Rozdział
siedemnasty
Zamrugała
zdziwiona raz i drugi, a przy tym miała minę jakby spodziewała
się, że zaraz zza pleców Diabła wyskoczy różowy słoń. Nic
takiego jednak się nie stało, a chłopak patrzył na nią
wyczekująco, szczerząc przy tym swe białe ząbki w szerokim
uśmiechu.
–
Żartowałeś,
prawda? – zapytała z nadzieją.
–
Nie,
oczywiście, że nie, skarbie! – zawołał wesoło.
–
To ja się
chyba przesłyszałam, bo wydawało mi się, że poprosiłeś bym
udawała twoją dziewczynę... – Gdy powiedziała to głośno,
zabrzmiało jeszcze bardziej głupio niż w jej głowie.
–
No
właśnie o to cię poprosiłem. Wcale się nie przesłyszałaś! –
zaśmiał się Blaise. Hermiona popatrzyła na niego szeroko
otwartymi oczami, zastanawiając się, czy przypadkiem Diabeł nie
nawdychał się gdzieś oparów eliksiru szaleństwa.
–
A po co
miałabym to zrobić? – wydukała, patrząc na niego niepewnie.
–
Słuchaj,
sprawa wygląda tak... Podoba mi się pewna dziewczyna (Mój
przyjaciel to idiota), ale ona nie
zwraca na mnie specjalnej uwagi i tak sobie pomyślałem (wymyśliłem
genialny plan, bo ja to w ogóle jestem genialny, ha!),
że gdyby zobaczyła mnie z inną, to może wzbudziłoby jej zazdrość
i wreszcie przyznała by się do swoich prawdziwych uczuć. (A
naprawdę plan wygląda tak: Będę udawał, że na ciebie lecę, ty
będziesz udawała, że lecisz na mnie, a Draco będzie na mnie mega
wkurwiony i będzie chciał mnie za to przekląć, ale przynajmniej
zrozumie, że tak naprawdę kocha tylko ciebie).
- Herm popatrzyła na niego sceptycznie.
–
Jeśli
mówisz o Ginny... – zaczęła ostrożnie – to jak chcesz, to
mogę z nią pogadać... - Diabeł uśmiechnął się lekko i
energicznie potrząsnął głową.
–
Nie, nie
chodzi o Wiewiórkę. To taka jedna... blondynka (raczej
irytujący blondyn).
–
Serio w
tej szkole jest jakaś dziewczyna, która nie leci na twój super
urok osobisty? – zażartowała Gryfonka.
–
Wyobraź
sobie, że tak. (Czyś ty zwariowała
kobieto? Oczywiście, że takiej nie ma!) Moje
ego strasznie na tym cierpi... (Ego
ma się świetnie tak jak jego super, hiper, seksi właściciel).
–
To co,
zgadzasz się? – Jego mina była tak przesłodka, że Hermiona
miała ochotę od razu przyjąć jego propozycję, ale wtedy w jej
głowie pojawiło się tylko jedno słowo – Malfoy. Co Draco sobie
pomyśli, gdy dowie się, że udaje dziewczynę Diabła? Na pewno, że
jest strasznie żałosna. On sam paraduje po szkole z tą wstrętną
wywłoką Greengrass... A ona miałaby udawać kogoś, kim nie jest i
nigdy nie będzie? Cóż za wstyd...
–
Naprawdę,
Diable, chciałabym ci pomóc, ale jak ktoś się dowie, że tylko
udawaliśmy, to wyjdziemy na kompletnych głupków – tłumaczyła
dyplomatycznie.
–
Nikt się
nie dowie, że udajemy Mionko, a poza tym nie chodzi mi o to, żebyśmy
rozpowiadali, że oficjalnie jesteśmy parą. Wystarczy, że będziemy
z sobą bardziej otwarcie niż zwykle flirtować (ale
tylko jak pewien arystokrata będzie na to patrzył).
– Blaise mrugnął do niej łobuzersko.
–
I nikt
się nie dowie?
–
Zupełnie
nikt, nawet Draco – zaznaczył z mocą (Jakbym
mu powiedział to cały ten plan byłby tak mądry, jak książki
Lockharta). Hermiona zdziwiła się
tym zapewnieniem. Była przekonana, że Blaise i Smok mówią sobie o
wszystkim...
–
I
naprawdę myślisz, że to się uda?
–
Jasne, że
tak! Najdalej za tydzień ta blondynka rzuci się w moje ramiona! –
(Taa, tylko, że zrobi to pewnie po
to, by złamać mi nos z zazdrości).
–
Jesteś
dziwnie przekonany, że ten plan wypali – docięła mu Herm.
–
Zawsze
jestem pewny siebie, to jedna z moich zalet. Zgódź się, proszę, a
będę twoim dożywotnim dłużnikiem! (W
dosłownym tłumaczeniu: To ty kiedyś będziesz mi za to tak
wdzięczna, że będę mógł pożyczać od ciebie kasę, gdy już
zostaniesz bogatą panią Malfoy).
–
Sama nie
wiem... A jakby to miało wyglądać? – zapytała.
–
Flirtowalibyśmy,
zwracali się do siebie słodko, czasami spędzalibyśmy czas
wspólnie, trochę bym cię poprzytulał lub potrzymał za rękę...
naprawdę nic wielkiego. Obiecuję, że nawet cię nie pocałuję
(jeszcze mi życie miłe),
no chyba że w policzek.
–
Naprawdę
tylko tyle? Żadnego obściskiwania się i obmacywania publicznie? –
upewniła się Miona.
–
Oczywiście,
że nie (Lubię swoje zęby, są
ładne i białe, i nie chcę, by Smok mi je wybił...).
–
I
myślisz, że to wypali? – Gryfonką wciąż targały wątpliwości.
–
Jestem o
tym przekonany! (Jeśli nie, to
zostanie mi podpieprzyć SilverSexiSpell albo Mistrzowi tłustych
włosów jakąś fiolkę z veritaserum i napoić nim tego blond
durnia, a potem zapytać go co do ciebie czuje, ale tak byś
usłyszała odpowiedź...).
–
Zależy
ci na tej dziewczynie? – zapytała ciekawie. Poniekąd był jej
trochę głupio, że wcześniej nie zauważyła, że Blaise jest w
kimś zakochany.
–
Jak na
nikim innym (On jest dla mnie jak
brat i chce by był szczęśliwy, a tylko ty możesz dać mu to
szczęście, urocza Gryfoneczko).
–
No
dobrze... Ale nie chcę zostać potem pośmiewiskiem szkoły, jak to
się wyda! Najwyżej rzucisz na wszystkich obliviate! – Herm
uśmiechnęła się lekko.
–
Dzięki,
Miona! Jesteś najlepsza! – zawołał entuzjastycznie Zabini. –
Zaczynamy od jutra, od lekcji Transmutacji! - Diabeł szybko
przechylił się nad stolikiem i cmoknął ją w policzek, po
czym praktycznie wybiegł z biblioteki. Hermiona jeszcze chwilę
zastanawiała się nad tym, czy dobrze robi... Choć z drugiej
strony, nic jej to przecież nie szkodzi, może trochę pomóc nowemu
znajomemu. Przynajmniej dowiedziała się, że ta dziewczyna Diabła
chodzi z nimi na Transmutację. Jutro spróbuje podpatrzeć, na
którą dokładnie blondynkę tak bardzo leci ciemnowłosy Ślizgon.
***
***
Gdy Blaise
wrócił do dormitorium, zastał swojego przyjaciela nad kolejnym
karnym wypracowaniem z Transmutacji. Draco naprawdę starał się
opanować wszystko, co zadała im McGonagall, ale bez pomocy Hermiony
szło mu raczej kiepsko.
–
Hej,
Smoku, możemy pogadać? – zagadnął.
–
Jasne i
tak miałem zamiar zrobić sobie przerwę. – Draco przeciągnął
się i rozmasował obolałą szyję, przeklinając w myślach
McWrednąStaruchę za zmuszanie go do uczenia się takich pierdół.
–
Napijesz
się? – spytał Zabini, wyciągając z barku butelkę Ognistej.
–
Tylko
trochę, muszę jeszcze to skończyć. – Arystokrata z pogardą
popatrzył na swój do połowy zapisany pergamin. – Chyba szykuje
się jakaś poważna rozmowa, skoro wyciągasz Ognistą w środku
tygodnia – zaśmiał się, przyjmując szklankę z bursztynowym
płynem. Blaise zręcznym ruchem przysunął sobie krzesło, siadając
naprzeciw kumpla, który teraz siedział bokiem do swojego biurka,
opierając na blacie łokieć.
–
Tak,
myślę, że to będzie dość poważna pogawędka... (i
myślę, że w jej trakcie nie raz poczujesz ochotę by mnie
zabić...).
–
Słuchaj
stary, ile lat się już przyjaźnimy? – zapytał brunet. Draco
niepewnie wzruszył ramionami.
–
Nie wiem,
będzie już ze czternaście lub piętnaście, ale czemu o to pytasz?
–
Bo wiesz,
tym co cenie w naszej przyjaźni, jest to, że zawsze
przestrzegaliśmy kilku pewnych, niepisanych reguł. Wiesz co mam na
myśli? - Smok uśmiechnął się lekko pod nosem.
–
Jeden
zawsze wyciągał drugiego z kłopotów.
–
Właśnie.
– Blaise też się uśmiechnął. – Ale oprócz tego są też
jeszcze inne reguły.
–
Mówisz o
czymś konkretnym? – zapytał Draco, popijając swoją whisky.
–
Myślę o
tej zasadzie, która mówi, że nigdy nie podrywa się dziewczyny,
która podoba się twojemu kumplowi. - Malfoy spojrzał na
przyjaciela, mocno zdziwiony.
–
No niby
jest taka zasada, ale nie rozumiem, do czego zmierzasz?
–
Podoba
ci się teraz jakaś dziewczyna? – zapytał Diabeł z błyskiem w
oku. Draco starał się sprawiać wrażenie rozluźnionego, ale jego
przyjaciel wyraźnie wyczuł, że chłopak nieco się spiął.
–
Astoria
jest niezła...
–
No tak...
(Jasne! Kogo ty próbujesz zrobić w
konia stary?). A
jest może jeszcze jakaś inna, która ci się podoba? (Przyznaj
się do cholery!)
–
Nie...
Chyba nie...– odpowiedział niepewnie blondyn.
–
Chyba? –
drążył Blaise.
–
No na
pewno nie, żadnej sobie nie przypominam – kłamał arystokrata.
– Więc
w takim razie nie masz nic przeciwko bym się związał z jakąś
dziewczyną?
–
A czemu
miałbym mieć? Mówiłem ci już, że nie lubię chłopców, przykro
mi kotku... – roześmiał się Smok, zalotnie mrugając okiem.
Zabini udał oburzonego tymi insynuacjami.
–
Chodzi mi
o to, że nie ma przeciwwskazań bym zaczął chodzić z pewną
dziewczyną, skoro nie wymieniłeś jej jako tej, która ci się
podoba? (Domyślasz się już, o kim
mówię, głupku?)
–
Powiesz
wreszcie, o kogo chodzi? – zirytował się Draco.
–
Chodzi mi
o Hermionę ... (Auć, ależ twoja
szczęka pieprznęła o podłogę...)
–
O
Granger? – Draco starał się ukryć jak bardzo jest zdruzgotany.
–
W tej
szkole nie ma innej Hermiony – uśmiechnął się ironicznie
brunet.
–
Naprawdę
chcesz poderwać Granger? – Smok miał dziwnie ochrypły głos.
–
Oczywiście,
że tak, od dawna o tym myślałem (Tak
konkretnie, to od wczoraj, ale ty nie musisz o tym wiedzieć).
–
Ale o
Granger? – nie dowierzał blondyn.
–
Tak, cały
czas mówię o Hermionie, ślicznej Gryfonce, o brązowych oczach,
która jest Prefektem Naczelnym i nosi nazwisko Granger (Dokładnie
o tej, na punkcie której szalejesz).–
Zabini nie pozostawił przyjacielowi pola dla wątpliwości.
–
Chcesz z
nią chodzić? – spytał cicho Draco.
–
Chodzić,
przytulać się, całować... – wymieniał Diabeł, ledwo hamując
perfidny uśmieszek.
–
Rozumiem
– przerwał mu szybko jego przyjaciel.
–
To
świetnie, miałem wątpliwości, czy do niej podobijać, bo wydawało
mi się, że ona podoba się tobie. Ale skoro nie, to chyba śmiało
mogę zacząć działać, prawda?
–
Jasne.
Nie wiem skąd pomysł, że mogłaby mi się podobać – odparował
natychmiast blondyn. – Ale czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, że
ona... że jest... że jej krew... – Draco najwyraźniej nie
potrafił znaleźć odpowiednich słów by się wypowiedzieć, albo
usilnie szukał synonimu do słowa "szlama".
–
Chodzi Ci
o to, że jest z mugolskiej rodziny? Dla mnie to nie problem –
uśmiechnął się Blaise, – Wręcz przeciwnie, chętnie dowiem się
czegoś o świecie mugoli, nawet zaczynam żałować, że nie
wybrałem mugoloznastwa w trzeciej klasie.
–
Więc to
naprawdę coś poważnego? – wykrztusił chłopak, a jego twarz o
ile to możliwe była jeszcze bledsza niż zwykle. Blaise spojrzał
na niego uważnie i jeszcze raz utwierdził się w przekonaniu, że
jego chytry plan to jednak dobry pomysł. Malfoy już zdecydowanie za
długo walczy z tym uczuciem. Trzeba go sprowokować, żeby wreszcie
pękł... (O! Teraz to go powalę na
łopatki!).
–
Pytasz,
czy to coś poważnego? Mam nadzieję, że jak wszystko dobrze
pójdzie, to ona zostanie kiedyś panią Zabini! (I
wtedy ty będziesz przychodził do nas z wizytami z jakąś pustą
idiotką przy boku. Będziesz patrzył na Hermionę i będziesz pluł
sobie w brodę, że w szkole byłeś takim kretynem!).
–
Myślisz,
że ona tak od razu rzuci ci się w ramiona na skinienie palca? –
Draco starał się nad sobą zapanować, ale najwyraźniej nie było
mu łatwo.
–
O to się
nie martwię – Diabeł uśmiechnął się cynicznie. – Myślę,
że nie ma takiej, która by mi się oparła i Mionka też mi ulegnie
(Haha! Ciekawe, jak szybko ty
polegniesz, gdy zobaczysz, jak ona ulega!) -
Blondyn jednym łykiem opróżnił swoją szklankę z Ognistą i
odstawił ją na biurko, choć Blaise mógłby się założyć, że
najchętniej by nią w niego rzucił.
–
W takim
razie powodzenia. – Arystokrata ostatkiem sił zdobył się na
lekkie uniesienie kącików ust, po czym podszedł szybko do łóżka
i wyjął z pod niego swoją miotłę.
–
Wybierasz
się gdzieś? – Blaise miał ochotę się roześmiać w głos,
bowiem doskonale wiedział, że Draco zawsze lata, gdy jest zły,
zdenerwowany czy przygnębiony... Nie wiedział jednak, jakie uczucie
dominuje w nim teraz.
–
Taaaa,
wymyśliłem pewny manewr, przetestuje go – burknął Smok,
przywołując swoją cieplejszą kurtkę.
–
A co z
wypracowaniem z transmuty? – Diabeł wskazał na wpół zapisany
pergamin na biurku.
–
Przecież
mi nie ucieknie – sarknął blondyn, po czym szybko wyszedł z
dormitorium, niezbyt delikatnie zatrzaskując za sobą drzwi. Zabini
miał ochotę zaklaskać z radości.
Jego plan
właśnie wchodził w pierwszą fazę realizacji.
***
Dzień
I – Diabelnego planu Diabła
Czas
i miejsce akcji: Chwila przed
godziną udręki. Klasa McSzorstkiej i Wściekłej, że musi uczyć
takich głąbów.
Hermiona
siedziała już w swojej ławce i przeglądała notatki. Ciągle
miała wrażenie, że zapomniała w nich dopisać czegoś ważnego.
Przez wczorajszą rozmowę z Zabinim była dziwnie
rozkojarzona i tak naprawdę zżerała ją ciekawość, co też
takiego Blaise wymyśli na lekcję Transmutacji, by wzbudzić
zazdrość w swojej ukochanej blondynce. Już wkrótce miała się o
tym przekonać, jako że Blaise i Draco właśnie zmierzali w stronę
ławki.
–
Hej,
Skarbie! – zawołał entuzjastycznie Diabeł i od razu energicznie
ją uściskał. Hermiona, zdziwiona, rozejrzała się w poszukiwaniu
jakiejś blondynki, jednak żadna z obecnych w tej chwili w sali
dziewczyn nie miała takich włosów. Może Blaise liczył, że do
uszu jego lubej dotrą jakieś plotki? Odwzajemniła więc jego
uścisk, uśmiechając się przy tym z lekkim przymusem.
–
Jak się
miewa dzisiaj, moja słodka księżniczka? – wyszczerzył się
Zabini, zajmując swoje miejsce.
–
Dziękuję,
Diabełku, bardzo dobrze, a ty? – Miona też uśmiechnęła się
uroczo.
–
Doskonale,
mój śliczny koteczku! – odpowiedział natychmiast Blaise i ledwo
pohamował się przed głośnym śmiechem, widząc, jak Draco bez
słowa odchodzi w kierunku ławki Theo i Davida, by dziś usiąść z
nimi.
–
A on
czemu się przesiada? – zdziwiła się Herm.
–
Chyba nie
chce nam przeszkadzać – roześmiał się Blaise. Do końca lekcji
odnosił się do Herm zupełnie normalnie, więc dziewczyna
wywnioskowała, że Diabeł liczy na to, że to Draco rozpowie o tym,
że brunet do niej uderza. Czyżby Zabini podkochiwał się w jakiejś
Ślizgonce?
***
Dzień
III – Planu genialnego niejakiego Zabiniego
Czas
i miejsce akcji: Lekcja u Severusa,
co szamponu do włosów dobrowolnie nie rusza.
–
Dalej
matoły! Dobierzcie się w pary! Będziemy ćwiczyć zaklęcie
parzące! Jedno z was rzuca, drugie się broni, a potem zmiana! –
warczał w swoim stylu Snape.
–
Ja z
Mionką, ja z Mionką! – zapiszczał Diabeł jak jakiś podlotek,
podnosząc się z miejsca i biegnąc do ławki Herm. Draco prychnął
wyraźnie zirytowany infantylnym zachowaniem kumpla, a Ron Weasley
znów praktycznie zapłonął ze wściekłości. Od dwóch dni po
całej szkole chodziły już plotki dotyczące gorącego romansu
Ślizgona z Granger.
–
Zamknij
się, Zabini, i nie rób z siebie pośmiewiska! – zirytował się
profesor. – Granger będzie w parze z Greengrass, a ty możesz
ćwiczyć z Parkinson. - Hermiona popatrzyła na Diabła z naganą.
Przez niego musiała teraz walczyć z tą głupią Dafne! Dużo
lepiej by było, gdyby Blaise się nie odzywał, wtedy mogłaby
walczyć jak zwykle z Nevillem. Dziewczyny ustawiły się na
przeciwko siebie, a tuż obok nich walczył Diabeł i Pansy, a trochę
dalej Draco i Theodor Nott. Greengrass miała właśnie rzucić swoje
zaklęcie, więc Hermiona była gotowa do obrony... I w tej właśnie
chwili Blaise niczym rycerz w lśniącej zbroi wyskoczył przed
Gryfonkę z rozłożonymi ramionami.
–
Nie dam
ci zrobić krzywdy, Mionko! Ta wywłoka Cię nie dotknie! – darł
się na całą klasę. Wszyscy poza Hermioną, Malfoyem,
Greengrass, Weasley'em i Severusem wybuchnęli gromkim śmiechem.
Malfoy: Był
mega wściekły i, nie pytając o pozwolenie, po prostu wyszedł z
klasy.
Weasley: Był
bardzo zły i, nie czekając na pozwolenie, machnął różdżką, co
Harry Potter przypłacił połamanymi okularami.
Greengrass:
Wkurzyła się na Blaisa. Jej oczy ciskały gromy, a z różdżki,
którą trzymała w ręce posypały się iskry.
Hermiona:
Wkurzyła się na Blaisa i ostro ochrzaniła go za zrobienie jej
obciachu.
Snape: Był mega
wściekły, bardzo zły i wkurzony na Blaisa. Wlepił mu szlaban i
odjął aż dziesięć punktów.
Blaise: Nic
sobie nie zrobił z reprymendy Snape'a, nie przejął się reakcjami
Herm, Dafne i Weasleya, i był bardzo z siebie zadowolony, gdy
zorientował się, jak zareagował jego najlepszy przyjaciel. Jego
plan na pewno przyniesie spodziewane efekty.
***
Dzień
V – Ślizgońskiej intrygi stulecia (no dobra, niech Ci już będzie
Diable!) Ślizgońskiej intrygi tysiąclecia.
Czas
i Miejsce akcji: Popołudnie. Tam
gdzie Hermiona idzie, kiedy ma ochotę na rozrywkę... czyli
biblioteka.
Odrabiała
wspólnie z Diabłem zadanie na kolejną lekcję eliksirów.
SilverSpell zadała im naprawdę bardzo ciekawy temat, więc pióro
Herm śmigało po pergaminie z zawrotną prędkością i nawet
Blaise pochylający się ku niej co chwilę, by coś wyszeptać jej
do ucha, nie był w stanie jej rozproszyć. Dwie ławki dalej Draco
Malfoy odrabiał to samo zadanie. Jednak Astoria, która ciągle
przytulała się do niego, rozpraszała go tak skutecznie, że
większość jego uwagi była teraz skupiona na pewnym Ślizgonie i
pewnej Gryfonce. Miona z westchnieniem ulgi postawiła ostatnią
kropkę na swoim pergaminie.
–
Przepraszam
cię, Diable, ale nie słyszałam co mówiłeś – powiedziała,
uśmiechając się miło.
–
Nie
szkodzi, słoneczko, uwielbiam patrzeć jak jesteś taka zaangażowana
– zamruczał Diabeł (oczywiście na tyle głośno, by
zainteresowany usłyszał) i ucałował soczyście jej policzek.
Hermiona zachichotała nerwowo i rozejrzała się po bibliotece w
poszukiwaniu jakiejś blondynki, ale jedyną dziewczyną, która
siedziała w zasięgu jej wzroku była Astoria Greengrass. Czyżby
chodziło o nią? Nie była przecież blondynką... Może Blaise
specjalnie jej skłamał, by nie dowiedziała się prawdy? Och, to
okropne, jeśli naprawdę zakochał się w dziewczynie swojego
przyjaciela! Diabeł w tym czasie pochylił się nad Mioną,
odgarniając jej włosy za ucho, po czym zaczął jej szeptem
opowiadać różne zabawne bzdury, więc dziewczyna co chwilę
chichotała. Drugą ręką głaskał jej ramię, a jego usta były
tak blisko jej ucha, że praktycznie wyglądało to jakby ją po nim
całował. Tego było za wiele dla pewnego arystokraty. Nie minęły
nawet dwie minuty, jak drzwi biblioteki zamknęły się z głośnym
trzaskiem, który przyprawił panią Pince o zgrozę. Diabeł, jak na
komendę, odsunął się od Hermiony i zaczął jak gdyby nigdy nic
pisać swój esej na eliksiry. Jedynie perfidny uśmieszek wciąż
błąkał się po jego pełnych wargach. Miona bardzo zdziwiona
rozejrzała się po bibliotece, leczy jedynym, co zauważyła, była
tak samo zdziwiona jak ona Astoria, która wpatrywała się w przed
chwilą zamknięte drzwi.
Dzień
VII – Pomysłu tak dobrego, że Diabła kiedyś wyświęcą za
niego.
Czas
i miejsce akcji: Późny wieczór.
Dormitorium Smok&Diabeł Company.
Draco był na
skraju wyczerpania nerwowego. Od tygodnia nie mógł spać ani jeść,
a na sam widok jego najlepszego przyjaciela targały nim tak skrajne
uczucia, że sam już nie wiedział co zrobić. Zostało mu się
chyba tylko popłakać z bezsilności. Do pokoju właśnie wszedł
wyraźnie z siebie zadowolony Blaise.
–
Gdzie
byłeś?! – wrzasnął na niego Draco.
–
Z
Hermioną – skłamał Blaise, bowiem Gryfonka całe popołudnie
spędziła w gabinecie McGonagall, pomagając jej zrobić zamówienie
na środki czystości dla Filcha.
–
Nie było
was w bibliotece – wycedził Smok przez zaciśnięte zęby.
–
Bo
byliśmy w jej pokoju – szczerzył się Zabini, który naprawdę
całe popołudnie spędził na czytaniu książki w opuszczonej sali
na poddaszu.
–
Sami? –
spytał blondyn, usiłując przybrać obojętny wyraz twarzy.
–
No jasne,
że sami. Właśnie! Jeśli już mówimy o samotności, to chciałbym
mieć jutro wolne dormitorium popołudniu. Hermiona przychodzi mnie
uczyć Transmutacji – Diabeł zmrużył jedno oko sugerując w ten
sposób jak ta nauka naprawdę ma wyglądać. Wzrok Smoka o mało nie
spopielił go na wiór. Był on ewidentnie wściekły.
–
Tak
szybko masz zamiar zaciągnąć ją do łóżka? – syknął,
ledwie się hamując, by nie przyłożyć przyjacielowi.
–
A na co
mam dłużej czekać? To gorąca laska, a ja też nie jestem mnichem
tybetańskim. Pora się zabawić – prowokował Zabini, układając
się wygodnie na swoim łóżku i obserwując kumpla z pod
przymkniętych powiek.
–
I ona na
to pójdzie?
–
Jasne! Na
pewno będzie wspaniale, wszystko ci opowiem po fakcie. – Blaise
wiedział, że igra z ogniem, ale nie byłby rasowym Ślizgonem,
gdyby nie zaryzykował. Najwyżej trochę poparzy sobie paluszki...
–
Czemu nie
zrobicie tego u niej? – Draco sam się dręczył, wciąż
prowadząc tę rozmowę.
–
Wiesz, że
wolę swoje łóżko. Jest wygodne, zresztą niejedno już widziało
i niejedno zobaczy! To jak? Mogę liczyć na wolny pokój? Chciałbym
najpierw ją trochę zbajerować... - Draco niepewnie skinął głową,
ale widać było, że przychodzi mu to bardzo ciężko i Diabłowi
było mu go trochę żal...
–
Ona wie,
co planujesz? – spytał cicho blondyn.
–
Och, na
pewno nie! Zrobię jej niespodziankę, już wszystko zaplanowałem –
uśmiechnął się brunet. (Wóz albo
przewóz, Smoku. Albo jutro pękniesz i się przyznasz, albo wyciągnę
to z ciebie na torturach).
–
To
powodzenia – mruknął Malfoy, po czym, mimo późnej pory i zimna
na dworze, znów sięgnął po swoją miotłę i wyszedł z
dormitorium. Chwilę po nim do pokoju wpadła Pansy. Była jedyną
osobą w szkole, która znała dokładnie cały plan Diabła.
–
I co?
Powiedziałeś mu? – gorączkowała się.
–
Tak,
wyglądał jakby mu śmierciotula flaki wyjadała, gdy tego słuchał
i znów poszedł latać.
–
Źle
wyglądał w ostatnim tygodniu – zasmuciła się Pansy.
–
Wiem,
martwię się o niego, ale to dla jego dobra. Będzie tak samo źle,
jak dalej będzie tłumił to w sobie – westchnął ciężko
Blaise.
–
Masz
rację. To co ja mam zrobić? – dopytywała Parkinson.
–
Pilnuj,
żeby nigdzie nie uciekł. Ma siedzieć w Pokoju Wspólnym jak
przyjdzie Hermiona. I pamiętaj o tych świeczkach. Ja zrobię
resztę. - Ślizgonka gorliwe skinęła głową, po czym zostawiła
Zabinego samego z jego myślami.
Dzień
Ostateczny – albo wypali, albo Blaise przeklnie wszystkich
zebranych na sali.
Czas
i miejsce akcji: Cały dzień, różne
miejsca, różni ludzie i nie pamiętam co jeszcze... A nawet jak mi
się przypomni, to nie powiem.
Hermiona
pakowała swoją torbę. Podręcznik do Transmutacji, notatki z
Transmutacji, książki dodatkowe o Transmutacji. Pergamin, atrament
i pióro. Wszystko jest, więc może już iść do domu Ślizgonów.
Blaise ma na nią czekać w lochach za jakieś piętnaście minut.
Zarzuciła torbę na ramię i już miała wychodzić, gdy ktoś
zapukał do drzwi od strony salonu wspólnego. Wzdychając ciężko
odstawiła torbę i podeszła otworzyć. Rozentuzjazmowana Ginny
wbiegła do pokoju, podskakując wesoło.
–
Gadałam
z Harrym! – krzyknęła w euforii.
–
To
wspaniale – ucieszyła się Herm, nerwowo zerkając na zegarek.
–
Całowaliśmy
się! – zawołała Ruda.
–
Naprawdę?
To świetnie Gin. – Miona cieszyła się razem z przyjaciółką.
–
Powiedział
mi, że jak tylko pozamyka wszystkie swoje sprawy, to znów możemy
być razem! – Weasleyówna była tak szczęśliwa, że Hermiona
musiała zacząć się szczerze śmiać. Jej radość była, aż
zaraźliwa. Pogadały jeszcze chwilę, po czym Miona pognała do
lochów.
***
***
Draco od rana
chodził w bardzo ponurym nastroju, który tylko się pogorszył, gdy
po obiedzie wszedł do swojego dormitorium. Blaise za pomocą
zaklęcia zmienił światło na czerwone, na łóżku rozsypał
płatki róż, a na biurku postawił butelkę szampana w kubełku
lodu i dwa kieliszki. Do tego ubrał się jak jakieś skrzyżowanie
casanovy z don juanem i wypachnił obrzydliwe mdląca wodą kolońską.
Wszystkie znaki na niebie i zmieni wskazywały na to, że Zabini
serio ma zamiar zaciągnąć do łóżka Granger. Jakby tego
wszystkiego było mało, Pansy przyniosła czerwone świece. Podobno
ich zapach miał budzić pożądanie... Na samą myśl o tym blondyn
miał ochotę spakować walizkę i uciec do któregoś z swoich
domów, najlepiej do tego, który jest najdalej. Wiedział już, że
jeśli Diabłowi uda się dziś uwieść Mionę, to będzie zmuszony
poprosić Snape'a o przeniesienie go do innego dormitorium. Nie
mógłby już mieszkać w tym pokoju...
Miał zamiar
spędzić całe popołudnie latając na miotle. Nie chciał być
blisko dormitorium w obawie, że nie wytrzyma, wkroczy tam i zabije
swojego najlepszego kumpla gołymi rękami. Jednak, jak na złość,
Pansy prawie siłą zaciągnęła go do jednego ze stolików w pokoju
wspólnym i wymusiła na nim wspólne pisanie wypracowania z zaklęć.
Na dodatek Astoria usiadła po jego drugiej stronie i ciągle się na
niego gapiła. Kamienna ściana rozsunęła się i wszedł przez nią
Blaise, ciągnąc za rękę lekko zdezorientowaną Granger. Draco
mimowolnie zacisnął szczęki.
–
Hej
wszystkim. Idziemy się z Mionką uczyć Transmutacji. Proszę nam
nie przeszkadzać – zawołał wesoło Diabeł, mrugając przy tym
do Malfoy'a porozumiewawczo. Blondyn westchnął ciężko i spojrzał
na swój pergamin. Coś bardzo złego w jego wnętrzu kazało mu
wyjąć różdżkę i natychmiast zabić Zabiniego. W tym czasie
Blaise i Hermiona byli już przy schodach prowadzących do
dormitorium chłopaków.
–
Ale tam
będzie się działo! – mruknęła Pansy, czujnie obserwując
reakcje Smoka. Jego cierpliwość była na wyczerpaniu, a jej słowa
wcale nie pomogły... I w jednej chwili podjął decyzję co zrobi...
haahahah xD jak ja uwielbiam te genialne pomysły Diabła :D
OdpowiedzUsuńPopłakłam się ze śmiechu! Uwielbiam to opowiadanie , po raz drugi czytam a i tak brzuch mnie rozbolał od śmiechu! Jestes wielka!
OdpowiedzUsuńsuper rozdział.
http://miloscwieleznaczen.blogspot.com/
Pozdrawiam.
Kocham Twoją twórczość! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRyczałąm ze śmiechu w poduszkę, żeby nie obudzić całego domu! Teksty Diabła i nazwy na Kolejne Dni Planu Tysiąclecia Pewnego Zabójczo Przystojnego Ślizgona... Rozwalające. Kocham to wszystko! Diabła, Hermisię, Gin, Smoka, tego bloga i Ciebie! <3
OdpowiedzUsuńGarielka ;)
To jeden z moich ulubionych rozdziałów. Genialne plany Diabła 👌
OdpowiedzUsuńO boże, popłakałam się ze śmiechu 😂😂😂
OdpowiedzUsuńDiabeł jest genialny! Uwielbiam go! Prawie się popłakałem ze śmiechu ������ Któryś raz już to powtórzę: masz wybitny talent! Lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńNo nie mogę. Od początku miałam postanowienie, żeby zostawić komentarze w spokoju, przecież Ty dobrze wiesz, że super piszesz, a twoje poczucie humoru jest równie dobre jak George'a oraz Ś. P. Kochanego Freda Weasley'ów, ale ten Blaise przelał miarkę. Uwielbiam no! Normalnie płacze że śmiechu, gdy tylko Diabeł przejmuje narrację. Mam nadzieję, że jeszcze trochę jej dostaniemy.
OdpowiedzUsuńZ poważaniem,
Psychiczna fanka Dramione
Dzień VII – Pomysłu tak dobrego, że Diabła kiedyś wyświęcą za niego. - Venetiia, zdecydowanie Ty powinnaś być wyświęcona za ten rozdział! Plan Diabełka to po prostu Majstersztyk ! Uwielbiam ten rozdział rozświetli każdy nawet najgorszy dzień. Made my day - jak zwykle! Diabeł na Ministra! <3
OdpowiedzUsuń