środa, 1 listopada 2017

~Rozdział 18~ (Sny Wybranych)

 Betowała: Kite Millie
Dedykacja: Dla Lordowatej - ciesze się, że znów z nami jesteś :)


☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★


            Znów spojrzała na zegarek. Za pięć ósma. Nerwowym ruchem wygładziła przód swojej sukienki, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że nie ma na niej nawet najmniejszego zagniecenia. Odetchnęła głęboko i chyba setny raz podeszła do lustra, by sprawdzić czy jej strój i makijaż na pewno są odpowiednie. W myślach wciąż powtarzała sobie, że przecież nie ma to żadnego znaczenia, bo to nie randka. Nie mniej i tak nie chciała dawać Malfoyowi zbyt wielu powodów do kpin.
Sukienka była bordowa, prosta w kroju i sięgająca za kolano. Od razu było wiadać, że jest to kreacja z wyższej półki. Hermiona wydała na nią prawie połowę ostatniej pensji. Wiedziała, że sukienka była tego warta. Dzięki niej czuła się trochę pewniej. Wizytę u fryzjera i najlepszej makijażystki na Pokątnej też uznała za konieczność. Dać mu jak najmniej powodów do żartów z jej wyglądu – taki był gówny cel tych zabiegów, a przynjamniej tak to sobie tłumaczyła.
Nagle nawiedziła ją jedna, bardzo paskudna myśl. A co jeśli Draco tylko sobie z niej zażartował? Co jeśli wcale nie miał zamiaru gdzieś się z nią wybrać? Wydała mnóstwo pieniędzy i straciła całe popołudnie na szykowanie się do czegoś, co wcale mogło się nie wydarzyć. Powoli zaczynała wpadać w panikę. To mogła być prawda! To musiała być prawda! Przecież Malfoy wiele razy powtarzał, że wcześniej wyrzekłby się swojego majątku, niż gdziekolwiek ją zaporosił! To oczywiste, że to był tylko jego kolejny, głupi żart! Czuła, jak łzy wstydu i zażenowania powoli napływają jej do oczu. Wtedy właśnie usłyszała pukanie.
Zadrżała, pewna, że jej się przesłyszało. To niemożliwe, by jednak przyszedł... Pukanie się powtórzyło, a Hermiona zerwała się w stronę drzwi. Aczkolwiek szybko przystanęła, ponownie wykonała rytuał z wygładzaniem sukienki i kilkoma głębokimi oddechami i wreszcie podeszła otworzyć.
Ostatkiem sił powstrzymała się przed opadnięciem szczęki. Malfoy w eleganckim, szarym graniturze i zielonym krawacie wyglądał jak na młodego milionera przystało – idealnie. Do tego w dłoni trzymał olbrzymi bukiet czerwonych tulipanów, na widok którego ugięły się pod nią kolana.
Malfoy przyniósł jej kwiaty... i to te, które lubiła najbardziej ze względu na pewną romantyczną legendę, którą czytywała w młodości.
– Witaj, Granger – przywitał się z uprzejmym uśmiechem.
– Cześć. Wejdź proszę. – Hermiona starała się jakoś opanować drżenie kolan i szerzej otworzyła drzwi, by wpuścić go do środka.
– Nie wiem, jakie lubisz kwiaty, więc wziąłem pierwsze – lepsze. – Draco wręczył jej bukiet.
– Dziękuję bardzo, nie musiałeś sobie zadawać tyle trudu, by je przynosić – starała się ukryć zmieszanie, idąc do kuchni po wazon.
– Nie ma za co. Jesteś gotowa?
Hermiona sięgnęła po swój żakiet i torebkę. Trochę było jej przykro, że mężczyzna nie powiedział niczego miłego na temat jej wyglądu, ale nie było sensu tego po nim oczekiwać. Przecież to nie była randka, tylko kolacja w ramach podziękowań. Już sam fakt, że przyniósł jej kwiaty, był odstępstwem od założonej formuły spotkania.
– Pozwól, że ci pomogę. – Draco zabrał żakiet z jej rąk i pomógł jej go założyć.
– Dziękuję. Mam nadzieję, że to nie tylko pretekst, by móc przykleić mi coś do pleców – uśmiechnęła się i zajrzała przez ramię.
– Nie tym razem, Granger, ale dzięki za pomysł na przyszłość. – Draco położył dłoń pomiedzy jej łopatkami i poprowadził ją w stronę drzwi.
Wyglądał na zadowolonego i wyluzowanego. Hermiona mu tego zazdrościła. Ona sama była dziwnie spięta. Może to dlatego, że wciąż przypuszczała, że ta kolacja będzie dla niego tylko kolejnym pretekstem do kpin?

Gdy wychodzili z jej mieszkania, Draco spojrzał na bukiet czerwonych tulipanów, które Hermiona zdążyła wstawić do wazonu i ustawić na stoliku w salonie. Ciężko było je zdobyć, ale na szczęście się udało. Dobrze, że Zabini zdołał wyciągnąć z Brown informację o jej ulubionych kwiatach. Widział wyraźnie, że sprawił jej nimi przyjemność. Pierwszy plus dla niego...

☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★


           Wyszli przed jej kamienicę, a Hermiona o mały włos nie potknęła się z wrażenia. Przed domem stała elegancka, czarna...
– Limuzyna? Ty pozerze!
– Myślałaś, że zabiorę cię tam na miotle? – zaśmiał się.
– Wystarczyłaby taksówka – burknęła, gdy blondyn szarmancko otworzył jej drzwi.
– Nie podróżuję niczym takim – oznajmił, siadając obok niej na skórzanej kanapie.
– Jakoś się nie zdziwiłam.
– To oczywiste, Granger. Bo któż zna mnie lepiej od ciebie? – Draco mrugnął do niej zawiadacko i sięgnął po butelkę zmrożonego szampana.
– Zawsze tak wylewnie dziękujesz za okazaną pomoc? – zapytała, gdy blondyn podał jej kieliszek.
– Nie. Zwykle wystarczy wypisać czek. Niestety z tobą nie byłoby to takie łatwe. – Draco nalał im szampana i odłożył butelkę.
– Przykro mi, że musiałeś zadać sobie aż tyle trudu. Wcale tego nie oczekiwałam – burknęła.
– Czyżbym zabrzmiał, jakbym narzekał? O nie, Granger, wcale nie narzekam na to, że mam spędzić z tobą wieczór. – Draco stuknął swoim kieliszkiem w jej. – Wznoszę toast za to, że twoje włosy wyglądają dziś tak, że pierwszy raz wcale się ich nie boję.
Hermiona parsknęła śmiechem. Chciałaby móc chlusnąć mu tym szampanem prosto w tę zarozumiałą twarz, ale stwierdziła, że to byłoby dziecinne. Zamiast tego postanowiła dobrze się bawić. Skoro Malfoy miał kaprys, by zabrać ją tą wypasioną limuzyną do najdroższej restauracji w magicznym świecie, to nie widziała konieczności, by mu w tym przeszkadzać.


☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★


Gdy podjechali pod restaurację, Hermiona przez przyciemnioną szybę zauważyła, że przed wejściem kręci się reporter tygodnika "Czarownica".
– A ten tu czego? – warknęła rozzłoszczona.
– Szuka sensacji, to jego praca – odpowiedział Draco, chcąc wysiąść.
Hermiona szybko złapała go za ramię.
– Poczekaj! Nie sądzisz, że jak zobaczy nas razem, to może chcieć nam zrobić zdjęcie?
Draco popatrzył na nią, jakby właśnie oświadczyła mu, że jest kosmitką.
– Zakładam, że właśnie tak będzie. I co w związku z tym?
Teraz to Hermiona popatrzyła na niego jak na ufoludka.
– Te zdjęcia mogą ukazać się w gazecie... – wyjąkała.
– A niby gdzie by miały się ukazać? W Wizengamocie? Chodź, Granger, bo jeszcze sobie pomyśli, że nie wiadomo co tu robimy.
Draco wysiadł pierwszy i wyciągnął do niej dłoń. Hermiona zawahała się chwilę. Naprawdę nie chciała, by cały magiczny świat obiegły plotki na temat jej i Malfoya, lecz głupio jej było mu oświadczyć, że nie ma teraz zamiaru wyjść z samochodu.
Złapała jego dłoń i ostrożnie wysiadła. Miała cichą nadzieję, że fotograf jednak się nimi nie zainteresuje. Ledwo Draco zamknął drzwi limuzyny, a reporter już skierował się w ich stronę.
– Panie Malfoy, czy mogę panu zrobić zdjęcie z pana towarzyszką? – zapytał uprzejmie.
Hermiona odetchnęła. Mogła się domyślić, że ktoś tak wpływowy jak Malfoy, będzie fotografowany tylko za swoją zgodą.
Zagrożenie przeminęło... do czasu, gdy blondyn odpowiedział:
– Oczywiście, bardzo proszę. – I znów położył swoją dłoń na jej plecach, a paparazzi zaczął pstrykać jedną fotkę za drugą.
– Uśmiechnij się, bo źle wyjdziesz – doradził jej Draco, przysuwając się bliżej i samemu szczerząc zęby w uśmiechu.
Hermiona była tak oszołomiona, że zdobyła się na niewielki uśmiech. Co to wszystko miało znaczyć?
– Draconie! Mon ami, mon cher ami!
Przed restauracją pojawił się gruby mężczyzna ubrany w elegancki frak. Miał śmieszne, najpewniej woskowane, czarne wąsy i mówił z wyraźnym, francuskim akcentem.
– Witaj Bertrand, poznaj proszę, to Hermiona Granger, vice dyrektor szpitala św. Munga. Hermiono, to mój przyjaciel i właściciel La Thamaturgie, Bertrand Benoit.
– Witam panią serdecznie w moich skromnych progach! – Mężczyzna zgiął się w głębokim ukłonie. – Zapraszam, zapraszam do środka! Stolik już czeka!
Bertrand ruszył przodem, a Draco szarmancko zaofiarował Hermionie swoje ramię. Ujęła je, wciąż nie potrafiąc w pełni dojść do siebie po spotkaniu z fotografem.
Restauracja była tak ekskluzywna, jak opisywano ją w większości magicznych pism. Wspaniałe wnętrze, gustownie ubrani kelnerzy, drogie nakrycia i najznamienitsi goście.
Draco prowadził ją przez sam środek tego wszystkiego, raz po raz unosząc dłoń w geście powitania w stronę jednego czy drugiego stolika. Wytworni mężczyźni odpowiadali mu tym samym gestem, a eleganckie kobiety krótkim skinieniem głowy, większość uwagi skupiając na jego nowej towarzyszce. W końcu był on najsławniejszym kawalerem magicznego świata. Hermiona czuła się jak Kopciuszek, nagle postawiony obok księcia na wielkim balu. Zaczęła powoli żałować, że nie wydała jednak całej pensji na sukienkę i dodatki. Bała się, czy jej wygląd jest odpowiedni dla tego miejsca.
– Nasz najlepszy stolik! – zarekomendował Benoit, wskazując im stolik dla dwojga, dyskretnie odgrodzony od reszty sali gustownym parawanem. Hermiona odetchnęła. Przynajmniej nie będzie musiała znosić tych wścibskich spojrzeń przez cały wieczór.
Draco, jak przystało na dżentelmena, pomógł jej zając miejsce, po czym usiadł naprzeciwko.
– Niech mi będzie dane zauważyć, Draconie, że zawsze miałeś wspaniały gust co do kobiet, ale dziś przyprowadziłeś do nas najpięknieszją z nich – komplementował uniżenie właściciel restauracji.
– Niczego innego nie powinieneś się po mnie spodziewać, Ben. Dobrze wiesz, że gustuję tylko w najlepszym. – Draco z uśmiechem skinął na stojącego z boku sommeliera.
– Oczywiście, przyjacielu! Pozwolisz, że zarekomenduje wam menu na dzisiejszy wieczór?
– Jeśli mój gość nie ma nic przeciwko. – Draco koketeryjnie mrugnął do Hermiony, a ona ledwo powstrzymała się przed kopnięciem go pod stołem. Jeśli założył sobie, że tym razem jego drwienie z niej będzie polegało na tym, iż będzie udawał przed tymi wszystkimi ludźmi, że ona jest z nim na randce, to mu się udało. Czuła się bardzo niekomfortowo. Zmusiła się jednak do uśmiechu.
– Bardzo proszę. Słyszałam, że pana restauracja serwuje najlepsze posiłki w magicznym Londynie – zwróciła się do wąsacza.
– Ośmielę się powiedzieć, że w całym magicznym świecie, madame! Proszę mi zaufać, będa państwo wprost oczarowani naszymi daniami! – Bertrand znów skłonił się nisko, po czym zaklaskał w dłonie. Draco w tym czasie dyskutował z sommelierem o kolejności podawania im win.
Hermiona odetchnęła głęboko, starając się uspokoić drżenie rąk. Nigdy nie była w takim miejscu i choć cicho zawsze o czymś takim marzyła, to teraz dałaby wszystko, by móc zjeść ulubionego burgera, popić go piwem, a wszystko to zrobić siedząc przed telewizorem w swoim starym dresie.
– Rozluźnij się trochę – popradził jej Draco, gdy sommelier wreszcie odszedł.
Hermiona posłała mu niechętne spojrzenie. Dlaczego on jej to robił? Nie mógł po prostu wrócić do kpienia sobie z jej fryzury czy wyszydzania przyjaźni z Harrym i Ronem? Musiał udowadniać jej, jak doskonałym mężczyzną potrafił być, jeśli tylko chciał?
– Przyprowadzasz tu wszystkie swoje dziewczyny? – zaatakowała, chcąc mu dopiec.
Draco uśmiechnął się lekko.
– Ja nie miewam dziewczyn. A na kolacji z kobietą jestem tu trzeci, może czwarty raz.
Miała ochotę zaśmiać mu się w twarz. Wszyscy wiedzieli, że Draco co tydzień chadzał na randki z inną. Sława naczelnego cassanovy ministerstwa nie wzięła się znikąd.
– To moja ulubiona restauracja. Nie sklałbym jej nielubianym towarzystwem – wyjaśnił.
Hermiona z niedowierzaniem pokręciła głową.
– Przecież zawsze podkreślasz, że to mnie nie znosisz najbardziej z całego magicznego świata! Dlaczego więc zabrałeś mnie akurat do swojej ulubionej restauracji?
Draco roześmiał się krótko i napił się wody, nim jej odpowiedział.
– Bo zasługujesz na najlepsze, Granger.
– Możesz mówić jaśniej? – Irytował ją ten jego pełen pewności siebie uśmieszek.
– Uratowałaś życie najdroższej mi osoby na świecie – odpowiedział krótko.
Hermiona już miała wygłosić pełną złości tyradę o tym, że na tym przecież polega jej praca, jednak kelnerzy wybrali akurat ten moment, by podać im pierwszą przystawkę.
Wkrótce pogrążyli się w dyskusji na temat jedzenia, które, tak jak obiecywał Bertrand, było wyśmienite. Hermiona nawet na chwilę straciła ochotę na dokuczanie Draconowi. Kto mógłby chcieć być wrednym przy tak pysznym posiłku?
– Wrócisz kiedyś na Maui? – zapytał Draco, gdy kelnerzy sprzątnęli talerze po ich daniach głównych.
– Nie wiem. Może... – odpowiedziała.
– Ten twój agent cię tam nie zaprosił? – zapytał oschle, przywołując kelnera, by ten dolał im wina.
– Mój agent? – Hermiona w pierwszej chwili nie zrozumiała, o co mu chodzi.
– Nie zaprosił cię w tym liście, który ci wysłał? – dopytywał, siląc się na obojętność.
Hermiona dopiero teraz uświadomiła sobie o co mu chodziło. List! Zupełnie o nim zapomniała. Schowała go do kieszeni lekarskiego kitla, gdy Draco przyszedł zaprosić ją na kolację. A później miała tyle na głowie...
– Nie zdążyłam go przeczytać – wypaliła, czerwieniąc się lekko.
Draco spojrzał na nią, nie kryjąc zaskoczenia. Udało mu się za to zamaskować uśmiech. Tak! Niczego lepszego nie mógł od niej usłyszeć.
– Draco, kochanie! – Wytworna kobieta w pięknej, długiej, czarnej sukni stanęła przy ich stoliku i rozłożyła ramiona, oczekując na powitanie.
Malfoy wstał i uściskał ją serdecznie, a ona zaśmiała się i zaczęła prawić komplementy na temat jego doskonałej formy.
Hermiona w pierwszej chwili jej nie poznała, jednak szybko przypomniała sobie nazwisko. Dafne Greengrass. W szkole, podobnie jak Draco, należała do Slytherinu.
– Przedstawisz mnie swojej uroczej towarzyszce? – zapytała, taksując Hermionę oceniającym wzrokiem.
– Myślałem, że już się znacie. Pozwól jednak, że szybko naprawię swój błąd. Hermiona Granger, vice dyrektor szpitala św. Munga. To zaś jest moja znakomita koleżanka, Daffne McArthur, lecz znasz ją zapewne z czasów, gdy jeszcze nosiła nazwisko Greengrass – Draco dokonał prezentacji, a Hermiona zdobyła się na wymuszony uśmiech.
Dafne wyglądała na kompletnie zaskoczoną.
– Ganger? Zupełnie cię nie poznałam!
– Upłynęło dużo czasu od zakończenia szkoły. – Hermiona starała się brzmieć naturalnie, choć spotkanie z dawną Ślizgonką wcale nie dawało jej powodów do radości.
– Och tak! Wiele się zmieniło. – Dafne uśmiechnęła się sztucznie i znów spojrzała na Dracona. – Macie spotkanie w sprawach służbowych? – dopytywała, uważnie przyglądając się mężczyźnie.
– Wyłącznie w sprawach osobistych – wyjaśnił jej, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
Hermiona zaczęła żałować, że przed chwilą zabrano jej ostry nóż do mięsa. Chętnie wbiłaby mu go teraz w dłoń. Jak on śmiał opowiadać tej plotkarze podobne bzdury?
Dafne na chwilę z wrażenia opadła szczęka. Jednak szybko zmusiła się do nieszczerego uśmiechu i życzyła im udanego wieczoru.
Hermiona zdobyła się na zdawkowe podziękowanie, a Draco jeszcze raz uściskał znajomą na odchodne i wreszcie z powrotem usiadł na swoim miejscu.
– Masz dziwne sposoby na okazanie komuś wdzięczności poprzez ośmieszenie go i podjudzanie fałszywych plotek na jego temat – irytowała się.
Draco spojrzał na nią ze zdziwieniem.
– Ośmiesza cię fakt, że jesz ze mną kolację?
– Ośmiesza mnie fakt, że pozwoliłeś jej uwierzyć, że jestem tu z tobą na randce! – sarknęła.
Blondyn wyglądał na rozbawionego tym stwierdzeniem.
– Powinnaś być dumna, Granger. Wszystkie laski w magicznym świecie wprost marzą o takim zaszczycie.
– Ja nie! – warknęła przez zaciśnięte zęby.
– Nie kłam. Dobrze wiem, że śniłaś o tej chwili po nocach... – kokietował.
– Owszem. W najczarniejszych koszmarach! – odparowała, starając się powstrzymać olbrzymią ochotę przed uduszeniem go gołymi rękoma. Nie znosiła tej jego obrzydliwej pewności siebie.
– Gdy mówiłem, że będziemy sobie dokuczać w towarzystwie dobrego wina, nie sądziłem, że weźmiesz to na serio. Nie możesz się trochę wyluzować i spędzić ze mną przyjemnego wieczoru? Dobrze wiesz, że potrafię być naprawdę czarujący...
– Zwłaszcza, gdy nie otwierasz ust – dogryzła mu od razu, po czym... wybuchnęła śmiechem.

Draco również się roześmiał. Od tej chwili atmosfera się roźluźniła i Hermiona postanowiła, że naprawdę będzie się dobrze bawić. W końcu to miała być jedyna taka okazja.

☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★☼☁☽★

Hej Kochani! :)
Udało się (z niewielkim opóźnieniem) dodać dla Was kolejny rozdział "Snów Wybranych". Wiem, że długo musieliście na niego czekać, ale ciesze się, że wreszcie jest. "Sny", to opowiadanie, które napisałam dość dawno temu, dlatego teraz ciągle coś w nim zmieniam i przeredagowuje - niezadowolona z poprzedniej wersji. Możecie jednak mieć pewność, że zostanie one zakończone - koncepcję na to mam od dawna :)
Podziękowania dla mojej bety Kite Millie. Pozdrowionka dla bety Anny. I oczywiście uściski dla Was wszystkich! Mam nadzieję, że w miarę szybko pojawi się coś nowego :)

Venetiia

20 komentarzy:

  1. oh cudowne i te ich dokuczanie jak zawsze urocze. Czekam z niecierpliwością na zakończenie tej historii :) pozdrawiam i życzę by wielka wena Cię nawiedziła i stworzyła kolejne opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Niezależnie od tego, jak długo bym nie czekała na następny rozdział któregoś z Twoich opowiadań, zawsze tak samo się cieszę jak widzę, że coś dodałaś <3 bardzo spokojny ten rozdział, w sumie mało się dzieje, ale kocham to, że jego głównym wątkiem jest jednak kolacja Hermiony i Draco (co nie zmienia faktu, że i tak najbardziej wyczekuję „Prawdziwej twarzy” ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Taak, "Sny", to raczej spokojne opowiadanie, bez gwałtownej akcji :) Za to "Prawdziwa Twarz" najbardziej burzliwa będzie właśnie pod koniec :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział jak zwykle świetny! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo fajnie że jest kolejny fantastyczny rozdział! Życzę dużo weny na przyszłość 😄

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdecydowanie jeden z niewielu odnalezionych przeze mnie blogów których szukałam przez całe życie xd Świetne<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie skłamię, mówiąc, że to opowiadanie jest jednym z moich ulubionych i zawsze niecierpliwie oczekuję na kolejny rozdział.
    Bardzo się cieszę, że po długiej nieobecności wróciłaś do nas :).
    Pozdrawiam,
    Invisible.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozdrawiam również i melduję gotowość do pracy :D
    Tęskniłam za tą parą. Byłam przekonana, że ich wspólne wyjście na kolację po prostu nie może być nudne. I tak też się stało. Bawią mnie rytuały Hermiony, jej podejrzliwość wobec intencji Draco i zachowanie w obecności dziennikarza. Cieszę się natomiast, że ma w tym zdrowy umiar i potrafi zaśmiać się z wypowiedzi Malfoy'a, zamiast wiecznie się dąsać :) Draco też swoją drogą przechodzi samego siebie. Oczywiście, że nie dbał o kwiaty. I atmosferę. I szampana... I najlepszą i ulubioną zarazem restaurację. Ani trochę się nie postarał :D
    Zdrowia, weny i wolnego czasu życzę!
    Buziaki, A. :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na nexta ♥♥♥
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Czekam na nexta ♥♥♥
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  11. O.O CUDOWNY rozdział. Na prawdę uwielbiam to opowiadanie ♡.
    Poza tym co tu się stanęło XD
    Sprawy toczą się świetnie

    OdpowiedzUsuń
  12. No i są! I jak zawsze świetne!:-):-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiem Ci że nie zaglądam w te tę stronę Internetu, ale coś mnie tchnelo i muszę przyznać, że zaciekawiłas mnie :) aż przeczytam te historie od początku

    OdpowiedzUsuń
  14. Dodaj proszę już kolejna cześć :) nie mogę się doczekac zakończenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział 19 właśnie się betuje 😊 Jak tylko Ania skończy, to niezwłocznie się tu pojawi.

      Usuń
  15. Jak zawsze pięknie i przerwane w momencie najciekawszym :D Pozdrawiam i dużo weny i DUŻO kolejnych opowiadań :)

    OdpowiedzUsuń
  16. W końcu udało mi się przeczytać rozdział, chroniczny brak czasu... Ten rozdział był bardzo przyjemny i mam nadzieję, że w końcu Draco wyjawi swoje uczucia. Czekam na następny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Również z utęsknieniem czekam na kolejny rozdział! Wczoraj na jakiejś stronie natknęłam się na link do Rubinu i Stali i wchłonęłam całe opowiadanie w jeden wieczór. Tak się zaczytałam w pociągu, że prawie przejechałam swoją stację. Masz nową wielbicielkę �� bardzo podoba mi się Twój styl pisania, pomysły i lekkość w dobieraniu słów. Jak już pisałam, czekam na więcej i ciepło pozdrawiam 🤗

    OdpowiedzUsuń
  18. Hej :) czy tu coś jeszcze będzie ;) mega opowiadania ^^ czekam niecierpliwie

    OdpowiedzUsuń