Rozdział
Dwudziesty Pierwszy
–
Cześć,
Lav, coś się stało?
–
Mogę
wejść? – spytała blondynka.
–
Eee, no
jasne, że tak. – Hermiona zdziwiła się jeszcze mocniej. Lavender
zawsze wchodziła do jej pokoju bez pytania, czyżby coś się stało?
–
Przyszłam
z tobą pogadać.
–
Domyśliłam
się tego – odpowiedziała Herm z uśmiechem.
–
Nie
musisz na każdym kroku podkreślać tego, jaka jesteś mądra! –
ofuknęła ją Brown. Brązowowłosej dosłownie opadła szczęka. O
co, na wielkiego Godryka, chodziło tej wyfiokowanej paniusi w kusej
spódnicy?
–
Mogę
wiedzieć, w czym mogę ci pomóc? – Miona postawiła na
bezpośrednią rozmowę.
–
Nie
udawaj, że nie wiesz! Jak możesz mi to w ogóle robić? Myślałam,
że się przyjaźnimy! – wybuchła Lav, a jej oczy zaszły łzami.
–
Lavender,
możesz jaśniej sprecyzować, o czym chcesz rozmawiać? –
Hermiona powoli traciła cierpliwość.
–
O tym! –
krzyknęła Lav, łapiąc w ręce zielony szalik.
–
O
szaliku? – zdziwiła się Herm.
–
O tym, do
kogo on należy! I co ty robisz z tym kimś! I nie udawaj, że nie
wiesz, o co chodzi! Dobrze wiem, że Malfoy kilka razy był u ciebie!
– piekliła się Brown.
–
Naprawdę
nie wiem, o czym mówisz, Lav. Nic mnie z nim nie łączy –
zirytowała się dziewczyna.
–
Nic?
Nic?! A to? – Brown rzuciła w nią szalikiem Ślizgona, po czym
chwyciła jego zieloną bluzę. – To jest nic? Masz jego ciuchy w
swoim dormitorium i mówisz, że nic was nie łączy?! – Blondynka
darła się tak, że pewnie cały Gryffindor już słyszał. Hermiona
poczuła wielką ochotę by spoliczkować koleżankę, a później z
impetem wywalić ją za drzwi, ale westchnęła tylko ciężko,
próbując się jakoś opanować.
–
Lav,
uspokój się i posłuchaj. Draco i ja jesteśmy tylko znajomymi,
tylko kolegami. Naprawdę nie łączy nas nic więcej, nie wiem,
czemu wyciągnęłaś inne wnioski – tłumaczyła jej jak
przysłowiowej krowie na rowie.
–
Nie kłam!
Nawet Astoria Greengrass twierdzi, że coś was łączy! I Ron też!
I połowa szkoły o tym plotkuje! – wykłócała się Lavender.
–
Nie
obchodzi mnie, co kto mówi. To nieprawda, rozumiesz?! Ubzdurałaś
coś sobie
i przychodzisz mi robić awanturę, choć nie masz do tego żadnego prawa!
i przychodzisz mi robić awanturę, choć nie masz do tego żadnego prawa!
–
Zawsze
musisz mieć to, co ja? – wychlipała Lav. – Najpierw odebrałaś
mi Rona, a teraz to samo chcesz zrobić z Draconem?! Czego mi tak
zazdrościsz Granger? Urody? Popularności? - Hermiona poczuła, że
naprawdę ma dość.
–
Rona
zostawiłaś ty sama, ja zaczęłam z nim chodzić prawie rok
później, a Malfoy po prostu cię nie chce, więc nie oskarżaj mnie
o swoje błędy i niepowodzenia. W tej chwili ta rozmowa jest
skończona. Możemy do niej wrócić jak trochę zmądrzejesz i
zaczniesz słuchać, co do ciebie mówię! - Podeszła do blondynki i
szybkim ruchem wyrwała jej bluzę Smoka z rąk, po czym wskazała
jej drzwi.
–
Nigdy nie
sądziłam, że możesz być tak podła! – wypluła z siebie
Lavender na odchodne.
–
Za to ja
zawsze wiedziałam, że jesteś idiotką! – mruknęła Herm
zatrzaskując za nią drzwi.
***
Ostra rozmowa z
Lavender skutecznie zepsuła Gryfonce humor na resztę popołudnia.
Spakowała rzeczy Malfoy'a do swojej torby zdeterminowana, by złapać
go po obiedzie i wcisnąć mu je wszystkie, z przykazaniem by
powstrzymał swoją byłą dziewczynę od rozsiewania plotek na jej
temat. Niestety, plany te musiała porzucić już
w chwili, gdy przekroczyła próg Wielkiej Sali... Bowiem Lucjusz Malfoy, jak gdyby nigdy nic, jadł sobie obiadek przy stole nauczycielskim, co jakiś czas zerkając w stronę swojego syna, który triumfował i pławił się w blasku chwały wśród uczniów swojego domu.
w chwili, gdy przekroczyła próg Wielkiej Sali... Bowiem Lucjusz Malfoy, jak gdyby nigdy nic, jadł sobie obiadek przy stole nauczycielskim, co jakiś czas zerkając w stronę swojego syna, który triumfował i pławił się w blasku chwały wśród uczniów swojego domu.
–
Teraz też
im nie pogratulujemy, bo po pierwsze wszystkie Ślizgonki rzuciłby
się nam do gardeł, gdybyśmy się do nich tylko zbliżyły, a po
drugie Lucjusz Malfoy pewnie by pękł ze złości widząc z kim jego
cudowny dziedzic ostatnio się zakolegował – stwierdziła Ginny,
gdy Miona dosiadła się do niej przy stole Gryfonów.
Herm przyznała
przyjaciółce rację i w głębi ducha podziękowała cicho, że Gin
nieświadomie wybrała miejsce z dala od Brown. Naprawdę nie
wiedziała, o co blondynka ma do niej pretensje. To już nie wolno
jej się z nikim zaprzyjaźnić, by ktoś zaraz nie zrobił z tego
wielkiej afery? Westchnęła ciężko i zabrała się do jedzenia,
choć apetyt dawno jej odszedł. Dziewczyny szybko skończyły swój
posiłek i stwierdziły, że deser zjedzą już
w dormitorium Hermiony. Ginny nie mogła patrzeć na Harry'ego i jego nową zdobycz – jakąś smarkulę nie wiadomo skąd, a ponadto Herm miała dziwne wrażenie, że Rudą irytuje fakt, że Tracy Davis i Dafne Greengrass wieszają się na Diable, jak świąteczne ozdoby na choince. Ledwo obie wstały od stołu, już usłyszały, że ktoś je woła. Uśmiechnięty Blaise, nie zważając na oburzone miny swoich koleżanek, po prostu podbiegł do Gryfonek.
w dormitorium Hermiony. Ginny nie mogła patrzeć na Harry'ego i jego nową zdobycz – jakąś smarkulę nie wiadomo skąd, a ponadto Herm miała dziwne wrażenie, że Rudą irytuje fakt, że Tracy Davis i Dafne Greengrass wieszają się na Diable, jak świąteczne ozdoby na choince. Ledwo obie wstały od stołu, już usłyszały, że ktoś je woła. Uśmiechnięty Blaise, nie zważając na oburzone miny swoich koleżanek, po prostu podbiegł do Gryfonek.
–
Wygraliśmy!
Teraz uściski! – zażądał rozkładając ramiona. Hermiona i
Ginny roześmiały się i objęły go przyjaźnie, po czym złożyły
po buziaku na jego gładkich policzkach. Cała Wielka Sala patrzyła
na to z niemałym zainteresowaniem, choć było kilku chłopaków,
którym cała ta scena wcale się nie spodobała. Diabeł objął
obie dziewczyny ramionami
i razem ruszyli do wyjścia z Wielkiej Sali, by móc swobodnie porozmawiać bez ciekawskich spojrzeń prawie całej szkoły.
i razem ruszyli do wyjścia z Wielkiej Sali, by móc swobodnie porozmawiać bez ciekawskich spojrzeń prawie całej szkoły.
–
Gratuluję,
Diabełku, byłeś świetny! – Herm uśmiechnęła się ciepło do
przyjaciela, gdy już znaleźli się za drzwiami.
–
Ale nie
wystarczająco świetny, by wygrać zakład! – dodała zaraz
Ginny, szczerząc się wrednie.
–
Wiem,
wiem, Wiewiórko! Wygrałaś i dostaniesz swoją nagrodę, ale
dopiero
w poniedziałek. Dziś zabawa. Co powiecie na imprezę wieczorem? Musimy uczcić nasz sukces! – zawołał radośnie Diabeł.
w poniedziałek. Dziś zabawa. Co powiecie na imprezę wieczorem? Musimy uczcić nasz sukces! – zawołał radośnie Diabeł.
–
U was w
salonie? – zapytała Hermiona. Nie sądziła, by pójście tam
było najlepszym pomysłem, zwłaszcza po tym co odstawiła dziś
Lav, ale nie zdążyła się odezwać, gdy Gin, pełna entuzjazmu,
przyjęła propozycję chłopaka.
–
Super! Na
pewno przyjdziemy! O której mamy być? A jak strój obowiązuje?
Mamy coś przynieść? – ekscytowała się Ruda.
–
Tylko
swoje słodkie tyłeczki w dobrych humorach – kokietował Diabeł.
– Będę na was czekał pod wielką salą o dwudziestej pierwszej,
będzie super impreza, obiecuję wam. - Hermionie nie pozostało nic
innego, jak uśmiechnąć się niepewnie. Może jeszcze wykpi się
jakoś złym samopoczuciem... Drzwi z Wielkiej Sali otworzyły się i
wyszedł przez nie Lucjusz Malfoy w towarzystwie profesora Snape.
Herm nerwowo przygryzła wargę. Czy Draco może mieć kłopoty przez
to, że jego przyjaciel, Zabini, zadaje się z nimi? Miała nadzieję,
że nie...
–
Dziękuję,
Severusie, nie musiałeś mnie odprowadzać – odezwał się Malfoy,
ale jego zimny wzrok skupiony był na Hermionie. Dziewczyna poczuła,
jak zdradliwe rumieńce zawstydzenia wkradają się na jej twarz, po
chwili jednak poczuła się jeszcze gorzej, widząc, jak Malfoy
senior zbliża się do ich trójki.
–
Dzień
dobry – przywitał się chłodno, acz uprzejmie.
–
Dzień
dobry – odpowiedziały obie dziewczyny z pewnym dystansem i jedynie
Blaise uśmiechnął się przyjaźnie.
–
Miło
znów panią widzieć, panno Granger, jak się pani podobał mecz? –
Hermionie lekko opadła szczęka, a w jej głowie zawrzało do
myśli. Czego ten sztywny arystokrata od niej chce?
–
Był
bardzo interesujący – mruknęła.
–
Prawda?
Zwłaszcza imponowała gra Blaise'a. Naprawdę, twoja matka może być
dumna, chłopcze – pochwalił Lucjusz z cynicznym uśmieszkiem.
Diabeł jednak uznał tę wypowiedź za szczerą, bo podziękował
wylewnie blondynowi.
–
A pani
jak się miewa, panno Weasley? Pani ojciec wspominał coś, że miała
pani drobny wypadek... – Twarz Ginny natychmiast pokryła się
rumieńcem, ale Ruda spojrzała prosto w szare oczy mężczyzny.
–
Mam się
świetnie, dziękuję, że pan pyta – odpowiedziała dumnie,
unosząc głowę.
–
To
doskonale, proszę mi wybaczyć, ale muszę się już pożegnać,
gdyż jestem umówiony. Niech mi tylko będzie wolno zauważyć, że
było pani bardzo do twarzy w tym zielonym szaliku, panno Granger. –
Malfoy po raz ostatni uśmiechnął się w ten swój specjalny
sposób, po czym odwrócił się z wrodzoną dumą i skierował w
stronę drzwi. Herm poczuła, że dopiero teraz wraca jej oddech. Nie
miała pojęcia o co chodziło temu arogantowi, ale chyba nawet nie
chciała tego wiedzieć.
–
No to
jesteśmy umówieni! Super, że będziecie! – zawołał Blaise.
Miona właśnie przypomniała sobie, że przecież miała jakoś się
z tego wykręcić... Niestety, Zabini już sobie poszedł, więc z
jej planu nic nie wyszło.
Nerwowo
przestępowała z nogi na nogę w myślach, przeklinając Ginny na
wszystkie sposoby. Ruda wpadła do jej dormitorium już w chwilę po
obiedzie, po czym oświadczyła, że absolutnie, bezsprzecznie i
bezapelacyjnie Hermiona musi zrobić się na bóstwo. Po czym bez
dyskusji wepchnęła ją do łazienki, a sama zajęła się
skompletowaniem jej stroju. Wszystkie protesty i próby negocjacji
były kwitowane takim spojrzeniem, że Miona mogła być pewna, że
Ginny zgapiła je od swojej matki, gdy ta strofowała bliźniaków...
Dziewczyny nawet nie poszły na kolację, tak zajęte były
szykowaniem się na imprezę... I tym sposobem Hermiona została
wciśnięta w czarną spódnicę (którą teraz próbowała trochę
naciągnąć, by sięgała chociaż kolan), czerwoną bluzkę z
sporym dekoltem (który był zdecydowanie za głęboki, więc i jego
Hermiona co chwilę podciągała w okolice szyi), do tego czarne
wysokie szpilki, no i jeszcze makijaż jak z profesjonalnego salonu,
w parze ze ślicznie podpiętymi włosami. Mimo oporów, sama Herm
musiała przyznać, że ledwo poznała się w lustrze. Nie chciała
stroić się dla Ślizgonów, ale patrząc na Gin, której spódnica
(brązowa) była jeszcze krótsza, a bluzka (ciemnozielona) jeszcze
bardziej kusa, musiała przyznać, że nie wypadało jej iść na te
imprezę w jeansach. Zresztą o 21 pod Wielką Salą stało już
kilka innych dziewczyn, najpewniej zaproszonych przez ślizgońskich
chłopaków i każda z nich była ubrana
w podobny sposób, choć Miona szczerze musiała przyznać, że chyba niektórym z nich opaski do włosów pomyliły się z spódnicami...
w podobny sposób, choć Miona szczerze musiała przyznać, że chyba niektórym z nich opaski do włosów pomyliły się z spódnicami...
–
Hej. -
Sonny Hum odezwał się do nich nieśmiało. – Draco i Blaise
prosili, bym po was przyszedł, bo zdaje się mają jakiś problem z
muzyką, więc ja mam was zaprowadzić – wyjąkał zawstydzony
chłopak. Hermiona z rozbawieniem zauważyła, jak młody praktycznie
pożera wzrokiem Ginny. Obie uśmiechnęły się do Ślizgona by
dodać mu trochę otuchy po czym ruszyły za nim w stronę lochów.
Wszystko było
już gotowe na wielkie świętowanie. Muzyka, światła, bufet i
barek
z alkoholem, nawet Snape dał im pozwolenie na zabawę, o ile tym razem znów nie przesadzą. Ślizgoni dbali, by ich imprezy były naprawdę niezapomniane, więc czasem zdążały się różne podbramkowe sytuacje, ale opiekun ich domu zawsze jakoś ich z tego wyciągał... Tym razem jednak wszystko miało być idealne. Blaise specjalnie o to zadbał. Na pół godziny przed imprezą zwołał do salonu wszystkie ślizgońskie laski i palnął im odpowiednią mówkę o traktowaniu gości z innych domów, szczególnie dziewczyn
z Gryffindoru. Wspomniał też coś o konsekwencjach nie posłuchania jego szczerej rady. Wystarczy wspomnieć, że po tej przemowie Dafne, Astoria i Tracy miały wybitnie kwaśne miny.
z alkoholem, nawet Snape dał im pozwolenie na zabawę, o ile tym razem znów nie przesadzą. Ślizgoni dbali, by ich imprezy były naprawdę niezapomniane, więc czasem zdążały się różne podbramkowe sytuacje, ale opiekun ich domu zawsze jakoś ich z tego wyciągał... Tym razem jednak wszystko miało być idealne. Blaise specjalnie o to zadbał. Na pół godziny przed imprezą zwołał do salonu wszystkie ślizgońskie laski i palnął im odpowiednią mówkę o traktowaniu gości z innych domów, szczególnie dziewczyn
z Gryffindoru. Wspomniał też coś o konsekwencjach nie posłuchania jego szczerej rady. Wystarczy wspomnieć, że po tej przemowie Dafne, Astoria i Tracy miały wybitnie kwaśne miny.
–
Co
pijesz? – spytał Diabeł, podchodząc do blondyna, który
postanowił rozpocząć imprezę solidnym drinkiem.
–
Whisky.
Problem z muzyką rozwiązany?
–
Uhm –
mruknął Blaise, biorąc pierwszego łyka z swojej szklanki. I on
miał zamiar się świetnie dziś bawić, zwłaszcza, że zaraz miał
wrócić Sonny z jego specjalnymi gośćmi.
–
Jesteś
dość zamyślony. Stało się coś? Stary ci nagadał? – dociekał
brunet.
–
Właśnie
nie, tylko mi pogratulował... Zresztą, nieważne – burknął
Draco, po czym jednocześnie z Blaisem odwrócili się w stronę
kamiennej ściany gdyż właśnie otwarło się przejście. Kilku
młodszych Ślizgonów również postanowiło zaprosić dziewczyny z
innych domów na imprezę, ale nie brakowało też facetów. Smok
lekko się skrzywił, widząc Macmillana i Finch–Fletchleya, a
także Boota, który należał przecież do pokonanego Ravenclawu.
Nie zdążył, jednak pomyśleć o tym, jak pozbyć się tych
niechcianych gości, gdy w przejściu pojawił się Sonny, a zaraz za
nim... Hermiona wyglądała tak... chyba zabrakłoby mu słów by to
opisać. Zapewne nawet nie miał takich w swoim słowniku...
–
Podnieść
szczękę, Smoku. Idziemy się przywitać z Gryfoneczkami – zakpił
z niego Blaise, który tak naprawdę był pod takim samym wrażeniem
wyglądu obu dziewczyn.
–
Cześć,
ślicznotki – powitał się Diabeł.
–
Więc to
tak mieszkają oślizłe gady? – odpowiedziała "uprzejmie"
Ginny rozglądając się po ich salonie.
–
Wiedziałem,
że ci się spodoba Wiewiórko. Robi wrażenie, co nie? –
szczerzył się Zabini.
–
Szczerze
mówiąc, niespecjalne – zripostowała Ruda z słodkim uśmiechem.
–
Pewnie
tylko tak mówisz, a tak naprawdę marzysz, by przychodzić tu jak
najczęściej.
–
Słodkie
te wasze przekomarzanki – dociął im Draco.
–
Taak,
pasujecie do siebie... jak to było? – zastanowiła się Miona.
–
Jak
eliksir do kociołka – dokończył za nią blondyn, po czym oboje
parsknęli śmiechem.
–
Malfoyowie
już w dobrych humorach, chociaż jeszcze nic nie wypili – odpłacił
się zaraz Blaise.
–
No i to
trzeba zmienić, gdzie barek? – zapytała Ginevra.
Draco i Diabeł
uraczyli swoje towarzyszki propozycjami najbardziej wymyślnych
drinków, ale one nie były specjalnie wybredne. Hermiona wybrała po
prostu wino, a Ginny skusiła się na gin z tonikiem. Muzyka zaczęła
już grać i towarzystwo od razu wyskoczyło na parkiet. Hermiona
szczerze musiała przyznać, że Ślizgoni naprawdę potrafili się
bawić. Cała atmosfera imprezy była wręcz przepełniona świetną
zabawą. Brązowowłosej nie przeszkadzało nawet, że niektóre
dziewczyny patrzą na nią z szczerą niechęcią, a może nawet
nienawiścią. Stała przy kominku w doskonałym towarzystwie swojej
przyjaciółki
i dwójki najprzystojniejszych chłopaków z domu węża, a do tego Diabeł był znów
w szczytowej formie i jego dowcipy naprawdę potrafiły śmieszyć do łez. Po chwili podeszli do nich Theodor Nott i David Ress, dwaj pozostali ścigający drużyny Ślizgonów.
i dwójki najprzystojniejszych chłopaków z domu węża, a do tego Diabeł był znów
w szczytowej formie i jego dowcipy naprawdę potrafiły śmieszyć do łez. Po chwili podeszli do nich Theodor Nott i David Ress, dwaj pozostali ścigający drużyny Ślizgonów.
–
Jak się
bawicie? – zapytał wesoło Theo, stukając się swoim drinkiem z
wszystkimi.
–
Muszę
przyznać, że umiecie robić imprezy – zaśmiała się Ginny,
której alkohol poprawił już humor i nieco rozluźnił język.
–
To
świetnie, ale szkoda, że nie tańczycie – Theodor odstawił swój
kubek na gzyms kominka.
–
Za chwilę
wyskoczymy na parkiet – zapewnił go Zabini.
–
Po co
czekać? Hermiono, zatańczysz ze mną? – zapytał, uprzejmie
kłaniając się Gryfonce. Miona również odstawiła swój kieliszek
i z uśmiechem podała chłopakowi rękę.
–
Będzie
mi bardzo miło – zapewniła go, po czym razem wkroczyli na
parkiet.
–
Masz
kretynie, tę swoją powściągliwość – szepnął do ucha Smoka
jego przyjaciel. Draco tylko lekko zacisnął szczęki, ale nie
zdecydował się tego skomentować. –
I nie, nie możesz wyrzucić Notta z
drużyny, jest za dobry – dodał szeptem Diabeł, jakby czytając
w myślach blondyna. Zabini odstawił swojego drinka, po czym ze swym najbardziej uroczym uśmiechem poprosił Ginny do tańca. Zdaje się, że Ruda tylko na to czekała, bo już po chwili oboje zapamiętale pląsali przy jakiś szybkich rytmach. Malfoy zawziął się
i obiecał sobie, że poprosi dziś Hermionę do tańca, choćby jego honor miał ucierpieć, gdyby dziewczyna odmówiła. Nie było jednak łatwo zrealizować tego planu, ponieważ Granger była wprost rozchwytywana. Ledwo Theo skończył z nią tańczyć, podszedł do nich Boot, prosząc o kolejny taniec. Z jednego zrobiło się kilka, aż Herm została odbita przez Erniego, który również bardzo chciał z nią zatańczyć. Kilka chwil później brązowowłosa znalazła się w ramionach Diabła, który akurat nie umiał się dopchać do równie rozchwytywanej Ginny. I gdy już Draco myślał, że zaraz przyjdzie jego moment i wreszcie będzie mógł z nią zatańczyć, pijana Dafne Greengrass wpadła niby przypadkiem na tańczących Mionę i Blaise'a i trochę ich poturbowała. Draco zauważył jak Zabini pomaga Hermionie dojść do najbliższej sofy. Dziewczyna wyraźnie utykała.
w myślach blondyna. Zabini odstawił swojego drinka, po czym ze swym najbardziej uroczym uśmiechem poprosił Ginny do tańca. Zdaje się, że Ruda tylko na to czekała, bo już po chwili oboje zapamiętale pląsali przy jakiś szybkich rytmach. Malfoy zawziął się
i obiecał sobie, że poprosi dziś Hermionę do tańca, choćby jego honor miał ucierpieć, gdyby dziewczyna odmówiła. Nie było jednak łatwo zrealizować tego planu, ponieważ Granger była wprost rozchwytywana. Ledwo Theo skończył z nią tańczyć, podszedł do nich Boot, prosząc o kolejny taniec. Z jednego zrobiło się kilka, aż Herm została odbita przez Erniego, który również bardzo chciał z nią zatańczyć. Kilka chwil później brązowowłosa znalazła się w ramionach Diabła, który akurat nie umiał się dopchać do równie rozchwytywanej Ginny. I gdy już Draco myślał, że zaraz przyjdzie jego moment i wreszcie będzie mógł z nią zatańczyć, pijana Dafne Greengrass wpadła niby przypadkiem na tańczących Mionę i Blaise'a i trochę ich poturbowała. Draco zauważył jak Zabini pomaga Hermionie dojść do najbliższej sofy. Dziewczyna wyraźnie utykała.
–
Co się
stało? – zapytał, gdy tylko znalazł się przy nich. Ginny też
od razu zeszła
z parkietu.
z parkietu.
–
Mionka
chyba wykręciła kostkę. Nic poważnego – zapewnił ich Diabeł.
–
To nic,
wystarczy trochę eliksiru wiggenowego – mruknęła Herm, lekko
krzywiąc się z bólu.
–
Mamy w
dormitorium. Smoku, podasz Mionce? Ja pogadam sobie z panienką
Greengrass – zaproponował Blaise. Hermiona spojrzała na niego,
lekko mrużąc oczy. Czyżby Diabeł coś kombinował? Jednak mina
bruneta sprawiała wrażenie, iż wyraża on jedynie szczerą troskę
o jej zdrowie. zanim zdążyła jakoś zareagować, blondyn wziął
ją na ręce z taką lekkością, jakby dla niego nie ważyła więcej
od przeciętnej miotły. Hermiona odruchowo złapała go za szyję,
nie za bardzo wiedząc, jak się zachować w tej całej sytuacji...
Draco bez słowa ruszył w stronę schodów prowadzących do
dormitorium. Ginny chciała pójść z nimi, by upewnić się, że z
jej przyjaciółką wszystko w porządku, ale Blaise złapał ją za
rękę.
–
A ty
gdzie, Wiewiórko? Planujesz zostać pielęgniarką, że się z nimi
wybierasz? Nawet jeśli tak, to myślę, że nie będziesz im
potrzebna. - Ginny uśmiechnęła się pod nosem, po czym pozwoliła
Diabłowi znów poprowadzić się na parkiet. Miał rację. Nie była
im wcale teraz potrzebna, a przecież w razie czego Hermiona na pewno
wie jak sobie poradzić...
Gdyby nie Diabeł w tym opowiadaniu Draco i Hermiona chyba nigdy na tyle by się do siebie nie zbliżyli, a Draco chociaż przed przyjacielem i samym sobą nie ukrywa uczuć.
OdpowiedzUsuńZastanawia mnie właściwie co Lucjusz powiedział do Draco, czy faktycznie tylko pogratulował, czy rzucił jakimś podtekstem, oczywiście patrząc na całość tej historii.