poniedziałek, 2 listopada 2015

Gdy jesteśmy sami... - Rozdział 14 - „Gdy serce zwalnia rytm...”

     Ostatni raz tak szybko biegł, gdy uciekał z Hogwartu po tym, jak wpuścił tam Śmierciożerców... Pędził ile sił w jego długich nogach, doskonale wiedząc, że każda sekunda jest ważna. Czuł, jak połączenie słabnie. Musiał zdążyć na czas!
Przeklinał pod nosem zabezpieczenia nałożone na swoją komnatę. Różdżka drżała mu w dłoni, a on nie potrafił się teraz skoncentrować na zdjęciu barier. A czas uciekał...
Wreszcie uporał się z tym i wbiegł do salonu. Czego się spodziewał? Że zastanie ją powieszoną na żyrandolu? Nie, nie sięgnęłaby przecież do niego... Szybko ruszył do jej sypialni, ale tam też jej nie było. Przeklął po raz kolejny i wpadł do łazienki. Zamarł w pół kroku, widząc wannę pełną wody. Już wiedział, co usiłowała zrobić. Pokręcona Gryfonka!

⚡⚡⚡

Zawsze myślała, że umieranie będzie ciekawsze. Obrazy z całego życia przebiegające przed oczami, białe światło, tunel na drugą stronę. Jednak ona widziała znów tylko ciemność, która była przerażająca, straszna i przytłaczająca. Rozglądała się dookoła, ale nie widziała zupełnie nic, poza nieprzejednaną czernią. Westchnęła cicho. Może wystarczy poczekać? Może zaraz ktoś po nią przyjdzie? Jakiś anioł albo ktoś tego typu? Nagle tuż obok niej pojawiła się blada dłoń. Wystraszyła się jej nieco, ale szybko strach zastąpiła ciekawość. Ta dłoń wyraźnie czegoś szukała na oślep w ciemności. Przyglądała się jej zaintrygowana. Czy to dłoń anioła, który przeprowadzi ją na drugą stronę? Tak, chyba tak. Ale czy ona naprawdę chciała tam iść? Może powinna zostać i nadal walczyć? Teraz naszły ją wątpliwości co do jej decyzji. Czy nie była ona może nazbyt pochopna? Co czekało na nią po drugiej stronie? Musiała przyznać, że obawia się nieznanego. Jednak dłoń anioła wyglądała tak zachęcająco... Jakby obiecywała jej szczęście, bezpieczeństwo i ukojenie. Nieco nieufnie, wyciągnęła swoją rękę w jej stronę. Poczuła, jak zimne palce łapią ją mocno i ciągnął gdzieś w górę. Miała dziwne uczucie wynurzania się z otchłani, a później poczuła jakiś zapach, piękny i tajemniczy. Światło! Gdzieś przez chwile mignęło jej światło, a całe jej ciało ogarnęło dziwne ciepło i takie uczucie, jakby ktoś ją mocno przytulał.
– Musisz żyć... Musisz ze mną zostać... Drugi raz na to nie pozwolę...- usłyszała pełen emocji szept, gdzieś przy swoim uchu.
Czy to był raj? Ciepło, bezpieczeństwo, cudowny zapach i zmysłowy głos... Nawet jeśli to nie był raj, to nie chciała być nigdzie indziej. To wszystko jej wystarczyło.

⚡⚡⚡

Jego czarna peleryna i biała koszula, były doszczętnie przemoknięte, ale mało go to teraz obchodziło. Miał wrażenie, że wciąż trzyma w rękach drobne ciało ociekające wodą, z którego powoli uchodzi życie. Granger próbowała się zabić... Nie mógł się dziwić, że tak to nim wstrząsnęło. Zawsze uczył się trzymać emocje na wodzy, ale dziś po prostu coś w nim pękło. Miał o nią dbać, chronić ją przed całym złem, ale nie przypuszczał, że będzie musiał również chronić ją przed nią samą. Gdzie ta jej słynna gryfońska odwaga? Gdzie ta bezczelność, którą tak go zawsze irytowała? Znów spojrzał na ciało drobnej brunetki w satynowej pościeli i westchnął ciężko. Nie wiedział, ile razy już dziękował w myślach za to, że zdążył na czas...
Drugi taki cios w przeciągu trzech miesięcy chyba złamałby nawet jego.
Tak. Na pewno.

⚡⚡⚡

Snape skończył ją badać, stwierdzając, że prawdopodobnie niczego sobie nie uszkodziła. Trochę eliksiru spokoju i duża dawka eliksiru nasennego, powinny na razie wystarczyć. Kątem oka spojrzał na Dracona, który, bledszy niż zwykle, z ciasno zaciśniętymi wargami, wpatrywał się w Granger, jak w nadprzyrodzone zjawisko. Pewnie nie potrafił zrozumieć...
Severus również spojrzał na dziewczynę, a w zasadzie młodą kobietę. Po Hermionie Granger, kujonce z wystającymi zębami i niesfornymi włosami, nie było nawet śladu. W jej miejsce, pojawiła się Granger o kobiecych kształtach, ślicznych lokach i pełnych ustach. Był pewien, że Draco również dostrzegł tę zmianę. Bez wątpienia ją zauważył i to pewnie nawet bardziej niż chciałby się do tego przyznać. Znów przeniósł swoje spojrzenie na blondyna. Syn Narcyzy był dla niego jedyną osobą na świecie, która miała jakieś znaczenie. Chciał, żeby Draco przeżył i był szczęśliwy. Żeby dane mu było zapomnieć kiedyś o wszystkich okropieństwach wojny. Bo ta wojna wkrótce się skończy, tego mógł być pewien i wiedział, że zrobi wszystko, żeby jego chrześniak znalazł się po stronie zwycięzców.
Musiał jednak pozostać silny, a wybryk tej małej Gryfonki mógł tą siłą nieco zachwiać. Nie można dopuścić, by to się powtórzyło. Pora coś wymyślić.

⚡⚡⚡

Rozległ się grzmot. Usłyszała go przecież wyraźnie. Tylko gdzie? Gdzie ona jest? W niebie? W piekle? Chciała otworzyć oczy, ale jej powieki były takie ciężkie. Coś się poruszyło. Wyraźnie poczuła, że ktoś obok niej jest. Wreszcie uniosła powieki i rozczarowanie rozlało się po jej sercu. Była wciąż tam, gdzie nie chciała być. W świecie udręki. Westchnęła ciężko niepogodzona z tym, że jej się nie udało. Gdy znów poczuła, że ktoś się poruszył za jej plecami, szybko podniosła się do pozycji siedzącej, nieomal od razu tego żałując, gdyż zakręciło jej się w głowie. Z powrotem przymknęła oczy. Poczuła czyjś uścisk na ramieniu i coś chłodnego przy jej ustach. Woda. Zaczęła łapczywie przełykać, jak ktoś, kto bardzo długo był spragniony. Mogłaby przysiąc, że ta chłodna woda jest lepsza od najdroższego wina.
– Spokojnie, bo się udławisz... - mruknął ktoś, kto trzymał jej szklankę i ściskał jej ramię.
Ktoś, kto siedział na łóżku tuż obok. Wzdrygnęła się lekko, nim otwarła oczy i natrafiła na błękit spojrzenia. Znów, zaparło jej oddech na kilka sekund. To zadziwiające, że potrafił to sprawić sam widok jego oczu. Choć dziś widziała w nich coś zupełnie innego, niż wtedy, w sali tortur...
– Co... - zaczęła, odkrywając, że jej głos jest bardzo ochrypły.
I wtedy sobie coś uświadomiła. Próbowała się zabić. Odebrać sobie życie. A teraz siedzi na jednym łóżku z Malfoyem.
Łzy napłynęły jej do oczu, choć sama nie wiedziała, co jest głównym ich powodem. To, że jej się nie udało, czy może radość, że jednak tak się stało? Było jej wstyd przed nim, że próbowała... i ogarnęło ją poczucie winy, gdy zobaczyła to w jego oczach. To była troska. Wiedziała to dobrze. Opiekował się nią, dbał o to, by nic jej się nie stało, by nikt jej nie skrzywdził, a ona odpłaciła się próbą samobójczą. Powinna się domyślić, że jej przeszkodzi, jeśli będzie miał okazję. On przecież nie da jej skrzywdzić nikomu, nawet samej sobie.
Tylko nie zaczynaj wyć, mam dość przeżyć na dziś - burknął pod nosem, odkładając szklankę na nocną szafkę, zaraz później rzucił się na poduszki po drugiej stronie łóżka, zakładając ręce za głowę.
Hermiona przyjrzała mu się uważnie. Miał na sobie białą koszulę rozpiętą pod szyją, z podwiniętymi rękawami, do tego czarne spodnie i bose stopy, a jego włosy były w twórczym nieładzie, który dodawał mu tego cholernego uroku. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że i ona jest ubrana, w zwiewną białą szatę... i bieliznę pod nią, a przecież była w wannie nago. Ogniste rumieńce, wypłynęły na jej twarz, parząc jej policzki żywym ogniem.
– Dlaczego? - zapytał ją nagle, wbijając w nią wzrok, który wyrażał to samo pytanie.
– Ja... nie... - heroicznie próbowała walczyć ze łzami.
– To było tak głupie, że aż do ciebie niepodobne...
Opuściła głowę, znów się rumieniąc. On miał rację. To było głupie. Ona, odważna Hermiona Granger, chciała się zabić przez utopienie w wannie. Gdyby nie tragizm tej sytuacji, to można by zacząć się śmiać.
– I tak byś nie zrozumiał – wymruczała cicho.
Draco gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej i nachylił w jej stronę, jakby walcząc z samym sobą, by nią nie potrząsnąć.
– To mi do cholery wytłumacz! - warknął wyraźnie zły.
Dłużej nie wytrzymała, a łzy popłynęły po jej policzkach. Wiedziała, że okazuje teraz przed nim, jaka jest słaba, ale nie mogła nic na to poradzić. Była rozbita... i nie umiała z tym walczyć.
Draco prychnął kpiąco, jakby z pogardą, po czym przywołał skrzata. Hermiona w tym czasie wycierała łzy rękawem szaty. Nie chciała się mazać. Musiała przecież tyle przemyśleć... Choć nie miała na to specjalnie siły. W głębi jej duszy wciąż pobrzmiewało dręczące pytanie – Co by było, gdyby jej się jednak udało?
Zdziwiła się, gdy zobaczyła, jak stawia przed nią tacę z jedzeniem. Parująca zupa warzywna pachniała naprawdę apetycznie, ale jej żołądek był zaciśnięty w twardy supeł. Nie da rady nic przełknąć.
– Jedz, Granger! - nakazała jej Draco, znów opadając na poduszki.
Dla niego skrzat nic nie przyniósł. Mężczyzna sięgnął po jakąś książkę, leżącą na szafce i zaczął ją czytać. Hermiona obserwowała go chwilę, lekko zdziwiona i zaintrygowana jego zachowaniem. Poprzednim razem przecież siedział w fotelu przy łóżku, a teraz leżał obok niej, jak gdyby nigdy nic.
– Zajmiesz się wreszcie jedzeniem, a nie gapieniem na mnie? – skarcił ją, nawet nie odrywając wzroku od książki.
Hermiona zawstydziła się tą uwagą i odwróciła głowę. Nie było sensu się zmuszać. Niczego nie przełknie...
– Nie chcę – wyszeptała, chcąc odstawić tacę.
– Czy ja cię pytałem, czy chcesz? Masz jeść i to już! Natychmiast! - widać było, że jest zły z powodu jej postawy.
– Ale nie mam ochoty! - upierała się dziewczyna.
Draco zerwał się z łóżka i szybko obszedł je dookoła. Napędziła mu dziś niezłego stracha, a teraz jeszcze śmie się z nim kłócić! Za dużo emocji jak na jedno popołudnie.
Chwycił za łyżkę i nabrał nią zupy, po czym podetknął jej pod nos. Hermiona automatycznie odwróciła głowę, krzywiąc się z niesmakiem. Jego chłodne palce niezbyt delikatnie złapały ją za podbródek.
– Otwórz usta! - nakazał jej głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Spojrzała mu w oczy, a jej własne wyrażały głęboki sprzeciw i bunt... Wiedziała jednak, że z nim nie wygra, dlatego posłusznie rozchyliła wargi i nie zaprotestowała, gdy blondyn zaczął ją karmić gorącą zupą.
– Zjem sama - oświadczyła po trzeciej łyżce, chcąc już, by zabrał wreszcie swoje palce z jej brody.
Jego dotyk był czymś, na co jej ciało naprawdę dziwnie reagowało. Blondyn puścił ją i usiadł w fotelu przy łóżku, patrząc uważnie, jak jedzenie znika z tacy. Posłusznie zjadła połowę porcji, czując, że nie przełknie już nic więcej.
– Mam dość.
– Jedzenia czy życia? - zapytał sarkastycznie, wyjmując różdżkę, by odesłać tacę do kuchni.
– I tak tego nie zrozumiesz! – prychnęła zła, że się z niej naśmiewa.
Nie była dumna z tego, co próbowała zrobić, choć wciąż nie wiedziała, czy żałuje, że jej się nie udało...
Draco posłał jej chłodne spojrzenie, jakby chciał ocenić, czy powiedzieć jej coś, czy nie. W końcu jednak zaczął mówić:
– Od siedmiu lat jestem Śmierciożercą. Od ponad roku, sekretarzem samego Czarnego Pana. Widziałem rzeczy, o których ci się nawet nie śniło. Widziałem ludzi zniszczonych tak bardzo, że jedynie śmierć mogłaby ich uratować. Nie masz pojęcia, jak to jest patrzeć na śmierć niewinnego dziecka albo na to, jak twoi towarzysze w dziesięciu gwałcą mugolską nastolatkę. Nie wiesz, co to zielony promień mknący w twoją stronę, przed którym możesz nie zdążyć uskoczyć, bo masz na to nieco ponad pół sekundy. Nigdy nie ponosiłaś odpowiedzialności za czyjąś śmierć. Nigdy sama nikogo nie skrzywdziłaś. Nie straciłaś w życiu wszystkiego... A ja tak. A mimo to nie topię się wannie, nie skaczę z okna, ani nie wieszam się na cholernym żyrandolu. Wiesz dlaczego? - zapytał, pochylając się nad nią.
Hermiona przecząco pokręciła głową, przerażona tym wszystkim, co jej właśnie powiedział.
– Dlatego, że trwa wojna, a na świecie są jeszcze ludzie, którzy nie zasłużyli, by podzielić los tych innych nieszczęśników, których miałem okazję poznać. Tak, Granger, wiesz dobrze, że nie sprawia mi przyjemności krzywda innych. Zdziwiona, co? Draco Malfoy, chory sadysta bez zasad kogoś żałuje. Owszem... i będę walczył, dopóki będę miał siłę. Będę walczył o to, w co wierzę. A ty - odważna gryfonka, chluba Gryffindoru, która nie bała się stawić czoła największym wyzwaniom, poddajesz się po pierwszym ciężkim przeżyciu, jakie cię spotkało? Wiem, że twoje życie nie jest kolorowe, ale trwa cholerna wojna i nikomu nie jest do śmiechu! Masz przecież jeszcze rodzinę, której na tobie zależy! Pomyślałaś o nich, próbując się utopić? - warknął.
Hermiona poczuła kolejny strumień łez na twarzy. To, co jej mówił, było okropne... okropne dlatego, że prawdziwe. Zachowała się jak ostatni tchórz. Wstydziła się teraz przed nim, ale bardziej przed samą sobą.
– Nie powiedziałem ci tego wszystkiego, by cię pogrążyć – jego głos przybrał łagodny ton.
– Wiem... ja... przepraszam – wyszlochała.
– Nie mnie przepraszaj, Granger. Musisz teraz wybaczyć samej sobie tę głupotę. Gwarantuję ci jednak, że jeszcze raz spróbujesz się zabić, a to ja z tobą skończę pierwszy. Jasne? - to pytanie zabrzmiało poważnie, ale dostrzegła lekkie iskierki rozbawienia w jego oczach.
Draco wstał i wyszedł z komnat, a Hermiona opadła na łóżko, ocierając ostatnie łzy. Wiedziała, że miał rację. Nie mogła się pogodzić z tym, jak strasznym okazała się tchórzem. Jednak przetrwała to i przetrwa wszystko inne, co ją spotka. Jest wojna, a ona ma przecież duszę wojowniczki. Wytrwa do końca, albo zginie, ale na pewno nie z własnej ręki.

⚡⚡⚡

Obudził ją trzask drzwi. Rozejrzała się niepewnie po skąpanej w promieniach słońca sypialni. Słoneczny poranek nad Umbra Walpurgis? To jakaś nowość. Zorientowała się, że prawdopodobnie ktoś wszedł do salonu, gdyż usłyszała dwa głosy. Wstała z łóżka i cicho podeszła do drzwi, chcąc ostrożnie sprawdzić, kto przyszedł. Pokonała korytarz i uchyliła lekko drzwi prowadzące do salonu. Zauważyła, że ktoś siedzi na kanapie przed kominkiem, a Draco stoi nad nim ze szklaneczką whisky w dłoni.
– I jak się czuje, mówi normalnie? Mózg funkcjonuje? - rozpoznała, że te pytania zadał Snape.
– To Gryfonka... Jest nieznośna, jak zawsze, jeśli o to pytasz...
Ku jej zdziwieniu Snape roześmiał się na głos, ale nie sarkastycznie i jadowicie jak zwykle. To był szczery, prawdziwy śmiech.
– Namieszała ci trochę w tym uporządkowanym, pedantycznym życiu, co? - zapytał Snape.
– Daj spokój, wciąż się sobie dziwię, że się zgodziłem na to wszystko.
– Nie mieliśmy wyboru Draco, tylko ty miałeś odpowiednią pozycję do tego.
Hermiona zachłysnęła się powietrzem słysząc te rewelacje. Czyżby to, że została niewolnicą Malfoya w jakiś sposób było zaplanowane?
– Gdy się na to godziłem, nie wiedziałem, że naprawdę do tego dojdzie...
– Musiało dojść. Dlatego też wszystko zaplanowaliśmy wcześniej. Szkoda tylko, że nie przewidzieliśmy tej sytuacji z Weasley.
– Lestrange był zawiedziony. A jak zareagował dziadyga?
– Jak to on, nawet nie był zdziwiony. Uśmiechnął się tylko pod nosem i pokiwał głową. Irytujący staruch, czasem mam go dosyć!
O kim oni rozmawiali? A w zasadzie o czym? Czy to miało jakiś związek z Mr. Shadowem i szpiegowaniem dla Zakonu Feniksa? Tak bardzo chciałaby wiedzieć!
– A wracając do Granger, jak planujesz jej pilnować? Wiesz, że musimy na nią teraz uważać...
– Wiem. Pogadałem już z Orionem i przejmie trochę moich obowiązków, więc częściej będę w komnatach.
– Przemyślałeś moją propozycję?
– Tak, to świetny pomysł, by pomagała ci w laboratorium, musisz tylko pilnować, by nas nie sabotowała... Mógłbyś za to stracić głowę.
– Lepiej stracić przez to, niż przez kobietę – Snape znów się roześmiał, a Draco skrzywił się lekko i znów napił się whisky.
– W każdym razie zaraz pójdę ją obudzić, chcę wyruszyć za jakąś godzinę, a Księżniczka Gryffindoru nie zjadła jeszcze śniadanka – w głosie Malfoya pobrzmiewał sarkazm.
– W porządku. Przyprowadź ją do mnie w poniedziałek – Snape podniósł się z sofy i podał blondynowi dłoń, a Hermiona czym prędzej uciekła na paluszkach do sypialni swojego pana.

⚡⚡⚡

Udawała, że dopiero się obudziła, gdy Draco wszedł do pokoju. Chyba się na to nabrał, bo nijak nie skomentował jej stanu.
– Wykąp się... znaczy - weź prysznic i przebierz się, Robak zostawił ci szaty w łazience, a potem przyjdź do salonu na śniadanie – nakazał jej chłodno.
Hermiona posłusznie skinęła głową i uciekła do łazienki. Starała się nie patrzeć w stronę wanny, w której o mało co nie dokonała żywota, ani nie wyobrażać sobie, jak Malfoy wyciągnął z niej jej nagie ciało... Widział ją nago... Co za upokorzenie!
Szybko się umyła, po czym sięgnęła po przygotowane ciuchy. Zdziwiła się bardzo widząc, że to para skórzanych spodni i zielona bluzka z długim rękawem. Na toaletce pod lustrem znalazła spinkę z zielonymi kamieniami. Spięła nią włosy, wciąż zdziwiona tym strojem, który dla niej przygotowano. Westchnęła pod nosem i udała się na śniadanie, nieco obawiając się siedzenia na przeciwko niego. W myślach przeklinała błękit jego oczu... Czemu zawsze reagowała na niego w tak dziwny sposób?
Draco, jak zwykle, czytał gazetę i pił kawę. Stolik był suto zastawiony, a Hermiona odkryła, że naprawdę jest głodna. Bez słowa usiadła na swoim miejscu i nalała sobie kawy. Sięgnęła po świeże pieczywo, poszukując przy swoim nakryciu noża. Nie znalazła go jednak.
– Mogę pożyczyć nóż? Robak chyba zapomniał... - zagadnęła go.
– Nie zapomniał, tylko specjalnie go nie przyniósł. Nie dostaniesz do ręki niczego ostrego przez jakiś czas – poinformował ją z kpiącym uśmieszkiem, sięgając po tosta i smarując go masłem. Podał jej go i odłożył nóż z powrotem na własny talerz.
– To śmieszne! Te noże i tak są strasznie tępe! - zirytowała się.
– Mnie nie było do śmiechu, jak musiałem wyciągać cię z wanny w stanie przedagonalnym! - sarknął, powracając do czytania gazety.
Hermiona wydęła usta, jak obrażona dziewczynka, po czym z rezygnacją zabrała się za jedzenie tosta. Miała do niego dużo pytań, postanowiła jednak ich teraz nie zadawać. Niech wie, że jest obrażona i z nim nie rozmawia!
Rozległ się trzask, a tuż obok nich zmaterializował się skrzat. Hermiona ze zdziwieniem spostrzegła, że trzyma on duży bukiet białych róż i dwie czarne peleryny.
– Skończyłaś śniadanie, Granger? Jak tak, to zakładaj pelerynę.
– Ale dlaczego? - zapytała, odbierając ubranie od Robaka.
Draco przewrócił oczami, wyraźnie zniecierpliwiony.
– Dlatego, że ja ci tak każę i nie zadawaj głupich pytań!
Posłusznie założyła pelerynę i zapięła ją pod szyją. Draco również ubrał swoją i odebrał od skrzata bukiet.
– Gotowa? W takim razie wychodzimy – zarządził, ruszając do drzwi.
Hermiona zdziwiona szła za nim, nie wiedząc kompletnie, co się dzieje, Jednak wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że wychodzą gdzieś na zewnątrz Umbra Walpurgis...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz