Dedykacja: Dla Ewelki007 💟
Betowała Neska 💚
❤❤❤
Nie mogła mieć wątpliwości, że to miało z nią jakiś związek.
Pod jej domem stał czarny minivan na jakichś dziwnych rejestracjach. Stał tam
od wczorajszego wieczora, ustawiony prosto, naprzeciwko jej okien. Zauważyła go
jakieś dwie godziny po odejściu Malfoya, teraz minął już prawie cały dzień, a
samochód nigdzie się nie ruszył. Hermiona poczuła uścisk paniki w gardle. Może
powinna wysłać Fiuu do Harry’ego i jakoś poprosić go o pomoc? Lub po prostu
ukryć się u niego na Grimmauld Place i nigdzie nie wyściubiać nosa? Tak, to nie
był zły plan.
Złapała swoją wyszywaną koralikami torebkę, do której
spakowała, co tylko miała pod ręką i ruszyła w stronę kominka. Wrzuciła proszek
Fiuu w rozniecone płomienie i zawołała adres Harry’ego, lecz gdy tylko wstawiła
nogę do kominka płomienie zgasły.
Wpadła w kolejny dławiący uścisk paniki. Dla pewności
spróbowała jeszcze przenieść się do ministerstwa, tak jak robiła to przez pięć
dni w tygodniu - rano z tego miejsca, ale to też nie zadziałało. Ktoś odciął
jej kominek od możliwości podróży.
Doskonale wiedziała kto.
Patronus wysłany z takiej odległości, mógł nie dotrzeć do
Harry’ego. Nie miała innego wyjścia, jak po prostu spróbować uciec. Rzuciła na
siebie silne zaklęcia rozpraszające oraz kamelona i najciszej jak mogła, wyszła
z domu. Za oknami było już ciemno, co znacząco zwiększało jej szanse. Nie
wiedziała jeszcze czy rozsądniej będzie pojechać do Harry’ego, czy prosto na
lotnisko, ale musiała podjąć szybko jakąś decyzję, bowiem Malfoy najpewniej już
nasłał na nią jakichś zbirów, którzy mieli gdzieś ją wywieźć i zapewne… Na samą
myśl łzy pchały jej się do oczu. Dlaczego po prostu nie mógł zostawić jej w
spokoju?
Skorzystała z tylnego wyjścia z jej kamienicy, mając
nadzieję, że najemnicy Malfoya nie mieli o nim pojęcia. Wiedziała, że będzie
musiała przejść kilka ulic nim złapie jakąś taksówkę. Było ciemno, zimno i
deszczowo, a ona była przerażona, ale musiała to zrobić.
❤❤❤
Na szczęście nikt nie stanął jej na drodze ani za nią nie
podążył, więc po przejściu trzech przecznic, zdjęła z siebie zaklęcia i
odetchnęła lekko. Musiała pojechać do Harry’ego, jeśli chciała mieć pewność, że
Malfoy w żaden sposób jej nie dopadnie.
Na szczęście nie musiała długo czekać, aż jej oczom ukazała
się klasyczna, czarna taksówka. Odetchnęła z ulgą, gdy kierowca się zatrzymał,
gdy na niego pomachała.
- Dobry wieczór – przywitała się wsiadając.
- Dobry wieczór – odpowiedział kierowca, nawet nie odwracając
się w jej stronę, po czym od razu włączył się do ruchu.
Hermiona dopiero po minucie lub dwóch zorientowała się, że
mężczyzna nawet nie zapytał, gdzie ma ją zawieźć. Poczuła nawrót paniki i
szybko sięgnęła do kieszeni płaszcza po różdżkę, ale okazało się że jej tam nie
ma. Jak to możliwe?
- Proszę się nie denerwować panno Granger – poprosił
taksówkarz. – Nic złego się pani nie stanie.
- Natychmiast proszę oddać moją różdżkę i zatrzymać samochód!
– krzyknęła, rzucając się do drzwi, które oczywiście okazały się zablokowane.
- Zatrzymam się, gdy dojedziemy na miejsce. To jednak chwilę
potrwa. Proszę się zrelaksować. Może ma ochotę pani posłuchać muzyki? –
Taksówkarz włączył radio.
- Nie! Poczekaj! – poprosiła płaczliwie. – Nie wiem ile ci
zapłacił, ale potroję tę sumę, jeśli mnie stąd natychmiast wypuścisz – błagała.
W odpowiedzi mężczyzna tylko zgłośnił radio, całkowicie
ignorując jej słowa.
Opadła na siedzenie, ocierając łzy z twarzy i zastanawiając
się, jak i gdzie ma teraz uciec. Nawet jeśli w czeluściach swojej torebki
znalazłaby coś, co nadawałoby się do obrony, zbir Malfoya najwyraźniej miał za
zadanie wywieść ją gdzieś, gdzie o ucieczkę łatwo nie będzie. To było jak
ziszczenie się jej najgorszego koszmaru.
Po ponad godzinie jazdy, znaleźli się gdzieś na
przedmieściach Londynu. Dzielnica była jednak elegancka, a mijane domy okazałe
i luksusowe. Wreszcie taksówka wjechała na podjazd jednego z nich. Nie był w
żadnym wypadku mały, ale nie przypominał też wielkością znanej jej rezydencji
Malfoya.
Drzwi od jej strony otworzyły się i pojawił się w nich
wysoki, barczysty mężczyzna o wyrazie twarzy kogoś, z kim się dobrowolnie nie
zadziera.
- Dobry wieczór panno Granger – przywitał się uprzejmie. –
Nazywam się Marco Dawson i jestem do pani dyspozycji. Pani pokój już czeka,
zapraszam za mną. – Wielkolud dobrodusznie wyciągnął do niej dłoń, chyba chcąc
pomóc jej wysiąść z auta.
Zignorowała to i wysiadła sama, starając się powstrzymać
drżenie nóg. To wyglądało jak zwyczajny dom, a nie jakaś klinika aborcyjna, ale
jednak… Malfoy kazał ją przywieźć tu wbrew jej woli. Jak mogła mu zaufać, że
nie zrobi krzywdy jej ani dziecku?
Dawson poprowadził ją w stronę marmurowych schodów, a później
dalej – wprowadził ją najpierw do niedużego holu, a zaraz później do przytulnego
salonu z dużymi, białymi kanapami i płonącym miło kominkiem. Wnętrze było
oczywiście bardzo luksusowe, ale też nie tak pełne zbędnego przepychu i zimne,
jak większość rezydencji czystej krwi, jakie dotychczas widziała.
Ledwo weszła wraz za Dawsonem do salonu, gdy rozległ się
trzask, a tuż przed nią pojawił się uśmiechnięty, znajomo wyglądający skrzat
domowy.
- Mippy tak się cieszy, że znów widzi panienkę! – zapiszczała
na jej widok.
Hermiona zmusiła się do nikłego uśmiechu, nadal rozglądając
się nerwowo. Po co Malfoy kazał ją tu przywieźć? Co to wszystko miało znaczyć?
- Mippy pokaże panience jej pokój, a później poda kolację!
- Proszę odpocząć panno Granger. Na jutro rano ma pani
zaplanowanych kilka spotkań – Dawson uśmiechnął się do niej. – Gdyby pani
czegoś ode mnie potrzebowała, proszę przysłać po mnie Mippy.
Hermiona postanowiła go zignorować, nadal próbując
zarejestrować jak najwięcej dookoła siebie. Jak mogłaby stąd niepostrzeżenie
uciec? Czy ten kominek był podłączony do Fiuu? Czy okna można było jakoś wybić,
czy też były zabezpieczone zaklęciami?
- Jeśli to wszystko… - Dawson zaczął się wycofywać w stronę
drzwi.
- Chcę odzyskać moją różdżkę! – warknęła za nim.
- Bardzo mi przykro, ale dla pani bezpieczeństwa zatrzymamy
ją do jutra. Polecenie pana Malfoya…
- Pan Malfoy słono mi za to zapłaci! – zawołała ze łzami w
oczach.
- Nie mam śmiałości wnikać w państwa sprawy – Dawson znów się
do niej uśmiechnął. – A teraz naprawdę proszę się przestać denerwować i po
prostu odpocząć – poradził dobrodusznie.
Prychnęła pogardliwie i odwróciła się do niego plecami.
Pieprzony sługus Malfoya! Jeśli coś się stanie… Zapłaci jej za to. On, Malfoy,
wszyscy! – Rozmyślała, dusząc w piersi kolejny szloch. Miała nadzieję, że jakoś
się obroni, ucieknie albo Harry jakimś cudem po nią przyjdzie… Musiało się jej
udać, to nie mogło tak źle się skończyć!
❤❤❤
Czuła się trochę jak duch, gdy Mippy zaprowadziła ją do
eleganckiej sypialni na piętrze. Skrzatka przyniosła jej obfita kolację, ale
Hermiona nie zamierzała niczego jeść. Zwinęła się w kłębek na wielkim, miękkim
łóżku, nawet nie kłopocząc się założeniem piżamy.
Wpakowała się w naprawdę tragiczną sytuację i nie bardzo
wiedziała, jak ma się z tego teraz uratować. Dlaczego to wszystko musiało
wydarzyć się w jej życiu, właśnie teraz, gdy powoli odzyskiwała samą siebie po
latach nieudanego małżeństwa i zdradzie, która ostatecznie je rozdarła? Czy nie
mogła zaznać odrobiny szczęścia? Choć namiastki spokoju?
Takie gorzkie myśli, wreszcie jakimś cudem, ukołysały ją do
snu.
Gdy rano się obudziła, okazało się że w nocy ktoś naciągnął
na nią kołdrę, więc było jej ciepło i wygodnie. Rozejrzała się po pokoju i
spostrzegła, że Mippy właśnie przyniosła dla niej śniadanie. Uderzyła ją fala
mdłości, najpewniej spowodowana głodem, więc biegiem udała się do łazienki. Gdy
to się skończyło, postanowiła wziąć prysznic i się przebrać. Cały czas myślała
tylko o tym, by nie tracić nadziei na to, że to naprawdę nie będzie najgorszy
dzień w jej życiu.
Miała zamiar pominąć również śniadanie, ale widok obfitości
jedzenia i jego zapach boleśnie skręciły jej wnętrzności.
- Panienka musi zjeść! – zawołała na jej widok skrzatka. –
Mippy przysięga na własne życie, że jedzenie nie jest zatrute! Mippy może zjeść
trochę, jeśli panienka chce zobaczyć…
- Nie trzeba – Hermiona uśmiechnęła się blado do stworzonka,
po czym usiadła i sięgnęła po sok pomarańczowy. I tak nie mogła uniknąć
niczego, co Malfoy dla niej zaplanował. Nie było sensu się oszukiwać.
Gdy skończyła jeść, a Mippy posprzątała brudne naczynia,
rozległo się pukanie do drzwi jej pokoju.
- Proszę – odpowiedziała, czując jak jej serce przyśpiesza
swój rytm.
- Dzień dobry panno Granger, jak się pani spało? – Dawson
wszedł do pokoju i uśmiechnął się do niej uprzejmie.
- W porządku – odpowiedziała, starając się opanować drżenie
rąk.
- Pani magomedyk już czeka na panią na dole.
- Magomedyk? – Hermiona poczuła nieprzyjemny dreszcz.
- Wedle zaleceń – Dawson nie przestawał się uśmiechać. –
Proszę za mną.
Hermiona wzięła głęboki oddech. Magomedyk… Czy Malfoy jednak
miał zamiar zmusić ją do aborcji, skoro wezwał kogoś ukradkiem do tego
podmiejskiego domu?
Przełknęła łzy i wstała. Nie wiedziała, co innego jej
pozostało poza błaganiem. Gdyby tylko Malfoy zechciał się pokazać, może mogłaby
chociaż spróbować…
Zeszła po schodach do czekającej na dole, nieco pulchnej,
niskiej brunetki o wesołym uśmiechu, przypominającej trochę pocieszną ciotkę.
Ta kobieta wcale nie wyglądała na szemranego uzdrowiciela, który dokonywał
ukradkiem nielegalnych aborcji…
- Mój Kaduceuszu! Tego się nie spodziewałam! – kobieta jeszcze
bardziej rozpromieniła się na jej widok, a Hermiona zdołała dodać do swoich
obserwacji, że była też elegancko ubrana i nosiła dużo złotej biżuterii.
- Przepraszam, ale chyba się nie znamy… - odezwała się
ochryple Hermiona.
- Jestem Magomedykiem Pierwszego Stopnia. Nazywam się Karen
House-Abbey i specjalizuję się w ciążach czarownic – wyrecytowała, wyciągając
do niej dłoń.
- Och! Kupiłam niedawno pani książkę! – zawołała Hermiona,
pamiętając, że wydawca ogłaszał na okładce, że jej autorka była jednym z
najbardziej uznanych na świecie specjalistów od magicznego okresu prenatalnego.
- Naprawdę? Bardzo się cieszę. Moi asystenci już szykują na
górze odpowiedni sprzęt i za chwilę będziemy mogli zaczynać, jeśli jest pani
gotowa?
Hermiona otworzyła usta, chcąc zapytać co takiego miały
zaczynać, gdy uzdrowiciel House-Abbey uśmiechnęła się do czegoś za jej plecami.
- Jest i szczęśliwy ojciec, jak rozumiem? – zapytała,
ponownie wyciągając swoją dłoń.
Hermiona na moment zdrętwiała, ale nim zdążyła się obrócić,
wysoki blondyn nagle pojawił się u jej boku.
- Dzień dobry i przepraszam za spóźnienie, nazywam się Draco
Malfoy i bardzo dziękuję za tak szybkie przybycie i zgodę na prywatną wizytę –
przywitał się.
- Cała przyjemność po mojej stronie, panie Malfoy – zapewniła
kobieta z wesołym uśmiechem. – Muszę przyznać, że to będzie prawdziwa
przyjemność, móc zająć się ciążą tak uznanej bohaterki wojennej.
Hermiona znowu chciała coś powiedzieć, ale nie bardzo
wiedziała co. Czy Malfoy naprawdę wezwałby do swojego domu najlepszą
specjalistkę od prowadzenia ciąży, gdyby miał zamiar zrobić jej jakąś krzywdę?
- To my dziękujemy, że się pani zgodziła – Draco położył
delikatnie dłoń na plecach Hermiony.
- Myślę, że możemy przejść na górę, zapewne wszystko jest już
gotowe – zanuciła wesoło Karen, po czym ruszyła żwawo w stronę schodów.
- Malfoy… - Hermiona spojrzała na niego, gdy jego dłoń
zwiększyła nacisk na jej plecy, by zmusić ją, aby poszła za uzdrowicielką. –
Co…
- Porozmawiamy o tym później - odpowiedział cierpko, nawet na
nią nie patrząc.
Hermiona nie wiedziała czy jest sens się z nim szarpać lub
kłócić, więc nie opierając się dłużej, weszła wraz z nim po schodach, cały czas
czując jak serce ciężko wali jej w piersi.
W pokoju znajdowało się dwóch, ubranych na biało ludzi. Na
samym jego środku stała duża, wyglądająca na wygodną, szpitalna leżanka oraz
jakieś dziwne ekrany, które jednak nie były podpięte do żadnego źródła
zasilania. Uzdrowicielka Abbey przebierała się właśnie w jasno-różowy fartuch i
wydawała ostatnie polecenia swoim asystentom.
- A jak w ogóle twoje samopoczucie, złociutka? – zagruchała
do Hermiony. – Czy poranne nudności wciąż ci dokuczają?
- Trochę – odpowiedziała niepewnie Hermiona.
- Jakoś temu zaradzimy. A teraz proszę, ułóż się wygodnie, a
pan panie Malfoy może usiąść tutaj – Karen wskazała Hermionie kozetkę, a Draco
krzesło stojące tuż obok niej, tak blisko, że jego szerokie ramię zetknęło, się
z ręką Hermiony, gdy z wahaniem położyła się na leżance.
- To nie będzie w żaden sposób bolesne, prawda? – upewnił się
Draco, a Hermiona mogła łatwo wyczuć, jak bardzo był teraz spięty.
- Absolutnie nie. Proszę się nie martwić, pańska żona jest w
dobrych rękach.
- Ale my nie… - chciała natychmiast zaprzeczyć Hermiona.
- Nie mam wątpliwości, że tak właśnie jest – przerwał jej
Malfoy, mówiąc to zdecydowanie głośniej niż należało.
Hermiona spojrzała na niego zaskoczona. Czyżby nakłamał
magomedyczce, że jest jego żoną? To był przecież absurd! Ta kobieta doskonale
wiedziała, kim ona jest, a także zapewne to, że w żadnej gazecie dotychczas
nawet nie wspomniano o jej randkach z Malfoyem, nie mówiąc już o jakimś ślubie.
- Proszę odsłonić brzuch – nakazała uzdrowicielka, a Hermiona
posłusznie to zrobiła.
Wiedźma machnęła nad nią kilka razy różdżką, a później
postukała nią w monitor, a ich oczom ukazało się coś, przypominającego
mugolskie USG. House-Abbey stuknęła w ekran jeszcze raz, a obraz powiększył się
i wyostrzył.
- Oto i jest! Śliczne maleństwo – pochwaliła medyczna
wiedźma, znów kierując różdżką na brzuch Hermiony, by złapać lepszy kąt
widzenia.
Hermiona patrzyła, jak urzeczona. To już nie była maleńka
kuleczka, tylko malutki człowiek. Widać było już zarys główki i rączek. Dziecko
przez cały czas lekko się poruszało.
Słyszała, jak siedzący obok niej Malfoy gwałtownie wciągnął
powietrze. Spojrzała na niego kątem oka i nie miała już wątpliwości, że nie
miał najmniejszego zamiaru skrzywdzić jej dziecka. Był wyraźnie zafascynowany i
chyba trochę skonsternowany tym, co zobaczył.
Hermiona miała przelotną myśl o tym, że to pewnie nie jego
pierwszy raz. Przecież Astoria zmarła dopiero w czasie porodu.
Jednak Draco nawet na chwilę nie odrywał wzroku od widoku na
ekranie, jakby nigdy w swoim życiu, nie widział niczego ciekawszego.
- Wszystko wygląda dobrze, dziecko rozwija się prawidłowo i
zgodnie z harmonogramem. Widzę też już wyraźnie jego magiczny podpis, co rzadko
rejestruje się na tak wczesnym etapie ciąży, a więc gratuluje – wasz potomek z
pewnością nie będzie charłakiem – Karen uśmiechnęła się do nich.
- Naprawdę to można orzec tak wcześnie? – zdziwiła się
Hermiona, która była pewna, że pierwsza rejestracja magii objawiała się dużo
później.
- Najnowsze badania nam na to pozwalają – odpowiedziała
uzdrowicielka. – A teraz uwaga… - Kobieta ponownie machnęła różdżką, a w pokoju
rozległ się miarowy i silny dźwięk pukania.
Hermiona poczuła łzy płynące jej po policzkach. Doskonale
wiedziała, co właśnie usłyszała.
- Czy to jest… Bicie jego serca? – zapytał Draco,
najwyraźniej również tym poruszony.
- Dokładnie tak – Abbey uśmiechała się do nich promiennie. –
Zawsze lubię widzieć miny młodych rodziców, gdy pierwszy raz słyszą bicie serca
swojego dziecka. To taka wzruszająca chwila – świergotała, znów sprawdzając coś
na monitorze.
Hermiona ponownie spojrzała kątem oka na blondyna i
zarejestrowała, że on w tej chwili także patrzył prosto na nią. Z jego twarzy
nie dało się jednak niczego wyczytać.
- Z tego co widzę, jest pani wciąż trochę odwodniona pani
Malfoy, ale mogę zalecić na to specjalny koktajl witaminowy. Pomoże również na
poranne nudności.
- Ja nie jestem…
- Proszę zapisać wszystko, co jest niezbędne – znów przerwał
jej Draco.
- Kolejny mąż przewrażliwiony na punkcie ciąży, prawda? –
Uzdrowiciel Abbey zachichotała, uśmiechając się porozumiewawczo do Hermiona, a
ta postanowiła nawet nie próbować znów wyprowadzać jej z błędu. Zresztą
najpewniej Malfoy i tak by jej przerwał.
- Życzą sobie państwo zachować kopię zdjęcia? – zapytała
magomedyczka.
- Tak, poproszę – odpowiedziała od razu Hermiona.
- Poprosimy o dwa – wtrącił Draco.
Hermiona spojrzała na niego nieco zaskoczona, ale blondyn nie
dopowiedział do tego nic więcej, a ona nie zamierzała go teraz pytać.
Abbey podała im małe kopie zdjęcia USG, opatrzonego napisem:
Hermiona Malfoy – 10 tydzień, 3 dzień ciąży. Draco natychmiast schował swoją do
kieszeni marynarki.
- A co z pracą? Czy to może być w jakiś sposób niebezpieczne?
– spytał Malfoy, a Hermiona poczuła przypływ irytacji. To nie była jego sprawa!
- Z tego co widziałam w dokumentacji, jest pani prawnikiem
Wizengamotu, czy tak?
- Tak – potwierdziła Hermiona.
- Czy ma pani jakieś bardzo ważne rozprawy w najbliższych
tygodniach? Stres nie jest zalecany, więc radziłabym go unikać…
- Minister Shacklebolt zgodził się, by Gr… Hermiona pracowała
przy biurku, jako opiekun stażystów działu prawnego, aż do czasu rozwiązania –
odpowiedział Draco.
Hermiona dosłownie zapłonęła z oburzenia. Jak on śmiał za jej
plecami rozmawiać z Kinsgleyem i podejmować za nią jakiekolwiek decyzje? Co
więcej, jak i kiedy mógł załatwić to tak szybko?
- Doskonały pomysł. Jeśli jednak omdlenie, by się powtórzyło,
radzę wtedy skorzystać z opcji pozostania w domu, dla dobra dziecka.
Hermiona przełknęła nerwowo. Nie wyobrażała sobie swojego
życia bez pracy, którą kochała, ale z drugiej strony przysięgała, że zrobi
wszystko dla ochrony tego maleństwa. Naprawdę musiała na siebie uważać.
- Oczywiście – dopowiedziała uzdrowicielce.
- Życzą sobie państwo, by kolejne wizyty odbywały się również
w domu czy wolicie odwiedzać mnie w moim prywatnym gabinecie? – zapytała
House-Abbey, wstając i za pomocą różdżki, zwijając pliki dokumentów i wydruków.
- Jak wolisz? – Draco spojrzał na Hermionę, a ona w zamian
rzuciła mu ostre spojrzenie. Wreszcie postanowił zaczerpnąć jej zdania na jakiś
temat? Głupi dupek! Nie chciała się z nim jednak teraz kłócić.
- Gabinet będzie w porządku, dziękuje – odpowiedziała, siląc
się na słaby uśmiech.
- Doskonale! W takim razie do zobaczenia za trzy tygodnie –
Karen wstała, więc Draco i Hermiona zrobili to samo.
- Proszę przysłać rachunek na adres mojego biura –
poinformował ją Malfoy, gdy medyczna wiedźma podeszła, by uściskać ich dłonie.
- Jasna sprawa – Abbey się rozpromieniła, a Hermiona
postanowiła sobie nawet nie wyobrażać, ile galeonów Malfoy będzie jej musiał
zapłacić za tę wizytę.
- Dziękuję bardzo – powiedziała, gdy ściskała dłoń
uzdrowicielki.
- Proszę być spokojną, pani Malfoy – zaszczebiotała kobieta.
– Dopilnuję, by państwa dziecko dotarło na świat bezpiecznie. Proszę tylko na
siebie uważać i przestrzegać zaleceń.
- Oczywiście, że tak – Hermiona znów uśmiechnęła się blado, a
zaraz później spięła, ponownie czując dużą dłoń Malfoya opartą o jej plecy, gdy
poprowadził ją do drzwi.
❤❤❤
Gdy tylko znaleźli się na korytarzu, Hermiona syknęła
gniewnie i strzepnęła z siebie jego rękę.
- Możesz mi do cholery jasnej powiedzieć…?
- Nie tutaj – przerwał jej Draco, łapiąc ją mocno za łokieć i
stanowczo prowadząc ją do końca korytarza.
- Co ty sobie do diabła wyobrażasz?! – zirytowała się, gdy
blondyn wprowadził ją do pomieszczenia wyglądającego na gabinet, po czym
zatrzasnął za nimi drzwi i szybko rzucił zaklęcie wyciszające.
- Usiądź i postaraj się nie denerwować – pouczył ją,
podchodząc do biurka i sięgając po stojący tam dzbanek wody i szklanki.
- Blokujesz mój kominek, a później porywasz mnie późnym
wieczorem z samego środka ulicy i wywozisz nie wiadomo gdzie, a na koniec mi
mówisz, że mam się tym nie denerwować?! – wykrzyczała.
Malfoy spojrzał na nią drwiąco.
- Nie musiałbym tego robić, gdybyś nie próbowała uciec późnym
wieczorem, samym środkiem ulicy, nie wiadomo gdzie. Gratuluję ci cierpliwości i
odwagi, mały, dzielny lwie… Oczywistym było, że znów spanikujesz, zanim
poczekasz, aż załatwię wszystko, tak jak się umawialiśmy.
Hermiona prychnęła i założyła ręce na piersi.
- Na co miałam czekać? – warknęła. – Aż mi załatwisz
spotkanie z magomedykiem? Potrafię to zorganizować sobie sama, bardzo dziękuję!
- Zalecono ci dziś wizytę kontrolną i dlatego ją zorganizowałem. Nie możesz tak ryzykować, Granger! Tu nie chodzi tylko o ciebie! - zaznaczył twardo.
Hermiona miała ochotę się z tym spierać, ale w zasadzie nie mogła. Malfoy miał rację.
- Wyjaśnisz mi, co tu się tak właściwie dzieje? - poprosiła, czując się już tym zmęczona, choć nawet nie zaczęli.
- Powiedziałem ci wyraźnie, że potrzebuję czasu, by poukładać pewne
sprawy, a ty się zgodziłaś poczekać, czy tak? - Malfoy posłał jej wściekłe
spojrzenie, po czym napełnił jedną ze szklanek wodą i podszedł, by jej ją
wręczyć. Ostatnim wysiłkiem, Hermiona powstrzymała się przed tym, by nie
chlusnąć mu nią w twarz.
- Gdy zobaczyłam ten czarny samochód pod moimi oknami, prawie
umarłam ze strachu! – wyrzuciła mu.
- A mówią, że Gryfoni niczego się nie boją – zakpił.
Hermiona zdusiła warknięcie i potarła dłonią skroń.
- W porządku. Najwyraźniej przywiozłeś mnie tu i przetrzymywałeś
siłą, bo chcesz ze mną o czymś porozmawiać, mam rację? – siliła się na spokojny ton.
- Kazałem cię tu przywieźć i dopilnowałem, żebyś została, bo
inaczej znów zaplanowałabyś ucieczkę, a to naprawdę nie jest rozsądne,
zważywszy na twój stan! – odwarknął, nie próbując hamować złości.
- Nic ci do mojego stanu! – wykrzyczała.
Draco zamknął oczy i wziął głęboki oddech, jakby potrzebował
chwili, by się uspokoić, zamiast podejść do niej i ją udusić.
- Mylisz się, Granger – powiedział wreszcie. – Chcesz czy
nie, to dziecko jest również moje i nie zamierzam z niego zrezygnować, czy ci
się to podoba czy nie.
Hermiona zamrugała kilka razy, nim sens jego słów do niej
dotarł. Naprawdę nie zamierzał zrezygnować z posiadania z nią dziecka? Jak to
sobie wyobrażał? I czy naprawdę mogła mu na to pozwolić? Ale skoro już
wiedział, to może i tak nie miałaby wyjścia…?
Opadła z powrotem na kanapę i napiła się wody, by móc się
przez chwilę uspokoić i zastanowić.
- W porządku – zaczęła mówić. – Możemy o tym porozmawiać…
- Dziękuję za tę łaskę, o droga pani! – szydził.
- Przecież musisz zrozumieć, dlaczego chciałam uciec! –
jęknęła.
- Bo ani trochę mi nie ufasz. – To nie było pytanie.
- Jak mam ci zaufać, skoro prawie wcale cię nie znam? –
spytała bliska płaczu.
- Skoro mnie nie znasz, to jak możesz z góry zakładać, że
będę chciał się pozbyć własnego dziecka? – Malfoy spojrzał na nią poważnie, a
ona mogła dostrzec w jego oczach przebłysk czegoś, co wyglądało na ból i rozczarowanie.
Poczuła się nagle strasznie winna. Przypomniała sobie, że przecież on już doskonale
wiedział, czym była utrata dziecka. Jak mogła od razu założyć, że będzie chciał
tego doświadczyć po raz drugi, nawet jeśli nie zależało mu na tym czego ona
chciała? To naprawdę było z jej strony bezduszne. Była okropną osobą.
- Przepraszam – wyszeptała. – Nie powinnam była tego z góry
zakładać, ale pomyślałam tylko o tym, by niczego ci nie utrudniać. To moja
wina, że to się wydarzyło… Pytałeś przecież wtedy o zaklęcie – przypomniała mu.
- Nie mam wątpliwości, że żadne z nas sobie tego nie
zaplanowało, Granger – powiedział dość cierpko. – Ale nie masz też żadnego
prawa mnie z tego wykluczać. To dziecko nie jest tylko twoje. Ono jest nasze.
Hermiona poczuła mały dreszcz słysząc jego słowa. Nasze… Tak.
To prawda, że ono było ich. Wspólnie doprowadzili do jego poczęcia.
- Jeśli chcesz możesz się włączyć do jego życia, nie będę ci
tego zabraniać – zdecydowała, czując dziwne ciepło w okolicy serca, na samą
myśl o tym, że jej maleństwo będzie miało również ojca, który będzie go chciał
i na którym będzie mogło polegać.
- Świetnie – skwitował dość kwaśno Draco. – W takim razie
przeczytaj to i podpisz – sięgnął po plik białych kartek, które leżały na
biurku i podszedł do Hermiony, by jej go podać.
Odstawiła szklankę z wodą i wzięła dokumenty od niego,
zainteresowana, co to może być. Czyżby jakiś plan podziału obowiązków
rodzicielskich? Nie była jeszcze pewna, jakby chciała, żeby to miało wyglądać…
Zamarła jednak, czytając nagłówek na pierwszej stronie.
- Kontrakt małżeński? – powtórzyła głucho. – Nie możesz
myśleć o tym na poważnie! – zawołała, patrząc na niego w szoku.
- Zapewniam cię Granger, że jestem teraz śmiertelnie poważny
– Draco założy ręce na piersi, patrząc na nią z góry.
- Chyba oszalałeś, Malfoy! Nie wyjdę za ciebie za mąż tylko z
powodu ciąży! – Hermiona wyciągnęła kartki z powrotem w jego stronę, nie mając
zamiaru tego nawet czytać. – To nie te czasy, gdy takie rzeczy były konieczne!
- Wyjaśnijmy sobie jedno – Draco nie odrywał od niej swojego
przeszywającego spojrzenia. – Jak sama raczyłaś zauważyć, sprawdziłaś już jak
to działa w moim świecie. I zapewne wiesz, że nie ma w nim miejsca dla
bękartów, a już na pewno nie będzie nim mój pierworodny syn.
- Syn? – powtórzyła z przekąsem. – Skąd przekonanie, że to
chłopiec?
- Zaklęcie na linii krwi to gwarantuje – Malfoy uśmiechnął
się cynicznie. – Podpisz to i przejdźmy dalej, bo czas ucieka.
- Niczego nie podpiszę. Nie interesują mnie twoje głupie
zasady czystej krwi! – Hermiona wstała i podeszła, chcąc wcisnąć mu te kartki
prosto w tę jego cholernie przystojną twarz.
- Powiedziałaś, że dla dobra tego dziecka jesteś gotowa
zrobić wszystko – Malfoy nie ruszył się z miejsca, choć Hermiona stanęła tuż
przed nim.
- I myślisz, że wejście z tobą w wymuszone małżeństwo będzie
dla niego dobre? – spytała kpiąco.
- A co będzie w tym złego? Urodzi się w pełnej rodzinie,
otrzyma rodowe nazwisko i jak zaznaczono w kontrakcie, minimum przez pierwsze
trzy lata jego życia, będziemy się nim razem opiekować – Draco mówił cicho, ale
jego głos brzmiał nad wyraz dosadnie.
- A później co? Będzie miał dwa domy? Rozbitą rodzinę i ojca
na weekendy, i wakacje? – Hermiona nie mogła uwierzyć, że blondyn nie widział
absurdu tego całego pomysłu.
- Tak. To i tak więcej niż ja miałem w swoim dzieciństwie –
Blondyn westchnął i zmęczonym gestem potarł twarz. – Nie mam lepszego
rozwiązania, Granger. Wiem jednak, że nie mogę dopuścić by urodził się poza
małżeństwem. Byłby za to od początku napiętnowany, a ty wraz z nim. Nie tego
chcę dla swojego dziecka i powinnaś to bez problemu zrozumieć.
Hermiona poczuła, jak ciepło rozprzestrzenia się od jej
piersi, aż do żołądka. Malfoy chciał zrobić to dla dobra dziecka. Zawsze to
lepiej być z rozbitej rodziny, niż dowiedzieć się, że jego rodzice nigdy nawet
nie spróbowali takiej stworzyć dla jego dobra… Ale jednak, nie mogła przecież…?
Przecież oni naprawdę prawie wcale się nie znali!
- Będziemy je kochać – wyszeptała. – A jeśli będzie kochane,
to fakt że urodziło się poza małżeństwem, nie będzie miał żadnego znaczenia.
Nie ograniczę cię w niczym. Będziesz mógł chodzić ze mną na badania i być
obecny przy porodzie, ale małżeństwo w tej sytuacji nie jest dobrym
rozwiązaniem. Praktycznie się nie znamy, więc życie razem pod jednym dachem
przez trzy lata, mogłoby okazać się udręką…
- Jesteś mądrą czarownicą, Granger – Draco uśmiechnął się
lekko. – Ale nawiną jeśli sądzisz, że znajdziesz z tego wyjście inne, niż te
które zaproponowałem. Nie zgodzę się na nic mniej, niż zaproponowałem ci w tym
kontrakcie – Malfoy stuknął palcem w kartki. – Przeczytaj go i podpisz –
polecił.
- To ty jesteś naiwny, jeśli myślisz że to zrobię! –
warknęła, zaciskając dokumenty w pięści.
Draco westchnął ciężko, po czym odwrócił się i podszedł do
swojego biurka.
- W takim wypadku nie zostaje mi nic innego, jak dać ci
również i to – Draco wyciągnął kolejny dokument w jej stronę.
Musiała wziąć trzy głębokie oddechy, zanim sięgnęła po te
papiery.
- Pozew o pozbawienie praw rodzicielskich? – przeczytała,
czując jak coś ciężkiego opada jej na dno żołądka. – Kpisz sobie? To dziecko
się przecież nawet jeszcze nie urodziło!
- Owszem, ale istnieje prawo, mówiące o tym, że jako jego
ojciec mogę pozbawić cię praw do niego już teraz. Oznacza to, że przez całą
resztę ciąży będziesz musiała pozostać pod moim nadzorem, a tuż po urodzeniu
małego, wyjdziesz z mojego domu i nigdy więcej go nie zobaczysz.
- To jest absurdalne! – krzyknęła odrzucając od siebie
dokument, jakby ten sparzył ją w palce.
- Być może, ale jest też całkowicie legalne. Wierz mi,
dokładnie to sprawdziłem – Malfoy wyglądał na bardzo poważnego.
- Nie masz żadnego prawa! – Hermiona czuła, jak panika
zaczyna do niej powracać.
- Ośmielę się nie zgodzić – Draco spokojnie usiadł za swoim
biurkiem. – To sąd może ostatecznie rozstrzygnąć czy je mam, czy nie, ale
możesz mieć pewność, że użyję wszelkich środków, by z tobą wygrać. Chcę tylko
byś postąpiła rozsądnie Granger, ale jeśli nie chcesz tego zrobić dobrowolnie,
będę musiał cię zmusić.
- Czy ty właśnie próbujesz szantażem wymusić na mnie
małżeństwo? – zapytała cicho, czując jak drżą jej ręce.
- Chcesz dobra tego dziecka, tak samo jak ja. Możemy mu to
łatwo zapewnić – Draco wyciągnął z biurka coś, co wyglądało na nową kopię
kontraktu – taką, której jeszcze nie zmiażdżyła w swoich rękach.
- I przez trzy lata mam być twoją żoną? Mieszkać z tobą i
co…? Udawać przed wszystkimi, że jesteśmy razem szczęśliwi? – wyszeptała,
czując napływ łez.
- Tak – odpowiedział bez ogródek, jednak nawet nie patrząc w
jej stronę. – A po latach, gdy nasz syn cię o to zapyta, będziesz mu mówiła, że
był chcianym i zaplanowanym owocem naszej wspaniałej miłości. Wszyscy inni,
poza naszymi najbliższymi przyjaciółmi, również będą myśleli o tym dokładnie
tak samo.
Hermiona opadła na krzesło po drugiej stronie jego biurka,
czując, że nogi dłużej jej nie utrzymają.
- I myślisz, że to wytrzymamy? Siebie nawzajem, razem przez
trzy lata? – zapytała, czując jak wszystko w niej dosłownie drży.
- Dlaczego, by nie? – odpowiedział gładko. – To nie tak, że
nie mamy wspólnych tematów czy zainteresowań. Opieka nad dzieckiem, zapewne
również dostarczy nam sporo okazji do poznania się lepiej. Kto wie, Granger –
uśmiechnął się lekko. – Może nawet mnie jeszcze kiedyś polubisz?
Hermiona przełknęła nerwowo. Tego się właśnie zaczynała
obawiać najbardziej… Tego, że przez te
trzy lata polubi go za mocno, a być może nawet pokocha, a później będzie
musiała od niego odejść.
- Zgoda. Przeczytam ten kontrakt – zdecydowała.
- Możemy negocjować, jeśli coś bardzo rażąco ci się w nim nie
spodoba. Wierz mi jednak, że to będzie najlepsze wyjście. Dla nas wszystkich.
Hermiona skinęła mu lekko, po czym zabrała nową kopię
dokumentów i wyszła z pokoju.
Musiała to przemyśleć, nim podejmie decyzję, ale spotkanie
się z nim na sali sądowej w batalii o ich nienarodzone dziecko, nie było czymś
czego naprawdę by chciała. Przecież obiecywała, że dla dobra swojego maleństwa
zrobi wszystko. Jeśli to miałoby oznaczać trzyletni kontrakt z Malfoyem, może
jednak mogłaby to zrobić? Może jednak było warto?
Musiała teraz to wszystko dobrze przemyśleć.
❤❤❤
Czytała to trzy razy i nadal nie bardzo mogła w to uwierzyć.
To był typowy kontrakt małżeński, w aranżowanych związkach czystej krwi.
Pierwszy jego punkt mówił o tym, że obie strony muszą się zgadzać z wszelkimi
zapisami i konsekwencjami, gdy już złożą swoje podpisy pod tym dokumentem. To
było praktycznie, jak wieczysta przysięga, tyle, że trwało tylko do czasu
rozwodu.
Hermiona z ciekawości od razu spojrzała na koniec dokumentu i
odkryła, że magicznie potwierdzony podpis Malfoya już tam widniał.
Kolejny zapis mówił o tym, że musiała go poślubić do 48h po
złożeniu własnego podpisu. Dwa dni… Chciał, żeby najdalej za dwa dni była już
jego żoną. Następnie dokument wymieniał, że obie strony zgadzają się skłamać,
że zostali małżeństwem tak naprawdę już dziesięć tygodni wcześniej.
Hermiona nie była do końca pewna, ale sądziła, że Draco
naprawdę w jakiś sposób miał zamiar przekonać cały magiczny świat, że ich
dziecko było chciane i zaplanowane, bowiem zakochali się w sobie i pobrali,
jeszcze przed jego poczęciem.
Sfałszowanie daty ich ślubu, musiało kosztować wiele tysięcy
galeonów przeznaczonych na łapówki, ale wiedziała, że to było całkowicie
możliwe. Ministerstwo Magii nigdy nie słynęło z nieposzlakowanej opinii przy
załatwianiu takich spraw. Wychodziło na to, że wszyscy mieli uwierzyć, że
wyszła za Draco Malfoya z własnej, nieprzymuszonej woli, bo się w nim zakochała
i sama chciała dać mu potomka – godnego następcę i dziedzica jego nazwiska.
Brzmiało to niczym piękna bajka.
Kolejnym zapis jaki ją zdziwił dotyczył nazwiska. Klauzula
wyraźnie podkreślała, że nie wolno jej podzielić nazwisk, łącząc ich z jej
panieńskim. A więc od dnia ślubu miała zostać Hermioną Malfoy, bez żadnych
niedomówień. Wszyscy wiedzieli, że dzieliła wcześniej nazwisko swoje i Rona,
zwykle będąc bardziej znana jako Granger, a Weasley dodając tylko w przypadku
niezbędnych formalności.
Była ciekawa skąd u niego taki nacisk, by przyjęła jego pełne
nazwisko? Czy to była jedna z tradycji rodów czystej krwi? Nie wydawało jej
się, by była to prawda, bowiem Milicenta Bulstrode dodała do swojego nazwiska
drugie – Goyle, a Sarah Safiq, która również pracowała jako prawnik w
Wizengamocie, po ślubie nazywała się Safiq-Travers. Hermiona podkreśliła ten
podpunkt, mając zamiar go z nim negocjować.
Dalej były zapisy dotyczące pieniędzy. Wyglądało na to, że
trzy lata życia jako pani Malfoy, miały przyzwyczaić ją do ich posiadania,
bowiem po rozwodzie miała otrzymać cztery miliony galeonów na własny użytek i
bardzo hojne, comiesięczne alimenty na utrzymanie dziecka.
W kwestii samego dziecka – była klauzula mówiąca o tym, że w
ramach premii za urodzenie chłopca otrzyma dodatkowy milion galeonów, a za
urodzenie dziewczynki osiemset tysięcy… Chyba, że urodzi się ona jako drugie
dziecko, wtedy też będzie warta miliona złotych monet. Gdyby nie wiedziała
lepiej, to pomyślałaby, że Malfoy tym zapisem, usiłował ją skusić do urodzenia
mu kolejnego potomka. To było kompletnie niedorzeczne.
Wywnioskowała więc, że to musiały być standardowe zapisy w
takich umowach, bowiem w wielu miejscach podkreślano, że jakiś podpunkt
nabierze mocy prawnej tylko w momencie „jeśli dojdzie do rozwodu”, bez
podkreślania, że to na pewno się wydarzy. Bardzo wątpiła, by Draco zakładał, że
po tych trzech latach mieliby pozostać nadal małżeństwem – przecież powszechnie
było wiadomo, że nie chciał się drugi raz ożenić, a skoro już najwyraźniej
musiał, to Hermiona była prawie pewna, że będzie chciał to zakończyć tak
szybko, jak to tylko będzie możliwe.
Umowa gwarantowała, że Hermiona przez trzy lata miała z nim
mieszkać w jego domu i być przez ten czas przykładną żoną i matką. Nie wolno
jej było prowadzać się w towarzystwie innych mężczyzn, ani wdawać się w
romanse, pod groźbą odebrania jej części pieniędzy należnych jej podczas
rozwodu. Prychnęła pod nosem, czytając te zapisy. Za kogo on ją uważał? Nigdy w
życiu nie zdradziłaby swojego męża!
Poczuła jak coś zimnego oblewa jej wnętrzności. A on? Czy
będzie ją zdradzał w trakcie trwania ich małżeństwa? Na samą myśl żółć podeszła
jej do gardła. Przeżyła już raz małżeńską zdradę… Jak mogłaby to ponownie
znieść? Lecz z drugiej strony, jak mogłaby oczekiwać, że będzie jej wierny
przez trzy lata, jeśli nie będą ze sobą sypiać?
Podkreśliła to również, postanawiając z nim o tym
porozmawiać.
Zapisy dotyczące tego, że dziecko musi zostać nazwane zgodnie
z tradycjami rodów Blacków i Malfoyów, postanowiła zostawić w spokoju, sadząc
że w tym temacie na pewno znajdą jakiś kompromis. Podkreśliła jednak klauzulę
mówiącą o tym, że to Draco miał mieć prawo sam wybrać rodziców chrzestnych. Po
jej trupie zgodzi się na to, by jakoś pominął przy tym Harry’ego! Jej dziecko
będzie chrześniakiem Wybrańca, czy to się Malfoyowi podobało czy też nie. Nie
było mowy, by się ugięła!
Podpunkty o pełnieniu funkcji reprezentacyjnych, jako kolejna
Lady Malfoy, były dość ciekawe. Miała uczestniczyć z Draco we wszelkim
imprezach, przyjęciach i wydarzeniach biznesowych, do udziału w których był
zobowiązany. Ponadto miała przewodniczyć radzie nadzorczej Fundacji
Charytatywnej Narcyzy Malfoy, organizacji powołanej jeszcze za życia matki
Dracona, która zajmowała się reparacjami strat wojennych i ogólną pomocą dla
zubożałych, magicznych rodzin. To ciekawe, że Draco postanowił dotrzymać akurat
tej tradycji… Ciekawe co jego matka by na to powiedziała?
Kwestia, która wzbudziła jej zainteresowanie odnosiła się
podziału ich opieki nad dzieckiem po rozwodzie. Draco chciał widywać swojego
potomka w każdy weekend, począwszy od piątkowego wieczoru, aż do
poniedziałkowego poranka. Chciał również zabierać go do siebie w niektóre dni
wolne oraz w trakcie swojego urlopu, aż do czasu rozpoczęcia jego nauki w
Hogwarcie. Później życzył sobie tygodnia z czternastu dni przerwy świątecznej i
miesiąca wakacji. Niewygórowane i zupełnie logiczne założenia… Dlaczego więc
straszył ją wcześniej całkowitym odebraniem jej praw rodzicielskich do dziecka?
Czy naprawdę, aż tak bardzo zależało mu na tym by się zgodziła na ślub dla
dobra dziecka? Najwidoczniej tak właśnie było.
Hermiona westchnęła i postanowiła przejść z powrotem do jego
gabinetu, by rozwiać swoje wątpliwości, przed podpisaniem tego prawie, że
cyrografu.
❤❤❤
Zapukała krótko i weszła do środka. Draco stał przy oknie i
wyraźnie zamyślony patrzył na ogród. Coś w jego postawie wskazywało, że wcale
nie rozpamiętywał właśnie w tej chwili niczego przyjemnego. Hermiona nie
wiedziała dlaczego, ale poczuła nagłą ochotę, by podejść do niego i mocno go
przytulić.
Natychmiast zwaliła winę za to, na swoje szalejące hormony.
- Przeczytałaś? – zapytał krótko.
- Tak. I mam kilka uwag – podkreśliła.
Malfoy uśmiechnął się lekko pod nosem.
- Byłbym zdziwiony, gdybyś ich nie miała. To nie w twoim
stylu – odpowiedział, wskazując jej krzesło po drugiej stronie swojego biurka i
samemu wracając na własne miejsce.
- Po pierwsze jest kwestia nazwiska – zaczęła.
- Nie. To nie podlega żadnym negocjacjom – przerwał jej.
Hermiona gniewnie zmrużyła oczy.
- Cóż… Będzie musiało! Mogę je podzielić jeśli chcesz, ale
nie będę…
- Będziesz. My Malfoyowie się nie dzielimy – Draco posłał jej
cyniczny uśmieszek. – Może twój poprzednim mąż-idiota się na to zgodził, ale ja
nie mam zamiaru. Przyjmiesz moje nazwisko i będziesz je nosić z dumą.
- Też coś! – prychnęła ze złością.
- Nie zmienię zdania na ten temat – podkreślił
bezkompromisowo.
- W porządku – Hermiona postanowiła ustąpić. W końcu to miały
być tylko trzy lata.
- Czy coś jeszcze cię niepokoi?
- To ja wybiorę rodziców chrzestnych – zaatakowała.
- Jeśli sądzisz, że Potter…
- Tak, to będzie Harry i tutaj ty nie masz żadnego pola do
negocjacji! – warknęła. – Nie przekonasz mnie do zmiany tego wyboru, choćbyśmy
musieli faktycznie pójść z tym do sądu!
Malfoy wymownie wywrócił oczami.
- Zgoda. Podejrzewam też, że Pansy nigdy by nam nie darowała,
gdyby to ona nie została matką chrzestną.
- Nie tylko nie darowała, ale też by nas za to udusiła –
Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się lekko, a Draco o dziwo zrobił to samo.
- Co jeszcze ci nie odpowiada? – dopytywał.
- Klauzula o zakazie romansów – Hermiona dzielnie spojrzała
mu w oczy.
- Co z nią nie tak? – spytał, wyraźnie się najeżając.
- Nic. Po prostu chcę żeby była obustronna.
- Obustronna? – powtórzył, jakby pierwszy raz w życiu
usłyszał to słowo.
- Tak! – Hermiona sama nie wiedziała, dlaczego tak ją to
wkurza. – Tobie też przez ten czas nie będzie wolno mieć żadnych romansów, albo
inaczej stracisz część swoich praw do widywania się z dzieckiem! – zaznaczyła.
Draco, siedzący po drugiej stronie biurka, wyglądał przez
chwilę niczym spetryfikowany.
- Sądząc po tym, jak planowałaś uciec, nie mówiąc mi o ciąży
ze strachu, musisz mieć o mnie naprawdę niskie mniemanie, ale zapewniam cię, że
nie zamierzam upokarzać swojej rodziny wdawaniem się w romans na boku –
powiedział to zimnym, nieomal martwym głosem. – Mam swoje zasady!
- Cieszę się, ale mimo wszystko chce to mieć zapisane w
dokumentach – Hermiona postukała palcem w leżące na blacie jego biurka papiery.
– I dla jasności między nami, nie mam o tobie żadnej opinii – podkreśliła. –
Jak mówiłam, nie znamy się jeszcze za dobrze.
- Inne uwagi? – Draco wyraźnie usiłował zachować spokój.
- Nie chce po rozwodzie żadnych pieniędzy, poza alimentami,
które mogą byś zmniejszone nawet o połowę – zasugerowała.
Draco parsknął cichym śmiechem, po czym ukrył twarz w
dłoniach.
- Przysięgam, że jesteś chyba jedyną wiedźmą na świecie,
która by dobrowolnie zrezygnowała z takiej fortuny. O co chodzi tym razem? Masz
jakieś śmieszne zasady mówiące o tym, że nie chcesz się skalać pieniędzmi
otrzymanymi od dawnego śmierciożercy?
- Oczywiście, że nie! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? –
oburzyła się szczerze. Od dawna nie uważała go już za śmierciożerce i chciała,
by o tym wiedział. – Nie przyjęłabym takiej sumy od nikogo! Po prostu nie chcę
brać czegoś, co mi się nigdy nie należało! – wykrzyczała.
- Czy możemy zająć się sprawą pieniędzy, gdy przyjdzie na to
czas? Obiecuję, że nikt nigdy nie wciśnie ci ich na siłę – Draco brzmiał teraz
na dziwnie wyczerpanego.
- W porządku – powiedziała ugodowo. – Jeśli wprowadzisz te
poprawki, podpiszę kontrakt. Chcę, też żeby ślub był skromny.
- Zgadzam się. Tylko my i świadkowie – dopowiedział. – Ze
względu na fałszywą datę, nie możemy powiedzieć o tym nikomu innemu, poza tymi
już wtajemniczonymi.
- Chcę, by moim świadkiem był Harry.
- Na litość Salazara… - Malfoy przez chwilę wyglądał, jakby
chciał uderzyć głową o blat biurka.
- Bez negocjacji! – zawołała, by podkreślić swoje stanowisko.
- W porządku. Potter i Pansy, a także Lovegood, skoro już też
wie o dziecku i Theodore. Odpowiada ci to?
- Tak – zgodziła się od razu.
- Dobrze. Chcesz sama wyjaśnić wszystko Pansy, czy ja mam to
zrobić? – zapytał.
- Porozmawiam z nią – zdecydowała, choć w duchu już bała się
tej rozmowy.
- Świetnie – Draco wyglądał, jakby mu ulżyło. – Masz jakieś
preferencje, co do miejsca?
- Cóż… Na pewno za nic nie powtórzę tego w Norze –
zażartowała, uśmiechając się sama do siebie.
- W Norze? To dom Weasleya? – zapytał lekko skonsternowany.
- Tak, mieliśmy tam nasze wesele… To była kompletna
katastrofa – Hermiona z niechęcią pokręciła głową, wspominając jak wszystko
było zalane deszczem, a goście dosłownie grzęźli w błocie, tłocząc się w za
małym namiocie ogrodowym. Wszyscy później byli przez tydzień ostro
przeziębieni.
- Ufam, że mogę zapewnić ci coś lepszego, niż był w stanie
zrobić to Weasley – Draco skrzywił się, jakby właśnie przed chwilą świadomie
spróbowała go obrazić.
- A gdzie był twój ślub? – zapytała, zanim zdążyła ugryźć się
w język.
- W rezydencji Greengrassów – Blondyn westchnął ponuro. – I
jeśli cię to pocieszy, też nie był specjalnie udany. Astoria ostro pokłóciła
się ze swoją matką o wystrój i jedzenie. Goście byli zażenowani.
- Och! To musiało nie być miłe – Hermiona teraz przypomniała
sobie, że Narcyza jak i Lucjusz zmarli jeszcze przed ślubem Dracona. Pewnie
brakowało mu ich w tym dniu.
- Nie było. Nic wtedy nie było miłe – mruknął zamyślony,
bawiąc się swoim wiecznym piórem.
Hermiona obserwowała go z nieskrywanym zainteresowaniem.
Czyżby nie był szczęśliwy w dniu własnego ślubu? To byłoby dziwne… Jego
małżeństwo podobno wcale nie było jednym z tych zaaranżowanych, jakie zwykle
mają miejsce w rodach czystej krwi.
- Możemy pobrać się tutaj – zdecydowała. – Zdaje się, że to
miejsce ma ładny ogród…
- Nie! – Draco krzyknął tak głośno, że aż podskoczyła od tego
na krześle.
- Nie musisz na mnie krzyczeć…
- Ja… przepraszam – Blondyn wstał, wyglądając na kompletnie
sfrustrowanego. – Ten dom… Po prostu, nie lubię tu za bardzo przebywać, jeśli
nie muszę.
- Rozumiem – Hermiona również podniosła się ze swojego
miejsca.
Draco zamknął na chwilę oczy i wziął kilka głębokich
oddechów.
- To był dom Astorii – wyjaśnił wreszcie.
- Dom Astorii? – powtórzyła zdziwiona.
- Dom, w którym zamieszkała krótko po naszym ślubie.
- Mieszkała tu sama? – Hermiona nie mogła powstrzymać tego
pytania.
- Najczęściej. Miała również swoją komnatę w rezydencji, ale
rzadko tam bywała – wyjaśnił.
- Żyliście osobno? – Hermiona nie mogła uwierzyć. Pamiętała
ich przecież na ślubie Potterów! Wyglądali wtedy na taką szczęśliwą parę.
- Trudno to wyjaśnić – Draco wykrzywił ponuro kąciki ust. –
Ona wolała przebywać tutaj, a ja już wtedy dużo podróżowałem służbowo.
Oficjalnie przyjmowaliśmy gości w dużej rezydencji, ale jeśli chciałem zobaczyć
się z żoną, wtedy musiałem tu przyjść –
Malfoy powoli podszedł do okna. – Lubiła zajmować się tutejszym ogrodem.
- Miała jakiś powód, dla którego nie chciała mieszkać w
rezydencji? – Hermiona powoli podeszła do niego, by móc zerknąć na ogród.
- Miała, ale nie chcę o tym teraz rozmawiać – Draco nie
odrywał wzroku od widoku za oknem. – To właśnie tam…- Blondyn wskazał jej na
piękny krzak białych piwonii. – W tym miejscu ze mną rozmawiała, zanim
zemdlała.
- Zemdlała? – Hermiona przyglądała się jego skupionej twarzy.
- Tak zaczął się poród – wyszeptał.
Nie mogła się powstrzymać, więc położyła my dłoń na ramieniu,
zbliżając się do niego.
- Bardzo mi przykro – szepnęła cicho.
- Wiem. Jesteś osobą, której przykro z powodu wszystkich
nieszczęść świata – Draco zdjął jej dłoń ze swojego ramienia i gdy już myślała,
że ją odtrąci, nagle wciągnął ją w swoje ramiona, obejmując ją mocno.
Pozwoliła mu na to i sama wtopiła się w jego objęcia,
wzdychając cicho. Jego zapach przywiódł jej wspomnienia o tej jednej,
wyjątkowej nocy. Nie miała nic przeciwko, by to powtórzyć, jeśli by tego
zechciał. W końcu za dwa dni mieli zostać małżeństwem.
- Nadal musimy wybrać jakieś miejsce – westchnęła cicho w
jego szyję.
- Rezydencja ma ładny taras, jeśli ci to nie przeszkadza –
zaproponował, przyciskając swój podbródek do jej skroni.
- Ani trochę – wymruczała, czując się dziwnie lekko i sennie
w jego ramionach, jakby jego bliskość pozwoliła jej wreszcie zaznać trochę
spokoju.
- To załatwione. Mój prawnik dostarczy dziś popołudniu kopię
nowej umowy, a później od razu się tam z powrotem przeniesiemy. Ktoś przeniesie
tam też twoje rzeczy.
- Naprawdę rozmawiałeś już z Kingsleyem o moim pozostaniu w
pracy? – przypomniała sobie.
- Tak. Dziś rano. Musiałem mu powiedzieć… - Draco odsunął się
od niej i lekko skrzywił. – Bez niego nie udałoby mi się przesunąć daty.
- Nie ukrywam, że nie podoba mi się, jak bardzo próbujesz nad
tym wszystkim, sprawować pełnie władzy – Hermiona wyrwała się z jego ramion i
założyła ręce na piersi, patrząc na niego gniewnie.
- Przyzwyczaj się do tego, bo taki właśnie jestem – oznajmił
z dość bezczelnym uśmieszkiem.
- Zapowiada się wspaniale – Hermiona skrzywiła się do niego,
po czym odwróciła się i poirytowana ruszyła do wyjścia.
- Też już nie mogę się doczekać, kochanie! – zawołał za nią
nieco zgryźliwie, ale postanowiła mu nie odpowiadać, tylko głośno i mocno
zatrzasnąć za sobą drzwi.
❤❤❤
Siedziała w sypialni Pansy, na jej łóżku i delikatnie obracała w palcach pióro.
Umowa była już gotowa do podpisu, a ona obiecała Draco, że zrobi to, jak tylko
ją przeczyta. Tyle, że zrobiła to już ponownie dwa razy, a nadal nie mogła się
przemóc, by złożyć swój podpis.
Pansy siedziała naprzeciwko niej, przyglądając jej się
uważnie, raz na jakiś czas tylko, zwracając uwagę na to, jak mocno piłuje swoje
paznokcie. Hermiona wiedziała, że przyjaciółka jest zła… Ale nic już nie mogła
na to teraz poradzić.
- Nie mogę uwierzyć, że niczego się nie domyśliłam –
mruczała. – Choć oczywiście coś podejrzewałam, gdy nie przestawał pytać
mimochodem, co u ciebie słychać. Zakładałam, że przynajmniej cię wtedy pocałował
na dobranoc, ale coś więcej? Przecież to niemożliwe z zawsze rozsądną i
poukładaną Hermioną Granger! Jak mogłaś mi nie powiedzieć?
- Pansy, przeprosiłam cię już milion raz – Hermiona
westchnęła, ledwo hamując swoją irytację. – Wiem, że powinnam była to zrobić,
ale nie chciałam zawracać ci głowy…
- Jak mogłaś nie zawracać mi głowy faktem, że nosisz w sobie
mojego chrześniaka! – Parkinson zdenerwowała się mocniej.
- Opowiedziałam ci już dwa razy całą tę historię…
- Mogłaś mi powiedzieć od razu, a wtedy moglibyśmy uniknąć
całej tej hecy z wyjazdem! Draco przenigdy nie skrzywdziłby niewinnego dziecka,
a już zwłaszcza swojego własnego potomka! Nie mogę uwierzyć, że tak o nim
pomyślałaś!
Hermiona wzniosła oczy na sufit i wzięła głęboki oddech. Nie
wiedziała, jak znaleźć sposób na ułagodzenie irytacji przyjaciółki, zwłaszcza
teraz, kiedy naprawdę potrzebowała jej pomocy.
- Jeszcze raz - bardzo, bardzo, bardzo przepraszam –
wyrecytowała Hermiona. – Przykro mi, że do tego wszystkiego doszło. W ramach
zadośćuczynienia pozwolę ci wymienić całą moją garderobę, wybrać mi suknię na
ślub i zupełnie samodzielnie urządzić pokoik dziecięcy…
Pansy prychnęła drwiąco.
- Jakbym miała zamiar pozwolić ci zrobić cokolwiek z tego
samej!
- Pansy proszę cię! Czy możesz mi pomóc sprawdzić, czy tam na
pewno nie ma żadnych kruczków, z których słyną rody czystej krwi w takich
umowach? – poprosiła.
- W ramach zemsty, za to, że obydwoje mi nie powiedzieliście,
sprawię, że wasz syn będzie całym sercem gardził czytaniem książek! I
zobaczymy, co wtedy zrobicie! – Pansy uśmiechnęła się wrednie, po czym sięgnęła
wreszcie po umowę.
- Ty też twierdzisz, że to będzie chłopiec? – zapytała z
ciekawością Hermiona.
- Na pewno. Zaklęcia na linii rodowej Dracona to gwarantuje.
Tylko proszę… Wymyślcie lepsze imię niż Scorpius. Astoria chyba upadła na
głowę, gdy się na to uparła.
Hermiona poczuła nieprzyjemny dreszcz na wspomnienie o
tragicznie zmarłej żonie Dracona.
- Czy wiesz może… Czy oni… Nie dogadywali się dobrze ze sobą?
– odważyła się zapytać.
Pansy uniosła głowę i rzuciła jej zaskoczone spojrzenie.
- Powiedział ci? – zdziwiła się.
- Tylko wspomniał, że miała też drugi dom.
- Cóż, tak… Wiem, że nie mówi się źle o zmarłych, ale moim
zdaniem Astoria miała poważne problemy emocjonalne – Pansy westchnęła ciężko. –
Odbijało się to mocno na Draco, gdy byli razem. Wiem, że nie powiedział mi
nawet połowy tego, co się u nich działo, by nie nastawiać mnie przeciwko niej.
- A co takiego się działo? – Hermiona nie mogła poskromić swojej
ciekawości.
- Chciałabym móc ci powiedzieć, ale przysięgałam Draco, że
nigdy nikomu tego nie wyjawię – Pansy spojrzała na nią przepraszająco. – Myślę
jednak, że w końcu sam to zrobi. I tak otworzył się na ciebie o wiele bardziej,
niż na jakąkolwiek inną kobietę przez ostatnie pięć lat.
- Rozumiem – Hermiona westchnęła cicho. – Czy możesz zerknąć
w tą umowę? Wiem, że i tak muszę ją podpisać, ale poczuje się lepiej, jeśli ty
też to przeczytasz.
- To nie jest standardowa umowa małżeńska – Pansy uśmiechnęła
się lekko pod nosem, uważnie studiując tekst.
- Nie? Myślałam, że one zawsze tak wyglądają – zająknęła się
Hermiona.
- Klauzula rozwodowa jest za krótka – Pansy zachichotała. –
Normalnie jest to obwarowane wieloma innymi zapisami. Miałam rację, sądząc, że
Draco ma nadzieję, że nie będzie wam potrzebna.
- Naprawdę tak myślisz? – zapytała na jednym wydechu, czując
dziwnie przyjemny uścisk w okolicy serca.
- Nigdy nie zauważyłaś
w szkole, że on dosłownie nie spuszczał cię z oczu? – Pansy spojrzała na nią z
zainteresowaniem. – Nie przepuścił żadnej okazji, by się do ciebie nie odezwać,
gdy tylko przechodziłaś gdzieś obok.
- Raczej, by mnie nie obrazić – przypomniała z krzywym
uśmiechem.
- A co innego mógł zrobić, żeby zwrócić na siebie twoją
uwagę? – Pansy zachichotała.
- Nie wiem… Może po prostu być miłym? – sarknęła.
- Niestety miał reputację do utrzymania – Pansy nadal
uśmiechała się pod nosem. – Ale wierz mi, gdyby mógł, uganiałby się wtedy za
tobą, jak wilk za łanią.
Hermiona mimowolnie zaśmiała się na to obrazowe porównanie,
choć nie wierzyła specjalnie w słowa przyjaciółki.
Pansy zaśmiała się nad czymś co przeczytała.
- Co? – spytała nieco niepewnie Hermiona.
- Uparł się, by zrobić z ciebie Malfoya, prawda?
- Jeśli chodzi ci o nazwisko, to tak. To nie podlegało
negocjacji.
- Rozpuszczony bachor nadal uwielbia oznaczać swój teren –
Pansy uśmiechnęła się złośliwie. – Już widzę, jak wetrze to w twarz Weasleya,
przy pierwszej okazji…
Hermiona nagle odrętwiała. W czasie całej tej sprawy, ani
razu nie zastanowiła się jeszcze, jak Ron zareaguje na to, że wyjdzie ponownie
za mąż i to za jego szkolnego wroga. To nie mogło skończyć się dobrze.
- Och! Dodał też gratyfikację za drugie dziecko! Jak uroczo…
Wiesz, że byłby pierwszym Malfoyem od ponad pięciuset lat, który miałby
więcej niż jedno dziecko?
- Będzie mógł je mieć z kimś innym po naszym rozwodzie – Hermiona
zdziwiła się, że jej własne słowa wywołały u niej nieprzyjemny skurcz w okolicy
serca. To było złe. Zaczynała się przywiązywać. Zaczynało jej zależeć.
- Albo będziesz mogła mu urodzić małą, śliczną dziewczynkę –
Pansy wyszczerzyła się do niej. – Powinniście ją nazwać Pansemonia na moją
część.
- Nie wywołuj u mnie mdłości, bardzo cię proszę – Hermiona
skrzywiła się do przyjaciółki.
- Trzy lata to też więcej, niż standardowe układy z góry
zakładające rozwód – Pansy nie przestawała się uśmiechać.
- Ile więcej? – zapytała Hermiona.
- Zwykle wystarczy poczekać do pierwszych urodzin dziecka.
- Powinnam to renegocjować? – spytała lekko spanikowana
Hermiona.
- Nie! – zawołała od razu Pansy. – Ani mi się waż! Chyba, że
chcesz to podbić do pięciu lat. Sądzę, że Draco nie miałby nic przeciwko…
- Skończ z tym! – Hermiona na poważnie się zdenerwowała. –
Nie zakładaj nas razem w przyszłości Pansy, bo to się prawdopodobnie nie wydarzy.
Prawie wcale się nie znamy!
- Ale już wiecie, że potraficie uprawiać ze sobą fantastyczny
seks, a to dobra podstawa – Pansy puściła do niej oko.
- Skąd wiesz, że był fantastyczny? – zdziwiła się Hermiona.
- Proszę cię! - Pansy zachichotała. – Znałam jego kochanki i
wiem, że zawsze były zadowolone, a ty wcześniej byłaś tylko z Weasleyem… To
cud, że wiesz chociaż czym jest orgazm.
Hermiona już otwierała usta, by jakoś to skomentować, ale nie
miała za bardzo pojęcia co miałaby powiedzieć. Parkinson miała przecież
absolutną rację.
- Czy on… Miał dużo kochanek? – wyjąkała, czując że
mimowolnie się rumieni.
Pansy wzruszyła ramionami.
- Kilka nic nieznaczących przygód przed ślubem. Musisz jednak
wiedzieć, że był zawsze wierny Astorii, mimo tego, że się pomiędzy nimi nie
układało. Draco ma zasady, nie chce być taki, jak jego ojciec – Pansy
westchnęła ciężko i wróciła do czytania umowy.
- A później? – Hermiona sama nie wiedziała, dlaczego tak
bardzo chce o tym wiedzieć.
- Zapewne też kilka. Nie żeby dzielił się tym ze mną.
Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale o niektórych rzeczach wolimy nie rozmawiać –
Pansy uśmiechnęła się lekko. – Chyba by umarł, gdybym zaczęła opowiadać mu o
mnie i Harrym w łóżku…
- Też bym umarła – zaznaczyła od razu Hermiona.
- Wiem, wiem, jest dla ciebie jak brat. Draco dla mnie też,
ale jeśli chcesz, to chętnie posłucham jak w ciągu jednej nocy wyleczył cię z
rzekomej bezpłodności – Pansy znów do niej mrugnęła.
- Ponownie – wolałabym umrzeć – Hermiona rzuciła się na
poduszki przyjaciółki, czując się sfrustrowana i zmęczona. Chciała już mieć to
wszystko za sobą, choć im dalej patrzyła w przyszłość, tym bardziej się
niepokoiła.
- Umowa jest w porządku. A gratyfikacje finansowe bardzo
hojne. Wiedziałam też, że doda klauzulę o zakazie romansów. Radzę ci się jej
trzymać. On zniszczy każdego kto, sięgnie po coś, co do niego należy.
- Nie będę należała do niego – oburzyła się Hermiona.
- Ależ będziesz – Pansy zachichotała. – I jestem skłonna
postawić na to, że bardzo ci się to spodoba.
- Czy to wszystko? – Hermiona z powrotem usiadła i sięgnęła
wreszcie po pióro.
- Wszystko, choć na twoim miejscu zainwestowałabym jeszcze w
jakiś amulet ochronny przeciwko złym duchom – Pansy roześmiała się szczerze.
- Amulet przeciwko duchom? – powtórzyła głucho Hermiona. – Po
co?
- Bo Astoria jak nic wróci zza grobu, by cię prześladować,
gdy zobaczy, że jesteś w radzie fundacji Narcyzy.
- To ona w niej nie była? – Hermiona zrobiła wielkie oczy.
- Oczywiście, że nie – Pansy prychnęła. – Draco dobrze
wiedział, że była na to za mało rozgarnięta, a jego matka nigdy by mu nie
wybaczyła, gdyby Astoria coś tam zepsuła.
- I on sądzi, że ja tego nie zrobię? – Hermiona
niedowierzała.
- Najwidoczniej bardziej ci ufa – Pansy uśmiechnęła się do
niej ciepło. – Wreszcie prawdziwa Lady Malfoy stanie na czele fundacji. Narcyza
byłaby bardzo szczęśliwa.
- Wątpię – Hermiona skrzywiła się pod nosem.
- Nie wątp w to. Powiedziała mi kiedyś, że ceni to, że jej
syna interesują inteligentne kobiety, nawet jeśli nie są czystej krwi. Chciała
tylko, by Draco był szczęśliwy.
- Naprawdę? – Hermiona poczuła kolejny ciepły dreszcz.
- Tak. Jestem pewna, że świetnie sobie z tym dasz radę –
Pansy sięgnęła po jej dłoń.
- Nie mówisz tylko o fundacji, prawda? – wyszeptała Hermiona.
- Nie, nie mówię tylko o fundacji – Pansy sięgnęła i objęła
ją mocno ramionami. – On naprawdę zasłużył na ciebie w swoim życiu.
- Pansy…
- Proszę! Po prostu proszę! Daj mu szansę. Szczerze mówiąc
trochę na to liczyłam, gdy się do niego wprowadziłam. Sądziłam, że jeśli znów
cię spotka, być może ponownie coś zrozumie…
- Serio? Miałaś czas myśleć o takich rzeczach pomimo rozwodu?
– zdziwiła się Hermiona.
- Cóż… Jeśli sama nie jestem szczęśliwa, chętnie sprawię
trochę szczęścia innym – Pansy otarła łzy.
- Obiecuję, że spróbuję – Hermiona poczuła, jak jej serce
przyśpiesza rytm.
Przyłożyła jedną z dłoni do swojego brzucha i wzięła głęboki oddech. Dla swojego dziecka naprawdę mogła się postarać i spróbować dać mu prawdziwą rodzinę, zwłaszcza, że musiała uczciwie przyznać, że Draco Malfoy nie był dla niej już ani trochę obojętny.
❤❤❤
I znowu - Wiem, długi rozdział 😁, ale to nic w porównaniu z jutrzejszym. Cała historia bez epilogu ma równo 100 stron tekstu worda 😂 Trochę żałuję, że jednak nie rozpisałam tego na większą ilość rozdziałów, ale szczerze przyznam, że lubię formę mini-maratonów i już myślę o kilku kolejnych 😈
Zapraszam jutro na ostatnią 5 część. W niedziele jak zwykle "Przyrzeczona", a w poniedziałek Epilog "Dysfunkcji".
Udanego długiego weekendu, jeśli ktoś ma! 😆
Buziaki!
Venetiia
znów pierwsza?
OdpowiedzUsuńniby hermiona zasluzyla na takie traktowanie ze strony draco, z drugiej on niby tak się przejmuje i troszczy a wiedzac ze ta jest w ciąży naraża ja na śmiertelny stres, ach, ta historia zawija coraz to dziwniejsze, niezrozumiale kręgi. ale taki już urok, prawda?
Usuńurocza scena z negocjowaniem kontraktu i nazwiska, akcja z Astoria też zaskakująca. czyżby to nie było jej dziecko a ona tak naprawdę jest ukryta?
cóż, tego dowiemy się za pół godziny:D
może znowu uda mi się być pierwsza!
I jak zawsze, weny
Jestem. :)
OdpowiedzUsuńPierwsza, lecę czytać
OdpowiedzUsuńObecna 😁
OdpowiedzUsuńZ jednej strony jestem zła na Dracona a z drugiej go poprostu kocham. Ale mam nadzieję, że Pansy była dobra z Wróżbiarstwa i to wszystko się spełni 🥰 Pozdrawiam ❤️
UsuńJestem 🤍
OdpowiedzUsuńLecę
OdpowiedzUsuńRozpływam się. A co do tego co Pansy powiedziała, przytoczę tu "Szczerze mówiąc trochę na to liczyłam, gdy się do niego wprowadziłam. Sądziłam, że jeśli znów cię spotka, być może ponownie coś zrozumie…"
Usuńmyślę, że on zawsze o tym wiedział i był w niej szaleńczo zakochany ale nigdy nie miał okazji na wykonanie jakiegoś ruchu (według niego), a tym bardziej żadnych szans u Hermiony.
Lece czytać ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuń💚
OdpowiedzUsuńHermiono jak możesz to robić Draco 😭😱😭 Biedny 😭 o co u licha chodziło z tą Astorią? I Pomimo, że bardzo chciałabym, żeby był to chłopiec, to skąd ta pewność, przecież pierworodne było dziecko z Astorią? No chyba, że faktycznie nie było Draco 🤔 Nie wytrzymam do jutra 😭😭😭
UsuńTeż się właśnie nad tym zastanawiałam.
UsuńGenialny rozdział i jaki długi ♥️
OdpowiedzUsuńHermiona mnie zaskakuje i lekko mnie zdenerwowała tą próbą ucieczki - niegrzeczna dziewczynka! Draco zadał sobie wiele zachodu aby jak przypilnować. Całe szczęście! To jak już załatwił magomedyk, wizytę domowa, skonstruował kontrakt małżeński, stara się być opanowany i troskliwy - Draco ideał. Coś mi świtało w głowie, że Astoria to nie była jego pierwsza miłość po jego wcześniejszych słowach i Pansy tylko to potwierdziła. Hermiona Malfoy brzmi fantastycznie ♥️ jestem pewna, że stworzą piękna i szczęśliwa rodzinę, Hermionie już nie jest obojętny, a ona jemu - to musi się udać. Astoria zza grobu - tym się nie martwię, ale jestem bardzo ciekawa reakcji Daphe i Rona, to może być żenujące przedstawienie w ich wykonaniu🙈 Biedna Pansy taka niedoinformowana, na jej miejscu też był się wkurzyła - tym bardziej, że najlepsza przyjaciółka chciała przez to wyjechać w dość słabym czasie. Pansy w ogóle uwielbiam, jest mi jej oczywiście żal, ale uwielbiam ja za jej sposób bycia
Hermiona Malfoy - prawdziwa Lady Malfoy ♥️
Moment w którym oboje zabaczyli maleństwo i usłyszeli serduszko, dostali fotografie - piękny i chwytający za serduszko, mega rozczulający ♥️ wzmianka o kolejnym dziecku - to małżeństwo będzie długie i szczęśliwe ♥️ jestem ciekawa czy w kolejnym rozdziale dowiemy się prawdy od Draco, z utęsknieniem czekam na jutro ♥️
Uwielbiam ten minimaraton ♥️
Ty wiesz jak ja uwielbiam Twoje pomysły ❗😍😍😍
OdpowiedzUsuńUwielbiam tak długie rozdziały! Pomagają przetrwać do kolejnego 😄 Dziś (a w zasadzie to już wczoraj, bo jest grubo po północy) Harry Potter:Powrót do Hogwartu i byłam tak przeszczęśliwa słuchając o relacji Emmy i Toma ❤️ Uważam, że pasują do siebie idealnie i naprawdę żałuję, że w książkach ani filmach nie ma miédzy nimi chemii. To by uradowało moje kochajàce Dramione ponad wszystko serduszko ❤️ Rozdział genialny i już nie mogę doczekać sié następnego!
OdpowiedzUsuńLilak
Też oglądałam Powrót do Hogwartu wczoraj. Wyłam przy tym jak bóbr...
UsuńCudowny rozdział. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału ❤️
OdpowiedzUsuńTrochę zaleciało 365 dniami z tym porwaniem... Nie mniej reszta rozdziału boska. Jak zwykle zresztą. ;)
OdpowiedzUsuńPrzysięgam na moje wszystkie opowiadania i co jeszcze zechcesz, że w życiu nie przeczytałam nawet jednej strony z 365 dni, nie widziałam filmy i do dziś nie wiem czy autorka nazywa się Lipińska czy Lipnicka :D
UsuńI uwierz nic nie straciłaś. Moja siostra raz oglądała w telewizji i po prostu tragiczna podróba Greya. Już przy tym filmie Grey to istne arcydzieło
UsuńNawet się nie planowałam zabierać :D Ale gdybym wiedziała, że tam jest taki wątek podobny, to pewnie bym tego nie napisała. Strasznie nie znoszę, jak ktoś piszę, że "czymś mu zaleciało". Nie będę już tego zmieniać, ale przysięga na miłość do HP, że to nie było inspirowane czy zamierzone :D
UsuńTo jest nas więcej, ja dzięki Bogu nie czytałam i nie oglądałam tych 365 - co mnie bardzo raduje :) a rozdział był cudowny 💚
UsuńJa obejrzałam kawałek filmu, bardzo żałuje bo chyba wypaczył mi psyche po wieczność. :< I przysięgam uroczyście, że już nigdy nie napiszę że Teoje opowiadania "czymś zalatują". <3 <3
UsuńPrzybijam ❗ też nie czytałam i nie oglądałam 😆 ale nawet jesli by tak było że jest podobny do tamtego fragmentu to jestem pewna na milion procent że Twój pomysł na podobną akcję wyszedłby trylion razy lepiej 🤩🤩🤩🤩❗
UsuńDziewczyny ja miałam to chwilowe zaćmienie,mózgu i sięgnęłam po ten bestseller....o cię panie dałam radę przeczytać chyba tylko 3 rozdziały TRAGEDIA jak dla mnie. Mi scena porwania w tym opowiadaniu w ogóle się nie skojarzyła z tą książką, a rozdział naprawdę świetny i aż sama nie wierzę że to pisze ale podobnie żałuję że rozdziałów nie będzie więcej w sensie nie chce autorki urazić bo bardzo mi się podoba ale czuję cała sobą jak jeszcze mogłabyś budować napięcie i emocje gdyby rozdziałów było więcej...cudownie,ale z drugiej strony czy ja bym wytrzymała oczekiwanie🤔🤔 W każdym bądź razie, kolejne twojej dzieło mnie zachwyciło nie wiem skąd czerpiesz inspiracje,ale oby było ich więcej i więcej. Pozdrawiam Karola
UsuńTo zbyt banalny temat, by poświęcać mu całe opowiadanie. Jasne, że by można - tylko po co? :) Jak już mam nad czymś myśleć dłużej, to chce by to było coś, czego jeszcze w dramione nie napisano, albo nie napisano tak, jak ja bym tego chciała :)
Usuń💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#WENADLAPRZYRZECZONA 💚
#wenadlanowości 💚
#WENADLAVENIKA 💚
Owww! Jakoś tak słodko się zrobiło 😁🧡❤️Nasze Goląbeczki są po prostu świetne. Ich negocjacje to jak wybuchy wulkanu. Dobrze,że jeszcze potrafią iść na jakiekolwiek kompromisy w tych wszystkich sprawach.Ciekawi mnie sytuacja małżeństwa Dracona z Astoria. .🤔 Musieli nie być szczęśliwi skoro nawet mieszkali osobno. Chyba,że Astoria była chora(gdzieś przeszło mi to przez myśl) mam nadzieję,że rozjaśnisz sytuację w następnej części. Niemniej ten mimimatron jest przecudowny 😍
OdpowiedzUsuńPodziwiam ilość pomysłów jaka rodzi ci się w głowie 😁😁
Ściskam 🚀🚀🚀🚀🚀
Miałam przy tym rozdziale skrajne emocje. Od radości po czysty wkurw. Serio... Rozumiem że Draco musiał pozałatwiać sprawy itd. Ale odcinać Hermionie kominek (a jakby się coś stało i potrzebowała iść do Munga?), Stawiać jej pod domem samochód (jak z gangsterskich filmów, przecież to idzie ze strachu osiwieć) a potem bezczelne zgarnięcie z ulicy.
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię, że Hermiona się bała, takie dwuznaczne zachowanie każdemu by mętlik wprowadziły.
On był zły i go rozumiem ale musiał to w taki sposób robić? No Draco, weź się trochę opanuj 😤
Historia Draco i Astorii wydaje się być bardziej ciekawa niż ukazywały to pierwsze rozdziały.
Pansy spiskująca pomimo rozwodu... Ona wie duuuużo więcej niż chce się przyznać.
Rozdział ogólnie super. Duży plus za tak wczesną godzinę 😂🤣 będę mogła kilka razy go dzisiaj przeczytać.
Pozdrawiam cieplutko.
Oczywiście, że Draco musiał to zrobić 🤣 To była ślizgonska kara, za próbę ucieczki jedna i druga. A ona była monitorowana, wiedzieliby gdyby coś jej się stało.
UsuńDraco widać nie chce wypuścić Herm ze swoich rąk 😌
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza 🥰🥰 beż dwóch zdań jesteś najlepszą polską autorką fanfiction dramione 🥰🥰 jeżeli byś zrobiła z tego dłuższe opowiadanie na pewno wyszedłby majstresztyk, ale takie minimaratony też są świetne 🥰🥰
OdpowiedzUsuńTu już Granger naprawdę momentami działała mi na nerwy. Moim zdaniem dał jej do zrozumienia, że nie jest taki, jak o nim myślała, a już znowu chciała uciekać i popadła w paranoje. Rozumiem, że bała się o dziecko, ale taka panika to już za dużo. Draco wiadomo, mógł być trochę mniej tajemniczy, a potem swego rodzaju kara musiała być (to zgarnięcie jej z ulicy), ale w sumie gdyby nie zareagował, to zwiała by nie wiadomo gdzie.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa ślubu, (nocy poślubnej😏), i historii Draco i Astorii. Obawiam się tego rozdziału 5, jak widzę ilość stron😂 ale czekam😍
To opowiadanie trzyma w napięciu. Niby nie ma tu wartkiej akcji gdzie przygoda zło i bójki są na porządku dziennym, ale podczas czytania obgryzam paznokcie z ekscytacji. :-) Oboje, zarówno Draco jak i Hermiona mają według mnie solidne powody by działać w taki a nie inny sposób, bardzo dobrze zbudowany ciąg przyczynowo-skutkowy. Ich dialogi czyta się z prawdziwa przyjemnoscia :-) już nie mogę się doczekać kolejnych części :-D
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać kolejnej części.
OdpowiedzUsuńI coś czuję, że teoria spiskowa, że Astoria nie była w ciąży z Draco jest słuszna 🧐
Super się czytało nie mogę się doczekać kolejnej części ❤
OdpowiedzUsuńLubię te tasiemce 😝
OdpowiedzUsuńJejku ale to jest super! Tyle emocji przeze mnie przeszło czytając że to masakra. Draco nieźle odwalił z tym całym porwaniem, ja bym zawału dostała! No ale Herm też zbyt mocno się nakręciła, chociaż nie mozna jej winić, bardzo się martwiła. No ale super że to wszystko idzie w tą stronę, tylko nie mogę się doczekać czegoś co choć trochę tak wyraźnie pokaże Herm, że Draco chce od niej czegos więcej niż tylko „udawanie małżeństwa”, bo Herm już zdała sobie sprawę z tego, że on nie jest jej obojętny. Do następnego!❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńNo i kolejny majstersztyk ❤
OdpowiedzUsuńWow, Wow, Wow! No kocham to! Taki szczegółowy kontrakt, taka troska o nią i dziecko?! To musi się udać, ciekawe co wymyśliłaś dla nich dalej! Poza tym kocham takie długie rozdziały!
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza! ❤😍
Podoba mi sie Draco w takim wydaniu, ze swoimi slizgondkimi zagraniami. Wiecej poprosze! To opowiadanie napraawde ma taki potencjal ze spokojnie mogloby byc ' pelnowwymiarowe'historia wciaga, lateo sie czyta, poprzednie doswiadczenis zyciowe bohaterow dobrze pokazuje dlaczego zschowuja sie tak nieufnie w stosunku do siebie. Prosze, niech Drsco skonfrontuje sie z Ronem :D to by byla taka wisienka na torcie. Ich negocjacja byla swietnie rozpisana. Pozdraeiam i czekam na dalszr czesci
OdpowiedzUsuńCzy dziś rozdział pojawi się zaraz po północy?
OdpowiedzUsuńNie mogę znieść w opowiadaniach Hermiony, która z góry zakłada co zrobi Draco I podejmuje lekkomyślne decyzje bez konsultacji z nim🙈🙈 dobrze, że teraz już z górki ❤
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rozwiniesz motyw Astorii, bo jestem szalenie ciekawa co w trawie piszczy. Uwielbiam tak długie (i dłuższe 😀) rozdziały ❤
OdpowiedzUsuńCieszę się że Hermiona aż tak myliła się co do Draco. Bardzo mi się podoba jak się troszczy o nią i dziecko czekam na rozwój sytuacji 😊
OdpowiedzUsuńkamień z serca! mimo, że miałam gigantyczną nadzieję na to, że Draco nie pokusi sie o aborcje! i tak jest! a jak jeszcze dowiadujemy się, że podkochiwał się w niej w szkole! to jeju ♥
OdpowiedzUsuńto piękne! mimo całej otoczki. pokazuje, że mu zależy na swój pokręcony sposób! i też bardzo zraniła go chęcią ucieczki
liczę, że Pans i Harry jako świadkowie się spiszą ♥
Lubię wersję Draco, który ma wszystko pod kontrolą. Fajnie że nie zmuszać Hermiony do aborcji i trochę przykre że Hermiona nawet na chwilę nie postawiła się w jego sytuacji tym bardziej że już jedno dziecko stracił ..
OdpowiedzUsuńAhh uwielbiam kontrakty małżeńskie 😂. Hermiona naprawdę powinna postawić się w sytuacji Draco, zanim oskarżyła go o chęć zmuszenia jej do aborcji. 🙈 Pansy jest kochana, myślę że naprawdę sprawi nie trochę, a bardzo dużo szczęścia innym 🥰.
OdpowiedzUsuń