Betowała: Anna M.
Dedykacja: Dla Addie - z życzeniami powodzenia w trakcie sesji :)
☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★
– Witaj z powrotem, Hermiono. – Dyrektor Chivas uśmiechnął się do niej uprzejmie, ściskając jej dłoń, a zaraz potem witając się z Malfoyem i jego ojcem.
– Czy przeprowadzono już wstępne badania? – zapytała od razu Hermiona, chcąc jak najszybciej zająć się swoją pacjentką.
– Oczywiście. Twoja asystentka ma już wszystko czego możesz potrzebować i czeka na ciebie w sali pani Malfoy.
– Jaki jest stan mojej żony? – wtrącił zniecierpliwiony Lucjusz.
– Jak na razie, stabilny. Robimy co w naszej mocy, by ją wybudzić.
– Wciąż jest nieprzytomna? – zdziwiła się Hermiona.
– Niestety tak. – Chivas wyglądał na zmartwionego, a to nie wróżyło niczego dobrego.
– Koniec tych pogaduszek! Ruszaj się, Granger! – warknął Draco, idąc z powrotem do drzwi.
– Chwileczkę! Ktoś z ministerstwa przyniósł tu wasze różdżki. – Dyrektor wskazał na dwa podłużne pudełka leżące na jego biurku.
Hermiona stojąca bliżej szybko sięgnęła po pierwsze, od razu je otwierając. Niestety, w środku nie było jej różdżki. Podała pudełko Malfoyowi i wzięła drugie. Różdżka była jej potrzebna do postawienia diagnozy. Nie zwlekając dłużej, szybko wyszła z gabinetu dyrektora i ruszyła w stronę ich najbardziej luksusowej, prywatnej sali. Nie musiała nikogo pytać, by wiedzieć, że to właśnie w niej umieszczono Narcyzę Malfoy.
– Czy przeprowadzono już wstępne badania? – zapytała od razu Hermiona, chcąc jak najszybciej zająć się swoją pacjentką.
– Oczywiście. Twoja asystentka ma już wszystko czego możesz potrzebować i czeka na ciebie w sali pani Malfoy.
– Jaki jest stan mojej żony? – wtrącił zniecierpliwiony Lucjusz.
– Jak na razie, stabilny. Robimy co w naszej mocy, by ją wybudzić.
– Wciąż jest nieprzytomna? – zdziwiła się Hermiona.
– Niestety tak. – Chivas wyglądał na zmartwionego, a to nie wróżyło niczego dobrego.
– Koniec tych pogaduszek! Ruszaj się, Granger! – warknął Draco, idąc z powrotem do drzwi.
– Chwileczkę! Ktoś z ministerstwa przyniósł tu wasze różdżki. – Dyrektor wskazał na dwa podłużne pudełka leżące na jego biurku.
Hermiona stojąca bliżej szybko sięgnęła po pierwsze, od razu je otwierając. Niestety, w środku nie było jej różdżki. Podała pudełko Malfoyowi i wzięła drugie. Różdżka była jej potrzebna do postawienia diagnozy. Nie zwlekając dłużej, szybko wyszła z gabinetu dyrektora i ruszyła w stronę ich najbardziej luksusowej, prywatnej sali. Nie musiała nikogo pytać, by wiedzieć, że to właśnie w niej umieszczono Narcyzę Malfoy.
Jej asystentka, młoda stażystka magomedycyny o imieniu Leona, czekała przed pomieszczeniem. W rękach trzymała jej biały kitel i całą teczkę dokumentów. Hermiona założyła kitel i szybko weszła do sali.
Narcyza Malfoy była tak blada i wychudzona, że prawie niknęła w białej pościeli. Wyglądała niczym wykuty w marmurze posąg. Nieruchoma i nieprzytomna. Hermiona nie raz widywała pacjentów w tym stanie. Niestety, większość z nich nie wygrywała walki z ciężką chorobą. Pozostawało jej mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Właśnie rzucała pierwsze zaklęcie diagnozujące, gdy do pokoju wszedł Draco, jego ojciec i jej asystentką, która stanęła przy drzwiach, gotowa przyjąć jej polecenia. Hermiona gestem dłoni powstrzymała ich przed podejściem bliżej. Musiała mieć absolutną ciszę i spokój, by móc ocenić stan pacjentki.
Gdy zaklęcie skończyło diagnozę, Hermiona przyłożyła różdżkę o pustej kartki papieru, by móc odczytać wynik. Starła się tego po sobie nie pokazać, ale nie miała dobrych wieści. Stan Narcyzy naprawdę był krytyczny. Silna, najprawdopodobniej czarnomagiczna klątwa niszczyła jej organizm od środka. Postęp choroby był, jak widać, bardzo szybki.
– I co? – Draco nie mógł dłużej powstrzymać tego pytania.
– Trudno powiedzieć, to na razie pierwsze badanie – skłamała, nie patrząc w jego stronę.
– Kłamiesz, Granger! Zawsze tak dziwnie marszczysz nos, gdy wciskasz komuś kit!
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, jednocześnie czując, jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce zawstydzenia.
– Uspokój się Draco. Panna Granger usiłuje nam pomóc – upomniał go delikatnie Lucjusz. Widać było, że stan, w jakim zastał swoją żonę, jeszcze bardziej go przygnębił.
– Wiadomo, co to za klątwa? – Hermiona zwróciła się do wciąż stojących przy drzwiach asystentki.
Leona w pośpiechu zaczęła wertować dokumenty, szukając odpowiedzi na to pytanie, gdy znów odezwał się Draco.
– No, pochwal się, ojcze – wtrącił sarkastycznie.
Lucjusz spojrzał na niego z nieskrywanym smutkiem i lekko kiwnął głową.
– Ta klątwa została rzucona przez Czarnego Pana. Ukarał nią moją żonę...
– Za to, że odważyła się mnie przed nim obronić. Ojciec niestety nie był na tyle rycerski – ironizował Draco.
– Co dokładnie ta klątwa miała powodować? – dopytywała, starając się nadal nie okazywać emocji, chociaż to, czego się dowiedziała, nieco nią wstrząsnęło. Wiedziała, że Voldemort był chorym psychopatą, ale żeby karać kobietę za to, że odważyła się obronić własne dziecko? Potworność!
– Niestety nie udało nam się na razie odnaleźć żadnej prawidłowości. Jedynie eliksir energetyczny pozwalał na jako-takie funkcjonowanie mojej żony na co dzień. Ostatnio jednak zauważyliśmy, że jego działanie powoli zaczyna słabnąć. W ostatnim tygodniu przed atakiem, Narcyza musiała wypijać już ponad pół kociołka dziennie.
– Przecież to dwukrotnie więcej niż dopuszczalna dawka! – zawołała Hermiona i szybko rzuciła na panią Malfoy kolejne zaklęcia diagnozujące.
Draco i Lucjusz w ciszy obserwowali jej pracę. Jednak ich postawy było zupełnie inne. Draco wyglądał na rozwścieczonego. Hermiona wiedziała, że to z bezsilności. Znała Malfoya na tyle, by domyślać się, że nie było dla niego niczego gorszego od poczucia bezczynności i frustracji. Nic nie mógł zrobić. Nie znał sposobu, by pomóc matce wyzdrowieć i naprawdę nie mógł znieść tej myśli. Lucjusz zaś wyglądał na zgnębionego i zmęczonego. Zmarszczki wokół jego oczu pogłębiły się, a zwykle blada cera nabrała niezdrowego odcienia szarości. Był chory z rozpaczy i poczucia winy. Zapewne dopiero teraz dostrzegał, jak wielką krzywdę zrobił swojej rodzinie, wstępując w szeregu Śmierciożerców.
– Leono, zadbaj aby uzdrowiciele podali pani Malfoy eliksir prawdziwej siły, wzmacniający numer pięć i dwie dawki tej maści na bazie Wiggenu. To powinno pozwolić nam... – W ostatniej chwili ugryzła się w język.
– Dokończ Granger! Chcę znać prawdę! – zażądał kategorycznie Draco.
– To powinno pozwolić nam kupić trochę czasu – wyjaśniła cicho.
– Ile? – zapytał krótko.
– Mam nadzieję, że wystarczająco wiele, bym mogła odkryć, co to dokładnie za klątwa i znaleźć rozwiązanie – wymruczała, spoglądając na pogrążoną w śpiączce Narcyzę.
– Gdyby potrzebowała pani dostępu do jakichś akt, czegokolwiek... – zaproponował Lucjusz.
– W razie czego dam panu znać. – Hermiona ruszyła w stronę drzwi.
– Mogę przy niej zostać? – zapytał Draco.
Hermiona odwróciła się i spojrzał na niego, nie kryjąc współczucia.
– Tak, byle nie za długo. Powinieneś odpocząć i nabrać sił...
– Poradzę sobie, Granger – mruknął pod nosem, po czym wyczarował sobie krzesło, usiadł przy łóżku matki i ujął jej dłoń.
– Dziękujemy pani. – Lucjusz skłonił się jej lekko, gdy go mijała.
Hermiona złapała za klamkę, ale zawahała się chwilę przed wyjściem.
– Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy...
– Wiemy o tym. Kto może dokonać takiego cudu, jak nie ty, Granger? – Draco nawet nie patrzył w jej stronę, ale odniosła wrażenie, że tym razem wcale z niej nie kpił. On naprawdę wierzył, że uratuje jego matkę przed śmiercią.
Narcyza Malfoy była tak blada i wychudzona, że prawie niknęła w białej pościeli. Wyglądała niczym wykuty w marmurze posąg. Nieruchoma i nieprzytomna. Hermiona nie raz widywała pacjentów w tym stanie. Niestety, większość z nich nie wygrywała walki z ciężką chorobą. Pozostawało jej mieć nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Właśnie rzucała pierwsze zaklęcie diagnozujące, gdy do pokoju wszedł Draco, jego ojciec i jej asystentką, która stanęła przy drzwiach, gotowa przyjąć jej polecenia. Hermiona gestem dłoni powstrzymała ich przed podejściem bliżej. Musiała mieć absolutną ciszę i spokój, by móc ocenić stan pacjentki.
Gdy zaklęcie skończyło diagnozę, Hermiona przyłożyła różdżkę o pustej kartki papieru, by móc odczytać wynik. Starła się tego po sobie nie pokazać, ale nie miała dobrych wieści. Stan Narcyzy naprawdę był krytyczny. Silna, najprawdopodobniej czarnomagiczna klątwa niszczyła jej organizm od środka. Postęp choroby był, jak widać, bardzo szybki.
– I co? – Draco nie mógł dłużej powstrzymać tego pytania.
– Trudno powiedzieć, to na razie pierwsze badanie – skłamała, nie patrząc w jego stronę.
– Kłamiesz, Granger! Zawsze tak dziwnie marszczysz nos, gdy wciskasz komuś kit!
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona, jednocześnie czując, jak na jej policzkach pojawiają się rumieńce zawstydzenia.
– Uspokój się Draco. Panna Granger usiłuje nam pomóc – upomniał go delikatnie Lucjusz. Widać było, że stan, w jakim zastał swoją żonę, jeszcze bardziej go przygnębił.
– Wiadomo, co to za klątwa? – Hermiona zwróciła się do wciąż stojących przy drzwiach asystentki.
Leona w pośpiechu zaczęła wertować dokumenty, szukając odpowiedzi na to pytanie, gdy znów odezwał się Draco.
– No, pochwal się, ojcze – wtrącił sarkastycznie.
Lucjusz spojrzał na niego z nieskrywanym smutkiem i lekko kiwnął głową.
– Ta klątwa została rzucona przez Czarnego Pana. Ukarał nią moją żonę...
– Za to, że odważyła się mnie przed nim obronić. Ojciec niestety nie był na tyle rycerski – ironizował Draco.
– Co dokładnie ta klątwa miała powodować? – dopytywała, starając się nadal nie okazywać emocji, chociaż to, czego się dowiedziała, nieco nią wstrząsnęło. Wiedziała, że Voldemort był chorym psychopatą, ale żeby karać kobietę za to, że odważyła się obronić własne dziecko? Potworność!
– Niestety nie udało nam się na razie odnaleźć żadnej prawidłowości. Jedynie eliksir energetyczny pozwalał na jako-takie funkcjonowanie mojej żony na co dzień. Ostatnio jednak zauważyliśmy, że jego działanie powoli zaczyna słabnąć. W ostatnim tygodniu przed atakiem, Narcyza musiała wypijać już ponad pół kociołka dziennie.
– Przecież to dwukrotnie więcej niż dopuszczalna dawka! – zawołała Hermiona i szybko rzuciła na panią Malfoy kolejne zaklęcia diagnozujące.
Draco i Lucjusz w ciszy obserwowali jej pracę. Jednak ich postawy było zupełnie inne. Draco wyglądał na rozwścieczonego. Hermiona wiedziała, że to z bezsilności. Znała Malfoya na tyle, by domyślać się, że nie było dla niego niczego gorszego od poczucia bezczynności i frustracji. Nic nie mógł zrobić. Nie znał sposobu, by pomóc matce wyzdrowieć i naprawdę nie mógł znieść tej myśli. Lucjusz zaś wyglądał na zgnębionego i zmęczonego. Zmarszczki wokół jego oczu pogłębiły się, a zwykle blada cera nabrała niezdrowego odcienia szarości. Był chory z rozpaczy i poczucia winy. Zapewne dopiero teraz dostrzegał, jak wielką krzywdę zrobił swojej rodzinie, wstępując w szeregu Śmierciożerców.
– Leono, zadbaj aby uzdrowiciele podali pani Malfoy eliksir prawdziwej siły, wzmacniający numer pięć i dwie dawki tej maści na bazie Wiggenu. To powinno pozwolić nam... – W ostatniej chwili ugryzła się w język.
– Dokończ Granger! Chcę znać prawdę! – zażądał kategorycznie Draco.
– To powinno pozwolić nam kupić trochę czasu – wyjaśniła cicho.
– Ile? – zapytał krótko.
– Mam nadzieję, że wystarczająco wiele, bym mogła odkryć, co to dokładnie za klątwa i znaleźć rozwiązanie – wymruczała, spoglądając na pogrążoną w śpiączce Narcyzę.
– Gdyby potrzebowała pani dostępu do jakichś akt, czegokolwiek... – zaproponował Lucjusz.
– W razie czego dam panu znać. – Hermiona ruszyła w stronę drzwi.
– Mogę przy niej zostać? – zapytał Draco.
Hermiona odwróciła się i spojrzał na niego, nie kryjąc współczucia.
– Tak, byle nie za długo. Powinieneś odpocząć i nabrać sił...
– Poradzę sobie, Granger – mruknął pod nosem, po czym wyczarował sobie krzesło, usiadł przy łóżku matki i ujął jej dłoń.
– Dziękujemy pani. – Lucjusz skłonił się jej lekko, gdy go mijała.
Hermiona złapała za klamkę, ale zawahała się chwilę przed wyjściem.
– Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy...
– Wiemy o tym. Kto może dokonać takiego cudu, jak nie ty, Granger? – Draco nawet nie patrzył w jej stronę, ale odniosła wrażenie, że tym razem wcale z niej nie kpił. On naprawdę wierzył, że uratuje jego matkę przed śmiercią.
☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★
Hermiona po wyjściu z sali pani Malfoy poczuła się nagle bardzo przytłoczona. A co będzie, jeśli jej się nie uda? Czy Draco znienawidzi ją wtedy jeszcze bardziej? Nie miała pojęcia...
W jej gabinecie wszystko zostało już przygotowane dokładnie tak, jak lubiła. Duży dzbanek czarnej, mocnej kawy, mała dawka eliksiru na ból głowy i wielka księga zaklęć i klątw czarnomagicznych, w której często już odnajdywała rozwiązanie w trudnych przypadkach. Teraz jednak czas naglił. Z każdą chwilą życie Narcyzy Malfoy było coraz bardziej zagrożone. Musiała się pośpieszyć.
W jej gabinecie wszystko zostało już przygotowane dokładnie tak, jak lubiła. Duży dzbanek czarnej, mocnej kawy, mała dawka eliksiru na ból głowy i wielka księga zaklęć i klątw czarnomagicznych, w której często już odnajdywała rozwiązanie w trudnych przypadkach. Teraz jednak czas naglił. Z każdą chwilą życie Narcyzy Malfoy było coraz bardziej zagrożone. Musiała się pośpieszyć.
☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★
Siedziała do późna w nocy, próbując znaleźć klątwę, którą została przeklęta matka Dracona. Jednak nad ranem zmęczenie wygrało i Hermiona zasnęła z głową opartą na wielkim tomiszczu. Obudził ją gwar szpitalny, jaki zwykle panował na ich oddziale w okolicy porannego obchodu. Przeciągnęła się, dopiła zimną kawę i, marząc o gorącym prysznicu oraz pysznym śniadaniu, zwlekła się z krzesła i ruszyła sprawdzić, jaki jest stan jej pacjentki.
Po wejściu do sali, ku swojemu zdziwieniu, zastała w niej wysoką, bardzo atrakcyjną brunetkę z mocnym makijażem. Ubrana była w elegancką choć nieco krzykliwą, czerwoną garsonkę, a na każdym z jej palców błyszczał spory, złoty pierścień. Na widok Hermiony wykrzywiła karminowe usta w grymasie niezadowolenia i oznajmiła z pogardą:
– Wreszcie łaskawie pojawił się ktoś z obsługi! Proszę mi przynieść kawę z mlekiem i dwiema kostkami brązowego cukru, tylko szybko! – zażądała bez cienia skrępowania.
Hermionie dosłownie opadła szczęka. Nim jednak zdążyła zdobyć się chociaż na jakąś sensowną ripostę, drzwi do pokoju się otworzyły i do środka wszedł Draco.
– Jesteś już mój najdroższy skarbie! – zaszczebiotała słodko kobieta i wyszczerzyła perłowo-białe zęby w szerokim uśmiechu.
Hermiona obejrzała się na Malfoya, pragnąc zobaczyć jego minę po tym, jak to babsko nazwało go swoim "najdroższym skarbem". Draco skrzywił się lekko, jakby rozbolał go ząb, wyminął Hermionę, mówiąc jej ciche:
– Cześć, Granger. – Następnie podszedł do dziwnej kobiety, która natychmiast uwiesiła się jego ramienia niczym diabelskie sidła na swojej ofierze.
– Pozwól, że ci przedstawię moją znajomą. To jest Lidia Airbrick. Lidio, a to Hermiona Granger, wicedyrektorka tego szpitala.
– Och, przepraszam! – Lidia zaśmiała się sztucznie – A ja wysłałam panią po kawę! Ależ zabawna wpadka!
Hermiona uśmiechnęła się dość cierpko, po czym podeszła bliżej łóżka. Na pierwszy rzut oka stan Narcyzy pozostawał niezmienny.
– W tym szpitalu niestety nie ma kelnerów, więc jeśli chce pani kawę, to proszę przejść do bufetu na ostatnim piętrze – poinformowała ją chłodno.
– Właśnie, Lidio. Może przejdziesz do bufetu na czas, kiedy Granger zbada mamę? – zaproponował Draco, usiłując uwolnić swoje ramię z jej diabelskiego uścisku.
– Na pewno, kochanie? Nie wolisz, bym została tu z tobą? Przecież potrzebujesz teraz mojego wsparcia... – gruchała uroczo Lidia.
– Właściwie to obydwoje powinniście stąd wyjść – stwierdziła, starając się ze wszystkich sił ukryć swoją irytację. – Twojej mamie zaraz będzie zaaplikowana druga dawka maści, a ty powinieneś się wykąpać i trochę przespać. Widać, że byłeś tu przez całą noc. – Hermiona spojrzała na jego wygniecione ubrania i cienie pod oczami.
– To podobnie jak ty – zauważył cierpko.
– To moja praca – odburknęła.
– A moja matka! – zripostował.
– Na razie nic tu po tobie. Prześpij się ze trzy-cztery godziny i potem wróć. – Hermiona starała się mówić łagodnie.
– Mówicie sobie po imieniu? – zainteresowała się Lidia.
Draco i Hermiona spojrzeli na siebie z niechęcią.
– Raczej po nazwisku – wyjaśniła Hermiona.
– Znamy się od wielu lat. Dopiero co wróciliśmy wczoraj ze wspólnych wakacji. – Draco uśmiechnął się nieco dwuznacznie.
– Wspólne wakacje? Powinnam być zazdrosna, najdroższy? – Lidia cały czas się uśmiechała, ale Hermiona doskonale wiedziała, że dopiero w tym momencie pierwszy raz spojrzała na nią jak na potencjalną rywalkę.
– Sama wiesz, że nie ma o co – oświadczył jej wyraźnie rozbawiony Draco, a Lidia od razu zawtórowała mu głupiutkim chichotem.
Hermiona miała ochotę przekląć ich oboje. To prawda, że po całej nocy spania z głową na biurku nie wyglądała specjalnie atrakcyjnie, a jej włosy pewnie przypominały w tej chwili napuszone siano, ale to nie był powód do tego, by ten skończony gbur urządzał sobie z niej żarty.
– Do cholery jasnej, przecież ratuję życie jego matki! Ostatni palant! – piekliła się w duchu.
– Wiesz, że bywa bardzo zaborcza, kotku... – Lidia delikatnie pogładziła blondyna po twarzy.
– Proszę wyjść z pokoju! – zażądała Hermiona – Muszę przeprowadzić naprawdę ważne badania!
– Już idziemy, Granger, ale tylko się wykąpię, przebiorę i wrócę – zapewnił.
– Jak chcesz – mruknęła pod nosem, zabierając się wreszcie za porządne badanie pani Malfoy.
– Było mi bardzo miło. – Lidia uśmiechnęła się nieco kwaśno, po czym ponownie złapała Draco za ramię i razem wyszli z pokoju.
Hermiona postanowiła skoncentrować się na badaniu, chcąc wreszcie się dowiedzieć, czy kuracja, którą wczoraj zaleciła, zaczęła już przynosić jakieś efekty. Była tak bardzo skupiona, że gdy nagle ktoś złapał ją za łokieć, krzyknęła i podskoczyła w miejscu.
Draco odwrócił ją twarzą do siebie, samemu kpiąco się uśmiechając.
– Kretynie! Chcesz żebym dostała zawału?! – zaatakowała go wściekle, próbując wyszarpać swój łokieć z jego uścisku. On jej jednak na to nie pozwolił, zamiast tego przyciągając ją do siebie tak, że zderzyła się z jego torsem.
Wstrzymała oddech, a jej serce zaczęło bić nienaturalnie szybko. Draco pochylił się tak, że ich nosy nieomal się zetknęły.
– Nie masz się o co złościć, Granger.
Poczuła, że musi się od niego natychmiast odsunąć, bo zaraz może zrobić coś głupiego.
– To mnie więcej nie strasz – burknęła, znów próbując oderwać jego dłoń od swojego łokcia.
– Nie o tym mówię. – Malfoy uśmiechnął się i wymownie spojrzał w stronę drzwi.
Gdy tylko Hermiona zrozumiała, o co mu chodzi, prychnęła zdegustowana. Co on sobie wyobrażał!
Wyrwała mu się wreszcie i spojrzała na niego z oburzeniem.
– Nic mnie nie obchodzi, z kim się prowadzasz! – syknęła wściekle.
– Doprawdy? – Był ewidentnie rozbawiony. – To dlaczego wciąż nosisz obrączkę? – Wskazał na jej palec.
Hermiona poczuła, jak nieproszony rumieniec wykwita na jej twarzy.
– Po prostu o niej zapomniałam! Nie dopisuj sobie do tego żadnej teorii, Malfoy! – warczała, jednocześnie próbując zdjąć obrączkę z palca.
– Zostaw, lubię zaznaczać swój teren – kpił sobie.
Hermiona wreszcie uporała się z obrączką i szybko wrzuciła ją do kieszeni swojego kitla.
– Możesz sobie wreszcie stąd pójść? Mam dużo roboty!
– Chciałem ci tylko powiedzieć, że mój skrzat domowy dostarczy twoją walizkę wprost do mieszkania.
– Dobrze. Poczekaj, zaraz dam ci adres – mruknęła, sięgając po różdżkę.
– Nie trzeba. – Draco odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
– Wiesz, gdzie mieszkam? – zdziwiła się.
– Wiem o tobie wszystko, Granger. – Draco puścił do niej oko i złapał za klamkę.
– Na pewno nie, Malfoy!
– Ależ tak. I powiem ci, że to urocze oglądać, jak jesteś o mnie zazdrosna.
– Wcale nie jestem zazdrosna! – zawołała i z oburzeniem tupnęła nogą. Draco jednak zdążył wyjść z pokoju i zamknąć za sobą drzwi.
Hermiona złapała się za głowę. Ten facet doprowadzał ją do najczystszej postaci szału. Tylko on potrafił obudzić w niej takie emocje i tak łatwo zburzyć jej harmonijny, spokojny świat.
– Wcale nie jestem... – spróbowała zapewnić samą siebie, jednak nie poskutkowało. Tym razem nie uwierzyła we własne kłamstwo.
– Wreszcie łaskawie pojawił się ktoś z obsługi! Proszę mi przynieść kawę z mlekiem i dwiema kostkami brązowego cukru, tylko szybko! – zażądała bez cienia skrępowania.
Hermionie dosłownie opadła szczęka. Nim jednak zdążyła zdobyć się chociaż na jakąś sensowną ripostę, drzwi do pokoju się otworzyły i do środka wszedł Draco.
– Jesteś już mój najdroższy skarbie! – zaszczebiotała słodko kobieta i wyszczerzyła perłowo-białe zęby w szerokim uśmiechu.
Hermiona obejrzała się na Malfoya, pragnąc zobaczyć jego minę po tym, jak to babsko nazwało go swoim "najdroższym skarbem". Draco skrzywił się lekko, jakby rozbolał go ząb, wyminął Hermionę, mówiąc jej ciche:
– Cześć, Granger. – Następnie podszedł do dziwnej kobiety, która natychmiast uwiesiła się jego ramienia niczym diabelskie sidła na swojej ofierze.
– Pozwól, że ci przedstawię moją znajomą. To jest Lidia Airbrick. Lidio, a to Hermiona Granger, wicedyrektorka tego szpitala.
– Och, przepraszam! – Lidia zaśmiała się sztucznie – A ja wysłałam panią po kawę! Ależ zabawna wpadka!
Hermiona uśmiechnęła się dość cierpko, po czym podeszła bliżej łóżka. Na pierwszy rzut oka stan Narcyzy pozostawał niezmienny.
– W tym szpitalu niestety nie ma kelnerów, więc jeśli chce pani kawę, to proszę przejść do bufetu na ostatnim piętrze – poinformowała ją chłodno.
– Właśnie, Lidio. Może przejdziesz do bufetu na czas, kiedy Granger zbada mamę? – zaproponował Draco, usiłując uwolnić swoje ramię z jej diabelskiego uścisku.
– Na pewno, kochanie? Nie wolisz, bym została tu z tobą? Przecież potrzebujesz teraz mojego wsparcia... – gruchała uroczo Lidia.
– Właściwie to obydwoje powinniście stąd wyjść – stwierdziła, starając się ze wszystkich sił ukryć swoją irytację. – Twojej mamie zaraz będzie zaaplikowana druga dawka maści, a ty powinieneś się wykąpać i trochę przespać. Widać, że byłeś tu przez całą noc. – Hermiona spojrzała na jego wygniecione ubrania i cienie pod oczami.
– To podobnie jak ty – zauważył cierpko.
– To moja praca – odburknęła.
– A moja matka! – zripostował.
– Na razie nic tu po tobie. Prześpij się ze trzy-cztery godziny i potem wróć. – Hermiona starała się mówić łagodnie.
– Mówicie sobie po imieniu? – zainteresowała się Lidia.
Draco i Hermiona spojrzeli na siebie z niechęcią.
– Raczej po nazwisku – wyjaśniła Hermiona.
– Znamy się od wielu lat. Dopiero co wróciliśmy wczoraj ze wspólnych wakacji. – Draco uśmiechnął się nieco dwuznacznie.
– Wspólne wakacje? Powinnam być zazdrosna, najdroższy? – Lidia cały czas się uśmiechała, ale Hermiona doskonale wiedziała, że dopiero w tym momencie pierwszy raz spojrzała na nią jak na potencjalną rywalkę.
– Sama wiesz, że nie ma o co – oświadczył jej wyraźnie rozbawiony Draco, a Lidia od razu zawtórowała mu głupiutkim chichotem.
Hermiona miała ochotę przekląć ich oboje. To prawda, że po całej nocy spania z głową na biurku nie wyglądała specjalnie atrakcyjnie, a jej włosy pewnie przypominały w tej chwili napuszone siano, ale to nie był powód do tego, by ten skończony gbur urządzał sobie z niej żarty.
– Do cholery jasnej, przecież ratuję życie jego matki! Ostatni palant! – piekliła się w duchu.
– Wiesz, że bywa bardzo zaborcza, kotku... – Lidia delikatnie pogładziła blondyna po twarzy.
– Proszę wyjść z pokoju! – zażądała Hermiona – Muszę przeprowadzić naprawdę ważne badania!
– Już idziemy, Granger, ale tylko się wykąpię, przebiorę i wrócę – zapewnił.
– Jak chcesz – mruknęła pod nosem, zabierając się wreszcie za porządne badanie pani Malfoy.
– Było mi bardzo miło. – Lidia uśmiechnęła się nieco kwaśno, po czym ponownie złapała Draco za ramię i razem wyszli z pokoju.
Hermiona postanowiła skoncentrować się na badaniu, chcąc wreszcie się dowiedzieć, czy kuracja, którą wczoraj zaleciła, zaczęła już przynosić jakieś efekty. Była tak bardzo skupiona, że gdy nagle ktoś złapał ją za łokieć, krzyknęła i podskoczyła w miejscu.
Draco odwrócił ją twarzą do siebie, samemu kpiąco się uśmiechając.
– Kretynie! Chcesz żebym dostała zawału?! – zaatakowała go wściekle, próbując wyszarpać swój łokieć z jego uścisku. On jej jednak na to nie pozwolił, zamiast tego przyciągając ją do siebie tak, że zderzyła się z jego torsem.
Wstrzymała oddech, a jej serce zaczęło bić nienaturalnie szybko. Draco pochylił się tak, że ich nosy nieomal się zetknęły.
– Nie masz się o co złościć, Granger.
Poczuła, że musi się od niego natychmiast odsunąć, bo zaraz może zrobić coś głupiego.
– To mnie więcej nie strasz – burknęła, znów próbując oderwać jego dłoń od swojego łokcia.
– Nie o tym mówię. – Malfoy uśmiechnął się i wymownie spojrzał w stronę drzwi.
Gdy tylko Hermiona zrozumiała, o co mu chodzi, prychnęła zdegustowana. Co on sobie wyobrażał!
Wyrwała mu się wreszcie i spojrzała na niego z oburzeniem.
– Nic mnie nie obchodzi, z kim się prowadzasz! – syknęła wściekle.
– Doprawdy? – Był ewidentnie rozbawiony. – To dlaczego wciąż nosisz obrączkę? – Wskazał na jej palec.
Hermiona poczuła, jak nieproszony rumieniec wykwita na jej twarzy.
– Po prostu o niej zapomniałam! Nie dopisuj sobie do tego żadnej teorii, Malfoy! – warczała, jednocześnie próbując zdjąć obrączkę z palca.
– Zostaw, lubię zaznaczać swój teren – kpił sobie.
Hermiona wreszcie uporała się z obrączką i szybko wrzuciła ją do kieszeni swojego kitla.
– Możesz sobie wreszcie stąd pójść? Mam dużo roboty!
– Chciałem ci tylko powiedzieć, że mój skrzat domowy dostarczy twoją walizkę wprost do mieszkania.
– Dobrze. Poczekaj, zaraz dam ci adres – mruknęła, sięgając po różdżkę.
– Nie trzeba. – Draco odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.
– Wiesz, gdzie mieszkam? – zdziwiła się.
– Wiem o tobie wszystko, Granger. – Draco puścił do niej oko i złapał za klamkę.
– Na pewno nie, Malfoy!
– Ależ tak. I powiem ci, że to urocze oglądać, jak jesteś o mnie zazdrosna.
– Wcale nie jestem zazdrosna! – zawołała i z oburzeniem tupnęła nogą. Draco jednak zdążył wyjść z pokoju i zamknąć za sobą drzwi.
Hermiona złapała się za głowę. Ten facet doprowadzał ją do najczystszej postaci szału. Tylko on potrafił obudzić w niej takie emocje i tak łatwo zburzyć jej harmonijny, spokojny świat.
– Wcale nie jestem... – spróbowała zapewnić samą siebie, jednak nie poskutkowało. Tym razem nie uwierzyła we własne kłamstwo.
☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★
Kochani!
Bardzo Was przepraszam Was za nieregularność w dodawaniu rozdziałów, ale przez jakiś czas tak niestety będzie. Zapewniam Was jednak po raz kolejny, że wszystkie historie będą kontynuowane :) Trochę cierpliwości, a wszystko będzie tak, jak trzeba :)
Pozdrowionka dla Wszystkich!
Venetiia
PS. W razie pytań zapraszam Was do kontaktu:
venetiia.noks@gmail.com
https://www.facebook.com/venetiia.noks
GG:45919897
Cuuudoooo! Widzę, że akcja zaczyna się rozkręcać ^^ Nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów, mam nadzieję, że pojawią się już niedługo i życzę duuużo weny :)
OdpowiedzUsuńweszłam tutaj z rana, żeby sprawdzić czy coś się pojawiło... i jak bardzo się ucieszyłam to nawet nie zdajesz sobie sprawy :) Co prawda miałam się uczyć, bo za godzinę mam zaliczenie... ALE no cóż, uległam i przeczytałam i nie żałuję :)
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej podobają mi się te Sny, a najnowszy rozdział wywołał u mnie reakcję typu 'ooooooooo jak słodko' :) Szkoda mi Narcycy, ale wierzę w Granger i jej dociekliwość, że na pewno znajdzie rozwiązanie, co to za klątwa, tylko mam nadzieję, że nie będzie za późno. Hermiona zazdrosna o Malfoya? Słodko, bardzo słodko... Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, mam nadzieję, że będzie równie uroczy jak ten :D
Pozdrawiam i życzę czasu no i weny (żeby nie było :) )
Na początku myślałam, że Lidia to będzie jakaś Ślizgonka albo ktoś, ale nie. Już mnie denerwuje. Słodko, że to teraz Hermiona jest zazdrosna o Draco. Zobaczymy, co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Podoba mi sie osoba Lucjusza . Jeden ze śmierciorzerów a mimo wszystko dręczy go żal i smutek że skrzywdził rodzinę nie ratując syna, że żona sama się poświęciła
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, mam nadzieje ze Hermana odnajdzie sposób jak pomóc Narcyzie. A ta dziewczyna wydała mi się taka sztuczn, nie jest to osoba która polubiłam i mam nadzieje ze nie zagosci tu na stałe.
OdpowiedzUsuńMmm Hermiona jest zazdrosna😂 Bardzo fajny rozdział
OdpowiedzUsuńgłupia Lidka, już jej nie lubię!:P
OdpowiedzUsuńCZEKAM Z UTESKNIENIEM NA KOLEJNY ROZDZIAŁ <3
Uwielbiam , jak Hermiona wkurza sie na Draco XD A ta Lidia , czy jak jej tam wszystko jedno , przyprawia mnie o chęć dania jej w twarz :/ Rozdzial krótki , ale za to bardzo ciekawy :) Mam nadzieje , że Cyzia wyjdzie z tego, na co choruje :(
OdpowiedzUsuńWeny jak zwykle
PF
super rozdział
OdpowiedzUsuńSuper czekam na ciąg dalszy wszystkich historii ;) pozdrawiam i życzę dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńŚwietne, uwielbiam to jak piszesz ;) jedna tylko rzeczy mi przeszkadza - matka Draco umiera, poświęcasz całkiem sporo tekstu na opis jego odczuć, bezsilności, na opis zaangażowanie Hermiony w ratowanie jej życia... a potem Draco i Hermiona toczą ze sobą normalną rozmowę i przekomarzają się jakby nigdy nic :| szczerze mówiąc trochę mi to przeszkadza w odbiorze całości rozdziału, bo wyszło nierealistycznie, przynajmniej dla mnie :/ Lidia jest paskudna, ciekawe kiedy Hermionie się skończy cierpliwość do niej :D a Lucjusz z tą swoją troską o żonę wyszedł super ;)
OdpowiedzUsuńAdios, do następnego!
Właśnie umieściłam ten opis specjalnie - jako ich sposób na odreagowanie stresu. Od razy uprzedzam, że takich rozmów będzie więcej. Będą w ten sposób okazywać emocje. Poprawiać sobie nastrój w tej trudnej sytuacji. Przypominam też, że akcja toczy się dekadę po wojnie. Narcyza od dawna choruje, więc Draco i Lucjusz są poniekąd przygotowani na takie sytuacje, jak ta obecna. Są oczywiście bardzo zmartwieni, ale na pewno nie będę opisywać jak Draco szlocha przy łożu umierającej matki. Nie ten charakter, nie ten klimat opowiadania.
UsuńSkoro efekt zamierzony to w porządku :D
UsuńAaa stęskniłam się za tym opowiadaniem :D
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że naprawdę fajnie wykreowałaś tutaj Lucjusza. I cieszę się, że Hermiona w końcu powoli uświadamia sobie, że Draco nie jest jej obojętny. Mam nadzieję, że uda jej się wyleczyć Narcyzę, bo to byłoby naprawdę niesprawiedliwe, gdyby umarła, bo próbowała chronić syna. A imię tej idiotki :))) jak najbardziej trafione, nie znam miłej i normalnej Lidki xd.
Czekam na kolejne rozdziały opowiadań, niech Ci się tam wszystko w życiu poukłada, uspokoi.
Trzymaj się, Venik :D
Po raz kolejny nie mogłam się oderwać! Tylko teraz zżera mnie ciekawość co wydarzy się dalej :d Dużo weny życzę, ściskam i całuje :* K.
OdpowiedzUsuńAż mi się Zrobiło gorąco od tego napięcia między nimi pod koniec.
OdpowiedzUsuńByłam pewna że ja pocałuje,Al o ona jego.
A ta dziunia to nawet jak Malfoya za niski poziom... iq ziemniaka...
Mam nadzieję, że Hermionie uda się uratować Narcyzę. 😒
OdpowiedzUsuń