– On nie lubi się dzielić. Żałosny smarkacz myśli, że interesuje mnie jego zdanie? Ja zawsze dostaję to, co chcę! - krzyknął Lucjusz.
Hermiona powoli podniosła się i stanęła na drżących nogach, przysięgając sobie, że nie podda się bez walki. Może nawet zginąć, ale nie będzie biernie czekała na to, co planował zrobić jej Malfoy senior.
– Dziś mam ochotę na smakowitą szlamę. Nie martw się jednak, dziwko, powinnaś to przeżyć. A kto wie? Może nawet ci się spodoba... - Lucjusz zrobił krok w jej stronę z lubieżnym uśmieszkiem, a Hermiona zaczęła się cofać. Nerwowo rozglądała się za czymś, co może pomogłoby jej się obronić.
Wiedziała jednak, że nie ma szans. Malfoy miał różdżkę. Nie pokona go pięściami. Gorące łzy wypłynęły na jej policzki, gdy plecami natrafiła na zimną, kamienną ścianę. To koniec. Nie ma gdzie uciec.
Lucjusz zrzucił z siebie czarne szaty i pozostając w samej czarnej koszuli oraz spodniach podszedł do niej, wciąż nie przestając się uśmiechać.
– To będzie przyjemna noc... dla mnie! - roześmiał się w głos.
Hermiona przygryzła wargę - wiedząc, że nie ma co błagać go o litość. Ten potwór nie znał takiego słowa. Dłoń mężczyzny dotknęła jej policzka, a zaraz potem na jej twarz spadł pierwszy cios. Tak mocny, że zadzwoniło jej od tego w uszach. Nie czekając na nic, Lucjusz sięgnął dłońmi do jej sukienki i rozerwał ją, tak, by zobaczyć jej piersi.
– Krzycz, dziwko. I tak nikt cię nie usłyszy – wysapał, sięgając dłonią do jej stanika.
– Nie! - wrzasnęła, próbując go odepchnąć. Malfoy ponownie ją uderzył, tym razem tak mocno, że znów upadła na kolana.
Blondyn widząc to, opadł na nią, przygniatając ją swym obleśnym ciałem do ziemi.
– Tak, szlamo! Walcz ze mną... lubię to... - mruczał jej do ucha, jednocześnie podciągając jej sukienkę w górę.
Jedną dłonią sięgnął do jej włosów i poszarpał je boleśnie, tak, by odsłonić szyję Gryfonki, w którą wbił zęby, drugą ręką macał jej pośladki, a Hermiona mogła poczuć, jak bardzo go to podnieca.
Z jej oczu płynęły łzy, a z gardła wyrywał się szloch. Wolałaby śmierć niż to, co on zaraz jej zrobi.
– Ciekawe, który z nas jest w tym lepszy. Ja, czy mój syn? Będziesz miała porównanie, kurewko! - syczał jej do ucha.
Hermiona poczuła, jak mężczyzna odsuwa się trochę, by rozpiąć spodnie i zaczęła mocniej się szarpać. Lucjusz dał jej mocnego klapsa w pośladek, po czym usiadł na niej okrakiem.
W tym momencie nastąpił głośny huk, a drzwi dosłownie wyleciały z zawiasów. Zaraz potem Hermiona poczuła, że Lucjusz już na niej nie siedzi. Szybko odwróciła się i skuliła pod ścianą.
– Zgubiłeś coś, ojcze? - głos Dracona miał temperaturę zera absolutnego.
Brązowowłosa rozejrzała się po komnacie i spostrzegła, że Lucjusz jest przyciśnięty do jednej ze ścian, prawdopodobnie za pomocą zaklęcia.
– Puść mnie natychmiast, gówniarzu! - wrzasnął na syna.
Draco zignorował jego słowa, podchodząc do Hermiony. Przyklęknął przy niej i spojrzał w jej przerażone oczy.
– Coś ci zrobił? - zapytał cicho.
Dziewczyna potrząsnęła przecząco głową. Wiedziała, że kilka ciosów w twarz to nic w porównaniu z tym, co mogło jej się stać. W tej chwili miała ochotę rzucić się młodemu Malfoyowi na szyję i wycałować go w ramach podziękowań za ratunek. Draco wyciągnął do niej dłoń, a ona z ufnością ją przyjęła. Chłód jego palców działał kojąco na jej skołatane nerwy. Chłopak pomógł jej się podnieść na nogi.
– Chyba wyraziłem się jasno, że masz nie dotykać mojej niewolnicy. Jeszcze raz, a będę zmuszony poinformować o tym Sam-Wiesz-Kogo – oznajmił.
– Nie zrobisz tego! Nie doniesiesz na własnego ojca! - wściekał się Lucjusz.
– Nie radzę ci tego sprawdzać. Szlama ma na sobie zaklęcie własności. Będę wiedział, jeśli znów jej dotkniesz.
– Zaklęcie własności? - zdziwił się Lucjusz.
– A co myślałeś, że samo oznaczenie jej wystarczy? Co drugi Śmierciożerca proponował mi dziś, bym mu ją pożyczył, a wiesz, że nikt nie lubi odmowy.
– Ja jestem twoim ojcem! Mam do niej prawo!
– Nie przypominam sobie, byś ty dzielił się ze mną swoimi nagrodami, ojcze – Draco uśmiechnął się cierpko pod nosem.
Hermiona czuła się potwornie. Poranione kolana mocno ją bolały, a roztargana sukienka sprawiała, że czuła się brudna i zbrukana. Jedynie poczucie bezpieczeństwa, które dawał fakt, iż Draco trzyma jej rękę, sprawiło, że nie upadła na ziemię i nie rozpłakała się w głos.
– Puść mnie wreszcie! - zażądał Lucjusz.
– Puszczę, jak obiecasz, że więcej jej nie dotkniesz – odpowiedział jego syn.
– Cholera! Niech będzie, ale jeszcze się policzymy za to! - zagroził Malfoy senior.
– Jak chcesz, ojcze, choć dobrze wiesz, że twoja przyszłość zależy ode mnie. Pamiętaj o...
– Wiem, co chcesz powiedzieć! Mieliśmy już nie rozmawiać na ten temat. Puść mnie! Obiecuję, że więcej nie dotknę tej twojej dziwki!
Draco machnął różdżką, a ciało Lucjusza opadło na podłogę. Nie czekając na jego reakcję, ani nawet nie żegnając się jednym słowem, Smok wyszedł z komnaty razem z Hermioną. Skręcił w jakiś inny korytarz, więc nie wrócili już do sali, gdzie odbywało się przyjęcie. Dziewczyna ledwie za nim nadążała, a blondyn nadal mocno ściskał jej dłoń. Znów minęli kilka korytarzy, pokonali dwie kondygnacje schodów, jeden zakręt, drugi... Ta twierdza była jak wielki labirynt.
⚡⚡⚡
Wreszcie dotarli do jego komnat i Draco puścił jej rękę i wepchnął ją jako pierwszą do pokoju, po czym wszedł zaraz za nią i zapieczętował drzwi kilkoma zaklęciami.
– Idiotko! Wiesz, co mogło się stać? Kto ci pozwolił do niego podejść?! - warknął na nią, wyraźnie zły.
– Ja... ja... - Hermiona poczuła, jak łzy mimowolnie wypływają na jej twarz. Opadła na kanapę, czując, że obolałe nogi nie utrzymają jej już ani chwili dłużej.
– Niewolnice zawsze siedzą za niewidzialną barierą. Tylko ich właściciele mogą pod nią wejść, ale dotknąć można tylko i wyłącznie swojej własności.
– Kazał mi do siebie podejść – wyjąkała.
– I dlaczego to zrobiłaś? Masz wykonywać tylko i wyłącznie moje rozkazy! - burknął, zdejmując kosztowną szatę i podchodząc do biurka po whisky.
– Przepraszam... - wyszeptała, nie za bardzo wiedząc, co jeszcze może powiedzieć.
– W nosie mam twoje przeprosiny Granger. Następnym razem po prostu myśl – odpowiedział nieuprzejmie, podchodząc do niej i wciskając jej w dłoń szklankę z bursztynowym płynem. Sam zdrowo pociągnął prosto z butelki. Hermiona napiła się odrobinę whisky. Trunek był okropnie mocny i boleśnie palił jej gardło, ale dzięki niemu przyjemne ciepło rozlało się po całym jej ciele. Draco odstawił butelkę na gzyms kominka, po czym przyklęknął przy niej i wyjął różdżkę. Za pomocą zaklęcia uleczył jej poranione kolana oraz sporego siniaka, którego miała pod okiem. Zlikwidował również ślad po zębach, jaki jego ojciec zostawił na jej szyi...
– Wykąp się i zawołaj skrzata, niech przyniesie ci coś do jedzenia. Pewnie rozdałaś całą kolację innym niewolnicom, w imię swojej szlachetnej gryfońskiej postawy – burknął, wstając i wkładając różdżkę za specjalny pasek z boku spodni.
Podszedł do kominka i znów napił się whisky, prosto z butelki. Hermiona ostawiła szklaneczkę z niedopitym alkoholem na stolik, po czym podniosła się z kanapy i skierowała się do drzwi.
– Dziękuję – wyszeptała cicho, zanim wyszła z pokoju.
Draco nie zareagował na to. Stał przy kominku i wpatrywał się w ogień. Butelka, którą trzymał w rękach, była już prawie pusta...
⚡⚡⚡
Hermiona szorowała się prawie godzinę, próbując zmyć z siebie pozostałości po obrzydliwym dotyku Lucjusza. Jej skóra była już lekko zaróżowiona, ale ona i tak wciąż czuła jego zapach, a w uszach słyszała ten okropny głos...
W myślach wciąż wracała do niej ta scena. Przyjemność, jaką widziała w oczach Malfoya seniora, gdy uderzył ją z całej siły i ulga, jaka wymalowała się w oczach Draco, gdy okazało się, że jego ojciec nic jej nie zrobił. Gryfonka nigdy nie przypuszczała, że Malfoy może przeciwstawić się swojemu ojcu. Była pewna, że młodszy blondyn jest ślepo w niego zapatrzony. Najwyraźniej jednak, nie była to prawda, a, co więcej, Draco miał na swojego ojca jakiegoś haka, którym mu groził...
Zastanawiało ją tylko, dlaczego tak jej bronił? Dlaczego usiłował wmówić wszystkim, że ją krzywdzi i że to lubi, skoro tak naprawdę nic jej nie zrobił. Mogłaby zrozumieć, że jej nie dotykał z rozkazu Czarnego Pana, ale skoro wszyscy dookoła byli przekonani, że Malfoy traktuje ją tak, jak traktowane są wszystkie niewolnice, pozostawało pytanie, dlaczego tego nie robił?
Czy nie dotykał jej, bo brzydził się jej szlamowatej krwi?
Czy nie bił jej, bo szykował coś gorszego?
Czy może planował zdobyć najpierw jej zaufanie, a dopiero później ją skrzywdzić?
A może ta jego Messalina zaspokajała go tak, że na razie nie miał ochoty na swoją niewolnicę?
Merlinie! Hermiono, czy ty naprawdę zastanawiasz się dlaczego Malfoy nie gwałci cię co noc, zamiast dziękować wszystkim bóstwom świata, że tego nie robi i dodatkowo modlić się, by nic się nie zmieniło? - skarciła samą siebie w myślach. Nie wiedziała, jaka czeka ją przyszłość, ale powinna być wdzięczna, że nie przeżywa tego, co Luna, Tara albo Lavender... Biedna Lav.
⚡⚡⚡
Wyszła z wanny i osuszyła się ręcznikiem. Stanęła przed wielkim lustrem by zobaczyć, jak wygląda jej ciało po tym koszmarze, który dziś przeżyła. Sięgnęła po maść na siniaki, gdyż na jej ramieniu oraz na jednej z piersi widniały sine ślady palców Lucjusza. Gdy skończyła je smarować, jej wzrok zatrzymał się na herbie rodowym Malfoyów. Piętno niewolnicy. Nie chciała nawet myśleć, jak się go pozbędzie, gdy wojna się skończy, o ile dane jej będzie przeżyć. Założyła białą, długą koszulę nocną i postanowiła sprawdzić, czy Malfoy siedzi jeszcze w salonie. Nie miała ochoty na kolację, ale trochę eliksiru nasennego na pewno dobrze by jej zrobiło. Zapyta, czy może poprosić o niego skrzata.
Butelka po alkoholu leżała pusta na ziemi, a Draco spał na siedząco, z głową opartą o kanapę. Rękawy jego białej koszuli były podwinięte, a kilka górnych guzików rozpiętych. Oddychał miarowo, a usta miał delikatnie rozchylone. Wyglądał tak spokojnie i niewinnie, że Hermionie na chwilę zaparło oddech. Też by chciała chociaż we śnie mieć taki spokój. Wiedziała, że nie wypada jej go obudzić. Pierwsza zasada wyraźnie mówiła, że ma mu nie przeszkadzać kiedy odpoczywa. Postanowiła wrócić do swojego pokoju, gdy do jej głowy nagle wpadła szalona myśl.
Różdżka!
Blondyn spał, najwyraźniej niezbyt trzeźwy, skoro osuszył butelkę whisky w mniej niż pół godziny... Większość Śmierciożerców po przyjęciu Goyla, pewnie było w podobnym stanie, co oznaczało, że ochrona Twierdzy jest dziś osłabiona. Gdyby zdobyła różdżkę, mogłaby przywołać jakąś miotłę i wylecieć przez okno w swoim pokoju. Leciałaby tak długo, aż pokonałaby pole antydeportacyjne i wtedy wystarczyłoby się przenieść do Białego Feniksa. Wiedziałaby później, gdzie szukać twierdzy. Dumbledore pomógłby im zdjąć zaklęcia ochronne. Mogła uratować swoje przyjaciółki! Wystarczyło tylko zabrać śpiącemu Malfoyowi różdżkę.
Wiedziała, co ją może spotkać, jeśli jej plan się nie uda. Wiedziała, co może spotkać Malfoya, jeśli jednak uda jej się uciec. Wreszcie, wiedziała, że zachowuje się jak ostatnia niewdzięcznica, robiąc coś takiego kilka godzin po tym, jak ją uratował... Po tym jak dobrze ją traktował.
Musiała jednak spróbować. Jej przyszłość, a także przyszłość jej przyjaciółek była niepewna.J jeśli jej się nie uda, będzie gotowa ponieść karę. Jeśli się uda, będą uratowane!
Odetchnęła płytko, na palcach podchodząc do kanapy. Blondyn nadal spał, a jego długie rzęsy rzucały cienie na blade policzki. Wyglądał tak uroczo... - Hermiona skarciła się za takie myśli. Był jej wrogiem. Zdobędzie różdżkę, zwiąże go zaklęciem i zwieje, ale powie wszystkim, że nie jest on taki zły. Nie taki zły jak inni Śmierciożercy.
Ostrożnie wyciągnęła dłoń w stronę różdżki, płasko wsuniętej w specjalne paski z rzemieni, doszyte do boku jego spodni. W ten sposób miał swój magiczny atrybut zawsze w zasięgu ręki. Teraz jednak różdżka znalazła się również w zasięgu jej dłoni. Musi być bardzo cicho. Wstrzymała oddech i delikatnie dotknęła rączki różdżki. Malfoy westchnął cicho i odwrócił głowę, ale się nie obudził. Hermiona czuła jak mocno wali jej serce, ale wiedziała, że cel jest już blisko. Powoli zaczęła wysuwać różdżkę... Jeszcze trochę...
Różdżka wysunęła się z rzemieni, a w jej palce uderzyło przyjemne ciepło magii. Uśmiechnęła się pod nosem, szczęśliwa ze zwycięstwa, gdy nagle poczuła na swoim nadgarstku bolesny uścisk zimnych palców, a magiczny patyk został wyrwany z jej dłoni.
– Wybierasz się gdzieś, Granger, że potrzebna ci różdżka? - zapytał zimno, a jego oczy ciskały gromy.
Hermiona przełknęła ślinę, czując, jak ogarnia ją panika. Draco wstał z miejsca i wciąż trzymając mocno jej nadgarstek, wykręcił jej rękę za plecy i pchnął ją na półkę z książkami, tak, że uderzyła nosem w jakiś ciężki tom. Blondyn przycisnął się do niej, wciskając ją w regał. Dreszcz przebiegł jej po plecach, gdy poczuła jego oddech na swoim uchu. Ręka bardzo ją bolała, podobnie jak kolana i żebra, ale nawet nie jęknęła w ramach protestu.
– Jesteś taką idiotką, Granger. Ta wyspa jest chroniona barierą. Tylko ktoś mający Mroczny Znak może ją przekroczyć. Aportacja, świstokliki, miotły... nic nie wyleci, ani nie przyleci tu, jeśli nie będzie kogoś ze Śmierciożerców, by pokonać zabezpieczenie - szeptał jej do ucha, a jego głos i zapach whisky, który czuła, powodowały, że drżała na całym ciele.
– Co planowałaś zrobić, durna Gryfonko? Zabić mnie, a później co? Zdjąć zaklęcie z drzwi i pokonać czterdziestu strażników w walce? Uciec przez okno i rozbić się jak bańka mydlana o niewidzialną barierę? Stąd nie ma ucieczki, Granger, chyba, że w drewnianej skrzynce... - Draco puścił jej rękę, po czym odwrócił ją twarzą do siebie. Stał tak blisko niej, że czuła bicie jego serca, a ich nosy dzieliły ledwie milimetry.
– Chcesz skończyć w trumnie, głupia szlamo? - zapytał, a jego oddech owionął jej usta.
– Nie... - szepnęła, czując, jak łzy napływają jej do oczu.
– To powiedz mi, jak mam cię ukarać? Jak wymusić na tobie posłuszeństwo? - jego dłoń dotknęła jej policzka. Hermiona nerwowo przełknęła ślinę. Jego palce były chłodne, a jednocześnie sprawiły, że zrobiło jej się gorąco.
– Może powinienem sprezentować ci kilka batów? Tak, byś przez miesiąc nie mogła spać na plecach. Czy to nauczyłoby cię wreszcie posłuszeństwa? A może powinienem pożyczyć cię na kilka dni jakiemuś Śmierciożercy? Może wtedy wróciłabyś bardziej pokorna. Mógłbym też oddać cię na kilka godzin pod opiekę moim żołnierzom. Wielu z nich dawno nie miało kobiety... Albo sam mógłbym rozprawić się z tobą tak, że wreszcie zrozumiałabyś, że to nie żarty! - jego ręka zjechała na jej pośladek i zacisnęła się na nim boleśnie. Hermiona jęknęła w ramach protestu, a łzy spłynęły jej po twarzy. Mógł ją pobić, głodzić, nawet wychłostać, byle jej nie dotykał, byle jej nie zgwałcił.
– Proszę, nie... - wyszlochała.
Draco patrzył na nią z chłodną obojętnością, a jego dłoń wciąż mocno ściskała jej pośladek.
– To moje ostatnie ostrzeżenie, Granger! Jeszcze jeden raz zajdziesz mi za skórę, a skończysz w komnatach Notta, a wierz mi, on nie jest tak milusi w łóżku, jak ten twój brudny zdrajca krwi – powiedział, po czym odsunął się od niej.
– Nie wychodzisz z pokoju, nie dotykasz książek i dostaniesz tylko jeden posiłek dziennie. Nie pokazujesz mi się na oczy, póki tego nie zażądam, rozumiesz, brudna niewdzięcznico? - syknął, odwracając się do niej plecami.
– Tak – odpowiedziała szybko.
Draco nie powiedział nic więcej, tylko zniknął za drzwiami. Hermiona odczekała chwilę, zanim sama do nich podeszła. Marzyła o tym, by jak najszybciej znaleźć się w swojej sypialni. To był naprawdę straszny wieczór i mogła tylko w duchu dziękować, że nie skończył się gorzej. Kara wyznaczona jej przez Malfoya była niczym, w stosunku do jej przewinienia i tego, czego się za nie spodziewała. Wiedziała jednak, że blondyn nie żartował. Następnym razem naprawdę może ją spotkać coś strasznego. Wolała nawet o tym nie myśleć. Musi mu być posłuszna, tylko tak może uratować życie i swój honor.
⚡⚡⚡
Gdy weszła do komnaty, pierwszym, co spostrzegła, była mała fiolka, stojąca na stoliku. Podeszła do niej, by sprawdzić zawartość. Eliksir słodkiego snu... Gdyby prosto z łazienki weszła do sypialni, od razu znalazłaby eliksir i nie poszła do salonu z zamiarem poproszenia o niego. Trudno. Przynajmniej się dowiedziała, że z Twierdzy nie ma ucieczki i, że nikt z Zakonu ich nie uratuje. Chyba, że tajemniczy Mr. Shadow.
⚡⚡⚡
Trzy kolejne dni Hermiona spędziła w swoim pokoju, po raz pierwszy w życiu mierząc się ze świadomością, że najwyraźniej inni mieli rację, nazywając ją pracoholiczką. Bezczynność była dla niej tak straszna, że miała ochotę pójść do Malfoya błagać o baty, byle by znów pozwolił jej czytać. Samotność i brak zajęcia powodowały, że myślała, iż za chwilę zwariuje. Policzyła wszystkie pęknięcia na suficie, znała każdy cal widoku za oknem. Przeglądnęła każdy kąt pokoju, a nawet kilkukrotnie przewróciła materac w swoim łóżku. Policzyła deski w podłodze i zaczęła zastanawiać się, czy nie zacząć liczyć włosów na głowie – tak bardzo była znudzona. Skrzat pojawiał się tylko raz dziennie i nie zamieniając z nią słowa, zostawiał jej posiłek. Zwykle jakąś zupę i kilka kromek pieczywa. Nie było już aromatycznych truskawek, ani soku z dyni, jedynie sama woda...
Wstając czwartego dnia rano, Hermiona była przekonana, że za chwilę zacznie krzyczeć z rozpaczy. Wtedy jednak pojawił się Robak, prosząc, by dołączyła do jego pana na śniadaniu w salonie. Ledwie powstrzymała się przed podskokiem z radości. Szybko się umyła i ubrała, po czym wkroczyła do salonu. Obiecała sobie, że będzie pokorna i grzeczna, a może Malfoy to doceni i da jej jakąś książkę... albo chociaż tę gazetę, którą teraz czytał.
– Dzień dobry – przywitała się grzecznie, zajmując miejsce na przeciwko niego.
– Napij się kawy, pewnie ci jej brakowało – burknął, nie odrywając wzroku od gazety.
– O tak, nie funkcjonuję właściwie bez kawy – odpowiedziała, sięgając po dzbanek.
– Wyjeżdżam na misję, wrócę jutro wieczorem – powiedział, składając gazetę i sięgając po swoją filiżankę. Hermiona poczuła jak drętwieją jej mięśnie. Jeśli on wyjeżdża, czy to oznacza, że zostanie oddana komuś innemu?
– Jako, że nie jadę na długo, twój opiekun jedynie tu zajrzy, by sprawdzić, czy nic nie kombinujesz. Radzę ci być posłuszną. Nie mam zamiaru się tłumaczyć, dlaczego moja niewolnica wciąż pozwala sobie pyskować jak ostatnia jędza. Rozumiesz? - zapytał zimno.
– Tak – odpowiedziała.
– Doskonale. Zaraz powinien tu być – Draco wstał i założył czarne szaty Śmierciożercy, a z ich kieszeni wyjął srebrną maskę.
Rozległo się pukanie do drzwi i blondyn podszedł, by otworzyć.
– Wejdź. Granger jeszcze je śniadanie, ale ja muszę już iść. Wiesz, co masz robić, prawda? - zapytał Draco, mijając się z mężczyzną w drzwiach.
– Oczywiście, że wiem. Nie martw się, będzie w miarę cała jak z nią skończę – na twarzy mężczyzny wykwitł kpiący uśmieszek. Draco również się uśmiechnął, po czym ostatni raz spojrzał na swoją niewolnicę, a zaraz potem wyszedł z komnat.
– Kończ to śniadanie, Granger, mam z tobą do pogadania – warknął Severus Snape, wyjmując swoją różdżkę.
To jest obledne.
OdpowiedzUsuńIde dalej!
Potwierdzam, trafiłem tu dziś, nie spodziewałem się, że ktoś wciąż pisze świetne fanficki, zamiast prymitywnych pornosów.
UsuńGenialne opowiadanie 😍
OdpowiedzUsuń