Hermiona nie mogła przestać się drwiąco uśmiechać. No cóż… Przecież dokładnie takiego powitania mogła się spodziewać. Choć szczerze musiała przyznać, że być może po najlepszym szpiegu w szeregach Voldemorta spodziewała się nieco więcej błyskotliwości.
– Nie pierwszy raz to słyszę i to nawet w tym tygodniu – zakpiła.
– A może jesteś tylko sprytną manipulacją, która ma mnie tylko zmylić? – zapytał, nawet na sekundę nie odrywając od niej swojego spojrzenia. – Może tylko te głupiutkie, czerwone ptaszki wykorzystały włosy swojej poległej bohaterki wojennej w eliksirze wielosokowym, a tak naprawdę jesteś tylko którymś z tych zasmarkanych Weasleyów?
– Sprawdź mnie, jeśli potrafisz – zaproponowała butnie, jednocześnie wciąż bardzo uważnie go obserwując.
Śmierciożerca zatrzymał się, ale jego ukryte w cieniu maski oczy również nie przestawały bezwzględnie śledzić każdego jej ruchu.
– W jaki sposób Draco Malfoy cię uśpił, nim wpuścił do szkoły Śmierciożerców pięć lat temu?
Hermiona mimowolnie nieco się spięła. Nigdy nie przyznała się swoim przyjaciołom do tego, jak było naprawdę, udając że Malfoy znokautował ją za pomocą zaklęcia. Tak było łatwiej, zamiast opowiadać im o tym dlaczego przez wiele miesięcy niczym ostatnia idiotka, popijała wesoło przygotowaną przez niego herbatę.
– Napoił mnie eliksirem słodkiego snu – odpowiedziała wreszcie.
Śmierciożerca nadal patrzył na nią, jakby dokładnie analizując jej słowa.
– A jak ci go podał?
– Wlał go do mojej herbaty – przyznała, czując coraz większy napływ irytacji.
– Tak konkretniej, to podobno to była jego herbata – Śmierciożerca roześmiał się drwiąco, a Hermiona wstrzymała oddech.
Skąd mógł to wiedzieć? Kim był?
– Teraz twoja kolej – zażądała, celując w niego różdżką.
Mężczyzna powoli uniósł dłoń, po czym otworzył ją i ukazał jej oczom srebrny token z wyrzeźbionymi literami ZF – jak Zakon Feniksa, oraz B – jak Brutus. Hermiona wiedziała, że tylko ich prawdziwy szpieg mógł wejść w posiadanie tego artefaktu. Gdyby zechciał dotknąć go ktoś inny, medal natychmiast by spłonął. Sama wykonywała zaklęcia podczas jego wytwarzania. Każdy z ich dotychczasowych szpiegów dostał podobny.
Zdziwiła się, widząc że mężczyzna od razu sięga żeby zdjąć swoją maskę. Na chwilę wstrzymała oddech, a zaraz później zrozumienie wypełniło ją całą.
– Witaj Herosie Grzechu.
– Witaj Mistiq. Kto by pomyślał, że to sama Hermiona Granger nadal jest tajną bronią Zakonu…? – stwierdził z delikatnym uśmiechem. – A może jednak powinienem powiedzieć Weasley? Czy przez te wszystkie lata Łasica zdołała wreszcie ostatecznie cię powalić?
– Nic podobnego Zabini – odpowiedziała, dumnie unosząc podbródek. – Ale możemy pozostać przy Mistiq, jeśli nie masz nic przeciwko.
– A ty możesz mówić na mnie Blaise, Zabb lub po prostu “ogierze” – odparł swobodnie, podchodząc do starego stołu, by wysunąć sobie jedno z krzeseł i wygodnie się na nim rozsiąść. – Szczerze przyznam, że zawsze chciałem usłyszeć, jak to wypowiadasz – uśmiechnął się do niej bezczelnie, po czym sięgnął do wewnętrznej kieszeni swojego płaszcza.
Hermiona natychmiast ponownie wycelowała w niego swoją różdżką.
– Powoli Zabini! – wycedziła przez zęby.
Śmierciożerca uniósł dłonie w geście kapitulacji, nie przeszkadzało mu to jednak, wciąż się serdecznie uśmiechać.
– Chciałem tylko zapalić, jeśli pozwolisz. Moja żona kategorycznie zakazała zapachu nikotyny w naszym domu, więc muszę to robić poza nim.
– Żona? – Hermiona uśmiechnęła się drwiąco, tylko lekko opuszczając różdżkę. – A któż miał takie nieszczęście, że na ciebie trafił?
– Z tego, co przekazał mi wasz przywódca – Blaise mówił, jednocześnie wreszcie wyciągając z szaty szczerozłotą papierośnicę. – To moja szwagierka, jakoś jest powiązana z całą tą sprawą.
– Czyli, że jesteś mężem Daphne Greengrass? – wydedukowała.
Blaise przypalił papierosa elegancką zapalniczką z masy perłowej.
– Teraz to Daphne Zabini, ale tak – odpowiedział, krzywiąc się lekko.
– Jak wiele wiesz o tej sprawie, o której mamy porozmawiać? – zapytała, podchodząc bliżej i wysuwając drugie krzesło, by móc na nim usiąść.
– Tylko tyle, że podobno Astoria i Tracey próbowały wczoraj zbiec na waszą stronę – Blaise zaciągnął się mocno, po czym wypuścił z ust chmurę szarego dymu.
Hermiona starała się nie krzywić. Ona również nie znosiła zapachu nikotyny.
– To prawda. W czasie przeprawy przez Zakazany Las, nieopatrznie zboczyły ze ścieżki i wtedy zaatakowały je jadowite Akromantule. Niestety nie udało nam się uratować Astorii.
Blaise westchnął ciężko, strząsając popiół z papierosa bezpośrednio na dywan.
– Szkoda. Daph pewnie będzie przez chwilę smutna. Choć słabo się dogadywały, to mimo wszystko to była jej siostra. Wzywaliście mnie, bo chcecie bym oddał rodzinom ich ciała?
– Nie do końca – Hermiona wzięła głęboki oddech. – Czy w waszych szeregach już zauważono, że one zniknęły?
– Nic mi o tym nie wiadomo. Dziś rano rozgrywałem z Draconem partyjke Quidditcha jeden na jeden i nie wydawał się zaniepokojony. Mogę nawet uczciwie stwierdzić, że cieszył go fakt, że nie musi oglądać Astorii chociaż przez kilka dni.
– Według zeznań Tracey, Malfoy słabo dbał o swoją żonę.
– To prawda. Nienawidził jej i słusznie, bo była pustą, leniwą, próżną suką. Jednak Draco zawsze bardzo dba o pozory. Gdyby ktoś w wewnętrznym kręgu choć podejrzewał, że Astoria robi coś zakazanego, wierz mi - on natychmiast zadziałałby w tej sprawie.
W odpowiedzi Hermiona tylko kiwnęła głową. To miało sens i pokrywało się z tym, co cały zakon podejrzewał.
– Czyli, że ucieczka obu kobiet, nadal nie została wykryta?
– Z pewnością nie. Gdyby tak było, od razu wrzałoby od plotek i innych domysłów.
Hermiona uśmiechnęła się z zadowoleniem. Ich plan naprawdę miał szanse powodzenia.
– Chcemy wysłać na miejsce Astorii podstawionego agenta – poinformowała go bez ogródek.
– Pozwól, mi to lepiej zrozumieć – Blaise zgasił peta o blat stołu i splótł palce. – Chcecie, by ktoś pod wpływem – najpewniej eliksiru wielosokowego, podszył się pod Astorię i wrócił do jej domu, jako ona czy tak?
– Tak – odpowiedziała krótko.
– Mniemam, że macie już wybraną tę osobę? – Zabini popatrzył jej prosto w oczy.
– Tak – odpowiedziała ponownie.
– To ty, prawda? – O dziwo Blaise zachichotał.
– To takie zabawne? – Hermiona skrzywiła się pod nosem.
– Nie, nie! – zaprzeczył szybko, rechocząc jednak coraz mocniej. – Śmieję się teraz z zupełnie innego powodu.
– Wyjaśnisz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
– Powiem tylko, że jeśli jakimś cudem przeżyjemy tę wojnę, to bardzo chcę być przy tym, jak Draco się dowie, że przez jakiś czas udawałaś jego żonę, ok?
Hermiona obojętnie wzruszyła ramionami, choć tak naprawdę czuła się poirytowana. Co takiego on właśnie sugerował? Że Malfoy będzie zniesmaczony tym, że szlama śmiała choć przez chwilę podszywać się pod Szlachetną Lady Malfoy?
– Co myślisz o tym planie? – spytała poważnie.
Blaise potarł podbródek wyraźnie zamyślony.
– Domyślam się, że potrzebujesz jakiejś wymówki, bowiem Tracey nie wróci razem z tobą?
– Tak. Pomyśleliśmy o sfingowaniu napadu. Powiemy, że żona Flinta została uprowadzona przez Zakon, a Astoria poturbowana tak, że może mieć chwilowe zaniki pamięci… To na wypadek, gdybym nie zawsze zachowywała się jak ona.
Blaise znów parsknął pod nosem.
– To oczywiste, że nie będziesz zachowywała się jak ona.
– Zabini! – warknęła pod nosem.
– Nie umiem sobie wyobrazić, jak mogłabyś udawać tak pustą, bezmózgą idiotkę – Blaise posłał jej cyniczny uśmieszek. – Astoria nigdy nie miała w głowie zbyt wiele poza zakupami, przyjęciami i zabawianiem się z młodymi służkami.
Hermiona usiłowała się nie skrzywić na tę wzmiankę. Nie miała zamiaru propagować takich zachowań, choćby tylko dla zachowania pozorów. Jednak nie powinno być problemu, jeśli skłamie, że nie czuje się dobrze po przeżytym napadzie. Dwa tygodnie to odpowiedni czas na udawaną rekonwalescencję, a później to wszystko być może wreszcie się skończy.
– Przynajmniej nie trudno będzie mi ją udawać, skoro nie będzie tam Tracey. Przyznała się nam, że od dawna były kochankami.
– Z pewnością Asti miała ich więcej – wtrącił Blaise. – Ale możesz spróbować wszystkich okłamywać, że żałoba po stracie Flintówny, jakoś powstrzymuje twoje pragnienie rozpusty.
– Jak Malfoy sobie z tym radził? – spytała, nie mogą się powstrzymać.
– Tak, jak każdy z nas, kto ma tę pieprzoną klauzulę wierności w swoich kontraktach małżeńskich. Unikał żony i znajdował rozrywkę poza domem.
– W sensie, że też zabawiając się z młodymi śmierciożercami? – spytała, tym razem nie potrafiąc dłużej ukryć niesmaku.
Blaise gruchnął tubalnym śmiechem.
– Tak robi Flint i inni idioci, którzy nie potrafią dobrze czytać.
– Co masz na myśli? – zdziwiła się Hermiona.
– Kontrakt małżeński zakłada, że nie wolno nam zdradzać żon z innymi czarownicami – wyjaśnił, patrząc na nią z wymownym uśmiechem.
Hermiona przez chwilę nie rozumiała, o co mu chodzi. W mig jednak dotarł do niej prawdziwy sens.
– Czarownice… – powtórzyła. – Czyli, że nie ma przeszkód, byście mogli robić to z mugolkami?
– Najmniejszych – wyjaśnił jej z wyraźnym zadowoleniem Śmierciożerca. – Mugolskie prostytutki są boskie. Ostatnio ciągle odwiedzam taką jedną rudą, o imieniu Giulietta…
– Oszczędź mi szczegółów! – poprosiła szybko. – Więc Malfoy ma kochanki w mugolskim świecie?
– Widzę, że naprawdę bardzo cię interesuje jego życie osobiste – Blaise zmrużył oczy, wciąż wyraźnie rozbawiony.
– Mam udawać jego żonę – wyjaśniła krótko, usiłując się nie zarumienić. – Chcę wiedzieć o nim możliwie jak najwięcej.
– Nie mam pojęcia jak często i czy w ogóle Draco korzystał z tej opcji – przyznał. – Wiem tylko, że zna prawdę o tej możliwości. Ostatnio jednak wszyscy dostaliśmy rozkaz rozpoczęcia starania się o potomstwo. Przynajmniej raz w tygodniu musimy wracać do małżeńskiego łoża.
Hermiona skrzywiła się z pogardą. To by oznaczało przynajmniej dwie noce do czasu przyjęcia w pałacu Voldemorta, na którym wszystko miało się rozstrzygnąć.
Blaise chyba szybko odgadł o czym myślała, bowiem znów uśmiechnął się cynicznie.
– Astoria w łóżku z mężczyzną podobno była zimną rybą. Nie będziesz musiała się zbyt wiele natrudzić w udawaniu, że… Jak to mawiają mugole? Leżysz znudzona i myślisz o Anglii?
Hermiona posłała mu zimne spojrzenie. To była naprawdę obrzydliwa perspektywa, ale przecież była szpiegiem – i musiała wypełnić swoją misję doskonale, jeśli chciała doprowadzić do szybkiego zakończenie tej wojny.
– Czyli uważasz, że ten plan ma szansę powodzenia? – zapytała cicho.
– Jeśli komuś ma się on udać, to będziesz to z pewnością ty – zapewnił.
– Co jeszcze muszę wiedzieć? Z naszych informacji wynika, że powinnam zacząć tę misję najdalej pojutrze…
– Draco i Astoria żyją w jego rodzinnym dworze. Mają osobne sypialnie i zasadniczo prowadzą osobne życia. Góra raz w tygodniu jedzą wspólnie kolację, by porozmawiać o najważniejszych sprawach. Z tego co wiem na pewno Draco nie rozmawia z nią o swoich misjach, a ona o nic nigdy go nie pytała. Nie węsz za bardzo, jeśli nie chcesz, by się za szybko zorientował. Na przyjęciach stój u jego boku i uśmiechaj się słodko, jakbyś faktycznie nie rozumiała ani słowa z tego, o czym ludzie dookoła ciebie rozmawiają.
– Mam udawać, aż tak głupią?
– Kompletnie – Blaise błysnął zębami w uśmiechu. – Moja szwagierka była debilką. To cud, że nauczyła się czytać i pisać, a przedmioty w szkole zaliczyła chyba tylko z powodu nazwiska jej rodziny.
Hermiona znów się skrzywiła. To nie będzie łatwe. Nienawidziła uchodzić za głupią.
– Coś jeszcze?
– Astoria co drugi tydzień wydawała przyjęcia dla najważniejszych dowódców z oddziału Dracona. Kolejne powinno przypaść za sześć dni.
– Mam nadzieję, że zlecała załatwienie tego służbie – mruknęła.
– Z pewnością tak było. Wiem też, że jej osobista skrzatka nazywała się Una. Dostała ją od Draco w prezencie ślubnym.
– Świetnie. Jeszcze potrzebny mi skrzat domowy na usługach – Hermiona zdusiła dreszcz obrzydzenia.
– Nadal nie wyleczyłaś się z swoich altruistycznych poglądów na skrzaty domowe? – Blaise znów parsknął śmiechem.
– Mniejsza o to. Co jeszcze muszę wiedzieć, by Malfoy za szybko nie nabrał podejrzeń, że nie jestem jego prawdziwą żoną?
– Jeśli będziesz udawała amnezję, to z pewnością nie będzie cię zbyt mocno przepytywał o waszą przeszłość. Domyślam się też, że Astoria znała jego preferencje takie jak ulubione kolor czy danie, ale ponownie możesz zwalić na amnezję fakt, że tego nie pamiętasz.
– Jak dokładnie masz zamiar mnie tam dostarczyć?
– Pojutrze, wczesnym rankiem odbiorę cię z zaułku na Śmiertelnym Nokturnie. Bądź już przebrana i ucharakteryzowana tak jak po napadzie. Pilnuj jednak, by nie zadać sobie zbyt mocnych obrażeń, tak by uniknąć wezwania magomedyka. Draco nigdy nie przejmował się tym, jak Asti wyglądała, ale jestem prawie pewien, że ona nawet po utracie pamięci dbałaby o to, by jej uroda pozostawała nieskazitelna.
– Faktycznie próżna idiotka – mruknęła z niechęcią Hermiona.
– Już ci to przecież mówiłem – Blaise wyszczerzył się całą gamą swoich bielusieńkich zębów.
– Czy ktoś z Zakonu poinformował cię już jaki jest ostateczny cel tej misji? – spytała ostrożnie.
– Tak i gdybym miał więcej czasu, mógłbym zebrać więcej informacji na temat tego przyjęcia. Jeśli w ciągu tych dwóch tygodni czegoś się dowiem, dam ci jakoś dyskretnie znać – Blaise wstał i poprawił swoje szaty.
– Dobrze. Tracey ma mi jeszcze trochę opowiedzieć o manierach i stałych zachowaniach Astorii. Mam nadzieję, że to mi w jakimś stopniu pomoże, by jak najlepiej wpasować się w rolę Lady Malfoy.
– Draco nigdy nie pozwalał Astorii używać tego tytułu. Dla niego jedyną Lady Malfoy na zawsze pozostanie jego matka – wytłumaczył Zabini.
– Rozumiem – Hermiona również wstała.
– Przygotujcie się najlepiej jak możecie w tak krótkim czasie, a ja osobiście dostarczę cię do dworu Malfoyów i wytłumaczę Draco, co takiego się stało.
– W porządku – Hermiona skinęła mu lekko głową i ruszyła do kominka.
Najchętniej zadałaby mu jeszcze wiele innych pytań. Dlaczego dla nich szpiegował? Od jak dawna to robił? Jakie korzyści zamierzał z tego osiągać? Czy tylko udawał przyjaciela Malfoya, a tak naprawdę będzie spokojnie patrzył na to, jak po wojnie Zakon skaże go prawdopodobnie na śmierć?
Hermiona wiedziała jednak, że obecnie te wątpliwości będzie musiała zostawić za sobą, bo misja i jej cel były w tym wszystkim najważniejsze. Wizja zakończenia wojny stawała się coraz bardziej realna i ona musiała zrobić wszystko, co w jej mocy, by do tego doprowadzić.

<><><>
Przeglądała się w lustrze, jednocześnie usiłując się nie krzywić. Astoria Malfoy była bez wątpienia piękną kobietą, ale jej patrycjuszowskie rysy jakoś raziły prosty gust Hermiony. Miała nadzieję, że neutralna mina, jaką próbowała osiągnąć będzie dokładnie tym, co żona blondyna nosiła na twarzy na co dzień.
Wróciła do swojego biurka i jeszcze raz przejrzała notatki. Za pół godziny Fleur miała przyjść by pomóc jej odpowiednio dobrać garderobę oraz wypróbować jakie udawane ślady obrażeń mogły nanieść na jej skórę, tak by Malfoy od razu się w tym nie zorientował.
Fakt, iż dość szybko awansował w szeregach armii Voldemorta i został Herosem Zagłady świadczył o tym, że był gorliwym, spostrzegawczym i dobrze zorganizowanym żołnierzem w Armii Czarnego Pana.
Wiedziała, że będzie zmuszona wspiąć się na wyżyny swoich szpiegowskich umiejętności, by mieć pewność, że nie zostanie odkryta i zgładzona, nim nie znajdzie się na planowanym przyjęciu w Pałacu Sił Ciemności. W naszyjniku, który miała na sobie w chwili śmierci żona Malfoya, Hermiona miała ukryty awaryjny świstoklik, którym mogłaby uciec. Ponadto w pięknej bransoletce z białego złota, należącej do arystokratki ukryła maleńką fiolkę z sproszkowanym kłem bazyliszka – śmiertelnie niebezpieczną trucizną, zdolną nawet do unicestwienia horkruksa.
Hermiona wiedziała jednak, że jeśli jej misja zawiedzie, a Malfoy odkryje jej prawdziwą tożsamość, nie pozostanie jej nic innego, jak szybkie zażycie tej trucizny i skończenie ze sobą. Nie mogła dopuścić do tego, by śmierciożerca ją złapał i poddał wymyślnym torturom mającym na celu wydobycie z niej wszelkich informacji o działalności Zakonu Feniksa.
Musiała być gotowa na wszystko. Również na to, by w razie konieczności ponieść najwyższą ofiarę.
<><><>
Wraz z Fleur uznały, że podbicie oka i rozcięta warga są na tyle nieprzyjemne, że nikt na dłużej nie powinien dobrowolnie zatrzymywać wzroku na jej twarzy. Z bagażu martwej żony Malfoya wybrały ładną, ciemnoniebieską i wyraźnie kosztowną szatę czarownicy – coś, co z pewnością pasowało do klasy Astorii.
Tracey zdradziła im, że Greengrass najczęściej lubiła nosić rozpuszczone włosy, więc na to postawiły. Na koniec za pomocą zaklęć i kilku garści ziemi z ogródka Hagrida pobrudziły ubrania Hermiony tak, by wyglądała jakby faktycznie została kilkukrotnie przeciągnięta po błocie w czasie ataku.
Rana na skroni była ostatnim punktem ich maskarady. Hermiona–Astoria miała mówić wszystkim, że z powodu urazu głowy, do którego doszło w trakcie napadu, zdarzają się u niej zaniki pamięci, splątanie i brak logicznego myślenia. To miało szansę zadziałać, jeśli tylko Malfoy byłby skłonny nie drążyć tematu i nie posyłać żony na badania do całego sztabu magomedyków.
Snape zapewnił Hermionie cały zestaw mikro–fiolek ze skoncentrowanym eliksirem wielosokowym, który musiała przyjmować tylko raz na dwanaście godzin. Miała skłamać, że to eliksir witalności, który bierze dla wzmocnienia sił po traumatycznych przejściach.
Zabini obiecał pomóc w upewnieniu się, że żaden uzdrowiciel się do niej nie zbliży. Mężczyzna sądził, że Dracona łatwo będzie przekonać, że jego żonie nic nie jest i że nie potrzebuje ona niczego poza spokojem i dużą dawką wypoczynku.
<><><>
Pożegnanie z Harry i Ronem było bolesne, a w ich oczach można było dostrzec pobłysk łez. Hermiona uściskała ich jeszcze przed zażyciem eliksiru wielosokowego, ale teraz – na chwilę przed wyruszeniem na najważniejszą w jej życiu misję, wymienili tylko krótkie uściski dłoni. Nie chciała by przytulali ją, gdy była już w ciele Astorii Greengrass i dobrze, że jej przyjaciele zdawali się to rozumieć.
Kingsley zdecydował się osobiście odstawić ją na miejsce. Wybrali jedną z zapomnianych alejek na Śmiertelnym Nokturnie. Blaise miał się tam zjawić niby przypadkiem i odnaleźć zranioną i przerażoną żonę swojego przyjaciela. Hermiona wiedziała, że musi zrobić wszystko, by Malfoy dał się nabrać na tę całą maskaradę. Przy okazji zamierzała też dowiedzieć się o nim możliwie jak najwięcej.
Nie łudziła się specjalnie, że ta misja pomoże jej znaleźć odpowiedzi na jego dziwne zachowanie tuż przed atakiem na szkołę pięć lat temu, ale może jeśli będzie trochę bliżej niego, odkryje coś, co pozwoli jej na dobre zamknąc ten rozdział i pozbyć się wszelkich wątpliwości co do tego, czy Malfoy ma w sobie jeszcze w ogóle jakiekolwiek okruchy dobra?
Czuła całą sobą, że musiała coś zrobić, by się upewnić, a ta misja mogła dać jej na to szansę.
<><><>
Zaułek, w którym wylądowali był wąski i wciskał się między dwie rozpadające się kamienice. Mokre ceglane ściany, pokryte były brudem i strzępami plakatów ze zdjęciami jej, Rona i Harry’ego, gdy przed laty byli poszukiwani przez ministerstwo w celu ich przesłuchania. W mdłym świetle latarni ich poszarzałe twarze wyglądały naprawdę upiornie i smutno. W powietrzu unosił się zapach wilgoci, stęchlizny i czegoś naprawdę złowrogiego, tak jakby zło czaiło się gdzieś tuż za rogiem.
– Powodzenia Mistiq – szepnął Shacklebolt, po czym natychmiast się teleportował.
Zgodnie z umową Hermiona przeszła kilka metrów w stronę niewielkiego skwerku. Przysiadła w pobliżu sterty rozpadających się skrzyń, przyjmując pozycję jakby ktoś ją tam porzucił.
Brutus poinformował ich wcześniej, że zabierze ze sobą na akcję dwóch młodych, niezbyt ogarniętych śmierciożerców, by dodać wiarygodności całej historii i odegnać od niego choć najmniejsze strzępy podejrzeń.
Zauważyła ich już w chwili, gdy wyszli na placyk, obserwując wszystko spod na wpół przymkniętych powiek. To z całą pewnością byli śmierciożercy, a w najbardziej postawnym z nich, pomimo założonej na twarzy maski, bez wątpienia rozpoznała Zabiniego.
Mimo wszystko Hermiona trzymała różdżkę na wyciągnięcie ręki, gdy czuła jak trzy postaci podchodzą bliżej.
– Chyba mam omamy! – zawołał jakiś młody, męski głos. – Czy ta baba naprawdę wygląda jak żona Herosa Zagłady?
– Kurwa! – zaklął Blaise – co Hermiona od razu rozpoznała. – To chyba naprawdę jest Astoria! Szybko, sprawdźcie czy nic jej nie jest!
– Sam to sprawdź Herosie Grzechu! Nas generał może zabić za dotykanie jego żony bez pozwolenia, a z tobą się przyjaźni! – zawołał trzeci z mężczyzn.
– Co taka damulka robi w takim okropnym miejscu? – zżymał się trzeci, a Hermiona poczuła, jak ktoś – prawdopodobnie Zabini przyklęka przy niej i markuje ruchy różdżką, jakby naprawdę ją badał.
Jego przydupasy faktycznie musieli być bardzo słabo ogarnięci, skoro niczego nie zauważyli.
– Jest nieprzytomna, ale żyje – zawyrokował Blaise. – Lepiej szybko ją stąd zabierzmy, zanim ktoś jeszcze ją tu zobaczy – zdecydował, po czym niezbyt lekko złapał Hermiona za ramię.
Poczuła szarpnięcie w okolicy pępka i wiedziała, że Zabini musiał aktywować jakiś świstoklik. To oznaczało, że z tego miejsca do dworu Malfoya było na tyle daleko, że nie mogli się po prostu teleportować.
Chłodnym powiew wiatru szarpał jej włosy, gdy jej wyglądające na bezwolne ciało było lewitowane. Rozchyliła delikatnie powieki, by rozpoznać gdzie trafiła i ledwo udało jej się powstrzymać jęk. Malfoy Manor, które znała z opowieści zawsze zdawało jej się nieprzyjemnym, nieprzystępnym i poniekąd strasznym miejscem. Jednak jej wyobrażenia bladły w zetknięciu z rzeczywistością. To naprawdę wyglądało jak posiadłość z jej najgorszych koszmarów.
Fasada, zbudowana z ciemnego wapienia, nosiła na sobie ślady setek lat, jaki zapewne liczył ten dwór, a wysokie, strzeliste okna odbijały bladą poświatę porannego słońca. Cały ten widok emanował chłodem, jakby rezydencja rodowa Malfoyów była miejscem od dawna pozbawionym jakichkolwiek przejawów radości. Ciężkie, dębowe drzwi, okute żelaznymi herbami sprawiały wrażenie dziwnie nieprzystępnych. Z pewnością nikt nie powiedziałaby, że ten dom wyglądał na gościnny.
Zacisnęła mocno powieki, bardzo ciekawa tego jak to wszystko będzie wyglądało w środku. Wiedziała, że zgodnie z ich planem Blaise ma dać jej znać kiedy miała zgrabnie odzyskać przytomność i na dobre rozpocząć całe to przedstawienie.
Ledwo jednak przekroczyli próg domu, gdy usłyszała jak Zabini gwałtownie wciąga powietrze.
– Myślałem, że miałeś być dziś gdzieś na misji – odezwał się nonszalancko, choć Hermiona i tak wyłapała w jego głosie nuty zdenerwowania.
– Plany się zmieniły – padła cierpka odpowiedź. – Mogę wiedzieć dlaczego przynosisz mi do domu moją żonę w takim stanie? Tak zabalowała z Davis, że znalazłeś ją sponiewieraną w jakimś barze i postanowiłeś odtransportować?
– Nie, Herosie Grzechu! My znaleźliśmy ją w takim stanie na Śmiertelnym Nokturnie! – wyjaśnił pospiesznie jeden z młodszych śmierciożerców.
– Jest ranna. Prawdopodobnie została uderzona czymś w głowę. Przypuszczamy, że to Feniksy to zrobiły, próbując ją porwać. Z Davis chyba im się udało – zaczął tłumaczyć Blaise.
– Czy ci partacze niczego nie umieją zrobić dobrze? – narzekał Malfoy. – No trudno, skoro jej nie zabrali, to zanieście ją do salonu na kanapę, a ja zaraz wezwę tu jakiegoś magomedyka.
– Myślę, że sprawa nie jest na tyle poważna, by to było konieczne – zaprzeczył szybko Blaise. – Zresztą - o! zobacz, chyba już się budzi. Astoria? – Hermiona poczuła klepnięcie w policzek. – Astoria!
– Co… Gdzie… Ja… – Hermiona ze wszystkich sił starała się, by jej ocknięcie wyglądało na naturalne, a dezorientacja na nieudawaną.
– Mówisz, że żona Flinta zniknęła, a moja im jakoś uciekła? Jakim kurwa cudem? – głos Draco brzmiał warkliwie. – Ta idiotka nie potrafi nawet chodzić w butach na obcasach, a co dopiero w nich uciekać. Nie mówiąc już o stosowaniu jakiejkolwiek magii defensywnej.
– Nie wiemy dokładnie, co jej się stało – Blaise za pomocą zaklęcia umieścił Hermionę na eleganckiej, rzeźbionej kanapie z ciemnozielonymi obiciami. – Może jak dojdzie do siebie, to coś nam opowie.
Hermiona wiedziała, że to jest właśnie ten czas, gdy po raz pierwszy będzie musiała porozmawiać z Malfoyem będąc w ciele jego żony.
To była jej chwila prawdy.
Na dobre otworzyła oczy i odwróciła się w stronę mężczyzny, który przez ostatnie pięć lat wielokrotnie spędzał jej sen z powiek. A to co zobaczyła, nieomal na chwilę zabrało jej oddech.

<><><>
Hej, Hej 😊
Żeby nie było, że rozdział przerwany w niezbyt fajnym miejscu - dodaje Wam wyobrażenie dorosłego Draco, na widok którego Hermionie odebrało mowę (a komu, by nie odebrało? 😜).
Jak zapowiadałam rozdział na piątek i pojawił się w piątek. Gorzej w tym tygodniu było z innymi planami publikacji starych miniaturek - ale praca, dom, rodzina trochę mi je pokrzyżowały.
Żeby nie było, że rozdział przerwany w niezbyt fajnym miejscu - dodaje Wam wyobrażenie dorosłego Draco, na widok którego Hermionie odebrało mowę (a komu, by nie odebrało? 😜).
Jak zapowiadałam rozdział na piątek i pojawił się w piątek. Gorzej w tym tygodniu było z innymi planami publikacji starych miniaturek - ale praca, dom, rodzina trochę mi je pokrzyżowały.
Dlatego też nie jestem pewna czy "Bez Wyjątków" da radę pojawić się w niedzielę, bo mam zaplanowany cały weekend. Mam nadzieję, że w poniedziałek znajdę już czas na wszystko.
Udanego dłuższego wypoczynku dla Wszystkich!
Buziaki!
Vena
PS. Wszystkie grafiki zostały wygenerowane za pomoc AI (ChatGPT oraz Artlist).
Buziaki!
Vena
PS. Wszystkie grafiki zostały wygenerowane za pomoc AI (ChatGPT oraz Artlist).

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz