środa, 4 listopada 2015

Gdy jesteśmy sami... - Rozdział 22 - „Gdy odpowiedź okaże się prosta...”

      Drżącą dłonią sięgnęła po białą kartkę. Od razu rozpoznała to pismo... i długopis, a nie pióro, jakim zwykle posługiwali się czarodzieje. Rozwinęła list, czując, jak słone krople wypływają na jej rozgrzane policzki. Nie sądziła, że dostanie coś takiego... To było cenniejsze od wszystkich klejnotów świata. Przełykając łzy, odetchnęła głęboko i zaczęła czytać:

Kochana Córeczko!
Piszę do Ciebie, ponieważ profesor Dumbledore powiedział mi, iż jest szansa, że ktoś przekaże Ci ten list. Nawet nie masz pojęcia, co czuję mogąc skreślić do Ciebie tych kilka słów, choć oddałabym wszystko, co mi jeszcze zostało, by móc z Tobą teraz porozmawiać, przytulić Cię, zobaczyć, czy naprawdę nic Ci nie jest. Chciałabym powiedzieć Ci, jak bardzo Cię kocham i jaka jestem z Ciebie dumna. Dni w Białym Feniksie bez Ciebie są szare, długie i puste, ale staram się jakoś sobie z tym poradzić. Profesor Dumbledore wciąż powtarza mi, że jesteś bezpieczna i mimo tego, że wpadłaś w ręce naszych wrogów, nie dzieje Ci się żadna krzywda. Powiedział mi też, że opiekuje się Tobą jeden z jego najbardziej zaufanych ludzi, a to pozwoliło mi mieć nadzieję, że wszystko z Tobą w porządku. Molly też bardzo cierpi z powodu porwania Ginny, więc obie wspieramy się, jak możemy i wciąż modlimy o wasz rychły powrót do domu. Twoi przyjaciele wrócili cali i zdrowi ze swojej misji i obiecali mi, że nie spoczną, póki Ty również do nas nie wrócisz. Wszyscy w Białym Feniksie są zdrowi, a Hagridowi nawet udało się wyhodować stadko małych Hipogryfów. Musisz je koniecznie zobaczyć. Mam nadzieję, że Twój opiekun naprawdę przekaże Ci ten list. Chciałabym, byś wiedziała, że kocham Cię i przetrwam to wszystko, póki jest nadzieja, że jeszcze kiedyś będę mogła się z Tobą zobaczyć, spojrzeć w te oczy, które odziedziczyłaś po swoim tacie i powiedzieć Ci, jak bardzo jesteś dla mnie ważna, skarbie. Kończę już, gdyż nie powiedziano mi jak długi może być ten list. Tęsknię za Tobą każdego dnia, odliczając niecierpliwie czas do naszego spotkania. 
Bądź dzielna, kochanie i uważaj na siebie. Ściskam i całuję mocno.
Mama.

Hermiona otarła łzy nie mogąc uwierzyć, że naprawdę trzyma w rękach ten niesamowity list. Była w ponurej twierdzy, zlokalizowanej nie wiadomo gdzie, z dala od rodziny i przyjaciół, w rękach Śmierciożerców, w niewoli swojego dawnego wroga, a mimo to trzymała pełen miłości list od swojej matki. W tym momencie tyle emocji wypełniało jej serce, że nie wiedziała już, która z nich dominuje. Radość, smutek, tęsknota, żal czy wdzięczność... wdzięczność za to, że trafiła w ręce Dracona. Czuła, że się zmienił. Wiedziała, że jest w nim coś dobrego. Coś, co sprawia, że może mu zaufać. On był po ich stronie. Nie wiedziała komu i jak ma za to dziękować. Przyciskała do piersi skrawek papieru, a łzy zarówno tęsknoty, jak i szczęścia, płynęły po jej zarumienionych policzkach. W końcu jednak uspokoiła się trochę i sięgnęła po kolejną kartkę ze szkatułki. Na widok tak znajomego, nieco niedbałego pisma poczuła jakiś dziwny uścisk w sercu.


Najdroższa!
Nie mam zbyt wiele czasu, by napisać ten list, bo Dumbledore dał nam na to tylko kilkanaście minut, zanim ten cały Śmierciożerca sobie stąd pójdzie. Nie wiem, jak to się stało, że ta tleniona fretka znalazła się z nami po jednej stronie, ale Harry mówi, że skoro dyrektor mu ufa to i my powinniśmy. Obawiam się bardzo o to, jak ten mały gad Cię traktuje, ostrzegłem go jednak, że zabiję go, jeśli choć włos spadnie ci z głowy. Wyglądał na nieźle wystraszonego, tak więc nie masz się czym martwić...-

Hermiona prawie parsknęła śmiechem po przeczytaniu tego fragmentu. Malfoy obawiający się Rona? Jakoś nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Ron wydawał jej się takim nieporadnym chłopaczkiem w porównaniu do męskiego i dostojnego Dracona.

-... bo on wie, że policzę się z nim osobiście, jeśli po powrocie mi się poskarżysz. Misja moja i Harry'ego zakończyła się sukcesem. Nie mogę Ci powiedzieć nic więcej poza tym, że nasze zwycięstwo jest już blisko, a Ty wkrótce wrócisz do mnie i będziemy mogli zrealizować nasze plany. Po wojnie pomożemy odbudować nasz świat, dostaniemy dobre posady w ministerstwie, kupimy dom i wszystko będzie jak trzeba. Wiem, że pewnie nie jest Ci lekko wśród tych brudnych ścierw, a widok tego pochrzanionego Malfoya też pewnie nie jest zbyt przyjemny, ale musisz wytrzymać i dać radę. Ja też nie mam kolorowo w Białym Feniksie – Hagrid pędzi nas do roboty przy tych jego poczwarach, ale jakoś muszę to przetrwać. Jeszcze tylko trochę, a wszystko będzie tak, jak sobie planowaliśmy, zobaczysz.
Całuję Cię mocno i tęsknię każdego dnia.
Twój Chłopak - Ron.

Nie chciało jej się teraz płakać, tylko z jakiegoś niewyjaśnionego powodu poczuła coś jak ukłucie złości. Nie wiedziała, czy wywołała to ta niedbałość jaką charakteryzował się list, narzekanie Rona na swój los, to, że bez jej zgody zaplanował ich całą przyszłość, czy wreszcie to, że tak bezczelnie obraża Dracona, zamiast być mu wdzięcznym za to, że chroni jego dziewczynę. Prychnęła pogardliwie i zmięła kartkę nie chcąc nawet drugi raz tego czytać. Miała ochotę krzyknąć "Dość tego Ron!", ale wiedziała, że to bezcelowe. Jeśli jednak będzie miała taką możliwość... tak, chyba to zrobi...
Kolejny list również wzbudził ukłucie tęsknoty w jej sercu. Harry. Jego pismo też znała bardzo dobrze, w końcu przez tyle lat poprawiała jego eseje...

Droga Hermiono!
Tak strasznie, strasznie mi przykro, że musisz przez to przechodzić. Gdybym tylko mógł coś zrobić, wiesz dobrze, że dawno byłabyś wolna..., ale profesor Dumbledore mówi, że musimy zachować spokój, a u Ciebie wszystko jest w porządku. Rozmawiałem chwilę z Malfoyem (kto by się spodziewał, że to właśnie on jest jednym ze szpiegów Zakonu, prawda?) i powiedział mi, że dobrze sobie radzisz z nową sytuacją. Jednak chciałbym móc sam sprawdzić, czy na pewno tak jest... Tak samo, jak chciałbym móc cofnąć czas i lepiej ochronić ciebie, Ginny i pozostałe dziewczyny... Nie chcę jednak, by ten list wyszedł za smutny, bo pewnie masz dość smutku i zmartwień. Misja moja i Rona zakończyła się lepie,j niż przypuszczaliśmy. Znaleźliśmy to, czego chciał profesor Dumbledore, tak więc kres wojny jest już blisko. Jestem pewien, że już wkrótce się zobaczymy i wtedy sam opowiem Ci o naszych przygodach. Bardzo mi Ciebie brakuje, bez twojego głosu rozsądku w pobliżu - Ron robi się czasem nieznośny. Chyba tylko ty potrafiłaś wpłynąć na niego w jakiś pozytywny sposób. Brak mi Ginny, a świadomość w czyich rękach się znajduje, sprawia, że każdy kolejny dzień jest jak niekończący się koszmar. Liczę jednak, że już wkrótce będę mógł znów trzymać was obie w ramionach, bezpieczne, całe i zdrowe. Oby to marzenie się spełniło. Trzymaj się, wiem, że dasz radę, bo jesteś bardzo dzielna. Do zobaczenia wkrótce...
Oddany Ci na zawsze
Harry.

PS. Opiekuję się wraz z Ronem Twoją mamą, możesz być o nią spokojna.

Uśmiechnęła się lekko, wpatrując się w pismo swojego przyjaciela. Harry już taki był. Załamany i rozbity, ale wciąż gotowy, by stawiać czoła nowym problemom i rzucać się w wir walki. Odważny, kochany Harry... Łzy znów napłynęły jej do oczu, gdy popatrzyła na te trzy listy. Choć strasznie za nią tęsknili, jakoś radzili sobie bez niej, a i ona jakoś dawała radę. Rozmawiali z Draconem, wiedzieli więc co u niej i mogli być spokojniejsi. Cieszyła się, że tak było, ale bardziej z tego, że to Draco okazał się ich szpiegiem. Tym, któremu tak wiele zawdzięczali. Czy to on był tym, który zadbał o to, by ciało jej ojca wróciło do ich kwatery i by razem z matką mogły go godnie pochować.? Tak! Na pewno... Nagle zapragnęła podziękować mu za to. Wstała z łóżka, odkładając listy do szkatułki, którą zabrała ze sobą.

⚡⚡⚡

Pierwszym, co zobaczyła po wejściu do salonu, był nakryty do śniadania stolik. Draco jednak nie jadł, tylko siedział na kanapie i patrzył w płonący w kominku ogień, najwyraźniej zamyślony. Hermiona podeszła i usiadła obok niego, nie chcąc go odrywać od myśli i czekając, aż sam ją zauważy. Po chwili blondyn odwrócił się w jej stronę.
– Musisz je spalić. Gdyby ktoś zobaczył te listy, byłyby kłopoty - powiedział cicho.
Hermiona w odpowiedzi skinęła tylko głową. Podejrzewała, że nie będzie mogła ich zachować. Bez wahania otwarła skrzynkę i wyjęła z niej kartki, które prawie od razu wrzuciła do kominka. Przez chwilę wspólnie z Draconem patrzyli na to, jak ogień trawi papier.
– Dziękuję... - szepnęła, bo nic innego nie przyszło jej teraz do głowy.
Wdzięczności, jaką do niego czuła, nie można było opisać słowami. To było coś więcej...
– Nie miałem dużo czasu, więc były pewnie krótkie.
– Kiedy byłeś w kwaterze? - zapytała go.
– Kilka dni po twojej próbie samobójczej – odpowiedział, patrząc jej w oczy.
Wzdrygnęła się lekko, przypominając to sobie. Była mu wdzięczna, że najwyraźniej nie powiedział o tym nikomu z Zakonu. Z listów wynikało, że dał im do zrozumienia, że ona jakoś sobie radzi...
– Od jak dawna... jak... jak to się stało, że zostałeś szpiegiem? - odważyła się zapytać.
– Skąd przypuszczenie, że nim jestem? - odpowiedział, uśmiechając się nieco zadziornie.
Hermiona również uniosła kąciki ust. Lubiła go w takim wydaniu. Rozluźnionego, lekko rozbawionego, bez tej maski dumnego arystokraty.
– Inaczej nie dostałabym tych listów. Nigdy bym się nie spodziewała, że akurat to ty jesteś słynnym Mr. Shadow.
– Nie jestem Mr. Shadow – powiedział, odwracając głowę i spoglądając w ogień.
– Co? Jak to nie? - zdziwiła się.
– Po prostu nie.
– To kto nim jest? - dociekała.
– A na kogo stawiałaś? - Draco spojrzał na nią z błyskiem w oku.
– Na Snape'a.
– Na kogoś jeszcze? - dopytywał znów uśmiechając się delikatnie.
– Na Oriona i na Adama Puceya. Poznałam jego pismo...
– No cóż, byłaś blisko, ale nie do końca.
– Powiesz mi wreszcie, o co w tym chodzi? Kto jest Mr. Shadow? Jak to możliwe, że to nie Ty, skoro masz kontakt z Zakonem?! - denerwowało ją to, że Draco najwyraźniej się z nią droczy.
– Mr. Shadow to nie człowiek – powiedział, wstając z kanapy i podchodząc do stolika, by nalać sobie kawy.
– Nie człowiek? To kto? Albo co? - ekscytowała się, również wstając.
Nie mogła uwierzyć, że zaraz pozna tę tajemnicę, która od tak dawna ją interesowała! Zagadkowa postać super szpiega od dawna ją intrygowała. Tak bardzo chciała wiedzieć...
– Mr. Shadow to nazwa pewnego rodzaju... projektu. Można to nazwać też stowarzyszeniem, bo raczej nie chcielibyśmy zostać uznani za jakąś sektę – Draco roześmiał się, po czym zajął swoje miejsce i zaczął nakładać sobie śniadanie.
– Projektu? Chcesz mi powiedzieć, że... - szeroko otworzyła oczy ze zdumienia.
– Że dla Zakonu nie szpieguje jedna osoba – zabrzmiało to nieomal nonszalancko.
– Więcej niż jeden zdrajca? - aż podskoczyła z emocji.
– Zdrajca to brzydkie określenie – upomniał ją łagodnie.
– Nazwaliście to Mr. Shadow i pozwoliliście nam wierzyć, że tylko jedna osoba wśród Śmierciożerców jest po naszej stronie? - tego naprawdę się nie spodziewała.
– Nie my, tylko Dumbledore. On kazał wam wierzyć, że jest tylko jeden szpieg. W sumie to było wygodne. Jeśli któryś ze sługusów Lorda, by się o tym dowiedział, szukałby tylko jednej osoby, a nie dziesięciu...
Hermiona zadławiła się kawą, której właśnie się napiła. Dziesięć? Czy on powiedział, że Zakon ma wśród Śmierciożerców, aż dziesięciu szpiegów? Nic dziwnego, że tak długo udało im się przetrwać w ukryciu. Informacje zbierane przez taką grupę musiały być naprawdę przydatne.
– Ale jak? Kiedy? Kto? Jak to funkcjonuje? Nie boicie się? Nie...
Draco przechylił się przez stół, bezpardonowo wpychając jej w usta tosta z dżemem, chcąc choć na chwilę przerwać tę nieustającą lawinę pytań. Roześmiał się lekko, widząc, jak w oburzeniu marszczy swój nosek, wyjmując tosta i sięgając po serwetkę z cichym warknięciem.
– Chcesz wiedzieć jak? Zwyczajnie. Nie wszyscy są ślepi, Granger. Śmierciożercy dobrze wiedzą, jak to działa i do czego doprowadzą rządy Czarnego Pana. Nie jesteśmy idiotami. Każdy tyran działa w podobny sposób. Nie wszystkim się to jednak podoba...
– Ale to piekielnie niebezpieczne! - wyszeptała gorączkowo.
– Jesteśmy świadomi ryzyka. To kwestia indywidualnej decyzji... Trzeba tylko wybrać tę słuszną stronę.
– Jak to się stało, że ty znalazłeś się po naszej? - zapytała patrząc mu w oczy.
– To właśnie ją uznałem za słuszną. – burknął, uciekając wzrokiem.
Hermiona patrzyła na niego wyraźnie zafascynowana. Wiedziała już, że ryzykował własnym życiem, by pomóc tym, których uważał za dobrych. Była poniekąd dumna z jego odwagi.
– Kto jeszcze szpieguje? - chciała wiedzieć.
– Wymieniłaś ich. Sev, Daniel, Adrian. Poza nimi Walden...
– To dlatego jego niewolnica wygląda tak dobrze! - Hermiona przypomniała sobie Helgę.
– Tak, nie traktuje jej źle. Helga jest córką jednego ze starych przyjaciół Dumbledora. Macnair miał rozkaz o nią zadbać.
– Razem z tobą to pięcioro. Kto jeszcze?
– Jeden szpieg we Francji, a reszta w drugim i w trzecim kręgu. Ich nazwiska nic ci nie powiedzą – Draco ponownie dolał sobie kawy.
– Orion kiedyś powiedział, że zaplanowano to, że zostanę twoją niewolnicą – przypomniała sobie.
– Tak. Od kiedy odkryliśmy, że Zabini nawiązał jakiś kontakt, wiedzieliśmy, że kilka dziewczyn z Zakonu może trafić w ręce Śmierciożerców. Mieliśmy nadzieję, że Lord przeznaczy was na niewolnice i tak się stało...
– Od początku miałam trafić do Ciebie?
Draco przytaknął skinieniem głowy.
– Wiedzieliśmy, że nie odda cię byle komu. Braliśmy pod uwagę tylko wewnętrzny krąg. Walden miał niewolnicę, więc odpadł, Patil zdradziła, więc wiedzieliśmy, że Zabini ją dostanie, Orion miał się postarać o Weasley, a ja albo Snape mieliśmy dostać ciebie. Nie spodziewaliśmy się, że weźmiecie na akcję Lovegood i Brown, a jeśli nawet, to byliśmy pewni, że je dostanie zewnętrzny krąg, czyli Adrian i bodajże Flint. Niestety nie przewidzieliśmy, że Lord postanowi inaczej. Weasley zabrał dla siebie, a Lovegood i Brown oddał za pseudo zasługi najlepszym.
– Co by było, gdy Krum wtedy wygrał? - wyszeptała.
– Nie miał szans, to nie była wyrównana walka – parsknął śmiechem.
– Ale jeśli... przypadkiem...
– Krum jest oddanym sługusem, moglibyśmy nie zdążyć cię ochronić na czas – Hermiona wzdrygnęła się, słysząc jego słowa.
A pomyśleć, że tak bardzo chciała trafić w ręce Kruma! Ba! Nawet prawie pozwolić mu się uprowadzić. A on okazał się prawdziwym mordercą.
– Nie mogliście pomóc Lunie i Lav? - zapytała.
Draco chwilę zawahał się z odpowiedzą. Widać było, że ta sprawa nie jest dla niego przyjemnym tematem.
– Goyle nie jest taki zły, mogła trafić gorzej... Potrafimy go nieco kontrolować, natomiast Nott od dawna podejrzewa, że wśród nas działa siatka szpiegów. Nie mogliśmy się mu narażać. Pomogliśmy, jak umieliśmy. To okno, nie przypadkiem zostało otwarte... - mówił tak cicho, że Hermiona ledwie go słyszała.
Stłumiła szloch, który powoli wkradał się w jej gardło. Trwała wojna. Oficjalnie nikt tego nie powie, ale ona i Ginny jako te, które były bliżej Harry'ego były cenniejsze zarówno dla Śmierciożerców jak i dla Zakonu niż inne. O ich bezpieczeństwo zadbano w pierwszej kolejności.
– Jesteście świetnie zorganizowani. Kto tym wszystkim kieruje? Snape?
Draco znów się zawahał, po czym po prostu wstał i podszedł do biurka po porcję nieśmiertelnej whisky. Hermiona zdziwiła się, że pije zaraz po śniadaniu, widać jednak było mu to potrzebne...
– Mr. Shadow i cały ten projekt wymyśliła... moja matka – wyjawił.
– Naprawdę? Ale jak...
Draco nagle zesztywniał i rzucił niespokojne spojrzenie na drzwi wejściowe.
– Innym razem Ci to wyjaśnię, a teraz usiądź na podłodze. Goyle i jego niewolnica tu idą.
Blondyn szybko wyjął różdżkę i uprzątnął stolik z resztek śniadania, po czym ruszył do drzwi, gdyż rozległo się pukanie. Hermiona usiadła na podłodze, patrząc w płonący kominek, w którym nie było już nawet śladu po listach jakie dziś dostała.
– Co cię sprowadza w niedziele o takiej porze? - zapytał Draco, ściskając dłoń Goyle'a na powitanie.
Hermiona uniosła głowę i spojrzała na Lunę, którą Śmierciożerca trzymał za ramię. Wyglądała na zdrową i nawet uśmiechnęła się lekko do swojej przyjaciółki.
– Muszę wyjechać do jutra, do południa, a nie chcę zostawiać jej u Zabiniego. Wiesz, że zakolegował się teraz z Nottem? - burknął tubalnie Goyle, popychając lekko Lunę, by usiadła na podłodze obok Hermiony.
– Mam się nią zająć? - zapytał Draco, nalewając whisky do drugiej szklanki i podając mężczyźnie.
– Jakbyś mógł. Uratowałem twoją małą szlamę więc w ramach odwdzięczenia się zrób to dla mnie. W zamku ostatnio doszło do kilku brutalnych zabaw, a nie chciałbym musieć wysypywać jej prochów do morza po powrocie. Przyzwyczaiłem się już do niej – Gregory spojrzał na Lunę, a w jego oczach na chwilę błysnęło coś jak krztyna czułości.
– Dobra, jak sam mówisz jestem ci to winien. Może tu zostać – Draco odgrywał nie zbyt zadowolonego z tego faktu, ale w świetle tego, co Hermiona usłyszała od niego ledwie przed kilkoma chwilami, była pewna, że nie ma nic przeciwko.
– I jeszcze jedno... Dasz jej ten wolny pokój? Twoja szlama i tak śpi u Ciebie, a wolałbym żeby ona spała sama.
– Chcesz żebym dał niewolnicy sypialnię? Nie za bardzo ją rozpieszczasz? - zakpił Draco, pomijając milczeniem fakt, że pokój, o którym mowa tak naprawdę należy do jego własnej niewolnicy.
– Wiem co myślisz, ale tak bym wolał. I jeszcze... nie dotkniesz jej, prawda? - Gregory wyglądał na zawstydzonego swoimi słowami.
– Znasz mnie, Goyle, nie dotykam tego, co nie moje. Twoja zabawka może dostać swój pokój jeśli tego chcesz, ale teraz Ty mi wisisz za to przysługę – Draco uśmiechnął się cwanie.
– Stoi. Daj jej coś normalnego do jedzenia, odwykła już od chleba i wody. Wiem, że Granger nie ma źle u Ciebie, więc niech i ta moja mała wariatka ma podobnie – Greg wstał i uściskał dłoń Malfoya, kierując się do drzwi.
– Ładnie go sobie owijasz wokół palca Lovegood – zakpił Smok, gdy drugi Śmierciożerca wyszedł.
– Ale ja wcale...
– Zamknij się. Nie wolno ci się odzywać. Granger zaraz zaznajomi cię z podstawowymi zasadami, a teraz pokaże ci twój pokój.
Luna i Hermiona podniosły się z ziemi i ruszyły w stronę korytarza, jednak nim Hermiona wyminęła blondyna, ten złapał ją za łokieć i przyciągnął do siebie, tak mocno, że na chwilę zabrakło jej powietrza.
– Nie wiem, czy Goyle nie wysłał jej tu na przeszpiegi. Niczego jej nie mów i udawaj pokorną, rozumiesz? - wyszeptał jej do ucha, przygryzając je lekko.
Trzymał ją tak blisko, że jej piersi wbijały się w jego klatę, a jego dłonie zacisnęły się na jej pośladkach, tak, że dla stojącej z boku Luny, wyglądało to jakby ją lubieżnie napastował.
– Rozumiem – odpowiedziała cicho, czując jak opanowują ją fale gorąca, przez ten bliski kontakt z umięśnionym ciałem blondyna.
– Zabawę skończymy później, szlamo! - Draco odepchnął ją od siebie i wskazał drzwi, dając do zrozumienia, że jak najszybciej ma zabrać Lunę do pokoju, co też Hermiona niezwłocznie uczyniła, choć jej nogi były dziwnie miękkie, a w głowie szumiało jej od emocji. Czuła dziwne podekscytowanie na myśl, że tę noc znów spędzi w jego łóżku. Wiedziała, że nie powinna o tym myśleć, ale naprawdę chciała, by coś znów się wydarzyło...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz