Rozdział
dziewiąty
–
Co
ja tu robię? Nie, to złe pytanie. Co ja tu, do cholery, robię?! To
już brzmi lepiej. No bo jak to się stało? Jak do tego doszło? To
nie do wiary! Po jakiego ciężkiego gnoma przyszłam na trening
drużyny Slytherinu?! Czy mi odbiło od nadmiaru wiedzy, zbyt dużej
ilości przeczytanych książek albo z powodu depresji po przeżytej
wojnie...? Nie! To na pewno Lavender Brown była przyczyną tego
irracjonalnego i głupiego zachowania. Przyszła, spojrzała tym
swoim wzrokiem smutnego spaniela, a tuż za nią Parvati z miną pt.
"chodź z nami albo złamiesz nam serca" i oczywiście się
zgodziła! Oj,
Granger, Granger zdecydowanie jesteś zbyt mało asertywna! Najpierw
Harry i Ron wykorzystują cię w roli prywatnej maszyny do pisania im
prac domowych, a teraz jeszcze twoje dwie "ulubione"
koleżanki z roku wykorzystują cię jako wejściówkę na trening
Ślizgonów.
Zrezygnowana,
pokręciła głową nad własną głupotą. To jasne, że Malfoy
świetnie się bawił, udając przed Ronem, że właśnie stał się
jej dobrym kolegą. Rudzielec od wczorajszego wieczora, gdy tylko
dowiedział się gdzie i z kim spędziła popołudnie, biegał
wściekły jak osa i warczał na wszystkich wkoło. Wiedziała
doskonale, że dokładnie to zakładał plan Malfoy'a. Pytanie tylko,
dlaczego pozwalała mu na jego realizację? Była zła na Rona, to
prawda. Zasłużył sobie na to by mu dopiec, to też prawda. A poza
tym... Jeśli Ron nie przejrzał prawdziwych zamiarów Ślizgonów (a
wątpiła by przejrzał, nie był aż tak spostrzegawczy...) to cała
sytuacja wyglądała tak, jakby Hermiona wpadła któremuś z nich w
oko... A co za tym idzie, spędzała swój wolny czas z dwojgiem
najprzystojniejszych chłopaków w szkole. Tak więc Ron teoretycznie
nie miał racji, sądząc, że nikt nie chce się z nią umawiać!
Jej chwila triumfu była jednak krótkotrwała, gdyż ona znała
prawdę. A nie potrafiła okłamywać samej siebie. Zabini ani ten
głupi Malfoy nie zwróciliby na nią najmniejszej uwagi, gdyby nie
chęć zemsty na Ronie. Następni, którzy planują ją do czegoś
wykorzystać... Czy już nikt nie widzi tego, ile ona naprawdę jest
warta? Dziwne uczucie ścisnęło ją za gardło i postanowiła
zakończyć te ponure rozmyślania, zanim się rozryczy. Trudno.
Stało się. Przyszła na trening Ślizgonów i patrzyła właśnie,
jak Draco dowodzi z powietrza swoją drużyną. Mimo października
pogoda była słoneczna i ciepła, więc trening odbywał się
naprawdę w dobrych warunkach. Lav i Parvati siedzące obok niej
podskakiwały wesoło na swoich miejscach i naprawdę emocjonowały
się grą, a zwłaszcza przystojniakami w zielonych szatach, którzy
z gracją szybowali na swoich miotłach. Znów były ubrane jak na
dyskotekę – mini spódnice i kuse bluzeczki. Hermiona ponownie
postawiła na jeansy. Tym razem ubrała do tego ciemno – czerwoną
tunikę, włosy rozpuściła i zrobiła lekki makijaż. Daleko jej
było do superseksownego wyglądu koleżanek, ale przynajmniej nie
wyglądała jak ostatni kocmołuch. Makijaż na trening Slytherinu? Jej chyba naprawdę odbiło!
–
Co
tu robi szlama i te dwie wywłoki? – Irytujący głos Dafne
Greengrass sprawił, że trzy Gryfonki odwróciły się. Cała grupa
Ślizgonek patrzyła na nie z wyższością i nienawiścią,
a przewodziła im Pansy Parkinson. Ta jednak patrzyła wprost na Hermionę. Minę miała jakby bolał ją ząb, ale, o dziwo, nie odezwała się ani słowem.
a przewodziła im Pansy Parkinson. Ta jednak patrzyła wprost na Hermionę. Minę miała jakby bolał ją ząb, ale, o dziwo, nie odezwała się ani słowem.
–
Sama
jesteś wywłoką, Greengrass, cała szkoła o tym wie – odgryzła
się Parvati z pięknym uśmiechem.
–
Przyszłyście
tu szpiegować naszą drużynę! – pisnęła cieniutkim głosikiem
Astoria Greengrass, młodsza siostra Dafne, szatynka o idealnej
figurze i arystokratycznej postawie, za którą szalało mnóstwo
chłopaków.
–
Niczego
nie szpiegujemy! Przyszłyśmy tu, bo nas zaproszono – krzyknęła
Lavender.
–
Zaproszono?
A kto was chciałby tu zaprosić, zdziro? – Dafne aż
poczerwieniała ze złości.
–
Ja
je tu zaprosiłem, coś ci nie pasuje, Greengrass? - Draco, widząc,
co się dzieje, podleciał do trybun na swojej miotle. Wiedział, że
jego koleżanki z domu były bardzo zaborcze, jeśli chodziło o
ślizgońskich chłopaków. Nie tolerowały, gdy dziewczyny z innych
domów się z nimi umawiały, a Gryfonek nie tolerowały wcale, już
za sam fakt ich istnienia.
–
Ty
je tu zaprosiłeś, Draco? – Astoria i reszta jej koleżanek były
w ciężkim szoku.
–
Tak.
Draco i ja zaprosiliśmy nowe koleżanki, by zobaczyły nasz trening
– wyszczerzył się Diabeł, podlatując do nich.
–
Nawet
tą szlamę? – zapytała Milicenta Bulstrode.
–
Ja
mam dość. To od początku był głupi pomysł – zawyrokowała
Hermiona, wstając z miejsca. Nie wystarczyło, że była tu
trochę wbrew własnej woli, to jeszcze została zwyzywana od szlam.
Na dodatek Malfoy właśnie oznajmił klubowi największych pleciug
w szkole, że sam zaprosił ją na swój trening. Już do końca roku nie pozbędzie się plotek na swój temat.
w szkole, że sam zaprosił ją na swój trening. Już do końca roku nie pozbędzie się plotek na swój temat.
–
Daj
spokój, Miona, nie przejmuj się nimi, są zazdrosne, bo ich nikt tu
nie zapraszał – zawołał Zabini.
–
Nie
ma sprawy, Diable, i tak miałam już iść – Hermiona mówiła
prawdę. Miała serdecznie dość i chciała jak najszybciej znaleźć
się w swoim dormitorium.
–
Diable?
Diable? Czy ona nazwała go Diabłem?! – Dafne wyglądała, jakby
ktoś dał jej
w twarz.
w twarz.
–
Pewnie,
że mnie tak nazwała. Jesteśmy przecież przyjaciółmi –
wyszczerzył się brunet.
–
To
niemożliwe! To nie jest prawda! Draco, zrób coś! Wyrzuć je! Albo
one, albo my! – zaczęły wykrzykiwać Ślizgonki. Malfoy spojrzał
na Zabiniego, po czym obaj równocześnie wybuchnęli głośnym
śmiechem.
–
Jak
wam nie pasuje, że zaprosiliśmy Hermionę, Lavender i Parvati na
trening, to droga wolna, wiecie jak trafić do Pokoju Wspólnego? –
spytał Draco. Wszystkie zgromadzone na trybunach dziewczyny
zamarły. Ślizgonki, ponieważ Draco nie wybrał ich, Lavander
i Parvati, ponieważ poprawnie wymówił ich imiona, a Hermiona, ponieważ chłopak w ogóle użył jej imienia. Zawsze była dla niego szlamą Granger, więc nieźle ją zdziwiło, że on
w ogóle zna jej imię i że do tego właśnie je wypowiedział.
i Parvati, ponieważ poprawnie wymówił ich imiona, a Hermiona, ponieważ chłopak w ogóle użył jej imienia. Zawsze była dla niego szlamą Granger, więc nieźle ją zdziwiło, że on
w ogóle zna jej imię i że do tego właśnie je wypowiedział.
–
Nie
możesz ich wybrać! Jesteśmy z jednego domu – syknęła Dafne,
mrużąc swe niebieskie oczy. Hermiona otrząsnęła się z
pierwszego szoku i postanowiła wreszcie sobie pójść. Ruszyła w
stronę zejścia z trybun.
–
Hej,
Miona, nie idź! Nie przejmuj się! – wołał za nią Zabini.
–
Właśnie,
Granger, nie idź. Jeszcze nie skończyliśmy trenować –
przyłączył się Draco. No tak, wrócił do „Granger", ta
„Hermiona" wcześniej, to mu się pewnie wymsknęła. Ku
zdziwieniu wszystkich, za Hermioną ruszyła Parkinson i, zanim
zdążyła się zorientować, Ślizgonka złapała ją za ramię.
–
Zostań,
Granger, jemu na tym naprawdę zależy... – Pansy powiedziała to
tak cicho, że tylko ona mogła ją usłyszeć, po czym skierowała
się w stronę wyjścia i już po chwili jej nie było. Cała świta,
zdziwiona zachowaniem swojej przywódczyni, dość niepewnie poszła
w jej ślady. Lavender i Parvati zaklaskały z radości. Wygrały
potyczkę z klanem Ślizgonek. To prawdziwy sukces. Hermiona stała
wciąż w tym samym miejscu, nie za bardzo wiedząc, co myśleć o
słowach Pansy. Co konkretnie miała na myśli? Komu miało naprawdę
zależeć by tu była? Mówiła o Zabinim? A może o... nie, to
niemożliwe... Chociaż z drugiej strony, Pansy znała Dracona
najlepiej, przecież kiedyś byli parą.
–
Hej,
Miona, przelecimy się? – zaproponował Blaise, wskazując jej
swoją miotłę.
–
Nie,
dzięki – burknęła cicho. Nienawidziła latania na miotle, ale
akurat o tym Ślizgoni nie muszą wiedzieć.
–
Tchórzysz,
Granger? – zaśmiał się Malfoy. Hermiona mimowolnie zacisnęła
zęby. Nikt nie miał prawa zarzucić jej tchórzostwa! Gryfoni nigdy
nie tchórzyli!
–
Po
prostu nie mam ochoty na latanie, Malfoy – wycedziła przez
zaciśnięte zęby. Rozbawienie chłopaka naprawdę ją irytowało.
–
Skoro
to nie jest przejaw tchórzostwa, to dalej, Granger, udowodnij mi, że
się nie boisz
i przeleć się ze mną na miotle. - Hermiona, aż zachłysnęła się powietrzem. Wsiąść na jedną miotłę z Draco Malfoyem? Za nic w świecie! Jeszcze jej życie miłe! Miała zamiar powiedzieć, że owszem poleci, ale z Diabłem, w końcu to on pierwszy jej to zaproponował, ale niestety odezwała się Parvati.
i przeleć się ze mną na miotle. - Hermiona, aż zachłysnęła się powietrzem. Wsiąść na jedną miotłę z Draco Malfoyem? Za nic w świecie! Jeszcze jej życie miłe! Miała zamiar powiedzieć, że owszem poleci, ale z Diabłem, w końcu to on pierwszy jej to zaproponował, ale niestety odezwała się Parvati.
–
Och,
ja też chętnie polecę! – Rzuciła przy tym tak wymowne
spojrzenie Zabiniemu, że musiałby być kompletnym idiotą, by nie
zajarzyć, o co jej chodzi.
–
No
to wskakuj mała! – zachęcił ją Blaise, lądując na chwilę na
trybunach, by zabrać pasażerkę.
–
Ja
też chcę! – oznajmiła Lavender tonem obrażonego dziecka. Herm
odetchnęła z ulgą, Malfoy teraz zabierze Lav, a ona w tym czasie
ucieknie do swojego bezpiecznego dormitorium, z dala od Ślizgonów i
ich mioteł.
–
Nie
ma problemu, Brown, już załatwiam Ci transport. Theodor! –
zawołał blondyn. Jak na komendę pojawił się przy nim szczupły i
wysoki ścigający Slytherinu. Nott również był uważany za
jednego z przystojniaków z domu węża, więc Lavender była
zawiedziona tylko trochę, gdy chłopak pomagał jej wsiąść na
swoją miotłę.
–
No
dalej, Granger, nie mamy na to całego wieczoru – zachęcił ją
Draco, wykorzystując jej własne słowa, których użyła wczoraj w
bibliotece.
–
Skąd
mam wiedzieć, Malfoy, że to nie jest jakiś podstęp mający
pozbawić mnie życia? – zapytała, starając się by głos jej
nie zadrżał. Blondyn roześmiał się szczerze.
–
Będziesz
musiała mi zaufać.– Hermiona prychnęła oburzona.
–
Zaufać
tobie? Nie dziękuję, wolę nie!
–
Daj
spokój, Granger, nie zabiję cię na oczach mojej drużyny i nie
jestem Weasleyem, by próbować kogoś uśmiercić zrzucając go z
miotły. – Hermiona nerwowo przygryzła wargę. Naprawdę nie miała
ochoty wsiadać na miotłę Ślizgona... Ale przecież nie mogła
okazać się tchórzem. Blondyn wypominałby jej to do końca szkoły,
a nie daj Merlinie później trafi na niego w trakcie pracy w
ministerstwie... O Godryku! W co ona się wpakowała?!
–
No
chodź, Granger, nie pogryzę cię. – Draco wylądował i czekał,
aż Herm siądzie na miotle.
–
Zabini
mówił wczoraj co innego – mruknęła cicho, podchodząc do niego
powoli, jakby obawiając się, że ją zaatakuje. Gdzieś w oddali
usłyszała pisk Parvati, z którą Blaise latał
z zawrotną prędkością. Dziewczyna nerwowo przełknęła ślinę, a serce biło jej jakby zaraz miała dostać zawału.
z zawrotną prędkością. Dziewczyna nerwowo przełknęła ślinę, a serce biło jej jakby zaraz miała dostać zawału.
–
Nic
ci się nie stanie – Draco chyba powoli tracił cierpliwość.
–
Obiecujesz?
– pisnęła naprawdę przestraszona, gdy wreszcie usiadła na
miotle.
–
Nie
wiem, czy uwierzysz mojej obietnicy, ale niech ci będzie, Granger,
obiecuję. A teraz trzymaj się mocno. - Hermiona wzdrygnęła się,
gdy ramiona chłopaka znalazły się tuż za jej własnymi. Spora
różnica wzrostu sprawiła, że Draco bez problemu mógł sięgnąć
trzonka miotły tuż przed Hermioną. Ona sama chwyciła się kija
jak ostatniej deski ratunku, błagając cicho w duchu by dane jej
było przeżyć.
Wzbili
się dość wysoko, ale Hermiona była wdzięczna blondynowi, że nie
zrobił tego tak szybko, jakby mógł. Polecieli nad błonia i
szkolne jezioro. Na początku mocno zaciskała oczy, ale Draco
przekonał ją, by otwarła je chociaż na chwilę i wtedy
spostrzegła cudowny widok, jaki rozpościerał się przed nimi.
Słońce zachodziło powoli, tworząc piękne refleksy na wodzie, a
niebo nad Zakazanym Lasem powoli ciemniało. Zmrok był już blisko.
Hermiona patrzyła na to jak urzeczona.
–
No
i szata do wyrzucenia – szepnął Ślizgon tuż przy jej uchu.
–
Co?
– obróciła się gwałtownie zapominając, że ma mocno trzymać
się miotły
i przechyliła się w jedną stronę tracąc równowagę. Na szczęście Draco przytrzymał ją
w talii ręką.
i przechyliła się w jedną stronę tracąc równowagę. Na szczęście Draco przytrzymał ją
w talii ręką.
–
Nie
wierć się, Granger, bo spadniesz – ostrzegł ją, po czym
skierował miotłę z powrotem nad boisko. – A mówiłem, że będę
musiał wyrzucić szatę, bo na pewno już przeszła zapachem szlamu
– zaśmiał się z własnego dowcipu.
–
Sam
chciałeś – warknęła przez zaciśnięte zęby.
–
Żartowałem,
Granger, wyluzuj się trochę.
–
W
twoim towarzystwie? Powodzenia – mruknęła. Draco znów się
roześmiał. Hermiona musiała przyznać, że nie pamięta, by przed
wojną słyszała kiedyś szczery śmiech Malfoy'a. Ironiczny i pełny
kpiny – owszem, ale nie ten prawdziwy... No cóż, był to nawet
przyjemny dźwięk.
–
Trzymaj
się teraz mocno, zaraz lądujemy. - Hermiona spostrzegła Parvati i
Lav stojące już na płycie boiska w towarzystwie Zabiniego i Notta.
Reszta drużyny Slytherinu wciąż trenowała w powietrzu.
–
Dzięki
– powiedziała cicho Herm, gdy wreszcie jej stopy dotknęły ziemi.
–
Jak
ci się podobało Mionko? – zapytał Zabini, szczerząc się w
uśmiechu.
–
Było
w porządku – walczyła ze sobą, by się nie zaczerwienić. Tak
naprawdę bardzo jej się podobało. Malfoy wiedząc, że się boi
nie leciał ani szybko, ani gwałtownie, za to pokazał jej jeden z
najcudowniejszych widoków, jakie było jej dane oglądać w życiu.
***
Hermiona
siedziała przy kominku w Pokoju Wspólnym. W jej głowie wciąż
kłębiło się od myśli dotyczących dzisiejszego popołudnia.
Myślała o słowach Parkinson i o locie na miotle...
–
Cześć,
Herm – odezwała się Ginny, siadając przy niej i odrywając ją
od rozmyślań.
–
Jak
się miewasz? – spytała rudowłosą przyjaciółkę, patrząc na
nią niepewnie.
–
Bywało
lepiej, ale daję radę – próbowała się dzielnie uśmiechnąć
Gin. – Idziesz jutro do Hogsmeade? – Hermiona przytaknęła z
lekkim uśmiechem.
–
Pójdziemy
razem?
–
Z
chęcią, Ginny.– Rudowłosa uśmiechnęła się w odpowiedzi.
Hermiona znów spojrzała w kominek. Dziwne myśli i odczucia nie
chciały jej opuścić nawet na chwilę. Gin patrzyła na nią
podejrzliwie, po czym delikatnie pochyliła się nad nią.
–
Co?
– zdziwiła się Miona, widząc zszokowany wzrok przyjaciółki.
–
Pachniesz
męskimi perfumami! – zawołała Ruda z wyrzutem.
–
To
niemożliwe!
–
A
jednak! I to całkiem dobrymi! Z kim się obściskiwałaś, Herm?
Opowiadaj! – Hermiona jak oparzona zerwała się z fotela. Nie
miała czego opowiadać! Przecież z nikim się nie obściskiwała!
–
O
nie! Tak łatwo ci nie odpuszczę! – Ginny również wstała i
uniemożliwiła jej przejście.
–
Nie
wiem, o czym mówisz, Gin – zaznaczyła dobitnie.
–
Już
ty doskonale wiesz, o czym mówię i lepiej powiedz mi to teraz,
zanim będę zmuszona cię torturować. - Hermiona jęknęła z
rezygnacją i usiadła z powrotem w fotelu.
–
Byłam
dziś na treningu Ślizgonów.
–
Co?!
– krzyknęła zdziwiona Ginevra.
–
To.
I latałam na miotle – tłumaczyła Herm, nerwowo wyginając swoje
palce i nie bardzo wiedząc jak to opowiedzieć.
–
Ty
latałaś na miotle? Przecież tego nie znosisz.
–
Nie
leciałam sama – jej policzka zaczerwieniły się wściekle, a
Ginny aż zachłysnęła się powietrzem.
–
Powiedz
mi, proszę, że to nie był Malfoy.– Rumieniec Hermiony jeszcze
się pogłębił,
a ona sama zwiesiła głowę. Ginny popatrzyła na nią z politowaniem.
a ona sama zwiesiła głowę. Ginny popatrzyła na nią z politowaniem.
–
Odbiło
ci? – spytała bliska rozbawieniu.
–
Najwidoczniej
– mruknęła w odpowiedzi Miona.
–
On
ci się podoba?
–
Nie!
– odpowiedziała natychmiast panna Granger. Ginny zaśmiała się
cicho pod nosem, po czym wstała.
–
Za
szybko odpowiedziałaś. – I odeszła pozostawiając Hermionę z
jeszcze większą burzą myśli w głowie.
***
–
Masz
wybitnie dobry humor – zauważył Blaise, gdy wraz z Draco zostali
sami w szatni Slytherinu.
–
Bo
to był wybitnie dobry trening. Puchoni nie mają szans, zmieciemy
ich jak wiatr liście – cieszył się blondyn, zdejmując swoją
zieloną szatę.
–
I
twój humor nie ma nic wspólnego z oglądaniem pięknych widoków
nad jeziorem? – zakpił Diabeł, wygodnie rozsiadając się na
ławce i przyglądając się przyjacielowi. Draco ledwo zauważalnie
drgnął.
–
Nie
wiem, o czym mówisz – powiedział oschle i zabrał się za
rozsznurowywanie swoich skórzanych butów do Qudditcha.
–
Tak
tylko pytam, wiesz byłem ciekaw, jak się Hermionie podobał twój
ulubiony widok?
–
Skąd
pewność, że jej go pokazałem? – warknął blondyn, ciskając
jednym butem pod ławkę i biorąc się za rozpracowanie sznurówek
drugiego.
–
Widziałem,
gdzie polecieliście – wyszczerzył się Blaise.
–
A
skąd wiesz, że nie poleciałem tam, żeby utopić ją w jeziorze?
–
Najwidoczniej
zmieniłeś plany, bo wróciła na boisko cała i zdrowa.
–
Durne
sumienie – mruknął blondyn szukając czegoś w swojej sportowej
torbie.
–
Sumienie,
Smoku? A może to coś innego?
–
Co
ty sugerujesz, Zabini?
–
Ja?
Absolutnie nic. – Diabeł starał się wyglądać jak uosobienie
niewinności. – To lepiej powiedz jak ci się leciało pierwszy raz
z dziewczyną na miotle? – Draco ze złością rzucił swoim
ochraniaczem na łokieć.
–
Co
ty pieprzysz?! Latałem wielokrotnie z dziewczynami na miotle! -
Diabeł parsknął cicho, co zabrzmiało jak "nigdy".
Blondyn postanowił zignorować przyjaciela i udać się wreszcie pod
prysznic.
–
Ty
nie pozwalasz nikomu nawet dotknąć swojej miotły, a co dopiero na
niej latać. Zastanów się nad tym, Smoku. Ślizgoni świetnie
oszukują, ale nie potrafią oszukiwać samych siebie – powiedział
Zabini, wstając i ruszając do wyjścia.
–
Nie
wiem, o co ci chodzi! – krzyknął za nim Draco.
–
Myślę,
że wkrótce się dowiesz, stary. To co, jutro Hogsmeade? – Diabeł
wyszczerzy się w uśmiechu i zrobił szybki unik, gdy poleciał za
nim jeden z butów blondyna.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym rozdziale <3 Genialny! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://miloscwieleznaczen.blogspot.com/
Zakochałam się w tym rozdziale <3 Genialny! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńhttp://miloscwieleznaczen.blogspot.com/
Czytam to już 3 raz i ten rozdział jest jednym z moich ulubionych ♥ Ten lot na miotle, kocham ♥~♥
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest fenomenalne *-* Czytam je już piąty raz, a nadal mnie zaskakuje. Gratuluję pomysłu ;*
OdpowiedzUsuńJuliette
Naprawdę kocham twoje opowiadania. Czytam je już 7 raz! :) Gratuluję ci talentu!
OdpowiedzUsuńZawsze zastanawiałam się nad tym lękiem Hermiony do latania na miotle. Przyczyn może być kilka. Jednak no z jednej strony się nie dziwię, jako mugolka, nie miała z tym styczności, a jednak wiele umiejętności i przyzwyczajeń zdobywa się jako dziecko. Kiedy jednak czytam o lataniu przez tą dwójkę mam absolutne ciarki. Uwielbiam. Widoki, wiatr we włosach. Mimo, że nie podoba mi się nazywanie na początku Hermiony Szlamą - aczkolwiek doczytuję się tu raczej chęć zwrócenia na siebie uwagi i taką niemożność posiadania dziewczyny, zemstę? Wyżycie się? To, takie brudne szeptanie do ucha Hermiony w szpitalu czy teraz autentycznie wywołuje u mnie szybszy oddech <3
OdpowiedzUsuń