piątek, 16 października 2015

Dwa Światy - Rozdział trzydziesty szósty

Rozdział Trzydziesty Szósty

Pół roku później...

A karoca powinna być sześciokonna! – ekscytowała się Pamela.
Sześciokonna? – powtórzyła niepewnie Narcyza Malfoy.
Koniecznie! I jeszcze druhny, najlepiej parzyście... Tak ze cztery? – zaśmiała się szatynka, wymachując widelcem.
Może od razu dwanaście, po co sobie żałować – burknął Blaise z nad swojego talerza.
Och, Diabełku! Ty to zawsze masz świetne pomysły! – zaśmiała się Trixe, blondynka
o wydatnym biuście, która była zaproszona na ten obiad chyba tylko po to, by udowodnić, że czasem plastik umie mówić bez pomocy magii.
Kwiaty powinny być dobrane pod kolor obrusów i oczywiście krawata pana młodego – Pamela wyszczerzyła się do Draco, który chyba w ogóle nie zdawał sobie sprawy, że ona na niego patrzy. Od samego początku obiadu w jego rodzinnym domu młody arystokrata był jakby nieobecny duchem.
Pamelo, powiedz mi, proszę, jak ci się pracuje w Departamencie Międzynarodowej Współpracy? – zagadnął ją Lucjusz Malfoy, chyba chcąc odwrócić uwagę dziewczyny od tematu ślubu, o którym nikt, poza nią, nie chciał rozmawiać. Zresztą, o czym tu gadać? Przecież Pamela i Trixe były tylko koleżankami Dracona z pracy... Z pracy, której podjął się trochę wbrew sobie, a która okazała się bardzo ciekawa. Po skończeniu szkoły zaplanował swój wyjazd za granicę, ale uległ błaganiom mamy, by tego nie robił. Postanowił zostać... chociaż na pół roku. Pół roku, które właśnie powoli dobiegało końca. Pamela była jedną z sekretarek w jego departamencie, a Trixe zajmowała się umowami międzynarodowymi. Obie były piękne, ale obie równie płytkie i powierzchowne. Bardzo imponowały im pieniądze i pozycja Dracona, dlatego też chętnie przyjęły zaproszenie na obiad do jego domu. Niestety, Pameli chyba coś się uroiło, jeśli sądziła, że po tym spotkaniu dojdzie do czegoś więcej pomiędzy nią a blondynem. Dotychczas wszystkie jej próby jego uwiedzenia go nie wypaliły.

***
Grudniowe powietrze mroziło jego blade policzki, ale i tak nie chciał jeszcze wracać do środka. Cieszył się, że ten przeklęty obiad dobiegł już końca, a dwójka irytujących kobiet wreszcie sobie poszła. Poprzysiągł sobie, że nigdy więcej...
Stary, jak chciałeś mnie torturować, trzeba było użyć Crucio, a nie zapraszać te idiotki na obiad! Albo nie zapraszać mnie na obiad, wiedząc, że przychodzą na niego takie idiotki! – skarcił go Diabeł, wchodząc do jego sypialni.
Mówiłeś, że Trixe jest seksowna, byłem pewien, że wykorzystasz taką szansę... – mruknął, nawet nie odwracając się do przyjaciela, tylko wciąż stojąc na zaśnieżonym balkonie.
Naprawdę jest seksi, ale mózg to chyba oddała pod zastaw do mugolskiego lombardu. - Draco uśmiechnął się lekko pod nosem. Diabeł i jego teksty od zawsze były dla niego lekarstwem na skopany humor.
Po co w ogóle je zaprosiłeś? Przecież żadna z nich nawet nie jest w twoim typie...
A skąd ty wiesz, jak wygląda mój typ? – sarknął nieuprzejmie blondyn.
Obaj doskonale wiemy, jak. I obaj wiemy, że to właśnie przez ten typ masz ostatnio tak wisielczy nastrój...
Umowa – warknął Draco.
Wiem. Mamy o niej nie rozmawiać. Ty nie pytasz, co u niej, ja nie opowiadam... ale przecież widzę, że aż cię nosi przez ostatnie kilka dni. Zbliżają się święta, a ty masz minę jak na chwilę przed własnym pogrzebem.
W następnym tygodniu składam rezygnację... Mam już załatwioną posadę w Stanach – wyznał wreszcie to, co od dawna mu ciążyło.
Naprawdę chcesz wyjechać? Zostawić rodzinę, robotę, którą lubisz?
Ona od stycznia zaczyna pracę w ministerstwie, nie mogę tam zostać, Blaise.
Dlaczego? Wasze departamenty są w dwóch różnych końcach tego wesołego grajdołka, zwanego Ministerstwem Magii. Na pewno opanujesz się na tyle, by się na nią nie rzucić, gdy tylko ją zobaczysz.
Daj spokój! Dobrze wiesz, że nie mogę zostać i nie chcę.
I tylko to jest powodem twojego okropnego humoru? Plany wyjazdu za granicę? – dociekał Zabini. Draco zacisnął zęby i opuścił głowę. Przykro było mu wyjeżdżać, ale jeszcze gorzej się poczuł, gdy do jego uszu dotarły pewne ciekawe nowiny. Usłyszał je w piątkowe popołudnie... w ministerialnym bufecie.
No dalej Smoku. Zapytaj o to, co cię dręczy... – zachęcał Zabini.
To... to prawda, że ona kogoś ma? – wyjąkał, z całej siły zaciskając ręce na oblodzonej balustradzie balkonu. Blaise uśmiechnął się, patrząc na odwróconego plecami przyjaciela.
Kto ci powiedział? – zapytał blondyna. Draco przymknął oczy i ledwo powstrzymał jęk bólu. Więc to była prawda... Hermiona kogoś poznała. Zupełnie już o nim zapomniała... Merlinie! Dlaczego on tak łatwo nie mógł zapomnieć o niej?
Weasley i Potter chwalili się, że idą na sylwestra z Hermioną i jakimś Robem – warknął pogardliwie.
Bobem – poprawił go Blaise. – Bob to kolega Herm, poznała go w restauracji, przyjaźnią się i... jak na razie, słyszałem o dwóch randkach...
Cholera jasna! – zaklął mimowolnie, czując, jakby coś ostrego godziło prosto w jego serce. Naprawdę nie mógł sobie poradzić z tą falą zazdrości, jaka go zalała.
Tysiąc razy ci mówiłem, byś coś zrobił, Smoku. Przecież obaj wiemy, że to uczucie ci nie przejdzie. Naprawdę warto marnować sobie życie?
Nie chcę o tym gadać! Ani nigdy więcej słyszeć o niej i tym... tym... to na pewno jakiś pierdolony mugol!
Mugolak, tak jak i ona. Przyjechał tu z Australii i pracuje w tej nowej restauracji na Pokątnej, w dziale zaopatrzenia.
Zaopatrzenie? To pewnie jakiś nieudolny kretyn! I miałeś o niej nie mówić! – wściekł się Draco. Blaise wyszedł na balkon i stanął tuż obok przyjaciela.
Jeszcze nie jest za późno, byś coś zrobił... Ona w nic się jeszcze nie zaangażowała... – tłumaczył łagodnie. Smok spojrzał na niego niechętnie.
Dlaczego nie posłuchasz własnej dobrej rady, co? – zakpił. Blaise uśmiechnął się kwaśno pod nosem.
Bo Hermiona nie ogłosiła swoim zaręczyn i rychłego ślubu na łamach "Proroka Codziennego", a Wiewiórka tak... Ona się zaangażowała i ruszyła dalej... I ja też powinienem. Też postanowiłem wyjechać. Jeśli ty nie zmienisz swojej decyzji, to chyba zostaniemy w USA współlokatorami. Masz już zadekowaną jakąś melinę dla nas? – Diabeł klepnął kumpla w ramię, a Draco uśmiechnął się lekko. Dwóch odrzuconych przez kobiety. Obaj wiedzieli, że prezentują trochę żałosny widok.
Mogłeś chociaż oświecić Wiewiórkę co do tego, jak cudownych ma braci. Na pewno byłby to miły akcent tuż przed jej ślubem z bliznowatym – podsunął mu blondyn.
Po co mam jej psuć chwile szczęścia? Niech nadal wierzy w swoją wizję idealnej rodziny. Nie chcę jej tego odbierać – burknął Blaise.
Nie tylko mnie jeszcze nie przeszło... – powiedział cicho Smok.
Nie, nie tylko tobie. Chociaż ty męczysz się z tym trochę dłużej, tak właściwie to od kiedy? Nigdy mi nie mówiłeś, kiedy zauważyłeś, że Miona...
Nie jestem pewien. Chyba od końca piątej klasy – wyszeptał Draco.
Serio? Nie wiedziałem! Myślałem, że dopiero od szóstej.
Pamiętasz jak przez nią i Pottera mój stary wylądował w Azkabanie? Ale byłem wtedy wściekły... Postanowiłem się zemścić. Wiedziałem, że Śmierciożercy nieźle ją poturbowali. Zakradłem się w nocy do Skrzydła Szpitalnego, chcąc rzucić jakieś paskudne zaklęcie na nią i ryżego łasica...
Ty sprytny potworze – zaśmiał się Blaise, kręcą głową z niedowierzaniem.
Gdy tam wszedłem, ona spała... wyglądała wtedy tak delikatnie i niewinnie. No i ja... no.. nie mogłem jej skrzywdzić, po prostu nie byłem w stanie. Zmieniłem tylko wodę w szklance Weasleya na siki goblina i uciekłem stamtąd. - Diabeł wybuchnął dźwięcznym śmiechem. Nagle ktoś wszedł do pokoju.
Dzieci, a co wy robicie na tym balkonie bez kurtek? Natychmiast wracać do środka! Zaraz się zaziębicie! – skarciła ich Narcyza gderliwym tonem. Obaj popatrzyli na siebie, ledwie walcząc z wybuchem śmiechu. Jednak posłuchali nakazu mamy Smoka i weszli z powrotem do jego sypialni.
Ojciec kazał zaprosić was na dół na kieliszek czegoś mocniejszego – poinformowała ich, przechadzając się po pokoju syna i poprawiając poduszki porozkładane po fotelach.
Chętnie coś sobie golnę – zaśmiał się Diabeł, ruszając do drzwi.
Idziemy? – Draco uśmiechnął się ciepło do swojej mamy. Wiedział, jak trudno będzie jej pogodzić się z jego wyjazdem i sam musiał przyznać, że i on będzie bardzo tęsknił...
Czekaj no, synku, chciałam cię o coś zapytać. - Narcyza usiadła w jednym z foteli i spojrzała na niego tym swoim przenikliwym wzrokiem.
Coś się stało? – spytał, siadając na przeciwko niej.
Chciałabym się dowiedzieć... Dlaczego zaprosiłeś akurat te dziewczyny na obiad do nas do domu? - Draco parsknął śmiechem.
I kto o to pyta? Czy to nie ty od pół roku wierciłaś mi dziurę w brzuchu, bym przyprowadził wreszcie jakąś dziewczynę do domu? Ciągle mnie o to nagabywałaś, a na dodatek nie dalej jak przedwczoraj, przyszłaś mi pokazać pierścionek babci Black, który właśnie wrócił z czyszczenia, gotowy, bym go wręczył jakiejś pannicy. Cała ta szopka była na twoją cześć, matko – wyszczerzył się. Narcyza również się roześmiała.
To znaczy, że żadna z nich tak naprawdę ci się nie podoba? Dzięki ci, Salazarze! Chyba nigdy nie widziałam gorzej wychowanych i bardziej pustych dziewuch! – chichotała.
Bądź spokojna, mamo, żadna z nich nie zasłużyła nawet na to, by dotknąć tego pierścionka – zapewnił z ciepłym uśmiechem, po czym wstał i wyciągnął do niej swoją dłoń. Pomógł jej wstać z fotela i pozwolił się przytulić.
Dręczyłam cię o ten obiad, bo liczyłam, że przyprowadzisz inną dziewczynę... Tę, która mieszka tu... – Dłoń Narcyzy zsunęła się na po jego klatce piersiowej i zatrzymała się prosto na jego sercu.
Nie ma takiej – spróbował skłamać.
Oboje wiemy, że nie mówisz prawdy, skarbie. I oboje wiemy, jak jest to dla Ciebie trudne. Dlaczego nie porozmawiasz z ojcem? Chyba najwyższy czas na taką rozmowę... - Draco cały się spiął, słysząc jej słowa. Czyżby jego matka coś podejrzewała? Ale jak? Przecież to niemożliwe! Chyba że Diabeł coś jej wypaplał! – Zbyt długo już to odkładasz, przysparzając sobie cierpienia. A mnie nie jest łatwo patrzeć na to, jak sam się dręczysz. Porozmawiaj z tatą. Miłość to najważniejsze uczucie na ziemi... I nie, nie masz wpływu na to, kogo nią obdarzasz, kochanie, a już na pewno nie powinieneś się wstydzić tego uczucia... – Narcyza pogłaskała go delikatnie po policzku, po czym odwróciła się i zostawiła go samego. Jeszcze kilka minut stał nieruchomo, analizując w głowie jej słowa. Wolnym krokiem podszedł do ściany, znajdującej się na przeciwko jego łóżka. Wisiała na niej zaczarowana mapa Londynu... Ta sama, którą dostał w prezencie na święta. Widniało na niej kilka różnokolorowych kropek. Czerwone symbolizowały miejsca, które już odwiedził, a zielone te, które miał zamiar zobaczyć w najbliższym czasie... Żółte kropki zaś były miejscami, które chciał odwiedzić najbardziej, ale których ciągle unikał... Jej rodzinny dom, nowe mieszkanie, kancelaria, w której pracowała. Sam jednak musiał przyznać, że jego mama miała rację. Nie powinien wstydzić się swej miłości, bo była prawdziwa, głęboka i szczera... Pół roku próbował jakoś się z tym pogodzić i poukładać sobie wszystko na nowo i jak widać nie dał rady. Porozmawia z ojcem, a jeśli ta rozmowa przebiegnie tak, jak się spodziewa...Wyjedzie i znów spróbuje zapomnieć o wszystkim.
I zobaczy ją przed tym wyjazdem... Chociaż ten ostatni raz.

***

Frezje są brzydkie. Może azalie? – zastanawiała się Ginny, z kwaśną miną kreśląc coś na swoim pergaminie. Razem z Hermioną siedziały w kuchni w Norze i starały się jakoś zebrać wszystkie sprawy związane ze ślubem Rudej i Wybrańca.
Nie wiem, kochana, może lepiej białe goździki? A Harry mówił, że lubi róże – Herm usiłowała się na coś przydać, choć tak naprawdę cała ta sprawa niezwykle ją nudziła.
Nie obchodzi mnie, co on lubi! – żachnęła się Ginny.
Przecież to też jego ślub...
Mam to w nosie! Skoro nalegał na szybki ślub, to niech chociaż będzie taki, jaki ja chcę! Tak sobie to urządzę, że to wesele go zrujnuje. Zresztą nie tylko jego, bo moich starych też! – piekliła się Ruda.
Ginny, pamiętasz może, że wychodzisz za mąż, bo tego chcesz, a nie dlatego, by zrobić komuś na złość? – zagadnęła łagodnie brązowowłosa.
Przecież wiem – warknęła Wiewiórka.
Czasem mam wrażenie, że o tym zapominasz...– delikatnie wtrąciła Miona.
Każda z nas próbuje o czymś zapomnieć, nie udawajmy, że jest inaczej – przeszyła ją zimnym spojrzeniem Ginny.
Nikt nie udaje – mruknęła Herm, sięgając po imbryk, by nalać sobie kolejną filiżankę herbaty.
Nie? A jak twoja randka z Bobem? Nadal twierdzisz, że może coś z tego będzie? – zapytała Gin. Hermiona westchnęła z rezygnacją.
Pocałował mnie... – wyznała.
Nie wyglądasz na zachwyconą, było aż tak źle?– drążyła Ruda.
Po prostu on... no... nie, że było źle... ale, nie mogę powiedzieć też, że było dobrze.
No na pewno nie, skoro ostatni facet z jakim się całowałaś, był w tym tak dobry, że dziewczyny w czasie jego pocałunków, unosiły się nad ziemią.
A ty skąd wiesz? – zaśmiała się lekko Hermiona.
Lavender mówiła, że Malfoy, nawet zalany w trupa, całował o niebo lepiej od każdego innego, a akurat ona miała spoooorą skalę porównawczą.
Tego akurat nie musiałaś mi przypominać – burknęła, wstając z krzesła.
Mówiłam ci już, że spotkałam Smoka w banku? To było w zeszłym tygodniu. Poszliśmy na kawę... – Ginny z premedytacją wspomniała o tym właśnie teraz.
Zasady, Gin, obowiązują w dwie strony. Ja nie mówię ci, co u Diabła, ty nie wspominasz o... o nim! – ofuknęła ją Hermiona.
A co mnie może obchodzić, co u tego dupka Zabiniego? Na pewno prowadza się z jakimiś dziwkami! Nie pracuje, tylko się bawi i trwoni pieniądze! Żałosny idiota! – rozzłościła się Ginny.
To, że Blaise nie grzeje ciepłej posadki w ministerstwie, nie znaczy, że nie pracuje. Tak się akurat składa, że jest bardzo zajęty...
Nie chcę tego słuchać! – krzyknęła Ginny.
W ogóle nie powinnyśmy zaczynać rozmowy na ich temat. To zawsze kończy się fatalnie – mruknęła Hermiona.
Przepraszam... Jestem zdenerwowana tymi całymi przygotowaniami do ślubu... W ogóle ostatnio dużo się wydarzyło. Percy został wywalony z pracy, a Bill ma jakąś sprawę dyscyplinarną, naprawdę nie wiem, co się z nimi wszystkimi dzieje... Sklep George'a traci klientów, a Ron nie dostał tego awansu, który miał niemal pewny...
Chyba jakieś fatum – powiedziała Hermiona obojętnie. Od pewnego czasu jej relacje z braćmi Ginny nie były najlepsze, choć sama nie wiedziała dlaczego... Po prostu miała jakieś dziwne przeczucie co do nich. Nie podobało jej się też to, że tak bardzo naciskali na Gin w sprawie ślubu.
W każdym razie kolejną złą wiadomością jest to, że możemy skreślić jednego gościa
z listy weselnej – westchnęła Gin.
Kogo? – zainteresowała się Hermiona, wdzięczna, za zmianę tematu.
Dracona... Nie będzie go, bo wyjeżdża z kraju. - Wiewiórka spojrzała na pobladłą twarz swojej przyjaciółki i doskonale wiedziała, że mimo pozorów obojętności, ta wiadomość naprawdę wstrząsnęła Hermioną.

***

Akurat dziś ten idiota Sheridan's nie miał dla mnie czasu – wściekł się Draco, wychodząc z kominka w holu swojego domu. Za dwa dni rozpoczynał się świąteczny urlop, a on chciał poinformować swojego przełożonego o rezygnacji. Nowa praca w Stanach już na niego czekała, a on jeszcze nawet nie zdążył pozbyć się starej posady. Westchnął ciężko i podał swoją skórzaną teczkę jednemu ze skrzatów domowych. Miał jeszcze tyle do załatwienia, a czasu coraz mniej...
Witaj, synu – przywitał go Lucjusz, wychodząc z gabinetu.
Cześć – burknął w odpowiedzi, zdejmując czarny płaszcz.
Głodny? Skrzaty zaraz podają obiad. Matka wyszła na zakupy.
Nie, dziękuję. Jadłem w ministerstwie.
To świetnie, w takim razie może skusisz się na szklaneczkę Ognistej? Chciałbym z tobą porozmawiać. – Draco, słysząc propozycję ojca, spiął się nieco, ale posłusznie wszedł za nim do gabinetu. Lucjusz hojnie napełnił dwie kryształowe szklanki najlepszym gatunkiem whisky, po czym podał jedną synowi i usiadł na przeciwko niego. – Dość długo czekałem, aż sam do mnie przyjdziesz, by przeprowadzić tę rozmowę... Ale skoro się nie zdecydowałeś, to pozwól, że ja zacznę – uśmiechnął się lekko Lucjusz, widząc, jak twarz jego jedynego syna tężeje w napięciu.
Muszę powiedzieć, że nieco mnie rozczarowałeś, Draconie. I przyznam, że nigdy nie przypuszczałem, że jesteś w stanie zrobić coś tak głupiego...


1 komentarz:

  1. To jak ta cała czwórka przyjaciół cierpi jest niewyobrażalne.

    Hermiona próbuje iść dalej, ale wiadomo, że każdy po idealnym Draco wygląda blado - nie oszukujmy się.

    Draco nie próbuje iśc dalej tylko ucieka, bo przecież po co iśc na około jak można na skróty, całe szczęście, że Diabeł zasiał w nim to ziarno pewności co rozmowy, ale jakoś jej nie zaczął i i tak przygotowywał się do wyjazdu...

    Ginny branie ślubu z przymusu, bez chęci i na złość to jest kompletna paranoja.

    Blaise zdecydowanie powinien powiedzieć Ginny prawdę! Przecież jej bracia to kanalie. Gdyby wiedziała i znała cały obraz sytuacji, dlaczego Blaise zrobił pewne rzeczy na pewno podjęłaby inne decyzje!

    Na prawdę każdy z nich po łbie powinien dostać, za wprowadzanie tęskniącej atmosfery :P

    OdpowiedzUsuń