Rozdział
Trzydziesty
Za
pomocą zaklęcia przywołała swój płaszcz i czapkę, gdyż na
zewnątrz panował siarczysty mróz, a wszystko było pokryte
puszystą warstwą świeżego śniegu. Następnym machnięciem
różdżki przetransumutowała swoje trampki w cieplejsze, wysokie
kozaki
i biegiem ruszyła w stronę wioski. Wybiegła tak szybko, że nawet nie zdążyła nikomu powiedzieć, gdzie i po co idzie. Była prefektem naczelnym, więc wolno jej było chodzić do Hogsmeade kiedy chciała... Zważywszy na późną porę powinna takie wyjście zgłosić profesor McGonagall. Nie znosiła łamać szkolnego regulaminu, ale z drugiej strony, nie mogła przecież zostawić Smoka samego w takiej sytuacji. W myślach wciąż powtarzając sobie treść jego krótkiego listu, pędziła co sił w nogach w stronę magicznej wioski.
i biegiem ruszyła w stronę wioski. Wybiegła tak szybko, że nawet nie zdążyła nikomu powiedzieć, gdzie i po co idzie. Była prefektem naczelnym, więc wolno jej było chodzić do Hogsmeade kiedy chciała... Zważywszy na późną porę powinna takie wyjście zgłosić profesor McGonagall. Nie znosiła łamać szkolnego regulaminu, ale z drugiej strony, nie mogła przecież zostawić Smoka samego w takiej sytuacji. W myślach wciąż powtarzając sobie treść jego krótkiego listu, pędziła co sił w nogach w stronę magicznej wioski.
W
Trzech Miotłach było jak zwykle – tłoczno i gwarno. Większość
mieszkańców lubiła bowiem spędzać tu swoje wieczory, płonący
kominek i najlepsza gatunkowo Ognista Whisky, były niewątpliwymi
atutami tego miejsca. W tym tłumie Hermiona nie zdołała dostrzec
Malfoya, ale z pomocą szybko przyszła jej Madame Rosmerta,
wskazując na stolik w odległym kącie sali. Draco siedział
wyprostowany, a cała jego postawa wyrażała skrajne zdenerwowanie i
zniecierpliwienie, a tuż obok niego Diabeł w stanie bliskim utraty
świadomości, popijał bursztynowy płyn prosto z butelki...
–
Cześć.
Przybiegłam najszybciej, jak mogłam – przywitała ich pośpiesznie
Hermiona. Na twarzy blondyna na jej widok odmalowała się wyraźna
ulga.
–
Mionu
– hik!– sia! – czknął Blaise.
–
Dzięki
Merlinowi, że jesteś! Nie wiem już, co robić! On nie chce wrócić
do zamku – wyjaśnił jej szybko Smok na tyle cicho, by wstawiony
Zabini nie usłyszał.
–
Siadaj
– hik!– koch..aaa... hik! na – zawołał Diabeł i chyba
chciał odsunąć dla niej krzesło, ale skończyło się to tym, że
tylko je przewrócił.
–
Dziękuję
ci, Diabełku, ale nie mogę. Posłuchaj mnie proszę... Hej! Blaise,
popatrz na mnie! – krzyknęła, gdy brunet najwyraźniej znów
postanowił bardziej zainteresować się swoją whisky.
–
Nitk
mie nie rozsumii – wybełkotał Zabini i westchnął smutno.
–
Stary,
od kilku godzin tłumaczę ci, że wszystko rozumiem, ale naprawdę
musimy już wracać do zamku! – denerwował się Draco.
–
Eh!
Do–psze! Smo–okusiu. Pffójde, ale wpierf whiskacz! – Zabini
uśmiechnął się niczym szaleniec i znów chciał pociągnąć z
swojej butelki.
–
Dość
tego! – zarządziła Hermiona, wyrywając mu whisky. – Wstawaj!
Wracamy do Hogwartu, ale już! – oznajmiła mu tonem nieznoszącym
sprzeciwu. Ku zdziwieniu blondyna, Diabeł niemal natychmiast
usłuchał Gryfonki i stanął niepewnie na chwiejnych nogach.
–
Bęsiesz
miał – hik! z nią przeje... przefje... no kurfa! Przekichane –
hik! – stwierdził Blaise, wskazując Herm palcem.
–
Dobra,
tym pomartwię się później, a teraz już chodźmy! – poprosił
Draco. Zabini był tak pijany, że obydwoje musieli go prowadzić.
Zarzucili sobie jego ręce na ramiona
i wspólnymi siłami próbowali dotaszczyć go do zamku.
i wspólnymi siłami próbowali dotaszczyć go do zamku.
–
Czemu
go po prostu nie przelewitujemy? – zapytała Miona.
–
Bo
by nas jutro za to zamordował. Zawsze powtarza, że nie jest żadną
rzeczą, żeby go lewitować czy transmutować – odpowiedział jej
Malfoy.
–
Nie
sądziłam, że, aż tak źle to przyjmie – zmartwiła się
brązowowłosa.
–
Źle?
Powiedział, że nic go to nie obchodzi, bo Wiewiórka jest dorosła
i ma prawo do swoich decyzji, po czym od razu się przebrał i ruszył
do pubu. Nigdy nie widziałem, żeby aż tyle wypił...
–
Dobrze,
że jutro niedziela, będzie mógł odespać przed zajęciami –
zauważyła.
–
Kocam
Snas! – krzyknął nagle Zabini.
–
Chyba
chodzi o to, że nas kocha? – zaśmiała się Hermiona.
–
My
ciebie też, Diable, ale nie byłoby źle, gdybyś trochę żwawiej
ruszał nogami – odpowiedział arystokrata.
–
Dziesi.
Hik! – Musisie mieś duszo dziesi! – seplenił degustator
ognistej.
–
Tego
mi nie tłumacz, sam zrozumiałem – burknął Draco, a Hermiona
zachichotała pod nosem.
–
Hej!
Fiecie sio? Niech syszstkie będą w gryfolandsie – haha! Smog by
sie chyba por– hik!– szał! Herm znów się zaśmiała. - Dzieci
Dracona miałby być Gryfonami? Głośniej od Smoka z tego powodu
płakałby chyba tylko Lucjusz Malfoy.
Tracąc
przy tym dużo siły i energii, ale nadrabiając wszystko dobrym
humorem
z powodu pijackich żartów Zabiniego, dotarli wreszcie do zamku. Na szczęście kolacja
w Wielkiej Sali już się skończyła. Hermiona obawiała się trochę, że może ich zobaczyć któryś z nauczycieli, a to mogłoby się skończyć dla Diabła nie najlepiej...
z powodu pijackich żartów Zabiniego, dotarli wreszcie do zamku. Na szczęście kolacja
w Wielkiej Sali już się skończyła. Hermiona obawiała się trochę, że może ich zobaczyć któryś z nauczycieli, a to mogłoby się skończyć dla Diabła nie najlepiej...
Wszystko
szło świetnie aż do momentu, gdy przy wejściu do lochów
natrafili na niespodziewanego gościa...
Ginny
przechadzała się po korytarzu, nerwowo zaciskając ręce. Gdy ich
zobaczyła, z twarzy odpłynęły jej wszystkie kolory.
–
Co
mu się stało? – wyszeptała zdruzgotana.
–
Nie
twoja sprawa! – odwarknął nieuprzejmie Draco. Diabeł chyba znów
na chwilę oprzytomniał, bo uniósł lekko głowę i otworzył oczy.
–
Czyszby
to nie pani – hik!– Prottoter? – zapytał z krzywym
uśmieszkiem.
–
On
jest pijany! – stwierdziła Ginny z ulgą.
–
Już
mówiłem, że nic ci do tego! A tak w ogóle, to co tu robisz,
Weasley? – zaatakował ją Malfoy. Od razu było widać, że jest
na nią najzwyczajniej wściekły.
–
Ja...
ja... miałam szlaban... właśnie wracałam – kłamała Ruda.
Hermiona wiedziała, że zmyśla, gdyż, nie dalej jak pół godziny
temu, widziała ją przecież na kolacji, a ponadto
w lochach szlaban odrabiać mogła tylko dla profesor SilverSpell, a ona bardzo rzadko karła uczniów w ten sposób.
w lochach szlaban odrabiać mogła tylko dla profesor SilverSpell, a ona bardzo rzadko karła uczniów w ten sposób.
–
Skoro
wracałaś, to już sobie idź. Nic tu po tobie! – nie odpuszczał
jej Smok. Ginny wpatrywała się w Zabiniego z wyraźnym bólem.
Czuła się cholernie winna z powodu jego stanu...
–
Pszesun
się, wiefióro. Gdzieś tfam, pod tfoimi sto– hik!– pami, leszy
moje podepane serce... - Gin, słysząc to gorzkie wyznanie, zakryła
sobie usta dłonią i zalewając się falą łez, po prostu uciekła.
–
Nie
musiałeś być dla niej taki okropny – wytknęła blondynowi, gdy
już ruszyli dalej
w stronę salonu Ślizgonów.
w stronę salonu Ślizgonów.
–
Ona
sama jest sobie winna! Zachowała się jak tchórz. Wybrała
wygodniejszą opcję,
a potem nawet nie miała odwagi sama mu o tym powiedzieć.
a potem nawet nie miała odwagi sama mu o tym powiedzieć.
–
Nie
uznałabym Harry'ego za wygodną opcję – burknęła.
–
Scem
whisky hik! – wtrącił się Blaise.
–
O
nie, nic z tego! Wypiłeś dziś morze whisky! – zirytował się
Draco. Diabeł odburknął coś,najpewniej niemiłego, ale nie
przejęli się tym specjalnie, gdyż wreszcie dostali się do
upragnionego celu – Pokoju Wspólnego Slytherinu.
Wielu
Ślizgonów dziwnie im się przyglądało, gdy prowadzili Blaise'a do
dormitorium. Hermiona nigdy nie przypuszczała, że odczuje taką
ulgę po położeniu jakiegoś faceta w łóżku. Diabeł zasnął,
gdy tylko jego głowa dotknęła poduszki. Draco też odetchnął,
wyraźnie szczęśliwy, że nadszedł kres jego udręki. Zdjął
ciężkie, zimowe buciory z nóg Diabła i sam opadł na drugie łóżko
z westchnieniem ulgi.
–
Jesteś
wykończony prawie tak samo, jak on. Lepiej będzie, jak od razu
pójdziesz spać – poradziła mu z serdecznym uśmiechem.
–
Nie
jest tak źle... W zasadzie, to chciałem jeszcze z tobą
porozmawiać... o tym...
o wczoraj. - Hermiona, nieco się spięła słysząc, że blondyn poruszył ten temat.
o wczoraj. - Hermiona, nieco się spięła słysząc, że blondyn poruszył ten temat.
–
Nie
ma o czym mówić. Lepiej nie wracajmy do tego...
–
Posłuchaj,
ja próbowałem ci powiedzieć, że wcale tak nie myślę... To po
prostu dawne przyzwyczajenia...
–
W
porządku. Nie roztrząsajmy tego. Nie musisz przepraszać –
Hermiona ponownie uśmiechnęła się do niego i ruszyła w kierunku
drzwi.
–
Przepraszać?
– prychnął rozbawiony i również wstał. – Malfoyowie nigdy
nie przepraszają! To uwłacza naszej godności! Chciałem tylko
powiedzieć, że źle oceniłaś sytuację... - Hermiona spojrzała
na niego z szczerym politowaniem.
–
Ja
źle oceniłam? Malfoy...
–
Dobra,
sama mówiłaś, że mamy do tego nie wracać – przypomniał jej
szybko, po czym otworzył przed nią drzwi. Razem wyszli z
dormitorium.
–
Nie
musisz mnie odprowadzać. Od razu widać, że padasz z nóg...
–
Tylko
do kamiennej ściany – zaproponował blondyn. Hermiona w duchu
ucieszyła się, że jednak ją trochę odprowadzi, tak samo jak z
tego, że między nimi znów jest wszystko
w porządku.
w porządku.
–
Myślisz,
że możemy mu jakoś pomóc? – zapytała, gdy wyszli już z
pokoju wspólnego domu węża.
–
Sam
jakoś to przetrawi, ale lepiej nie wspominaj przy nim o Rudej przez
najbliższy czas.
–
Jasne,
nie ma sprawy. W taki razie wyśpij się, Malfoy, bo wyglądasz jak
jakieś zombi – docięła mu z pięknym uśmiechem. Draco spojrzał
na nią z udawanym oburzeniem, po czym szybkim ruchem przyciągnął
ją do siebie i złożył na jej ustach czułego buziaka.
–
Słodkich
snów, Granger – szepnął jej do ucha, muskając je swoimi
wargami. Hermiona, czując rumieńce wypływające na jej twarz,
odwróciła się i raźnym krokiem ruszyła do swojego dormitorium.
Miała nadzieję, że nikt nie zobaczy tego łobuzerskiego uśmiechu,
który mimowolnie wypłynął na jej usta.
Jej
dobry humor nie wystarczył jednak na długo, gdyż pod portretem
strzegącym jej dormitorium znalazła zapłakaną Ginny.
–
Hej.
Dlaczego nie weszłaś? – zapytała ją, podając hasło La
Voisin.
–
Nie
chciałam iść przez salon, Harry tam jest – załkała Ginny,
wstając. Hermiona wpuściła ją do swojego pokoju. Żal jej było
patrzeć na smutek przyjaciółki.
–
Co
z nim? – od razu spytała Gin.
–
W
porządku. Śpi. Tylko trochę przesadził z ognistą, nic
specjalnego...
–
Na
pewno mnie nienawidzi – szlochała coraz mocniej Ruda. Herm
posadziła ją na kanapie, po czym za pomocą zaklęcia wznieciła
ogień w kominku. Schowała swój płaszcz do szafy i podeszła do
szafki przy biurku. Wiedziała, że powinna w niej mieć dwie butelki
kremowego piwa i chusteczki. Postawiła wszystko na stoliku i
dosiadła się do Ginny.
–
Wcale
cię nie nienawidzi, Gin... Myślę, że wręcz przeciwnie. Draco
mówił, że jeszcze go nie widział w takim stanie, a ja nie
widziałam w takim stanie ciebie. Jesteś pewna, że podjęłaś
słuszną decyzję? – zapytała łagodnie.
–
Nie
wiem! Cały dzień o tym myślę i nie wiem! – ścierała łzy
chusteczką Ginny.
–
Porozmawiaj
z nim, to jedyne wyjście. Masz wątpliwości... Chcesz wiedzieć, co
on czuje. Pogadaj z nim, Gin – poradziła jej z ciepłym uśmiechem.
–
Masz
rację, Miona. Muszę to zrobić... Jutro po śniadaniu go złapię i
poproszę o rozmowę. - Ruda, pokrzepiona podjęciem jakiejś
konkretnej decyzji, przestała wreszcie płakać. Razem z Hermioną
siedziały do późna, rozmawiając na różne tematy i popijając
kremowe piwo. Brązowowłosa była ciekawa, czy Ginny naprawdę
zbierze się na odwagę, by pogadać z Zabinim. Miała się o tym
przekonać już na następny dzień...
***
–
Co
Harry na to, że nie siedzisz z nim przy śniadaniu? – zagadnęła
Hermiona, gdy
w niedzielny poranek razem z Ginevrą zasiadły przy stole lwów.
w niedzielny poranek razem z Ginevrą zasiadły przy stole lwów.
–
Powiedziałam,
że muszę z tobą coś oplotkować... uwierzył – wyjaśniła
krótko Ginny. Widać było, że bardzo się denerwuje. Nic nie
zjadła, tylko wciąż nerwowo spoglądała
w stronę drzwi wejściowych.
w stronę drzwi wejściowych.
–
Myślisz,
że jak on się dziś czuje?
–
Diabeł?
Fizycznie pewnie ma kaca... To raczej jego stan psychiczny jest
gorszy – odpowiedziała Herm. Drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się
i pierwsi weszli przez nie wyraźnie rozbawieni Theo i David, a tuż
za nimi Draco. Jeden rzut oka na jego minę
i Hermiona już wiedziała, że coś jest nie tak. Smok wyglądał, jakby szykował się do udziału w pogrzebie przyjaciela rodziny... Już chwilę później wszystko się wyjaśniło. Diabeł nie wszedł do sali – on tam wparadował. I pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie Dafne Greengass uwieszona na jego ramieniu i wesoło szczebiocząca mu do ucha. Ginny na ten widok dosłownie opadła szczęka, a Hermionę zalała fala współczucia dla przyjaciółki...
i Hermiona już wiedziała, że coś jest nie tak. Smok wyglądał, jakby szykował się do udziału w pogrzebie przyjaciela rodziny... Już chwilę później wszystko się wyjaśniło. Diabeł nie wszedł do sali – on tam wparadował. I pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie Dafne Greengass uwieszona na jego ramieniu i wesoło szczebiocząca mu do ucha. Ginny na ten widok dosłownie opadła szczęka, a Hermionę zalała fala współczucia dla przyjaciółki...
–
Faktycznie
jego stan psychiczny jest fatalny – wyszeptała rozgoryczona Ruda,
po czym wstała od stołu i szybko wyszła z Wielkiej Sali.
–
Co
on na litość Godryka wyprawia? – burczała sama do siebie
brązowowłosa. Nagle zauważyła, że Draco patrzy na nią i daje
jej wyraźne sygnały. O ile dobrze odczytała jego chaotyczne gesty,
chodziło mu o to, by gdzieś z nim poszła. Kiwnęła tylko głową
na znak zgody, a Smok od razu zerwał się od stołu. Hermiona
również wstała, ale szła do drzwi dużo wolniej tak, by nie
wzbudzać podejrzeń.
Draco
czekał na nią przy schodach.
–
Cześć.
Co tam? – zapytała, nie bardzo wiedząc, jak zacząć.
–
Co?
Nie mów, że nie widziałaś! Odbiło mu! – gorączkował się
blondyn.
–
Widziałam.
Musimy z nim pogadać...
–
Pogadać?
My musimy go leczyć! Natychmiast!
–
To
nie miejsce na takie rozmowy – upomniała go, widząc grupkę
trzeciorocznych Krukonów, która wyraźnie ociągała się, by ich
wyminąć, najpewniej chcąc podsłuchać,
o czym rozmawiają.
o czym rozmawiają.
–
Może
Pokój Życzeń? Diabeł może chcieć przyprowadzić to czupiradło
do naszego dormitorium...
–
Lepiej
będzie, jak pójdziemy do mnie – zaproponowała Herm. Wspięli się
po schodach, chcąc jak najszybciej znaleźć się w wieży
Gryffindoru, by móc porozmawiać o nurtującym ich problemie...
Jednak zanim to nastąpiło, na ich drodze pojawił się zupełnie
inny problem...
Mieli
już wchodzić do pokoju Herm, gdy portret Grubej Damy uchylił się
i z pokoju wyszły Lavender i Parvati...
–
Wreszcie
przyszedłeś! – ucieszyła się Lav i, nie zważając na obecność
koleżanek, rzuciła się Malfoy'owi na szyję. Herm ledwo
powstrzymała syk złości, gdy to zobaczyła.
–
Ja...
My...z Hermioną – Draco, próbował odkleić od siebie blondynkę
i jednocześnie wytłumaczyć jej, jaki naprawdę był cel jego
wizyty.
–
Powiedziałeś
jej już? – zapytała Brown, patrząc wyniośle na Hermionę.
–
Ale
co? – zdumiał się Smok
–
No
to, że jesteśmy razem – odpowiedziała Lav, próbując pogłaskać
go po policzku. Draco chwycił jej dłoń, powstrzymując ten atak
czułości.
–
Wy?
– Hermiona wbiła pytające spojrzenie w blondyna.
–
Tak!
My! Jeśli chcesz wiedzieć, to Draco zapytał mnie o to, czy zostanę
jego dziewczyną, a ja się zgodziłam! – krzyknęła Lav z
wyraźną satysfakcją.
–
Niby
kiedy Cię o to zapytałem? – spytał Malfoy, niewiele rozumiejąc
z tej całej sytuacji. –
Na imprezie Zabiniego... Zaraz po tym jak całowaliśmy się w tym
korytarzyku przy łazienkach.
I dlatego właśnie trzeba mieć ograniczenie w piciu alkoholu haha :):)
OdpowiedzUsuńPodtrzymuje swoje zdanie o piciu alkoholu🙈
OdpowiedzUsuńGinny powinna sama porozmawiać z Zabinim tu jest sto procent racji... Nie powinna mieć braku odwagi. Za to Blaise, cóż szybko znalazł pocieszenie, chociaż bardziej wydaje mi się, że chciał w jakiś sposób dopokac Ginny, pokazać, że wszystko jest ok. Szkoda, że akurat wtedy kiedy zbierała się na odwagę żeby z nim porozmawiać...