Dedykacja: Dla wszystkich osób, które mają wkrótce zamiar rozpocząć swoją przygodę z pisaniem 💗😊
🌹🌹🌹
Stał tam i patrzył, choć na sam widok oczy lekko zachodziły
mu łzami.
Patrzył, jak inny mężczyzna zajmuje jego miejsce przy jej
boku. Patrzył, jak on ujmuje jej dłoń i składa pocałunek na policzku, pięknej
brunetki o kręconych włosach, elegancko dziś upiętych pod koronkowym welonem.
Patrzył, jak oczy dziewczyny błyszczą szczęściem, gdy z czułością uśmiechała
się do człowieka, który stał w miejscu, gdzie to właśnie on powinien teraz być.
Patrzył i jedyne czego chciał, to krzyczeć w proteście o to, że mu to wszystko
zabrano.
To było jego miejsce. Jego rola w jej życiu. To właśnie on powinien
tam teraz stać. To on miał prawo być dziś dumny z tego, że wolno mu było stanąć
wraz z tą wyjątkową kobietą w najważniejszym dniu jej życia. To on i jego
rodzina powinni być zaangażowani w organizowanie tej pięknej uroczystość. To jego
matka miała być tą, która miała pomagać w wyborze kwiatów i dekoracji i to ona
powinna teraz stać w pierwszym rzędzie i szlochać w koronkową chusteczkę,
wzruszona. Odebrano mu to wszystko, nawet nie dano szansy… Wszystko było tu
źle!
Nie wiedział jak to się stało, że to tak bardzo nie wyszło. Przecież
to właśnie on, miał kiedyś doskonałą okazję by być kimś wyjątkowym i kochanym w
życiu tej cudownej brunetki, która w białej sukni za chwilę miała przejść do
ołtarza. To był najważniejszy dzień w jej życiu i to on powinien móc w nim w pełni
uczestniczyć, a nie stać tylko w jednym z dalszych rzędów, wraz z dwoma setkami
zebranych tu dziś gości, jakby był tylko nic nieznaczącym dalekim krewnym.
Kiedy dokładnie to wszystko tak źle się ułożyło? I dlaczego
dopiero dziś do niego dotarło, jak wiele stracił, nie będąc osobą, która ma na
tyle odwagi, by zawalczyć o swoje szczęście, mimo tego, że miał je na
wyciągnięcie ręki? Dziś mógł tylko nienawidzić siebie za powściągliwość. Mógł w
kółko i wciąż żałować tego, jak wiele
stracił, już w pierwszej chwili, gdy postanowił się usunąć z jej życia.
Stchórzył i uciekł, nie dając sobie nawet szansy na
odkrycie, że z nią mógł mieć wszystko, bo ona to właśnie ona była wszystkim…
🌹🌹🌹
Powoli odszukał w tym tłumie, wiedząc, gdzie najpewniej
będzie. Stała w pierwszym rzędzie, zaraz obok swojej szlochającej teściowej.
Dumna i wciąż piękna, patrzyła z czułością na córkę, która stała już w drzwiach
tej wspaniałej katedry. Obok niej czekało puste krzesło… Ono też powinno być
jego. Poczuł złość. Dlaczego na niego nie zaczekała? Dlaczego nie dała mu
więcej czasu na pogodzenie się ze swoimi uczuciami? Dlaczego zakochała się w
innym mężczyźnie i stworzyła z nim rodzinę, a o nim zapomniała? Dlaczego…?
🌹🌹🌹
Kilka razy w jego życiu poczuł się tak, jakby los z całej siły kopnął go w
brzuch. To były bolesne wspomnienia, ale cały ten dzień dla niego taki był,
więc co mu szkodziło powspominać?
Pierwszy raz, gdy tak się poczuł było to wtedy, gdy powiedziała mu, że jest z
nim w ciąży. Minęło dopiero półtora roku od zakończenia wojny. Jednak wtedy ich
związek wciąż był bardzo niestabilny, a presja rodziny i przyjaciół wciąż mocno
na nich oddziaływała. On dopiero co dostał wymarzoną szansę na zostanie udziałowcem
dobrze zapowiadającej się drużyny Quidditcha, ale pozycja ta wiązała się z
wieloma podróżami. Jak mógł wpakować się w takiej chwili w pieluchy i
nieprzespane noce? Nie było takiej opcji! Wiedział jednak, że mimo jego
racjonalnych argumentów i prób jej przekonania, ona nigdy nie usunęłaby tego dziecka.
W złości wykrzyczał jej, że zrobiła to specjalnie. Zarzucił, że chciała go w
ten sposób usidlić i przywiązać do siebie. Nazwał ją naprawdę okropnie i
wypomniał wszystkie ich konflikty z przeszłości…
Po tym odeszła, co wcale go nie zdziwiło. Zawsze miała w sobie tę cholerną dumę
Gryffindoru. Wiedział też, że nie odezwie się do niego pierwsza, jeśli on sam
tego nie zrobi. Postanowił odpuścić i dać sobie trochę czasu na przemyślenie całej
sprawy.
Wir jego nowych obowiązków, treningów, wyjazdów i pomeczowych imprez z drużyną wciągnął
go bez reszty i nim się spostrzegł, dotarła do niego krótka informacja, że niedawno
urodziła mu się córka. W jednym zdaniu dodano tylko, że była śliczna jak jej
matka, ale odziedziczyła jego oczy. Nic więcej.
Upił się wtedy do nieprzytomności i bardzo mocno zastanawiał się nad tym, czy
jakoś odezwać się do swojej byłej dziewczyny i poprosić ją o spotkanie, a być
może nawet możliwość zobaczenia dziecka…
Jednak już następnego dnia, wyjeżdżał na kolejny sezon rozgrywek do Irlandii i
postanowił odłożyć ten temat na później. A później, na jeszcze później…
Drugim ciosem w brzuch było to, gdy jego matka niby mimochodem przy
sobotniej herbacie wspomniała mu, że jego była i ich córka wracają z powrotem
do Anglii. Zaraz po urodzeniu małej zostały przez trzy lata we Francji, ale
teraz na nowo planowały zamieszkać w Londynie. To była dość gorzka pigułka do
przełknięcia, ale bywał w mieście na tyle rzadko, że postanowił na razie się
tym nie przejmować. Kto wie? A może wreszcie kiedyś zdobędzie odwagę i pójdzie z
nią porozmawiać? Przez cały ten czas miewał wiele przelotnych romansów, ale
nigdy nie zapomniał jak dobrze mu było z piękną brunetką, którą tak bardzo
kiedyś pokochał… Wciąż jednak nie potrafił wzbudzić w sobie dość determinacji,
by pójść i ją przeprosić. Nadal sądził, że będzie ku temu lepszy czas.
Kolejny cios spadł na niego już pół roku później, wraz z poranną gazetą.
Było w niej zdjęcie jej i jego. Ona – kobieta jego życia i matka jego córki,
stała pod jakąś kawiarnią w objęcia nie kogo innego, tylko jego zaprzysięgłego wroga.
I choć od szkoły minęło wiele lat, on nadal nienawidził do szpiku kości tego,
że ona przyjaźniła się kiedyś z tym skończonym idiotą. Kłócili się wtedy o to
zaciekle. Najwyraźniej teraz jednak ta dawna przyjaźń miała zamienić się w coś
więcej, patrząc po sposobie, w jaki on trzymał ją w swoich ramionach.
Gdy po kolejny pół roku usłyszał o ich zaręczynach, to nie był cios… To był
łomot, który sprawił, że kilka dni leżał nieprzytomny w upojeniu alkoholowym.
Jego matka była z niego bardzo niezadowolona, zwłaszcza, gdy po wielu
przemyśleniach, oświadczył, że nie zrobi nic, by ją przed tym powstrzymać.
Nawet jeśli chciała wyjść za tego debila. Nawet jeśli on chciał zaraz później adoptować
jego córkę i nadać jej swoje śmieszne nazwisko. Nawet jeśli jedyne o czym mógł
myśleć, to tylko to, by móc go bezkarnie zabić…
Miał wrażenie, że przez lata nauczył się ignorować wszelkie informacje o
życiu kobiety z jego przeszłości i o jej nowej rodzinie. Sam rozwijał się
bardzo dobrze, zapominając wreszcie o swojej powojennej traumie i pomnażając
swój znaczny majątek z każdym rokiem. W końcu dorósł do tego, by móc się ustatkować
i założyć własną rodzinę, jednak żadna z panienek z jakimi się dotychczas spotykał,
nie mogła dorównać tej, którą kiedyś tak mocno pokochał… Starał się nie słuchać
o tym, że podobno była szczęśliwa w małżeństwie, ani o tym, jak jej kariera uzdrowiciela nadbierała rozpędu, czy wreszcie o tym, że podobno ponownie zaszła
w ciążę, tym razem ze swoim mężem, sprawiając, że jego córka miała mieć
rodzeństwo.
I gdy już myślał, że uodpornił się na to wszystko, spadł na niego kolejny
cios. Bolesny bardziej, niż gdyby przegalopowało po nim stado rozwścieczonych
hipogryfów.
Kobieta, z którą się wtedy spotykał, miała w Hogwarcie dwunastoletniego
syna, który właśnie przyjeżdżał do domu na ferie świąteczne, a on postanowił
towarzyszyć jej na dworzec, by pomóc jej go odebrać. W ogóle nie pomyślał wtedy
o tym, że przecież jego własna córka też uczęszczała wciąż do tej samej szkoły.
Dopiero, gdy ją zobaczył, gdy wysiadła z pociągu, dotarło
do niego, że to pierwszy raz, gdy widzi na żywo swoje własne dziecko. Była
równie śliczna, jak jej matka w tym wieku, z rumianymi policzkami i dziko
rozwianymi lokami… I przeszła obok niego zupełnie obojętnie, jakby był tylko
obcym w tłumie, a nie jej rodzonym ojcem. Odwrócił się za nią i zobaczył, jak biegnie
w stronę wysokiego, postawnego mężczyzny, który zachęcająco otworzył ramiona.
-Tatusiu! – zapiszczała z entuzjazmem, a on roześmiał się łapiąc ją w objęcia,
jakby naprawdę należała do niego.
- Cześć skarbie! Tak wspaniale cię widzieć! Tak bardzo
się stęskniłem! Słowo daję, że chyba znów urosłaś od września! – mężczyzna zaśmiał
się i lekko pociągnął za jeden z jej uroczych loczków.
- Widzisz! Już długo nie będziesz mógł mnie nazywać swoją
maleńką córeczką! – droczyła się, pokazując mu język.
- Zawsze będziesz moją maleńką córeczką, kochanie –
odpowiedział z czułością. – Daje ten kufer i ruszajmy do domu, bo twoja matka i
tak bardzo ubolewała, że nie mogła odebrać cię dziś razem ze mną. Niestety twój
brat znów skręcił wczoraj kostkę na swoim treningu…
- A mówiłam wam, że on nie powinien grać w piłkę? Ma dwie
lewe nogi! – zaśmiewała się, łapiąc mężczyznę pod ramię i szczebiocząc wesoło
wyprowadziła go z peronu.
Ból, jaki odczuł na ten widok, prawie go powalił. Dopiero
wtedy zrozumiał, że nie tylko stracił szansę na miłość i życie u boku cudownej
kobiety, ale również szansę na miłość i byciem kimś bardzo ważnym w życiu
swojej jedynej córeczki.
Postanowił, że pójdzie i porozmawia z nią w jej
siedemnaste urodziny. Miała być już wtedy pełnoletnia i ani jej matka, ani tym
bardziej ojczym nie mogli stanąć mu na drodze. Nie zdobył się jednak na to, gdy
dotarły do niego plotki, że rozpowiadała, że po ukończeniu szkoły miała zamiar
zacząć pracować w rodzinnym biznesie, który stworzył ten dupek, który ją
adoptował. Nie mógł uwierzyć, że chciała poświęcić swoją przyszłą karierę i
niebywałą inteligencję, by pomóc promować to jego śmieszne, nic nie warte nazwisko!
Był wściekły i nie potrafił zdobyć się na to, by podejść do niej i bez złości
porozmawiać o tym, co miał jej do zaofiarowania.
Był bardzo majętnym człowiekiem, a jego biznes przez lata
szedł świetnie. Mogłaby to wszystko odziedziczyć, bez konieczności dzielenia
się majątkiem z bratem czy kimkolwiek innym z rodziny. Mogła mieć do wszystko i
przyjąć wreszcie prawnie należne jej nazwisko i godne miejsce w świecie
czarodziejów… Nie wiedział tylko jeszcze, jak ma jej przedstawić tę propozycję.
Wreszcie jednak nadszedł ten dzień, gdy nie mógł już
dłużej szukać ucieczki, czy wymówek. Stało się to dość nagle… Był akurat w
swoim biurze, gdy źle się poczuł i osunął się na podłogę. Obudził się w Świętym
Mungu, a uzdrowiciele poinformowali go, że miał poważne problemy z sercem. Lata
picia whisky, nieprzespanych nocy i palenia najlepszych cygar, sprawiły, że
jego organizm się zbuntował. Obawiając się, że może mu się pogorszyć, albo może
nawet nie przeżyć, poprosił swoją matkę, by spróbowała załatwić mu rozmowę z
córką… Chciał ją zobaczyć i porozmawiać z nią choć raz, nim jego życie miałoby się
skończyć.
To było dziwne, gdy się pojawiła. Była uprzejma, dobrze
wychowana, inteligentna i śliczna, ale miała też kilka cech, które mocno
przypominały mu młodzieńcze oblicze jej przeklętego ojczyma i to wcale mu się
nie podobało.
Zapytał ją czy mógłby jednak znaleźć miejsce w jej życiu.
Zapytała go, po co mu ono teraz, skoro nigdy go nie
chciał.
Zdobył się na szczere przeprosiny.
Ona jak przystało na córkę jej matki, zdobyła się na
wybaczenie.
Widywali się czasem i to było nawet miłe. Nazywała go po
imieniu i nie opowiadała mu z zbyt wiele o swoim życiu, ale zdawała się lubić
jego obecność i usiłowała w pewien sposób nawiązać z nim więź. Starał się ją zachęcić
do przejścia do pracy w jego firmie albo do zamieszkania jeśli zechce w jego
pięknym domu, ale zawsze grzecznie mu dziękowała. Gdy chciał spędzić z nią jej urodziny,
przeprosiła, ale wyjaśniła, że matka i ojciec zabierają ją z tej okazji do
Francji. Gdy stamtąd wróciła, a jemu wreszcie udało się zabrać ją na urodzinową
kolację, powiedziała mu z entuzjazmem, że się tam zakochała.
Od razu nie spodobał mu się wybranek jej serca i nie
podobało mu się, że jego maleńka córeczka miałaby poślubić kogoś, kogo pochodzenia
nie aprobował. Nie mógł jednak się głośno przeciwstawić, by nie jej nie urazić
i nie stracić nawet tej wątłej nici porozumienia, jaką zawarli.
Pogratulował jej, gdy po kilku miesiącach oświadczyła mu,
że odbędą się jej zaręczyny. Nie był zadowolony, ale fakt, że zarumieniła się i
delikatnie podsunęła mu kremową kopertę z zaproszeniem, rozgrzał jego
zgorzkniałe serce. Czy naprawdę chciała, by tam był? To musiało coś znaczyć!
Kupił jej najwspanialszy prezent jaki ojciec mógł dać córce
z tej okazji – własne mieszkanie. Chciał wręczyć jej go przy wszystkim w samym
środku przyjęcia, tak by zostać zauważonym, ale cały jego entuzjazm opadł, gdy
jej wymuskany francuski narzeczony oficjalne poprosił o zgodę na jej
poślubienie nie kogo innego, tylko tego przeklętego dupka - jej ojczyma. A on patrząc
surowo na wybranka WCALE NIE SWOJEJ córki, wreszcie wydał swą łaskawą zgodę, na
co ona rzuciła mu się ze łzami w oczach w ramiona. Jej matka równie wzruszona biła
im brawo, a później ucałowała usta męża, wtulając się z czułością w jego bok i
obserwując, jak ich córka wiruje z narzeczonym po parkiecie w pierwszym tańcu. Wyglądała
wtedy na taką szczęśliwą…
🌹🌹🌹
Przerwał swoją wycieczkę po wspomnieniach i znów odszukał ją
w tłumie. Wyglądała naprawdę pięknie w eleganckiej, bladozłotej sukni. To jednak
budziło w nim tylko większą złość. Od kiedy za sprawą jego powrotu do życia ich
córki została zmuszona do kolejnych interakcji z nim, traktowała go tylko uprzejmie,
jakby faktycznie był jej dawnym znajomym, a nie mężczyzną, z którym kiedyś
chciała połączyć swoje życie. To właśnie ona była tu tą, którą chciałby móc o
to wszystko obwinić. To ona nie spróbowała zawalczyć. Może mogła jakoś bardziej
pokazać mu, jak wiele mógł stracić? Dlaczego się poddała? Jak bez zawahania
mogła oddać jego miejsce w życiu jej i ich córki innemu mężczyźnie? Wciąż tylko pytał - dlaczego?
🌹🌹🌹
Jednak zrobiła to. Pozwoliła zabrać to wszystko, temu samemu
mężczyźnie, który właśnie teraz miał odprowadzić jego małą córeczkę do ołtarza
i oddać ją w łapy jakiegoś czystkrwistego wymoczka. To właśnie on… Jego szkolny
rywal i jednej z najbardziej znienawidzonych przez niego ludzi na świecie, był
tym, którego jego córka nazywała ojcem i którego kochała całym swym dobrym
sercem.
To był najboleśniejszy cios w brzuch, gdy po oddaniu mu aktu
własności mieszkania – mówiąc, że nie może przyjąć tak wiele, a poza tym jej
ojciec już podarował im kamienicę w centrum Londynu z okazji ślubu, wręczyła mu
zaproszenie na ślub, jakby był tylko jednym z tłumu nic niewartych gości.
Przełykając i nieco się denerwując, zaofiarował swoją chęć
pomocy lub sfinansowania uroczystości. Uśmiechnęła się i sięgnęła przez stół po
jego dłoń.
- Dziękuję ci bardzo, naprawdę to doceniam, ale ślubem
zajmuje się babcia, a mama i tata kazali jej nie ograniczać się w kosztach. Rodzice
są bardzo szczęśliwi, mogą wydać mnie za mąż, za mężczyznę, którego kocham.
- To nie jest twój ojciec! – wybuchnął. - To nie on
powinien wydawać cię za mąż! – Nie mógł jużdłużej ukryć swojego zdenerwowania. –
To nie on…
- Wiem, że nie chcesz tego słuchać, ale on jest moim
ojcem. – przerwała mu ostro. – Jedynym jakiego miałam. Adoptował mnie gdy
miałam cztery lata i od tamtej pory nawet raz nie zanegował tego, że jestem
jego córką. Dał mi swoje nazwisko i zawsze traktował na równi z bratem. Kocham
go tak samo mocno, jak kocham moją mamę.
- Ale nie możesz…!
- Doceniam to, że mimo wszystko chciałeś wrócić do mojego
życia i że naprawdę się starasz. – Dziewczyna podniosła się z miejsca. – Ale to
Draco Malfoy jest moim prawdziwym ojcem i to on odprowadzi mnie tego dnia do
ołtarza. Jeśli nie chcesz przyjść to zobaczyć, zrozumiem… Wiedź, że jednak naprawdę
chciałabym cię mieć w tym dniu wśród moich gości, bo mimo wszystko jesteś mi na
swój sposób bliski Ron – Rose Helen Malfoy spojrzała na niego z delikatnym
uśmiechem. – Daj mi znać czy przyjdziesz, ok? Muszę już lecieć. Na razie! –
pomachała do niego, po czym wyszła z restauracji, w której wspólnie jedli tego
dnia lunch.
Ron sięgnął po serwetkę, choć łzy, które szczypały jego
oczy nie chciały spaść. Właśnie zrozumiał, że pomimo tego jak bardzo by się
starał, nie mógł odzyskać już tego, co na własne życzenie stracił. Było na to
już dawno za późno.
🌹🌹🌹
Orkiestra zaczęła grać wspaniałego marsza weselnego, a Draco
Malfoy dumny i wyprostowany, zaczął prowadzić córkę do ołtarza, przy którym
stał już jej narzeczony. Rose błyszczała niczym najjaśniejsza z gwiazd. Dosłownie
promieniała szczęściem, choć jej oczy cały czas były lekko wilgotne. Ron znów spojrzał
na Hermionę, która właśnie wycierała łzy w swoją koronkową chusteczkę. Ona też wyglądała
na przeszczęśliwą, gdy jej mąż całował Rose w policzek, zanim podał jej dłoń przyszłemu
mężowi. Ron śledził to, jak Draco odszedł na swoje miejsce. Gdy tylko znalazł
się obok Hermiony, jego ramię owinęło się wokół jej talii, a on skradł krótki,
niezbyt ostentacyjny pocałunek z ust żony. Ron stał za daleko, by mógł choć
spróbować odczytać z ruchu warg co jej powiedział, ale coś mu jednak mówiło, że
były to tylko dwa słowa. Te same dwa, które on powinien powiedzieć Hermionie,
gdy tylko oznajmiła mu, że nosi pod sercem ich cudowną córeczkę. Od samego
początku powinien tak zrobić… Dziś jednak po tym wszystkim mógł mu pozostać już
tylko żal. Nie było już żadnego sposobu, by mógł w pełni odzyskać swoje stracone
życie.
🌹🌹🌹
Hej, Hej 😋
Postanowiłam sobie dzisiaj poświęcić godzinkę i "popełnić" tę miniaturkę, bowiem niedawno po latach przeczytałam miniaturkę "Daddy's Little Girl" autorstwa: LoveBoughOC (w polskim tłumaczeniu - irlandka94), która pozostawiła we mnie pewien niedosyt oraz przypomniała mi moja niedawną rozmowę z koleżanką, na temat prowadzenia panny młodej do ołtarza.
Wiem, że wiele z Was mogłoby zawiedzionych, że znów chodziło o Rona - ale jak mówiłam, wizja "urodziła się", po lekturze DLG i tak jakoś nie chciałam jej na siłę zmieniać. Jestem jednak pewna, że tekst jest na tyle uniwersalny, że możecie wpasować w niego każdego innego bohatera lub nawet odwrócić go - bo specjalnie pisałam, że Ron jest bogaty i szanuje swoje nazwisko jako bohater wojenny 😋
Mam nadzieję, że teks umilił komuś te minuty, które poświęcił na jego przeczytanie.
Jutro o podobnej porze wracamy do "Przyrzeczonej".
Wielkie buziaki! 😘
Venetiia
Naprawdę się cieszę, ze to jednak Ron okazał się tym, kto zostawił Hermione, bo cały czas nie byłam pewna i ze zniecierpliwienia tą niewiedzą „połknęłam” tę miniaturkę w rekordowo szybkim tępie😁
OdpowiedzUsuńCzytałam podobne, ale twoja wersja jest rewelacyjna. Bardzo miło sie to czytało i mimo że były to gorzkie żale. Nadal opisywało Dramione;)
OdpowiedzUsuńMam pomysł na napisanie tej miniaturki z perspektywy Draco i Hermiony w tym samym uniwersum :)
UsuńWzruszyłam się 🥲. Piękna miniaturka.
OdpowiedzUsuńTaka troche inna od wszystkich które czytałam na tym blogu.
Piękna miniaturka, już od pierwszego momentu miałam nadzieję, że to Ron jest tym, który chciałby być na miejscu Draco. Wzruszająca i piękna. Jestem zakochana w imieniu córki ♥️
OdpowiedzUsuńDraco jest cudowny w tym opowiadaniu ❤️ "nie ważne kto cię urodził tylko kto cię wychował" 🥰
OdpowiedzUsuńSzczerze przeczuwałam to ze nie bedzie perspektywa Draco. Bo jak widać nie potrafisz zawieść swoich czytelników,którzy kochają szczęśliwe zakończenia. 🥰 miniaturka inna niż wszystkie jakie do teraz przecxytalam ale bardzo oryginalna. I bardzo fajnie lekko napisana,ze nawet nie wiem kiedy przeleciała mi cala i ja skonczylam. Ron zaprzepaścił wszystko przez swoją niedojrzałość i głupotę. Jest bogaty i w ogóle ale co mu do tego jak nie ma milosci ani dziecka. Gdyby nie to ze zrezygnowal z tego to teraz byłby moze szczęśliwy. A tak to nie ma nic. Szkoda mi się trochę go zrobiło,ale sam do tego doprowadził.
OdpowiedzUsuńO jezu miałam chwilę zawahania czy ten, który zostawił Hermionę to Draco czy Ronald, ale sobie wmawiałam, że nie zrobiłabyś nam tego😂😂😂🙏
OdpowiedzUsuńPiękna miniaturka ❤ chociaż przyznam szczerze, że nie mogę znieść tego jak Ron jest przed Draco, że dotyka Hermionę... brrr..😖😖
Zawsze tylko Dramione ❤❤
Mam dokładnie to samo :)
UsuńDo samego końca bałam się, że to jednak Draco odpuścił a Ron zajął jego miejsce. Kamień spadł mi z serca, gdy okazało się na odwrót.
OdpowiedzUsuńCudownie napisana miniaturka🙂
❤💚 Codzienna dawka energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC
#wenadlaOPC-ROS ❤💚
#wenadlaPRZYRZECZONA ❤💚
#wenadlaTNMŻ ❤💚
#wenadlanowości ❤💚
#wenadlaVENIIKA ❤💚
#zdrowiedlaNeski ❤💚
Od samego początku do myślałam,że to Draco jest tym złym i niedobrym który,zostawił i skrzywdził Hermionę....
OdpowiedzUsuńAle się zdziwiłam kiedy się okazało,że jednak chodzi o Rona...
A Draco znow wykor,ystal sytuavje,by zdobyć to czego najprawdopodobniej chial od zawsze 😜❤
Bardzo miło miniaturka,choć z gorzkimi wyznaniami. Ale i takie są potrzebne 😁😁
Dziekuje 🚀🚀🚀🚀
O Boziu, tylko modliłam się żeby to nie był Draco, bo poprostu bym wyła jak bóbr 🤭
OdpowiedzUsuńŚwietnie i bardzo lekko się czytało ta miniaturkę. Rewelacyjnie opisane emocje Rona, który jak zawsze zresztą pokazał swój debilizm i wybuchowy charakter, czym spierdzielił sobie życie. A dobrze mu tak! Zostawić w takim stanie Hermionę, a później się dziwi, że ona życie szczęśliwie sobie ułożyła. Kretyn.
Jestem bardzo za, żeby przeczytać relacje tej sytuacji z perspektywy Hermiony i Draco🤗
❤️❤️
Od pierwszego zdania bałam się czy to będzie Draco czy Ron!
OdpowiedzUsuńMusiałam przewinąć na koniec, żeby sprawdzić i potem już z ulgą wzięłam się za czytanie 😂
Historia Rose oczami ojca, który nie był ojcem. Super, że Hermiona dała radę i znalazła oparcie w Draco 😊 właśnie takich mężczyzn więcej potrzeba na świecie 😊
Czekamy na kolejny rozdział TNMŻ ❤
OdpowiedzUsuńCodzienne "psioczenie" się kłania 😘
💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaprzyrzeczona💚
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA
Draco nasz lisek chytrusek 😍
OdpowiedzUsuńBardzo przyjemna, przedstawiła jak złe wybory mogą wpłynąć na nasze dalsze życie. Ale fajnie, że jednak było Dramione 😃 czytałam z zapartym tchem, bo zrobiłaś wielka niewiadomą o kogo tutaj chodzi!
OdpowiedzUsuńSuper, serio. Przyjemna, bardzo dobra do kawki rano :) słodko- gorzka.
OdpowiedzUsuńDo samego końca obawiałam się, że może chodzić o Draco. Całe szczęście chodziło o Rona. Tutaj by się świetnie sprawdziło powiedzenie "Nieważne kto spłodził, ważne kto wychował". Bardzo ładna, krótka miniaturka, idealna do sprawienia, żeby poranna herbata czy tam kawa smakowały lepiej. :D
OdpowiedzUsuńRewelacyjna miniaturka trzymająca w napięciu "o kogo chodzi ??!" 😱😰🤭 Super się czytało 🥰😘
OdpowiedzUsuńPrzepiękna ❤️
OdpowiedzUsuńKrótka , ale treściwa 🥰
Tak myślałam, że to o Ronie!
OdpowiedzUsuńŚwietna, lekka miniaturka!
Jeju przez cały czas byłam przekonana że to Draco jest tym porzuconym a nie Ron, cudo
OdpowiedzUsuńJak zaczęłam czytać mówię e Draco jest iodiota i jak mógł stracić taką cudowna kobietę... A później jednak to Ron.. Super są takie miniaturki bo do końca nie wiesz kto jest tym idiota hehe
OdpowiedzUsuńZabieram się do czytania 😻😻
OdpowiedzUsuńJuz chciałam pisać ze historia bardzo podobna do DLG właśnie! Ale bardzo fajny tekst pokazuje ta druga stronie. I cieszę się że to Ron jest tym złym tutaj! Tak jak w inspiracji
OdpowiedzUsuńDużo weny! ❤
Świetne! Cieszę się, że to Ron wszystko spieprzył, bo już się bałam, że to Draco😻
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaprzyrzeczona💚
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA💚
Przez prawie cała miniaturkę miałam takie "to Ron czy Draco",ale z tyłu głowy miałam nadzieję,że to jednak perspektywa Rona.Ta historia widziana oczami osoby trzeciej jest na swój sposób wyjątkowa. 😍😍
OdpowiedzUsuńSuper przyjemne do czytania :)
OdpowiedzUsuńUff dobrze że to był Ron a nie Draco 🙄 super lekka i fajna miniaturka 🥰 a Ron to zawsze był głupi 🤷🏽♀️🤦🏽♀️
OdpowiedzUsuń❤💚 Codzienna dawka energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🔋
#wenadlaOPC-ROS ❤💚
#wenadlaPRZYRZECZONA ❤💚
#wenadlaTNMŻ ❤💚
#wenadlanowości ❤💚
#wenadlaVENIIKA ❤💚
#zdrowiedlaNeski ❤💚
Do momentu gdy Rose powiedziała, że to Draco Malfoy odprowadzi ją do ołtarza, myślałam, że ta miniaturka jest pisana właśnie z perspektywy Draco 😅 Od razu zmiana humoru o 180 stopni 😄 Miniaturka Daddy's Little Girl jest jedną z moich ulubionych i mega się cieszę, że postanowiłaś napisać coś podobnego, ale z perspektywy Rona. Super pomysł! Czekam na rozdziały pozostałych opowiadań ❤️
OdpowiedzUsuńLilak
Świetnie napisane🥰 Mimo, że jest naprawdę dużo opowiadań właśnie z Domem w takiej roli to to mi się naprawdę spodobało ❤️ pozdrawiam 🥺
OdpowiedzUsuńO wow, ale super pomysł!! W mojej głowie od początku i tak było wpisane że to historia Rona, bo jakby inaczej, haha. Wiedziałam, że nie rozdzieliłabyś naszego kochanego Dramione.
OdpowiedzUsuńPrzez cały czas sie bałam że to jednak Malfoy okazał sie takim dupkiem…. a tu jednak Ronald! Jakoś naprawdę mi pasuje do niego to zachowanie jakkolwiek źle to brzmi. W końcu tylko on, sławny, bogaty i nagle dziecko w ogóle nie planowane w złym momencie i dopiero potem rozumie co mógł mieć. A Draco od razu zrozumiał co mieć może ❤️ Przepiękna miniaturka! I bardzo chciałabym przeczytać ją z innych perspektyw nawet Rose 🙈
OdpowiedzUsuń💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#WENADLAPRZYRZECZONA 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA 💚
Jako najstarsza twa czytelniczka jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńOd początku podejrzewałam, że nie wymienianie postaci z imion jest celowe, później chwilowo straciłam wierę, że to jednak perspektywa Rona po czym uradowałam się jeszcze bardzej, gdy okzało się, że na początku miałam rację
OdpowiedzUsuńTak prosiłam o miniaturkę a dzisiaj odświeżam bloga i jest! Dziękuję! Przez większość tekstu byłam pewna że to Draco został odrzucony, nawet te wzmianki o bogactwie mi pasowały do tej teorii. Cieszę się że się myliłam :D
OdpowiedzUsuńŚwietna! Praktycznie do samego końca nie wiedziałam, czy Ron, czy Draco jest tym „przegranym”! Dobrze to opisałaś ❤️
OdpowiedzUsuńPo wielu komentarzach widzę, że nie tylko ja nie byłam pewna czy chodzi o Rona czy o Draco, ale końcówka idealnie rozwiewa wątpliwości. 🥰
OdpowiedzUsuńŚliczna
OdpowiedzUsuńPrzez chwilę tylko bałam się, że to Draco jest narratorem, lecz wszystko cudnie wyjaśniłaś
Tak czułam, że chodzi o Rona, ale momentami nie byłam pewna. No bo majątek, kupno mieszkania, firma, no i udziały drużyny Quidditcha... Ale wiele przemawiało jednak za tym, że to będzie właśnie on. Ron niestety jest takim porywczym typem, który najpierw robi, a potem myśli. Nic się nie zmieniło. Ale pozwolić odejść tak cudownej kobiecie i to w dodatku kiedy była w ciąży... Eh Ronald... i ty masz jeszcze czelność mieć pretensje do Draco o to, że wychował twoją córkę najlepiej jak mógł i dał jej więcej miłości, niż ty byłeś w stanie i chciałeś dać...
OdpowiedzUsuńUrocze! A ja bardzo chciałabym poznać ich życie i interakcje Hermiony i Draco z perspektywy Rose:)
OdpowiedzUsuńŚwietne
OdpowiedzUsuńJa już naprawdę zaczęłam wierzyć, że to kolejne z tych nieszczęśliwych dramione, a tu proszę. Naprawdę musiałam dwa razy przeczytać zdanie, w którym padły ich imiona xD ciekawe, naprawdę fajnie poprowadzone🥰
OdpowiedzUsuńO jaaaaa! :D NA początku myślałam, że to będzie jakiś sad end... i już miałam do Ciebie pisać z pretensją, że co to ma być :D CUDOWNE!
OdpowiedzUsuńCzego można było się więcej spodziewać po Ronie? :D Nie zasługuje w żadnym, ale to w żadnym opowiadaniu na Hermione... w książkach też nie :D
No przez cały tekst nie było wiadomo kto jest narratorem i choć wszyscy wiemy że nie akceptujesz rozdzielenia naszej pary bo podkreslasz to za każdym razem to szczerze do końca nie byłam pewna czy może tym razem zrobiłaś wyjątek... widzisz co ze mną robisz??? Tak potrafisz mnie zakręcić że jak napiszesz że szary to biały ale taki trochę brudny ale biały to uwierzę że właśnie tak jest 🙈😆😅😘😘
OdpowiedzUsuńJejku czemu ja aż tak nienawidzę Rona, że jak okazało się że to jednak Ron zostawił Hermione a nie Draco to mi ulżyło 😂 miałam łzy w oczach przez cały czas jak czytałam tę miniaturkę, jest świetna 🥰
OdpowiedzUsuń