wtorek, 21 października 2025

Miniaturka - Dla Zdrowia

Draco krótko to określając - czuł się w tej chwili niesamowicie kretyńsko. Co prawda nosił już wcześniej joggery - najczęściej w czasie domowych treningów Quidditcha, a t-shirt też przecież nie był czymś wyjątkowym. Jednak patrząc na siebie w lustrze - które tak naprawdę zajmowało całą, wielką ścianę przed nim, naprawdę czuł się teraz jak ostatni idiota.

Stojący obok niego Theodore nie dość, że wyglądał równie śmiesznie w podobnych ciuchach, to jeszcze chyba nie był świadom tego, że gdy patrząc przez ramię kontemplował swój tyłek w lustrze, razem z nim robiły to prawie wszystkie już zebrane w tej sali kobiety.

- Jeszcze raz zapytam... Co my tu kurwa robimy? - Draco nie chciał, by wszyscy go usłyszeli, ale jego szept i tak brzmiał bardziej niczym wściekły syk.

- Nie wiem - Theo wzruszył ramionami i jeszcze raz napiął pośladki, a głośne westchnienie zachwyconych pań przetoczyło się echem po całym pomieszczeniu. - Mówiłem ci już ze sto razy, że to był pomysł Zabiniego.

- Czyli na pewno znów wpakował nas w jakąś żenadę, po której będę chciał wpełznąć pod najbliższy kamień i umrzeć tam ze wstydu - Malfoy nerwowym gestem potargał swoją blond grzywkę.

- Nie panikuj księżniczko - Nott mrugnął do niego. - Nikt nas tu nie zna. Jesteśmy przecież w mugolskim klubie.

- Ciszej! - upomniał go Draco, doskonale wiedząc, że kilka kobiet niby mimochodem zbliża się do nich, najpewniej chcąc móc podsłuchać o czym tak właściwie rozmawiają.

- Już jestem! - Blaise wbiegł do sali niczym rącza łania, a Draco poczuł jak opada mu szczęka.

Jego przyjaciel chyba czerpał inspirację do ubioru na dzisiejszy wieczór z jakiejś mugolskiej strony internetowej oznaczonej trzema iksami. Bo czy inaczej założyłby na tyłek coś, co przylegało do niego niczym druga skóra i na dodatek błyszczało? A ten różowy topik? Merlinie! To już była żenada, a Draco jeszcze nawet nie wiedział, co tak właściwie tu robili.

- Powiesz nam co to za nowy, szalony pomysł? - spytał Theodore, mówiący do nich, ale nadal podziwiający samego siebie w lustrach przed nimi.

- Jak wiadomo, nasz Smokowaty ma jutro urodziny! - Blaise wyszczerzył się do niego sugestywnie. - A to właśnie będzie pierwsza część mojego prezentu!

- Wizyta w studiu fitness to ma być mój prezent? - Blondyn parsknął z pogardą. - Pamiętasz może, że kupiłem ci na ostatnie urodziny miotłę za kilka tysięcy galeonów? Oglądanie ciebie w obcisłych spodniach to bardzo marna wymiana dupku!

- Nie obrażę się na ciebie za te słowa tylko dlatego, że jeszcze nie zrozumiałeś co tak właściwie ci daję - Blaise był chyba lekko urażony brakiem zachwytu nad jego ciałem w tej obcisłej lycrze.

- Hej! Ja chyba znam skąd tę laseczkę, co teraz tu weszła! - Theodore wreszcie dostrzegł w lustrze kogoś innego niż on sam i wskazał im na uroczą blondynkę w czarnych legginsach i niebieskim topie.

Blaise uśmiechnął się drapieżnie, niczym hipogryf na widok fretki, a Draco mimowolnie poczuł, jak ciarki przebiegają mu po krzyżu. To uczucie szybko przerodziło się w panikę, gdy zobaczył jak do znajomej blondynki, dołączą jeszcze bardziej znajoma rudowłosa harpia.

- Zabiję cię! - zawyrokował Malfoy odwracając się gwałtownie do Zabiniego. - Stworzę z ciebie horkruksa, albo kilka horkruksów i wszystkie je będę powoli i boleśnie zabijał!

- Niby za co? - Blaise nie przestawał się głupio uśmiechać. - Ja chciałem tylko trochę razem poćwiczyć tak dla zdrowia!

- Hej! Już wiem! To jest siostra tego głupka, przydupasa Pottera - Weasleya biedaka! Jak jej tam było na imię? Gwindegona? - zawołał głośno Nott, zwracając na nich uwagę wszystkich.

- Zamknij się kretynie! - warknął na niego Draco, obawiając się, że kobieta zaraz ich zauważy.

- To Ginny Weasley - wyjaśnił Blaise. - A ta blondynka z nią to Lena Hotgood.

- Luna Lovegood - Draco poprawił go niemal automatycznie, cedząc słowa przez zaciśnięte zęby.

- A tak, przepraszam. Wiedziałem, że to było coś gorąco brzmiącego - Zabb wyglądał na okrutnie z siebie zadowolonego.

- Czy one obie nie są przypadkiem najlepszymi przyjaciółkami z...? - Theodore otworzył szerzej oczy i spojrzał pytająco na Draco.

- Jeśli ona zaraz tu do nich dołączy, to wtedy przysięgam, że naprawdę i na pewno cię zabiję! - zagroził całkowicie poważnie Malfoy.

- Ależ nie, ona wcale nie będzie dziś ćwiczyć obok swoich koleżanek! - zaprzeczył szybko Blaise.

- Więc co tu robimy, skoro nie będzie tu Granger? Myślałem, że chciałeś podarować Draco na urodzin jej widok w takich przylegających do jej seksownego ciała ciuchach - zdziwił się Theodore.

- Nie powiedziałem, że jej tu nie będzie, tylko że ona nie będzie ćwiczyć wśród nas.

- Więc o co tak naprawdę ci chodzi? - Dopytywał Nott, zanim Draco zdołał to zrobić, albo rzucić się na kumpla i z ogromną satysfakcją go po prostu udusić.

- Zaraz się przekonacie - Blaise wymownie spojrzał w stronę drzwi dla personelu, a Draco był pewien, że wszystkie kolory jakie miał na swojej zwykle bladej twarzy i tak teraz odpłynęły.

Granger weszła do sali wnoszą ze sobą sportową torbę. Miała na sobie czarne, obcisłe legginsy, które niesamowicie podkreślały linię jej bioder i biały top, opinający jej doskonałe piersi. Gdy mijali się w pracy w ministerstwie, Draco rzadko miał możliwość podziwiania jej pięknych proporcji ukrytych pod warstwą eleganckich kostiumów.

Patrząc na nią przez dłuższą chwilę, Draco po ustąpieniu pierwszego napływu paniki, zdołał podziękować bóstwom mody, że nie zdecydował się na spodnie podobne do tych, które miał na sobie Zabb. Jak nic od razu można by w nich zauważyć, co zrobił z nim widok jego wieloletniej obsesji ubranej w taki sposób.

- Wszystkiego najlepszego przyjacielu! - Blaise wymownie poklepał blondyna po ramieniu.

- Prezent niczego sobie, ale czy nie mogłeś zamiast tego owinąć ją w kokardkę? - zażartował Theodore. - To strój jednak pozostawia za dużo ukryte dla smokowej wyobraźni.

- Zwariowałeś? - Draco był teraz wściekły na siebie za pozostawienie swojej różdżki w torbie w szatni. Powinien mieć ją przy sobie i wypatroszyć nią kumpla niczym zawodowy rzeźnik. - Wiesz, że ja z nią na co dzień pracuję? Jak mam jej wytłumaczyć, że w czwartkowy wieczór wylądowałem akurat na jej zajęciach w klubie fitness na drugim końcu mugolskiego Londynu?!

- Zwyczajnie - Blaise nonszalancko wzruszył ramionami. - Powiesz, że chciałeś poćwiczyć dla zdrowia, a wiedźmy w ministerstwie poleciły ci właśnie to miejsce.

- Ale nie ma tu żadnych wiedźm z ministerstwa! - Draco czuł, jak ze złości praktycznie płonie.

- No to powiedz jej prawdę - zasugerował Theodore. - Przyznaj się jej, że podkochujesz się w niej od naszego czwartego roku w Hogwarcie. A potem dodaj, że nasz wspólny przyjaciel - szlachetny syn rodu Zabinich, postanowił położyć wreszcie kres twojej smutnej tęsknocie i wpadł na to, jak was ze sobą spiknąć poza pracą.

- Przestaniesz wreszcie wygadywać te wszystkie bzdury, czy mam ci wepchnąć pięść w usta?! - Draco ledwo się powstrzymał, by nie zacząć tupać nogą niczym poirytowany bachor.

- Swoją drogą, to był genialny pomysł Blaise - Nott uśmiechnął się z uznaniem do kumpla. - Ja też się już martwiłem, że od tej wieloletniej masturbacji nad jej osobą, nasz biedny blondasek w końcu nam oślepnie.

- Od dziś nie jesteście już moimi przyjaciółmi! - stwierdził zimno Malfoy, zastanawiając się czy jakimś cudem jeszcze zdoła uciec z tej sali niezauważony.

Nim jednak choć miał szansę to przemyśleć, Granger stanęła na środku, przodem do innych i zaklaskała wesoło w dłonie.

- Dobry wieczór wszystkim! - przywitała ich radośnie. - Widzę, że do naszej wspaniałej drużyny dołączyły dziś, aż trzy nowe osoby!

Draco był trochę zdziwiony tym, że Hermiona tak uprzejmie się do nich uśmiechała, zamiast ostro zapytać ich co u diabła tu w ogóle robili.

- Zapraszam was trochę bliżej panowie. Nasza grupa z pewnością chętnie usłyszy o was kilka słów - zachęciła, a w jej oczach błyszczało coś psotnego.

- Już jesteście martwi, jeśli tylko wyjdę z tego cały - poprzysiągł szeptem obojgu przyjaciół Draco, robiąc kilka niepewnych kroków do przodu.

- Przedstawicie się nam proszę po kolei - zachęciła Granger, a wszystkie kobiety zgromadzone w sali, również zrobiły dwa kroki do przodu, chciwie nadstawiając uszy.

- Cześć wszystkim! - Blaise pomachał dookoła. - Nazywam się Blaiseus Albatros Zabini i z zawodu jestem łamaczem kl... To znaczy pracuję w banku.

- Miło nam cię powitać na naszych zajęciach Blaise - Hermiona wciąż uśmiechała się do niego. - Kto następny?

- Witam piękne panie - Nott błysnął bielusieńkimi zębami w uwodzicielskim uśmiechu, a większość kobiet wydało zbiorowy jęk zachwytu. - Nazywam się Theodore William Nott i zawodowo zajmuje się... No kupowaniem tych... No... Różnych takich tam starych rzeczy.

- Antyków? - podsunęła mu usłużnie Hermiona.

- Może być - mruknął pod nosem, nie mając pojęcia jak inaczej miałby im powiedzieć, że zajmuje się handlem magicznymi artefaktami.

- Witamy cię więc w naszej grupie Theo. Widzę, że został nam ostatni dżentelmen do prezentacji? - Hermiona uśmiechnęła się wrednie do Draco, który w odpowiedzi tylko zacisnął usta w wąską linię.

- Dobry wieczór wszystkim, jestem Draco Malfoy i z zawodu jestem prawnikiem - wyartykułował na jednym oddechu.

- Prawnikiem? Och to ciekawe! Ja też jestem prawnikiem, wiesz? - Granger najwyraźniej świetnie się teraz bawiła. - Akurat dziś rano wygrałam bardzo trudna sprawę. A tobie jak poszło ostatnio w pracy? - spytała go prowokująco.

- Wygrałbym, gdyby prokurator była mniej apodyktyczną mądralą! - warknął, ze złością zaciskając pięści.

- Apodyktyczna mądrala? Chyba chciałabym ją poznać! - droczyła się z nim.

- To odwróć się i spójrz w lustro! - Draco miał ochotę znów zawarczeć, ale gdy widział jak jej oczy błyszczą, a usta rozchylają się w cudownym uśmiechu, jakoś nie umiał, aż tak do reszty na się na nią wkurzyć.

Od lat nosił w sercu pochodnię dla tej niesamowitej kobiety, która udowodniła mu, że prawdziwa potęga magii nie ma nic wspólnego z krwią czarodzieja. Zrobił dosłownie wszystko, co mógł by wreszcie wyrzucić ją ze swojej głowy, ale ona zagnieździła się tam i to na dobre... A co gorsza przy okazji zaanektowała też jego serce. Od dawna nie umiał wejść w żaden poważny związek, bowiem żadna z poznanych przez niego kobiet nie dorastała Granger do pięt.

- Witamy więc i ciebie drogi Draconie na naszym cotygodniowym spotkaniu. Dziś zaczniemy od krótkiego rozciągania, a potem przejedziemy do prostszych sekwencji, skoro w grupie mamy takich uroczych nowicjuszy. Zapraszam do pierwszego rzędu panowie, byście mogli dokładnie zobaczyć na czym to polega - zachęciła.

Blaise szybko popchnął Draco w ramię, tak by to on stanął bezpośrednio naprzeciwko Granger, a blondyn po raz trzeci obiecał sobie, że z pewnością skróci dziś przyjaciela przynajmniej o ten jego durny łeb.

To były męki i tortury. Już po pierwszych pięciu minutach Draco wiedział, że wolałby dostać serię cruciatusów, albo wykąpać się w ropie z czyrakobulwy, niż to przeżywać.

Granger się przed nim rozciągała. Pochylała. Uśmiechała się i ślicznie rumieniła z wysiłku. A on musiał usiłować powtórzyć to, co im kazała - z bolesną erekcją. Jakby tego mało, był otoczony dwoma chichoczącymi przyjaciółmi - idiotami. To był koszmar na jawie.

Najgorsze jednak nadeszło, gdy Hermiona kazała im wykonać jakiś skomplikowany skłon, a potem podeszła do niego, by prawidłowo ustawić jego ciało do tej pozycji. Gdy poczuł jej ręce na swoim ciele, a jej ciepły oddech musnął jego kark przez chwilę zastanawiał się czy lepiej udać omdlenie i paść płasko na twarz, czy jednak jęczeć na głos jak potępieniec.

Na szczęście instruktorka dość szybko zabrała z niego swoje cudownie miękkie dłonie i wróciła na środek, by poprowadzić dalszą część zajęć.

<><><>

Draco naprawdę nie miał pojęcia jak przetrwał te kolejne trzy kwadranse, ale uważał, że z całą pewnością należy mu się za to jakość solidna nagroda.

- Czuje wszystkie mięśnie w moim tyłku - zawyrokował spocony jak koń po westernie Nott. - Fantastyczna sprawa! Chyba będę robił to co tydzień!

- Mnie też się podobało - Blaise wyszczerzył się do kumpli. - Laska z trzeciego rzędu tak się spociła, że widać jej teraz przez koszulę... Sami-wiecie-co!

- A tobie jak się ćwiczyło? - Theodore zwrócił się z tym pytaniem do Draco, który pochylony, z dłońmi opartymi nad kolanami ciężko dyszał.

- Nadal zamierzam was zabić - wyjęczał. - Jak już wreszcie odzyskam mój bezcenny oddech.

Zarówno Theo, jak i Blaise chcieli coś mu odpowiedzieć, ale szybko zamilkli i przybrali bardziej godne postawy, gdy zobaczyli kto się do nich zbliżał.

- Moje gratulacje panowie - przywitała ich z nieco drapieżnym uśmieszkiem Ginny Weasley. - Jak na pierwsze zajęcia, poszło wam doprawdy znakomicie.

- Dzięki - odpowiedział szybko Nott. - Bardzo mi się spodobało. Czy co tydzień program ćwiczeń wygląda tak samo?

- Ależ nie - odpowiedziała mu śpiewnie Lovegood. - Na każdych zajęciach Hermiona wprowadza jakieś zmiany i nowości. No i nie prowadzi zajęć tylko z fitnessu.

- Serio? - zainteresował się natychmiast Blaise. - A co jeszcze robi, bo po dzisiejszym treningu, aż umieram z ciekawości!

- Prowadzi też jogę, pilates oraz coś co z pewnością by się wam spodobało - Weasley sugestywnie poruszyła brwiami. - Pole dance.

- Co to takiego? - zainteresował się Draco, kątem oka spoglądając na Hermionę, która właśnie rozmawiała z jakimiś uczestniczkami swoich zajęć.

- Artystyczny taniec na rurze - wyjaśniła krótko Lovegood.

- Na rurze? - powtórzył zszokowany Draco. - Czy ty chcesz mi powiedzieć, że ona jest str...?

Blaise doskoczył do przyjaciela i zamknął mu usta dłonią.

- Draco chciał tylko powiedzieć, że to brzmi strasznie interesująco!

- I takie właśnie jest - Ginny zarechotała. - A jak myślicie skąd ona wzięła tak zajebiście wyrzeźbione pośladki? Hermiona potrafi wić się na tej rurze niczym prawdziwy wąż!

Malfoy poczuł, że za chwilę może zemdleć. Nie wiedział tylko, czy było to z powodu tych rewelacji, które właśnie usłyszał, czy też dlatego, że Zabini wciąż odcinał mu dopływ tlenu.

Wreszcie udało mu się odepchnąć rękę przyjaciela sprzed swoich ust i rzucić mu mordercze spojrzenie. Akurat zamierzał podjąć decyzję, którą wymyślną klątwą przekląć tego głupka, gdy Granger dołączyła do ich małej grupy.

- Hej - przywitała ich ponownie z przyjaznym uśmiechem. - I jak wam się podobały zajęcia?

- Były fascynujące - odpowiedział jej do razu Theodore, szczerząc się jak model na reklamie pasty do zębów.

- To prawda! To był idealny wieczór na spędzenie urodzin Smoka - Blaise oparł swój łokieć na ramieniu przyjaciela, chcąc chyba w ten sposób zwrócić na niego całą uwagę.

- O! Masz dziś urodziny? - zapytała uprzejmie Luna.

- Nie - padła odpowiedź, a Draco poczuł jak opada mu szczęka.

Skąd Granger wiedziała, że to wcale nie było dziś?

- Wszystkie wiedźmy w Departamencie Sądownictwa prześcigają się w pomyśle na prezent dla ciebie - wyjaśniła, patrząc blondynowi prosto w oczy. - Od tygodni o niczym innym nie mówią, stąd wiem, że to już jutro jest ten wielki dzień.

- Popraw mnie jeśli się mylę - Zabini wyszczerzył się do niej. - Ale ty też jesteś wiedźmą pracującą w Departamencie Sądownictwa, prawda?

- Blaise... - zaczął Draco ostrzegawczo.

- Owszem - Hermiona o dziwo nie przestała się uśmiechać. - I co z tego?

- Skoro wszystkie wiedźmy w waszym dziale mają przygotowane na jutro prezenty dla Smoka, to czy to oznacza, że ty też masz jeden? - odpowiedział za kumpla Theodore.

W tej chwili Draco był już absolutnie pewien, że będzie musiał ich zabić, a potem zmielić ich ciała i nakarmić nimi białe pawie w ogrodach swojego ojca. Albo po prostu spalić ich Szatańską Pożogą, czego mógł być bliższy, bowiem jego twarz chyba właśnie nią płonęła.

- Nie mogę tego zdradzić - odpowiedziała wesoło. - Wtedy Draco nie miałby niespodzianki.

- Naprawdę nie trzeba... - Malfoy próbował jakoś złagodzić niezręczność tej rozmowy.

- To tylko drobiazg - odpowiedziała Hermiona znów się do niego uśmiechając.

Na końcu języka miał pytanie czy tym drobiazgiem nie mogłaby być przypadkiem jej zgoda na wyjście razem z nim na kolację, ale jakoś się przed tym powstrzymał. Naprawdę nie powinien się przy niej jeszcze bardziej dziś skompromitować, skoro już widziała jak poci się i pochyla w tych śmiesznych, mugolskich spodniach.

- To i tak bardzo miłe, że o nim pamiętasz - pochwalił Blaise. - Draco z pewnością nie będzie mógł się już doczekać jutra!

- Zamknij się wreszcie idioto! - syknął przez zęby blondyn. - Myślę, że nadeszła pora żebyśmy już poszli. Zostaliśmy tu jako ostatni.

- Faktycznie - stwierdziła Granger, rozglądając się po pustej sali. - W takim razie zapraszam was do dołączenia do naszych kolejnych zajęć za tydzień. I do zobaczenia jutro w pracy Malfoy - rzuciła do Draco z miłym uśmiechem, po czym odeszła.

Weasley i Lovegood też szybko się z nimi pożegnały i razem przeszły do damskie szatni.

Draco spojrzał zimno na Theo i Zabba, ewidentnie nadal widocznie rozbawionych tą sytuacją. Szybko jednak ich miny zrzedły, gdy ich przyjaciel naprawdę sięgnął po swoją różdżkę i wycelował nią prosto w nich.

<><><>

Dwanaście różnych rodzajów domowego ciasta, powinno faktycznie dać Draco obraz tego, jak bardzo był w pracy lubiany. Wszystkie te uprzejme czarownice, które je dla niego upiekły, składając mu życzenia, skorzystały z możliwości wycałowania go mocno w oba policzki.

Po całej sesji takich urodzinowych uścisków, czuł się nieco lepki i przesiąknięty zbyt wielką ilością różnorodnych, kobiecych perfum.

Nie żeby nie było mu miło... Jednak wciąż nie mógł doczekać się na Granger i jej życzenia.

Czy ona też przy tej okazji zechciałaby pocałować go w taki sposób? Miał na to ogromną nadzieję, bowiem na samą myśl o poczuciu jej ust na swojej skórze, jego ciałem wstrząsał słodki dreszcz.

Jednak pod koniec dnia zaczął tracić nadzieję, że to ogóle się stanie. Granger najpewniej musiała być dziś bardzo zajęta, skoro nigdzie się dziś nie pokazała. Uśmiechał się z przymusem do mijanych na korytarzach kolegów, zastanawiając się czy upicie się sprawi, że będzie mu jakoś mniej przykro z powodu jej nieobecności.

Właśnie miał wsiadać do windy i wrócić do domu, gdy na korytarzu pojawił się Dennis Creevey, młodszy aplikant Hermiony.

- Bardzo przepraszam panie Malfoy - odezwał się szybko podchodząc bliżej. - Ale panna Granger prosiła bym pana złapał i zapytał, czy nie mógłby pan jeszcze dziś na chwilę przyjść do jej gabinetu.

Draco poczuł jak jego serce mocniej zabiło. Czy naprawdę Hermiona chciała go zobaczyć i to sam na sam? Rzadko mieli okazję do takich interakcji, a on już tylko na myśl o tym lekko zadrżał.

- Powiedziała może o co chodzi? - spytał Dennisa, starając się nie przekazywać napięcia w swoim głosie.

- Niestety nie, ale pozwoliła mi wyjść wcześniej do domu, jeśli tylko pana złapię - Creevey spojrzał na niego z nadzieją.

- W porządku - Draco nie zamierzał tracić takiej okazji, dlatego czym prędzej zawrócił i udał się w stronę gabinetu Głównej Prokurator Wizengamotu.

<><><>

Zapukał mając cichą nadzieję, że nie było słychać tego, jak mocno galopowało teraz jego serce.

- Wejdź proszę - rozległ się jej melodyjny głos.

Draco pchnął drzwi i wszedł do pomieszczenia. Gabinet Granger był urządzony prosto, ale z klasą i gustem. Oddawał w pełni charakter tej niesamowitej kobiety, którą podziwiał i której od dawna obłędnie pożądał.

- Cześć - Hermiona na jego widok uśmiechnęła się uprzejmie, po czym wstała zza swojego biurka.

Miała na sobie czerwoną sukienkę i czarny żakiet, a Draco mógł stwierdzić, że to nie był zwykły, elegancki strój w jakim najczęściej chadzała do pracy.

- Witaj. Creevey powiedział, że chciałaś mnie widzieć?

- Tak. Mam nadzieję, że ci w niczym nie przeszkodziłam? Nie śpieszysz się gdzieś na swoją imprezę urodzinową? - zagadnęła niby mimochodem.

- Wszyscy dziś do późna pracują, więc świętujemy dopiero w sobotę - odpowiedział, w myślach zastanawiając się czy jest szansa, że mógłby ją jeszcze zaprosić.

Przez dwa tygodnie zbierał się na odwagę, by wręczyć jej zaproszenie na swoje przyjęcie urodzinowe, ale strach przed odrzuceniem wreszcie go pokonał i ostatecznie z tego zrezygnował.

- To świetnie - Granger uśmiechnęła się do niego przekornie. - Chciałbym teraz wręczyć ci mój prezent jeśli masz na to chwilę.

- Jasne - odparł szybko. - Choć jak mówiłem wczoraj, nie musiałaś sprawiać sobie kłopotu...

- Już ci powiedziałam, że chciałam - Granger wyjęła różdżkę i machnęła nią krótko, a Draco usłyszał, jak zamek w drzwiach się przekręca.

Znów poczuł dreszcze na całym ciele. Dlaczego ona właśnie ich zamknęła w swoim gabinecie?

- Nie chcę, by ktoś nam przypadkiem przeszkodził - wyjaśniła, zdejmując swój żakiet.

Draco miał ochotę rozpłynąć się w głęboką, arystokratyczną kałuże. Co tu się do cholery jasnej wyprawiało?

- Usiądź proszę - kolejnym zaklęciem Hermiona posłała jedno z krzeseł stojących przed jej biurkiem na sam środek pokoju.

Nie miał pojęcia co powinien teraz zrobić. Czy powinien zapytać o co tak naprawdę jej chodziło? Albo co też to wszystko tak właściwie miało oznaczać? Nie potrafił jednak sformułować w swojej głowie na tyle logicznego zdania, by móc je choć wypowiedzieć, więc zamiast tego podszedł i usiadł na krześle.

Granger wyszła zza biurka. Okazało się, że jej czerwona sukienka miała cienkie ramiączka i była dość krótka. Do tego na nogach miała wysokie, czarne i błyszczące buty.

Draco przełknął nerwowo. Wyglądała niesamowicie gorąco i seksownie!

- Chciałam w prezencie urodzinowym podarować ci nowe pióro - oznajmiła.

Malfoy postarał się zdusić w sobie nagłe rozczarowanie. Pióro? Naprawdę?

- To bardzo miłe - zdołał wykrztusić jakimś cudem.

- Jednak Ginny i Luna przekonały mnie wczoraj wieczorem, bym dała ci coś innego - Hermiona machnęła różdżką, a w jej gabinecie pojawiła się... Wysoka, srebrna rura sięgająca od podłogi, aż po sufit.

- Naprawdę? - głos Draco był zachrypnięty, a jego dłonie drżały. Nie mógł uwierzyć, że ona naprawdę zamierzała to dla niego zrobić.

- Co powiesz na prywatny pokaz Pole Dance? - Granger podeszła do rury i złapała za nią, kołysząc się lekko.

Nie był pewien, jak uda mu się wydobyć z siebie głos, ale wcześniej wolałby się zabić, niż pozwolić, by ona zrezygnowała z tego pomysłu.

- Zapewne będzie to najlepszy prezent w całym moim życiu - wyjawił to wreszcie z głębi serca.

Hermiona uśmiechnęła się do niego słodko, po czym machnęła różdżką, a w gabinecie rozległa się jakaś ładna, sensualna melodia.

- Więc usiądź wygodnie i ciesz się swoim prezentem - wymruczała, po czym zaczęła zmysłowo się wić i tańczyć tylko dla niego.

Kolejne dwa kwadranse były najlepszy doznaniem w całym jego życiu i w głębi duszy pomyślał, że musi przeprosić Zabiniego i Notta, za to jak ich wczoraj poturbował. Najwyraźniej jego pojawienie się na zajęciach Granger dało jej jasny sygnał, że jest nią naprawdę zainteresowany. I Salazar mu świadkiem, że był!

Był nią wręcz całkowicie pochłonięty.

Jego wzrok błądził po jej niesamowicie ukształtowanym ciele, a jego serce w tej chwili biło szaleńczo - i tylko dla niej.

Gdy na koniec pokazu zsunęła wreszcie z siebie sukienkę i w samej czerwonej, koronkowej bieliźnie podeszła, by usiąść mu na kolanach, prawie zawył z radości. To zdecydowanie były najlepsze urodziny w całym jego życiu!

- Wszystkiego najlepszego Draco - wyszeptała, obejmując jego szyję i pochylając się bliżej.

- Racja. Wszystkiego najlepszego dla mnie - odszepnął, po czym po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni zatracił się wraz z nią w obłędnie namiętnym pocałunku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz