Uwaga!
Uzupełniająca scena tej miniaturki była pisana na HotBloga, więc zawiera dosadny opisy sceny 18+ oraz wulgarny język.
Tekst wyłącznie dla pełnoletnich czytelników!
PS. Jeśli ktoś woli czytać miniaturkę bez tej sceny - znajdzie ją w spisie miniaturek po prawej stronie bloga.
Uzupełniająca scena tej miniaturki była pisana na HotBloga, więc zawiera dosadny opisy sceny 18+ oraz wulgarny język.
Tekst wyłącznie dla pełnoletnich czytelników!
PS. Jeśli ktoś woli czytać miniaturkę bez tej sceny - znajdzie ją w spisie miniaturek po prawej stronie bloga.
Z dedykacją dla Natki K.💚
<><><>
Wysoki chichot przebił się przez całą restaurację, a zaraz później zawtórowały mu dwa głupiutkie szczebioty i kolejna salwa ryczącego śmiechu. Nie oznaczało to niczego innego, poza tym, że Romilda Vane, Padma Patil i Marietta Edgecombe jadły razem lunch dwa stoliki dalej od Ginny, Luny i Hermiony.
- Z czego te idiotki się tak ciągle śmieją? – zapytała z niesmakiem Ginny.
- Może miały dziś udany poranek? – zastanawiała się śpiewnie Luna.
- Vane na pewno, bo dziś czwartek – Hermiona skrzywiła się pod nosem i sięgnęła po swoją szklankę z lemoniadą.
- Możesz rozwinąć tę myśl? – poprosiła Ginny.
- Czwartek to dzień wydawania licencji w naszym departamencie – sarknęła Hermiona, trochę żałując, że w porze lunchu nie wypada zamówić jej alkoholu.
- To przecież twoja działka. Romilda jest tylko asystentką – stwierdziła Luna.
- Tak, ale każdy czwartkowy poranek rozpoczynamy od wydania kolejnej licencji, dla któregoś z podmiotów Malfoy Chemical Inc.
- Niech zgadnę! Przysyłają wtedy do was jakiegoś prześlicznego byłego ślizgonka, do którego ta napalona zdzira nie może przestać się ślinić? – spytała z rozbawieniem Ginny.
- Lepiej – Hermiona uśmiechnęła się kwaśno. – Co tydzień to sam pan prezes przychodzi odebrać te dokumenty.
- Serio? Draco sam fatyguje się do twojego departamentu z powodu głupiego świstka, który w zasadzie można by mu wysłać sową? – nie dowierzała Ginny.
- Nie opuścił jeszcze ani jednej wizyty od ponad pół roku. Proponowałam mu już nawet, że może wystąpić o całoroczne zezwolenie na swoją produkcję, ale stwierdził że woli taki system, bo wtedy sam może wszystkiego dopilnować, tak by żadna kontrola nie mogła się doczepić do jego biznesu – Hermiona westchnęła ponuro i wróciła do skubania swojej sałatki.
- I Romilda myśli, że on przychodzi tam też dla niej? – Luna spojrzała w stronę wciąż mocno rozchichotanych dziewczyn.
- Chyba się łudzi, że tak – Hermiona nonszalancko wzruszyła ramionami. – Malfoy zawsze staje przy jej biurku na kilka minut rozmowy, a ona wtedy szczerzy się do niego, cała w błyskach zachwytu.
- Ciekawie czy nie przeszkadzałoby to jego żonie… - Ginny wyciągnęła mocno szyję w stronę siedzących przy przeciwległej ścianie Astorii Malfoy, Daphne Flint i Pansy Higgs.
- Nie mam pojęcia czy o tym wie. Draco zaczął odwiedzać nasz departament jakoś krótko po tym, gdy Romilda została moją asystentką. Jednak nigdy nie zauważyłam, by łączyło ich coś więcej poza koleżeńską pogawędką. Nie słyszałam żeby ją poodrywał lub planował gdzieś zaprosić. Zwykle rozmawiają tylko o pogodzie i najnowszych ministerialnych plotkach.
- Aż tak uważnie obserwujesz ich relację? – Ginny rzuciła jej złośliwy uśmieszek.
Hermiona westchnęła i przewróciła oczami.
- Nie, ale wolę trzymać rękę na pulsie, by przypadkiem nie było kłopotów. Mój departament to nie odpowiednie miejsce na romansowe skandale.
- Parkinson chyba teraz coś o nas mówi, bo ona i siostry Greengrass patrzą w naszą stronę – zauważyła Luna.
Hermiona uniosła głowę, by móc stwierdzić, że faktycznie byłe ślizgonki dość ostentacyjnie się na nie gapiły.
Nagle Astoria zerwała się od stołu i chwyciła w dłoń kieliszek, w którym najwyraźniej znajdowała się schłodzona mimoza. Hermiona pozazdrościła jej trochę, że jako niepracująca i wygodnie żyjąca żona miliardera, mogła sobie pozwolić na popijanie drinków w czasie lunchu.
Nagle w restauracji zrobiło się bardzo cicho, gdy Astoria dosłownie iskrząc ze wściekłości zaczęła przedzierać się przez stoliki. Hermiona kątem oka zauważyła, jak śmiech zamarł na ustach Romildy, gdy z przerażeniem patrzyła, jak żona jej ulubionego obiektu do flirtowania, zmierza w jej stronę niczym złowroga chmura burzowa.
- Patrzcie! To będzie ciekawa akcja! – zachichotała Ginny, śledzą to, jak pani Malfoy zbliża się do asystentki Hermiony.
Nagle jednak wszyscy jeszcze mocniej wstrzymali oddech, gdy Astoria szybko minęła stolik Vane i jej koleżanek i ruszyła prosto w ich kierunku ze wzrokiem tak pełnym nienawiści i pogardy, że chyba tylko cudem Hermiona nie padła od tego od razu martwa.
- Ty dziwko! – wrzasnęła, zatrzymując się i bez sekundy zawahania chlusnęła Hermionie w twarz swoim drinkiem. – Wcześniej cię zabiję, niż pozwolę ci ukraść mi męża! Przebiegła, wstrętna, brudna szlamo!
Hermiona sapnęła w szoku, szybko zrywając się na nogi gdy zimny płyn zalał jej oczy. Ginny i Luna również wstały, na wszelki wypadek od razu wydobywając swoje różdżki. W całej restauracji wszyscy dosłownie zamarli, jednocześnie chciwie czekając na dalszy rozwój akcji.
- Oszalałaś Greengrass?! Dlaczego u diabła to zrobiłaś?! – krzyknęła Ginny, szturchając Astorię w ramię i odpychając ją od ich stolika.
- Malfoy! Wciąż jeszcze nazywam się Malfoy! I wcześniej zabiją i ją i jego, niż dopuszczę do tego, by byli razem! To mała, podła zdzira! Dowiedźcie się teraz wszyscy wszem i wobec, że wasza Złota Dziewczynka z Gryffindoru jest tylko zwykłą, pospolitą szmatą! Z premedytacją uwiodła mojego męża i rozbiła mój związek! To tylko obrzydliwa, rozpustna kurwa! – wyzywała Astoria.
Hermiona była w takim szoku, że chwilowo nie potrafiła znaleźć żadnych argumentów na swoją obronę. Ona i Malfoy nigdy nawet ze sobą nie flirtowali, nie mówiąc już o czymkolwiek głębszym. Oczywiście już dawno zauważyła, że Draco wyrósł na przystojnego i interesującego mężczyznę, ale przecież powszechnie było wiadomo, że jest żonaty i Hermiona nigdy nie pozwoliła sobie spojrzeć na niego, jako na potencjalny obiekt seksualny. Romans nie był czymś, co jej głęboko zakorzenione poczucie moralność mogłoby znieść.
- Astoria, opamiętaj się! Wywołujesz skandal! – Daphne podbiegła do siostry cała rozemocjonowana, próbując ją jakoś odciągnąć.
- Ja? To ona go wywołała! – Astoria oskarżycielsko wskazała Hermionę palcem. – Nie wiem jak długo to trwało, ale tak namiętnie pieprzyła mojego męża, że od wielu miesięcy nawet nie zbliżył się do mojej sypialni!
- To nieprawda! – krzyknęła zdruzgotana tą sceną Hermiona. – Postradałaś zmysły kobieto! Nic mnie z nim nigdy nie łączyło!
- Nie?! To dlaczego on zawsze nosi ze sobą twoje zdjęcie?! Dlaczego jęczy przez sen twoje imię?! Dlaczego wpłaca ogromne kwoty na te twoje śmieszne fundacje charytatywne i dlaczego złożył pozew o rozwód, tłumacząc mi, że chce szukać szczęścia z inną kobietą?!
Po całej restauracji przetoczyła się gwałtowna fala soczystych szeptów, a Hermiona opadła na swoje krzesło, naprawdę nie mając pojęcia, co miała jej na to wszystko teraz odpowiedzieć.
Malfoy nigdy, naprawdę przenigdy nie dał jej sygnału, że widzi w niej kogoś więcej niż urzędnika państwowego. W sumie to prawda, że raz przysłał jej kwiaty, ale wyłącznie jako podziękowanie za szybsze załatwienie nowego pozwolenia niż wskazywał na to urzędowy termin. I prawda, że czasami pytał ją jak mają się sprawy w fundacjach, którym przewodziła. Bywało też, że zagadywał ją o literaturę, którą ostatnio czytała i zawsze wymieniali na ten temat kilka grzecznych uwag. Nie było to jednak nic więcej, niż łączyło ją z każdym innym biznesmenem, który potrzebował zgody jej Departamentu na prowadzenie swojej działalności. Te wszystkie oskarżenia Astorii były kompletnie niedorzeczne.
- Wystarczy tego! – Pansy kiedyś Parkinson, a obecnie Higgs, wkroczyła do akcji i łapiąc Astorię mocno za ramię, przeciągnęła ją szybko do wyjścia z restauracji.
- Powinnaś umrzeć ze wstydu Granger, za to co jej zrobiłaś! – syknęła przez zęby Daphne, gdy przechodziła obok ich stolika, by dogonić szlochającą po całej tej scenie siostrę.
Gdy tylko wyszły, Hermiona ukryła twarz w dłoniach, dopiero teraz orientując się, że jest cała mokra i lepka z powodu mimozy, którą Astorią na nią wylała.
Ginny i Luna również wreszcie usiadły na swoich miejscach, obie patrzyły na przyjaciółkę bardzo niepewnie. Ruda wreszcie machnęła różdżką, choć trochę oczyszczając Hermionę z żółtej mazi.
- Powiedźcie mi proszę, że to mi się tylko przyśniło – wyszeptała słabo Hermiona, wciąż niedowierzając, że właśnie została oskarżona na oczach kilkudziesięciu czarownic i czarodziejów o rozbicie małżeństwa Draco Malfoya.
- Wszystko w porządku? – zapytała cicho Luna.
- Oczywiście, że nie! – jęknęła, kładąc głowę na stole i nakrywając się ramionami. Czuła się upokorzona i cholernie niesprawiedliwie potraktowana.
- Czy ona… Mówiła prawdę? – spytała szeptem Ginny, jednocześnie gromiąc wzrokiem wszystkie ciekawskie dusze, które nadal się na nich ostentacyjnie gapiły.
- Co?! Jak w ogóle możesz o to pytać?! – krzyknęła Hermiona, gwałtownie unosząc głowę. – Czyżbyś też postradała zmysły? Znasz mnie Ginny! Wiesz, że brzydzę się romansami pozamałżeńskimi!
- Nikt by cię nie winił… - wtrąciła cicho Luna. – Draco jest bardzo przystojny, a skoro był nieszczęśliwy…
- Nic mnie z nim do cholery nigdy nie łączyło! – warczała wściekle Hermiona.
- Ale nie deklarujesz, że nie będzie łączyło, prawda? – Ginny uśmiechnęła się do niej dwuznacznie.
- Zamknij się, albo sama zamówię mimozę, tylko po to by ją na ciebie wylać! – ostrzegła poważnie Hermiona.
- To niezły pomysł. Pójdę do baru po jakiś alkohol – zdecydowała Luna wstając. – I tak nie możesz w tym stanie wrócić dziś do pracy, więc lepiej będzie jak weźmiesz wolne na resztę popołudnia.
- Masz rację – zgodziła się ponuro Hermiona, odsuwając od siebie talerz z niedojedzoną sałatką, która też została zalana żółtym drinkiem.
- Myślisz, że Greengrass mówiła poważnie? Że Malfoy naprawdę… Jak to było? Jęczy nocami twoje imię? – zapytała Ginny, uśmiechając się do niej dwuznacznie.
- Mój Merlinie! Naprawdę nie mogę w to uwierzyć! To wszystko jest kompletnie bez sensu! – rozpaczała Hermiona.
- Vane chyba wygląda na zszokowaną tym, że Astoria jednak podejrzewała o ten romans ciebie.
- Nie ma się co dziwić. Ciągle chwaliła się wszystkim, że już prawie poderwała Malfoya. Słowo daję, że sama zaczynałam w to wierzyć – przyznała oschle Hermiona.
- Mówiłaś, że od pół roku przychodził do waszego departamentu, co zbiegło się w czasie z zatrudnieniem w nim Romildy? – zastanawiała się na głos Ginny.
- No tak się złożyło… - Hermiona nie bardzo rozumiała, do czego Ruda zmierza.
- A czy nie było przypadkiem tak, że musiałaś zwolnić swoją poprzednią asystentkę, którą przyłapałaś było nie było, na całowaniu się z moim bratem-idiotą, co też sprawiło, że wasz czteroletni związek rozpad się z głośnym hukiem na oczach całego magicznego świata? – ciągnęła Ginny.
- To prawda, ale…
- Ile czasu po ogłoszeniu twojego zerwania z Ronem, Malfoy pojawił się osobiście u ciebie, by odebrać licencję?
Hermiona nerwowo zagryzła usta. Wciąż pamiętała ten dzień… Ciągle jeszcze wypłakiwała oczy po ogłoszonym szumnie dzień wcześniej w Proroku ostatecznym zakończeniu jej związku, gdy Draco wszedł do jej gabinetu. Z miejsca oświadczył, że od teraz sam będzie odbierał magiczną licencję, by móc właściwie wszystkiego dopilnować. A później z empatią podał jej swoją elegancką chusteczkę i powiedział, że Ron to skończony szmaciarz, który nie jest wart jej łez. Uznała to wtedy za pierwszy komplement jaki jej w życiu powiedział i dobrą wróżbę zmiany jego nastawienia co do jej osoby.
- A widzisz! Może Astoria wcale się nie myliła , że właśnie dla ciebie ją zostawił? – zawołała triumfująco Ginny, na co kilka osób znów gwałtownie spojrzało w ich stronę.
- Słodka Morgano, niech Luna zamówi dużo whisky – poprosiła płaczliwie Hermiona. – Najlepiej tak dużo, bym mogła się w niej utopić!
<><><>
Hermiona bardzo szybko uznała, że słowa Astorii Malfoy jednak nie miały żadnego odbicia w prawdzie. Dzień po tym incydencie, dostarczono jej do biura duży bukiet kwiatów i liścik, w którym Draco napisał, że bardzo ją przeprasza za niewłaściwie zachowanie jego żony i obiecuje, że to się nigdy więcej nie powtórzy.
Nie miała pojęcia jak Malfoyom się to udało, ale najwyraźniej zadbali o to, by żadna wzmianka o incydencie w restauracji nie przedostała się do prasy. Nie spowodowało to jednak natychmiastowego wygaśnięcia wszystkich plotek. Zwłaszcza Romilda przodowała w ich cichym szeptaniu. W następny czwartek po tym wydarzeniu, Malfoy przysłał na swoje miejsce Stevena Bletchleya – przeuroczego prawnika, który z dumą opowiadał wszystkim o tym, jak bardzo zaangażowany jest w udany związek ze swoim chłopakiem – Lorenzem. Później Steven pojawiał się już, by odebrać licencję w każdym kolejnym tygodniu, co Romilda uznała za niezbity fakt, że Draco jednak spektakularnie porzucił Granger i pokornie wrócił do żonki.
Hermiona nie miała specjalnie pretensji. Sama uznała, że Draco zapewne postanowił pogodzić się z żoną i w miarę możliwości unikać czynników, które mogły ją złości – tak jak na przykład widywanie się z Hermioną chociażby w celach służbowych.
Nie miała już siły nikomu tłumaczyć, że nigdy nie miała romansu z Malfoy'em i naprawdę nie cierpi, po tym jak ją zostawił. Mimo tego, przez kilka tygodni ciągle towarzyszyły jej jakieś podszyte kpiną spojrzenia i fałszywe słowa pociechy o tym, jak podłym był facetem, skoro tak brzydko z nią postąpił.
Od razu uznała, że najlepszym sposobem na wyciszenie tych głupich plotek, będzie ich absolutne ignorowanie, z nadzieją, że wkrótce się skończą. Nie mogła jednak ani trochę zignorować tego, co słowa Astorii wywołały w niej samej.
Czy Draco naprawdę nosił zawsze przy sobie jej zdjęcie? Jeśli tak to po co? No i które zdjęcie? Czy to mogło oznaczać jakieś głębsze uczucia? Nie łudziła się przecież że tak, ale jednak brzmiało to tak niesamowicie dziwnie…
Wiedziała z doświadczenia swojego i wielu koleżanek, że gdy kobieta zaczynała podejrzewać zdradę męża lub partnera, następnym krokiem zawsze było zbieranie dowodów jego winy.
Astoria najwyraźniej znalazła ich na tyle, by móc uznać, że to Hermiona jest winna rozpadowi jej małżeństwa. Oczywiście mogła wiele nadinterpretować. Jej zdjęcie mogło znaleźć się w posiadaniu Malfoy'a zupełnie przypadkiem, a jęczeć jej imię przez sen mógł nawet w koszmarach. Co do wpłat na jej fundacje, faktycznie sprawdziła, że od pół roku regularnie wpływały tam duże, anonimowo przekazywane sumy, które mocno podreperowały budżet, ale naprawdę nie miała żadnych dowodów na to, że pochodziły one od niego. Prasa milczała też na temat ewentualnego rozwodu, jaki miał nastąpić pomiędzy Malfoy'ami, więc Hermiona uznała, że cała ta sprawa była tylko głupim nieporozumieniem, a Astoria po prostu na siłę próbowała wmówić sobie, że ktoś chciał rozbić jej małżeństwo.
<><><>
W czwartek, równo dwa miesiące po incydencie w restauracji, Romilda wparadowała do biura jej biura w wyraźnie złośliwym nastroju.
- Przyszedł już pan Bletchley? – zapytała Hermiona, zastanawiając się co jest przyczyną kwaśnej miny jej asystentki.
- Nie. I chyba dziś to nie on się tu pokaże, co nie? – zapytała cierpko.
- Dlaczego? – Hermiona zmarszczyła brwi w niezrozumieniu.
- Naprawdę nie wiesz? – Romilda dość ostentacyjnie rzuciła jej na biurko, poranne wydanie „Proroka codziennego”.
Hermiona podniosła gazetę i na chwilę zamarła czytając tytuł na pierwszej stronie.
„Rozwód wśród arystokracji! Rozpad małżeństwa Astorii Greengrass i Draco Malfoy ostatecznie potwierdzony wyrokiem sądu!”
- Moje gratulacje… - zakpiła Romilda.
- I moje dla ciebie. Możesz znów z nim spróbować jeśli się tu pokaże – odparła spokojnie Hermiona, składając gazetę, by nie patrzeć na zrozpaczoną Astorię, praktycznie wyciąganą siłą z sądu przez swoich rodziców oraz Draco w ciemnych okularach, mówiącego reporterom, że niczego nie będzie komentował.
Romilda prychnęła nieelegancko, po czym wyszła z jej gabinetu, a Hermiona wzięła głębszy oddech. To wcale nie miało z nią żadnego związku. Malfoy najpewniej wcale nie pokaże się dziś w jej departamencie, a Bletchley wyraźnie się spóźniał tylko z powodu jakiś nieprzewidzianych kłopotów. Hermiona postanowiła zakopać się na nowo w dokumentach, by jak najmniej myśleć o tej sprawie.
Udało jej się na dobre pogrążyć się w pracy, gdy na godzinę przed lunchem, Romilda pośpiesznie wprowadziła do jej biura viceministra magii, Rodgera Burka. Hermiona podniosła się ze swojego miejsca, niepewna co wizyta takiej szychy może dla niej oznaczać.
- Proszę usiąść panno Granger, nie zajmę zbyt dużo pani czasu – Rodger uśmiechnął się do niej uprzejmie, gestem wypraszając Romildę za drzwi i samemu siadając po drugiej stronie biurka Hermiony.
- Panie viceministrze…
- Przyszedłem do pani osobiście, bowiem ta sprawa jest pilna i bardzo ważna dla całego ministerstwa.
- Rozumiem – Hermiona poczuła, że coraz mocniej zaczyna się denerwować.
- Ministerstwo ma zamiar wkrótce podpisać kontrakt na wyłączność w celu dostarczania nam eliksirów dla Departamentu Aurorów, Szpitala św. Munga oraz Sekcji Niewymownych.
Hermiona miała wrażenie, że napięcie w niej wzrasta. Już wiedziała jakie nazwisko zaraz padnie…
- Malfoy Chemical Inc. proponuje nam najlepsze warunki. Jednak byśmy mogli to bez przeszkód podpisać, potrzebujemy przeprowadzenia pełnej kontroli w ich nowej fabryce eliksirów w Szkocji.
- Chciałby pan, żebym zebrała zespół, który się tym zajmie?
Burke skrzywił się pod nosem.
- Niestety pan Malfoy nie zgadza się na kilkuosobowy zespół, ze względów bezpieczeństwa jego metod produkcji i patentów.
- W takim wypadku myślę, że nasz dyrektor do spraw kontroli Aldo Rayan…
- Pan Malfoy osobiście poprosił o panią. Twierdzi, że ma największe zaufanie dla pani kompetencji i uczciwości w kwestiach ochrony własności intelektualnej jego firmy i dlatego to pani będzie musiała tam pojechać i samodzielnie przeprowadzić tę kontrolę.
- Sama? – spytała cicho, czując jak głucho wali jej serce.
- Tak. Pan Malfoy zapewnił, że jego pracownicy odpowiedzą na wszystkie pani pytania i pokażą wszystko, czego pani od nich zażąda. Pan Steven Bletchley odbierze stąd panią jutro w południe, wraz z świstoklikiem gotowym do podróży.
Hermiona odetchnęła lekko. Czy to oznaczało, że Malfoy wcale nie będzie osobiście ją oprowadzał? Oby tak było! Naprawdę nie wiedziała, jak się przed nim zachować, po całej tej sprawie z Astorią. Przez to wydarzenie w restauracji ten mężczyzna w ostatnich tygodniach zbyt wiele razy zaprzątał jej głowę, a ona – choć wiedziała , że to wysoce nieodpowiednie – czasem rozmyślała o tym, co by zrobiła, gdyby on naprawdę wykonał w jej stronę jakiś krok.
- Ile ma mi zająć ta kontrola? – zapytała.
- Niestety… Praktycznie cały weekend. Oczywiście ministerstwo zapłaci pani odpowiednio za nadgodziny, a pan Malfoy zapewnił, że zostanie pani ulokowana w komfortowych warunkach. Rozumiemy, że to może być problem w tak krótkim czasie zorganizować wszystko, ale to naprawdę ważny kontrakt, a całe ministerstwo dużo na tym zyska – Burke patrzył na nią niczym jastrząb, gotów zaatakować przy pierwszych oznakach zawahania ofiary.
- W porządku. Będę na jutro gotowa – Hermiona starała się opanować drżenie rąk. To była tylko praca. To absolutnie nic nie znaczyło, że Malfoy poprosił o to, by to właśnie ona osobiście dokonała tej kontroli i to ledwo w dwa dni po ogłoszeniu jego rozwodu. Nie było żadnego związku pomiędzy tymi dwoma sprawami.
- Doskonale, panno Granger! Ministerstwo bardzo się cieszy, że zawsze może na panią liczyć – Rodger wstał i uścisnął jej dłoń.
Po jego wyjściu Hermiona opadła na krzesło i ukryła twarz w dłoniach. Musiała być profesjonalistką – nic więcej. Nie mogła się zaczerwienić, ani w żaden sposób dać Malfoyowi znać, że wzięła choć trochę na poważnie oskarżenia jego już byłej żony. To po prostu nie mogło się wydarzyć.
- To tylko biznes – przekonywała samą siebie, pakując do walizki komplet swojej najładniejszej bielizny. – Być może nawet wcale go tam nie spotkam – dodawała, przygryzając wargę i w duchu złorzecząc na siebie za to, że tak naprawdę wcale nie chciałaby mieć w tej kwestii racji.
<><><>
Steven Bletchley punktualnie odebrał ją z jej biura w ministerstwie i poprowadził wprost do działu transportu, gdzie czekał już na nich świstoklik. Hermiona starała się nie denerwować, tak by nie dać po sobie poznać, że cała ta sprawa z koniecznością przeprowadzenia kontroli w firmie Malfoya w ogóle w jakiś sposób ją spinała.
Została zakwaterowana w jednym z najlepszych hoteli w Edynburgu, w luksusowym apartamencie, usytułowany na najwyższym piętrze. Miała do dyspozycji sypialnię z ogromnym łożem, salon z podręczną biblioteczką oraz taras z prywatnym jacuzzi i widokiem na miasto. Hermiona wprost nie mogła uwierzyć w przepych z jakim Malfoy Chemical Inc. przyjmowało swoich gości.
Bletchley dał jej godzinę na rozgoszczenie się w pokoju i przygotowanie do inspekcji. Słowem nie wspomniał o tym, by Draco miał im towarzyszyć, dlatego Hermiona powoli opanowała swoją nerwowość.
Nowa fabryka eliksirów korporacji Malfoya była naprawdę ogromna. Wielki kompleks srebrnych budynków, błyszcza w popołudniowym słońcu i nieco przytłaczał swą monumentalnością. Hermiona jednak nie spodziewała się niczego mniej – Draco był w końcu najlepszym w kraju magicznym biznesmenem.
Zaraz wejściu do głównego budynku, okazało się, że na Hermionę czekała już wytworna kobieta w średnim wieku i podstarzały mężczyzna. Obydwoje przedstawili jej się jako dyrektorzy poszczególnych działów i szybko zapewnili ją, że są gotowi odpowiedzieć na wszelkie jej pytania i pokazać jej wszystkie dokumenty, jakich od nich mogła zażądać.
Bletchley nie odstępował jej boku, długo i kwieciście przemawiając o genialności i innowacyjności nowego tego przedsięwzięcia, a Hermiona z każdą chwilą coraz mocniej traciła nadzieję na to, że gdzieś mogłaby spotkać tu Malfoya. Widać niepotrzebnie w zakamarkach własnego umysłu, uroiła sobie, że być może zaproszenie jej do skontrolowania fabryki, tuż po jego rozwodzie, naprawdę mogło mieć jakieś drugie dno.
Skończyli sprawdzać część, w której wytwarzane są eliksiry późnym popołudniem, a Steven zapewnił ją, że jutro po śniadaniu wrócą do obejrzenia części gdzie pozyskiwane są składniki na eliksiry. Hermiona uśmiechnęła się blado, zapewniając, że dzisiejsza część jej oględzin przebiegła pomyślnie i z radością myślała już o możliwości zjedzenia spokojnej kolacji, najlepiej na tarasie w jej pięknym hotelowym apartamencie.
- Mam nadzieję, że zdąży pani nieco odpocząć przed naszą kolacją? – zagadnął Bletchley, gdy zaprowadził ją do jednego z kominków w głównym budynku fabryki.
- Kolacją? – zapytała niepewnie.
- Ależ tak! Dziś o ósmej spotkamy się w głównej restauracji w pani hotelu. Mamy już zarezerwowany stolik – Steven uśmiechnął się z entuzjazmem.
- Obawiam się, że nie zabrałam ze sobą sukni na oficjalną kolację – Hermiona skrzywiła się pod nosem, w duchu zastanawiając się kto tam jeszcze będzie. Czyżby on…?
- To żaden problem! Mój chłopak jest przecież projektantem mody damskiej! Na pewno znajdzie dla pani coś odpowiedniego i zdąży podesłać to do hotelu. Pokazywałem mu już pani zdjęcia w gazecie i był totalnie zachwycony pani figurą – chwalił mężczyzna.
- W taki razie bardzo dziękuję. Proszę podesłać numer skrytki, a umieszczę w niej odpowiednią kwotę, gdy tylko wrócę do Londynu – odpowiedziała grzecznie, w duchu zastanawiając się czy na pewno będzie ją stać na prywatny projekt, choć wiedziała, że ten cały Lorenzo dopiero zaczynał swoją karierę w branży.
<><><>
Suknia okazała się na szczęście bardzo gustowna. Bordowa, długa do kostek, miała odpowiednio wcięty dekolt i ładne, srebrne hafty. Cena też była bardzo niska, jak za taką kreację, więc Hermiona odetchnęła z ulgą, gdy założyła na siebie to cudo. Za pomocą zaklęcia oswoiła włosy i zrobiła niezbyt mocny makijaż, stawiając tylko na wyrazisty kolor ust, który ładnie pasował do całości. Kolejnym zaklęciem przemieniła swoje rozsądne obcasy na w o wiele wyższe szpilki i z mocno bijącym sercem punktualnie o ósmej zeszła do hotelowej restauracji.
Ich stolik znajdował się w kącie pokoju i siedziało już przy nim sześć osób. Hermiona od razu zauważyła, że są to dyrektorzy, ale spięła się, gdy okazało się, że najwyraźniej towarzyszą im ich życiowi partnerzy. To musiało oznaczać, że kolacja będzie miała o wiele bardziej swobodny charakter, a ona będzie na niej jedynym singlem. Co za koszmar…!
Steven wstał jako pierwszy, by ją powitać, po czym przedstawił jej Lorenzo oraz pozostałych współmałżonków dyrektorów działów. Hermiona zmusiła się do uprzejmego uśmiechu i przyjęcia kilku komplementów, a Steven kurtuazyjnie wysunął dla niej krzesło i zapytał czego się napije.
Zważywszy na to, że wszyscy inni mieli już przed sobą jakieś drinki, poprosiła o kieliszek martini. Dopiero, gdy Steven przywoływał kelnera, zauważyła, że krzesło po jej lewej stoi puste. Czyżby na kogoś czekali? Serce znów zabiło jej mocniej, gdy usłyszała jak żona pracownika Malfoya, szepcze teatralnie: „Twój szef już tu jest”.
- Dobry wieczór – przywitał się Draco, podchodząc do stołu, a wszyscy dyrektorzy i ich partnerzy od razu wstali, więc Hermiona również podniosła się ze swojego miejsca, mając nadzieję, że nie wyglądało to tak niezgrabnie, jak ona czuła, że było.
- Witamy panie Malfoy, czekaliśmy na pana! – oznajmił z przesadnym entuzjazmem Steven.
- Bardzo przepraszam za spóźnienie, ale spotkanie z moim prawnikiem nieco się przedłużyło – wyjaśnił pokrótce Malfoy, gest zapraszając ich, by z powrotem zajęli swoje miejsca.
Hermiona odwróciła się chcąc opaść na krzesło, gdy nagle poczuła jak Draco ujmuje jej dłoń.
- Dobry wieczór Hermiono, pięknie dziś wyglądasz – szepnął gdzieś w okolicach jej ucha, pomagając jej zająć miejsce z dżentelmeńską kurtuazją.
- Dziękuję – zdołała z siebie wydusić, walcząc z falą gorąca i rumieńców. Ze wszystkich sił musiała się starać nie patrzeć, jak ubrany w elegancki, szary garnitur Malfoy zajmuje miejsce tuż obok niej i zaczyna swobodną rozmowę z kelnerem na temat oferowanej w restauracji karty win.
Hermiona starała się brać udział w rozmowie i odpowiadać płynnie na pytania zebranych gości. Jednak nie mogła się nie spinać, gdy to Draco zwracał się bezpośrednio do niej. Było to śmieszne i naprawdę nie mogła zrozumieć, skąd u niej ta nagła wstydliwość w kontaktach z blondynem. Miesiącami rozmawiało im się całkiem swobodnie, a teraz za każdym razem, gdy napotkała spojrzenie jego pięknych szaro-niebieskie oczów, jej ciało natychmiast przeszywa silny dreszcz. Czuła się trochę jak głupiutka nastolatka, zauroczona najprzystojniejszym chłopakiem w szkole.
Ucieszyła się, gdy wreszcie się okazało, że kolacja dobiegła końca, a ona już za chwilę będzie mogła uciec do swojego apartamentu i wziąć zimny prysznic, na ostudzenie emocji. Gdy Malfoy poinformował kelnera, że wszelkie koszty za ten wieczór ma dopisać do jego rachunku, uznała, że to odpowiedni moment, żeby się pożegnać. Podziękowała krótko wszystkim za towarzystwo i wstała od stołu z wymuszonym uśmiechem.
- Ja również już pójdę. Było mi jak zwykle bardzo przyjemnie się z wami zobaczyć – oznajmił Malfoy, również się podnosząc ze swojego miejsca.
Hermiona ledwo powstrzymała się od zaklęcia pod nosem. Nie wypadało jej teraz samej odejść. Dlatego poczekała, aż wszyscy współpracownicy Dracona kwieciście ich pożegnali, nie kryjąc się raczej z dość dwuznacznymi spojrzeniami na ich dwójkę. Hermiona miała nadzieję, że opanuje się na tyle, by zarumienić się dopiero, gdy znajdzie się w swoim pokoju.
Gdy przechodzili przez salę w stronę wyjścia, poczuła wyraźnie dłoń Malfoya na swoich plecach. Wyglądało to tylko na chęć pomocy, gdy mijali zatłoczone stoliki, ale i tak znów sprawiło, że jej ciało zalała fala gorąca. Dotyk jego długich palców, dosłownie parzył jej skórę przez materiał sukienki. Nigdy wcześniej nie czuła czegoś podobnego.
- Jak przebiegła dzisiejsza inspekcja? – zapytał uprzejmie Draco, gdy znaleźli się w głównym atrium hotelu.
- Wiesz, że nie mogę ci tego zdradzić – Hermiona uśmiechnęła się do niego lekko, nadal starając się opanować rumieńce. – Ale mogę mimochodem wspomnieć, że nie masz się czym martwić…
- Bardzo się cieszę – blondyn uśmiechnął się do niej, gdy poprowadził ją w kierunku wind. – I dziękuję, że zgodziłaś się przyjechać, by to załatwić. Byłem przekonany, że po żenującym występie Astorii nie będziesz skłonna dłużej ze mną współpracować – przyznał, przyglądając jej się uważnie.
- Absolutnie nie mam o to pretensji. Domyślam się, że przeżywała trudne chwile w związku z rozwodem i to dlatego tak się zachowała – powiedziała szybko, patrząc wyczekująco w stronę windy, zdeprymowany tym, jak Malfoy wciąż się na nią gapił.
- Całe to małżeństwo było pełne trudnych chwil – powiedział cicho.
Hermiona wreszcie spojrzała na niego i o mały włos, a nogi, by jej się ugięły pod wpływem intensywności jego spojrzenia. Chciała mu coś na to odpowiedzieć i już nawet rozchyliła usta, ale żadna rozsądna myśl nie przyszła jej w tej chwili do głowy. Na szczęście właśnie ten moment wybrała sobie winda, by głośnym dzwonkiem oznajmić swoje przybycie.
Hermiona otrząsnęła się i zmusiła do uśmiechu.
- Bardzo dziękuję za zaproszenie na kolację.
- To była prawdziwa przyjemność móc znów cię zobaczyć – odpowiedział z nieco łobuzerskim uśmieszkiem Draco.
- Wzajemnie – odpowiedziała, patrząc jak mężczyzna sięga po jej dłoń, by złożyć na niej delikatny pocałunek. Gdy tylko jego usta zetknęły się z jej skórą, prawie natychmiast po jej ciele rozeszła się fala gwałtownego ciepła.
Co ten facet z nią wyprawiał?
Hermiona zauważyła, że drzwi windy zaczynają się zamykać, więc delikatnie wysunęła dłoń z uścisku jego palców i szybko wsiadła do środka.
- No to dobranoc… - powiedziała, zbierając się na odwagę, by po raz ostatni spojrzeć mu prosto w oczy.
Blondyn patrzył na nią z taką namiętnością, że miała ochotę rozpłynąć się jak galaretka na mocnym słońcu. Przez sekundę miała nawet nadzieje, że zaraz wejdzie za nią do tej widny, a później zacznie całować ją bez opamiętania.
Draco jednak tylko uśmiechnął się uprzejmie.
- Dobrej nocy, Hermiono…
Drzwi windy wreszcie się zamknęły i ruszyła w górę, a Hermiona opadła na ścianę, wciąż czując dziwną miękkość w kolanach. Dawno nie przeżywała takich emocji w kontakcie z jakimkolwiek mężczyzną i nawet nie chciała wyobrażać sobie, co się stanie, gdy kiedyś znów z nim zostanie sam na sam.
<><><>
Bletchley czekał na nią rano w atrium z szerokim uśmiechem. Hermiona nie spała specjalnie dobrze tej nocy, wciąż wspominając całą swoją interakcję z Malfoyem. Czy to naprawdę było tak gorące, czy tylko jej własne odczucia takie były? Nie miała pojęcia.
- Dzień dobry, czy dobrze pani dziś spała? – zapytał na wstępie Steven.
- Dzień dobry. Tak, dziękuję, bardzo dobrze – skłamała. – Pragnę jeszcze raz przekazać podziękowania dla Lorenzo za tę sukienkę. Była naprawdę przepiękna – Hermiona uśmiechnęła się do niego, gdy razem szli w kierunku kominka.
- Pół nocy mówił mi tylko o tym, jak doskonale pani w niej wyglądała i że chciałby żeby wszystkie modelki na pokazach nosiły jego kreacje z taką gracją – Steven wciąż uśmiechał się promiennie.
- To miły komplement, ale naprawdę bardzo daleko mi do modelki – zaśmiała się, czekając aż pracownik hotelu podejdzie do niej z proszkiem Fiuu.
- Ależ to absolutna nieprawda! Wystarczy wspomnieć, że pan Malfoy nawet na chwilę nie odrywał wczoraj od pani wzroku, a akurat on zna się na kobiecej urodzie. Jego była żona również przed ślubem była przecież modelką… - mówił z entuzjazmem Steven.
Hermiona poczuła ciepło na twarzy, na wzmiankę Bletchleya o tym, że Malfoy na nią wczoraj patrzył. Jeśli inni też to zauważyli, to musiało oznaczać, że wcale jej się to tylko nie wydawało, prawda?
Nie miała czasu skomentować słów pracownika Dracona, bowiem musiała już wejść w zielone płomienie. Wylądowała w eleganckim lobby i szybko otrzepała swą szarą spódnicę z pyłu. Dobrała dziś do niej czarną bluzkę z nieco głębszym dekoltem, a swój żakiet trzymała w ręku na czas podróży kominkiem.
Odsunęła się, czekając aż Steven do niej dołączy i właśnie chowała różdżkę do torebki, gdy poczuła dużą dłoń opierającą się na jej plecach.
- Dzień dobry… - usłyszała tuż przy swoim uchu.
- Och! – podskoczyła w miejscu i odwróciła się szybko, stając oko w oko z uśmiechniętym Draconem.
- Cześć! – wypaliła na jednym wydechu. – Ja… przepraszam, nie spodziewałam się… – wyjąkała.
- To ja przepraszam. Naprawdę nie chciałem cię przestraszyć – Draco uśmiechnął się do niej ciepło, a ona znów poczuła tę dziwną wiotkość w swoich nogach. Jeśli przyjdzie jej dziś spędzić z nim cały dzień, obawiała się, że może w którymś momencie rozpłynąć się z wrażenia.
- Dzień dobry panu! Nie wiedziałem, że pan dziś do nas dołączy – przywitał się wesoło Steven, uśmiechając się wymownie na widok dłoni Malfoya wciąż opartej na plecach Hermiony.
- W zasadzie to mam dziś wolny dzień, więc chętnie sam zajmę się panią Granger. Ty możesz w tym czasie wrócić do wypełniania dokumentów Bletchley – Draco spojrzał chłodno na swojego pracownika, który od razu się wyprostował i zgubił swój uśmiech.
- Oczywiście, jak pan każe! Miłego dnia pani Granger – Steven ukłonił jej się i szybko odszedł w stronę jednej z wind.
Hermiona starała się rozluźnić na myśl o tym, że będzie zwiedzała fabrykę sama w towarzystwie Malfoya. Musiała zachować swój profesjonalizm, dlatego sięgnęła do swojej torebki po samonotujące pióro i notes.
- Gdzie zaczniemy? – zapytała, patrząc na niego wyczekująco.
- Myślę, że w salach z magicznymi zwierzętami i istotami, a później możemy odwiedzić szklarnię – Draco uśmiechnął się, leniwie przesuwając wzrokiem po całej jej twarzy, jakby wprost nie mógł się nacieszyć jej widokiem.
- W porządku, w takim razie niech pan prowadzi, panie Malfoy – Hermiona uśmiechnęła się do niego, nieco figlarnie.
- Z największą przyjemnością, panno Granger – Draco mrugnął do niej, po czym gestem wskazał jej duże, srebrne drzwi.
Ruszyła przodem, pozwalając mu pójść dwa kroki za nią. Nie miała pewności, ale coś mówiło jej, że Draco skorzystał z okazji, by teraz zerknąć na jej tyłek. Nie żeby jej to jakoś mocno przeszkadzało…
Pióro śmigało po kartce zapisując proporcje, czas hodowli i ilość pozyskiwanych składników ze wszystkich możliwych magicznych zwierząt, jakie były umieszczone w specjalnych boksach w Malfoy Chemical Inc.
Draco był doskonałym przewodnikiem. Rzeczowym i miejscami zabawnym, a Hermiona nie mogła się powstrzymać przed podziwianiem jego seksownej postawy w tych ciemnych spodniach i jasnoniebieskiej koszuli, która nie ukrywała zbyt wiele tego, jak doskonale rozwinięte były jego mięśnie.
- Jak masz okazję zauważyć, wszystkie magiczne istoty mają wybiegi podobne do ich środowiska naturalnego. Są również odpowiednio karmione, a składniki z nich pozyskiwane nigdy nie przekraczają narzuconych nam norm – tłumaczył, wskazując na wesołe Lunaballe, które tańczyły za szklaną szybą, przy świetle magicznie przywołanego obrazu księżyca.
- Wygląda to naprawdę pierwszorzędnie – przyznała z uznaniem.
- Przejdźmy do następnego sektora. Musimy jednak być ostrożni. To oddział bestii – Draco uśmiechnął się do niej, znów kładąc swoją dużą dłoń na jej plecach i prowadząc ją do następnych drzwi.
Hermiona była zaskoczona, widząc wysoko sklepioną salę i kolejne, wielkie, szklane zagrody w których przebywały największe zwierzęta, takie jak groźny garboróg czy jeszcze groźniejszy buchorożec.
- Jakim cudem udało się wam złapać nundu? – niedowierzała Hermiona, patrząc na lamparto-podobne stworzenie, które majestatycznie przechadzało się po swoim dużym wybiegu.
- Nie było to proste, ale za odpowiednią sumę galeonów, udało się go pojmać dużej grupie najemników z Afryki. Trudniejsze było uzyskanie pozwolenia na zachowanie go tutaj w celu zbioru jego sierści, jako że jest na liście zagrożonych gatunków. Pozwolono nam na to pod warunkiem, że Departament Regulacji i Kontroli Magicznych Stworzeń, będzie mógł tu przysyłać swoich badaczy i obserwatorów – wyjaśnił.
- Nie mieli żadnych obiekcji na temat tego, że trzymanie w zamknięciu tych wszystkich zwierząt jest niehumanitarne? – zainteresowała się.
- Przetrzymujemy tylko najrzadsze zwierzęta, a na dodatek takie, od których zdobycie składników eliksirów jest dobrowolne. Jak zauważysz nie mamy tu jednorożca, czy memortków, bowiem istnieją potwierdzone dowody na to, że są one bardzo nieszczęśliwe w niewoli. Ich włosy czy pióra niezbędne do wytwarzania mikstur zdobywamy od indywidualnych dostawców. Tak się akurat składa, że to Hagrid jest naszym głównym kontrahentem jeśli chodzi o włosy jednorożca, których wciąż dużo zbiera w Zakazanym Lesie – wyjaśniał.
- Nie ukrywam, że jestem pod wrażeniem – przyznała szczerze.
Draco spojrzał jej w oczy, po czym uśmiechnął się promiennie.
- Zawsze chciałem zrobić na tobie wrażenie, więc tym bardziej się cieszę, że mi się udało – kokietował.
- Naprawdę? – zapytała, czując jak przyśpiesza jej puls. – A zdradzisz mi dlaczego tego chciałeś?
Ku jej zaskoczeniu Malfoy zrobił krok w jej stronę, nadal patrząc jej prosto w oczy.
- A któżby nie chciał zaimponować najmądrzejszej czarownicy od czasów Roweny Ravenclaw?
Hermiona przygryzła delikatnie dolną wargę, mając nadzieję, że znów się nie zaczerwieni.
- Jest wiele takich osób…
- W takim wypadku należy nazwać ich głupcami – odpowiedział całkiem poważnie, po czym odwrócił się i poprowadził ją w stronę kolejnej przegrody.
- To coś, co również sprawiło nam już sporo kłopotów, ale warto z powodu jadu, który wykorzystujemy w naszych eliksirach – tłumaczył, gdy i ona podeszła bliżej szyby.
- Och! Czy to naprawdę…?
- Co się gapisz głupia dziwko?! – ryknęło stworzenie, a Hermiona mimowolnie odskoczyła w tył, wpadając prosto na stającego za nią blondyna.
- Bądź grzeczny Manti, mówisz do damy! – upomniał stwora Draco, kładąc opiekuńczo swe duże dłonie na talii Hermiony i pomagając jej odzyskać stabilizację.
- Mantykora? Naprawdę nawet to udało ci się zdobyć? – zapytała, patrząc na niego przez ramię i dopiero teraz rejestrując jak blisko siebie się znajdowali. Jeśli tylko Draco pochyliłby głowę…
- Czyżbym znów ci zaimponował? – zapytał, zbliżając się lekko, a jego ciepły oddech owionął jej twarz. Wciąż patrzył jej głęboko w oczy, a uścisk jego dłoni na jej talii nieco się wzmocnił. Jej puls znów gwałtownie się zwiększył i nieco rozchyliła usta, czując jak oddech jej przyśpiesza.
- Pieprzcie się tu! Chcę zobaczyć! – ryknęła Mantykora swym złowrogim tonem.
To sprawiło, że od razu odsunęli się od siebie. Draco odchrząknął, a Hermiona wytarła wilgotne dłonie o swoją spódnice. To niewiarygodne, że było tak blisko…!
- Myślę, że możemy teraz przejść do szklarni – zaproponował Malfoy, delikatnie kładąc dłoń na jej plecach i wskazując jej kolejne drzwi.
Hermiona wzięła głęboki oddech nim ruszyła w tamtą stronę. Nie tak powinna się zachowywać profesjonalistka. Nic jednak nie mogła poradzić na to, że dotarło do niej jak imponującym mężczyzną po tych wszystkich latach stał się Draco Malfoy.
<><><>
Mnogość zgromadzonych przez jego firmę magicznych roślin, była prawdziwie porywająca. Hermiona nie mogła oderwać oczu od rzadkich, magicznych drzew i krzewów. Podejrzewała, że Neville umarłby tu z zachwytu. Podzieliła się tym spostrzeżeniem z Malfoyem. Ku jej zaskoczeniu Draco zachichotał.
- Tak w zasadzie, to bywa tu przynajmniej kilka razy w miesiącu. Jest naszym zewnętrznym konsultantem. Proponowałem mu pracę i czterokrotnie taką pensję, jak dostaje w Hogwarcie, ale wciąż nie chce się zgodzić. To człowiek idei, nauczanie to jego druga pasja.
- To zdecydowanie prawda – Hermiona nie mogła się nie uśmiechnąć na wspomnienie o przyjacielu. – Ale teraz rozumiem czemu Luna urządza takie wystawne wesele. Ciągle mówiła mi o tym, że stać ich na to przez dodatkowe konsultacje, których Nev komuś udziela.
- Tak, słyszałem, że prawdopodobnie to będzie wydarzenie roku – Draco oparł się o jeden z długich stołów i założył ręce na piersi, obserwując jak Hermiona bada jedną z magicznych paproci. – Mam nadzieję, że tak się stanie i wtedy przyćmi to trochę mój rozwód.
Hermiona spojrzała na niego uważnie, ale nie mogła stwierdzić czy wyglądał w tej chwili na smutnego.
- Przykro mi z tego powodu… - powiedziała cicho.
Blondyn uniósł głowę i spojrzał jej w oczy.
- Nie ma takiej potrzeby. Jak wspomniałem wczoraj, całe to małżeństwo było pełne nieporozumień i trudnych chwil. To ulga, że się skończyło.
- Tak, nieporozumienia zniszczyły już wiele związków – powiedziała, znów skupiając swój wzrok na roślinach.
- Podobnie, jak zdrady – wtrącił cicho.
Hermiona uśmiechnęła się ponuro pod nosem. Cztery lata budowania wspólnego życia, by wejść i zobaczyć, jak jej durny narzeczony wpycha jęzor w gardło jej głupiutkiej asystentki. Minęło pół roku, a Ron nadal nie potrafił zrozumieć, czemu nie chciała po tym do niego wrócić. Przecież ciągle mówił, że tak strasznie tego żałował…
- Astoria bardzo chciała wierzyć, że to przez zdradę, a nie niedopasowanie nasze małżeństwo się rozpadło – dodał po chwili.
- Tak, zdołałam to zauważyć – Hermiona posłała mu niepewny uśmiech. – Mimo wszystko powinno jej być łatwiej, skoro jej nie zdradziłeś.
- Zdradziłem – przyznał.
Hermiona spojrzała na niego czując, jak zasycha jej w ustach. Czyli, że Malfoy też był niewiernym palantem? Merlinie! Czy nie było już porządnych mężczyzn na tym świecie? Poczuła się teraz gorzko rozczarowana.
- Zdradziłem ją wyłącznie emocjonalnie – doprecyzował. – Ale mimo wszystko, to wciąż była zdrada. Nie powinienem trwać w związku, w czasie gdy to nie moja żona była tą kobietą, o której ciągle myślałem.
Hermiona była pewna, że czerwone rumieńce wystrzeliły na jej twarzy niczym dwie dorodne róże. Czyżby jednak…? Czy miał na myśli…? O Godryku! Czuła, że zaczynają jej się trzęść kolana. Musiała stąd uciec i to najlepiej jak najszybciej!
- Zasadniczo myślę, że na tym mogę zakończyć inspekcję. Wszystko wygląda idealnie. Mam przykaz, by sporządzić ten raport ekspresowo, więc spodziewaj się go za około siedem dni, a do tego czasu możesz już spokojnie przygotować wszystkie odpowiednie dokumenty. Ten kontrakt na pewno zostanie podpisany – szczebiotała, unikając patrzenia w jego stronę, niby zajęta pieczołowitym pakowaniem jej pióra i notesu do torebki.
- Świetnie, bardzo ci dziękuję. Musisz już dziś wrócić do Londynu? – zapytał, podchodząc bliżej.
- W zasadzie nie ustaliłam jeszcze ze Stevenem kiedy mam mieć powrotny świstoklik – przypomniała sobie.
- Twój pokój jest zarezerwowany do poniedziałku, gdybyś jednak zechciała zostać – Draco stanął tuż przed nią, zmuszając ją tym samy, by uniosła głowę i na niego spojrzała.
- Dziękuję, to brzmi dobrze. Może wieczorem wyjdę trochę zwiedzić miasto – wyjąkała, zarzucając torebkę na ramię.
- W takim razie może pozwolisz się zaprosić na kolację? Obiecuję, że potem zabiorę cię na wieczorne zwiedzanie – Draco uśmiechnął się do niej zachęcająco.
- Och! – Hermiona czuła, jak pali ją twarz i żałowała, że nie może zdobyć się na nieco więcej opanowania. – Bardzo bym chciała, ale nie zabrałam ubrań, na oficjalne wyjścia i…
- To nie oficjalne wyjście. Jeśli się zgodzisz, to zjemy kolację w moim domu. Zapewniam, że mój kucharz jest naprawdę doskonały – jego ton był wręcz uwodzicielski i Hermiona już wiedziała, że nie będzie w stanie mu odmówić.
- Dziękuję za zaproszenie, chętnie skorzystam po raz kolejny z twoich usług jako przewodnika – odpowiedziała, zdobywając się na uśmiech.
- Nie mogę się wprost tego doczekać – oznajmił, wyjmując zza pleców piękny okaz magicznego, purpurowego tulipana. Kwiat ten był bardzo cenny i rzadki, a jego symbolika oznaczała oddanie, pragnienie i nadzieję.
- Jaki cudowny! – Hermiona, poczuła najpierw dreszcz, a później falę ciepła, odbierając od niego roślinę.
- Neville powiedział mi, że tulipany to twoje ulubione kwiaty – Draco uśmiechnął się, gdy patrzył z zadowoleniem, jak Hermiona przykłada tulipana do swego nosa.
- Tak, to prawda. Bardzo ci dziękuję – powiedziała, całkowicie rozbrojona jego gestem i tym, że zadał sobie trud by się czegoś o niej dowiedzieć. Teraz już nie miała wątpliwości, że Malfoy chciał od niej czegoś więcej i Gryffindor jej świadkiem, że raczej chętnie by mu to dała.
- Pozwól, że odprowadzę cię do kominka – Draco wskazał jej drogę, ponownie kładąc swą dużą, ciepłą dłoń na jej plecach.
- Będzie mi bardzo miło – odparła z uśmiechem, w głębi siebie wiedząc, że nie będzie już w stanie odmówić zupełnie niczego temu mężczyźnie.
<><><>
Denerwowała się niczym przed pierwszą randką, a może nawet bardziej, zważywszy na to, z kim miała się dziś spotkać. Malfoy już dawno przestał być jej szkolnym nemezis, a stał się kimś na kształt sympatycznego znajomego, z którym lubiła rozmawiać. Jednak od zerwania z Ronem, nie była jeszcze na żadnej poważnej randce, a fakt, że Draco był uosobieniem marzeń prawie każdej wolnej czarownicy w ich świecie, wcale jej nie pomagał.
Nim wyszła z siedziby jego firmy, Malfoy przekazał jej elegancką wizytówkę z adresem jego domu w Edynburgu. Wciąż zarumieniona z konsternacją patrzyła na to, jak znów ucałował jej dłoń na pożegnanie, mówiąc, że nie może się doczekać ich wspólnego wieczora. Wymamrotała tylko coś w podobnym tonie, po czym szybko uciekła w zielone płomienie.
Długo zastanawiała się co założyć. Wreszcie zdecydowała się zmienić kolor jednej z jej biurowych spódnic na czerwony i nieco skrócić ją zaklęciem – jednak nie zbyt ostentacyjnie. Dobrała do niej kremową bluzkę z geometrycznym wzorem, która ładnie podkreślała linię jej biustu. Włosy rozpuściła, zakręcają loki różdżką, tak by wydawały się bardziej oswojone. Na koniec transmutowała swą torebkę w elegancką kopertówkę i wyczarowała kolejną parę ładnych, czarnych szpilek. Jej makijaż był delikatny – jedynie usta podkreśliła mocną czerwienią. Skropiła się ulubionymi perfumami i wzięła kilka głębszych oddechów nim zeszła do lobby hotelu, by stamtąd przenieść się do domu mężczyzny, którego dość niespodziewanie zaczęła naprawdę głęboko pożądać.
Nie zdziwiła się, gdy postawiła stopę w eleganckim holu. Przy śnieżnobiałych ścianach stały majestatyczne posągi, a podłoga była wykonana z najlepszej jakości marmuru. Hermiona zastanawiała się czy są na niej zaklęcia antypoślizgowe, obawiając się, że w przeciwnym wypadku zrobi sobie krzywdę.
Ledwo zdążyła się rozejrzeć, gdy z bocznych drzwi wyszedł wysoki, barczysty, siwowłosy mężczyzna.
- Dobry wieczór panno Granger – przywitał się uprzejmie. – Czy pozwoli pani, bym mógł odebrać jej płaszcz? – zapytał.
- Dobry wieczór. Tak, oczywiście – odpowiedziała, zdejmując swoje nakrycie, które zabrała myśląc o ich późniejszej wycieczce na miasto. – Bardzo dziękuję – dodała, gdy kamerdyner odebrał płaszcz.
- Nazywam się Cordell i chętnie służę pani każdą pomocą – oznajmił kłaniają się usłużnie. – Jeśli jest pani gotowa, to proszę za mną. Pan Malfoy już czeka na górnym tarasie.
W odpowiedzi Hermiona skinęła tylko głową, nie bardzo wiedząc co jeszcze mogłaby mu powiedzieć. Nie ukrywała, że zdziwiła się trochę, że Malfoy wolał ludzką służbę, od ślepo mu posłusznych skrzatów domowych, ale w żadnym wypadku nie miała zamiaru na to narzekać.
Taras był naprawdę okazały i piękny. Podłoga tutaj również była marmurowa podobnie jak balustrada, którą na całej długości oplatała magiczna odmiana bluszczu. Na samym środku stał elegancki stół nakryty dla dwóch osób. Draco stał plecami do wyjścia, z założonymi dłońmi i patrzył na migoczące w oddali światła. Hermiona dopiero po chwili domyśliła się, że były to budynki jego fabryki. Czujny szef najpewniej lubił mieć na wszystko oko.
- Dobry wieczór – przywitała się.
Blondyn od razu odwrócił się w jej stronę, witając ją prześlicznym uśmiechem. Gorące spojrzenie jego oczu, przesunęło się po całej jej sylwetce i Hermiona poczuła, jak zasycha jej od tego w ustach. On był taki niesamowity…!
Wyglądał bardzo przystojnie w czarnych spodniach i jasno-szarej koszuli, która również podkreślała jego imponującą muskulaturę. Jego wciąż lekko wilgotne włosy i odurzający zapach wody kolońskiej, który poczuła, gdy podszedł bliżej, sprawiły że coś wymownie zacisnęło się w jej podbrzuszu. Merlinie! Musiała wziąć szybki oddech na opanowanie, by przypadkiem jakoś się nie skompromitować, komentując na głos to, jaki był seksowny.
- Witaj ponownie Hermiono – Draco złapał na powitanie jej dłoń. Jednak tym razem nie pochylił się, by ją pocałować, zamiast tego układając swe cudownie miękkie usta na jej policzku. Od miejsca, w którym jej dotknęły, prawie od razu rozeszło się przejmujące ciepło. – Pięknie wyglądasz – skomplementował.
- Dziękuję, ty również bardzo dobrze – wyjąkała, czując się nieco idiotycznie z tym, jak mocno zadziałał na nią ten drobny pocałunek.
- Zapraszam do stołu – Draco zaofiarował jej swoje ramię, po czym odprowadził ją na jej miejsce, od razu wysuwając dla niej krzesło.
- Wygląda wspaniale – Hermiona zmusiła się do uśmiechu, patrząc na drogą, porcelanową zastawę i kryształowe kieliszki
- Przekaż kucharzowi, że możemy zaczynać – poprosił Cordella, po czym uśmiechnął się do niej i sięgnął po butelkę wykwintnego wina.
Hermiona odetchnęła płytko. Nie powinna wypić zbyt wiele, by się przed nim przypadkiem nie ośmieszyć, ale z drugiej strony trochę alkoholu na pewno pomogłoby jej się rozluźnić. Z kolejnym płytkim oddechem sięgnęła po wino.
- Za udany wieczór! – wzniósł toast Draco.
Uśmiechnęła się do niego, gdy ich kieliszki się stuknęły. Tak… Jeśli tylko zdołałaby się trochę rozluźnić, ten wieczór naprawdę mógłby być całkiem udany.
<><><>
Na szczęście Draco był świetnym rozmówcą. Szybko wciągnął ją w przyjemną pogawędkę o polityce, ministerstwie i innych ploteczkach z magicznego świata. Rozmawiali też o zbliżającym się ślubie Luny i Nevilla, a Hermiona przez chwilę odniosła wrażenie, że Malfoy chciał ją zapytać, czy nie poszliby tam razem. W zasadzie nie miałaby nic przeciwko, zwłaszcza, że Ron zapewne znów przyprowadzi jakąś kolejną, głupią fankę jego drużyny Qudditcha, którymi to od rozstania nieustannie świecił jej po oczach.
Wreszcie na ich talerzach wylądował deser – wspaniałe lody domowej roboty z wiśniami w likierze. Hermiona zastanawiała się, czy Draco znów jakoś się dowiedział, że lody były jej ulubionym przysmakiem. Nie miała jednak odwagi go o to zapytać.
- Od czego zaczniemy, zwiedzanie? – zainteresowała się, w duchu zastanawiając się czy oglądanie zabytków architektury późnym wieczorem, odda cały ich urok.
- Od czego zechcesz – odpowiedział z kurtuazją, podnosząc się ze swojego miejsca.
- Pomyślałam, że mógłby to być Zamek na Skale albo Pałac Holyrood?
- Doskonale, w takim razie zapraszam – Draco wstał od stołu i podszedł do niej z wyciągniętą dłonią.
Ujęła ją z uśmiechem i instynktownie skierowała się w stronę wyjścia, jednak blondyn zamiast tego pociągnął ją w stronę balustrady.
Poszła za nim, niepewnie postukując obcasami.
- Pozwól, że ci pomogę – zaofiarował i ku kompletnemu zaskoczeniu Hermiony, nagle znalazła się w jego ramionach, gdy z łatwością wziął ją na ręce.
Zręcznie wszedł na szeroką poręcz balustrady. Hermiona pisnęła ze strachu, mocniej łapiąc go za szyję. Nie zdążyła nawet spojrzeć w dół, gdy Malfoy skoczył.
Nie spadli jednak dalej niż dwadzieścia centymetrów, a jego stopy płasko wylądowały na czymś stabilnym.
Jego cichy chichot sprawił, że Hermiona wreszcie odtworzyła oczy, dopiero teraz zdając sobie sprawę, że odruchowo wtuliła się mocno w jego wspaniale pachnącą szyję.
- Spokojnie. Nigdy bym nie pozwolił, by stało ci się coś złego – wyszeptał, przesuwając delikatnie nosem po jej policzku.
- Wiem – odpowiedziała równie cicho, patrząc mu w oczy. To znów był ten moment niesamowitej bliskości…
Jako pierwsza odwróciła głowę i rozejrzała się dookoła, a Draco powoli i chyba dość niechętnie odstawił ją na nogi.
- Czy ty żartujesz? To niemożliwe! To nie może być…? - mówiła w szoku.
- Latający dywan? – roześmiał się. – Tak, to dokładnie on.
- Ale przecież one są nielegalne! – zawołała z rozdrażnieniem. Malfoy chyba postradał zmysły, sądząc, że pozwoli mu łamać przepisy. Była w końcu urzędnikiem państwowym.
- Nie według tutejszego prawa. Jeśli polecimy na odpowiedniej wysokości pod zaklęciem rozczarowania, to lot ten będzie całkowicie legalny nad terenem całego miasta i obszarami przyległymi – wyjaśnił.
- Naprawdę? To fantastyczne! – Hermiona poczuła duży napływ entuzjazmu. – Nigdy w życiu nie byłam na latającym dywanie! Zawsze o tym marzyłam, gdy jako mała dziewczynka oglądałam Alladyna!
- Alla… co? – zapytał Draco.
- Kiedyś ci opowiem – Hermiona niezobowiązująco machnęła ręką i rozejrzała się po szerokim, ciemnozielonym i puszystym dywanie. Na jednym z jego końców znajdowała się sterta przytulnych poduszek, patera z owocami i kubełek ze zmrożonym szampanem. Powoli ruszyła w tamtą stronę.
- Na wszystkie boki rzucone jest zaklęcie bariery, więc nie można spaść, nawet jeśli się wychylisz – poinformował idąc za nią. – Ponadto są też zaklęcia cieplne, ale jeśli to nie wystarczy mamy też ciepłe koce.
- Jestem pewna, że wszystko będzie w porządku – odpowiedziała szybko, w duchu czując, że sama jego bliskość wystarczy do tego, by było jej cholernie gorąco.
Usiedli wygodnie pomiędzy poduszkami, a Draco wyjął różdżkę i stuknął nią w dywan, który najpierw powoli zaczął znosić się w górę, a potem ruszył wprost przed siebie.
Pomimo szybkości z jaką lecieli i znacznej wysokości, dookoła nich wszystko pozostało ciche i stabilne. Hermiona z wypiekami na twarzy rozglądała się za widokami, naprawdę zachwycona tym, co Malfoy wymyślił, by ułatwić jej zobaczenie miasta.
- To jest naprawdę cudowne! – stwierdziła z prawdziwą radością.
- Cieszę się, że ci się podoba. Nie byłem pewien, czy nie będziesz się bała. Wiem, że nie znosisz latania na miotle – Draco z delikatnym uśmiechem sięgnął po butelkę szampana.
Hermiona przyjrzała mu się uważnie.
- Skąd wiesz o mnie takie rzeczy? – zapytała cicho.
Malfoy odwrócił się i spojrzał jej w oczy.
- Zapomniałaś, że w czasie wojny byłem szpiegiem? Potrafię zdobywać informację jeśli ich potrzebuję – wyznał.
Hermiona sięgnęła po stojące przy kubełku lodu kieliszki i cierpliwie poczekała, aż Draco naleje im złocistego płynu, nim postanowiła kontynuować tę rozmowę.
- A informację o mnie były ci potrzebne, ponieważ…? – dociekała, gdy blondyn odstawił z powrotem butelkę i pociągnął łyk ze swojego kieliszka.
- Ponieważ są interesujące – odpowiedział z delikatnym uśmiechem.
- To nie jest odpowiedź, której oczekuję – Hermiona również napiła się swojego szampana, nie spuszczając z niego wzroku.
- Pozwól więc, że sprecyzuję. Zbierałam informację o tobie, ponieważ to ty jesteś interesująca – oznajmił dziwnie ochrypłym szeptem.
- Od dawna tak uważasz? – drążyła temat, mimo że jej serce zaczęło bić coraz szybciej, a dłonie nieco bardziej się pocić.
- Praktycznie od zawsze – przyznał bez ogródek.
- Co? – Hermiona zrobiła wielkie oczy.
- Oczywiście kiedyś wcześniej bym odgryzł sobie język, niż głośno się do tego przyznał – Draco westchnął ponuro i seksownym gestem przeczesał swoje idealnie jasne włosy.
- Masz na myśli, że już w szkole…?
- Owszem, zwłaszcza gdzieś od połowy piątej klasy. Uważałem, że jesteś interesująca, niesamowicie mądra i po prostu piękna.
Hermiona miała przez chwilę wrażenie, że to jej się śni. To było takie nierealne, że właśnie prowadziła z nim tę rozmowę.
- Dlaczego nigdy nic nie powiedziałeś? – wyszeptała z napięciem.
Draco skrzywił się do siebie.
- Bo byśmy nie uwierzyła, a poza tym to i tak niczego by nie zmieniło. Wiedziałem, że chcesz dla siebie tylko Weasleya. Nie było sensu się łudzić.
- I przez tyle lat nie zmieniłeś zdania na temat tego, że jestem interesująca? – Hermiona niedowierzała.
Draco złapał jej dłoń i złożył na niej lekki pocałunek.
- A także mądra – szepnął przesuwając usta nieco wyżej. – Zaradna – kolejny lekki pocałunek na jej przedramieniu. – Odważna. – Jego usta znów znalazły się nieco wyżej. – Lojalna.
Malfoy wymieniał komplementy, składając drobne pocałunki na całej długości jej ręki, a Hermiona poczuła jak rwie jej się oddech, a gorąco i napięcie kumulują się gdzieś w dole jej ciała. Pragnęła, by ta chwila trwała wiecznie… Albo, by jak najszybciej zmieniła się w coś jeszcze bardziej namiętnego.
- Słodka… - wymruczał muskając ustami szczyt jej ramienia, a ona zadrżała, gdy wbił w nią spojrzenie tych wspaniałych oczu. – I niesamowicie piękna… - wyznał, sięgając wyżej w tej samej chwili, gdy ona się pochyliła.
Ich usta spotkały się delikatnym, lecz pełnym od dawna tłumionej pasji pocałunku. To było elektryzujące, wręcz ekstatyczne uczucie, a już chwilę później Hermiona wiedziała tylko tyle, że leżała miękko ułożona na puchowych poduszkach, unosząc się na latającym dywanie nad szkockim krajobrazem, całowana tak dobrze jak jeszcze nigdy w swoim życiu, przez nie kogo innego tylko samego Draco Malfoya.
Nie wiedziała ile to trwało, gdy blondyn wreszcie odsunął się od niej, biorąc głębszy oddech.
- Nie masz pojęcia, od jak dawna o tym marzyłem – wyszeptał stykając ich czoła razem i pocierając swoim nosem o jej.
Hermiona wplotła palce w jego cudownie miękkie włosy i przygryzła wargę, próbując odnaleźć w sobie odwagę, na zadanie tego pytania.
- Czy to prawda, że zawsze nosisz ze sobą moje zdjęcie?
Draco odsunął się od niej, widocznie zaskoczony, po czym parsknął śmiechem i przeturlał się na bok. Hermiona pożałowała, że jednak o to zapytała, nie chcąc tracić niczego z piękna tej chwili… Ale nim zdążyła przeprosić, Draco sięgnął do tylnej kieszeni i wyjął z niej skórzany portfel.
Z lekkim niedowierzaniem, patrzyła na to jak w jego dłoni pojawia się… Karta z kolekcjonerskiej edycji Czekoladowych Żab, na której widniał jej wizerunek. Krótko po wojnie ona, Ron i Harry zostali na nich umieszczeni, a wszystkie egzemplarze rozeszły się dosłownie w mgnieniu oka.
- Musiałem kupić dwanaście skrzynek tych pieprzonych łakoci, by znaleźć to zdjęcie – wyznał z nostalgią patrząc na kartę.
- Żartujesz? Dlaczego po prostu nie zdobyłeś jakiegoś mojego zwykłego zdjęcia? – Hermiona mimowolnie zachichotała, dziwnie dumna z tego, że aż tak mu zależało.
- Zdobycie ciebie nigdy nie mogło być proste, dlatego nie mogłem pójść na łatwiznę – wymruczał, odkładając kartę i pochylając się do kolejnego pocałunku, który Hermiona z przyjemnością mu dała. Znów ułożył ją na poduszkach, całując namiętnie i mrucząc z zachwytu, gdy czule przeczesywała palcami jego włosy.
- Poczekaj! – Hermiona oderwała się od niego, czując, że musi to poruszyć - Czy jesteś pewien, że jesteś na to gotowy? Twój rozwód dopiero co został orzeczony…
Draco westchnął ciężko i zamknął oczy.
- Poślubiłem Astorię, mając nadzieję, że to pomoże mi zapomnieć. Nigdy bym tego nie zrobił, gdybym nie sądził, że już na zawsze zostaniesz z Weasleyem. Gdy okazało się, że ten skończony idiota cię zdradził, przyznaję, że byłem w kompletnym szoku. Co za debil wypuszcza z rąk najjaśniejszą czarownicę tego wieku? – zapytał nie kryjąc swojej głębokiej pogardy dla Rona.
Hermiona nie mogła się nie roześmiać. Draco Malfoy naprawdę jej chciał. A ona musiała szczerze przyznać, że też chciała jego. Obydwoje byli wolni i nic ich nie kosztowało spróbować… A może akurat okazałoby się, że są dla siebie idealnie stworzeni? Ta noc na niebie, tuż pod gwiazdami mogła być prawdziwym początkiem czegoś naprawdę wspaniałego.
<><><>
(18+)
Niebo nad nimi było cudownie rozgwieżdżone, a ich ciała słodko rozgrzane od wzajemnej bliskości, napięcia i oczekiwania.
Hermiona wydała z siebie pomruk zadowolenia, który Draco szybko przełknął, kiedy z zapałem pogłębił ich kolejny pocałunek. Nie miała pojęcia, jak wysoko lecieli, albo dokąd naprawdę zmierzali, ale to nie miało teraz kompletnie żadnego znaczenia. Jedyne co czuła, to fakt, że jedna jego ręka złapała ją mocno za biodro, a palce drugiej dłoni wplątał się czule w jej loki, jakby wprost nie mógł nacieszyć się ich dotykiem.
Namiętnie przeciągnęła językiem po jego ustach, drażniąc się i smakując go z zaangażowaniem. Żaden z dotychczas przeżytych w jej życiu pocałunków nie wydawał jej się choć trochę bliski temu, co czuła teraz. To była czysta doskonałość. Jej paznokcie zaczęły delikatnie drapać materiał jego szarej koszuli i już wyraźnie mogła wyczuć, jak coraz twardsza męskość zaczyna napierać na przód jego spodni.
Draco przerwał pocałunek, z trudem łapiąc oddech i spojrzał w dół na kuszący dekolt jej bluzki. Poruszyła się pod nim, sugestywnie ocierając ich biodra o siebie, a on patrzył na nią tlącym się od pożądania wzrokiem. Nie odrywając od niej oczu, nieśpiesznie przesunął dłonią po jej ciele tak, by wreszcie delikatnie zamknąć w niej jej twardą pierś.
Nieco psotny, pełen zadowolenia uśmiech, którym go obdarzyła, wyrwał mu z gardła przeciągły jęk. Prawie natychmiast jego usta ponownie znalazły się na jej wargach, całując, ssąc i kąsając ją w desperacki i gorący sposób. Miała wrażenie, że Draco rozkoszował się jej smakiem, niczym kolejną dawką upragnionego narkotyku, od którego był silnie uzależniony. Znów przesunął dłońmi po jej talii, a zaraz potem gwałtownie pociągnął za dekolt jej bluzki tak, by móc odsłonić czerwony, koronkowy stanik, który miała dziś na sobie.
- Taka cholernie gorąca… - wymamrotał składając mocny pocałunek tuż nad linią tkaniny, a Hermiona westchnęła tęsknie, czując jak napinają się jej sutki. Owinęła ramiona wokół jego szyi, a całe jej ciało dosłownie wibrowało z ochoty na dotykanie go i całowanie prawie każdego centymetra jego alabastrowej skóry. Z kolejnym, gardłowym jękiem wplotła palce w jego włosy wprawiają go w ten sposób w dreszcz, który tylko się pogłębił, gdy zaczęła przesuwać swoimi ustami w dół - wzdłuż jego szczęki i po szyi.
- Od dawna nie czułam czegoś takiego… - wyznała, znów unosząc biodra, by móc otrzeć się o jego twardą długość.
- To jest lepsze od każdej mojej fantazji… - wydyszał, a Hermiona mogła wyraźnie poczuć, jak strasznie mocno był w tej chwili podniecony.
Jego głowa ponownie opadła na zagięcie jej szyi i poczuł ciepło jego języka, gdy ślizgał się po rozgrzanej skórze. Nie powstrzymywała dłużej swoich jęków i coraz mocniejszego ocierania się o niego. Jej ręce zręcznie rozpięły guziki jego koszuli, a on w tym samym czasie złapał za rąbek jej bluzki, by jak najszybciej się jej pozbyć. Hermiona uniosła się trochę, pozwalając mu na to i chrapliwie krzyknęła, gdy usta blondyna prawie od razu zacisnęły się na jednym z jej sutków, ssąc go poprzez koronkę jej stanika.
Jęczała i wyginała się pod nim, szarpiąc za jego koszulę i pragnąc by pozbył się już swoich spodni. Potrzebowała, by wreszcie zrobił z nią to, o czym prawie bezustannie myślała od czasu, gdy wczoraj wieczorem odprowadził ją do windy.
Draco delikatnie ujął ją pod ramiona i pomógł jej się podnieść na tyle, by bez przeszkód zdjąć z niej stanik. Gdy z powrotem opadła na stos poduszek, blondyn pochylił się niżej i oblizał usta, a Hermiona poczuła jak gorąca fala wilgoci zmoczyła jej majtki, na widok tego zachłannego zachwytu w jego oczach, skierowanych na jej odsłonięte piersi.
- Pieprzona cholera! - wymruczał, nadal gapiąc się chciwie na różowe sutki. – Wyobrażałem je sobie miliony razy, ale chyba nie da się odtworzyć w myślach takiej perfekcji… - powoli pochylił się i spokojnie zaczął obdarzać jej lewą pierś delikatnymi pocałunkami.
Hermiona czuła jak całe jej ciało jeszcze mocniej płonie z pożądania i rozkoszy. Ten cudowny mężczyzna czcił ją niczym boginię i bez skrępowania pokazywał jej to, od jak dawna o niej marzył. Nie miała pojęcia, czym sobie na to zasłużyła, ale była pewna, że za nic nie chciałby z tego zrezygnować.
Po początkowej serii delikatnych pieszczot, Draco zaczął traktować jej piersi z nieco większą obcesowością. Delikatnie skubiąc i ssąc jej skórę, na razie omijając twarde jak kamyczki sutki.
Zagryzła usta, by go nie błagać, ale niczego w tej chwili nie pragnęła bardziej, od tego by poczuć jego gorący, gładki język na jej spragnionych doznań różowych szczytach. Nie powstrzymała głośnego jęku, gdy wreszcie zlitował się nad nią i wsunął brodawkę do ust, naciskając ją lekko swoim językiem i zębami. Jednocześnie włożył dłoń pod jej spódnice, dotykając chłodnymi palcami skóry na jej jędrnych udach. To było naprawdę niesamowite!
- Proszę… - wyrwało jej się praktycznie wbrew woli.
Draco uniósł się i zastępując usta palcami na jej piersi, pochylił się nad jej uchem.
- Powiedź mi czego chcesz, moja śliczna wiedźmo, a dam ci wszystko. Spalę dla ciebie świat, jeśli mnie o to poprosisz…- wyszeptał muskając jej szyje ustami, a jednocześnie wciąż gładząc jej pierś i powoli docierając do przemoczonego materiału jej koronkowych majtek.
- Ty! Chcę więcej… Ciebie… - wyjęczała, unosząc biodra tak by jego palce mogły przycisnąć się bardziej do jej wilgotnej kobiecości.
Draco oderwał się od niej z głuchym warknięciem, po czym gwałtownie zsunął się w dół, ciągnąc za sobą jej majtki i spódnice. Krzyknęła, gdy materiał otarł się szorstko o jej biodra, ale nie zdążyła bardziej zaprotestować, gdy blondyn szybkim ruchem rozsunął jej nogi i od razu zanurkował pomiędzy jej uda.
Zatrzymał się tylko na chwilę, owiewając jej rozgrzaną kobiecość swym parzącym oddech, a zaraz później jego język znalazł się dokładnie tam, gdzie go w tej chwili najbardziej potrzebowała.
Draco szybko przeniósł swą dużą dłoń na jej brzuch, by przytrzymać ją w miejscu, po czym najpierw muskając lekko jej łechtaczkę, już po chwili zaczął ją intensywnie ssać.
Hermiona skamlała i zaciskała dłonie na poduszkach za swoją głową, kompletnie obezwładniona tym, jak idealnie ten niesamowity mężczyzna się nią zajmował. Było widać, że miał w tym wprawę.
Doskonale wiedział gdzie nacisnąć bardziej, kiedy użyć większej powierzchni języka, albo zacząć mocniej ją pochłania. Wyczuł też moment, gdy była na tyle blisko, że szybkie wsunięcie w nią dwóch długich palców, nieomal natychmiast wysłało ją poza krawędź spektakularnego orgazmu.
Wtedy na chwilę zwolnił, a Hermiona prawie rozpłakała się z frustracji… Nie musiała jednak długo czekać, aż znów znalazła się w centrum jego uwagi.
- Dalej kochanie. Dojdź dla mnie. Chcę tego posmakować… - wymruczał, nim przeprowadził ostateczny atak na jej twardą i pulsującą łechtaczkę.
Hermiona nie miała pojęcia, jak to się stało, ale jej ciało niczym na jego rozkaz wygięło się w łuk. Czuła jak jej szparka pulsuje, łapiąc w śliskim uścisku jego palce. Z gardła wyrwał jej się głośny i przeciągły jęk i miała nieodparte wrażenie, że wszystkie jej mięśnie strawił ogień, zamieniając ją całą w miękką papkę. Czy kiedykolwiek wcześniej doszła tak cholernie intensywnie? Nie potrafiła sobie tego przypomnieć.
Opadła na poduszki, dysząc i czując jak cienka warstwa potu pokrywa całe jej ciało. Draco w tym samym czasie wstał i szybko zrzucił z siebie koszulę. Sunął wzrokiem po jej nagim ciele, jednocześnie łapiąc za pasek swych spodni.
Hermiona mimo, że jej oddech wciąż był ciężki, zerwała się z miejsca. Sama chciała go rozebrać i jak najszybciej zobaczyć, czy to co czuła, gdy ocierał się wcześniej o nią naprawdę oznaczało, że miał dość sporego i nieziemsko twardego penisa.
Złapała za brzeg jego spodni, poprawiając swoją pozycję i zabrała się do rozpinania go. Ponownie głośno jęknęła, gdy zorientowała się, że Malfoy nie ma pod spodem żadnej bielizny. Cóż za seksowny prowokator! Teraz za każdym razem, gdy go spotka, będzie myślała też o tym, czy znów jest tylko w samych spodniach.
Draco syknął przez zęby, gdy Hermiona sięgnęła dłonią pod jego ubranie i z pomrukiem własnego zadowolenia, uwolniła jego gładkiego, gorącego i naprężonego członka.
- Wspaniały… - szepnęła, chciwie oblizując wargi. Nigdy nie była z nikim tak dobrze wyposażonym, ale już wprost nie mogła się doczekać, aż poczuje go głęboko w sobie.
Przesunęła sprawnie dłonią po całej długości jego penisa i rozchyliła usta. Nagle jednak Draco mocno złapał ją za nadgarstek.
- Nie… - wykrztusił przez ściśnięte gardło. – Nie sądzę, bym teraz to wytrzymał… A chcę… W tobie.
Hermiona uśmiechnęła się do niego ze zrozumieniem, po czym szybkim ruchem do końca pozbyła się jego spodni, butów i skarpetek.
Gdy tylko trochę się odsunęła, Draco znów opadł na kolana i przysunął się do niej, natychmiast zabierając ją do kolejnego, palącego pocałunku.
- Nie mogę się doczekać, aż w ciebie wejdę – wyszeptał tuż przy jej ustach, znów układając ją pomiędzy stertą puchowych poduszek.
- Lubię, gdy tak do mnie mówisz – przyznała bez ogródek. Zawsze lubiła w łóżku niegrzeczną gadkę.
Draco uśmiechnął się niczym kot, który właśnie dorwał się do śmietany.
- Bardzo chętnie dokładnie ci opowiem, co mam zamiar z tobą zrobić dziś, jutro i przez wiele nadchodzących dni, panno Granger – zaznaczył.
- Dni? – zapytała, prowokacyjnie unosząc brew.
- Dni, tygodni, miesięcy i lat… Jeśli mi pozwolisz – wymruczał, pochylając się i znacząc miłosnymi pocałunkami jej odsłoniętą szyję.
- Zdecyduję gdy pokażesz mi, co potrafisz – droczyła się, przesuwając paznokciami po jego umięśnionych plecach i czując jak jego męskość bezwstydnie opiera się o jej udo.
- Nawet się nie spodziewasz co zamierzam, mała, niegrzeczna czarownico… - obiecał, po czym wbił palce w jej biodro, drugą dłonią szybko sięgając po swojego penisa i po lekkim poprawieniu swojej pozycji, wsunął się w nią jednym ruchem, aż po samą nasadę.
Oczy wywróciły jej się do tyłu, oddech zamarł w piersi, a jej zduszony jęk był ledwo słyszalny.
To była moc, euforia, czysta niczym niezmącona rozkosz.
Męskość Draco Malfoy'a wypełniała ją idealnie w każdym calu i sprawiał, że po raz pierwszy od dawna czuła się kompletna, tak kobieca i pożądana.
- Jesteś tak nieziemsko ciasna – szepnął tuż nad nią, opierając się na łokciach i spoglądając jej w oczy.
Iskra czystej magii przebiegła pomiędzy nimi, gdy ich spojrzenia się spotkały w czasie, gdy był tak głęboko w niej zakopany.
Hermiona z jękiem oplotła go swoimi ramionami i udami, zaczynając się pod nim poruszać, by jakoś ulżyć temu nieznośnemu napięciu, w jakim się obecnie znalazła.
- Tak! Malfoy tak! – krzyknęła, gdy blondyn mocniej uścisnął jej biodra i zaczął naprawdę mocno ją posuwać.
- Proszę Hermiono… Powiedź to! - wydyszał, nie zaprzestając wsuwania się w jej boleśnie rozciągnięte i niesamowicie wilgotne wnętrze.
- Draco! Bogowie! Tak mi wspaniale! – krzyczała, gdzieś na skraju świadomości, mając nadzieję, że są na tyle wysoko, że nie usłyszał tego cały Edynburg.
- I będzie tak do końca naszego życia seksowny kociaku, będziesz należała tylko do mnie! Tylko leżąc pode mną, będziesz wyglądała tak pięknie jak teraz! Nikt inny nigdy tego nie doświadczy, słyszysz? Tylko ja! – wydyszał, napinając się coraz mocniej.
- Tak! Chcę właśnie tego! – zapewniła, czując jak kolejny orgazm zbliża się do niej z siłą huraganu.
- Teraz jesteś moja Granger. Od zawsze o tym marzyłem. Moja!– krzyczał, a jego mięśnie zaczynały drżeć.
- Twoja! Tak! Ach…! - Jej wnętrze zaczęło coraz mocniej pulsować, zaciskając się na jego imponującej męskości.
- Dojdź dla mnie kochanie! Teraz! – rozkazał, a ona po raz drugi tej nocy, posłusznie wykonała jego polecenie.
Jej ciało zalała fala spełnienia i euforii, a Draco widząc jak dochodzi pod nim z nieskrępowaną intensywnością, sam szarpną biodrami jeszcze raz, dwa, trzy razy i skończył, wlewając w nią obfity strumień swojej gorącej spermy.
To było właśnie to. Naznaczył ją. Naprawdę teraz była jego. I już nigdy, przenigdy nie pozwoliłby jej od siebie odejść.
- Chyba nie czuję nóg… - przyznała z rozkosznym uśmiechem.
Draco roześmiał się pod nosem, wyraźnie z siebie zadowolony.
- Daj mi pięć minut, a przelecę się przechyloną przez skraj tego dywanu. Będziesz wtedy mogła wykrzyczeć na całą Szkocję, jak ci dobrze ze mną w sobie – prowokował, uśmiechając się do niej w swój specyficzny - malfoyowski sposób.
Hermiona uniosła się i delikatnie musnęła jego usta, własnymi.
- Cóż… To brzmi jak dobry plan – oznajmiła, odwzajemniając jego złośliwy uśmieszek.
(Koniec 18+)
<><><>
Ten dzień był trochę szalony, ale Hermiona wiedziała, że potrzebuję chwili przerwy by zjeść pożywny lunch i upewnić się, że wszystko z ich listy zakupów zostało odpowiednio załatwione. Usiadła przy stole i z uśmiechem przyjęła menu od kelnera, ukradkiem patrząc na to, jak blondyn siedzący naprzeciwko niej z prawdziwym podziwem ogląda swoją nową różdżkę.
<><><>
Ten dzień był trochę szalony, ale Hermiona wiedziała, że potrzebuję chwili przerwy by zjeść pożywny lunch i upewnić się, że wszystko z ich listy zakupów zostało odpowiednio załatwione. Usiadła przy stole i z uśmiechem przyjęła menu od kelnera, ukradkiem patrząc na to, jak blondyn siedzący naprzeciwko niej z prawdziwym podziwem ogląda swoją nową różdżkę.
- Schowaj ją na razie do pudełka i zerknij do menu. Nie mamy już zbyt wiele czasu, nim twój ojciec skończy swoje spotkanie i będzie na nas czekał w „Dziurawym kotle” – przypomniała.
- Dobrze mamo – Scorpius westchnął tęsknie, chowając różdżkę i zabierając się do wyboru swojego lunchu.
Hermiona uśmiechnęła się sama do siebie. Jej syn był naprawdę dobrze wychowany, zawsze grzeczny i posłuszny. Zarówno z wyglądu, jak i z powściągliwego charakteru był idealną kopią swojego ojca. W przeciwieństwie do jego siostry – małej piekielnicy o dzikich blond lokach, która wszystko rozstawiała po kątach swoją apodyktyczną, wszechwiedzącą naturą.
Na szczęście Lyra była oczkiem w głowie Lucjusza i Hermiona mogła ze spokojnym sumieniem zostawić ją dziś pod opieką dziadków, gdy razem z synem załatwiała ostatnie sprawunki przed wysłaniem go wkrótce na pierwszy rok do Hogwartu.
- Mamo, a dlaczego ta pani patrzy na nas takim dziwnym wzrokiem? – zapytał cicho, spoglądając w stronę siedzącej przy jednoosobowym stoliku pod ścianą ponuro wyglądającej brunetki, która mocno zaciskała dłoń na swoim kieliszku wypełnionym żółtym napojem.
Hermiona zerknęła w tamtą stronę i ledwo zdusiła jęk.
- Ponieważ od dawna jest bardzo nieszczęśliwa – odpowiedziała wreszcie cicho.
- Czy to dlatego, że coś zgubiła? – zapytał dociekliwie jedenastolatek.
- W sumie można by tak to określić – Hermiona uśmiechnęła się delikatnie, po czym wstała ze swojego miejsca. - Chodź Cory, pójdziemy zjeść gdzie indziej.
- Dlaczego? – zapytał nieco zdziwiony.
- Ponieważ z doświadczenia wiem, że jedzenie doprawione mimozą nie smakuje najlepiej – Hermiona sięgnęła po ich torby i w miarę szybko wyprowadziła syna z restauracji.
Astoria zacisnęła zęby i szybkim ruchem opróżniła kieliszek, bardzo żałując, że nie mogła znów chlusnąć swoim drinkiem Granger prosto w twarz. Ta mała zdzira już dawno powinna zapłacić, za to że od początku czyhała tylko na to, by ukraść Astorii jej wszystkie plany i marzenia. Już przed ślubem podejrzewała, że Draco miał coś do tej małej, obrzydliwie doskonałej szlamy, ale nigdy nie sądziła, że mogłoby im razem wyjść. To nie miało prawa się stać!
I choć ona sama po raz kolejny poślubiła bardzo bogatego czarodzieja, a jej życie wciąż było pełne bogactwa, luksusu i zimnych drinków zamawianych do lunchu, to nigdy, przenigdy nie wybaczyła sobie tego, że na czas nie zapobiegła temu, by Granger zdołała jakoś ukraść jej męża. Dziś znała już całą prawdę o tym, że ten romans marzeń, faktycznie zaczął się dopiero po ich rozwodzie, ale jednak nadal uważała, że posądzenie Granger o to, że była zwykłą, pospolitą dziwką, było od samego początku jak najbardziej słuszne. Żałowała tylko, że nie znała jeszcze żadnego innego sposobu, poza wylaniem na nową Lady Malfoy klejącego drinka, tak by móc się na niej właściwie za to wszystko zemścić.
- Mamo, a dlaczego ta pani patrzy na nas takim dziwnym wzrokiem? – zapytał cicho, spoglądając w stronę siedzącej przy jednoosobowym stoliku pod ścianą ponuro wyglądającej brunetki, która mocno zaciskała dłoń na swoim kieliszku wypełnionym żółtym napojem.
Hermiona zerknęła w tamtą stronę i ledwo zdusiła jęk.
- Ponieważ od dawna jest bardzo nieszczęśliwa – odpowiedziała wreszcie cicho.
- Czy to dlatego, że coś zgubiła? – zapytał dociekliwie jedenastolatek.
- W sumie można by tak to określić – Hermiona uśmiechnęła się delikatnie, po czym wstała ze swojego miejsca. - Chodź Cory, pójdziemy zjeść gdzie indziej.
- Dlaczego? – zapytał nieco zdziwiony.
- Ponieważ z doświadczenia wiem, że jedzenie doprawione mimozą nie smakuje najlepiej – Hermiona sięgnęła po ich torby i w miarę szybko wyprowadziła syna z restauracji.
Astoria zacisnęła zęby i szybkim ruchem opróżniła kieliszek, bardzo żałując, że nie mogła znów chlusnąć swoim drinkiem Granger prosto w twarz. Ta mała zdzira już dawno powinna zapłacić, za to że od początku czyhała tylko na to, by ukraść Astorii jej wszystkie plany i marzenia. Już przed ślubem podejrzewała, że Draco miał coś do tej małej, obrzydliwie doskonałej szlamy, ale nigdy nie sądziła, że mogłoby im razem wyjść. To nie miało prawa się stać!
I choć ona sama po raz kolejny poślubiła bardzo bogatego czarodzieja, a jej życie wciąż było pełne bogactwa, luksusu i zimnych drinków zamawianych do lunchu, to nigdy, przenigdy nie wybaczyła sobie tego, że na czas nie zapobiegła temu, by Granger zdołała jakoś ukraść jej męża. Dziś znała już całą prawdę o tym, że ten romans marzeń, faktycznie zaczął się dopiero po ich rozwodzie, ale jednak nadal uważała, że posądzenie Granger o to, że była zwykłą, pospolitą dziwką, było od samego początku jak najbardziej słuszne. Żałowała tylko, że nie znała jeszcze żadnego innego sposobu, poza wylaniem na nową Lady Malfoy klejącego drinka, tak by móc się na niej właściwie za to wszystko zemścić.
<><><>
- Nie zgadniesz kogo dziś spotkałam – wymruczała, przeczesując delikatnie palcami jego blond kosmyki.
- Naprawdę chcesz mi o tym opowiedzieć akurat w momencie, gdy zdejmuje ci majtki? – Draco szarpnął za materiał jej seledynowych stringów, rozrywając je trochę po bokach.
Hermiona zachichotała, unosząc biodra by pozwolić mu pozbyć się ostatniego skrawka jej ubrania.
- Powiem ci, a dopiero potem pozwolę… Oh! – Nie zdążyła dokończyć, gdy głowa jej męża znalazła się pomiędzy jej udami, a on przywitał się z jej kobiecością bardzo namiętnym pocałunkiem.
- No już możesz mówić. Chciałem tylko się upewnić, że cieszysz się na mój widok – zamruczał, unosząc głowę by spojrzeć Hermionie w oczy, jednocześnie nadal delikatnie głaszcząc jej kobiecość palcami.
Czując jak oddech zaczyna jej przyśpieszać, postanowiła załatwić to szybko.
- To była Astoria. Gapiła się na mnie i Scorpiusa w restauracji. Jestem pewna, że nadal uważa mnie za dziwkę i szczerze mnie nienawidzi.
- A kogo obchodzi zdanie jakiejś pieprzonej alkoholiczki? Na pewno znów była wstawiona – zamruczał, ponownie pochylając się, by przesunąć językiem po wilgotnej szparce swojej małżonki.
- Chyba przez chwilę miała zamiar powtórzyć ten numer z mimozą – Hermiona bardziej jęczała niż mówiła.
Draco oparł policzek o jej udo i zachichotał.
- Ciekawe co by zrobiła, gdyby wiedziała, że na jej cześć, w naszej podróży poślubnej, wykąpałem twoje boskie ciało w mimozie, a potem całą, dokładnie cię oblizałem dając ci przy tym cztery orgazmy?
Hermiona uśmiechnęła się szeroko do swoich wspomnień. To był najbardziej… Klejący seks, jaki w życiu uprawiała, ale nadal boski - jak za każdym razem z Draco.
- Nie wiem, ale teraz lepiej już zacznijmy. Pamiętaj, że Lyra była dziś popołudniu u…
Puk! Puk! Puk! – Rozległo się donośne walenie w drzwi ich sypialni.
- Mamo! Mamo! Mamo! Gdzie jesteś? Bardzo boli mnie brzuszek! – rozległo się rozpaczliwe nawoływanie.
Hermiona i Draco zgodnie jęknęli, szybko wstają i sięgając po swoje rozrzucone ubrania.
- Wiele razy powtarzałam twojemu ojcu, by nie dawał jej ciągle tyle ciastek i lodów! – narzekała, wsuwając na siebie to co zostało z jej majtek.
- Naprawdę chcesz mi o tym opowiedzieć akurat w momencie, gdy zdejmuje ci majtki? – Draco szarpnął za materiał jej seledynowych stringów, rozrywając je trochę po bokach.
Hermiona zachichotała, unosząc biodra by pozwolić mu pozbyć się ostatniego skrawka jej ubrania.
- Powiem ci, a dopiero potem pozwolę… Oh! – Nie zdążyła dokończyć, gdy głowa jej męża znalazła się pomiędzy jej udami, a on przywitał się z jej kobiecością bardzo namiętnym pocałunkiem.
- No już możesz mówić. Chciałem tylko się upewnić, że cieszysz się na mój widok – zamruczał, unosząc głowę by spojrzeć Hermionie w oczy, jednocześnie nadal delikatnie głaszcząc jej kobiecość palcami.
Czując jak oddech zaczyna jej przyśpieszać, postanowiła załatwić to szybko.
- To była Astoria. Gapiła się na mnie i Scorpiusa w restauracji. Jestem pewna, że nadal uważa mnie za dziwkę i szczerze mnie nienawidzi.
- A kogo obchodzi zdanie jakiejś pieprzonej alkoholiczki? Na pewno znów była wstawiona – zamruczał, ponownie pochylając się, by przesunąć językiem po wilgotnej szparce swojej małżonki.
- Chyba przez chwilę miała zamiar powtórzyć ten numer z mimozą – Hermiona bardziej jęczała niż mówiła.
Draco oparł policzek o jej udo i zachichotał.
- Ciekawe co by zrobiła, gdyby wiedziała, że na jej cześć, w naszej podróży poślubnej, wykąpałem twoje boskie ciało w mimozie, a potem całą, dokładnie cię oblizałem dając ci przy tym cztery orgazmy?
Hermiona uśmiechnęła się szeroko do swoich wspomnień. To był najbardziej… Klejący seks, jaki w życiu uprawiała, ale nadal boski - jak za każdym razem z Draco.
- Nie wiem, ale teraz lepiej już zacznijmy. Pamiętaj, że Lyra była dziś popołudniu u…
Puk! Puk! Puk! – Rozległo się donośne walenie w drzwi ich sypialni.
- Mamo! Mamo! Mamo! Gdzie jesteś? Bardzo boli mnie brzuszek! – rozległo się rozpaczliwe nawoływanie.
Hermiona i Draco zgodnie jęknęli, szybko wstają i sięgając po swoje rozrzucone ubrania.
- Wiele razy powtarzałam twojemu ojcu, by nie dawał jej ciągle tyle ciastek i lodów! – narzekała, wsuwając na siebie to co zostało z jej majtek.
- Nie posądzaj go o zdrowy rozsądek, gdy chodzi o tę małą diablicę. Dla niej mój stary najpewniej utopiłby samego Voldemorta w całej kadzi zimnej mimozy.
Koniec
<><><>
Hej 😄
Chciałam dać znać, że publikacja nazwana pieszczotliwie: "Ostatnim odcinkiem moich telenoweli Dramione", będzie pojawiała się na blogu w każdy kolejny piątek przez 7 nabliższych tygodni.
Start już jutro wieczorem (rano pojawią się informacje podstawowe o historii).
Serdecznie Zapraszam! 💖
Vena
Vena
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz