Betowała: Anna M.
Dedykacja: Dla wszystkich wytrwałych :)
~_~_~
Znów wylądowali w myślach Narcyzy. Matka Dracona leżała w
łóżku, wyraźnie wycieńczona. Jej włosy były zlepione od potu, a prześcierało,
którym była nakryta, nosiło na sobie ślady krwi. Obok posłania
stała prosta, drewniana kołyska. Draco puścił dłoń Hermiony i podszedł bliżej.
Ona zrobiła to samo. Noworodek o czarnych włosach spał sobie słodko. Narcyza z
niepokojem spoglądała to na drzwi, to na kołyskę. Było widać, że czegoś się
obawiała. Po chwili drzwi otworzyły się
i do środka wszedł Lucjusz. Miał nieprzyjemną, pogardliwą minę.
Na jego widok Narcyza natychmiast usiłowała się podnieść, jednak była tak osłabiona, że nie dała rady.
- A więc jest. – Lucjusz podszedł do kołyski i z nienawiścią popatrzył na niemowlaka. – Bękart Snape'a.
- Zostaw go! - zaszlochała.
Lucjusz podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się krzywo.
- Co ja mam z tobą zrobić, mały bachorze? – Mężczyzna wyjął różdżkę i przyłożył ją do główki dziecka, które zakwiliło cicho przez sen.
- Nie! - Narcyza nie zważając na ból, zerwała się z łóżka.
- Nie podchodź, bo coś mu zrobię! - ostrzegł ją Lucjusz.
Kobieta załkała rozpaczliwie z powrotem opadając na posłanie.
- Zabij mnie, tylko oszczędź mojego syna! – skamlała. - Moja siostra Andromeda na pewno się nim zajmie. Już nigdy więcej go nie zobaczysz... Przysięgam!
Lucjusz skrzywił się z niesmakiem i znów spojrzał do kołyski.
- Niestety, jako że oficjalnie jesteś moją żoną, ten podrzutek widnieje w magicznej księdze urodzeń jako mój syn. Dziedzic rodu Malfoyów.
- Powiesz im, że dziecko było zbyt słabe, by przeżyć. Podobnie, jak ja. Mały nigdy się nie dowie... - Cyzia zsunęła się z łóżka i padła na kolana, błagając Lucjusza o litość dla swojego syna.
- Naprawdę myślisz, że zabicie cię sprawiłoby mi przyjemność? Zdradziłaś mnie i zaszłaś w ciążę z tym brudnym mugolakiem. Samo pozbycie się ciebie nie wystarczy. Musisz odpokutować swoje winy. – Lucjusz zaśmiał się drwiąco.
- Zaklinam cię! Nie krzywdź mojego dziecka! - prosiła, wznosząc ręce jak do modlitwy.
Lucjusz znów spojrzał na małego.
- Nic mu nie zrobię. To mój dziedzic. Uczynię go swoim następcą. Sprawię, że będzie taki jak ja, a może nawet gorszy... - Malfoy znów się uśmiechnął, lecz w tym geście czaiło się coś złowrogiego.
Hermiona spojrzała na dorosłego Dracona i zaniemówiła z wrażenia. W oczach mężczyzny błyszczały łzy. Nie wiedziała, czy to łzy wściekłości czy też smutku i rozpaczy, jednak w tej chwili miała ochotę podejść do niego i mocno go objąć. Musiała wbić sobie paznokcie w dłoń, by się przed tym powstrzymać.
- Nie możesz! Przecież Severus...
- Snape jest martwy – przerwał jej Lucjusz.
- Co?! Nie! Nie!!! - Narcyza zawyła niczym ranne zwierzę
Lucjusz patrzył na nią z wyraźnym obrzydzeniem.
- Zamknij się, dziwko. Tylko żartowałem. Twój brudny kochaś żyje, choć gdyby to ode mnie zależało, jego zwłoki właśnie gniłby w jakimś bagnie.
Narcyza oprzytomniała i spojrzała na męża.
- Co mu zrobiłeś? - zapytała szeptem.
- Zabrałem mu pamięć. – Lucjusz uśmiechnął się cynicznie pod nosem. – Nie pamięta niczego, co wydarzyło się między wami i uwierz mi, dopilnuję, by nigdy sobie nie przypomniał. Znów jest tym smutnym nieszczęśnikiem, zakochanym na zabój w Lily Potter. Wzdycha tęsknie za jej zielonymi oczami i złorzeczy na Pottera, marząc tylko o tym, by go poczęstować Avadą...
Narcyza opuściła głowę, a po jej twarzy spłynęły kolejne łzy.
Lucjusz odszedł od kołyski i pochylił się nad klęczącą na podłodze żoną.
- Tobie jednak zostawię wspomnienia. Wszystkie, co do jednego. Każdego dnia będziesz patrzyła na to, jak robię z twojego dziecka doskonałą kopię samego siebie. Codziennie będziesz oglądać, jak wpajam mu pogardę dla takich ludzi, jak jego prawdziwy ojciec. Ty zaś będziesz widywała Snape'a, nie mogąc się do niego zbliżyć choćby na krok. Będziesz cierpieć z daleka, już do końca swoich dni.
- Ale mały jest do niego podobny... - wyjąkała.
- Już wkrótce nie będzie. Rastaban i Rudolf mi pomogą.
- Co chcesz zrobić? - zapytała z przestrachem.
- Zaklęcie adopcyjne. Nie martw się, jeśli gówniarz tego nie przeżyje, wtedy opowiemy twoją bajeczkę o tym, że umarł zaraz po porodzie. – Lucjusz zaśmiał się gardłowo i podszedł do drzwi, by zawołać braci Lestrange.
Na jego widok Narcyza natychmiast usiłowała się podnieść, jednak była tak osłabiona, że nie dała rady.
- A więc jest. – Lucjusz podszedł do kołyski i z nienawiścią popatrzył na niemowlaka. – Bękart Snape'a.
- Zostaw go! - zaszlochała.
Lucjusz podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się krzywo.
- Co ja mam z tobą zrobić, mały bachorze? – Mężczyzna wyjął różdżkę i przyłożył ją do główki dziecka, które zakwiliło cicho przez sen.
- Nie! - Narcyza nie zważając na ból, zerwała się z łóżka.
- Nie podchodź, bo coś mu zrobię! - ostrzegł ją Lucjusz.
Kobieta załkała rozpaczliwie z powrotem opadając na posłanie.
- Zabij mnie, tylko oszczędź mojego syna! – skamlała. - Moja siostra Andromeda na pewno się nim zajmie. Już nigdy więcej go nie zobaczysz... Przysięgam!
Lucjusz skrzywił się z niesmakiem i znów spojrzał do kołyski.
- Niestety, jako że oficjalnie jesteś moją żoną, ten podrzutek widnieje w magicznej księdze urodzeń jako mój syn. Dziedzic rodu Malfoyów.
- Powiesz im, że dziecko było zbyt słabe, by przeżyć. Podobnie, jak ja. Mały nigdy się nie dowie... - Cyzia zsunęła się z łóżka i padła na kolana, błagając Lucjusza o litość dla swojego syna.
- Naprawdę myślisz, że zabicie cię sprawiłoby mi przyjemność? Zdradziłaś mnie i zaszłaś w ciążę z tym brudnym mugolakiem. Samo pozbycie się ciebie nie wystarczy. Musisz odpokutować swoje winy. – Lucjusz zaśmiał się drwiąco.
- Zaklinam cię! Nie krzywdź mojego dziecka! - prosiła, wznosząc ręce jak do modlitwy.
Lucjusz znów spojrzał na małego.
- Nic mu nie zrobię. To mój dziedzic. Uczynię go swoim następcą. Sprawię, że będzie taki jak ja, a może nawet gorszy... - Malfoy znów się uśmiechnął, lecz w tym geście czaiło się coś złowrogiego.
Hermiona spojrzała na dorosłego Dracona i zaniemówiła z wrażenia. W oczach mężczyzny błyszczały łzy. Nie wiedziała, czy to łzy wściekłości czy też smutku i rozpaczy, jednak w tej chwili miała ochotę podejść do niego i mocno go objąć. Musiała wbić sobie paznokcie w dłoń, by się przed tym powstrzymać.
- Nie możesz! Przecież Severus...
- Snape jest martwy – przerwał jej Lucjusz.
- Co?! Nie! Nie!!! - Narcyza zawyła niczym ranne zwierzę
Lucjusz patrzył na nią z wyraźnym obrzydzeniem.
- Zamknij się, dziwko. Tylko żartowałem. Twój brudny kochaś żyje, choć gdyby to ode mnie zależało, jego zwłoki właśnie gniłby w jakimś bagnie.
Narcyza oprzytomniała i spojrzała na męża.
- Co mu zrobiłeś? - zapytała szeptem.
- Zabrałem mu pamięć. – Lucjusz uśmiechnął się cynicznie pod nosem. – Nie pamięta niczego, co wydarzyło się między wami i uwierz mi, dopilnuję, by nigdy sobie nie przypomniał. Znów jest tym smutnym nieszczęśnikiem, zakochanym na zabój w Lily Potter. Wzdycha tęsknie za jej zielonymi oczami i złorzeczy na Pottera, marząc tylko o tym, by go poczęstować Avadą...
Narcyza opuściła głowę, a po jej twarzy spłynęły kolejne łzy.
Lucjusz odszedł od kołyski i pochylił się nad klęczącą na podłodze żoną.
- Tobie jednak zostawię wspomnienia. Wszystkie, co do jednego. Każdego dnia będziesz patrzyła na to, jak robię z twojego dziecka doskonałą kopię samego siebie. Codziennie będziesz oglądać, jak wpajam mu pogardę dla takich ludzi, jak jego prawdziwy ojciec. Ty zaś będziesz widywała Snape'a, nie mogąc się do niego zbliżyć choćby na krok. Będziesz cierpieć z daleka, już do końca swoich dni.
- Ale mały jest do niego podobny... - wyjąkała.
- Już wkrótce nie będzie. Rastaban i Rudolf mi pomogą.
- Co chcesz zrobić? - zapytała z przestrachem.
- Zaklęcie adopcyjne. Nie martw się, jeśli gówniarz tego nie przeżyje, wtedy opowiemy twoją bajeczkę o tym, że umarł zaraz po porodzie. – Lucjusz zaśmiał się gardłowo i podszedł do drzwi, by zawołać braci Lestrange.
- Dość. Wracamy – zdecydował Draco, nagle łapiąc Hermionę za
dłoń i ciągnąc ją w górę.
- Ale... - Nie zdążyła zapytać, bo już po chwili ponownie wylądowali na dywanie w jego gabinecie.
- Ale... - Nie zdążyła zapytać, bo już po chwili ponownie wylądowali na dywanie w jego gabinecie.
~_~_~
Draco siedział na podłodze. Miał zamknięte oczy, a głowę odchylił do tyłu, oddychając ciężko.
Hermionie chwilę zajęło zorientowanie się, że blondyn po prostu kipi ze wściekłości.
- Zabiję – wyszeptał, otwierając oczy i patrząc prosto na nią.
Poczuła nieprzyjemny dreszcz. Czy teraz, kiedy Malfoy już wszystko wiedział, znów zapragnął się jej pozbyć?
- Musisz się uspokoić... - zaczęła łagodnie.
Draco wciąż, patrząc jej w oczy, doskoczył do niej i mocno złapał ją za ramiona.
- Powiedz to, Granger! Powiedz! Jestem nim! Jestem! – Draco trząsł się jak w gorączce.
Hermiona złapała go za twarz.
- Nie! Wcale nie! Jesteś kimś zupełnie innym! Nie jesteś potworem tak, jak on tego chciał! - zapewniła go z całą mocą.
- Nie kłam! - Mężczyzna szorstko odepchnął ją od siebie i wstał.
Hermiona również się podniosła. Blondyn odwrócił się do niej plecami, jakby nie potrafiąc dłużej znieść jej widoku.
- Snape był dobry i szlachetny... - powiedziała cicho.
Draco spojrzał na nią przez ramię.
- Snape był Śmierciożercą! – warknął.
- Był nim, bo przyrzekł chronić Harry'ego. Nie masz pojęcia, ile poświęcił...
- Skąd o tym wiesz? - Draco znów odwrócił się w jej stronę.
- Widziałam to wszystko. Dał Potterowi swoje wspomnienia na chwilę przed śmiercią.
- Nie jestem nim! - fuknął.
- Nie – odpowiedziała spokojnie. – Ale nie jesteś też kopią Lucjusza.
Draco prychnął i podszedł do biurka, by wyjąć butelkę wódki. Szybko napełnił nią dwie szklaneczki i zaraz jedną wychylił.
Hermiona również podeszła i wzięła alkohol.
- Porwałem cię, torturowałem i pobiłem. Jak możesz mówić, że nie jestem taki jak on? Przecież widziałaś, co robił mojej matce.
Napiła się odrobinę wódki, by zyskać chwilę na ułożenie w głowie tego, co chciała mu powiedzieć.
- Ty miałeś jakiś cel. Chciałeś ode mnie informacji. On bił ją tylko dla zwykłej przyjemności. To sadysta napawający się strachem innych. Tobie zadawanie bólu nie sprawia satysfakcji. Robisz to tylko jeśli musisz. – Nie wierzyła, że mu to mówi, że usprawiedliwia przed nim to, co sam jej zrobił. Jednak całą sobą czuła, że to prawda. Draco zachowywał się tak, jak Lucjusz go nauczył, lecz wcale nie chciał taki być. Po prostu myślał, że nie może być inaczej.
Blondyn dopił alkohol i powoli do niej podszedł. Gdy stanął tuż przed nią, Hermiona wstrzymała oddech i zacisneła mocniej dłoń na swojej szklaneczce.
- Zawsze wyśmiewałem tych, którzy mówili, jaka to jesteś inteligentna.
Już otworzyła usta, by coś odpowiedzieć, gdy on delikatnie położył na nich palec, by ją uciszyć.
- Nie dlatego, że nie jesteś, Granger, ale dlatego, że wszyscy ci głupcy nie wiedzieli tego, co ja. A to przecież takie oczywiste. Na co ci ta cała inteligencja, jeśli twoja empatia, dobroć i chęć niesienia pomocy wszystko to zaprzepaszcza? Jesteś taka słaba... Taka delikatna... Za dobra. To dlatego, mimo twojej inteligencji, tak łatwo cię oszukać i zranić.
Hermiona opuściła wzrok.To, co powiedział, wstrząsnęło nią do głębi.
Draco delikatnie uniósł jej podbródek, zmuszajac ją, by znów na niego spojrzała.
- Nie zmieniaj się, Granger. Bądź sobą. Dobrze jest wiedzieć, kim się jest. Zazdroszczę ci tego, naprawdę.
Jego palce delikatnie pogładziły jej policzek, a ona poczuła, że się rumieni. Jej wyobraźnia znów podsunęła jej obraz jego prawdziwej twarzy, na widok której jej serce zabiło mocniej. To nie powinno było się dziać...
- Powtórzę ci to raz jeszcze. Nie zmarnuj tej szansy. Zacznij od nowa. Ty masz taką możliwość... – Draco zabrał swoją dłoń, po czym zrobił krok w tył. Spojrzał w stronę wyjścia, a po mniej niż dwóch sekundach w drzwiach stanął Ivan.
- Zabierz ją stąd.
- Tak jest. – Ivan skłonił się nisko, gestem zapraszajac Hermionę do wyjścia.
- A co z tobą? Co teraz zrobisz? - Hermiona nagle poczuła dziwny, przejmujący strach. Prześladowała ją myśl, że już nigdy więcej go nie zobaczy.
- Im mniej wiesz, tym dla ciebie lepiej. Idź z Ivanem.
- Zaczekaj, może ja...
- Żegnaj, Granger. – Draco skinął na Rosjanina, a ten natychmiast znalazł się przy niej, mocno łapiąc ją za ramię. Nim zdążyła powiedzieć coś jeszcze, mężczyzna wyciągnął ją z gabinetu blondyna, głośno zatrzaskując za nimi drzwi.
Następne cztery dni zeszły jej na planowaniu przeprowadzki.
Mugolskie dokumenty były tak
doskonale zfałszowane, że nikt nie mógł mieć zastrzeżeń. Dzięki dyplomowi
Oxfordu nie miała też problemów z uzyskaniem wizy. Pozostało jej kupić kilka
rzeczy na wyjazd oraz przejrzeć internet w poszukiwaniu jakiegoś lokum na
miejscu. Chwilę zastanawiała się, dlaczego jednak nie wybrała Candy. Przecież Harry
tam był, na pewno by jej pomógł. Jednak jeśli miała zaczynać
od nowa, czuła, że musi odciąć się od wszystkiego i wszystkich.
Był sobotni wieczór. Po ciężkim dniu, załatwiania różnych sprawa, Hermiona zamówiła chińszczyznę i otworzyła butelkę wina. Za dwa dni będzie siedziała w samolocie. Nowa droga. Nowy strat. Nowe życie. Strała się jak najmniej myśleć o świecie magii, lecz nie było to wcale proste. Gdy tylko na chwilę zamykała oczy, jego obraz wciąż się pojawiał. Ta twarz…widziała ją przecież tylko raz, ale nie było sensu tego ukrywać – naprawdę mocno wyryła się ona w jej pamięć. I jeszcze jedno. Ten delikatny błysk w oczach, gdy patrzył na to, jak matka błagała o jego życie. Wtedy właśnie zrozumiała, że pomimo postawy zimnego, pozbawionego skrupułów i sumienia drania, Draco Malfoy był też człowiekiem, który potrafił kochać. I choć było to głupie, to mimo całego zła, jakiego od niego doświadczyła, teraz nie przestawała się martwić o to, co się z nim stanie. Co będzie, jeśli naprawdę zabije Lucjusza? Jak skończy? Zamkną go w Azkabanie? A może po prostu dostanie pocałunek Dementora? Na samą myśl o tym, przebiegł ją zimny dreszcz. Nie chciała, by tak się stało. Jednak ta sprawa już jej nie dotyczyła.
Łup! Łup! Łup!
Głośne walenie w drzwi tak ją przestraszyło, że niechcący wylała cały kieliszek czerwonego wina na jasny dywan w salonie. Zaklęła pod nosem i wstała, by otworzyć. Była pewna, że to któryś z sąsiadów. Najpewniej komuś znów zwiał kot albo dostarczono list nie do tej skrzynki co trzeba.
Otworzyła i... zamarła.
Był sobotni wieczór. Po ciężkim dniu, załatwiania różnych sprawa, Hermiona zamówiła chińszczyznę i otworzyła butelkę wina. Za dwa dni będzie siedziała w samolocie. Nowa droga. Nowy strat. Nowe życie. Strała się jak najmniej myśleć o świecie magii, lecz nie było to wcale proste. Gdy tylko na chwilę zamykała oczy, jego obraz wciąż się pojawiał. Ta twarz…widziała ją przecież tylko raz, ale nie było sensu tego ukrywać – naprawdę mocno wyryła się ona w jej pamięć. I jeszcze jedno. Ten delikatny błysk w oczach, gdy patrzył na to, jak matka błagała o jego życie. Wtedy właśnie zrozumiała, że pomimo postawy zimnego, pozbawionego skrupułów i sumienia drania, Draco Malfoy był też człowiekiem, który potrafił kochać. I choć było to głupie, to mimo całego zła, jakiego od niego doświadczyła, teraz nie przestawała się martwić o to, co się z nim stanie. Co będzie, jeśli naprawdę zabije Lucjusza? Jak skończy? Zamkną go w Azkabanie? A może po prostu dostanie pocałunek Dementora? Na samą myśl o tym, przebiegł ją zimny dreszcz. Nie chciała, by tak się stało. Jednak ta sprawa już jej nie dotyczyła.
Łup! Łup! Łup!
Głośne walenie w drzwi tak ją przestraszyło, że niechcący wylała cały kieliszek czerwonego wina na jasny dywan w salonie. Zaklęła pod nosem i wstała, by otworzyć. Była pewna, że to któryś z sąsiadów. Najpewniej komuś znów zwiał kot albo dostarczono list nie do tej skrzynki co trzeba.
Otworzyła i... zamarła.
~_~_~
Wilgotne od deszczu włosy, lekko sine usta, powycierana jeansowa kurtka i spodnie z tego samego materiału. Wyglądał jak wędrowiec, który zabłądził w deszczową noc, najpewniej po drodze z podrzędnego pubu.
- Draco? - zapytała, nie bardzo ufając własnej świadomości. Bo to było przecież niemożliwe...
Kąciki ust mężczyzny uniosły się w delikatnym uśmiechu.
- Wymówiłaś moje imię. To miłe, Granger – zadrwił.
Hermiona zamrugała, nie kryjąc zaskoczenia. To naprawdę był on!
- Co ty tu robisz?
- Na razie stoję i czekam, aż mnie zaprosisz do środka – odpowiedział kpiąco.
- Yyy... No tak, jasne. Wejdź. - Otworzyła szerzej drzwi, wciąż nie otrząsając się z szoku.
Przecież się z nią pożegnał. Raz na zawsze. Co więc teraz robił w progu jej mieszkania?
Draco wszedł do przedpokoju i zdjął kurtkę. Hermiona nie wiedząc, co robić postanowiła przejść do salonu. Liczyła, że mężczyzna pójdzie za nią, co też uczynił.
- Właśnie jadłam kolację. - Wskazała mu kilka pudełek z chińszczyzną.
- To coś mugolskiego? - zapytał niepewnie.
- Tak, bardzo smaczne. Masz może ochotę?
Draco jeszcze raz popatrzył na dziwne białe pudełka, lecz ku zaskoczeniu Hermiony, skinął potakująco.
Przeszła do kuchni po dodatkowy talerz i jeszcze jeden kieliszek na wino.
Gdy wróciła, zastała Draco siedzącego na kanapie i wpatrzonego w swoje zaciśnięte pięści.
- Wina? - zapytała, wskazując na kieliszek, który przyniosła.
Draco lekko się skrzywił.
- Nie masz czegoś mocniejszego?
- Niestety nie...
- Nie szkodzi. Sam to załatwię – burknął, szybko wyciągając różdżkę.
Już otwierała usta, by go upomnieć, że nie powinien używać czarów po mugolskiej stronie, bo to może grozić interwencją Ministerstwa, gdy przypomniała sobie, kto przed nią siedzi.
Przecież to Malfoy. Głowny sędzia Wizengamotu, zawodowo karający ludzi za niewłaściwe użycie czarów.
Mężczyzna szybko wyczarował butelkę wódki i dwie niskie szklaneczki.
- Napijesz się ze mną? - spytał, otwierając alkohol.
Hermiona nie mogła oderwać od niego wzroku. Po co tu przyszedł? Czego chciał? I dlaczego był taki...inny... jakby przygnębiony?
- Tak – odpowiedziała mu krótko i podeszła do stolika, by rozłożyć chińszczyznę na talerze.
- Jak tam planowanie wyjazdu? - zapytał, podsuwajac jej szklankę i samemu zdrowo pociągajac ze swojej.
Hermiona już otwierała usta, by zapytać skąd o tym wie. Szybko jednak porzuciła ten pomysł. To jasne, że Draco wszędzie miał swoich szpiegów. Na pewno dalej kazał jej pilnować.
- Dobrze. Pojutrze już mnie tu nie będzie – powiedziała, choć była pewna, że on doskonale o tym wie.
- To świetnie – burknął, ponownie napełniając szklaneczkę alkoholem.
- Przyszedłeś tu... - Nie potrafiła odpowiednio sformułować pytania.
- Bo taką miałem ochotę.
- Ale... - Głos jej zmarł, gdy blondyn spojrzał jej prosto w oczy.
Draco popatrzył na nią w taki sposób, że przebiegł ją od tego dreszcz. Zaraz potem jednym skokiem znalazł się przy niej, gwałtownym ruchem unosząc ją do pionu. A dalej wszystko potoczyło się błyskawicznie...
~_~_~
Kochani!
Wiem, że dość długo to trwało, ale jest! Przedostatni rozdział "Prawdziwej Twarzy". Mam nadzieję, że już wkrótce opowiadania zostanie zakończone, a ja będę mogła poświęcić się innym projektom :)
Dziękuje za Wasze wciąż liczne odwiedziny - liczę, że to się nie zmieni. Obiecuję pisać, póki starczy sił, tak, by wszystko co zaczynam, zostało w końcu ukończone.
Dziękuje za Wasze wciąż liczne odwiedziny - liczę, że to się nie zmieni. Obiecuję pisać, póki starczy sił, tak, by wszystko co zaczynam, zostało w końcu ukończone.
Duże podziękowania dla niezawodnej bety - Ani. Jak zwykle jej rady i podpowiedzi, były bezbłędne :)
Pozdrowienia dla Was Wszystkich!
Pozdrowienia dla Was Wszystkich!
Wasza V.
PS. W razie pytań cały czas możecie się ze mną skontaktować: venetiia.noks@gmail.com lub poprzez fb:
https://www.facebook.com/venetiia.noks
https://www.facebook.com/venetiia.noks
W takim momencie?! 😩 świetny rozdział. Życzę weny i pozdrawiam cieplutko w te zimne dni😊
OdpowiedzUsuńHermiona nie wiedząc, co robić Hermiona postanowiła przejść do salonu.
OdpowiedzUsuńw tym zdaniu jest błąd
Faktycznie. Dziękuję za zwrócenie uwagi :) Wkradł się, gdy wprowadzałam sugestie bety.
UsuńDziękuję za cudowny kolejny rozdział, na który zdecydowanie warto było czekać. Nawet nie zdjaesz sobie sprawy, jak olbrzymią radość odczułam, widząc nowy rozdział! Jeszcze raz dziękuję ^_^ <3.
OdpowiedzUsuńI wreszcie jest!!😁. Ale jak zawsze warto było na niego poczekać,tylko szkoda,ze został przerwany w takim momencie😜. Niemniej i tak jest świetny . Czekam z niecierpliwością na kolejny!🤗
OdpowiedzUsuńJest!! Fantastycznie:-) warto bylo czekać, ale jak mogłaś przerwać w takim momencie!! 😊 liczę, ze szybko pojawi się zakończenie tej historii. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że w końcu pojawił się nowy rozdział :) Jednak przerwanie w takim momencie... Teraz będę się zastanawiać co dalej :D Nie mogę się więc doczekać zakończenia tej historii.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Areti
Nie no tak to się nie robi ! Nie w takim momencie ! 😣
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, warto było czekać. Życzę dużo weny ! 😍
No wiesz w takim momencie?!
OdpowiedzUsuńAle to przecież właśnie jest domeną dobrych pisarzy ;)
Nie mogę się doczekać dalszej części XD
Serio mam nadzieję że już niedługo zobaczę na blogu nawy rozdział <3
Dużo weny i uważaj na zdrowie bo grypa panuje wszędzie.
Jak mogłaś przerwać w takim momencie!? A tak poza tym w końcu i nareszcie się doczekałam kolejnego rozdziału, za co kocham cię najszczerszą miłością! Rozdział co tu dużo ukrywać, jak zwykle świetny, czekam na zakończenie tej historii, bo bardzo mnie ona intryguje. Dużo weny życzę kochana <3
OdpowiedzUsuńWidzę podobne reakcje do mojej, kiedy skończyłam poprawiać :D
OdpowiedzUsuńTy wiesz, co ja sądzę na ten temat ;) Relacja Hermiony i Draco jest bardzo specyficzna. Trudno przewidzieć, co może się z nimi podziać. Nie będę tu wchodzić w emocjonalne zawiłości, bo tymi wrażeniami również się już z Tobą podzieliłam. Powiem tylko, że będzie mi ich brakować.
Buziaki!
A.
Ty masz już ostatni rozdział, a ja ukończony Epilog :D Betuj kochana i kończymy z tą wersją ich relacji, bo jeszcze dwie inne przed nami :D
UsuńJeee nareszcie tylko czemu przerwałaś w takim momencie =D rozdział pierwsza klasa :]
OdpowiedzUsuńLucjusz jest naprawdę okrutny 😒. Myślę, że Hermiona ma rację i Draco wcale nie chce być taki jak Lucjusz. 😔
OdpowiedzUsuńKończenie rozdziału w takim momencie powinno być karalne 🤣.