piątek, 16 października 2015

Dwa Światy - Rozdział trzydziesty

Rozdział Trzydziesty

Za pomocą zaklęcia przywołała swój płaszcz i czapkę, gdyż na zewnątrz panował siarczysty mróz, a wszystko było pokryte puszystą warstwą świeżego śniegu. Następnym machnięciem różdżki przetransumutowała swoje trampki w cieplejsze, wysokie kozaki
i biegiem ruszyła w stronę wioski. Wybiegła tak szybko, że nawet nie zdążyła nikomu powiedzieć, gdzie i po co idzie. Była prefektem naczelnym, więc wolno jej było chodzić do Hogsmeade kiedy chciała... Zważywszy na późną porę powinna takie wyjście zgłosić profesor McGonagall. Nie znosiła łamać szkolnego regulaminu, ale z drugiej strony, nie mogła przecież zostawić Smoka samego w takiej sytuacji. W myślach wciąż powtarzając sobie treść jego krótkiego listu, pędziła co sił w nogach w stronę magicznej wioski.
W Trzech Miotłach było jak zwykle – tłoczno i gwarno. Większość mieszkańców lubiła bowiem spędzać tu swoje wieczory, płonący kominek i najlepsza gatunkowo Ognista Whisky, były niewątpliwymi atutami tego miejsca. W tym tłumie Hermiona nie zdołała dostrzec Malfoya, ale z pomocą szybko przyszła jej Madame Rosmerta, wskazując na stolik w odległym kącie sali. Draco siedział wyprostowany, a cała jego postawa wyrażała skrajne zdenerwowanie i zniecierpliwienie, a tuż obok niego Diabeł w stanie bliskim utraty świadomości, popijał bursztynowy płyn prosto z butelki...
Cześć. Przybiegłam najszybciej, jak mogłam – przywitała ich pośpiesznie Hermiona. Na twarzy blondyna na jej widok odmalowała się wyraźna ulga.
Mionu – hik!– sia! – czknął Blaise.
Dzięki Merlinowi, że jesteś! Nie wiem już, co robić! On nie chce wrócić do zamku – wyjaśnił jej szybko Smok na tyle cicho, by wstawiony Zabini nie usłyszał.
Siadaj – hik!– koch..aaa... hik! na – zawołał Diabeł i chyba chciał odsunąć dla niej krzesło, ale skończyło się to tym, że tylko je przewrócił.
Dziękuję ci, Diabełku, ale nie mogę. Posłuchaj mnie proszę... Hej! Blaise, popatrz na mnie! – krzyknęła, gdy brunet najwyraźniej znów postanowił bardziej zainteresować się swoją whisky.
Nitk mie nie rozsumii – wybełkotał Zabini i westchnął smutno.
Stary, od kilku godzin tłumaczę ci, że wszystko rozumiem, ale naprawdę musimy już wracać do zamku! – denerwował się Draco.
Eh! Do–psze! Smo–okusiu. Pffójde, ale wpierf whiskacz! – Zabini uśmiechnął się niczym szaleniec i znów chciał pociągnąć z swojej butelki.
Dość tego! – zarządziła Hermiona, wyrywając mu whisky. – Wstawaj! Wracamy do Hogwartu, ale już! – oznajmiła mu tonem nieznoszącym sprzeciwu. Ku zdziwieniu blondyna, Diabeł niemal natychmiast usłuchał Gryfonki i stanął niepewnie na chwiejnych nogach.
Bęsiesz miał – hik! z nią przeje... przefje... no kurfa! Przekichane – hik! – stwierdził Blaise, wskazując Herm palcem.
Dobra, tym pomartwię się później, a teraz już chodźmy! – poprosił Draco. Zabini był tak pijany, że obydwoje musieli go prowadzić. Zarzucili sobie jego ręce na ramiona
i wspólnymi siłami próbowali dotaszczyć go do zamku.
Czemu go po prostu nie przelewitujemy? – zapytała Miona.
Bo by nas jutro za to zamordował. Zawsze powtarza, że nie jest żadną rzeczą, żeby go lewitować czy transmutować – odpowiedział jej Malfoy.
Nie sądziłam, że, aż tak źle to przyjmie – zmartwiła się brązowowłosa.
Źle? Powiedział, że nic go to nie obchodzi, bo Wiewiórka jest dorosła i ma prawo do swoich decyzji, po czym od razu się przebrał i ruszył do pubu. Nigdy nie widziałem, żeby aż tyle wypił...
Dobrze, że jutro niedziela, będzie mógł odespać przed zajęciami – zauważyła.
Kocam Snas! – krzyknął nagle Zabini.
Chyba chodzi o to, że nas kocha? – zaśmiała się Hermiona.
My ciebie też, Diable, ale nie byłoby źle, gdybyś trochę żwawiej ruszał nogami – odpowiedział arystokrata.
Dziesi. Hik! – Musisie mieś duszo dziesi! – seplenił degustator ognistej.
Tego mi nie tłumacz, sam zrozumiałem – burknął Draco, a Hermiona zachichotała pod nosem.
Hej! Fiecie sio? Niech syszstkie będą w gryfolandsie – haha! Smog by sie chyba por– hik!– szał! Herm znów się zaśmiała. - Dzieci Dracona miałby być Gryfonami? Głośniej od Smoka z tego powodu płakałby chyba tylko Lucjusz Malfoy.
Tracąc przy tym dużo siły i energii, ale nadrabiając wszystko dobrym humorem
z powodu pijackich żartów Zabiniego, dotarli wreszcie do zamku. Na szczęście kolacja
w Wielkiej Sali już się skończyła. Hermiona obawiała się trochę, że może ich zobaczyć któryś z nauczycieli, a to mogłoby się skończyć dla Diabła nie najlepiej...
Wszystko szło świetnie aż do momentu, gdy przy wejściu do lochów natrafili na niespodziewanego gościa...
Ginny przechadzała się po korytarzu, nerwowo zaciskając ręce. Gdy ich zobaczyła, z twarzy odpłynęły jej wszystkie kolory.
Co mu się stało? – wyszeptała zdruzgotana.
Nie twoja sprawa! – odwarknął nieuprzejmie Draco. Diabeł chyba znów na chwilę oprzytomniał, bo uniósł lekko głowę i otworzył oczy.
Czyszby to nie pani – hik!– Prottoter? – zapytał z krzywym uśmieszkiem.
On jest pijany! – stwierdziła Ginny z ulgą.
Już mówiłem, że nic ci do tego! A tak w ogóle, to co tu robisz, Weasley? – zaatakował ją Malfoy. Od razu było widać, że jest na nią najzwyczajniej wściekły.
Ja... ja... miałam szlaban... właśnie wracałam – kłamała Ruda. Hermiona wiedziała, że zmyśla, gdyż, nie dalej jak pół godziny temu, widziała ją przecież na kolacji, a ponadto
w lochach szlaban odrabiać mogła tylko dla profesor SilverSpell, a ona bardzo rzadko karła uczniów w ten sposób.
Skoro wracałaś, to już sobie idź. Nic tu po tobie! – nie odpuszczał jej Smok. Ginny wpatrywała się w Zabiniego z wyraźnym bólem. Czuła się cholernie winna z powodu jego stanu...
Pszesun się, wiefióro. Gdzieś tfam, pod tfoimi sto– hik!– pami, leszy moje podepane serce... - Gin, słysząc to gorzkie wyznanie, zakryła sobie usta dłonią i zalewając się falą łez, po prostu uciekła.
Nie musiałeś być dla niej taki okropny – wytknęła blondynowi, gdy już ruszyli dalej
w stronę salonu Ślizgonów.
Ona sama jest sobie winna! Zachowała się jak tchórz. Wybrała wygodniejszą opcję,
a potem nawet nie miała odwagi sama mu o tym powiedzieć.
Nie uznałabym Harry'ego za wygodną opcję – burknęła.
Scem whisky hik! – wtrącił się Blaise.
O nie, nic z tego! Wypiłeś dziś morze whisky! – zirytował się Draco. Diabeł odburknął coś,najpewniej niemiłego, ale nie przejęli się tym specjalnie, gdyż wreszcie dostali się do upragnionego celu – Pokoju Wspólnego Slytherinu.
Wielu Ślizgonów dziwnie im się przyglądało, gdy prowadzili Blaise'a do dormitorium. Hermiona nigdy nie przypuszczała, że odczuje taką ulgę po położeniu jakiegoś faceta w łóżku. Diabeł zasnął, gdy tylko jego głowa dotknęła poduszki. Draco też odetchnął, wyraźnie szczęśliwy, że nadszedł kres jego udręki. Zdjął ciężkie, zimowe buciory z nóg Diabła i sam opadł na drugie łóżko z westchnieniem ulgi.
Jesteś wykończony prawie tak samo, jak on. Lepiej będzie, jak od razu pójdziesz spać – poradziła mu z serdecznym uśmiechem.
Nie jest tak źle... W zasadzie, to chciałem jeszcze z tobą porozmawiać... o tym...
o wczoraj. - Hermiona, nieco się spięła słysząc, że blondyn poruszył ten temat.
Nie ma o czym mówić. Lepiej nie wracajmy do tego...
Posłuchaj, ja próbowałem ci powiedzieć, że wcale tak nie myślę... To po prostu dawne przyzwyczajenia...
W porządku. Nie roztrząsajmy tego. Nie musisz przepraszać – Hermiona ponownie uśmiechnęła się do niego i ruszyła w kierunku drzwi.
Przepraszać? – prychnął rozbawiony i również wstał. – Malfoyowie nigdy nie przepraszają! To uwłacza naszej godności! Chciałem tylko powiedzieć, że źle oceniłaś sytuację... - Hermiona spojrzała na niego z szczerym politowaniem.
Ja źle oceniłam? Malfoy...
Dobra, sama mówiłaś, że mamy do tego nie wracać – przypomniał jej szybko, po czym otworzył przed nią drzwi. Razem wyszli z dormitorium.
Nie musisz mnie odprowadzać. Od razu widać, że padasz z nóg...
Tylko do kamiennej ściany – zaproponował blondyn. Hermiona w duchu ucieszyła się, że jednak ją trochę odprowadzi, tak samo jak z tego, że między nimi znów jest wszystko
w porządku.
Myślisz, że możemy mu jakoś pomóc? – zapytała, gdy wyszli już z pokoju wspólnego domu węża.
Sam jakoś to przetrawi, ale lepiej nie wspominaj przy nim o Rudej przez najbliższy czas.
Jasne, nie ma sprawy. W taki razie wyśpij się, Malfoy, bo wyglądasz jak jakieś zombi – docięła mu z pięknym uśmiechem. Draco spojrzał na nią z udawanym oburzeniem, po czym szybkim ruchem przyciągnął ją do siebie i złożył na jej ustach czułego buziaka.
Słodkich snów, Granger – szepnął jej do ucha, muskając je swoimi wargami. Hermiona, czując rumieńce wypływające na jej twarz, odwróciła się i raźnym krokiem ruszyła do swojego dormitorium. Miała nadzieję, że nikt nie zobaczy tego łobuzerskiego uśmiechu, który mimowolnie wypłynął na jej usta.
Jej dobry humor nie wystarczył jednak na długo, gdyż pod portretem strzegącym jej dormitorium znalazła zapłakaną Ginny.
Hej. Dlaczego nie weszłaś? – zapytała ją, podając hasło La Voisin.
Nie chciałam iść przez salon, Harry tam jest – załkała Ginny, wstając. Hermiona wpuściła ją do swojego pokoju. Żal jej było patrzeć na smutek przyjaciółki.
Co z nim? – od razu spytała Gin.
W porządku. Śpi. Tylko trochę przesadził z ognistą, nic specjalnego...
Na pewno mnie nienawidzi – szlochała coraz mocniej Ruda. Herm posadziła ją na kanapie, po czym za pomocą zaklęcia wznieciła ogień w kominku. Schowała swój płaszcz do szafy i podeszła do szafki przy biurku. Wiedziała, że powinna w niej mieć dwie butelki kremowego piwa i chusteczki. Postawiła wszystko na stoliku i dosiadła się do Ginny.
Wcale cię nie nienawidzi, Gin... Myślę, że wręcz przeciwnie. Draco mówił, że jeszcze go nie widział w takim stanie, a ja nie widziałam w takim stanie ciebie. Jesteś pewna, że podjęłaś słuszną decyzję? – zapytała łagodnie.
Nie wiem! Cały dzień o tym myślę i nie wiem! – ścierała łzy chusteczką Ginny.
Porozmawiaj z nim, to jedyne wyjście. Masz wątpliwości... Chcesz wiedzieć, co on czuje. Pogadaj z nim, Gin – poradziła jej z ciepłym uśmiechem.
Masz rację, Miona. Muszę to zrobić... Jutro po śniadaniu go złapię i poproszę o rozmowę. - Ruda, pokrzepiona podjęciem jakiejś konkretnej decyzji, przestała wreszcie płakać. Razem z Hermioną siedziały do późna, rozmawiając na różne tematy i popijając kremowe piwo. Brązowowłosa była ciekawa, czy Ginny naprawdę zbierze się na odwagę, by pogadać z Zabinim. Miała się o tym przekonać już na następny dzień...

***

Co Harry na to, że nie siedzisz z nim przy śniadaniu? – zagadnęła Hermiona, gdy
w niedzielny poranek razem z Ginevrą zasiadły przy stole lwów.
Powiedziałam, że muszę z tobą coś oplotkować... uwierzył – wyjaśniła krótko Ginny. Widać było, że bardzo się denerwuje. Nic nie zjadła, tylko wciąż nerwowo spoglądała
w stronę drzwi wejściowych.
Myślisz, że jak on się dziś czuje?
Diabeł? Fizycznie pewnie ma kaca... To raczej jego stan psychiczny jest gorszy – odpowiedziała Herm. Drzwi do Wielkiej Sali otworzyły się i pierwsi weszli przez nie wyraźnie rozbawieni Theo i David, a tuż za nimi Draco. Jeden rzut oka na jego minę
i Hermiona już wiedziała, że coś jest nie tak. Smok wyglądał, jakby szykował się do udziału w pogrzebie przyjaciela rodziny... Już chwilę później wszystko się wyjaśniło. Diabeł nie wszedł do sali – on tam wparadował. I pewnie wszystko byłoby w porządku, gdyby nie Dafne Greengass uwieszona na jego ramieniu i wesoło szczebiocząca mu do ucha. Ginny na ten widok dosłownie opadła szczęka, a Hermionę zalała fala współczucia dla przyjaciółki...
Faktycznie jego stan psychiczny jest fatalny – wyszeptała rozgoryczona Ruda, po czym wstała od stołu i szybko wyszła z Wielkiej Sali.
Co on na litość Godryka wyprawia? – burczała sama do siebie brązowowłosa. Nagle zauważyła, że Draco patrzy na nią i daje jej wyraźne sygnały. O ile dobrze odczytała jego chaotyczne gesty, chodziło mu o to, by gdzieś z nim poszła. Kiwnęła tylko głową na znak zgody, a Smok od razu zerwał się od stołu. Hermiona również wstała, ale szła do drzwi dużo wolniej tak, by nie wzbudzać podejrzeń.
Draco czekał na nią przy schodach.
Cześć. Co tam? – zapytała, nie bardzo wiedząc, jak zacząć.
Co? Nie mów, że nie widziałaś! Odbiło mu! – gorączkował się blondyn.
Widziałam. Musimy z nim pogadać...
Pogadać? My musimy go leczyć! Natychmiast!
To nie miejsce na takie rozmowy – upomniała go, widząc grupkę trzeciorocznych Krukonów, która wyraźnie ociągała się, by ich wyminąć, najpewniej chcąc podsłuchać,
o czym rozmawiają.
Może Pokój Życzeń? Diabeł może chcieć przyprowadzić to czupiradło do naszego dormitorium...
Lepiej będzie, jak pójdziemy do mnie – zaproponowała Herm. Wspięli się po schodach, chcąc jak najszybciej znaleźć się w wieży Gryffindoru, by móc porozmawiać o nurtującym ich problemie... Jednak zanim to nastąpiło, na ich drodze pojawił się zupełnie inny problem...
Mieli już wchodzić do pokoju Herm, gdy portret Grubej Damy uchylił się i z pokoju wyszły Lavender i Parvati...
Wreszcie przyszedłeś! – ucieszyła się Lav i, nie zważając na obecność koleżanek, rzuciła się Malfoy'owi na szyję. Herm ledwo powstrzymała syk złości, gdy to zobaczyła.
Ja... My...z Hermioną – Draco, próbował odkleić od siebie blondynkę i jednocześnie wytłumaczyć jej, jaki naprawdę był cel jego wizyty.
Powiedziałeś jej już? – zapytała Brown, patrząc wyniośle na Hermionę.
Ale co? – zdumiał się Smok
No to, że jesteśmy razem – odpowiedziała Lav, próbując pogłaskać go po policzku. Draco chwycił jej dłoń, powstrzymując ten atak czułości.
Wy? – Hermiona wbiła pytające spojrzenie w blondyna.
Tak! My! Jeśli chcesz wiedzieć, to Draco zapytał mnie o to, czy zostanę jego dziewczyną, a ja się zgodziłam! – krzyknęła Lav z wyraźną satysfakcją.
Niby kiedy Cię o to zapytałem? – spytał Malfoy, niewiele rozumiejąc z tej całej sytuacji.                                    – Na imprezie Zabiniego... Zaraz po tym jak całowaliśmy się w tym korytarzyku przy łazienkach.

2 komentarze:

  1. I dlatego właśnie trzeba mieć ograniczenie w piciu alkoholu haha :):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podtrzymuje swoje zdanie o piciu alkoholu🙈
    Ginny powinna sama porozmawiać z Zabinim tu jest sto procent racji... Nie powinna mieć braku odwagi. Za to Blaise, cóż szybko znalazł pocieszenie, chociaż bardziej wydaje mi się, że chciał w jakiś sposób dopokac Ginny, pokazać, że wszystko jest ok. Szkoda, że akurat wtedy kiedy zbierała się na odwagę żeby z nim porozmawiać...

    OdpowiedzUsuń