Rozdział
siódmy
Hermiona stała
pod klasą transmutacji i przeglądała podręcznik. Nie potrafiła
jednak skupić się na zapisanej w nim wiedzy.
Ron.
To była jedyna sprawa, nad którą potrafiła teraz myśleć, bowiem
wszystko wskazywało na to, że Weasley obraził się na nią
śmiertelnie i jedynie jego częste pogardliwe spojrzenia mówiły,
że w ogóle zauważa jej obecność. Miała pewność, że rudy nie
rozgadał nikomu o tym, co wczoraj odegrał Malfoy, bo Harry i reszta
Gryfonów
traktowali ją normalnie. Jedynie on zachowywał się jak
naburmuszony, skrzywdzony dzieciak, a gdy Harry zapytał go, czy
obraził się na Hermionę, odpowiedział, że nie chce o tym
mówić. Potter zajęty problemami nieco innej natury (Claudia i
Anett dowiedziały się, że umawiał się z nimi obiema jednocześnie), postanowił na
razie nie ingerować w ich sprawy.
Hermiona
stwierdziła, że nie odezwie się do Rona. W końcu to on pierwszy
zachował się podle względem niej. Nie powinien traktować jej jak
darmowej pomocy naukowej albo maszynki do odrabiania prac domowych.
Przecież ona też miała uczucia! Też miała prawo poczuć się
dotknięta jego insynuacjami, że nikt nie chce się z nią umawiać. Dość tego! Tym razem nie przeprosi pierwsza. Mimo wszystko czuła
się z tym źle. To był jeden z jej najlepszych przyjaciół.
Przeszli razem piekło i świadomość, że Ron teraz jest na nią
wściekły, ignoruje ją, a być może nawet nią
gardzi, sprawiała jej dziwny ból w okolicy serca. Dodatkowo Rudy
właśnie dość topornie próbował flirtować z Lavender,
specjalnie tak, by Hermiona to zauważyła. Zacisnęła szczęki i na
powrót spróbowała skupić się na książce. Naprawdę nie chciała
oglądać tego żałosnego przedstawienia.
–
Hej,
Granger, mam coś dla ciebie. – Malfoy odezwał się na tyle
głośno, by wszyscy zgromadzeni pod salą transmutacji to usłyszeli.
Hermiona zamarła z przerażenia. Co ten palant sobie myślał,
podchodząc do niej przy wszystkich? Naprawdę aż tak zależało mu,
by stała się obiektem plotek i kpin całej szkoły? Błękitne oczy
Dracona patrzyły na nią z irytującą pewnością siebie, jakby
spodziewał się, że Herm zaraz padnie mu do stóp.
–
Niczego
od ciebie nie chcę! – syknęła, nawet nie patrząc co Ślizgon
trzyma w wyciągniętej dłoni. Odwróciła się z zamiarem
odejścia, ale jej wzrok natrafił jedynie na czerń uczniowskiej
szaty. Tuż przed nią stał Blaise. Był dużo wyższy od niej, więc
Gryfonka musiała unieść głowę, by na niego spojrzeć.
–
Cześć,
Mionko – przywitał się przymilnie Diabeł. Hermiona zmrużyła
niebezpiecznie swe brązowe oczy. W co te dwa oślizłe gady chciały
z nią pogrywać?
–
Granger,
przecież sama prosiłaś mnie o notatki z Transmutacji, gdyż, jak
twierdzisz, moje są dużo lepsze od twoich. Proszę, specjalnie ci
je przepisałem. – Malfoy, niezrażony jej wściekłą miną,
wcisnął Gryfonce w dłoń pergaminy z jej własnymi zapiskami,
które dała mu wczoraj. Co za bezczelny typ! Uczniowie zgromadzeni
pod salą przysłuchiwali się chciwie tej dziwnej konwersacji.
–
Twoje
notatki są lepsze? Od kiedy? Czy to nie ty musiałeś przypadkiem
pisać dodatkowy esej dla tych, którzy sobie nie radzą? –
wytknęła blondynowi ze sztucznym uśmiechem.
–
Masz
rację, Granger, chyba potrzebne mi korepetycje. To
co? W imię naszej ślizgońsko–gryfońskiej przyjaźni widzimy się
po lekcjach w bibliotece? – Draco uśmiechnął się cwaniacko, a
Hermiona pokraśniała z oburzenia. Jak on śmiał robić jej taki
obciach przy kolegach z klasy? Kątem oka spojrzał na Rona, który
próbował zachować obojętność, jednak rumieńce wściekłości
parzyły jego piegowatą twarz.
–
Czego
chcesz, Malfoy? – warknęła.
–
Jeszcze
zobaczysz, Granger – powiedział to cicho, by tylko ona mogła to
usłyszeć. Już miała mu powiedzieć, że niczego nie ma zamiaru
oglądać, gdy usłyszała chrząknięcie, a później głupiutki
chichot Lavender.
–
Hermionko,
a pamiętasz może, że ja też chciałam mieć u ciebie korepetycje
z transmutacji? – Lav mówiła do Miony, ale patrzyła wprost na
Malfoy'a, mrugając przy tym zalotnie.
–
O,
cześć, Lefrender! – zawołał blondyn z udawanym entuzjazmem.
Chwilę temu ta dziewczyna mizdrzyła się do Weasley'a, a teraz
wolała pokazywać swe wdzięki Draconowi. Jego plan powoli zaczynał
nabierać kolorów, tym bardziej, że Lav patrzyła na niego, jakby
za chwilę miała zemdleć ze szczęścia.
–
Ona
się nazywa Lavender, ignorancie – powiedział rozbawiony Blaise.
–
Mniejsza
o to. – Draco był nie zrażony swoją wpadką. – To jak,
Granger?
Będziesz dawała korepetycje mnie i swojej koleżance?
–
Niczego
nie zamierzam ci dawać! – zaznaczyła dobitnie Hermiona, patrząc
w niebieskie oczy blondyna.
–
Świetnie,
słyszysz, Pat? Mamy korepetycje z transmutacji! Dziś! – Lavender
była tak zachwycona perspektywą spędzenia popołudnia w
towarzystwa Ślizgonów, że nie przyjmowała do wiadomości
odpowiedzi Hermiony. Parvati podeszła do tego pomysłu z dużo
mniejszym entuzjazmem niż jej przyjaciółka.
–
Oo,
ciebie też znam, umówiliśmy się kiedyś – mrugnął do Parvati
zalotnie Draco.
–
To
była moja siostra bliźniaczka – odpowiedziała Gryfonka,
czerwieniąc się przy tym. Zabini nie mógł się powstrzymać od
wyśmiania przyjaciela. Draco odchrząknął lekko, zbity z tropu, a
Hermiona pokręciła głową z niedowierzaniem. Blondyn nieźle się
właśnie popisał. Na szczęście McGonagall otworzyła już drzwi
klasy i wszyscy zaczęli wchodzić do środka.
–
To
ustalone. Po lekcjach w bibliotece – oznajmił wszystkim Malfoy.
Zabini nieustająco chichotał w rękaw szaty.
–
Proszę
bardzo, nasza szlamcia przodem. – Draco kurtuazyjnie przepuścił
ją w drzwiach. Hermiona prychnęła jak rozwścieczona kocica i z
dumnie uniesioną głową, wmaszerowała do klasy. Zła na siebie, że
pozwoliła Ślizgonowi na odegranie całego tego przedstawienia,
przeszła do pierwszego rzędu odprowadzana zdziwionymi spojrzeniami
większości Gryfonów. Ron i Harry zajęli już miejsca w ich ławce.
Właśnie miała zamiar wysunąć swoje krzesło, gdy Ron jej to
uniemożliwił.
–
To
miejsce jest zajęte – burknął złowrogo.
–
Co?
– zdziwiła się Herm.
–
Nie
siedzisz tu. To miejsce Sophie. - Hermiona zdezorientowana,
spoglądała to na Rona,
to na Harry'ego. Potter milcząco wpatrywał się w blat stołu,
natomiast spojrzenie rudzielca było odpychająco zimne. Gryfonka
zacisnęła usta i postanowiła nie dać mu satysfakcji. Odwróciła
się na pięcie i miała zamiar odejść do ostatniego rzędu.
Sophie, Puchonka
z ich roku, właśnie zajmowała jej miejsce szczebiocząc wesoło, najwyraźniej dumna z siebie, że Ron i Harry wolą ją od swej przyjaciółki.
z ich roku, właśnie zajmowała jej miejsce szczebiocząc wesoło, najwyraźniej dumna z siebie, że Ron i Harry wolą ją od swej przyjaciółki.
–
Hej,
Mionka, gdzie idziesz? Trzymamy ci miejsce! – zawołał Zabini. W
całej klasie momentalnie zrobiło się cicho. Faktycznie, dwójka
Ślizgonów zajmowała równoległą ławkę w pierwszym rzędzie, a
miejsce pomiędzy nimi było puste. Draco wysunął krzesło i
zachęcająco wskazał je Hermionie. Dziewczyna zawahała się
chwilę. Kątem oka spojrzała na Rona. Wyglądał na kompletnie
wyprowadzonego z równowagi. To przeważyło szalę. Szybko podeszła
do ławki i zajęła wskazane miejsce. Uśmiech triumfu wypłynął
na twarz blondyna. Ciągle nie mógł uwierzyć, że realizacja jego
planów będzie aż tak prosta.
–
Nie
daj mu się, Miona, nie warto byś płakała przez tego rudego
szmaciarza – szepnął jej Zabini, a swoje słowa poparł
pokrzepiającym uśmiechem. Hermiona sama uśmiechnęła się blado.
Nigdy nie sądziła, że jej przyjaciel może tak ją potraktować. I
to po tym, jak wielokrotnie ratowała mu skórę, po tym co przeszli
razem w poprzednich latach i w czasie wojny. Nie rozumiała, jak mógł
być taki podły.
Po chwili do
klasy weszła profesorka. Gdy zobaczyła swoją ulubioną uczennicę
siedzącą z dwójką Ślizgonów, potknęła się z wrażenia i
gdyby nie katedra to pewnie wyłożyłaby się jak długa. Malfoy i
Zabini zachichotali pod nosami. McGonagall zgromiła ich wzrokiem i
zacisnęła swe wąskie usta, po czym zaczęła dyktować temat
lekcji. Dziś mieli powtórkę z transmutacji międzygatunkowej.
Mieli przetransmutować kameleona w kota. Poziom klasy piątej.
Hermiona z uśmiechem zabrała się do swojego zadania. Zawsze bardzo
lubiła transmutację, a ta dotycząca przemiany gatunków, była jej
zdaniem najciekawsza. McGonagall wydała polecenie i każdy machnął
różdżką na swojego kameleona. Po chwili okazało się, jak bardzo
ta powtórka materiału była przydatna, bowiem mało komu udało się
stworzyć coś, co chociaż przypominało kota. Hermionie oczywiście
udało się za pierwszym razem. Jej biała, puszysta kotka o
niesamowitych szarych oczkach właśnie zwinęła się w kłębek i
słodko zasnęła. Herm rozejrzała się dookoła i ledwo
powstrzymała się od wybuchnięcia śmiechem. Kot Zabiniego był
pokryty łuskami, do tego gdy otworzył pyszczek wysunął się z
niego długi, gadzi język. Natomiast przed Malfoyem nadal stał
kameleon. Jedynymi oznakami, że rzucono na niego jakieś zaklęcie
był fakt, że miał on wąsy i cicho pomrukiwał.
–
Chłopakom
naprawdę przydadzą się korepetycje – pomyślała, po czym
spojrzała na ławkę Rona. Ani on, ani Sophie, ani Harry nie
przetrasmutowali jeszcze swoich jaszczurek.
–
Czemu
to musi być takie trudne? – marudził Malfoy, dźgając swoją
hybrydę różdżką.
–
To
wcale nie jest trudne, trzeba się tylko skoncentrować–
odpowiedziała Herm.
–
Przy
tobie nam się to nie udaje, zawsze tak mamy przy ślicznych
kobietach – kokietował Blaise.
–
To
nie dlatego, po prostu źle ruszacie różdżką – mruknęła,
czerwieniąc się lekko.
–
Pokaż,
jak to zrobić. – Skupiony Zabini patrzył, jak Hermiona po raz
kolejny transmutuje kota w kameleona i z powrotem.
–
Jak
ruszyć tak ręką? To trudne – narzekał Diabeł. Gryfonka
westchnęła zniecierpliwiona i złapała Zabiniego za nadgarstek, po
czym wykonała jego dłonią odpowiedni ruch. Po chwili przed nim
zmaterializował się czarny kotek z zielonymi oczami. Był śliczny.
Przeciągnął się rozkosznie, po czym podszedł obwąchać kotkę
Hermiony. Diabeł i dziewczyna zachichotali widząc poczynania
zwierzątek. Draco wyraźnie zirytował fakt, że on jeszcze nic nie
wyczarował.
–
Faktycznie proste! Dzięki, Mionka! Jesteś najlepsza! – Blaise krzyknął
tak głośno, że usłyszała go cała klasa. Przy ławce Rona coś
huknęło, a jego kameleon wylądował rozpłaszczony na ścianie tuż
nad głową profesor McGonagall. Wszyscy ryknęli śmiechem, a Ron
odebrał ostrą reprymendę od nauczycielki.
–
Mnie
też pokaż. W końcu to ja chciałem mieć korepetycje. – Malfoy
nadstawił nadgarstek w oczekiwaniu, aż Herm pokaże mu, jaki ruch
ma wykonać. Dziewczyna zawahała się chwilę. Wiedziała, że
przygląda się im wielu uczniów. Z drugiej strony zawsze lubiła
dzielić się swoją wiedzą. Ile razy pomagała Ronowi czy Harry'emu
w podobny sposób? A teraz oni dosłownie się na nią wypięli.
Potrafiła jeszcze zrozumieć postępowanie Rona, ale to, że Potter
nie zareagował, bardzo ją zabolało. Chwyciła nadgarstek blondyna.
Odniosła wrażenie, że Draco wzdrygnął się lekko, gdy go
dotknęła, ale nie odsunął ręki, tylko oczekiwał, aż pomoże mu
rzucić zaklęcie. Krótkie machnięcie różdżką i przed Malfoyem
również zmaterializował się kot. Miał brązową sierść i duże,
orzechowe oczy.
–
Jaki
on podobny do Mionki! – zawołał Blaise. Draco i Hermiona
natychmiast zgromili go wzrokiem, ale Diabeł w ogóle się tym nie
przejął. Kot Dracona szybko postanowił zaznaczyć swoją obecność,
więc zaatakował kota Zabiniego. Kotka Hermiony, znudzona walką
pozostałych dwóch zwierzaków, po prostu zwinęła się w kłębek
i zasnęła.
–
Jakie
one zabawne! – roześmiała się Hermiona. Draco i Blaise
dopingowali swoje koty, które próbowały walczyć, drapiąc się i
skacząc na siebie. McGonagall słysząc zamieszanie w pierwszej
ławce, szybko do nich podeszła. Jej mina wyrażała szczere
zdziwienie, gdy zobaczyła trzy w pełni przetransmutowane kotki.
–
Dobra
robota – mruknęła niechętnie, wciąż zdziwiona, tym, że jej
ulubiona uczennica weszła w komitywę z dwoma Ślizgonami, z którymi
kiedyś pozostawała we wrogich stosunkach. – Wasze domy otrzymują
po pięć punktów – powiedziała niezbyt zadowolona profesorka.
Draco i Blaise wyszczerzyli się w uśmiechu. Opłacało się
zaprosić
Gryfonkę
do swojej ławki! Na dodatek Weasley był wyraźnie wściekły,
słysząc, jak Hermiona świetnie bawiła się na lekcji wraz z nimi.
–
Doskonale
– pomyślał Draco, kątem oka patrząc na Herm, która głaskała
swoją białą kotkę. Realizacja jego pomysłu była dziecinnie
łatwa...
A
co do dziwnych uczuć jakie go ogarnęły,
gdy dziewczyna dotknęła jego ręki? To na pewno było obrzydzenie.
Raczej na pewno.
Co innego mógł
poczuć, gdy dotykała go szlama?
uwielbiam ten rozdział :D jakbym widziała tego biednego kameleona nad głową McGonagall xD
OdpowiedzUsuńuwielbiam ten rozdział :D jakbym widziała tego biednego kameleona nad głową McGonagall xD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, uwielbiam moment z kociakami, mistrzostwo <3
OdpowiedzUsuńhttp://miloscwieleznaczen.blogspot.com/
Postanowilam co kilka rozdziałów skomentować, w końcu skoro ty dalas coś od siebie pisząc to mogła bym jakoś podziękować, chociażby pisząc komentarz. Tak więc. . czy to przypadek, że Kot Hermiony wyglądał jak Malfoy i odwrotnie? :D lece czytaj daaaaaleeeej :D
OdpowiedzUsuńPostanowilam co kilka rozdziałów skomentować, w końcu skoro ty dalas coś od siebie pisząc to mogła bym jakoś podziękować, chociażby pisząc komentarz. Tak więc. . czy to przypadek, że Kot Hermiony wyglądał jak Malfoy i odwrotnie? :D lece czytaj daaaaaleeeej :D
OdpowiedzUsuńOczywiście, wygląd kotów nie był przypadkowy... :D
Usuńto takie kochane omg
UsuńNie wierzę, że dopiero trafilam na Twoje opowiadanie. Masz lekki styl, pięknie to wszystko prowadzisz fabularnie. Jedyne do czego mam zastrzeżenia to sposób przedstawienia relacji Rona, Hermiony i Harry'ego, bo ta była zawsze moją ulubiona czescia przygód ksiazkowo-filmowych. Ubolewam więc, że traktują Hermione jakby w ogóle nie byla im potrzebna (a przecież w 7 części Harry sam przyznał, ze Hermione kocha jak siostrę). Ale to Twoje opowiadanie, może to sis jeszcze zmieni. Lecę czytac dalej, nie mogę się doczekać aż się dowiem jak rozwinie się relacja Draco i szlamci 😂
OdpowiedzUsuńCzytam po raz kolejny i wciąż się śmieję. Fantastyczne na poprawę humoru.
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam takiego Blaisa uśmiechnięty, z humorem, aż sobie wyobrażam jego zaciesz.
OdpowiedzUsuń