Rozdział
jedenasty
–
Co
my wyprawiamy? – szepnęła Ginny, gdy wyszły na szkolne błonia,
a dwóch ślizgońskich przystojniaków szło tuż za nimi. Obaj znów
wyglądali świetnie. Jeansy i czarny golf wspaniale leżały na
blondynie, Blaise natomiast postawił na styl niegrzecznego chłopca,
w nadszarpanych spodniach i powycieranej katanie.
–
Nie
mam pojęcia – odpowiedziała zgodnie z prawdą Hermiona. Bo, na
Merlina, ona naprawdę nie wiedziała, w jaki sposób znów dała się
zmanipulować Malfoyowi!
–
Może
zgubimy ich gdzieś w wiosce? – zasugerowała Ginny.
–
A
jakie to ma znaczenie? I tak cała szkoła widziała, jak z nimi
wychodzimy – mruknęła Herm.
–
Hej,
Granger, powiesz mi, co kanalia Ronald powiedział ci przy śniadaniu?
– zapytał Draco. Ginny zatrzymała się i odwróciła w jego
stronę, gromiąc go wzrokiem.
–
Uważaj,
Malfoy! Mówisz o moim bracie! – ostrzegła go. Blondyn teatralnie
przewrócił oczami i westchnął cicho zniecierpliwiony. Hermiona
również się odwróciła i pierwszym, co spostrzegła, była
rozbawiona twarz Diabła. Chłopak mrugnął do niej łobuzersko.
–
Sorry,
Weasley, zapomniałem, że twój szanowny braciszek to wzór cnót i
zalet. Zapytam inaczej. Granger, czy byłabyś łaskawa opowiedzieć
mi, co tak intrygującego powiedział ci wspaniały Ronald W., że
wyglądałaś, jakbyś miała za chwilę eksplodować? – Po tym
wywodzie Ślizgona, Blaise wybuchnął szczerym śmiechem.
–
Ale
z ciebie mówca, Smoku! – pochwalił, wciąż się naśmiewając.
–
Nie
twoja sprawa, Malfoy – odpowiedziała wreszcie Hermiona, musząc
nad sobą panować, by też się nie roześmiać. Tak się bowiem
składało, że rechot Zabiniego był bardzo zaraźliwy. Nawet Ginny
odwróciła twarz, by ukryć swój uśmiech.
–
Nie
bądź taka, Granger, przecież wiesz, że jestem...
–
Jak
zwykle ciekawy, co? – docięła mu Hermiona – A mnie to jak
zwykle nic...
–
Tak,
wiem, nic cię to nie obchodzi, ale może jednak...
–
Nie,
Malfoy! Nic ci nie powiem! – zdenerwowała się dziewczyna.
–
Czy
to nie słodkie, Weasley? Oni kończą za siebie zdania! Jak stare,
dobre małżeństwo – zawołał uradowany Diabeł, a Gin zaczęła
się szczerze śmiać.
–
Zamknij
się, Zabini! – warknął na niego Draco, a Hermiona poczęstowała
bruneta spojrzeniem bazyliszka.
–
Uważam,
że to jest takie urocze, a wy pasujecie do siebie jak eliksir do
kociołka. – Blaise nic sobie nie robił z ich złych min.
–
Diable,
ostrzegam cię! Natychmiast przestań! – powoli traciła
cierpliwość Miona.
–
Zamawiam!
– wrzasnął Blaise, a wszyscy spojrzeli na niego jak na totalnego
wariata.
–
Ale
co? – zirytował się blondyn.
–
Bycie
chrzestnym do waszego pierwszego dziecka! – wyszczerzył się
Diabeł, po czym bezceremonialnie szturchnął Ginny, która już
praktycznie płakała ze śmiechu. – Ty też sobie zamów, Weasley,
będziemy razem opiekować się małym Hermionem Malfoyem. Zobaczysz,
będzie fajnie! – zachęcał ją wesoło. Ginny ledwo łapiąc
powietrze w spazmach rozbawienia lekko uniosła rękę.
–To
ja też zamawiam – wyjęczała, ocierając łzy. Hermiona czuła
jak jej policzki pali rumieniec zawstydzenia, a Draco miał
zaciśnięte pięści i chyba walczył z ochotą, by rzucić się na
przyjaciela z zamiarem mordu.
–
Jesteście
nienormalni! – syknęła Herm, po czym odwróciła się napięcie
i odmaszerowała z wysoko uniesioną głową.
–
Jesteście
popieprzeni! – dodał Draco i poszedł w ślady Hermiony. Blaise i
Ginny jeszcze chwilę stali w miejscu i śmiali się z całej
sytuacji. Wiedzieli jednak, że lepiej nie zostawiać tej dwójki sam
na sam zbyt długo, bo oboje byli teraz w dość nerwowych
nastrojach, a to mogło skończyć się prawdziwym wybuchem.
***
Draco
dogonił Hermionę dopiero przy wejściu do wioski. Dziewczyna,
widząc, że Ślizgon zrównuje z nią krok, specjalnie
przyspieszyła, by nie iść obok niego. On oczywiście nie zamierzał
jej odpuścić. Za bardzo był ciekaw, o co tym razem poprztykała
się z Weasleyem.
–
Spadaj,
Malfoy! – burknęła i znów przyśpieszyła.
–
To
na nic, Granger, mam dłuższe nogi od ciebie, więc i tak cię
dogonię. Lepiej powiedz mi od razu, o co ci poszło z piegowatym
królem biedaków. - Hermiona stanęła w miejscu i zacisnęła
pięści ze złości.
–
Chcesz
wiedzieć, o co? O to, że nie dajesz mi spokoju! Odczep się
wreszcie!
–
Oboje
wiemy, że tego nie chcesz. Sama przyznaj, że wniosłem miły powiew
nowości, rozrywki i dobrego stylu w twoje nudne życie kujonki –
wymądrzał się blondyn. Hermiona prychnęła jak rozjuszony kot.
–
Dobrego
stylu? Kpisz czy o drogę pytasz? Jedyne, co wniosłeś w moje życie
to cały zapas ślizgońskiej podłości!
–
Lubię,
jak się złościsz, Granger, ale nie mamy na to teraz czasu. –
Draco niedbale spojrzał na swoje idealnie wypielęgnowane paznokcie,
a Hermiona gotowała się ze wściekłości przez te jego bezczelną
ignorancję.
–
Idziemy
do Trzech Mioteł na drinka. Nie chcesz mówić po dobroci, to może
coś powiesz jak się upi... jak się trochę zrelaksujesz. Chodź. -
Malfoy ruszył przed siebie pewnym krokiem.
–
Zrelaksuje?
Przy tobie? Naprawdę jesteś dziś bardzo zabawny... – wymruczała,
idąc za nim.
–
Zdziwiłabyś
się, Granger, ile dziewczyn udało mi się już zrelaksować. –
Łobuzerski uśmiech wypłynął na jego przystojną twarz, a
Hermiona poczuła, jak mimowolnie się rumieni. Draco zaśmiał się
kpiąco, widząc jej reakcję. Przy drzwiach do gospody wreszcie
dogonili ich Ginny i Blaise, oboje w wyśmienitych humorach.
–
O
czym sobie gruchaliście, gdy nas nie było, gołąbeczki? –
zapytał Diabeł. Draco i Herm posłali mu takie samo niechętne
spojrzenie, ale chłopak wcale się tym nie przejął.
–
Pewnie
myśleli nad lepszym imieniem dla dziecka. Bez obrazy, ale Hermion
brzmi trochę pretensjonalnie. – Ginny najwidoczniej podłapała
spaczone poczucie humoru Zabiniego. Malfoy, nie chcąc dłużej
słuchać żartów na swój temat, wszedł wreszcie do gospody.
Hermiona postanowiła zrobić to samo, stwierdzając, że dłuższe
pozostawanie w towarzystwie tej rozchichotanej dwójki, może się
dla niej skończyć uszczerbkiem na zdrowiu psychicznym. Trzy Miotły
nie zmieniły swojego klimatu i stylu po wojnie. Nadal była to
przyjemna gospoda z myśliwskimi akcentami, płonącym kominkiem i drewnianymi meblami.
–
Idę
zamówić. Co chcecie? – spytał Draco.
–
Sama
coś zamówię, nie wypije niczego co ty mi podasz – warknęła na
chłopaka Miona, po czym ruszyła w stronę baru.
–
Ja
chcę piwo kremowe! – zawołała za nią Ginny, po czym razem z
Diabłem usiedli przy najlepszym ich zdaniem stoliku, był on
czteroosobowy i stał tuż przy oknie.
***
–
Aż
tak mi nie ufasz, Granger, że boisz się, że cię otruję? –
spytał Draco, gdy znaleźli się w kolejce przy barze.
–
Nie
drąż tematu, Malfoy. I nie, nie powiem ci o co pokłóciłam się z
Ronem. Rozumiesz? – zaznaczyła dobitnie. Chłopak z dezaprobatą
pokręcił głową, dając do zrozumienia, że ma serdecznie dość
jej głupiego uporu.
–
Nie
to nie, ale zapamiętaj sobie, Granger, że ja zawsze dostaję to,
czego chcę! – powiedział to tak, by nie pozostawiła sobie
żadnych wątpliwości, że może być inaczej. Hermiona odruchowo
zacisnęła pięści. Merlinie! Jak ten arogant ją denerwował!
Bezczelny gnom jeden!
–
Jedyne,
co możesz ode mnie dostać, Malfoy, to cios prosto w twoją
pyszałkowatą twarz! – wycedziła przez zaciśnięte zęby.
–
Dzięki
wielkie, ale nie skorzystam. Zresztą już kiedyś od ciebie
dostałem. Od tamtej pory mój nos już nigdy nie będzie taki, jak
przedtem. – Był naprawdę niezłym aktorem, a odegranie tej sceny
prawie wzbudziło w sercu Miony współczucie. Prawie...
–
Należało
ci się! I muszę przyznać, że coraz bardziej jestem przekonana do
pomysłu, by znów ci przylać!
–
Granger,
nie strasz mnie, bo będę miał potem koszmary. Zresztą każdy sen
z tobą na pewno byłby straszny – wyśmiewał się z niej w
najlepsze. Hermiona już miała przystąpić do ataku, gdy przyszła
ich kolej na złożenie zamówienia.
–
Draco!
Jak miło cię znów widzieć, kochanie! – zawołała uradowana
Madame Rosmerta przechylając się przez blat baru, by złożyć na
policzku blondyna buziaka. Gryfonka patrzyła na to wszystko w niemym
szoku.
–
Co
ci podać, mój drogi? – rozpływała się w uśmiechu barmanka.
–
Dwa
razy ognista, raz piwo kremowe, a dla Granger soczek z dyni, nie
powinna pić i bez alkoholu jest za bardzo agresywna. - Rosmerta
chyba dopiero teraz spostrzegła, że Draco nie jest sam. Popatrzyła
na Hermionę ciepło.
–
Witam,
panno Granger, co słychać? – zapytała uprzejmie. Hermiona, nie
za bardzo wiedząc, co zrobić, sama się uśmiechnęła.
–
Wybacz,
Rosmerto, ale Granger, gdy przebywa w moim towarzystwie, zawsze
głupieje
z zachwytu. Wiesz, ten mój urok osobisty tak na nią działa... - Miona momentalnie spurpurowiała z oburzenia i naprawdę miała ochotę, by pozamiatać Ślizgonem podłogę.
z zachwytu. Wiesz, ten mój urok osobisty tak na nią działa... - Miona momentalnie spurpurowiała z oburzenia i naprawdę miała ochotę, by pozamiatać Ślizgonem podłogę.
–
Och,
Draco, jak zwykle jesteś niepoprawny – roześmiała się kobieta –
Powinieneś się cieszyć, że wreszcie jakaś porządna dziewczyna
chciała się z tobą pokazać!
–
Wcale
nie chciałam się z nim nigdzie pokazywać! To praktycznie było
porwanie! – zaperzyła się Gryfonka. Rosmerta znów uśmiechnęła
się do niej, ale Herm coś mówiło, że wcale jej nie uwierzyła.
–
To
co będzie dla ciebie? Draco pewnie żartował z tym sokiem...
–
Dwa
razy piwo kremowe, jedno z imbirem. - Barmanka odwróciła się na
pięcie i zniknęła na zapleczu, by zrealizować ich zamówienie.
–
Pozbierałaś
już szczękę z podłogi? – zakpił Draco, widząc jej minę.
–
Nie
zaprzeczę, że się zdziwiłam – przyznała. Przecież Draco z
pełną premedytacją trzymał tę kobietę pod działaniem klątwy
Imperiusa, Merlin jeden wie przez ile czasu, a ona teraz wita go
w swoim barze jak najlepszego przyjaciela?
–
Jeśli
powiem ci, dlaczego mam teraz dobre relacje z Rosmertą, to ty
opowiesz mi co Weasley powiedział ci przy śniadaniu? - Herm
zastanowiła się chwilę. Naprawdę była ciekawa, co zrobił
Ślizgon, że właścicielka gospody mu wybaczyła... Ale to, co
powiedział Ron, było takie upokarzające...
–
Zgoda,
powiem ci. – Ciekawość zwyciężyła.
–
To
tym razem ty mówisz pierwsza. - Hermiona łypnęła na niego
podejrzliwie, ale chłopak nie wyglądał, jakby miał zamiar
wystrychnąć ją na dudka.
–
Ron...
on... zarzucił mi przy wszystkich, że jestem materialistką. - Brwi
blondyna podjechały w górę ze zdziwienia.
–
I
to cię tak zdenerwowało?
–
Tak!
Bo to nieprawda! – zaperzyła się.
–
To
skąd takie wnioski pojawiły się w zazwyczaj przeraźliwie pustej
głowie Wieprzleja? – dociekał. Hermiona spojrzała na niego
oburzona. Czyżby sugerował jej, że Ron ma podstawy tak sądzić?
–
To
przez ciebie! Ron twierdzi, że gadam z tobą, bo masz dużo kasy! –
To jej pasowało. Zwalenie całej winy na niego. To on tu jest
winny. To on tu jest zły! To on tu ma niesamowicie śliczne
niebieskie oczy, które właśnie patrzą na nią z rozbawieniem...
Co? Nie pomyślała tego! Absolutnie w jej myślach nie przewinęła
się żadna wzmianka na temat tych niesamowitych oczu. Do pubu
zaczęły wchodzić małe grupki uczniów ze szkoły. Powoli robiło
się tłoczno.
–
I
po co się nim przejmujesz? Naprawdę chcesz dalej przyjaźnić się
z kimś takim? Z kimś kto ma takie zdanie o tobie?
–
To
nie twoja sprawa! – warknęła na niego, ale niestety w jego
słowach odkryła to, o czym sama myślała od wyjścia z
Wielkiej Sali. Nie mogła już chyba przyjaźnić się z Ronem.
Nie po tym, jak ją potraktował.
–
On
się tak zachowuje, bo mu jeszcze nie przeszło. Zwykła zazdrość,
ale w wykonaniu Łasica sprowadza się to do maksymalnego kretynizmu,
jak wszystko zresztą...
–
Co?
– zdziwiła się szczerze, gdy sens słów chłopaka do niej
dotarł. Draco westchnął zniecierpliwiony, jakby miał do czynienia
z wyjątkowo tępą istotą, której trzeba tłumaczyć rzeczy
oczywiste.
–
Weasley
dalej się w tobie buja, Granger. Wszyscy o tym wiedzą.
–
Nie
gadaj bzdur, Malfoy! Zerwaliśmy ze sobą ponad trzy miesiące temu,
a on od tego czasu miał jakieś dziesięć dziewczyn!
–
Logiczne,
nie potrafi się z żadną zaangażować, bo wciąż myśli o tobie.
- Hermiona otworzyła usta, ale nie potrafiła nic powiedzieć. Nie
miała kontrargumentu na to, co powiedział Draco... Wątpiła,
jednak by Ślizgon miał rację, przecież Ron sam przyznał, że też
myślał o zerwaniu, gdy ona mu to zaproponowała.
–
Dobra
mniejsza z tym, teraz twoja kolej... - Blondyn uniósł dłoń,
uciszając ją w ten sposób, ponieważ Rosmerta właśnie wróciła
z zaplecza z ich drinkami. Hermiona wyjęła pieniądze by zapłacić,
ale Draco ją ubiegł.
–
Zazwyczaj
płacę za to, co piją ofiary moich porwań – zażartował,
zgarniając szklanki z Ognistą i zalotnie mrugając do uśmiechniętej
Rosmerty.
–
Nie
trzeba, Malfoy, zapłacę...
–
I
w ten sposób udowodnisz Wieprzlejowi, że nie miał racji?
–
Nie
o to chodzi – bulwersowała się dziewczyna.
–
No
to nie rób scen i chodź wreszcie, zanim Diabeł i Wiewióra wymyślą
znów jakiś głupi tekst na nasz temat.
–
Hej!
Miałeś mi powiedzieć, jak przekonałeś do siebie Rosmertę.
–
Przeprosiłem
ją.
–
Co?
– krzyknęła zdziwiona Hermiona. Spodziewała się różnych
odpowiedzi, ale ta najbardziej oczywista nie przyszła jej do głowy.
–
Przeprosiłem
Granger. "Przepraszam" to takie słowo, którego używasz,
gdy jest ci przykro z powodu czegoś, co zrobiłaś...
–
Na
Godryka, Malfoy! Doskonale wiem, co oznacza to słowo! Dziwi mnie
tylko, że ty też
o tym wiesz. Przepraszający Ślizgon... Chciałabym to zobaczyć – zaśmiała się lekko, w wyobraźni widząc Draco błagającego na kolanach o wybaczenie...
o tym wiesz. Przepraszający Ślizgon... Chciałabym to zobaczyć – zaśmiała się lekko, w wyobraźni widząc Draco błagającego na kolanach o wybaczenie...
–
Co
chciałabyś zobaczyć, Herm? – spytała ją Ginny, która
usłyszała jej ostatnie słowa, gdyż zarówno ona, jak i blondyn
dotarli wreszcie do swojego stolika.
–
Jeśli
nagiego Smoka pod prysznicem, to mogę załatwić ci fotki! Albo mam
lepszy pomysł! Wpuszczę cię do naszego dormitorium, gdy on będzie
w łazience...– Niektórych ludzi poczucie humoru nie opuszcza
nigdy, kimś takim był właśnie Blaise Zabini.
–
Nie,
dzięki, Diable, nie lubię wymiotować z obrzydzenia. – Hermiona
uśmiechnęła się wrednie.
–
Chyba
raczej mdleć z zachwytu, Granger – zripostował Draco.
–
Jesteś
bardzo pewny siebie, Malfoy. Masz to po tatusiu? – zakpiła
złośliwie Ginny. Jednak on w odpowiedzi uśmiechnął się cwanie.
–
Tak,
dokładnie tak, Weasley, tak samo jak ty inteligencję i elokwencję
odziedziczyłaś po swoim łasicowatym bracie. - Diabeł i Miona
parsknęli cichym śmiechem na widok miny Gin. Jednak po chwili
uśmiechy spełzły im z twarzy, ponieważ do gospody wszedł Ron w
towarzystwie Pottera i ich dwóch Puchonek.
–
O
wilku mowa... – wymruczał Blaise sięgając po swoją whisky.
–
Pewnie
wreszcie do jego małego móżdżku dotarło, co stało się w
Wielkiej Sali i przyleciał tu za nami z wielką awanturą –
przewidywał Draco. Już po sekundzie okazało się jak blisko był
prawdy. Ron czerwony ze złości, z zaciśniętymi pięściami i
pianą na ustach ruszył w kierunku ich stolika.
–
Ginny!
Natychmiast wstawaj! Wychodzimy! – krzyknął Rudy, gromiąc
chłopaków wzrokiem.
–
Nigdzie
nie idę! – oburzyła się Ginevra.
–
Nie
przyszła tu z tobą, wieśniaku, więc lepiej zamilknij i spłyń,
zanim zechce mi się do ciebie wstać – ostrzegł go Diabeł, a po
jego rozbawionym tonie nie było nawet śladu.
–
Nie
mówiłem do ciebie, brudny Ślizgonie! Moja siostra nie będzie
siedziała w takim towarzystwie! – pieklił się Ron. Hermiona
dopiero po chwili zrozumiała, że on mówi też o niej... Że
uznaje ją za niewłaściwe towarzystwo dla Ginny... Zabini powoli
podniósł się
z miejsca, a Draco poszedł w jego ślady.
z miejsca, a Draco poszedł w jego ślady.
–
Uważaj,
Weasley. Jeszcze nie wyrównałem z tobą rachunków za to, co
zrobiłeś na boisku... – Blondyn wglądał na opanowanego, ale
siedząca najbliżej niego Miona, wyraźnie widziała, jak chłopak
ze złości zaciska szczękę.
–
Nie
odzywaj się do mnie, Malfoy! Nie jestem Hermioną, żeby lubić
gadać z takimi szumowinami jak ty! – wybuchnął Ron. Draco
zacisnął pięści i zrobił krok do przodu, ale
w tym czasie Diabeł wymierzał właśnie pierwszy potężny cios, po którym Ron znalazł się rozłożony na podłodze. Hermiona i Ginny zerwały się z swoich miejsc, a przy poszkodowanym od razu znalazł się Potter.
w tym czasie Diabeł wymierzał właśnie pierwszy potężny cios, po którym Ron znalazł się rozłożony na podłodze. Hermiona i Ginny zerwały się z swoich miejsc, a przy poszkodowanym od razu znalazł się Potter.
–
Możesz
sobie mnie obrażać ile chcesz, Weasley, ale o Hermionie i Draco nie
pozwolę ci mówić w taki sposób! – Diabeł wyglądał w tej
chwili naprawdę groźnie, więc Potter nie odezwał się nawet
słowem, gdy pomagała rudzielcowi się podnieść.
–
Zapłacisz
mi za to, Zabini! – syknął Ron, dotykając swojego skaleczonego
łuku brwiowego.
–
Aż
tak biedny jesteś, że chcesz ode mnie pieniędzy? – zakpił
wrednie Blaise. Ron ryknął rozwścieczony i ruszył w stronę
Diabła, ale Harry go powstrzymał.
–
Przestać
robić przedstawienie, chcesz zarobić następny szlaban? –
ostrzegał przyjaciela Wybraniec.
–
Posłuchaj
Pottera i lepiej znikaj z przed moich oczu, człowieku, zanim
pożałuję, że nie wdeptałem cię w ziemię jak karalucha, którym
jesteś – poradził mu Draco, wciąż zaciskając pięści z ledwo
hamowaną złością. Ron prychnął nienawistnie, ale nic nie
odpowiedział. Otrzepał swój kasztanowy sweter i spojrzał z
najwyższą pogardą prosto na Hermionę.
–
I
co? Warto było zeszmacić się z kimś takim? – wskazał głową
w stronę Malfoy'a. Dziewczyna poczuła się jakby właśnie dał
jej w twarz... Jednak szybko musiała zapanować nad tym uczuciem, by
spróbować powstrzymać Draco, który rzucił się na Rona, wyglądając przy tym, jakby naprawdę miał zamiar go zabić. Rudy nie zamierzał łatwo się
poddać, więc obaj chłopcy atakowali się zajadle, walcząc na
pięści jak prawdziwi mężczyźni. Hermiona złapała Draco mocno
za ramię i próbowała odciągnąć od szarpiącego się z nim
Weasley'a. Z drugiej strony Ginny usiłowała powstrzymać Blaise'a,
który chyba chciał dołączyć do bójki, a Harry planował
zablokować Ronowi rękę, tak, by jak najszybciej go unieszkodliwić
i wyprowadzić, bo Smok wyglądał na zdeterminowanego do tego, by
rudy Gryfon nie uszedł z życiem z tej konfrontacji. Draco był
wyższy, silniejszy i sprawniejszy, tak więc Ron zbierał naprawdę
ostre cięgi, ale dalej nie odpuszczał. Cały pub zamarł w
oczekiwaniu na rozwój wydarzeń. Niektórzy cicho obstawiali stawki
za zwycięstwem któregoś z chłopaków.
–
Co
tu się dzieje?! – Ostry, doskonale znany wszystkim głos przerwał
tę scenę. Severus Snape, który właśnie wszedł do baru, wyglądał
jakby miał ochotę poczęstować kogoś Avadą. Harry wciąż
trzymał Rona, który krwawił już nie tylko z łuku brwiowego, ale
również i z nosa. Draco miał potargane włosy, a na jego lewej
dłoni widniało spore zadrapanie, ale twarz pozostała nietknięta.
Hermiona wciąż mocno trzymała go za ramię i oddychała ciężko,
jakby dopiero co skończyła długi bieg.
–
Pytam
co tu się dzieje?! – wrzasnął Snape.
–
Oni
rzucili się na mnie! Obaj na raz! – Ron oskarżycielsko wskazał
na Malfoya i Zabiniego.
–
Łżesz,
rudy psie! – zaklął Blaise, mierząc wroga nienawistnym
spojrzeniem.
–
Proszę
popatrzeć, jak wyglądam! To wszystko ich wina! Chcieli się zemścić
za ten wypadek Malfoya na boisku!
–
Dosyć
– syknął profesor. – Granger, ty mi powiesz jak to było –
zażądał. Hermiona nerwowo przełknęła ślinę. Jeśli powie, że
faktycznie obaj chłopcy rzucili się na Rona, to wpędzi ich w
kłopoty. Jeśli zaprzeczy, to Ron się już nigdy do niej nie
odezwie...
–
Czekam,
Granger! – ponaglał ją Snape.
–
Zarówno
Draco, jak i Blaise uderzyli Rona, ale nie obaj na raz i zrobili to
tylko dlatego, że on ich sprowokował... – wyjąkała niepewnie,
nie patrząc na nikogo. Snape spojrzał na nią z zainteresowaniem po
czym odwrócił się w stronę Harry'ego. Od wojny stosunki na linii
Potter–Snape, trochę się ociepliły... Ale tylko trochę.
–
Masz
coś do dodania, Potter?
–
Nic.
– Harry hardo popatrzył na Rona, któremu szczęka opadała ze
zdziwienia. Najwidoczniej uznał, że jego przyjaciel dostał
odpowiednią nauczkę, za to co powiedział Hermionie.
–
Mało
ci szlabanu, Weasley? To mogę cię zapewnić, że chętnie go
przedłużę na przyszły semestr, a ponad to Gryffindor traci
pięćdziesiąt punktów. A teraz wracaj do zamku. Porozmawiasz sobie
z profesor McGonagall. - Snape uśmiechnął się wrednie, tak jak
tylko on potrafił, po czym ruszył w stronę wyjścia, a
nieszczęśliwy Ron powlókł się tuż za nim.
–
Wszystko
w porządku? – Harry zwrócił się do Ginny i Herm.
–
Jasne
– mruknęła niepewnie Hermiona, Gin najwyraźniej nie zamierzała
odpowiedzieć, bo zamiast tego usiadła na swoim miejscu i schowała
twarz w dłoniach. Hermiona puściła wreszcie blondyna i również
wróciła na swoje miejsce. Była nieźle roztrzęsiona całą tą
sytuacją.
–
Gdybyście czegoś potrzebowały to będę w Pokoju Wspólnym. –
Chłopiec–Który–Przeżył– Dwa–Razy spojrzał na
obie dziewczyny, a jego przystojna twarz wyrażała szczerą troskę.
Po chwili opuścił pub.
–
Ja
czegoś potrzebuję – odezwał się Diabeł.
–
Ja
chyba też – dodał Draco, wskazując na swoją pustą szklankę po
whisky.
–
Skoczę
do baru i przyniosę nam wszystkim coś mocniejszego, przyda się –
zaproponował Zabini.
–
Pójdę
z tobą – ruszył za przyjacielem blondyn.
–
Ale
się porobiło... – wyszeptała wciąż zdruzgotana Ginny.
–
Nawet
nie chcę o tym myśleć... Nie chcę myśleć o tym, co dalej –
jęknęła w odpowiedzi Miona. Kilka minut później do stolika
wrócili chłopcy z całą butelką ognistej i czterema szklankami.
Atmosfera jednak wciąż była ciężka. Draco smętnie wpatrywał
się w bursztynowy płyn w swojej szklance, gdy jego wrażliwe uszy
wyłapały znajomy chichot. Jak oparzony zerwał się na równe nogi
i szybko przeniósł swoje krzesło pomiędzy miejsca Diabła i
Hermiony.
–
A
tobie co? – zdziwiła się prefekt naczelna Gryffindoru.
–
Nie
zamieniaj się z nią miejscem! – syknął cicho. Dopiero po
chwili dziewczyna zrozumiała o co mu chodzi. Do ich stolika podeszły
Lavender i Parvati. Obie szałowo ubrane, obie rozchichotane, a Lav
wyraźnie zachwycona widokiem Draco. Blondyn uśmiechnął się tak
uroczo, jakby rozbolał go ząb. Hermiona na ten widok musiała
zamaskować swoje parsknięcie śmiechem udawanym atakiem kaszlu.
–
Dlaczego
nie chciałeś obok niej siedzieć? – spytała go, gdy Lav poszła
do baru. Bardzo interesowała ją ta odpowiedź.
–
Ta
idiotka przysłała mi wczoraj czekoladki... Wyobrażasz sobie?
Czekoladki dla Ślizgona! Co za głupi pomysł!
–
I
dlatego jej unikasz? – zaśmiała się Herm. – Przecież
czekoladki nie są równoznaczne z jednoczesnymi oświadczynami, Malfoy – zakpiła z niego.
–
Jesteś
pewna, Granger? Bo już się bałem, że Brown każe mi wybierać
obrączki – uśmiechnął się delikatnie i Hermiona musiała
niechętnie przyznać, że z tym uśmiechem było mu naprawdę do
twarzy... Zastanowiła się nad słowami Rona. Czy było warto?
Tak. Teraz nie wiedzieć czemu wydawało jej się, że było.
jak Ron mnie drażni ! Bardzo podoba mi się to jak wykreowałaś Blaise'a XD jest świetną postacią i zastanawiam się wpadłaś na te jego genialne teksty :D.
OdpowiedzUsuńDraco jak zawsze obłędny <3.
Hermion Malfoy :D Padłam przy tym rozdziale :D Uwielbiam poczucie humoru Blaise'a! a najlepsze dopiero przede mną ;)
OdpowiedzUsuńAh Uwielbiam poczucie chumoru Blaise :D Ron jak zwykle działa mi na nerwy! Drań! ( Ron)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to świetny!
http://miloscwieleznaczen.blogspot.com/
Pozdrawiam.
Jest czwarta nad ranem a ja się tu chichram jak opętana. A pal licho niedociągnięcia stylistyczne, to jest przezabawne. Tylko kurcze drażni mnie to nazewnictwo postaci kolorami włosów. Za dużo tego.
OdpowiedzUsuń