Rozdział
Dwudziesty Piąty
W
ułamku sekundy wypowiedział zaklęcie, a zaraz potem różdżka
wyleciała z jego dłoni, odbijając się od sufitu i lądując tuż
przed czerwonym ze złości Ronem, który rzucił zaklęcie
rozbrajające. Magiczny promień minął głowę Zabiniego dosłownie
o kilka cali.
–
Odbiło
ci?! Mówiłem przecież, że masz dać mu spokój! – krzyknął
Weasley.
–
On
obściskiwał się z twoją siostrą! – Harry oskarżycielsko
wskazał Diabła palcem. Hermiona wstrzymała oddech, doskonale
wiedząc, że Ron strasznie się wściekał
o kontakty Ginny z facetami. Jednak Rudy spojrzał jedynie na Ślizgona surowo, po czym, wyraźnie siląc się na obojętność, wzruszył ramionami.
o kontakty Ginny z facetami. Jednak Rudy spojrzał jedynie na Ślizgona surowo, po czym, wyraźnie siląc się na obojętność, wzruszył ramionami.
–
To
jej sprawa. Nie powinieneś się w to wtrącać – poinformował
gorzko przyjaciela. Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem.
–
Dość
tego! Mam dość tej całej nienawiści – zaszlochała Ginny.
Diabeł wciąż obejmował ją jednym ramieniem, patrząc spode łba
na zbawcę magicznego świata.
–
Zaraz
będą święta, a to czas, gdy ludzie sobie wybaczają. Nie
powinniśmy tego dłużej ciągnąć. Pogódźmy się wszyscy.
Proszę... – Ruda wciąż zalewała się łzami, ale jej
przesłanie zabrzmiało naprawdę wstrząsająco. Zabini miał
zaciętą minę, ale, ku zdziwieniu wszystkich, wyciągnął swoją
dłoń w stronę Pottera.
–
Tylko
dlatego, że Wiewiórka mnie prosi – mruknął przez zaciśnięte
szczęki. Harry spojrzał na niego nieprzyjaźnie, ale uścisnął
jego dłoń ze słowami:
–
Robię
to tylko dla Ginny. - Ruda otarła łzy z twarzy i sama też
wyciągnęła dłoń do Pottera. Chłopak chwycił ją, patrząc jej
prosto w oczy, ale ona sama szybko opuściła wzrok i obróciła się
w stronę swojego brata.
–
Ron,
ty też. Pogódź się z Hermioną i Draconem – poprosiła.
Weasleyowi lekko opadła szczęka. Niepewnie spojrzał na Gryfonkę i
blondyna, którzy wciąż trzymali się za ręce. Hermiona wiedziała,
jak trudna to dla nich wszystkich chwila, ale postanowiła spełnić
prośbę Ginny. Puściła Malfoy'a i podeszła do rudego. Chłopak
pierwszy wyciągnął swoją dłoń.
–
Przepraszam
Cię Miona... Za wszystko... – wyszeptał i widać było, że jest
mu naprawdę przykro.
–
Ja
też przepraszam – odpowiedziała cicho i odsunęła się na bok,
wiedząc, że teraz może wydarzyć się dosłownie wszystko, bowiem
Smok wcale nie wyglądał na chętnego by pogodzić się z Weasleyem.
Jednak to Ron zdecydował się zrobić pierwszy krok. Brązowowłosa
patrzyła na Ślizgona z oczekiwaniem, mając jednocześnie nadzieję,
że arystokrata nie odwróci się zaraz na pięcie i nie pójdzie
sobie w siną dal. Draco, mimo oczywistej niechęci i pogardy,
uścisnął mocno dłoń Ronalda. Hermiona zauważyła, że rudzielec
powiedział coś do niego, a Smok od razu odpowiedział, nie
usłyszała jednak co.
***
–
I
tak uważam, że na nią nie zasługujesz – szepnął Weasley, tak,
by nikt poza Draco nie mógł go usłyszeć.
–
Goń
się, Rudy szczurze – odpowiedział Malfoy miażdżąc palce
Gryfona w uścisku. Chłopcy patrzyli na siebie z ewidentną
nienawiścią, ale dla pozostałej trójki obserwatorów wyglądało
to, jakby naprawdę się pogodzili.
–
Dziękuję
wam – wyszeptała Ginny. Złapała Hermionę pod ramię i
pociągnęła ją w stronę ich przedziału. Chłopcy też
postanowili jak najszybciej się rozejść, bowiem istniała groźba,
że jeśli dłużej zostaną w swoim towarzystwie, to cienka nić
porozumienia jakie zostało zawiązane pomiędzy nimi może szybko
pęknąć.
***
Hermiona
zasunęła za sobą drzwi przedziału i ze współczuciem popatrzyła
na Ginny, która usiadła i znów się rozpłakała. Za szybą powoli
robiło się coraz ciemniej, co oznaczało, że pociąg jest już
niedaleko celu podróży.
–
Wszedł
do przedziału, a ja... a my... – szlochała Ruda.
–
Cii,
spokojnie. Wszystko dobrze się skończyło – pocieszała ją
Miona, siadając obok
i obejmując roztrzęsioną przyjaciółkę.
i obejmując roztrzęsioną przyjaciółkę.
–
Harry
był taki wściekły... powiedział, że zabije Blaise'a. Tak się
bałam... bałam... że nawzajem zrobią sobie krzywdę.
–
Nic
się nikomu nie stało. Uspokój się proszę, bo zaraz dojeżdżamy,
a nie chcesz chyba żeby twój tata zobaczył cię w takim stanie?
Wiesz, że ma przyjechać po chłopaków na dworzec... – Ginny
sięgnęła po chusteczkę i otarła łzy.
–
Sama
już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. O co tak właściwie
chodziło Harry'emu? – zastanawiała się Ruda.
–
Jest
zazdrosny Ginny, on nadal cię kocha...
–
Szkoda,
że nie pamiętał o tym jak się zabawiał z Parkinson – warknęła
rozgoryczona.
–
Nie
myśl o tym teraz. Zaraz wysiadamy. W domu będziemy miały mnóstwo
czasu na rozmowę – uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki
Hermiona. Po chwili dziewczyny zaczęły zbierać swoje rzeczy i
szykować się do wyjścia. Pociąg powoli wjeżdżał już na
przedmieścia Londynu.
Kilkanaście
minut później zatrzymali się na peronie 9 i 3/4. Ginny zabrała
klatki
z Krzywołapem i jej puszkiem Arnoldem, a walizki zostawiła Hermionie, która zdecydowała się wrócić po nie później. Ruda wraz z innymi uczniami wysiadała już z pociągu, a Miona zgodnie z pełnioną funkcją prefekta naczelnego musiała jeszcze przejść, by zobaczyć, czy nic i nikt nie został w przedziałach. Theodor pomachał do niej z daleka, wskazując, że
z przodu wszystko ok. Ona postanowiła więc sprawdzić przedziały z tyłu. Miała zresztą nadzieję, że zdąży jeszcze złożyć życzenia świąteczne Zabiniemu... no i Malfoyowi. Ledwo o tym pomyślała, drzwi ostatniego przedziału rozsunęły się i wyszedł przez nie Diabeł, ciągnąć za sobą swój kufer.
z Krzywołapem i jej puszkiem Arnoldem, a walizki zostawiła Hermionie, która zdecydowała się wrócić po nie później. Ruda wraz z innymi uczniami wysiadała już z pociągu, a Miona zgodnie z pełnioną funkcją prefekta naczelnego musiała jeszcze przejść, by zobaczyć, czy nic i nikt nie został w przedziałach. Theodor pomachał do niej z daleka, wskazując, że
z przodu wszystko ok. Ona postanowiła więc sprawdzić przedziały z tyłu. Miała zresztą nadzieję, że zdąży jeszcze złożyć życzenia świąteczne Zabiniemu... no i Malfoyowi. Ledwo o tym pomyślała, drzwi ostatniego przedziału rozsunęły się i wyszedł przez nie Diabeł, ciągnąć za sobą swój kufer.
–
Mionko!
Jak się cieszę, że jeszcze jesteś. Chodź, niech cię uściskam.
Będę tęsknił przez ten tydzień – zapewnił ją gorliwie.
Gryfonka uśmiechnęła się do niego ciepło i objęła go
przyjaźnie. Nigdy by się nie spodziewała, że kiedyś może aż
tak polubić tego zarozumiałego Ślizgona!
–
Wesołych
świąt kochanie! Uważaj na siebie i pilnuj Wiewiórki, dobrze? –
poprosił, gdy wreszcie ją puścił.
–
Wesołych
Diabełku, a o Ginny się nie martw, będę ją miała na oku –
zapewniła go. – Wszyscy od Was już wysiedli? – zapytała.
–
Nie.
Smok jeszcze coś tam marudzi. Chyba ma jakieś zmartwienie. Jak
możesz, to popraw mu jakoś humor, bo nie mam zamiaru cały tydzień
mieszkać z takim smutasem – mrugnął do niej łobuzersko.
Hermiona zaczerwieniła się lekko, na co Diabeł uśmiechnął się
z satysfakcją.
–
Reszta
przedziałów jest już pusta. Ja też wysiadam, chciałbym jeszcze
złożyć życzenia kilku osobom. Wesołych świąt raz jeszcze
kochana! – Blaise pomachał do niej z szerokim uśmiechem, po czym
ruszył w stronę wyjścia, a brązowowłosa odetchnęła głęboko
przygotowując się na konfrontację z drugim Ślizgonem.
***
Draco
stał na środku przedziału i patrzył nieobecnym wzrokiem przez
okno. Myślał o tym, co go czeka w domu, co przyniesie mu kolejny
rok i o tym, co powiedział mu ten rudowłosy padalec. Westchnął
zrezygnowany. Nie miał najmniejszej ochoty na wyjście
z pociągu, ale wiedział też, że nie może sobie w nim tak po prostu zostać.
z pociągu, ale wiedział też, że nie może sobie w nim tak po prostu zostać.
–
Wracasz
z powrotem do Hogwartu? – Odwrócił się w stronę drzwi
przedziału
i uśmiechnął mimowolnie na widok swojej ulubionej Gryfonki.
i uśmiechnął mimowolnie na widok swojej ulubionej Gryfonki.
–
Czemu
nie? Na pewno lepsze to, niż cały tydzień z Zabinim –
odpowiedział.
–
W
szkole też spędzacie cały czas razem, nie wierzę, że to takie
straszne – zaśmiała się.
–
W
szkole mogę zawsze zgubić go w tłumie albo porzucić na pastwę
jakiejś napalonej małolaty, a w domu będę musiał wysłuchiwać
jego zachwytów na temat Wiewiórki. Bez przerwy. – Draco zrobił
zabawnie zrozpaczoną minę, po czym sięgnął po swój czarny
płaszcz. Hermiona z delikatnym uśmiechem patrzyła, jak chłopak
się ubiera. Robił to
z wrodzoną elegancją i gracją, zresztą jak nieomal wszystko...
z wrodzoną elegancją i gracją, zresztą jak nieomal wszystko...
–
To
znaczy, że Diabłowi zupełnie już przeszło z tą tajemniczą
blondynką? – zapytała mimochodem.
–
Blondynką?
– zdziwił się Draco, poprawiając kołnierz płaszcza i wyjmując
różdżkę, by pomniejszyć kufer.
–
Prosił
mnie kiedyś... Myślałam, że o tym wiesz.. – wyjąkała
zawstydzona.
–
Powiedział
ci, że buja się w blondynce, gdy cię prosił, byś udawała jego
dziewczynę? – powiedział, ledwo walcząc z wybuchem śmiechu.
–
No
tak... – odpowiedziała skonsternowana.
–
Co
za idiota! – prychnął Smok. – W każdym razie teraz na pewno
nie interesuje go żadna blondynka. Rudy kolor przesłania mu cały
świat. - Hermiona uśmiechnęła się szczerze. Cieszyła się, że
Zabini i Ginny dobrze się dogadują... Miała nadzieję, że Ruda
będzie przez to szczęśliwa. Draco pozbierał już wszystkie swoje
rzeczy, więc razem wyszli na korytarz i powoli ruszyli do wyjścia,
a Hermiona zaglądała do przedziałów, by sprawdzić, czy wszyscy
wszystko zabrali.
–
To
miło, że pogodziliście się z Ronem przed świętami –
stwierdziła niepewnie.
–
Taa
jasne... – burknął.
–
On
coś Ci powiedział, prawda? – wypaliła czerwieniąc się lekko.
Draco spojrzał na nią kątem oka
–
Nic,
czego sam bym nie wiedział – odpowiedział, a ona odniosła
wrażenie, że nagle zrobił się jakiś przygnębiony.
–
Nie
przejmuj się nim, to na pewno jakaś głupota... – próbowała go
pocieszyć.
–
Nie
przejmuję się. – Nie zabrzmiało to wiarygodnie nawet w jego
własnym odczuciu.
–
Chyba
wszystko ok. Muszę jeszcze wrócić po walizki do przedziału –
poinformowała go lekko skrępowana.
–
Nie
trzeba ci pomóc? – zapytał uprzejmie.
–
Nie,
wezmę z ciebie przykład i też je pomniejszę. - Na chwilę zapadła
pomiędzy nimi cisza, w trakcie której lustrowali się nawzajem
wzrokiem, jakby chcąc nacieszyć swoje oczy przed tygodniem rozłąki.
–
W
takim razie... Wesołych Świąt... – wyjąkała nieco
zawstydzona. Draco wciąż nie odrywał od niej spojrzenia i wyglądał
przy tym, jakby rozważał w swojej głowie jakiś trudny problem.
Widać szybko jednak doszedł do jakiś konstruktywnych wniosków,
ponieważ już w następnej chwili przyciągnął ją do siebie i
wycisnął na jej ustach gorący i namiętny pocałunek, od którego
ugięły się pod nią kolana. Zanim zdążyła jakoś zareagować
lub chociaż chwycić oddech, Draco oderwał się od niej lekko.
–
Wesołych
Świąt, Granger – wyszeptał wprost w jej usta, po czym, jak gdyby
nigdy nic, odwrócił się i wysiadł z pociągu. Hermiona na
miękkich nogach wróciła do swojego przedziału po kufry. Sama nie
wiedziała, co się z nią dzieje. Co w ogóle się dzieje. Znów
całowała się z Malfoy'em. I to już trzeci raz... Trzeci raz to on
ją pocałował...
Wciąż
lekko zdezorientowana wyszła wreszcie na peron. Już z daleka
zobaczyła swojego ojca, który stał zaraz obok Artura Weasley'a
oraz reszty ferajny. Sama nie wiedziała, dlaczego ma ochotę ciągle
się uśmiechać. Naprawdę cieszyła się, że znów pobędzie
trochę z rodzicami, ale nie był to przecież powód do tego, by się
tak bezsensownie szczerzyć. A może to przez ten słodki pocałunek
przed chwilą...? Sama przed sobą musiała przyznać, że chyba
tak...
–
Zmyj
z twarzy tę minę kota, który dorwał się do śmietany, bo Lucjusz
Malfoy się ciągle na ciebie gapi – powiedziała jej cicho Ginny.
Hermiona poczuła się jak spetryfikowana, a uśmiech natychmiast
zniknął z jej ust. Rozejrzała się dookoła, tylko po to by od
razu stwierdzić, że Ginny ma rację. Lucjusz Malfoy przyglądał
jej się ze swoją chłodną elegancją. Niedaleko niego Draco i
Blaise żegnali się właśnie z grupą Ślizgonów. Hermiona
heroicznie spojrzała prosto w oczy mężczyzny. Nie miała przecież
powodu, by się go wstydzić. Malfoy, widząc jej postawę.
uśmiechnął się lekko pod nosem, po czym delikatnie skinął
głową, jakby chcąc się z nią przywitać. Herm powtórzyła ten
gest. Dla niego może być tylko brudną szlamą, ale nie da mu
podstaw, by sądził, że jest źle wychowana. Pan Weasley zarządził,
że czas się już zbierać, więc dziewczyny pożegnały się krótko
i niezbyt wylewnie z Harry'm i Ronem, po czym razem z ojcem Miony
przeszły przez barierkę. Idąc po parkingu w kierunku samochodu.
Hermiona rozmyślała o tym, dlaczego Malfoy senior się tak na nią
gapił. Czyżby podejrzewał, że jest coś pomiędzy nią a jego
synem? Czy w ogóle coś naprawdę między nimi było? Sama nie
wiedziała już, co o tym myśleć...
Święta
u Ślizgonów:
Draco
siedział w jednym z małych salonów w swoim domu w Ipswich. Popijał
grzane wino i zamyślony wpatrywał się w kominek. Coś tu było
bardzo nie tak... ale on jeszcze niestety nie wiedział, co. Siedzący
obok niego Blaise wybierał z pudełka fasolki wszystkich smaków, po
czym kosztował je i albo z zadowoleniem konsumował, albo z
obrzydzeniem wyrzucał w płonący ogień.
–
O
czym ty tak ciągle myślisz, co? Wyglądasz jak Puchon, który
próbuje sobie przypomnieć, co tak właściwie robi na lekcji –
dokuczał mu Diabeł. Draco spojrzał na przyjaciela z szczerym
politowaniem.
–
Aleś
wymyślił. Ostatnio jesteś kreatywny jak Trelawney, gdy przepowiada
czyjąś śmierć. I serio nakłamałeś, Granger, że bujasz się w
blondynce?
–
A
co, może nie jesteś blondynką, mój skarbie? – Diabeł zacmokał
słodko i zalotnie mrugnął oczkiem.
–
Yah!
Bo się porzygam. Nie dobijaj mnie jeszcze i ty.
–
Co
cię tak dołuje? A może ty już tęsknisz... – prowokował
Zabini.
–
Co
mnie dołuje? Widziałeś nasz salon? Widziałeś jak starzy się
zachowują? - Zabini uśmiechnął się z zadowolenia pod nosem.
–
Salon
wygląda super, jest taki świąteczny i ta choinka...
–
No
właśnie! Choinka! Zwykła choinka! A nie jak zawsze wielka sosna,
przez którą trzeba było podnosić sufit. Choinka, i to na dodatek
tak paskudna, że idę o zakład, że starzy sami ją ozdabiali.
Skrzaty zrobiłby to lepiej...
–
I
serio to ci tak przeszkadza? To, że macie zwykłą choinkę, że
twoja matka chodzi
i śpiewa kolędy, że nie wydajecie balu bożonarodzeniowego, jak co roku?
i śpiewa kolędy, że nie wydajecie balu bożonarodzeniowego, jak co roku?
–
Nie
wiem, co się dzieje i to mi przeszkadza. Za dużo zmian jak na jeden
raz – burknął Smok popijając grzańca.
–
Zmienili
się. Cieszą się ze wspólnych świąt, nie psuj zabawy swoją
marsową miną – poprosił go Blaise.
–
Ostatni
raz ojciec był ze mną na dworcu jak szedłem na pierwszy rok... –
powiedział, jakby sam do siebie.
–
Widocznie
stwierdził, że nadeszła pora na wznowienie tej tradycji... i nie
musiałeś od niego uciekać, gdy próbował cię przytulić –
zaśmiał się Diabeł, za co Draco poczęstował go spojrzeniem
Gorgony.
–
Zobaczymy
jak ty się zachowasz, jak twoja matka odwiedzi nas w święta. Na
pewno nie dasz się jej ściskać!
–
Matka
jest tak zajęta swoim nowym kochankiem, że nawet nie zauważy, że
koło niej siedzę – odpowiedział Blaise, wciąż się
uśmiechając, ale Smok znał go na tyle, by wiedzieć, że pod
siódmą skórą zalewa go z tego powodu gorycz.
Drzwi
do pokoju otworzyły się i stanęła w nich roześmiana Narcyza z
tacą, na której stały dwie szklanki soku z dyni.
–
Przyniosłam
wam coś do picia, kochani – zawołała radośnie. Odstawiła tacę
i czułym gestem zmierzwiła grzywkę swojego syna. Draco wzdrygnął
się, jakby co najmniej oblała go zimną wodą.
–
Dziękujemy,
przyda nam się jutro na kaca – wyszczerzył się Diabeł i jakby
na potwierdzenie swoim słów wstał, by nalać sobie whisky.
Narcyza, w ogóle niezbita z tropu, przysunęła sobie krzesło, by
usiąść jak najbliżej syna.
–
Opowiedzcie
mi co u was! Jak tam w szkole? Tak za wami tęskniłam... – Pani
Malfoy
z wyraźną dumą patrzyła na swoją jedyną latorośl.
z wyraźną dumą patrzyła na swoją jedyną latorośl.
–
Wszystko
w porządku, matko – mruknął Draco lakonicznie.
–
Taa,
wszystko jest super, dobrze się bawimy – dopowiedział Blaise.
–
A
macie już jakieś dziewczyny? Podobno ma być bal na powitanie
wiosny? – zapytała Cyza.
–
Draco
ma – odpowiedział od razu Diabeł, szczerząc się wrednie.
–
Naprawdę?
To wspaniale synku! To jakaś porządna panna?
–
Matko,
nie słuchaj tego kretyna. Gdy był mały jakiś skrzat domowy
upuścił go na podłogę i oto efekty. Nie mam żadnej dziewczyny! –
zaznaczył dobitnie. Narcyza zdziwiona spojrzała na Zabiniego,
który wciąż się uśmiechał.
–
Draco
chciał powiedzieć, że jeszcze jej nie ma. Jak na razie ma ją
tylko na oku...
–
Zamknij
się, debilu! – warknął na niego arystokrata.
–
Och!
Byłoby wspaniale! Nie mogę się doczekać, aż pierścionek babci
Black trafi do jakiejś miłej dziewczyny, która zostanie następną
panią Malfoy! – rozmarzyła się Cyzia.
–
Ja
też nie mogę się wprost doczekać... to będzie taki śliczny ślub
– kpił Diabeł.
–
Dość.
Pójdę się położyć do siebie. Głowa mnie boli – warknął
Draco, wstając z fotela.
–
Może
przynieść Ci eliksir syneczku? – zdążyła zapytać Narcyza,
zanim odpowiedział jej głuchy trzask drzwi zamykających się za
blondynem.
Położył
się na swoim łóżku i zakrył twarz poduszką. Co, do jasnej
cholery, się tu działo? Ojciec chcący go przytulić, matka
organizująca rodzinne święta, skrzaty domowe zadowolone, a nie
przestraszone jak zwykle... Mi nęło ledwie kilka miesięcy, a on
praktycznie nie poznał swojego domu. Obiecał sobie nigdy nie wrócić
do Malfoy Manor, dlatego od zakończenia wojny mieszkał na dworku w
Ipswich, ale nie spodziewał się, że jego rodzice również będą
tu ciągle przebywać. Naprawdę nie wiedział, co ma o tym wszystkim
myśleć... Drzwi jego pokoju otworzyły się i do środka wszedł
jak zawsze zadowolony i uśmiechnięty Diabeł.
–
Cóż
to się stało naszej księżniczce, że ją główka boli? –
naśmiewał się brunet.
–
Wyjdź,
zanim będzie mi się chciało poszukać różdżki – ostrzegł go
Draco.
–
A
co? Chcesz sobie przetransmutować poduszkę w zdjęcie Hermiony i
pobyć z nią trochę sam na sam? – prowokował Zabini.
–
Przysięgam,
że moja cierpliwość wisi na ostatnim włosku. Spłyń, stary,
zanim się zupełnie wyczerpie – poprosił, ledwo tłumiąc ochotę,
by krzyczeć ze złości.
–
Dobrze,
już dobrze, Smoku, nie zioń ogniem. Wpadłem tylko zapytać, kiedy
ziści się wizja twojej matki. - Draco odsunął poduszkę z twarzy
i spojrzał na przyjaciela, jakby widział go na oczy po raz pierwszy
w życiu.
–
Że
co? – zapytał inteligentnie blondyn. Blaise wywrócił oczami i
westchnął ciężko.
–
Chciałem
zapytać, kiedy poprosisz Hermionę, by została twoją dziewczyną –
wyjaśnił. Ku jego szczeremu zdziwieniu, Draco wstał i wyszedł na
zasypany śniegiem taras, po czym przechylił się przez barierkę.
–
Co
ty robisz? – spytał Blaise, lekko przestraszony poczynaniami
kumpla.
–
Sprawdzam,
czy twój pusty czerep zostawił duże wgniecenie w betonie, gdy na
niego upadłeś – odpowiedział Draco, uśmiechając się
perfidnie.
–
Aż
tak cię dziwi to moje pytanie? – zdumiał się Diabeł.
–
Czy
ty jesteś normalny, Zabini? Ja i Granger? Zupełnie już ci
odwaliło?
–
I
co cię tak złości? Lecicie na siebie wzajemnie tak, że aż miło
popatrzeć. Co ci przeszkadza by zacząć z nią chodzić?
–
Co?
Widzisz ten rodowy gobelin? – Draco wskazał na pięknie wyszytą
tkaninę zdobiącą jedną ze ścian. – Gdyby mój ojciec
dowiedział się, że chociaż myślę o jakiejś mugolaczce w ten
sposób, spaliłby mnie razem z nim! - Blondyn nerwowym gestem porwał
z barku butelkę whisky i nalał jej sobie obficie do szklanki.
–
I
tylko to ci przeszkadza? Przecież mówiłeś, że po szkole chcesz
odciąć się od starych...
–
I
co z tego? Ojciec by nie odpuścił, przecież go znasz. Zniszczył
by nam życie... jej... jej rodzinie... przyjaciołom...
–
Więc
tak po prostu zrezygnujesz? Poddasz się bez walki i oddasz Hermionę
innemu? – zapytał z niedowierzaniem Blaise. Draco na samą myśl
o niej z kimś innym poczuł bolesny uścisk w sercu...
–
Nie
mam wyboru, Diable. Nie mogę zmarnować jej życia. Zasłużyła na
to by być szczęśliwą...
–
A
ty? Co ty będziesz robił?
–
Jakoś
żył dalej. Pozostaje mi tylko się z tym pogodzić i przeklinać
los za to, że ja i ona jesteśmy z dwóch różnych światów... -
Zabini popatrzył z powagą na przyjaciela. Wiedział, ile go
kosztuje podjęcie takiej decyzji i wiedział, że musi zrobić
wszystko, by Smok zmienił swoje postanowienie. Dwa różne światy
mogą przecież stworzyć jeden zupełnie nowy...
Święta
u Gryfonek:
Ginny
była zachwycona mugolskim Londynem. Odkrywanie tego, jak radzą
sobie ludzie bez pomocy magii, sprawiało jej olbrzymią radość.
Hermiona starała się tak organizować każdy dzień, by jej
przyjaciółka miała jak najmniej czasu na rozmyślanie
o swoich problemach. Sama też starała się jak najmniej myśleć o pewnym przystojniaku... ale nie było jej łatwo. Z pewną dozą rozpaczy musiała stwierdzić, że Draco Malfoy podstępem wkradł się do jej myśli... Bała się też myśleć o tym, jak szybko pokona on drogę z jej głowy wprost do serca...
o swoich problemach. Sama też starała się jak najmniej myśleć o pewnym przystojniaku... ale nie było jej łatwo. Z pewną dozą rozpaczy musiała stwierdzić, że Draco Malfoy podstępem wkradł się do jej myśli... Bała się też myśleć o tym, jak szybko pokona on drogę z jej głowy wprost do serca...
W
świątecznym poranek Hermionę obudziły okrzyki radości. Ginny,
która zajmowała sypialnię gościną tuż obok jej pokoju,
najwidoczniej zobaczyła już swój stos prezentów. Brązowowłosa
spojrzała w nogi swojego łóżka i również odkryła tam wiele
różnokolorowych paczek. Wiedziała, że większość z nich została
tam dostarczona za pomocą zaklęcia, ale być może któreś
przyniosły również skrzaty domowe? Szkoda, że nie miała okazji z
nimi porozmawiać... Nie rozmyślała jednak nad tym długo, gdyż
rozradowana Ruda wparowała do jej pokoju z naręczem prezentów.
–
Wesołych
Świąt! Otwieramy? – zawołała z entuzjazmem.
–
Wesołych!
Jasne, że tak! – odpowiedziała Miona, zsuwając się z łóżka
i biorąc do ręki pierwszy prezent. Zrobiło jej się bardzo ciepło
na sercu, gdy przeczytała na kartce od kogo jest... Z ciekawością
rozerwała papier i... To, co zobaczyła, dosłownie na chwilę
wstrzymało jej oddech.
Ja wstrzymuje oddech razem z Hermiona ♥️ żal mi Draco, po skończeniu wojny on jakby nadal tkwi w klatce i choć wiele rzeczy się zmieniło miedzy innymi rodzice, on nie potrafi się zmienić i zaakceptować tych zmian... Tak wiele zależy od wychowania, choć i tak się zmienił to jest jak na smyczy... 😐
OdpowiedzUsuń