Rozdział
Dwudziesty Szósty
To,
co zobaczyła, dosłownie na chwilę wstrzymało jej oddech, po czym
po prostu wybuchnęła śmiechem. Wiktor Krum mrugnął do niej
łobuzersko zza ramki zdjęcia, na którym z gracją pozował wraz ze
swoją miotłą. Podpis pod fotografią głosił : "Byś nigdy o
mnie nie zapomniała. Twój Wiktor" i o dziwo, był bez
błędów... nie ma co... wyrabia się chłopak w angielskim.
Hermiona przestała wreszcie chichotać i pokazała zdjęcie Ginny.
–
Co za
irytujący, narcystyczny dupek – skrzywiła się Ruda, patrząc na
zdjęcie.
–
Byłoby
to nawet miłe, gdyby nie fakt, że na urodziny dostałam od niego
album z jego fotkami – zaśmiała się Hermiona, po czym wrzuciła
prezent do pierwszej lepszej szuflady. Lubiła Wiktora i miło go
wspominała, ale nie na tyle by chcieć oglądać non stop jego
twarz.
–
Zobacz,
jakie cudo! – zachwyciła się Ginny pokazując jej srebrny
zegarek z zieloną tarczą. Wyglądał na naprawdę drogi i bardzo
gustowny.
–
Od kogo
to? – zdziwiła się Miona. Gin sięgnęła po karteczkę, która
była przyczepiona do prezentu.
"Ile
Filch schowków posprząta,
Ilu
McGonagall porozstawia uczniów po kątach,
Ile
kociołków SilverSpell przypali,
Ile
razy Snape nawrzeszczy na wszystkich w sali,
Ile
Hagrid sklątek wyhoduje,
Ile
dropsów Dumbledore skonsumuje,
Ile
razy Ślizgoni w meczu wygrają,
Ile
czasu Gryfoni porażki przeżywają,
Ile
książek w roku przeczyta Hermiona,
Ile
lasek leci na księcia Dracona
Ile
Diabeł ma szalonych pomysłów w swej głowie
Tyle
szczęścia i uśmiechu Ruda Wiewiórko, życzymy dziś Tobie!
Zegarek
ma pomóc Ci odmierzać czas,
gdy
marzenia o wygraniu przez Gryffindor
Pucharu
Qudditcha odejdą radośnie w Zakazany Las.
Wesołych
Świąt życzą: Diabeł & Smok Company,
spółka
bez jakiejkolwiek odpowiedzialności"
–
Co za
oślizłe gadziny – burknęła Ginny, ale widać było, że jest
zachwycona prezentem od chłopaków. Hermiona nie potrafiła przestać
się śmiać. Blaise naprawdę był mistrzem. Nawet życzenia
świąteczne w jego wykonaniu nie miały prawa być nudne. Ginny
wpatrywała się w swój nowy zegarek, jak urzeczona. Widać, że
Ślizgoni dobrze trafili w jej upodobania.
–
Też coś
od nich dostałaś? – spytała Hermiony. Brązowowłosa odłożyła
zestaw kosmetyków jakie dostała od rodziców i spojrzała na
pozostałe paczki. Dwie z nich zwróciły jej uwagę. Chwyciła za
kartkę dołączoną do większego prezentu.
"Wiewiórka
kiedyś mówiła, że to twoja ulubiona książka, pomyśleliśmy
więc, że to wydanie może Ci się spodobać. Wesołych Świąt.
Draco i Blaise", krótko i
treściwie, a na dodatek inny charakter pisma niż na prezencie
Ginny... Czyżby Malfoy sam to napisał? Hermiona rozerwała papier i
zaniemówiła z wrażenia.
–
Łeee,
dali ci książkę? Mogli się bardziej wysilić – mruknęła Gin
jednocześnie przymierzając swój nowy zegarek.
–
Nie
rozumiesz? To wczesne wydanie "Historii Hogwatu". Bardzo
wczesne... i zapewne bardzo, bardzo drogie – wyszeptała Hermiona
wciąż nie dowierzając, co trzyma w rękach.
–
Serio?
Ciężko to zdobyć?
–
Zdobyć?
Nie miałam pojęcia, że to w ogóle możliwe... skąd oni to
wytrzasnęli? – zaczęła przeglądać pożółkłe strony.
Książka była naprawdę stara i już na pierwszy rzut oka było
widać, iż brakuje w niej wielu rozdziałów, które są w obecnym
wydaniu, jednak były tam też z pewnością inne, te, które w
późniejszych wiekach zostały usunięte
z niewiadomych powodów.
z niewiadomych powodów.
–
Widać,
że prezent ci się podoba – zauważyła z uśmiechem Ginny.
–
Nigdy nie
dostałam niczego lepszego! – zapewniła ją gorliwie Miona, wciąż
nie wypuszczając księgi z rąk, jakby bała się, że ta zaraz
zniknie.
–
No to
fajnie, że trafili też i w twój gust! – cieszyła się Ruda.
–
Cholera!
– Hermiona klepnęła się otwartą ręką prosto w czoło.
–
Co? –
zdziwiła się Ginny.
–
Po prostu
przypomniałam sobie, co ja im dałam na święta i strasznie mi
teraz głupio... – jęknęła.
–
I tak
wypadłaś pewnie lepiej niż ja. Dałam im bony upominkowe do
Magicznych Dowcipów Weasleyów... Żałosne, co nie? Nie wymyśliłam
niczego innego... – przyznała ze wstydem Gin.
–
Diabeł i
magiczne dowcipy? Mało ci było jego psikusów? – zapytała
rozbawiona.
–
A ty co
im dałaś?
–
Zabiniemu
zaczarowany organizer przypominający o terminach powtórek do
OWuTeMów...
–
To
praktyczny prezent, zakład, że sam by sobie takiego nie sprawił –
pocieszyła ją Ruda.
–
A
Malfoy'owi... mapę Londynu. Mówił, że nigdy nie był po
niemagicznej stronie, a że to może być ciekawe... więc poprosiłam
rodziców by przysłali mi naprawdę porządną mapę miasta i
dodatkowo sama ją trochę zaczarowałam... – Hermiona oblała się
krwistym rumieńcem. Nagle ten pomysł na prezent wydał jej się
ekstremalnie głupi. Bo czego niby taki Malfoy miał szukać w
świecie mugoli?
–
Serio
gadałaś z nim o Londynie? To wy w ogóle rozmawiacie? Myślałam,
że tylko się całujecie – docięła jej Ruda z chytrym
uśmieszkiem. Zarobiła za to poduszką w łeb.
–
Oczywiście,
że rozmawiamy, ty wredna małpo!
–
No, niech
będzie, że ci wierzę... I uważam, że nie powinnaś się
przejmować z powodu prezentu. Pokazuje on, że go słuchasz i
pamiętasz co do ciebie mówi, a poza tym w ten sposób przekazałaś
mu cząstkę wiedzy o twoim świecie... może to odebrać jako
zaproszenie – teoretyzowała Ginny.
–
Żadne
zaproszenie! Po prostu nie wiedziałam co dać komuś, kto ma
wszystko...
–
A co masz
w tej drugiej paczce? – zapytała Gin, by odwrócić uwagę
przyjaciółki od rozmyślań o nietrafionym prezencie dla Malfoy'a.
–
Nie ma
żadnej kartki – mruknęła Miona rozrywając papier z prezentu. W
środku znajdowało się niewielkie czarne pudełko, podobne do tego,
w którym Ginny dostała zegarek. Hermiona otworzyła je i po raz
drugi dzisiejszego poranka zaniemówiła
z wrażenia.
z wrażenia.
–
Co
dostałaś? – zainteresowała się Ruda.
–
Ja... to
chyba... to jest znicz – Hermiona drżącymi palcami sięgnęła po
małą złotą piłeczkę.
–
Ale
super... – westchnęła Gin.
–
Nie
pomyliły nam się prezenty? Po co ktoś miałby mi to dać...
–
Na pewno
nie, zresztą sama zobacz... – znicz właśnie rozwinął swoje
srebrzyste skrzydełka i w całej okazałości ukazało się jej imię
wykaligrafowane ładnym pismem "Hermiona", a tuż pod nim
krótki cytat "Nieuchwytny obraz marzeń..."
–
Jakie to
wspaniałe! – zachwyciła się Ginny, gdy znicz wzbił się w
powietrze i przeleciał kilka razy dookoła Hermiony.
–
Skąd to
się wzięło? – burczała brązowowłosa, przeglądając pudełko
i potargany papier, jakby chcąc tam znaleźć jakieś wskazówki.
–
Jak to
skąd? To prezent... i to do tego bardzo drogi. Znicze wytwarzane są
tylko na specjalne zamówienie, a ten twój wygląda na złoty,
pewnie kosztował fortunę...
–
Pocieszaj
mnie dalej! – warknęła Miona, wodząc wzrokiem za złotą
piłeczką.
–
Dostałaś
prezenty od wszystkich? – zapytała Gin. Hermiona przeglądnęła
pozostałe paczki i stwierdziła, że nie ma nic od Rona i Pottera,
ale to nie było specjalnie dziwne skoro ostatnio nie rozmawiali...
–
Nie...
Chyba, że ten znicz jest od Harreg'o.
–
Ja też
nic od nich nie dostałam... Myślisz, że Harry kupiłby ci taki
drogi prezent?
–
Nie wiem,
Ginny, ale kto inny mógłby mi to przysłać?
–
Gdyby nie
fakt, że Krum to skąpa szuja to podejrzewałabym, że to od niego.
W końcu jest światowej sławy szukającym...
–
Taak, to
byłoby nawet logiczne, ale Wiktor ogólnie uważa, że quidditch nie
jest dla bab, więc wątpię, by podarował mi coś z tym
związanego...
–
Szowinistyczny
bufon. – Ginny wzdrygnęła się pogardliwie na samą myśl o
bułgarze.
–
To na
pewno nie on... ale w takim razie kto?
–
Może
jakiś tajemniczy wielbiciel? Ernie Macmillan jest szukającym
Puchonów...
–
Dostałam
od niego pudełko czekoladek. Nie jesteśmy w aż tak dobrych
relacjach, by mi dawał takie drogie prezenty... – odpowiedziała
brązowowłosa.
–
Jest
jeszcze jeden szukający, z którym pozostajesz w dobrych
relacjach... – zauważyła Gin z uśmiechem.
–
Myślisz
o Malfoyu? Błagam cię Ginny... Już sam fakt, że dostałam od
niego książkę wartą fortunę, jest nie na miejscu. Na pewno nie
wysłałby mi dodatkowo znicza kosztującego górę galeonów. Jestem
prawie pewna, że to prezent od Harry'ego. Zapomniał się tylko
podpisać...
–
Zobaczymy.
Ja stawiam na Malfoya. Jak dla mnie pasuje, że możesz dla niego
być... czekaj, jak to leciało? – Ginny chciała złapać krążącą
dookoła nich piłeczkę, ale ta jej na to nie pozwoliła.
–
"Nieuchwytny
obraz marzeń" –
wyszeptała Hermiona.
–
No
właśnie. Wyciągnij rękę – poprosiła Ruda. Herm spojrzała na
nią szczerze zdziwiona, ale spełniła prośbę koleżanki. Znicz od
razu opadł na jej dłoń i złożył swoje srebrne skrzydełka.
–
Znicz,
który zna tylko twój dotyk... Chyba ktoś ma wobec ciebie bardzo
poważne plany – Ruda irytująco uniosła brwi i posłała
przyjaciółce przebiegły uśmieszek. Miona postanowiła jednak się
tym nie przejmować. Bardzo podobał jej się ten prezent. Taki
tajemniczy
i niezwykły. Była strasznie ciekawa, kto mógł wpaść na pomysł by jej to podarować? Sama miała cichą nadzieję, że być może Gin ma rację...
i niezwykły. Była strasznie ciekawa, kto mógł wpaść na pomysł by jej to podarować? Sama miała cichą nadzieję, że być może Gin ma rację...
Hermiona i
Ginny, po zjedzonym śniadaniu, niezbyt chętnie szykowały się na
wizytę w Norze. Ruda wcale nie miała ochoty słuchać zawodzeń
rodziców, jaką to głupotę zrobiła próbując się zabić, a
dodatkowo jeszcze będzie zmuszona znosić obecność Harry'ego.
Hermiona miała podobny problem z towarzystwem Rona. Niby pogodzili
się przed świętami, ale Gryfonka nie mogła mu zapomnieć tych
wszystkich przykrości
i upokorzeń, które jej sprawił.
i upokorzeń, które jej sprawił.
–
To będzie
tortura – narzekała Ginny, zakładając swój płaszcz.
–
Nie
kracz. Posiedzimy tam tylko chwilę i już...
–
Szkoda,
że nie chcesz się zamienić ze mną rodzicami, twoi są
fantastyczni. – Ginny z uśmiechem popatrzyła na parę mugoli
siedzących w salonie.
–
Taa, ale
z tym prezentem świątecznym przesadzili, naprawdę...
–
Przesadzili?
Pozwolili ci wybrać sobie mieszkanie! Będziesz miała własny kąt
i szybko staniesz się samodzielna, a ja co? Do trzydziestki nie
wyniosę się z Nory – marudziła Ruda.
–
No, już
przestań, i chodź wreszcie, bo do trzydziestki to my do tej Nory
nie dotrzemy – pouczyła ją brązowowłosa wychodząc z domu. Jako
że Ginny nie miała jeszcze licencji na aportację, podała
przyjaciółce rękę i razem teleportowały się nieopodal domostwa
Weasley'ów.
W kuchni tego
domu od zawsze panowała miła, rodzinna atmosfera. Choinka,
wspaniały zapach potraw, prawdziwe domowe święta. Hermiona
uśmiechnęła się ciepło na widok pani Weasley, która widząc,
wchodzące dziewczęta przybiegła by je wyściskać. Harry i Ron
zeszli na dół w momencie, gdy obie Gryfonki zdążyły zdjąć
swoje płaszcze
i usiąść przy stole.
i usiąść przy stole.
–
Wesołych
Świąt – zaczął nieśmiało Potter.
–
Wesołych
– odpowiedziały obie chórem.
–
Mamy dla
was prezenty, zdecydowaliśmy się nie wysyłać ich przez sowy,
tylko dać wam osobiście... – odezwał się Ron kładąc przed
dziewczynami kolorowe pakunki.
–
To
znaczy, że ten znicz nie był od ciebie? – spytała Miona
Wybrańca.
–
Znicz?
Jaki znicz? – zainteresował się Ron.
–
Hermiona
dostała złotego znicza, myślałyśmy, że może od Harry'ego.
–
Serio
dostałaś znicza? Niestety to nie ode mnie... nawet nie wiem gdzie
można by go kupić... – przyznał Potter.
–
No to
wracamy do mojej teorii – zaśmiała się Gin.
–
Siedź
cicho! – ostrzegła ją Hermiona, doskonale wiedząc, jak Ron
zareagowałby na tę teorię swojej siostry.
–
Kto ci
podarował znicza? – dopytywał Weasley.
–
Pewnie
Krum – odpowiedziała od razu. Ronald jednak nie wyglądał na
przekonanego, że powiedziała mu prawdę. Dziewczyny szybko zjadły
obiad i zastanawiały się, jak tu powoli zbierać się do domu, tak,
by nie urazić pani Weasley, która bardzo chciała, żeby zostały
jak najdłużej. Uraczyła ich taką ilością pysznych potraw, że
Herm była przekonana, że będzie musiała użyć zaklęcia
powiększającego na swoich spodniach. Udało im się jednak
grzecznie wymigać od kolacji i gdy już zbierały się do wyjścia,
Harry nieśmiało zapytał Ginny, czy może z nią zamienić słówko
na osobności. Ruda nie była zbyt chętna, ale nie chciała też
odmawiać mu przy swoich rodzicach, więc razem weszli na górę do
jej pokoju.
Hermiona
założyła płaszcz i rękawiczki, po czym wyszła przed dom, by tam
poczekać na Ginny. Mroźne powietrze od razu wypełniło jej płuca
i sprawiło, że na twarz wypłynęły rumieńce.
–
Nie
wolisz wrócić do środka? To może trochę potrwać... –
odwróciła się zaskoczona widząc, że Ron stoi tuż za nią.
–
Nie, tu
mi dobrze – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem.
–
A nie
jest ci zimno? – Ku jej zdziwieniu, Ron podszedł do niej i
delikatnie dotknął palcami jej policzka. Hermiona mimowolnie
wzdrygnęła się na ten gest. Nie chciała, by Ron stał tak blisko
niej.
–
Jest w
porządku – burknęła, robiąc mały krok w tył.
–
Miona...
– szepnął Rudy przysuwając się do niej.
–
Ron,
ja... – zaczęła niepewnie znów się cofając, ale było to na
nic, gdyż Ron ponownie się do niej zbliżył.
–
Tak mi
ciebie brakuje, skarbie... – wymruczał chłopak delikatnie łapiąc
jeden z jej loków.
–
Daj
spokój, Ron, nie ma o czym... – Nie zdążyła dokończyć gdyż
Weasley złapał ją mocno za ramiona, po czym zmiażdżył jej usta
w zachłannym pocałunku.
–
Nie! –
Hermiona zareagowała instynktownie. Z całej siły odepchnęła od
siebie Rona, po czym odruchowo przyłożyła mu w twarz. Rękawiczka
złagodziła odgłos plasknięcia, ale
i tak cios był na tyle silny, że chłopak aż zachwiał się na nogach. Weasley złapał się za pulsujący policzek i spojrzał na nią ze złością.
i tak cios był na tyle silny, że chłopak aż zachwiał się na nogach. Weasley złapał się za pulsujący policzek i spojrzał na nią ze złością.
–
Nie
powinieneś był tego robić... – szepnęła roztrzęsiona.
–
Pewnie
nie, skoro nie jestem tym twoim brudnym śmierciożercą! –
warknął z pogardą.
–
Wiesz, że
nie o to chodzi, Ron... Po prostu między nami wszystko dawno
skończone – próbowała opanować drżący głos.
–
Skończone,
bo ty wolisz się puszczać z brudnymi arystokratycznymi świniami –
wygarnął jej.
–
Nie wiesz
o czym mówisz. – Brązowowłosa popatrzyła na niego ze smutkiem.
–
Nie wiem?
Widziałem was w pociągu!
–
Jak to
widziałeś? Byłam pewna, że wszyscy wysiedli... – wypaliła
zaskoczona. Ron spojrzał na nią i pokręcił głową z
niedowierzaniem.
–
Chodziło
mi o to, że trzymaliście się za ręce, ale widzę, że jednak
przeczucie mnie nie myliło. Pieprzysz się z tym obrzydliwym
gnojkiem!
–
Wcale
nie! Mówiłam o tym, że... Zresztą nieważne, Ron. Mam dość. Nie
odzywaj się do mnie więcej – poprosiła, a pierwsze łzy spłynęły
po jej zarumienionych policzkach.
–
A
właśnie, że mnie posłuchasz! – rozkazał, robiąc krok do
przodu. Hermiona przestraszyła się i od razu sięgnęła po swoją
różdżkę. – Zaatakujesz
mnie? Za to, że chce powiedzieć ci prawdę o twoim kochasiu?
–
Prawdę?
– spytała zaskoczona.
–
Dokładnie
tak! Malfoy to wszystko ukartował. Od początku roku robił
wszystko, żeby cię zaliczyć. Nie widzisz tego? Założył się o
to z swoimi kolegami. Z Notte'm, Resse'm, Higgse'm i Hum'em! A Zabini
to jego wspólnik!
–
Bredzisz,
Ron. – Hermiona spojrzała na niego z niesmakiem. Ależ z niego
żałosny, zazdrosny kretyn!
–
Słyszałem
ich! Słyszałem, jak Nott i Ress mówili, że założyli się o to
kto pierwszy przeleci głupiutką, naiwną Gryfonkę, która buja się
w Malfoyu!
–
Nie
wierzę ci! – powiedziała z goryczą.
–
Zastanów
się, Miona. Czemu to akurat ty miałaś nosić mu notatki do
Skrzydła Szpitalnego po tym wypadku? Czemu to obok ciebie kręci się
praktycznie każdego dnia? Zaprasza cię na treningi, zabiera cię na
wycieczki na miotle i imprezy, prosi, byś uczyła go Transmutacji, a
przecież mogłaby to dla niego zrobić każda durna Krukonka! A to
zdjęcie? Myślisz, że to ja je zaczarowałem? To też był on!
Zaplanował to by nas skłócić, a potem odegrać rolę twojego
pocieszyciela! Liczył, że z wdzięczności wskoczysz mu do łóżka!
– Każde słowo wykrzykiwane przez Rona było dla niej jak małe
ostrze wbijające się pod skórę. Ze wszystkich sił starała się
nie wierzyć w to, co on mówił, ale ziarno już zostało zasiane,
pojawiły się wątpliwości.
–
Opowiadasz
głupoty! Nie mam zamiaru cię słuchać – powiedziała twardo.
–
Myśl, co
chcesz, ale to ja mam rację. To zdjęcie wzięły ode mnie Ślizgonki
na jego prośbę! To on to wszystko wymyślił! Spójrz prawdzie w
oczy, Herm... Ja nie potrafiłbym go tak zaczarować. To Malfoy i
jego wspólnicy to zaplanowali. - Gryfonka ze wszystkich sił starała
się odsunąć od siebie niechciane myśli, ale co, jeśli Ron miał
rację? Wiedziała przecież, że Draco nie spotykał się z nią z
wyjątkowo czystych pobudek... Chciał dopiec Rudemu. Czemu wiec
kontynuował ich znajomość po tym, jak już osiągnął swój cel?
–
Widzisz?
Sama teraz dostrzegasz, jakie były jego intencje! Chyba nie
myślałaś, że wspaniały pan arystokrata zakocha się w małej
przemądrzałej pannie Wiem– To– Wszystko? Dla niego ciągle
jesteś tylko zwykłą szlamą! - Hermiona otarła łzy z policzków,
wmawiając sobie, że słowa Rona nie mają dla niej żadnego
znaczenia. Wierzyła w to, że Ślizgoni naprawdę się zmienili i że
naprawdę chcą się z nią przyjaźnić. Jej gorzkie rozmyślania
przerwała Ginny wychodząca z domu.
–
Możemy
wracać, Miona? – zapytała od razu. Widać było, że i nią
rozmowa z Potterem nieźle wstrząsnęła.
–
Jasne,
chodźmy – zgodziła się Hermiona, nie zaszczycając Rona nawet
słowem pożegnania.
Chwilę później
obie były już w domu Granger'ów. Powiedziały sobie tylko
"dobranoc" na korytarzu przy pokoju Hermiony i niemal od
razu zniknęły w swoich sypialniach. Ta wizyta dała każdej z nich
naprawdę wiele do myślenia.
Resztę przerwy
świątecznej dziewczyny spędziły robiąc wypady do mugolskiej
części Londynu, objadając się smakołykami i biegając po
sklepach. Jednak odwiedziny
w domu Ginny pozostawiły na nich obu swoistego rodzaju piętno. Hermiona nie mogła pozbyć się z głowy tysięcy pytań, które pojawiły się po tyradzie Rona. Nie chciała w to wierzyć, nie chciała ulegać wątpliwościom, ale to było silniejsze od niej. Gryzła się bardzo
i nawet spędzanie aktywnie wolnego czasu nie sprawiało, że przestawała o tym myśleć. Ginny również ciągle chodziła jakby nieobecna. Hermionie udało się z niej jedynie wyciągnąć, że Harry poprosił ją o jeszcze jedną szansę. Ginny nie wiedziała, co zrobić, zaskoczona prośbą Pottera, więc powiedziała, że to przemyśli, co z pewnością dało Złotemu Chłopcu pewną nadzieję.
w domu Ginny pozostawiły na nich obu swoistego rodzaju piętno. Hermiona nie mogła pozbyć się z głowy tysięcy pytań, które pojawiły się po tyradzie Rona. Nie chciała w to wierzyć, nie chciała ulegać wątpliwościom, ale to było silniejsze od niej. Gryzła się bardzo
i nawet spędzanie aktywnie wolnego czasu nie sprawiało, że przestawała o tym myśleć. Ginny również ciągle chodziła jakby nieobecna. Hermionie udało się z niej jedynie wyciągnąć, że Harry poprosił ją o jeszcze jedną szansę. Ginny nie wiedziała, co zrobić, zaskoczona prośbą Pottera, więc powiedziała, że to przemyśli, co z pewnością dało Złotemu Chłopcu pewną nadzieję.
Wizyta w
niemagicznym świecie bardzo spodobała się Rudej, więc raz po raz
dziękowała rodzicom Herm, gdy żegnały się z nimi długo i
wylewnie przed powrotem do Hogwartu. Obie dziewczyny wspólnie
aportowały się pod dworzec King's Cross w sam raz, by zdążyć na
pociąg do szkoły. Znów zajęły przedział tylko dla siebie.
Hermiona ciągle zadręczała się insynuacjami Weasleya i, szczerze
mówiąc, sama nie wiedziała, jak zareaguje, jeśli przyjdzie jej
spotkać Ślizgonów. Poprzedniego wieczoru opowiedziała
o tym wszystkim Gin i ona również zapewniła ją gorliwie, że Ron na pewno nie ma racji, ale... ciągle było jakieś "ale" i Hermiona pomyślała, że zwariuje, jeśli nie dowie się prawdy.
o tym wszystkim Gin i ona również zapewniła ją gorliwie, że Ron na pewno nie ma racji, ale... ciągle było jakieś "ale" i Hermiona pomyślała, że zwariuje, jeśli nie dowie się prawdy.
–
Po prostu
go o to zapytaj – poradziła jej Ruda.
–
Zapytać?
I myślisz, że co mi powie? – prychnęła brązowowłosa.
–
Prawdę...
–
Ginny, to
Ślizgon. Oni mówią prawdę, jak się przypadkiem pomylą...
–
Miona, to
jest Malfoy. Jeśli serio by tylko chciał sobie z ciebie zakpić,
wybuchnie ci śmiechem prosto w twarz, wyśmiewając twoją naiwność.
– Wystarczyło tylko to, co powiedziała Gin, by Hermiona
wzdrygnęła się ze strachu. Co zrobi, jeśli faktycznie Draco powie
jej, że to wszystko to był tylko żart i głupia gra?
–
Już sama
nie wiem, czy mam tam iść – mruknęła, przygryzając wargę.
–
Pogadaj z
nim. To jedyne wyjście.
–
Chyba
masz rację...
–
Idź, ja
tak muszę zaraz przejść do przedziału Harry'ego, wezwał nas
wszystkich by omówić nową strategię drużyny. Chyba zgapił
pomysł od Malfoya.
–
Jeśli za
kilka minut usłyszysz krzyk, a później zobaczysz, że do pociągu
wchodzi grupa aurorów, to znaczy, że Ron miał rację.. –
wyszeptała, starając się chociaż trochę uśmiechnąć.
–
Będzie
dobrze... Wszystko się wyjaśni. I mam nadzieję, że nie będę
musiała odwiedzać cię w Azkabanie po tym, jak zabijesz Smoka. –
Ruda też posłała jej pokrzepiający uśmiech.
***
Hermiona
podążała w stronę ostatniego wagonu z duszą na ramieniu. Sama
nie wiedziała, czy wystarczy jej odwagi by zapytać blondyna o to
wszystko. Odetchnęła jednak głęboko i powtarzała sobie, że
przecież jest Gryfonką. A Gryfoni nigdy nie tchórzą! Zebrała
całą pewność siebie jaka jej jeszcze została i rozsunęła drzwi
przedziału Ślizgonów. Zastała w nim tylko Diabła, który czytał
gazetę i stwierdziła, że sama nie wie, czy ulżyło jej, że Smoka
nie ma, czy poczuła z tego powodu rozczarowanie...
–
Mioneczka!
– ucieszył się na jej widok Blaise i wstał, by ją uściskać.
Po wymianie typowych grzeczności "miło cię widzieć" i
"jak tam święta?", Zabini zaproponował jej, by usiadła
i poczęstowała się czymś słodkim, a widać było, że chłopcy
nie żałowali galeonów na smakołyki, gdyż mały stoliczek pod
oknem wprost się od nich uginał.
–
Dziękuje
ci bardzo, Diabełku, ja w sumie tylko na chwilę. Nie wiesz, gdzie
jest Malfoy? Chciałabym z nim pogadać... – powiedziała,
siadając na przeciwko niego. Blaise uśmiechnął się ciepło,
słysząc jej pytanie.
–
Nasz
wielki strateg katuje znów tę biedną drużynę swoimi nudnymi
przemowami. Mi
z łaską odpuścił, bo akurat miałem wątpliwą przyjemność słuchać tego całe święta. - Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Naprawdę przez ten tydzień tęskniła za Blaise'm
i jego poczuciem humoru.
z łaską odpuścił, bo akurat miałem wątpliwą przyjemność słuchać tego całe święta. - Hermiona uśmiechnęła się pod nosem. Naprawdę przez ten tydzień tęskniła za Blaise'm
i jego poczuciem humoru.
–
I co z
tego, że słuchałeś jak twój tępy mózg i tak nic nie zapamiętał
– odgryzł się Draco, nagle pojawiając się w drzwiach
przedziału. Hermiona na jego widok dosłownie wstrzymała oddech.
–
Cześć –
przywitał się z nią, uśmiechając się delikatnie.
–
Hej –
odpowiedziała dość speszona. Diabeł spoglądał to na
przyjaciela, to na Gryfonkę i widać było, że naprawdę bawi go ta
sytuacja.
–
Dobra,
dzieciaki, to ja spadam. Proszę pamiętać tylko, że obecnie
znajdujemy się w miejscu publicznym i wszelkie przejawy pewnej
aktywności... mogłyby zostać uznane za obrazę moralności,
zwłaszcza gdyby dowiedziała się o tym szanowna opiekunka domu lwa,
co zawsze kwaśną minę ma.
–
Jeśli
już skończyłeś robić z siebie durnia, to powiedz mi, proszę,
dlaczego wciąż tu jesteś, skoro Gryfiaki od dziesięciu minut
omawiają swoją strategię trzy przedziały dalej.
–
O
cholera! Zupełnie zapomniałem! Już mnie nie ma! – zawołał
Zabini i faktycznie od razu wypadł z przedziału, jakby go hipogryf
gonił.
–
Jak tam
święta? – spytał uprzejmie blondyn, sięgając po butelkę soku
z dyni i siadając naprzeciwko Hermiony.
–
Nieźle,
a twoje? – odpowiedziała, nie za bardzo wiedząc, jak zabrać się
za to, by zadać pytanie, z którym tu przyszła.
–
Ujdzie,
choć cieszę się, że już się skończyły – powiedział znów
uśmiechając się lekko.
–
Posłuchaj...
Chciałabym z tobą porozmawiać – zaczęła niepewnie.
–
Coś się
stało? – zapytał, widząc jej ponurą minę.
–
Nie... a
w zasadzie to tak... – wyjąkała.
–
Powiedz,
o co chodzi, bo zaczynam się bać. – Blondyn rozparł się
wygodnie na siedzeniu i założył ręce na piersi. Nie wiedział
czemu ma wrażenie, że Gryfonka powie mu zaraz coś nieprzyjemnego.
Hermiona nerwowo załamała ręce i odetchnęła głęboko.
–
Zadam ci
jedno pytanie i oczekuje, że mi szczerze na nie odpowiesz...
–
Na
Salazara, Granger, tylko mi się nie oświadczaj, nie jestem na
to gotowy – zażartował, gdyż ciężka atmosfera przyprawiała go
o dreszcze na plecach. Bał się, o co też ona może go zapytać...
–
To
poważna sprawa, więc nie rób sobie żartów... – poprosiła,
ledwo łapiąc oddech. Sama nie
wiedziała, jak zadać to najważniejsze pytanie.
–
Powiedz
wreszcie, o co chodzi. – Naprawdę chciał to już wiedzieć.
–
Założyłeś
się o mnie? – wypaliła jednym tchem.
–
Co? –
zapytał zdezorientowany. Hermiona westchnęła ciężko i
powtórzyła.
–
Pytam czy
założyłeś się o mnie z kimś.
–
W jakim
sensie założyłem? – chciał dowiedzieć się Smok.
–
Chodzi o
to, czy założyłeś się z Ślizgonami, że coś mi zrobisz... –
Nie potrafiła powiedzieć, o co naprawdę chodziło. To było zbyt
upokarzające.
–
Niby co
miałbym ci zrobić? – zapytał mimowolnie zaciskając pięści.
–
Nie każ
mi tego mówić... Założyłeś się czy nie? Po prostu odpowiedz –
poprosiła i sama nie wiedziała, czemu zachciało jej się płakać.
–
Kto ci
naopowiadał takich głupot? – wyszeptał na skraju rozpaczy. Nie
mógł uwierzyć, że go o to posądziła.
–
Czyli to
nieprawda? – spytała z nadzieją.
–
A
uwierzysz mi na słowo jeśli powiem, że nieprawda? - Hermiona
spojrzała w jego oczy
i nieomal zachłysnęła się powietrzem. Były w tej chwili takie smutne... Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Naprawdę chciałaby móc mu zaufać...
i nieomal zachłysnęła się powietrzem. Były w tej chwili takie smutne... Nie wiedziała, co odpowiedzieć. Naprawdę chciałaby móc mu zaufać...
–
Pewnie,
że nie uwierzysz. Kto by uwierzył słowu śmierciożercy? –
powiedział z goryczą po czym szybko wstał z miejsca. Nie chciał
dłużej na nią patrzeć. Zraniła go swoim milczeniem.
–
Zaczekaj!
– Hermiona zerwała się na równe nogi i złapała go za dłoń,
powstrzymując go przed wyjściem z przedziału. Draco odwrócił się
w jej stronę i spojrzał jej w oczy.
–
Wystarczy,
że powiesz mi prawdę. Jakkolwiek ona brzmi – poprosiła prawie
płaczliwie. Chłopak przyglądał jej się przez chwilę, jakby
zastanawiając się nad czymś głęboko. Wreszcie dłoń, za którą
go złapała delikatnie zacisnęła się na jej własnej ręce.
–
Nigdy z
nikim się o ciebie nie założyłem. Mogę sobie być podłym
Ślizgonem i byłym śmierciożercą, ale nigdy nie bawię się
ludzkimi uczuciami. Zapamiętaj to sobie... – Jego wyznanie
zabrzmiało nieco gorzko.
–
Przepraszam...
ja... po prostu ktoś mi powiedział, że słyszał jak twoi koledzy
o tym rozmawiali – wyjąkała zawstydzona. Puściła dłoń
blondyna i usiadła chowając twarz
w dłoniach. Tyle różnych uczuć i emocji przelatywało teraz przez jej wnętrze, ale najważniejszym była ulga. Wierzyła mu. Wiedziała, że mówił prawdę. Nie okłamał jej...
w dłoniach. Tyle różnych uczuć i emocji przelatywało teraz przez jej wnętrze, ale najważniejszym była ulga. Wierzyła mu. Wiedziała, że mówił prawdę. Nie okłamał jej...
–
Jacy
koledzy? – zapytał cierpko.
–
Theo i
David – odpowiedziała cicho i nim zdążyła powiedzieć coś
jeszcze, Draco rozsunął drzwi przedziału i wrzasnął na całe
gardło.
–
Nott,
Ress do mnie! - Nie minęła nawet minuta, a dwójka Ślizgonów
wpadła wesoło do przedziału.
–
Co jest
kapitanie? – zapytał David.
–
Ooo kogóż
to widzę! Cześć Hermionko, jak święta? – Theo usiadł tuż
obok brązowowłosej uśmiechając się przymilnie.
–
Zamknąć
się! – warknął Draco, a miny jego kolegów od razu spoważniały.
–
Coś się
stało? – odważył się zapytać Ress.
–
Doszły
mnie słuchy, że podobno założyłem się z wami o Granger. –
Draco był naprawdę wściekły.
–
Że co?
– zdziwił się Theo.
–
Ktoś
słyszał, jak mówiliście o tym, że założyłem się z wami o
Hermionę – wycedził Malfoy przez zaciśnięte zęby.
–
To jakaś
bzdura – żachnął się David.
–
Czyli
nigdy nie rozmawialiście o tym kto pierwszy zaliczy naiwną
Gryfonkę? – odważyła się zapytać Miona. Obaj chłopcy
spojrzeli na nią w niemym szoku, po czym popatrzyli na siebie
nawzajem.
–
Rozmawialiśmy...
ale nie chodziło nam o ciebie – odpowiedział cicho Ress.
–
Macie
dwie minuty, żeby nam to wyjaśnić, zanim wywalę was z drużyny! –
postraszył Draco zakładając ręce na piersi i mierząc swoich
zawodników surowym wzrokiem.
–
Jak
powiedział David, rozmawialiśmy o tym, kiedyś idąc z treningu
Qudditcha, ale nie mówiliśmy ani o tobie, ani o Hermionie... tylko
o Gryfonce... Kiedyś dla żartu założyliśmy się o to, który z
nas pierwszy... – Theo zawahał się, wyraźnie zawstydzony.
–
No dalej!
– popędził go Smok.
–
Który z
nas pierwszy prześpi się z Lavender Brown... – dopowiedział
David. Hermionie dosłownie opadła szczęka z niedowierzania. A więc
jednak Ślizgoni się założyli... Tyle że nie o nią, tylko o Lav.
To ona była tą naiwną Gryfonką, o której słyszał Ron.
Najważniejsze jednak było to, że Draco nie miał z tym nic
wspólnego. Na brązowowłosą spłynęła z tego powodu prawdziwa
ulga.
–
Idioci!
Jak możecie zakładać się o coś takiego? Czy wy nigdy nie
zmądrzejecie? Mam ochotę wywalić was na te wasze zbite, puste łby!
– pieklił się kapitan Ślizgonów.
–
Sorry,
Draco... to miała być zabawa...
–
Zabawa?
Dla Brown też to miała być zabawa? Takie upokorzenie? – warknął
wściekły arystokrata. Zarówno Theodor jak i David spuścili głowy
w poczuciu winy.
–
Znajdziecie
teraz Lavender Brown i obaj przeprosicie ją za swoje karygodne
plany, jasne? – nakazał im. Hermiona postanowiła się wtrącić.
–
Lepiej,
jeśli ona się o tym nie dowie. Nie jest miło usłyszeć, że ktoś
planował wykorzystać cię jak zabawkę. – Dziewczyna spojrzała z
niesmakiem na obu chłopaków. Nie spodziewała by się po nich
czegoś tak podłego.
–
Naprawdę
nam przykro... Nie sądziliśmy... – próbował wyjaśnić Theo.
–
Wy nigdy,
nic nie sądzicie. Jeszcze raz usłyszę, że zakładacie się w ten
sposób, to mnie popamiętacie, a teraz zejdźcie mi z oczu. Jutro o
piątej rano widzę was na indywidualnym treningu, na boisku
quidditcha. – Malfoy był naprawdę zły. I nie chodziło nawet o
to, co planowali zrobić jego koledzy. To przez nich Hermiona w niego
zwątpiła... A to naprawdę zabolało.
–
Przepraszamy
Smoku... Hermiono... – Nott grzecznie skinął głową, a po
chwili David zrobił to samo.
–
Teraz to
już na pewno, nie będziesz miał u niej szans... – szepnął Ress
do Theodora, gdy Ślizgoni wychodzili. Miona zdziwiona spojrzała na
Draco, ale on jedynie zacisnął mocniej szczęki i z całej siły
zatrzasnął drzwi przedziału.
–
Imbecyle
– warknął z pogardą siadając obok Hermiony i opierając się
wygodnie. Od razu też przymknął oczy, jakby od całej tej sytuacji
rozbolała go głowa.
–
Ja też
przepraszam za to wszystko... Nie sądziłam, że ktoś mógł źle
usłyszeć...
–
Mówiąc
ktoś, masz na myśli tego rudego skunksa Weasley'a? – burknął z
wyrzutem, nawet nie otwierając oczu.
–
Ja... –
nie wiedziała co ma mu odpowiedzieć.
–
Daj
spokój, dobrze, że wszystko się wyjaśniło. Nie mam ochoty dłużej
tego roztrząsać.
–
Chyba
jesteś zmęczony, może się zdrzemnij – poradziła mu.
–
Niezły
pomysł, posuń się, Granger – Draco delikatnie szturchnął ramię
dziewczyny, dając jej do zrozumienia, że ma się przesiąść
bliżej okna. Hermiona natychmiast wstała.
–
To ja już
pójdę...
–
Nic z
tego! Coś mi się chyba należy za te bezpodstawne oskarżenia –
stwierdził blondyn, po czym pociągnął ją na siedzenie i nim
zdążyła jakoś zareagować, rozwalił się na pozostałym miejscu,
a głowę położył na jej kolanach. Herm nie mogła się
powstrzymać, by nie zachichotać.
–
Nie za
wygodnie ci? – spytała, patrząc na jego zamknięte oczy. Draco
ułożył się na boku, zakładając ręce pod policzek.
–
Szczerze
mówiąc niespecjalnie, masz strasznie kościste kolana, ale może
jak mnie pogłaskasz, to będzie lepiej – droczył się z nią.
Hermiona znów lekko się zaśmiała, po czym zatopiła palce w jego
platynowych włosach. Były tak cudownie miękkie...
Minęło
dosłownie kilka minut, a Malfoy spał słodko jak dziecko. Oddychał
miarowo, a jego twarz była spokojna. Brązowowłosa nie potrafiła
oderwać od niego wzroku. Wyglądał w tej chwili tak niewinnie...
Głaskała go delikatnie i rozkoszowała się tą chwilą jego
bliskości... Jednak ta sielanka nie mogła potrwać długo, ponieważ
nagle otworzyły się drzwi przedziału...
Nie dziwię się Hermionie, że zwątpiła po tylu latach wzajemnej niechęci. Jednak jest odważna, że poszła zapytała, pokazało to jaka jest dojrzała. Liczyłam, że zapyta Draco o znicza, bo jakby wiadomo, że to on :)
OdpowiedzUsuń