-
Hermiono, to musisz być ty! Jesteś najlepsza! - Człowiek zwany
Wybrańcem lub inaczej
Chłopcem-Który-Przeżył-By-Wszystkim-Komplikować-Życie
patrzył na nią z wyraźnym oczekiwaniem.
-
Chyba oszalałeś, Harry! On mnie nienawidzi! Zresztą jest to
uczucie zupełnie odwzajemnione. Miałabym codziennie widywać
tego gada? Za nic w świecie!
-
Kolejną misję wybierzesz sobie sama, dostaniesz też urlop i
podwyżkę. To tylko dwa miesiące! Muszę wiedzieć, czy on nic nie
kombinuje, zanim na dobre zamkniemy jego sprawę – tłumaczył
Potter.
-
Dwa tygodnie więcej płatnego urlopu i nowe biuro z dala od Rona i
jego wiecznie zawalonego żarciem otoczenia – postawiła twarde
warunki.
-
Zgoda! Tu masz teczkę Malfoya. Wynajęliśmy dla ciebie mieszkanie
dokładnie w bloku naprzeciwko. Będziesz mogła śledzić go za
pomocą mugolskich środków szpiegowskich.
-
I tylko dlatego wybrałeś mnie do tej roboty? Dlatego, że umiem
posługiwać się sprzętem mugoli? - dociekała.
-
I jeszcze dlatego, że jesteś jedyną znaną mi kobietą, na którą
nie działa urok osobisty tego gada. Ciebie nie zbajeruje. – Harry
wyszczerzył się do niej szeroko.
-
Pewnie, że nie! Wcześniej piekło by zamarzło, niż ja dotknęłabym
tej zarozumiałej fretki – oznajmiła pewnie, wstając i wychodząc
z biura swojego szefa.
Pora na kolejną misję
szpiega.
Hermiona J. Granger znów
rusza do akcji.
♥♥♥
Mieszkanko było małe,
ale schludne, wystarczające, jak na dwumiesięczną akcję.
Rozstawiła cały sprzęt i przygotowała się na wieczorną
obserwację blondyna. Z teczki dowiedziała się, że jego rodzice
nie żyją, rodzinny majątek został skonfiskowany, a on sam pracuje
w prywatnej kancelarii prawnej na Pokątnej. Mieszka w apartamencie
wśród mugoli i nadal umawia się z Pansy Parkinson.
Nigdy by się nie
spodziewała, że Malfoya spotka taki los. Bogaty arystokrata czystej
krwi mieszkający na mugolskim osiedlu? Ciekawe, czy zmienił się
jakoś bardzo przez te wszystkie lata od zakończenia szkoły?
Ponownie spojrzała w
jego teczkę, by dowiedzieć się, że ma jeszcze ponad pół godziny
do jego powrotu z pracy, mogła więc skoczyć do sklepu na rogu po
kilka produktów na kolację. Skoro znów na trochę wróciła do
mugolskiego świata, naszła ją ochota na tradycyjne gotowanie.
♥♥♥
Jako że sklep był
blisko nawet się nie przebrała. Ubrana w jeansy i top, który mocno
opinał jej wysportowaną sylwetkę, włosy upięła w wysoki kok i
żwawo ruszyła do sklepu. Miała ogromną ochotę na coś słodkiego,
w końcu należało jej się to, skoro cały wieczór miała
podglądać tego przebrzydłego Ślizgona.
Ku swojemu niezadowoleniu
spostrzegła, że jej ulubione karmelowe ciasteczka znajdują się na
najwyższej półce. Ze złością podskoczyła kilka razy, ale i tak
ich nie dosięgła. Rozważała już, czy nie użyć dyskretnie
zaklęcia przywołującego, gdy jakaś blada dłoń chwyciła za nie.
-
Proszę bardzo, zauważyłem, że pani nie sięga – usłyszała
uprzejmy głos tuż za swoimi plecami. Odwróciła się na pięcie i
na chwilę zamarła z wrażenia. Przed nią stał uśmiechnięty od
ucha do ucha...
-
Malfoy – szepnęła sama do siebie.
-
Granger? A co ty na Salazara robisz w mugolskim sklepie? - zdziwił
się, gdy rozpoznał, że śliczna kobieta, której postanowił
pomóc, to jedna z paczki jego zaprzysięgłych wrogów.
-
Mogłabym zapytać ciebie o to samo. Arystokrata wśród mugoli.
Ciekawe... - uśmiechnęła się cynicznie pod nosem, widząc, że
Dracona zdenerwowała ta uwaga.
-
Nic się nie zmieniłaś, Granger. Przynajmniej z charakteru... -
Jego wzrok leniwie przesunął się po jej ciele w taki sposób, że
poczuła się, jakby stała przed nim nago.
-
Ty też nie. Nadal jesteś bezczelnym bucem.
-
A ty nadal jesteś przemądrzała – uśmiechnął się triumfująco.
-
Nie będę z tobą gadać! - prychnęła oburzona.
-
Nikt ci nie każe, Granger. A na przyszłość znajdź sobie inny
sklep. W tym ja często robię zakupy...
-
Nie będziesz mi rozkazywał, fretko! Akurat ten sklep jest najbliżej
mojego nowego mieszkania – odpyskowała z wyższością. Draco
spojrzał na nią zdziwiony, po czym skrzywił się teatralnie.
-
Granger moją sąsiadką... Merlinie, cóż Ci uczyniłem, że
spotyka mnie taka kara? - zakpił.
-
Spadaj, idioto! - warknęła na niego, odwracając się na pięcie i
odchodząc do kasy, po drodze na oślep pakując kilka rzeczy do
koszyka. Chciała jak najszybciej znaleźć się poza zasięgiem tego
przeszywającego spojrzenia.
♥♥♥
Sprzęt był gotowy do
pracy, a kolacja mniej udana niżby chciała, bo przez tego kretyna
kupiła tylko kaszę, dżem i słoik cebulek koktajlowych.
Zrobiła sobie kubek
herbaty i usiadła na przeciwko okna, uprzednio upewniając się, że
ma na sobie zaklęcie kameleona. Nie chciała przecież, by blondyn
ją zdekonspirował...
Nagle jej uwagę przykuło
ciche stukanie w okno. Zdziwiona spostrzegła za nim dużą, czarną
sowę. Czyżby Potter czegoś od niej chciał? Otworzyła okno i ze
zdziwieniem spostrzegła, że ptak dźwiga niewielką paczkę... Jej
ulubionych, karmelowych ciasteczek. Prychnęła ze złością, gdy
uświadomiła sobie, kto jej to przysłał
"Smacznego
Granger.
Uważaj jednak, byś
od takich smakołyków nie straciła tego seksi ciałka.
Ten, o którym skrycie
marzysz..."
-
Przeklęty, bezczelny palant! - krzyknęła rozeźlona, wyganiając
jego sowę za okno. Co on sobie wyobrażał? Ona niby miała marzyć
o nim? Nigdy! Mógł sobie być najbardziej pożądanym kawalerem
wśród żeńskiej części magicznego świata, mógł wyglądać
obłędnie w mugolskim garniturze i błękitnej koszuli, wreszcie
mógł mieć całe worki tego cholernego uroku osobistego, ale jej,
Hermiony G., to nie ruszało, nie rusza i ruszać nie będzie! Ze
złością rozerwała pudełko i wzięła jedno z ciastek. Po chwili
jednak cisnęła nim o podłogę i rozdeptała je w pył. Nigdy nie
weźmie do ust niczego, co dostała od swojego wroga!
♥♥♥
Już po tygodniu musiała
przyznać, że obserwowanie Malfoy'a nie jest zajęciem tak do końca
nudnym. Blondyn wstawał skoro świt, po czym zakładał na siebie
obcisły podkoszulek oraz spodnie z dresu i wybierał się na
półgodzinny bieg. Wracał, brał prysznic, po którym przechadzał
się po swoim mieszkaniu z ręcznikiem wokół bioder... Dalej znikał
w swojej sypialni. Wychodził ubrany w garnitur, w którym wyglądał
jak milion galeonów, a później robił sobie kawę – za pomocą
mugolskiego ekspresu i szedł do pracy, po drodze uśmiechając się
uprzejmie do swoich sąsiadów – mugoli.
Wracał około piątej.
Znów brał prysznic i ubierał się w luźne, zazwyczaj czarne
spodnie... Chodził po mieszkaniu bez koszulki, prezentując obłędną
klatę. Sam szykował sobie coś do jedzenia – zazwyczaj bez pomocy
magii. Siadał za swoim biurkiem w salonie i pracował nad jakimiś
papierami. Czasem odwiedzał go Zabini, z którym zawsze pił whisky,
albo jego dziewczyna, Parkinson. Wtedy siadali razem na kanapie z
butelką wina, a Draco obejmował ją ramieniem i cierpliwie słuchał
jej nieustannego gadania, a nienawiść Hermiony do tej kobiety
osiągała w takich momentach apogeum.
Z jej obserwacji
wynikało, że Malfoy nie ma już żadnych kontaktów ze swoimi
byłymi towarzyszami–śmierciożercami, a ponadto dzięki jego
skłonnościom do unikania koszulek zauważyła, że nie ma już na
przedramieniu Mrocznego Znaku.
Już w pierwszym raporcie
wspomniała o tym Potterowi, dodatkowo prosząc go o skrócenie czasu
jej misji. Nie chciała dłużej obserwować tego irytującego
blondyna... Przyłapała się bowiem na tym, że nie myśli już o
nim w najgorszych kategoriach, a nawet, że zaczyna o nim myśleć
zbyt często.
Zwłaszcza w nocy.
♥♥♥
-
Białe czy czerwone – mamrotała pod nosem, przeglądając alkohole
na półce w osiedlowym sklepie. Miała dziś ochotę na lampkę
dobrego wina i książkę. Był piątek, więc Malfoy pewnie znów
spędzi wieczór w towarzystwie swojej dziewczyny, a nie chciała
tego oglądać bo... bo... bo to takie nudne.
-
To jest świetne, jeśli lubisz wina wytrawne. To zaś doskonale
pasuje do ryby, najlepiej do łososia. – Głos, który usłyszała
za swoimi plecami sprawił, że zrobiło się jej gorąco. Odwróciła
się na pięcie i znów ujrzała te niesamowite, błękitne tęczówki.
-
Nikt cię nie prosił o radę, Malfoy – burknęła.
-
Ciebie również miło spotkać, Granger. Jak tam nowe mieszkanko? -
Brzmiał, jakby rozmawiał ze starą, dobrą znajomą.
-
Nie twoja sprawa! – warknęła, łapiąc pierwszą butelkę wina,
jaka wpadła jej w ręce.
-
To wino pasuje do krwistej dziczyzny. Naprawdę masz zamiar jeść
coś takiego na kolację? - zakpił. Hermiona prychnęła pod nosem,
jednak odstawiła butelkę i zabrała tą,
która jego zdaniem miała pasować do łososia.
-
Dobry wybór, też mam zamiar je kupić – uśmiechnął się lekko,
sięgając po wino, a jego dłoń znalazła się niebezpiecznie
blisko jej policzka.
-
Dzięki za ciastka – wypaliła nagle, samej się sobie dziwiąc,
czemu jeszcze z nim rozmawia. Draco spojrzał na nią uśmiechając
się lekko, a jego wzrok znów przesunął się po jej ciele odzianym
w krótką, kwiecistą sukienkę.
-
Widzę, że ci nie zaszkodziły... - powiedział to takim tonem, że
ciarki przebiegły jej po krzyżu.
-
Idę. Do widzenia, Malfoy – odwróciła się na pięcie i odeszła,
zła, że nie zrobiła tego dużo wcześniej.
♥♥♥
Weszła do domu i
odstawiła torbę z zakupami na stół. Potarła dłonią skronie,
próbując odpędzić od siebie widok pewnych przeszywających oczu,
który nawiedzał ją, gdy tylko przymknęła swoje. Od rozmyślań
oderwał ją dźwięk telefonu. Zdziwiła się, gdyż niewiele osób
z jej otoczenia potrafiło korzystać z tego wynalazku mugoli. Była
pewna, że to Harry albo rodzice.
-
Granger, słucham – burknęła w słuchawkę, jednocześnie
zdejmując swoje szpilki.
-
Po co mamy osobno jeść łososia, jeśli możemy zrobić to razem.
To bardziej oszczędne i praktyczne... - Nogi się prawie pod nią
ugięły, gdy rozpoznała ten głos.
-
Malfoy? Skąd ty masz mój numer? Albo inaczej... Skąd ty wiesz jak
używać telefonu? - zapytała, nieźle zszokowana. Usłyszała jego
dźwięczny śmiech po drugiej stronie słuchawki.
-
To już moje słodkie tajemnice, Granger. To jak? Ja robię łososia,
ty przynosisz wino. Za godzinę u mnie.
-
Czy ty się aby na pewno dobrze się czujesz? Chcesz zaprosić
swojego największego wroga na kolację? To już nie ma bardziej
finezyjnych sposobów na zamordowanie kogoś niż trucizna? -
zapytała podchodząc do okna, by go poobserwować. Draco stał w
kuchni, w jednej dłoni trzymał słuchawkę telefonu, a drugą
rozpakowywał zakupy.
-
Jasne, że są ciekawsze sposoby. Na przykład umrzeć z nadmiaru
seksu, ale na dziś wieczór zaplanowałem tylko łososia. Przykro
mi, jeśli cię rozczarowałem, Granger...
-
Nie pierwszy raz, Malfoy – odpowiedziała z przekąsem,
zastanawiając się, o co tak naprawdę mu chodzi.
-
Zmienisz zdanie, jak spróbujesz mojej kolacji. Nie spóźnij się,
Granger, i schłodź wino. Mieszkanie numer pięć, na pierwszym
piętrze – odłożył słuchawkę.
Hermiona nerwowo
przygryzła wargę, zastanawiając się co dalej. Mogłaby po prostu
olać jego i tą
kolację, ale z drugiej
strony... Była taka ciekawa, o co może chodzić temu nadętemu
bałwanowi. No i... Mogłaby umieścić w jego domu podsłuch. To na
pewno sprawiłoby, że Harry szybciej zdjąłby ją z tej misji.
Miałaby dowód w postaci nagrania, że Malfoy nic nie kombinuje... A
co jeśli jest dokładnie na odwrót? Co jeśli ją rozgryzł? Poznał
jej sekret? Nie! To niemożliwe... I nie może dać mu żadnych
podejrzeń, dlatego pójdzie na tę kolacje.
♥♥♥
Klasyczna mała czarna,
do tego szpilki i upięte włosy – sama nie wiedziała, dlaczego
się tak ubrała. Mogła przecież pójść w jeansach, chociaż z
drugiej strony widziała przez okno, że Malfoy zakłada niebieską
koszule. Palant! Skąd wiedział, że akurat w takiej mu najbardziej
do twarzy? Odetchnęła głęboko, nim zapukała do jego drzwi. W
jednej ręce trzymała wino, a pod pachą spoczywała jej niewielka
torebka-kopertówka, w której przyniosła pluskwę. Miała nadzieję,
że uda jej się ją umieścić w wazonie ze sztucznymi kwiatami w
jego salonie.
Otworzył jej drzwi i na
chwilę dosłownie zdębiał. Hermiona poczuła się zawstydzona jego
spojrzeniem, choć powinna je raczej odebrać jako komplement...
-
Wejdź – powiedział, gdy trochę oprzytomniał.
-
Wino – burknęła, podając mu butelkę. Zastanawiała się
jednocześnie, czy cały wieczór będą z sobą rozmawiać w ten
sposób...
-
Kolacja już prawie gotowa, a wino dobrze schłodzone – uśmiechnął
się do niej lekko, a ona odwzajemniła ten uśmiech.
Draco zaprowadził ją do
salonu, gdzie czekał już nakryty stół. Zdziwiło ją to nieco,
gdyż kilka razy widziała, jak jadał kolacje z Pansy przy blacie w
kuchni. Ucieszyła się jednak, gdy blondyn wyszedł z pokoju, a ona
mogła precyzyjnie umieścić podsłuch. Ta część misji poszła
gładko... Obawiała się trochę tego, co będzie dalej.
Te obawy jednak szybko
odeszły w niepamięć. Malfoy bowiem był... czarujący. Wspominali
razem szkołę, nauczycieli, wspólne szlabany i mecze Quidditcha,
jednak nie rozmawiali o stosunkach, jakie panowały pomiędzy nimi w
tamtych czasach. Wciąż sobie dogryzali, jednak w subtelny, zabawny
sposób, bez wyzwisk i obelg.
Draco opowiadał jej co
słychać u kilku byłych Ślizgonów. Ona rewanżowała się opisem
kariery Gryfonów, zgrabnie pomijając informację, że tak naprawdę
pracuje w Biurze Aurorów. Skłamała, że jest zwykłą, szeregową
urzędniczką ministerstwa, co zasadniczo było prawdą, gdyż takie
stanowisko miała wpisane w papiery, by nikt nie przejrzał jej
szpiegowskiej działalności.
-
To wino naprawdę pasowało do łososia – roześmiała się, gdy
skończyli pić drugą butelkę.
-
Mówiłem, Granger, znam się na tym – przechwalał się Malfoy.
Hermiona spojrzała na zegarek i ze zgrozą stwierdziła, że dawno
minęła północ.
-
Ja już pójdę. Dzięki za kolację – mruknęła, podnosząc się
z krzesła. Nigdy nie przypuszczała, że może spędzić wieczór w
jego towarzystwie w tak przyjemny sposób.
-
Odprowadzić cię? Jest ciemno... - zaproponował, uśmiechając się
łagodnie.
-
Nie, dzięki, nie mam daleko. – Ona również się uśmiechnęła,
idąc w stronę drzwi.
-
Uważaj na siebie, Granger – szepnął, gdy odwróciła się, by
się z nim pożegnać. Nie potrafiła wydusić z siebie słowa,
patrząc mu w oczy. On również się nie odzywał, a jego wzrok
przeniósł się na jej usta... Zrobił krok w jej stronę, a
Hermiona szybko odwróciła się i złapała za klamkę.
-
Dobranoc, Malfoy – powiedziała na jednym wydechu, po czym szybko
wyszła na klatkę schodową. Uspokoiła się dopiero w swoim
mieszkaniu, choć serce jeszcze długo biło jej nieregularnym
rytmem.
Wciąż jednak myślała
o tym, jakby to było, gdyby pozwoliła mu na to co chciał zrobić...
♥♥♥
Rano obudziła się z
obolałą głową. Nie tylko alkohol, ale i natłok myśli sprawiły,
że nie czuła się najlepiej. Właśnie łykała nieco eliksiru na
kaca, gdy zadzwonił jej telefon. Niepewnie spojrzała na urządzenie,
obawiając się, jak się zachować, jeśli usłyszy Malfoy'a.
-
Granger – burknęła.
-
Hej, Mionka, ale masz głos! Popiłaś wczoraj czy co? - zaśmiał
się Harry.
-
Czego? - warknęła na niego, zła że śmieje się z jej fatalnego
samopoczucia.
-
Dzwonię ci powiedzieć, że nie ma szans na wcześniejsze przerwanie
misji, ale wiem, że na pewno wytrzymasz! To jeszcze tylko trochę
ponad miesiąc... - Hermiona jęknęła w duchu słysząc tę
informację. Najchętniej uciekłaby stąd natychmiast. - Słyszysz
mnie? - zawołał Wybraniec, zdziwiony jej milczeniem.
-
Spadaj, Potter! Niczego nie umiesz załatwić – wkurzona rzuciła
słuchawką. Jednak ledwo odeszła dwa kroki, jej telefon ponownie
zadzwonił. - Powiedziałam, żebyś spadał! - krzyknęła, gdy
tylko odebrała.
-
Auć, Granger, to nie było miłe... - Prawie dostała ataku serca,
gdy usłyszała ten aksamitny głos.
-
Malfoy?
-
A to nie mnie miałaś na myśli, gdy krzyczałaś, żebym spadał? -
zaśmiał się.
-
Nie... To znaczy tak, ty zawsze masz spadać, Malfoy – plątała
się.
-
Jasne, Granger. Przyznaj, że cieszysz się, słysząc mój głos.
Wiele kobiet marzy, by usłyszeć go o poranku...
-
Chyba w twoich snach – docięła mu.
-
Nie masz pojęcia, o czym dziś śniłem...
-
Dzwonisz, żeby mi to opowiedzieć? - zapytała, dyskretnie
podchodząc do okna, by sprawdzić co robi jej rozmówca. Draco
siedział przy kuchennym blacie i popijał kawę. Wyglądał
niezwykle seksownie z rozczochranymi włosami i w samych spodniach od
piżamy...
-
Dzwonię ci powiedzieć, że dziś w kinie na rogu jest ten seans
starych mugolskich filmów, o którym wczoraj rozmawialiśmy. Co ty
na to? - Hermiona nerwowo przygryzła wargę, gdy do jej świadomości
dotarło, że proponuje jej kolejne spotkanie.
-
W ramach podziękowania za kolację, ja płacę za bilety –
odpowiedziała szybko, nim racjonalna część jej świadomości
zmusiłaby ją do zmiany zdania.
-
Zgoda. O siódmej czekam pod kinem – odpowiedział wyraźnie
zadowolony, po czym odłożył słuchawkę. Widziała przez okno jak
uśmiecha się sam do siebie i przeciąga rozkosznie.
♥♥♥
Ustawiła sprzęt i
sprawdziła jak działa podsłuch. Było idealnie, słyszała nawet
szelest gazety, którą blondyn właśnie czytał w salonie. Nagle w
jego mieszkaniu zadzwonił telefon, a Draco podszedł, by go odebrać.
-
Malfoy, słucham. - Hermiona nie usłyszała odpowiedzi jego
rozmówcy.
-
Hej. Wracasz już dziś? Myślałem, że dopiero jutro. Nie, Pansy,
dzisiaj nie mogę. Mam ważną sprawę do załatwienia. Tak, mnie też
jest przykro. Trzymaj się. Całuję. - Poczuła, że coś
nieprzyjemnego dzieje się w jej wnętrzu. Świadomość, że Malfoy
umówił się z nią, tylko dlatego, że jego dziewczyny nie było w
mieście, sprawiła jej dziwną przykrość, ale z drugiej strony...
Przecież nie odwołał ich spotkania, pomimo tego, że wstrętna
Mopsica wróciła...
♥♥♥
Wizyta w kinie była
bardzo udana. Filmy były dobre, a Draco popisał się znajomością
kilku dialogów, które w jego wykonaniu rozśmieszyły ją do łez.
Po kinie następna była wizyta w galerii sztuki. Później wernisaż.
Teatr. Wspólny mecz tenisa. Wycieczka nad jezioro. Wieczorny spacer
po parku. Kolejna kolacja w jego mieszkaniu... Nim się spostrzegła,
do zakończenia jej misji pozostały już tylko dwa tygodnie, a ona
większość swoich wieczorów spędzała w towarzystwie swojego
byłego wroga, a obecnego obiektu swojej obserwacji...
♥♥♥
Był szarmancki. Okrywał
jej ramiona swoją marynarką, gdy marzła i podawał jej dłoń, gdy
wchodzili na schody, a ona miała wysokie szpilki. Odsuwał jej
krzesło w restauracjach i zawsze dbał o to, by pierwsza złożyła
zamówienie. Nie pozwalał jej za nic płacić i po każdym spotkaniu
odprowadzał ją pod drzwi jej kamienicy. W dni, w które się nie
widzieli, dzwonił pytać, jak jej minął dzień, a ona z ciężkim
sercem wymyślała kolejne kłamstwa o pracy w ministerstwie.
Zauważyła też, że odsunął się od Pansy. Dziewczyna nie
spędzała już nocy w jego mieszkaniu, a gdy go odwiedzała, nie
siadał już przy niej na kanapie. Hermiona nie wiedziała czy to
spotkania z nią mają wpływ na jego zachowanie, ale w głębi serca
liczyła na to, że tak... Nie potrafiła przestać o nim myśleć,
ani odmówić sobie kolejnego spotkania z nim. Wiedziała, że to co
robi jest złe i niewłaściwe, jednak jej głupie serce nie chciało,
by postąpiła inaczej.
-
To dobry film, chociaż dialogi były miejscami przesadzone –
stwierdził, gdy wracali do domu po kolejnym, wieczornym seansie.
-
Ale śmieszne. Mnie się podobały – odpowiedziała, uśmiechając
się do niego promiennie. Uwielbiała widzieć go tak wyluzowanego i
zadowolonego jak teraz. Była szczęśliwa, że pozwalał sobie na to
w jej towarzystwie. Wracali przez oświetlony park, w którym mimo
później pory spacerowało kilka par.
-
Chodź, usiądziemy na chwilę. Powietrze jest takie rześkie. –
Draco klapnął na jedną z drewnianych ławek, a Hermiona usiadła
obok, oddychając głęboko. - O czym myślisz? - zapytał ją, gdy
nie odzywała się przed dłuższą chwilę. Odwróciła się do
niego i uśmiechnęła się lekko. Myślała o nim, o tym jak blisko
niej jest, o tym, jak cudownie bawi się w jego towarzystwie i o tym,
jak ciężko jej będzie odejść, gdy misja się skończy...
-
O pracy – powiedziała, nie do końca mijając się z prawdą.
-
Na Merlina, Hermiona, czy ty nawet w chwilach relaksu musisz myśleć
o czymś tak nudnym jak praca? - zaśmiał się, kręcąc z
dezaprobatą głową. Poczuła ciepło, które wypełniło jej serce.
Zawsze się tak działo, gdy używał jej imienia...
-
A o czym innym mam myśleć? - roześmiała się lekko.
-
Nie wiem. Może o kryzysie gospodarczym? Wyprzedaży jakiś ciuchów
czy kosmetyków? Albo na inny przyjemny temat!
-
Nie znam żadnego... - Draco spojrzał jej głęboko w oczy i
uśmiechnął się w ten uroczy sposób, który tak bardzo lubiła.
-
Na przykład może myśleć o mnie – wyszeptał, znów zatrzymując
spojrzenie na jej malinowych, pełnych ustach. Tym razem nie uciekła.
Wiedziała, że to się stanie. Iskry, chemia, przeczucie... Oboje
wiedzieli, że do tego dojdzie. Oboje tego chcieli... Od dawna. Gdy
jego usta dotknęły jej warg, całe ciało zalazła fala
przyjemności. Malfoy całował tak, że cały świat przestawał
istnieć i w tej chwili nie liczyło się już nic...
Delikatnie złapał za
tył jej głowy, by jeszcze pogłębić pocałunek, a ona wplotła
palce w jego miękkie włosy, by nacieszyć się ich dotykiem. Nie
powinna tego robić, nie powinna tego chcieć... Ale było już za
późno. Nagle jednak Draco odsunął się od niej, jakby go coś
oparzyło.
-
Hermiona, ja przepraszam, nie powinienem był tego robić. - Jego
słowa zadziałały na nią jak kubeł zimnej wody. Otrzeźwiły ją
na tyle, że poderwała się z ławki, by jak najszybciej od niego
odejść. Nigdy wcześniej nie czuła się tak upokorzona... Szybko
ją dogonił i złapał za ramię, odwracając twarzą do siebie. -
To nie dlatego, że tego nie chciałem. Przeciwnie... Bardzo
chciałem, ale nie powiedziałem ci wszystkiego, Herm... A nie
chcę... Nie mogę cię oszukiwać. Ani jej... - Wiedziała, że mówi
o Pansy. O tej, o której nie wspomniał ani razu od początku ich
spotkań. Pewnie czuł, jakby zdradził ją tym pocałunkiem.
Hermionie łzy napłynęły do oczu.
-
To ja przepraszam. Masz rację, to nie powinno się stać. Pójdę
już... - Odwróciła się na pięcie, jednak on objął ją w talii
i przyciągnął do siebie, tak, że uderzyła plecami w jego tors.
-
Nie chcę, żebyś odchodziła... Po prostu potrzebuję trochę
czasu...
♥♥♥
Następne dwa dni się do
niej nie odzywał. Nie zadzwonił, nie zaproponował spotkania.
Obserwowała go z ciężkim sercem, widząc jak samotnie popija
whisky, wyraźne zamyślony. Nagle spostrzegła, że wstaje i idzie
otworzyć drzwi do mieszkania. Na chwilę zrobiło się jej ciemno
przed oczami, gdy zauważyła, jak Mopsica wchodzi do środka i rzuca
się mu na szyję. Patrzyła jak Draco wprowadza ją do salonu,
podaje jej wino, siada przy niej na kanapie...
Zawahała się chwilę,
czy włączyć podsłuch...
Musiała wiedzieć.
-
Nie rozumiem, o czym mówisz, Dracusiu? – zaszczebiotała Parkinson
swoim obrzydliwie słodkim głosem.
-
To zrozum Pansy. To koniec. - Od tych słów coś we wnętrzu
Hermiony zatańczyło sambę. Czy on naprawdę właśnie rzuca
dziewczynę, z którą jest od kilku lat? Czy naprawdę rzuca ją dla
niej?
-
Jak to koniec? Gdy powiedziałeś, że to coś ważnego, myślałam,
że chcesz mi się wreszcie oświadczyć! - pisnęła, zalewając się
łzami.
-
Przykro mi...
-
Masz kogoś? - załkała Pansy.
-
Ja... Tak. Poznałem kogoś wyjątkowego... - Po tych słowach
Hermiona wyłączyła podsłuch. Nie mogła i nie chciała tego dalej
słuchać. Nie była kimś wyjątkowym. Tylko zwykłą oszustką,
która wpieprzyła się w jego uporządkowane życie... Niszczyła
je. Poczuła jak łzy płyną po jej policzkach, gdy uświadomiła
sobie, że natychmiast musi z tym skończyć.
Nie ma prawa dłużej go
zwodzić.
♥♥♥
Od razu zaczęła pakować
sprzęt. Jutro pójdzie do Pottera i oświadczy mu, że to koniec.
Koniec misji. Koniec codziennego patrzenia przez okno na Malfoy'a.
Musi zniknąć. Raz na zawsze.
Była w połowie
pakowania, gdy usłyszała pukanie do drzwi. Przestraszyło ją to.
Nikt nie znał tej kryjówki poza Potterem, ale on uprzedziłby ją
przecież o swojej wizycie.
-
Kto tam? - zapytała schrypniętym głosem.
-
Sąsiad i butelka wina – usłyszała odpowiedź, która prawie
ścięła ją z nóg...
Przyszedł do niej, zaraz
po tym jak zerwał z Pansy. Nie zastanawiała się długo.
Kilkoma ruchami różdżki
ukryła wszystkie szpiegowskie gadżety i transmutowała swój szary
dres w luźną sukienkę. To ostatni raz, gdy będzie mogła go
zobaczyć, dotknąć, poczuć...Ostatni wieczór i ostatnia noc.
♥♥♥
Gdy tylko stanął w jej
progu, wiedziała, że to się tak skończy. Nie chciała jednak, by
było inaczej. To była najlepsza noc jej życia. Wybuch tłumionej
namiętności, tak wielki, że zmył wszystkie inne uczucia. Draco
był kochankiem idealnym. Tej nocy udowodnił jej, że potrafi być
czuły, namiętny i oddany, ale również dziki i nieposkromiony w
swej żądzy.
Kiedy wreszcie zasypiała
w jego ramionach, szczęśliwa i spełniona, jedna maleńka łza
spłynęła po jej policzku. Wiedziała, że najbliższe tygodnie
będą dla niej koszmarną, wielką udręką, ale nie miała zamiaru
niczego żałować. Spojrzała na jego pogrążoną we śnie twarz.
Miała nadzieję, że i on nie będzie...
♥♥♥
-
Teraz chcesz zrezygnować? Zostało ledwie kilka dni – denerwował
się Potter.
-
Przespałam się z nim – powiedziała cicho, wiedząc, że tylko to
może przekonać jej przyjaciela, do odwołania reszty misji. Harry
wytrzeszczył na nią oczy, jakby co najmniej oświadczyła mu, że
Voldemort powrócił.
-
Mówisz o Malfoy'u? - Upewnił się, wciąż nie dowierzając.
-
No przecież że nie o moim dozorcy! - wściekła się na niego.
-
Ale jak, kiedy, gdzie? - gorączkował się Potter.
-
Nie będę ci się spowiadać. Koniec misji, rozumiesz? Chcę ten
urlop. Muszę wyjechać. Daleko.
-
A co z raportem? - Hermiona rzuciła na jego biurko teczkę Malfoy'a
i jej raport, który brzmiał "Malfoy nie jest śmierciożercą
i nie ma z nimi żadnych powiązań".
-
Potrzeba ci czegoś? - zapytał łagodnie Harry, dopiero teraz
dostrzegając ten ból w jej oczach.
-
Spokoju i eliksiru zapomnienia – mruknęła, wychodząc z jego
biura. Musiała wrócić do siebie po kilka rzeczy. Mogła być
spokojna. Draco był w pracy. Zbierze wszystko i zniknie z jego
życia. Raz na zawsze.
Na zewnątrz padało, ale
ona nie miała zamiaru sięgać po parasolkę ani czar chroniący.
Szła londyńskimi ulicami, a krople deszczu mieszały się ze łzami
na jej policzkach. Wiedziała, że sama jest sobie winna...
Wiedziała, że sama sobie zadała ten cios. Bolało ją tylko, że
przy okazji najpewniej zraniła również jego, a tego nie chciała...
Nie planowała... Żałowała.
♥♥♥
Przemoczona do suchej
nitki weszła do swojego mieszkania, by dokończyć pakowanie i uciec
jak najszybciej, jak najdalej. Zamarła jednak, gdy zobaczyła kto
stoi przy jej oknie. Przy tym samym, przez które obserwowała go
ostatnie dwa miesiące.
-
Wyglądasz jak zmokła kura – przywitał ją, uśmiechając się
lekko. Tuż obok niego stał teleskop, którego nie zdążyła
jeszcze spakować.
-
Co ty tutaj robisz? - wyszeptała zdruzgotana.
-
Masz bardzo przekupnego portiera... - odpowiedział, podchodząc do
niej powoli. Stanął dokładnie przed nią, głęboko patrząc jej w
oczy.
-
I co, dowiedziałaś się o mnie czegoś ciekawego? - spytał.
Zawstydzona opuściła
wzrok. Nie miała odwagi na niego spojrzeć. Nie zniosłaby tego
zawodu w jego oczach. Draco delikatnie złapał za jej podbródek i
uniósł go, tak by znów móc uchwycić jej spojrzenie.
-
Nie musisz się wstydzić, Herm. Wiedziałem o wszystkim... - Na
potwierdzenie swoich słów wyjął podsłuch, który umieściła w
jego mieszkaniu.
-
Co? - zapytała zszokowana.
-
Jestem prawnikiem i wiem, jak działa Biuro Aurorów. Moja sprawa
wkrótce się przedawni. Przypuszczałem, że Potter doczepi mi
ogon... Nie wiedziałem tylko, że będzie on taki piękny i seksowny
- przesunął delikatnie palcami po jej policzku.
-
Draco...
-
Cii, nic nie mów. Domyśliłem się, że to ty masz mnie szpiegować,
gdy tylko zobaczyłem cię wtedy w sklepie. Jak myślisz, dlaczego
codziennie chodziłem bez koszulki? Specjalnie po to, by umilić ci
widok, słodka Gryfonko – zamruczał, obejmując ją i przyciągając
do siebie.
-
I co dalej...? - zapytała, niepewnie odwzajemniając jego uścisk.
-
Na pewno nie uciekniesz, jak planowałaś. Nie mam zamiaru ci na to
pozwolić.
-
Ja... Nie mogę zostać.
-
Herm, ty musisz zostać. Długo walczyłem ze sobą, ale jednak
pozwoliłem ci wkroczyć w swój uporządkowany świat. Nie ma już
odwrotu...
-
A co jeśli się nam nie uda? - zapytała unosząc głowę, by znów
spojrzeć mu w oczy.
-
Nie dowiemy się, jeśli nie spróbujemy – wyszeptał, nim ją
pocałował.
-
Spróbujemy – przyrzekła mu, nim pozwoliła pogłębić ten
pocałunek.
-
Napisz do Pottera, że masz teraz nową misję – wymruczał jej w
usta. - Będziesz mnie dalej pilnowała... Ale już nie przez okno,
tylko będąc przy mnie. Na zawsze.
♥♥♥
Koniec
Piękna miniaturka. Świetnie piszesz, jestem fanką twojego talentu. :) Czytałam już twoje Dramione, i nigdy nie komentowałam ponieważ nie mogłam znaleźć odpowiednich słów, jednak postanowiłam się w końcu ujawnić :) Trzymaj tak dalej :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGenialszej miniaturki nie czytałam. Piękna jak i z lekkim humorem. Kocham tą miniaturkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kim
Genialszej miniaturki nie czytałam. Piękna jak i z lekkim humorem. Kocham tą miniaturkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kim