Dedykacja: Dla Neski po ciężkim weekendzie i dla Was Wszystkich z okazji Mikołajek 😋
💞💞💞
Theodore miał ochotę krzyczeć. Przechadzał się tam i z
powrotem, wydeptując dziurę w podłodze i ledwo się powstrzymując, przed rwaniem
włosów z głowy.
Blaise robił co mógł, by załatwić to szybko i sprawnie, ale
jeśli było coś, co łączyło wszystkie możliwe ministerstwa magii na świecie, to
była to oczywiście biurokracja.
Amerykański departament do spraw kontaktów z mugolami,
bardzo skrupulatnie przeglądał wszelkie dokumenty, jakie mogli im dostarczyć.
Jak na razie nie było żadnych informacji o tym, gdzie mógłby znajdować się Tobias.
- Dlaczego tyle to trwa? – Theo wiedział, że brzmi nieomal
płaczliwie, ale nic nie mógł na to poradzić. – Chcę wiedzieć, gdzie jest mój
syn!
- Spokojnie stary – Blaise przyjacielsko uścisnął jego
ramię. – Jestem pewien, że wkrótce się czegoś dowiemy.
- Co ja mam zrobić? – Theo spojrzał na niego żałośnie. – Z
Tammy…
Blaise zacisnął usta, patrząc na przyjaciela ze
współczuciem.
- Rozmawialiście może kiedyś o tym? Gdy byliśmy jeszcze w
szkole, Draco kiedyś mi powiedział, że gdyby stracił zmysły pod wpływem
cruciatusa, to prosi bym zadbał bym zakończył jego życie szybko i bezboleśnie.
- Poprosił mnie o to samo, krótko po tym jak Hermiona od
niego odeszła – Theodore uśmiechnął się smutno. – To było w ten dzień, gdy
dowiedział się, że nie ma władzy w nogach.
Theodore stał tuż obok łóżka. Blada postać Draco, niknęła
w białej, wykrochmalonej pościeli, a pusty wyraz jego oczu, dodawał tylko
niepokoju do całego tego obrazu. Theo naprawdę nie wiedział, jak ma znaleźć
słowa pocieszenia, po tym co niedawno oznajmili im uzdorwiciele.
- Smoku… Posłuchaj…
- Nie – odpowiedź była cicha i chrapliwa.
- Proszę cię! Nie możesz się poddać! Wiesz, że masz po co i dla kogo żyć!
- Nie. Nie mam. Już nie.
- Posłuchaj mnie…!
- Nie. Nie chcę cię słuchać. Nie chcę nawet dalej oddychać. Nie chcę żyć.
- Nie wygaduj bzdur! – Theodore podszedł do przyjaciela i mocno złapał go za
ramię. – Świat się wcale jeszcze nie skończył. Słyszałeś uzdrowicieli? Powiedzieli, że
władza w nogach wreszcie wróci!
- Ale ona nie wróci – Draco powiedział to tak cicho, że Nott musiał to
praktycznie odczytać to z ruchu jego warg, ale i tak ścisnęło mu się od tego
serce.
- Tego nie wiesz. Może gdybym…
- Nie! – Draco spojrzał na niego ostro.
Theodore westchnął cicho. Naprawdę chciałby móc coś
zrobić. Jakoś pomóc przyjacielowi.
- Potrzebujesz czegoś? Mogę coś dla ciebie zrobić? –
zapytał.
- Mógłbyś mnie zabić. Jakaś bezbolesna trucizna mogłaby być w porządku – Draco
spojrzał mu w oczy i Theo wiedział, że blondyn wcale nie żartował.
- Nigdy tego nie zrobię! – zapewnił go zimno.
Draco w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami i zamknął
oczy.
- Szkoda, że nie chcesz okazać litości komuś w takim stanie.
- Nic ci nie będzie! Kilka miesięcy i znów będziesz zdrowy! – zapewnił go z
mocą.
- Ale nadal nie będę miał po co żyć.
- Nie możesz tak myśleć! – zawołał Theo.
- Mogę myśleć co zechcę, to w końcu moje zmarnowane życie – stwierdził cierpko
Draco, po czym znów zamknął oczy i przerwał ostatecznie ich rozmowę.
Theo wyrwał się ze swoich wspomnień. Był i tak zbyt
przygnębiony całą sytuacją, by dokładać sobie jeszcze rozmyślania o czarnych
chwilach w życiu jego przyjaciół.
- Cieszę się, że oni odnaleźli się z powrotem. Są tacy
szczęśliwi – Blaise uśmiechnął się lekko.
- A dzięki nim i my mamy teraz większe szanse na szczęście –
zauważył Theo, czując ciepło w okolicy serca na samą myśl o Lunie.
- Jak myślisz, co Lovegood powie o tej sytuacji? – zapytał
poważnie Zabini.
Theo niepewnie wzruszył ramionami.
- Nie wiem, ale mam nadzieję, że to zaakceptuje. Nie oddam
nikomu Tobiasa. Mimo zaprzeczenia w dokumentach, to nadal jest mój syn.
Czekałem na niego jak na pozostałą dwójkę i jako pierwszy trzymałem go w
ramionach. Nie mogę pozwolić… - głos nagle mu się załamał.
- Oczywiście, że nie – Blaise mocno uścisnął ramię
przyjaciela. – I jestem pewien, że Luna będzie z Tobbym tak samo wspaniała, jak
z pozostałą dwójką. To naprawdę wartościowa kobieta.
- Wiem o tym – Nott znów lekko się uśmiechnął. – Nie wiem
tylko, co zrobić z tą… Która wciąż jest moją żoną.
- No właśnie. Rozmawialiście kiedyś o takiej sytuacji?
- Tak. Wiem na pewno, że Tammy nie chciałaby żyć w taki
sposób. Podłączona do zaklęć i pojona miksturami na podtrzymywanie życia.
- Więc masz swoją odpowiedź – powiedział cicho Blaise.
- Ale jednak… - Theo potarł skroń. – Nie wiem, co mam
zrobić. Może firma Draco miałaby jakiś pomysł na to, jak jej pomóc? Może…
- Nie musisz podejmować tej decyzji już dziś. Spokojnie to
przemyśl, a na razie skupmy się na odnalezieniu Tobiasa – zasugerował Blaise.
- Tak. Masz rację. Na razie skupmy się na tym – stwierdził
Theo, po czym znów zaczął się przechadzać, czekając na jakiekolwiek informację
od Amerykanów, jak ma odnaleźć swojego maleńkiego syna.
💞💞💞
Dom wyłaniał się powoli, z pomiędzy dwóch stojących tuż
obok budynków. Magia była potęgą i Hermiona nigdy w to nie wątpiła. Nie wiedziała, co
tam zastaną, ale postanowiła się nie poddawać.
- Dziękuję, że przyszłaś tu ze mną – odezwała się do
stojącej obok niej Luny.
- Nie masz za co. Skoro Ginny zgodziła się zostać z dziećmi,
mogłam poświęcić godzinę, na próbę uratowania jednego z moich najstarszych
przyjaciół – Luna uśmiechnęła się smutno. – Draco nie chciał tu być?
- Oczywiście, że chciał. Dlatego nie wie, że się tu dziś wybrałyśmy.
Za bardzo się martwi i nie wierzy w to, że Harry nie byłby w stanie jakoś mnie
skrzywdzić – Hermiona odetchnęła ciężko.
- Strasznie pogubił się w swoim życiu, ale również nie
sądzę, by się na nas rzucił. Niemniej cieszę się, że mogłam tu z tobą przyjść. Może to trochę rozproszy moje myśli. Strasznie się martwię o Theodora
– przyznała blondynka.
- Wiem, ja też. Mam nadzieję, że szybko odnajdą małego –
Hermiona potarła skroń, nim ruszyła w stronę schodów prowadzących do zielonych, nieco odrapanych drzwi.
Naprawdę nie była pewna, czy powinna była tam przychodzić,
ale jednak nie mogła zostawić tak tej sprawy. Są w życiu wydarzenia, których
się nie zapomina i ludzie z których nie można ot tak zrezygnować. I taka była jej
przyjaźń z Harrym. To on był jej pierwszym, prawdziwym przyjacielem i choć
wiele złego wydarzyło się później pomiędzy nimi, naprawdę nie mogła o go po prostu zostawić.
- Zawsze myślałam, że on kiedyś będzie musiał się złamać –
przyznała Luna.
- Co masz na myśli? – zapytała Hermiona, zatrzymując dłoń
zanim zdążyła zapukać.
- Nie ma się co oszukiwać. Na Harrym zawsze ciążyła ogromna presja. Po wojnie, gdy wciągnięto go na piedestał i zrobiono z niego prawie pół
boga, nie trzeba było być specjalnie zdziwionym, gdy trochę mu od tego odbiło. Nikt by
tego nie wytrzymał.
- Sądzę, że masz rację. To też nie tak, że próbowaliśmy mu
jakoś w tym przeszkadzać, lub naprowadzać go na inną drogę, gdy zaczął się popisywać swoją sławą. Wszyscy godziliśmy
się z jego megalomanią, nawet Ginny. I choć nie była do końca pewna, czy chce za
niego wyjść, to uległa presji rodziny i to zrobiła – Hermiona smutno pokręciła
głową.
- Spróbujmy jakoś mu teraz pomóc. Jesteśmy mu to mimo wszystko winne. – Stwierdziła Luna, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciółki.
- Masz rację – Hermiona zapukała wreszcie do drzwi.
Jak się można było spodziewać, nikt nie kwapił się z ich
otwarciem, ale po sprawdzeniu klamki, okazało się, że drzwi nie są zamknięte
żadnym zabezpieczeniem ani zaklęciem.
Obie niepewnie weszły do środka, zastanawiając się, gdzie w
tym dość sporym domu, mógłby przebywać Harry.
- Nieprzyjemnie tu pachnie – zauważyła Luna.
- Podejrzewam, że od czasów jak Ginny zabrała swoje rzeczy,
nikt tu nie posprzątał – wymruczała z niepokojem, patrząc na stertę starych
gazet leżących obok stojaka na parasole.
Zaraz po wojnie, Harry wydał sporo złota ze swojego
skarbca na generalny remont tego ponurego domu. Teraz był on praktycznie
gustowną rezydencją, której Ginny nadała ostateczny szlif. Dziś jednak to wszystko wyglądało raczej ponuro. Bez wątpienia dookoła unosiło się sporo kurzu,
a na lekko przekrzywionej komodzie w przedpokoju stały trzy puste butelki po
ognistej Ogdena.
- Dobrze, że Ginny tego nie widzi – mruknęła Luna.
- Serce by jej pękło. Włożyła dużo pracy w urządzenie tego
domu – Hermiona z niesmakiem zajrzała do kuchni i szybko cofnęła się w
drzwiach, gdy uderzył ją odór gnijących resztek jedzenia.
- Nie chce cytować niczego o upadku wielkich, ale trochę się
samo nasuwa – Luna z niedowierzaniem pokręciła głową, gdy obie przeskoczyły nad
skorupami rozbitego wazonu, leżącego na progu wejścia do salonu.
Od razu do ich uszu dobiegło ciche chrapanie. Hermiona nie
bardzo wiedziała, skąd dobiega, bowiem w zrujnowanym pomieszczeniu, nikogo nie
było widać.
- Nie powiesz mi chyba… - Luna z niedowierzaniem podeszła do
wielkiej sterty brudnych szmat, leżącej za elegancką niegdyś kanapą.
Hermiona nieomal zazgrzytała zębami, gdy dotarło do niej co
to oznaczało. Szybko za pomocą różdżki odesłała w niebyt te okropne łachmany,
tylko po to by znaleźć pod nimi wcale nie lepiej wyglądającego mężczyznę.
Pierwszym – poza okropnym zapachem przetrawionego alkoholu i
smrodem długo nie mytego ciała, co obie zauważyły, był fakt, że okulary
Harry’ego znów były pęknięte. Jego twarz była pokryta gęstym i niechlujnym
zarostem, a włosy wyglądały jeszcze gorzej niż zwykle przez te wszystkie lata,
gdy obie go znały.
Zaiste upadek ich przyjaciela był wielki.
- Harry… - Hermiona nie potrafiła ukryć bólu serca, który
poczuła na jego widok.
- Myślę, że trzeba będzie oblać go wodą – zasugerowała Luna,
podchodząc bliżej.
- Możesz to zrobić? – Hermiona niepewnie spojrzała na
przyjaciółkę. – Ja w tym czasie podam mu eliksir na kaca. Może jeśli go szybko
zażyje, będzie bardziej skłonny do ugody – zasugerowała.
- W porządku – Luna nie protestowała, tylko podeszła bliżej
i skierowała różdżkę, a wciąż pochrapującego w najlepsze Wybrańca.
Dopiero teraz obie kobiety zauważyły, że Harry wciąż ściskał
w dłoni, na wpół opróżnioną butelkę Ognistej Whisky.
- Jesteś gotowa? – zapytała niepewnie Hermiona.
- Gotowa – oświadczyła Luna. – Na trzy…
Hermiona odliczyła, a gdy skończyła Luna szybko wymówiła
zaklęcie.
Jak można było przypuszczać, gdy tylko pierwszy strumień
zimnej wody uderzył w twarz wybrańca, zachłysnął się nią ostro i zerwał się z
rykiem, dziko wymachując rękami.
Hermiona nie traciła czasu, tylko doskoczyła do niego i
zwinnym ruchem przytrzymując jego podbródek, wlała mu do ust eliksir. Harry
najpierw również się nim lekko zakrztusił, ale w końcu posłusznie przełknął.
Hermiona i Luna postanowiły, że to dobra pora by odsunąć się
kilka metrów, na bezpieczną odległość. Harry potrzebował kilku minut, by choć
trochę oprzytomnieć i sięgnąć po jedną z brudnych szmat, by przetrzeć twarz.
- Ginny, czy to ty? – zapytał głucho, szukając swoich
okularów, które spadły mu z twarzy w czasie wodnego ataku.
- To ja Harry – odezwała się Hermiona. – Jest tu ze mną
Luna.
- Co robisz w moim domu, ty przeklęta zdrajczyni? – warknął
wściekle, próbując się podnieść i jak Hermiona podejrzewała, znaleźć swoją
różdżkę.
Szybko rzuciła zaklęcie przywołujące i różdżka Pottera
posłusznie znalazła się w jej dłoni.
- Oddawaj to! – Harry wreszcie odnalazł okulary i
niezgrabnie podnosząc się z podłogi, usiłował ruszyć w stronę Hermiony,
potykając się przy tym o brudne ubrania.
- Jeśli wiesz co dla ciebie dobre, zatrzymasz się tam i
uważnie mnie posłuchasz! – Hermiona nie wycelowała w niego różdżką, ale użyła
tonu, który Harry bardzo dobrze znał. Żadne kompromisy nie wchodziły w grę, gdy
Hermiona Granger była w takim stanie.
- Po co tu przyszłaś? Chcesz się naśmiewać z mojego upadku?
Dokopać mi, po tym jak życie mi się spieprzyło? – pytał z goryczą.
- Nie prowadzę z tobą tej rozmowy, w czasie gdy tak
pachniesz i wyglądasz – oznajmiła dosadnie Hermiona. – Pójdziesz na górę,
wykąpiesz się, ogolisz i przebierzesz, a my z Luną trochę tu posprzątamy i
zaparzymy herbatę. Później możemy pogadać.
- Nie masz prawa przychodzić tu i rządzić!
- W tej chwili marsz na górę Potter! – krzyknęła Luna,
robiąc krok w przód.
Harry stojąc w obliczu dwóch wyraźnie rozeźlonych kobiet, chyba rozsądnie postanowił odpuścić spieranie się i starając się iść zwyczajnym krokiem, a nie
biegnąć w popłochu, szybko wyszedł z salonu i skierował się na górę.
- Masz niesamowity autorytet – zauważyła z uśmiechem
Hermiona.
- To lata doświadczenia w pracy z niegrzecznymi dziećmi –
Luna nonszalancko wzruszyła ramionami, po czym obie szczerze się roześmiały.
💞💞💞
Nie miały żadnych szans, by posprzątać narastający
tygodniami bałagan w tak krótkim czasie, dlatego tylko doprowadziły za pomocą
magii kuchnie do stanu jako-takiej używalności. Hermiona zaparzyła dzbanek
mocnej kawy, a Luna zajęła się herbatą. Słusznie założyła, że Harry nie będzie
miał w domu nic do jedzenia, dlatego wyjęła z torebki i powiększyła torbę
prowiantu, przygotowanego dla nich przed Adelajdę.
Atmosfera natychmiast zgęstniała, gdy Harry tylko pojawił
się w kuchni. Usiadł bez słowa i sięgnął po dzbanek z kawą. Jego oczy
zaświeciły się przez chwilę, gdy dostrzegł apetyczne kanapki, babeczki i całą
paterę idealnie pokrojonych owoców.
- Częstuj się. Pewnie od dawna nie zjadłeś porządnego
posiłku – mruknęła Hermiona, patrząc z niepokojem na to, jak tygodnie depresji
i pijaństwa odcisnęły pięto na jego kiedyś przystojnej twarzy.
- Nie, dzięki. Pewne jest w tym trucizna – Harry skrzywił
się pod nosem, jednak przełknął ślinę, raz po raz uciekając wzrokiem w stronę
jedzenia.
Hermiona westchnęła ciężko i spojrzała na Lunę, która jako
pierwsza sięgnęła po kanapkę i odgryzła jej kęs. Ona sama poczęstowała się
babeczką.
Harry nie wahał się zbyt długo po takiej demonstracji, gdy
sam sięgnął do patery i zaczął pochłaniać jedzenie, niczym Ron jeszcze w
czasach Hogwartu.
- Bardzo dobre – burknął pod nosem, sięgając po kolejną
kanapkę.
- Przekaże mojej kucharce twoje słowa uznania – Hermiona
uśmiechnęła się lekko.
- Oczywiście. Wielka pani Malfoy ma teraz kucharkę! –
warknął.
- Owszem. Mam również ogrodnika i kamerdynera –
odpowiedziała spokojnie.
- A ty jak Luna? Złapałaś już bogatego arystokratę? Pewnie
jakiegoś kumpla Malfoya? – zakpił.
Luna zaczerwieniła się nieco, ale nic nie odpowiedziała.
- Harry… Posłuchaj mnie… - zaczęła Hermiona.
- Znów masz zamiar odgrywać rolę wszechwiedzącej? Bo jeśli
tak, to wielkie dzięki Herm – sarknął, nalewając sobie kolejną filiżankę kawy.
- Wiem, że wydaje ci się, że jest kiepsko.
- Kiepsko? Dzięki tobie i twojemu mężowi straciłem żonę,
pracę i dobre imię. Jak sądzisz, jak bardzo kiepsko to wygląda? – wściekał się.
- Nie możesz obwiniać Hermiony o to, że zdradzałeś Ginny! –
wykrzyknęła Luna.
Harry zacisnął szczękę i opuścił głowę.
- To naprawdę nic nie znaczyło. Cho była tylko kimś z
przeszłości i…
- A Ginny była nieszczęśliwa! – Ton Luny był ostry niczym
nóż księżycowy. – Robiła wszystko dla ciebie. Wasz ślub był taki jak ty
chciałeś. Ten dom też urządziła i prowadziła dokładnie tak, jak sobie tego
życzyłeś. Próbowałeś nawet wtrącać się w jej karierę…
- Chciałem dla niej tylko wszystkiego co najlepsze! – Harry
uderzył pięścią w stół.
- Sądzę, że bardziej chciałeś by to ona była dla ciebie tą najlepszą
– wtrąciła cicho Hermiona. – Nie liczyłeś się za bardzo z jej uczuciami, po
prostu pasowała ci do twojego wyobrażenia wspólnego życia.
Harry otworzył usta, jednak zamknął je szybko i ukrył twarz
w dłoniach. Hermiona i Luna, patrzyły na
niego ze współczuciem, świadome tego, jak wiele pewnie teraz do niego
docierało.
- Czy ona… - Głos Pottera, na chwilę się załamał. – Czy ona jest
teraz szczęśliwa? Z nim?
Kobiety wymieniły krótkie spojrzenia.
- Jest. Jest teraz naprawdę szczęśliwa – wyszeptała
Hermiona.
- To prawda, że jej się oświadczył? – W oczach Harry’ego
błyszczały łzy.
- Prawda, jednak nie planują pobrać się od razu – wyjaśniła
mu Luna.
Harry zamknął oczy i wydał z siebie cichy jęk.
- Ja… Czuję, że nic już nie wiem. Niczego nie jestem pewien.
Chciałbym się obudzić, ale to wcale nie sen – przyznał po kilku minutach
milczenia.
Hermiona nie wahała się, tylko sięgnęła po jego dłoń i
splotła ich palce w geście pocieszenia.
- Wiem o tym. Ale przyszłyśmy tu po to, by ci pomóc. Masz
przed sobą całe życie Harry. Tyle możliwości… Nie może się poddać i skończyć
jak ostatni pijak.
Harry równie mocno uściskał jej rękę.
- Pomóż mi Hermiono – mężczyzna naprawdę zaczął płakać. –
Pomóż mi, bo naprawdę nie wiem co mam ze sobą dalej zrobić.
Luna i Hermiona, ponownie spojrzały na siebie, po czym obie
lekko skinęły głowami. To był dopiero początek, ale i tak dobrze się złożyło,
że Harry tak szybko zrozumiał, że naprawdę potrzebował ich pomocy.
💞💞💞
Ginny nie mogła przestać się śmiać. Theo Junior i Tilly przeprowadzili właśnie zmasowany atak,
chlupiąc ją wodą i sprawiając, że przez kilka chwil, naprawdę nic nie widziała
przez zalane oczy. Mieli świetną zabawę w basenie, a dzieciaki były szczęśliwe
i rozbrykane. Ginny starała się jak najmniej myśleć o tym, czego dowiedziała
się z ostatniego telefonu od Blaise’a. Miała nadzieję, że ta tragedia w jak najmniejszy sposób odbije się na tej wspaniałej dwójce maluchów.
Naprawdę tęskniła za Zabbem, ale i naprawdę martwiła się o to wszystko,
co przydarzyło się Theodorowi. Wiedziała, że Zabini będzie musiał stanąć na
wysokości zadania, jako jego przyjaciel i szczerze miała nadzieję, że cała
sytuacja jakoś się ułoży.
Właśnie miała odeprzeć kolejny atak Juniora, gdy w drzwiach
pojawił się kamerdyner.
- Bardzo przepraszam panno Weasley, ale dostaliśmy
informację od pracowników pana Stebbinsa, że pod bramą czeka na panią pewna
kobieta.
- Jaka kobieta? – zapytała niepewnie Ginny.
- Z tego co zrozumiałem, to jakaś pani krewna. Podobno
pilnie musi z panią porozmawiać.
Ginny poczuła, jak szybko bije jej serce. Zupełnie nie
spodziewała się, że coś podobnego mogłoby mieć miejsce. Wychodząc z basenu,
zastanawiała się czy to Fleur czy Audrey zdecydowały się tu przyjść, by z nią
porozmawiać?
- Przypilnujecie dzieci? – zapytała, spoglądając na Roberta
i jedną z pokojówek.
- Oczywiście, proszę się tym nie martwić – zapewnił ją od
razu.
Ginny przywołała swój szlafrok i za pomocą zaklęcia,
wysuszyła swój warkocz. Nie zamierzała wpuszczać do domu Draco i Hermiony,
nikogo ze swojej rodziny. Nie ufała im na tyle…
💞💞💞
Ochrona rezydencji nadal była wzmocniona, bowiem Draco był nieco paranoiczny
jeśli chodziło o bezpieczeństwo jego rodziny i przyjaciół. To dlatego ludzie
Stebbinsa, wciąż pełnili dyżury przy bramie.
- Dzień dobry panno Weasley – przywitał się z nią dowódca
dzisiejszej warty.
Ginny uśmiechnęła się do niego. Naprawdę o wiele bardziej wolała, gdy ktoś
nazywał ją panną Weasley, niż gdy zwracano się do niej jak kiedyś – pani
Potter.
- Dzień dobry. O co chodzi? – zapytała.
- Za bramą czeka pewna kobieta. Mówi nam, że jest pani matką
i musi pilnie z panią porozmawiać – wyjaśnił.
Ginny ledwo zdusiła przekleństwo. Naprawdę nie chciała jej
widzieć. Po tym wszystkim, co Molly zrobiła, by zmusić ją do pozostania z
Harrym, czuła tylko zawód i duży niesmak. Nie miała wcale ochoty, na
jakiekolwiek rozmowy czy wyjaśnienia.
Niemniej wiedziała, że jej matka nie znosiła opuszczania
Nory i ogólnego poruszania się po świecie mugoli. Jeśli pofatygowała się, aż
tutaj, musiało jej naprawdę zależeć.
- Dzień dobry – przywitała się pierwsza.
- Witaj córeczko – Molly posłała jej słaby uśmiech.
- W czym mogę ci pomóc? – Ginny patrzyła na nią z dystansu,
ciasno oplatając się swoim szlafrokiem kąpielowym.
- Czy… Mogłybyśmy porozmawiać? Chociaż przez chwilę – w oczach
pani Weasley błyszczały łzy.
Ginny przełknęła nerwowo. To prawda, że straciła całe zaufanie
do swojej matki, jednak Molly wciąż nią była. Przez wiele lat były sobie
najbliższe na świecie. Kochała swoją mamę, mimo jej despotycznej natury i
błędów, które popełniła.
- Jasne. Wejdźmy do domu, bo jest trochę chłodno – Ginny popatrzyła
na kłębiące się deszczowe chmury. Jesień zdawała się nadejść wcześniej w tym
roku.
Molly spojrzała niepewnie na ochroniarzy, którzy otworzyli
dla niej bramę, a Ginny odwróciła się i jako pierwsza ruszyła w stronę domu.
Miała nadzieję, że Draco i Hermiona nie mieliby jednak nic przeciwko temu, że
zaprosiła matkę do ich salonu. Zawsze powtarzali jej, że to też jej dom i ma
się z niczym nie krępować, dlatego miała szczerą nadzieję, że to nie
stanowiłoby problemu.
Usiadły razem na kanapie, a Adelajda podała im imbryk z
herbatą i paterę z ciastem. Molly zmarszczyła trochę nos, patrząc na wypieki,
ale nie powstrzymało jej to jednak, przed poczęstowaniem się sporym kawałkiem
szarlotki.
- Życie w takim domu, musi być wygodne – zauważyła nieco
cierpko.
- Jest – odpowiedziała krótko Ginny. – Ale gdy tylko otworzy
się moja księgarnia, zamierzam się wyprowadzić. Draco i Hermiona planują
założenie rodziny, więc nie chcę dłużej siedzieć im na głowie.
- Planowanie rodziny? Już? Ledwo się pobrali! – Molly znów
się skrzywiła. – Dopiero co zostawiła twojego brata…
- Który to, również jak słyszałam zaplanował już sobie nową
rodzinę – przerwała jej dosadnie Ginny. – Jak się miewa Marietta?
- Źle znosi ciąże – burknęła jej matka. – A przy okazji my wszyscy
też. Siedem razy była w ciąży, ale nigdy nie miałam takich nastrojów.
Ginny nie powstrzymała małego uśmieszku. Nie żeby wierzyła w
karmę czy inne gusła, ale jej brat naprawdę dostał za swoje.
- Po co tu przyszłaś, mamo? – zapytała wreszcie bez ogródek.
Molly westchnęła cicho i odstawiła filiżankę.
- Doszły mnie plotki, że znów wychodzisz za mąż – przyznała.
– Co jak widzę, jest prawdą. – Matka wskazała na jej pierścionek zaręczynowy.
- Tak. Blaise poprosił mnie o rękę, a ja się zgodziłam – oznajmiła
z dumą.
Molly przygryzła wargę, najwyraźniej ostatkiem sił powstrzymując
się przed jakąś ripostą.
- Kiedy ślub? – zapytała cicho.
- Nie wiem – przyznała Ginny. – Nie ustaliliśmy jeszcze
daty. Chcemy na razie pobyć trochę razem, jako narzeczeństwo. To tylko
deklaracja, na przyszłość, mówiąca, że oboje chcemy czegoś więcej.
- To chyba i tak za szybko… - zaczęła mówić Molly.
- To moja decyzja! – ucięła stanowczo Ginny.
Molly westchnęła ciężko.
- Wiem. I wiem, że skrzywdziłam cię, chcąc cię zmusić byś została
z Harrym. Przepraszam.
Ginny odstawiła własną filiżankę i sięgnęła po dłoń matki.
- Musisz zrozumieć, że jestem już dorosła i mogę podejmować
własne decyzję, mamo.
W oczach Molly zalśniły łzy.
- Chcę tylko, byś była szczęśliwa – wyszeptała.
- I jestem. Jestem najszczęśliwsza od lat. Przysięgam –
Ginny mocniej ścisnęła palce Molly.
- Cieszę się. Naprawdę. – Kobieta otarła łzę z policzka. – I
mam nadzieję, że przekonasz jakoś… twojego narzeczonego, by przyszedł razem z
tobą nas odwiedzić. Nie chcemy cię stracić. Twój ojciec bardzo cierpi, że się
nie widujemy – wyznała.
- Jestem pewna, że Blaise przyjmie zaproszenie, jeśli je
wobec nas wystosujecie – Ginny miała wrażenie, że coś poluzowało jej się w
klatce piersiowej. Nawet nie była świadoma tego, jak bardzo ta sprawa kłótni z
jej rodzicami, jej ciążyła na duszy.
- Koniecznie musicie przyjść na niedzielny obiad – Molly uśmiechnęła
się lekko. – A co lubi jeść? Chciałabym zrobić coś, co mu będzie smakowało.
Ginny nie mogła się szczerze nie roześmiać. Tak. Może z
czasem wszystko uda się naprawić i życie znów będzie bardziej proste.
Mały mikołajkowy prezent - rozdział niespecjalnie mikołajowy, ale tak wynika z kolejności fabuły - jak widzicie, powoli zamykamy wszystkie wątki i kończymy wszystkie sprawy, by podążać już prostą drogą do oczywiście szczęśliwego epilogu 😋
Zapraszam do odwiedzin, bo przed końcem roku chcę koniecznie skończyć jeszcze inne projekty miniaturek itp.
Wesołych Mikołajek - jeśli byliście w tym roku grzeczni i zasłużyliście na prezenty 😉
Venetiia
Akurat robię reread TNMŻ i myślałam czy może dodasz coś na Mikołajki A tu moje wyczekiwane opowiadanie ! Super biegnę czytać 💖💖
OdpowiedzUsuńKocham <3 lecę czytać 😍😍😍
OdpowiedzUsuńAle super, najlepszy prezent mikołajkowy!
OdpowiedzUsuńKooocham 🖤🖤
OdpowiedzUsuńLecę czytać!
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńWspaniały mikołajkowy prezent, ale aż tęsknie za dramione w tym opowiadaniu! Dobrze, że Harry postanowił się w jakiś sposób ogarnąć, mimo że nie przepadam za nim w tym opowiadaniu to myśle, ze każdy bohater ma swoją szanse się wybronić. Tak samo mam nadzieje, ze Theodore podejmie dobra decyzje, co do Tammy. Jednak podsumowując rozdział mi się bardzo podoba. Jest bardzo przyjemny i na pewno jest wspaniałym mikołajkowym prezentem (nawet lepszym od czekolady)!!! Sle uściski i życzę dużo weny! :)
OdpowiedzUsuńO boże nareszcie dziękuje za ten mikołajkowy prezent 🥰🥰🥰🥰🥰😍😍😍😍😍
OdpowiedzUsuńCały czas czekam na więcej wontków Teo i Lunki 😁😁😍😍
Dziękuję, dziękuję, dziękuję 💙💚💛❤️ to najwspanialszy prezent mikołajkowy jaki dostałam 😁
OdpowiedzUsuńJest cudowny😍 cieszę się, że Harry i Molly poszli po rozum do głowy.
Cudowny Mikołajkowy prezent ❤️
OdpowiedzUsuńCudne, jak zwykle pięknie,
OdpowiedzUsuńWeny😘😘
Tyle czekania się opłaciło. Cudowny prezent! ❤
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowny Mikołajkowy prezent 💚💚💚
OdpowiedzUsuń❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńTak długo na to czekałam ☺️ cudowny rozdział ❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńA to niespodzianka! Sądziłam, że pewnie na Mikołajki wrzucisz a tu rozdział opowiadania, na które nie mogłam się doczekać ❤️ Wesołych świąt 😉❤️
OdpowiedzUsuńW sumie to cieszę się, że Harry spróbuję doprowadzić swoje życie do porządku. Właśnie taki obraz Wybrańca jest dla mnie bardzo realistyczny - zagubiony przez zbyt szybkie dorastanie, pochłonięty przez sławę, z którą nie potrafi sobie poradzić, żądny miłości, której w dzieciństwie nie miał zbyt wiele i ostatecznie pokonany przez własną pychę i marzenia nie do spełnienia. Smutne, że przyjaciele zamiast mi pomóc, po prostu szli z nurtem, pozwalając mu na wszytko. Jednocześnie też to rozumiem, bo go kochali i chcieli by był szczęśliwy.
OdpowiedzUsuńŻal mi Tammy, bo mimo zdrady bardzo lubię tą postać i jestem w stanie do pewnego stopnia ją zrozumieć. Nie oszukujmy się, gdyby sytuacja dotyczyła Dramione i to Draco zdradziłby swoją żonę z Hermioną (z którą nie mógł być ze względu na jej pochodzenie) to szybko zostałoby mu to wybaczone 😕 Oby kolejny rozdział pojawił się szybciej, szczególnie, że to już niemal koniec, jednak wiadomo, że na to co dobre można poczekać 😊
Nie mogę się doczekać końca 😍😍
OdpowiedzUsuńI na bank jak się pojawi epilog zacznę czytać od początku całość❤
Najlepszy prezent jaki dostalam😍😍 uwielbiam to opowiadanie i czekam z niecierpliwością na kolejne rodziny...
OdpowiedzUsuńPs.nie myślałaś może żeby zrobi quiz że swoich opowiadań?? Żebyśmy się sprawdziły
To się nazywa prezent! 😍 ile się tutaj wydarzyło... szkoda Harrego mimo wszystkich jego złych decyzji. Może jeszcze jakoś sobie poukłada w życiu. Lubię czekać na każdy rozdział tej historii, zawsze warto! ❤
OdpowiedzUsuńNajlepszy prezent mikołajkowy 😍
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie, że Potter tak szybko ogarnął, że stał się wrakiem człowieka, 5 punktów dla Gryffindoru!
Molly... Nie lubię jej w większości dramione, ale skoro wyciąga rękę na zgodę nie będę się spierała... Byle nie chciała otruć Blaisa tym niedzielnym obiadkiem 😊
Miło,ze byłaś dla nas dobrym Mikołajem 😁😁😁Byłam mocno zdziwiona,że Potter tak szybko załapał... Myślałam,że będzie dłużej się stawiał.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,że faktycznie do niego dotarło i nie będzie więcej robił problemów 🤔 i sam w końcu znajdzie szczęście.
Cieszę się na porozumienie Ginny z matką i liczę na to,że faktycznie bylo szczere...❤️
Dziękuję za Mikołajkowy prezent
Ściskam 🚀🚀🚀🚀
Z każdym rozdziałem, jaki pojawia się tu od czasu do czasu, przypominam sobie jak bardzo lubię to opowiadanie. Dziękuję za przemiły prezent.
OdpowiedzUsuńSuper prezent na Mikołaja 😍🤩
OdpowiedzUsuńMiód na moje serce! Dziękuję Venetiio to jedno z Moich ulubionych opowiadań....
OdpowiedzUsuńDziękuję, że wolisz happy endy, bo nawet jak po drodze są różne zawirowania to wiem, że na koniec wszystko będzie dobrze!
Świetny rozdział😍 Cieszę się, że Ginny pogodziła się z matką, wszystko w końcu zaczyna się układać❤️
OdpowiedzUsuńJest i moje ulubione opowiadanie 🥳🥳🥳 wszystko zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu.
OdpowiedzUsuń💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#WENADLAPRZYRZECZONA 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA 💚
Och świetny!! Doczekałam się kejnego rozdziału. Uwielbiam to opowiadanie jest niesamowite, nie mogę się doczekać następnego rozdziału
OdpowiedzUsuńFajnie że Molly przyszła pogodzić się z córką 😌 a Herm jest za dobrą za dobrą że poszła do Harrego. Ale taka jest już ta nasza Herm 🥰
OdpowiedzUsuńAkurat sprawdzam przed snem bloga a tu nowy rozdział ❤ Fajnie, że jest szansa na poprawę relacji Harrego z przyjaciółmi i Ginny z matką. Bardzo ciepły nastrój ma ten rozdział 🥰 Nie mogę doczekać się kolejnego- zwłaszcza ciekawi mnie jak potoczy się wątek Theo i Luny, bo to mój ulubiony z tych pobocznych. Dużo weny dla ciebie ❤
OdpowiedzUsuńNo to się wzruszyłam 😢 Molly w końcu zrozumiała swój błąd i przyszła pojednac się z córką tak jak Harry zrozumiał że potrzebuje pomocy bo sam nie da rady . Raduje to moje serce ❤️🥰
OdpowiedzUsuńCzy czas się zastanawiałam właśnie jak zachowywał się Draco po swoim wypadku i pokazałaś nam tego namiastkę za co jestem Ci niesamowicie wdzięczna 😍 ścisnęło mnie to za serce 😢 jak bardzo był złamany 😢
Niby Molly chce dobrze, zobaczyła swój błąd, ale po tym co było i tak to mało zmienia w moich oczach.
OdpowiedzUsuńCzekam aż w końcu znowu będzie ok, bez wypadków, smutnych wspomnień...🥺
Jejku, stęskniłam się za tym opowiadaniem! Super jak zawsze i czekam na więcej!
OdpowiedzUsuńLilak
Jak można zauważyć wszystko powoli dobiega końca... Niestety. Ciesze się ze Molly chce poprawić relacje z Ginny. W końcu zrozumoala ze nic tym nie wskóra jezeli będzie stała po stronie Harrego,bo ona juz zdecydowała oddać serce innemu. Bardzo fajnie napisana ta scena,bo widać że Ginny trzyma dystans do matki ale w głębi serca wie ze teraz to może być tylko lepiej. I fajnie ze Molly zaprosiła na rodzinny obiad. Mam nadzieje ze ta scena będzie Kochana przez ciebie napisana. :) może i jest mało Dramione ale to co,tak się wkręciłam we wszystkich bohaterów ze mi to w ogóle nie przeszkadza 😁. Nie wiem co mam myśleć o Harrym. Stoczył się na dno,ale to wyłącznie jego wina. Niestety gdyby nie sprawa z przeszłości to juz wtedy nie byliby razem i może ich życie inaczej by się ułożyło. Ale niestety Harrego obsesja na punkcie Ginny doprowadziła do tego ze to bylo nieszczęśliwe małżeństwo. Skoro Harry zdradził Ginny z Cho to znaczy ze on tak do końca nie kocha Ginny. Te wszystkie ich kłótnie i w ogóle. Chociaz może i Harry sie poprawi to w mojej ocenie będzie on "karaluchem".
OdpowiedzUsuńKochana dziękujemy bardzo za tak wspanialy prezent mikołajkowy <3 i czekamy na więcej. 😍
🔥😍
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym opowiadaniu, przysięgam, nie spałam po nocach żeby je przeczytać, a dawno mi się to nie zdarzyło, jest naprawdę cudowne!!❤️
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział jak narkoman na następną działkę 😍
OdpowiedzUsuńTo smutne ze zblizamy sie do konca... Ale jednoczesnie fajnie, bo jest duza szansa na happy end dla wszystkich.
OdpowiedzUsuńCzyżby Harry jednak zmądrzał?! Toż to szok i niedowierzenie :D Potem jeszcze MIŁA Molly chcąca zakopać topór wojenny? Nie wiem czy to jakaś cisza przed burzą, czy może rzeczywiście wszystko zmierza ku lepszemu... Bo z Tobą to nigdy nie wiadomo :D
OdpowiedzUsuńNo i tylko się teraz rozochociłam na kolejny rozdział... A WIĘC?! :D
Cieszę się że każdy powoli wychodzi na prostą. Jestem bardzo ciekawa jak potoczy się dalej sprawa Tammy, nie chce by dzieciaki i Nott dalej cierpieli :/
OdpowiedzUsuńCzekam niecierpliwie na kolejny rozdział🥰
No takiego duetu Harry & Molly w jednym rozdziale tacy pozytywnie zaskakujący to dla mnie nowość ale jak najbardziej zadowalająca (oczywiście jeśli nie są to tylko pozory 🤔)
OdpowiedzUsuńCiekawe jak szybko rozwiąże się dramat Teo.. W sensie żeby jak najszybciej znalazł Tobiasa ale z Tammy to dopiero ciężko temat.. nie mam pojęcia jak to rozwiążesz ale czekam cierpliwie co to będzie 😬😅😉😊
Co za rozdział! Harry zmądrzał i świetnie, że tak szybko ogarnął, że naprawdę potrzebuje pomocy
OdpowiedzUsuńMolly mnie zaskoczyła, ale bardzo pozytywnie. Cudownie, że miłość matki do córki zwyciężyła, a wszystko inne stało się nieważne
Dużo weny i zdrówka 😇