Betowała:
Kite Millie (Serdeczne dzięki!)
⁂⁂⁂
„Dlaczego
ja? Dlaczego właśnie ja?” Ile razy pytała o to samą siebie
w czasie bezsennych nocy i przepłakanych w poduszkę
chwil, gdy nie było nikogo poza nią i jej gorzką rozpaczą?
„Dlaczego
właśnie teraz?” Teraz, gdy nadeszła nadzieja, że wszystko jako
tako się ułoży, wszystkie złe chwile przeminą, a na niebo
choć na chwilę wyjrzy słońce.
„Dlaczego
znów wszystko musiało zostać zniszczone, a jej racjonalne
i poukładane życie, po raz kolejny miało stać się pełne
łez i ciągłego bólu?”
Czasem myślała o tym, że
jest w jakiś sposób przeklęta... Może urodziła się już
z przeznaczeniem, by nieść nieszczęście sobie i innym?
I choć w swoim życiu zwykle kierowała się inteligencją
i chłodną logiką, wiedziała doskonale, że w świecie
magii wszystko jest możliwe...
I
możliwe, że to ona była powodem nieszczęścia, jakie spotykało
wszystkich bliskich jej ludzi. Nawet jego.
Nigdy
nie lubiła tego pokoju. Jedynym jego elementem, który budził
w niej choć cząstkę sympatii, było okno, to samo przy którym
teraz stała i próbowała zapanować nad swoimi myślami
i uczuciami.
Wiedziała,
że zaraz po nią przyjdzie i wiedziała, czego będzie od niej
chciał, ale nie potrafiła wymyślić argumentów, jak go przed tym
powstrzymać. Przecież miał rację... i choć w głębi
ducha już się z tym pogodziła, to za nic by mu jej głośno
nie przyznała. Od początku tak było i chyba już zawsze
będzie, że zgoda byłam czymś, co w ich relacji nie mogło
zapanować.
Wzięła
głęboki oddech, przygotowana na to, co miało się stać. Słyszała
jego szybkie kroki, a oczyma wyobraźni widziała, jak wbiega po
schodach i idzie wprost do jej komnaty. Drzwi się otwarły,
a ona mogła bez przeszkód przewidzieć, co będzie się działo
dalej...
–
Musisz uciekać.
Dwa
słowa, których się spodziewała, a które i tak nią
wstrząsnęły. Niby proste, ale jak wielkie miały dla niej
znaczenie...
Odwróciła
się w jego stronę i spojrzała mu głęboko w oczy.
–
Nie – padła jej krótka
odpowiedź.
–
Hermiona, on może zrobić ci
krzywdę. Musisz uciekać! Samochód już czeka pod domem.
Wydawało
jej się, czy słyszała panikę w jego głosie? Zawsze myślała,
że okrucieństwa wojny zahartowały go na tyle, by wciąż
zachowywał ten swój niezachwiany spokój.
–
Zostanę tutaj. Nie będę się
przed nim ukrywała!
A
on nie wahał się dłużej, tylko podszedł do niej i złapał
ją w swoje ramiona, niemal od razu wyciskając na jej ustach
desperacki, pełen pasji i uczucia pocałunek.
–
Musisz uciekać, musisz się
ukryć, musisz to przetrwać... Musisz to dla mnie zrobić. Nie będę
miał o co walczyć, jeśli tobie coś się stanie. Musisz
zrobić to, o co cię proszę... Proszę...– szeptał.
Patrzyła
w jego oczy i nie mogła uwierzyć, że może w nich
dostrzec aż tyle uczuć. To było cudowne odkrycie, jednak
świadomość tego, że dostrzegała to dopiero teraz, była
niezwykle bolesna.
Nie
potrafiła wydobyć z siebie głosu, więc jedynie skinęła na
znak zgody. On zdaje się tylko na to czekał... Złapał ją za dłoń
i w mgnieniu oka wyciągnął z pokoju. Razem zbiegli po
schodach, a wszystko działo się tak szybko, jakby gonił ich
sam diabeł.
Czarny
samochód czekał zaparkowany pod domem, a za kierownicą
siedział ktoś, kogo Hermiona zupełnie się nie spodziewała.
–
Zabierz ją do umówionego
miejsca, tam ten świr jej nie znajdzie – poprosił, otwierając
drzwi, by pomóc jej wsiąść.
–
Zaczekaj! Ja.. nie... – nie
wiedziała, co chce mu powiedzieć, ani jak ma to zrobić, ale on
wiedział za nich oboje.
Pocałował
ją, po raz kolejny, czule, ale z wyczuwalną nutką rozpaczy.
Hermiona w tej chwili była pewna, że zapamięta ten pocałunek
do końca życia.
–
Zobaczymy się, jak to wszystko
się skończy. Obiecuję! – wyszeptał, praktycznie wpychając ją
do samochodu i zatrzaskując drzwi. Doskonale wiedział, że
tylko ucieczka może ją uratować od realizacji szalonego planu
Lucjusza Malfoya.
Obydwoje
położyli swe dłonie na szybie, jakby sama świadomość dzielącej
ich bariery była nie do zniesienia. Patrzyli sobie w oczy. Jej
były pełne łez, jego jak ze stali, choć w tej chwili sam
miał ochotę krzyczeć i płakać. Jednak musiał być teraz
silny. Dla niej, dla nich...
Wojna
wbrew pozorom jeszcze się nie skończyła.
Samochód
ruszył, a Hermiona nie potrafiła powstrzymać łkania. Miała
wrażenie, że właśnie traci bezpowrotnie coś bardzo cennego,
czego zawsze jej brakowało. Prawdziwą miłość. I to wszystko
przez Lucjusza Malfoya! Wszystko przez niego! Jakże ona go teraz
nienawidziła...!
Łzy
płynęły po jej policzkach, spływając dalej w dół...
i rozbijając się o piękny rubin, który zdobił jej
kolię. Tę samą, którą on podarował jej w dniu ich ślubu...
Ty sprytna lisico! Dodając tu ten prolog, sprawiłaś, że dzisiejszy wieczór upłynie mi na czytaniu całego "Rubinu i Stali". Muszę sobie koniecznie przypomnieć, co było dalej.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to Dramione, czytałam je już dwa razy, ale przez to, że wstawiłaś je tutaj przeczytam je po raz trzeci
OdpowiedzUsuńUwielbiam to Dramione, czytałam je już dwa razy, ale przez to, że wstawiłaś je tutaj przeczytam je po raz trzeci
OdpowiedzUsuńAbsolutnie uwielbiam to Dramione. Jak przedmówczyni, teraz będę musiała przeczytać ponownie całe. Raz zaczęte, nie daje się od siebie oderwać.
OdpowiedzUsuńJak nie lubię prologow które dzieją się pod koniec/w trakcie opowiadania to sobie sprawy nie zdajesz ;____; brzmi ciekawie generalnie chociaż tak bardzo polubilem lu z DŚ że aż trochę mi smutno że znowu będzie on tym złym :/ chociaż jego wersja z gjs jako psychola też mi odpowiadała :D niezdecydowany jak kobieta ;___; nie ma czasu Lecę dalej! Coś czuję że czeka mnie dużo nerwów gdy będę czekał na następne rozdziały ris i sw ;____; dzięki wiesz bywasz wredna osobą 'ale wybaczam ci bo to przedstawienie było magiczne' (cytat gdzieś z DŚ ale możliwe że nie dokładny) :D RR
OdpowiedzUsuńBędę czytała to opowiadanie chyba już z... szósty raz :D
OdpowiedzUsuńAle Kocham to opowiadanie tak samo bardzo jak Twoje poprzednie dzieła, do których często wracam!! To są te dzieła, do których człowiek często wraca i mimo, że wie co się będzie działo przeżywa wszystko na nowo!
Idę czytać dalej ;)
Pozdrawiam ;*
Zapowiada się ciekawie. Zapewne chodzi o Dracona. Tylko czemu znowu Lucjusz się wpierdziela w nie swoje sprawy. Jeny, jak ja go nie lubię >.< Zaintrygowało mnie ostatnie zdanie. Nie spotkałam się z opowiadaniem, gdzie tak szybko był ślub. No cóż, idę zagłębiać się w historię dalej.
OdpowiedzUsuńW tym prologu jest tyle emocji, że niemal się rozpłakałam.
OdpowiedzUsuńWracam ponownie. Będę czytać drugi raz ❤️
OdpowiedzUsuńOMG
OdpowiedzUsuńTO jest piękne