piątek, 16 października 2015

Dwa Światy - Rozdział trzynasty

Rozdział Trzynasty


        Nieprzespanie większości nocy nie jest najlepszą rozrywką, jeśli w planach na następny dzień ma się Obronę Przed Czarną Magią i to ze samym postrachem szkoły, Severusem S. Tym bardziej nie jest to dobry pomysł, jeśli jest się na tyle inteligentną, by zapomnieć nastawić budzik, a teraz przez to spóźniać się na lekcję całe piętnaście minut. Hermiona w biegu dopinała swoją czarną, uczniowską szatę, jednocześnie próbując za pomocą zaklęcia związać roztapirzone włosy. Oj, nietoperz da jej popalić za to spóźnienie, tego mogła być pewna. Przez chwilę nawet trochę żałowała, że jednak nie poszła na imprezę Ślizgonów. Przynajmniej teraz miałaby eliksir energii i nie wyglądała jak upiorne zombie z cieniami pod oczami. Zatrzymała się pod drzwiami klasy. próbując uspokoić oddech i zapukała, zanim weszła do środka. Snape i tak na pewno zauważył, że jej nie było.
Dzień dobry panie profesorze... Ja przepraszam...
Szlaban, Granger! Dziś o 17 w moim gabinecie! Siadaj i zamknij się! – Severus Snape, nigdy nie był typem miłego człowieka, czy tym bardziej wyrozumiałego pedagoga, ale dziś wyglądał jak chodzące uosobienie furii. Miał zaciśnięte pięści, jego oczy ciskały gromy, a biegał po sali w te i z powrotem co najmniej jakby kopnął go Hipogryf. Ponura atmosfera jaka zwykle panowała w tej klasie, a także sroga mina profesora nie napawała uczniów optymizmem co do dzisiejszych zajęć. Stan ten potęgowała okropna pogoda za oknem. Od rana było pochmurno i szaro, a na dodatek ciągle siąpił deszcz. Hermiona wcale się nie zdziwiła, że zaspała. Kto normalny w taką pogodę chciałby wychodzić z łóżka?
           Z konsternacją zauważyła, że jej stałe miejsce w drugiej ławce, tuż obok Harry'ego zajmuje Anett Hill. Najwidoczniej Krukonka już zapomniała, że Potter zdradzał ją z Claudią Stopler...
Psst, Miona! – Hermiona rozejrzała się po klasie i zauważyła, że Diabeł macha do niej z przedostatniej ławki i wskazuje na puste miejsce obok siebie. Nie bardzo mając inne wyjście, podeszła tam szybko i usiadła na wskazanym jej krześle. Ciekawe czemu Zabini siedział sam? Zdziwiona rozejrzała się w poszukiwaniu Malfoy'a, którego nigdzie nie było.
Nie przejmuj się wielkim, złym Severusem. Dostał dziś niezłego kopa od losu i jest
w bardzo morderczym nastroju – szepnął jej Blaise do ucha.
Nie da się nie zauważyć – mruknęła Hermiona, niezwykle ciekawa co ugryzło nietoperza, że jest jeszcze wredniejszy niż zwykle.
Dość gadania! Wszyscy wyciągać różdżki! Będziemy ćwiczyć zaklęcia rozpraszające! Longbottom, Thomas, na środek! Będziecie pierwsi! – warknął Snape. Dwóch nieszczęsnych Gryfonów wyszło na środek sali by zaprezentować, jak rzucają zaklęcia mające na celu odwrócenie uwagi przeciwnika.
Nie było cię na śniadaniu, a Ginny powiedziała mi, że nie byłaś też wczoraj na kolacji i pomyślałem sobie, że być może zaspałaś, więc przynieśliśmy ci ze Smokiem kanapki – szepnął Zabini, wskazując na swoją torbę. - Dam ci je, jak tylko Snape gdzieś sobie pójdzie, bo na pewno zaraz to zrobi. Miota się tak niecierpliwie, próbując wymyślić coś, by od razu polecieć z tym do dyra... – Hermiona nic nie zrozumiała z przemowy Diabła, poza tym, że ma dla niej jedzenie. Opuszczenie dwóch posiłków wiązało się z przeraźliwie pustym żołądkiem, wiec nawet perspektywa kanapki przygotowanej przez Ślizgonów wydawała jej się teraz rajem. Drzwi do klasy otworzyły się i wszedł przez nie Draco. Hermiona szybko odwróciła wzrok od pewnej siebie postawy blondyna. Powinni karać ludzi za taki seksowny wygląd...
Proszę, panie profesorze. – Malfoy podszedł do biurka i położył na nim kilka zwojów pergaminu. – To wszystko, co udało mi się znaleźć na temat profesor SilverSpell. - Snape rzucił się na notatki, jak wygłodniała hiena na padlinę, po czym zaczął je nerwowo przeglądać. Draco postanowił wreszcie zająć swoje miejsce, ale niestety, nie było to możliwe, bo zajmowała je pewna brązowowłosa Gryfonka.
Granger, siedzisz na moim krześle – mruknął, podchodząc do niej i Zabiniego.
Och! Przepraszam, Diabeł mi pozwolił... – wyjąkała zawstydzona.
Powinienem był się tego domyślić... Usiądę dziś z Theo. – Draco uśmiechnął się lekko
i usiadł w ławce przed Blaise'm i Hermioną, zaraz obok Notta, który chyba tego nie zauważył, bo najwyraźniej trochę przysypiał.
Ha! 98 punktów! Wiedziałem, że się nie nadaje! – warknął sam do siebie Snape, po czym ruszył prawie biegiem w stronę drzwi. Klasa znacznie się ożywiła, gdy tylko ich profesor zamknął je za sobą.
Ktoś mi wyjaśni, co się mu dziś stało?
Zakochał się – zakpił Draco, odwracając się do nich.
Co? – zszokowała się Hermiona.
Haha, dobre, Smoku! To całkiem niewykluczone! Ta SilverSpell wygląda mi na gorącą sztukę...
O czym wy mówicie? – zirytowała się Gryfonka.
Trzeba było przyjść na śniadanie, to byś wiedziała – westchnął blondyn. – Dumbledore uznał, że Snape się przepracowuje, ucząc wszystkie grupy zarówno eliksirów, jak i obrony. Ponadto nie może przecież ciągle korzystać ze zmieniacza czasu. Dlatego też przyjął na jego miejsce nową Mistrzynię Eliksirów. Nazywa się Maura SilverSpell.
I jest bardzo ładna, a do tego nie da sobie w kaszę dmuchać. Widziałem, jak dziś przy śniadaniu napyskowała Sevisiowi. Miał minę jakby go kto spetryfikował – zaśmiał się Blaise. – A jeśli mowa o śniadaniu, to tu jest twoje, Mionko. – Zabini wyjął ze swojej torby dwie wielkie kanapki z serem, szynką i warzywami. Wyglądały naprawdę apetycznie.
Jesteś fantastyczny Diable, uwielbiam cię – mruknęła Herm, zatapiając zęby w pierwszej bułce i niewiele myśląc o tym, co właśnie powiedziała. Blaise uśmiechnął się pogodnie.
Nie mów tego zbyt głośno, bo nie chcę, by ktoś tu zaraz oderwał mi głowę... – Rozbawiony, wskazał delikatnie na Draco, ale blondyn tego nie usłyszał bo szukał czegoś w swojej torbie.
Masz, Granger, żebyś się nie udławiła. – Draco postawił przed nią butelkę soku z dyni. Hermiona uznała, że jednak warto było pożegnać Rona. On nigdy nie podzieliłby się z nią jedzeniem, już nie wspominając o jego przyniesieniu specjalnie dla niej...
Dzięki, Malfoy! – Z przyjemnością napiła się soku. W tej chwili nic więcej nie było jej potrzebne do szczęścia...
Diable, co tak patrzysz? – zaśmiał się blondyn. – Aaa, sorry, zapomniałem, że miałem najpierw dać tę butelkę tobie, byś mógł jej tam dolać amortencji... – kpił Draco.
Po co miałbym to robić, skoro ty mnie już dawno uprzedziłeś? – zripostował Zabini. Słysząc te rewelacje, Hermiona zakrztusiła się i opluła. Zupełnie zapomniała, że nie należy nigdy przyjmować niczego do jedzenia, ani picia od swoich, było nie było, wrogów!
Granger, ty sieroto, on tylko żartował. – Draco chyba trochę zirytował się reakcją dziewczyny.
No pewnie, że tak, Mionko, przecież Smok nie musiałby tego robić, już on ma swoje sposoby, by zaimponować dziewczynie, co nie?– wyszczerzył się Zabini.
Zazdrościsz, Diable, bo ciebie żadna nie chce, niezależnie od sposobów twojego podrywu – szydził z przyjaciela blondyn. – Masz, Granger. – Ślizgon rzucił jej swoją śnieżnobiałą chusteczkę, by mogła powycierać zarówno siebie, jak i ławkę, która opluła. Hermiona zamrugała zdumiona. Malfoy daje jej swoją chusteczkę z arystokratycznym monogramem z własnej woli? Ona chyba jeszcze śpi i na pewno zaraz obudzi się w swoim dormitorium...
Szkoda, że nie było cię wczoraj na naszej imprezie, chociaż dla niektórych była ona średnio udana... – Diabeł znów spojrzał na blondyna.
Też byś się dobrze nie bawił, gdyby Brown proponowała ci średnio co siedem sekund spacer po zamku – burknął cicho Draco. Hermiona mimowolnie zaśmiała się na widok jego miny.
I to ci nie pasowało? Przecież Lav jest bardzo...
Tak. Bardzo głupia. Jeszcze ze dwa wieczory w jej towarzystwie i stan moich szarych komórek osiągnie poziom Longbottoma.
Neville wcale nie jest głupi! – Hermiona stanęła w obronie kolegi.
W sumie, to masz rację. – O dziwo zgodził się z nią Draco. – Dużo głupszy od niego jest ten ćwok Weasley, ale on bycie imbecylem ma opanowane na poziomie mistrzowskim... Nie ma szans, bym mu dorównał, nawet jeśli musiałbym spędzać z Brown, Greengrass czy Davis swój cały wolny czas.
Ron przez jakiś czas chodził z Lavender... Może też powinieneś spróbować, wtedy dowiesz się, czy to ona miała na niego jakiś wpływ. – Nie mogła podarować sobie tej odrobiny sarkazmu, a poza tym, co tu oszukiwać, była ciekawa, czy Draco naprawdę nie ma ochoty na żadne randki z Lav.
Ona mu się nie podoba, Smok o wiele bardziej woli brunetki – odpowiedział szybko Diabeł i mrugnął do niej porozumiewawczo. Draco wywrócił oczami i westchnął z udawana rezygnacją.
Na Merlina, Zabini, tysiąc razy ci mówiłem, że nie jesteś w moim typie! Odpuść już sobie te zaloty, nie umówiłbym się z tobą, choćbyś był najseksowniejszą brunetką w tej szkole! – Blaise wyglądał na tak zaskoczonego odpowiedzą Malfoy'a, że Hermiona naprawdę musiała się głośno roześmiać. Śmiałaby się pewnie jeszcze długo, gdyby nie dwie pary znajomych oczu patrzące na nią z wyrzutem. Harry i Ron chyba nie byli zadowoleni, że ona znów tak dobrze się bawi w towarzystwie Ślizgonów.
O czym mówicie? – zainteresowała się Lavender podchodząc do ich ławek i uśmiechając się zalotnie do Smoka. Draco zrobił minę, jakby właśnie wypił sok wyciśnięty z kilograma cytryn.
Naśmiewamy się z Snape'a – gładko skłamał Blaise.
Taa, należy mu się za ten szlaban, który dał Hermionie. To było doprawdy wredne – stwierdziła Lav.
Co? Granger ma szlaban u Sevcia? Uuuu, to profesor McCnotkaNiewydymka nie będzie zadowolona, że jej Prefekt Naczelna tak nieładnie postąpiła, że zasłużyła na szlaban – śmiał się z niej Malfoy.
Profesor Minerwa ZapiętaPodSamąSzyję nie będzie też zadowolona, jak jutro nie będziesz umiał transmutować szczotki do włosów w jeżozwierza, a na pewno nie będziesz tego umiał, bo Hermiona nie będzie mogła dać ci dzisiaj korepetycji z powodu tego szlabanu – wyjaśnił mu Zabini z szerokim uśmiechem. Rozbawienie blondyna natychmiast ustąpiło miejsca konsternacji.
Cholera! Tak o tym nie pomyślałem. Dobra, coś wykombinujemy. Musimy mieć te korki, bo serio nie mam pojęcia, jak się przemienia te durnoty, a Mistrz Tłustych Włosów już dawno mi groził, że napisze do mojego starego, jak nie przestanę zlewać Transmutacji... – uskarżał się arystokrata.
Tak, tak! Koniecznie musimy mieć te korepetycję, och! Wymyśl coś, Herm! – nalegała Lavender. Hermiona zacisnęła usta w wąską kreskę. Ciekawe, że nikt z nich nie pomyślał o tym, czy ona w ogóle chce udzielać im jakiś korepetycji! Przecież ostrzegała, że więcej tego nie będzie robiła! Dlaczego nie biorą jej słów na poważnie?
Szlaban, to szlaban. Nic nie wymyślę. Musicie sobie poradzić sami – oznajmiła im chłodno. Zarówno blondyn, jak i Lav mieli zamiar jej coś odpowiedzieć, ale Snape właśnie wrócił do sali i z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi. Chyba jego misja u dyrektora nie zakończyła się spodziewanym sukcesem... Lav szybko uciekła na swoje miejsce,
a Hermiona sprzątnęła resztki kanapek.
Daj jej szansę! Szansę?! Już ja jej dam szansę! – warczał pod nosem Severus, idąc
w stronę katedry, jednocześnie zamiatając podłogę swoimi czarnymi skrzydłami – znaczy szatami.
Potter, Weasley na środek. Zaprezentujecie zaklęcia tnące! No już, dalej barany! – wrzasnął na Wybrańca i jego przyjaciela.
Ale panie profesorze, mieliśmy ćwiczyć zaklęcia rozpraszające... – jęknął Harry.
Co?! Ty śmiesz mnie pouczać, Potter?! Szlaban! I ty, Weasley, też! O 17 w moim gabinecie! I zejdźcie mi z oczu, matoły! - Cała klasa zamarła. Snape zawsze był wredny dla Gryfonów, ale właśnie przechodził samego siebie. Do końca lekcji nikt nie odważył się nawet głośniej odetchnąć, obawiając się, że to skłoni nietoperza do wlepienia mu szlabanu.

***

Ale go dzisiaj pogrzało – mruknął Zabini, gdy wszyscy z wielką ulgą wyszli wreszcie
z klasy.
Przynajmniej na szlabanie nie będzie nudno, do końca zajęć daleko, więc Snape pewnie zbierze wesołą gromadkę, która odwiedzi go o 17 w gabinecie – cieszył się Malfoy.
Jasne, super – warknęła Miona. Ona nie miała powodu do radości. Dziś na szlabanie razem z nią ma być Harry i Ron. Spędzi kilka godzin w towarzystwie chłopaków, którzy nie będą chcieli nawet z nią gadać.
Herm, mogę cię prosić na słówko? – Odwróciła się zdziwiona w stronę Harry'ego. Jeden z jej przyjaciół jednak chciał z nią rozmawiać...
Cześć, Potter, jak tam treningi? Wywaliłeś już tą rudą ofiarę z drużyny? – przywitał się Draco.
Cześć, Malfoy. Nie twoja sprawa, a Ron wcale nie jest ofiarą. Pilnuj lepiej swoich patałachów – zripostował Harry i nie wiedzieć czemu przy słowie "patałach" popatrzył wyzywająco wprost na Diabła. Ciemnowłosy Ślizgon nie pozostał mu dłużny ordynarnie pokazując swój środkowy palec, po czym odwrócił się na pięcie i odszedł, a Draco tuż zanim, chichocząc cicho pod nosem.
O co chodzi, Harry? – spytała go Hermiona.
O to, że ten śmierdzący padalec dowala się do Ginny – warknął Potter, zaciskając pięści ze złości.
Naprawdę? Niczego nie zauważyłam... – próbowała załagodzić sytuację.
Bo nie było cię dziś na śniadaniu! On... On rozmawiał z nią... A ona... Ona się do niego uśmiechała!
Blaise jest bardzo zabawny, pewnie powiedział jej coś śmiesznego, nie doszukuj się w tym innych zamiarów, Harry. – Hermiona uśmiechnęła się do niego delikatnie, mając nadzieję, że jej mina wyda mu się szczera, bo tak naprawdę ona sama zauważyła, że Ginny dobrze czuje się w towarzystwie Zabiniego.
Nie chcę, by ona z nim... – wyjąkał Złoty Chłopiec.
Skoro nie chcesz, by Ginny spotykała się z innymi, to dlaczego ty sam ciągle umawiasz się z jakimiś laskami? – wytknęła mu.
Zrozum mnie, Herm! Ona... Jest dla mnie ważna, ale po tym, co się stało... Po tym wszystkim boję się, że nam nie wyjdzie. Ta cała wojna... No i śmierć Freda. Nie chcę znów jej zranić, dlatego oboje potrzebujemy czasu...
Wiem Harry i rozumiem. – Hermiona położyła swoją dłoń na ramieniu przyjaciela – Jednak musisz przyznać, że Ginny ma prawo ułożyć sobie życie. Moim zdaniem ona nie potrzebuje czasu, bo doskonale wie, że chce być z tobą, ale skoro ty nie dajesz jej znaku, że wciąż coś do niej czujesz, ona może chcieć poszukać szczęścia gdzie indziej...
Powinienem coś zrobić, prawda? – spytał ją cicho.
Powinieneś pogadać z Ginny – poradziła. Zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję. Hermiona miała teraz Starożytne Runy i niestety musiała już opuścić przyjaciela, nie chcąc znów się spóźnić i, nie daj Merlinie, zarobić następnego szlabanu.

***

Szlaban. Wielka plama na honorze pani Prefekt Naczelnej. Mówi się trudno. Lepszy szlaban niż kolejne popołudnie w towarzystwie Malfoya, przekonywała siebie Hermiona, idąc w stronę gabinetu Mistrza Eliksirów. Snape, jako, że uczył dwóch przedmiotów, teoretycznie posiadał dwa gabinety. Najczęściej urzędował jednak w swoim starym lokum w lochach, ponurym i ciemnym pokoju z mnóstwem książek i półkami pełnymi fiolek z dziwnymi miksturami. Interesowało ją, czy to się teraz zmieni, skoro szkoła miała nowego Mistrza, a raczej Mistrzynię Eliksirów. Gryfonka była bardzo ciekawa, jak nowa pani profesor wypadnie na ich jutrzejszej lekcji. Podczas obiadu słyszała, jak uczniowie, którzy mieli już z nią zajęcia mówili że jest wymagająca, ale też sprawiedliwa i że bardzo ciekawie prowadzi wykłady.
Podchodząc pod gabinet nietoperza Hermiona naprędce musiała zweryfikować, czy rzeczywiście lepszy szlaban niż spotkanie z Ślizgonami na korepetycjach. Chyba jednak nie, stwierdziła, widząc pod drzwiami Samarę i jej rozchichotaną koleżankę. Puchonki najwyraźniej solidaryzowały się z obiektami swoich westchnień, bo, jak widać, obie również dostały dziś szlaban. Stały teraz praktycznie przyklejone do Rona i Harry'ego, wesoło szczebiocząc.
Hej, Herm! – przywitał ją Harry z ciepłym uśmiechem. Ron nie odezwał się słowem, ale nie patrzył już na nią z wyraźną niechęcią. Dość niepewnie przyłączyła się do tej grupki. Malfoy miał rację sądząc, że Snape ukarze sporo uczniów szlabanem. Pod drzwiami gromadziło się coraz więcej ludzi.
To prawda, że chodzisz z Draco Malfoyem? – wypaliła Samara, gdy tylko Hermiona do nich podeszła. Brązowowłosa mimowolnie poczuła jak jej twarz pokrywa się rumieńcem.
Nie – odpowiedziała chłodno, nie chcąc się wdawać w dyskusję z głupiutką Puchonką.
A dlaczego nie? Fajnie razem wyglądacie... – bezczelnie wtrąciła przyjaciółka Samary.
Bo nie i już – ucięła Miona. Obie dziewczyny popatrzyły na nią zdziwione. Ron był czerwony prawie jak jego włosy, ale nic nie powiedział, natomiast Harry był ewidentnie rozbawiony. Drzwi gabinetu otworzyły się i stanął w nich wciąż wściekły Snape.
Do środka! – syknął jak rasowy wąż, po czym otworzył szerzej drzwi, a cała gromada ludzi, wpełzła do pomieszczenia, niechętnie szurając nogami.
Jest was dużo, więc część pójdzie do Filcha pomóc mu sprzątać izbę pamięci, sowiarnię albo co tam wam każe. – Snape machnął ręką na dziesiątkę osób stojącą najbliżej drzwi. Po ich wyjściu w gabinecie oprócz trójki Gryfonów i dwóch Puchonek, zostało jeszcze około dziesięciu osób. – Dziesięcioro z was przejdzie do mojego gabinetu Mistrza Obrony. Macie tam posprzątać. Ma się błyszczeć, jak tam przyjdę sprawdzić. Podłoga, ściany, okna, wszystko ma być umyte! Granger, Potter i Weasley, wy i jeszcze dwie osoby zostajecie tutaj. - Hermiona z kwaśnym uśmiechem patrzyła, jak dwie Puchonki zgłaszają się na ochotnika. To jasne, że nie miały zamiaru opuszczać swoich chłopaczków nawet na krok.
Muszę opuścić ten pokój, by ta... ta... – Snape najwyraźniej szukał dość obraźliwego określenia na profesor SilverSpell, ale chyba takiego nie znalazł, bo westchnął tylko ciężko, po czym kontynuował – by ona mogła urządzić tu swój gabinet. Ty, Granger będziesz najodpowiedniejsza do tego, by pakować moje książki. Jesteś jedyną w tej grupie na tyle rozgarniętą, by wiedzieć, jak cenne są te woluminy. Masz na nie uważać! Potter i Weasley będą zaklejać i nosić pudła, a wy dwie – tu wskazał na Puchonki – będziecie pakować moje zapasy eliksirów. Radzę wam nic nie stłuc, bo wylądujecie na całorocznym szlabanie razem z Weasleyem. – Nauczyciel spojrzał kpiąco na Rona. Nie było co dłużej zwlekać, lepiej od razu zabrać się do pracy i nie drażnić bardziej nietoperza.
         Już po dziesięciu minutach Hermiona miała szczerze dość. Snape, zajęty pakowaniem jakiś papierzysk, co chwila warczał pod nosem: "Bezczelna baba! Ja niby jestem uprzedzony? Ja?! Głupia jędza..." – i mogłoby to być nawet zabawne, gdyby nie fakt, że profesor co chwilę trzaskał to szufladami, to drzwiami do składziku z eliksirami, to znów pięścią o blat biurka. Był naprawdę wściekły. Rozpraszało to Hermionę, bowiem stała dość wysoko na drabinie i ścigała z regału ciężkie, zakurzone książki, a kilka razy taki niespodziewany huk tak ją przestraszył, że o mało nie spadła. Harry stał na dole i pakował do kartonu książki, które dziewczyna mu podawała. Nie przeszkadzałoby jej to, gdyby nie Samara, przechodząca tuż obok nich średnio dwa razy w ciągu minuty i za każdym razem szepcząc do Harry'ego jakąś obrzydliwie słodką czułość. Miona myślała, że zwymiotuje gdy Puchonka nazywała Wybrańca "swoim słodkim słoiczkiem pszczelego miodu" albo "swoim milusim ptysiem śmietankowo–truskawkowym z polewą czekoladową". Jedynym plusem tego szlabanu była zapewniona awersja do słodyczy na długi czas... Rozległo się pukanie do drzwi, które również przestraszyło Gryfonkę, tak, że w ostatnim momencie przytrzymała się drabiny, by nie spaść.
Czego? – warknął Snape w stronę drzwi, które na to zapytanie otworzyły się i wszedł przez nie uśmiechnięty Draco Malfoy.
A ten tu po co? – pomyśleli jednocześnie Harry, Hermiona i Ron.
Coś się stało, Draco? – Ku zdziwieniu wszystkich, Snape nie warknął ani nie krzyknął, tylko odezwał się dość łagodnie. No tak, jego chrześniak był przecież na specjalnych prawach.
Pewna sprawa wymaga obecności Prefekt Naczelnej, przysłano mnie tutaj po nią – oznajmił Malfoy, wciąż się uśmiechając. Hermiona przeklęła tego, kto wpadł na pomysł, by wysłać po nią akurat jego. Samara i jej koleżanka natychmiast przestały pakować eliksiry, a zaczęły szeptać sobie coś gorączkowo.
Jaka to sprawa? – mruknął Snape, niezadowolony, że chyba będzie musiał skrócić karę Gryfonki.
Nie wiem, profesor SilverSpell nie mówiła – oznajmił blondyn wesoło. Na twarz nietoperza natychmiast wypłynęła pogarda i złość.
A więc to znowu ona, co?! Bezczelny babsztyl! I jeszcze mi powie taka, że powinienem pić eliksir na nerwy! Ja jej dam eliksir! – pieklił się Severus, chyba nieświadomy tego, że jego uczniowie mu się przyglądają. – Idź, Granger! Zejdź mi z oczu! I nie przekazuj tej wiedźmie moich pozdrowień! – krzyknął profesor. Hermionie nie trzeba było dwa razy tego powtarzać, w dziesięć sekund później stała już za drzwiami gabinetu, a Draco wyszedł tuż za nią, prawie płacząc ze śmiechu. Bardzo wkurzony Snape najwyraźniej był dobrym powodem do rozbawienia.
Ale go wzięło. Mówię ci, z tego coś będzie – odezwał się pierwszy.
Serio tak myślisz? Przecież on ewidentnie jej nie znosi – zdziwiła się Miona, gdy razem ze Ślizgonem wspinali się po schodach by opuścić zimne i ciemne korytarze lochów.
Nie znosi jej, bo nigdy się nie przyzna, że być może jakaś kobieta, do tego ładna, mogła równać się z nim w tworzeniu eliksirów, ale tak naprawdę myślę, że ona wpadła mu w oko. Wiem, co mówię – zapewniał Draco. Hermiona była zdziwiona, że przebywa z nim sam na sam i potrafią przeprowadzić normalną rozmowę bez wyzwisk i wzajemnej niechęci. Jak to się stało, że stosunki pomiędzy nimi tak szybko uległy zmianie i co najważniejsze, czy ze strony chłopaka to wciąż była tylko gra?
Gdzie ta cała SilverSpell na mnie czeka? – zapytała go, lekko zdziwiona gdy minęli pokój nauczycielski, była bowiem przekonana, że właśnie tam się udają.
Zaraz zobaczysz.
A czego ode mnie chce? – dopytywała się, z nadzieją, że chłopak udzieli jej jakiś informacji.
Żebyś nauczyła ją transmutować szczotkę w zwierzojeża – zaśmiał się.
Co? – spytała nieprzytomnie, nie rozumiejąc o co mu chodzi.
Korepetycje z Transmutacji Granger. SilverSpell niczego od ciebie nie chce. Najpewniej nawet nie wie, że istniejesz, ale ja pilnie potrzebuję korków na jutrzejsze zajęcia z profesor Oziębłą Szkotką. - Hermiona tak się zdziwiła, że stanęła w miejscu.
Ty chcesz mi powiedzieć, że skłamałeś Snape'owi i wyciągnąłeś mnie ze szlabanu, po to bym udzieliła ci korepetycji z Transmutacji? – Jeszcze nie dowierzała, że mógł zrobić coś takiego. Blondyn nonszalancko wzruszył ramionami.
A co w tym złego? Chyba nie powiesz mi, że wolałaś zostać na szlabanie z Potterem, jego przyjacielem przygłupem i tymi dwiema idiotkami, które się z nimi puszczają...
Co w tym złego?! – krzyknęła Miona, trzęsąc się ze złości. – Snape urwie mi głowę, jak się dowie, że zwiałam z szlabanu! Czy ty nie rozumiesz co narobiłeś? Możemy za to wylądować na dywaniku u dyrektora!
Wyluzuj się, Granger. Severek wcześniej odgryzie sobie język niż pierwszy odezwie się do SilverSpell. Słyszałem jak dziś narzekał, że ta baba doprowadza go do szału i ma zamiar jej unikać. Na pewno nie zapyta jej, po co cię wezwała. Tak więc, nikt się nie dowie, że urwałaś się ze szlabanu.
Nie urwałam się ze szlabanu, tylko została z niego podstępem wyciągnięta! – warknęła przez zaciśnięte zęby.
Wolę określenie uratowana od ciężkiej pracy i niemiłego towarzystwa. Powinnaś okazać mi wdzięczność – wyszczerzył się blondyn.
Wdzięczność? – syknęła wściekle.
Tak. Wdzięczność. Najlepiej ucząc mnie jak transmutować szczotkojeża w zwierzocośtam. Herm prychnęła pod nosem. Co za bezczelny ignorant. Czy on naprawdę nie przestrzega żadnych zasad? Czy on w ogóle ma jakieś zasady?
Chodź wreszcie, Granger, przecież i tak nie możesz wrócić na szlaban. Nie jesteś typem donosiciela, więc nie polecisz na mnie naskarżyć – wymądrzał się.
Tego jeszcze nie wiesz – mruknęła, ruszając za blondynem, doprawdy nie mając pojęcia, co robić dalej. Powinna go czymś za to przekląć. Zasłużył sobie! Po chwili jednak zapomniała o planach potraktowania chłopaka klątwą, gdy spostrzegła, gdzie ją przyprowadził. Zwykle nieuprzejma i arogancka Catharine La Voisin dziś uśmiechała się i mrugała zalotnie.
Skąd ty, na Godryka, wiesz, gdzie mieszkam? – jęknęła zszokowana. Draco roześmiał się cicho.
Zaraz się dowiesz, skąd. – Ledwo skończył to zdanie, portret sam się odsunął, a do Hermiony z wnętrza jej pokoju wychylił się uśmiechnięty Diabeł.
No jesteście wreszcie! Chodźcie już, bo Lav zaraz wypije całe piwo kremowe sama!
Co tu się dzieje?! – krzyknęła Herm, gdy weszła do swojego dormitorium. Lavender
i Parvati uśmiechały się do niej szeroko, siedząc na podłodze przed kominkiem. Na niskim stoliku stało kilka butelek kremowego piwa i jakieś półmiski z przekąskami.
Skoro zerwałaś się ze szlabanu, pomyśleliśmy, że nie możemy się uczyć w bibliotece, wiec przyszliśmy tutaj – zawołała wesoło Lav, w ogóle nie przejęta wściekłą miną koleżanki.
Czy wy nie przesadzacie z tym naruszaniem prywatności? – wściekała się Hermiona, solennie przyrzekając sobie, że jeszcze dziś pozmienia wszystkie hasła dostępu do pokoju. Miarka się przebrała!
Jakiej prywatności, Granger? Ty nie masz żadnej prywatności – kpił z niej Malfoy, podchodząc do szafki nad biurkiem i sięgając po jej zdjęcie z dzieciństwa. – Faktycznie, kiedyś miałaś zęby jak Wiewiórka – zaśmiał się, przyglądając się fotografii.
– Dosyć tego! Oddawaj – podeszła i wyrwała chłopakowi zdjęcie.
Nie złość się, Mionuś, jak wolisz, to możemy przejść do naszego dormitorium. Mieszkamy z Smokiem sami. Możemy się w spokoju uczyć u nas... – Diabeł uśmiechnął się do niej przymilnie.
Nie! – odpowiedziała szybko Herm. Nie miała żadnego zamiaru iść do pokoju Ślizgonów. Już wystarczy, że jej własny został skażony ich obecnością.
No to załatwione – klasnął w dłonie Draco. – A teraz powiedz nam jak transmutować... Co my właściwie mamy transmutować? – zapytał skonsternowany, siadając na kanapie.
Jak myślisz jeśli go przeklnę czymś paskudnym, to będę miała kłopoty? – zapytała cicho Zabiniego i wcale nie miała zamiaru zabrzmieć jakby żartowała. Blaise jednak roześmiał się głośno.
- Myślę, że nie, ale z drugiej strony, spójrz na niego. Taki uroczy, niewinny blondynek. Masz serce go skrzywdzić?
Pewnie, że tak – zaznaczyła dobitnie. Po chwili jednak nie wytrzymała i roześmiała się. Sama nie wiedziała co dalej z tym wszystkim zrobić. Jednak nie miała ochoty nic zmieniać. Co jeśli z ich strony to tylko gra? No cóż, mówi się trudno. Chyba wystarczy jej świadomość, że w nic poważnego się nie angażuje. Przecież wie, że lada dzień mogą przestać z nią rozmawiać. I co z tego? Nie będzie za nimi wtedy płakać.
Nie zamierzała żałować ani minuty z tych spędzonych w towarzystwie tych chłopaków... Mieli super poczucie humoru, potrafili się świetnie bawić i traktowali ją naprawdę inaczej niż kiedyś. Inaczej niż Ron i Harry. To był jej ostatni rok szkoły. Trzeba pozwolić sobie na trochę luzu... Może chociaż będzie miała potem fajne wspomnienia? Jednak coś, jakieś wewnętrzne przeczucie, mówiło brązowowłosej Gryfonce, że ta sielanka niestety już niedługo się skończy.

I tym razem przeczucie znów jej nie myliło. Zorientowała się, że coś jest nie tak, gdy tylko następnego dnia weszła na śniadanie. Najwyraźniej coś musiało się stać, bowiem cała Wielka Sala w jednej chwili zamarła na jej widok...

2 komentarze:

  1. Podoba mi się to jak budujesz napięcie :) fajny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  2. Wątek Snape i SilverSpell to majstersztyk, wkurzony Snape - kocham <3

    OdpowiedzUsuń