Betowała:
Kite Millie
⁂⁂⁂
Dedykacja: Dla naszego kółka dyskusyjnego (Dannie, Panda oraz Rogaty :))
⁂⁂⁂
Wrócił do domu, z impetem
zatrzaskując za sobą drzwi. Miał ochotę krzyczeć. Ot tak,
wykrzyczeć z siebie całą złość, napięcie i frustrację.
Jego życie od urodzenia przebiegało według ustalonych z góry
planów i schematów. Od dziecka słyszał, że jest wierną
mini–kopią swego ojca, godnym dziedzicem nazwiska i przyszłością
świata czarodziejów. Presja otoczenia była nieodzowną częścią
jego codzienności. Zawsze bardzo dokładnie musiał obmyślać każdy
swój kolejny ruch w obawie, by nie
zawieść pokładanych w nim nadziei. Jednak wiedział, że
kiedyś będzie musiał powiedzieć “dość”.
Pora pójść własną drogą. To dziś jest ten dzień.
Nie musiał długo czekać, gdy czterech rosłych Śmierciożerców
pojawiło się w jego gabinecie z różdżkami gotowymi do
ataku.
–
Twój ojciec chce widzieć ciebie i tę
twoją szlamę, natychmiast– zakomunikowali chórem, jakby
wcześniej specjalnie wyćwiczyli tę kwestię.
Zacisnął zęby, by opanować gniew. Wiedział, że gdyby tylko
zechciał, to mógłby ich pokonać. Jedno co zawdzięczał swemu
ojcu, to fakt, że zawsze mocno naciskał na jego edukację. Dzięki
temu stał się naprawdę niezłym czarodziejem. Teraz nadszedł
czas, by stać się nieco lepszym człowiekiem.
–
Mojej żony nie ma obecnie w domu – odpowiedział, starając
się zachować spokój.
–
A gdzie jest? – burknął jeden ze sługusów ojca.
–
Poszła do fryzjera. Na razie muszę wystarczyć wam ja. – Draco
uśmiechnął się ironicznie i sięgnął po stojąca na biurku
butelkę bursztynowego trunku.
Czas zacząć zabawę.
⁂⁂⁂
–
Dokąd jedziemy? – zapytała, ocierając łzy.
–
W bezpieczne miejsce – odpowiedział spokojnie kierowca.
Hermiona zapatrzyła się w uciekający za oknem krajobraz, nie
chcąc teraz myśleć o tym, że zostawiła go tam zupełnie
samego z całą górą problemów i zagrożeń. To było do
niej niepodobne. Ona nie uciekała. Wrecz przeciwnie, zwykle pierwsza
stawała na polu walki, gotowa na wszystko. Teraz jednak nie mogła
zostać.
Widziała to w jego oczach.
Widziała, że zależy mu tylko na tym, by ukryła się gdzieś
z dala od niebezpieczeństwa. I ona go posłuchała, choć
serce krzyczało, by zostać i walczyć razem z nim.
–
Potrzebujesz chusteczki? – Padło pytanie.
–
Tak, dzięki – odpowiedziała, sięgając po biały skrawek
materiału, który podał jej mężczyzna.
–
Zaraz będziemy na miejscu.
–
Tak szybko? – zdziwiła się szczerze.
Była pewna, że nie odjechali od domu nawet dziesięciu mil.
–
To tylko jeden z punktów, ale nie bój się, nic ci się nie
stanie – zapewnił ją.
–
Wiem i dziękuję...
–
Nie dziękuj, Hermiono, nie masz za co –
odpowiedział, zatrzymując samochód.
Szybko wysiadł i, nim zdążyła chociaż
odpiąć pas, otworzył jej drzwi i wyciągnął do niej rękę.
Chwyciła ją i wysiadła z auta, a jej
towarzysz od razu pociągnął ją w stronę pobliskich drzew.
Hermiona nie zadawała pytań, ale strach wypełniał każdą komórkę
jej ciała. Ciemny, wilgotny las był ponury i budził w niej
niepokój, ale wiedziała, że musiała zaufać planowi Draco. On
wiedział, komu ma powierzyć w opiekę jej bezpieczeństwo.
Dość szybko spomiędzy drzew wyłoniło się coś, co przy
dłuższych oględzinach okazało się starą, drewnianą
leśniczówką. Opiekun Hermiony otworzył drzwi za pomocą prostego
zaklęcia i pośpiesznie wprowadził ją do środka.
Domek był rozpadającą się ruiną, ale w środku było coś,
co podpowiedziało Hermionie, jak będzie wyglądała ich dalsza
podróż. Kominek.
–
Zapamiętaj dokładnie adres: Cumberland Road 22, Bristol.
–
Bristol? – zdziwiła się.
–
No już, wskakuj do kominka. – Podał jej woreczek z proszkiem
Fiuu.
Wiedziała, że nie ma czasu na wahanie. Wyraźnie wypowiedziała
adres i wskoczyła w zielone płomienie.
⁂⁂⁂
Siwy dym zawisł w powietrzu, jakby świadom tego, jak ciężką
i ponurą atmosferę będzie miała rozmowa, która odbędzie
się w tym pokoju. Lucjusz jednak był spokojny. Znał dobrze
wszystkie słabe punkty swojego syna. Szczeniak i jego głupie
pomysły nie miały szans na realizację w starciu z geniuszem,
za jakiego Malfoy senior się uważał. Wysłał po niego odpowiednio
uzbrojony oddział, ale wiedział, że nie będzie potrzeby, by użyli
siły. Draco mógł popełniać błędy i sprawiać mu zawód
swoją słabością, ale musiał przyznać, że jego syn nie jest
głupi. Przyjdzie z własnej woli.
Po chwili ogień w kominku zapłonął, a do gabinetu
wpadło pięciu mężczyzn. Czterech od razu skłoniło się
z szacunkiem, a jeden tylko uśmiechnął się cynicznie
pod nosem.
Draco wiedział, że zaraz się wszystko rozstrzygnie. Wóz albo
przewóz. Życie albo wegetacja. Nie było już odwrotu.
⁂⁂⁂
Wylądowali w niewielkim, ale nowocześnie urządzonym
mieszkanku w centrum Bristolu. Hermiona rozejrzała się dookoła
z zainteresowaniem. Czy to ma być jej kryjówka? Dlaczego
akurat tutaj? Jednak jej towarzysz szybko rozwiał wątpliwości.
–
Zdążyliśmy w samą porę – stwierdził,
spoglądając na zegarek.
Zaraz potem sięgnął po gazetę leżącą na gzymsie kominka.
Zdziwiła się trochę, gdy mężczyzna wyciągnął ją w jej
kierunku.
–
Weź to. Przeniesie cię do bezpiecznego miejsca. Tam już na ciebie
czekają.
–
Ty nie idziesz ze mną? – spytała zaskoczona.
–
Nie mogę. Muszę wrócić i sprawdzić co z Draco.
–
Czy coś mu grozi...? – zapytała, choć w głębi serca znała
odpowiedź.
–
Wszystko będzie dobrze, Hermiono, nie
zamartwiaj się – poprosił, uśmiechając się uprzejmie.
–
Dziękuje ci Theodorze... za... za wszystko – wyszeptała, ledwo
panując nad łzami.
–
Drobiazg. – Nott mrugnął do niej
porozumiewawczo.
–
Gdyby coś się stało...
–
Nie martw się. Będziemy w kontakcie.
Hermiona kiwnęła głową, nie bardzo mogąc zdobyć się na
powiedzenie czegoś więcej. Strach, ból i smutek łapały ją
za gardło... Tak bardzo chciałaby móc
być teraz przy ukochanym...
Nagle gazeta, którą trzymała, rozbłysła
jasnym światłem, a zaraz potem coś pociągnęło ją
w okolicy pępka. Świstoklik zadziałał, zabierając ją
w ostatni etap jej podróży do kryjówki, której Lucjusz
Malfoy miał nigdy nie odkryć.
⁂⁂⁂
Wylądowała na wilgotnej polanie. Niewielki deszczyk leniwie siąpił
się z nieba, a okoliczne pola i niewielkie pagórki
pokrywała delikatna warstwa mgły. Hermionie jednak widok ten wydał
się dziwnie znajomy. Nim jednak zdążyła skojarzyć,
skąd może go znać, ze mgły powoli wyłoniła
się jakaś wysoka, szczupła postać. Sięgnęła do kieszeni po
różdżkę, nie bardzo wiedząc, co może ją czekać... Jednak po
chwili poczuła, jak napięcie opada, a całe jej wnętrze
wypełnia ulga.
Znajoma, bliska jej sercu twarz, choć nieco inna od czasu kiedy jej
właściciel nie uśmiechał się już tak często, jak kiedyś.
Hermiona ruszyła do niego biegiem, rzucając mu się w ramiona,
tłumiąc szloch. Już wiedziała, gdzie
jest!
–
George... – szepnęła cicho.
–
Witaj, Hermiono, witaj w Norze –
odpowiedział, obejmując ją przyjacielsko.
–
W Norze? Naprawdę? Nigdzie jej nie widzę... – wyjąkała,
odsuwając się od niego i rozglądając niepewnie dookoła.
–
Zaraz zobaczysz. – Brat Rona wyjął z kieszeni niewielki
zwitek pergaminu, na którym pismem Artura Wesleya był zapisany
adres.
Hermiona głęboko odetchnęła. Teraz naprawdę mogła się poczuć,
jakby wracała do domu.
⁂⁂⁂
–
Gdzie ona jest? – zapytał Lucjusz, wydmuchując kłąb siwego
dymu.
–
Kto? – Draco uśmiechnął się ironicznie.
–
Nie rób z siebie durnia, tylko natychmiast odpowiadaj.
Gdzie jest twoja matka?
–
Odwiedza znajomych.
–
Nie kłam, na pewno ukryłeś ją razem z tą swoją szlamowatą
wywłoką! – drwił.
–
Jakie to ma dla ciebie znaczenie, gdzie one są? A tak, byłbym
zapomniał. Przecież nie masz teraz żadnej formy nacisku na mnie.
Cóż za rozczarowanie...
–
Uważaj do kogo mówisz, szczeniaku! – ostrzegł go ostrym tonem.
–
Karty na stół ojcze. Nie ma co dłużej ukrywać twoich zamiarów.
Sprzeciwiłem ci się, więc pewnie czeka mnie za to kara.
–
Dobrze – Lucjusz uśmiechnął się cynicznie – nie
sądziłeś chyba, że wykupisz się z winy marną butelką
whisky? – zakpił, sięgając po trunek przyniesiony przez Draco.
–
Pomyślałem, że łatwiej będzie mi wysłuchać wyroku, jeśli się
przy tym napiję.
Draco wstał i podszedł do szafki, w której jego ojciec
trzymał cały zapas najlepszych alkoholi i odpowiednie do nich
szklanki i kieliszki.
–
Dlaczego nie? W końcu może najpierw porozmawiamy, zanim
wyduszę z ciebie siłą, gdzie ukryłeś te dwie zdrajczynie
krwi – Malfoy senior roześmiał się z własnego, niezbyt
dobrego, dowcipu, po czym hojnie nalał
whisky do dwóch podanych przez syna szklaneczek.
Nie zauważył, że Draco uśmiecha się lekko pod nosem. Jego plan
był prosty, ale wiedział, że będzie też skuteczny. Dlaczego
prosty?
Dlatego, że Lucjusz Malfoy nigdy nie odmawiał, gdy ktoś proponował
mu drinka.
⁂⁂⁂
Narcyza spojrzała w lustro i ledwo stłumiła jęk grozy.
Jej blade, wychudzone oblicze prezentowało się tak mizernie, że
miała ochotę zakryć szklaną taflę i nigdy więcej w nią
nie spoglądać. Oto, do czego doprowadziło
ją życie u boku takiego drania i tyrana, jakim był jej
mąż. Mogłaby przeklinać za to los, spróbować uciec, chcieć się
zemścić, ale przecież mimo tego wszystkiego, mimo ogromu zła
jakiego doświadczyła z rąk Lucjusza, nie potrafiła przestać
go kochać. Może to jej serce albo po prostu ona sama były na to
zbyt głupie? A może to jej pamięć nie pozwalała jej
zapomnieć o tym, jak kiedyś było im razem cudownie. Nie
potrafiła powiedzieć, kiedy Lucjusz tak
bardzo się zmienił, ale nie mogła też nie obwiniać siebie za to,
że wystarczająco wcześnie tego nie zauważyła i go nie
powstrzymała. Teraz przyszło jej za to płacić, a co gorsza,
przez nią cierpiał również jej ukochany syn.
Odwróciła się od lustra, bojąc się, że gdy zobaczy łzy w swych
oczach, rozsypie się doszczętnie nad swym pogruchotanym życiem. Za
oknami panował niesamowity upał, a liście tropikalnych roślin
nie poruszały się nawet o milimetr z braku wiatru.
Ciche pukanie do pokoju wyrwało ją z depresyjnego zamyślenia,
w którym się znajdowała.
–
Proszę – odpowiedziała grzecznie,
wstając i wygładzając suknię.
–
Przyszedłem zobaczyć, czy czegoś ci nie
potrzeba. – Na
obliczu Emanuella gościł niewielki, ciepły uśmiech.
Narcyza odwzajemniła go i podeszła do przyjaciela.
–
Dziękuję ci, że pozwoliłeś mi tu
zostać. Draco pewnie zaskoczył cię tą prośbą, zwłaszcza że
wiem, jak cenisz swoją prywatność i jak daleko przez to
uciekłeś od swojego poprzedniego życia.
–
Przestań, Narcyzo, przecież wiesz, że ty
i twój syn zawsze możecie na mnie liczyć.
–
Dlaczego znów jesteś Emanuellem? Caldarmian gdzieś wyjechał?
–
Tak, wybył stąd na kilka dni, a ja przed chwilą musiałem
odebrać dostawę nowych składników.
–
To wspaniały człowiek, bardzo się cieszę, że zgodził się nam
pomóc. Nawet przyjechał do Anglii, by Draco mógł zrealizować
swój plan.
–
Tak. Panna Granger nie mogła się domyślić, że żyję. Jest na
tyle spostrzegawcza, że mogłaby to odkryć.
–
Kiedy eliksir przestanie działać? – Narcyza położyła dłonie
na jego ramionach i spojrzała mu w oczy.
–
Za chwilę...
–
To wspaniale, bardzo się cieszę, że znów mam cię blisko. Nikt
mnie nie rozumie tak dobrze jak ty. –
Narcyza objęła mężczyznę i ułożyła głowę na jego
ramieniu.
I już po kilku sekundach nie przytulał jej do siebie Emanuell
Caldarmian, tylko jej jedyny i najlepszy przyjaciel. Severus
Snape.
⁂⁂⁂
Nora. Wspaniała, kochana, jedyna na świecie Nora. Jedno z jej
ulubionych miejsc na ziemi. To tu zawsze odnajdowała spokój
i poczucie bezpieczeństwa, a teraz ten dom znów posłuży
jej za azyl przed całym tym złem.
–
Opowiesz mi, jak to wszystko się stało? Jak uciekliście
z Hogwartu? Jak... – Hermiona miała tyle pytań.
–
Spokojnie Hermiono, zaraz wszystkiego się dowiesz,
– George uśmiechnął się pod nosem, najpewniej ciesząc się
z tego, że jego przyjaciółka pomimo wszystkiego,
co ją spotkało, nadal pozostała sobą.
–
Co z Ronem? – nie mogła się powstrzymać od zadania tego
pytania.
–
Dobrze. Z tego co mówią magomedycy, nic mu nie będzie.
–
To wspaniale, tak się cieszę!
George pchnął stare, drewniane drzwi, a w Hermionę
uderzyło ciepło i zapach karmelowych babeczek pani Weasley.
Łzy napłynęły jej do oczu. To naprawdę było dla niej, jak
powrót do dawnego życia.
–
Już jesteśmy! – krzyknął wesoło George, wchodząc do kuchni.
–
Miona!
Zanim zdążyła się zorientować, mały chłopczyk z szybkością
torpedy przebiegł przez kuchnię i rzucił jej się w ramiona.
–
Łobuz... – zaszlochała szczęśliwa, że znów może tulić do
siebie malucha.
Była pewna, że Draco wysłał go gdzieś z Rosą i Josephem,
ale nie spodziewała się, że zastanie go u Weasleyów.
–
Fajnie, że jesteś – wyznał szczerze Oscar, a Hermiona
szybko otarła łzy.
Cieszyła się, że będzie miała możliwość mieć go pod swoją
opieką, zdążyła bowiem go bardzo polubić.
–
Hermionka! – Następna w kolejce do jej uściskania była pani
Weasley.
–
Na Godryka, Herm. Jesteś prawie tak blada, jak Bezgłowy Nick –
przywitała ją Ginny, uśmiechając się przekornie.
Hermiona objęła mocną Rudą, szczęśliwa, że ona też tu jest.
Widok przyjaciółki całej i zdrowej był niczym miód na jej
serce.
–
Dalej, wejdźmy do salonu, reszta też pewnie nie może się ciebie
doczekać – ponagliła ją pani Wesley.
Hermiona uśmiechnęła się lekko, czując,
jak Oscar łapie ją za rękę. Razem przeszli do salonu Wesleyów,
który teraz wyglądał niczym szpitalna sala. Ron leżał najbliżej
kominka. Miał zamknięte oczy i oddychał miarowo. Wciąż był
wychudzony, ale delikatne rumieńce na jego policzkach świadczyły
o tym, że jej przyjaciel dochodził do zdrowia.
Obok Rona stało łóżko, na którym leżał Kingsley. Były
minister magii był wciąż bardzo słaby, jednak zdobył się na
uśmiech i delikatnie uniósł dłoń w geście powitania
na widok Hermiony.
Minerwa McGonagall siedziała na swoim posłaniu. Była bardzo blada
i przeraźliwie chuda, jednak oczy jej zabłysnęły, gdy
spostrzegła swą dawną uczennicę.
Hermiona nie mogła uwierzyć, że oni tu są. Draco ich uratował.
Wszystkich!
–
A teraz największa niespodzianka – szepnęła konspiracyjnie
Ginny.
Hermiona jakby na komendę spojrzała w stronę schodów, na
których najpierw pojawił się pan Weasley, a zaraz za nim...
Poczuła uścisk w gardle, a jej oddech i rytm serca
na chwilę zamarły. To było niesamowite i nigdy by się tego
nie spodziewała. Jednak nie było wątpliwości, że to,
co widzi, nie jest jakimś omamem.
Łzy spłynęły jej po policzkach, a krótki ni to szloch, ni
jęk wyrwał się z jej gardła. Nie mogła wprost uwierzyć.
Zdołała jednak wyszeptać:
–
Mamo... Tato...
⁂⁂⁂
Trzy tygodnie to niezbyt długi okres czasu, jednak dla niej zdawał
się wiecznością. Przywykła już do życia w Norze, choć
musiała przyznać, że było ono nudne i monotonne. Rano jadła
śniadanie, ściśnięta przy jednym stole ze wszystkimi obecnymi
mieszkańcami domu Weasleyów.
Łobuz zawsze siadał obok niej, nieustannie zasypując ją lawiną
pytań. Odpowiadała mu zawsze cierpliwie, choć serce jej się
boleśnie ściskało, gdy padało to jedno, najważniejsze pytanie,
to o Draco. A Oscar pytał o niego codziennie,
najwyraźniej tęskniąc za nim tak bardzo, jak ona sama.
Jej rodzice niezbyt dobrze znosili życie w domu czarodziejów.
Uśmiechali się i zawsze trzymali się w jej pobliżu, ale
mimo to Hermiona miała wrażenie, że tak do końca nie wybaczyli
jej tego, że za pomocą czarów odebrała im pamięć.
Była wzruszona i zaskoczona, gdy opowiedzieli jej, jak pewnego
dnia do ich Australijskiego domu zawitał młody, przystojny blondyn.
Dopiero nieco później zrozumiała, że Draco osobiście po nich
pojechał, przywrócił im pamięć i szybko ukrył ich w Norze,
tak jak wszystkich jej najbliższych przyjaciół,
przebywających wcześniej w Hogwarcie, oraz więźniów
z lochów Malfoy Manor. Nie wiedziała,
jaki blondyn ma plan, ale była mu niewyobrażalnie wdzięczna za to,
co dla niej zrobił. Wiedziała dobrze, ile tym zaryzykował.
⁂⁂⁂
Po skończonym śniadaniu, Hermiona odebrała tacę od pani Weasley
i przeszła do salonu, by podać posiłek rekonwalescentom. Ron
czuł się już całkiem dobrze i nawet zaczął już wstawać
z łóżka i przesiadywać na kanapie. Wiedziała, że jej
przyjaciel stara się nie pokazywać swego bólu, ale cieszyła się
też, że wola walki i odwaga Ronalda nie została złamana
przez Lucjusza Malfoya.
–
Co tam dziś na śniadanie? Znów peklowana wołowina? – zagadnął
ją z uśmiechem, gdy tylko weszła do salonu.
–
Specjalnie pilnowałam, by dla ciebie jej nie było – oznajmiła
pogodnie, podając mu talerz jajecznicy i kilka tostów.
–
Dzięki Miona – odpowiedział, jednocześnie wpychając sobie do
ust jedzenie.
Hermiona uśmiechnęła się lekko pod nosem, szczęśliwa że mimo
wielu zakrętów i zawirowań w jej życiu pewne rzeczy
pozostawały niezmienne.
–
Pójdziemy na spacer? – zapytał Ron, gdy podeszła do niego,
by dolać mu herbaty.
–
A czujesz się na siłach?
–
Jasne! Nic mi nie jest! – zapewnił gorliwie. – Zresztą
niedaleko, może na tę łączkę obok domu? Powspominamy, jak kiedyś
graliśmy na niej w Qudditcha.
–
Dobrze, a więc chodźmy. – Hermiona
wyciągnęła dłoń do przyjaciela, zadowolona, że znów będą
mogli spędzić kilka chwil razem, jak za dawnych, dobrych czasów.
⁂⁂⁂
Pogoda była słoneczna, choć wiatr rozwiewał im włosy. Usiedli na
wyczarowanym kocu, blisko siebie, wciąż trzymając się za ręce.
Hermiona po raz pierwszy od czasu przybycia do Nory poczuła się
choć trochę szczęśliwa. Strach i brak wiadomości sprawiały,
że każdy jej uśmiech był wymuszoną parodią tego, czym być
powinien. Teraz jednak uśmiechnęła się szczerze. Ron żył, był
tuż obok, a wszyscy jej przyjaciele byli bezpieczni. Jeśli
wierzyć słowom Zabiniego, który co kilka dni wpadał do Nory na
kilka minut z zaopatrzeniem, za parę dni wszystko miało się
unormować, a oni mieli wrócić do swojego własnego życia.
Dobrze jednak było jej ze świadomością, że Ron zawsze pozostanie
jego częścią. Miała też Ginny, cudownie odzyskanych rodziców
oraz Oscara. Jednak nierozstrzygniętym pytaniem pozostawało co
dalej z Draco... Tak bardzo chciałaby wiedzieć,
jaka czeka ich przyszłość.
–
Cieszę się, że tu jesteś Miona... –
wyznał Ron, mocniej ściskając jej dłoń.
–
I ja się cieszę – odpowiedziała, obdarowując przyjaciela
uśmiechem.
–
Wszystko się ułoży, zobaczysz. Tata i Kingsley już mają
jakiś plan. Malfoyowie zapłacą za to, co
nam zrobili.
–
Malfoyowie? – zapytała nieco zdziwiona. Zgadzała się z tym,
że Lucjusz Malfoy i jego zwolennicy muszą ponieść karę za
swoje chore plany dotyczące podboju świata, ale przecież Draco
i Narcyza im pomogli...
–
Spokojnie skarbie, oni już nic ci nie zrobią. – Weasley objął
ją ramieniem i przyciągnął do siebie.
Hermiona pozwoliła mu na ten gest, choć wciąż była lekko
rozeźlona poprzednimi słowami rudzielca.
–
Zaopiekuję się tobą, obiecuję –
wyszeptał, nagle pochylając się i delikatnie łapiąc jej
podbródek. Spojrzał jej głęboko w oczy,
a zaraz potem złożył na jej ustach zachłanny i pełen
pasji pocałunek.
Hermiona w pierwszym odruchu chciała odepchnąć od siebie
przyjaciela. W jej pamięci pojawiła się jednak wizja jego
wciąż świeżych ran, które mogły się odnowić, gdyby odepchnęła
go zbyt gwałtownie. Dlatego postanowiła poczekać, aż Ron sam się
zorientuje, że nie powinien jej pocałować. Przecież miała
męża...
⁂⁂⁂
Męża, który wybrał właśnie ten dzień, moment, chwilę, by
pojawić się w Norze, tylko po to, by móc znów przytulić
ukochaną żonę. Męża, który stał tam i patrzył na to, jak
jego nieśmiałe plany i marzenia właśnie legły w gruzach.
Wiatr targał jego blond włosy i czarny płaszcz, a on
odwrócił się na pięcie i zniknął przez nikogo
niezauważony.
⁂⁂⁂
Drodzy Czytelnicy!
I tak oto docieramy do końca Rubinu. Zostały nam dwa Epilogi :) Dla osób, które jeszcze o tym nie wiedzą, informuję, że opowiadanie ma dwa alternatywne zakończenia. Jedno w wersji wesołej (happy), a drugie w wersji (sad), każdy może sobie wybrać co woli przeczytać, albo przeczytać obie wersje i wybrać tę, która mu się bardziej podoba :) Oba epilogi już wkrótce. Reszta opowiadań też ma się dobrze, więc spodziewajcie się kolejnych publikacji, bez większych opóźnień :)
Pozdrowionka!
V.
Szczerze powiedziawszy to jest ten jeder rozdział Rubinu, który kocham i nienawidzę jednocześnie. Kocham, bo jest wspaniale napisany, idealnie wręcz pokazuje to, że wszystkim wielką ulgę przyniosło ukrycie się w Norze, pokazuje to, że Draco naprawdę zależy, i to nie tylko na Narcyzie, ale też na Łobuzie i na Hermionie i jej uczuciach. Nienawidzę, ponieważ wiem, że to już koniec, a to, że znam zakończenie (albo zakończenia ;)) wcale mi nie pomaga. Poza tym jak zwykle Ron... No cóż, miło jest sobie przypomnieć Twoje stare opowiadania, ale jednak czekam na rozwinięcie "Prawdziwej Twarzy" i "Snów"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuję za dedykację, bardzo mi miło :)
Tyle czekałam na ten rozdział i tu co sie stało!!!! Aż nie moge uwierzyć ze to jeszcze w takim momencie koniec rozdziału... do tej pory myslalam ze przeczytam oba zakończenia, ale po tym czekam tylko na to szczęśliwe. (Chociaż i tak pewnie ciekawość wygra i smutne w koncu przeczytam). Rozdział super, chociaż jak czytałam zakończenie to znienawidziłam Rona :/ a czy jakas pikantna miniaturka sie moze pojawi? W kółko tylko czytam te które juz sa :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że jak czytałam ten rozdział kiedyś to automatycznie odechciało mi się Rubinu, a nawet łezki poleciały :) Mimo to kocham ten rozdział jak każdy inny .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam , PF
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWiesz co, Venik? Byłam z tą historią od początku do końca. Uwielbiam ją. Każde jedno słowo. Ale końca tego rozdziału nie znoszę. Bo robi mi się smutno. Więc wrzuć szybciutko następną część, nawet jeśli najpierw wybierzesz tą smutną :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Ładny szablon- to tak na początek. Myślę, że teraz przeczytam smutne zakończenie, bo wtedy jakoś nie byłam w stanie tego zrobić. Smutna końcówka :( Głupi Ron
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ja to Ja
Po pierwsze bardzo dziękuję za dedykację :)!
OdpowiedzUsuńA teraz odnośnie rozdziału... WOW. Snape?! Jestem w ogromnym szoku, że tutaj pojawiła się jego postać i w sumie do końca jeszcze nie wiem co i jak, więc czekam na epilog. Wcześniejsze rozdziały Rubinu były świetne, uwielbiam każdy z nich, a ten... też jest świetny, ale jest tak strasznie przygnębiający, smutny, że mam łzy w oczach... Akurat w tym momencie musiał odwiedzić Norę? Nie mógł tego zrobić... no nie wiem dwa i pół tygodnia wcześniej? Albo chociaż dzień wcześniej? Oczywiście, że NIE mógł :( W tym momencie znowu jestem wściekła na Rona, chociaż na dobrą sprawę on nie zrobił nic złego.... skąd mógł wiedzieć, że Hermionie zależy na Draco? Co prawda ja na miejscu Hermiony odepchnęłabym go tak mocno, że połamałabym mu kości (taka kochana jestem :D ). Co nie zmienia faktu... dlaczego on musiał ją pocałować? Nie mogłaś sobie darować tego pocałunku, na prawdę? :( :(
Mam nadzieję, że szybko wstawisz epilogi (chociaż pewnie nie wstawisz ich razem tylko pojedynczo w odstępach), bo przez tą niewiedzę chyba oszaleję :( Nie wiem czy będę w stanie przeczytać smutne zakończenie... ewentualnie przeczytam je najpierw potem potraktuję to jako sen jednego z nich i przeczytam szczęśliwe, a wszystko po to, żeby nie ominąć żadnego rozdziału :D Ach ten mój wrodzony geniusz i spryt godny pandy :D
Już nie mogę się doczekać najbliższej publikacji któregokolwiek Twojego opowiadania :)
Nieeee! To jedyne co mogę powiedzieć. Rozdział fascynujący! Nie mogę się doczekać kolejnych :) Ale nie przeboleje tego, że tak doświadczyłaś Draco! Dech mi zaparło! Znowu będę co dzień sprawdzała czy nie dodalas nowego rozdziału. Przygotuj się na codzienne wizyty :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dalszej weny bo twoje historie są obłędne :)
Wybacz urwanie głowy - idioci nie potrafią terminów dopasować i wszystko poustalali na 3dni no codziennie po 2 kolosy conajmniej xd
OdpowiedzUsuńDzięki za dedykacje :D rozdział super ale no :/ szkoda że to koniec właściwie :c ale jak pdf puscisz w swiat to przynajmniej znowu poczytam :p buziaki misie :D RR
Czemu Draco nie podszedł i nie oderwal Rona (przy okazji nokałtując) od Hermiony? A tak serio, rozumiem Draco, rozumiem, że według niego lepiej jej będzie bez niego. Teraz czekam na szczęśliwe zakończenie :-)
OdpowiedzUsuńPs. Piękny szablon ;-)
Kiedy jakis nowy rozdział? Wchodziłam teraz i w głowie miałam tylko 'prosze, niech bedzie nowy rozdział, proooosze'
OdpowiedzUsuńNo i znów na końcu wyłam ;( Biedny Draco ;( oczywiście Epilog nr I opuszczę bo już całkiem się zawyję! Ale za to Epilog nr II będę czytać i czytać, i czytać i tak wiele razy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*