piątek, 16 października 2015

Dwa Światy - Rozdział dziewiętnasty

Rozdział dziewiętnasty

             Starał się nie biec zbyt szybko, tak, by nie wzbudzić podejrzeń innych uczniów, ale to było silniejsze od niego. Fakt, że nie było jej w Wielkiej Sali napawał go prawdziwą paniką. Nigdy nie sądził, że Hermiona byłaby zdolna do czegoś tak bezsensownego, jak samobójstwo... Zbyt pewnie stąpała po ziemi. Jednak musiał to sprawdzić, inaczej się nie uspokoi. Zresztą, zawsze może skłamać, że martwił się o Blaisa. Choć była to oczywiście nieprawda, bo jak to się mówi – "złego diabli nie biorą", a przecież Zabini to prawdziwy, rasowy Diabeł, w którym sam Lucyfer widziałby konkurencję. Nie, jemu na pewno nic nie jest. Ostatnią kondygnację schodów pokonywał praktycznie po trzy naraz. Jeszcze jeden zakręt i wreszcie będzie przed Skrzydłem Szpitalnym. Tak się rozpędził, że dosłownie w ostatnim momencie dostrzegł burzę kasztanowych włosów, należących do osoby siedzącej z boku pod ścianą i szlochającej cicho. Ulga, jaką poczuł na jej widok, zaskoczyła nawet jego samego. To tak, jakby ktoś nagle zwrócił mu zdolność oddychania, a jego serce przypomniało sobie, jak prawidłowo powinno bić. Bez zbędnej zwłoki podszedł do załamanej Hermiony. Dziewczyna była naprawdę w fatalnym stanie. Głowę miała schowaną w ramionach, opartych na swych kolanach. Jej włosy były potargane, a ciałem co chwilę targał silny spazm. Bardzo mocno płakała. Musiało się stać coś naprawdę strasznego...
Draco, wahając się nieco, przyklęknął przy niej i delikatnie dotknął jej ramienia. Nawet na tak niewinny kontakt Hermiona gwałtownie uniosła głowę. Jej oczy były zapuchnięte, a cała twarz zaczerwieniona. Spojrzała tymi swymi brązowymi tęczówkami w niebieskoszare oczy Ślizgona.
Co się stało? – szepnął Malfoy, z całej siły starając się ukryć, jak bardzo przejął się jej widokiem. Hermiona praktycznie od razu, spontanicznie objęła go za szyję i wtuliła się w niego, jak małe zrozpaczone dziecko. W tej chwili nie obchodziło ją, że nie powinna tego robić. Nie pamiętała, że Malfoy to dawny wróg, że ostatnio był dla niej dość oschły i że przecież on ma dziewczynę. Potrzebowała teraz bardzo wsparcia drugiej osoby... zapewnienia, że wszystko będzie dobrze. Smok zdziwił się trochę jej reakcją, ale również od razu odwzajemnił jej uścisk. Czuł, że ona tego teraz potrzebuje, a on nie miał zamiaru narzekać, skoro dane mu było móc bezkarnie potrzymać ją w swoich ramionach. Merlinie, jakże ona ślicznie pachniała! Blondyn przymknął oczy i nieświadomie mocniej przytulił Gryfonkę, pozwalając jej wypłakiwać się w swoją jasnozieloną koszulę. Po jakimś czasie wyczuł, że Hermiona nieco się uspokaja, więc, najdelikatniej jak potrafił, odsunął ją od siebie, by ponownie spojrzeć jej w oczy.
Możesz powiedzieć co się stało? – poprosił cicho. Herm znów mocniej zaszlochała.
To Gin... Ginny... ona... Blaise... – nie potrafiła przestać beczeć, a łzy obficie spływały po jej policzkach. Draco, niewiele myśląc znów przyciągnął ją bliżej. Widać potrzebowała jeszcze chwili, by móc mu odpowiedzieć. Hermiona łkała, a on praktycznie bez udziału świadomości głaskał ją po głowie, jednocześnie czule tuląc do siebie. Po kilku minutach sama się od niego lekko odsunęła.
Przepraszam – wyszeptała. Draco potrząsnął swoją blond czupryną, by dać jej do zrozumienia, że nic się nie stało. – Ginny... ona chyba skoczyła do jeziora... – nowy strumień łez popłynął po jej zarumienionej buzi i Draco poczuł, jak jego zimne dotąd serce boleśnie zaciska się na ten widok.
Blaise to widział? – spytał, mając nadzieję, że ta rozmowa odsunie jej uwagę od tej rozpaczy, jaka ją ogarnęła. Hermiona pokiwała głowa i otarła łzy dłonią.
On ją przyniósł... był mokry... pani Pomfrey kazała czekać... magomedycy z Munga... podobno jej stan jest ciężki – jąkała się dziewczyna, starając się trochę zapanować nad emocjami.
Wszystko będzie dobrze – starał się by jego głos brzmiał pewnie. Naprawdę liczył na to, że będzie miał rację... Hermiona znów się do niego przytuliła. Trwali tak w uścisku, chłonąc swoją bliskość niczym eliksir spokoju. Jednak w następnej chwili drzwi Skrzydła Szpitalnego otworzyły się i stanęła w nich wyraźnie zmartwiona Poppy Pomfrey. Jej mina zmieniła się znacząco, gdy zobaczyła księcia Slytherinu, który, jak gdyby nigdy nic, przytula i pociesza Prefekt Naczelną Gryffindoru. Kobieta odchrząknęła tylko, by zwrócić ich uwagę, po czym poinformowała, że mogą odwiedzić pana Zabiniego, jako że panna Weasley jest wciąż nieprzytomna... Obydwoje szybko zerwali się na równe nogi i wbiegli do sali, prawie tratując przy tym pielęgniarkę.
Blaise siedział na łóżku, wpatrując się tępo w jeden punkt. Miał na sobie szarą piżamę w zielone paski, a jego bose stopy zwisały kilka centymetrów od ziemi. Ciągle patrzył na zasunięty parawan, nad łóżkiem tuż po jego prawej stronie, za którym leżała pewna nieprzytomna, rudowłosa Gryfonka. Był świadkiem tego, jak przez kilkadziesiąt minut cały sztab magomedyków ratował jej życie. Była w głębokiej hipotermii i jej serce przestało bić... przestało, gdy niósł ją na swych rękach do skrzydła szpitalnego. Biegł, ile sił w nogach, licząc, że uda im się ją uratować. Jego Wiewiórka nie mogła ot tak utopić się w zimnym jeziorze. To nie miało prawa się stać.
Blaise! – krzyknęła Hermiona, rzucając się mu na szyję. Była mu niewymownie wdzięczna za uratowanie życia Ginny.
Wszystko w porządku, Mionko – zapewnił Zabini, obejmując ją lekko. Nad jej ramieniem spojrzał na swojego najlepszego przyjaciela i Malfoy już wiedział, jak dalekie od "w porządku" jest to co teraz czuł Diabeł.
Opowiedz mi! Opowiedz mi, jak to się stało! – prosiła dziewczyna, podchodząc do zasłoniętego łóżka i nawet nie mając odwagi spojrzeć za parawan.
Spacerowałem po błoniach... A ona wybiegła z zamku. Chyba płakała. Nawet się chwilę nie zawahała, tylko po prostu skoczyła. – Dla Diabła cała ta historia była trudna do przetrawienia. Nie mógł uwierzyć, że ta radosna, śliczna i mądra dziewczyna mogła zrobić coś tak bezsensownego jak próbować się zabić. Przecież miała dla kogo żyć!
Dobrze, że akurat tam byłeś. Uratowałeś ją, stary – wyszeptał Draco, również smutno patrząc na zasunięty parawan przy łóżku Ginny.
Nurkowałem pięć razy, zanim ją znalazłem – wychrypiał Blaise. – Gdybym zrobił to wcześniej, jej stan nie był by teraz tak zły...
Diable! Zrobiłeś wszystko, co było w twojej mocy. Uratowałeś życie mojej najlepszej przyjaciółki. Nigdy ci się za to nie odwdzięczę! – zawołała Hermiona.
I nie, Mionko, bo dopiero teraz jesteśmy kwita. Ty uratowałaś kiedyś życie mojego najlepszego przyjaciela. – Zabini uśmiechnął się lekko, na co Draco również uniósł kąciki ust, a dziewczyna trochę się zawstydziła.
Nie rozumiem, co nią kierowało... Jeszcze kilka minut wcześniej była w bibliotece, rozmawiała ze mną i była przy tym taka szczęśliwa. Wszystko zaczęło jej się układać – łkała Hermiona, a nowa fala łez zlała jej twarz. Draco podszedł do niej i położył dłoń na jej ramieniu, a dziewczyna natychmiast odwróciła się i wtuliła w jego klatkę piersiową, by znów móc się na niej wypłakać. Blaise patrzył na to wszystko z niemałą satysfakcją... choć, gdyby nie ta historia Ginny, na pewno cieszyłby się z tego bardziej. Drzwi Skrzydła Szpitalnego otworzyły się gwałtownie i wbiegli przez nie Harry i Ron.
Gdzie Ginny?! – wrzasnął zdruzgotany Ronald, a Hermiona niepewnie wskazała mu parawan. Rudy szybko tam podbiegł, chcąc zobaczyć siostrę na własne oczy. Harry chyba miał zamiar zrobić to samo, ale rozwścieczony hipogryf mocnym ciosem powalił go na ziemię.... Choć po przemyśleniu, wydaje mi się, że chyba jednak żadnego hipogryfa nie było akurat w ten dzień w Skrzydle Szpitalnym, więc tym, co znokautowało Harry'ego najprawdopodobniej był Blaise Zabini, patrzący na Wybrańca ze szczerą pogardą i nienawiścią.
Ani się waż do niej zbliżyć śmieciu! To wszystko przez ciebie! To ty do tego doprowadziłeś! – warczał Diabeł, zaciskając pięści ze złości i najwyraźniej walcząc z ochotą, by zabić Pottera gołymi rękoma. Draco chwilę wahał się pomiędzy powstrzymaniem przyjaciela przed zadaniem kolejnego ciosu a zostaniem przy Hermionie, która sparaliżowana grozą patrzyła to na Blaisa to na Harre'go i nie mogła nawet wydobyć z siebie słowa. Na szczęście, Ślizgon nie zdążył drugi raz zaatakować, bo do sali wszedł Snape, a za nim SilverSpell niosąca jakieś fiolki i McGonagall. Jednocześnie z gabinetu po drugiej stronie wyszła pielęgniarka najwyraźniej zwabiona hałasem.
Co tu się dzieje? – syknął Snape, patrząc na Pottera rozłożonego u stóp Zabiniego.
Wyrzucam śmieci – odpowiedział Diabeł butnie. Draco ledwo powstrzymał się od parsknięcia śmiechem. Był w tej chwili pełen podziwu dla swojego kumpla.
Zabini, to nie jest miejsce na tego typu rozrywki – warknął Severus, ale chyba i on był zadowolony z elokwencji podopiecznego.
Dosyć! Panna Weasley potrzebuje ciszy i spokoju! Wszyscy wyjść! – oznajmiła im McGonagall.
Ale to moja siostra! – zaprotestował Ron.
Nie ma czasu na dyskusję, trzeba jej podać eliksiry! – zarządziła Maura, rozsuwając parawan i pochylając się nad chorą. Hermiona zakryła usta dłonią i podeszła bliżej. Ginny wyglądała okropnie. Była cała sina, a jej usta były praktycznie fioletowe. Draco z bólem patrzył na jej rozpacz spowodowaną stanem przyjaciółki. Harry podniósł się już z ziemi i ocierał właśnie krew z rozbitej wargi, a Ron był tak samo załamany widokiem siostry, co brązowowłosa. Smok nagle poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
Zostań z nią dzisiaj. Będzie obwiniała się, że tego nie przewidziała, przecież ją znasz... – wyszeptał Diabeł, tak by tylko on mógł usłyszeć. Malfoy niepewnie spojrzał na dziewczynę. Nie wiedział, czy będzie chciała by z nią został, ale jeśli tak, to zrobi wszystko, co w jego mocy, by ją choć trochę pocieszyć. Snape i SilverSpell szeptem kłócili się o coś tuż nad Ginevrą, a jedno drugiemu próbowało wyrwać jakieś mikstury. Chyba sprzeczali się o to
w jakiej kolejności najlepiej podać eliksiry.
Ta noc będzie decydująca... jeśli lekarstwa się przyjmą, panna Weasley wyzdrowieje – poinformowała wszystkich pani Pomfrey.
A jeśli... nie? – wyjąkał przerażony Ron. Pielęgniarka popatrzyła na niego smutno i rozłożyła ręce w bezradnym geście. Hermiona znów się rozpłakała. Nie mogła sobie nawet wyobrazić swojego świata bez Gin...
Dobrze. Ty, Weasley, zostań. Pan Zabini też zostanie, bo musi wypić kilka eliksirów. Kąpiel w jeziorze o tej porze roku nie jest najzdrowsza. Potter, Malfoy i Granger, wy wracajcie do siebie i bardzo proszę nikogo nie informować o tym, co się stało! Jeśli ktoś będzie pytał o pannę Weasley, macie mówić, że miała drobny wypadek na treningu Quidditcha. Czy to jasne? - Cała trójka kiwnęła posłusznie głowami, po czym niemrawo skierowali się w stronę wyjścia.
Harry, nie odzywając się do nich, ruszył szybko przed siebie. Hermiona wiedziała, że jej przyjaciela najpewniej zżera poczucie winy. Nie miała jednak siły teraz o tym myśleć, bowiem jej wszystkie myśli koncentrowały się na Ginny. Nie mogła w prost uwierzyć, że to wszystko naprawdę się działo. Szła tak i wciąż cicho płakała, nawet nie patrząc przed siebie.
Uważaj, ściana! – krzyknął Malfoy i w ostatniej chwili powstrzymał ją przed rozkwaszeniem sobie nosa na murze. Dziewczyna była tak podłamana, że nawet nie zauważyła, że chłopak wciąż obok niej idzie.
Przepraszam, nie potrafię się opanować – jęknęła ocierając łzy.
W porządku, odprowadzę cię – zaproponował blondyn, szczęśliwy, że ma taką możliwość. Objął ją ramieniem i starał się wmówić sobie, że to z jego strony tylko przyjacielski gest. Cieszył się, że Hermiona nie protestowała. Podeszli już pod portret La Voisin. Draco właśnie myślał w jaki sposób zaproponować jej swoje towarzystwo, gdy portret Grubej Damy odchylił się i wyszły przez niego Lav i Parvati wyraźnie czymś ubawione. Jednak na widok Hermiony i Malfoy'a, mina Brown natychmiast spoważniała.
Hej. Stało się coś? – spytała Parvati widząc zapłakaną twarz Miony. Brązowowłosa potrząsnęła głową, nie potrafiąc nawet odpowiedzieć.
Taa, właśnie dostała ochrzan od McGonagall za ostatni esej. Słabo jej poszedł i trochę się bidulka załamała – skłamał na poczekaniu Smok. Lavander i Parvati wytrzeszczyły oczy w zdumieniu. Granger i zła ocena z Transmutacji? Niemożliwe! Hermiona spojrzała na chłopaka z lekkim wyrzutem, po czym podała hasło ciekawskiej La Vosin, która już miała zadać szereg wścibskich pytań. Portret niechętnie otworzył się i Draco praktycznie wepchnął Herm do środka, wchodząc zaraz za nią, gdyż nie miał najmniejszej ochoty zostać na korytarzu w towarzystwie tych dwóch idiotek...
Hermiona westchnęła ciężko siadając na kanapie i chowając twarz w dłoniach. Miała wrażenie, że ktoś przywiązał pięciotonowy kamień do jej serca. Nie potrafiła tego wszystkiego ogarnąć myślami. Przecież Ginny była dziś taka szczęśliwa. W bibliotece powiedziała jej, że wieczorem ma randkę z Harrym. Wszystko już miało być dobrze!
Potrzeba ci czegoś? – spytał ją Malfoy, siadając obok.
Nie, dzięki, i tak już dużo dla mnie zrobiłeś – odpowiedziała zgodnie z tym co czuła.
Wiem, że się przejmujesz i że wszystko co powiem wyda ci się tylko pustym frazesem, ale płacz nic nie da... A ona wyzdrowieje, zobaczysz. – Miał nadzieję, że jego słowa wydają jej się szczere.
Nie wiedziałam, że jesteś taki elokwentny, Malfoy – zażartowała, a jej kąciki ust drgnęły w lekkim uśmiechu.
Jeszcze wielu rzeczy nie wiesz, Granger – zripostował i sam się uśmiechnął.
Odkupię ci ją – Hermiona wskazała na jego koszulę, która cała była w śladach jej tuszu do rzęs.
Nie ma o czym mówić. Powinnaś coś zjeść, nie było cię na kolacji – zarządził Draco.
Nie mam apetytu, wykąpię się tylko i położę – westchnęła Herm, wstając z kanapy.
To idź do łazienki, a ja pójdę po kolację.
Nie musisz, naprawdę...
Daruj sobie Granger, ja i tak zawsze wszystko wiem lepiej. – Draco posłał jej swój firmowy uśmieszek, po czym, nie czekając na jej odpowiedź, wyszedł.
Wzięła gorący prysznic i przebrała się w wygodne spodnie i jedną ze swoich ulubionych koszulek. Włosy wysuszyła za pomocą różdżki i związała je w luźny kok. Spojrzała w lustro, karcąc przy tym samą siebie, że przejmuje się tym, jak będzie wyglądała przed Malfoyem... Usiadła na łóżku, chcąc spróbować poczytać, ale nie dała rady. Ginny. Jak to mogło się stać? Wciąż nie mogła uwierzyć. Nagle usłyszała jakieś rozbawione głosy po drugiej stronie portretu. Zaintrygowana postanowiła sprawdzić co to jest. Szczęka niemal opadła jej z wrażenia, gdy na korytarzu zastała Malfoy'a. Chłopak również zdążył się przebrać. Miał teraz na sobie biały podkoszulek i rozpiętą ciemnozieloną bluzę, a w rękach trzymał dużą tacę wypchaną jedzeniem i, jak gdyby nigdy nic, gawędził sobie wesoło z wyraźnie zadowoloną La Voisin... Znaczy, zadowolona była ona do momentu, gdy Hermiona nie odepchnęła portretu, by otworzyć przejście.
Wybacz, Cathy, pogadamy innym razem – zawołał do malowidła Draco, po czym wpakował się do pokoju Hermiony z całym tym prowiantem.
Flirtujesz nawet z portretem? – zakpiła z niego.
A co, boisz się, że będę w stanie tak zbajerować to malowidło, że będzie mi podawało hasła do twojego dormitorium?
Chyba będę musiała prosić McGonagall o zmianę strażnika.
Niech sama McŚwiętaStrażniczkaMoralności stanie przy wejściu do twojego pokoju, wtedy na pewno nikt tu nie przyjdzie – zaśmiał się blondyn.
Zaprosiłeś na kolację pół szkoły, że tyle tego przyniosłeś? – zażartowała Hermiona patrząc na pełny talerz kanapek, drugi z ciastkami, misę owoców, butle soku z dyni i dwa kubki gorącej czekolady.
Nie gadaj, Granger, tylko siadaj i jedz. I nie, nie chcę nic słyszeć, że nie masz apetytu czy coś w tym stylu. - Draco postawił tacę na stoliku i usiadł wygodnie na kanapie. Hermiona uśmiechnęła się delikatnie i również usiadła. Mimo wszystko była wściekle głodna. Kanapki i ciastka były naprawdę pyszne, dokładnie takie, jakie lubiła, a kubek gorącej czekolady był tym, o czym najbardziej w tej chwili marzyła. Mogłaby się założyć, że Malfoy praktycznie wyczytał to pragnienie w jej myślach.
Lepiej ci trochę? – zapytał Ślizgon, opierając się wygodnie, gdy skończyli jeść kolację.
Tak, choć ciągle się zastanawiam, jak to mogło się stać... Rozmawiałam z nią dziś dwa razy, jak mogłam nic nie zauważyć? – westchnęła smutno. Draco, który już dokładnie wiedział, co takiego się stało, że Ginny próbowała się utopić, postanowił nic nie mówić Hermionie. Powinna to usłyszeć od Pottera, a nie od niego... Jemu samemu było w to ciężko uwierzyć i wątpił, by i ona uwierzyła, gdyby jej to opowiedział. Gryfonka napiła się swojej gorącej czekolady i od razu poczuła się lepiej. Miło było tak posiedzieć przed kominkiem, z przystojnym facetem i tym pysznym napojem. Wzięła drugi łyk i na sekundę przymknęła oczy, pozwalając sobie na krótką chwilę relaksu. Po minucie ledwo poczuła, jak ktoś wyjmuje jej kubek z dłoni, a po dwóch już spała. Draco spojrzał na jej pogrążoną w śnie twarz i uśmiechnął się lekko sam do siebie. Mógłby tak patrzeć na nią do jutra, ale, niestety, teraz nie będzie mu to dane. Najdelikatniej jak potrafił, wziął dziewczynę na ręce, by przenieść ją do łóżka. Hermiona nieświadomie przez sen chwyciła się jego rozpiętej bluzy, łapiąc ją mocno, jakby ta miała dać jej ochronę. Malfoy ułożył brązowowłosą delikatnie na jej posłaniu. Dziewczyna nie puściła jego ubrania, więc ostrożnie zdjął z siebie bluzę. Znów uśmiechnął się lekko, widząc jak ona wtula się w nią jak małe dziecko w ulubionego misia. Nakrył ją kołdrą i odgarnął kilka niesfornych loczków z jej ślicznej twarzy. Żałował bardzo, że nie może położyć się obok niej i patrzeć na nią przez całą noc. Niestety, ktoś inny go teraz potrzebował... Pochylił się i złożył na policzku dziewczyny delikatnego buziaka. Miał nadzieję, że będzie jej się dobrze spało, bez płaczu i koszmarów. Nagle rozległo się ciche pukanie do jej dormitorium. Dochodziło, jak przypuszczał od strony salonu Gryffindoru. Szybko podszedł do drzwi obawiając się, że jeśli ktoś mocniej zapuka, to Miona może się obudzić. Ron Weasley rozchylił usta w zdziwieniu, gdy spostrzegł kto otworzył mu drzwi.
Jest Herm? – mruknął cicho, walcząc z falą niechęci, jaka go ogarnęła.
Właśnie zasnęła – odburknął Draco nieuprzejmie.
Możesz ją obudzić? Chciałbym jej powiedzieć, co u Ginny. – Ron miał ochotę odepchnąć Malfoy'a i wpakować się do pokoju Hermiony, ale nie chciał teraz wszczynać kolejnej kłótni albo, co gorsza, bójki.
Właśnie wypiła eliksir nasenny, nie sądzę, by tak łatwo szło ją dobudzić, ale jeśli chcesz to spróbuj. – Ślizgon szerzej otworzył drzwi by przepuścić rudego.
Ty jej go podałeś?
Tak. Bardzo to przeżywała, więc lepiej, że szybko zasnęła... – Draco nie chciał tłumaczyć się przed Gryfonem. Dał jej ten eliksir, bo martwił się o nią. Chciał, by spokojnie przespała tę noc, bez płaczu i obwinianiu się o to co się stało.
Dobrze zrobiłeś. Dzięki – wyjąkał Ron, zawstydzając się lekko. I on wolał, by Hermiona spokojnie spała zamiast rozpaczać.
Nie ma za co, nie zrobiłem tego dla ciebie – odpowiedział niechętnie blondyn.
Mimo to dzięki. – Ron odwrócił się plecami z zamiarem odejścia.
Weasley, co z twoją siostrą? – zapytał Malfoy.
Wyzdrowieje. – Rudy nawet nie odwrócił się, udzielając tej odpowiedzi. Draco westchnął ciężko i zamknął za nim drzwi. Hermiona ciągle spała, zupełnie nieświadoma tej rozmowy. Smok znów się na nią zapatrzył. Naprawdę wolałby móc z nią dziś zostać, ale Pansy była w bardzo złym stanie i wiedział, że go teraz potrzebuje. On wiele razy mógł liczyć na jej wsparcie w trudnych chwilach... Nie mógł jej tak zostawić.

***

Hermiona siedziała na lekcji Transmutacji i nerwowo co chwila spoglądała na zegarek. Lekcja zaczęła się dopiero kilka minut temu, ale ciągle nie było Malfoy'a
i obawiała się, że mogło się coś stać... A co, jeśli Diabłowi się pogorszyło? Istniało przecież ryzyko, że mógł złapać jakieś zapalenie płuc w tym jeziorze. Próbowała się uspokoić, przypominając sobie, że gdy rano wpadła do szpitala, Blaise miał się doskonale i tryskał swoim optymistycznym humorem. Ginny ciągle była nieprzytomna, ale jej stan znacznie się polepszał i nie była już taka sina.
McGonagall mówiła coś o Transmutacji przedmiotów w ciecze i gazy, ale Herm nie mogła się na tym skoncentrować. Chciałaby już móc usłyszeć dzwonek i pognać do Skrzydła Szpitalnego. Siedzący tuż obok niej Harry również nie miał najlepszego humoru, a poczucie winy wręcz zżerało go od środka. Jako że nie było Rona, który wciąż czuwał przy siostrze, Potter zapytał ją, czy może usiąść dziś na miejscu Zabiniego. Zgodziła się, doskonale wiedząc, że Harry też potrzebuje teraz wsparcia...
Odwróciła się gwałtownie, słysząc, jak otwierają się drzwi sali. Odetchnęła z ulgą widząc, że wchodzi przez nie Draco, ale zdziwiła się gdy tuż za nim weszła zapłakana Parkinson.
Dzień dobry pani profesor, przepraszamy za spóźnienie, ale Pansy źle się poczuła – wyjaśnił szybko Ślizgon.
W porządku. Zajmijcie miejsca – nakazała Minerwa, kreśląc jakieś skomplikowane wykresy na tablicy. Pansy usiadła na swoim miejscu, a Draco bez zbędnej zwłoki usiadł po drugiej stronie Hermiony.
Wszystko ok? – szepnęła do niego Gryfonka. Nie widziała się z nim od wczoraj, od kiedy to podstępem podał jej eliksir słodkiego snu. Wiedziała, że to zrobił, mimo że Malfoy usunął wszelkie ślady zbrodni... Ale mimo wszystko, miło było pomyśleć, że on w jakiś sposób się o nią troszczy... i obudzić z jego bluzą w ramionach... tak ładnie pachniała. Draco pośpiesznie kiwnął głową i przysunął sobie jej pergamin, by spisać temat lekcji
i część notatek, które zdążyła już zrobić. Drzwi ponownie się otworzyły i stanęła w nich jakaś Krukonka z trzeciej klasy.
Dzień dobry, pani profesor, dyrektor prosił bym pani przekazała, że są już rodzice panny Weasley. - McGonagall szybko porzuciła kredę, którą bazgrała po tablicy i w kilku słowach oraz złowrogich spojrzeniach nakazała im absolutną ciszę, po czym wyszła szybko z sali.
Z Diabłem wszystko w porządku? – zapytała od razu Hermiona.
Tak, w jak najlepszym, ale dopiero jutro wyjdzie ze Skrzydła.
To czemu Pansy płakała? – Gryfonka odwróciła się w stronę Parkinson, która wyglądała, jakby spotkało ją coś naprawdę przykrego (przyp. aut. Jak Polska nastolatka, której zabrakło biletów na koncert Justina Biebera :D).
To Potter ci jeszcze nie powiedział? – zapytał blondyn, przechylając się na krześle
i patrząc na Wybrańca z rozbawieniem. Harry zwiesił głowę, wyraźnie podłamany.
O czym miał mi powiedzieć? – dopytywała Hermiona, świdrując wzrokiem czarnowłosego przyjaciela.
Miona, ja... ja nie chciałem... to samo tak...
Samo tak, Potter? Wiele rzeczy robi się samo, ale na pewno nie to – kpił z niego Smok.
Powiecie mi wreszcie, o co chodzi? – denerwowała się dziewczyna.
No bo ja szukałem cię wczoraj u Ślizgonów... chciałem pogadać o Ginny... o tym, że chcemy wrócić do siebie – widać było, że ciężko mu o tym opowiadać – ale Ciebie nie było u nich... no, a ja spotkałem Pansy...
Harry, co ty próbujesz mi powiedzieć?
On próbuje ci powiedzieć, że bzykał się z Parkinson w pustej klasie niedaleko biblioteki, a Wiewiórka ich na tym przyłapała – odpowiedział Malfoy, wyraźnie zniecierpliwiony
i zirytowany dukaniem Pottera.
O nie! – jęknęła Hermiona, zakrywając sobie usta. Była naprawdę wstrząśnięta. Harry zaczerwienił się jak dorodny pomidor i wpatrywał się w swoje mocno zaciśnięte dłonie.
Jak mogłeś, Harry?! Przecież dałeś jej nadzieję, że się pogodzicie! – spojrzała na niego z wyrzutem.
Nie wiem jak to się stało Herm... to była chwila... impuls... Nie sądziłem, że Ginny może to zobaczyć...
Zachowałeś się okropnie! Niech no tylko Ron się o tym dowie!
Nie mów mu, błagam! I tak czuje się jak skończona świnia! Jeśli jeszcze on mnie znienawidzi... – Harry był zrozpaczony.
Potter, Potter, jak zwykle dałeś dupy na całej linii, Wybrańcze – kpił z niego blondyn.
A co miałem zrobić? Chciałem za nią pobiec, ale i tak by mnie nie posłuchała... nie sądziłem... Co ty byś zrobił na moim miejscu?! Jakby na przykład Ron was przyłapał?! – Harry wskazał na niego i Hermionę. Gryfonka od razu zaczerwieniła się wściekle, ale Smok nie wyglądał na zbitego z tropu.
Trzy sprawy, Potter – wycedził Draco przez zaciśnięte zęby. – Po pierwsze, nigdy nie obiecuję czegoś jednej dziewczynie, by zaraz potem iść do łóżka z drugą, wbrew pozorom mam coś takiego, jak honor i zasady. Po drugie, jeśli już uprawialibyśmy seks w jakiejś pustej, zapyziałej sali, to bylibyśmy na tyle inteligentni, by rzucić zaklęcie zamykające na drzwi. Wiedziałeś o tym, że jesteś czarodziejem, ptasi móżdżku? I po trzecie, gdyby Łasic przyłapał mnie z Granger na czymkolwiek, to na pewno by nie uciekł, żeby się utopić. Wyjąłby różdżkę i przeklął nas czymś paskudnym albo pozabijał... Więc chyba masz nawet trochę szczęścia, że siostra Weasley'a jest nieco wrażliwsza.
Co racja, to racja – przyznała Hermiona, by już po sekundzie żałować, że w ogóle się odezwała.
Mówiłam o tym zaklęciu zamykającym – wyjaśniła szybko, nie chcąc, by Malfoy ją posądził, że myśli o tym, by uprawiać z nim seks gdziekolwiek i kiedykolwiek! Niestety, musieli zakończyć konwersację, ponieważ McNerwowaMinerwa wróciła już do sali, by kontynuować lekcję.
Hermiona odetchnęła ze szczerą ulgą, gdy usłyszała dzwonek. Miała w planach jak najszybciej odnieść swoje rzeczy do dormitorium, a potem od razu pójść odwiedzić Ginny i Diabła. Właśnie miała zapytać Draco, czy też tam idzie, gdy za drzwiami sali do Transmutacji zobaczyła coś dziwnego. Astoria Greengrass, równie zapłakana co Parkinson, stała i patrzyła prosto na nią ze szczerą nienawiścią. Herm, lekko zdezorientowana, spojrzała na Malfoya. Po jego wyraźnie zaciśniętej szczęce wywnioskowała, że chłopak szczerze się zirytował widokiem swojej dziewczyny.
Czego tu, Greengrass? – warknął nieuprzejmie.
Draco... Draco... – zapłakała Ślizgonka, podchodząc do blondyna i usiłując mu się rzucić na szyję. Malfoy niezbyt delikatnie złapał jej nadgarstki, powstrzymując ten atak uczuć.
Nie możesz mnie zostawić, nie tak po prostu, a już na pewno nie dla innej... nie dla niej! – łkała Astoria. Hermiona ze zdziwienia otwarła usta. Czyżby Smok zerwał z tym wymalowanym czupiradłem? Sama musiała przyznać, że byłaby to najlepsza wiadomość tego dnia...
Nie zostawiam cię dla innej, Greengrass, tylko dlatego, że jesteś beznadziejna. Daj mi spokój, powiedziałem ci już wczoraj, że to definitywny koniec! – Draco był zły, że dziewczyna robi mu obciach przy prawie całej klasie.
Ale skarbie... kochanie... proszę... przecież ja zrobię wszystko... ja się zmienię... tylko powiedz.
Dość tego. Nie chce mi się z tobą gadać. Masz dać mi spokój, jasne? – prawie krzyknął blondyn. Astoria zdaje się chciała jeszcze coś powiedzieć, ale uwagę Malfoy'a przykuło właśnie coś innego... i praktycznie w ostatniej chwili doskoczył do dziewczyny, która nieprzytomna osuwała się na ziemię...


3 komentarze:

  1. Pochłaniam i jest jak zawsze idealnie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chce mi się z Tobą gadać i ta wizja Dracona-Lindy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba przez chwilę żal mi Astorii, nikt nie zasługuje na to aby w taki sposób zostać wykorzystanym. Wiem, że Draco zrobił to pod wpływem chwili, żeby pokazać, że kompletnie ten pocałunek z Hermioną nic dla niego nie znaczył, nie mniej jednak jest to dość przykre, że Astoria w taki sposób została wykorzystana. Z jednej strony tak, ale z drugiej myślę sobie, że zasługuje na to po tym co zrobiła Hermionie ze zdjęciem, też nikt nie zasługuje na takie upokorzenie. Więc mam bardzo mieszane uczucia do niej. Na pewno jest beznadziejnie zakochana, nie wiem jak ja bym postąpiła, ale jednak chciałabym zachować godnośc, dumę i jakbym widziała, że nic z tego raczej bym nie nalegała i się nie naprzykrzała. Można walczyć, ale chyba bez przesy.

    Za to Harry, to jakiś dramat totalny jest. Nie wiem co ten chłopak ma z głową. Odreagowanie i używanie po wojnie spoko, ale wtedy niech nie robi nadziei Ginny. Wielce ją kocha, jest zazdrosny, ale lata bzykać się po kątach z kim popadnie (Bez obrazy Pansy, po prostu jakby nigdy nie pałaliście do siebie sympatią). Pieprzony pies ogrodnika, jakbym go dostała w swoje łapki to by się pozbył zapewne bardzo ważnej dla siebie części ciała, gnojek paskudny.

    OdpowiedzUsuń