poniedziałek, 2 listopada 2015

Gdy jesteśmy sami... - Rozdział 5 - „Gdy spotkasz czystą postać zła...”

       Korytarz był ponury i straszny. Kamienne ściany, oświetlane przez nieliczne pochodnie
i jednostajne wycie wiatru gdzieś wysoko przyprawiało o gęsią skórkę na jej skąpo odzianym ciele. Patrzyła, jak Malfoy pieczętuje drzwi do swoich komnat zaklęciem. Gdy tylko skończył, odwrócił się w jej stronę i złapał ją za ramię - to samo, które przed chwilą naznaczył. Przyciągnął ją do swojego boku tak blisko, że mogła poczuć ciepło jego ciała i niesamowity zapach perfum.
– Nie zapominaj, gdzie idziemy. Bądź posłuszna, a nic ci się nie stanie – wyszeptał jej do ucha,
a ona wzdrygnęła się, skrępowana tak bliskim z nim kontaktem. Malfoy wciąż trzymając jej ramię ruszył przed siebie tak szybko, że ledwo za nim nadążyła. Stukot jej szpilek i odgłos jego ciężkich kroków odbijały się echem po kamiennej podłodze korytarza i mieszał się z odgłosami wyjącego wiatru.
Nie wiedziała, jak długo szli. Schody, potem zakręt, jeden korytarz, drugi, znów schody. Hermiona była pod wrażeniem ogromu tej twierdzy. Była ona ponura i przerażająca, ale potężna
i budząca grozę. Dokładnie taka, jak Voldemort i jego słudzy. Doszli wreszcie do dużych, drewnianych drzwi i blondyn zakołatał w nie trzykrotnie. Otworzyły się i stanął w nich jakiś młody Śmierciożerca.
– Generał Malfoy. Witamy! Proszę wejść - chłopak ukłonił się służalczo i szeroko otworzył drzwi. Draco wszedł przez nie, ciągnąc za sobą Hermionę.
– Smoku! Mój przyjacielu! Jak dobrze cię widzieć – Goyle rozpłynął się w szerokim uśmiechu na widok blondyna.
– Witaj Greg, widzę, że szykuje się świetne przyjęcie – odpowiedział zdawkowo.
Hermiona rozejrzała się po pomieszczeniu. Była to wielka, wysoko sklepiona sala. W jednej jej części stały stoły i krzesła oraz bufety pełne jedzenia i oczywiście alkoholu. Druga część sali była obniżona o trzy stopnie i stały tam surowo wyglądające, drewniane ławki, na których w niewielkich grupkach siedziały kobiety w różnym wieku. Hermiona od razu poznała kim były... To niewolnice. Wiele z nich nosiło na sobie ślady przemocy, niektóre miały podarte ubrania, a jeszcze inne ubrane były podobnie jak ona. Skąpo, niczym prostytutki. Zauważyła wśród nich Lunę i od razu poczuła ciepło w swoim sercu, wiedząc, że jej przyjaciółka wciąż żyje.
– Twoja szlama wygląda bardzo apetycznie. Widzę też, że nie ma żadnych śladów. Wieczny esteta, co nie? - zarechotał Goyle.
Hermiona wzdrygnęła się lekko, gdy uświadomiła sobie, że została nazwana dziwką Malfoya.
– Tak, dobrze wiesz, że z tego słynę. Gdy jesteśmy sami może wyglądać jak ścierwo Nazgula, ale nie będę publicznie pokazywał się z taką paskudą. Uroda niewolnicy świadczy o dobrym guście jej pana.
– Granger nawet się wyrobiła od szkoły, chętnie bym jej skosztował. Może ubijemy interes? Oddasz mi ją, powiedzmy, na tydzień - zaproponował Goyle.
Hermiona czuła głębokie upokorzenie, wiedząc, że rozmawiają o niej jak o zwykłej, niewiele wartej rzeczy. Heroicznie powstrzymała łzy, które napłynęły jej do oczu.
– Sam nie wiem... Co masz w zamian? - zapytał Malfoy, a ona spojrzała na niego zdziwiona. Naprawdę rozważał pożyczenie jej komuś do zabawy?
– Wkrótce mam dostać nowego ogiera. Czystej krwi Arab, który może być klejnotem twojej stajni. Co ty na to? - Goyle zacierał ręce, przekonany, że właśnie ubija dobry interes.
Draco skrzywił się lekko, po czym przeniósł swoje spojrzenie na Hermionę, jakby oceniając, czy jest warta takiej wymiany. Po chwili jednak uśmiechnął się tak, że pod dziewczyną ugięły się nogi. To był naprawdę przerażający uśmiech.
– Nie, nie sądzę. Lubię słuchać krzyków mojej własności. To przywilej zarezerwowany tylko dla mnie – odpowiedział.
Goyle wyglądał na szczerze zawiedzionego.
– Daj znać, jeśli zmienisz zdanie, a teraz posadź ją z innymi szmatami. Pora zaczynać biesiadę.
Malfoy pociągnął ją w stronę innych niewolnic. Stanęli przed jedną z drewnianych ławek, a on niezbyt delikatnie chwycił ją za włosy i odciągnął jej głowę w tył. Nachylił się do jej ucha i wyszeptał.
– Bądź grzeczna, Granger. Dobrze ci radzę! – I choć jego usta nawet jej nie musnęły, dla postronnego obserwatora mogło to wyglądać jakby całował lub kąsał jej ucho. Blondyn popchnął ją tak, że niezgrabnie usiadła na ławce, po czym śmiejąc się perfidnie, odszedł w stronę innych Śmierciożerców. Hermiona od razu zerwała się z miejsca i ruszyła w stronę Luny. Obie dziewczyny rzuciły się sobie w ramiona, a Luna rozpłakała się gorzko. Dziewczyna przeżyła mały szok, gdyż nigdy wcześniej nie widziała blondynki w takim stanie. Luna zawsze była bardzo dzielna, to ona pocieszała innych, gdy było naprawdę źle. A teraz szlochała, wyraźnie zrozpaczona.
– Miona, jak dobrze, że żyjesz! - wyszeptała.
– Luna... - Hermiona nie wiedziała, co powiedzieć, dopiero teraz uważniej przyglądając się przyjaciółce. Luna miała na sobie, krótką, krwisto-czerwoną sukienkę, która również więcej odsłaniała, niż zakrywała. Nie była ranna, ani posiniaczona, jednak na całym jej lewym udzie widniał obrzydliwie duży tatuaż z herbem rodowym Goyla. Była zaczerwieniony i najwyraźniej świeży.
– Boli? - zapytała Herm.
– Teraz już mniej. Bolało, gdy go wypalał. Bolało, gdy robił mi te wszystkie straszne rzeczy. Miona, ja dłużej nie dam rady! Wolę śmierć! - szlochała Lovegood, a Hermionie krwawiło od tego serce.
– Niejedna z nas by wolała. Musisz pogodzić się z swoim losem, mała – odezwała się dziewczyna siedząca na ławce na przeciwko nich. Pod jej okiem widniał wielki siniak, a na rękach i odsłoniętej szyi widać było wiele blizn.
– Kim jesteś? - zapytała ją Hermiona.
– Niewolnicą Carrowa – odpowiedziała kobieta.
– A jak masz na imię? - zapytała Luna, uspokajając się trochę.
– Tara, ale bardziej jestem przyzwyczajona do nazywania mnie śmieciem, dziwką czy szmatą – odpowiedziała gorzko.
– Długo jesteś niewolnicą? - odważyła się zapytać Hermiona.
– Dawno straciłam rachubę. Na początku przeżywałam to, co wy. Teraz jest mi już wszystko jedno – w głosie Tary słychać było rezygnację.
Hermiona poczuła, jak coś ściska ją w gardle. Rozejrzała się dookoła i ledwo pohamowała krzyk protestu, widząc te wszystkie maltretowane kobiety. Większość z nich miała takie same zrezygnowane twarze jak Tara. Wyglądały, jakby wszystko było im już obojętne... Chciały tylko śmierci.
– O Boże! - wyszeptała Luna zakrywając sobie usta dłonią.
Hermiona podążyła za wzrokiem Krukonki i sama przytknęła rękę do ust. Nott praktycznie wlókł po ziemi ledwie przytomną Lavender. Ciało dziewczyny wyglądało jak jedna wielka rana. Różowa sukienka była potargana, a zastygła krew tworzyła na niej plamy. Hermiona nie wytrzymała i zerwała się z miejsca.
– Coś ty jej zrobił, potworze?! - krzyknęła na całe gardło. Nott, widząc to, roześmiał się na głos, po czym rzucił Lavender tak, że z łoskotem wylądowała pod jedną z ławek.
– Hej, Malfoy! Twoja dziwka mnie obraża! – krzyknął Theodor w stronę stołów.
Hermiona na chwilę zamarła, widząc, jak Draco odrywa się od rozmowy z kimś i powoli do nich idzie. Stanął tuż obok wyraźnie rozbawionego Notta i popatrzył na nią zimnym wzrokiem.
– Ta bezczelna szmata nazwała mnie potworem. Co ty na to? - zapytał Theo.
– Chodź tu – odezwał się zimno Draco.
Hermiona poczuła, jak spinają jej się wszystkie mięśnie. Niepewnie podeszła do swojego pana. Malfoy spojrzał jej w oczy, a w jego własnych błysnęło na chwilę coś nietypowego... Coś jakby żal? Uniósł rękę i wymierzył jej tak silny policzek, że Hermiona z jękiem upadła na kamienną podłogę. Gorące łzy wypłynęły na jej twarz, a policzek pulsował bólem. Nim jednak zdążyła się podnieść, poczuła mocny uścisk na swoim ramieniu, a zaraz potem została postawiona na nogi.
– Następnym razem to nie będzie moja ręka, tylko but, albo bat. Zrozumiałaś, szmato? - wysyczał jadowicie, patrząc jej prosto w oczy.
– Tak, panie – odpowiedziała, starając się nie splunąć mu z pogardą w twarz. Nienawidziła go w tej chwili ze wszystkich sił.
– Przeproś pana Notta! - nakazał, mocniej zaciskając dłoń na jej ramieniu i odwracając ją w stronę roześmianego sadysty.
– Przepraszam – starała się powiedzieć to głośno, tak, by Nott nie kazał jej powtarzać.
– Powinieneś ją bardziej utemperować, Smoku i skrócić ten jej szlamowaty język.
– Zrobię to, gdy będziemy sami – odpowiedział Draco, popychając ją w stronę drewnianych ławek.
– Liczę na to. A teraz chodź stary, pora na whisky – Nott skierował się w stronę stołów, a Malfoy ostatni raz spojrzał na nią, po czym również odszedł.
Hermiona, przełykając gorzkie łzy bólu i upokorzenia, podeszła szybko do Luny i Lavender, która leżała na kolanach przyjaciółki i płakała gorzko.
– Lav, skarbie... Wszystko będzie dobrze – szeptała do niej Herm, gładząc ją po jasnych włosach.
– Chcę umrzeć. Umrzeć... umrzeć... - jęczała Lavender, a łzy rzeźbiły ścieżki w zaschniętej krwi na jej policzkach i brodzie.
– Biedna dziewczyna, ktoś powinien jej ulżyć, bo Nott nie zrobi tego zbyt szybko – powiedziała jakaś niewolnica podchodząc do nich i wręczając Hermionie mokrą chusteczkę. Brązowowłosa nie zastanowiła się nawet skąd ta kobieta ją wzięła, tylko zaczęła ścierać krew z twarzy Lav.
– Wszystkie zabawki Notta tak kończą, nie mogła trafić gorzej – odezwała się Tara.
– Merlinie, jak ja mam jej pomóc? - pytała samą siebie Hermiona,  nawet nie wiedząc, kiedy łzy spłynęły po jej twarzy.
– Nie możesz, kochana. Ciesz się, że ty trafiłaś do Malfoya. On słynie z tego, że nie lubi brzydoty. Nie oszpeci cię na stałe. I zawsze lepiej być gwałconą przez takiego przystojniaka, niż przez starego, obleśnego sadystę, jak na przykład Rabastan Lastrange, albo jego brat... – powiedziała cicho inna niewolnica.
Hermiona nigdy w życiu nie czuła się tak bezsilna. Nie wiedziała, co może zrobić, by pomóc przyjaciółce, ale czuła jak rozpacz dosłownie rozrywa jej wnętrze.
– Lavender? - Cichy, znajomy głos przywrócił ją do rzeczywistości. Odwróciła się, by stwierdzić, że Parvati Patil z przerażeniem patrzy na to, co zostało z jej przyjaciółki.
– Jak śmiesz się do niej odzywać?! - krzyknęła Herm, wstając na równe nogi.
– Miona ja... - Parvati wyraźnie pobladła.
– Spójrz na nią! To wszystko twoja wina, ty zdradziecka suko! - Hermiona już była gotowa, by rzucić się na Patil z pięściami, kiedy powstrzymała ją przed tym Tara.
– Nie martw się, ona już za to płaci. Zabini zrobił z niej niewolnicę, a nie wielką damę, jak sobie myślała. Taka jest cena układów ze Śmierciożercami. – Widać było, że Tara mówi to z prawdziwą satysfakcją.
– On mnie oszukał, omamił, ja... moja rodzina... - jąkała się Parvati.
– Zdradziłaś nas. A to są konsekwencje – Hermiona wskazała ręką Lavender, która wciąż płakała – Mam nadzieję, że nigdy nie zapomnisz tego widoku, a twoje sumienie na zawsze zostanie obarczone tym, co nam zrobiłaś – powiedziała zimno Herm, po czym z powrotem przyklęknęła przy rannej koleżance. Kątem oka zauważyła jednak, jak Patil odchodzi do ostatniej ławki i siada tam ze spuszczoną głową.
– Luna, wiesz może coś o Ginny? - zapytała blondynki.
– Ani słowa. Nawet nie wiem, kto ją dostał...
– Jest u Czarnego Pana – wtrąciła się znów Tara.
– Wiesz coś więcej? - zapytała z nadzieją Hermiona.
– Nie, ja nie, ale zapytaj Helgi, to niewolnica Macnaira, a on zajmuje się zaopatrzeniem komnat Lorda, więc może ona coś wie - Tara wskazała Hermionie kobietę po trzydziestce, siedzącą w otoczeniu kilku innych. Ona, w przeciwieństwie do swym towarzyszek, wyglądała na zdrową, dobrze odżywioną, a nawet zadbaną. Miała na sobie ładną, długą suknię, a inne niewolnice patrzyły na nią z prawdziwym podziwem.
– Zaraz wracam – poinformowała przyjaciółki Herm, po czym podeszła do Helgi.

⚡⚡⚡

– Hej, chciałabym zapytać, czy masz może jakieś informacje na temat niewolnicy Czarnego Pana. Nazywa się...
– Ginny Weasley – odpowiedziała Helga z kpiącym uśmieszkiem.
– Tak. Wiesz, co się z nią dzieje? - zapytała z nadzieją.
– Może wiem, a może nie...
– To znaczy? - spytała niecierpliwie Herm.
– Jeśli chcesz informacji, musisz mi coś dać. Tu, w naszym świecie, nie ma nic za dramo. Informacja to towar wymienny...
Hermiona spojrzała na nią z mieszaniną szoku, niedowierzania i wściekłości. Była niewolnicą do jasnej cholery! Co miała jej niby dać?
– Czego chcesz? - zapytała buntowniczo.
– Masz ładny błyszczyk na ustach. Następnym razem przynieś go dla mnie, a ja dostarczę ci informacji o rudej dziwce naszego Lorda – zaśmiała się Helga, a inne niewolnice jej zawtórowały. Hermiona ledwie powstrzymała się przed rzuceniem się na kobietę z pazurami. Zacisnęła zęby i odeszła z powrotem do Luny i Lavender, która leżała teraz na ławce, tępo wpatrując się w jeden punkt.
Biesiada Śmierciożerców wyraźnie się rozkręcała, kilku z nich było już mocno podpitych, a rozmowy przy stole stawały się coraz głośniejsze. Hermiona poszukała wzrokiem jasnej głowy Malfoya i spostrzegła, że jej pan siedzi wyraźnie nad czymś zamyślony, a ładna dziewczyna o ognistych lokach pochyla się i szepcze mu coś do ucha. Draco nie wyglądał na zainteresowanego rozmową. W dłoni obracał szklaneczkę whisky. Chyba jednak zorientował się, że ktoś mu się przygląda, bowiem odwrócił głowę i jego spojrzenie spotkało się ze spojrzeniem jego niewolnicy. Hermiona na chwilę wstrzymała oddech, jednak blondyn szybko odwrócił od niej swój wzrok i z dość kwaśną miną jednym łykiem wypił swojego drinka.
– Kolacja dla szlamy panicza Malfoya – skrzekliwy głos odwrócił uwagę Herm i dziewczyna ze zdziwieniem stwierdziła, że stoi przed nią skrzat domowy z tacą. Było na niej kilka kawałków kurczaka, pieczywo, sałatka, jakieś owoce i szklanka soku z dyni.
– Musi być naprawdę dobra w łóżku, skoro Malfoy tak o nią dba – mruknęła jakaś dziewczyna.
Hermiona rozejrzała się dookoła. Większość niewolnic dostała tylko suchy chleb i wodę, a niektóre nie dostały nawet tego. Tacę taką jak ona dostała tylko niewolnica Macnaira i jeszcze jedna kobieta siedząca zaraz obok Helgi. Dla Lavender skrzaty nie przyniosły nic...
Hermiona odebrała tacę z rąk skrzata i postawiła na ławce obok Luny. Krukona również dostała tylko chleb i wodę, więc Herm od razu odłożyła połowę kurczaka na jej talerz.
– Miona, nie trzeba... - odezwała się Luna.
– Daj spokój, nie jestem głodna – odpowiedziała, co było całkowitą prawdą. Przecież zjadła dziś śniadanie i obiad, a większość kobiet dookoła niej, chyba nie jadła mięsa od miesięcy, gdyż pożądliwym wzrokiem patrzyła na jej porcję.
– Lav, otwórz buzię – poprosiła koleżankę, podsuwając jej pod usta kawałek kurczaka.
Lavender widać od dawna nic nie jadła, gdyż żuła mięso z wyraźną przyjemnością.
– Hej – podeszła do niej jakaś dziewczyna - Helga bardzo lubi truskawki i powiedziała, że jeśli oddasz jej swoją porcję, to może powiedzieć ci, co u tej Rudej – poinformowała, po czym od razu odeszła.
Hermiona spojrzała na małą miseczkę owoców na jej tacy, w duchu dziękując za to, że będzie mogła je wykorzystać, by zdobyć informacje o swojej przyjaciółce.
– Dawaj! - zażądała Helga, gdy tylko do niej ponownie podeszła.
– Najpierw informacje, owoce później – odpowiedziała hardo Miona.
Helga skrzywiła się okropnie, ale zaczęła mówić.
– Weasley jest w prywatnych komnatach Lorda.
– Tyle to i ja wiem...
– Nic jej nie jest. Nie wolno jej wychodzić, kontakt z nią mają jedynie skrzaty i Czarny Pan. Nie została pobita, zgwałcona, ani nie była torturowana – powiedziała kobieta, wyciągając ręce w oczekiwaniu na truskawki.
Hermiona odetchnęła lekko i podała kobiecie miseczkę. Poczuła wielką ulgę, że Ginny nic nie jest.
– Następnym razem przynieś ten błyszczyk, a ja spróbuje dowiedzieć się czegoś więcej...
– Dobrze, dzięki – burknęła Miona, wracając do przyjaciółek.
Luna nadal karmiła Lavender kurczakiem.
– Proszę – Hermiona wzięła miskę z sałatką i podała ją Tarze, która zjadła już swój suchy chleb.
– Naprawdę mi to dasz? Ty nic nie zjesz? - dopytywała dziewczyna.
– Nie jestem głodna. Smacznego.
Tara z szerokim uśmiechem zabrała się do jedzenia, a Hermiona rozejrzała się dookoła. Dała sok Lunie i Lavender, a resztę owoców rozdała niewolnicom, które nic nie dostały. Każda dziękowała jej za to szczerym uśmiechem. Przechodząc pomiędzy ławkami zauważyła, jak Parvati przeżuwa suchy kawałek chleba i, nie bez satysfakcji, myślała o tym, że dobrze jej tak!
Po skończonym posiłku puste tace po prostu zniknęły, a niewolnice pogrążyły się w rozmowach i wymianie plotek. Śmierciożercy przy stole zachowywali się coraz głośniej, na co wpływ miały na pewno wypite butelki alkoholu.
– Herm, uważaj! - szepnęła Luna, widząc, jak Malfoy w towarzystwie kobiety o ognistych lokach, uwieszonej na jego ramieniu, idą w ich stronę.
– To która dziwka jest twoja, Smoku? - zaśmiała się piskliwym głosikiem kobieta.
Była niewątpliwie ładna. Wysoka, o seksownych kształtach, wesołych, zielonych oczach i uśmiechu jak z okładki Tygodnika "Czarownica".
– Spróbuj zgadnąć, Messalino – odpowiedział blondyn, najwyraźniej znudzony.
– Ta w zielonym! Wiem, że kochasz zielony!
– Tak, to moja własność – Draco nawet nie spojrzał w jej stronę.
– Mogę obejrzeć z bliska? - zapytała Messalina, a Hermiona pomyślała, że traktowana jest jak jakaś klacz na wystawie, którą zaraz będą oceniać.
– Wstań, szlamo – nakazał blondyn.
Herm posłusznie wstała i podeszła bliżej.
– Niezła z wyglądu, a jaka jest w łóżku? - zapytała ciekawie.
Draco spojrzał Hermionie w oczy i uśmiechnął się bezczelnie, po czym powiedział:
– Ledwo zadowalająca...
W Gryfonce wszystko się zagotowało. Przecież ona zawsze we wszystkim była wybitna! Jak on śmiał...?! Dopiero po chwili uświadomiła sobie, jak głupie i nieodpowiednie są jej myśli. Nie mogła jednak się powstrzymać przed rzuceniem mu niechętnego spojrzenia.
– Co robicie? - Do Malfoya i dziewczyny podszedł Snape i uwieszona na jego ramieniu szczupła i dość drobna brunetka, i to właśnie ona zadała to pytanie.
– Oceniamy niewolnicę Smoka – zaśmiała się Messalina.
– Całkiem znośna, prawda, Severusie? - zapytała dziewczyna, a jej niebieskie oczy złośliwie lustrowały Hermionę.
– Tak, Ario, choć w szkole była tak nieznośna, jak na Gryfonkę przystało.
– Och! Uczyłeś ją, mój drogi? - dopytywała Aria, gładząc ramię Severusa i patrząc na niego ze szczerym oddaniem.
– Tak, miałem tę nieprzyjemność w swoim czasie – odpowiedział Snape, patrząc niechętnie na Hermionę.
– Na pewno byłeś jej ulubionym profesorem. Moim byłeś... - zaśmiała się Aria.
– Ty, moja droga, masz o wiele lepszy gust, niż jakaś tam szlama – wtrąciła się Messalina, kładąc głowę na ramieniu blondyna.
– Skoro teraz Draco ma niewolnicę, to wkrótce zabawicie się we trójkę? - zapytała Aria.
– Haha! Świetny pomysł. Co ty na to, kochanie? - zaśmiała się Messalina.
– Może kiedyś – odpowiedział wymijająco Draco, po czym odwrócił się i odszedł, a Snape i ich towarzyszki poszły za nim.
– Uważaj na nią. To Messalina Rosier. Okropnie rozwiązła, ale też bardzo mściwa – poinformowała ją szeptem Tara.
– To narzeczona Malfoya? - zainteresowała się Herm.
– Nie, ale od dawna ostrzy na niego ząbki. Tak jak ta druga na Snape'a. To Aria Yaxley okrutna jak jej ojciec. Nie wiem, jak tyle zła może kumulować się w takiej małej, z pozoru słodkiej osóbce. Lepiej jednak nie wchodzić jej w drogę...
– Zapamiętam – obiecała Hermiona, wracając na swoje miejsce i siadając obok Lavender, śpiącej na ławce. Z bólem patrzyła na przyjaciółkę, naprawdę nie wiedząc, jak jej pomóc.
– Szlamo! - głos Lucjusza Malfoya przerwał jej rozmyślania.
– Chodź tutaj! - rozkazał jej, a widać było, że jest wyraźnie pijany.
Hermiona niepewnie rozejrzała się po pomieszczeniu, licząc na to, że gdzieś zobaczy Dracona, jednak młodszego blondyna nigdzie nie było.
– Ile mam czekać, głupia dziwko?! - krzyknął Lucjusz.
Przerażona jego postawą wstała i podeszła do niego, licząc na to, że nic jej nie zrobi. Przecież Draco już mu mówił, że bez jego zgody ma jej nie dotykać.
– Podejdź bliżej – nakazał.
Przełykając ślinę, spełniła jego prośbę, a gdy stanęła przed nim, Lucjusz z miną szaleńca złapał ją za ramię i pociągnął w stronę jakichś drzwi.

1 komentarz:

  1. Robię rundkę znów po opowiadaniach i zachwyca mnie fakt, że w każdym opowiadaniu potrafisz kompletnie zmienić charakter i zachowanie bohaterów🤩 dzięki temu nigdy nie wiadomo czego się po danej osobie spodziewać. Już nie mówiąc o tym że historie, które tworzysz są z pomysłem, polotem, są inne i niepowtarzalnie cudowne 💕

    OdpowiedzUsuń