poniedziałek, 6 grudnia 2021

92. Teraz nie mów...czas wszystko naprawić!

 Dedykacja: Dla Neski po ciężkim weekendzie i dla Was Wszystkich z okazji Mikołajek 😋


💞💞💞


Theodore miał ochotę krzyczeć. Przechadzał się tam i z powrotem, wydeptując dziurę w podłodze i ledwo się powstrzymując, przed rwaniem włosów z głowy.

Blaise robił co mógł, by załatwić to szybko i sprawnie, ale jeśli było coś, co łączyło wszystkie możliwe ministerstwa magii na świecie, to była to oczywiście biurokracja.

Amerykański departament do spraw kontaktów z mugolami, bardzo skrupulatnie przeglądał wszelkie dokumenty, jakie mogli im dostarczyć. Jak na razie nie było żadnych informacji o tym, gdzie mógłby znajdować się Tobias.

- Dlaczego tyle to trwa? – Theo wiedział, że brzmi nieomal płaczliwie, ale nic nie mógł na to poradzić. – Chcę wiedzieć, gdzie jest mój syn!

- Spokojnie stary – Blaise przyjacielsko uścisnął jego ramię. – Jestem pewien, że wkrótce się czegoś dowiemy.

- Co ja mam zrobić? – Theo spojrzał na niego żałośnie. – Z Tammy…

Blaise zacisnął usta, patrząc na przyjaciela ze współczuciem.

- Rozmawialiście może kiedyś o tym? Gdy byliśmy jeszcze w szkole, Draco kiedyś mi powiedział, że gdyby stracił zmysły pod wpływem cruciatusa, to prosi bym zadbał bym zakończył jego życie szybko i bezboleśnie.

- Poprosił mnie o to samo, krótko po tym jak Hermiona od niego odeszła – Theodore uśmiechnął się smutno. – To było w ten dzień, gdy dowiedział się, że nie ma władzy w nogach.

Theodore stał tuż obok łóżka. Blada postać Draco, niknęła w białej, wykrochmalonej pościeli, a pusty wyraz jego oczu, dodawał tylko niepokoju do całego tego obrazu. Theo naprawdę nie wiedział, jak ma znaleźć słowa pocieszenia, po tym co niedawno oznajmili im uzdorwiciele.

- Smoku… Posłuchaj…
- Nie – odpowiedź była cicha i chrapliwa.
- Proszę cię! Nie możesz się poddać! Wiesz, że masz po co i dla kogo żyć!
- Nie. Nie mam. Już nie.
- Posłuchaj mnie…!
- Nie. Nie chcę cię słuchać. Nie chcę nawet dalej oddychać. Nie chcę żyć.
- Nie wygaduj bzdur! – Theodore podszedł do przyjaciela i mocno złapał go za ramię. – Świat się wcale jeszcze nie skończył. Słyszałeś uzdrowicieli? Powiedzieli, że władza w nogach wreszcie wróci!
- Ale ona nie wróci – Draco powiedział to tak cicho, że Nott musiał to praktycznie odczytać to z ruchu jego warg, ale i tak ścisnęło mu się od tego serce.
- Tego nie wiesz. Może gdybym…
- Nie! – Draco spojrzał na niego ostro.

Theodore westchnął cicho. Naprawdę chciałby móc coś zrobić. Jakoś pomóc przyjacielowi.

- Potrzebujesz czegoś? Mogę coś dla ciebie zrobić? – zapytał.
- Mógłbyś mnie zabić. Jakaś bezbolesna trucizna mogłaby być w porządku – Draco spojrzał mu w oczy i Theo wiedział, że blondyn wcale nie żartował.
- Nigdy tego nie zrobię! – zapewnił go zimno.

Draco w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i zamknął oczy.
- Szkoda, że nie chcesz okazać litości komuś w takim stanie.
- Nic ci nie będzie! Kilka miesięcy i znów będziesz zdrowy! – zapewnił go z mocą.
- Ale nadal nie będę miał po co żyć.
- Nie możesz tak myśleć! – zawołał Theo.
- Mogę myśleć co zechcę, to w końcu moje zmarnowane życie – stwierdził cierpko Draco, po czym znów zamknął oczy i przerwał ostatecznie ich rozmowę.

Theo wyrwał się ze swoich wspomnień. Był i tak zbyt przygnębiony całą sytuacją, by dokładać sobie jeszcze rozmyślania o czarnych chwilach w życiu jego przyjaciół.

- Cieszę się, że oni odnaleźli się z powrotem. Są tacy szczęśliwi – Blaise uśmiechnął się lekko.

- A dzięki nim i my mamy teraz większe szanse na szczęście – zauważył Theo, czując ciepło w okolicy serca na samą myśl o Lunie.

- Jak myślisz, co Lovegood powie o tej sytuacji? – zapytał poważnie Zabini.

Theo niepewnie wzruszył ramionami.

- Nie wiem, ale mam nadzieję, że to zaakceptuje. Nie oddam nikomu Tobiasa. Mimo zaprzeczenia w dokumentach, to nadal jest mój syn. Czekałem na niego jak na pozostałą dwójkę i jako pierwszy trzymałem go w ramionach. Nie mogę pozwolić… - głos nagle mu się załamał.

- Oczywiście, że nie – Blaise mocno uścisnął ramię przyjaciela. – I jestem pewien, że Luna będzie z Tobbym tak samo wspaniała, jak z pozostałą dwójką. To naprawdę wartościowa kobieta.

- Wiem o tym – Nott znów lekko się uśmiechnął. – Nie wiem tylko, co zrobić z tą… Która wciąż jest moją żoną.

- No właśnie. Rozmawialiście kiedyś o takiej sytuacji?

- Tak. Wiem na pewno, że Tammy nie chciałaby żyć w taki sposób. Podłączona do zaklęć i pojona miksturami na podtrzymywanie życia.

- Więc masz swoją odpowiedź – powiedział cicho Blaise.

- Ale jednak… - Theo potarł skroń. – Nie wiem, co mam zrobić. Może firma Draco miałaby jakiś pomysł na to, jak jej pomóc? Może…

- Nie musisz podejmować tej decyzji już dziś. Spokojnie to przemyśl, a na razie skupmy się na odnalezieniu Tobiasa – zasugerował Blaise.

- Tak. Masz rację. Na razie skupmy się na tym – stwierdził Theo, po czym znów zaczął się przechadzać, czekając na jakiekolwiek informację od Amerykanów, jak ma odnaleźć swojego maleńkiego syna.

 
💞💞💞

Dom wyłaniał się powoli, z pomiędzy dwóch stojących tuż obok budynków. Magia była potęgą i Hermiona nigdy w to nie wątpiła. Nie wiedziała, co tam zastaną, ale postanowiła się nie poddawać.

- Dziękuję, że przyszłaś tu ze mną – odezwała się do stojącej obok niej Luny.

- Nie masz za co. Skoro Ginny zgodziła się zostać z dziećmi, mogłam poświęcić godzinę, na próbę uratowania jednego z moich najstarszych przyjaciół – Luna uśmiechnęła się smutno. – Draco nie chciał tu być?

- Oczywiście, że chciał. Dlatego nie wie, że się tu dziś wybrałyśmy. Za bardzo się martwi i nie wierzy w to, że Harry nie byłby w stanie jakoś mnie skrzywdzić – Hermiona odetchnęła ciężko.

- Strasznie pogubił się w swoim życiu, ale również nie sądzę, by się na nas rzucił. Niemniej cieszę się, że mogłam tu z tobą przyjść. Może to trochę rozproszy moje myśli. Strasznie się martwię o Theodora – przyznała blondynka.

- Wiem, ja też. Mam nadzieję, że szybko odnajdą małego – Hermiona potarła skroń, nim ruszyła w stronę schodów prowadzących do zielonych, nieco odrapanych drzwi.

Naprawdę nie była pewna, czy powinna była tam przychodzić, ale jednak nie mogła zostawić tak tej sprawy. Są w życiu wydarzenia, których się nie zapomina i ludzie z których nie można ot tak zrezygnować. I taka była jej przyjaźń z Harrym. To on był jej pierwszym, prawdziwym przyjacielem i choć wiele złego wydarzyło się później pomiędzy nimi, naprawdę nie mogła o go po prostu zostawić.

- Zawsze myślałam, że on kiedyś będzie musiał się złamać – przyznała Luna.

- Co masz na myśli? – zapytała Hermiona, zatrzymując dłoń zanim zdążyła zapukać.

- Nie ma się co oszukiwać. Na Harrym zawsze ciążyła ogromna presja. Po wojnie, gdy wciągnięto go na piedestał i zrobiono z niego prawie pół boga, nie trzeba było być specjalnie zdziwionym, gdy trochę mu od tego odbiło. Nikt by tego nie wytrzymał.

- Sądzę, że masz rację. To też nie tak, że próbowaliśmy mu jakoś w tym przeszkadzać, lub naprowadzać go na inną drogę, gdy zaczął się popisywać swoją sławą. Wszyscy godziliśmy się z jego megalomanią, nawet Ginny. I choć nie była do końca pewna, czy chce za niego wyjść, to uległa presji rodziny i to zrobiła – Hermiona smutno pokręciła głową.

- Spróbujmy jakoś mu teraz pomóc. Jesteśmy mu to mimo wszystko winne. – Stwierdziła Luna, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki.

- Masz rację – Hermiona zapukała wreszcie do drzwi.

Jak się można było spodziewać, nikt nie kwapił się z ich otwarciem, ale po sprawdzeniu klamki, okazało się, że drzwi nie są zamknięte żadnym zabezpieczeniem ani zaklęciem.

Obie niepewnie weszły do środka, zastanawiając się, gdzie w tym dość sporym domu, mógłby przebywać Harry.

- Nieprzyjemnie tu pachnie – zauważyła Luna.

- Podejrzewam, że od czasów jak Ginny zabrała swoje rzeczy, nikt tu nie posprzątał – wymruczała z niepokojem, patrząc na stertę starych gazet leżących obok stojaka na parasole.

Zaraz po wojnie, Harry wydał sporo złota ze swojego skarbca na generalny remont tego ponurego domu. Teraz był on praktycznie gustowną rezydencją, której Ginny nadała ostateczny szlif. Dziś jednak to wszystko wyglądało raczej ponuro. Bez wątpienia dookoła unosiło się sporo kurzu, a na lekko przekrzywionej komodzie w przedpokoju stały trzy puste butelki po ognistej Ogdena.

- Dobrze, że Ginny tego nie widzi – mruknęła Luna.

- Serce by jej pękło. Włożyła dużo pracy w urządzenie tego domu – Hermiona z niesmakiem zajrzała do kuchni i szybko cofnęła się w drzwiach, gdy uderzył ją odór gnijących resztek jedzenia.

- Nie chce cytować niczego o upadku wielkich, ale trochę się samo nasuwa – Luna z niedowierzaniem pokręciła głową, gdy obie przeskoczyły nad skorupami rozbitego wazonu, leżącego na progu wejścia do salonu.

Od razu do ich uszu dobiegło ciche chrapanie. Hermiona nie bardzo wiedziała, skąd dobiega, bowiem w zrujnowanym pomieszczeniu, nikogo nie było widać.

- Nie powiesz mi chyba… - Luna z niedowierzaniem podeszła do wielkiej sterty brudnych szmat, leżącej za elegancką niegdyś kanapą.

Hermiona nieomal zazgrzytała zębami, gdy dotarło do niej co to oznaczało. Szybko za pomocą różdżki odesłała w niebyt te okropne łachmany, tylko po to by znaleźć pod nimi wcale nie lepiej wyglądającego mężczyznę.

Pierwszym – poza okropnym zapachem przetrawionego alkoholu i smrodem długo nie mytego ciała, co obie zauważyły, był fakt, że okulary Harry’ego znów były pęknięte. Jego twarz była pokryta gęstym i niechlujnym zarostem, a włosy wyglądały jeszcze gorzej niż zwykle przez te wszystkie lata, gdy obie go znały.

Zaiste upadek ich przyjaciela był wielki.

- Harry… - Hermiona nie potrafiła ukryć bólu serca, który poczuła na jego widok.

- Myślę, że trzeba będzie oblać go wodą – zasugerowała Luna, podchodząc bliżej.

- Możesz to zrobić? – Hermiona niepewnie spojrzała na przyjaciółkę. – Ja w tym czasie podam mu eliksir na kaca. Może jeśli go szybko zażyje, będzie bardziej skłonny do ugody – zasugerowała.

- W porządku – Luna nie protestowała, tylko podeszła bliżej i skierowała różdżkę, a wciąż pochrapującego w najlepsze Wybrańca.

Dopiero teraz obie kobiety zauważyły, że Harry wciąż ściskał w dłoni, na wpół opróżnioną butelkę Ognistej Whisky.

- Jesteś gotowa? – zapytała niepewnie Hermiona.

- Gotowa – oświadczyła Luna. – Na trzy…

Hermiona odliczyła, a gdy skończyła Luna szybko wymówiła zaklęcie.

Jak można było przypuszczać, gdy tylko pierwszy strumień zimnej wody uderzył w twarz wybrańca, zachłysnął się nią ostro i zerwał się z rykiem, dziko wymachując rękami.

Hermiona nie traciła czasu, tylko doskoczyła do niego i zwinnym ruchem przytrzymując jego podbródek, wlała mu do ust eliksir. Harry najpierw również się nim lekko zakrztusił, ale w końcu posłusznie przełknął.

Hermiona i Luna postanowiły, że to dobra pora by odsunąć się kilka metrów, na bezpieczną odległość. Harry potrzebował kilku minut, by choć trochę oprzytomnieć i sięgnąć po jedną z brudnych szmat, by przetrzeć twarz.

- Ginny, czy to ty? – zapytał głucho, szukając swoich okularów, które spadły mu z twarzy w czasie wodnego ataku.

- To ja Harry – odezwała się Hermiona. – Jest tu ze mną Luna.

- Co robisz w moim domu, ty przeklęta zdrajczyni? – warknął wściekle, próbując się podnieść i jak Hermiona podejrzewała, znaleźć swoją różdżkę.

Szybko rzuciła zaklęcie przywołujące i różdżka Pottera posłusznie znalazła się w jej dłoni.

- Oddawaj to! – Harry wreszcie odnalazł okulary i niezgrabnie podnosząc się z podłogi, usiłował ruszyć w stronę Hermiony, potykając się przy tym o brudne ubrania.

- Jeśli wiesz co dla ciebie dobre, zatrzymasz się tam i uważnie mnie posłuchasz! – Hermiona nie wycelowała w niego różdżką, ale użyła tonu, który Harry bardzo dobrze znał. Żadne kompromisy nie wchodziły w grę, gdy Hermiona Granger była w takim stanie.

- Po co tu przyszłaś? Chcesz się naśmiewać z mojego upadku? Dokopać mi, po tym jak życie mi się spieprzyło? – pytał z goryczą.

- Nie prowadzę z tobą tej rozmowy, w czasie gdy tak pachniesz i wyglądasz – oznajmiła dosadnie Hermiona. – Pójdziesz na górę, wykąpiesz się, ogolisz i przebierzesz, a my z Luną trochę tu posprzątamy i zaparzymy herbatę. Później możemy pogadać.

- Nie masz prawa przychodzić tu i rządzić!

- W tej chwili marsz na górę Potter! – krzyknęła Luna, robiąc krok w przód.

Harry stojąc w obliczu dwóch wyraźnie rozeźlonych kobiet, chyba rozsądnie postanowił odpuścić spieranie się i starając się iść zwyczajnym krokiem, a nie biegnąć w popłochu, szybko wyszedł z salonu i skierował się na górę.

- Masz niesamowity autorytet – zauważyła z uśmiechem Hermiona.

- To lata doświadczenia w pracy z niegrzecznymi dziećmi – Luna nonszalancko wzruszyła ramionami, po czym obie szczerze się roześmiały.

 
💞💞💞

Nie miały żadnych szans, by posprzątać narastający tygodniami bałagan w tak krótkim czasie, dlatego tylko doprowadziły za pomocą magii kuchnie do stanu jako-takiej używalności. Hermiona zaparzyła dzbanek mocnej kawy, a Luna zajęła się herbatą. Słusznie założyła, że Harry nie będzie miał w domu nic do jedzenia, dlatego wyjęła z torebki i powiększyła torbę prowiantu, przygotowanego dla nich przed Adelajdę.

Atmosfera natychmiast zgęstniała, gdy Harry tylko pojawił się w kuchni. Usiadł bez słowa i sięgnął po dzbanek z kawą. Jego oczy zaświeciły się przez chwilę, gdy dostrzegł apetyczne kanapki, babeczki i całą paterę idealnie pokrojonych owoców.

- Częstuj się. Pewnie od dawna nie zjadłeś porządnego posiłku – mruknęła Hermiona, patrząc z niepokojem na to, jak tygodnie depresji i pijaństwa odcisnęły pięto na jego kiedyś przystojnej twarzy.

- Nie, dzięki. Pewne jest w tym trucizna – Harry skrzywił się pod nosem, jednak przełknął ślinę, raz po raz uciekając wzrokiem w stronę jedzenia.

Hermiona westchnęła ciężko i spojrzała na Lunę, która jako pierwsza sięgnęła po kanapkę i odgryzła jej kęs. Ona sama poczęstowała się babeczką.

Harry nie wahał się zbyt długo po takiej demonstracji, gdy sam sięgnął do patery i zaczął pochłaniać jedzenie, niczym Ron jeszcze w czasach Hogwartu.

- Bardzo dobre – burknął pod nosem, sięgając po kolejną kanapkę.

- Przekaże mojej kucharce twoje słowa uznania – Hermiona uśmiechnęła się lekko.

- Oczywiście. Wielka pani Malfoy ma teraz kucharkę! – warknął.

- Owszem. Mam również ogrodnika i kamerdynera – odpowiedziała spokojnie.

- A ty jak Luna? Złapałaś już bogatego arystokratę? Pewnie jakiegoś kumpla Malfoya? – zakpił.

Luna zaczerwieniła się nieco, ale nic nie odpowiedziała.

- Harry… Posłuchaj mnie… - zaczęła Hermiona.

- Znów masz zamiar odgrywać rolę wszechwiedzącej? Bo jeśli tak, to wielkie dzięki Herm – sarknął, nalewając sobie kolejną filiżankę kawy.

- Wiem, że wydaje ci się, że jest kiepsko.

- Kiepsko? Dzięki tobie i twojemu mężowi straciłem żonę, pracę i dobre imię. Jak sądzisz, jak bardzo kiepsko to wygląda? – wściekał się.

- Nie możesz obwiniać Hermiony o to, że zdradzałeś Ginny! – wykrzyknęła Luna.

Harry zacisnął szczękę i opuścił głowę.

- To naprawdę nic nie znaczyło. Cho była tylko kimś z przeszłości i…

- A Ginny była nieszczęśliwa! – Ton Luny był ostry niczym nóż księżycowy. – Robiła wszystko dla ciebie. Wasz ślub był taki jak ty chciałeś. Ten dom też urządziła i prowadziła dokładnie tak, jak sobie tego życzyłeś. Próbowałeś nawet wtrącać się w jej karierę…

- Chciałem dla niej  tylko wszystkiego co najlepsze! – Harry uderzył pięścią w stół.

- Sądzę, że bardziej chciałeś by to ona była dla ciebie tą najlepszą – wtrąciła cicho Hermiona. – Nie liczyłeś się za bardzo z jej uczuciami, po prostu pasowała ci do twojego wyobrażenia wspólnego życia.

Harry otworzył usta, jednak zamknął je szybko i ukrył twarz w dłoniach.  Hermiona i Luna, patrzyły na niego ze współczuciem, świadome tego, jak wiele pewnie teraz do niego docierało.

- Czy ona… - Głos Pottera, na chwilę się załamał. – Czy ona jest teraz szczęśliwa? Z nim?

Kobiety wymieniły krótkie spojrzenia.

- Jest. Jest teraz naprawdę szczęśliwa – wyszeptała Hermiona.

- To prawda, że jej się oświadczył? – W oczach Harry’ego błyszczały łzy.

- Prawda, jednak nie planują pobrać się od razu – wyjaśniła mu Luna.

Harry zamknął oczy i wydał z siebie cichy jęk.

- Ja… Czuję, że nic już nie wiem. Niczego nie jestem pewien. Chciałbym się obudzić, ale to wcale nie sen – przyznał po kilku minutach milczenia.

Hermiona nie wahała się, tylko sięgnęła po jego dłoń i splotła ich palce w geście pocieszenia.

- Wiem o tym. Ale przyszłyśmy tu po to, by ci pomóc. Masz przed sobą całe życie Harry. Tyle możliwości… Nie może się poddać i skończyć jak ostatni pijak.

Harry równie mocno uściskał jej rękę.

- Pomóż mi Hermiono – mężczyzna naprawdę zaczął płakać. – Pomóż mi, bo naprawdę nie wiem co mam ze sobą dalej zrobić.

Luna i Hermiona, ponownie spojrzały na siebie, po czym obie lekko skinęły głowami. To był dopiero początek, ale i tak dobrze się złożyło, że Harry tak szybko zrozumiał, że naprawdę potrzebował ich pomocy.


💞💞💞

Ginny nie mogła przestać się śmiać. Theo Junior i Tilly przeprowadzili właśnie zmasowany atak, chlupiąc ją wodą i sprawiając, że przez kilka chwil, naprawdę nic nie widziała przez zalane oczy. Mieli świetną zabawę w basenie, a dzieciaki były szczęśliwe i rozbrykane. Ginny starała się jak najmniej myśleć o tym, czego dowiedziała się z ostatniego telefonu od Blaise’a. Miała nadzieję, że ta tragedia w jak najmniejszy sposób odbije się na tej wspaniałej dwójce maluchów. 

Naprawdę tęskniła za Zabbem, ale i naprawdę martwiła się o to wszystko, co przydarzyło się Theodorowi. Wiedziała, że Zabini będzie musiał stanąć na wysokości zadania, jako jego przyjaciel i szczerze miała nadzieję, że cała sytuacja jakoś się ułoży.

Właśnie miała odeprzeć kolejny atak Juniora, gdy w drzwiach pojawił się kamerdyner.

- Bardzo przepraszam panno Weasley, ale dostaliśmy informację od pracowników pana Stebbinsa, że pod bramą czeka na panią pewna kobieta.

- Jaka kobieta? – zapytała niepewnie Ginny.

- Z tego co zrozumiałem, to jakaś pani krewna. Podobno pilnie musi z panią porozmawiać.

Ginny poczuła, jak szybko bije jej serce. Zupełnie nie spodziewała się, że coś podobnego mogłoby mieć miejsce. Wychodząc z basenu, zastanawiała się czy to Fleur czy Audrey zdecydowały się tu przyjść, by z nią porozmawiać?

- Przypilnujecie dzieci? – zapytała, spoglądając na Roberta i jedną z pokojówek.

- Oczywiście, proszę się tym nie martwić – zapewnił ją od razu.

Ginny przywołała swój szlafrok i za pomocą zaklęcia, wysuszyła swój warkocz. Nie zamierzała wpuszczać do domu Draco i Hermiony, nikogo ze swojej rodziny. Nie ufała im na tyle…


💞💞💞

Ochrona rezydencji nadal była wzmocniona, bowiem Draco był nieco paranoiczny jeśli chodziło o bezpieczeństwo jego rodziny i przyjaciół. To dlatego ludzie Stebbinsa, wciąż pełnili dyżury przy bramie.

- Dzień dobry panno Weasley – przywitał się z nią dowódca dzisiejszej warty.

Ginny uśmiechnęła się do niego. Naprawdę o wiele bardziej wolała, gdy ktoś nazywał ją panną Weasley, niż gdy zwracano się do niej jak kiedyś – pani Potter.

- Dzień dobry. O co chodzi? – zapytała.

- Za bramą czeka pewna kobieta. Mówi nam, że jest pani matką i musi pilnie z panią porozmawiać – wyjaśnił.

Ginny ledwo zdusiła przekleństwo. Naprawdę nie chciała jej widzieć. Po tym wszystkim, co Molly zrobiła, by zmusić ją do pozostania z Harrym, czuła tylko zawód i duży niesmak. Nie miała wcale ochoty, na jakiekolwiek rozmowy czy wyjaśnienia.

Niemniej wiedziała, że jej matka nie znosiła opuszczania Nory i ogólnego poruszania się po świecie mugoli. Jeśli pofatygowała się, aż tutaj, musiało jej naprawdę zależeć.

- Dzień dobry – przywitała się pierwsza.

- Witaj córeczko – Molly posłała jej słaby uśmiech.

- W czym mogę ci pomóc? – Ginny patrzyła na nią z dystansu, ciasno oplatając się swoim szlafrokiem kąpielowym.

- Czy… Mogłybyśmy porozmawiać? Chociaż przez chwilę – w oczach pani Weasley błyszczały łzy.

Ginny przełknęła nerwowo. To prawda, że straciła całe zaufanie do swojej matki, jednak Molly wciąż nią była. Przez wiele lat były sobie najbliższe na świecie. Kochała swoją mamę, mimo jej despotycznej natury i błędów, które popełniła.

- Jasne. Wejdźmy do domu, bo jest trochę chłodno – Ginny popatrzyła na kłębiące się deszczowe chmury. Jesień zdawała się nadejść wcześniej w tym roku.

Molly spojrzała niepewnie na ochroniarzy, którzy otworzyli dla niej bramę, a Ginny odwróciła się i jako pierwsza ruszyła w stronę domu. Miała nadzieję, że Draco i Hermiona nie mieliby jednak nic przeciwko temu, że zaprosiła matkę do ich salonu. Zawsze powtarzali jej, że to też jej dom i ma się z niczym nie krępować, dlatego miała szczerą nadzieję, że to nie stanowiłoby problemu.

Usiadły razem na kanapie, a Adelajda podała im imbryk z herbatą i paterę z ciastem. Molly zmarszczyła trochę nos, patrząc na wypieki, ale nie powstrzymało jej to jednak, przed poczęstowaniem się sporym kawałkiem szarlotki.

- Życie w takim domu, musi być wygodne – zauważyła nieco cierpko.

- Jest – odpowiedziała krótko Ginny. – Ale gdy tylko otworzy się moja księgarnia, zamierzam się wyprowadzić. Draco i Hermiona planują założenie rodziny, więc nie chcę dłużej siedzieć im na głowie.

- Planowanie rodziny? Już? Ledwo się pobrali! – Molly znów się skrzywiła. – Dopiero co zostawiła twojego brata…

- Który to, również jak słyszałam zaplanował już sobie nową rodzinę – przerwała jej dosadnie Ginny. – Jak się miewa Marietta?

- Źle znosi ciąże – burknęła jej matka. – A przy okazji my wszyscy też. Siedem razy była w ciąży, ale nigdy nie miałam takich nastrojów.

Ginny nie powstrzymała małego uśmieszku. Nie żeby wierzyła w karmę czy inne gusła, ale jej brat naprawdę dostał za swoje.

- Po co tu przyszłaś, mamo? – zapytała wreszcie bez ogródek.

Molly westchnęła cicho i odstawiła filiżankę.

- Doszły mnie plotki, że znów wychodzisz za mąż – przyznała. – Co jak widzę, jest prawdą. – Matka wskazała na jej pierścionek zaręczynowy.

- Tak. Blaise poprosił mnie o rękę, a ja się zgodziłam – oznajmiła z dumą.

Molly przygryzła wargę, najwyraźniej ostatkiem sił powstrzymując się przed jakąś ripostą.

- Kiedy ślub? – zapytała cicho.

- Nie wiem – przyznała Ginny. – Nie ustaliliśmy jeszcze daty. Chcemy na razie pobyć trochę razem, jako narzeczeństwo. To tylko deklaracja, na przyszłość, mówiąca, że oboje chcemy czegoś więcej.

- To chyba i tak za szybko… - zaczęła mówić Molly.

- To moja decyzja! – ucięła stanowczo Ginny.

Molly westchnęła ciężko.

- Wiem. I wiem, że skrzywdziłam cię, chcąc cię zmusić byś została z Harrym. Przepraszam.

Ginny odstawiła własną filiżankę i sięgnęła po dłoń matki.

- Musisz zrozumieć, że jestem już dorosła i mogę podejmować własne decyzję, mamo.

W oczach Molly zalśniły łzy.

- Chcę tylko, byś była szczęśliwa – wyszeptała.

- I jestem. Jestem najszczęśliwsza od lat. Przysięgam – Ginny mocniej ścisnęła palce Molly.

- Cieszę się. Naprawdę. – Kobieta otarła łzę z policzka. – I mam nadzieję, że przekonasz jakoś… twojego narzeczonego, by przyszedł razem z tobą nas odwiedzić. Nie chcemy cię stracić. Twój ojciec bardzo cierpi, że się nie widujemy – wyznała.

- Jestem pewna, że Blaise przyjmie zaproszenie, jeśli je wobec nas wystosujecie – Ginny miała wrażenie, że coś poluzowało jej się w klatce piersiowej. Nawet nie była świadoma tego, jak bardzo ta sprawa kłótni z jej rodzicami, jej ciążyła na duszy.

- Koniecznie musicie przyjść na niedzielny obiad – Molly uśmiechnęła się lekko. – A co lubi jeść? Chciałabym zrobić coś, co mu będzie smakowało.

Ginny nie mogła się szczerze nie roześmiać. Tak. Może z czasem wszystko uda się naprawić i życie znów będzie bardziej proste.

 

 💞💞💞


Mały mikołajkowy prezent - rozdział niespecjalnie mikołajowy, ale tak wynika z kolejności fabuły - jak widzicie, powoli zamykamy wszystkie wątki i kończymy wszystkie sprawy, by podążać już prostą drogą do oczywiście szczęśliwego epilogu 😋

Zapraszam do odwiedzin, bo przed końcem roku chcę koniecznie skończyć jeszcze inne projekty miniaturek itp. 

Wesołych Mikołajek - jeśli byliście w tym roku grzeczni i zasłużyliście na prezenty 😉

Venetiia 

44 komentarze:

  1. Akurat robię reread TNMŻ i myślałam czy może dodasz coś na Mikołajki A tu moje wyczekiwane opowiadanie ! Super biegnę czytać 💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham <3 lecę czytać 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super, najlepszy prezent mikołajkowy!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały mikołajkowy prezent, ale aż tęsknie za dramione w tym opowiadaniu! Dobrze, że Harry postanowił się w jakiś sposób ogarnąć, mimo że nie przepadam za nim w tym opowiadaniu to myśle, ze każdy bohater ma swoją szanse się wybronić. Tak samo mam nadzieje, ze Theodore podejmie dobra decyzje, co do Tammy. Jednak podsumowując rozdział mi się bardzo podoba. Jest bardzo przyjemny i na pewno jest wspaniałym mikołajkowym prezentem (nawet lepszym od czekolady)!!! Sle uściski i życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. O boże nareszcie dziękuje za ten mikołajkowy prezent 🥰🥰🥰🥰🥰😍😍😍😍😍
    Cały czas czekam na więcej wontków Teo i Lunki 😁😁😍😍

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję, dziękuję, dziękuję 💙💚💛❤️ to najwspanialszy prezent mikołajkowy jaki dostałam 😁
    Jest cudowny😍 cieszę się, że Harry i Molly poszli po rozum do głowy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny Mikołajkowy prezent ❤️

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudne, jak zwykle pięknie,
    Weny😘😘

    OdpowiedzUsuń
  9. Tyle czekania się opłaciło. Cudowny prezent! ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny Mikołajkowy prezent 💚💚💚

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak długo na to czekałam ☺️ cudowny rozdział ❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  13. A to niespodzianka! Sądziłam, że pewnie na Mikołajki wrzucisz a tu rozdział opowiadania, na które nie mogłam się doczekać ❤️ Wesołych świąt 😉❤️

    OdpowiedzUsuń
  14. W sumie to cieszę się, że Harry spróbuję doprowadzić swoje życie do porządku. Właśnie taki obraz Wybrańca jest dla mnie bardzo realistyczny - zagubiony przez zbyt szybkie dorastanie, pochłonięty przez sławę, z którą nie potrafi sobie poradzić, żądny miłości, której w dzieciństwie nie miał zbyt wiele i ostatecznie pokonany przez własną pychę i marzenia nie do spełnienia. Smutne, że przyjaciele zamiast mi pomóc, po prostu szli z nurtem, pozwalając mu na wszytko. Jednocześnie też to rozumiem, bo go kochali i chcieli by był szczęśliwy.
    Żal mi Tammy, bo mimo zdrady bardzo lubię tą postać i jestem w stanie do pewnego stopnia ją zrozumieć. Nie oszukujmy się, gdyby sytuacja dotyczyła Dramione i to Draco zdradziłby swoją żonę z Hermioną (z którą nie mógł być ze względu na jej pochodzenie) to szybko zostałoby mu to wybaczone 😕 Oby kolejny rozdział pojawił się szybciej, szczególnie, że to już niemal koniec, jednak wiadomo, że na to co dobre można poczekać 😊

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie mogę się doczekać końca 😍😍
    I na bank jak się pojawi epilog zacznę czytać od początku całość❤

    OdpowiedzUsuń
  16. Najlepszy prezent jaki dostalam😍😍 uwielbiam to opowiadanie i czekam z niecierpliwością na kolejne rodziny...
    Ps.nie myślałaś może żeby zrobi quiz że swoich opowiadań?? Żebyśmy się sprawdziły

    OdpowiedzUsuń
  17. To się nazywa prezent! 😍 ile się tutaj wydarzyło... szkoda Harrego mimo wszystkich jego złych decyzji. Może jeszcze jakoś sobie poukłada w życiu. Lubię czekać na każdy rozdział tej historii, zawsze warto! ❤

    OdpowiedzUsuń
  18. Najlepszy prezent mikołajkowy 😍
    Zaskoczyło mnie, że Potter tak szybko ogarnął, że stał się wrakiem człowieka, 5 punktów dla Gryffindoru!
    Molly... Nie lubię jej w większości dramione, ale skoro wyciąga rękę na zgodę nie będę się spierała... Byle nie chciała otruć Blaisa tym niedzielnym obiadkiem 😊

    OdpowiedzUsuń
  19. Miło,ze byłaś dla nas dobrym Mikołajem 😁😁😁Byłam mocno zdziwiona,że Potter tak szybko załapał... Myślałam,że będzie dłużej się stawiał.
    Mam nadzieję,że faktycznie do niego dotarło i nie będzie więcej robił problemów 🤔 i sam w końcu znajdzie szczęście.
    Cieszę się na porozumienie Ginny z matką i liczę na to,że faktycznie bylo szczere...❤️
    Dziękuję za Mikołajkowy prezent
    Ściskam 🚀🚀🚀🚀

    OdpowiedzUsuń
  20. Z każdym rozdziałem, jaki pojawia się tu od czasu do czasu, przypominam sobie jak bardzo lubię to opowiadanie. Dziękuję za przemiły prezent.

    OdpowiedzUsuń
  21. Super prezent na Mikołaja 😍🤩

    OdpowiedzUsuń
  22. Miód na moje serce! Dziękuję Venetiio to jedno z Moich ulubionych opowiadań....
    Dziękuję, że wolisz happy endy, bo nawet jak po drodze są różne zawirowania to wiem, że na koniec wszystko będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny rozdział😍 Cieszę się, że Ginny pogodziła się z matką, wszystko w końcu zaczyna się układać❤️

    OdpowiedzUsuń
  24. Jest i moje ulubione opowiadanie 🥳🥳🥳 wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu.

    OdpowiedzUsuń
  25. 💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
    I przesyłam MOC 💪🏻
    #wenadlaOPC-ROS 💚
    #wenadlaTNMŻ 💚
    #WENADLAPRZYRZECZONA 💚
    #wenadlanowości 💚
    #WENADLAVENIKA 💚

    OdpowiedzUsuń
  26. Och świetny!! Doczekałam się kejnego rozdziału. Uwielbiam to opowiadanie jest niesamowite, nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  27. Fajnie że Molly przyszła pogodzić się z córką 😌 a Herm jest za dobrą za dobrą że poszła do Harrego. Ale taka jest już ta nasza Herm 🥰

    OdpowiedzUsuń
  28. Akurat sprawdzam przed snem bloga a tu nowy rozdział ❤ Fajnie, że jest szansa na poprawę relacji Harrego z przyjaciółmi i Ginny z matką. Bardzo ciepły nastrój ma ten rozdział 🥰 Nie mogę doczekać się kolejnego- zwłaszcza ciekawi mnie jak potoczy się wątek Theo i Luny, bo to mój ulubiony z tych pobocznych. Dużo weny dla ciebie ❤

    OdpowiedzUsuń
  29. No to się wzruszyłam 😢 Molly w końcu zrozumiała swój błąd i przyszła pojednac się z córką tak jak Harry zrozumiał że potrzebuje pomocy bo sam nie da rady . Raduje to moje serce ❤️🥰
    Czy czas się zastanawiałam właśnie jak zachowywał się Draco po swoim wypadku i pokazałaś nam tego namiastkę za co jestem Ci niesamowicie wdzięczna 😍 ścisnęło mnie to za serce 😢 jak bardzo był złamany 😢

    OdpowiedzUsuń
  30. Niby Molly chce dobrze, zobaczyła swój błąd, ale po tym co było i tak to mało zmienia w moich oczach.
    Czekam aż w końcu znowu będzie ok, bez wypadków, smutnych wspomnień...🥺

    OdpowiedzUsuń
  31. Jejku, stęskniłam się za tym opowiadaniem! Super jak zawsze i czekam na więcej!
    Lilak

    OdpowiedzUsuń
  32. Jak można zauważyć wszystko powoli dobiega końca... Niestety. Ciesze się ze Molly chce poprawić relacje z Ginny. W końcu zrozumoala ze nic tym nie wskóra jezeli będzie stała po stronie Harrego,bo ona juz zdecydowała oddać serce innemu. Bardzo fajnie napisana ta scena,bo widać że Ginny trzyma dystans do matki ale w głębi serca wie ze teraz to może być tylko lepiej. I fajnie ze Molly zaprosiła na rodzinny obiad. Mam nadzieje ze ta scena będzie Kochana przez ciebie napisana. :) może i jest mało Dramione ale to co,tak się wkręciłam we wszystkich bohaterów ze mi to w ogóle nie przeszkadza 😁. Nie wiem co mam myśleć o Harrym. Stoczył się na dno,ale to wyłącznie jego wina. Niestety gdyby nie sprawa z przeszłości to juz wtedy nie byliby razem i może ich życie inaczej by się ułożyło. Ale niestety Harrego obsesja na punkcie Ginny doprowadziła do tego ze to bylo nieszczęśliwe małżeństwo. Skoro Harry zdradził Ginny z Cho to znaczy ze on tak do końca nie kocha Ginny. Te wszystkie ich kłótnie i w ogóle. Chociaz może i Harry sie poprawi to w mojej ocenie będzie on "karaluchem".
    Kochana dziękujemy bardzo za tak wspanialy prezent mikołajkowy <3 i czekamy na więcej. 😍

    OdpowiedzUsuń
  33. Zakochałam się w tym opowiadaniu, przysięgam, nie spałam po nocach żeby je przeczytać, a dawno mi się to nie zdarzyło, jest naprawdę cudowne!!❤️

    OdpowiedzUsuń
  34. Czekam na następny rozdział jak narkoman na następną działkę 😍

    OdpowiedzUsuń
  35. To smutne ze zblizamy sie do konca... Ale jednoczesnie fajnie, bo jest duza szansa na happy end dla wszystkich.

    OdpowiedzUsuń
  36. Czyżby Harry jednak zmądrzał?! Toż to szok i niedowierzenie :D Potem jeszcze MIŁA Molly chcąca zakopać topór wojenny? Nie wiem czy to jakaś cisza przed burzą, czy może rzeczywiście wszystko zmierza ku lepszemu... Bo z Tobą to nigdy nie wiadomo :D
    No i tylko się teraz rozochociłam na kolejny rozdział... A WIĘC?! :D

    OdpowiedzUsuń
  37. Cieszę się że każdy powoli wychodzi na prostą. Jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalej sprawa Tammy, nie chce by dzieciaki i Nott dalej cierpieli :/
    Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział🥰

    OdpowiedzUsuń
  38. No takiego duetu Harry & Molly w jednym rozdziale tacy pozytywnie zaskakujący to dla mnie nowość ale jak najbardziej zadowalająca (oczywiście jeśli nie są to tylko pozory 🤔)
    Ciekawe jak szybko rozwiąże się dramat Teo.. W sensie żeby jak najszybciej znalazł Tobiasa ale z Tammy to dopiero ciężko temat.. nie mam pojęcia jak to rozwiążesz ale czekam cierpliwie co to będzie 😬😅😉😊

    OdpowiedzUsuń
  39. Co za rozdział! Harry zmądrzał i świetnie, że tak szybko ogarnął, że naprawdę potrzebuje pomocy
    Molly mnie zaskoczyła, ale bardzo pozytywnie. Cudownie, że miłość matki do córki zwyciężyła, a wszystko inne stało się nieważne

    Dużo weny i zdrówka 😇

    OdpowiedzUsuń