wtorek, 21 października 2025
Projekt Baśniowy - "Księżniczka Herri"
Praca inspirowana życiorysem oraz filmami i bajkami o Księżniczce Sissi (Elżbiecie Bawarskiej)
***
Był straszliwie znudzony. Nie żeby rzadko mu się to zdarzało, ale dziś ta nuda prawie przyprawiała go o ból głowy. Nie miał pojęcia, jak miał przetrwać do końca spotkania, ale protekcjonalne i pełne nagany spojrzenia rzucane mu przez matkę nie wróżyły, by miało to nastąpić szybko.
To była dwunasta księżniczka, o której mu opowiadano i z tego co zrozumiał, jedna z najbardziej wychwalanych przez jego matkę. Ginevra Weasley z księstwa Ottery była prawdopodobnie jedną z najpiękniejszych kandydatek z całej puli szlachetnie urodzonych kobiet przedstawionych mu do roli przyszłej cesarzowej Cesarstwa Wiltshire – największego i najdoskonalszego państwa w całym istniejącym świecie. I choć jego świętej pamięci ojciec, nie przepadał za Księciem Arturem – władcą Ottery, to poślubienie jego jedynej córki mogło być dobrą strategią polityczną dla przyszłego władcy, jakim Draco miał wkrótce zostać. Wszyscy wiedzieli, że Ginevra była ulubioną krewną Cara Dumbledora, który władał Caratem Hogwartu, a którego poparcie dla rządów Draco mogło przynieść tylko i wyłącznie same korzyści.
Jego matka obecna cesarzowa – Narcyza pochodząca z królestwa Black, miała pełnić funkcję regentki tylko do dnia jego ślubu. Zaraz potem to dwudziestojednoletni Draco miał zostać cesarzem i największym z żyjących obecnie na świecie władców. Jednak przy jego boku nie mogło zabraknąć odpowiedniej księżniczki, która miała pomóc mu poprowadzić jego państwo prosto do harmonii i dobrobytu.
Stąd właśnie wziął się pomysł na tygodniowy cykl balów i spotkań, na który miały zjechać wszystkie wysoko kwalifikujące się panny i który miał zaowocować w ostatecznym rozrachunku zaręczynami księcia z odpowiednią kandydatką na tak zwanym – Balu Cesarza.
Draco jednak nadal był tym wszystkim znudzony. Nie lubił za bardzo wystawnych przyjęć, a z doświadczenia wiedział, że wszystkie te piękne księżniczki były irytująco nudne i tylko traciły jego cenny czas na ten głupiutki szczebiot i fałszywe słowa zachwytu nad jego osobą. Naprawdę mógłby się bez tego obejść.
Przez chwilę rozważał nawet czy nie poprosić matkę o możliwość poślubienia księżniczki Astorii, która była jedną z dam dworu Narcyzy. Jej rodzina pochodziła z niewielkiego i ubogiego księstwa Greengrass, ale sama Astoria była bardzo ładna i nawet wydawała mu się przez chwilę, że jest trochę bystra...
Niestety to trochę nie wystarczało Draconowi, który bardzo lubił intelektualne dysputy i ludzi, którzy nie gardzili czytaniem książek. Niestety większość panien z jego środowiska, umiała tylko haftować, grać na fortepianie i układać kompozycję z kwiatów. Żadna z nich nie potrafiła przeprowadzić odpowiednio długiej i stymulującej dyskusji na ciekawy temat. Draco czasem żartował, że szkoda, że nie może poślubić swojego najlepszego przyjaciela – hrabiego Theodora Notta – bo to z nim zawsze rozmawiało mu się najlepiej.
– Wiem, że tego nie chcesz – matka spojrzała na niego ze współczuciem. – Jednak musisz myśleć o losie cesarstwa. To najwyższy czas byś poślubił odpowiednią kandydatkę i wreszcie objął tron.
– Cesarstwo ma się bardzo dobrze pod twoimi rządami matko – Draco uśmiechnął się do niej wesoło. – Po co zmieniać rzecz, która tak dobrze działa?
– Pochlebstwami niczego tu nie zmienisz – Narcyza wywróciła oczami, ale wyglądała na rozbawioną. – Chciałabym jednak, byś wiedział, że gdybym tylko mogła pomóc ci wybrać kogoś, kto jest dla ciebie odpowiedni nie tylko politycznie, ale również intelektualnie, wtedy bym to zrobiła. Księżniczka Ginevera pobierała nauki na dworze Hogwartu, a z tego co wiem, na edukację tamtejszych dziewcząt kładzie się nieco inny nacisk. Podobno umieją one jeździć konno, a nawet strzelać z łuku.
– W porządku matko. Zwrócę na nią swoją szczególną uwagę – obiecał jej Draco, po czym zerwał się z fotela. – A jeśli mowa o jeździe konnej...
– Idź, idź – Narcyza machnęła na niego ręką. – Pewnie hrabia Nott już na ciebie czeka.
– Zapewne tak właśnie jest – Draco pochylił się i cmoknął czule matkę w policzek. – Do zobaczenia na kolacji.
– Pamiętaj, że to przyjęcie inauguracyjne! Nie możesz się tam pojawić przemęczony.
– Obiecuję, że nie będę – Draco pomachał matce, po czym szybko wybiegł z jej salonu, zadowolony, że uwolnił się wreszcie od gadania o nadętych księżniczkach.
***
W czasie konnej przejażdżki wraz z Theodorem mijali wiele eleganckich powozów, karet i karoc, w których siedziały wytwornie ubrane księżniczki wraz ze swoimi rodzinami. Draco wiedział, że większość z nich została zakwaterowana w myśliwskiej rezydencji jego rodziny, położonej bliżej folwarku. Był poniekąd ciekaw, jak te wszystkie, wciąż rywalizujące ze sobą panny, zniosą nawzajem swoją obecność. To mogłoby być nawet zabawne.
– Naprawdę trochę ci współczuje – westchnął Theo. – To smutne, że przestaniesz być kawalerem, a zamiast tego będziesz musiał szybko spłodzić następców tronu z jakąś nudną dziewuszką.
– Skąd wiesz, że będzie nudna? – zapytał Draco, uśmiechając się do niego.
– Bo trudno o inną w naszym środowisku.
– Niestety masz rację... – Książe skrzywił się pod nosem i chciał coś jeszcze dodać, gdy nagle w końcu uliczki prowadzącej do centrum folwarku dostrzegł jakieś zbiegowisko.
– Co tam się dzieję? – zainteresował się Theo.
– Lepiej sprawdźmy – Draco spiął konia i pogalopował w tamtą stronę.
Na środku drogi stała wspaniała kareta, w której w przelocie Draco zobaczył nieatrakcyjną księżniczkę o twarzy przypominającej te zabawne pieski, które tak lubiła jego ciotka Andromeda – to chyba były mopsy.
Stangreci i zdaje się ojciec owej panny – stali wśród małego zbiegowiska osób. Okazało się, że przejeżdżająca dość szybko kareta zniszczyła jeden ze straganów z jabłkami, którymi handlowała niepozorna staruszka. Źródłem całego zamieszania była jednak niezbyt wysoka, smukła dziewczyna. Miała na sobie ładną, choć prostą suknię, jaką zwykle nosiły damy dworu poza oficjalnymi przyjęciem, a jej twarz nie miała na sobie śladu makijażu. Jej brązowe loki były odpowiednio podpięte, choć były nieco mniej wygładzone, niż włosy większości dam. Za całą jej biżuterię robiły tylko dwie, maleńkie perełki tkwiące w jej uszach.
– Mówię ci uparta dziewucho, że nie zapłacę! – wykrzykiwał niski i krępy, ale bogato ubrany mężczyzna.
– Zapłacisz mój drogi panie, bo to z winy twoich stangretów ta kobieta właśnie straciła całe źródło swojego utrzymania! – wykłócała się dziewczyna, wskazując na szlochającą cicho staruszkę.
– Kimże ty jesteś, by próbować mi rozkazywać? – zagrzmiał jegomość.
– A kimże ty jesteś, że powodujesz zamieszanie na samym środku drogi? – zapytał Draco, zgrabnie zeskakując ze swojego konia.
Nie miał pojęcia dlaczego, ale dumna i pełna przekonania o własnej racji postawa dziewczyny, w pewien sposób mu zaimponowała. W przeciwieństwie do krzykliwego mężczyzny, który wyglądał mu na zarozumialca i awanturnika.
– Mój panie... – mężczyzna na jego widok prawie zgiął się w pół. – Jestem książe Arnold Parkinson z królestwa Mopsy.
Draco ledwo powstrzymał się przed parsknięciem śmiechem. To by wiele wyjaśniało w kontekście urody córki tego mężczyzny.
– Dlaczego tak niekulturalnie krzyczysz na te kobiety książę? Czy to przystoi mężczyźnie o twoim honorze? – zapytał go zimno Draco.
– Ja... Zdarzył się mały wypadek – Parkinson zaczął się jąkać. – Koń lekko kopnął w stragan, a ten się rozpadł najpewniej ze starości. Nie widzę jednak w tym naszej winy...
– A niby czyj to był koń...? – wymamrotała pod nosem dziewczyna, ale Draco i tak to usłyszał.
Znów zwrócił na nią całą swoją uwagę. Była niezbyt wysoka i szczupła. Jej cera była jasna, ale z bliska można było zobaczyć kilka zdobiących ją piegów. Wciąż stała w delikatnym ukłonie, jak przystało na prawdziwą damę, ale Draco czuł że coś w niej samej się przed tym buntowało. Była odważna i niezaprzeczalnie ładna. Intrygująca.
– Widziałaś pani, co naprawdę się tu wydarzyło? – zapytał czując się jakoś dziwnie z powodu tego, że nie potrafił oderwać od niej swojego wzroku.
Dziewczyna zerknęła na niego dyskretnie, gdy wreszcie się wyprostowała.
– Owszem widziałam całe to zdarzenie. Dwóch strangertów, zajętych zagadywaniem okolicznych dziewczyn, nie zwróciło uwagi na step konia, który poniesiony zapachem, świeżych jabłek wpadł prosto na stragan tej poczciwej kobiety, niszcząc go przy tym doszczętnie.
Draco wciąż nie mógł przestać na nią patrzeć. Jej postawa i sposób wymowy ewidentnie świadczyły o tym, że należała do dam dworu albo przynajmniej świty jakiejś królewny. Dlaczego więc stała tu teraz i tak usilnie broniła tej biednej starowinki? Co jej miało to dać?
– Co pan na to, szanowny książę? – Draco z wysoko uniesioną głową zwrócił się do Parkinsona.
– To był nieszczęśliwy wypadek – wydukał mężczyzna. – A ta chytra dziewucha chce teraz zawartości całej mojej sakiewki w ramach zadośćuczynienia...
– Ostrożnie książę – wtrącił się warkliwie Nott. – Pamiętaj, że mówisz w tej chwili o damie!
Draco z zainteresowaniem spojrzał na przyjaciela i od razu mógł stwierdzić, że na nim również ta niesamowita dziewczyna zrobiła wrażenie.
Parkinson nieco się zmieszał.
– Kim jesteś, moja pani? – zapytał ją Draco, nadal podziwiając każdy detal jej urody.
– Ja... – kobieta wyraźnie się spłoniła. – Mam na imię Herri. Przyjechałam tu dziś do rezydencji myśliwskiej i wyszłam na krótki spacer...
Draco nie mógł nie zauważyć, że nie odpowiedziała dokładnie na jego pytanie, ale coś mu mówiło, że wkrótce odkryje dlaczego. W końcu jeśli przyjechała tu jako dwórka jakiejś księżniczki, to w końcu znów ją napotka i wtedy pozna o niej więcej szczegółów.
– Zgodnie z tym co powiedziała nam panna Herri, przyczyną tej tragedii byli twoi stangreci – Draco z należytą, królewską wyższością zwrócił się do księcia Parkinsona. – I w takim wypadku to twoja sakiewka powinna zapewnić galeony na pokrycie strat – zaznaczył bezkompromisowym tonem.
– Skoro taka jest twoja wola mój panie... – Parkinson skłonił się nisko, ale Draco odniósł wrażenie, że był bardzo niezadowolony.
– Dokładnie tak brzmi moje życzenie – Draco miał nadzieję, że to pozostawi sprawę załatwioną.
Ostatni raz spojrzał na tę prześliczną dziewczynę, mimochodem przypominając sobie, że jego przodkowie i inni krewni często korzystali z przywileju posiadania przez cesarza kochanki. Skoro miał mieć żonę, która nie zaspokoiłaby do końca jego gustu, może wtedy mógłby...?
Theodore pochylił się i podniósł z resztek straganu jedno z nieuszkodzonych jabłek, po czym podszedł do starszej kobiety i podał jej złotego galeona. Hojny gest, który sprawił, że babuszka wreszcie przestała płakać. Następnie zwrócił się do Herri i z czarującą uśmiechem wręczył jej owoc.
– Dla najodważniejszej dziewczyny, jaką miałem przyjemność dotychczas spotkać – odpowiedział z odpowiednim ukłonem.
– Dziękuję ci mój panie – Herri również skłoniła się się przed nim. – I dziękuję tobie książe – dodała, patrząc na niego. – Dobrze wiedzieć, że będziesz sprawiedliwym władcą.
Draco dopiero w tej chwili uświadomił sobie, że jej oczy miały barwę najszlachetniejszego miodu pitnego z jego królewskich piwniczek. Była naprawdę nieszablonowo piękna i najwyraźniej też bardzo interesująca z charakteru. Książe wiedział, że wkrótce musiał dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
Parkinson wyciągnął swoją sakiewkę, by zapłacić starszej kobiecie, a Draco i Theodore, wrócili na swoje konie i powoli odjechali. Gdy książe ostatni raz obejrzał się przez ramię, widział jak ta wyjątkowa dziewczyna pomagała zbierać jabłka, które jeszcze można było uratować.
– Myślisz, że to arystokratka? – zapytał Nott, również wciąż odwracając się w stronę Herri.
– Nie wiem – przyznał Draco. – Myślę, że może być damą dworu...Być może jest córką jakiegoś lorda i przyjechała tu jako część świty, którejś z księżniczek.
– Jeśli tak jest, może wtedy mógłbyś nadać jej rodzinie tytuł hrabiowski...?
Draco spojrzał na niego zaskoczony.
– Dlaczego miałbym to zrobić? Za odwagę, bo obroniła staruszkę przed niesprawiedliwością?
– Dlatego, że ja cię o to poproszę. Gdyby była hrabianką, wtedy bez przeszkód mógłbym ją poślubić – Theo uśmiechnął się promiennie.
Książe odruchowo zacisnął pięści. Dlaczego niby miałby na to pozwolić? Przecież gdyby Herri została żoną Theodora, wtedy on nie mógłby wziąć jej...
Szybko zirytował się na swoje własne myśli. Jeśli jego przyjaciel naprawdę chciałby pojąć tę dziewczynę za żonę, to on powinien mu w tym pomóc. Herri zasłużyła na dobre, bogate życie zamiast upokarzającej roli kochanicy władcy. Prawda była taka, że Theo bez przeszkód mógłby ją poślubić – a Draco nie. Dla niego w puli były tylko prawdziwe księżniczki, z których prawdopodobnie żadna nigdy nie zrobi na nim takiego wrażenia, jak złotooka Herri.
***
Przyjęcie rozpoczęło się od prezentacji książęcych rodzin, które miały pokłonić się przed Draco i jego matką. Blondyn siedział na głównym tronie, cesarzowa zajmowała miejsce po jego prawej, a Theodore jako przyszły namiestnik cesarza i główny minister Wiltshire, znajdował się po lewej.
Było to o tyle zabawne, że Theo wymyślił pięciostopniową skalę ocen urody księżniczek i szeptał to do ucha Draco, za każdym razem gdy któraś z nich się pojawiła. Jak na razie żadna nie zasłużyła na więcej niż trójkę, choć Draco musiał przyznać, że na tak wysokiej ocenie księżniczki Lavender z królestwa Mon–Ron zaważył jej mocno uwydatniony biust.
– Uważaj teraz – szepnęła do niego z napięciem matka, a Draco zwrócił uwagę na piękną, rudowłosą dziewczynę, która właśnie weszła.
– Księżniczka Ginevera z królestwa Ottery, jej ojciec książę Artur, matka księżna Molly z królestwa Nory oraz ich wychowanka – księżniczka Hermiona, córka byłego księcia Manchesteru – przedstawił na głos sekretarz cesarzowej.
Ginevera stała na samym środku, wsparta o ramię swojego ojca i uśmiechała się skromnie. Zdecydowanie zasłużyła na piątkę w skali ocen Theodora, ale i tak Draco nie zwracał już na nią swojej uwagi. Zarówno on, jak i Theo byli zbyt pochłonięci podziwianiem dziewczyny, która stała nieco z tyłu i wpatrywała się w podłogę, jakby marząc tylko o tym, by móc zniknąć im z oczu. To była ona! Herri... Czyli, że jednak była księżniczką?
Draco usilnie próbował przypomnieć sobie, dlaczego nie rozpoznał imienia jej ojca, aż wreszcie dotarło do niego, że zarówno on jak i matka księżniczki Hermiony, zginęli tragicznie w trakcie podróży, gdy ona była jeszcze mała. Nie mogła samodzielnie rządzić królestwem, więc przejął je jej wuj, a ją odesłał na dwór Dumbledora, gdzie najwyraźniej została otoczona opieką przez księcia Ottery i jego rodzinę.
Niemniej Herr była prawdziwą księżniczką, a to oznaczało...
– Myślisz, że zgodzą się wydać ją za hrabiego? – mruknął Theodore, nadal nie mogąc oderwać wzroku od dziewczyny.
Draco nie mógł mu odpowiedzieć. Theodore był nie tylko hrabią, ale jednym z najważniejszych ludzi w Cesarstwie Wiltshire, a to oznaczało, że każda rodzina – nawet książęca, będzie bardziej niż chętna, by wydać za niego swoją córkę. Gdyby dodatkowo zrezygnował z posagu, Hermiona do końca tygodnia mogłaby być już jego żoną...
Ale nie będzie. Ponieważ już w tej chwili Draco był prawie pewien, że zrobi wszystko, co w jego mocy, by wkrótce móc nazwać ją swoją cesarzową.
Nie pamiętał dokładnie końca prezentacji i był raczej skwaszony, gdy odkrył, że Hermiona nie siedziała przy jego stoliku, choć Ginevra zajęła miejsce zaraz na przeciwko niego. Wciąż szukał jej wzrokiem po całej sali i prawie zagotował się ze złości, gdy zauważył jak książe Oliver z księstwa Wood, asystuje jej przy stole z czarującym uśmiechem. Nikt nie miał prawda uśmiechać się tak do jego przyszłej żony!
– Muszę poprosić twoją matkę, by następnym razem posadziła mnie przy jednym stoliku z Herri – westchnął cicho Theodore. – To znaczy z księżniczką Hermioną.
– Hrabio Nott... Po kolacji, my musimy porozmawiać – Draco rzucił przyjacielowi pełne napięcia spojrzenie. Wiedział, że nie będzie to rozmowa, którą któryś z nich polubi, ale to nie mogło dłużej trwać. Jego najlepszy przyjaciel absolutnie nie mógł być zadurzony w jego wybrance.
Na szczęście dziś poza jedzeniem nie przewidziano tańców, ani niczego innego. Luźniejsze rozmowy i większa swoboda miały być dopuszczone jutro, na pikniku, który miał się odbyć w ogrodach dworu. Książę miał nadzieję, że wtedy będzie miał swoją szansę, by móc dostać się do Hermiony i wyjaśnić jej swoje zamiary.
– Poczekaj na mnie w gabinecie, a ja pójdę odprowadzić matkę – poprosił Draco, gdy pierwsi goście zaczęli opuszczać salę.
Nott skinął mu przytakująco, a Draco pozwolił matce ując się pod ramię i powoli zaprowadził ją w stronę jej prywatnych komnat.
***
Usiedli w jej saloniku, a Narcyza przywołała służącą, by podała im po małym kieliszku likieru wiśniowego.
– I jak twoje wrażenia? – zapytała Narcyza. – Ginevera jest bardzo ładna, prawda? I wydaje się nie głupia. Widziałam, że dużo odzywała się dziś przy stole.
– Matko... Czy możesz opowiedzieć mi coś więcej o księżniczce Hermionie z królestwa Manchesteru?
Narcyza szeroko otworzyła oczy, dokładnie przypatrując się wyczekującej twarzy swojego syna.
– Była jednym dzieckiem księcia Rodgera i hrabiny Jane pochodzącej z księstwa Granger. Bardzo ją polubiłam, choć nie należała do żadnego dworu. Była jednak niesamowicie inteligenta i to dlatego Rodger się z nią ożenił. Wiem, że od dziecka wpajali swojej córce miłość do książek i nauki. Wiem też z rzadkiej korespondencji z nadwornym nauczycielem Dumbledora – hrabią Snape, że Hermiona zawsze była dobrą i posłuszną uczennicą, ale trochę niespokojną duszą. Podobno bardzo lubi jeździć konno i nauczać dzieci z ubogich rodzin, które mieszkają w folwarku należącym do Ottery...
– Brzmi jako doskonały materiał na przyszłą cesarzową – Draco uśmiechnął się pod nosem.
Narcyza westchnęła cicho.
– Za tym małżeństwem nie pójdą tak wymierne zyski polityczne, jak za ślubem z Ginevrą. Artur i Molly zapewne wesprą swoją protegowaną, a Dumbledore będzie z niej dumny, ale nie da nam to żadnych stałych umów i gwarancji pomiędzy naszymi królestwami.
– Powiedziałaś mi, że mam wybrać na żonę jedną z księżniczek, które tu przyjadą i tak właśnie zrobiłem – ton głosu Draco był bezkompromisowy.
– To prawda, ale może mógłbyś jednak rozważyć...
Draco z głośnym stukotem odstawił kieliszek, po czym wstał.
– Księżniczka Hermiona zostanie moją żoną. Ile najmniej czasu potrzeba na zorganizowanie nam odpowiedniego ślubu, połączonego z koronacją?
– Około trzech miesięcy – odpowiedziała cierpko Narcyza.
– Wspaniale. Ufam, że się tym zajmiesz. Wręczę jej pierścionek i ogłoszę nasze zaręczyny na Balu Cesarza. Wcześniej nikt ma się nie dowiedzieć o moim wyborze – zdecydował.
– Zgodnie z twoim życzeniem mój synu – Narcyza również wstała i podeszła do niego. – I ja ufam, że dokonałeś właściwego wyboru – cmoknęła go w policzek.
– Jestem prawie pewien, że najlepszego, jakiego tylko mogłem.
Draco skłonił się matce po raz ostatni, po czym poszedł do swojego gabinetu, by przeprowadzić kolejną trudną rozmowę – tym razem ze swoim najlepszym przyjacielem.
***
Theodore patrzył na niego niczym zaklęty, a puchar z winem, który trzymał w dłoni, lekko drżał.
– Myślałem, że jesteś prawie zdecydowany, że poślubisz księżniczkę Gineverę z Ottery...?
– Moja matka chciałaby tego małżeństwa, ale nie poświęciłem jej dziś więcej niż dwóch spojrzeń. Od chwili gdy tylko zobaczyłem Herri, stojącą pośród rozbitego straganu i wykłócają się o sprawiedliwość dla tej staruszki, nie mogłem przestać o niej myśleć – wyjawił Draco.
– Daj sobie czas – poradził mu Nott. – Może przez ten tydzień dojdziesz do wniosku, że jednak ona nie nadaje się na przyszłą cesarzową? Nie poznałeś jej jeszcze dobrze...
– Czy sam kilka razy nie wspomniałeś dziś o chęci jej poślubienia? – przypomniał mu Draco.
– Mnie wolno popełnić błąd i mieć niezbyt udaną żonę, ale tobie... Cesarz nie może się rozwieść – wytłumaczył mu przyjaciel, ale Draco poczuł, że nie tylko o to mu w tym wszystkim chodziło.
– Już zdecydowałem! – uciął ostro. – Hermiona zostanie moją żoną, a ty od tej pory nigdy więcej nie wspomnisz o niej inaczej, jak tylko o swojej przyszłej władczyni!
– Oczywiście, że tak – usta Theodora były blade. – Będę szanował twoją żonę, tak jak szanuję ciebie. I naprawdę mam nadzieję, że wasze małżeństwo będzie szczęśliwe.
– Ja również mam taką nadzieję – Draco uniósł złoty puchar w geście toastu, wciąż próbując ocenić na ile oddaje on złotą poświatę, którą zauważył dziś w oczach swojej wybranej narzeczonej.
***
Pogoda na piknik była bardzo udana, a Draco nie mógł nie zauważyć, że jego matka zadbała o to, by Hermiona siedziała dziś przy jednym stole razem z nim. Nie umknęło jego uwadze również to, jak Ginevra i inne damy dworu, chichotały i spoglądały w stronę Theodora, najpewniej sądząc, że to on był sprawcą zmiany miejsca Hermiony.
Sam Draco starał się być dyskretny. Dlatego też nie odezwał się bezpośrednio do pięknej Herri, ani nie zaproponował jej asysty przy stole. Zamiast tego poprosił Astorię, by towarzyszyła mu w drodze do ogrodu, sprawiając że dziewczyna prawie zemdlała ze szczęścia. Zauważył też, jak Ginevra krzywiła się pod nosem na ten widok. Draco dopilnował, by to Theo towarzyszył dziś Hermionie, doskonale wiedząc, że przyjaciel nie odważy się na nic niestosownego po ich wczorajszej rozmowie. Nie ufał na tyle innym arystokratom, by dopuścić ich w jej pobliże, a jeśli miał być ze sobą szczery – najchętniej odesłał by ich wszystkich do domu, by nie musieć oglądać jak jej nadskakują.
Draco właśnie szedł sprawdzić czy odpowiednio przygotowano dla niego łuk, bowiem jako dodatek do pikniku - miał się dziś odbyć turniej łuczniczy dla chętnych. Przechodząc obok jednego z namiotów, pod którym damy chroniły się przed słońcem, usłyszał jak księżna Molly – matka księżniczki Ginevry - przechwala się przed kobietami z towarzystwa:
– Moja córka nie może się doczekać, aż wreszcie zostanie cesarzową. Wiem, że będzie dobrą i sprawiedliwą władczynią i wspaniałą partnerką dla naszego drogiego cesarza.
– Widać, że wam się poszczęściło – warknęła pod nosem księżna Parkinson. – Twoja przybrana córka jest od rana wciąż widywana w towarzystwie hrabiego Notta.
– To więcej niż oczekiwaliśmy – Molly roześmiała się perliście. – Wiecie przecież, że biedactwo nie ma zbyt dużego posagu, więc hrabia Nott to najlepsza partia na jaką ją stać. Już się trochę obawialiśmy z Arturem, że będziemy musieli wydać ją za jednego z naszych młodszych synów, by zapewnić jej dach nad głową, gdy Dumbledore umrze i nie będzie już miała jego protekcji.
– Skoro teraz będzie spokrewniona z cesarzową Wiltshire, to z pewnością dobrze wyjdzie za mąż – zauważyła hrabina Bulstrode.
– Miejmy taką nadzieję – Molly westchnęła. – Choć wiecie - krew nie woda... To nie jest nasza prawdziwa krewna i sam fakt, że musimy się o nią troszczyć bywa uwierający. Ale Ginny ją lubi, więc zapewne będzie szczęśliwa, jeśli poślubi ona hrabiego Notta i zamieszka blisko niej.
Draco poczuł się głęboko zniesmaczony słuchaniem wywodów tej kobiety. Miał nadzieję, że zachowa się ona odpowiednio, gdy dowie się, że to Hermiona zostanie władczynią, a nie jej mała, głupiutka Ginny. Musiał też zadbać o to, aby Ginevra znalazła męża z jakiegoś małego i oddalonego królestwa, tak by nie mogła umyślnie wpędzać Hermiony w poczucie winy za to, że to ona została wybrana na jego cesarzową.
***
Łucznictwo było dość popularnym sportem wśród arystokracji, tak więc prawie wszyscy panowie zgłosili się do tego, by móc postrzelać. Zabawny nastrój panujący tego dnia, zaowocował tym, że zdecydowano, że również księżniczki będą mogły się popisać swoimi umiejętnościami strzeleckimi – jeśli tylko zechciały.
Draco obserwował, jak Theodore był naprawdę pod wrażeniem tego, jak strzelała Księżniczka Luna z królestwa Nargles. Ucieszył się, że jego przyjaciel szybko znalazł nowy obiekt westchnień, choć widział jak inne damy uśmiechają się z wyższością do Hermiony, jakby właśnie straciła jednego ze swoich adoratorów.
Uznał, że to odpowiedni moment, by pokazać swoje zamiary i ruszył w stronę Herri, która właśnie oddała swój pierwszy – ale bardzo dobry – strzał do tarczy. Gdy Hermiona zobaczyła, że się do niej zbliżał, przez chwilę miała minę jakby chciała natychmiast uciec gdzie pieprz rośnie. Dzielnie jednak została na swoim miejscu i wykonała standardowy ukłon, gdy Draco stanął tuż przed nią.
– Piękny strzał droga księżniczko – pochwalił.
– Dziękuję – wymamrotała Hermiona, wbijając spojrzenie w ziemię.
– Czyli w wolnych chwilach nie tylko bronisz słabszych, ale jesteś również wyborną łuczniczką? – droczył się Draco.
– Daleko mi do wybornego poziomu, mój panie. – Dziewczyna nadal nie potrafiła spojrzeć mu w oczy.
– Na dodatek jesteś też skromna – Draco wprost nie mógł oderwać od niej spojrzenia. Była taka śliczna i naturalna, że trochę zapierało mu to oddech.
– Nie jestem – Hermiona wreszcie uniosła głowę, zaraz jednak speszyła się tym, jak intensywnie książe jej się przypatrywał, więc znów ją opuściła.
– Więc jaka jesteś naprawdę droga Herri...? Przepraszam – Hermiono – Draco nie mógł sobie podarować małego uśmieszku. – Tak bardzo mnie to ciekawi...
– Nie lubię specjalnie mówić o sobie – odpowiedziała, znów rzucając mu krótkie spojrzenie. – Ale chętnie opowiem ci o mojej przyjaciółce księżniczce Ginevrze.
– Gdybym chciał porozmawiać o księżniczce z Ottery, to zapewniam cię, że podszedłbym do niej i zapytał ją o to samo, o co teraz zapytałem ciebie.
Hermiona odchrząknęła jakby coś chwilowo utkwiło jej w gardle.
– Jestem tylko zwykłą nauczycielką – wyszeptała. – W folwarku w Ottery oraz we dworze w Hogwarcie, gdy spędzam tam wakacje, prowadzę lekcje dla dzieci z ubogich domów, których rodziców nie stać na ich edukację. Uczę je czytać i pisać, opowiadam im o historii, a ostatnio nawet wprowadziłam lekcje francuskiego...
Gdy opowiadała o tym co robiła, jej oczy się rozjaśniły, a Draco z każdym jednym słowem czuł jak rośnie jego podziw dla niej. Mówiła po francusku? Znała historię? Miała cierpliwość do całej gromady dzieciaków, którym poświęca swój czas całkowicie za darmo? Co za niezwykła kobieta!
– Nie jestem nikim ciekawym... – zakończyła swój wywód Hermiona.
– Wręcz przeciwnie droga księżniczko – odpowiedział Draco, szczęśliwy, że zyskiwał pewność, że wybrał dobrze. Hermiona będzie dla niego wspaniałą żoną. Już teraz był o tym całkowicie przekonany.
– Nie wypada mi się z tobą spierać książe – Hermiona skłoniła mu się niedbale. – Chyba łucznicy czekają, aż rozpoczniesz dla nich kolejną rundę? – zauważyła, a on odniósł wrażenie, że chciała się go jak najszybciej pozbyć i zakończyć tę rozmowę. Postanowił jej tego nie utrudniać.
– Mam jeszcze jedno pytanie. Jakie są twoje ulubione kwiaty?
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, po czym jej warga lekko drgnęła.
– Ja... Najbardziej lubię czerwone róże – odpowiedziała słabo.
– Wspaniale – Draco posłał jej swój olśniewający uśmiech, po czym skłonił się jej kurtuazyjnie i odszedł.
Nie zdążył jednak zniknąć z zasięgu słuchu, gdy Molly podeszła do niej i zasypała ją gradem pytań. Chciała koniecznie wiedzieć, czy książe pytał ją o Ginny, a gdy Hermiona zaprzeczyła, Molly cierpko skomentowała, że zapewne zrobił to na życzenie swojego przyjaciela - hrabiego Notta i Hermiona powinna się bardziej postarać, by odsunąć jego uwagę od tej głupiutkiej księżniczki Luny, której mężczyzna poświęcił dziś swój cały poranek.
***
Przez resztę tygodnia Draco miał problem, by ponownie podejść do Hermiony, bowiem na jego widok zawsze gdzieś czmychnęła niczym przerażona mysz. Obserwował też coraz większą frustrację Molly i Ginevry, gdy nie poświęcał rudowłosej dziewczyny żadnej uwagi. Jej przekonanie o tym, że miała zostać jego przyszłą cesarzową było irytujące, dlatego też Draco rozmawiał z przeróżnymi księżniczkami, tak by nikt nie mógł odgadnąć kogo wybierze na Balu Cesarza, jako swoją narzeczoną.
W poranek balu Draco zadbał o to, by królewski ogrodnik przygotował dla niego najpiękniejszy bukiet czerwonych róż. Pierścionek jego babci został przekazany Theodorowi, który miał mu go podać w odpowiednim momencie, tak by mógł się oficjalnie oświadczyć. Miał tylko nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, a Hermiona tym razem nie zdoła przed nim nigdzie uciec.
Zgodnie z tradycją – przed formalnymi oświadczynami, Draco powinien uzyskać zgodę ojca swojej wybranki na jej poślubienie. Jednakże jako że ojciec Hermiony nie żył, mógłby zwrócić się do księcia Artura, jako wyznaczonego opiekuna w czasie jej wizyty w Wiltshire. Draco wiedział jednak, że zdradziło by to jego plany przed Molly i Ginny. Dlatego też o formalną zgodę na otrzymanie ręki Herri napisał do Cara Dumbledora – jej głównego protektora. Wysłał list specjalnie konnym kurierem i na szczęście na czas otrzymał odpowiedź. Car z radością zgodził się na jego zaślubiny z piękną księżniczką, a nawet zobowiązał się w swojej odpowiedzi do podwojenia jej posagu i zawarcia sojuszu politycznego.
Draco to nie obchodziło. Zamierzał oddać posag w ręce Hermiony, by rozdysponowała go według własnego uznania. Coś mówiło mu, że być może również będzie chciała otworzyć swoją szkołę dla ubogich dzieci w Wiltshire.
***
Cały pałac wyglądał tego wieczoru niczym z zaczarowanej bajki, a wszyscy goście byli zachwyceni, gdy po oficjalnej kolacji Narcyza wprowadziła ich do wielkiej sali balowej, gdzie miały rozpocząć się tańce. To było właśnie to – moment, na który wszyscy czekali. Książe miał wskazać wybrankę i zatańczyć z nią pierwszy taniec, a potem oficjalnie nazwać ją swoją narzeczona na oczach wszystkich.
Draco nie mógł się tego doczekać. Cicho liczył, że jeśli mu się poszczęści, to być może tego wieczoru otrzyma też pierwszy pocałunek. Tradycyjnie po zaręczynach Hermiona powinna zostać w pałacu, aż do swojego planowanego powrotu do domu. Wiedział, że będzie za nią tęsknił, bowiem przez cały tydzień nie mógł wystarczająco nacieszyć się jej widokiem. Jednak już za trzy miesiące ona miała tu wrócić, by zostać jego żoną, cesarzową i królową jego serca – bo od kiedy tylko ją zobaczył, miał wrażenie, że biło ono już tylko dla niej.
Wszystkie panny ustawiły się w dookoła parkietu, wyczekując na ruch Draco. W ciszy i napięciu, prawie można było usłyszeć ich niespokojne oddechy, a kilka z dam wydawało się być bliskich omdlenia. Każda marzyła o tym, by Draco wybrał właśnie ją. A on marzył tylko o tym, by jego wybranka przyjęła go i odwzajemniła kiedyś jego wciąż rosnące do niej uczucia.
Odebrał od swego ordynansa bukiet i już widział, jak wiele dam robi kwaśne miny. Wedle dawno ustanowionej tradycji przed odtańczeniem kotyliona, zalotnik powinien wręczyć swojej wybrance jej ulubione kwiaty, więc nadzieja na zaręczyny pozostała tylko na twarzach tych, które również kochały czerwone róże.
Ruszył w stronę Hermiony, nawet na chwilę nie spuszczając jej z oczu. Widząc kwiaty w jego dłoniach, księżniczka wyglądała jakby zaraz chciał wpaść w panikę i znów uciec, jednak nie miała na to wystarczającej odwagi. Stojąca obok niej Ginevra patrzyła jednak prosto na Draco z zachwytem wypisanym na twarzy. Chyba sądziła, że zmierzał prosto do niej. To pewnie dlatego, sapnęła głośno, gdy książe stanął tuż przed jej przyjaciółką.
– Księżniczko Hermiono, czy uczynisz mi ten zaszczyt i rozpoczniesz razem ze mną dzisiejszy bal? – Draco wręczył jej róże i ucałował jej dłoń, obawiając się trochę, że Herri z emocji zaraz zemdleje.
– Ja...
Nagły szloch przerwał jej wypowiedź i zarówno ona jak i książe spojrzeli na zapłakaną Ginny, chowającą twarz w dłoniach. Jej matka zaraz pojawiła się obok niej i natychmiast odciągnęła ją głębiej w tłum.
Draco z powrotem zwrócił swoją uwagę na Hermionę.
– Pamiętałem, że czerwone róże to twoje ulubione kwiaty.
– Tak, to prawda – wyjąkała Hermiona. – Z przyjemnością z tobą zatańczę książe – dodała niepewnie.
Jedna z dam dworu podeszła, by odebrać bukiet, a Draco zaprowadził Hermionę na środek sali balowej. Rozległy się brawa, nim orkiestra zagrała pierwszy takt melodii. To było właśnie to – książe i od teraz jego narzeczona, rozpoczynali wspólnie bal.
Draco mógł stwierdzić, że wielu ludzi zdziwił, a nawet zszokował jego wybór. Nie miał jednak zamiaru się tym przejmować. Trzymanie w ramionach kobiety, która niczym burza wdarła się do jego życia i z miejsca skradła mu serce, było wszystkim o czym mógł teraz pomyśleć.
– Nie rób tego książę... – wykrztusiła nagle Hermiona, gdy obracał ją w tańcu. – Nie dawaj mi żadnego pierścionka.
– Słucham? – Draco był zaskoczony jej słowami.
– Ginny... Ona cię kocha. Nigdy mi nie wybaczy... – W oczach Herri błyszczały łzy.
– Jest jakiś inny powód? – zapytał. – Inny mężczyzna, którego wolałabyś poślubić zamiast mnie? – Na samą myśl krew się w nim zagotowała.
– Oczywiście, że nie ma – Hermiona odpowiedziała od razu, rumieniąc się lekko. – Ale jak mam złamać serce najlepszej przyjaciółce wychodząc za ciebie...?
– A co z moim sercem? – zapytał pochylając się nad nią. – Czy możesz mi je złamać, swoją odmową?
Hermiona patrzyła mu w oczy, oddychając ciężko, a Draco wiedział, że gdyby nie to, że cała sala ludzi patrzyła wyłącznie na nich, to właśnie zacząłby ją gwałtownie całować. Chyba nigdy w swoim życiu nie czuł tak wielkiego pociągu do jakiejkolwiek kobiety. Hermiona była dla niego prawie jak uzależnienie. Musiał należeć do niego.
– Wiesz, że nie mogę ci odmówić – wyszeptała. – Ale Ginny byłaby lepszą żoną... Ona zawsze chciała być cesarzową...
– Chcę ciebie Hermiono – oświadczył jej twardo. – Chcę widzieć cię przy swoim boku i chcę, by nasze małżeństwo było zgodne, udane i szczęśliwe.
Hermiona patrzyła na niego niczym zahipnotyzowana i Draco wiedział, że w tej chwili uwierzyła we wszystko, co jej powiedział. On naprawdę chciał jej – takiej jaka była. Prawdziwej, szczerej, lojalnej i kochającej. Chciał budzić się przy niej i co wieczór kłaść się razem spać. Chciał wracać do niej z dalekich podróży i pisać do niej listy, gdy będą osobno. Wreszcie chciał, by to ona była matką jego dzieci – by była matką następcy cesarskiego tronu i by była cesarzową dla całego ludu, który zamieszkiwał tereny jego państwa.
– Jeśli taka jest twoja wola mój książe, to niech tak właśnie się stanie – powiedziała cicho.
Melodia się skończyła, a oni ukłonili się sobie, po czym Theodore podszedł, by wręczyć Draco pierścionek.
– Oświadczam wszem i wobec... – powiedział głośno. – ...iż księżniczka Hermiona Jane z królestwa Manchesteru zgodziła się zostać moją małżonką i przyszłą cesarzową cesarstwa Wiltshire!
Znów rozległy się brawa, a Draco wsunął pierścień zaręczynowy, należący do jego rodziny od pokoleń na palec swojej narzeczonej.
– Mój książe... – wykrztusiła z siebie zarumieniona Hermiona, gdy on ucałował jej dłoń.
– Od dziś musisz mówić do mnie Draco, moja słodka Herri – blondyn uśmiechnął się do niej i poczuł, jak jego serce wypełnia szczęście.
Wybrał na narzeczoną kobietę, w której prawdziwie się zakochał i nic nie mogło być lepsze od tego.
***
Po wczorajszym przyjeciu i zebraniu mnóstwa gratulacji, Draco w pewnym momencie zgubił Hermionę z oczu i nawet nie zauważył kiedy wyszła z balu. Było mu trochę przykro, że się z nim nawet nie pożegnała, ale Theodore poradził mu, by dał jej trochę przestrzeni. Te zaręczyny to zdecydowanie był dla niej szok.
Następnego poranka siedział w swoim gabinecie, gdy zauważył przebłysk brązowych loków, na drodze prowadzącej do królewskich stajni. Czyżby Hermiona wybrała się na spacer? Miał nadzieję, że tak, bo bardzo chciał móc z nią porozmawiać sam na sam, bez grona ciekawskich osób przyglądających się im z nachalnym zainteresowaniem.
Zastał ją przy boksie swojego ulubionego konia – Salazara. Hermiona gładziła jego łeb i szeptała coś cicho, a rysy jej twarzy były napięte.
– Dostałem go na szesnaste urodziny od mojego ojca. To było na krótko przed jego śmiercią – powiedział, podchodząc bliżej.
– Przykro mi... – Hermiona uśmiechnęła się do niego smutno, nadal gładząc zwierzę.
– Czy miałaś dobrą noc? – zapytał uprzejmie, chcąc wiedzieć jak się odnajduje mieszkając teraz w pałacu.
Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę, po czym przecząco pokręciłą głową.
– Ginny wyjechała dziś rano – wyszeptała. – Powiedziała, że mnie nienawidzi, bo ukradłam jej marzenia...
Draco westchnął ciężko i ostrożnie podszedł bliżej – tak, by ich ramiona mogły się ze sobą zetknąć. Jej ciepło i zapach były upajające, a on poczuł w całym ciele słodki dreszcz oczekiwania.
– To nie twoja wina i niczego jej nie zabrałaś. To ona marzyła o czymś, co okazało się dla niej nieosiągalne. Sądzę, że zależało jej tylko na byciu cesarzową, a nie na tym, by spróbować zbudować szczęśliwe małżeństwo – Draco również uniósł dłoń i pogładził łeb Salazara.
– Jej matka była pewna, że wybierzesz Ginny. Jest piękna, mądra i bardzo otwarta w rozmowie... – Hermiona westchnęła ciężko. – Ja zawsze byłam jej przeciwieństwem... Molly powiedziała, że nie sądziła, że mogłabym tak ją zranić...
– Nie – przerwał jej Draco i stanął tuż przed nią. – Nie możesz się obwiniać za to, że twoja przyjaciółka i jej matka poczyniły jakieś błędne założenia. Tylko ja miałem prawo podjąć tę decyzję i podjąłem ją świadomie... – Uniósł dłoń i delikatnie pogładził jej policzek, a Hermiona westchnęła cicho i zamknęła oczy.
To właśnie był ten moment, na który Draco tak bardzo czekał.
Owinął jej wąską talię drugim ramieniem i odchylił jej głowę tak, by móc złożyć na jej różowych, pełnych ustach czuły pocałunek. Wiedział, że była niepewna, co ma zrobić i zrozumiał, że jest pierwszym i jedynym mężczyzną, który mógł skosztować tych słodkich, malinowych warg. Delikatnie i powoli pokazał jej, jak właściwym i pięknym przeżyciem może być całowanie się, a Hermiona po chwili rozluźniła się w jego ramionach, najwyraźniej ciesząc się tym, co działo się w tej chwili pomiędzy nimi.
– Jesteś moją wybranką Hermiono... – wyszeptał przytykając swoje czoło do jej. – I nie chcę żadnej innej, tylko ciebie.
– Ja... – księżniczka wyraźnie się zawahała. – Ja też chcę... Chce ciebie. Od chwili, gdy zadośćuczyniłeś sprawiedliwości, wiedziałam, że jesteś dobrym człowiekiem i będziesz kiedyś wspaniałym władcą.
– Będę też bardzo dobrym mężem, a kiedyś również i ojcem dla naszych dzieci. Przyrzekam ci to – Draco pochylił się i znów ją pocałował, ale tym razem trwało to krótko, bowiem stangreci weszli do stajni, by przygotować konie do podróży.
– Muszę już iść. Mam dziś zjeść podwieczorek z twoją matką – Hermiona była uroczo zarumieniona, gdy wreszcie wyplątała się z jego uścisku.
Draco uśmiechnął się do niej zawadiacko.
– Za trzy miesiące już nigdy ode mnie nie odejdziesz kochanie, osobiście tego dopilnuję.
Ku jego radości Hermiona zachichotała i jeszcze bardziej się zarumieniła, a Draco poczuł, że wszystko jest na dobrej drodze, by skończyli razem naprawdę szczęśliwi.
***
Ślub odbył się w sali tronowej w cesarskim pałacu, a brali w nim udział wszyscy najznamienitsi goście. Sam Dumbledore odprowadził Hermionę do ołtarza i oddał mu jej rękę. Jego przyszła żona wyglądała, jak prawdziwy anioł w bogatej, biało–złotej sukni, wykończonej najpiękniejszymi koronkami. Draco był szczerze wzruszony, gdy wymieniali swoje przysięgi i pierścienie, a fakt, że Hermiona uroniła kilka szczęśliwych łez, napawał go dumą i nadzieją.
Książe Artur wraz z rodziną, również byli obecni na ceremonii, choć ich miny świadczył raczej o tym, jak bardzo słabymi są aktorami, próbując uśmiechać się, a wyglądając przy tym jakby właśnie wyrywano im wszystkie zęby.
Draco zadbał już o to, by majętny ale niezbyt atrakcyjny książe Gregory z królestwa Goyle, zaczął ubiegać się o rękę księżniczki Ginevry. Z tego co mu powiedziano, była duża szansa na to, że rodzice Ginny zgodzą się na to małżeństwo, bowiem skarbiec w ich królestwie był prawie pusty, a książe Gregory nie oczekiwał od przyszłej małżonki wniesienia posagu.
Gdy ślub dobiegł końca, szczęśliwej parze wolno było po raz pierwszy oficjalnie się pocałować na oczach wszystkich. Draco miał wrażenie, że mógłby w tej chwili pęknąć ze szczęścia. Przez trzy miesiące nie raz wspominał w listach do narzeczonej, jak bardzo tęsknił za smakiem jej ust. Hermiona odpisywała na każdą jego wiadomość i choć jej odpowiedzi były bardziej wyważone, to Draco zrozumiał, że naprawdę cieszyła się z tego, że zostanie jego żoną.
Dzięki listom poznał też Hermionę na tyle, by wiedzieć, że nie będzie tylko dodatkiem do jego funkcji. Miała wiele pomysłów, które chciałaby wprowadzić w ich kraju, jako cesarzowa, a Draco popierał każdy z nich. Podziwiał inteligencje i zapał Hermiony, ale naprawdę nie mógł się już doczekać, aż będzie mu dane wziąć ją w swoje ramiona i naprawdę uczynić ją swoją.
Cesarska koronacja przebiegła równie sprawnie, a Draco nie mógł oderwać wzroku od swojej żony, której włożono na głowę przepiękną tiarę, ozdobioną prawdziwymi szmaragdami. Królowa, cesarzowa, władczyni – każde to słowo w pełni oddawało jej majestat i to, jak bardzo została stworzona do tej roli.
Wesele było wystawne, a goście zdawali się dobrze bawić. Draco nawet na chwilę nie wypuszczał dłoni Hermiony ze swojej, nie chcąc rezygnować z jej bliskości. Był szczęśliwy, że już za tydzień wyruszy razem z nią w miesięczną podróż poślubną, tak by mogli właściwie nacieszyć się sobą. Jednak to już tej nocy wreszcie położy się do jednego łóżka ze swoją cesarzową, tak jak marzył o tym przez ostatnie tygodnie.
Wiedział, że Hermiona jest lekko przestraszona i wiedział, że ten pierwszy raz będzie musiał być dla niej delikatny, ale zamierzał zrobić to dobrze i nauczyć ją, że ich bliskość może wkrótce stać się dla niej czymś bardzo przyjemnym.
Starał się nie wypić zbyt wiele – choć prawie wszyscy podsuwali mu puchary z winem na toast. Uważał też żeby nie męczyć za bardzo siebie, ani swojej żony tańcami – mając w zamiarze zupełnie inaczej spożytkować ich energię.
Gdy wreszcie jego matka, pojawiła się przy jego boku, by oznajmić, że nadeszła pora, by udał się do swoich komnat, prawie podskoczył w miejscu. Cieszył się, że jeszcze za rządów jego dziadka zrezygnowano z konieczności oglądania cesarskiej pary w trakcie ich nocy poślubnej – to mogłoby być naprawdę krępujące – zwłaszcza dla Hermiony.
***
Przebrał się tylko w wygodny, jedwabny szlafrok i usiadł w wygodnym fotelu, by oczekiwać na swą oblubienicę. Poprosił służbę, by przygotowała dwa niewielkie puchary z winem, mając nadzieję, że to pomoże rozluźnić się Hermionie przed tym, co miało ją czekać.
Serce zabiło mu szybciej i mocniej, gdy drzwi się otworzyły i do jego komnaty została wprowadzona Hermiona, ubrana tylko w białą, zwiewną suknię.
Draco wstał i powoli do niej podszedł, gdy drzwi za nimi zostały zamknięte. Bez słowa, ujął delikatnie jej dłonie i złożył na jej ustach czuły pocałunek.
– Wyglądasz dziś tak pięknie skarbie...– wyszeptał. – Nie mogłem nawet na chwilę odebrać od ciebie wzroku. Całe cesarstwo będzie się śmiało z tego, jak ich nowy cesarz jest ślepo zapatrzony w swoją prześliczną żonę.
Hermiona zachichotała i lekko przechyliła głowę, a Draco zamruczał z aprobatą, ponownie ją całując.
– I ty mój cesarzu, wyglądałeś dziś bardzo dostojnie. Prawowity następca tronu w swojej cesarskiej koronie i w płaszczu z gronostajami... To obraz, o którym przez kolejne miesiące będą mówić dosłownie wszyscy – zapewniła go z uśmiechem.
– Nie wiem, kto zwrócił na mnie uwagę, gdy ty stałaś obok – Draco pociągnął ją za sobą z powrotem na fotel, po czym z przyjemnością posadził ją sobie na kolanach.
Jej gibkie ciało wspaniale wpasowało się w jego – jakby wprost urodziła się tylko po to, by móc skończyć w jego ramionach.
– Nie mogę uwierzyć, że wreszcie mam cię przy sobie – Draco zamruczał jej do ucha, a jego dłonie zaczęły nieśpiesznie błądzić po jej ciele. – Tak długo czekałem na tę chwilę.
– Jestem od teraz twoja – odszepnęła. – Tak długo, jak tylko tego chcesz.
– Na zawsze i na wieczność – odpowiedział, składając delikatne pocałunki na miękkiej skórze jej szyi.
Czuł, jak Hermiona się spina, gdy jego ręce zaczynają jej coraz odważniej dotykać, ale wiedział, że zrobi wszystko, by wreszcie odprężyła się i w pełni cieszyła ich nocą poślubną. Całowali się długo i nieśpiesznie, aż Draco stwierdził, że jego żona jest gotowa na więcej.
Wciąż trzymając ją w swoich objęciach, wstał z fotela, jak gdyby nic dla niego nie ważyła. Tylko na chwilę przerywając ich pocałunki – przeniósł ją do swojego – a tak w zasadzie, to od teraz już do ich łóżka. Hermiona cicho jęknęła mu w usta, gdy pociągnął jej szatę i przesunął palcami po odkrytej skórze jej kremowych ud.
Chciał na chwilę przerwać, by móc ją zobaczyć – leżącą pod nim i taką chętną na to, co miało się wydarzyć, ale jednocześnie nie potrafił oderwać się od jej upajających pocałunków.
Hermiona krzyknęła prosto w jego usta, gdy jego palce dotarły wreszcie do jej najczulszej części i zaczęły kreślić tam leniwe wzory, by pobudził ją i maksymalnie odprężyć, nim przejdą dalej. Dyszała i pojękiwała, a Draco nie mógł się nie zachwycać tym, jak naturalna była w swoich doznaniach. Był niesamowicie dumny i szczęśliwy, że to właśnie on będzie mógł być tym mężczyzną, który nauczy ją wszystkiego o sztuce kochania się.
Powoli zsunął z jej ciała szatę i dał sobie chwilę na zbadanie wzrokiem jej pięknego ciała. Była doskonała i taka niewinna... Jednak patrzyła na niego z pełnym zaufaniem, więc Draco nie zwlekał dłużej, tylko rozpoczął pieścić jej skórę swoimi ustami, pobudzając ją i sprawiając, że kwiliła cicho z przyjemności.
Był niesamowicie podniecony i niecierpliwy, by móc już sięgnąć po to, czego najbardziej pragnął. Jednak podskórnie wiedział, że musi zrobić wszystko, by ułatwić Hermionie to przeżycie. Będą mieli jeszcze wiele nocy na zrobienie tego dokładnie w takich sposób, na jaki on miał ochotę. Dziś to musiało być dla niej.
Pieścił palcami jej wilgotną kobiecość, a jego język opierał się na jej twardym, sprężystym sutku. Nie trwało długo, gdy jego żona krzyczała głośno, chyba nie bardzo rozumiejąc, co tak naprawdę właśnie działo się z jej ciałem.
– Książe... – wykrztusiła, ledwo łapiąc oddech, a na jej twarzy pojawiły się łzy.
– Nigdy więcej kochanie... – Draco znów ją pocałował. – W tym łóżku możesz nazywać mnie tylko w jeden sposób.
Zaraz później Draco zrzucił z siebie swój szlafrok i ułożył się pomiędzy jej rozłożonymi nogami.
– Popatrz na mnie – poprosił, chcąc by patrzyła mu w oczy, gdy posiądzie ją po raz pierwszy i oznaczy jako swoją.
– Draco... – wyszeptała, wbijając palce w jego ramiona i poruszając delikatnie biodrami, by zrozumiał, że jest gotowa na to co ma się wydarzyć.
To było prawie jak magia, gdy wreszcie znalazł się w niej. Niesamowite doznanie – gorąc i jedwabisty dotyk, który sprawiał, że głośne jęki same uciekały z jego gardła. Po napięciu w jej rysach wiedział, że ją to zabolało, ale starał się być naprawdę delikatny. Wiedział, że jej bliskość podniecała go tak bardzo, że mógł nie wytrzymać długo, dlatego lepiej było się nie śpieszyć i sprawić, by ten pierwszy wspólny raz był wyjątkowy dla nich obojga.
– To takie... Intrygujące... Poczuć cię... W ten sposób... – wyszeptała, patrząc jak porusza się nad nią.
– To ty jesteś intrygująca – Draco pochylił się i znów zetknął ze sobą ich usta. – Jesteś wyjątkowa – mruczał w jej piersi, całując je i pieszcząc. – Jesteś piękna – przyspieszył nieco ruchy swoich bioder. – I jesteś moja...
Hermiona zaczęła pojękiwać i przesuwać nieco biodrami, by sprostać jego ruchom.
– Jesteś moją cesarzową. Królową. Od teraz jesteś całym moim światem – Draco dyszał coraz szybciej, czując kumulujące się w nim napięcie.
– Draco! – krzyknęła znowu, wyginając się pod nim w łuk.
– Hermiona! – Draco osiągnął swój szczyt. – Kocham cię! – wyznał wraz z ostatnim dreszczem, który wstrząsnął jego ciałem.
Jego żona załkała słodko przytulając się do niego całą sobą.
– Powiedz to jeszcze raz... – poprosiła, przeplatając palcami jego wilgotne włosy.
– Kocham cię – powtórzył od razu. – Tak naprawdę zakochałem się w tobie już w chwili, gdy zobaczyłem cię przy tym zniszczonym straganie.
– Kocham cię – szepnęła, a Draco zadrżał, patrząc na nią z niedowierzaniem. – Zakochałam się w tobie, po naszym pocałunku w stajni, a później czytając twoje listy. Ale tak naprawdę od zawsze wiedziałam, że to będzie proste. No bo jak można się w tobie nie zakochać?
Draco roześmiał się cicho, po czym zsunął się z niej na bok i od razu przyciągnął ją swoim ramieniem. Złożył czuły pocałunek na jej czole i namówił ją cicho, by odpoczęła. Mieli naprawdę wiele czasu na rozmowy o swoich uczuciach i na nauczenie się tego, jak najlepiej jest je sobie nawzajem okazywać. Bo to od dziś zaczynało się ich wspólne, szczęśliwe życie.
A potem żyli długo i magicznie
Koniec
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz