Stanęli przed jakimś wielki, ponurym gmachem w centrum Londynu. Hermiona pamiętała doskonale, że członkowie Zakonu udali się tam w celu przejęcia wielkiej partii żywności, która pozwoliłaby przetrwać im kilka kolejnych miesięcy. Pamiętała również jak cieszyła się i już kalkulowała jak rozważnie gospodarować tym, co uda im się zdobyć... Ta misja miała przynieść dobrobyt, a przyniosła tylko wielką stratę, ból i rozpacz. Budynek wewnątrz był równie ponury i obskurny, jak z zewnątrz, a w powietrzu unosił się zapach wilgoci. Gdzieś w oddali słychać było czyjś podniesiony głos. Hermiona usiłowała stłumić dreszcz, który przebiegł jej po plecach i dzielnie ruszyła do przodu.
– Wszystko rozegrało się w tamtym pokoju – Draco, który wszedł razem z nią do myślodsiewni, wskazał jej drzwi prowadzące najpewniej do jakiegoś magazynu.
– Byłeś przy tym?- zapytała cicho.
– Nie... przybyłem nieco później, ale Orion wszystko widział – odpowiedział, łapiąc jej dłoń.
Nie wiedziała, czy zrobił to po to, by poprowadzić ją w stronę magazynu, czy po to by dodać jej otuchy i odwagi, ale była mu bardzo wdzięczna za ten gest. Starała się wyregulować oddech i nie okazywać, jak wiele emocji w niej to wzbudza. Draco, pokazując jej te wspomnienia robił dla niej coś naprawdę wyjątkowego i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że i dla niego najpewniej nie jest to łatwe. Jednak pragnienie, by poznać prawdę było dla niej jednym z najważniejszych celów w życiu i na zawsze będzie mu wdzięczna za to, że jej to umożliwił.
⚡⚡⚡
W pomieszczeniu znajdowało się trzech mężczyzn. Wszyscy byli bez masek. Pomimo, że pokój oświetlała jedynie dość mizerna żarówka, Hermiona widziała wszystko, aż nazbyt wyraźnie. A zwłaszcza swojego ojca... Leżącego na kamiennej posadzce. Martwy, pusty wzrok patrzący nie wiadomo gdzie. Bez blasku, bez iskierek radości, które zawsze gościły w tym spojrzeniu. Na chwilę musiała odwrócić głowę i siłą woli powstrzymać łzy. Musiała to przetrwać. Nie może teraz uciec jak wtedy, gdy Draco pokazał jej scenę gwałtu dokonanego na mugolce. Wytrzyma to, dowie się jak najwięcej i zaplanuje zemstę. To był jej cel - przeznaczenie, które musi się wypełnić... Snape stał nieco z boku, a jego mina była wyraźnie zacięta. Orion miał ręce założone na piersi, a cała jego postawa wyrażała skrajne znudzenie, natomiast Draco z wspomnień przyklęknął przy jej ojcu, przyglądając mu się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Panowała ciężka, przejmująca cisza.
– Jeśli chcesz, możemy wrócić...- zaproponował Draco stojący tuż obok niej i mocno ściskający jej dłoń. Wzdrygnęła się lekko i przecząco pokręciła głową.
– Nie. Chcę wiedzieć. Muszę – odpowiedziała, ciesząc się, że jej głos brzmiał tak pewnie.
– Co ten Dumbledore sobie myśli? Przecież to najwyraźniej był jakiś mugol! Nawet nie miał różdżki! - pierwszy odezwał się Daniel.
– W Zakonie mieszka kilkunastu mugoli, a to miała być zwykła akcja transportowo-zaopatrzeniowa, minimalne ryzyko... pewnie zabrali któregoś w roli tragarza – stwierdził Snape - Zaraz zawiadomię Albusa i dowiemy się kto to.
– To ojciec Hermiony Granger – zarówno mężczyźni we wspomnieniu, jak i Hermiona ze zdziwieniem spojrzeli na pochylonego nad zwłokami blondyna.
– Granger? Tej psiapsióły Pottera? Skąd wiesz? - zainteresował się Orion.
– Bo jest do niej podobny, ma takie sam oczy jak ona. Dumbledore kiedyś mi mówił, że jej rodzina mieszka teraz w Zakonie. To on – odpowiedział Malfoy.
Hermiona spojrzała na stojącego obok niej mężczyznę, który nieco za mocno ściskał jej dłoń. Rozpoznał jej ojca po oczach... Nigdy nie sądziła, że ten dumny arystokrata w ogóle wie jakie ma oczy. Myślał, że w szkole gardził nią tak bardzo, że nigdy nie zwróciłby na to uwagi. Ona naprawdę miała oczy po swoim ojcu. Ten sam kolor, kształt, te same iskry radości, ten sam srogi wzrok, gdy coś jej nie pasowało... I nawet nie była świadoma tego, że w tej chwili z tych oczu płynął łzy.
– To pechowo. Dumb będzie zły, jak się dowie – burknął Daniel.
– Po cholerę go tu wysyłał? Do diabła! Przecież trwa wojna! - zirytował się Draco, wstając i nerwowo przeczesując palcami swoje włosy.
– Wiemy kto to zrobił? - zapytał Severus.
– Nasz drogi karierowicz – Orion wypluł te słowa jak najgorszą obelgę, a Hermiona poczuła, jak spinają jej się wszystkie mięśnie w oczekiwaniu na więcej wyjaśnień.
– Widziałeś to na własne oczy? - przerwał mu Snape.
– Tak. To był Krum. Wydaje mi się, że ten mugol coś do niego powiedział, nim ten przerośnięty kaczor w niego wycelował. W każdym razie zdaje się, że dziś był jego dzień triumfu i wreszcie dostanie ten wymarzony awans. Podobno Jugson poległ.
To było jak uderzenie gromu, a później wszystko zalała fala emocji. Złość, nienawiść, chęć mordu i... ulga. Już wiedziała. Znała prawdę. Mogłaby teraz krzyczeć, płakać i rwać włosy z głowy. Wyobrażać sobie tysiąc sposobów na śmierć tego śmiecia Kruma..., ale wiedziała, że to nic nie da. Chłodna kalkulacja i cierpliwość. Jej czas nadejdzie. Zemsta jeszcze się dokona. Przysięgała, że tak będzie.
– Lord znów się wścieknie – mówił Snape.
– Musimy go stąd zabrać, nim pachołki Carrowa zrobią z niego inferiusa – odezwał się Draco.
– To ryzykowne... mogą pytać o to ciało – wtrącił Daniel.
– Podpalimy ten chlew i powiemy, że ciało spłonęło – zaproponował Snape.
– Dobrze. Orion zabierz go, niech Lupin albo któryś z Feniksów odbierze ciało z punktu kontaktowego – nakazał Malfoy.
Daniel posłusznie skinął głową i wyjął swoją różdżkę, by po chwili za pomocą zaklęcia lewitacji podnieść ciało pana Grangera. Snape i Draco w milczeniu patrzyli na to jak Lestrange łapie martwą dłoń ojca Hermiony i znika wraz z nim.
– Myślałem, że nie znosisz Granger... - odezwał się Severus.
– Każdy ma prawo opłakiwać swoich bliskich. Niech odprawią mu pogrzeb i pożegnają go jak należy – mruknął Draco, odwracając głowę, najwyraźniej nie chcąc, by Snape uchwycił jego spojrzenie.
– Nigdy nie przypuszczałeś, że kiedyś będziesz potrafił zrozumieć Granger, prawda? - Snape uniósł lekko kąciki ust.
– Do czego pijesz? - Draco chyba zaczynał się irytować.
– Też niedawno straciłeś jednego z rodziców... pewnie potrafiłbyś zrozumieć jej ból.
– Przestań robić mi tu psychologiczne wykłady! Pora puścić z dymem ten burdel – burknął blondyn, wyjmując swoją różdżkę.
– W porządku. Podpalę piwnicę, a ty zacznij stąd - Snape wyszedł z pokoju, wciąż uśmiechając się lekko pod haczykowatym nosem.
Draco stał jeszcze chwilę w miejscu, najwyraźniej się nad czymś zastanawiając, jednak po chwili zamrugał i pochylił się, zaglądając pod metalową szafkę stojącą nieopodal miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą leżało ciało jej ojca. Hermiona wytężyła wzrok, by dostrzec co Draco znalazł, choć domyśliła się tego prawie od razu. Łańcuszek z przewieszką w kształcie litery "H". Blondyn podniósł go i przyglądał mu się, a z wyrazu jego twarzy nie dało się nic wyczytać. Po chwili jednak schował naszyjnik do kieszeni i skierował różdżkę w stronę jednej z szafek. Wypowiedział zaklęcie i wszystko momentalnie strawił ogień. Wspomnienie się skończyło.
⚡⚡⚡
Wrócili do salonu, wciąż trzymając się za ręce i milcząc, by jakoś przetrawić to co zobaczyli. Draco pierwszy doszedł do siebie, na tyle, by przytulić Hermionę i pozwolić jej wypłakać wszystkie łzy. Chciała być dzielna i nie płakać, ale gdy tylko oparła głowę o jego ramię, gorzki szloch wyrwał się z jej gardła. Jej racjonalny umysł wciąż powtarzał, że te łzy nic nie dają, niczego nie zmienią, że nie pora na płacz, tylko na planowanie, działanie... Jednak nie była w stanie przestać. Potrzebowała tej chwili słabości i rozpaczy, by wyrzucić z siebie te wszystkie emocje, a Draco najwyraźniej miał zamiar jej na to pozwolić. Usiadł na kanapie, a ją posadził na swoich kolanach i utulił mocno do swojej piersi. Hermiona szlochała w zagłębienie jego szyi i cicho dziękowała w duchu wszystkim bóstwom o jakich słyszała, za to, że postawiły właśnie jego na jej drodze w czasie tej wojennej zawieruchy. Wiedziała, że to głupie i nie powinna nigdy dążyć Dracona Malfoya jakimiś ciepłymi czy poważnymi uczuciami. Jednak teraz nie miała już na to wpływu. Stało się i już. Łzy przestały płynąc, ale ona dalej wtulała się w niego najmocniej jak mogła. Miała wrażenie, że w tej chwili nie znalazłaby innego miejsca na świecie, w którym czuła by się tak dobrze i odpowiednio, jak w jego ramionach...
⚡⚡⚡
Prawie nie spała tej nocy, raz po raz budząc się i wsłuchując w wyjący za oknem wiatr. Regularny oddech, który czuła na swojej szyi mówił jej, że Draco śpi spokojnie, niedręczony żadnymi koszmarami. Jego ramię przerzucone przez jej talie pozwalało, by i ona mogła czuć się bezpiecznie, jednak udręczona dusza i tak nie miała zamiaru pozwolić jej zasnąć. Krum. Brudny Śmierciożerca bez zasad i honoru... Mężczyzna, który pierwszy ją pocałował, który pierwszy dostrzegł w niej kogoś więcej poza nudnym molem książkowym... okazał się mordercą. I pomyśleć, że gdy trafiła do twierdzy miała nadzieję, że pokona on Malfoya i zostanie właśnie jego niewolnicą! Miała ochotę odwrócić się i mocno wycałować śpiącego blondyna, za to, że do tego nie dopuścił. Jak Krum mógł to zrobić? Gdy o tym myślała, jej złość była jeszcze większa. Przecież znał jej ojca! Wiedział kim jest! Poznali się, gdy Wiktor odwiedził ją pewnego lata w jej rodzinnym domu. Jej rodzice uważali go za takiego miłego i skromnego chłopaka i przyjęli go z otwartymi ramionami, pomimo tego, że był czarodziejem, nieznajomym z innego kraju! Parszywa kanalia! I na dodatek chciał ją zaprowadzić do Voldemorta, by ten oddał mu ją jako niewolnicę! Hermiona zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech, by trochę się uspokoić, gdyż coś bardzo złego w jej wnętrzu domagało się, by znów spróbować zabrać różdżkę Dracona, znaleźć Kruma i natychmiast go zabić! Wiedziała jednak, że nie może tego zrobić... Nie teraz i nie tak. Krum musi cierpieć. Już ona znajdzie na to sposób!
⚡⚡⚡
Dręczona takimi i podobnymi myślami, praktycznie nie zmrużyła oka. Za oknem wstał świt, a ona nadal nie potrafiła zasnąć, choć organizm najwyraźniej tego potrzebował. Gdy poczuła, jak Draco porusza się po drugiej stronie łóżka, najwyraźniej się budząc, szybko zamknęła oczy, by nie zorientował się, że nie przespała całej nocy. Nie chciała, by znów się o nią martwił. Od kiedy do niego trafiła miał dość zmartwień i utrapień z jej winy. Dobrze, że miał naturalnie prawie białe włosy, bo jak nic przysporzyłaby mu siwizny. Zdusiła chęć głupiutkiego chichotu, gdy sobie o tym pomyślała i mocno zacisnęła powieki udając, że śpi. Poczuła, jak Draco pochyla się nad nią i odgarnia jej kilka kosmyków z twarzy. Ledwo powstrzymała się przed otworzeniem oczu, by zobaczyć jego minę, bo najwyraźniej jej się przyglądał. Wreszcie pochylił się i lekko musnął ustami jej policzek, po czym wstał z łóżka i wyszedł z pokoju. Hermiona westchnęła cicho i delikatnie dotknęła palcami miejsca, gdzie przed chwilą były jego usta. Wciąż czuła dziwny dreszcz w całym ciele. Nie miała jednak ochoty teraz o tym myśleć. Teraz chciała myśleć o tym, że musi znaleźć siłę do dalszej walki. Nie poniesie klęski i nie spocznie, póki nie pokaże Krumowi, jak wielki błąd popełnił.
⚡⚡⚡
Zmęczenie wyraźnie dawało jej się w kość tego dnia, ale dzielnie z nim walczyła krojąc i miażdżąc wszystko co Snape jej kazał, jednocześnie wyobrażając sobie, że to co aktualnie katuje to jakaś część Kruma, a każdy chrzęst rozgniatanego skarabeusza to jęk bólu, który on wydaje. To wszystko pozwoliło jej jakoś przetrwać ten dzień. Po skończonej pracy potrafiła już myśleć tylko o tym, by wrócić do swoich komnat, wykąpać się, zjeść kolację w towarzystwie Dracona, a później zasnąć... najlepiej znów z jego opiekuńczym ramieniem przerzuconym przez jej talię. Jednak na koniec i tak trudnego dnia czekała ją jeszcze niemiła niespodzianka w postaci Oriona, który miał odprowadzić ją do kwater Malfoya. Usiłowała nie krzywić się i nie odwarkiwać słuchając jego nieustającego, wesołego jazgotu i ciągłych komplementów kierowanych w jej stronę. Naprawdę dużo, by dała, żeby Daniel znalazł sobie inny obiekt westchnień. Jednak najwyraźniej on nie miał zamiaru łatwo się poddać. Gdy dochodzili już do celu, złapał ją za rękę i odwrócił twarzą do siebie.
– Hermiono...
– Tak? - zapytała znudzona.
– Słyszałaś o tym, że Draco wkrótce się żeni, prawda? - zapytał, uśmiechając się lekko.
Hermiona usiłowała zdusić w sobie ten zimny dreszcz, który niczym grom przeszył jej serce. A więc jednak coś jest na rzeczy, skoro nawet Orion o tym mówi?
– On nic nie mówił... - odpowiedziała, ciesząc się, że opanowała drżenie głosu.
– Bo wcale nie ma ochoty na ten ślub, ale to już przesądzone. Na wiosnę zostanie mężem Messaliny... Ona... wiesz, bywa zazdrosna, a nie wybaczyłbym sobie, gdyby stała Ci się jakaś krzywda, więc może rozważ moją propozycję i zostań moją podopieczną. Draco będzie musiał wybrać pomiędzy ludźmi z... no wiesz, a chyba ze mną najlepiej się dogadujesz, prawda? - Daniel uśmiechnął się uwodzicielsko.
Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć, bo jeśli to wszystko okazałoby się prawdą, to najlepiej niech oddają ją pod opiekę Kruma. Zabije go, a potem oni ją i wszystko będzie w porządku, nie miałaby już po co żyć, gdy dokona zemsty... Przez chwilę w jej głowie pojawiła się myśl o jej mamie i o... Draco. Zdusiła ją jednak w sobie. Mama i tak straciła chęć do życia po śmierci ojca, a Malfoy jej nie potrzebuje. A co to? Łzy? Hermiono, nie bądź głupia, nie ma o co płakać – skarciła samą siebie i zmusiła się do małego uśmiechu.
– Jeśli Dra... Malfoy będzie chciał mnie oddać, to na pewno powiem mu żeby oddał mnie tobie – odpowiedziała dyplomatycznie, ale Orion prawie podskoczył z radości słysząc te słowa.
– To cudownie! Miona, będzie nam razem fantastycznie, zobaczysz! - krzyknął, ku jej zdziwieniu porywając ją w ramiona.
Hermiona gorączkowo myślała nad tym, jak delikatnie wyplątać się z jego uścisku, gdy tuż za ich plecami rozległo się chrząknięcie.
– Mogę wiedzieć czemu obściskujesz moją niewolnicę na środku korytarza Lestrange? - zapytał Draco, a jego ton miał chyba temperaturę zera absolutnego.
Hermiona już chciała mu odpowiedzieć dlaczego, nie szczędząc przy tym jadu i ironii gratulując mu ślubnych planów, ale powstrzymała się widząc stojącego obok drugiego blondyna.
Lucjusz uśmiechał się cynicznie pod swym arystokratycznym nosem patrząc na Hermionę.
– No, no Daniel, nie wiedziałem, że lubisz zapach szlamu – zakpił Malfoy senior.
– Widocznie wielu rzeczy jeszcze o mnie nie wiesz, wuju – odpyskował Orion, dumnie unosząc głowę.
– Dzięki, że ją odprowadziłeś, dalej już sam sobie poradzę – Draco podszedł do Hermiony i mocno złapał jej ramię.
– Daj spokój Draco, niech się z nią jeszcze trochę pobawi, my i tak musimy obgadać kilka spraw... - zaproponował Lucjusz.
– Nie. Ona ma skończyć dziś sprzątanie składzika na eliksiry. Idziemy - warknął Draco i ruszył do swoich komnt, praktycznie wlekąc Hermionę za sobą.
– Do zobaczenia Danielu – pożegnał się Lucjusz idąc za swoim synem.
⚡⚡⚡
Hermiona nie odzywała się nawet słowem, posłusznie idąc za wyraźnie wściekłym Draconem. Nie miała jednak zamiaru go przepraszać, czy tłumaczyć mu się z czegokolwiek. On sam nie był wobec niej uczciwy, wypierając się swoich ślubnych planów, więc i ona nie musiała mówić mu wszystkiego.
– Idź do sypialni i siedź tam, aż stary sobie pójdzie, potem pogadamy – burknął, jednocześnie otwierając drzwi do ich komnat.
Ona w odpowiedzi skinęła tylko głową, nie mając zamiaru się do niego odzywać. Niech się wścieka jeśli chce, jego sprawa. Początkowo miała ochotę zlekceważyć jego polecenie i zostać, by podsłuchać o czym rozmawia z Lucjuszem. Jednak dzisiaj była tak zmęczona, a sama świadomość, że Malfoy senior jest w pobliżu, napawała ją takim lękiem, że o wiele bardziej wolała znaleźć się w bezpiecznej sypialni. Chciała położyć się wreszcie na miękkich poduszkach i zasnąć choć na chwilę, nim dopadną ją kolejne koszmary, które ostatnio stały się jej rzeczywistością.
⚡⚡⚡
– Napijesz się? - zapytał Draco, wskazując na butelkę najlepszej gatunkowo, ognistej whisky.
– Z przyjemnością – odpowiedział jego ojciec, wyjmując cygaro i uważnie obserwując swojego syna, jakby w obawie, że dosypie mu do szklanki jakiejś trucizny.
– Czego ode mnie chcesz? - zapytał bez ogródek Draco, podając ojcu drinka i siadając wygodnie w fotelu, by samemu uraczyć się whisky i ukoić jakoś skołatane nerwy z powodu tego co zobaczył na korytarzu.
– Młody Lestrange robi się coraz bardziej bezczelny, nie uważasz? - Lucjusz uważnie obserwował swojego syna.
– Przyszedłeś tu rozmawiać o manierach Oriona? - Draco nie dał po sobie poznać, że temat jego kuzyna jakoś go rusza, choć wciąż najchętniej rozerwałby go gołymi rękoma.
– Tak tylko stwierdzam i radzę, uważaj na niego. Zawsze zazdrościł ci wszystkiego, a teraz najwidoczniej ma chrapkę na twoją szlamę.
– Mój ojciec przychodzi do mnie z dobrymi radami, cóż za zaszczyt...- zakpił Draco.
– Szacunek! Pamiętaj o tym, że mi się należy! - zdenerwował się Lucjusz.
– Na szacunek trzeba sobie zasłużyć, drogi ojcze – Draco uśmiechnął się cierpko i napił się whisky.
– Pyskaty, jak twoja matka! - Lucjusz wyglądał, jakby zaraz chciał sięgnąć po różdżkę.
– Nie waż się nawet o niej wspominać!
– Dosyć! Nie przyszedłem tu, by się kłócić – syknął Lucjusz – Musimy obgadać coś ważnego.
– Żadne ważne sprawy nas nie łączą ojcze – Draco odstawił swoją whisky i wstał z fotela.
– Tu chodzi o twoją przyszłość – jego ojciec przybrał ugodowy ton.
– Nic ci do niej, nie masz prawa się wtrącając w moje życie.
– Jestem twoim ojcem i chce dla ciebie jak najlepiej.
Draco słysząc te wyznanie wybuchnął głośnym i szczerym śmiechem. Doskonale wiedział, że jego ojciec nie robił niczego, jeśli nie spodziewał się z tego jakiś zysków lub profitów.
– Messalina Rosier to doskonała partia, będzie idealną żoną...
– A więc to jednak ty rozpuszczasz te śmieszne plotki. Obiecałem, że odetnę język temu, kto to robi.
– Synu, pomyśl o przyszłości.
– Nic innego ostatnio nie robię i zapewniam cię ojcze, że w mojej przyszłości nie ma żadnej
żony, a już zwłaszcza w postaci takiej puszczalskiej wywłoki jak Mess.
– Wiesz przecież jaki majątek mają Rosierowie...
– A tobie ile obiecali za to swatanie, co? - Draco był pełen pogardy.
– Zmień ten ton!
– Nie wiem na jakiej podstawie czegokolwiek ode mnie oczekujesz, przecież wiesz, że od dawna nie masz żadnej władzy.
– Oczekuję? Ja żądam! Poślubisz Messalinę Rosier, wiosną przyszłego roku! - Lucjusz poderwał się z fotela by odkreślić swoje słowa.
Draco ostawił whisky na gzyms kominka i powoli podszedł do swojego ojca, tak blisko, że ich nosy dzieliły ledwie centymetry.
– Żądasz? Ty ode mnie? Zapomniałeś chyba, do kogo mówisz – Draco był nad wyraz spokojny.
Lucjusz zmrużył gniewnie oczy i zrobił krok w tył, jakby rozważając czy rzucić się na swojego syna już teraz, czy dopiero za chwilę...
– To małżeństwo przyniesie nam obu spore zyski. Zrobisz to bez dyskusji – najwidoczniej Lucjusz również starał się odzyskać panowanie nad sobą.
– Masz rację, ojcze. Żadnej dyskusji. Teraz wyjdziesz z mojej komnaty i pójdziesz do Rosiera powiedzieć mu, że ma szukać innego męża dla swojej niewyżytej, puszczalskiej córeczki. A później będziesz się cicho modlił, bym nie spotkał w następnych dniach wuja Rudolfa i nie powiedział mu, kto okradł skrytkę cioci Belli po jej śmierci – Draco nie mógł sobie darować uśmiechu triumfu.
– Wciąż ta sama groźba? Już dawno zatarłem ślady, nie masz już czym mnie szantażować!
– Mogę mu jeszcze powiedzieć, kto wystawił Bellę na pewną śmierć, też ci pewnie wylewnie za to podziękuję...
Lucjusz popatrzył na syna szeroko otwartymi oczyma, jakby nie dowierzając w to co mu właśnie powiedział.
– Na to też nie masz dowodów! - żachnął się.
– A co, jeśli mam? Chcesz się dowiedzieć jak kochany Rudolf zareaguje na wieść, że maczałeś palce w śmierci jego żony? A może co powie nam Czarny Pan, gdy się o tym dowie? O ile wiem, ciotka Bella była mu dość bliska...
– Zamknij się! - Lucjusz rzucił szklanką whisky, a ta rozbiła się o ścianę.
Draco uśmiechnął się kpiąco, zadowolony, że udało mu się wyprowadzić ojca z równowagi, a na dodatek dziękuje sobie w duchu, że przezornie rzucił na salon zaklęcie wyciszające. Nie chciał, by Hermiona usłyszała to wszystko.
– To jak tatuśku, powiesz Rosierowi, że nici z jego planów?
– Pożałujesz tego, że tak mi się stawiasz! - ostrzegł go ojciec.
– Jeszcze się przekonamy – Draco uśmiechnął się kpiąco, a Lucjusz uniósł rękę, jakby mając zamiar go uderzyć. Powstrzymał się jednak i ruszył w stronę drzwi. Zatrzymał się w ich progu i spojrzał przez ramię na swojego syna.
– Lepiej uważaj na tę swoją szlamę... - i ledwo skończył to mówić, wyszedł, głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
Draco ledwo powstrzymał się przed tym, by nie rzucić się za nim i nie zabić go na miejscu. Nikt nie będzie mu groził! Ani jemu, ani tym bardziej jej... Pora na poważną rozmowę z Severusem. Musieli zacząć działać... Najpierw jednak czekała go poważna rozmowa z pewną niesforną, byłą Gryfonką. Westchnął ciężko i dopił swoją whisky. Nie ma co tego odkładać – z tym postanowieniem ruszył do ich sypialni.
Bardzo fajny rozdział!
OdpowiedzUsuń„Ich sypialni" Zaczęłam czytać ta książkę wczoraj, a już jestem na tym rozdziale. Ona jest poprostu wspaniała.
OdpowiedzUsuń