piątek, 16 października 2015

Dwa Światy - Rozdział trzydziesty dziewiąty

Rozdział Trzydziesty Dziewiąty

Stał przed nią. Uśmiechnięty, wyluzowany... Cały on. Nie potrafiła wprost uwierzyć, że jest tak blisko niej. Jeden krok i znów mogłaby znaleźć się w tych znajomych ramionach, poczuć się bezpieczna, kochana... Ale to już minęło. I nie wróci. Ona wyjdzie za mąż, a on nadal będzie widywany z pięknymi modelkami. Przełknęła gorzkie łzy, które pojawiły się doprawdy nieproszone. Zmusiła się do przybrania obojętnego wyrazu twarzy.
Co tu robisz? – zapytała go wyniośle.
Co ja tu robię? Zważywszy na to, że to ty stoisz pod moim teatrem i głaszczesz moje zdjęcie, to raczej ja powinienem zadać ci to pytanie, Wiewiórko. Nie uważasz? – spytał, uśmiechając się kpiąco.
Ja... Hermiona umówiła się tu ze mną – wyjąkała, nieco zawstydzona.
Doprawdy? Widać nasza Miona przejmuje powoli ślizgońskie cechy swojego chłopaka... Jestem bardzo ciekawy, co za dzieci powstaną z dwójki tak pomysłowych rodziców – parsknął śmiechem.
To twój teatr? – odważyła się spytać, patrząc jednocześnie na wielki napis "Dwa Światy".
Tak. Zdziwiona, że nie wybrałem wygodnej posadki w ministerstwie?
Trochę... – przyznała.
Wolę mieć coś swojego, bo pracę w ministerstwie zawsze można stracić. Wystarczy tylko, że zadrzesz z kimś, kto cię nie lubi. A właśnie, jak tam twoi bracia? Nadal bez pracy? Jak coś, to poszukujemy właśnie sprzątacza i portiera, może mają ochotę zgłosić się na rozmowę kwalifikacyjną?
Skąd wiesz, że Bill i Percy stracili pracę? – zdziwiła się, trochę zaniepokojona jego miną.
Powiedzmy, że słyszałem plotki...
Pewnie kochasz plotki! Zwłaszcza na temat siebie i twojej dziewczyny, modelki! – wygarnęła mu ze złością.
Chyba rzadko czytasz ostatnio prasę, rudzielcu. Ja i Yasmine już nie pojawiamy się
w rubrykach towarzyskich.
Och, a cóż to za tragedia się stała? Zrozumiała, jaki naprawdę jesteś i cię rzuciła? – warknęła, ale niemal od razu pożałowała tych słów, gdyż Blaise z miną drapieżnika zrobił krok w jej stronę.
A jaki naprawdę jestem? No dalej, powiedz mi... – wyszeptał, pochylając się nad nią. Ginny stała jak sparaliżowana. Jej wzrok natrafił na jego pełne usta i nie potrafiła skupić się na niczym innym niż myślenie o nich...
Ja za to ostatnio natrafiłem w gazecie na wzmiankę o twoim planowanym ślubie... Pozwól sobie pogratulować – zdziwiła ją gorycz, jaką usłyszała w jego głosie.
To za trzy miesiące – wyjąkała, znów nie wiedząc, czemu chce jej się płakać.
Życzę ci dużo szczęścia... – mruknął, patrząc jej głęboko w oczy. Stali tak, nie mogąc zerwać kontaktu wzrokowego... Jednak Diabeł pierwszy opuścił głowę, po czym odwrócił się na pięcie, chcąc odejść.
Blaise! – zawołała za nim, zupełnie nie wiedząc, dlaczego to robi... To wołanie wydobyło się chyba prosto z jej serca. Powoli ponownie na nią spojrzał.
Tak? – Widać było, że jest mu niezwykle ciężko.
Przyjdziesz na ślub? – spytała cicho. Harry nalegał, by zaprosić wszystkich, którzy chodzili z nimi do Hogwartu... Czyli jego też...
Sądzisz, że musisz mi dobitnie pokazać, że mam nie robić sobie więcej nadziei? Nie martw się. Moja nadzieja umarła już w pociągu, kiedy wracaliśmy z Hogwartu... – znów odwrócił się i miał zamiar odejść, by tym razem zniknąć z jej życia na zawsze...
Dlaczego? – wyszeptała, nie panując nad łzami, które spłynęły po jej policzkach. Diabeł spojrzał na nią i zacisnął szczęki.
Pytasz, dlaczego nie mam już nadziei?
Pytam, dlaczego mnie zostawiłeś? Czy ona była tego warta? – załkała. Zabini wyglądał, jakby się nad czymś poważnie zastanawiał... Nagle jednak znalazł się przy niej i wziął ją
w swoje ramiona. Ginny objęła go za szyję i zaszlochała w jego ramię.
Skarbie... Nigdy bym cię nie zostawił, gdybym nie musiał... Nie masz pojęcia...
To mi wyjaśnij! – poprosiła, odsuwając się od niego i znów patrząc mu w oczy.
To już nie ma znaczenia, Gin. Wychodzisz za Pottera. Nie robiłabyś tego, gdybyś go nie kochała... Żałuję, że tak wyszło, ale chcę twojego szczęścia. Życzę ci tego... – starł delikatnie łzy z jej policzków.
Ja nie...
Nic nie mów, rudzielcu. Nie trzeba. Dziękuję ci za to wszystko, co mi dałaś i czego mnie nauczyłaś... Przekaż tylko Potterowi, że jeśli cię skrzywdzi, to wrócę tu i go zabiję.
Wyjeżdżasz? – wyszeptała z niedowierzaniem.
Na jakiś czas.
Nie...
Dbaj o siebie, skarbie – przytulił ją po raz ostatni. Ginny nie chciała go puścić, ale wiedziała też, że nie ma prawa go zatrzymać. Powiedziała mu w pociągu, że woli Harry'ego. Sama wszystko zniszczyła... Chłopak oderwał się od niej i zrobił krok w tył. Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się, tak jak tylko on potrafił. Trzask. Aportował się, nie zważając na to, że byli na jednej z mugolskich ulic, a w teatrze najpewniej na niego czekali... Zniknął, a ona poczuła, jak jej złamane serce rozpada się na wiele mniejszych odłamków. Najgorsza była jednak świadomość, że to ona była wszystkiemu winna... Ona
i jej złe decyzje.

***

Odstawiła do zlewu kubek z niedopitą kawą i odetchnęła głęboko, spoglądając na zegarek. Jeszcze pięć minut. Nie rozumiała, czemu się denerwuje tą sytuacją, skoro to ona do niej doprowadziła... Przecież sama wysłała do niego sowę z propozycją kolejnego spotkania. Chciała znów go zobaczyć, spędzić z nim swój czas. Miała tylko nadzieję, że
i on będzie chciał ją znów zobaczyć... Dzwonek do drzwi przerwał jej rozmyślania. Odruchowo poprawiła swój ciemnoczerwony sweterek i wygładziła czarną spódnicę. Wchodząc do przedpokoju, przelotnie spojrzała w lustro, by sprawdzić, czy jej makijaż jest w porządku. Kolejny uspokajający, głęboki oddech i mogła wreszcie otworzyć drzwi. Tuż za nimi zobaczyła pudełko najlepszych, markowych czekoladek i szeroki uśmiech zabójczo przystojnego blondyna.
Hej – przywitała się, z lekkim zawstydzeniem odbierając podarunek i zapraszając go do środka.
Cześć, ślicznotko. I jak? Wyglądam na luzie? – zapytał z rozbawieniem, wskazując na swoje ciemne jeansy i jasnoniebieską koszulę pod rozpiętą czarną kurtką.
Doskonale. Prawie jak mugol – odpowiedziała z uśmiechem, zadowolona, że dostosował się do jej polecenia, by ubrać się zwyczajnie.
To gdzie mnie dziś porywasz? – próbował się dowiedzieć, jednocześnie pomagając jej założyć krótki, czerwony płaszczyk.
Jeszcze zobaczysz... – zaśmiała się z satysfakcją. Chciała, by miał taką samą niespodziankę, jak ona, gdy przyprowadził ją na kolację do swojego domu. Wyszli z jej mieszkania i Draco patrzył, jak Hermiona zamyka drzwi.
Bardzo się cieszę, że napisałaś tak szybko... – mruknął, stając tuż przed nią
i poprawiając kołnierz jej płaszcza. – Minęło ledwie kilka dni, a ja już zdążyłem się stęsknić – wyszeptał, pochylając się nad nią. Dziewczyna przymknęła oczy, gotowa na kolejny, słodki pocałunek, ale nagle za plecami blondyna ktoś chrząknął znacząco.
Hermiona? – oskarżycielski ton szybko sprowadził ją na ziemię.
Bob... Co tu robisz? – wyjąkała zaskoczona. Nie przypominała sobie, by umówiła się
z nim na dziś.
Przyszedłem zapytać, co z jutrzejszym sylwestrem...– odpowiedział mężczyzna, patrząc nieprzychylnie na Malfoy'a, który gestem posiadacza objął Hermionę w talii.
Och, tak... Sylwester... Przepraszam cię bardzo, zupełnie zapomniałam...
Właśnie widzę – burknął kwaśno Bob.
A tak... Pozwól, że ci przedstawię. To mój... – zawahała się, nie wiedząc, jak przedstawić arystokratę.
Chłopak – odpowiedział za nią blondyn.
Przyjaciel – poprawiła go Hermiona – Draco Malfoy. A to jest Bob, mój znajomy – dokończyła prezentację Miona.
Nie powiem, by było mi miło – warknął Smok.
Ja też tego nie powiem. Gdzie ją zabierasz? – Bob wyglądał na zupełnie wyprowadzonego z równowagi.
To ona zabiera mnie. Na randkę. A ja mam w planach odwdzięczenie jej się kolejną randką. Dokładniej jutro, zabierając ją na sylwestra. Tak więc wasze plany są nieaktualne – oznajmił mu chłodno blondyn.
Draco... – mruknęła ostrzegawczo Hermiona, zła, że mówi coś takiego, bez ustalenia tego z nią.
Nie zapominaj, że ona nie jest twoją własnością! – Bob zrobił krok w kierunku Smoka, jakby szykując się do ataku.
Doskonale wiem, kim ona dla mnie jest. I ty też powinieneś to wiedzieć. Pogódź się
z porażką, stary, i spłyń. Nie psuj nam wieczoru.
Bob, posłuchaj... – zaczęła niepewnie Hermiona.
Daj spokój, Herm. Przyślij mi sowę, wtedy pogadamy, bez udziału twojego... przyjaciela – ostatnie słowo zabrzmiało trochę jak obelga. Bob, nie czekając na ich reakcję, odwrócił się na pięcie i odszedł.
Spotkaj się z nim, a wybiję mu zęby – mruknął Draco.
Bo jeszcze pomyślę, że jesteś zazdrosny Malfoy – zaśmiała się nieco sztucznie.
A kto powiedział, że nie jestem? – zapytał Smok, przyciągając ją do siebie, by wreszcie dostać upragnionego buziaka.
Nie aportujemy się? – zapytał zdziwiony, gdy Hermiona poprowadziła go w kierunku stacji metra.
Nie. Dziś spędzamy wieczór według moich planów. Nie jechałeś nigdy metrem, prawda? – zapytała. Draco zaprzeczył ruchem głowy, zbyt pochłonięty gapieniem się na otaczających go mugoli, by zdobyć się na jakąś sensowną odpowiedź. Właśnie zrozumiał, że Hermiona chce mu dziś pokazać odrobinę niemagicznego świata... Jej świata...
Cała podróż była dla niego naprawdę fascynująca, choć trwała irytująco długo, jak dla kogoś przyzwyczajonego do pojawiania się gdzie chce i kiedy chce. Hermiona
z uśmiechem patrzyła na jego zainteresowanie życiem mugoli i cierpliwie odpowiadała na wszystkie jego pytania.
To bardzo ciekawe – stwierdził, patrząc na jeden z przejeżdżających samochodów.
Tak, mugole wcale nie są tacy nudni, jak myślą o nich czarodzieje – odpowiedziała, otwierając furtkę prowadzącą do niewielkiego, jednorodzinnego domku. Na przybudówce tuż obok niego widniała złota tabliczka z napisem: Gabinet Stomatologiczny: dr. Jean Granger, dr. Alan Granger.
Poważnie? – szepnął z niedowierzaniem Smok. Nie mógł uwierzyć, że przyprowadziła go na kolację do swoich rodziców – mugoli.
A co myślałeś, że tylko ty umiesz robić niespodzianki?– zapytała z rozbawieniem.
Mogłaś mnie ostrzec! – burknął trochę obrażony, szybko sięgając po swoją różdżkę.
A ty mnie ostrzegłeś przed kolacją w twoim domu? Powiem ci tylko to, co ty mnie. Nie padnij mi tam na zawał – mrugnęła do niego porozumiewawczo i pociągnęła za klamkę. Draco w tym czasie wyczarował duży bukiet pięknych, różnokolorowych kwiatów i przybrał na twarz swój najbardziej czarujący uśmiech. Bardzo mu zależało, by zrobić na jej rodzicach dobre wrażenie...
Już jesteśmy! – krzyknęła Herm wesoło, gdy tylko razem z Draco znaleźli się
w niewielkim holu jej rodzinnego domu.
Och! Wspaniale! – ucieszyła się brązowowłosa kobieta, z wyglądu bardzo podobna do Hermiony, która wyszła z kuchni, by ich powitać.
Mamo, to jest Draco – przedstawiła go Herm.
Bardzo mi miło panią poznać. Teraz już wiem, po kim Hermiona jest taka ładna – uśmiechnął się uroczo blondyn i wręczył kwiaty pani Granger, która lekko zarumieniła się po usłyszeniu tego komplementu.
Lizus – szepnęła mu do ucha Miona, gdy szli za jej mamą do salonu. Smok spiorunował ją wzrokiem, ale nic nie odpowiedział.
Alan, dzieci już są – zwróciła się do męża mama Hermiony.
A tak... Witajcie – pan Granger uśmiechnął się, ściskając rękę Dracona na powitanie.
Interesujesz się może piłką nożną? – zapytał blondyna, wskazując na telewizor,
w którym leciał właśnie jakiś mecz.
Piłką jaką? – zapytał Draco, z fascynacją patrząc na migające obrazy.
Tato, Draco jest czarodziejem i nie zna zasad tej gry. Może mu wyjaśnisz, a ja pomogę mamie z kolacją? – zaproponowała.
Świetny pomysł, mój skarbie, niech panowie zobaczą sobie mecz do końca. – Jej mama z uśmiechem patrzyła na to, jak Malfoy usiadł na kanapie i z zainteresowaniem pochłaniał wszystko, co pan Granger opowiadał mu o piłce, zawodnikach, bramkach i zasadach gry. – Wygląda na to, że się polubią – zauważyła jej mama, gdy razem weszły do kuchni.
Zobaczymy – odpowiedziała dyplomatycznie Miona.
Skąd ty go wytrzasnęłaś? Wygląda jak jakiś model z wybiegu, a do tego ma doskonałe maniery! - Hermiona zaśmiała się pod nosem. Wiedziała, że jej mama polubi Smoka...
W końcu była kobietą, a Draco umiał oczarować wszystkie kobiety, bez względu na wiek...
Chodziliśmy razem do szkoły...
Zdziwiłaś nas, gdy zadzwoniłaś powiedzieć, że przyjdziesz z chłopakiem na kolację. Nigdy wcześniej nikogo do nas nie przyprowadziłaś.
W zeszłym tygodniu byłam na kolacji u jego rodziców... – odpowiedziała w ramach wyjaśnienia.
Więc to coś poważnego? – dociekała jej mama, wyjmując talerze z kredensu.
Nie wiem... – odpowiedziała zgodnie z prawdą Herm, rozkładając na stole sztućce.
Mielibyście śliczne dzieci...
Mamo! – oburzyła się dziewczyna. To dziwne, jak mimo znaczących różnic, jej mama miała podobne myśli do mamy Dracona...
Tak tylko mówię... Ale sądzę, że pasujecie do siebie...
Zostawmy ten temat i lepiej skończmy kolację. Zapiekana już chyba gotowa? – zapytała Hermiona, chcąc zająć czymś innym swoją mamę, by i ona nie zaczęła już planować sobie wnuków.

***

Więc jeśli jeden zawodnik uderzy drugiego, to wtedy sędzia może pokazać mu kartkę?
Sfauluje, tak to fachowo nazywamy. A kartki są dwie. Żółta, jako ostrzeżenie i czerwona, która eliminuje zawodnika z gry... – tłumaczył Alan, jednocześnie biorąc sobie dokładkę sałatki. Mężczyźni tak zaangażowali się w rozmowę o piłce, że nawet przy kolacji nie potrafili odejść od tego tematu.
Alan, skończ go zanudzać... – poprosiła go żona.
Ależ to bardzo ciekawe! – zapewnił ją Draco.
Jeszcze trochę i zapomnisz o quidditchu – zaśmiała się Herm.
To ta wasza gra na miotłach? Chciałbym to zobaczyć – rozmarzył się tata Hermiony.
Żaden problem! Mam przy domu boisko, możemy kiedyś zagrać! – zaproponował blondyn.
A ja mogę zabrać cię na mecz Arsenalu! Na pewno ci się spodoba! – zawołał Alan.
Dobrze, dobrze chłopcy, ale zanim to wszystko nastąpi, to najpierw zjedzmy deser – pani Granger sięgnęła do lodówki po lody domowej roboty.
Widać, że dużą radość sprawiło jej to, że Draco najwyraźniej wszystko bardzo smakowało. Hermiona spojrzała na zegarek i stwierdziła, że już wkrótce muszą wyjść. To jeszcze nie koniec atrakcji, jakie przygotowała dla niego na ten wieczór...

***

Gdzie teraz idziemy? – zapytał, gdy wyszli z jej domu.
Zobaczysz... – uśmiechnęła się przekornie.
Już to dziś słyszałem – burknął pod nosem, ale złapał jej dłoń i pozwolił się poprowadzić w tylko jej znane miejsce.
Pub Euphoria? – zdziwił się, widząc szyld mugolskiego baru.
Tak. Jak coś, to pamiętaj, że jesteś od teraz mugolem. Powodzenia! – zaśmiała się, po czym weszła do środka.
Miona! Hej! – usłyszeli okrzyk jej przyjaciół siedzących przy jednym ze stolików.
To wszystko mugole? – zapytał Draco, niepewnie patrząc na całą, rozchichotaną grupę.
Tak. Uśmiechaj się i bądź milszy niż normalnie jesteś, a na pewno cię polubią – poradziła mu szeptem.
Cześć wszystkim! – przywitała swoich znajomych. – To jest Draco, ale znajomi nazywają go Smokiem. Smoku to są moje przyjaciółki.
Nadia była ładną brunetką o ciemnych oczach. Pomachała do niego uprzejmie na powitanie.
Kathy – dziewczyna miała ciemnobrązowe włosy i piękne, pełne usta, które złożyły się w uwodzicielskim uśmiechu, gdy tylko spojrzała na Dracona.
Susan – urocza rudowłosa osóbka, która wyglądem przypominała trochę małego, przekornego chochlika. Ona również pomachała do nich wesoło w ramach przywitania.
Martha – szczupła blondynka, która tylko skinęła lekko głową.
A to są Matt, Mario oraz Ian – przedstawiła trzech mężczyzn siedzących przy tym samym stoliku. Ian i Matt byli dobrze zbudowanymi szatynami, za to Mario wyglądał na latynosa. Każdy z nich uścisnął dłoń Dracona na powitanie, ale blondyn od razu spostrzegł, że Matt patrzy na niego niezbyt przyjaznym wzrokiem.
Siadajcie! – zachęciła ich Nadia. Matt przesunął się tak, by Hermiona mogła usiąść obok niego, natomiast miejsce dla Draco znalazło się pomiędzy Nadią a Kathy, która ponownie uśmiechnęła się zalotnie.
Coś podać? – zapytała kelnerka, podchodząc do ich stolika. Wszyscy mieli już swoje drinki, więc jedynie Draco i Hermiona musieli coś zamówić.
Dla mnie mojito – poprosiła była Gryfonka.
A dla pana? – kelnerka wyszczerzyła się do niego.
Ognistą Whisky – palnął, nim przypomniał sobie, w jakim miejscu się znajduje.
Jaką whisky? Nie słyszałem o takiej... – zdziwił się Ian.
Obawiam się, że tego nie mamy...
Jemu chodziło o zwykłą whisky z lodem – wybawiła go z opresji Miona, z trudem tłumiąc wybuch śmiechu.
A więc, Smoku, powiedz nam, czym się zajmujesz? – spytał Matt, jednocześnie kładąc rękę, na oparciu kanapy, tuż za plecami Herm.
Draco jest urzędnikiem państwowym – odpowiedziała za niego Hermiona, bojąc się, że blondyn znów palnie coś nieodpowiedniego.
To musisz mieć fascynującą pracę – zauważyła Kathy.
Nawet nie masz pojęcia jak bardzo – odpowiedział z uśmiechem.
A skąd ty i Miona się znacie? – zapytała Nadia.
Z pracy – znów odpowiedziała Hermiona. Powiedziała mugolskim znajomym, że uczyła się w prywatnej, żeńskiej szkole z internatem, Draco nie mógł więc powiedzieć, że znają się ze szkoły...
A gdzie się uczyłeś? – dociekał Matt.
W Eton. – Kolejny raz to ona opowiedział pierwsza.
Miona! On chyba umie sam mówić! – skarciła ją Nadia.
Wiem, ale lepie skończcie już to przesłuchanie... Gdzie te drinki? – burknęła Herm.
Nie miej nam za złe tych wszystkich pytań, ale po prostu chcemy wiedzieć z kim spotyka się nasza Hermionka, to zwykła, ludzka ciekawość – wyjaśniła mu Susan.
Nie ma sprawy... Cieszę się, że mogę poznać znajomych Hermionki – uśmiechnął się z przymusem Draco.
My też się cieszymy, że cię przyprowadziła – mruknęła Kathy, przysuwając się bliżej niego.
Świetna piosenka. Zatańczymy? – zaproponowała Nadia.
Jasne! Chodź, mała. – Matt wstał i, nie czekając na odpowiedź Hermiony, pociągnął ją na parkiet.
Draco zacisnął szczęki z niezadowoleniem. Czy zawsze musi się znaleźć jakiś palant, który klei się akurat do niej? Nawet wśród mugoli...
Nie martw się, Herm dała mu kosza już milion razy... – pocieszyła go Nadia.
Nie martwię się – skłamał Draco.
Chodź na parkiet, będzie okazja, by ją odbić z jego łap – zaproponowała Martha, uśmiechając się do niego przyjaźnie. Draco postanowił skorzystać z propozycji dziewczyny i już chwilę później tańczył tuż obok Hermiony. Gdy wreszcie dorwał ją
w swoje ramiona do końca ich pobytu w pubie nikt inny nie miał okazji z nią zatańczyć.
Naprawdę jesteś zazdrosny – mruknęła dziewczyna, wtulając się w niego przy jakiejś wolnej melodii.
Mam swoje powody...– odpowiedział jej.
Ciekawe jakie...
Nie chcę cię stracić po raz drugi... Nie poradziłbym z tym sobie, Miona... – wyszeptał jej wprost do ucha.
Uśmiechnęła się delikatnie... to wyznanie było niemal wszystkim, co chciała od niego usłyszeć.
Nie spieszyli się z powrotem do domu. Trzymając się za ręce, spacerowali pomimo mrozu i padającego śniegu.
Twoi znajomi są bardzo fajni – stwierdził z rozbawieniem.
Taa, zwłaszcza Kathy wyglądająca, jakby chciała cię pożreć... – Najeżyła się na samo wspomnienie swojej koleżanki.
Urocza... Pasowałaby trochę do McLaggena – zaśmiał się Smok.
Może ich sobie kiedyś przedstawię. – Hermiona również parsknęła śmiechem.
Opowiedz mi, co się u ciebie działo przez te pół roku – poprosił ją.
Wiele... Sama nie wiem, od czego zacząć
To opowiedz o wszystkim!
Lepiej ty pytaj o to, co cię interesuje...
Dwadzieścia szczerych pytań? – zażartował, słysząc kiedyś od kogoś, że mugole grają w taką grę.
Czemu nie, ale ty też odpowiadasz!
Dobrze, ale możemy pytać o wszystko – zażądał.
Taka chwila szczerości? Niech będzie... – uśmiechnęła się do niego.
Masz teraz kontakt z Weasleyem i Potterem? – zadał pierwsze pytanie.
Tylko jak odwiedzam Ginny w Norze, tak to raczej nie – przyznała. Nie lubiła się z nimi spotykać, gdyż Harry i Ron wciąż nie mogli powstrzymywać się od obrażania Smoka
i Diabła.
Twoja kolej – przypomniał jej.
Spałeś kiedyś z Astorią Greengass? – wypaliła z pytaniem. Kilka drinków wypitych
w barze widać dodało jej odwagi. Draco spojrzał na nią lekko zdziwiony, ale postanowił odpowiedzieć.
Nie, nigdy. Ona całowała tak fatalnie, że nie chciałem nawet myśleć o czymś więcej... Nie miałem zamiaru mieć później koszmarów. - Hermiona roześmiała się szczerze, słysząc tę odpowiedź. Musiała sama przed sobą przyznać, że cieszyło ją to, co powiedział.
Ty i Bob... Między wami do czegoś doszło? – zapytał.
Tylko do pocałunku – odpowiedziała zgodnie z prawdą, ale Draco i tak miał ochotę skopać za to tyłek tego kretyna.
To ty przysłałeś mi złotego znicza na ostatnie święta? – Sama nie wiedziała czemu przyszło jej do głowy, by zapytać go akurat o to.
Szybko się domyśliłaś, że był ode mnie?
Tylko podejrzewałam... Dlaczego mi go wysłałeś? Co chciałeś mi przekazać? – dociekała. Draco stanął przed nią i głęboko spojrzał jej w oczy.
Pamiętasz, co powiedziałaś mi, gdy dowiedziałaś się, że zostałem szukającym?
Pamiętam... – wyszeptała. Cała ta scena stanęła przed jej oczami... To właśnie wtedy Draco po raz pierwszy nazwał ją szlamą.
Powiedziałaś, że żaden członek waszej drużyny nie musiał się do niej wkupić, że u was po prostu każdy miał talent... I mimo że zachowałem się wtedy jak największy palant, nazywając cię tak... To twoje słowa dały mi do myślenia. Chciałem udowodnić tobie, innym i samemu sobie również, że nie miałaś racji, sądząc, że nie mam talentu do gry...
Nie twierdziłam, że go nie masz, tylko że do drużyny przyjęli cię z innego powodu...
Dla każdego szukającego zdobycie znicza jest najważniejsze. To jedyny cel, jedno z najważniejszych marzeń. Ten znicz, którego ci wysłałem pochodził z pierwszego meczu, który wygrałem. Kazałem pokryć go złotem i wygrawerować napisy, a także zaczarowałem go, by reagował tylko na twój dotyk. Bo wtedy byłaś dla mnie takim właśnie symbolem. Nieuchwytnym obrazem marzeń, których spełnienia nie miałem prawa oczekiwać. Tak jak wchodząc na boisko, zawsze marzyłem, by złapać znicz i wygrać mecz... Tak wtedy marzyłem o tobie... że będziesz kiedyś moja...
Ale... ale... to był zanim my... – nie wiedziała, co powiedzieć na to wyznanie.
Cóż... W kolejnym pytaniu możesz chcieć się dowiedzieć, jak długo moje serce należy tylko do ciebie, Hermiono...

Akapit pisany przy współpracy z Wamplove :

VampireCoffin było, jak sama nazwa mówiła, miejscem ponurym i strasznym. Stali bywalcy tego pubu jednak cenili go właśnie za ten mroczny, tajemniczy wystrój oraz za śliczne kelnerki w przebraniach wampirzyc i wspaniałe drinki, w których nazwach zawsze pojawiało się słowo blood. Jednak tego dnia do przybytku krwiopijców zawitała jeszcze jedna postać znana z swojej mrocznej i tajemniczej duszy... a mianowicie sam Diabeł.
Od razu jednak widać było, że nie jest on dziś w najlepszym nastroju. Świadczyły o tym nie tylko jego smutne oczy, ale też wiele pustych szklanek po mocnych drinkach, nazywanych Bloody Hell.
Ani wypity alkohol, ani zalotne spojrzenia kilku siedzących w barze kobiet nie były w stanie poprawić jego ponurego humoru. Ostatnią szansą na to była rozmowa
z przyjacielem... Innym mrocznym stworem, nazywanym Smokiem... On jednak dziś nie wyglądał jak zionący ogniem, straszny potwór... Bardziej pasował swym wesołych nastrojem do krainy różowych jednorożców i tęczy.
Rozchmurz się, stary, świat się nie kończy...
Chyba twój, irytujący, zakochany palancie – burknął Blaise zamawiając kolejnego piekielnokrwawego drinka.
Skoro tak cię to męczy, to czemu nic z tym nie zrobisz? – dociekał Draco.
Czemu? Bo nie mam prawa nic robić! Nie jestem jakimś ześwirowanym masochistą, by pchać się tam, gdzie mnie nie chcą...
Nie masz prawa? Żyjemy w wolnym kraju! Masz prawo zrobić wiele rzeczy! A już na pewno prawo, by walczyć o swoje szczęście!
Moje szczęście nie pokrywa się z jej szczęściem, a wiesz przecież, że nie chcę stawać jej na drodze...
A co jeśli to ty jesteś jej tym, który może ją uszczęśliwić? Wiesz dobrze, że ona jest dla ciebie wszystkim!
Nie pieprz głupot, Malfoy! Ona wybrała Pottera! Wybrańca – zasrańca, bliznowaty symbol zwycięstwa, bla, bla, i tak dalej – warczał Diabeł.
Sam widzisz, że Potter to dno...
Wszyscy wiedzą, że to parszywy gnojek, ale to on ją ma. On wygrał... Jego zdrowie! – zakpił, podnosząc chwiejnie szklankę z drinkiem.
Nie wierze, że tak łatwo się poddajesz – pokręcił głową z rezygnacją Draco.
Nie poddaję. Jutro idę na ślub. Kurwa! Muszę jeszcze wyprasować frak...
A kapelusz z piórem masz, idioto? Pójdziesz tam i co? Będziesz patrzył jak ona mówi tak?
Ostatnia iskra mojej nadziei nie umrze, póki ona tego nie zrobi...
Mam nadzieję, że to ty coś jutro zrobisz. Nie mam ochoty patrzeć jak zapijasz się na śmierć – burknął Smok, odbierając przyjacielowi drinka.
Wszystko wina Hermiony! To ona doprowadziła do naszego spotkania, znów obudziła te pieprzoną nadzieję... Za karę nauczę wasze dzieci kląć i pić whisky!
Tak? To mogę przypuszczać, że nie zachlejesz się na śmierć do tego czasu, nieanonimowy alkoholiku? – zażartował Draco.
Nie zapiję... Jeśli ona jutro powie nie. W innym wypadku niczego nie obiecuję...
Dobra start, chodź. Musisz się wyspać... Ty i twoja nadzieja na porażkę ślubu bliznowatego. – Draco pomógł kumplowi podnieść się z miejsca i wyjść z pubu. Prowadząc ledwie przytomnego Blaise'a myślał o tym, że i on ma nadzieję, że Wiewiórka jutro ucieknie z przed ołtarza...
Naprawdę nie miał ochoty oglądać samodestrukcji człowieka, który był dla niego jak prawdziwy brat.

***

Biała suknia w stylu księżniczki nie była ani w połowie tak wygodna, jakby tego chciała. Czuła się w niej niekomfortowo, jak napompowana beza. Welon wpięty w jej rude włosy również był zupełnie inny, niż to sobie wyobrażała, ale tak to już jest, gdy zostawia się decyzję matce czy Fleur. Ogród jej domu powoli zapełniał się gośćmi, a pogoda, mimo wczesnej wiosny, była bardzo słoneczna.
Kochanie, tylko się nie wzruszaj ze szczęścia, bo rozmażesz makijaż! – pouczyła ją mama z czułym uśmiechem. Ginny skrzywiła się do swojego odbicia w lustrze. Jeśli miała jakiś powód do płaczu, to na pewno nie było to szczęście...
Wszyscy goście już się zjeżdżają, zostało jeszcze nieco ponad pół godziny – poinformowała Hermiona, wchodząc do pokoju.
Och! Pójdę wszystkich przywitać – zaszczebiotała Molly. – Hermionko dopilnuj proszę, by Ginevra niczego nie popsuła... Jest dziś taka nieuważna. - Ruda odetchnęła głęboko, gdy za jej matką wreszcie zamknęły się drzwi.
Jak się czujesz? – spytała Hermiona ostrożnie.
Jak jakaś góra bitej śmietany! – warknęła Gin, odchodząc od lustra.
To słodko... – Miona uśmiechnęła się do przyjaciółki.
Mam dość. Chcę, by było już po wszystkim i będę mogła wreszcie zdjąć tę suknię nadętej księżniczki.
Goście już są...
Wiem, mówiłaś.
Draco też już jest...
I nie wyśmiał cię za tę różową, falbaniastą kieckę? – zaśmiała się Ruda, wskazując na suknię druhny, w którą ubrana była Hermiona.
Nie mówię ci tego, żeby cię zdenerwować, ale dlatego, żebyś nie była zdziwiona, gdy zejdziesz na dół... Blaise przyjechał na ślub.
Co? – wyszeptała zszokowana, opadając na krzesło.
Wiesz, że Harry nalegał, by go zaprosić... Widać skorzystał z tego zaproszenia...
Przecież miał wyjechać – jęknęła, czując, jak zdradzieckie łzy powoli zakradają się do jej oczu.
Jeśli nie chcesz, żeby tu był, to mogę z nim pogadać... – zasugerowała łagodnie Herm.
Nie. To ja chcę z nim pogadać. Muszę wiedzieć, co tu robi. Przyprowadzisz go do mnie? Tylko dyskretnie...
Jasne, nie ma sprawy – uśmiechnęła się do niej ciepło Hermiona, po czym szybko wyszła. Miała nadzieję, że rozmowa tej dwójki coś zmieni w planach na dzisiejszy dzień...

***

Azalie? Przecież ona nie znosi tych kwiatków... – burknął Blaise, podziwiając dekoracje.
Naprawdę nie masz teraz innych zmartwień? – zapytał Draco.
A czym się mam martwić? To nie ja biorę ślub...
Całe szczęście, że nie ty, Ślizgonie. Co tu w ogóle robisz?! – odezwał się złowrogi głos tuż za plecami Smoka i Diabła. Percy Weasley patrzył ze szczerą niechęcią i pogardą na Zabiniego, który uśmiechnął się wrednie na jego widok.
Weasley! Kopę lat... Jak tam posadka w ministerstwie? – zakpił Blaise.
Pytam, co tu robisz, śmieciu! – zrobił krok w jego stronę rudzielec.
Spokojnie, Percy, to ja go tu zaprosiłem... – stanął tuż przed nimi Potter.
Proszę, proszę... Pan młody w całej okazałości – warknął pogardliwie Diabeł.
Zabini, jak miło, że zdecydowałeś się przyjść...
Taa, mnie też jest miło, wielkie dzięki za zaproszenie – odpowiedział Blaise, mierząc Wybrańca nienawistnym spojrzeniem.
Nie mogłeś sobie odmówić tej przyjemności, by zobaczyć, jak ona odchodzi ze mną? – zaśmiał się Harry.
Nie. Nie mogłem... Przyjmij moje gratulacje, Potter – wyciągnął do niego swoją dłoń Diabeł. Harry zdziwił się bardzo, ale po chwili wahania uścisnął dłoń Zabiniego. Blaise mocno ścisnął jego palce, po czym pochylił się nieco i powiedział cicho: – Skrzywdź ją, a nie zostanie z ciebie nawet okruszek. Przysięgam na moje własne życie! - Harry nie zdążył jednak odpowiedzieć, bo tuż obok nich pojawiła się Hermiona.
O! Przepraszam cię, Harry, przydepnęłam cię zupełnie przypadkiem – uśmiechnęła się wrednie do syczącego z bólu Wybrańca, któremu właśnie wbił się w stopę dziesięciocentymetrowy obcas. Draco parsknął śmiech na widok tego, co zrobiła jego dziewczyna, a Diabeł wyszczerzył się z satysfakcją.
Och, Diable, tu jesteś! Wszędzie cię szukam! Mogę cię prosić na słówko? – zapytała
z wymuszonym uśmiechem.
Jasne, że tak, Mionko – skinął porozumiewawczo do Dracona Blaise i pozwolił jej się złapać pod ramię i poprowadzić do tylnego wejścia do domu.

***

Zdziwiło go, że Hermiona wprowadziła go do domu i powiodła po schodach do jakiegoś pokoju. Był pewien, że ich rozmowa nie będzie wymagała aż takiej prywatności, ale chyba jednak się pomylił...
O czym chcesz ze mną rozmawiać? – zapytał, gdyż ciekawość wzięła górę.
Ja o niczym, ale ona... – Hermiona otworzyła drzwi i gestem dała mu do zrozumienia, że ma wejść do środka. Blaise od razu zrozumiał o co jej chodzi... Zawahał się jednak chwilę. Nie był pewien, czy jest na to gotowy.
Ona na ciebie czeka – ponagliła go Herm.
Niepewnie wszedł do pokoju, a Miona od razu zamknęła za nim drzwi. Ginny stała przy oknie, zwrócona do niego plecami. Jednak powoli odwróciła się w jego stronę. Blaise nerwowo przełknął ślinę...
Witaj... – pierwsza odezwała się Ruda.
Cześć. Pięknie wyglądasz – wyszeptał, wciąż oszołomiony.
Serio taki banał? Gdzie twoje poczucie humoru? – zażartowała, by trochę rozładować atmosferę.
Jakoś ostatnio nasze drogi się rozminęły i ja i humor rzadko na siebie wpadamy...
Dlaczego przyjechałeś?– zapytała, nie mogą dłużej znieść, że nie zna odpowiedzi na to pytanie.
Jesteś zła, że to zrobiłem?
Nie... Powiedz mi tylko, dlaczego tu jesteś? Przecież mój ślub jest ci zupełnie obojętny... To, że wychodzę za innego nie ma dla ciebie żadnego znaczenia... – Jej oczy wypełniły się łzami.
Gin ja... – wyszeptał, robiąc kilka kroków w jej stronę.
Chcę wiedzieć tylko jedno... Kiedy przestałeś mnie kochać, Blaise? A może ty nigdy mnie nie kochałeś tak naprawdę? – Mimo iż starała się walczyć z swoimi emocjami, z jej piersi wyrwał się gorzki szloch.
Dlaczego chcesz to wiedzieć? – zapytał, czując, jak coś ściska go w gardle.
Po prostu muszę... – jęknęła. Diabeł podszedł do niej, powoli i delikatnie dotknął jej policzka. Była taka piękna... Jego mała Wiewiórka...
Nigdy nie przestałem cię kochać i wiem, że nigdy nie przestanę... Ale chcę twojego szczęścia. Bądź szczęśliwa, Gin, tak szczęśliwa, jak tylko możesz. – Objął ją niezbyt mocno i złożył na jej czole czuły pocałunek, a Ginny rozszlochała się na dobre. Blaise niezdolny dłużej oglądać jej łez, odwrócił się szybko i wyszedł z pokoju, nim chęć, by porwać ją w ramiona i uciec z nią daleko stąd w nim nie zwyciężyła.

***

Po raz setny... Nie wierzę, że na to pozwolisz – burczał Draco niezbyt zadowolony
z faktu, że Ron, jako drużba, prowadził Hermionę do ołtarza.
Zamknij się już, Smoku, bo robisz się nudny. Daj mi jakoś przetrwać najgorszy dzień mojego życia – poprosił gorzko Diabeł.
Wcale nie musi taki być...
Milcz, jak do mnie mówisz, Malfoy! – wycedził przez zaciśnięte zęby Blaise.
Och! Już idzie panna młoda! – rozległy się szepty, a organista zaczął przygrywać marsza weselnego. Harry stojący tuż obok urzędnika, mającego udzielać ślubu, uśmiechnął się szeroko w stronę swojej narzeczonej, która podążała już do niego, prowadzona przez swojego ojca i przy akompaniamencie teatralnych szlochów jej matki. Blaise, siedzący na jednym z krzeseł zaraz przy głównej nawie, opuścił głowę, nie będąc zdolnym do ponownego jej zobaczenia. Nie widział więc jej hardo uniesionej głowy
i determinacji wypisanej na jej twarzy. Było jednak pewne, że czas płata mu właśnie niesamowitego psikusa, bo miał wrażenie, że minął wieki nim ona wreszcie przejdzie obok niego i pójdzie dalej, by zostać żoną Pottera. Ginny jednak w końcu przeszła tuż obok niego, ale tylko krok do przodu, po czym zatrzymała się i obróciła w jego stronę. Wszyscy zgromadzeni w ogrodzie Weasleyów zamarli ze zdziwienia, a melodia marsza urwała się w pół nuty...
Jeśli mam być szczęśliwa, tak jak tylko mogę... To tylko z tobą – wyszeptała. I pomimo, że w jej oczach błyszczały łzy, jej głos brzmiał pewnie. Diabeł popatrzył na nią
z niedowierzaniem, jakby nie wiedząc, czy mówi poważnie... Po chwili jednak zerwał się
ze swojego miejsca i porwał ją w swoje ramiona, nie zważając na ludzi dookoła nich... Nie widział zszokowanej miny jej ojca, stojącego tuż obok, opadniętej szczęki Rona ani wściekłości Pottera czy łez wzruszenia Hermiony oraz pełnej satysfakcji twarzy Smoka...
Widział tylko ją... A ona widziała tylko jego.
Trochę się pośpieszyłaś, bo chyba normalnie na ślubach czekach się do momentu, gdy kapłan pyta, czy ty chcesz... Wtedy powinnaś krzyknąć nie – wymruczał jej do ucha rozbawiony.
Obiecuję ci, że na następnym moim ślubie wytrwam chociaż do tego miejsca – zaśmiała się, całując delikatnie jego usta. Diabeł jednak nie miał zamiaru zadowolić się tylko takim pocałunkiem... Przytulił ją mocno do siebie, po czym pocałował namiętnie i gorąco. Ktoś ze zgromadzonych gości zaczął klaskać,a po chwili wybuchła burza oklasków... Nim jednak przeminęła, dwójka zakochanych aportowała się gdzieś, gdzie mogli być tylko sami...

***

Och! To było wspaniałe! – ekscytowała się Hermiona, podchodząc do Draco, który czekał na nią przed namiotem.
Taa... Zabini znów pokazał klasę – zaśmiał się Smok.
Malfoy, ty szujo! Skąd wiedziałeś? Eh! Nienawidzę cię! – krzyknęła Pansy Parkinson, podchodząc do nich. Hermiona otworzyła usta ze zdziwienia, gdy Ślizgonka wręczyła jej chłopakowi ze sto galeonów.
Trzeba umieć przegrywać, Pansy – wyszczerzył się w szerokim uśmiechu blondyn.
Więcej się z tobą nie zakładam! Wiedziałeś, że tak będzie! – burknął Nott, również wręczając Malfoyowi jakieś pieniądze.
Na pewno miał przeciek, przecież Zabini to jego kumpel – irytowała się Parvati Patil, której sakiewka też ucierpiała tego dnia.
Czy ty się zakładałeś o to, że Ginny zwieje sprzed ołtarza? – Hermiona oskarżycielsko dźgnęła go palcem w klatkę piersiową.
Pierwsza zasada Malfoyów, skarbie: Gdy możesz na czymś zarobić to, to zrób, bo dobry zarobek nie jest zły! Radzę ci się szybko nauczyć...– uśmiechnął się przekornie.
To odrażające – ofuknęła go ze złością, odwracając się na pięcie i odchodząc z dumnie uniesioną głową. Draco zaśmiał się pod nosem i ruszył za nią.
Nie dąsaj się, Miona, to szczęśliwy dzień. Musimy się cieszyć... – zatrzymał ją i odwrócił twarzą do siebie.
Masz rację – westchnęła. – Skąd wiedziałeś, że Gin zrezygnuje?
To proste... Jestem lepszym wróżbitą niż Trelawney – puścił do niej łobuzersko oczko.
Draco...
Wiedziałem, bo to, co jest między nimi, to właśnie jest ta nieśmiertelna miłość...
Ckliwe – zaśmiała się, zarzucając mu ręce na szyję.
Ok, to wróćmy do opcji ze wróżeniem – odpowiedział, pochylając się i całując ją lekko.
To co mi dziś przepowiesz, panie wróżbito?
Mogę powiedzieć ci, co wydarzy się już bardzo niedługo... – dumnie wypiął pierś.
Tak? To poproszę...– zaśmiała się.
Jestem pewien, że już wkrótce, na pewno, bezsprzecznie i bezapelacyjnie zostaniesz panią Malfoy – wymruczał, nim jego usta porwały jej wargi do cudownego, namiętnego pocałunku...



1 komentarz:

  1. Kolejny cudowny rozdział <3 a jego zakończenie - przyszła Pani Malfoy <3

    Zazwyczaj ślub to piękne wydarzenie, zaplanowane w najdrobniejszym szczególe, tu od samego początku czuć było tą atmosferę smutku. W ogóle Harry nie zauważył, że azalie są w bukietach, a Ginny ich nie znosi? Potter moim zdaniem może i coś czuł do Ginny, bo jednak ta zazdrość go zżerała od środka kiedy widział ją z innym, ale nadal twierdzę, że on po prostu chciał być pełnoprawnym członkiem rodziny Wesley, no takie jest moje zdanie na ten temat, nie wiem czy słuszne, ale jedyne na jakie wpadłam.

    Całe szczęście, że Zabini się pojawił <3 Wiedziałam, że to się musi skończyć tym, że oni będą razem, w sensie wiedziałam to już jak pierwszy raz czytałam :P

    OdpowiedzUsuń