Rozdział
Dwudziesty Czwarty
Dziewczyna
leżała na łące. Słońce rozkosznie pieściło jej policzki i
szyję. Było jej tak przyjemnie... ciepło... błogo... Rozmarzonym
wzrokiem wpatrywała się w błękitne niebo. Pogoda była idealna na
leniuchowanie na łonie natury. I nagle tuż nad nią pojawiła się
nieziemsko przystojna twarz anioła. Blond grzywka opadała mu na
czoło, a oczy miały barwę nieba, które rozpościerało się tuż
za jego głową. Delikatny dotyk jego palców na jej policzku.
Cudowny uśmiech na ustach, które potrafiły całować najlepiej na
świecie i cichy szept...
– Hermiona... - Merlinie! Ależ on był cudowny. Idealny. Te oczy, włosy, uśmiech, usta... – Hermiona! - Dlaczego nagle zaczął się wydzierać? I to na dodatek kobiecym głosem? Coś tu się nie zgadzało... – Hermiona! Obudź się wreszcie! – krzyk Ginny daleki był od tego, by nazwać go "cudownym". Brązowowłosa niechętnie otworzyła jedno oko. Że też Ruda musiała ją obudzić właśnie w takim momencie! Miała ochotę rzucić się jej do gardła, albo co najmniej warknąć na nią jak rozwścieczony rottweiler.
– Hermiona... - Merlinie! Ależ on był cudowny. Idealny. Te oczy, włosy, uśmiech, usta... – Hermiona! - Dlaczego nagle zaczął się wydzierać? I to na dodatek kobiecym głosem? Coś tu się nie zgadzało... – Hermiona! Obudź się wreszcie! – krzyk Ginny daleki był od tego, by nazwać go "cudownym". Brązowowłosa niechętnie otworzyła jedno oko. Że też Ruda musiała ją obudzić właśnie w takim momencie! Miała ochotę rzucić się jej do gardła, albo co najmniej warknąć na nią jak rozwścieczony rottweiler.
–
Czego? – burknęła
niechętnie.
–
Jest już wózek ze
słodyczami, pomyślałam, że może coś chcesz kupić –
poinformowała ją Gin z przyjaznym
uśmiechem.
–
I po to
mnie obudziłaś?! – ofuknęła ją ze złością. Podniosła się
wreszcie z siedzenia, na którym spała i rozmasowała obolałą
szyję. Pociąg wesoło sunął po torach, wystukując jednostajny
rytm, a krajobraz za oknem zmieniał się bez przerwy.
–
A co,
miałaś jakiś fajny sen? Co ci się śniło? Uśmiechałaś się,
jakbyś znów dostała Wybitnego z Transmutacji.
–
Nie twoja
sprawa – odpowiedziała nieuprzejmie, wstając, by kupić sobie coś
słodkiego.
–
Pewnie w
sennych marzeniach widziałaś całą listę super zdanych OWuTemóW,
co? – kpiła z niej dalej Ginny, gdy już wróciła do przedziału.
–
Co rude,
to wredne i żadna zielona farba tego nie zmieni – odgryzła się
Miona, rzucając w przyjaciółkę czekoladową żabą.
–
Wiem! A
może śnił ci się bajecznie przystojny książę Slytherinu? –
naśmiewała się Ruda.
–
Nie bądź
niemądra! – żachnęła się Hermiona, zła, że rumieńce
zawstydzenia nieproszone wypływają na jej buzię. Weasleyówna
uśmiechnęła się z satysfakcją, widząc jej zawstydzenie.
Brązowowłosa zaczęła żałować, że przyszło im podróżować
samym.
Z wiadomych przyczyn nie chciały siedzieć w przedziale z Ronem i Harrym, którzy jechali na święta do Nory. Lavender i Parvati nadal piekliły się na obie dziewczyny przez ich znajomość ze Ślizgonami, a Blaise i Draco zajęli przedział z całą drużyną qudditcha, gdyż blondyn oświadczył, że w czasie świąt każdy ma wbić sobie do głowy jego nową strategię
i obecnie katował ich jej długim i nudnym opisem. Diabeł mruczał coś o sadystycznym dyktatorze o tlenionych kudłach, kiedy z miną cierpiętnika skazanego na łamanie kołem wlókł się za Smokiem na sam koniec pociągu. Tak więc Ginny i Miona miały miejscówkę tylko dla siebie i cała droga do Londynu upływała im na słodkim leniuchowaniu.
Z wiadomych przyczyn nie chciały siedzieć w przedziale z Ronem i Harrym, którzy jechali na święta do Nory. Lavender i Parvati nadal piekliły się na obie dziewczyny przez ich znajomość ze Ślizgonami, a Blaise i Draco zajęli przedział z całą drużyną qudditcha, gdyż blondyn oświadczył, że w czasie świąt każdy ma wbić sobie do głowy jego nową strategię
i obecnie katował ich jej długim i nudnym opisem. Diabeł mruczał coś o sadystycznym dyktatorze o tlenionych kudłach, kiedy z miną cierpiętnika skazanego na łamanie kołem wlókł się za Smokiem na sam koniec pociągu. Tak więc Ginny i Miona miały miejscówkę tylko dla siebie i cała droga do Londynu upływała im na słodkim leniuchowaniu.
–
Twoi
rodzice naprawdę nie mają nic przeciwko temu, że spędzę u was
święta? – dopytywała Ruda.
–
No coś
ty! Są zachwyceni! Już planują, gdzie nas zabiorą i co ci pokażą.
–
To miłe.
Szkoda tylko, że matka wymusiła na nas obietnicę, że odwiedzimy
Norę, chociaż na chwilę... Ty nie gadasz z Ronem, ja z Potterem...
Już widzę tę milusią świąteczną atmosferę.
–
Daj
spokój, Ginny, skoczymy tam na najwyżej dwie godzinki. Jakoś to
przeżyjemy.
–
Obyś
miała rację – burknęła rudowłosa. Nagle drzwi przedziału
rozsunęły się i do środka zajrzał uśmiechnięty Theodor Nott.
–
Hej
dziewczynki! – przywitał się przymilnie. – Hermiono,
McGonagall prosiła, byśmy nie zapomnieli kilka razy przejść po
pociągu w ramach patrolu – przypomniał jej.
–
Ach tak,
no jasne. Już idę – mruknęła niechętnie. Jakoś nie miała
specjalnej ochoty na uspokajanie tłumu rozwrzeszczanych dzieciaków.
–
Żeby nam
to sprawnie poszło, zagarnąłem innych prefektów do pomocy.
Patrolujemy w dwójkach – poinformował Theo i szerzej rozsunął
drzwi, a do środka wsunęła się jasnowłosa głowa.
–
Cześć –
przywitał się Draco z uroczym uśmiechem. Hermiona nie mogła się
powstrzymać i sama uśmiechnęła się ciepło do chłopaka, co
poskutkowało tym, że Ginevra musiała ukryć swoje rozbawienie za
kurtyną rudych włosów.
–
To ja zabieram Pansy na
przód pociągu, a ty i Draco możecie patrolować przedziały od
połowy aż do samego końca – zaproponował Theodor. Herm
zrozumiała z tego tyle, że będzie w parze z Malfoyem. Nie miała
więc najmniejszego zamiaru narzekać i wciąż się uśmiechając
wyszła na korytarz.
–
Hej,
Granger – odezwała się Pansy.
–
Cześć –
odpowiedziała Miona, lekko zawstydzona tym, że Draco wciąż się
na nią bezczelnie gapił.
–
No to zaczynamy. Tylko błagam, jak
już dojdziecie do ostatniego przedziału, to obudźcie Diabła w
taki sposób, by na długo to zapamiętał – poprosił ich Nott z
szerokim uśmiechem. Malfoy przytaknął z rozbawieniem i razem z
Hermioną ruszyli na tyły składu.
–
Blaise
śpi? – zapytała Gryfonka, by jakoś przerwać ciszę.
–
Głąb
zasnął w połowie mojej doniosłej przemowy dotyczącej taktyki.
Jakby mu mało było tego, że całą noc chrapał, co w jego
wykonaniu brzmi jak piłowanie zardzewiałą piłą po betonie. -
Hermiona musiała się roześmiać. Przebywanie w towarzystwie
Zabiniego przez tak długi czas
pewnie miało jakiś wpływ na
poczucie humoru Smoka, a może on zawsze był taki zabawny? Tylko ona
nie miała okazji się o tym przekonać; bo jeśli kiedyś we
wcześniejszych latach widziała go, jak się śmiał... to
najpewniej właśnie kpił sobie z niej albo z jej przyjaciół.
–
Więc
omówiliście nową taktykę? – starała się podtrzymywać
rozmowę.
–
Mniej
więcej, ale wystarczy by pokonać te ofiary losu...
–
Ej!
Gracie przecież z nami – upomniała go Miona.
–
Przecież
mówię, że z ofiarami. Puchar jest nasz, nie macie szans.
–
Jeszcze
zobaczymy! – odpowiedziała z wyższością.
–
A co,
Granger, może chcesz się założyć o coś tak jak Ruda i Zab? –
prowokował.
–
Nie
dziękuję, widoku ciebie w różowej szacie mogłabym nie przeżyć
– odgryzła się
z pięknym uśmiechem.
z pięknym uśmiechem.
–
Nie
wiesz, o czym mówisz, kobieto! Mnie we wszystkim jest do twarzy,
nawet
w różowym!
w różowym!
–
Jakiś ty
skromny, Malfoy – wytknęła mu.
–
Nie
wiedziałaś tego o nim, Mionko? – zapytał Blaise, wysuwając
głowę z ostatniego przedziału. Widać nie dane im będzie go
obudzić...
–
Wstałeś
wreszcie, wstrętny nierobie? – przywitał przyjaciela blondyn.
–
Jak
widać. Brak twojego nudnego, usypiającego głosu źle działa na
mój sen, drogi kapitanie, chociaż muszę przyznać, że bajki na
dobranoc opowiadasz pierwszorzędne. Wasze dzieci będą zachwycone –
wyszczerzył się Diabeł.
–
Za to
twoje niezbyt, bo ty przecież nie umiesz czytać – dogadał mu
Smok
–
Moje na
pewno będą świetne w qudditchu – Blaise był bardzo pewny
siebie.
–
Jasne,
ale będą to zawdzięczały tylko swojej rudowłosej, piegowatej
mamusi – odpyskował arystokrata. Zabini spojrzał na niego
nieprzyjaźnie.
–
Przegadujcie
się dalej, drogie panie, a ja w tym czasie skończę patrol –
dogryzła im Hermiona ruszając z powrotem i zaglądając przez szyby
do przedziałów. O dziwo, w całym pociągu było bardzo spokojnie,
wiec już kilka chwil później Miona wróciła do Ginny. Ruda
czytała jakąś książkę, lecz gdy zobaczyła wchodzącą
przyjaciółkę, z wrednym uśmiechem zaczęła nucić:
"Och
moje ty biedne serce
Gdzieżeś
ty się podziało
Po
jednym jego zaklęciu
Gdzieżeś
ty uleciało..." *
–
Brawo! – zaklaskała
teatralnie w dłonie Hermiona. – Jeśli chcesz wiedzieć, to twoje
serce jest teraz w ostatnim przedziale i kłóci się z Malfoyem o
to, po kim wasze dzieci odziedziczą talent do qudditcha –
poinformowała swoją rudowłosą przyjaciółkę triumfująco.
Uśmieszek Gin natychmiast spełzł z jej ust.
–
Mówisz o Diable? –
spytała cicho.
–
Nie. Mówię o Flitwicku!
– wyśmiała ją brazowowłosa.
–
Malfoy i Blaise są sami
w przedziale?
–
Jak tam byłam chwilę
temu, to byli sami. Theo pewnie jest gdzieś z przodu, albo
w przedziale prefektów, a nie wiem gdzie rozpełzła się reszta wężyków z drużyny...
w przedziale prefektów, a nie wiem gdzie rozpełzła się reszta wężyków z drużyny...
–
To ja skoczę tylko oddać
Zabiniemu jego książkę – Ginny wskazała jej opasły tom
o tytule "Ścigając wiatr – najlepszy poradnik najlepszego ścigającego", po czym wstała
i wyszła, nie zauważając nawet pełnej dezaprobaty miny koleżanki. Podręcznika do Transmutacji to Diabeł unikał jak święconej wody, a Ginny jak zarazy, ale grubaśną książkę o qudditchu to obydwoje chętnie przeczytali. A potem płacz i "pomóż, Hermionko, bo inaczej nie zdamy". Westchnęła ciężko nad swym niedobrym losem i poczęstowała się czekoladową żabą. Może to poprawi jej humor...
o tytule "Ścigając wiatr – najlepszy poradnik najlepszego ścigającego", po czym wstała
i wyszła, nie zauważając nawet pełnej dezaprobaty miny koleżanki. Podręcznika do Transmutacji to Diabeł unikał jak święconej wody, a Ginny jak zarazy, ale grubaśną książkę o qudditchu to obydwoje chętnie przeczytali. A potem płacz i "pomóż, Hermionko, bo inaczej nie zdamy". Westchnęła ciężko nad swym niedobrym losem i poczęstowała się czekoladową żabą. Może to poprawi jej humor...
Ginny dość
długo nie wracała, a Hermiona pogrążyła się w lekturze jednej
z książek, które specjalnie wypożyczyła, by móc je przeczytać przez święta. Rozsuwanie drzwi przedziału oderwało ją od lektury.
z książek, które specjalnie wypożyczyła, by móc je przeczytać przez święta. Rozsuwanie drzwi przedziału oderwało ją od lektury.
–
Hej,
Herm, gdzie Ginny? Chciałbym z nią pogadać. - Hermiona zamrugała
zdziwiona, patrząc na zdeterminowaną minę Pottera. On chce
rozmawiać z Ginny? Przecież ona się do niego nie odzywa. Wciąż
go ignoruje, jakby był powietrzem. Ciekawe, czy Ruda pozwoli mu
chociaż do siebie podejść, nie przeklinając go po drodze
mistrzowskim upiorogackiem.
–
Gin
wyszła na chwilę.
–
A wiesz
może gdzie? – zapytał. Hermiona dostrzegła, że Wybraniec lekko
się zdenerwował. Zawahała się, czy powiedzieć mu prawdę.
–
Musiała
coś załatwić, pewnie zaraz wróci – odpowiedziała
dyplomatycznie.
–
Poszła
do niego? – warknął wyraźnie zły.
–
Kogo masz
na myśli? – zapytała, by zyskać na czasie i licząc na to, że
Ginny zaraz będzie z powrotem.
–
Dobrze
wiesz, kogo! – syknął przez zaciśnięte zęby. Hermiona
niebezpiecznie zmrużyła oczy i podniosła się z miejsca.
–
O co ci
chodzi, Harry? Masz zamiar na mnie warczeć i syczeć, bo nie chcę
odpowiedzieć na twoje pytanie?
–
Jesteś
po jego stronie, prawda? – spojrzał na nią smutno.
–
Jestem po
stronie Ginny. Nie wiem, gdzie i z kim teraz jest. Jak już
przyjdzie, to mogę przekazać, że jej szukałeś, ale naprawdę nie
wiem co ona zrobi z tą informacją. – Nie miała ochoty, by kłócić
się z przyjacielem i to tuż przed świętami.
–
W
porządku. Dzięki, Miona – mruknął Potter, po czym wyszedł,
zasuwając za sobą drzwi. Hermiona usiadła i zrezygnowana schowała
twarz w dłoniach. Co ona miała mu powiedzieć? Że serio uważa, że
Blaise będzie dla Ginny lepszy? Czy naprawdę tak myślała...?
Przecież jeszcze do niedawna liczyła na to, że Ruda będzie z
Harry'm... Westchnęła ciężko i stwierdziła, że najlepiej
będzie, jeśli pójdzie po przyjaciółkę do Ślizgonów. Powinna
wiedzieć, że Potter jej szuka...
Wyszła z
przedziału i pierwszym, co spostrzegła, był wysoki blondyn stojący
przy jednym z okien i palący papierosa.
–
Nie
wiedziałam, że palisz – odezwała się lekko zachrypniętym
głosem. Malfoy zamyślony, zapatrzony w dal i wydmuchujący kłęby
niebieskiego dymu wyglądał tak niezwykle męsko i seksownie, że
ten widok nie mógł nie zrobić na niej wrażenia...
–
Okropny
nałóg, staram się z nim walczyć – odpowiedział Draco z
uśmiechem, uchylając okno i wyrzucając przez nie resztę
papierosa.
–
Jest może
u was Ginny?
–
A jak
myślisz, czemu zostałem wywalony na korytarz?
–
Serio cię
wyrzucili? – nie dowierzała rozbawiona.
–
Zabini ma w swoim
asortymencie kilka takich zagrań, że lepiej szybko zejść mu z
oczu, zwłaszcza, gdy popatrzy na mnie tak krzywo jak przed kilkoma
minutami w przedziale. - Hermiona mimowolnie zachichotała. Draco
też się uśmiechnął i ku jej zdziwieniu wyciągnął rękę i
przejechał opuszkami palców po
jej policzku. Gryfonka momentalnie wstrzymała oddech.
–
Ubrudziłaś
się czymś... – szepnął miękko. Herm spojrzała w jego
prześliczne oczy. Były identyczne jak te w jej śnie. On był taki
idealny... jego spojrzenie było takie samo...
–
Jadłam
czekoladową żabę – odpowiedziała speszona, pocierając policzek
w miejscu, gdzie przed chwilą dotknęły ją jego palce. Nagle mina
Smoka diametralnie się zmieniła. Herm ze zdziwieniem spostrzegła,
że wygląda on na lekko przestraszonego. Zanim zdążyła go zapytać
o co chodzi, blondyn szybko złapał jej dłoń i uśmiechnął się
sztucznie.
–
Oczywiście
Hermiono, że pokażę Ci moje...eee... – zakrzyknął głośno.
–
Eee...
no... no... Sama wiesz co! – dodał szybko, po czym pociągnął
zszokowaną Gryfonkę za sobą w stronę końca pociągu.
Brązowowłosa zaintrygowana obejrzała się przez ramię, by
zobaczyć, co tak wystraszyło chłopaka i o mały włos nie potknęła
się
o własne nogi, widząc rozzłoszczoną Lavender Brown, patrzącą na nią z wyraźną nienawiścią. Musiała powstrzymać uśmiech satysfakcji. Lav nie miała prawa mieć do niej pretensji, że odbiera jej Malfoya. Przecież on sam praktycznie właśnie przed nią uciekł... Tak się zamyśliła nad tą sytuacją, iż nawet nie zauważyła, że Draco się zatrzymał, więc
z impetem wpadła prosto na jego plecy.
o własne nogi, widząc rozzłoszczoną Lavender Brown, patrzącą na nią z wyraźną nienawiścią. Musiała powstrzymać uśmiech satysfakcji. Lav nie miała prawa mieć do niej pretensji, że odbiera jej Malfoya. Przecież on sam praktycznie właśnie przed nią uciekł... Tak się zamyśliła nad tą sytuacją, iż nawet nie zauważyła, że Draco się zatrzymał, więc
z impetem wpadła prosto na jego plecy.
–
Co jest? – zapytała
zaintrygowana. Smok nie odpowiedział, wiec wychyliła się przez
jego ramię i zamarła z
przerażenia. Blaise stał przyciśnięty do drzwi jednego
z przedziałów, a różdżka Pottera wbijała mu się prosto w gardło. Ginny, blada ze strachu, stała tuż obok i mówiła coś do Wybrańca, który jednak w ogóle na to nie reagował. Hermiona próbowała wyminąć Ślizgona i pobiec tam, by zapobiec tragedii, jednak Draco wciąż mocno trzymał jej dłoń i najwyraźniej nie zamierzał puścić.
z przedziałów, a różdżka Pottera wbijała mu się prosto w gardło. Ginny, blada ze strachu, stała tuż obok i mówiła coś do Wybrańca, który jednak w ogóle na to nie reagował. Hermiona próbowała wyminąć Ślizgona i pobiec tam, by zapobiec tragedii, jednak Draco wciąż mocno trzymał jej dłoń i najwyraźniej nie zamierzał puścić.
–
Niech
załatwią to między sobą – powiedział, nie pozwalając Gryfonce
przejść.
–
A co
jeśli on coś mu zrobi? – pisnęła lękliwie brązowowłosa.
–
Wiewiórka mu nie pozwoli
– odpowiedział blondyn, choć w jego głosie można było wyczuć
lekkie zawahanie. Ginny złapała
Harry'ego za ramię i próbowała odciągnąć go od Diabła, który
stał jak gdyby nigdy nic i mierzył Pottera nienawistnym wzrokiem.
Nie wyjął też swojej różdżki, ani w żaden inny sposób nie
zareagował na atak Gryfona.
–
Daj mi
jeden powód, bym cię teraz nie zabił – wycedził Harry.
–
A co,
brakuje ci na to odwagi, bliznowaty? – prowokował Blaise z
kpiącym uśmiechem.
–
Harry,
przestań, proszę, przestań! – błagała Ginny bliska łez.
–
Jak
śmiałeś w ogóle jej dotknąć? – warknął Potter, wbijając
mocniej swoją różdżkę
w krtań Zabiniego.
w krtań Zabiniego.
–
A ty co?
Jesteś jej tatusiem, że mam się przed tobą tłumaczyć? –
odpyskował Diabeł. Ginny nie wytrzymała dłużej i się
rozpłakała. Cała ta sytuacja była dla niej jak jakiś koszmarny
sen. Widząc co się dzieje z rudowłosą Gryfonką, Diabeł po
prostu z całej siły odepchnął od siebie Pottera, tak, że ten
potoczył się na drugą stronę, uderzając głową
o szybę okna. Blaise od razu objął łkającą Ginny.
o szybę okna. Blaise od razu objął łkającą Ginny.
–
To nic,
Wiewiórko, nie płacz. Potter chciał tylko trochę pokozaczyć, ale
jest za chudy
w uszach, bym się mógł nim przejąć. Ten kretyn uszy to ma w zasadzie po to, by mu okulary z tego pustego łba nie spadły. – Diabeł uśmiechnął się czule, po czym złapał podbródek Rudej i uniósł głowę dziewczyny tak, by spojrzała w jego oczy. Starł delikatnie palcami łzy z jej policzków. Tego dla Pottera było za wiele. W ułamku sekundy wypowiedział zaklęcie, a zaraz potem...
w uszach, bym się mógł nim przejąć. Ten kretyn uszy to ma w zasadzie po to, by mu okulary z tego pustego łba nie spadły. – Diabeł uśmiechnął się czule, po czym złapał podbródek Rudej i uniósł głowę dziewczyny tak, by spojrzała w jego oczy. Starł delikatnie palcami łzy z jej policzków. Tego dla Pottera było za wiele. W ułamku sekundy wypowiedział zaklęcie, a zaraz potem...
Perfekcyjny sen ♥️
OdpowiedzUsuńBlaise i Harry rywalizujący o Ginny, troszkę przykre, że Patterowi dopiero teraz tak na prawdę otworzyły się oczy. Nie mogę przeżyć tego patafiana... Za to Blaise, jest mądry, od razu kiedy zauważył co się dzieje, przerwał aby tylko być blisko Ginny i ją pocieszyć, tak to powinno wyglądać.