Rozdział
osiemnasty
Wstał
tak gwałtownie, że Astorię aż od tego zelektryzowało. Pansy
spojrzała na niego wzrokiem pełnym oczekiwania i nadziei, że
dokonał właściwego wyboru. A wybór był prosty. Ucieczka, albo
działanie. Niczym pantera w kilku szybkich skokach dopadł do Blaisa i Hermiony, którzy
zaczęli już wspinać się po schodach do dormitorium. Cały salon
pełen Ślizgonów zamarł na ten widok. Draco, niewiele myśląc,
złapał dziewczynę za rękę i pociągnął ją w swoją w stronę.
Zdezorientowana Hermiona poleciałaby ze schodów, gdyby nie fakt, że
jej drugą rękę trzymał Diabeł.
–
Nigdzie z
nim nie idziesz, Granger – warknął Malfoy, nieznacznie mocniej
ściskając jej dłoń. Zabini, który się odwrócił w ich stronę,
ledwo pohamował wybuch swojej radości. Przybrał najbardziej
obojętny wyraz twarzy na jaki było go w tej chwili stać.
–
Mogę
wiedzieć o co ci chodzi, Smoku? – zapytał przyjaciela.
–
Ona
nigdzie z tobą nie pójdzie! – warknął Draco, delikatnie
ciągnąc dziewczynę w swoją stronę. Diabeł widząc to puścił
dłoń Hermiony, tak więc blondyn bez problemu przyciągnął ją
bliżej siebie i ustawił za swoimi plecami, jakby bojąc się, że
Blaise zaraz spróbuje mu ją odebrać.
–
Dlaczego
nie chcesz, by Miona ze mną poszła? – Diabeł założył ręce i
spojrzał na niego wyczekująco.
–
Już ty
dobrze wiesz, dlaczego! – odparował wściekły Draco.
–
Ja wiem,
ale Herm nie wie. Może jej wreszcie powiesz, ty tleniony kretynie?!
– zdenerwował się Zabini.
–
Ja jej
mam powiedzieć? To ty jej powiedz, co chciałeś zrobić! –
krzyknął blondyn ku uciesze całego domu, który chciwie
podsłuchiwał tę rozmowę.
–
Mogę się
wreszcie dowiedzieć, o co wam chodzi?! – wtrąciła się
rozeźlona Gryfonka i wyrwała swoją dłoń z uścisku arystokraty.
Jego dotyk praktycznie parzył jej skórę...
–
Niech on
ci powie! Niech się przyzna, co planował! – syknął Draco, mierząc
kumpla nienawistnym spojrzeniem.
–
Najpierw
jej powiem, dlaczego to planowałem! A wiesz dlaczego? Dlatego, że
ty jesteś skończonym idiotą Malfoy! – wybuchnął Blaise. Draco
był tak wściekły, że nie potrafił dłużej zapanować nad sobą
i doskoczył do Zabiniego łapiąc go za przód jego macho–
koszuli.
–
No
powiedz, co chciałeś jej zrobić! – szeptał pogardliwie
blondyn, potrząsając przyjacielem jak szmacianą kukiełką.
Hermiona patrzyła na to wszystko z szeroko otwartymi oczami.
–
Możesz
się zdziwić jak powiem jej to, co wiem o tobie! – odpyskował
Blaise, próbując odepchnąć kumpla.
–
Dość
tego! – Do akcji wkroczyła Pansy i zdecydowanym ruchem
rozdzieliła chłopców. Miała dziewczyna charyzmę.
–
Wy obaj
uspokójcie się natychmiast i idźcie pogadać do waszego
dormitorium. – Popatrzyła na nich obu z taką przyganą, że
natychmiast się opanowali. – A ty, Granger, chodź, możesz zostać
ze mną w salonie, kiedy te dwa bałwany będą sobie rozmawiać.
Zerkniesz na moje wypracowanie z zaklęć – zarządziła Parkinson.
–
Nie,
dziękuję ci, ale wolę iść do biblioteki. Wciąż nie wiem, o co
tu chodzi, ale na pewno się dowiem! – Miona spojrzała na Diabła
jakby miała zamiar zrobić mu rentgen samymi oczami.
Blaise i Draco
ruszyli schodami w górę nie patrząc na siebie i nie odzywając się
jeden do drugiego, a Hermiona wciąż nie mogąc uwierzyć w to co
się stało, wyszła z pokoju Ślizgonów.
Draco wszedł
pierwszy do pokoju i ostatkiem sił powstrzymał się przed
zamknięciem drzwi z całym impetem, tak, by rozkwasiły nos idącego
tuż za nim Diabła. Jednak już po chwili żałował, że tego nie
zrobił bowiem w pokoju nic nie było tak, jak przedtem. Zniknął
szampan, róże, świece i czerwone światło. Wszystko wyglądało
tak zwyczajnie jak zawsze i nic nie zapowiadało, że Zabini ma
zamiar uwodzić w tych włościach Gryfonkę.
–
Zdziwiony,
co? – zakpił Blaise, podchodząc do ukrytego barku i sięgając
po butelkę czystej wódki. Nalał jej obficie do dwóch szklanek, po
czym szybkim i szorstkim gestem wcisną jedną zdezorientowanemu
blondynowi.
–
O co tu,
kurwa, chodzi? – wykrztusił Smok rozglądając się dookoła.
Blaise westchnął ciężko i usiadł na jednym z krzeseł.
–
Naprawdę
myślisz, że mógłbym przespać się z dziewczyną, na której
tobie zależy? Nigdy bym ci tego nie zrobił, przecież mnie znasz...
–
Zależy?
Ale ja nie... nigdy... – jąkał się skonsternowany blondyn.
–
Na rany
Salazara, Smoku! Obaj wiemy, że podoba ci się Hermiona Granger!
Błagam przestań wreszcie zaprzeczać! – krzyknął Blaise
wstając z krzesła i podchodząc, by dolać sobie wódki. Pierwszą
szklankę z nerwów wychlał praktycznie jednym łykiem.
–
Skąd
wiesz? Nigdy ci o tym nie powiedziałem... – Draco ponuro spojrzał
w swoją szklankę. Nie chciał, by ktoś wiedział o tym jego
zakazanym uczuciu. Sam bronił się przed nim od bardzo dawna i miał
nadzieję, że kiedyś wreszcie mu przejdzie...
–
Powiedziałeś,
prawie pół roku temu. Od samego powrotu do Hogwartu czekałem, aż
coś z tym zrobisz. Udało ci się przekonać ją, że się
zmieniłeś, ale nie zrobiłeś nic więcej. To dlatego to wszystko.
Dlatego prowokowałem cię cały zeszły tydzień. Chciałem, żebyś
przestał to ukrywać chociaż przede mną, chociaż przed samym
sobą... Jesteśmy przyjaciółmi od bardzo dawna, nie chcę byś
męczył się z tym sam. – Blaise miał nadzieję, że Draco
uwierzy w szczerość jego intencji.
–
Umawiałeś
się z Granger, bym powiedział ci, że mi się podoba? – szepnął
skonsternowany blondyn.
–
Tak,
chciałem usłyszeć to od ciebie, gdy jesteś świadomy i trzeźwy.
Chciałem, byś wiedział, że zawsze będziesz mógł na mnie
liczyć. Hermiona nic do mnie nie czuje. Uśmiechała się i
pozwalała mi na te wszystkie głupoty bo ją poprosiłem, by
udawała, że jest mną zainteresowana. Skłamałem jej, że chcę
wzbudzić zazdrość w jakiejś dziewczynie. Nie musisz się martwić
tym, że ona na mnie leci, bo tak nie jest.
–
Kiedy ci
powiedziałem, że mi się podoba? – spytał, gdyż ta informacja
lekko go zdziwiła. Podszedł do barku, by uzupełnić zapas trunku w
swojej szklance i hojnie dolał Zabiniemu, by i on nawilżył gardło,
zanim mu odpowie.
–
Pamiętasz
imprezę w domu Tracy David's? Tą w lecie, jakieś półtora
miesiąca po wojnie. - Draco skinął głową na znak potwierdzenia.
– Impreza
była średnio udana, choć towarzystwo nieźle się nachlało. Wtedy
podszedł do nas Terry Boot i opowiedział nam, że Granger już
rzuciła łasica Weasleya. Najpierw obaj wyśmialiśmy tego
nieudacznika, a potem... Ty potem zacząłeś dość sporo pić.
Ja nie mogłem, bo wciąż byłem na kuracji po tym świństwie,
jakim oberwałem w czasie bitwy o Hogwart. Zniknąłeś mi z pola
widzenia, aż do chwili, gdy Pansy podeszła poprosić mnie bym
pomógł jej cię odprowadzić na piętro, bo jesteś kompletnie
zalany. Gdy już znaleźliśmy się w jakieś wolnej sypialni i
położyliśmy cię wreszcie do łóżka, chyba nieświadomy tego, że
wciąż tam jesteśmy, zacząłeś mówić...
–
Mówić?
– szepnął ochryple Draco, nie mogąc uwierzyć, że wygadał się
w tak idiotyczny sposób.
–
Tak.
Powiedziałeś wtedy, pozwól, że zacytuje... Granger,
gdybyś tylko nie była szlamą, już dawno należałabyś do mnie.
Wiedziałbym, czy twoje usta są tak miękkie jak myślę, czy twoje
włosy pachną tak cudownie jak sądzę, czy twoje ciało jest tak
idealne jak sobie wyobrażam... Byłabyś moja i nigdy nikomu bym cię
nie oddał.... - Blaise zakończył
cytat, a Smokiem wstrząsnął mały dreszcz. Nigdy nie sądził,
że mógłby te słowa wypowiedzieć głośno, ale były one
prawdą... Chciał tego wszystkiego i wyobrażał to sobie.
–
Po tym co
powiedziałeś Pansy się rozpłakała i przyznała się, że jeszcze
na szóstym roku znalazła gdzieś w twoich rzeczach zdjęcie
Hermiony z Balu Bożonarodzeniowego z czwartej klasy. I wtedy
wiele spraw mi się rozjaśniło. Przypomniało mi się, jak w
szóstej klasie poprosiłeś mnie bym sprawdził, czy żaden Gryfon
nie kręci się w pobliżu Wieży Astronomicznej, gdzie miałeś
spotkać się z Dumbledorem... Myślałeś wtedy o niej. Obaj wiemy,
jaka potrafi być wścibska, w końcu przyjaźni się z Potterem...
Wtedy zdziwiłem się, bo sądziłem, że śmierć kogoś z
Gryffindoru niewiele by cię obeszła. Potem skojarzyłem naszą
podróż pociągiem na siódmym roku. Śmierciożercy mieli
przeszukać przedziały, ale ledwo wsiedliśmy, ty już nerwowo
biegałeś po całym składzie, szukając czegoś... I nie, nie
chodziło ci wtedy o wózek z słodyczami. Długo o tym wszystkim
myślałem i wreszcie uświadomiłem sobie, że poszedłeś do
Snape'a i Dumbledora poprosić, by pomogli ci przejść na jasną
stronę dokładnie dzień po tym, jak twoja ciotka torturowała
Hermionę w waszym salonie. Przekonałeś rodziców do zmiany stron,
przekonałeś mnie i moją rodzinę za co na zawsze pozostaniemy ci
wdzięczni, ale nie zrobiłeś tego dla siebie, ani dla nas. Zrobiłeś
to dla niej. Nigdy więcej nie wróciłeś też do Malfoy Manor,
jakbyś brzydził się tym domem. A w chwilę po zakończeniu
ostatecznej bitwy widziałem, jak zrozpaczony rozglądasz się
dookoła. Myślałem, że szukasz rodziców albo może Pansy... ale
chodziło Ci o Mionę. Dziwiłem się też, że nie cieszysz się z
zwycięstwa tak jak wszyscy. Zamiast świętować, ty zacząłeś
uganiać się po całej Anglii za zbiegłymi Śmierciożercami...
Wiadomość o tym, że Hermiona jest z Weasleyem to spowodowała,
prawda? Nie chciałeś ich razem oglądać, dlatego wyjechałeś.
–
Cieszyłem
się, że przeżyła, ale nie mogłem na nich patrzeć. On na nią
nie zasługiwał... ja też nie... ale na pewno nie on – wyszeptał
blondyn patrząc w jeden punkt – Jej krzyk... krzyk, gdy Belatrix
ją cięła nożem, nawiedza mnie czasem w koszmarach. Byłem wtedy
taki bezsilny. – Draco przymknął oczy, chcąc odpędzić od
siebie tę potworną wizję. Blaise podszedł o przyjaciela i położył
mu dłoń na ramieniu.
–
Rozumiem.
Przykro mi tylko, że nigdy mi sam o tym wszystkim nie
powiedziałeś...
–
Myślałem,
że mnie wyśmiejesz... Ona...Ja... Nie mogę z nią być, obaj o tym
wiemy. - Blondyn szybko łyknął ze szklanki. Było mu głupio
wyrzucać z siebie to wszystko, ale czuł, że przed Blaisem może
być zupełnie szczery. Przyjaciel na pewno go nie wyśmieje!
–
Nic
podobnego, Smoku, ja uważam, że jak najbardziej możesz! –
zapewnił go gorąco Zabini.
–
Nie. I
nie mówmy o tym teraz. Wciąż nie mogę uwierzyć, że odstawiałeś
cały ten cyrk
z Granger, by sprowokować mnie do tego wyznania. - Obaj popatrzyli na siebie przez dłuższą chwilę po czym uśmiechnęli się do siebie jednocześnie.
z Granger, by sprowokować mnie do tego wyznania. - Obaj popatrzyli na siebie przez dłuższą chwilę po czym uśmiechnęli się do siebie jednocześnie.
–
Chcesz
zostać sam? – spytał Diabeł.
–
Muszę
sobie sporo przemyśleć – westchnął Draco, podchodząc do łóżka
i kładąc się na nim.
–
W
porządku, pójdę na spacer, pogadamy później – po raz ostatni
uśmiechnął się do przyjaciela Blaise, po czym zostawił go sam na
sam z jego myślami.
***
Pansy trochę
żałowała, że Granger nie chciała zerknąć na jej esej. Była
przekonana, że brakuje w nim kilku informacji, ale jej notatki, a
także notatki Smoka, które przed nią leżały, na pewno ich nie
zwierały. No cóż, mówi się trudno... Trzeba wziąć dobry
przykład z koleżanki Gryfonki i udać się do biblioteki. Gdy
wyszła z Pokoju Wspólnego,
z konsternacją zauważyła, że tuż przed kamienną ścianą stoi Potter i przestępuje nerwowo z nogi na nogę.
z konsternacją zauważyła, że tuż przed kamienną ścianą stoi Potter i przestępuje nerwowo z nogi na nogę.
–
Coś się
stało? – zagadnęła go w miarę uprzejmie. Nie przepadała za
nim, ale w końcu był to zbawca magicznego świata i jakieś minimum
szacunku z tego tytułu mu się należało.
–
Jest u
was Hermiona? Pilnie muszę z nią pogadać! – prawie krzyknął
Harry.
–
Była,
ale poszła do biblioteki. Ja też tam teraz idę, jak chcesz możesz
iść ze mną – Pansy uśmiechnęła się lekko. Może to i był
Gryfon, ale w końcu dość przystojny...
–
To
fajnie, dzięki. A nie wiesz czemu Herm poszła do biblioteki?
Podobno miała się uczyć razem z Zabinim w jego dormitorium...
–
No miała,
ale Draco szybko położył kres tym planom – zachichotała
Ślizgonka. Wyszli już z ciemnych lochów i teraz szli razem po
schodach na piętro. Niektórzy uczniowie z innych domów oglądali
się za nimi z ciekawością.
–
Malfoy? A
co jemu do tego? – zainteresował się Potter.
–
Zważywszy,
że prawie złamał Zabiniemu nos, to myślę, że dużo... W
Slytherinie mają na to aż trzy teorie.
–
Jakie?
–
Pierwsza
to taka, że Draco nie chce, by jego przyjaciel zadawał się z
szlamą.
–
Niee, to
chyba nie to, w końcu Malfoy też gada z Herm, co nie? –
wydedukowało Złote Dziecko Gryffindoru.
–
No tak –
przytaknęła Pansy.
–
Jaka jest
druga teoria?
–
Druga to
taka, że Smok i Diabeł to kryptogeje i tak naprawdę Dracze jest
piekielnie zazdrosny o Blaisika – zaśmiała się Parkinson, a
Potter jej zawtórował.
–
Było by
zabawnie, gdyby to była prawda, ale raczej bez szans... Obaj są tak
hetero, że bardziej się nie da – stwierdził Harrry – A jak
brzmi trzecia teoria?
–
Trzecia
to ta najbardziej oczywista. Malfoy leci na Granger jak niuchacz na
błyskotki
i jest zwyczajnie zazdrosny. Mało kto u nas w to wierzy z powodu jej krwi...
i jest zwyczajnie zazdrosny. Mało kto u nas w to wierzy z powodu jej krwi...
–
A ty, w
którą wierzysz? – dopytywał niedyskretnie szukający Gryfonów.
–
A jak
sądzisz? – odpowiedziała pytaniem. Harry zastanowił się
chwilę, przyglądając się dziewczynie. Była ładna. Taka urocza
na swój sposób. Dość niska i drobna, ale jej śliczne ciemne oczy
emanowały wręcz pewnością siebie.
–
Nie
uganiasz się już za Malfoyem – wypalił bez zastanowienia. Gdy
się zorientował, co powiedział zaraz mocno się zaczerwieni i
wyszeptał słowa przeprosin.
–
Nie. Wiem
kiedy sprawa jest przegrana. I to powinno ci podpowiedzieć, w jaką
teorię wierzę ja...– Pansy uśmiechnęła się, ale raczej
smutno. Harry posłał jej swój cudowny pokrzepiający uśmiech.
Nigdy nie sądził, że tak miło będzie mu się rozmawiało z tą
dziewczyną... Nigdy też nie przypuszczał, że miedzy nimi mogłoby
dojść do czegoś więcej.
***
***
Draco długo
leżał i wpatrywał się w sufit w swoim pokoju. Poniekąd poczuł
ulgę, że Blaise już o wszystkim wie. Zrozumiał teraz zachowanie
swojego przyjaciela... To jak zawsze go uciszał, gdy po powrocie do
szkoły próbował dopiec Granger... To dlatego podszedł do nich na
tej pamiętnej lekcji zielarstwa i tak się starał, by Hermiona go
polubiła... I to dlaczego pomagał mu w realizacji planu zemsty na
Weasleyu. On wiedział, że ten plan nie zakłada tylko tego...
Wiedział, że Draco w ten sposób próbuje się zbliżyć do niej.
Ślizgon westchnął ciężko i postanowił pójść na kolację. Z
powodu nerwów jakie odczuwał dziś od samego rana, nie przełknął
nic na obiad. Musi coś zjeść, by mieć siły na zbliżający się
mecz z Krukonami.
Wielka Sala była
już pełna wesoło rozgadanych uczniów. Draco spojrzał na stół
Slytherinu. Diabła nigdzie nie było, być może spacerował jeszcze
po błoniach. Nie było też Pansy ani Theodora. Była za to ta
wścibska, wciąż plotkująca Astoria i jej równie denerwująca
siostra. Obie machały zachęcająco do blondyna, wskazując mu wolne
miejsce obok siebie. Smok postanowił to zignorować i usiadł przy
drugim końcu stołu. Zje coś szybko i zmyje się z powrotem do
lochów. Musi jeszcze zerwać z Astorią... ale to może poczekać do
jutra. Nałożył sobie porcje pieczonych ziemniaków i gulaszu, po
czym z umiarkowanym apetytem zabrał się do jedzenia. Był w
połowie kolacji, gdy dosiadł się do niego Theodor z dość
zmartwioną miną.
–
Coś się
stało? – zagadał Draco kolegę.
–
Sprawy Prefekta Naczelnego – burknął Theo.
–
Coś
poważnego? – zainteresował się blondyn.
–
Powiem
ci, tylko nikomu nie mów! Podobno jakaś Gryfonka skoczyła do
jeziora. To chyba była próba samobójcza... McGonagall powiedziała
mi tylko tyle. Aa i dodała jeszcze, że podobno Zabini to widział.
- Draco poczuł jak wszystkie jego mięśnie zamierają w
przerażeniu.
–
Nie wiesz
kto to był? – jęknął, szybko przenosząc swój wzrok na stół
Gryfonów.
–
Niestety
nie, wiem tylko, że jest w ciężkim stanie w Skrzydle Szpitalnym i
Diabeł też tam jest. - Draco usilnie starał się dostrzec burzę
kasztanowych loków przy stole lwów... Hermiony jednak nigdzie nie
było. Nie czekając na nic więcej, wstał i biegiem ruszył do
wyjścia. Musiał natychmiast znaleźć się w Skrzydle Szpitalnym. Jeśli by chodziło o nią... Wolał o tym nawet nie myśleć...
Wyznanie Draco, właściwie opowieść Blaise'a to takie romantyczne a jednocześnie przykre. Nigdy nie dałam komentarza przy tym rozdziale, bo zawsze brakuje mi słów. Tak sobie teraz myślę, to powinno znaleźć się w książkach, bo Ron nigdy na Hermione nie zasługiwał, po tym wszystkim jak wyglądały ich rela je w książkach, to w części siodmekj przeżyłam szok że zostali razem. Kompletnie do siebie nie pasują i chyba dlatego tak nieznosze Rona... Na szczęście istnieją fanficki - gdzie Hermiona w końcu jest z kimś przystojnym, wychowanym, inteligentnym. Nie twierdzę, że Rowling powinna ich złączyć w książkach, bo myślę że dużo fanów by twierdziło że to nierealne, ale na pewno Hermiona nie powinna być z Ronem, już Harry byłby lepszym wyborem. Coz... Musiałam się uzewnętrznić 🙈😊 Historia Draco jest niesamowita, trwały w uczuciach i chociaż nie mógł jej mieć w tamtym czasie to dbał żeby była bezpieczna,a Ron ją zawiódł kiedy potrzebowała jego pomocy w Australii. Draco to silna osobowość, ale się pogubił, nie miał wyboru,jednak zawsze nawet w książkach widziałam, albo starałam się dostrzec tą jego dobrą stronę. Myślę że to źle traktowanie innych to była taka skorupa, mur obronny i gdyby ktoś wyciągnął do niego rękę mogłoby to wyglądać inaczej. Dla mnie to postać tragiczna, sama z problemami, sama że sobą. Wybór między wychowaniem a dobrem. Zagubiony chłopak, cieszę się, że w tym opowiadaniu to właśnie Hermiona była tym punktem zwrotnym, który otworzył mu oczy.
OdpowiedzUsuń