wtorek, 21 października 2025

Projekt Baśniowy - "Calimioneczka"



Praca inspirowaną baśnią "Calineczka".

***

Gdy wojna w świecie magii się zakończyła, a kurz po ostatniej bitwie ostatecznie opadł, wszyscy jej bohaterowie musieli zmierzyć się z kolejnym problemem jakim była ich wspomnienia z tych trudnych dni.

Każdy starał się znaleźć jak najlepszy sposób na poradzenie sobie ze skutkami tego, co się wydarzyło. Jedni usiłowali dać z siebie wszystko w nowej, powojennej polityce — jak na przykład Kingsley Shacklebolt, pan Weasley czy też Percy. Inni - jak Harry i Ron łapali okazje idąc od razu na przyśpieszony kurs aurorski i postanawiając, że ukończenie edukacji wcale nie będzie im do niczego potrzebne.

Hermiona postanowiła jednak wrócić i skończyć szkołę. Dla niej - czarownicy mugolskiego pochodzenia, która zakochała się w Hogwarcie od chwili, gdy tylko o nim usłyszała, możliwość powrotu naprawdę wiele znaczyła. Była prawie pewna, że to właśnie tam odzyska utracony w ostatnich miesiącach spokój i dojdzie na powrót do pełni sił.

Tęskniła za swoimi najlepszymi przyjaciółmi, bo choć na co dzień miała towarzystwo Ginny, Luny lub Nevilla, to bez Harry'ego i Rona szkolne korytarze wydawały się jej przeraźliwie puste. Czuła się też dziwnie z tym, że na niektórych lekcjach - jak na przykład eliksiry - była jedyną gryfonką.

Najwięcej w tym roku powróciło uczniów ze Slytherinu. Trzymali się głównie sami dla siebie, ale byli też o wiele bardziej przystępni dla uczniów z innych domów niż w poprzednich latach. Witali się, uśmiechali, proponowali wspólne rozrywki czy wyjścia do wioski, a czasem nawet któryś z nich zwracał się bezpośrednio do Hermiony z pytaniem o coś związanego z nauką.

Wśród uczniów, którzy powrócili był też oczywiście Draco Malfoy. Wyraźnie było widać, że nieco doszedł do siebie po traumie szóstego roku, wojnie, a także procesach jego rodziców i ostatecznym osadzeniu Lucjusza w Azkabanie. Największym jednak zdziwieniem było to, że już od drugiego tygodnia września Draco i Hermiona stali się w pewny sposób przyjaciółmi.

Nie bez znaczenia było to, że Malfoy był tajnym szpiegiem Zakonu, zwerbowanym przez Severusa Snape na ich szóstym roku. A także to, że od razu przeprosił ją za wszystkie dawne przewinienia i okrutne słowa, którymi ją potraktował. Pomogło również to, że Draco wyrósł na swoje lata, zmężniał, a jego szpiczaste rysy twarzy zmieniły się na dużo bardziej męskie. Hermiona nie miała pojęcia kiedy to się stało, ale prawdą było, że szybko zaczęła się trochę w nim podkochiwać.

Trochę więcej niż sama chciałaby przed sobą przyznać.

Niestety to uczucie było źródłem jej nieszczęścia i niewyczerpanej frustracji, bowiem Draco był jednym z najbardziej popularnych chłopców w szkole, a na dodatek uwielbiał flirtować... Z prawie każdym kto nie był nią. Ją traktował tylko i wyłącznie jako przyjaciółkę i dobrego partnera do nauki.

Nie raz i nie dwa sama próbowała podejmować próby zainteresowania go swoją osobą, ale gdy raz założyła krótszą spódniczkę na ich wspólne sesję w bibliotece, Malfoy tylko spojrzał na nią z niesmakiem i szybko na powrót wydłużył ją zaklęciem, tłumacząc to tym, że nie chciał by zmarzły jej nogi.

A gdy prawie drżąc z emocji, zaproponowała mu wspólne wyjście do Hogsmeade - Draco zgodził się z szerokim uśmiechem, proponując by zabrali ze sobą Parkinson, Zabiniego i Daphne Greengrass, a najlepiej jeszczę Lunę, Ginny i połowę szkoły. W sobotę Hermiona udała, że ma ból głowy i wcale nie poszła z nimi do wioski.

Postanowiła nie narzucać się więcej swojemu nowemu przyjacielowi. Spędzali razem większość popołudni na wspólnej nauce, nie przeszkadzając sobie bardziej niż zajmowało im czas wymienienie kilku spostrzeżeń. Pracowali też razem na eliksirach. Hermiona musiała przyznać, że Draco był dobrym partnerem do pogłębiania wiedzy. W mig łapał wszelkie jej koncepcje i pomysl. To dlatego mimo bólu serca, szybko dała sobie spokój z próbą zmiany ich relacji w coś więcej, skoro on ewidentnie nie był zainteresowany. I naprawdę starała się nie złościć, ani nie załamywać tym, gdy kolejne czarownice podchodziły do ich stolika w bibliotece, próbując zgarnąć na siebie jego uwagę.

Dziś na popołudniowej sesji naukowej, pisali obydwoje esej o veritaserum. Przez jedną szaloną chwilę Hermiona pomyślała o tym, by na kolejnych zajęciach, gdy będą je gotowali - podkraść trochę i dolać Draco co soku z dyni, a potem zapytać go co tak naprawdę o niej myślał? Ron nadal uważał, że Malfoy zaprzyjaźnił się z nią tylko dlatego, by spróbować odbudować reputację swojej rodziny. W końcu tylko on jeden szpiegował dla Zakonu i po wojnie nie stanął przed sądem jak jego rodzice. Jednak przez działania Lucjusza i Narcyzy dobre imię nazwiska Malfoy zostało mocno nadszarpnięte.

Hermiona jednak w to wątpiła. Doszła do prostych wniosków, że Malfoy po latach użerania się z intelektualnymi gumochłonami - takimi jak Crabbe i Goyle, wreszcie znalazł kogoś z kim mógł swobodnie porozmawiać o tajemnicach magii. To pewnie dlatego codziennie siedział po wiele godzin razem z nią i troszczył się o nią na przykład upominając, by przestała tak obsesyjnie ssać cukrowe pióra, bo zniszczy sobie tym zęby.

Jedynym co psuło jej przyjemne popołudnie w bibliotece, było spojrzenie jakie Theodore Nott rzucał im z ławki obok. Hermiona wiedziała, że jeszcze we wrześniu Theo i Draco ostro się o coś ze sobą starli. Nikt jednak nie wiedział o co im poszło i obecnie było to najciekawszą tajemnicą w całej szkole. Podobno tylko Blaise był świadkiem ich konfrontacji, ale jako lojalny przyjaciel nigdy nikomu o tym nie opowiedział. Tylko raz - niby mimochodem - wspomniał Hermionie, że jego zdaniem trwająca od dzieciństwa przyjaźń Draco z Theo została wtedy definitywnie zakończona.

O dziwo Nott nie przejmował się tym, że Hermiona była teraz przyjaciółką Draco, tylko wciąż swobodnie podchodził do niej i zagadywał, a w ostatnim tygodniu nawet odważył się zaprosić ją na randkę. Hermiona przez dłuższą chwilę rozważała, czy nie powinna się zgodzić, ale nie była do końca pewna czy był to dobry pomysł, skoro Nott trwał w tak wyraźnym konflikcie z Malfoyem.

Ostatecznie z uprzejmym uśmiechem wyjaśniła Theo, że jest obecnie bardzo zajęta nauką, ale jeśli tylko znajdzie czas to da mu znać. Dlatego też kolejny weekend przeznaczony na wyjście do Hogsmeade, Hermiona znów spędzała w bibliotece. Draco dotrzymywał jej towarzystwa, ale w końcu pozwolił Zabiniemu dać się namówić, na pójście na boisko do Quidditcha, by coś tam mogli razem przećwiczyć. Hermiona odradzała im to bowiem jako, że do świąt pozostał zaledwie tydzień, na zewnątrz panował przeraźliwy ziąb, a poza tym powoli zaczynał prószyć śnieg.

Przestała jednak się wtrącać, gdy Draco pochylił się i cmoknął ją w policzek mówiąc jej, żeby przestała znów być taka apodyktyczna. Ten gest zatkał ją na tyle, że nie była w stanie dalej psioczyć o ich późne wyjście i zanim się zorientowała, obu chłopców już dawno nie było.

Westchnęła cicho i zaczęła dalej się uczyć. Nie była nawet pewna jak i kiedy, po prostu zasnęła.

Obudziło ją przedziwne uczucie. Miała wrażenie, że wszystko dookoła niej dosłownie rośnie w oczach. Całe jej ciało mrowiło, a ona zapadała się coraz niżej i niżej w ciemną otchłań. Ledwo oddychała, gdy coś ciężkiego i ciemnego opadło jej na głowę. Dopiero po chwili zorientowała się, że były to jej własne szaty, które pozostawały duże, w czasie gdy ona... kurczyła się.

Wpadła w lekką panikę, próbując wydostać się spod zwałów ciężkiego materiału, prawie wcale nie zwracając uwagi na to, że jest naga. Nie miała pojęcia co się stało, ani jakim zaklęciem została potraktowana, że nagle miała nie więcej niż dwa cale wzrostu.

Chciało jej się płakać, gdy potknęła się o podłużny przedmiot, który okazał się jej pełnowymiarową różdżką nadal ukrytą w kieszeni spódnicy, która z niej opadła. Co miała teraz zrobić?

Nagle usłyszała wyraźny dźwięk kroków. Chwyciła za skrawek kołnierzyka swojej szkolnej bluzki, by móc się jakoś zakryć. Musiała zadrzeć głowę napawdę wysoko, by spojrzeć na olbrzyma, który przed nią stanął.

— Nie sądziłem, że mi się uda, ale jednak — zachichotał Adrian Pucey, po czym pochylił się, a Hermiona krzyknęła, próbując umknąc przed jego zrogowaciołymi palcami. — Wreszcie cię mam, mała brudna szlamo!

Krzyczała i szarpała się, jednocześnie próbując zakryć swoje nagie ciało, a Pucey w tym czasie podniósł ją swobodnie, niczym małą, ruchliwą lalkę. Spróbowała mu się wyrwać, rzucić niewerbalne zaklęcie, a nawet ugryźć go w palce, ale nic nie pomagało. Pucey był po prostu za duży.

— Dostanę za ciebie całkiem przyjemną sumkę galeonów — gruchał wesoło Adrian, po czym sięgnął do kieszeni i wyjął swoją różdżkę.

Wycelował nią w Hermionę, a ona znów zaczęła się szarpać. Na szczęście okazało się, że ślizgon wyczarował dla niej prostą, białą szatę, która spłynęła na jej odkryte ciało. Kolejnym zaklęciem Pucey przywołał słoik i wrzucił ją do niego, a Hermiona z ironią pomyślała o tym, że być może jest to jakaś forma karmy za to, co kiedyś zrobiła Ricie Skeeter.

Adrian szybko pozbierał jej książki i ubrania i wepchnął to wszystko do swojej torby. Na górę włożył słoik, a wstrząsy które temu towarzyszyły, doprowadzały Hermionę do mdłości. Szybko analizowała w swojej głowie, co mogło jej się stać. To raczej nie było zaklęcie zmniejszające, bowiem żadne z istniejących - o których słyszała - nie miało wpływu na ludzi. Pozostawała opcja, że gdy spała Pucey wylał na nią jakiś eliksir. To dobrze wróżyło, bowiem ich działanie nie przekraczało dwunastu godzin. Nie miała pojęcia jakie ten przebiegły ślizgon naprawdę miał plany, ale z pewnością nie było to nic dobrego. Musiała szybko wymyślić plan, jak się od niego uwolnić!

Z listów od Harry'ego i Rona, założyła, że zagrożenie ze strony nie wyłapanych dotychczas śmierciożerców wciąż istniało. Zarówno jednak chłopcy, jak i ona sama — założyli, że w szkole była całkowicie bezpieczna. To był błąd, za który Hermionie teraz przyjdzie zapłacić. Jedyna nadzieja w tym, że jej przyjaciele szybko się zorientują, że jej nie ma i naprawdę zaczną jej szukać.

Wiedziała, że Pucey niesie ją do lochów. Było blisko godziny policyjnej, więc ktokolwiek chciałby ją od niego "odkupić" z pewnością nie mógł zrobić tego teraz. Wciąż próbowała na nowo, gorączkowo wymyślić jak wydostać się z tej pułapki. Nawet w najczarniejszych wizjach nie sądziła, że ktoś wpadnie na tak drastyczny pomysł, jak jej zmniejszenie.

Starała się leżeć płasko na zimnej, szklanej tafli. Oczy miała mocno zaciśnięte, by jak najmocniej zniwelować uczucie kołysania. Szczerze odetchnęła, gdy to się wreszcie skończyło.

Pucey pochylił się nad słoikiem, uśmiechając się do niej wrednie. Jego niezbyt atrakcyjna twarz, była wręcz odrażająca, gdy patrzyło się na nią przez powiększenie, jakie dawały ściany naczynia.

— Niby jesteś taka mądra, a jednak nie przewidziałaś, że nie pozwolimy ci tak spokojnie odejść nietkniętą, co nie szlamo? — Pucey zachichotał złowrogo. — Przyzwyczaj się do tego, bo spędzisz w tym słoiku długi czas, nim twój nowy właściciel przejmie cię w kolejną sobotę.

Hermiona miała ochotę się rozpłakać, jedna wiedziała, że wredny pomiot Śmierciożerców, tylko czekał na jej łzy. Nie mogła mu tego ułatwić. Znów położyła się na środku słoika, próbując zapanować jakoś nad sobą i uruchomić swój nieskromnej potęgi umysł do wymyślenia jakiegoś wyjścia z tej szklanej pułapki. Po chwili jednak zerwała się na równe nogi i uciekła pod ścianę, gdy Pucey zrzucił na nią z góry małą szmatkę, która chyba miała robić za posłania, a także maleńkie metalowe wiadro i kilka okruchów chleba, które i tak miały dla niej wielkość bochenka.

— Ufam, że nawet w tej śmiesznie małej formie, umiesz sobie wyczarować wodę i opróżnić wiadro, gdy już ci się przyda? — szydził, wrzucając zminiaturyzowany metalowy kubek.

Hermiona chciałaby móc teraz zabić go wzrokiem. Niestety jej zaklęcia bezróżdżkowe były tak słabe, jak jej mała postać i jak na razie nic nie mogła na to poradzić.

***

Życie w słoiku było przytłaczające i śmiertelnie nudne. Spędzanie dnia, na recytowaniu w swoim umyśle Dwunastu Sposobów na Wykorzystanie Smoczej Krwii w końcu mogło się znudzić także jej. Wtedy przerzuciła się na próbę przetłumaczenia w swojej podświadomości Historii Hogwartu na Starożytne Runy Elfickie. Szło jej raczej marnie bez możliwości zapisania wszystkiego na pergaminie.

Pucey rzadko pojawiał się w swoim pokoju, poza momentem gdy wieczorem przychodził odpoczywać. Trzymał słoik z nią na nocnym stoliku, a Hermiona szybko zrozumiała, że nie rzucił nawet na niego odpowiednich zaklęć maskujących. Był bezczelny i butny, sądząc że prywatne dormitorium, jakie mieli wszyscy uczniowie Slyterinu zapewnia pełnię bezpieczeństwa dla jego niecnego planu. Hermiona miała szczerą nadzieję, że ktoś jedna wpadnie na to, by przeszukać lochy, a wtedy znajdą ją — ledwo otwierając drzwi do sypialni tego pieprzonego węża.

Jednak przez trzy dni nic podobnego się nie wydarzyło. Pucey co wieczór pochylał się nad słoikiem z pipetą i wlewał na Hermionę kolejną kroplę eliksiru zmniejszającego powodując, że wciąż niezmiennie w pozostawała wielkości ledwo dwóch cali.

Musiała szczerze przed sobą przyznać, że coraz bardziej się bała tego, jak to wszystko miało się skończyć. Była prawie pewna tego, że Harry i inni aurorzy powinni już jej szukać, ale bardzo się bała, czy Pucey jakoś nie zmylił ich tropu, skoro nie zawędrowali jeszcze do lochów Slytherinu.

Zastanawiała się też czy Draco pomagał w jej poszukiwaniach? Czy w ogóle go to obchodziło? W końcu przez ostatnie trzy miesiące stali się naprawdę dobrymi przyjaciółmi i ciężko jej było uwierzyć, że blondyn mógłby przejść obok jej zniknięcia obojętnie.

***

Z wyliczeń jakie Hermiona zrobiła wyszło jej, że dziś było środowe popołudnie. Jej wszelkie nadzieje na ratunek coraz mocniej gasły. Zbliżał się wieczór, ale Puceya nie było jeszcze w dormitorium. Pamiętała jednak z opowieści Draco, że w środowe popołudnie drużyna Quidditcha domu węży miała swój trening.

Westchnęła zniechęcona, gdy drzwi się otworzyły, ale zaraz skoczyła na równe nogi, gdy zobaczyła kto wchodzi do środka. Serce zabiło jej dziko, a pięści same uderzyły o grube szkło.

— Tutaj! — wykrzykiwała. — Tutaj jestem Theo!

Nie musiała się długo wysilać, bowiem tak jak przewidziała - Nott szybko zarejestrował jej obecność w szklanym słoiku. Podszedł powoli do nocnej szafki Puceya, patrząc na nią ze szczerym niedowierzaniem. Hermiona miała ochotę popłakać się z ulgi. Była uratowana!

— Mionka... — Theodore sapnął pod nosem. — Czy to naprawdę ty?

— Tak to ja! — krzyczała, choć nie miała pewności, czy Nott ją słyszał.

— Co ci się stało? — zapytał w szoku.

— Zostałam pomniejszona i porwana! — zawołała, czując jak euforia wypełnia jej serce. Theodore ją odnalazł, a na dodatek chyba wyraźnie słyszał, co do niego mówiła.

Chłopak delikatnie uniósł słoik, wciąż patrząc na nią z niedowierzaniem.

— Czy to Pucey cię przeklął?

— Nie przeklął, tylko potraktował eliksirem. Od kilku dni siedzę w tym przeklętym słoiku. Jak dobrze, że mnie znalazłeś! — Hermiona posłała mu promienny uśmiech, ale ku jej zdziwieniu Theodore się nie uśmiechnął, tylko nadal przyglądał jej się uważnie.

— Wiesz jak dokładnie działa ten eliksir? — zapytał.

Hermiona otworzyła usta, chcąc mu odpowiedzieć, ale coś w jego postawie ją zaniepokoiło. Dlaczego Theodore zadawał jej pytania, zamiast natychmiast zanieść ją do gabinetu dyrektora lub chociażby do skrzydła szpitalnego?

— Nie wiem, ale jestem pewna, że pani Pomfrey będzie w stanie to szybko ustalić — nalegała.

Theodore znów popatrzył na nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym odstawił słoik i zaczął przeszukiwać szafkę Puceya. Nie musiał długo szukać, by znaleźć fiolkę z niebieskim eliksirem i szklaną pipetę.

— I zapewne nie powiesz mi też, co ile się go stosuje? — Theodore trzymał w dwóch palcach fiolkę, przyglądając się jej pod światło.

— Dlaczego o to wszystko pytasz? — Hermiona miała nadzieję, że jej głos nie będzie zdradzał jej niepokoju.

Theodore zamyślił się chwilę, jednocześnie chowając fiolkę i pipetę do swojej kieszeni.

— Potter biegał po całej szkole z jakąś dziwną mapą, ale to nie pomogło mu cię odnaleźć. Malfoy chciał rozerwać zamek tak, by nie został nawet kamień na kamieniu — bo ten cholerny pozer, tak bardzo chciał być tym, który cię odnajdzie i uratuje. Ja natomiast poszedłem za głosem intuicji. Sprawdziłem po kolei wszystkich, o których wiedziałem, że mają do ciebie żal za wygranie wojny. No i proszę... Ten był jednak ten debil Pucey! — Theodore zachichotał. — Przyznam, że jestem pod wrażeniem tego, jak to zaplanował. Bardzo zmyślne.

— Skoro mnie odnalazłeś, dlaczego mi nie pomożesz i nie zawołasz tu od razu aurorów? — zapytała go ostrożnie.

— Wiesz, że jestem w tobie od dawna zakochany? — Theo uśmiechnął się do niej raczej smutno.

Hermiona poczuła jak opadła jej szczęka. Kompletnie nie spodziewała się po nim takiego wyznania i to właśnie w tej chwili.

— Niestety zbyt wielu ludzi byłoby przeciwko temu, bym mógł cię naprawdę mieć. Teraz jednak... — Theodore znów ostrożnie podniósł słoik. — Za kilka dni wracam do domu na przerwę świąteczną. Wystarczy tylko kilka dni, bym mógł zabrać cię ze sobą w miejsce, w którym już zawsze będziemy mogli być razem.

Szczęście zabłysło w oczach Notta, a Hermiona zrozumiała, że najwyraźniej wojenne przeżycia i urojona miłość do niej samej, trochę pomieszały mu w głowie. Wyglądało na to, że z jednej pułapki, właśnie wpadła w drugą - o wiele gorszą.

— Uwolni mnie Theodorze — wyszeptała błagalnie. — Zrób to, a wtedy możemy być razem naprawdę szczęśliwi.

Theo roześmiał się dość gorzko.

— Myślisz, że nie poświęcam każdej swojej wolnej chwili, by móc ukradkiem cię obserwować? Podziwiam cię i ubóstwiam z daleka, ale nie jestem ślepy. Zakochałaś się w tym przeklętym Malfoyu, jak pierwsza naiwna! A ten skończony idiota, też wzdycha do ciebie ukradkiem, sądząc, że nie jest wystarczająco dobry dla Złotej Dziewczyny!

— Co? — Hermiona poczuła, jak jej serce przyspiesza swój rytm. — Czy to mogła być prawda? Czy Draco naprawdę mógł czuć coś do niej, ale uważać, że po prostu na nią nie zasługiwał?

— Jednak to już nie jest ważne. — Uśmiech rozjaśnił twarz Notta. — Bo od teraz już na zawsze będziemy razem!

Hermiona krzyknęła, gdy Theodore uniósł słoik i ostrożnie ukrył go pod swoją szatą. Znów musiała położyć się płasko na plecach i mocno zaciskać powieki, by kołysanie nie doprowadziło jej do mdłości. Na szczęście ich podróż nie trwała długo i szybko zorientowała się, że Theo po prostu przeniósł ją do swojego dormitorium.

Podobnie jak Pucey, również odłożył słoik z nią na nocnej szafce, a potem zaczął obrzucać go wszelkimi zaklęciami uniewidaczniającymi jakie istniały. Nikt poza samym Nottem nie miał teraz możliwości by ją zobaczyć. To był absolutny koszmar!

— Wiem, że może w tej chwili jesteś trochę na mnie zła... — Theodore sięgnął do kieszeni i ponownie wyjął fiolkę z eliksirem. — Ale musisz wiedzieć, że robię to tylko dla twojego dobra. Jeszcze pewnego dnia mi za to podziękujesz, a my będziemy razem najszczęśliwsi na świecie!

Hermiona zacisnęła usta i stwierdziła, że nie będzie się do niego odzywać, bo to i tak nie miało sensu. Nott najwyraźniej do reszty zwariował.

— A teraz wybacz, ale muszę pójść do biblioteki, by sprawdzić jak mam ci dawkować ten eliksir — Theo westchnął, jakby sama myśl o konieczności jej opuszczenia, ciążyła mu na duszy. — Ale obiecuję, że jak tylko będziemy w mojej rezydencji, będziesz mogła znów być prawdziwą sobą.

Hermiona parsknęła pod nosem z nienawiścią. Ona wciąż była prawdziwą sobą — tyle, że mniejszą. Znów usiadła pod szklaną ścianą i ukryła twarz w dłoniach. Jeśli Theodorowi naprawdę uda się wywieźć ją do swojej rezydencji, to być może nigdy już nie zobaczyć rodziny, ani przyjaciół. Stare dwory czystej krwi miały nałożone na siebie tak wiele barier i zabezpieczeń, że mogłaby nie mieć żadnej szansy na ucieczkę i uwolnienie się stamtąd. A co jeśli Nott zechce napoić ją jakimś miłosnym eliksirem...? Na samą myśl cierpła jej skóra, a łzy napływały do oczu. Nie miała pojęcia, co miała dalej począć.

***

Theodore wrócił po około godzinie i prawie od razu skroplił ją eliksirem. Hermiona miała ochotę wrzeszczeć i tupać. Gdyby spóźnił się o kolejną godzinę, być może by się z powrotem przemieniła w swoją dorosłą postać... O ile oczywiście słoik nie był przeklęty zaklęciem nietłukącym.

Bycie uwięzioną w komnatach Theodora było jednocześnie lepsze i gorsze, niż siedzenie w dormitorium Puceya. Lepsze bowiem Theo rzucił na nią mikro zaklęcie odświeżające i dał jej nowe szaty - tym razem złote. Specjalnie dla niej zminiaturyzował też jedną z książek, a w porze kolacji zmniejszył wszystko to, co sam jadł czyli - kurczaka, bataty i soczyste, czerwone jabłko, które miało być jej deserem.

Gorsze było to natomiast dlatego, ponieważ Nott bez przerwy gadał. Opowiadał o tym, jak się w niej zakochał. Dywagował nad tym, jak będzie wkrótce wyglądała ich przyszłość. I rozmyślał na głos o tym, co zrobi Malfoy, gdy za jakiś czas dowie się, że Hermiona wybrała właśnie Theo, zamiast tego blond szpiczastego palanta.

Już po kilku godzinach słuchania jego bełkotu, odniosła wrażenie, że być może sama zdąży zwariować, nim Theodore wywiezie ją w czasie ferii świątecznych do swojego domu.

***

Nott udał się na swoje zajęcia tego dnia, a Hermiona ułożyła się wygodnie na pomniejszonym materacu, który zeszłego wieczoru Theodore wrzucił do jej słoika. Z rozkoszą sięgnęła po książkę, starając się jak najszybciej odpędzić od siebie wszelkie złe myśli o tym, jak fatalne było jej położenie.

Znużona czytaniem, na chwilę przymknęła oczy, kiedy nagle przebudził ją cichy zgrzyt. Usiadła gwałtownie na materacu i niemal od razu zauważyła, że przez drzwi wejściowe do dormitorium Theodora wsuwa się jakaś dłoń, trzymająca różdżkę.

— Mówiłem ci, że on nie zmienił swoich barier. Przecież nawet się nie zorientował, że już tu wcześniej byliśmy — wyszeptał z napięciem jakiś głos.

— Serio, ten kretyn mógłby wymyślić trudniejsze hasło niż "Granger" ! To zgadłby nawet Irytek.

Drzwi wreszcie otworzyły się na oścież i powoli do pokoju weszły dwie postaci, na widok których Hermiona zerwała się na równe nogi.

— Draco! Blaise! — krzyczała, waląc pięściami o ściankę swojego szklanego więzienia.

Dzięki zaklęciom Theo, chłopcy najwyraźniej jej nie usłyszeli, bowiem nadal uważnie rozglądali się po całym dormitorium i rzucali wszelkie zaklęcia wykrywające. Po chwili wzięli się też za przeszukiwanie szafek.

— Już raz przetrzepaliśmy tu każdy kąt — przypomniał cierpko Blaise. — Dobrze wiesz, że nie ma tu żadnego śladu po Granger. Dlaczego ciągle sądzisz, że to Theodore maczał w tym palce?

— Bo dobrze go znam! — Draco skrzywił się z obrzydzeniem. — Wczoraj rano wyglądał, jakby chciał się zaraz rozpłakać, a dziś pogwizdywał i uśmiechał się do wszystkich, jak skończony idiota!

— To jeszcze nie znaczy, że dowiedział się czegoś o Granger... — zauważył rezolutnie Blaise.

— Jestem pewien, że on coś wie! — upierał się Draco, nadal uważnie rozglądając się po pokoju.

Hermiona wiedziała, że jeśli niczego nie zrobi, to Malfoy i Zabini mogą nie być w stanie zauważyć magii, która chroniła w tej chwili jej słoik. To mogła być jej ostatnia szansa na ratunek.

Skoncentrowała się najlepiej, jak potrafiła, patrząc na herb Slytherinu, umieszczony na jednej z zasłon dookoła łóżka Notta.

— Naprawdę nic tu nie ma — Blaise wyglądał na zblazowanego. — Przykro mi stary...

Draco westchnął ponuro, po czym potarł oczy palcami, a Zabini podszedł i położył mu dłoń na ramieniu w geście wsparcia.

— Muszę ją znaleźć Zabb... — wyszeptał zbolałym tonem Malfoy.

— Jestem pewien, że w końcu ją znajdziesz...

Hermiona była naprawdę wzruszona tym, jak bardzo Draco się o nią martwił, dlatego też z jeszcze większą determinacją skierowała dłonie w stronę herbu. Gdyby tylko jej się to udało...

— Tak! — wykrzyknęła, gdy tkanina nagle zaczęła się dymić. Udało jej się wykonać podpalające zaklęcie bezróżdżkowe! Było bardzo słabe, ale wyraźnie zadziałało.

Jednak Draco i Blaise właśnie ruszyli do wyjścia, nie rozglądając się już więcej dookoła.

— Nie! — Hermiona zaczęła płakać i bez sił opadła na kolana, gdy Zabini złapał za klamkę i uchylił drzwi.

Nagle jednak Draco przystanął i obejrzał się przez ramię, prawie jakby ją usłyszał. Hermiona zerwała się z powrotem na równe nogi i oparła dłonie o szklaną ścianę, uważnie obserwując, jak na twarzy jej przyjaciela i obiektu jej uczuć powoli pojawia się zrozumie.

— Ona tu jest Zabb! Zobacz! Podpaliła magią bezróżdżkową ślizgoński herb! Musimy ją odnaleźć!

Blaise od razu wrócił do pokoju i razem z Draco, zaczęli gwałtownie przeszukiwać za pomocą zaklęć każdy kąt.

— To tam! — krzyknął nagle Blaise, wskazując na szafkę. — Wyczuwam tam jedno ze starych zaklęć rodzinnych Notta! Musimy tylko przełamać jego bariery!

Zarówno Draco, jak i Zabini zaczęli machać różdżkami w miejscu, gdzie stała wciąż ukryta w słoiku Hermiona. Była tak szczęśliwa, że aż podskakiwała w środku ze zniecierpliwienia. Tym razem naprawdę miała zostać uratowana, a także wreszcie szczęśliwie przywrócona do swojej prawidłowej postaci.

Malfoy był zarumieniony z emocji, a na czole Zabba pojawiły się kropelki potu, jednak po kilku minutach, gdy nad szafką rozbłysło ostatnie z zaklęć Draco, obydwaj zgodnie wykrzyczeli swój triumf... Jednak nie potrwało długo, gdy wreszcie dotarło do nich, na co tak naprawdę patrzyli.

— O Salazarze! Hermiona! — Draco dopadł do szafki i chciał chwycić za słoik, ale w ostatniej chwili się powstrzymał, rozumiejąc, że mógłby niechcący w ten sposób zrobić jej krzywdę.

— Co jej się stało? — zapytał zaciekawiony Blaise.

— To był eliksir zmniejszający! — zawołała do nich Hermiona, nie mogąc się pozbyć z ust szerokiego uśmiechu.

— Zabiję tego skuwiela! — poprzysiągł Draco, wciąż nie odrywając od niej wzroku.

— A ja ci w tym pomogę, ale teraz lepiej szybko ją stąd zabierzmy, zanim Nott tu wróci — zaproponował Zabini.

— Niech wróci — warknął Draco. — Z przyjemnością się go pozbędę i to gołymi rękami!

— Nie! — zawołała Hermiona. — Szybko zabierzcie mnie w bezpieczne miejsce i przyprowadźcie tam aurorów!

— Idź po Pottera, a ja zaniosę Granger do swojego dormitorium — zdecydował Draco, delikatnie unosząc słoik. — Tylko załatw to dyskretnie.

— Już się robi! — zobowiązał się Blaise, a Malfoy rozważnie — tak by za mocno nie kołysać słoikiem, ostrożnie zaniósł Hermionę do swojego pokoju.

***

Pierwszym, o co Hermiona poprosiła, było wyciągnięcie jej ze szklanego więzienia. Draco bojąc się jej dotknąć, by przypadkiem nie wyrządzić jej krzywdy, zrobił to za pomocą zaklęcia. Jego dormitorium było bardzo podobne do tych należących do Puceya i Notta, ale z wieloma detalami charakterystycznymi dla Draco, jak np. wyścigowa miotła przytwierdzona do ściany, czy własna, spora półka z książkami. Hermiona była tym zachwycona.

Draco usiadł na swoim łóżku i patrzył jak ona spaceruje po jego szafce nocnej, chcąc wreszcie odpowiednio rozprostować kości.

— Mogę coś dla ciebie zrobić? Podać ci coś do picia lub do jedzenia? Zaprowadzić cię... — Draco odchrząknął. — Do łazienki?

— Na razie nie, ale jak tylko złożę zeznania, to chętnie skorzystam z jakiejś możliwości wzięcia kąpieli. Zaklęcia oczyszczające to jednak nie to samo — Hermiona uśmiechnęła się do niego.

— Przez cały ten czas, siedziałaś zamknięta w tym małym słoiku? — Draco z niesmakiem spojrzał na szklany przedmiot.

— Tak, choć nie przez cały czas w tym samym miejscu — wyjaśniała.

— Co masz na myśli...? — zdziwił się blondyn.

Hermiona nie zdążyła mu odpowiedzieć, bowiem drzwi do pokoju Malfoya właśnie się otworzyły i do środka weszli Blaise i Potter.

— Hermiona! — Harry dopadł do szafki i tylko, szybka interwencja Draco, który stanął mu na drodze, powstrzymała go przed porwaniem przyjaciółki w ramiona i być może jej niechcącym skrzywdzeniem.

— Harry! Jak dobrze cię widzieć! — Hermiona mimowolnie poczuła łzy spływające jej po policzkach.

— Umierałem z niepokoju o ciebie! — Harry zdjął okulary i swoim zwyczajem, wytarł je o brzeg koszulki, ale Hermiona wiedziała, że ten gest oznaczał również to, że był autentycznie wzruszony. — Opowiedz mi proszę co dokładnie ci się przytrafiło...

Kolejne trzy kwadranse zajęło Hermionie wyjaśnianie wszystkiego. Począwszy od całej intrygi Puceya, po fakt, że Theo po jej odnalezieniu, również zamierzał ją porwać, zamiast uratować. Gdy to wszystko opowiadała, wciąż kątem oka zerkała na Draco i jego coraz mocniej zaciskającą się szczękę. Było ewidentnie widać, że Malfoy planował już wkrótce dokonać dwóch krwawych mordów. Naprawde nie mogła mu na to pozwolić.

— Z Nottem nie będziemy mogli za wiele zrobić — westchnął Harry. — Najwyraźniej jest kompletnie niepoczytalny. Natomiast skoro Pucey miał zamiar cię komuś sprzedać, to musimy go przyskrzynić i dowiedzieć się dla kogo pracuje.

— Z pewnością dla jakiegoś zbiegłego śmierciożercy — wtrącił Blaise.

— Tak, to może się zgadzać — przytaknął Harry. — Muszę przenieść cię teraz w jakieś bezpieczne miejsce — zwrócił się do Hermiony. — Skoro mówisz, że za kilka godzin eliksir przestanie działać i sama zostaniesz odczarowana, to najlepiej będzie to przeczekać w ukryciu...

— W porządku Harry — zgodziła się od razu Hermiona. — Tak bardzo się cieszę, że nie spędzę reszty życia w łapach śmierciożerców, albo uwięziona w tym okropnym Nott Manor, że zgodzę się na wszystko, co proponujesz.

— Pójdę poinformować o wszystkim Rona, a później rozejrzę się za bezpieczną kwaterą...

— Przecież Granger może zostać w pokoju Draco — zaproponował nagle Zabini.

Przez chwilę zaległa cisza, a Malfoy i Hermiona spojrzeli na siebie niepewnie.

— Te komnaty mają wiele barier i wejść tu może tylko ten, kogo Draco dopuści, a poza tym on cały czas przy niej będzie — wymieniał zalety tego pomysłu Zabb.

— Nie chciałabym ci przeszkadzać... — wyjąkała Hermiona.

— Nie opowiadaj głupot — Draco uśmiechnął się do niej, choć raczej nie pewnie. — Jeśli tobie to nie przeszkadza, to możesz tu zostać jak długo zechcesz. Będę szczęśliwy, mogąc mieć cię na oku.

— No to ustalone — zdecydował Harry. — Choć ze mną Zabini, złożysz zeznania o tym jak odnaleźliście Hermionę, a ciebie Malfoy przesłuchamy jutro.

— W porządku — zgodził się Draco.

Harry podszedł do szafki nocnej i pochylił się na dwucalową Hermioną. Podeszła i przytuliła się do jego policzka.

— Dzięki za wszystko — wyszeptała.

— Nie ma za co. Cieszę się, że cię odnaleźli. Do zobaczenia jutro — pożegnał się jej przyjaciel, po czym wreszcie wyszedł z komnaty Draco razem z idącym tuż za nim Zabinim.

Gdy chłopcy wyszli Draco i Hermiona znów na siebie spojrzeli. Mieli zostać sami w jego dormitorium, nie wiadomo na jak długo...

— Czego sobie życzysz w pierwszej kolejności? — zapytał ją uprzejmie Draco.

— Gdybyś mógł coś pomniejszyć, tak by mogło być moją wanną, to byłabym najszczęśliwsza na świecie — odpowiedziała z uśmiechem.

— Wedle życzenia — skomentował Draco, po czym ruszył w stronę łazienki.

Wrócił po kilku minutach, oznajmiając jej, że kąpiel gotowa. Hermiona spojrzała na niego niepewnie. Jak miała się dostać do łazienki? Malfoy uprzejmie podszedł i wyciągnął swoją dłoń, a Hermiona niepewnie weszła na nią, zastanawiając się czy jeśli Draco nie będzie jej trzymać, to po prostu nie spadnie. Jednak blondyn zdaje się to przewidział, dlatego delikatnie posadził ją sobie na ramieniu.

Zapach jego drogiej wody kolońskiej uderzył w jej zmysły i Hermiona musiała szczerze przyznać, że trochę ją odurzył. Zawsze uwielbiała to jak Draco pachniał, a teraz ledwo hamował się przed chęcią wtulenia się mocno w jego szyję.

— Wygodnie ci? — upewnił się, gdy powoli ruszył w stronę łazienki.

— Tak — odpowiedziała, zaciskając mocno pięści na materiale jego swetra.

Okazało się, że Draco bardzo się dla niej postarał i stworzył coś na wzór małego spa. Na blacie obok jego umywalki stała miniaturowa wanna, która była już pełna ciepłej wody z bąbelkami. Miała tam też miniaturowy ręcznik, mydło, a nawet myjkę do ciała. Na blacie paliły się świecie, a zapach róż unoszących się w powietrzu był niesamowicie przyjemny.

— Przetransmutowałem dla ciebie długi podkoszulek — Draco wskazał jej na leżący na zminiaturyzowanym krześle materiał. — Gdybyś jeszcze czegoś potrzebował...

— To i tak więcej niż oczekiwałam, dziękuję — Hermiona uśmiechnęła się do niego, gdy tylko ostrożnie odstawił ją na blat.

— Nie ma za co — odpowiedziała Draco. — Rzuciłem też na łazienkę zaklęcie wzmacniające dźwięk, więc usłyszę jeśli mnie zawołasz.

— To bardzo pomysłowe — pochwaliła. — Jeszcze raz dzięki.

Draco skinął jej z uśmiechem, po czym wyszedł z pomieszczenia, a Hermiona z jękiem ulgi zrzuciła z siebie szaty i wsunęła się do wanny, pomrukując z przyjemności i prawie nie rejestrując tego, że wszelkie tego typu dźwięki bez przeszkód docierają teraz do uszu blondyna.

***

Spędziła w wannie ponad pół godziny, nim wreszcie zawołała Draco, by mógł ją odebrać. Jej włosy były wciąż wilgotne, no i pod długą koszulką nie miała na sobie bielizny, ale i tak czuła się dobrze - odświeżona i szczęśliwa, że cały ten dziwny koszmar dobiegał końca. Jeszcze tylko kilka godzin i znów będzie pełnowymiarowa.

— Poprosiłem o kolację i starałem się to zmniejszyć, ale nie wiem czy smak się przez to nie zmienił — Draco wskazał jej na mały stolik i postawione na nim naczynia. Naprawdę bardzo się postarał by mogła zjeść w jak najlepszych warunkach.

— Gdy Nott wczoraj zmniejszył dla mnie kolację, to smakowała normalnie — poinformowała go Hermiona, nim z uśmiechem zasiadła do posiłku.

— Czy ten kretyn naprawdę chciał cię porwać do swojego domu i uwięzić tam na zawsze?

— Tak mówił — przyznała Hermiona. — Mam wrażenie, że mógł mieć też na myśli coś związanego z miłosnymi eliksirami.

— Naprawdę powinienem go zabić — Draco wyglądał na zdeterminowanego.

— Harry to załatwi — Hermiona posłała mu uspokajający uśmiech, który nagle zakłóciło jej głośne ziewnięcie. — Przepraszam, ale jestem wykończona. Te kilka nocy na szklanej tafli dało mi się we znaki.

— Oczywiście! Pozwól, że przeniosę cię do łóżka! — zaproponował szybko Draco. — Możesz ułożyć się na poduszce, a ja pomniejsze dla ciebie jakiś koc.

— Dzięki, jesteś najlepszy — Hermiona czuła się cudownie z tym, jak blondy mocno zaangażował się w jej opiekę.

— Wcale nie — Malfoy skrzywił się pod nosem. — Gdyby tak było, to nikt by cię nie porwał.

— Przestań — skarciła go. — Nie mogłeś tego przewidzieć. Nikt z nas nie mógł.

Draco nie odpowiedział, tylko podszedł i jak najdelikatniej potrafił, przeniósł Hermioną do swojego łóżka, a ona z lekką dozą goryczy pomyślała o tym, że wolałaby się tam znaleźć w zupełnie innych warunkach.

— Prześpie się na fotelu — Draco wskazał jej na zielony, obity skórą fotel stojący obok półki z książkami. Hermiona mogłaby założyć się o wszystko, że spanie w nim, jak nic skończy się okrutnym bólem karku.

— Nie wygłupiaj się — zachichotała. — Zajmuje mniej niż dwa procent powierzchni twojego łóżka. Spokojnie się razem zmieścimy.

Draco zawahał się przez chwilę, ale wreszcie powoli podszedł i usiadł na posłaniu.

— Tylko staraj się nie zsunąć z poduszki. Nie chciałbym cię niechcący przygnieść — wymamrotał.

— Nie martw się — Hermiona przeniosłą swój koc prawie pod wezgłowie jego królewskiego łoża, po czym z przyjemnością zatopiła się w miękkiej poduszce, która również lekko pachniała Draco. To było niesamowicie przyjemne.

Nawet nie doczekała się tego, jak Malfoy położył się obok niej — poniewał tak szybko zasnęła.

***

Obudziło ją mrowienie w całym ciele. To było nieprzyjemne, ale na szczęście nie bolesne. Jednak gdy jej ręce i nogi nagle zaczęły się wydłużać, Hermiona krzyknęła. Już po chwili leżała całym swoim długim ciałem na czymś ruchomym, czego nie dostrzegła wyraźnie w ciemności sypialni, rozświetlonej tylko przez pojedynczą świecę na nocnym stoliku. Jednak, gdy coś mocno złapało ją za plecy, krzyknęła ponownie, bowiem w swym wciąż zamroczonym snem umyśle - wydawało jej się, że to diabelskie sidła.

— Hermiona spokojne — zabrzmiał przyduszony ton Draco. — To tylko ja. Właśnie z powrotem się przemieniłaś.

— Och! — wyrwało jej się z ust. — Tak, to prawda! — zawołała radośnie i objęła mocno, wciąż leżącego pod nią Draco. Ich ciała dzieliła od siebie tylko cienka, jedwabna kołdra.

— Granger... — Malfoy brzmiał jakby ktoś go dusił. — Twoje ubranie... Ono się nie przemieniło...

Hermiona w pierwszej sekundzie nie zrozumiała o co mu chodziło, ale gdy to do niej doszło, z kolejnym okrzykiem stoczyła się z niego i złapała za kołdrę, mocno przyciągając ją do siebie.

— Pieprzony Salazarze... — wymamrotał Draco, oddychając raczej ciężko i chowając twarz w dłoniach.

Hermiona cieszyła się, że w ciemności nie było dobrze widać jej rumieńców.

— Przepraszam — wyszeptała. — Zapomniałam, że... Za pierwszym razem było tak samo.

Draco spojrzał na nią z napięciem.

— Chcesz powiedzieć, że ten cholerny Pucey widział cię nago?!

— Nie... Zakryłam się i nie miał okazji — wyjaśniła szybko.

— To jego jedyne szczęście — Draco wstał i podszedł do swojej komody. Wyjął z niej coś szybko i rzucił Hermionie, nawet nie odwracając się w jej stronę.

Musiała dwa razy przyjrzeć się tkaninie, by zorientować się, że był to t-shirt z logiem Slytherinu i nazwiskiem Malfoya na plecach. Nosiło się je pod szatami do quidditcha. Był niesamowicie miękki i wygodny, a Hermiona nie mogła poradzić nic na to, że jej sutki zrobiły się twarde, gdy tylko materiał koszulki ich dotknął.

— Dzięki, już się ubrałam — wydusiła z siebie, po czym opadła na poduszki, naprawdę czując jak jej twarz płonie, a ciepło między jej nagimi udami robi się nieznośne.

Dopiero teraz dochodziło do niej, że naprawdę leży bez bielizny w łóżku Draco Malfoya - na dodatek ubrana w jego własną koszulkę. Wiedziała, że jak tylko dotrze wreszcie po całej tej przygodzie do swojego dormitorium, to jak nic będzie musiała dać upust gromadzącej się w niej frustracji.

— Teraz mogę jednak spać na fotelu — Draco nadal starał się nie patrzeć w jej stronę — Hermiona mogła to wyraźnie dostrzec, pomimo półmroku panującego w sypialni.

— Nadal nie zajmuje więcej niż połowy — Hermiona uśmiechnęła się do niego blado. — Połóż się, jutro zapewne będzie ciężki dzień z tymi całymi zeznaniami i akcjami, które Harry zaplanował.

— Skoro to ci nie przeszkadza... — mruknął blondyn, po czym ostrożnie, jakby bojąc się przypadkiem jej dotknąć, położył się obok i zakrył twarz ramieniem.

Hermiona naciągnęła kołdrę prawie pod swój podbródek i usiłowała nawet nie oddychać zbyt głośno. Gardło piekło ją od próby powstrzymania jęku, a całe ciało mrowiło z chęci przesunięcia się bliżej niego.

Nagle to Draco wydał z siebie sfrustrowany jęk.

— Wszystko w porządku? — zapytała go.

— Nie — odpowiedział cicho. — Chyba nie mam na tyle samokontroli by nic nie zrobić z tym, że leżysz w moim łóżku bez bielizny, ubrana tylko w koszulkę o której fantazjowałem, że... — nagle przerwał i znowu jęknął.

Hermiona poczuła jak gorąco wybucha w całym jej ciele. Jeśli naprawdę tak myślał...

— Że co? — zapytała, przysuwajac się do niego i czując wzrastającą determinacje. Salazarze! Jak ona go bardzo pragnęła.

— Hermiona... — Draco wreszcie zabrał rękę z przed twarzy i spojrzał na nią udręczony.

— Nie musisz sobie wmawiać, że nie możesz tego mieć... — wyszeptała, znów się do niego zbliżając.

— Cholera! — warknął, po czym złapał ją za kark i przyciągnął ją do siebie mocno, tak by ich usta mogły się zderzyć w gwałtownym pocałunku.

Hermiona miała ochotę krzyczeć, jęczeć i płakac na raz. Ale przede wszystkim miała ogromną ochotę by wciąż go całować i by wciąż być przez niego całowaną właśnie w ten sposób - najlepszy na świecie.

Draco znów ułożył ich tak, że ona leżała całym ciałem na jego ciele, ale tym razem od razu odrzucili kołdrę, by móc poczuć siebie bliżej.

— Marzyłem o tym... — wyznał, gdy wreszcie się od siebie oderwali, a on zaczął pieścić ustami jej szyję.

— Ja też — przyznała szczerze, wywołując tym jego kolejny jęk.

Draco szybkim ruchem przewrócił ją na plecy i wspiął się po jej ciele, najpierw znów całując jej usta, a później podnosząc koszulkę, by móc dobrać się do jej piersi. Fakt, że leżał teraz pomiędzy jej rozłożonymi udami, praktycznie sprawiał, że Hermiona już odlatywała. Szybkim ruchem zerwała z blondyna białą koszulkę, w której spał i od razu sięgnęła po swoją.

— Nie — wykrztusił Draco, łapiąc za jej dłoń. — Zostaw ją proszę... Chcę widzieć na tobie swoje nazwisko, gdy cię wezmę...

Hermiona nie powstrzymała głośnego jęku, a jej kobiecość zaplusowała, ociekając. Nigdy w całym swoim życiu nie była tak napalona, jak właśnie w tej chwili.

Pojękiwała i wplątała palce w miękkie włosy Draco, gdy jego język zaczął zabawiać się z jej sutkami. Czuła się naprawdę wspaniale, mając go wreszcie tak blisko i zyskując pewność, że Draco naprawdę jej chciał.

— Dlaczego... — wykrztusiła. — Dlaczego nie chciałeś... Wcześniej...

— Bo jesteś za dobra, bym mógł cię mieć — wyznał szczerze, znów się nad nią pochylając, by móc ją pocałować, jednak Hermiona w ostatniej chwili odwróciła głowę.

— Co za bzdura — warknęła. — Jesteś fantastycznym facetem i musiałeś zauważyć, że ja... — przerwała, nie wiedząc jak dobrać słowa.

— Mam mroczną przeszłość i zszargane nazwisko... — Draco zacisnął mocno powieki. — Zasługujesz na więcej... To dlatego zabroniłem Nottowi się do ciebie zbliżać. On też na ciebie nie zasłużył.

— Nie ty o tym decydujesz — wyrzuciła mu.

— Wiem, ale nic na to nie poradzę — Draco westchnął ciężko i stoczył się z jej ciała, kładąc się obok. — Chciałem cię dla siebie, wręcz desperacko... Ale wiem, że jakikolwiek nasz związek może nie być dla ciebie łatwy...

— To nieprawda — Hermiona pochyliła się nad nim, delikatnie pieszcząc palcami jego policzek.

— Nie umiem już tym walczyć — wyznał Malfoy. — Gdy zniknęłaś, uświadomiłem sobie, jak głupi byłem nie mówiąc ci... Nie będąc z tobą szczerym.

— Myślałam, że mnie nie chcesz — Hermiona poczuła kłujące łzy.

— Skarbie... — Teraz to Draco czule dotknął jej policzka. — Niczego na świecie nie pragnę bardziej od ciebie.

— Więc weź mnie — jęknęła. — Jestem cała twoja!

— Kurwa tak! — warknął. — Jesteś!

I po mniej niż sekundzie, Hermiona znów leżała na plecach, a Draco pieścił jej ciało z wprawą, która mogła sugerować, iż doskonale wiedział czego potrzebowała dziewczyna, by poczuć się jak w niebie.

Jego język był gorący i sprężysty i ciepły, a długie palce jego dłoni rozpalały ją każdym dotknięciem. Czuła się piękna i pożądana, gdy była czczona w ten sposób przez ukochanego. Draco był bardzo uważny i skoncentrowany wyłącznie na niej, a gdy zawędrował wreszcie prosto między jej uda, prawie płakała z intensywności tego przeżycia.

— Draco ja... — Sama nie wiedziała o co chce go poprosić.

— Cii kochanie. Zrelaksuj się — poprosił, nim pocałował ją w same centrum jej rozgrzanej kobiecości.

Szlochała i niechcący mocno szarpała jego włosy, gdy zadowalał ją w ten najdoskonalszy sposób. Wiedziała, że noce pełne fantazji o nim właśnie w tym miejscu, sprawiły, że szybko dojdzie do spełnienia. Jednak gdy była już u jego szczytu, Draco nagle odsunął się i zsunął swoje spodnie. W półmroku sypialni Hermiona widziała, jak przesuwa dłonią po swoim imponującym penisie.

Musiała usiąść i sama go dotknąć. Był jedwabisty i twardy jak stal, a jęk jaki wyrwał się z gardła blondyna, gdy Hermiona przebiegła po nim palcami był lepszy od najwspanialszej muzyki.

— O pieprzony Salazarze... — wydyszał. — Kochanie musisz przestać... Ja wolałbym... Jeśli pozwolisz... W tobie...

— Tak! — Hermiona z powrotem opadła na poduszki i rozłożyła jeszcze bardziej dla niego nogi.

Chwila, gdy w nią wszedł była jednym z najbardziej niesamowitych doznań w jej życiu. Napięcie w liniach jego twarz. Twarde, umięśnione ciało, unoszące się tuż nad nią. Jego zapach. Szept jego ust, mówiący o tym jak mu w niej dobrze i najpiękniejszy wyraz jego oczu, jaki mogła sobie wyobrazić. To właśnie w tej chwili, gdy Draco Malfoy wszedł w nią do końca - poczuła się najbardziej kompletna, w całym swoim życiu.

Gdy zaczął się poruszać, Hermiona miała ochotę płakac z przyjemności. Wiedziała, że jej orgazm był blisko i nic nie mogła na to poradzić, choć Draco dopiero zaczynał zabawę.

— Nie powstrzymuj się skarbie — wydyszał. — Zrobiłem to, bo wiedziałem, że sam nie wytrzymam długo, a chciałem... Chciałem razem z tobą...

— Tak! — wykrzknęła. — Proszę Draco... Proszę... Razem!

Jej ciało przeszyła jednocześnie fala gorąca i dreszczy, a jej kobiecość intensywnie wytrysnęła na wciąż poruszającego się w niej kutasa. Przez lekko zamglone spojrzenie widziała, jak Draco napina się i jęczy na chwile przed tym nim poczuła, jak ciepło jego nasienia rozlewa się w jej podbrzuszu. Całe szczęście, że brała odpowiedni eliksir, by ta sytuacja nie przyniosła żadnych konsekwencji.

— Kurwa kochanie — wymamrotał opadając na nią i przyciskając swoje czoło do jej. — To było fantastyczne... Milion razy lepsze niż sobie kiedykolwiek wyobrażałem.

— To prawda — Hermiona zachichotała. — Ale wciąż nie widziałeś swojego nazwiska na moich plecach gdy to robiliśmy...

Draco oderwał się od niej i uśmiechnął uwodzicielsko.

— Daj mi dziesięć minut, a naprawdę ten błąd — obiecał.

Hermiona uniosła się na łokciach i mocno pocałowała go w usta.

— Masz tyle minut, dni, tygodni, miesięcy i lat ile zechcesz. Bo od dziś jestem twoja. Na zawsze.

Draco jęknął gardłowo, a tkwiący wciąż głęboko w niej jego penis, na powrót stał się nieziemsko twardy i gotowy do dalszej akcji.

***

Hermiona musiała fizycznie powstrzymać Draco przed pobiciem Theodora Notta. Theo, zakuty w kajdany aurorów, siedział ze smutno opuszczoną głową w gabinecie dyrektor McGonagall. Stwierdzono, że do czasu procesu zostanie zatrzymany w ośrodku zamkniętym, gdzie zostanie poddany magicznym testom na poczytalność.

Na odchodne po złożeniu zeznań, Hermiona sama do niego podeszła i pochyliła się nad nim.

— Przykro mi, że tak wyszło Theodorze — wyszeptała. — Jednak z drugiej strony dobrze się to skończyło. Dzięki tej sytuacji Draco zrozumiał, że na mnie zasługuje i teraz jesteśmy razem...

— Nie! Nie! Tylko nie to! NIE! — zaczął wrzeszczeć i miotać się Nott.

Hermionę i Draco szybko wyprowadzono z pokoju, a mężczyzna na powrót zajęli się przedstawiciele prawa.

Sprawa Puceya była jednak trudniejsza. Nawet pod veritaserum nie potrafił powiedzieć, kto chciał mu zapłacić za porwanie Hermiony, poza tym, że w Hogsmeade podszedł do niego jakiś dziwny facet i zaproponował za to cały worek galeonów.

Aurorzy zdecydowali się na prowokację. Wysłali Puceya do Trzech Mioteł, by spotkał się ze swoim zleceniodawcą, a jedna z młodszych aurorek pod wpływem eliksiru wielosokowego pojawiła się tam jako Hermiona.

Granger uparcie chciała sama tam pójść, ale zarówno Draco jak i Ron oraz Harry, kategorycznie jej tego zabronili.

Na szczęście cała akcja skończyła się bardzo dobrze i w mig ujęto mężczyznę, który chciał przekupić Puceya. Okazało się, że był to zakamuflowany Rabastan Lestrange — jeden z najgroźniejszych zbiegłych śmierciożerców.

Cała akcja została uznana za wielki sukces.

Draco upierał się, by Hermiona wraz z nim pojechała na wakacje do jego zimowej rezydencji, a Narcyza była przeszczęśliwa mogąc ich tam gościć. Gdy po pysznej świątecznej kolacji wyszli tylko we dwoje do zimowego ogrodu, Draco wreszcie zdobył się na wyznanie:

— Kocham cię — szepnął, tuląc ją do siebie. — Kochałem cię jeszcze przed wojną i to dla ciebie zostałem szpiegiem Zakonu. By móc być bliżej i by móc cię zawsze ochronić...

Hermiona uroniła łzę ze szczęścia.

— Kocham cię — odpowiedziała. — I nigdy więcej nie myśl o tym, że nie jesteś mnie godzien. Jesteś jedynym czego chcę w moim życiu. Jesteś moim lekarstwem na wojenną traumę i zdecydowanie jesteś moją przyszłością.

Draco równie wzruszony, potarł palcami oczy, nim szczerze się roześmiał. A potem długo całowali się, gdy dookoła prószył śnieg i wszystko wyglądało niczym z magicznej baśni.

I żyli długo i magicznie

Koniec

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz