Rozdział
Trzynasty
Nieprzespanie
większości nocy nie jest najlepszą rozrywką, jeśli w planach na
następny dzień ma się Obronę Przed Czarną Magią i to ze samym
postrachem szkoły, Severusem S. Tym bardziej nie jest to dobry
pomysł, jeśli jest się na tyle inteligentną, by zapomnieć
nastawić budzik, a teraz przez to spóźniać się na lekcję całe
piętnaście minut. Hermiona w biegu dopinała swoją czarną,
uczniowską szatę, jednocześnie próbując za pomocą zaklęcia
związać roztapirzone włosy. Oj, nietoperz da jej popalić za to
spóźnienie, tego mogła być pewna. Przez chwilę nawet trochę
żałowała, że jednak nie poszła na imprezę Ślizgonów.
Przynajmniej teraz miałaby eliksir energii i nie wyglądała jak
upiorne zombie z cieniami pod oczami. Zatrzymała się pod drzwiami
klasy. próbując uspokoić oddech i zapukała, zanim weszła do
środka. Snape i tak na pewno zauważył, że jej nie było.
– Dzień
dobry panie profesorze... Ja przepraszam...
– Szlaban,
Granger! Dziś o 17 w moim gabinecie! Siadaj i zamknij się! –
Severus Snape, nigdy nie był typem miłego człowieka, czy tym
bardziej wyrozumiałego pedagoga, ale dziś wyglądał jak chodzące
uosobienie furii. Miał zaciśnięte pięści, jego oczy ciskały
gromy, a biegał po sali w te i z powrotem co najmniej jakby
kopnął go Hipogryf. Ponura atmosfera jaka zwykle panowała w tej
klasie, a także sroga mina profesora nie napawała uczniów
optymizmem co do dzisiejszych zajęć. Stan ten potęgowała okropna
pogoda za oknem. Od rana było pochmurno i szaro, a na dodatek ciągle
siąpił deszcz. Hermiona wcale się nie zdziwiła, że zaspała. Kto
normalny w taką pogodę chciałby wychodzić z łóżka?
Z konsternacją zauważyła, że jej stałe miejsce w drugiej ławce, tuż obok Harry'ego zajmuje Anett Hill. Najwidoczniej Krukonka już zapomniała, że Potter zdradzał ją z Claudią Stopler...
Z konsternacją zauważyła, że jej stałe miejsce w drugiej ławce, tuż obok Harry'ego zajmuje Anett Hill. Najwidoczniej Krukonka już zapomniała, że Potter zdradzał ją z Claudią Stopler...
– Psst,
Miona! – Hermiona rozejrzała się po klasie i zauważyła, że
Diabeł macha do niej z przedostatniej ławki i wskazuje na puste
miejsce obok siebie. Nie bardzo mając inne wyjście, podeszła tam
szybko i usiadła na wskazanym jej krześle. Ciekawe czemu Zabini
siedział sam? Zdziwiona rozejrzała się w poszukiwaniu Malfoy'a,
którego nigdzie nie było.
– Nie
przejmuj się wielkim, złym Severusem. Dostał dziś niezłego kopa
od losu i jest
w bardzo morderczym nastroju – szepnął jej Blaise do ucha.
w bardzo morderczym nastroju – szepnął jej Blaise do ucha.
– Nie
da się nie zauważyć – mruknęła Hermiona, niezwykle ciekawa co
ugryzło nietoperza, że jest jeszcze wredniejszy niż zwykle.
– Dość
gadania! Wszyscy wyciągać różdżki! Będziemy ćwiczyć zaklęcia
rozpraszające! Longbottom, Thomas, na środek! Będziecie pierwsi! –
warknął Snape. Dwóch nieszczęsnych Gryfonów wyszło na środek
sali by zaprezentować, jak rzucają zaklęcia mające na celu
odwrócenie uwagi przeciwnika.
– Nie
było cię na śniadaniu, a Ginny powiedziała mi, że nie byłaś
też wczoraj na kolacji i pomyślałem sobie, że być może
zaspałaś, więc przynieśliśmy ci ze Smokiem kanapki – szepnął
Zabini, wskazując na swoją torbę. - Dam ci je, jak tylko Snape
gdzieś sobie pójdzie, bo na pewno zaraz to zrobi. Miota się tak
niecierpliwie, próbując wymyślić coś, by od razu polecieć z tym
do dyra... – Hermiona nic nie zrozumiała z przemowy Diabła, poza
tym, że ma dla niej jedzenie. Opuszczenie dwóch posiłków wiązało
się z przeraźliwie pustym żołądkiem, wiec nawet perspektywa
kanapki przygotowanej przez Ślizgonów wydawała jej się teraz
rajem. Drzwi
do klasy otworzyły się i wszedł przez nie Draco. Hermiona szybko
odwróciła wzrok od pewnej siebie postawy blondyna. Powinni karać
ludzi za taki seksowny wygląd...
– Proszę,
panie profesorze. – Malfoy podszedł do biurka i położył na nim
kilka zwojów pergaminu. – To wszystko, co udało mi się znaleźć
na temat profesor SilverSpell. - Snape rzucił się na notatki, jak
wygłodniała hiena na padlinę, po czym zaczął je nerwowo
przeglądać. Draco postanowił wreszcie zająć swoje miejsce, ale
niestety, nie było to możliwe, bo zajmowała je pewna brązowowłosa
Gryfonka.
– Granger,
siedzisz na moim krześle – mruknął, podchodząc do niej i
Zabiniego.
– Och!
Przepraszam, Diabeł mi pozwolił... – wyjąkała zawstydzona.
– Powinienem
był się tego domyślić... Usiądę dziś z Theo. – Draco
uśmiechnął się lekko
i usiadł w ławce przed Blaise'm i Hermioną, zaraz obok Notta, który chyba tego nie zauważył, bo najwyraźniej trochę przysypiał.
i usiadł w ławce przed Blaise'm i Hermioną, zaraz obok Notta, który chyba tego nie zauważył, bo najwyraźniej trochę przysypiał.
– Ha!
98 punktów! Wiedziałem, że się nie nadaje! – warknął sam do
siebie Snape, po czym ruszył prawie biegiem w stronę drzwi. Klasa
znacznie się ożywiła, gdy tylko ich profesor zamknął je za sobą.
– Ktoś
mi wyjaśni, co się mu dziś stało?
– Zakochał
się – zakpił Draco, odwracając się do nich.
– Co?
– zszokowała się Hermiona.
– Haha,
dobre, Smoku! To całkiem niewykluczone! Ta SilverSpell wygląda mi
na gorącą sztukę...
– O
czym wy mówicie? – zirytowała się Gryfonka.
– Trzeba
było przyjść na śniadanie, to byś wiedziała – westchnął
blondyn. – Dumbledore uznał, że Snape się przepracowuje, ucząc
wszystkie grupy zarówno eliksirów, jak i obrony. Ponadto nie może
przecież ciągle korzystać ze zmieniacza czasu. Dlatego też
przyjął na jego miejsce nową Mistrzynię Eliksirów. Nazywa się
Maura SilverSpell.
– I
jest bardzo ładna, a do tego nie da sobie w kaszę dmuchać.
Widziałem, jak dziś przy śniadaniu napyskowała Sevisiowi. Miał
minę jakby go kto spetryfikował – zaśmiał się Blaise. – A
jeśli mowa o śniadaniu, to tu jest twoje, Mionko. – Zabini wyjął
ze swojej torby dwie wielkie kanapki z serem, szynką i warzywami.
Wyglądały naprawdę apetycznie.
– Jesteś
fantastyczny Diable, uwielbiam cię – mruknęła Herm, zatapiając
zęby w pierwszej bułce i niewiele myśląc o tym, co właśnie
powiedziała. Blaise uśmiechnął się pogodnie.
– Nie
mów tego zbyt głośno, bo nie chcę, by ktoś tu zaraz oderwał mi
głowę... – Rozbawiony, wskazał delikatnie na Draco, ale blondyn
tego nie usłyszał bo szukał czegoś w swojej torbie.
–
Masz,
Granger, żebyś się nie udławiła. – Draco postawił przed nią
butelkę soku z dyni. Hermiona uznała, że jednak warto było
pożegnać Rona. On nigdy nie podzieliłby się z nią jedzeniem, już
nie wspominając o jego przyniesieniu specjalnie dla niej...
– Dzięki,
Malfoy! – Z przyjemnością napiła się soku. W tej chwili nic
więcej nie było jej potrzebne do szczęścia...
– Diable,
co tak patrzysz? – zaśmiał się blondyn. – Aaa, sorry,
zapomniałem, że miałem najpierw dać tę butelkę tobie, byś mógł
jej tam dolać amortencji... – kpił Draco.
– Po
co miałbym to robić, skoro ty mnie już dawno uprzedziłeś? –
zripostował Zabini. Słysząc te rewelacje, Hermiona zakrztusiła
się i opluła. Zupełnie zapomniała, że nie należy nigdy
przyjmować niczego do jedzenia, ani picia od swoich, było nie było,
wrogów!
–
Granger,
ty sieroto, on tylko żartował. – Draco chyba trochę zirytował
się reakcją dziewczyny.
– No
pewnie, że tak, Mionko, przecież Smok nie musiałby tego robić,
już on ma swoje sposoby, by zaimponować dziewczynie, co nie?–
wyszczerzył się Zabini.
– Zazdrościsz,
Diable, bo ciebie żadna nie chce, niezależnie od sposobów twojego
podrywu – szydził z przyjaciela blondyn. – Masz, Granger. –
Ślizgon rzucił jej swoją śnieżnobiałą chusteczkę, by mogła
powycierać zarówno siebie, jak i ławkę, która opluła. Hermiona
zamrugała zdumiona. Malfoy daje jej swoją chusteczkę z
arystokratycznym monogramem z własnej woli? Ona chyba jeszcze śpi i
na pewno zaraz obudzi się w swoim dormitorium...
– Szkoda,
że nie było cię wczoraj na naszej imprezie, chociaż dla
niektórych była ona średnio udana... – Diabeł znów spojrzał
na blondyna.
– Też
byś się dobrze nie bawił, gdyby Brown proponowała ci średnio co
siedem sekund spacer po zamku – burknął cicho Draco. Hermiona
mimowolnie zaśmiała się na widok jego miny.
– I
to ci nie pasowało? Przecież Lav jest bardzo...
– Tak.
Bardzo głupia. Jeszcze ze dwa wieczory w jej towarzystwie i stan
moich szarych komórek osiągnie poziom Longbottoma.
– Neville
wcale nie jest głupi! – Hermiona stanęła w obronie kolegi.
– W
sumie, to masz rację. – O dziwo zgodził się z nią Draco. –
Dużo głupszy od niego jest ten ćwok Weasley, ale on bycie
imbecylem ma opanowane na poziomie mistrzowskim... Nie ma szans, bym
mu dorównał, nawet jeśli musiałbym spędzać z Brown, Greengrass
czy Davis swój cały wolny czas.
– Ron
przez jakiś czas chodził z Lavender... Może też powinieneś
spróbować, wtedy dowiesz się, czy to ona miała na niego jakiś
wpływ. – Nie mogła podarować sobie tej odrobiny sarkazmu, a poza
tym, co tu oszukiwać, była ciekawa, czy Draco naprawdę nie ma
ochoty na żadne randki z Lav.
– Ona
mu się nie podoba, Smok o wiele bardziej woli brunetki –
odpowiedział szybko Diabeł i mrugnął do niej porozumiewawczo.
Draco wywrócił oczami i westchnął z udawana rezygnacją.
– Na
Merlina, Zabini, tysiąc razy ci mówiłem, że nie jesteś w moim
typie! Odpuść już sobie te zaloty, nie umówiłbym się z tobą,
choćbyś był najseksowniejszą brunetką w tej szkole! – Blaise
wyglądał na tak zaskoczonego odpowiedzą Malfoy'a, że Hermiona
naprawdę musiała się głośno roześmiać. Śmiałaby się pewnie
jeszcze długo, gdyby nie dwie pary znajomych oczu patrzące na nią
z wyrzutem. Harry i Ron chyba nie byli zadowoleni, że ona znów tak
dobrze się bawi w towarzystwie Ślizgonów.
– O
czym mówicie? – zainteresowała się Lavender podchodząc do ich
ławek i uśmiechając się zalotnie do Smoka. Draco zrobił
minę, jakby właśnie wypił sok wyciśnięty z kilograma cytryn.
– Naśmiewamy
się z Snape'a – gładko skłamał Blaise.
– Taa,
należy mu się za ten szlaban, który dał Hermionie. To było
doprawdy wredne – stwierdziła Lav.
– Co?
Granger ma szlaban u Sevcia? Uuuu, to profesor McCnotkaNiewydymka nie
będzie zadowolona, że jej Prefekt Naczelna tak nieładnie
postąpiła, że zasłużyła na szlaban – śmiał się z niej
Malfoy.
–
Profesor
Minerwa ZapiętaPodSamąSzyję nie będzie też zadowolona, jak jutro
nie będziesz umiał transmutować szczotki do włosów w
jeżozwierza, a na pewno nie będziesz tego umiał, bo Hermiona nie
będzie mogła dać ci dzisiaj korepetycji z powodu tego szlabanu –
wyjaśnił mu Zabini z szerokim uśmiechem. Rozbawienie blondyna
natychmiast ustąpiło miejsca konsternacji.
– Cholera!
Tak o tym nie pomyślałem. Dobra, coś wykombinujemy. Musimy mieć
te korki, bo serio nie mam pojęcia, jak się przemienia te durnoty,
a Mistrz Tłustych Włosów już dawno mi groził, że napisze do
mojego starego, jak nie przestanę zlewać Transmutacji... –
uskarżał się arystokrata.
– Tak,
tak! Koniecznie musimy mieć te korepetycję, och! Wymyśl coś,
Herm! – nalegała Lavender. Hermiona zacisnęła usta w wąską
kreskę. Ciekawe, że nikt z nich nie pomyślał o tym, czy ona w
ogóle chce udzielać im jakiś korepetycji! Przecież ostrzegała,
że więcej tego nie będzie robiła! Dlaczego nie biorą jej słów
na poważnie?
– Szlaban,
to szlaban. Nic nie wymyślę. Musicie sobie poradzić sami –
oznajmiła im chłodno. Zarówno
blondyn, jak i Lav mieli zamiar jej coś odpowiedzieć, ale Snape
właśnie wrócił do sali i z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi.
Chyba jego misja u dyrektora nie zakończyła się spodziewanym
sukcesem... Lav szybko uciekła na swoje miejsce,
a Hermiona sprzątnęła resztki kanapek.
a Hermiona sprzątnęła resztki kanapek.
– Daj
jej szansę! Szansę?! Już ja jej dam szansę! – warczał pod
nosem Severus, idąc
w stronę katedry, jednocześnie zamiatając podłogę swoimi czarnymi skrzydłami – znaczy szatami.
w stronę katedry, jednocześnie zamiatając podłogę swoimi czarnymi skrzydłami – znaczy szatami.
– Potter,
Weasley na środek. Zaprezentujecie zaklęcia tnące! No już, dalej
barany! – wrzasnął na Wybrańca i jego przyjaciela.
– Ale
panie profesorze, mieliśmy ćwiczyć zaklęcia rozpraszające... –
jęknął Harry.
–
Co?!
Ty śmiesz mnie pouczać, Potter?! Szlaban! I ty, Weasley, też! O 17
w moim gabinecie! I zejdźcie mi z oczu, matoły! - Cała klasa
zamarła. Snape zawsze był wredny dla Gryfonów, ale właśnie
przechodził samego siebie. Do końca lekcji nikt nie odważył się
nawet głośniej odetchnąć, obawiając się, że to skłoni
nietoperza do wlepienia mu szlabanu.
***
– Ale
go dzisiaj pogrzało – mruknął Zabini, gdy wszyscy z wielką ulgą
wyszli wreszcie
z klasy.
z klasy.
– Przynajmniej
na szlabanie nie będzie nudno, do końca zajęć daleko, więc Snape
pewnie zbierze wesołą gromadkę, która odwiedzi go o 17 w
gabinecie – cieszył się Malfoy.
– Jasne,
super – warknęła Miona. Ona nie miała powodu do radości. Dziś
na szlabanie razem z nią ma być Harry i Ron. Spędzi kilka godzin w
towarzystwie chłopaków, którzy nie będą chcieli nawet z nią
gadać.
– Herm,
mogę cię prosić na słówko? – Odwróciła się zdziwiona w
stronę Harry'ego. Jeden z jej przyjaciół jednak chciał z nią
rozmawiać...
– Cześć,
Potter, jak tam treningi? Wywaliłeś już tą rudą ofiarę z
drużyny? – przywitał się Draco.
– Cześć,
Malfoy. Nie twoja sprawa, a Ron wcale nie jest ofiarą. Pilnuj lepiej
swoich patałachów – zripostował Harry i nie wiedzieć czemu przy
słowie "patałach" popatrzył wyzywająco wprost na
Diabła. Ciemnowłosy Ślizgon nie pozostał mu dłużny ordynarnie
pokazując swój środkowy palec, po czym odwrócił się na pięcie
i odszedł, a Draco tuż zanim, chichocząc cicho pod nosem.
– O
co chodzi, Harry? – spytała go Hermiona.
– O
to, że ten śmierdzący padalec dowala się do Ginny – warknął
Potter, zaciskając pięści ze złości.
– Naprawdę?
Niczego nie zauważyłam... – próbowała załagodzić sytuację.
– Bo
nie było cię dziś na śniadaniu! On... On rozmawiał z nią... A
ona... Ona się do niego uśmiechała!
– Blaise
jest bardzo zabawny, pewnie powiedział jej coś śmiesznego, nie
doszukuj się w tym innych zamiarów, Harry. – Hermiona
uśmiechnęła się do niego delikatnie, mając nadzieję, że jej
mina wyda mu się szczera, bo tak naprawdę ona sama zauważyła, że
Ginny dobrze czuje się w towarzystwie Zabiniego.
– Nie
chcę, by ona z nim... – wyjąkał Złoty Chłopiec.
– Skoro
nie chcesz, by Ginny spotykała się z innymi, to dlaczego ty sam
ciągle umawiasz się z jakimiś laskami? – wytknęła mu.
– Zrozum
mnie, Herm! Ona... Jest dla mnie ważna, ale po tym, co się
stało... Po tym wszystkim boję się, że nam nie wyjdzie. Ta cała
wojna... No i śmierć Freda. Nie chcę znów jej zranić, dlatego
oboje potrzebujemy czasu...
– Wiem
Harry i rozumiem. – Hermiona położyła swoją dłoń na ramieniu
przyjaciela – Jednak musisz przyznać, że Ginny ma prawo ułożyć
sobie życie. Moim zdaniem ona nie potrzebuje czasu, bo doskonale
wie, że chce być z tobą, ale skoro ty nie dajesz jej znaku, że
wciąż coś do niej czujesz, ona może chcieć poszukać szczęścia
gdzie indziej...
– Powinienem
coś zrobić, prawda? – spytał ją cicho.
– Powinieneś
pogadać z Ginny – poradziła. Zadzwonił dzwonek na kolejną
lekcję. Hermiona miała teraz Starożytne Runy i niestety musiała
już opuścić przyjaciela, nie chcąc znów się spóźnić i, nie
daj Merlinie, zarobić następnego szlabanu.
***
Szlaban.
Wielka plama na honorze pani Prefekt Naczelnej. Mówi się trudno.
Lepszy szlaban niż kolejne popołudnie w towarzystwie Malfoya,
przekonywała siebie Hermiona, idąc w stronę gabinetu Mistrza
Eliksirów. Snape, jako, że uczył dwóch przedmiotów, teoretycznie
posiadał dwa gabinety. Najczęściej urzędował jednak w swoim
starym lokum w lochach, ponurym i ciemnym pokoju z mnóstwem książek
i półkami pełnymi fiolek z dziwnymi miksturami. Interesowało ją,
czy to się teraz zmieni, skoro szkoła miała nowego Mistrza, a
raczej Mistrzynię Eliksirów. Gryfonka była bardzo ciekawa, jak
nowa pani profesor wypadnie na ich jutrzejszej lekcji. Podczas obiadu
słyszała, jak uczniowie, którzy mieli już z nią zajęcia mówili
że jest wymagająca, ale też sprawiedliwa i że bardzo ciekawie
prowadzi wykłady.
Podchodząc
pod gabinet nietoperza Hermiona naprędce musiała zweryfikować, czy
rzeczywiście lepszy szlaban niż spotkanie z Ślizgonami na
korepetycjach. Chyba jednak nie, stwierdziła, widząc pod drzwiami
Samarę i jej rozchichotaną koleżankę. Puchonki najwyraźniej
solidaryzowały się z obiektami swoich westchnień, bo, jak widać,
obie również dostały dziś szlaban. Stały teraz praktycznie
przyklejone do Rona i Harry'ego, wesoło szczebiocząc.
– Hej,
Herm! – przywitał ją Harry z ciepłym uśmiechem. Ron nie
odezwał się słowem, ale nie patrzył już na nią z wyraźną
niechęcią. Dość niepewnie przyłączyła się do tej grupki.
Malfoy miał rację sądząc, że Snape ukarze sporo uczniów
szlabanem. Pod drzwiami gromadziło się coraz więcej ludzi.
– To
prawda, że chodzisz z Draco Malfoyem? – wypaliła Samara, gdy
tylko Hermiona do nich podeszła. Brązowowłosa mimowolnie poczuła
jak jej twarz pokrywa się rumieńcem.
– Nie
– odpowiedziała chłodno, nie chcąc się wdawać w dyskusję z
głupiutką Puchonką.
– A
dlaczego nie? Fajnie razem wyglądacie... – bezczelnie wtrąciła przyjaciółka Samary.
– Bo
nie i już – ucięła Miona. Obie dziewczyny popatrzyły na nią
zdziwione. Ron był czerwony prawie jak jego włosy, ale nic nie
powiedział, natomiast Harry był ewidentnie rozbawiony. Drzwi
gabinetu otworzyły się i stanął w nich wciąż wściekły Snape.
– Do
środka! – syknął jak rasowy wąż, po czym otworzył szerzej
drzwi, a cała gromada ludzi, wpełzła do pomieszczenia, niechętnie
szurając nogami.
– Jest
was dużo, więc część pójdzie do Filcha pomóc mu sprzątać
izbę pamięci, sowiarnię albo co tam wam każe. – Snape machnął
ręką na dziesiątkę osób stojącą najbliżej drzwi. Po ich
wyjściu w gabinecie oprócz trójki Gryfonów i dwóch Puchonek,
zostało jeszcze około dziesięciu osób. –
Dziesięcioro z was przejdzie do mojego
gabinetu Mistrza Obrony. Macie tam posprzątać. Ma się błyszczeć,
jak tam przyjdę sprawdzić. Podłoga, ściany, okna, wszystko ma być
umyte! Granger, Potter i Weasley, wy i jeszcze dwie osoby zostajecie
tutaj. - Hermiona z kwaśnym uśmiechem patrzyła, jak dwie Puchonki
zgłaszają się na ochotnika. To jasne, że nie miały zamiaru
opuszczać swoich chłopaczków nawet na krok.
–
Muszę
opuścić ten pokój, by ta... ta... – Snape najwyraźniej szukał
dość obraźliwego określenia na profesor SilverSpell, ale chyba
takiego nie znalazł, bo westchnął tylko ciężko, po czym
kontynuował – by ona mogła urządzić tu swój gabinet. Ty,
Granger będziesz najodpowiedniejsza do tego, by pakować moje
książki. Jesteś jedyną w tej grupie na tyle rozgarniętą, by
wiedzieć, jak cenne są te woluminy. Masz na nie uważać! Potter i
Weasley będą zaklejać i nosić pudła, a wy dwie – tu wskazał
na Puchonki – będziecie pakować moje zapasy eliksirów. Radzę
wam nic nie stłuc, bo wylądujecie na całorocznym szlabanie razem z
Weasleyem. – Nauczyciel spojrzał kpiąco na Rona. Nie było co
dłużej zwlekać, lepiej od razu zabrać się do pracy i nie drażnić
bardziej nietoperza.
Już
po dziesięciu minutach Hermiona miała szczerze dość. Snape,
zajęty pakowaniem jakiś papierzysk, co chwila warczał pod nosem:
"Bezczelna baba! Ja niby jestem uprzedzony? Ja?! Głupia
jędza..." – i mogłoby to być nawet zabawne, gdyby nie
fakt, że profesor co chwilę trzaskał to szufladami, to drzwiami do
składziku z eliksirami, to znów pięścią o blat biurka. Był
naprawdę wściekły. Rozpraszało to Hermionę, bowiem stała dość
wysoko na drabinie i ścigała z regału ciężkie, zakurzone
książki, a kilka razy taki niespodziewany huk tak ją przestraszył,
że o mało nie spadła. Harry stał na dole i pakował do kartonu
książki, które dziewczyna mu podawała. Nie przeszkadzałoby jej
to, gdyby nie Samara, przechodząca tuż obok nich średnio dwa razy
w ciągu minuty i za każdym razem szepcząc do Harry'ego jakąś
obrzydliwie słodką czułość. Miona myślała, że zwymiotuje gdy
Puchonka nazywała Wybrańca "swoim słodkim słoiczkiem
pszczelego miodu" albo "swoim milusim ptysiem
śmietankowo–truskawkowym z polewą czekoladową". Jedynym
plusem tego szlabanu była zapewniona awersja do słodyczy na długi
czas... Rozległo się pukanie do drzwi, które również
przestraszyło Gryfonkę, tak, że w ostatnim momencie przytrzymała
się drabiny, by nie spaść.
– Czego?
– warknął Snape w stronę drzwi, które na to zapytanie
otworzyły się i wszedł przez nie uśmiechnięty Draco Malfoy.
– A
ten tu po co? – pomyśleli jednocześnie Harry, Hermiona i Ron.
– Coś
się stało, Draco? – Ku zdziwieniu wszystkich, Snape nie warknął
ani nie krzyknął, tylko odezwał się dość łagodnie. No tak,
jego chrześniak był przecież na specjalnych prawach.
–
Pewna
sprawa wymaga obecności Prefekt Naczelnej, przysłano mnie tutaj po
nią – oznajmił Malfoy, wciąż się uśmiechając. Hermiona
przeklęła tego, kto wpadł na pomysł, by wysłać po nią akurat
jego. Samara i jej koleżanka natychmiast przestały pakować
eliksiry, a zaczęły szeptać sobie coś gorączkowo.
–
Jaka
to sprawa? – mruknął Snape, niezadowolony, że chyba będzie
musiał skrócić karę Gryfonki.
–
Nie
wiem, profesor SilverSpell nie mówiła – oznajmił blondyn wesoło.
Na twarz nietoperza natychmiast wypłynęła pogarda i złość.
–
A
więc to znowu ona, co?! Bezczelny babsztyl! I jeszcze mi powie taka,
że powinienem pić eliksir na nerwy! Ja jej dam eliksir! –
pieklił się Severus, chyba nieświadomy tego, że jego uczniowie mu
się przyglądają. – Idź, Granger! Zejdź mi z oczu! I nie
przekazuj tej wiedźmie moich pozdrowień! – krzyknął profesor.
Hermionie nie trzeba było dwa razy tego powtarzać, w dziesięć
sekund później stała już za drzwiami gabinetu, a Draco wyszedł
tuż za nią, prawie płacząc ze śmiechu. Bardzo wkurzony Snape
najwyraźniej był dobrym powodem do rozbawienia.
–
Ale
go wzięło. Mówię ci, z tego coś będzie – odezwał się
pierwszy.
–
Serio
tak myślisz? Przecież on ewidentnie jej nie znosi – zdziwiła się
Miona, gdy razem ze Ślizgonem wspinali się po schodach by opuścić
zimne i ciemne korytarze lochów.
–
Nie
znosi jej, bo nigdy się nie przyzna, że być może jakaś kobieta,
do tego ładna, mogła równać się z nim w tworzeniu eliksirów,
ale tak naprawdę myślę, że ona wpadła mu w oko. Wiem, co mówię
– zapewniał Draco. Hermiona była zdziwiona, że przebywa z nim
sam na sam i potrafią przeprowadzić normalną rozmowę bez wyzwisk
i wzajemnej niechęci. Jak to się stało, że stosunki pomiędzy
nimi tak szybko uległy zmianie i co najważniejsze, czy ze strony
chłopaka to wciąż była tylko gra?
–
Gdzie
ta cała SilverSpell na mnie czeka? – zapytała go, lekko
zdziwiona gdy minęli pokój nauczycielski, była bowiem przekonana,
że właśnie tam się udają.
–
Zaraz
zobaczysz.
–
A
czego ode mnie chce? – dopytywała się, z nadzieją, że chłopak
udzieli jej jakiś informacji.
–
Żebyś
nauczyła ją transmutować szczotkę w zwierzojeża – zaśmiał
się.
–
Co?
– spytała nieprzytomnie, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
–
Korepetycje
z Transmutacji Granger. SilverSpell niczego od ciebie nie chce.
Najpewniej nawet nie wie, że istniejesz, ale ja pilnie potrzebuję
korków na jutrzejsze zajęcia z profesor Oziębłą Szkotką. -
Hermiona tak się zdziwiła, że stanęła w miejscu.
–
Ty
chcesz mi powiedzieć, że skłamałeś Snape'owi i wyciągnąłeś
mnie ze szlabanu, po to bym udzieliła ci korepetycji z Transmutacji?
– Jeszcze nie dowierzała, że mógł zrobić coś takiego.
Blondyn nonszalancko wzruszył ramionami.
– A
co w tym złego? Chyba nie powiesz mi, że wolałaś zostać na
szlabanie z Potterem, jego przyjacielem przygłupem i tymi dwiema
idiotkami, które się z nimi puszczają...
– Co
w tym złego?! – krzyknęła Miona, trzęsąc się ze złości. –
Snape urwie mi głowę, jak się dowie, że zwiałam z szlabanu! Czy
ty nie rozumiesz co narobiłeś? Możemy za to wylądować na
dywaniku u dyrektora!
– Wyluzuj
się, Granger. Severek wcześniej odgryzie sobie język niż pierwszy
odezwie się do SilverSpell. Słyszałem jak dziś narzekał, że ta
baba doprowadza go do szału i ma zamiar jej unikać. Na pewno nie
zapyta jej, po co cię wezwała. Tak więc, nikt się nie dowie, że
urwałaś się ze szlabanu.
– Nie
urwałam się ze szlabanu, tylko została z niego podstępem
wyciągnięta! – warknęła przez zaciśnięte zęby.
– Wolę
określenie uratowana od ciężkiej pracy i niemiłego towarzystwa.
Powinnaś okazać mi wdzięczność – wyszczerzył się blondyn.
–
Wdzięczność?
– syknęła wściekle.
–
Tak.
Wdzięczność. Najlepiej ucząc mnie jak transmutować szczotkojeża
w zwierzocośtam. Herm prychnęła pod nosem. Co za bezczelny
ignorant. Czy on naprawdę nie przestrzega żadnych zasad? Czy on w
ogóle ma jakieś zasady?
–
Chodź
wreszcie, Granger, przecież i tak nie możesz wrócić na szlaban.
Nie jesteś typem donosiciela, więc nie polecisz na mnie naskarżyć
– wymądrzał się.
–
Tego
jeszcze nie wiesz – mruknęła, ruszając za blondynem, doprawdy
nie mając pojęcia, co robić dalej. Powinna go czymś za to
przekląć. Zasłużył sobie! Po chwili jednak zapomniała o planach
potraktowania chłopaka klątwą, gdy spostrzegła, gdzie ją
przyprowadził. Zwykle nieuprzejma i arogancka Catharine La Voisin
dziś uśmiechała się i mrugała zalotnie.
–
Skąd
ty, na Godryka, wiesz, gdzie mieszkam? – jęknęła zszokowana.
Draco roześmiał się cicho.
–
Zaraz
się dowiesz, skąd. – Ledwo skończył to zdanie, portret sam się
odsunął, a do Hermiony z wnętrza jej pokoju wychylił się
uśmiechnięty Diabeł.
–
No
jesteście wreszcie! Chodźcie już, bo Lav zaraz wypije całe piwo
kremowe sama!
–
Co
tu się dzieje?! – krzyknęła Herm, gdy weszła do swojego
dormitorium. Lavender
i Parvati uśmiechały się do niej szeroko, siedząc na podłodze przed kominkiem. Na niskim stoliku stało kilka butelek kremowego piwa i jakieś półmiski z przekąskami.
i Parvati uśmiechały się do niej szeroko, siedząc na podłodze przed kominkiem. Na niskim stoliku stało kilka butelek kremowego piwa i jakieś półmiski z przekąskami.
–
Skoro
zerwałaś się ze szlabanu, pomyśleliśmy, że nie możemy się
uczyć w bibliotece, wiec przyszliśmy tutaj – zawołała wesoło
Lav, w ogóle nie przejęta wściekłą miną koleżanki.
–
Czy
wy nie przesadzacie z tym naruszaniem prywatności? – wściekała
się Hermiona, solennie przyrzekając sobie, że jeszcze dziś
pozmienia wszystkie hasła dostępu do pokoju. Miarka się przebrała!
–
Jakiej
prywatności, Granger? Ty nie masz żadnej prywatności – kpił z
niej Malfoy, podchodząc do szafki nad biurkiem i sięgając po jej
zdjęcie z dzieciństwa. – Faktycznie, kiedyś miałaś zęby jak
Wiewiórka – zaśmiał się, przyglądając się fotografii.
– Dosyć tego! Oddawaj – podeszła i
wyrwała chłopakowi zdjęcie.
–
Nie
złość się, Mionuś, jak wolisz, to możemy przejść do naszego
dormitorium. Mieszkamy z Smokiem sami. Możemy się w spokoju uczyć
u nas... – Diabeł uśmiechnął się do niej przymilnie.
–
Nie!
– odpowiedziała szybko Herm. Nie miała żadnego zamiaru iść do
pokoju Ślizgonów. Już wystarczy, że jej własny został skażony
ich obecnością.
–
No
to załatwione – klasnął w dłonie Draco. – A teraz powiedz nam
jak transmutować... Co my właściwie mamy transmutować? –
zapytał skonsternowany, siadając na kanapie.
–
Jak
myślisz jeśli go przeklnę czymś paskudnym, to będę miała
kłopoty? – zapytała cicho Zabiniego i wcale nie miała zamiaru
zabrzmieć jakby żartowała. Blaise jednak roześmiał się głośno.
-
Myślę, że nie, ale z drugiej strony,
spójrz na niego. Taki uroczy, niewinny blondynek. Masz serce go
skrzywdzić?
–
Pewnie,
że tak – zaznaczyła dobitnie. Po chwili jednak nie wytrzymała i
roześmiała się. Sama nie wiedziała co dalej z tym wszystkim
zrobić. Jednak nie miała ochoty nic zmieniać. Co jeśli z ich
strony to tylko gra? No cóż, mówi się trudno. Chyba wystarczy jej
świadomość, że w nic poważnego się nie angażuje. Przecież
wie, że lada dzień mogą przestać z nią rozmawiać. I co z tego?
Nie będzie za nimi wtedy płakać.
Nie zamierzała żałować ani minuty z tych spędzonych w towarzystwie tych chłopaków... Mieli super poczucie humoru, potrafili się świetnie bawić i traktowali ją naprawdę inaczej niż kiedyś. Inaczej niż Ron i Harry. To był jej ostatni rok szkoły. Trzeba pozwolić sobie na trochę luzu... Może chociaż będzie miała potem fajne wspomnienia? Jednak coś, jakieś wewnętrzne przeczucie, mówiło brązowowłosej Gryfonce, że ta sielanka niestety już niedługo się skończy.
Nie zamierzała żałować ani minuty z tych spędzonych w towarzystwie tych chłopaków... Mieli super poczucie humoru, potrafili się świetnie bawić i traktowali ją naprawdę inaczej niż kiedyś. Inaczej niż Ron i Harry. To był jej ostatni rok szkoły. Trzeba pozwolić sobie na trochę luzu... Może chociaż będzie miała potem fajne wspomnienia? Jednak coś, jakieś wewnętrzne przeczucie, mówiło brązowowłosej Gryfonce, że ta sielanka niestety już niedługo się skończy.
I
tym razem przeczucie znów jej nie myliło. Zorientowała się, że
coś jest nie tak, gdy tylko następnego dnia weszła na śniadanie.
Najwyraźniej coś musiało się stać, bowiem cała Wielka Sala w
jednej chwili zamarła na jej widok...
Podoba mi się to jak budujesz napięcie :) fajny rozdział
OdpowiedzUsuńWątek Snape i SilverSpell to majstersztyk, wkurzony Snape - kocham <3
OdpowiedzUsuń