Rozdział
Czternasty
Stanęła
jak wmurowana gdy setki oczu popatrzyły wprost na nią.
–
Co się u licha dzieje? – pomyślała
lekko przestraszona. – Czyżbym zapomniała przebrać się z
piżamy? - Spojrzała szybko po sobie i stwierdziła, że jest ubrana
w standardową czarną, uczniowską szatę. Może nie była ona
specjalnie schludna, dawno nie użyła na niej zaklęcia prasującego,
ale przecież szaty wielu uczniów wyglądały jeszcze gorzej... Nie
wiedząc, o co chodzi, zrobiła do przodu niepewny krok. W tym
momencie po całej sali przetoczyła się fala szumów i szeptów,
ale nadal wszyscy patrzyli prosto na nią, a młodsi uczniowie
zaczęli nawet wskazywać ją palcami. Dawno nie była tak
skonsternowana. A może Snape oświadczył na forum szkoły, że ma
ona przechlapane za wczorajszą zrywkę z szlabanu? Spojrzała na
stół nauczycielski. Nietoperz, jak gdyby nigdy nic, jadł
śniadanie. Tuż obok niego siedziała śliczna, wysoka brunetka –
profesor SilverSpell, a poza nimi w Wielkiej Sali z nauczycieli była
jeszcze tylko Ronalda Hooch, która czytała gazetę oraz profesor
Trelawney, jak zwykle ledwo przytomna... Więc najpewniej nie
chodziło o wczorajszy szlaban, ani o żadne inne jej przewinienie.
Hermiona odetchnęła głęboko i ruszyła powoli w stronę stołu
Gryffindoru. Uczniowie jej własnego domu również ciągle się na
nią gapili. Miała wrażenie, że szepty nasilają się z każdym
jej krokiem. Postanowiła dowiedzieć się, o co chodzi. Zauważyła
Seamusa i Deana jedzących śniadanie, ale zanim zdążyła do nich
dotrzeć na jej drodze stanęła Luna Lovegood. Krukonka była
wyraźnie zmartwiona.
–
Cześć,
Luna – przywitała się Herm, trochę zdumiona miną przyjaciółki.
Pierwszy raz widziała ją bez zwykle towarzyszącego jej
rozmarzonego wyrazu twarzy...
–
Tak mi
przykro Hermiono, naprawdę nie wiem, kto to zrobił. Gdy przyszłam
na śniadanie, to leżało już na wszystkich stołach... –
Blondynka podała jej jakąś kartkę... W zasadzie była to
fotografia. Jej zdjęcie. Zrobione w ubiegłe wakacje. Ubrana na nim
była w ciemnozielone bikini i właśnie wychodziła z wody, a
konkretniej z jeziorka zwanego małym Loch Ness, ze względu na
legendzie o grasującym w nim potworze, którym okazali się Fred i
George chcący nastraszyć Ginny; tak się bowiem składało, że
jeziorko to należało do części ziemi państwa Weasley, a Ginny i
jej bracia pływali w nim od dzieciństwa... Owo zdjęcie zrobił
Hermionie nie kto inny, tylko Ron, a było to kiedy jeszcze byli
parą. Mówił wtedy, ze wyszła na nim niezwykle seksownie.... I
faktycznie, tak było na prawdziwym zdjęciu, ale na tej fotografii,
którą teraz trzymała w rękach już tak niestety nie było. No bo
niby to samo zdjęcie, tylko, że Hermiona na nim nie była taka
sama... Na tej fotografii bowiem jej skóra była zgniłozielona od
szyi aż do stóp, a na dodatek pokrywały ją czerwone strupy i
owrzodzenia. Wglądała jak osoba dotknięta jakaś naprawdę
paskudną chorobą. To było wstrętne,obrzydliwie i odrażające
ciało... I tak chyba odbierali to inni uczniowie. Dopiero teraz
spostrzegła zniesmaczone miny co poniektórych... By dopełnić
obrazu jej upokorzenia podpis pod zdjęciem głosił "Szlamowata
dziwka".
Gryfonce łzy
napłynęły do oczu. Kto mógł zrobić jej coś takiego? Kto? To
zdjęcie miał tylko Ron... Czy to on zapragnął aż tak ją
poniżyć? W najgorszych przeczuciach
i najczarniejszych koszmarach nie przewidziałaby tego, że przyjaciel z zemsty postanowi tak ją upokorzyć. Luna wciąż stała przed nią i patrzyła współczująco. Hermiona cała siłą woli przełknęła łzy i odwróciła się na pięcie. Musiała stąd uciec, i to jak najszybciej. Nie zniesie dłużej tych spojrzeń pełnych odrazy do niej. Prawie biegiem puściła się w stronę drzwi wyjściowych. Niestety, na jej drodze stanęła przeszkoda, a w zasadzie dwie przeszkody. Od jednej z nich się odbiła i upadłaby z impetem na posadzkę, gdyby nie fakt, że owa przeszkoda złapała ją prosto w swoje ramiona i przytrzymała, nie pozwalając jej upaść, gdyż pod brązowowłosą ugięły się nogi i była prawie pewna, że zaraz zemdleje. Jeden rzut oka na twarz Gryfonki i Draco Malfoy wiedział już, że stało się coś złego.
i najczarniejszych koszmarach nie przewidziałaby tego, że przyjaciel z zemsty postanowi tak ją upokorzyć. Luna wciąż stała przed nią i patrzyła współczująco. Hermiona cała siłą woli przełknęła łzy i odwróciła się na pięcie. Musiała stąd uciec, i to jak najszybciej. Nie zniesie dłużej tych spojrzeń pełnych odrazy do niej. Prawie biegiem puściła się w stronę drzwi wyjściowych. Niestety, na jej drodze stanęła przeszkoda, a w zasadzie dwie przeszkody. Od jednej z nich się odbiła i upadłaby z impetem na posadzkę, gdyby nie fakt, że owa przeszkoda złapała ją prosto w swoje ramiona i przytrzymała, nie pozwalając jej upaść, gdyż pod brązowowłosą ugięły się nogi i była prawie pewna, że zaraz zemdleje. Jeden rzut oka na twarz Gryfonki i Draco Malfoy wiedział już, że stało się coś złego.
–
Miona, co
Ci? – zmartwił się Blaise, gdyż i on od razu spostrzegł, że z
dziewczyną jest coś nie tak.
Hermiona
poczuła jak łzy mimowolnie płyną po jej policzkach i mało ją
teraz obchodziło, że stoi przy wejściu do Wielkiej Sali,
obejmowana przez Draco Malfoy'a.
Gdy tylko po
twarzy dziewczyny spłynęły pierwsze łzy, Draco był pewien, że
znów ktoś musiał zrobić jej jakąś przykrość. Pod słowem
"ktoś" miał oczywiście na myśli tego rudego skurwiela
Weasleya. Uniósł głowę by prześwietlić wzorkiem stół Gryfonów
w poszukiwaniu obiektu swojej głębokiej nienawiści, ale Rona nigdzie nie było. Za to cały dom lwów, jak i reszta szkoły gapiła się na nich z wyraźnym zainteresowanie i, co tu ukrywać, z opadniętymi szczękami.
w poszukiwaniu obiektu swojej głębokiej nienawiści, ale Rona nigdzie nie było. Za to cały dom lwów, jak i reszta szkoły gapiła się na nich z wyraźnym zainteresowanie i, co tu ukrywać, z opadniętymi szczękami.
–
Co jest,
do cholery? – pomyślał inteligentnie blondyn. W tym czasie
Blaise dostrzegł coś w ręku Hermiony. A ona wciąż szlochała
cichutko i chyba nawet nie zauważyła, jak Diabeł odbiera jej
zdjęcie. Draco spojrzał na kumpla i widział, jak ten zaciska
gniewnie szczęki. To oznaczało tylko jedno. Zabini wpada w fazę
niewyobrażalnej złości. Zanim jednak zdołał pomyśleć co jest
tego powodem, przyjaciel pokazał mu fotografię. Wciąż
podtrzymując Gryfonkę, spojrzał szybko na zdjęcie i już
wiedział, czemu Herm płacze, cała szkoła się gapi, a Blaise
zaraz urwie komuś głowę. Co za szumowina zrobiła coś takiego?!
Zabini przeszedł z drugiej strony i również delikatnie otoczył
Hermionę ramieniem.
–
Chodź,
Mionko, nie płacz – mówił łagodnie. Razem z Draco, który
właśnie poprzysięgał sobie zamordować tego kto to zrobił bez
litości i z zimną krwią podprowadzili Herm do stołu Slytherinu,
po czym, niczym szmacianą lalkę, posadzili ją na ławce i usiedli
po obu jej stronach. W Wielkiej Sali prawie wybuchły fajerwerki.
Chyba nie było osoby, która by nie chciała tego skomentować.
Diabeł podał Hermionie serwetkę, by wytarła buzię, a Draco
w tym czasie nalewał jej kawy. Obaj chłopcy byli niewyobrażalnie wściekli z powodu tego co się stało, ale nie było sensu teraz krzyczeć. Trzeba było skupić się na niej, bowiem Hermiona wyglądała, jakby nie była świadoma tego, co się wokół niej dzieje i ciągle szlochała.
w tym czasie nalewał jej kawy. Obaj chłopcy byli niewyobrażalnie wściekli z powodu tego co się stało, ale nie było sensu teraz krzyczeć. Trzeba było skupić się na niej, bowiem Hermiona wyglądała, jakby nie była świadoma tego, co się wokół niej dzieje i ciągle szlochała.
–
Napij się
i nie płacz już, nie dawaj im satysfakcji – powiedział cicho
Draco, podsuwając jej filiżankę. Prawie machinalnie napiła się
kawy, nie mając nawet siły zauważyć, że ta jest posłodzona, ale
bez mleka, dokładnie taka, jaką lubiła najbardziej.
–
Musimy
coś z tym zrobić – mruknął Blaise, smarując tosta dżemem i
kładąc go na talerz Gryfonki. – Jak dorwę tego, kto to zrobił,
to zabiję, uduszę, poćwiartuję, zmiażdżę, pokroję, poszatkuję
– wymieniał Zabini, chyba nie wiedząc nawet, że mówi to na
głos.
–
Diable...
Nie pomagasz – warknął na niego Draco, widząc, że Hermiona
wcale się nie uspokaja. Sam nie wiedział, jak ją pocieszyć i miał
nadzieję, że przyjaciel go w tym wyręczy...
–
Hej,
Hermisiu, nie płacz. Nikt przecież nie uwierzy, że do zdjęcie
jest prawdziwe, no już, skarbie – próbował Blaise.
–
Hermisiu?
– jęknęła Hermiona zachrypniętym od płaczu głosem.
–
Widzisz?
Mówiłem, że jej się nie spodoba – odezwał się Draco,
zadowolony, że ona wreszcie się uspokaja.
–
Ty się
tam znasz! Jasne, że jej się podoba – podłapał Zabini. Może
swoim starym sposobem dogadywania sobie w zabawny sposób pocieszą
trochę Gryfonkę?
–
Może być
– westchnęła Hermiona, ale jak by była zupełnie bez życia.
Powoli uspokajała swoje skołatane nerwy i jej umysł wracał na
najwyższe obroty... Jednak, jakby nie kombinowała, nie było innej
możliwości jak taka, że tę fotkę spreparował Ron. Tylko on ją
miał... Tylko z nim ostatnio pozostawała w konflikcie... Merlinie,
czy, aż tak ją znienawidził, za kontakty z Ślizgonami?
–
Malfoy,
Zabini, wyjaśnicie mi, czemu Granger siedzi przy waszym stole? –
Zimny głos profesora Snape'a sprawił, że cała trójka odwróciła
się do stojącego za ich plecami mężczyzny. Hermiona już
otwierała usta, by powiedzieć, że przeprasza i już sobie idzie,
gdy Blaise bez słowa wziął zdjęcie ze stołu i podał je
nauczycielowi. Widać było, że Snape jest szczerze zaskoczony.
–
A co to
jest? – zainteresowała się Maura SilverSpell pochodząc do nich
i zaglądając przez ramię Severusa.
–
Nie twoja
sprawa! To tylko głupi, uczniowski żart – warknął profesor.
SilverSpell nie odpowiedziała, tylko spojrzała z współczuciem na
Hermionę, po czym wyjęła swoją różdżkę i jak gdyby nigdy nic
wyrwała nietoperzowi zdjęcie. Rzuciła zaklęcie nagłaśniające
tak, by cała Wielka Sala skupiła swoją uwagę na niej.
–
Pewnie
wszyscy już widzieliście to spreparowane i nieprawdziwe zdjęcie
– zaczęła mówić, a jej głos słychać było chyba i w
Hogsmeade – Nie wiem kto zrobił
taki głupi dowcip waszej koleżance, ale zaświadczam, jak tu stoję,
że jak się tego dowiem, to osobiście dopilnuję, by wyrzucono go
ze szkoły. Jesteście młodymi czarodziejami
i trochę luzu nikomu nie zaszkodzi, ale coś takiego – tu wskazała na zdjęcie – jest niedopuszczalne i będę walczyła, by było surowo ukarane! – Wszyscy uczniowie, nie wyłączając Hermiony i dwójki Ślizgonów, popatrzyli z podziwem na nową mistrzynię eliksirów. – Jak już mówiłam to zdjęcie jest nieprawdziwe, a zostało stworzone tylko dlatego, że ktoś najpewniej zazdrości waszej koleżance. Nie chcę się dowiedzieć, że spotkała ją z tego powodu jeszcze jakaś przykrość. Czy to jasne? - Po Wielkiej Sali przeszedł pomruk aprobaty, a Hermiona zauważyła, że nikt nie patrzył już na nią zniesmaczony. Jedynie Snape był chyba niezadowolony z wystąpienia nowej pani profesor. Szybko wyjął swoją różdżkę i jednym machnięciem sprawił, że wszystkie zdjęcia porozkładane na stołach oraz te trzymane przez uczniów w rękach wzbiły się wysoko pod sklepienie Wielkiej Sali. Kolejny ruch różdżką, a zdjęcia zniknęły. – Porozmawiam sobie
o tym z dyrektorem – oświadczyła Maura, odrzucając swoje ciemne loki pełnym gracji gestem. Większość chłopaków, patrząca na nią w tej chwili, westchnęła z zachwytem. Jak zwykle jednemu Sevisiowi nie było to w smak, bowiem skrzywił się paskudnie pod swoim haczykowatym nosem.
i trochę luzu nikomu nie zaszkodzi, ale coś takiego – tu wskazała na zdjęcie – jest niedopuszczalne i będę walczyła, by było surowo ukarane! – Wszyscy uczniowie, nie wyłączając Hermiony i dwójki Ślizgonów, popatrzyli z podziwem na nową mistrzynię eliksirów. – Jak już mówiłam to zdjęcie jest nieprawdziwe, a zostało stworzone tylko dlatego, że ktoś najpewniej zazdrości waszej koleżance. Nie chcę się dowiedzieć, że spotkała ją z tego powodu jeszcze jakaś przykrość. Czy to jasne? - Po Wielkiej Sali przeszedł pomruk aprobaty, a Hermiona zauważyła, że nikt nie patrzył już na nią zniesmaczony. Jedynie Snape był chyba niezadowolony z wystąpienia nowej pani profesor. Szybko wyjął swoją różdżkę i jednym machnięciem sprawił, że wszystkie zdjęcia porozkładane na stołach oraz te trzymane przez uczniów w rękach wzbiły się wysoko pod sklepienie Wielkiej Sali. Kolejny ruch różdżką, a zdjęcia zniknęły. – Porozmawiam sobie
o tym z dyrektorem – oświadczyła Maura, odrzucając swoje ciemne loki pełnym gracji gestem. Większość chłopaków, patrząca na nią w tej chwili, westchnęła z zachwytem. Jak zwykle jednemu Sevisiowi nie było to w smak, bowiem skrzywił się paskudnie pod swoim haczykowatym nosem.
–
Sam z nim
o tym porozmawiam! – syknął nieuprzejmie. SilverSpell się
jednak tym nie przejęła tylko popatrzyła z troską na Hermionę.
–
Co masz
jako pierwszą lekcję, złotko? – zapytała.
–
Ja.. e..
eliksiry... – wyjąkała Herm.
–
Oo to
świetnie, wy też macie lekcje ze mną, chłopcy? – zwróciła
się do Zabiniego
i Malfoya. Obaj potwierdzająco skinęli głowami.
i Malfoya. Obaj potwierdzająco skinęli głowami.
–
Dobrzy są
z eliksirów? – odwróciła się do Snape'a i spojrzała na niego
pytająco. Nietoperz zacisnął swoje wąskie wargi w cienką kreskę.
–
Najlepsi
– warknął, prawie nie otwierając ust.
–
Doskonale.
Możecie więc opuścić dzisiejsze dwie lekcje, ale poczytajcie
sobie, proszę, rozdział o eliksirze spokoju. - Draco i Blaise
uśmiechnęli się zadowoleni, że mają wolne.
–
Oni
przerabiali już eliksir spokoju! – oburzył się Snape.
–
Wiem, ale
gotuję go na wszystkich zajęciach z starszymi grupami. – Maura
uśmiechnęła się pogodnie. – Stwierdziliśmy bowiem z Albusem,
że jednemu z profesorów przyda się jego znaczny zapas, nie panuje
coś ostatnio nad nerwami. – Po czym bezceremonialnie poklepała
Severusa po ramieniu jak starego kumpla i ruszyła w stronę wyjścia,
zostawiając nietoperza w stanie skrajnie odległym od spokoju. Gdy
tylko mistrz Obrony, złorzecząc pod nosem, odpłynął z pod stołu
Ślizgonów, Draco i Blaise wybuchnęli śmiechem.
–
Będzie z
nimi wesoło, nie ma co – stwierdził Blaise i nawet Hermiona
uśmiechnęła się lekko.
–
Lepiej
się czujesz? – spytał ją Draco. W odpowiedzi skinęła tylko
głową. Cieszyła się, że nowa pani profesor stanęła w jej
obronie przed całą szkołą.
–
Dobrze,
to teraz coś zjedź – Blaise wskazał na tosta, który leżał na
jej talerzu.
–
Jakoś
nie mam apetytu – jęknęła Miona.
–
Jedz,
Granger, bo sam cię nakarmię – nakazał Malfoy, nalewając sobie
kolejną filiżankę kawy.
–
Ty nie
rządź się, Smoku, tylko sam jedz. Nie możesz żyć tylko kofeiną.
- Blondyn
w odpowiedzi skrzywił się w stronę przyjaciela i sięgnął po suchego tosta. Nie potrafił jeść, gdy był zdenerwowany...
w odpowiedzi skrzywił się w stronę przyjaciela i sięgnął po suchego tosta. Nie potrafił jeść, gdy był zdenerwowany...
–
Herm? –
Dziewczyna odwróciła się w stronę bladej jak papier Ginevry –
Słyszałam, co się stało, tak mi przykro... – wyszeptała Ruda.
–
Siadaj,
Wiewiórko. – Zabini przesunął się tak, by Ginny mogła usiąść
pomiędzy nim a Hermioną.
–
Już
dobrze, Gin, to nic... – powiedziała cicho brązowowłosa,
widząc, że w oczach przyjaciółki błyszczą łzy.
–
Wiem, że
uważasz, że to Ron... – jęknęła Ginny.
–
Tylko on
miał to zdjęcie. – Hermiona poczuła, że do jej oczu znów
napływają łzy. Odetchnęła głęboko, by trochę się opanować.
–
Wiedziałem,
że to ten śmieć – warknął Draco, zaciskając pięści.
–
Zamorduję
gada! – dodał Zabini.
–
Przestańcie!
– poprosiła Miona. – To już posunęło się za daleko! Mam
tego dość! – krzyknęła, wstając z miejsca.
–
Gdzie
idziesz? – zainteresowała się jej przyjaciółka.
–
Muszę
pobyć trochę sama. Pomyśleć. Dajcie mi chwilę – poprosiła
smutno, po czym skierowała się do wyjścia. Potrzebowała świeżego
powietrza.
–
Na pewno
nie trzeba za nią iść? – zmartwił się Blaise.
–
Nie, ona
zawsze wszystko analizuje w samotności. Dajmy jej na to czas – postanowiła Ginny.
***
Draco z całej
siły trzasnął za sobą drzwiami do dormitorium, po czym zaczął
krążyć tam i z powrotem po pokoju. Blaise usiadł na swoim łóżku
i popatrzył ze współczuciem na kumpla.
–
Nie gryź
się tym. Poczucie winy nic tu nie da – poradził cicho blondynowi.
Draco
w odpowiedzi rzucił mu spojrzenie hipogryfa mordercy.
w odpowiedzi rzucił mu spojrzenie hipogryfa mordercy.
–
To miała
być dobra zabawa, Zab, upokorzenie Weasleya, patrzenie, jak ten gad
zagryza się z wściekłości... No i plus korepetycje z transmuty i
jeszcze niezły ubaw z naiwności Gryfonek...
–
Hermiona
nie jest naiwna...
–
Mówiłem
o Brown i Patil – westchnął niecierpliwie Smok.
–
I czujesz
się z tym źle, bo nie sądziłeś, że twój genialny plan
rykoszetem uderzy
w Mionę?
w Mionę?
–
Wiesz, że
nie znoszę Granger, ale upokorzenie kogoś w ten sposób na forum
szkoły...
–
Kilka lat
temu pierwszy umierałbyś ze śmiechu na widok tego zdjęcia... –
dogryzł mu Diabeł. Draco spojrzał na niego z wyrzutem.
–
Nie
zasłużyła sobie na to... chociaż... chociaż... jest przecież
szlamą.
–
Że też
to słowo nie utknęło ci w gardle – pokręcił głową z
dezaprobatą Blaise.
–
To, że
nie uważam już, że tępienie szlam jest koniecznie, nie znaczy, że
nie brzydzę się taką krwią...
–
Kogo
oszukujesz, Smoku? Obaj wiemy, że lubisz Hermionę! I wcale nie
udawałeś przyjaźni do niej! Zresztą, byłbyś głupi, gdybyś nie
zauważył, jaka fajna z niej dziewczyna! Warto się przyjaźnić z
kimś takim, jak ona – tłumaczył jak małemu dziecku Diabeł.
–
Wcale jej
nie lubię! – zaprzeczył natychmiast Draco.
–
Jasne.
Jak się kogoś nie lubi, to chodzi się zawsze w miejsca, gdzie
można spotkać tę osobę, zawsze odzywa się do niej pierwszy, gdy
przechodzi obok i zawsze szuka się pretekstu by spędzić z nią
czas...
–
Przestań
pieprzyć, Zabini! To jakieś bzdury! Wiesz przecież, że Granger
była mi jedynie potrzebna do zemsty na Weasleyu!
– I pewnie dlatego przekląłeś Justyna Finch–Fletchleya
jak chciał do niej podejść, gdy wychodziliśmy z Trzech Mioteł?
–
Nic
takiego nie zrobiłem! – pieklił się Draco.
–
Jasne! Koleś szedł do niej z uśmiechem i nagle sznurówki same mu się
związały i walnął jak długi na środku Hogsmeade i tylko
dziwnym trafem akurat ty trzymałeś w ręku różdżkę.
–
Rzucałem
na siebie zaklęcie ogrzewające, było mi zimno! – kłócił się
blondyn.
–
To
dziwne, w kontekście tego, że chwilę wcześniej proponowałeś
Hermionie swoją bluzę by nie zmarzła... Ale przecież tak
postępuje się z osobami, których się nie lubi! "Masz moją
bluzę, przy odrobinie szczęścia, może cię udusi".
–
Nie wiem,
o co ci chodzi – skłamał nieudolnie blondyn.
–
Mniejsza
o to. Powiedź mi lepiej, co teraz? Masz zamiar przestać gadać z
Hermioną?
–
Ja...
nie, nie myślałem o tym w ten sposób – przyznał szczerze.
–
I dobrze,
bo bym ci nawet na to nie pozwolił. Nie możemy się od niej teraz
odsunąć. Nie zasłużyła sobie na to, zresztą sam przyznaj, że
to dawno przestała być część planu. Hermiona po prostu jest
świetną przyjaciółką i obaj nie mamy zamiaru z tego rezygnować!
Draco nie odezwał się. Nie potwierdził, ale też nie zaprzeczył przypuszczeniom swojego kumpla...
Draco nie odezwał się. Nie potwierdził, ale też nie zaprzeczył przypuszczeniom swojego kumpla...
–
A więc
do dalej ? – spytał cicho Malfoy.
–
Zemsta.
Nie możemy odpuścić Rudemu... To sprawa honorowa! – zaznaczył
Zabini.
–
W
porządku, ale tym razem zrobimy to po mojemu. Chyba mam
pewien pomysł.
–
Jaki? –
zainteresował się Diabeł.
–
Upokorzenie
za upokorzenie. Zaraz ci wszystko opowiem...
***
Hermiona
siedziała przy jeziorze od strony Zakazanego Lasu. Było to mało
uczęszczane przez uczniów miejsce, a zważywszy na to, że zaraz
pewnie lunie deszczem, dzisiaj nie spotkało się tam nikogo. I o to
jej chodziło. Chciała być sama. Nie potrafiła przejść do
porządku nad tym co zrobił jej najlepszy przyjaciel, chłopak,
którego kiedyś kochała... To tak strasznie bolało, że miała
wrażenie, że ma to wpływ na jej oddech. Dziwnie ciężko było jej
wtłoczyć powietrze do płuc. Dlaczego Ron aż tak bardzo chciał ją
upokorzyć? Na co liczył? Że obwini o to Malfoya? Mogłaby. Tylko
po co? Sama przecież chciała przebywać w jego towarzystwie. Sama
chciała, ale też nie wiedziała, dlaczego tego chce. Nie poszła na
pozostałe lekcje i nie miała zamiaru pójść na obiad.
Potrzebowała czasu, by wszystko sobie przemyśleć. Musiała podjąć jakieś decyzje. Siedziała tak na niewielkiej skale, z nogami opuszczonymi
w dół. Jeden ruch i mogłaby wykąpać się w lodowatej toni
jeziora. Zupełnie jak wtedy, gdy Ron zrobił jej zdjęcie...
Chociaż nie, wtedy był przecież środek lata. Westchnęła ciężko
i wrzuciła mały kamyczek do wody. Było dość chłodno, ale nie
chciała rzucać na siebie czarów ogrzewających. Zimno w dziwny
sposób studziło jej emocje. Gdyby nie zachowała spokoju, właśnie
tłumaczyłaby się McGonagall albo Dumbledorowi, czemu bestialsko
zamordowała Ronalda W.
–
Jeśli w
planach masz skok do jeziora, to pamiętaj proszę, że ja raczej
kiepsko pływam... – Hermiona odwróciła się gwałtownie słysząc
za sobą rozbawionego przyjaciela. Uśmiechnęła się blado na widok
Harry'ego. Potter podszedł i usiadł tuż przy niej tak blisko, że
stykali się ramionami.
–
Nie
przyszedłem tu bronić Rona, Herm...– zaczął cicho. –
Pierwszy mu przyłożę, jeśli się okaże, że to on porozkładał
te zdjęcia.
–
Jeśli
się okaże? – spytała gorzko. Miała przeczucie, że Harry mimo
wszystko stanie jednak w obronie rudzielca
–
Miona...
Znamy się od lat, jesteśmy jak rodzina. Ron był na ciebie wściekły
z powodu twojego związku z Malfoyem.
–
Jakiego
związku? Nie ma żadnego związku! – zaperzyła się Gryfonka.
–
No
dobrze, to z powodu twojego koleżeństwa z Draco... On... Jemu
jeszcze nie przeszło... Wciąż coś do ciebie czuje. - Hermiona
spojrzała na niego jak na wariata.
–
Przecież
Ron zgodził się na rozstanie! Powiedział, że sam o tym myślał!
– krzyknęła. Harry z rezygnacją wywrócił oczami.
–
Ty
zaproponowałaś rozstanie, a Ron, jak to on, chciał wyjść z tego
z twarzą. Nie o tym jednak chcę gadać. Mówię tylko, ze Ron był
na ciebie wściekły, ale nigdy nie zrobiłby ci czegoś takiego.
Jest twoim przyjacielem i honorowym człowiekiem. Zawsze mówił
wprost gdy coś mu nie pasowało. Nie on chciał cię upokorzyć,
Miona... To nie on.
–
To nie ma
znaczenia, Harry, to było zdjęcie, które miał tylko on. Nawet
jeśli to nie Ron je przerobił, to komuś pomógł. Wiedział, że
ktoś chce mnie skrzywdzić i na to pozwolił. Nie jest już moim
przyjacielem – wyszeptała gorzko, a po jej policzku spłynęły
łzy. Harry smutno pokiwał głową.
–
Rozumiem
to, ale nie chcę musieć wybierać pomiędzy wami, Miona. Oboje
zawsze będziecie dla mnie jak rodzina. Nic tego nie zmieni.
–
Wiem
Harry i dziękuję. Proszę cię tylko o jedno... Nie próbuj
pogodzić mnie z Ronem.
–
Nie
zrobię tego, ale będę liczył, że może sama mu kiedyś
wybaczysz... - Hermiona nic nie odpowiedziała, bojąc się, że
jeśli spróbuje, to załamie się jej głos. Oparła się o ramię
przyjaciela i oboje pogrążyli się w ciszy i własnych myślach.
***
Draco i Blaise
jakoś przetrwali resztę lekcji, choć obydwaj martwili się
nieobecnością Hermiony na Transmutacji. Blondyn dalej gryzł się
poczuciem winy i nie za bardzo wiedział co dalej. Ron Weasley
podobno nie wychodził z swojego dormitorium,
a większość Gryfonów odwróciła się od niego, gdyż oni również podejrzewali jego współudział w próbie upokorzenia Hermiony.
a większość Gryfonów odwróciła się od niego, gdyż oni również podejrzewali jego współudział w próbie upokorzenia Hermiony.
–
Idzie
Ginny, chodź, zapytamy, czy wie, co z Mioną – zaproponował
Zabini, gdy znaleźli się przed wejściem do Wielkiej Sali, a ruda
Gryfonka właśnie wstawała od stołu po skończonym obiedzie i sama
skierowała się w stronę chłopaków. W trójkę stanęli nieopodal
wejścia do zamku.
–
Nie
wiesz, gdzie jest? – denerwował się Draco.
–
Nie.
Możliwe, że w swoim dormitorium. Zmieniła hasła, więc nie mogłam
tam wejść, ale nikt nie odpowiada jak się dobijam, a od śniadania
nie widział jej też nikt z Gryfonów.
–
Może
wyszła na spacer, albo do wioski? – teoretyzował Blaise.
–
Strasznie
się martwię! Hermiona czasem lubi przebywać sama, ale zawsze mówi
mi, gdzie idzie i o której wróci – zasmuciła się Ginny, a do
jej oczu napłynęły łzy troski. Diabeł, stojący bliżej niej,
objął ją przyjacielsko ramieniem.
–
Nie martw
się, Wiewiórko, na pewno się znajdzie. Chcesz? Zaraz jej razem
poszukamy. - Ginny spojrzała z wdzięcznością na bruneta i
uśmiechnęła się do niego uroczo.
–
Jeśli
szukacie Hermiony to jest nad jeziorem. – Głos Harry'ego Pottera
miał chyba temperaturę zera absolutnego, a jego zielone oczy
ciskały gromy, gdy patrzył, jak Blaise obejmuje Ginny. Ślizgon,
widząc minę Wybrańca, uśmiechnął się prowokacyjnie i trochę
mocniej objął rudowłosą. Gin jednak zdawała się tego nie
zauważyć, szczęśliwa, że Hermionie nic nie jest.
–
Dzięki
za informację. Potter i jeśli możesz. przekaż swojemu rudemu
kumplowi, że lepiej, by mnie nie spotkał sam na sam – wycedził
przez zaciśnięte zęby Draco.
–
Wiem co
myślisz, ale to nie on wyciął ten numer ze zdjęciami. Nawet nie
potrafiłby ich tak zaczarować – próbował tłumaczyć Harry.
–
Dzięki
bliznowaty, ale sami wyciągniemy wnioski. Nie jesteśmy takimi
ślepymi tępakami jak ty – wygarnął mu Zabini. Harry zacisnął
pięści ze złości i wyglądał, jakby miał zamiar sięgnąć
zaraz po różdżkę.
–
Och!
Chodźmy do Herm – zawołała Ginevra, nie zważając na to, że
Harry i Blaise wściekle mierzą się wzrokiem.
–
Tak,
chodźmy – zarządził Draco i pierwszy ruszył do drzwi. Cała
trójka wyszła przed szkołę zostawiając wkurzonego Pottera samego
sobie.
–
Czekajcie.
Jeśli pójdziemy wszyscy na raz to może ją przytłoczyć... –
stwierdziła Ginny, gdy już znaleźli się na błoniach.
–
Masz
rację, to głównie moja wina, więc ja pójdę – stwierdził
Draco, po czym, nie czekając na ich odpowiedź, ruszył w stronę
jeziora. Ginny opadła szczęka i lekko zszokowana wpatrywała się w
oddalającą się postać blondyna.
–
Czy...
czy... on powiedział, że to jego wina? – zapytała Zabiniego,
wciąż nie dowierzając, że Draco Malfoy był skłonny przyznać
się do błędu.
–
Dorasta
nam Smok, dorasta... – zaśmiał się Diabeł, teatralnie
ocierając łzę, niczym dumny tatuś, radujący się postępami
swojej pociechy. Ginny roześmiała się na ten widok. Sama musiała
przyznać, że uwielbia poczucie humoru Zabiniego i to głównie
dzięki niemu, ostatnio coraz rzadziej szlocha nocami w poduszkę.
–
Słuchaj,
Diable... czy mi się wydaje, czy Malfoyowi serio podoba się
Herm? – spróbowała podpytać.
–
Czy się
podoba? – roześmiał się Blaise. – No jasne, że tak! Ale on
wcześniej przestanie tlenić swoje włosy niż przyzna się do tego
głośno! - Ginny znów wybuchnęła śmiechem.
–
Więc to
prawda, że wszyscy Malfoyowie się farbują? – dociekała. Diabeł
w odpowiedzi roześmiał się jeszcze mocniej. Oboje w świetnych
humorach nie podejrzewali nawet, że pewne zielone oczy patrzą na to
wszystko z dozą wielkiego smutku... i wielkiej zazdrości.
***
Gdy Harry
zostawił ją samą, Hermiona zaczęła rozmyślać o tym, co jej
powiedział. A co jeśli miał rację? Co jeśli Ron nadal coś do
niej czuje? Gdy patrzyła na to z tej perspektywy... Dziwnym trafem
zawsze gdzieś natykała się na Rudego i jego nowe dziewczyny. Ron
praktycznie flirtował z nimi tuż pod jej nosem. Czy robił to by
wzbudzić jej zazdrość?
Nagle zrobiło
jej się dziwnie ciepło, a chłodny wiatr przestał targać jej
lokami. Zdziwiona rozejrzała się dookoła, ale nikogo nie
spostrzegła. Westchnęła cicho i znów zapatrzyła się w zieloną
toń jeziora.
–
Serio,
Granger, musisz tak wzdychać nieszczęśliwie z powodu tego
parszywego szmaciarza? - Herm lekko podskoczyła, słysząc za sobą
głos Malfoya. Kogo jak kogo, ale jego wizyty się tu nie
spodziewała. Draco zręcznie wskoczył na skałkę i usiadł tuż
obok niej, opuszczając nogi w dół. Hermiona w przebłysku
pomyślała tylko, że wystarczyłoby go lekko szturchnąć, by
popatrzeć jak moczy te swoje śliczne blond włoski w zimnym
jeziorze.
–
Co tu
robisz, Malfoy? – spytała go, nie mając ochoty bawić się w
uprzejmości. Draco z dziwną miną popatrzył w dal, a Hermiona
kątem oka przyglądała się jego twarzy. Czyżby... Nie, to chyba
niemożliwe, by tego arystokratę gryzły wyrzuty sumienia? Czy on
w ogóle ma sumienie?
–
Zabini i
Ginny martwią się o ciebie. A ja nie mam zamiaru patyczkować się
i ci współczuć, Granger. Nic nie zyskasz, jak się będziesz tu
chowała przed całym światem... No, chyba, że zapalenie płuc.
–
I nie
mów, że to by cię obeszło – wytknęła mu, uśmiechając się
blado. Ślizgon
w odpowiedzi prychnął rozbawiony.
w odpowiedzi prychnął rozbawiony.
–
Pewnie że
nie! Po prostu nie chce mi się słuchać ich marudzenia...
–
Albo nie
chcesz się przyznać, że czujesz się nie najlepiej przez to, że
twój plan na wkurzenie Rona, tak naprawdę odbił się na mnie? –
wypaliła, zanim zdążyła pomyśleć, co mówi.
–
Plan na
wkurzenie? – powtórzy lekko zszokowany blondyn.
–
Nie
udawaj, Malfoy, oboje wiemy, że nie odzywałbyś się do mnie, gdyby
nie było to częścią planu mającego zdenerwować Rona. Obrażasz moją
inteligencję, sądząc, że się tego sama nie domyśliłam. - Draco
zacisnął lekko szczęki i zamyślił się przez chwilę, w końcu
zrezygnowany pokręcił głową.
–
Nieźle,
Granger, serio. Chyba to nie tylko plotki, że jesteś najmądrzejszą
Gryfonką. Nie sądziłem, że tak łatwo to przewidzisz... Ciekawi
mnie tylko dlaczego się na to godziłaś, skoro znałaś prawdę? -
Hermiona beztrosko wzruszyła ramionami.
–
Z nudy? Z
ciekawości? Ponieważ Ron mnie wkurzał i sama chciałam mu dopiec?
Albo coś mu udowodnić... – wymieniała Miona.
–
Ale ten
wybryk Rudzielca nie zniszczył ci życia prawda? I nie siedzisz tu,
myśląc, żeby skoczyć do jeziora? Zabini nieźle by mi dokopał,
gdybym na to pozwolił – roześmiał się Draco. Hermiona również
lekko się uśmiechnęła.
–
Jeśli w
ten sposób próbujesz zapytać, czy mam do ciebie żal, czy
pretensje, to odpowiedź brzmi nie. Nie, Malfoy, nie obwiniam cię o
nic. To wszystko było moją decyzją i sama muszę ponosić
konsekwencję. Oskarżanie kogoś nic tu nie da. Ron nigdy tego nie
rozumiał. Zawsze obwinia innych o swoje niepowodzenia.
–
Dlaczego
się nim przejmujesz? To nic nie warty...
–
A ty byś
się nie przejmował, gdyby Diabeł nagle zaczął cię nienawidzić?
– spytała gorzko. Blondyn popatrzył prosto w jej śliczne
orzechowe oczy...
–
Rozumie –
mruknął cicho. Na dłuższą chwilę zapadło pomiędzy nimi
milczenie. Oboje wpatrywali się w uroczy widok, jaki rozpościerał
się z tego miejsca i pogrążali się w swoich myślach. O dziwo,
panująca cisza nie przeszkadzała żadnemu z nich. Przeciwnie,
bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
–
Chyba
pora wracać, zanim Diabeł i Wiewióra wyruszą z misją ratunkową
– zażartował Draco.
–
Masz
rację. I tak już za długo tu siedzę. - Hermiona niezgrabnie
podniosła się z miejsca. Jej całe ciało odrętwiało od długiego
siedzenia w tej samej pozycji. Draco z wrodzoną gracją stanął na
nogi.
–
Hermiona
Granger przyznała mi rację, czym sobie zasłużyłem na taki honor?
– zakpił blondyn. Hermiona roześmiała się i na chwilę
przestała patrzeć pod nogi, co nie było szczególnie szczęśliwe,
jeśli stąpało się po wilgotnej skale w tenisówkach z gumowymi
podeszwami. Noga jej się obsunęła i gdyby nie znakomity refleks
szukającego Slytherinu, najpewniej właśnie pływałaby w zimnej
wodzie. Już drugi raz tego dnia Draco Malfoy trzymał ją mocno w
swoich ramionach... Lekko przestraszona odwróciła głowę w jego
stronę. A gdy ich wzrok się spotkał...
Taka scena
zwykle zdarza się w filmach. Zwolnione tempo. Głębokie spojrzenie.
Dwie pary oczu wpatrujące się w siebie z uczuciem. Jedna chwila. On
pochyla się lekko,
a ona nie odwraca twarzy. Obydwoje czują, że tego chcą.
a ona nie odwraca twarzy. Obydwoje czują, że tego chcą.
Malinowe usta,
które nawiedzają go w snach...
Szarobłękitne
oczy, o których nie potrafi przestać myśleć...
I ta chwila.
Pocałunek. Słodki smak i zatracenie...
Powiada się, że
zakazany owoc zawsze smakuje najlepiej...
Uwielbiam końcówkę tego rozdziału <3 Świetny jak zwykle.
OdpowiedzUsuńhttp://miloscwieleznaczen.blogspot.com/
Pozdrawiam.
Jakie to jest świetne ❤❤❤
OdpowiedzUsuńNajlepszy moment ❤❤ czytam już drugi raz, po rocznej przerwie i cudownie jest przypominać sobie całą fabułę �� jesteś super. Świetnie piszesz ��
OdpowiedzUsuńMasz wybitny talent pisarski, Venetiia. Uwielbiam Twoje miniaturki, to pierwsze opowiadanie, które czytam. I powiem jedno: jest to jedno z lepszych, jakie zdarzyło mi się czytać. Nie rozpisuję się - lecę pochłaniać dalej :-)
OdpowiedzUsuńGdyby w tym momencie nie było od razu następnego rozdziału to bym uschnęła, już sobie wyobrażam te przyciąganie, te magnetyzujące spojrzenia ahhhh <3
OdpowiedzUsuń