piątek, 16 października 2015

Dwa Światy - Rodział drugi

Rozdział drugi

– Brawo, Ronaldzie, popisałeś się, nie ma co – ironizowała Hermiona, wydeptując ścieżkę w dywanie McGonagall. Gdy tylko zabrano Malfoya do Skrzydła Szpitalnego, opiekunka Gryffindoru pojawiła się na boisku i rozkazała Wielkiej Trójce udać się do jej gabinetu, a sama pobiegła sprawdzić, co z rannym Ślizgonem.
Myślicie, że wyrzucą mnie ze szkoły? – spytał cicho Ron. Hermiona rzuciła mu poirytowane spojrzenie, a Harry wzruszył bezradnie ramionami.
Martw się lepiej, by Malfoy przeżył – warknęła na przyjaciela brązowowłosa.
Co cię napadło, żeby go zaatakować? – dopytywał się Potter.
Sprowokował mnie...
Na Merlina, Ron! Malfoy prowokuje nas od pierwszej klasy, powinieneś się już przyzwyczaić – krzyknęła dziewczyna.
Ale on mówił o tobie, Miona! Nie wiesz, jakie rzeczy wygadywał!
Malfoy ciągle mnie obraża i mi dokucza, do tego też powinieneś się już przyzwyczaić! Ja się przyzwyczaiłam! – Hermiona była bardzo zdenerwowana całą sytuacją, a w jej głowie kłębiły się tysiące myśli. A co, jeśli blondyn nie przeżyje upadku? Co będzie z Ronem? A jeśli przeżyje, to czy będzie mścił się na Weasleyu?
Hermiona, proszę, usiądź wreszcie! Jeszcze bardziej się denerwuję, jak tak biegasz! – poprosił Ron, ale jego przyjaciółka tylko spiorunowała go wzrokiem i powróciła do swego bezcelowego marszu. Pomiędzy trójką przyjaciół zapadło milczenie, a każdy z nich pogrążył się we własnych myślach i obawach. Trwali tak do chwili, gdy do gabinetu wróciła McGonagall. Z jej zaciętej miny nie dało się nic wyczytać.
Pewnie ucieszy was wiadomość, że pan Malfoy z pewnością przeżyje. - Nikt z nich nie podskoczył z radości, ale cała trójka odetchnęła z wyraźną ulgą.
Może mi pan wyjaśnić, panie Weasley, co sprawiło, iż zaatakował pan odwróconego do pana plecami kolegę? – spytała chłodno. Ron skulił się w sobie pod wpływem jej spojrzenia.
On... sprowokował mnie pani profesor. - Usta McGonagall zacisnęły się w wąską kreskę. Widać było, że jest bardzo zdenerwowana i ledwie panuje nad sobą.
To nie powód, by atakować kogoś z zaskoczenia! To bardzo niehonorowe i szczerze muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego po panu! - Ron wyglądał jakby chciał się zapaść pod ziemię. Po rozmowie z dyrektorem uznaliśmy, że nie zostanie pan wydalony ze szkoły... Na razie. Jednak zostanie pan ukarany, a karę tę wyznaczy profesor Snape. Proszę się teraz do niego udać – zakończyła McGonagall. Ron wyglądał na naprawdę załamanego, ale nie zamierzał protestować. Z miną skazańca wyszedł z gabinetu. Harry
i Hermiona wyczekująco spojrzeli na swoją opiekunkę.
Panie Potter, czy wie pan, iż rozgrywanie nieoficjalnych meczy pomiędzy drużynami domów jest zakazane regulaminem? - Harry zaczerwienił się i zwiesił głowę.
Ale...ale... to nie był mecz, tylko trening, tylko razem trenowaliśmy...– wyjąkał. Wicedyrektorka westchnęła ciężko.
Pana zadaniem będzie przeproszenie Ślizgonów za to co zrobił jeden z zawodników twojej drużyny oraz osobiste przeproszenie pana Malfoya. - Harry już otworzył usta, by zaprotestować, ale mina nauczycielki skutecznie go od tego powstrzymała. Od razu było widać, że żadne dyskusje nie wchodzą w grę.
Możesz odejść, Potter. - Harry niezwłocznie opuścił gabinet, pozostawiając Hermionę sam na sam z profesorką.
Zapewne wiedziała pani, panno Granger, iż ten mecz jest nielegalny, prawda? - Hermiona skinęła szybko głową w odpowiedzi.
Jako prefekt naczelna powinna pani temu zapobiec!
Ja... próbowałam... – Nie wiedziała, co jeszcze mogłaby powiedzieć. McGonagall miała rację. Powinna zareagować a jakoś ostrzej.
Zdaniem pani Pomfrey, jedynie twój czar spowalniający pozwolił panu Malfoyowi wyjść z tego incydentu bez trwałego uszczerbku na zdrowiu. Musi tylko spędzić kilka dni w Skrzydle Szpitalnym. - Hermionie naprawdę ulżyło na tę wiadomość. Skoro Draco nie był bardzo poturbowany, jest większa szansa, iż nie będzie chciał się zemścić na Ronie. To tyle z mojej strony. - Profesorka odesłała ją skinieniem ręki. Hermiona niezwłocznie skierowała się w stronę wyjścia. Jeszcze tylko... Trzydzieści punktów dla Gryffindoru, za niebywały refleks. - Herm spojrzała na nauczycielkę i uśmiechnęła się lekko, po czym opuściła jej gabinet.

***
Informacja o wypadku szukającego Slytherinu w mgnieniu oka obiegła całą szkołę. Jeszcze przed kolacją powtarzano sobie plotkę jakoby cała drużyna Gryfonów rzuciła się na Malfoya z pięściami, a biedny blondyn sam dzielnie odpierał ten atak. Ron wrócił z gabinetu Snape'a załamany. Otrzymał szlaban na cały semestr i w każdy piątkowy wieczór i sobotni poranek miał stawiać się w gabinecie profesora, by wykonywać zlecone przez niego prace. Perspektywa ta nie nastrajała go optymizmem. W czasie kolacji Harry wygłosił swoje oficjalne przeprosiny, co spotkało się jedynie z gwizdami i buczeniem Ślizgonów. Kilku z nich posłużyło się niewybrednymi epitetami, nazywając uczniów domu lwa tchórzami i mordercami. Atmosfera, jaka zapanowała między dwoma i tak zwaśnionymi domami była więc jeszcze bardziej napięta.
Podły humor nie opuścił Rona przez noc, więc następnego dnia przy śniadaniu był niemiły i opryskliwy dla wszystkich. Hermiona irytowała się zachowanie przyjaciela, bo         z tego co zdążyła wywnioskować, Ron wcale nie żałował tego, że prawie zabił Dracona. Był tylko zły i rozżalony z powodu szlabanu, jaki zarobił z tego powodu. Dziewczyna wolała jednak nie uświadamiać rudzielca, że kara jaka go spotkała, była w pełni zasłużona. Harry, widząc podły nastrój Weasleya, wolał w ogóle nie zabierać głosu w tej sprawie i całe śniadanie spędził na uśmiechaniu się i mruganiu do Anett Hill, Krukonki z siódmego roku,   co znów skutkowało ponurym nastojem Ginny, tak więc Hermiona nie mogła zaliczyć tego początku dnia do szczególnie udanych. Trójka przyjaciół, nie odzywając się do siebie, opuściła Wielką Salę, by udać się na pierwsze dziś zajęcia. Ron wyglądał na jeszcze bardziej zrezygnowanego, gdy przypomniał sobie, że pierwszą lekcją jest obrona przed czarną magią, której nadal uczył Snape. Jednak jego nastrój osiągnął apogeum kryzysu, gdy pod drzwiami sali zobaczył profesora w towarzystwie nikogo innego jak tylko... Lucjusza Malfoya. Rudy nieudolnie próbował schować się za Hermioną, ale Malfoy senior i tak przeszył go swoim zimnym wzrokiem.
Myślicie, że będzie chciał ze mną pogadać? – jęknął zrozpaczony chłopak.
Nie panikuj, Ron, nic ci przecież nie zrobi – pocieszała go Hermiona. Po chwili jednak nie była już taka pewna, że rozmowa z Lucjuszem jest bezpieczna. Poczuła, jak krew niemal zamarza jej w żyłach, gdy blondyn zwrócił się bezpośrednio do niej.
Mógłbym zamienić z panią słówko, panno Granger? - Dziewczyna z paniką spojrzała      na swoich przyjaciół, ale żaden z nich nie patrzył na nią, obaj byli bowiem właśnie zajęci kontemplowaniem swojego obuwia.
Niestety, zaraz mam lekcję – odpowiedziała, siląc się, by głos jej nie zadrżał.
Idź, Granger, te kilka minut nie zrobi różnicy – powiedział Snape, a Hermiona miała ochotę zakląć pod nosem. Lucjusz natomiast uśmiechnął się z satysfakcją.
Może tutaj? – zaproponował, otwierając drzwi jakieś pustej klasy i zapraszając Hermionę do środka. Jej koledzy z grupy zostali w tym czasie wpuszczeni do klasy obrony. Ron           i Harry nawet się za nią nie obejrzeli. Przełykając ślinę i przekonując samą siebie, że blondyn nic jej nie zrobi, weszła do klasy. Mężczyzna zamknął drzwi.
Poprosiłem panią o tę chwilę rozmowy, ponieważ, jak usłyszałem od dyrektora, dzięki pani interwencji, upadek mojego syna nie był tak fatalny w skutkach. - Herm zastanawiała się     o co właściwie może mu chodzić. Czyżby miał wygłosić tyradę na temat tego, iż szlama jej pokroju nie powinna rzucać zaklęć na czarodziejów czystej krwi? Nie... To głupie...
Może wydawać się to pani dziwne, zważywszy na to, co wydarzyło się w przeszłości, ale zawsze dobro, a przede wszystkim życie mojego syna było dla mnie najważniejsze. - Stała z założonymi rękami i gapiła się na arystokratę, zastanawiając się, do czego zmierza ta rozmowa.
Tak więc chciałbym... – zawahał się chwilę. Chciałbym pani podziękować. - Słowa te tak ją zdziwiły, że nie wiedziała co odpowiedzieć. Gdyby było to fizycznie możliwe, jej szczęka właśnie opadłaby z łoskotem na podłogę. On, wielki pan czystokrwisty, dziękuje jej, czarownicy mugolskiego pochodzenia? Czy świat oszalał? Malfoy wpatrywał się w nią jakby z oczekiwaniem i, co najdziwniejsze, w jego oczach nie dostrzegała ani pogardy, ani obrzydzenia, które zawsze gościły w jego spojrzeniu przed wojną...
Nie ma za co. Zrobiłabym to dla każdego – odpowiedziała pewnie i uniosła lekko głowę. Przyjęła jego podziękowania, choć nie była całkiem przekonana co do ich szczerości. Może po prostu Lucjusz pomyślał, że jedynie tak wypada?
Och tak, z pewnością zrobiłaby to pani dla każdego... To przecież taka gryfońska postawa. - Jednak nie mógł darować sobie odrobiny kpiny. Nie wszystko może się zmienić. Jeśli jednak jest jakiś sposób, w który mógłbym okazać pani wdzięczność mojej rodziny, to proszę powiedzieć. - Hermiona rzuciła mu zdziwione spojrzenie. Czyżby chciał jej zapłacić za uratowanie życia jego syna? To niedorzeczne! Postanowiła jednak utrzeć mu tego arystokratycznego nosa.
Mógłby pan przestać traktować innych ludzi jak gorszych od siebie. – Sama się sobie dziwiła, że mu to powiedziała, a jeszcze bardziej, gdy zamiast irytacji na twarzy blondyna pojawił się delikatny uśmiech.
Raz Gryfonka, zawsze Gryfonka, prawda? – zaśmiał się lekko, po czym wyciągnął w jej stronę swoją bladą dłoń. Hermiona otworzyła usta z niedowierzania. Lucjusz Malfoy             z własnej woli chce dotknąć szlamy? Merlin musi mieć dziś wyśmienity humor. Z drobnym wahaniem uścisnęła rękę mężczyzny.
Obiecuję, że z moich ust więcej nie padnie słowo "szlama". – Zabrzmiało to jak składanie przysięgi, więc Hermiona w ramach ostrożności szybko wycofała dłoń. I proszę przekazać pani rudemu przyjacielowi, że na temat jego zachowania zamienię sobie słówko z jego rodzicami. Obojgiem – uśmiechnął się cynicznie pod nosem. Hermiona nie odpowiedziała, tylko skierowała się do wyjścia. Cała ta sytuacja była dla niej nieźle szokująca. Bez zbędnych słów Lucjusz otworzył drzwi. Dziewczyna pożegnała go krótkim skinieniem głowy, po czym ruszyła na lekcje obrony.
Siadaj i nie gadaj! – przywitał od progu ją Snape. Rozpakowała swoje rzeczy i szybko zerknęła na pergamin Rona, by dowiedzieć się, jaki jest temat dzisiejszej lekcji. Obu chłopców aż nosiło z ciekawości na temat rozmowy przyjaciółki z ojcem ich największego wroga, ale wiedzieli również, że jeśli się odezwą, to nietoperz odejmie im mrowie punktów. Woleli więc z tym poczekać do dzwonka.
Gdy lekcja wreszcie się skończyła, Gryfonka z ulgą spakowała swoje książki. To był bardzo dziwny poranek. Nie zdążyła jednak wyjść z klasy, gdy przywołał ją Snape.
Z racji tego, iż masz najlepsze notatki, skopiujesz je i pod koniec tygodnia zaniesiesz panu Malfoyowi – oznajmił jej obojętnym tonem. Hermiona już otwarła usta, by zaprotestować, gdy Snape dodał: I nie dotyczy to tylko obrony przed czarną magią, ale wszystkich przedmiotów. To na tyle. Możesz odejść. - Dziewczyna gniewnie zacisnęła usta, ale postanowiła nie wszczynać kłótni z profesorem. Najwyżej prześle Ślizgonowi te notatki sową albo da je Zabiniemu, żeby mu przekazał. Gdy złapała już za klamkę, profesor odezwał się ponownie: I jeszcze jedno! Masz je zanieść osobiście, w razie gdy pan Malfoy miał jakieś pytania...
Do cholery, czy on czyta mi w myślach?! - zirytowała się, gdy tylko wyszła z sali. Tego tylko brakowało jej dzisiejszego, przeklętego poranka. Nakazu widywania się z pewną oślizgłą jaszczurką, której za nic w świecie nie miała ochoty widzieć...

11 komentarzy:

  1. Trzeci raz czytam "Dwa Światy" i za każdym razem kocham go jeszcze bardziej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem zaskoczona... Po raz pierwszy czytam coś co nie jest tak złe, by zrezygnować przed końcem pierwszego wpisu (jeśli chodzi o tę tematykę). Wprawdzie nie jest to stylistyczne mistrzostwo, ale można przymknąć oko. Muszę przyznać, że brnę dalej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dwa Światy czytam już po raz... który to był? I nadal twoje opowiadanie nie przestaje mnie zachwycać (i nie tylko to, bo czytam także Cień Rozsądku i Rubin i Stal). Także, chociaż słyszałaś to zapewne od wielu osób masz wielki talent :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo wciągające i bardzo... krótkie :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Hehs czytam Twoje noty chyba już trzeć raz i dalej się zachwycam. Uwielbiam Twój styl pisania i za każdym razem gdy czytam na nowo którekolwiek z Twoich opowiadań widzę w nich inny ukryty sens i zaczynam dostrzegać więcej szczegółów. 😚

    OdpowiedzUsuń
  6. No tego to ja się po Lucjuszu nie spodziewałam, byłam przekonana, że będzie wściekły, że osoba pokroju Hermiony śmiała uratować jego syna... Może Malfoyowie też czasem używają mózgu o_O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dużo od biednego Lucka wymagasz, pewnie mu żona pokazała bo, jak się dowiedzieliśmy, jest najbardziej normalna z całej rodziny. A tak szczerze, to akurat od starego Malfoya oczekiwałabym przeprosin, ale tylko tego. Ta obietnica? Może wymienili Lucjusza na kogoś innego pod Wielosokiem a tata fretka siedzi teraz w Azkabanie... Niewiadomo xd

      Usuń
  7. Na pewno jak tak często tu wracam to niedługo przy każdym opowiadaniu będą moje komentarze, mam nadzieję, że Cię to motywuje i sprawia przyjemność. Jak zawsze cudownie się czyta. Nawet jeżeli znam zakończenie, a znam, bo wracam po raz 5, to za każdym razem znajduje coś nowego, ale właściwie nie tylko w tym opowiadaniu, tylko każdym jednym które napisałaś. Dlatego nigdy mi się nie znudzi♥️ tym razem zaczęłam się zastanawiać czy to przekazanie lekcji nie było zaplanowane przez Lucjusza skoro on już wiedział jak zareagował Draco na to kto go uratował, ale to tylk o takie moje pomysły😅 jesteś niedoścignionym wzorem i inspiracją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładne wnioski - ale serio, jak to pisałam, to myślałam sobie, że było to zaplanowane przez Snape'a, bo wiedział, że Draco się kocha w Hermionie, jako uzdolniony legilimenta :D

      Usuń
    2. Snape w takim razie zrobił mi dzień <3

      Usuń