Po zaraportowaniu sytuacji w zamku i obejrzeniu odegranej przez Pottera kolejnej z serii scen: "Tylko ją dotknij, a zrobię z twojego fiuta sznurówki!", Draco wreszcie mógł wrócić do środka. Dzięki Merlinowi za Lovegood, która w mig spacyfikowała Wybrańca, ostrzegając go że jak się zaraz nie uspokoi, to wyśle patronusa do Hermiony z informacją o tym, co odwalał. Naprawdę nie miał zamiaru kłócić się jeszcze z bliznowatym dupkiem o to co wolno, a czego nie wolno mu było robić z jego własną żoną.
Gdy ponownie wszedł do salonu, Granger siedziała po turecku na podłodze tuż przed drzwiami i wpatrywała się w nie intensywnie. Dopiero po chwili Draco zauważył tuż nad nimi cyfrowy zegar, który odmierzał czas od szesnastu godzin w dół.
- Zadziałało - Hermiona spojrzała na niego przez ramię i uśmiechnęła się tak uroczo, że serce zabiło mu szybciej. - To faktycznie była arabska klątwa, ale na szczęście niespecjalnie trudna. Jutro o tej porze będzie już po wszystkim.
- Jak dla mnie brzmi dobrze, poza koniecznością stoczenia pojedynku z krwiożerczą mantykorą.
- Mogę przenieść tu któreś łóżko? Muszę być cały czas w pobliżu, a moje plecy źle znoszą spanie na kanapie.
Draco miał nadzieję, że nie zaczerwienił się na sam dźwięk słowa "łóżko". Dlaczego jego chora wyobraźnia od razu podsunęła mu widok jej nagiej w jego królewskim łożu z zielonym baldachimem, słodko proszącej go by do niej dołączył...?
- Malfoy? Wszystko w porządku? - Granger zaczęła przyglądać mu się podejrzliwie.
- Tak, jasne! Zaraz poproszę Pixie, by coś tu dla nas przeniosła.
- Pixie? - spytała ze zdziwieniem.
- To mój skrzat domowy. A w zasadzie skrzatka - wyjaśnił. - Mogę poprosić ją też o jakąś kolację. Co chciałabyś zjeść?
Granger podniosła się z ziemi i przeciągnęła, a Draco przełknął nerwowo, gdy zobaczył fragment jej płaskiego, opalonego brzucha.
Co ta kobieta mu robiła?
- Najchętniej zjadłabym pizze z chorizo - powiedziała z uśmiechem. - Pizza to takie mugolskie...
- Wiem co to pizza Granger - przerwał jej z uśmiechem blondyn. - Zapomniałaś, że od lat pracuję z Potterem? Na piątkowe wieczory filmowe zawsze zamawiamy pizzę z tej włoskiej knajpki nieopodal Grimmauld.
- Lucian&Sabine? Merlinie! Kocham ich pizzę! - Granger oblizała usta, a Draco prawie jęknął czując jak cała jego krew pędzi daleko na południe.
- Pixie! - wezwał swojego skrzata, wiedząc, że nie może z nią zostać dłużej sam na sam, bo zaraz powie lub zrobi coś głupiego.
Mała, urocza elfka domowa pojawiła się po ledwo sekundzie.
- Dzień dobry pani - powitała najpierw Hermionę. - Czy panicz mnie wzywał? - zwróciła się do blondyna z głębokim ukłonem.
- Mogłabyś załatwić nam pizzę na kolację? Wiesz, z której pizzeri. Dla mnie z podwójnym serem, a dla mojej... koleżanki z chorizo. - Draco skarcił sam siebie za zawahanie się nad tym jak ją nazwać.
Pixie zamrugała na niego, jakby właśnie oświadczył, że planuje się przefarbowac na rudo i zostać kolejnym Weasleyem.
- Dlaczego panicz nazywa swoją żonę koleżanką? - zapytała z pretensją. - Tak nie przystoi!
Draco ledwo się powstrzymał od głośnego jęku. Oczywiście, że Pixie rozpoznała w Granger nową Lady Malfoy. Skoro linie rodowe przeklętego zamku to zrobiły, to tym bardziej udało się to tej małej mądrali.
Granger uśmiechała się dość szyderczo, ale ni jak nie skomentowała jego rozmowy z elfem.
- I przetransportuj tu potem proszę z górnej sypialni jakieś łóżko, bo spędzimy noc w tym pokoju, pilnując zdejmowania klątwy.
Pixie skinęła potakująco, po czym natychmiast się teleportowała.
- Jest urocza. Powinnam ją kiedyś zapoznać z Pusiem.
- Z jakim znowu Pusiem? - Draco w pierwszej chwili nie zrozumiał o czym ona w ogóle mówiła.
- Mój skrzat domowy tak się nazywa - Pusio. - Granger założyła ręce na piersi i prowokowała go wzrokiem, jakby oczekując, że jakoś to skrytykuje.
- I kto tu teraz jest uroczy? - drażnił się z nią.
- Ty. Podobno stwarzasz tylko pozory złego, a naprawdę straszny z ciebie milunio. Harry nie raz mi o tym opowiadał - Hermiona uśmiechała się do niego bezczelnie.
- Potter zawsze kłamie. Już nawet Umbridge o tym wiedziała! - oburzył się.
- Tak, jasne. - Cała postawa Granger mówiła o tym, że to jemu ewidentnie nie wierzyła.
- Możesz mi wytłumaczyć, co to właściwie za klątwa była rzucona na te drzwi? - zapytał po części po to, by zmienić temat, a po części dlatego, że nie wiedzieć czemu zawsze lubił patrzeć jak z fascynacją opowiadała o nurtującym ją temacie.
- To staroarabska blokada, którą podobno zarówno rzucić, jak i zdjąć mogą tylko ludzie o naprawdę wysokim wskaźniku inteligencji. Jej powstanie przypisuje się potężnej wiedźmie Grettcie Melly, a sama klątwa nazywa się Repenox Boudisco i powstała w...
Draco przywołał ze swojej torby butelkę wina, którą zabrał ze sobą zupełnie przez przypadek i dwa kryształowe puchary, które trafiły tam w podobny sposób. Usiadł na starej kanapie, szybko napełniając dla nich szkło i nadal z uwagą jej słuchając. Musiał przyznać, że jak na wieczór jego ślubu, naprawdę bawił się o wiele lepiej niż na wszystkich weselach na jakich dotychczas był - razem wziętych.
<><><>
To wino to był jednak zły pomysł. Cholernie zły pomysł! Po wypiciu całej butelki i przywołaniu drugiej, Granger niesamowicie seksownie się zarumieniła. Draco starał się jej nie dotykać, ale wydawało mu się, że jej skóra była bardzo gorąca. W każdym razie jego ciało dosłownie płonęło.
Pewnie przesadził z tym rozpaleniem w kominku, ale same świece w starych kandelabrach dawały za mało światła, by z jej oczu mogły wydobywać się te cudowne, złote refleksy.
- Myślę, że powinniśmy na tym poprzestać - Granger wskazała na połowę drugiej butelki. - Jutro musimy być w formie. Powiesz mi gdzie jest najbliższa łazienka? Chcę wziąć prysznic i się przebrać.
- Po drugiej stronie korytarza - wyjawił, przełykając nerwowo.
Świadomość, że ona będzie tak blisko niego i to zupełnie nago, prawie podpaliła jego wnętrzności. Naprawdę nie miał pojęcia, gdzie jeszcze znajdzie jakaś samokontrolę, by się na nią nie rzucić.
- W porządku. Skorzystam pierwsza z łazienki, za to ty możesz wybrać, którą stronę łóżka wolisz - Hermiona mrugnęła do niego, po czym wymaszerowała z salonu a Draco odprowadzał ją tęsknym wzrokiem.
Miał szczerą nadzieję, że spała w grubej i brzydkiej, flanelowej piżamie. Bo jeśli nosiła cokolwiek, co znów odkryje przed nim jej piękną figurę to będzie jego koniec.
Szybko posprzątał po kolacji i spojrzał niepewnie na resztę wina, w duchu przyznając jej rację. Nie mogli więcej wypić, bo po alkoholu jego silna wolna mogła jeszcze bardziej opaść, a to zwiastowało by katastrofę.
Gdy Granger wróciła do pokoju, nie spojrzał na nią od razu. Wreszcie jednak musiał to zrobić. Wziął uspokajający oddech i przywołał ze swojej torby spodnie od piżamy, w jakich zamierzał dziś spać. Nie mógł jednak po prostu wstać i wyjść bez słowa. Uniósł głowę. Ulga przelała się przez jego żyły - Granger miała na sobie długą, luźną koszulkę z logo ulubionej drużyny Pottera - Pustułek z Kenmare. Szybko jednak zaklął pod nosem, gdy okazało się, że jej świetne nogi prawie w całości były odkryte, bowiem koszulka kończyła się w połowie jej gładkiego uda.
- Szczerze mówiąc spodziewałam się, że ten zamek będzie o wiele bardziej ponury i straszny - przyznała, przeczesując szczotką swoje wilgotne włosy.
- Rudolf był hedonistą. Kochał otaczać się luksusem, więc bardzo dbał o wszystkie swoje nieruchomości. Najlepsi projektanci wnętrz, ciągłe remonty, służba sprzątająca dwa razy dziennie i tak dalej - wyjaśnił oględnie, starając się patrzeć wszędzie tylko nie na nią.
- Cóż, przynajmniej tyle, że nie musimy spać z pająkami - Hermiona zachichotała.
- Idealna misja dla Weasleya. Krzyczy na cały departament, gdy w jakimś kącie zalęgnie się choć malutki pajączek.
- Jeszcze mu to nie minęło? - Granger podeszła do przeniesionego przez Pixie i postawionego pod oknem łóżka i usiadła na jego skraju, na powrót zaplatając swoje włosy w warkocz.
- Najwyraźniej nie - Draco wstał i skierował się do drzwi. - Bardziej boi się chyba tylko swojej własnej żony.
- To trochę niesprawiedliwe, że musi płacić za jeden pijacki błąd, aż taką cenę - Hermiona westchnęła i spojrzała w płonący ogień, a on poczuł nieprzyjemny dreszcz.
A może jej serce również wciąż tęskniło za Weasleyem? Czy ona też ciągle o nim myślała, tak jak on najwyraźniej myślał tylko o niej? Czy też nadal go kochała? Prawdę mówiąc, Malfoy sam nie wiedział, czy chce poznać odpowiedzi na te pytania.
Gdy po szybkim prysznicu wrócił do salonu, Granger siedziała przed kominkiem. W jej dłoni spoczywał kieliszek z winem.
- Ten już naprawdę będzie ostatni - zapewniła z uroczym uśmiechem, a on nie mógł oderwać spojrzenia od jej rumianych policzków i błyszczących oczu.
- I tak masz mocną głowę Granger. - Blondyn szybko nalał dla siebie kolejny kieliszek i dołączył do niej na podłodze siadając blisko, ale pilnując przy tym, by przypadkiem jej nie dotknąć.
- W mojej drużynie jest pięciu mężczyzn i tylko dwie kobiety - Hermiona zachichotała. - Musimy mieć twardą głowę, jeśli chcemy z nimi wychodzić do pubu. Wiesz jak trudno ich ogarnąć, gdy wszyscy się upiją?
- Lubisz swoją pracę? - Draco naprawdę poczuł potrzebę, by dowiedzieć się o niej czegoś więcej.
- Bardzo. To fascynujące zajęcie. Codzienna przygoda i duża dawka adrenaliny - mówiła z pasją. - A ty? Dlaczego zostałeś aurorem?
- Na początku dlatego, że Kingsley namówił mnie do zerwania z rodzinną tradycją bezrobotnych Malfoyów - odpowiedział z rozbawieniem. - A potem zostałem, by móc bezkarnie wkurzać Pottera.
Granger się roześmiała, a Draco patrząc na nią poczuł przyjemne ciepło w okolicy serca. Była naprawdę wyjątkowa.
- Mogę zapytać o coś jeszcze? - Hermiona przestała się śmiać i spojrzała na niego.
- Jasne - odparł swobodnie.
Patrzył jak napiła się odrobinę swojego wina i leniwie przesunęła wzrokiem po jego ciele.
- Zawsze śpisz bez koszulki, czy to specjalny pokaz tylko dla mnie? - jej głos przybrał ochrypłe tony, a Draco poczuł jak coś drgnęło w jego spodniach.
Cholera!
Sam napił się wina, nim spojrzał jej w oczy i odpowiedział:
- Zazwyczaj śpię nago. Musiałem przekopać połowę garderoby, by znaleźć choć spodnie od piżamy i naprawdę nie dać ci prawdziwego pokazu...
- Och! Co za niepotrzebny kłopot! - Granger pochyliła się lekko do przodu i seksownym ruchem przerzuciła swój warkocz przez ramię.
- A ty? Zawsze śpisz tak urbana? - zapytał, doskonale wiedząc, dokąd zmierzała ta rozmowa.
- Mieszkam w kraju, gdzie nawet jedna warstwa ubrania może doprowadzić do przegrzania. Też śpię nago i pod opieką zaklęć chłodzących - odpowiedziała, prowokacyjnie patrząc mu w oczy. - I nawet nie przywiozłam tu ze sobą żadnej piżamy... Tę w ostatniej chwili musiałam pożyć od Harry'ego.
- Jeśli zrobiłaś to ze względu na mnie, to naprawdę nie musiałaś. Nie obraża i nie peszy mnie widok pięknego, nagiego ciała - wyznał prowokacyjnie.
- Naprawdę uważasz, że moje ciało jest piękne? - zapytała, pochylając się jeszcze bliżej niego.
- Czy to gra w dwadzieścia pytań? - Draco wiedział tylko tyle, że jego kutas stawał się coraz bardziej twardy i że praktycznie stał w tej chwili na linii, za którą za chwilę nie będzie już odwrotu.
- Jeśli tego chcesz... - Granger znów napiła się wina, a on nie mógł przestać gapić się na jej usta.
- Dobrze wiesz, że jesteś piękna. Zapewne ludzie non stop ci o tym mówią - odpowiedział, siląc się na neutralny ton.
Hermiona zachichotała.
- Raczej nie mają okazji, gdy spędzam całe dnie w podziemiach piramid i grobowców.
- Myślałaś o powrocie do Anglii?
- Czy to pierwsze z pytań z mojej puli? - zapytała z lekką prowokacją.
- Niech będzie - Draco już szukał w głowie kolejnych, ale te które przychodziły mu na myśl w większości były wysoce nieprzyzwoite.
Hermiona na chwilę zapatrzyła się w ogień.
- Myślałam o tym wiele razy - przyznała. - Tęsknie za Harrym i za wieloma innymi przyjaciółmi, ale jednak... - chrząknęła, jak gdyby coś utkwiło jej w gardle. - Jest tu też wiele przykrych wspomnień, od których dobrze jest być daleko.
- Mówisz o Weasley? - zapytał.
- To chyba moja kolej na pytanie? - Granger sugestywnie uniosłą brew.
- W porządku - Draco lekko się spiął, mając nadzieję, że nie zapyta go o to dlaczego tak dziwnie siedzi. Musiał przecież jakoś ukryć swoją coraz bardziej niepokojącą erekcję.
- Dlaczego wciąż jesteś sam? Harry mówił mi, że wiedźmy wprost zabijają się o ciebie w ministerstwie.
- To dlatego, że zwykle wcale nie chodzi im o mnie - Draco poczuł jak gorycz napływa mu do ust. - Jeśli nie gonią za mną z powodu moich galeonów, to robią to bo są zainteresowane tylko tym - wskazał na swoje lewe przedramię z Mrocznym Znakiem. - Kilka razy słyszałem jak plotkują o tym, że fajnie by było zostać tą wybranką, która wreszcie sprowadzi złego chłopca na właściwą drogę.
Sam nie wiedział dlaczego się przed nią na tyle otwierał, ale jakoś nie mógł się powstrzymać. A w zasadzie to wcale nie chciał.
- Przecież to tylko zwykły tatuaż. Nie oddaje niczego z twojego charakteru. Teraz to już nic nie znaczy - Granger uśmiechnęła się do niego pocieszająco. - Sama mam dwa.
- Serio? - zapytał ochryple. - Nie widzę żadnego.
Granger prowokacyjnie spojrzała mu w oczy, po czym wstała i odwróciła się do niego plecami, unosząc swoją koszulkę. Draco prawie zawył jak wilk do księżyca, gdy zauważył, że miała na sobie prześwitujące, czarne, koronkowe stringi. Dopiero po kilku sekundach zorientował się, że pokazywała mu tatuaż umieszczony na jej lędźwiach. Był to ankh - egipski krzyż - symbol życia.
- Wspaniały - szepnął, czując jak wszystko w nim drży. Salazarze! Naprawdę musiał ją zerżnąć, inaczej zaraz oszaleje! - A gdzie jest drugi?
Granger odwróciła się do niego przodem, opuszczając koszulkę.
- W sekretnym miejscu, do którego tylko nieliczni mają dostęp - przyznała z wyzywającym uśmieszkiem.
- Kto jest taki wyjątkowy? Nie wiem... Może na przykład... Twój mąż? - przysunął się bliżej, tak, że teraz jej brzuch znajdował się na wysokości jego głowy.
- Czy to wciąż pytanie czy jednak już prośba? - Hermiona była mocno zarumieniona, a jej głos był wyraźnie przepełniony oczekiwaniem.
- Malfoyowie o nic nigdy nie proszą - Draco złapał delikatnie za brzeg jej koszulki i powoli podciągnął ją do góry, patrząc jej przez cały czas prosto w oczy.
Granger nie zaprotestowała. Nie powstrzymała go. Tylko stała nad nim i uważnie obserwowała każdy jego ruch. I jedynie lekko przyśpieszony oddech zdradzał, że ta sytuacja miała na nią jakiś wpływ.
Jej majtki były przeźroczyste, ale i tak kształ tatuażu umieszczonego tuż nad jej wyraźnie zadbaną cipką, nie był dobrze widoczny. Wiedział, że stąpa po cienkim lodzie, ale gdy przyłożył palce do brzegu koronkowych stringów, ona znowu nic nie powiedziała, więc ostrożnie je przesunął.
To był skorpion. Jadowity, z kolcem uniesionym i gotowym do ataku. Dlaczego wybrała akurat taki motyw?
- Skorpion symbolizuję odporność, odwagę i chęć na to, by zawsze zwyciężać - wyszeptała.
- Czyli idealną kwintesencję ciebie - mruknął i nie powstrzymując się dłużej, przyłożył usta do jej skóry w miejscu tatuażu.
Granger jęknęła i wplotła palce w jego włosy przyciskając jego głowę do siebie. Draco wiedział, że nie ma już szans na wycofanie się z tego, dlatego szybkim ruchem zerwał z niej majtki.
Nigdy nie przeżył czegoś podobnego, jak to co stało się z nim stało, gdy tylko skosztował jej po raz pierwszy. Nie był pewien czy to on pociągnął ją na ziemię, czy sama dla niego na nią opadła, ale wiedział, że leżała teraz pod nim na starej skórze z niedźwiedzia, rozkładając szeroko nogi, gdy z zapałem lizał jej cudowną kobiecość.
Czuł jej paznokcie drapiące jego skórę na głowie, karku i ramionach i z przyjemnością wsłuchiwał się w każdy pomruk rozkoszy jaki z siebie wydawała. Była naturalna i piękna, a jej ciało wszędzie było tak samo pysznie miękkie i opalone.
Wiła się pod nim i szeptała, że jest jej dobrze, a Draco nie zamierzał przestać, dopóki nie wykrzyczała głośno jego imienia.
Kutas boleśnie ocierał się o materiał jego spodni od piżamy, ale w tej chwili był w pełni skoncentrowany tylko na tym, by sprawić jej przyjemność największą z możliwych. Wszystko wskazywała na to, że Granger też dążyła do tego, by jak najszybciej szczytować. Sposób w jaki poruszała biodrami, wyraźnie pokazał mu czego jeszcze jej potrzeba, dlatego odważnie wsunął w nią dwa swoje długie palce.
Zaklął prosto w jej cipkę, gdy poczuł jak ciasna i mokra była. Czuł, że mógłby spędzić pomiędzy jej rozłożonymi nogami resztę życia, rozkoszując się każdym jej miauknięciem i każdym szybszym oddechem.
- Jeśli teraz nie przestaniesz... - wydyszała. - Dojdę.
- Na to właśnie liczę kochanie - Draco spojrzał jej w oczy, po czym wsunął w nią mocniej palce i przyłożył swój język płasko do jej łechtaczki.
Nie trwało długo, gdy spazmowała z rozkoszy, krzycząc głośno o swoim spełnieniu.
Oparł się o jej udo myśląc, że chyba nigdy nie widział w życiu niczego piękniejszego niż Hermiona Granger dochodząca na jego palcach i języku.
- Nie martw się - wydyszała. - Nie powiem Harry'emu, że w trakcie misji doprowadziłeś mnie do najlepszego orgazmu w moim życiu.
Nie było w tym momencie na świecie takiej miary i wagi, która oddałaby rozmiar jego ego po tych słowach.
- Sam mu chętnie o tym opowiem - Draco uśmiechnął się wrednie. - I to ze szczegółami, licząc że spłonie od tego ze wściekłości.
Hermiona zachichotała, po czym podparła się na łokciach i spojrzała mu w oczy.
- A może dołożymy jeszcze kilka rzeczy do opowiedzenia? - spytała, seksownie przygryzając wargę.
- Z całą pewnością tak zrobimy! - Draco warknął wspinając się po jej ciele.
Musiał skosztować jej ust. Wiele razy jeszcze w szkole wyobrażał sobie, że w jakiś sposób je zamyka. Teraz zrobił to swoimi wargami, językiem, zębami...
Granger mocno objeła go ramionami i pomrukiwała z przyjemności, gdy jego dłoń zawędrowała pod koszulkę, którą wciąż miała na sobie i zamknęła się na jej idealnie dużej, jędrnej piersi.
Hermiona sięgnęła dłońmi i zsunęła z niego spodnie od piżamy, a jego penis wyskoczył w pełni twardy i gotowy do akcji. Jęknęła głośno, gdy otarł się o jej brzuch, a on powtórzył ten dźwięk, gdy poczuł na swojej męskości jej palce.
- Wiedziałam, że z takimi mięśniami, musisz mieć świetnego kutasa - wyszeptała prosto w jego usta.
- Kurwa! - wymamrotał. - Mów tak do mnie dalej, a naprawdę nie potrwa to długo...
Granger roześmiała się i zręcznym ruchem obróciła go na plecy, a Draco wpatrując się w stary sufit zamku Lestrange, wyobrażał sobie, że tak musiał wyglądać raj.
Gdy opadła na niego, a jej ciepłe i jedwabiste wnętrze przyjęło go w całości, mógł myśleć tylko o tym, że nigdy już nie powinien jej opuścić jeśli chciał naprawdę wiedzieć czym jest prawdziwe szczęście.
W świetle świec i płomieni wciąż płonących w kominku, ciało Granger prezentowało się wręcz nierealnie pięknie, a gdy zaczęła z wielką wprawą go ujeżdżać, musiał zamknąć oczy, by nie skończyć w niej prawie od razu.
Sięgnął dłońmi do jej piersi i łechtaczki, by mieć szansę na poczucie tego, jak ona drugi raz dochodzi - tym razem z nim w sobie.
Gdy to wreszcie się stało, zauważył na jej twarzy łzy rozkoszy i nawet trochę się zdziwił, że sam się nie rozpłakał pod wpływem tego doznania. Nigdy w życiu nie było mu lepiej z żadną inną kobietą i już teraz obawiał się tego, że wspomnienie o tej nocy będzie go prześladowało przez wieki.
Nie zamierzał jednak z tego rezygnować. W końcu ta noc wciąż się jeszcze nie skończyła.
<><><>
Wykorzystali cały czas jaki mieli najlepiej jak umieli. W sumie wykorzystali też poranek, a zaraz później postanowili wspólnie wykorzystać czas pod prysznicem - bo zgodnie stwierdzili, że to będzie dobre dla środowiska. I było dobre. Dwa razy.
Jedna sprawa niesamowicie ucieszyła Dracona. Był to fakt, że po tym wszystkim nie było pomiędzy nimi żadnej niezręczności. Uśmiechali się, przekomarzali i żartowali, nie czując przy tym skrępowania tym, że ona budziła się dziś, gdy wreszcie wbił zęby w jej słodki tyłek, a on nie dalej jak pół godziny temu podarł rodzinny gobelin Lestrange'ów, gdy pokazywała mu swoje umiejętności... W klęczeniu. I nie skłamała, mówiąc że była w tym świetna. Zgodnie przyznali, że było im ze sobą nieziemsko, ale z każdą upływającą minutą wiedzieli, że wkrótce nadejdzie tego kres.
Za godzinę klątwa z drzwi miała wreszcie zostać zdjęta, a oni musieli być maksymalnie skoncentrowani, by móc stanąć oko w oko z zapewne wygłodniałą mantykorą, która po przebudzeniu z hibernacji z pewnością chętnie rzuci się na dwa świeże kawałki mięsa.
Srebrzysty jeleń pojawił się w salonie, akurat gdy kończyli pić kawę po śniadaniu. Poinformował ich, że aurorzy są gotowi, a siatka czeka na odbiór i Malfoy ma po nią zaraz przyjść.
Draco miał ochotę parsknąć śmiechem, widząc że nawet patronus Pottera, przyglądał mu się podejrzliwie. Granger zdaje się też to zauważyła.
- Pogadam z nim jak już stąd wyjdziemy - obiecała.
- Nie musimy mu niczego tłumaczyć - powiedział z ostrą nutą. - Jesteśmy dorośli.
- Och! Nie zamierzałam mu nas tłumaczyć - Hermiona uśmiechnęła się przebiegle. - Zamierzałam go przekląć tak, by z czoła wyrósł mu kaktus, za wtrącanie się w nie swoje sprawy!
- Zrób z tego słonecznik - Draco parsknął śmiechem. - Może wtedy Lovegood zwróci wreszcie na niego uwagę.
- Luna zwraca na niego uwagę, od naszego szóstego roku w Hogwarcie - Hermiona westchnęła ciężko. - Tylko Harry jakoś wciąż nie umie tego zauważyć, w zamian tęskniąc za nią z daleka.
- Boi się, że Lovegood może podobać się kolega z jej działu - Rolf Skamander. Czasem brzmi jak Jęcząca Marta, gdy widzi ich razem w kafeterii albo na wspólnych naradach rozmawiających o czymś z zaangażowaniem.
Hermiona parsknęła śmiechem.
- Nie rozgaduj tego w ministerstwie, ale Luna podejrzewa, że ten cały Rolf jest dendrofilem. Harry nie musi się obawiać konkurencji.
- Dendroczym? - Draco zrobił wielkie oczy, mając nadzieję, że to słowo wcale nie oznaczało tego co pomyślał, że oznaczało. Yah!
- Zostało niewiele czasu. Ty idź po siatkę, a ja uprzątnę salon. Dobrze będzie ją tu wywabić, bo jest więcej miejsca - Hermiona dopiła swoją kawę, po czym wstała i uważnie rozejrzała się po salonie.
Draco zawahał się chwilę. Wiedział, że sam nie poradzi sobie z przeprowadzeniem całej tej operacji, ale naprawdę na samą myśl o tym, że ona również będzie się narażać, jego żołądek zacisnął się w twardy supeł. Nie chciał by stała się jej jakakolwiek krzywda.
- Nasz plan zadziała - Granger spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Oby - odpowiedział tylko, wstając i poprawiając swoją koszulę.
Doskonale wiedział, że nie będzie sobie potrafił wybaczyć jeśli naprawdę coś jej się dziś stanie.
<><><>
Pod zamkiem zebrali się wszyscy pracownicy Biura Aurorów, Wydziału Bestii oraz kilku Niewymownych, którzy czekali na przejęcie Puszki Pandory. Draco odebrał magiczną siatkę oraz sprawdził specjalną skrzynię, w której ten czarnomagiczny artefakt miał zostać przeniesiony.
Potter oczywiście przewiercał go wzrokiem na wylot, dlatego też Malfoy z pełną premedytacją uśmiechał się zadowolony, mrucząc tylko niejasne uwagi o najlepszej nocy w jego życiu. Całe szczęście Lovegood wciąż trwała na posterunku u boku Wybrańca i szybko studziła jego zapędy, gdy warczał lub chciał grozić blondynowi bolesną kastracją tępą stroną różdżki.
Wyglądało na to, że wszyscy byli gotowi do akcji. Draco wiedział, że musi się skoncentrować i dać z siebie wszystko. Granger nie mógł spaść nawet włos z jej ślicznej główki, jeśli on sam nie chciał się później zadręczać okropnymi wyrzutami sumienia.
- Musisz rzucić absolutnie najmocniejszą klątwę oszałamiającą, jaką tylko zdołasz - pouczyła go, patrząc na podwieszoną nad sufitem siatkę.
- Powtarzasz się - Draco rzucił jej cierpkie spojrzenie. - A ty musisz...
- Teraz to ty się powtarzasz - Granger podeszła do niego powoli. - Nie będę uciekać, więc nie nalegaj na to.
- To nie czas na kolejny pokaz odgrywania bohaterki wojennej - Draco położył dłonie na jej talii i przyciągnął ją mocno do siebie.
- Nie zamierzam niczego odgrywać. Razem zakończymy tę misję sukcesem - Hermiona zarzuciła mu ręce na szyję i pierwsza go pocałowała.
To nie był ich pierwszy pocałunek, ale ten wydawał mu się w pewien sposób wyjątkowy. Był czuły, delikatny, ale i pełen emocji... Serce biło mu nieregularnie, a całe ciało odczuwało przyjemne mrowienie. To było idealne w każdej sekundzie i Draco już wiedział, że zapamięta to na zawsze.
Hermiona wreszcie oderwała się od niego i pogładziła go po policzku.
- Damy radę, zobaczysz - zapewniła go z ciepłym uśmiechem.
Pochylił się i złączył ich czoła razem. Nie tylko o powodzenie ich misji się obawiał. Coraz gorzej było mu z myślą, że ona wkrótce znów wyjedzie, a on nie będzie mógł po prostu trzymać jej w swoich ramionach tak jak teraz. Nie sądził, by Theo i Blaise mieli rację co do napięcia pomiędzy nim, a Granger w szkole. Wiedział jednak, że nigdy nie czuł się bardziej kompletny i szczęśliwy niż teraz - gdy ona choć przez chwilę należała do niego.
- Jeśli przeżyjemy, jesteś mi winna wyjście na kolacje Granger - Draco uśmiechnął się do niej przekornie. - Za nieślizgońskie narażanie życia.
Hermiona roześmiała się serdecznie.
- Znam świetne miejsce... - spojrzała na niego kokieteryjnie. - Jest niedaleko mojego mieszkania w Kairze. Może masz zaległy urlop i potrzebujesz wakacji?
Draco chciał jej odpowiedzieć, że może jeszcze dziś spakować walizkę, ale nagle coś głośno zapiszczało.
- Ostatnie dziesięć sekund, przygotuj się - Hermiona odepchnęła się od niego i wycelowała różdżką w drzwi, w czasie gdy zegar tuż nad nimi odliczał do zera. - Gotów? - wyszeptała w pełni skupiona.
- Tak - odpowiedział, choć wcale się tak nie czuł. Uniósł swoją różdżkę, w myślach wciąż powtarzając formułę klątwy ogłuszającej.
- Alohomora! - krzyknęła Granger, a drzwi otworzyły się z hukiem wyskakując z zawiasów.
Mantykora stała już na wszystkich czterech łapach, sycząc groźnie.
- No chodź! - szepnęła Granger przebiegając przez salon, a stwór ruszył na nią z niezwykłą szybkością. - Teraz! - zawołała, a Draco tak jak było umówione, rzucił zaklęcie.
Sam zdziwił się tym, jak silny był jego promień. Czyżby noc fantastycznego seksu wzmocniła jego magiczną siłę? A może to tylko strach o bezpieczeństwo jego żony to spowodował?
Jego żony?
Klątwa sprawiła, że mantykora upadła, a Granger od razu posłała w jej stronie kilka kolejnych klątw i zwolniła podwieszoną pod sufitem siatkę.
- Szybko! - popędziła go, rzucając zaklęcie lewitacji na potwora, a Draco wiedział, że musi jej pomóc własnymi czarami.
Sekundy mijały, a oni najszybciej jak mogli wydostali ogłuszoną bestię na zewnątrz. Do linii barier mieli jeszcze jakieś trzydzieści metrów, gdy mantykora zaczęła na nowo się poruszać. Draco wiedział, że jeśli w pełni się rozbudzi, może rozerwać siatkę, a on i Hermiona będą zgubieni.
- Puść zaklęcie lewitacji! - zawołał, a Granger o dziwo bez przeszkód go posłuchała. Potwór głucho walnął o ziemię, unosząc łeb i znów sycząc złowrogo.
Draco zebrał w sobie całą magiczną moc, jaką czuł i wysłał kolejne oszołomienie. Uderzyło w tym samym czasie, gdy Hermiona posłała tak samo silne zaklęcie. Był pod wrażeniem tego jak kompatybilna była ich magia. Mantykora znów została skutecznie ogłuszona.
Nie tracili jednak czasu i rozumiejąc się bez słowa wspólnie ponownie użyli zaklęcia lewitacji. Gdy przeszli przez bariery, Draco prawie zaskomlał z ulgi. Wyczerpany magicznie i fizycznie, kątem oka widział jak aurorzy i pracownicy z Wydziału Bestii ruszają im na pomoc.
Odwrócił się i rozejrzał, chcąc zobaczyć gdzie jest Granger, gdy nagle coś w niego mocno uderzyło.
- Udało nam się! - wykrzyknęła, obejmując go mocno.
Był zmęczony, ale nie na tyle by nie zdołać jej unieść w swoich ramionach i naprawdę namiętnie pocałować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz