wtorek, 3 listopada 2015

Gdy jesteśmy sami... - Rozdział 17 - „Gdy wpadasz w pułapkę uczuć...”

        Spojrzał w lustro i przejechał żyletką, po swoim policzku. Golenie się mugolskim sposobem, uwłaczało godności wielu czarodziejów, którzy uważali, że wystarczy zaklęcie. Draco jednak to lubił. To w pewien sposób go uspokajało i wyciszało, a dziś tego naprawdę potrzebował. Niewiele bowiem brakowało, by chwycił za różdżkę, wyszedł z komnat, odnalazł Carrowa i użył na nim zaklęcia kastrującego. Wciąż widział ten lęk i rozpacz w oczach Hermiony. Ona przecież ledwo przed kilkoma dniami próbowała się zabić, a teraz znów przeżywa kolejny koszmar. Miał nadzieję, że tym razem, nie popchnie ją to w kierunku samobójstwa.
Ochlapał twarz wodą i sięgnął po wodę kolońską. Syknął cicho, gdy płyn zapiekł jego blade, gładkie już teraz, policzki. Przeczesał palcami mokre włosy i sięgnął po czarny, satynowy szlafrok. Był zmęczony, ale zadowolony. To, wbrew pozorom, nie był aż taki straszny dzień...
Przechodząc przez korytarz, postanowił zerknąć do pokoju Granger by sprawdzić, czy wszystko w porządku. Wiedział, że jak tak dalej pójdzie, to wpadnie w swego rodzaju obsesję na punkcie tego, czy ta mała znów nie robi czegoś głupiego, jak na przykład: wieszanie się na starym prześcieradle... Na szczęście odkrył, że Hermiona spała. Widać jednak było, że jej sen jest niespokojny, bo mamrotała coś pod nosem. Draco jeszcze przez chwilę popatrzył na jej śpiącą twarz. Miał właśnie wychodzić, gdy z jej ust wydobył się cichy szept...
– Orion...
Jego szczęki i pięści mimowolnie się zacisnęły. Ona śniła o jego kuzynie! Prychnął pogardliwie pod nosem i wyszedł z jej pokoju, ledwo hamując się przed trzaśnięciem drzwiami. Szybko przeszedł do swojej sypialni i z ulgą rzucił się na łóżko. Założył ręce pod głowę, wgapiając się sufit i mimowolnie myśląc o tym, co usłyszał przed chwilą.
Orion – przystojny kuzynek – Lestrange. Znali się od dziecka, spędzając ze sobą każde wakacje, a gdy dorastali, ich rywalizacja była wręcz niebezpieczna. Orion zawsze był tym przystojniejszym, ale Draco był... po prostu lepszy. Miał piękny dom, kochająca matkę, uczył się w Hogwarcie i zbierał splendory przysługujące komuś z nazwiskiem Malfoy. W tym czasie Orion był w Durmstrangu, wychowywała go babcia od strony matki, czarownica pół-krwi, która ledwo wiązała koniec z końcem. Jego matka zmarła tuż po porodzie, a ojciec odsiadywał wyrok w Azkabanie. Orion nigdy nie był akceptowany przez rodzinę. Bellatrix wręcz brzydziła się bratanka swojego męża, a i jej mąż nie był zachwycony takim krewnym. Rabastan dał synowi nazwisko, ale otwarcie mówił o tym, że namawiał jego matkę, na eliksir aborcyjny. Orion nie miał łatwo w życiu. Jedynie Narcyza okazywała mu serce i zawsze dbała o to, by Draco również szanował kuzyna. Blondyn denerwował się, że musiał wszystkim się dzielić z Orionem, ale z czasem zaakceptował go i zaczął traktować jak brata, którego naprawdę nie miał. Dogadywali się, zawsze stali po tej samej stronie, a Daniel był dzielnym i odważnym człowiekiem... Jednak jedyne, w czym był w stanie pokonać Dracona, było podbijanie serc kobiet. Stereotyp o blondynach jako niewiernych i niestałych w uczuciach funkcjonował nawet w magicznym świecie, dlatego, jeśli jakaś kobieta miała do wyboru Dracona albo Daniela, zazwyczaj kończyła w łóżku tego drugiego. Nie, żeby Malfoyowi to przeszkadzało. Nie miał problemu, by znaleźć inną, równie chętną, ale jeśli miałoby tutaj chodzić o Granger? Jeśli ona miałaby zakochać się w Orionie? Wiedział, że jego kuzyn, mimo, że jest brunetem, to w uczuciach jest stały, jak kilkunastu blondynów razem wziętych. Przez jego łóżko przewijało się więcej kobiet, niż mężczyzn przez łóżko Messaliny Rosier, a to już wyczyn, godny podkreślenia. Dość już miał przecież problemów, a jego niewolnica zakochana w jego kuzynie, mogłaby taki problem stanowić. Z drugiej strony, była ostatnio taka podłamana... Może towarzystwo Oriona wyciągnęłoby ją z dołka? Zresztą, przez jakiś czas nie będzie miał wyboru. Jutro wyjeżdża na cały dzień, a ktoś musiał ją mieć na oku. Ufał Orionowi. Miał nadzieję, że jej nie skrzywdzi.

⚡⚡⚡

Nagle usłyszał przeraźliwy wrzask, który zmroził mu krew w żyłach. Czy ktoś, na Merlina, morduje jego niewolnicę? Sięgnął po różdżkę i biegiem ruszył do jej sypialni. Hermiona rzucała się po łóżku, wyraźnie walcząc z jakimś koszmarnym snem.
– Nie chcę, nie chcę umierać! Nie! Nie chcę! - szlochała rozpaczliwie, nie potrafiąc się obudzić.
Draco szybko podszedł i przysiad na skraju jej łóżka, łapiąc ją za ramiona.
Próbował ją obudzić, ale dziewczyna nadal pozostawała w sferze sennych koszmarów. Zaklęciem rozświetlił pomieszczenie, mając nadzieję, że to ją wybudzi.
– Już dobrze malutka, nie płacz, to tylko sen... - wymruczał, przyciągając ją do swojej piersi.
Jak prawie każdy mężczyzna, nie znosił płaczących kobiet, a Granger łkała tak rozpaczliwie... Drgnął lekko, gdy mocno się w niego wtuliła, łapiąc w pięści materiał jego szlafroka. Schowała głowę w zagłębieniu jego szyi i płakała, a jej łzy spływały po jego skórze. Objął ją mocno i przymknął oczy, zdając sobie sprawę z tego, że cały aż drży z niepokoju, widząc ją w takim stanie. Nie chciał, by wpadła w kolejne załamanie. Chyba nie umiałby jej pomóc. Odruchowo zaczął gładzić jej włosy, mając nadzieję, że to ją uspokoi. Ten koszmar musiał być naprawdę straszny i wyczerpujący, bo po kilku chwilach poczuł, że Hermiona oddycha miarowo. Znów zasnęła. Chciał ją położyć, ale dziewczyna wciąż zaciskała swoje małe piąstki na jego szlafroku. Usiłując jej nie obudzić, odwrócił ją tak, by bez problemu wziąć ją na ręce. Mógł spać przy niej, jeśli tego potrzebowała, ale w swoim łóżku, a nie na tym wąskim barłogu, który stał w jej pokoju. Czuł jej oddech na swojej szyi, a jej loki, łaskotały go w nos. Mimo to jej ciepło i spokojny oddech pozwalały mu również odczuć jakiś dziwny spokój. Teraz była bezpieczna, to najważniejsze. Ostrożnie położył się w swoim łóżku, nie wypuszczając jej z ramion, a ona nadal tuliła się do niego, jakby nie liczyło się nic innego, poza tym uściskiem. I w tej chwili tak było. Obiecał sobie, że zrobi wszystko, by zawsze mogła czuć się bezpiecznie, na tyle, na ile można w warunkach wojny. Nie mógł się powstrzymać, przed wtuleniem twarzy w jej pachnące konwaliami włosy. Ten zapach i regularne bicie jej serca, które czuł tuż przy swoim, sprawiły, że i on szybko zasnął, a jego sny pierwszy raz od dawna były spokojnie i pozbawione widoku śmierci.

⚡⚡⚡

Obudziło ją krakanie jakiegoś ptaszyska, które przysiadło na parapecie okna. Podniosła się powoli, przecierając zaspane oczy. To była trudna noc. Pamiętała każdy fragment tego koszmarnego snu. Rozejrzała się dookoła i zamarła na chwilę. Myślała, że głos i zapach Dracona, to też był sen. Dlaczego więc leży w jego sypialni? Dotarło do niej, że to, co brała za część snu, musiało być prawdą. Jego troskliwy dotyk, uspokajający głos, był przy niej. Nie wiedzieć czemu, zachciało jej się uśmiechnąć. Szybko jednak zganiła się za to. Uśmiecha się na myśl o nocy w ramionach swojego wroga? Ron chyba by dostał zawału, gdyby o tym usłyszał. Ron, płaczący krwawymi łzami. Ron jej chłopak. Ten, o którym tak rzadko myślała... Wzdrygnęła się lekko, gdy to sobie uświadomiła. Więcej jej myśli krążyło wokół Luny i Ginny, niż wokół miłości jej życia. Czy to dlatego, że o nie bardziej się martwiła? Przecież on też mógł być w niebezpieczeństwie.
Postanowiła wstać i pójść do salonu. Draco pewnie jadł śniadanie. Miała nadzieję, że nie będą skrępowani po tym, co wydarzyło się w nocy.
Właśnie miała iść do drzwi, gdy ktoś je otworzył i zajrzał do pokoju.
– A co ty robisz w sypialni Smoka? - zapytał Daniel, patrząc na nią szczerze zaskoczony.
Hermiona wzdrygnęła się lekko na jego widok. Zbyt mocno przypomniał jej się nocny koszmar.
– Szukam cię wszędzie, bo czekam ze śniadaniem, a ty jesteś w jego sypialni - Orion wbił wzrok w rozkopane łóżko, z którego dopiero co wyszła.
Hermiona zaczerwieniła się lekko, uświadamiając sobie, co Lestrange mógł sobie o niej pomyśleć.
– Ja miałam zły sen... i... - chciała jakoś wytłumaczyć siebie i Malfoya.
– W porządku, to nie moja sprawa – Orion uśmiechnął się kwaśno – Chodź na śniadanie, a potem odprowadzę cię do twojej nowej pracy.
– A gdzie Draco? - wypaliła, nim zdążyła ugryźć się w język, jednak bardzo ją interesowało, gdzie on jest.
– Coś tam załatwia. Nie powiedział ci, że go nie będzie?
– Nie... ja... mogę najpierw wziąć prysznic? - zapytała, opuszczając głowę.
– Nawet powinnaś. Nie lubię zapachu wody kolońskiej mojego kuzyna – Orion ostatni raz zmierzył ją wzrokiem, po czym wyszedł, zostawiając ją samą.
Hermiona szybko przeszła do łazienki. Rumieńce zawstydzenia nie chciały zniknąć z jej twarzy, jednak prawdą było to, że jej włosy wyraźnie pachniały wodą kolońską Malfoya.

⚡⚡⚡

Obawiała się nieco złośliwości Oriona, jednak mężczyzna przy śniadaniu zachowywał się już zupełnie inaczej. Był zabawny i uprzejmy, a nawet pozwolił jej używać noża, żartując sobie, że Malfoy to nadpobudliwy opiekuńczy tatusiek. Rozmawiał z nią swobodnie, jakby była kimś równym jemu. Okazało się też, że Daniel wiele wie na jej temat. Wiedział, że była Gryfonką, prefektem i najlepszą uczennicą na roku. Wiedział, że była na balu świątecznym z Wiktorem Krumem, oraz o tym, że w drugiej klasie została spetryfikowana. Wkrótce Hermiona doszła do wniosku, że Draco musiał wiele opowiadać kuzynowi o tym wszystkim, co działo się w szkole.
Orion sprawiał wrażenie męskiego ideału większości kobiet. Był niebywale przystojny, bardzo inteligentny i błyskotliwy, a do tego troskliwy. Trzy razy pytał, czy aby na pewno nie chce dokładki. Gdy skończyła jeść, odsunął jej krzesło, a gdy wychodzili z komnat, złapał jej ramię w sposób bardzo delikatny, wręcz czuły, zupełnie inaczej niż Draco. I choć jego zachowanie zmyło to koszmarne wyobrażenie z jej snu, to i tak czuła, że nie do końca może mu zaufać. Draconowi zaufała i wiedziała, że to dobra decyzja. Orion jednak jeszcze nie zasłużył na jej zaufanie.

⚡⚡⚡

Pokoje Snape'a znała dość dobrze od czasu, gdy mieszkali tam z blondynem, w czasie jej rekonwalescencji po pożarze. Oparzenie na jej piersi już prawie się zagoiło, pozostała jedynie niewielka blizna, która, jej zdaniem, wyglądała ohydnie. Severus czekał na nich w swoim laboratorium. Orion pożegnał ją szczerym uśmiechem i oznajmił, że musi już iść, ale na pewno wkrótce się spotkają, natomiast Snape wskazał jej na kociołek i polecił dokończyć warzenie eliksiru przeciwkrwotocznego. Z ochotą zabrała się do pracy. Lubiła mieć zajęcie, a warzenie eliksirów pochłaniało na tyle jej uwagę, że nie miała czasu zadręczać się problemami. Snape gdzieś wyszedł, zostawiając ją sam na sam z jej zadaniem. Zadowolona nuciła coś pod nosem, pewna, że eliksir uda jej się wyśmienicie...
– Znów się spotykamy, mała szlamo – głos, który usłyszała, sprawił, że na chwilę zamarła.
W drzwiach do laboratorium stał Lucjusz Malfoy. Jego zimne spojrzenie było wbite wprost w nią, a na ustach gościł kpiący uśmieszek. Dreszcz strachu przeszył jej ciało. Wspomnienia o tym, co próbował jej zrobić, ugodziły w nią niczym ostra strzała.
– Jak tam w łóżku mojego synalka? Zaspokaja cię brudna dziwko? - zakpił Lucjusz.
Nerwowo przełknęła ślinę, licząc na to, że Snape zaraz wróci. Malfoy senior nie zbliżył się do niej ani na krok. Liczyła w duchu, że tak pozostanie.
– Odpowiadaj szmato! - warknął na nią.
– Szukasz tu czegoś, Lu? - Hermiona miała ochotę paść na kolana i dziękować Merlinowi, gdy zobaczyła, jak za plecami Malfoya pojawia się Snape.
– Ciebie, Sev. Potrzebuję eliksiru na kaca. Głowa mnie napierdala, jakby biegło po niej stado garborożców – warknął Lucjusz, odwracając się do niej plecami.
Hermiona spojrzała na trzymany w ręku niewielki nożyk, którym siekała korzonki. Co by było, gdyby cisnęła nim przez całą długość laboratorium, prosto w plecy blondyna? Może nie umarłby od tego, ale ona na pewno poczułaby się lepiej. Może ten irracjonalny strach przed jego osobą trochę by zelżał.
– Mam zapas tego eliksiru w salonie, chodźmy – Snape czekał, aż Lucjusz pierwszy wyjdzie z laboratorium, po czym poszedł za nim, a Hermiona odetchnęła z ulgą i wróciła do przygotowywania eliksiru.

⚡⚡⚡

Praca u Snape'a nie była taka zła. Oczywiście nie miała czasu, by się obijać. Severus bardzo o to dbał, wciąż zlecając jej nowe zadania, ale przynajmniej czas jej szybko płynął i nie miała kiedy zadręczać się myśleniem o wszystkich złych rzeczach, jakie spotkały ją i jej przyjaciół. Cieszyła się jednak, że ten dzień powoli dobiegał końca. Ciekawa była, kto po nią przyjdzie do komnat nietoperza. Orion, czy może raczej Draco... Dziwne było odkrycie, że w myślach przestała nazywać go Malfoyem, jeszcze dziwniejsze to, że on tak rzadko nazywał ją szlamą. Zawsze myślała, że lubił używać tego bolesnego określenia.
– Zanieś eliksiry do kantorka i idź do salonu, Draco zaraz powinien wrócić i cię odebrać – poinformował ją krótko Snape, sprzątając za pomocą zaklęć swoje laboratorium.
Hermiona posłusznie skinęła głową i zabrała pudełko z fiolkami. Humor jej się poprawił, gdy usłyszała, że Draco już dziś wraca. Nie chciała spać sama w pustych komnatach, bała się kolejnych koszmarów.
Układała fiolki według alfabetycznego spisu, w duchu podziwiając pedantyczną dokładność, jaka panowała w zbiorach Snape'a. Właśnie miała odłożyć ostatnią fiolkę, gdy ktoś zakrył jej usta dłonią, drugą ręką oplatając ją w pasie. Chciała krzyczeć, ale nie miała jak. Chciała się szarpać, ale to było bez sensu... Poczuła czyjś oddech na swoim uchu, a zaraz potem usłyszała, jak ktoś zamyka drzwi od środka. Była w pułapce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz