Rozdział
ósmy
Hermiona
siedziała w pokoju wspólnym Gryfonów i czytała książkę. To
znaczy, próbowała czytać. Główną część jej myśli
pochłaniała obecnie własna uległość, a może nawet głupota. No
bo jakim cudem mogła zgodzić się na udzielanie korepetycji
Malfoy'owi? To niemożliwe... Nie miała najmniejszego zamiaru tego
robić; lecz gdy po skończonych zajęciach i smacznym obiedzie
wróciła do swojego dormitorium, zastała Lavender z wałkami na
głowie i w trakcie malowania paznokci. Jej koleżanka z roku była
tak podekscytowana spędzeniem popołudnia w towarzystwie
Ślizgonów... Herm nie miała serca powiedzieć jej, że nie ma
najmniejszego zamiaru uczyć ich transmutacji. Musiała się zgodzić,
mimo iż nie miała na to wcale ochoty. Zachowanie Draco bardzo ją
irytowało. Blondyn mógł sobie udawać miłego, ale ona doskonale
wiedziała o co mu chodzi. Próbował zaprzyjaźnić się z nią
wyłącznie po to, by zemścić się na Ronie. Obrażał jej
inteligencję, jeśli sądził, że ona od razu się tego nie
domyśli.
Jednak
z drugiej strony... Ron był dziś dla niej okropny. Zachował się
naprawdę chamsko. Miała ochotę przekląć go czymś paskudnym. Na
dodatek rudzielec przyprowadził dziś do Pokoju Wspólnego jakąś
Puchonkę
z piątego roku i właśnie flirtował z nią, siedząc przy kominku.
Co za żałosny palant! Hermiona prychnęła cicho pod nosem,
po czym spróbowała wrócić do czytania książki.
–
Miona?
– Harry, siadając przy niej, wyglądał na naprawdę skruszonego.
Dziewczyna zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
–
Tak
zwracają się do mnie tylko przyjaciele – powiedziała
nieuprzejmie. Nadal miała mu za złe to, jak zachował się na transmutacji.
– Wiem, że
jesteś zła, ale zrozum, nie miałem wyboru... Herm, za dwa tygodnie
mamy mecz, a Ron chodzi ostatnio ciągle zły jak osa, nie mogłem go
dodatkowo wkurzyć. Nie mamy zastępstwa... Przepraszam.
– Więc nasza
przyjaźń znaczy dla ciebie mniej niż Quidditch? – spytała
gorzko.
– Nie, Mionka, oczywiście, że nie! Jesteś dla mnie ważna, wiesz o tym, ale też wiem, że bardziej zrozumiesz sytuację niż Ron. On jest wściekły. Malfoy to jego najgorszy wróg, a ty sobie flirtujesz z nim wprost pod jego nosem... - Hermiona spurpurowiała z oburzenia.
– Nie, Mionka, oczywiście, że nie! Jesteś dla mnie ważna, wiesz o tym, ale też wiem, że bardziej zrozumiesz sytuację niż Ron. On jest wściekły. Malfoy to jego najgorszy wróg, a ty sobie flirtujesz z nim wprost pod jego nosem... - Hermiona spurpurowiała z oburzenia.
–
Wcale
z nim nie flirtuję! Co ty wymyślasz?! – warknęła rozeźlona.
Harry uśmiechnął się lekko jakby chciał powiedzieć "jeśli
ty nie flirtujesz z Malfoyem, to ja nie mam blizny na czole". A
ona, widząc minę swojego przyjaciela, naprawdę się zirytowała.
–
Rób
sobie, co chcesz, Potter, ale ja mam dość i jego – tu spojrzała
w stronę Rona, który wciąż zabawiał smarkatą Puchonkę – i
ciebie! Ranisz Ginny swoim zachowaniem! Jak możesz Harry! Nie
widzisz co jej robisz? Nigdy taki nie byłeś – wytknęła mu z
goryczą. Mina Wybrańca natychmiast spoważniała.
–
Nie
mieszaj do tego Gin.
Wiesz,
że nie o to mi chodzi. Chciałem cię przeprosić za dzisiejszą
transmutację i spytać, czy między nami wszystko dobrze?
–
Dobrze,
ale i tak mnie to zabolało – mruknęła brązowowłosa, nie chcąc
jeszcze toczyć wojny z drugim przyjacielem.
–
Dzięki,
Herm. Nie zniósłbym, gdybyś się ode mnie odwróciła. A co do
Ginny... Rozwiążę to... Już wkrótce, obiecuję ci. – Potter
wstał i skierował się w stronę wyjścia pod portretem. Hermiona
westchnęła cicho. Szkoda, że nie powiedział jej, jak zamierza to
rozwiązać...
***
Lavender, ubrana
w obcisłą czerwoną mini i kusą białą bluzkę, z włosami
poskręcanymi w śliczne loki oraz idealnym makijażem stała pod
biblioteką i nerwowo przestępowała z nogi na nogę. Denerwowała
się w oczekiwaniu na dwóch najgorętszych w szkole Ślizgonów.
Hermiona w swoich ciemnoniebieskich jeansach i niebieskiej koszulce z
nadrukiem czuła się bardzo nieatrakcyjnie. Parvati co prawda nie
miała na sobie spódnicy, ale jej czarne spodnie ze skóry,
podkreślały ładne nogi, a ciemnoczerwona bluzka doskonale współgrała
z karnacją. Obie dziewczyny wyglądały jakby szły na randkę, a
nie na korepetycje do biblioteki. Herm nieśmiało poprawiła swój
kucyk. Ona w ogóle nie miała zamiaru stroić się na to spotkanie,
czego teraz trochę żałowała. Nikt nie chce być najmniej
atrakcyjną dziewczyną w grupie...
–
Idą!
– zawołała z satysfakcją Lav, gdy zza rogu wyłoniła się
dwójka uczniów domu
Węża.
Obaj bez swoich czarnych uczniowskich szat prezentowali się naprawdę
nieźle. Malfoy miał na sobie ciemne jeansy i białą bluzę z
kapturem. Jego jasno blond grzywka zawadiacko opadała mu na czoło.
Wyglądał luzacko i... seksownie. Hermiona natychmiast wyrzuciła to
określenie z swojej głowy, gdy tylko się tam pojawiło. Zabini
postawił na ciemnogranatowe jeansy i zwykły biały t–shirt, a do
tego miał czarną bluzę zarzuconą na ramiona. Lav, aż się
zachłysnęła na widok tych dwóch przystojniaków.
–
Witam
śliczne panie – wyszczerzył się w uśmiechu Diabeł. Lavender
zachichotała i spłoniła się uroczo. Parvati również
przywitała chłopaków ślicznym uśmiechem. Jedynie Hermiona
prychnęła zdegustowana. Była zła na siebie, że ta dwójka
naprawdę wyrwała na niej wrażenie. Obaj byli wysocy, dobrze
zbudowani i... no cóż... zabójczo przystojni... ale ona nie
powinna tak o nich myśleć. Nigdy! Tak jak nigdy nie powinna umawiać
się z nimi na wspólne korepetycje... Ale to już się stało.
–
Granger,
co masz taka minę, jakbyś zobaczyła bogina? – zakpił z niej
Malfoy, szczerząc się głupio.
–
Wolałabym
już bogina niż ciebie! – warknęła na niego przez zaciśnięte
zęby.
–
Tylko
tak ci się wydaje, kotku – powiedział słodko, stając bliżej
niej. Hermiona natychmiast poczerwieniała. Jak on śmiał ją tak
nazwać? Bezczelny buc!
–
Herm?
– Ginny właśnie wyszła z biblioteki ze swoimi koleżankami z
roku i zdziwiona patrzyła to na swoją przyjaciółkę, to na
Ślizgonów.
–
Ooo,
czyż to nie Gilly Weasley? – zawołał rozradowany Draco.
–
Ginny
– poprawił go Diabeł przewracając oczami i uśmiechając się do
rudowłosej.
–
Hermiona,
co się tu dzieje? – spytała skonsternowana Gin, lustrując kusą
sukienkę Lavender.
–
Mamy
korepetycje z transmutacji – wyjaśniła jej lakonicznie
przyjaciółka, zażenowana trochę tą sytuacją.
–
Z
nimi? – zdziwiła się Ginny, patrząc na Draco i Diabła.
–
A
co ci nie pasuje? Jesteśmy najlepszymi partiami w tej szkole –
wywyższał się Malfoy. Ginny w odpowiedzi zaśmiała się kpiąco,
sugerując w ten sposób, że szczerze wątpi w prawdziwość jego
słów.
–
Pogadamy
później – rzuciła do Hermiony, co dosłownie oznaczało "dorwę
cę jeszcze dziś i przepuszczę przez wyżymaczkę Granger!".
Miona uśmiechnęła się do przyjaciółki. Wiedziała, że ta
rozmowa jej nie ominie. Ginny oddaliła się spod biblioteki, a całe
towarzystwo postanowiło wreszcie do niej wejść. Lavender ciągle
uśmiechała się zalotnie do Dracona, ale on zdawał się
niespecjalnie tym zainteresowany. Natomiast Parvati najwidoczniej
upatrzyła sobie Diabła w roli obiektu westchnień. Hermiona
myślała, że pasuje do nich jak piąte koło u wozu... No, ale
skoro zgodziła się już na te korepetycje, to przynajmniej spróbuje
czegoś ich nauczyć.
***
–
Na
następnej lekcji transmutacji mamy omawiać przemianę przedmiotów
nieożywionych w żywe. Tak więc – Hermiona położyła na środku
stolika żółty ołówek – należy przetransumtować to w jakieś
zwierzę... – spojrzała przelotnie na Malfoy'a, który uśmiechał
się cwaniacko.
–
Powiedzmy,
że ma to być biała fretka – zarządziła z szerokim uśmiechem.
Draco natychmiast stracił swój uśmiech i zmierzył ją nienawistnym
spojrzeniem.
–
Granger,
ostrzegam cię – burknął niemiło.
–
Co
ci się nie podoba, Malfoy? Fretki to miłe stworzonka. – Hermiona
wyszczerzyła się, wiedząc, jak bardzo igra właśnie z ogniem.
–
Uważaj,
Miona, bo pewna fretka może cię pogryźć – bawił się w
najlepsze Blaise.
–
Zamknij
się, Zabini. – Draco był naprawdę wyprowadzony z równowagi.
–
Sam
się przymknij, Smoku i zabieraj do roboty, bo inaczej Miona więcej
nie da ci korepetycji.
–
I
tak nie mam zamiaru! – zaznaczyła od razu Hermiona.
–
Jak
to nie? – wykrzyknęła Lavender. – Myślałam, że będziesz
nas uczyła cały semestr. – Blondynka była naprawdę widocznie
zawiedziona.
–
Nie
ma mowy! – Hermiona była zdeterminowana, by ta sytuacja więcej
się nie powtórzyła. Pewność siebie Draco wyzwalała w niej
prawie mordercze instynkty. Ten chłopak zdecydowanie za mocno
działał na jej wyobraźnię! Blondyn przyglądał się jej jakby
miał zamiar odkryć wszystkie jej tajemnice.
–
Granger,
wybierasz się na niedzielny mecz? – spytał ją znienacka.
Zamrugała zdziwiona. W niedziele odbywał się pierwszy mecz sezonu.
Ślizgoni kontra Puchoni. Miona naprawdę nie lubiła Quidditcha, ale
nie miała innych planów na niedzielny poranek, wiec pewnie pójdzie
na mecz...
–
Tak
– mruknęła skonsternowana.
–
Jutro
moja drużyna ma ostatni trening. – Malfoy był dumny z bycia
kapitanem. – Może ty i twoje urocze koleżanki przyjdziecie
zobaczyć? – zasugerował z dziwnym uśmiechem. Na chwilę
zamarła. W co on pogrywał? Zaprasza jedną z paczki swych
zaprzysięgłych wrogów, by pooglądała jak lata na miotle? To
niedorzeczne!
– Przyjdziemy!
– pisnęła podekscytowana Lavender.
– To świetnie
– Draco nie spuszczał wzorku z Hermiony i był przy tym irytująco
rozbawiony, a jego spojrzenie wyrażało jedynie kpinę. Dziewczynę
wkurzyło jego zachowaniem.
– Transmutuj wreszcie ten cholerny ołówek! Nie mamy na to całego wieczoru – warknęła na niego.
– Transmutuj wreszcie ten cholerny ołówek! Nie mamy na to całego wieczoru – warknęła na niego.
Naprawdę,
ostatnio mało kto potrafił tak wyprowadzać ją z równowagi, jak
ten przeklęty Draco Malfoy!
Super, ale nie chce mi się pisać nic więcej. :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział :D trochę przejściowy, ale i tak świetnie napisany
OdpowiedzUsuńDraco jest cwany, jak zwykle wie jak osiągnąć swój cel 😍 oh mieć Draco takiego w domu to skaaarb! ♥️
OdpowiedzUsuń