piątek, 16 października 2015

Dwa Światy - Rozdział dwudziesty piąty

Rozdział Dwudziesty Piąty

W ułamku sekundy wypowiedział zaklęcie, a zaraz potem różdżka wyleciała z jego dłoni, odbijając się od sufitu i lądując tuż przed czerwonym ze złości Ronem, który rzucił zaklęcie rozbrajające. Magiczny promień minął głowę Zabiniego dosłownie o kilka cali.
Odbiło ci?! Mówiłem przecież, że masz dać mu spokój! – krzyknął Weasley.
On obściskiwał się z twoją siostrą! – Harry oskarżycielsko wskazał Diabła palcem. Hermiona wstrzymała oddech, doskonale wiedząc, że Ron strasznie się wściekał
o kontakty Ginny z facetami. Jednak Rudy spojrzał jedynie na Ślizgona surowo, po czym, wyraźnie siląc się na obojętność, wzruszył ramionami.
To jej sprawa. Nie powinieneś się w to wtrącać – poinformował gorzko przyjaciela. Harry spojrzał na niego z niedowierzaniem.
Dość tego! Mam dość tej całej nienawiści – zaszlochała Ginny. Diabeł wciąż obejmował ją jednym ramieniem, patrząc spode łba na zbawcę magicznego świata.
Zaraz będą święta, a to czas, gdy ludzie sobie wybaczają. Nie powinniśmy tego dłużej ciągnąć. Pogódźmy się wszyscy. Proszę... – Ruda wciąż zalewała się łzami, ale jej przesłanie zabrzmiało naprawdę wstrząsająco. Zabini miał zaciętą minę, ale, ku zdziwieniu wszystkich, wyciągnął swoją dłoń w stronę Pottera.
Tylko dlatego, że Wiewiórka mnie prosi – mruknął przez zaciśnięte szczęki. Harry spojrzał na niego nieprzyjaźnie, ale uścisnął jego dłoń ze słowami:
Robię to tylko dla Ginny. - Ruda otarła łzy z twarzy i sama też wyciągnęła dłoń do Pottera. Chłopak chwycił ją, patrząc jej prosto w oczy, ale ona sama szybko opuściła wzrok i obróciła się w stronę swojego brata.
Ron, ty też. Pogódź się z Hermioną i Draconem – poprosiła. Weasleyowi lekko opadła szczęka. Niepewnie spojrzał na Gryfonkę i blondyna, którzy wciąż trzymali się za ręce. Hermiona wiedziała, jak trudna to dla nich wszystkich chwila, ale postanowiła spełnić prośbę Ginny. Puściła Malfoy'a i podeszła do rudego. Chłopak pierwszy wyciągnął swoją dłoń.
Przepraszam Cię Miona... Za wszystko... – wyszeptał i widać było, że jest mu naprawdę przykro.
Ja też przepraszam – odpowiedziała cicho i odsunęła się na bok, wiedząc, że teraz może wydarzyć się dosłownie wszystko, bowiem Smok wcale nie wyglądał na chętnego by pogodzić się z Weasleyem. Jednak to Ron zdecydował się zrobić pierwszy krok. Brązowowłosa patrzyła na Ślizgona z oczekiwaniem, mając jednocześnie nadzieję, że arystokrata nie odwróci się zaraz na pięcie i nie pójdzie sobie w siną dal. Draco, mimo oczywistej niechęci i pogardy, uścisnął mocno dłoń Ronalda. Hermiona zauważyła, że rudzielec powiedział coś do niego, a Smok od razu odpowiedział, nie usłyszała jednak co.

***

I tak uważam, że na nią nie zasługujesz – szepnął Weasley, tak, by nikt poza Draco nie mógł go usłyszeć.
Goń się, Rudy szczurze – odpowiedział Malfoy miażdżąc palce Gryfona w uścisku. Chłopcy patrzyli na siebie z ewidentną nienawiścią, ale dla pozostałej trójki obserwatorów wyglądało to, jakby naprawdę się pogodzili.
Dziękuję wam – wyszeptała Ginny. Złapała Hermionę pod ramię i pociągnęła ją w stronę ich przedziału. Chłopcy też postanowili jak najszybciej się rozejść, bowiem istniała groźba, że jeśli dłużej zostaną w swoim towarzystwie, to cienka nić porozumienia jakie zostało zawiązane pomiędzy nimi może szybko pęknąć.

***

Hermiona zasunęła za sobą drzwi przedziału i ze współczuciem popatrzyła na Ginny, która usiadła i znów się rozpłakała. Za szybą powoli robiło się coraz ciemniej, co oznaczało, że pociąg jest już niedaleko celu podróży.
Wszedł do przedziału, a ja... a my... – szlochała Ruda.
Cii, spokojnie. Wszystko dobrze się skończyło – pocieszała ją Miona, siadając obok
i obejmując roztrzęsioną przyjaciółkę.
Harry był taki wściekły... powiedział, że zabije Blaise'a. Tak się bałam... bałam... że nawzajem zrobią sobie krzywdę.
Nic się nikomu nie stało. Uspokój się proszę, bo zaraz dojeżdżamy, a nie chcesz chyba żeby twój tata zobaczył cię w takim stanie? Wiesz, że ma przyjechać po chłopaków na dworzec... – Ginny sięgnęła po chusteczkę i otarła łzy.
Sama już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. O co tak właściwie chodziło Harry'emu? – zastanawiała się Ruda.
Jest zazdrosny Ginny, on nadal cię kocha...
Szkoda, że nie pamiętał o tym jak się zabawiał z Parkinson – warknęła rozgoryczona.
Nie myśl o tym teraz. Zaraz wysiadamy. W domu będziemy miały mnóstwo czasu na rozmowę – uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki Hermiona. Po chwili dziewczyny zaczęły zbierać swoje rzeczy i szykować się do wyjścia. Pociąg powoli wjeżdżał już na przedmieścia Londynu.
Kilkanaście minut później zatrzymali się na peronie 9 i 3/4. Ginny zabrała klatki
z Krzywołapem i jej puszkiem Arnoldem, a walizki zostawiła Hermionie, która zdecydowała się wrócić po nie później. Ruda wraz z innymi uczniami wysiadała już z pociągu, a Miona zgodnie z pełnioną funkcją prefekta naczelnego musiała jeszcze przejść, by zobaczyć, czy nic i nikt nie został w przedziałach. Theodor pomachał do niej z daleka, wskazując, że
z przodu wszystko ok. Ona postanowiła więc sprawdzić przedziały z tyłu. Miała zresztą nadzieję, że zdąży jeszcze złożyć życzenia świąteczne Zabiniemu... no i Malfoyowi. Ledwo o tym pomyślała, drzwi ostatniego przedziału rozsunęły się i wyszedł przez nie Diabeł, ciągnąć za sobą swój kufer.
Mionko! Jak się cieszę, że jeszcze jesteś. Chodź, niech cię uściskam. Będę tęsknił przez ten tydzień – zapewnił ją gorliwie. Gryfonka uśmiechnęła się do niego ciepło i objęła go przyjaźnie. Nigdy by się nie spodziewała, że kiedyś może aż tak polubić tego zarozumiałego Ślizgona!
Wesołych świąt kochanie! Uważaj na siebie i pilnuj Wiewiórki, dobrze? – poprosił, gdy wreszcie ją puścił.
Wesołych Diabełku, a o Ginny się nie martw, będę ją miała na oku – zapewniła go. – Wszyscy od Was już wysiedli? – zapytała.
Nie. Smok jeszcze coś tam marudzi. Chyba ma jakieś zmartwienie. Jak możesz, to popraw mu jakoś humor, bo nie mam zamiaru cały tydzień mieszkać z takim smutasem – mrugnął do niej łobuzersko. Hermiona zaczerwieniła się lekko, na co Diabeł uśmiechnął się z satysfakcją.
Reszta przedziałów jest już pusta. Ja też wysiadam, chciałbym jeszcze złożyć życzenia kilku osobom. Wesołych świąt raz jeszcze kochana! – Blaise pomachał do niej z szerokim uśmiechem, po czym ruszył w stronę wyjścia, a brązowowłosa odetchnęła głęboko przygotowując się na konfrontację z drugim Ślizgonem.

***

Draco stał na środku przedziału i patrzył nieobecnym wzrokiem przez okno. Myślał o tym, co go czeka w domu, co przyniesie mu kolejny rok i o tym, co powiedział mu ten rudowłosy padalec. Westchnął zrezygnowany. Nie miał najmniejszej ochoty na wyjście
z pociągu, ale wiedział też, że nie może sobie w nim tak po prostu zostać.
Wracasz z powrotem do Hogwartu? – Odwrócił się w stronę drzwi przedziału
i uśmiechnął mimowolnie na widok swojej ulubionej Gryfonki.
Czemu nie? Na pewno lepsze to, niż cały tydzień z Zabinim – odpowiedział.
W szkole też spędzacie cały czas razem, nie wierzę, że to takie straszne – zaśmiała się.
W szkole mogę zawsze zgubić go w tłumie albo porzucić na pastwę jakiejś napalonej małolaty, a w domu będę musiał wysłuchiwać jego zachwytów na temat Wiewiórki. Bez przerwy. – Draco zrobił zabawnie zrozpaczoną minę, po czym sięgnął po swój czarny płaszcz. Hermiona z delikatnym uśmiechem patrzyła, jak chłopak się ubiera. Robił to
z wrodzoną elegancją i gracją, zresztą jak nieomal wszystko...
To znaczy, że Diabłowi zupełnie już przeszło z tą tajemniczą blondynką? – zapytała mimochodem.
Blondynką? – zdziwił się Draco, poprawiając kołnierz płaszcza i wyjmując różdżkę, by pomniejszyć kufer.
Prosił mnie kiedyś... Myślałam, że o tym wiesz.. – wyjąkała zawstydzona.
Powiedział ci, że buja się w blondynce, gdy cię prosił, byś udawała jego dziewczynę? – powiedział, ledwo walcząc z wybuchem śmiechu.
No tak... – odpowiedziała skonsternowana.
Co za idiota! – prychnął Smok. – W każdym razie teraz na pewno nie interesuje go żadna blondynka. Rudy kolor przesłania mu cały świat. - Hermiona uśmiechnęła się szczerze. Cieszyła się, że Zabini i Ginny dobrze się dogadują... Miała nadzieję, że Ruda będzie przez to szczęśliwa. Draco pozbierał już wszystkie swoje rzeczy, więc razem wyszli na korytarz i powoli ruszyli do wyjścia, a Hermiona zaglądała do przedziałów, by sprawdzić, czy wszyscy wszystko zabrali.
To miło, że pogodziliście się z Ronem przed świętami – stwierdziła niepewnie.
Taa jasne... – burknął.
On coś Ci powiedział, prawda? – wypaliła czerwieniąc się lekko. Draco spojrzał na nią kątem oka
Nic, czego sam bym nie wiedział – odpowiedział, a ona odniosła wrażenie, że nagle zrobił się jakiś przygnębiony.
Nie przejmuj się nim, to na pewno jakaś głupota... – próbowała go pocieszyć.
Nie przejmuję się. – Nie zabrzmiało to wiarygodnie nawet w jego własnym odczuciu.
Chyba wszystko ok. Muszę jeszcze wrócić po walizki do przedziału – poinformowała go lekko skrępowana.
Nie trzeba ci pomóc? – zapytał uprzejmie.
Nie, wezmę z ciebie przykład i też je pomniejszę. - Na chwilę zapadła pomiędzy nimi cisza, w trakcie której lustrowali się nawzajem wzrokiem, jakby chcąc nacieszyć swoje oczy przed tygodniem rozłąki.
W takim razie... Wesołych Świąt... – wyjąkała nieco zawstydzona. Draco wciąż nie odrywał od niej spojrzenia i wyglądał przy tym, jakby rozważał w swojej głowie jakiś trudny problem. Widać szybko jednak doszedł do jakiś konstruktywnych wniosków, ponieważ już w następnej chwili przyciągnął ją do siebie i wycisnął na jej ustach gorący i namiętny pocałunek, od którego ugięły się pod nią kolana. Zanim zdążyła jakoś zareagować lub chociaż chwycić oddech, Draco oderwał się od niej lekko.
Wesołych Świąt, Granger – wyszeptał wprost w jej usta, po czym, jak gdyby nigdy nic, odwrócił się i wysiadł z pociągu. Hermiona na miękkich nogach wróciła do swojego przedziału po kufry. Sama nie wiedziała, co się z nią dzieje. Co w ogóle się dzieje. Znów całowała się z Malfoy'em. I to już trzeci raz... Trzeci raz to on ją pocałował...
Wciąż lekko zdezorientowana wyszła wreszcie na peron. Już z daleka zobaczyła swojego ojca, który stał zaraz obok Artura Weasley'a oraz reszty ferajny. Sama nie wiedziała, dlaczego ma ochotę ciągle się uśmiechać. Naprawdę cieszyła się, że znów pobędzie trochę z rodzicami, ale nie był to przecież powód do tego, by się tak bezsensownie szczerzyć. A może to przez ten słodki pocałunek przed chwilą...? Sama przed sobą musiała przyznać, że chyba tak...
Zmyj z twarzy tę minę kota, który dorwał się do śmietany, bo Lucjusz Malfoy się ciągle na ciebie gapi – powiedziała jej cicho Ginny. Hermiona poczuła się jak spetryfikowana, a uśmiech natychmiast zniknął z jej ust. Rozejrzała się dookoła, tylko po to by od razu stwierdzić, że Ginny ma rację. Lucjusz Malfoy przyglądał jej się ze swoją chłodną elegancją. Niedaleko niego Draco i Blaise żegnali się właśnie z grupą Ślizgonów. Hermiona heroicznie spojrzała prosto w oczy mężczyzny. Nie miała przecież powodu, by się go wstydzić. Malfoy, widząc jej postawę. uśmiechnął się lekko pod nosem, po czym delikatnie skinął głową, jakby chcąc się z nią przywitać. Herm powtórzyła ten gest. Dla niego może być tylko brudną szlamą, ale nie da mu podstaw, by sądził, że jest źle wychowana. Pan Weasley zarządził, że czas się już zbierać, więc dziewczyny pożegnały się krótko i niezbyt wylewnie z Harry'm i Ronem, po czym razem z ojcem Miony przeszły przez barierkę. Idąc po parkingu w kierunku samochodu. Hermiona rozmyślała o tym, dlaczego Malfoy senior się tak na nią gapił. Czyżby podejrzewał, że jest coś pomiędzy nią a jego synem? Czy w ogóle coś naprawdę między nimi było? Sama nie wiedziała już, co o tym myśleć...

Święta u Ślizgonów:
Draco siedział w jednym z małych salonów w swoim domu w Ipswich. Popijał grzane wino i zamyślony wpatrywał się w kominek. Coś tu było bardzo nie tak... ale on jeszcze niestety nie wiedział, co. Siedzący obok niego Blaise wybierał z pudełka fasolki wszystkich smaków, po czym kosztował je i albo z zadowoleniem konsumował, albo z obrzydzeniem wyrzucał w płonący ogień.
O czym ty tak ciągle myślisz, co? Wyglądasz jak Puchon, który próbuje sobie przypomnieć, co tak właściwie robi na lekcji – dokuczał mu Diabeł. Draco spojrzał na przyjaciela z szczerym politowaniem.
Aleś wymyślił. Ostatnio jesteś kreatywny jak Trelawney, gdy przepowiada czyjąś śmierć. I serio nakłamałeś, Granger, że bujasz się w blondynce?
A co, może nie jesteś blondynką, mój skarbie? – Diabeł zacmokał słodko i zalotnie mrugnął oczkiem.
Yah! Bo się porzygam. Nie dobijaj mnie jeszcze i ty.
Co cię tak dołuje? A może ty już tęsknisz... – prowokował Zabini.
Co mnie dołuje? Widziałeś nasz salon? Widziałeś jak starzy się zachowują? - Zabini uśmiechnął się z zadowolenia pod nosem.
Salon wygląda super, jest taki świąteczny i ta choinka...
No właśnie! Choinka! Zwykła choinka! A nie jak zawsze wielka sosna, przez którą trzeba było podnosić sufit. Choinka, i to na dodatek tak paskudna, że idę o zakład, że starzy sami ją ozdabiali. Skrzaty zrobiłby to lepiej...
I serio to ci tak przeszkadza? To, że macie zwykłą choinkę, że twoja matka chodzi
i śpiewa kolędy, że nie wydajecie balu bożonarodzeniowego, jak co roku?
Nie wiem, co się dzieje i to mi przeszkadza. Za dużo zmian jak na jeden raz – burknął Smok popijając grzańca.
Zmienili się. Cieszą się ze wspólnych świąt, nie psuj zabawy swoją marsową miną – poprosił go Blaise.
Ostatni raz ojciec był ze mną na dworcu jak szedłem na pierwszy rok... – powiedział, jakby sam do siebie.
Widocznie stwierdził, że nadeszła pora na wznowienie tej tradycji... i nie musiałeś od niego uciekać, gdy próbował cię przytulić – zaśmiał się Diabeł, za co Draco poczęstował go spojrzeniem Gorgony.
Zobaczymy jak ty się zachowasz, jak twoja matka odwiedzi nas w święta. Na pewno nie dasz się jej ściskać!
Matka jest tak zajęta swoim nowym kochankiem, że nawet nie zauważy, że koło niej siedzę – odpowiedział Blaise, wciąż się uśmiechając, ale Smok znał go na tyle, by wiedzieć, że pod siódmą skórą zalewa go z tego powodu gorycz.
Drzwi do pokoju otworzyły się i stanęła w nich roześmiana Narcyza z tacą, na której stały dwie szklanki soku z dyni.
Przyniosłam wam coś do picia, kochani – zawołała radośnie. Odstawiła tacę i czułym gestem zmierzwiła grzywkę swojego syna. Draco wzdrygnął się, jakby co najmniej oblała go zimną wodą.
Dziękujemy, przyda nam się jutro na kaca – wyszczerzył się Diabeł i jakby na potwierdzenie swoim słów wstał, by nalać sobie whisky. Narcyza, w ogóle niezbita z tropu, przysunęła sobie krzesło, by usiąść jak najbliżej syna.
Opowiedzcie mi co u was! Jak tam w szkole? Tak za wami tęskniłam... – Pani Malfoy
z wyraźną dumą patrzyła na swoją jedyną latorośl.
Wszystko w porządku, matko – mruknął Draco lakonicznie.
Taa, wszystko jest super, dobrze się bawimy – dopowiedział Blaise.
A macie już jakieś dziewczyny? Podobno ma być bal na powitanie wiosny? – zapytała Cyza.
Draco ma – odpowiedział od razu Diabeł, szczerząc się wrednie.
Naprawdę? To wspaniale synku! To jakaś porządna panna?
Matko, nie słuchaj tego kretyna. Gdy był mały jakiś skrzat domowy upuścił go na podłogę i oto efekty. Nie mam żadnej dziewczyny! – zaznaczył dobitnie. Narcyza zdziwiona spojrzała na Zabiniego, który wciąż się uśmiechał.
Draco chciał powiedzieć, że jeszcze jej nie ma. Jak na razie ma ją tylko na oku...
Zamknij się, debilu! – warknął na niego arystokrata.
Och! Byłoby wspaniale! Nie mogę się doczekać, aż pierścionek babci Black trafi do jakiejś miłej dziewczyny, która zostanie następną panią Malfoy! – rozmarzyła się Cyzia.
Ja też nie mogę się wprost doczekać... to będzie taki śliczny ślub – kpił Diabeł.
Dość. Pójdę się położyć do siebie. Głowa mnie boli – warknął Draco, wstając z fotela.
Może przynieść Ci eliksir syneczku? – zdążyła zapytać Narcyza, zanim odpowiedział jej głuchy trzask drzwi zamykających się za blondynem.
Położył się na swoim łóżku i zakrył twarz poduszką. Co, do jasnej cholery, się tu działo? Ojciec chcący go przytulić, matka organizująca rodzinne święta, skrzaty domowe zadowolone, a nie przestraszone jak zwykle... Mi nęło ledwie kilka miesięcy, a on praktycznie nie poznał swojego domu. Obiecał sobie nigdy nie wrócić do Malfoy Manor, dlatego od zakończenia wojny mieszkał na dworku w Ipswich, ale nie spodziewał się, że jego rodzice również będą tu ciągle przebywać. Naprawdę nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć... Drzwi jego pokoju otworzyły się i do środka wszedł jak zawsze zadowolony i uśmiechnięty Diabeł.
Cóż to się stało naszej księżniczce, że ją główka boli? – naśmiewał się brunet.
Wyjdź, zanim będzie mi się chciało poszukać różdżki – ostrzegł go Draco.
A co? Chcesz sobie przetransmutować poduszkę w zdjęcie Hermiony i pobyć z nią trochę sam na sam? – prowokował Zabini.
Przysięgam, że moja cierpliwość wisi na ostatnim włosku. Spłyń, stary, zanim się zupełnie wyczerpie – poprosił, ledwo tłumiąc ochotę, by krzyczeć ze złości.
Dobrze, już dobrze, Smoku, nie zioń ogniem. Wpadłem tylko zapytać, kiedy ziści się wizja twojej matki. - Draco odsunął poduszkę z twarzy i spojrzał na przyjaciela, jakby widział go na oczy po raz pierwszy w życiu.
Że co? – zapytał inteligentnie blondyn. Blaise wywrócił oczami i westchnął ciężko.
Chciałem zapytać, kiedy poprosisz Hermionę, by została twoją dziewczyną – wyjaśnił. Ku jego szczeremu zdziwieniu, Draco wstał i wyszedł na zasypany śniegiem taras, po czym przechylił się przez barierkę.
Co ty robisz? – spytał Blaise, lekko przestraszony poczynaniami kumpla.
Sprawdzam, czy twój pusty czerep zostawił duże wgniecenie w betonie, gdy na niego upadłeś – odpowiedział Draco, uśmiechając się perfidnie.
Aż tak cię dziwi to moje pytanie? – zdumiał się Diabeł.
Czy ty jesteś normalny, Zabini? Ja i Granger? Zupełnie już ci odwaliło?
I co cię tak złości? Lecicie na siebie wzajemnie tak, że aż miło popatrzeć. Co ci przeszkadza by zacząć z nią chodzić?
Co? Widzisz ten rodowy gobelin? – Draco wskazał na pięknie wyszytą tkaninę zdobiącą jedną ze ścian. – Gdyby mój ojciec dowiedział się, że chociaż myślę o jakiejś mugolaczce w ten sposób, spaliłby mnie razem z nim! - Blondyn nerwowym gestem porwał z barku butelkę whisky i nalał jej sobie obficie do szklanki.
I tylko to ci przeszkadza? Przecież mówiłeś, że po szkole chcesz odciąć się od starych...
I co z tego? Ojciec by nie odpuścił, przecież go znasz. Zniszczył by nam życie... jej... jej rodzinie... przyjaciołom...
Więc tak po prostu zrezygnujesz? Poddasz się bez walki i oddasz Hermionę innemu? – zapytał z niedowierzaniem Blaise. Draco na samą myśl o niej z kimś innym poczuł bolesny uścisk w sercu...
Nie mam wyboru, Diable. Nie mogę zmarnować jej życia. Zasłużyła na to by być szczęśliwą...
A ty? Co ty będziesz robił?
Jakoś żył dalej. Pozostaje mi tylko się z tym pogodzić i przeklinać los za to, że ja i ona jesteśmy z dwóch różnych światów... - Zabini popatrzył z powagą na przyjaciela. Wiedział, ile go kosztuje podjęcie takiej decyzji i wiedział, że musi zrobić wszystko, by Smok zmienił swoje postanowienie. Dwa różne światy mogą przecież stworzyć jeden zupełnie nowy...

Święta u Gryfonek:
Ginny była zachwycona mugolskim Londynem. Odkrywanie tego, jak radzą sobie ludzie bez pomocy magii, sprawiało jej olbrzymią radość. Hermiona starała się tak organizować każdy dzień, by jej przyjaciółka miała jak najmniej czasu na rozmyślanie
o swoich problemach. Sama też starała się jak najmniej myśleć o pewnym przystojniaku... ale nie było jej łatwo. Z pewną dozą rozpaczy musiała stwierdzić, że Draco Malfoy podstępem wkradł się do jej myśli... Bała się też myśleć o tym, jak szybko pokona on drogę z jej głowy wprost do serca...
W świątecznym poranek Hermionę obudziły okrzyki radości. Ginny, która zajmowała sypialnię gościną tuż obok jej pokoju, najwidoczniej zobaczyła już swój stos prezentów. Brązowowłosa spojrzała w nogi swojego łóżka i również odkryła tam wiele różnokolorowych paczek. Wiedziała, że większość z nich została tam dostarczona za pomocą zaklęcia, ale być może któreś przyniosły również skrzaty domowe? Szkoda, że nie miała okazji z nimi porozmawiać... Nie rozmyślała jednak nad tym długo, gdyż rozradowana Ruda wparowała do jej pokoju z naręczem prezentów.
Wesołych Świąt! Otwieramy? – zawołała z entuzjazmem.
Wesołych! Jasne, że tak! – odpowiedziała Miona, zsuwając się z łóżka i biorąc do ręki pierwszy prezent. Zrobiło jej się bardzo ciepło na sercu, gdy przeczytała na kartce od kogo jest... Z ciekawością rozerwała papier i... To, co zobaczyła, dosłownie na chwilę wstrzymało jej oddech.

1 komentarz:

  1. Ja wstrzymuje oddech razem z Hermiona ♥️ żal mi Draco, po skończeniu wojny on jakby nadal tkwi w klatce i choć wiele rzeczy się zmieniło miedzy innymi rodzice, on nie potrafi się zmienić i zaakceptować tych zmian... Tak wiele zależy od wychowania, choć i tak się zmienił to jest jak na smyczy... 😐

    OdpowiedzUsuń