środa, 4 listopada 2015

Gdy jesteśmy sami... - Rozdział 23 - „Gdy przyjaciel spróbuje pomóc...”

– Wszystko w porządku? - Luna z troską spojrzała na Hermionę, mylnie biorąc jej rozkojarzenie za obrzydzenie, bądź załamanie z powodu brutalnego zachowania Dracona.
Miona w odpowiedzi kiwnęła tylko głową, nie chcąc nawet myśleć co, by powiedziała Luna i inni jej przyjaciele, gdyby dowiedzieli się, co naprawdę czuła.
– Często się tak zachowuje? - zapytała blondynka, siadając na wąskim łóżku w dotychczasowym pokoju Hermiony.
– Nie – odpowiedziała zgodnie z prawdą – Niestety nie – dodała w myślach i nerwowo przygryzła wargę, wiedząc, że zaczyna się z nią dziać coś bardzo dziwnego.
– Nie wyglądało to groźne. Pamiętam jak raz mój pan przegryzł mi ucho, bo sądził, że go nie słucham – Luna uśmiechnęła się smutno.
– To okropne! - zawołała Hermiona.
– Teraz już tak nie robi. On... ja myślę, że się zmienił, po tym jak Zabini mnie torturował... Od tego czasu nie chce mnie z nim zostawiać i bardziej na mnie uważa.
– Zabini cię torturował?!
– Tak, chciał wydobyć informacje o Białym Feniksie – wyznała Luna.
– Luna, tak bardzo mi przykro... - Hermiona podeszła do przyjaciółki usiadła obok, łapiąc ją za ręce.
Wiedziała, że blondynka przeszła wiele dużo gorszych rzeczy niż ona. Nie miała pana, który od początku, by o nią dbał i ją chronił, tak jak Draco chronił ją. Nie miała szans na otrzymanie listu od swojego ojca, ani od swojego chłopaka - Neville'a. Luna miała tu prawdziwe piekło.
– Bałam się jak usłyszałam, że dostał cię Malfoy. Pamiętałam, że w szkole się nienawidziliście, ale teraz widzę, że nie jest ci z nim tak źle. Nie jesteś pobita, ani załamana. Nie chciałabyś widzieć Parvati, myślę, że nie wytrzyma już długo – Luna westchnęła smutno.
– Wiem, że nas zdradziła, ale nie umie jej nie żałować. To wszystko jest takie straszne... - Hermiona również się zasmuciła.
Nikomu nie życzyła takiego losu, nawet najgorszemu wrogowi, a Malfoy kiedyś był jej najgorszym wrogiem. Teraz jednak nie potrafiła o nim tak myśleć. Nie potrafiła żywić wobec niego żadnych, negatywnych uczuć. To naprawdę było dziwne!
– Przetrwamy to, Miona. Zobaczysz. Damy radę, a nasi przyjaciele wkrótce nas uwolnią – Luna mocniej ścisnęła dłoń przyjaciółki, a Hermiona uśmiechnęła się do niej blado.
Chciałaby móc uwierzyć, że była Krukonka faktycznie ma rację i obie wyjdą z tego wszystkiego bez szwanku.

⚡⚡⚡

Cały dzień spędziła z Luną w swoim pokoju, gdzie obie wspominały Białego Feniksa i rozmyślały o tym co może się tam dziać. Draco w tym czasie pracował w salonie i w ogóle nie zbliżył się do żadnej z nich ograniczając się do przysłania Robaka z kolacją. Luna wyznała Hermionie, że dawno nie czuła się tak dobrze i beztrosko. Miała mieć swój pokój, spać w łóżku, a nie na podłodze, jak kiedyś, a poza tym nie groziło jej żadne niemiłe doświadczenie z rąk jakiegokolwiek mężczyzny. Herm zmieszała się nieco, gdy uświadomiła sobie, że Lovegood patrzy na nią z szczerym współczuciem, jakby było jej strasznie przykro z powodu tego co tej nocy może spotkać jej przyjaciółkę. A co mogło? Pewnie nic...

⚡⚡⚡

Wykąpała się i przebrała, upewniając się jeszcze, że Luna niczego nie potrzebuje i niepewnie weszła do sypialni swojego pana. Malfoya w niej nie było. Dopiero teraz zorientowała się, że Draco od dawna nie zamyka drzwi zaklęciem. Rozejrzała się po pokoju. Wszystko wyglądało tak jak zawsze, nawet zdjęcie Narcyzy stało na swoim miejscu. Hermiona niepewnie zerknęła na łóżko. Czy powinna się położyć? A może poczekać na niego, by wyraził na to zgodę? Może będzie wolał wyczarować jej jakieś inne łóżko? Choć musiałaby przyznać, że to by ją nieco rozczarowało...
Usiadła w dużym fotelu, stojącym w kącie. Był na tyle wygodny, że mogła się w nim zwinąć w kłębek i spróbować zasnąć. To było lepsze wyjście, niż położenie się w jego łóżku bez pozwolenia. Nie chciała aby myślał, że się mu narzuca.

⚡⚡⚡

– Ale cię wzięło, Goyle... – Draco uśmiechnął się pod nosem, kończąc swojego drinka.
Kątem oka spojrzał na swój raport. Powinien być wystarczający, by zadowolić wymagania tego Czarnego Popaprańca, który kazał się zwać Panem. Blondyn prychnął pod nosem i zwinął dokumenty. Był zmęczony, a ten dzień przyniósł wiele niespodzianek.
Nie spodziewał się, że Hermiona tak chętnie spali list od rudzielca. Myślał, że będzie nalegała, by pozwolił jej go zatrzymać, ona jednak bez wahania wrzuciła go do ognia. To było interesujące. Któryś raz dzisiaj przyłapał się na tym, że za dużo myśli o niej. Od ich wspólnej nocy nie mógł jednak zachowywać się inaczej. To było po prosty tak niesamowite wydarzenie, że nie potrafił go zapomnieć.
Wziął prysznic, czując jak zmęczenie i napięcia tego dnia spływają z niego razem z wodą. W głębi ducha cieszył się, że Goyle zmienia swoje postępowanie względem Lovegood, to dobrze wróżyło na jej przyszłość, zresztą na jego też.
Przebrał się w wygodne, satynowe spodnie, wciąż pamiętając, że nie śpi dziś sam. Z lekkim uśmiechem, wszedł do sypialni, zastanawiając się, czy Hermiona już pogrążyła się we śnie. Zdziwił się jednak bardzo, gdy spostrzegł, że łóżko jest psute. Jego wzrok przeniósł się na fotel w kącie.
Hermiona spała spokojnie, zwinięta w kłębuszek, jak grzeczny kot. Zapatrzył się chwilę na ten uroczy widok, zastanawiając się czemu nie weszła do łóżka? Czyżby nie chciała? Bała się? Albo może żałowała tego co się stało ostatnio? Nie wiedział.
Po chwili jednak podjął decyzję. To on tu był panem i on decydował. A skoro chciał żeby znalazła się w jego łóżku, to tam miała być! Podszedł z zamiarem obudzenia jej wrednym warknięciem... jednak nie umiał... We śnie wyglądała tak niewinnie, beztrosko, błogo, że nie miał sumienia tego przerywać. Warknął cicho sam na siebie, zły, że powoli zmienia się w jakiegoś mięczaka, jednak mimo to najdelikatniej jak potrafił, wziął ją na ręce i przeniósł na swoje posłanie, po czym przykrył ją satynową kołdrą i cicho położył się obok.
W sypialni wciąż paliło się kilka świec, które oświetlały jej śliczna twarz i nadawały jej loczkom złocistego poblasku. Nie chciał sobie odmówić jeszcze kilku chwil takiego widoku. Było to zbyt piękne, by za szybko z tego zrezygnować.
Wreszcie zmęczony i lekko zniesmaczony swoim zachowaniem, opadł na poduszki i spojrzał na znajdujący się nad łóżkiem baldachim.
– Do stu galopujących Garborożców! Ogarnij się Malfoy! – warknął sam na siebie, po czym sięgnął po różdżkę i zgasił większość świec.
Pozostawił tylko jedną, która dawała wystarczającą ilość światła, by widział kontury kobiety śpiącej przy jego boku. To musiało mu wystarczyć.

⚡⚡⚡

Obudził ją cichy jęk. Zdziwiona otwarła oczy i rozejrzała się dookoła. Blask jednej świecy ledwie rozświetlał pokój. Przetarła oczy, dopiero teraz uświadamiając sobie, że leży w łóżku, a wyraźnie pamiętała, że zasypiała na fotelu. Znów usłyszała jęk. Zaniepokojona spojrzała na blondyna.
Draconowi śnił się najpewniej jakiś koszmar. Jego czoło było mokre od potu, a usta rozchylone w grymasie bólu. Musiało mu się śnić coś naprawdę strasznego. Hermiona już chciała go obudzić, gdy wymamrotał:
– Nie... zostaw...
– Draco? - zapytała niepewnie.
– Puść ją – szepnął.
– Malfoy, to tylko sen. Obudź się – delikatnie potrząsnęła jego ramieniem.
– Nie rób jej krzywdy, dam... oddam wszystko - jęczał.
– To sen! Wstawaj! - Hermiona była przerażona tym, jak głęboko w tym strasznym koszmarze jest uwięziony blondyn.
– Zostaw ją! - krzyknął, nagle łapiąc Hermionę za nadgarstek.
Usiadł na łóżku, zlany potem i przerażony po niedawnym śnie. Jego blade palce wciąż zaciskały się na nadgarstku Hermiony. Oddychał szybko, nie mogąc się pozbyć tego paraliżującego strachu, który ogarnął całe jego ciało.
– Spokojnie, to tylko sen... - wyszeptała Herm, drugą ręką gładząc jego ramię.
– Wybacz, nie chciałem – jęknął, puszczając jej dłoń i uświadamiając sobie, jak mocno ścisnął jej nadgarstek.
– W porządku, to nic. Chcesz wody? - zapytała, odwracając się w stronę nocnego stolika, na którym stał dzbanek i szklanka.
Draco w odpowiedzi jedynie kiwnął głową. Miał wrażenie, że jeszcze teraz widzi te straszne obrazy z jego koszmaru. Zamknął oczy i potrząsnął głową, by jakoś się ich pozbyć.
Hermiona podała mu wodę i spojrzała na niego z troską. Właśnie zdała sobie sprawę z tego, że koszmary wojny dotykają każdego, nawet kogoś tak twardego jak Malfoy...
Komuś może się wydawać, że ma on serce skute lodem i nic nie zrobi na nim wrażenia.
To jednak nieprawda. Przecież on też był człowiekiem z krwi i kości. Walczył, cierpiał, przeżywał sukcesy i porażki i widział zło oraz śmierć. I miał własne demony, które nawiedzały go czarnymi nocami w jego osobistych koszmarach...
– Lepiej ci? - zapytała go, gdy oddał jej pustą szklankę.
– Nie może być lepiej po czymś takim – burknął, rzucając się na poduszki i zamykając oczy.
– To normalne w czasie wojny...To, że masz koszmary.
– Nie życzę ich najgorszemu wrogowi – zabrzmiało to jakby mówił sam do siebie.
Hermiona opadła na poduszki i przyjrzała się jego zaciśniętym oczom i bladym policzkom. Wyglądał teraz tak łagodnie... Zupełnie inaczej niż jeden z głównych generałów Śmierciożerców.
– Nie chciałem cię wystraszyć. Śpij dalej – powiedział cicho, odwracając się do niej plecami.
Hermiona zasmuciła się nieco, ale wiedziała, że nie ma sensu, go teraz zagadywać. Lepiej będzie jak sam się z tym upora.
Odwróciła się na drugi bok i wtuliła twarz w poduszkę. Miała nadzieję, że sen szybko do niej przyjdzie i, że nie będzie tak straszny, jak to co przyśniło się blondynowi.

⚡⚡⚡

Nie mógł zasnąć. Obrazy zmaltretowanego ciała jego matki, a zaraz potem równie poranionego ciała, pewnej brązowowłosej dziewczyny, były dla niego zbyt straszne. Naprawdę chciałby być silniejszy i jakoś sobie z tym radzić, ale teraz czuł się taki słaby i pokonany. Obrazy wojny wywarły spore piętno na jego duszy i wiedział już, że nawet jeśli przeżyje, to nigdy się ich nie pozbędzie.
Z drugiej strony łóżka dobiegł go regularny oddech. Hermiona spała. Draco odwrócił się w jej stronę, dostrzegając, że śpi do niego plecami. Żałował, że nie może popatrzeć na jej śliczną twarz. Teraz mu się przypomniało, ile razy szydził z niej, gdy była tylko zębatą kujonkom, przyjaciółką bliznowatego dupka i łasicowatego biedaka. Teraz jednak była intrygującą, seksowną kobietą... jego niewolnicą. Powodem, dla którego miał siłę walczyć.
Przysunął się do niej bliżej, chcąc znów poczuć zapach jej włosów, jednak miał wrażenie, że ona wciąż jest milę od niego. Nie chciał tego... Przysunął się jeszcze bliżej, akurat w momencie, gdy ona odwróciła się przez sen i nieświadomie wtuliła w jego ciało. Draco uśmiechnął się lekko pod nosem i przyciągnął ją do siebie. Jest jego. Ma prawo ją utulić. Nawet nie wiedział kiedy, jej spokojny oddech i śliczny zapach i jego ukołysały do snu, tym razem bez koszmarów...

⚡⚡⚡

Obudziła się ze świadomością, że jest szczęśliwa. Było jej ciepło, czuła się bezpieczna, a na dodatek pierwszym co zobaczyła po otwarciu oczu była najpiękniejsza twarz. Jego ramię leżało przerzucone w jej talii, a on wyglądał tak chłopięco i słodko, że miała ochotę rozpłynąć się na ten widok. Przysunęła się bliżej i wtuliła w niego. On przecież objął ją przez sen, a więc i ona mogła to zrobić nieświadomie. Uśmiechnęła się sama do siebie pod nosem, czując jego ciepło i ten kojący zapach... to było takie przyjemne! Nagle poczuła, że Draco porusza się lekko i unosił głowę. Mocno zacisnęła powieki, udając sen. Arystokrata nieco odsunął się od niej i ziewną przeciągle jak prawdziwy Smok. Hermiona nie mogła się powstrzymać i parsknęła śmiechem.
– Hej! Co to za chichot z rana? - zapytał, rozbawiony i nim zdążyła się odsunąć, połaskotał ją po żebrach.
– Wiesz, jak zabawnie wyglądasz? Twoje włosy są rozczochrane jak po uderzeniu pioruna! - zażartowała.
– Uważaj sobie Granger! - ostrzegł ją równie rozbawiony – Nikt nie żartuje z moich włosów! One to świętość! - i w odwecie znów ją połaskotał, a Hermiona starała się zdusić śmiech, nie wiedząc, czy na sypialni jest zaklęcie wyciszające.
Tego tylko brakowało, by Lunę obudził śmiech dobiegający z sypialni Malfoya...
– Nie wiedziałam, że jesteś takim narcyzem.
– A ja, że masz takie łaskotki! - Draco wciąż się uśmiechając, pochylił się nad nią lekko, a Hermiona natychmiast się uspokoiła.
Te jego tęczówki były niesamowicie pociągające i hipnotyzujące, a jego bliskość upajała, jak najlepszy narkotyk. Draco pochylił się trochę bardziej, jakby chcąc sprawdzić jej reakcję i to, czy za chwilę nie ucieknie. Ona jednak nie miała takiego zamiaru. Przeciwnie. Chciała więcej.
Dlatego też sama uniosła głowę, sięgając jego ust i całując je delikatnie. Blondyn od razu oddał ten pocałunek, pogłębiając go odrobinę. Nie chciał jej wystraszyć...
Całowali się powoli, niespiesznie, oboje lekko zdziwieni, że właśnie tego chcą. Ten pocałunek różnił się od ich poprzednich. Był słodki, pełen czułości, oddający ich wzajemne uczucia, tę potrzebę i radość dwóch od dawna rozbitych dusz. Powoli ogarniała ich coraz większa pasja i żądza. To co wydarzyło się pomiędzy nimi ostatnio zasiało swoje ziarno... i wydawało się, że teraz wymagało ono podlania.
Ręce Dracona na jej talii. Jej palce w jego włosach. Usta na szyi, cichy jęk przyjemności...
I wtedy nagle coś huknęło zdrowo w ich salonie.
Obydwoje gwałtownie oderwali się od siebie i przestraszeni spojrzeli na drzwi.
– Lepiej to sprawdźmy. Mam nadzieję, że ta wariatka, nie zrobiła czegoś głupiego! - Draco zerwał się z łóżka.
– Nie mów tak o niej! - skarciła go lekko, a on na to nie zareagował, choć mógł ją ukarać za pyskowanie.

⚡⚡⚡

Razem przeszli do salonu, w którym Luna właśnie podnosiła z podłogi kilkanaście ksiąg, które wypadły z biblioteczki Dracona.
– Ja przepraszam, złapałam jedną, a upadły wszystkie – wytłumaczyła się z bladym uśmiechem.
– Tylko jakaś Krukonka albo Granger mogą sięgać po książki jeszcze przed śniadaniem – burknął nieuprzejmie, zły, że Luna im przerwała, po czym postanowił pierwszy zająć łazienkę, zanim te dwie baby to zrobią.
– Wszystko ok? - zapytała Hermiona, podchodząc, by pomóc przyjaciółce posprzątać.
– Nie musisz mi dziękować, Mionko! - zawołała śpiewnie Lovegood.
– Dziękować? Za co? - zdziwiła się Hermiona.
– No za to, że uratowałam cię od porannego rytuału. On też zawsze robi ci to rano, prawda? - zapytała.
Hermiona dopiero po chwili skojarzyła o co jej chodzi i o mało nie parsknęła śmiechem. Luna sądziła, że tym małym wypadkiem z księgami uratowała ją od seksu z Draconem?
Owszem, to poniekąd była prawda, ale ostatnim co Hermiona czuła w tej chwili była wdzięczność. Przecież ona nie miałaby nic przeciwko takim porankom! Tego jednak blondynce powiedzieć nie mogła...
– Tak. Dzięki Luneczko, miło, że o mnie pomyślałaś – powiedział z wymuszonym uśmiechem.
– Nie ma za co! Od tego się ma przyjaciół – zaśmiała się Luna, sprzątając ostatnie tomy z podłogi.

⚡⚡⚡

Goyle zjawił się po Lunę zaraz po obiedzie, zadowolony najwyraźniej z jej widoku i z tego, że nic jej nie dolegało. Podziękował krótko Malfoyowi i powiedział, że ma u niego dług wdzięczności, co blondyn butnie potwierdził i podkreślił jeszcze, że dług ten jest spory.
Hermiona usiadła na kanapie z książką, nie potrafiła się jednak skupić na czytaniu, gdyż raz po raz zerkała w stronę pracującego przy biurku Draco.
Czy on musiał być tak cholernie pociągający?
Blondyn uniósł głowę i spojrzał w stronę drzwi.
– Orion do nas idzie – wyjaśnił jej swoje zachowanie.
Hermiona nerwowo przygryzła wargę i zatrzasnęła książkę. Po ostatnich wydarzeniach z Nottem i Carrowem, nie miała jakoś ochoty na towarzystwo Daniela...
– Czy mogę pójść do mojego pokoju? - zapytała, wstając z kanapy.
– Jeśli chcesz... - Draco był nieco zdziwiony ją prośbą, ale nie miał zamiaru jej zabraniać.
– Dziękuję – odpowiedziała, wychodząc z salonu.
Draco wstał, by otworzyć drzwi swojemu przybranemu kuzynowi. Zastanowiła go ta niezapowiedziana wizyta w środku dnia.
– Stało się coś? - przywitał go, jednocześnie ściskając jego dłoń.
– Musimy pogadać – Daniel wyglądał na zmartwionego.
– O czym, albo o kim? - Draco wskazał mu miejsce na kanapie, a sam podszedł do barku po alkohol.
– O Hermionie – Orion przyjął szklaneczkę whisky i spojrzał Malfoyowi prosto w oczy.
– Coś z nią nie tak? - zapytał Smok.
– Nie... tylko ja... ja się chyba w niej zakochałem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz