Betowała: Addie Della Robia
_~_~_
Dedykacja: Dla Wszystkich czytelników - Zapraszam Was na nową przygodę :)
_~_~_
Przeczytała
wszystko na temat zaklęcia adopcyjnego, co znalazła w swoich
magicznych księgach. W najprostszy słowach można było powiedzieć,
że zaklęcie to sprawiało, że niemowlę nabierało cech osoby,
która nie była jego biologicznym rodzicem. Było ono bardzo
złożone, a rzucano je z jednoczesnym podaniem zmodyfikowanej wersji
eliksiru wielosokowego zawierającego włos osoby, która chciała,
by dziecko było do niej podobne. Użycie tego czaru było niezwykle
skomplikowane i trudne oraz wymagało naprawdę dużych umiejętności
magicznych. Można je było rzucić tylko w pierwszych trzech dobach
życia, inaczej nie działało.
Miała
rację, przypominając sobie, że zaklęcie aktywowało się przez
piętnaście dni. Najpierw noworodkowi zmieniały się rysy twarzy,
później odcień cery, dalej włosy, a na samym końcu oczy.
Wszystko to następowało stopniowo, krok po kroku. Dobrze rzucone
zaklęcie miało działać przez rok, chyba że osoba, na którą je
rzucono, raz w roku wypijała specjalny eliksir, który przedłużał
działanie czaru o kolejne dwanaście miesięcy. Jeśli tego nie
zrobiono, to człowiek, którego zaczarowano, zaczynał powoli wracać
do swojego prawidłowego wyglądu. Zmiany te byłyby zwykle tak
znaczące, że taki ktoś, mógłby dosłownie nie poznawać się w
lustrze. To dlatego rzucanie tego zaklęcia było surowo zakazane
przez Ministerstwo Magii, jednakże nikt tego nie monitorował, tak
jak miało to miejsce w przypadku zaklęć niewybaczalnych.
Wyczytała,
że urok ten został wymyślony w piętnastym wieku, gdy wiedza o
eliksirach uzdrawiających nie była jeszcze mocno rozwinięta. W
tamtych czasach obawiano się, że dama szlachetnego, magicznego rodu
może umrzeć w czasie porodu. Dlatego często zmuszano do zajścia w
ciąże czarownice z ubogich rodzin, po czym po przyjściu dziecka na
świat od razu rzucano zaklęcie na niemowlę, tak by przypominało
potomka szlacheckiego rodu. Czasem też, gdy jakaś panienka z
dobrego domu zbłądziła, a rodzice mieli na tyle zasad, by nie
namawiać jej na eliksir aborcyjny, zmuszano ją do szybkiego ślubu
z jakimś majętnym staruszkiem, a później używano zaklęcia, tak
by pan młody się nie zorientował, że będzie wychowywał obcego
bękarta. Wszystko oczywiście odbywało się z zachowaniem
najwyższej tajemnicy. Jaki czystokrwisty arystokrata mógłby się
przyznać do tego, że nie jest dziedzicem z prawego łoża?
Co
jeśli Draco Malfoy też był takim dzieckiem? Hermiona doskonale
wiedziała, że szperanie w takich sprawach może przysporzyć jej
naprawdę sporych problemów. Malfoyowie dbali o to, by pozostać
nietykalni. Jeśli ktokolwiek odważył się powiedzieć o nich coś
złego, natychmiast LMS (Lucjusz Malfoy Soldiers) lub Aurorzy
oskarżali go o najgorsze przestępstwa poparte niepodważalnymi
dowodami. Zwykle kończyło się to posłaniem takiego delikwenta na
długie lata do Azkabanu lub, w niektórych przypadkach, podejrzanym
samobójstwem. Rodziny tych ludzi też często ginęły bez śladu, a
po Ministerstwie od dawna chodziły ciche plotki o zamkniętym
obozie, gdzieś w odległej Walii, w którym takie osoby były
przetrzymywane jako tania siła robocza.
Samo
interesowanie się przeszłością Malfoyów mogło sprowadzić na
nią podejrzenia o działalność opozycyjną. Gdyby ktoś to odkrył,
Lucjusz najpewniej szybko zadbałby o to, aby każda osoba w
magicznym świecie uznała ją za zdrajczynię i niebezpieczny
element wywrotowy. Nie miałaby nawet możliwości obrony, bo Pan
Minister miał zawsze rację, a jeśli jej nie miał, to patrz na
punkt pierwszy. Jednak ta sprawa niezwykle ją zaintrygowała i nie
byłaby sobą, gdyby tego nie sprawdziła. Co jeśli Draco L. Malfoy,
który od trzech miesięcy pełnił funkcję Naczelnego Maga
Wizengamotu, tak naprawdę wciąż pozostawał pod działaniem
zaklęcia adopcyjnego? Nie potrafiła sobie wyobrazić, jakie
konsekwencje mogła mieć taka informacja, ale wiedziała, że jeśli
ktoś odkryje, że ona coś o tym wiedziała, jej życie będzie
zagrożone.
_~_~_
W
poniedziałkowy poranek wyszła z kominka w Ministerstwie, ciesząc
się, że pomimo znacznej degradacji, Malfoy nie zakazał jej
podróżować do pracy za pomocą sieci Fiuu. Dzień był ponury i
chłodny, a ona tak bardzo nie znosiła deszczu. Nie rozmawiając z
nikim, szybko udała się w kierunku windy. Nie miała w pracy
przyjaciół, czy choćby dobrych znajomych. Ludzie bali się do niej
zbliżać, doskonale wiedząc, że Lucjusz Malfoy nie darzył jej
zbytnią sympatią.
Wsiadła
do windy zadowolona z tego, że ta była pusta. Nim jednak drzwi
zdążyły się zasunąć, zobaczyła, że zmierzał do niej nie kto
inny, jak właśnie Draco Malfoy w towarzystwie swojego asystenta
Marcusa Flinta i oddanego ochroniarza, który o ile wiedziała z
pochodzenia był Rosjaninem.
Hermiona
odetchnęła głęboko i usunęła się w kąt. Nie miała
najmniejszej ochoty przebywać w ich pobliżu, ale jako że
Wizengamot również znajdował się w podziemiach, była zmuszona
jakoś znieść ich towarzystwo.
–
Dzień dobry – wyszeptała, gdy mężczyźni wsiedli
do windy.
–
Natychmiast się stąd wynoś, Granger! – rozkazał
jej wyniośle Flint.
Hermiona
spojrzała na niego zaskoczona. O co mu chodziło?
Ochroniarz
Draco przytrzymał drzwi tak, by winda się nie zamknęła, a Marcus
złapał ją za łokieć.
–
Pan Malfoy nie zwykł podróżować ze szlamami. Wychodź
z windy, ale już! – Mężczyzna siłą wyciągnął ją na
zewnątrz.
–
Dosyć – syknął cicho Draco, a Flint stanął jak
sparaliżowany.
–
Panie, ja sądziłem...
–
Zostaw ją, Flint. Nie mam czasu na takie głupoty. Za
pięć minut masz być w moim gabinecie z tymi raportami od Notta.
Rozumiesz?
Marcus
natychmiast puścił Hermionę i ukłonił się usłużnie, po czym
od razu pobiegł w kierunku schodów.
–
Wsiadaj – syknął Malfoy w stronę Hermiony, a ona
wciąż płonąc rumieńcem zawstydzenia, kiwnęła lekko głową w
ramach podziękowania i z powrotem weszła do windy, która po chwili
ruszyła.
–
Co ty tu jeszcze w ogóle robisz, Granger? – zapytał
chłodno Draco.
–
Pracuję... – odpowiedziała cicho, stojąc z
opuszczoną głową i patrząc na swoje buty.
– Muszę
powiedzieć ojcu, by wreszcie cię wywalił. To skandal, by
najbrudniejsza szlama, jaką zna magiczny świat, wciąż pozostawała
pomiędzy prawdziwymi czarodziejami – burknął jakby od
niechcenia.
Hermiona
nie odezwała się słowem, czując, jak do jej oczu napływały łzy.
Uniosła jednak głowę i spojrzała w jego stronę. Czy to naprawdę
możliwe? Czy on naprawdę nie jest synem Lucjusza?
W
tym samym momencie, gdy ostatnia myśl przebiegała przez jej głowę,
Draco odwrócił się i spojrzał jej prosto w oczy.
Minęła
ledwo sekunda, gdy teczka wypadła jej z ręki. Stała przyciśnięta
do ściany windy, a jego zimna dłoń zakleszczała się boleśnie na
jej szyi, sprawiając, że nie mogła złapać oddechu.
–
Co powiedziałaś?! – warknął, będąc tak blisko,
że czuła jego oddech na swoim policzku.
–
Ja nie... nic... nie... – jęczała, łapiąc go za
nadgarstek i próbując oderwać jego palce od swojej szyi.
–
Słyszałem! Usłyszałem twoją myśl! Co wiesz na ten
temat, Granger?! Gadaj! – krzyczał, zaciskając dłoń tak, że
naprawdę traciła oddech i robiło jej się ciemno przed oczami.
–
Paniczu... – Usłyszała cichy głos z wyraźnie obco
brzmiącym akcentem. Przez chwilę zapomniała, że ochroniarz
Malfoya wciąż był z nimi w windzie.
Draco
nagle cofnął rękę, a Hermiona poczuła, jak nogi jej się ugięły
i powoli osuwała się na podłogę.
–
Nie pokazuj mi się więcej na oczy, szlamo! –
Usłyszała cichy syk, a zaraz potem drzwi się rozsunęły i Draco
oraz jego towarzysz wysiedli, zostawiając ją samą.
Łzy
spłynęły jej po twarzy, a oddech wciąż był urwany i płytki.
Merlinie! Co ona narobiła? Co teraz? Co miała zrobić? Wiedziała
jedno – na pewno nie mogła tu zostać. Pozbierała się, szybko
ocierając łzy i wciskając przycisk, by dojechać windą z powrotem
do atrium. Wiedziała, że Malfoy jej nie odpuści tego, co wyczytał
z jej myśli i najdalej za pół godziny sługusy z LMS przyjdą ją
zabrać na przesłuchanie. Musiała natychmiast dostać się do
swojego mieszkania, spakować najpotrzebniejsze rzeczy, zostawić
swoją różdżkę, która na pewno miała namiar, a później dostać
się na mugolską stronę i uciec z kraju za pomocą standardowych
środków transportu. Pozostawało jej mieć nadzieję, że Lucjusz
nie kontrolował jeszcze wszystkich lotnisk w Londynie.
Do
domu dotarła bez żadnych przeszkód poza zdziwioną miną
ochroniarza w atrium. Spakowała ekspresowo kilka najpotrzebniejszych
rzeczy do swojej specjalnie powiększonej zaklęciem torebki i ubrała
się ciepło. Był, co prawda, dopiero październik, ale pogoda nie
rozpieszczała Londyńczyków. Zabrała ze skrytki za szafą
wszystkie swoje oszczędności, biżuterię i mugolski paszport. Nie
było tego zbyt wiele, ale na początek powinno wystarczyć. Zresztą
jeśli wszystko przebiegnie po jej myśli, jeszcze dziś powinna
znaleźć się daleko za granicą. Z bólem serca położyła swoją
różdżkę na komodzie w salonie. Nie miała wyboru, to dzięki niej
mogli ją najłatwiej namierzyć. Zastanawiała się, czy zostawić
jakąś wiadomość dla Ginny lub Rona, ale stwierdziła, że lepiej
nie. Obawiała się, że Malfoyowie mogliby kazać przesłuchać jej
przyjaciół po jej zniknięciu. Lepiej, by niczego nie musieli
ukrywać. Szybko założyła wygodne buty i ciepły płaszcz, po czym
niezwłocznie wyszła ze swojego mieszkania. Wciąż zastanawiała
się, na które lotnisko pojechać. Luton? Stansted? Czy może
najlepiej zgubić się w tłumie mugoli na Heathrow? Właśnie
zamykała drzwi do mieszkania, gdy usłyszała gdzieś w końcu
korytarza dziwny szelest. Odwróciła głowę w stronę źródła
dźwięku, ale nikogo ani niczego nie zauważyła. Sekundę później
do jej uszu dotarł cichy świst. Niemal od razu poczuła tępy ból
z tyłu głowy. I nagle zapadła ciemność.
_~_~_
– Budź
się, szmato!
Piekący
ból policzka sprawił, że gwałtownie otworzyła oczy, jednak zaraz
szybko je zamknęła, bowiem ktoś chlusnął jej w twarz wiadrem
lodowatej wody.
Zakasłała
i znów otworzyła oczy. Ktoś szybko do niej podszedł i znów z
całej siły uderzył ją w twarz.
–
Dobrze, Drexel, chyba już jest przytomna. – Usłyszała
głos jakiejś postaci stojącej w mroku po drugiej stronie pokoju.
–
Nie wiem, Kurt. Może na wszelki wypadek uderzyć ją
jeszcze raz? – Zaśmiał się gardłowo mężczyzna stojący tuż
obok niej.
–
Bij, stary, ale pamiętaj, że nie może znów stracić
przytomności. Nie chcę tu spędzić całej nocy.
Ledwo
skończył to mówić, a Hermiona poczuła tak sile uderzenie w prawy
policzek, że głowa odskoczyła jej na bok. Dopiero teraz docierało
do niej, co tak właściwie się działo. Siedziała na krześle, do
którego przywiązane były jej nogi. Z tyłu, za oparciem miała
związane ręce. Znajdowała się w jakimś lochu lub piwnicy bez
okien, za to z okropnym zapachem zgnilizny. Czuła silny ból z tyłu
głowy, a całe jej ubranie było przemoczone. Nie miała
wątpliwości, co się stało. Ktoś ją porwał i zamierzał
torturować, by uzyskać informację. Jeśli nic im nie powie, to
będą ją dręczyć tak długo, aż umrze. Jeśli wyzna co
wiedziała, zabiją ją szybko, prawdopodobnie Avadą, a jej szczątki
wrzucą do jakiegoś bagna. Tak czy inaczej, to był jej koniec.
Łzy
mimowolnie popłynęły jej po twarzy, gdyż doskonale wiedziała, że
z tej sytuacji nie było wyjścia. Nie miała nikogo, kto mógłby
przybyć ją uratować, a od swoich oprawców nie miała co oczekiwać
łaski.
–
Mów mi tu zaraz, szlamo! – Kolejne uderzenie w twarz.
– Nad czym ostatnio pracowałaś? – Mocne szarpnięcie za włosy,
tak by odgięła głowę.
Hermiona
zmrużyła oczy oślepiona wiszącą na suficie żarówką. W ustach
czuła metaliczny posmak krwi.
–
Dalej, dziwko! – Jej oprawca uderzył ją w głowę,
tak że rana wcześniej zadana boleśnie ją zapiekła. –
Odpowiadaj na pytania!
–
Ostatnio pracowałam nad raportami Aurorów –
wyszeptała słabo, czując, jakby jej gardło płonęło żywym
ogniem.
–
Czego dotyczyły te raporty?! – warknął drugi
mężczyzna, ten stojący w mroku.
–
Dotyczyły pracy Aurorów – odpowiedziała z
wysiłkiem, doskonale wiedząc, że taka jej odpowiedź nie zadowoli
tych zwyrodnialców.
Stojący
obok niej mężczyzna zacisnął dłoń w pięść i uderzył ją z
taką siłą, że przewróciła się razem z krzesłem. Ból wybuchł niczym fajerwerk. Poczuła na twarzy lepką ciecz, a
jej lewe oko prawie od razu spuchnęło, uniemożliwiając jej
widzenie.
–
Podnieś ją, Drexel – rozkazał drugi mężczyzna, a
gdy tylko to się stało, znów oblano ją dużą ilością zimnej
wody.
–
Może lepiej użyjmy czarów? Ta mała nie jest wcale
takim mięczakiem, jak inne szlamy. Podobno kiedyś walczyła oko w
oko ze Śmierciożercami. Myślę, że stare dobre Crucio,
klątwa tnąca i zaklęcie łamiące na pewno dają dobry efekt.
–
Sam nie wiem, może lepiej zapytam Ivana? Zostań z nią,
tylko pamiętaj, że na razie nie możemy jej zgwałcić. Taki rozkaz
– burknął Kurt, wychodząc z lochu.
–
Rozkaz... – parsknął śmiechem mężczyzna nazywany
Drexelem. – Przecież mnie nie zabiją za odrobinę zabawy z brudną
szlamą. – Znów się zaśmiał, po czym wyjął z kieszeni mały,
składany scyzoryk. Uśmiechnął się lubieżnie i zaczął się do
niej zbliżać. Hermiona wiedziała, co to oznaczało. Przez chwilę
zastanawiała się, czy był jakiś sens w tym, że zacznie krzyczeć.
Przecież i tak nikt nie mógł jej pomóc...
_~_~_
Nalał
do kieliszka czerwonego wina i rozsiadł się wygodnie w swoim
ulubionym fotelu. Cały salon tonął w półmroku, a jedynymi
źródłami światła były jedna, niewielka lampka i ogień w
kominku, przed którym siedział.
Ciche
stukanie do drzwi wyrwało go z zadumy.
–
Wejść – mruknął od niechcenia.
–
Paniczu, Drexel i Kurt donoszą, że szlama na razie nic
nie powiedziała. Pytają, czy zamiast ją bić, mogą użyć na niej
jakiś zaklęć.
Draco
skrzywił się lekko pod nosem, lecz po chwili na jego twarzy pojawił
się uśmiech. Granger zawsze była waleczna, mógł się spodziewać,
że nie pójdzie im z nią tak łatwo.
–
Powiedz tym śmierdzącym leniom, że mają mi
dostarczyć informacji. Nie obchodzi mnie jak, ale mają wyciągnąć
z niej co oznaczało to, co pomyślała o mnie w windzie. Koniec
tematu.
–
Tak jest, paniczu. – Mężczyzna ukłonił się i
złapał za klamkę, by wyjść z pokoju.
–
Ivanie? – Draco patrzył w płonący w kominku ogień.
–
Słucham, paniczu?
–
Czy Astoria wie, kto jest dziś gościem w naszym lochu?
Ivan
natychmiast wyprostował się jak struna.
–
Nie wiem, paniczu, nie widziałem jej dzisiaj...
– Dobrze.
Przekaż skrzatom, że kolację zjemy w dużej jadalni. To wszystko.
–
Tak jest. – Ivan wyszedł z salonu, a Draco opróżnił
swój kieliszek, po czym od razu ponownie napełnił go winem.
–
Zacznij wreszcie mówić, Granger – warknął pod
nosem. – Tak będzie lepiej... dla wszystkich.
_~_~_
CDN... (Jak wrócę ze szpitala :))
Pierwszy w pierwszym rozdziale pierwszej twarzy xd
OdpowiedzUsuńOd razu Cię uspokoję... To jeszcze nie jest najdrastyczniejszy rozdział :)
UsuńPS. Fajnie, że jesteś :)
No cóż... Mam nadzieję że Hermiona nie zacznie tak szybko mówić ^^ cudowny klimat, świetnie się zapowiada <3 tak myślałem nawet co by to było gdyby Hermiona była spokrewniona z Draco ^^ niby niemożliwe ale zobaczymy ^^ czekam i życzę weny RR
UsuńZawsze jestem ja tu czekam na każde słowo każdego dnia ^^ cieszę się że nie najdrastyczniejszy ^^ bo to nowy krok (tak myślę) i serio bardzo mi się podoba ten krok xd chce widzieć jak biegasz w ten sposób! Xd
UsuńDrastyczne...
Usuńwo wo wow! :O zaklęcie adopcyjne? Malfoy pod jego wpływem?! :O Ojacieżpierdziele... Zapowiada się kolejne Dramione nie z tej ziemi! ♥
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwią na kolejne notki! ^_^
Zdrowiej Venik :*
Pozdrawiam
...
OdpowiedzUsuń...
Nie wiem, co napisać. Wow. Ten rodział jest cudowny! Znaczy straszny i okropny (przynajmniej dla Hermiony), ale ogólnie to wspaniały!
Pozdrawiam
No nieźle nieźle :) Malfoy adoptowany? No nie wierzę, tego jeszcze nie było. Zdrówka życzę i weny oczywiście:)
OdpowiedzUsuńCzekam na next, PF <3
Jedyne co jestem w stanie napisać to ogromne WOW. Spodobał mi się klimat, trochę w stylu "Gdy jesteśmy sami", ale też nie do końca. Motyw z adopcją Dracona baaaardzo mi się spodobał - jest niepowtarzalny tak jak wszystkie Twoje opowiadania! Może Dracon już coś podejrzewał i chce się dowiedzieć czy to prawda od Hermiony? Bo wydaje mi się, że gdyby wiedział o tym to od razu jego tatuś by się zajął całą sprawą.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na Twoje wyjście ze szpitala, oby wszystko było w porządku i szybko tu do nas wracaj :)
Ciekawie się zapowiada z niecierpliwością na następne twoje publikacje.Przy okazji mam pytanie ile ok.rozdziałów bd liczyło to opowiadanie?
OdpowiedzUsuńZdrowiej
Pozdr
Obecnie mam w planach ok. 7, ale kto wie, jak potoczy się akcja. Zwykle piszę więcej niż zakładam, ale zobaczymy :)
UsuńZapowiada się bardzo ciekawie, niesamowity klimat.
OdpowiedzUsuńCorz ciekawsze opowiadanie. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Trzymaj się😃
OdpowiedzUsuńŚwietne, bardzo ciekawe, chce się więcej:) czekam na dalsze części :)
OdpowiedzUsuńDługo czekałam na coś z mrocznym, ciężkim klimatem. Ostatnio wszystko,co przeczytałam pogodne, czy przesłodzone, w ogóle nie w moim stylu. Nie mam pojęcia, jak dziękować za posiłek dla mojej sadystycznej natury.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lilith 💜
To dopiero przystawka :D
UsuńZaskoczyłaś mnie, Venetiio. Jedyne, co ciśnie mi się na usta to: WOW!
OdpowiedzUsuńUprzedzałaś, że będzie mrocznie, ale nie spodziewałam się, że AŻ TAK mrocznie. Ministestwo powojenne w tym opowiadaniu jest przerażające, a sposób, w jaki Hermiona została złapana... cóż, trochę nierozsądne z jej strony, chociaż przecież nie miała możliwości tego przewidzieć. Trzeba było uciekać do mugoli.
Venetiio, nie rób jej krzywdy rękami tego zwyrodnialca! Hermiona nie zasłużyła sobie na taki los i mimo że to opowiadanie nie jest "sweet", niech nie stanie jej się taka wielka krzywda!
Czy Harry pojawi się w tym opowiadaniu? Albo Weasleyowie? Albo którakolwiek z postaci pobocznych HP?
Liczę na to, że będzie więcej rozdziałów niż siedem i jednak nie wszyscy na końcu umrą. Są różne rodzaje "happy endów", jak pewnie wiesz :)
(Czy Draco wziął już ślub z Astorią?)
Czekam (trochę zaniepokojona) niecierpliwie na następną część i życzę Ci dużo zdrowia!
Pozdrawiam
Nie, w opowiadaniu nie będzie postaci pobocznych - są jakby wykluczeni z życia Hermiony. Druga część będzie nie mniej mroczna od pierwszej, ale to i tak jeszcze nie wszystko, co chcę pokazać :) Mam nadzieję, że gdzieś pod koniec miesiąca ukaże się druga część i zaspokoi ona chociaż po części waszą ciekawość :)
UsuńSuper opowiadanie czekam na więcej życzę weny.
OdpowiedzUsuńVeniku jedno pytanko jeszcze mam: Czy nabyłaś już najnowszą częsc czyli Harry Potter i Przeklęte dziecko? Tak z ciekawości pytam :)
OdpowiedzUsuńPF
Przeglądałam po angielsku, ale na razie nie zdobyła mojego zainteresowania. Nie jestem specjalną fanką historii o młodym pokoleniu, więc jeśli książkę kupię, to bardziej po to, by pasowała mi do biblioteczki, niż z powodu ciekawości :)
UsuńMoże ktoś z Was przeczytał? Chętnie poznam jakąś konkretną recenzję :)
A przeczytałam! :) Jest to właściwie scenariusz sztuki teatralnej. Muszę przyznać że pomimo tego że jest strasznie chaotyczna to mi przypadła do gustu i przeczytałam całą w jakąś godzinkę bo byłam bardzo ciekawa dalszej przygody :) niestety jest to tylko scenariusz więc nie można spodziewać się tu epitetow i starannych opisów ale fabuła chodź lekko jebnięta przez swój chaos bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńUff rozpisałam się :)
PF
No skoro polecasz, to chyba się skuszę :)
UsuńJa też czytałam i też mi przypadło do gustu, także polecam :)
Usuńjestem ciekawa jak to było przedstawione w teatrze :)
P.S.
UsuńBardzo profesjonalna recenzja XD
haha jestem w trakcie pisania bardzo profesjonalnej pracy, bo jutro muszę iść do promotora - jak widać mój mózg już nie pracuje, ale już się postaram poprawić!
UsuńPoczątkowo byłam bardzo sceptycznie nastawiona do książki, brat mi ją kupił w sobotę i tak leżała i spoglądała na mnie aż do środy, kiedy stwierdziłam, że no po prostu nie dam rady i muszę ją przeczytać. Bałam się, że bardzo się na niej zawiodę, jednak nie było tak źle i nawet z każdą przeczytaną stroną coraz bardziej byłam ciekawa rozwiązania. Fabuła mnie lekko zaskoczyła, o ile można tak powiedzieć. Nawet wzruszyłam się w pewnych momentach! Bardzo szybko się czyta.
Jedyne, co mnie ciekawi, czy będą chcieli zrobić z tego film lub czy dalej będą powstawać książki o młodym pokoleniu.
Teraz chyba lepiej to wypadło :D
Zdecydowanie - dziękuję Ci panda i oczywiście PF również :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że to opowiadanie na mega mnie zaintrygowało! Czekam nw więcej <3
OdpowiedzUsuńOsz ty... Zaczyna się naprawdę mocno. Mam tylko nadzieję, że nie wyrządzą jej dużej krzywdy. Ona nawet nie dowiedziała się zbyt wiele. Niech już lepiej powie, co wie. Szczerze mówiąc bardziej wydawało mi się, że Draco nic nie wie o tym zaklęciu. No ale pożyjemy, zobaczymy. Patrząc, że ma być tylko 7 rozdziałów, coś nie wróżę dobrego zakończenia. Ale liczę, że zaskoczysz nas pozytywnie jak zwykle :D
OdpowiedzUsuńWspaniałe... Chociaż czego mogłam się spodziewać? Niczego innego jak świetnego dramione w Twoim nietuzinkowym wydaniu. Nie ukrywam, że czytając przypominam sobie czasy "Gdy jesteśmy sami", co oczywiście na plus, bo kocham wszystkie Twoje opowiadania, które są dla mnie bardzo sentymentalne.
OdpowiedzUsuńZdrowiej kochana, to najważniejsze. Czekam na kolejny rozdział!
Pozdrawiam!
Nilkrokusy
http://zapach-po-tobie.blogspot.com
Czemu jesteś w szpitalu?
OdpowiedzUsuńPs nie mogę się doczekać następnej części!
Już nie jestem :) Następna część jest na etapie powstawania, mam nadzieję, że będzie gdzieś w przyszłym tygodniu :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO cholercia. Biedna Hermiona, nie zasłużyła na to. Ale jak sama napisałaś, gdzieś wyżej to wcale nie był najdrastyczniejszy rozdział...
OdpowiedzUsuńCzyli Draco nie wie, że najprawdopodobniej nie jest synem Lucjusza? Ale to nie lepiej i szybciej by było, gdyby spytał sam? Chociaż teraz pewnie myśli, że ubrudzi się szlamem...
Niecierpliwie czekam na dalsze części, chciałabym wiedzieć co z Hermioną.
Pozdrawiam,
Kitty
Ps jeśli zastanawiasz się, dlaczego tyle razy usuwałam ten komentarz, to dlatego, że pisze z telefonu i narobiłam błędów :)
No powiem laska, że potrafisz zaskoczyć. Oczywiście pozytywnie rzecz jasna.
OdpowiedzUsuńUwielbiam taki klimat. Mroczne. Tajemnicze. Brutalne?
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że nie tylko mnie się podobają takie klimaty <3
Dopracowane na każdym kroku. Cudowne!
Lubię takie mroczne i brutalne opowiadania. Wychodzi na to, że Hermiona miała rację, że Draco nie jest synem Lucjusza 🤔 . Pytanie w takim razie kogo? 😄
OdpowiedzUsuń