piątek, 16 października 2015

Dwa Światy - Rozdział ósmy

Rozdział ósmy

          Hermiona siedziała w pokoju wspólnym Gryfonów i czytała książkę. To znaczy, próbowała czytać. Główną część jej myśli pochłaniała obecnie własna uległość, a może nawet głupota. No bo jakim cudem mogła zgodzić się na udzielanie korepetycji Malfoy'owi? To niemożliwe... Nie miała najmniejszego zamiaru tego robić; lecz gdy po skończonych zajęciach i smacznym obiedzie wróciła do swojego dormitorium, zastała Lavender z wałkami na głowie i w trakcie malowania paznokci. Jej koleżanka z roku była tak podekscytowana spędzeniem popołudnia w towarzystwie Ślizgonów... Herm nie miała serca powiedzieć jej, że nie ma najmniejszego zamiaru uczyć ich transmutacji. Musiała się zgodzić, mimo iż nie miała na to wcale ochoty. Zachowanie Draco bardzo ją irytowało. Blondyn mógł sobie udawać miłego, ale ona doskonale wiedziała o co mu chodzi. Próbował zaprzyjaźnić się z nią wyłącznie po to, by zemścić się na Ronie. Obrażał jej inteligencję, jeśli sądził, że ona od razu się tego nie domyśli.
Jednak z drugiej strony... Ron był dziś dla niej okropny. Zachował się naprawdę chamsko. Miała ochotę przekląć go czymś paskudnym. Na dodatek rudzielec przyprowadził dziś do Pokoju Wspólnego jakąś Puchonkę z piątego roku i właśnie flirtował z nią, siedząc przy kominku. Co za żałosny palant! Hermiona prychnęła cicho pod nosem, po czym spróbowała wrócić do czytania książki.
Miona? – Harry, siadając przy niej, wyglądał na naprawdę skruszonego. Dziewczyna zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
Tak zwracają się do mnie tylko przyjaciele – powiedziała nieuprzejmie. Nadal miała mu za złe to, jak zachował się na transmutacji.
Wiem, że jesteś zła, ale zrozum, nie miałem wyboru... Herm, za dwa tygodnie mamy mecz, a Ron chodzi ostatnio ciągle zły jak osa, nie mogłem go dodatkowo wkurzyć. Nie mamy zastępstwa... Przepraszam.
Więc nasza przyjaźń znaczy dla ciebie mniej niż Quidditch? – spytała gorzko.
– Nie, Mionka, oczywiście, że nie! Jesteś dla mnie ważna, wiesz o tym, ale też wiem, że bardziej zrozumiesz sytuację niż Ron. On jest wściekły. Malfoy to jego najgorszy wróg, a ty sobie flirtujesz z nim wprost pod jego nosem... - Hermiona spurpurowiała z oburzenia.
Wcale z nim nie flirtuję! Co ty wymyślasz?! – warknęła rozeźlona. Harry uśmiechnął się lekko jakby chciał powiedzieć "jeśli ty nie flirtujesz z Malfoyem, to ja nie mam blizny na czole". A ona, widząc minę swojego przyjaciela, naprawdę się zirytowała.
Rób sobie, co chcesz, Potter, ale ja mam dość i jego – tu spojrzała w stronę Rona, który wciąż zabawiał smarkatą Puchonkę – i ciebie! Ranisz Ginny swoim zachowaniem! Jak możesz Harry! Nie widzisz co jej robisz? Nigdy taki nie byłeś – wytknęła mu z goryczą. Mina Wybrańca natychmiast spoważniała.
Nie mieszaj do tego Gin. Wiesz, że nie o to mi chodzi. Chciałem cię przeprosić za dzisiejszą transmutację i spytać, czy między nami wszystko dobrze?
Dobrze, ale i tak mnie to zabolało – mruknęła brązowowłosa, nie chcąc jeszcze toczyć wojny z drugim przyjacielem.
Dzięki, Herm. Nie zniósłbym, gdybyś się ode mnie odwróciła. A co do Ginny... Rozwiążę to... Już wkrótce, obiecuję ci. – Potter wstał i skierował się w stronę wyjścia pod portretem. Hermiona westchnęła cicho. Szkoda, że nie powiedział jej, jak zamierza to rozwiązać...

***

Lavender, ubrana w obcisłą czerwoną mini i kusą białą bluzkę, z włosami poskręcanymi w śliczne loki oraz idealnym makijażem stała pod biblioteką i nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Denerwowała się w oczekiwaniu na dwóch najgorętszych w szkole Ślizgonów. Hermiona w swoich ciemnoniebieskich jeansach i niebieskiej koszulce z nadrukiem czuła się bardzo nieatrakcyjnie. Parvati co prawda nie miała na sobie spódnicy, ale jej czarne spodnie ze skóry, podkreślały ładne nogi, a ciemnoczerwona bluzka doskonale współgrała z karnacją. Obie dziewczyny wyglądały jakby szły na randkę, a nie na korepetycje do biblioteki. Herm nieśmiało poprawiła swój kucyk. Ona w ogóle nie miała zamiaru stroić się na to spotkanie, czego teraz trochę żałowała. Nikt nie chce być najmniej atrakcyjną dziewczyną w grupie...
Idą! – zawołała z satysfakcją Lav, gdy zza rogu wyłoniła się dwójka uczniów domu Węża. Obaj bez swoich czarnych uczniowskich szat prezentowali się naprawdę nieźle. Malfoy miał na sobie ciemne jeansy i białą bluzę z kapturem. Jego jasno blond grzywka zawadiacko opadała mu na czoło. Wyglądał luzacko i... seksownie. Hermiona natychmiast wyrzuciła to określenie z swojej głowy, gdy tylko się tam pojawiło. Zabini postawił na ciemnogranatowe jeansy i zwykły biały t–shirt, a do tego miał czarną bluzę zarzuconą na ramiona. Lav, aż się zachłysnęła na widok tych dwóch przystojniaków.
Witam śliczne panie – wyszczerzył się w uśmiechu Diabeł. Lavender zachichotała i spłoniła się uroczo. Parvati również przywitała chłopaków ślicznym uśmiechem. Jedynie Hermiona prychnęła zdegustowana. Była zła na siebie, że ta dwójka naprawdę wyrwała na niej wrażenie. Obaj byli wysocy, dobrze zbudowani i... no cóż... zabójczo przystojni... ale ona nie powinna tak o nich myśleć. Nigdy! Tak jak nigdy nie powinna umawiać się z nimi na wspólne korepetycje... Ale to już się stało.
Granger, co masz taka minę, jakbyś zobaczyła bogina? – zakpił z niej Malfoy, szczerząc się głupio.
Wolałabym już bogina niż ciebie! – warknęła na niego przez zaciśnięte zęby.
Tylko tak ci się wydaje, kotku – powiedział słodko, stając bliżej niej. Hermiona natychmiast poczerwieniała. Jak on śmiał ją tak nazwać? Bezczelny buc!
Herm? – Ginny właśnie wyszła z biblioteki ze swoimi koleżankami z roku i zdziwiona patrzyła to na swoją przyjaciółkę, to na Ślizgonów.
Ooo, czyż to nie Gilly Weasley? – zawołał rozradowany Draco.
Ginny – poprawił go Diabeł przewracając oczami i uśmiechając się do rudowłosej.
Hermiona, co się tu dzieje? – spytała skonsternowana Gin, lustrując kusą sukienkę Lavender.
Mamy korepetycje z transmutacji – wyjaśniła jej lakonicznie przyjaciółka, zażenowana trochę tą sytuacją.
Z nimi? – zdziwiła się Ginny, patrząc na Draco i Diabła.
A co ci nie pasuje? Jesteśmy najlepszymi partiami w tej szkole – wywyższał się Malfoy. Ginny w odpowiedzi zaśmiała się kpiąco, sugerując w ten sposób, że szczerze wątpi w prawdziwość jego słów.
Pogadamy później – rzuciła do Hermiony, co dosłownie oznaczało "dorwę cę jeszcze dziś i przepuszczę przez wyżymaczkę Granger!". Miona uśmiechnęła się do przyjaciółki. Wiedziała, że ta rozmowa jej nie ominie. Ginny oddaliła się spod biblioteki, a całe towarzystwo postanowiło wreszcie do niej wejść. Lavender ciągle uśmiechała się zalotnie do Dracona, ale on zdawał się niespecjalnie tym zainteresowany. Natomiast Parvati najwidoczniej upatrzyła sobie Diabła w roli obiektu westchnień. Hermiona myślała, że pasuje do nich jak piąte koło u wozu... No, ale skoro zgodziła się już na te korepetycje, to przynajmniej spróbuje czegoś ich nauczyć.

***

Na następnej lekcji transmutacji mamy omawiać przemianę przedmiotów nieożywionych w żywe. Tak więc – Hermiona położyła na środku stolika żółty ołówek – należy przetransumtować to w jakieś zwierzę... – spojrzała przelotnie na Malfoy'a, który uśmiechał się cwaniacko.
Powiedzmy, że ma to być biała fretka – zarządziła z szerokim uśmiechem. Draco natychmiast stracił swój uśmiech i zmierzył ją nienawistnym spojrzeniem.
Granger, ostrzegam cię – burknął niemiło.
Co ci się nie podoba, Malfoy? Fretki to miłe stworzonka. – Hermiona wyszczerzyła się, wiedząc, jak bardzo igra właśnie z ogniem.
Uważaj, Miona, bo pewna fretka może cię pogryźć – bawił się w najlepsze Blaise.
Zamknij się, Zabini. – Draco był naprawdę wyprowadzony z równowagi.
Sam się przymknij, Smoku i zabieraj do roboty, bo inaczej Miona więcej nie da ci korepetycji.
I tak nie mam zamiaru! – zaznaczyła od razu Hermiona.
Jak to nie? – wykrzyknęła Lavender. – Myślałam, że będziesz nas uczyła cały semestr. – Blondynka była naprawdę widocznie zawiedziona.
Nie ma mowy! – Hermiona była zdeterminowana, by ta sytuacja więcej się nie powtórzyła. Pewność siebie Draco wyzwalała w niej prawie mordercze instynkty. Ten chłopak zdecydowanie za mocno działał na jej wyobraźnię! Blondyn przyglądał się jej jakby miał zamiar odkryć wszystkie jej tajemnice.
Granger, wybierasz się na niedzielny mecz? – spytał ją znienacka. Zamrugała zdziwiona. W niedziele odbywał się pierwszy mecz sezonu. Ślizgoni kontra Puchoni. Miona naprawdę nie lubiła Quidditcha, ale nie miała innych planów na niedzielny poranek, wiec pewnie pójdzie na mecz...
Tak – mruknęła skonsternowana.
Jutro moja drużyna ma ostatni trening. – Malfoy był dumny z bycia kapitanem. – Może ty i twoje urocze koleżanki przyjdziecie zobaczyć? – zasugerował z dziwnym uśmiechem. Na chwilę zamarła. W co on pogrywał? Zaprasza jedną z paczki swych zaprzysięgłych wrogów, by pooglądała jak lata na miotle? To niedorzeczne!
Przyjdziemy! – pisnęła podekscytowana Lavender.
To świetnie – Draco nie spuszczał wzorku z Hermiony i był przy tym irytująco rozbawiony, a jego spojrzenie wyrażało jedynie kpinę. Dziewczynę wkurzyło jego zachowaniem.
– Transmutuj wreszcie ten cholerny ołówek! Nie mamy na to całego wieczoru – warknęła na niego.
Naprawdę, ostatnio mało kto potrafił tak wyprowadzać ją z równowagi, jak ten przeklęty Draco Malfoy!



3 komentarze:

  1. Super, ale nie chce mi się pisać nic więcej. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział :D trochę przejściowy, ale i tak świetnie napisany

    OdpowiedzUsuń
  3. Draco jest cwany, jak zwykle wie jak osiągnąć swój cel 😍 oh mieć Draco takiego w domu to skaaarb! ♥️

    OdpowiedzUsuń