WESOŁYCH ŚWIĄT! 🌲
Kochani! Z okazji świąt Bożego Narodzenia, pragnę życzyć Wam, wszystkiego najlepszego. Spełnienia Waszych wszystkich marzeń i pragnień oraz realizacji nawet najbardziej skomplikowanych życiowych planów! No i super prezentów pod choinką! 😁💕
W Atrium ministerstwa stali już wszyscy. Draco zatrzymał się
zaraz po wyjściu z budki i zdjął swoją pelerynę, kątem oka patrząc na to, jak
bardzo spięta jest Granger.
Dwie grupy stały nieopodal siebie, ale w powietrzu dało się wyraźnie wyczuć
nerwowość i napięcie. Draco dobrze wiedział, że każdy się obawia, że piękna
bajka o Rozejmie, zgodzie i jedności, nagle się skończy i oni znów skierują na
siebie swoje różdżki. Nikt tego nie chciał….
Granger chyba nie była świadoma tego, że nerwowo przygryza swoją dolną wargę.
To było… seksowne i sprawiło, że zrobiło mu się cieplej. Wyraźnie było widać,
że szuka w tłumie Weasleya. Pewnie w głębi serca, bardzo za nim rozpaczała… Cóż.
Musiała z tym skończyć i to najlepiej, jak najszybciej.
- Złap mnie pod ramię – nakazał jej szorstko, by odwrócić jej uwagę od dalszego
wgapiania się w jej kochasia.
Ugiął ramię, tym gestem dając jej wyraźnie znać o co mu chodziło.
- Czy to naprawdę konieczne? – spytała go cicho, a on zauważył, że złożyła
swoją pelerynę tak, by zakryła jej obrączkę.
Musiało jej być cholernie źle z tym, że zostanie tu dziś przedstawiona jako
jego żona.
- Tak! – starał się zabrzmieć szorstko i bezkompromisowo.
Nie mogła z nim walczyć w tak błahych kwestiach i powinna o tym od razu
wiedzieć.
Ujęła jego ramię delikatnym gestem, a od miejsca gdzie przez materiał garnituru
dotknęła ją jego dłoń, poczuł rozlewające się ciepło.
Poprowadził ją w stronę grupy byłych Śmierciożerców, starając się wyglądać na
tak samo pewnego siebie i władczego, jak zawsze.
- Witaj, synu i ty droga synowo! – powitał ich jowialnie jego ojciec, z nieco
cwaniackim uśmieszkiem.
Inni Śmierciożercy poszli w jego ślady, ale Draco zauważył, jak przyglądają się
z żywym zainteresowaniem temu, jak Granger trzymała go pod ramię.
Cóż… Można by uznać to nawet za mały sukces. Nie krzyczała, nie wyrywała mu
się… Tak, w sumie prezentowali się razem zapewne nie najgorzej.
- Witamy wszystkich! – powiedział oficjalnie.
Granger się nie odezwała, ale Draco uznał, że nie ma konieczności, by ją z tego
powodu upominać.
Rozejrzał się po zebranym tłumie. Pansy i Blaise posyłali mu coś na kształt
pocieszających uśmiechów, a Theodore miał nieco za mocno zaciśniętą szczękę i
rzucał krótkie spojrzenia w stronę Granger i jej dekoltu. No tak, jego żona
wyglądała naprawdę apetycznie – nawet on musiał to po prostu przyznać. Nagle
poczuł, że ktoś się w niego wpatruje. Wiedziała kto to, zanim znalazł ją w
tłumie. Astoria… Zaczerwienione oczy, drgający podbródek, bladość. Tak, na
pewno fakt, że Granger wyglądająca jak milion galeonów, tak spokojnie trzymała
go pod rękę, zamiast właśnie się z nim szarpać, był dla niej katastrofą…
Dopiero po kilku sekundach, sam zauważył, że Greengrass też trzymała kogoś pod
ramie…
Krew zapulsowała mu w żyłach, gnana poczuciem niewyobrażalnej złości.
Co za skończona idiotka!
Ledwo powstrzymał warknięcie, gdy zobaczył triumfująca minę Marcusa Flinta.
A przecież ją ostrzegał przed tym skończonym skurwielem i to nie raz i nie dwa…
Pieprzona, nadgorliwa, lekkomyślna debilka!
Czuł, że Astoria się złamie, jak tylko zobaczyła tak jak wszyscy inni, jak
piękną kobietą stała się Granger. Od początku Astoria, jak zapewne większość innych
wiedźm w zamku, miały nadzieję znaleźć w Granger źródło do nowych szyderstw z
jej włosów, figury czy pochodzenia… Teraz jednak, nie będą tego głośno robiły,
bo to byłoby oczywiste przeinaczanie prawdy. Nie. Teraz Hermiona Granger stanie
się nowym obiektem cichej nienawiści, a w przypadku Astorii… Jej oficjalną
rywalką. Zachciało mu się gorzko roześmiać, gdy patrzył na Greengrass. Czy nie
powtarzał jej wiele razy, że nie dotyka tego, co dotknął Flint? Czy nie pamięta
historii Bianci Cost? Szkoda, ze atrium było pełne ludzi, bo miał ochotę
krzyknąć do Greengrass, że wcześniej oficjalnie ogłosi celibat, niż znów pójdzie
z nią do łóżka. To był koniec.
Przebiegła mina Flinta na jego odrażająco brzydkiej twarzy, była gwarancją jego
postanowienia. A Greengrass pewnie jeszcze gorzko zapłaci za to, że tak postanowiła
wzbudzić w nim zazdrość. Nie żeby go to już cokolwiek obchodziło.
Czuł, że Granger go obserwuje, ale nie był do końca pewien co mówi wyraz jej twarzy.
Była zaintrygowana? Zaniepokojona? A może trochę zazdrosna…? Nie, to ostatnie
na pewno nie. Widział blask w jej oczach, gdy dostrzegła Weasleya.
I on go dostrzegł. Ryżol niewiele się zmienił przez te lata. Nadal był wysoki i
obrzydliwie rudy. Co Granger w nim widziała? To musiała być pierdolona miłość.
Innej opcji nie było.
Poczuł w ustach gorycz frustracji. Jak miał go wyrwać z jej serca? Nie miał
pojęcia…
- Jak się pani dziś czuje, pani Malfoy? – zapytała nagle Emma Rosie.
Draco miał ochotę parsknąć śmiechem. Oczywistym było, że Granger tego nie
zarejestrowała.
- Najdroższa! Odpowiedź na pytanie pani Rosier! – upomniał ją,
ledwo powstrzymując rozbawienie.
Granger skrzywiła się pod nosem, gdy w pełni do niej dotarło, że właśnie
została nazwana panią Malfoy. Cóż… Tak skarbie, tak właśnie będą teraz do
ciebie mówić – zaśmiewał się w duszy Draco.
- Dobrze… – odpowiedział bezemocjonalnie, a on musiał zacisnąć dłoń w pięść, by
nie ryknąć śmiechem.
Zapewne „dobrze”, było z daleka od jej obecnego samopoczucia, ale wiedziała, że
taka krótka odpowiedź zadowoli wszystkich. Nie mógł jej odmówić inteligencji…
Nigdy nie mógł i tutaj nic się nie zmieniło.
- Postarałeś się Smoku! Żoneczka grzeczniutka i ułożona! – wtrącił się Zabini, gdy podeszli razem z Pansy
do nich.
Draco nigdy nie rozumiał do końca co łączyło tę dwójkę. Pansy była elegancką
damą, a Zabb małym prostaczkiem z frywolnym humorem. Dziwna para.
- Tak. To był naprawdę fantastyczny weekend, prawda skarbie? – odpowiedział na
tyle głośno, by upewnić się, że Flint go usłyszy.
Niech wie, że znów z nim przegrał, a nagroda pocieszenia w postaci Astorii
Greengrass, w ogóle Dracona nie obchodzi.
- Jasne… – burknęła pod nosem Granger.
Grzeczna i układna – na takiej płaszczyźnie mógł spróbować zbudować z nią jakąś
relację. Jeszcze tylko kwestia tego pieprzonego łasica… Widział wyraźnie, jak
wzrok Granger ciągle uciekał w tamtym kierunku. Nie było się co dziwić… Złamane
serce, pewnie mocno ją bolało.
Zauważył, że rudowłosa siostra Weasleya macha do Granger z entuzjazmem. Ona
jednak stała sztywno obok niego, wciąż trzymając go pod ramię.
- Nie odmachasz przyjaciółce? – zapytał nie kryjąc swojej uszczypliwości.
- A mogę? – wyszeptała.
- Jeśli tylko masz ochotę. Nie jesteś przecież bezwolną kukłą – pochylił się
nad nią, a zapach jego mydła znów uderzył mocno w niego. Była taka śliczna, że
naprawdę trudno było mu się opanować. Wiedział, że tego pożałuje, ale pozwolił
sobie musnąć lekko ustami jej ucho, gdy do niej mówił – Możesz się zadawać ze
wszystkimi z drugiego obozu, tylko nie z Weasleyem.
Naprawdę chciałby jej tego zabronić… Zmusić ją jakoś, by przestała kochać tego
debila. To nie miało głębszego sensu, bo wiadomym było, że nikt inny nie
znalazłby miejsca w jej sercu. Na pewno nie w obecnym położeniu… Ale i tak, nie
chciał by rozpaczała do końca życia za utraconą miłością.
Jego uwagę odwrócił rozpaczliwy płacz. Odwrócił głowę i od razu zorientował
się, że to znów Astoria. Płaczka numer jeden na liście największych płaczek.
Irytowało go to. Na co liczyła przychodząc tu z Flintem? Że do niej podejdzie i
ją pocałuje na powitanie przy wszystkich, dając jasny sygnał, że jego
małżeństwo z Granger to farsa? Nie zrealizowałby takiego scenariusza nawet
gdyby Granger nie zrobiła na nim wrażenia. Takie upokorzenie byłoby zbyt
okrutne…
- Szanowni zebrani! Pora zasiąść do obrad! – zawołał Alex Bott, nowy
koordynator prac w ministerstwie.
Draco odetchnął lekko. Wkrótce wszystko się wyda… Spojrzał kątem oka na idąca z
nim wciąż pod ramię Granger. Widać było, jak rozpacz ściska jej gardło. Cóż… Kiedyś
wszyscy jej przyjaciele muszą się o tym dowiedzieć. Był gotowy na to.
W teczce miał kilka eliksirów leczniczych i świstoklik, który w razie czego szybko
przeniesie go do zamku, gdy czekał uzdrowiciel. Miał jednak nadzieję, że nie
będzie drastycznie… Odwykł od bólu, przez dekadę spokojnej pracy.
🐉🐉🐉
Długi stół, przy którym ostatnio
zasiedli do podpisania rozejmu, został teraz powiększony tak, by wszyscy
zabrani przez dwóch nowych ministrów, mogli zająć miejsca po każdej z jego
stron.
Z jednej Zakon Feniksa, z drugiej Zakon Rycerzy Walpurgii.
Odsunął krzesło dla Granger, po czym sam zajął drugie, obok niej. Lucjusz posadził
go po swojej prawej stronie, jakby był jego prawą ręką. Pozory… Było kilku
generałów, których Lucjusz cenił o wiele wyżej niż jego. Jednak chęć
przedłużenia linii rodowej i sięgnięcia po władzę nad światem za pomocą jego
dziecka, Lucjusz wyraźnie oceniał na tyle wysoko, by teraz posadzić go po
swojej prawicy.
- Cześć Herm… - odezwała się cichy głos i Draco zorientował się, że odezwała
się rudowłosa siostra Weasleya. Jak ona miała na imię?
- Cześć Gin… - odpowiedziała jej Granger, siląc się na uśmiech.
A więc to była Gina…. Nie, może Virginia? Ginevra! Ginny. Tak, to było to.
- Chcesz napić się kawy? – Draco odwrócił się do Granger, gdy ludzie Boota
zaczęli zbierać zamówienia na napoje.
- Tak, poproszę – odpowiedziała mu szybko, chyba bojąc się, że zapyta ją o coś
więcej.
Wyraźnie widział, jak bardzo zestresowana była.
- Czy oni… Czy oni coś ci zrobili, Mio…?- Padło pytanie.
Mio? To tak Weasley nazywał Granger w czuły sposób? Ale beznadzieja… No tak,
ale kreatywność Weasleya nigdy nie była jego mocą stroną. Czy on w ogóle miał
jakieś mocne strony?
- Wszystko w porządku, Ron – wyszeptała ona, ale Draco widział, że jest
zdeterminowana do tego, by przekonać swojego byłego chłopaka, że mówi prawdę.
Taka dzielna z niej dziewczynka…
Musiał opanować chęć na perfidny uśmieszek i wtrącenie się w tę rozmowę.
Jeszcze nie teraz…
- Hermiono… Jak się czujesz? - Potter gapił się na nią, z widocznym
bólem w oczach.
Coś jednak Draconowi nie pasowało. On nie patrzył na nią, jak na przyjaciółkę,
o którą się martwił. Tam zdecydowanie było coś więcej.
Draco kątem oka spojrzał na Granger. Czyżby miała romans ze swoim przyjacielem,
za plecami łasicowatego? Ciekawe…
- Dobrze. Nic mi nie jest, Harry. Naprawdę – zapewniła znowu.
Jeśli faktycznie czuła, że nic złego jej się nie stało, to pozostawało mu się
tylko z tego cieszyć. Istniała duża szansa, że jakoś się z sobą ułożą i dają
radę żyć obok siebie.
- Witaj ministrze Potter i wy wszyscy, którzy wraz z nim, pomożecie nam
stworzyć nowe ministerstwo magii i odbudować na nowo nasz świat! – zaczął z
przesadą jego ojciec.
Draco ledwo powstrzymał parsknięcie śmiechem.
- Witaj ministrze Malfoy, ty i ci wybrani przez ciebie, którzy obejmą
najważniejsze stanowiska w nowym rządzie i pomogą nam naprawić zło, które
wyrządziła wojna! – odpowiedział Potter.
Tu było mu jeszcze trudniej opanować rozbawienie. Co za kretyński tekst. Potter
bez pomocy Granger raz-dwa zrobi z siebie debila na oczach nowopowstałego
ministerstwa.
- Zacznijmy więc, bo nie ma sensu niepotrzebnie przeciągać tego tematu. Według
podpisanej ugody, departament transportu, który należy się nam, obejmie mój
zasłużony człowiek, Blaise Zabini! – pierwszy stanowiska zaczął rozdzielać Lucjusz.
Draco już wiedział, że dostanie stołek przewodniczącego w departamencie
sądownictwa. Będzie musiał dopilnować, by nikt nie próbował pociągnąć
zbrodniarzy wojennych przed Wizengamot. Ciekawe, co ojciec zaplanował dla
Granger? Draco miał pewne podejrzenia, ale wolał poczekać na ostateczne
ogłoszenie tego. Zapewne już za chwilę…
- My w ramach rozejmu, otrzymaliśmy departament magicznych gier i sportów.
Chcemy, by jego przewodniczącym został Ronald Weasley! – zaprezentował Potter.
Gry i sport… słaby departament, ale odpowiedni dla kogoś o kwalifikacjach
Weasleya. Potter widać dobrze znał swojego najlepszego przyjaciela i wiedział, że
lepiej nie powierzać mu ważnych zadań.
- Kolejny nasz departament, to departament magicznego budownictwa. Chcę, by
objął go Antonin Dołohow! – Lucjusz wskazał na swojego najbardziej zaufanego
człowieka.
Draco wiedział, że Dołohow będzie idealny na to stanowisko… żeby dorobić się fortuny,
na wszystkim na czym tylko zdoła.
- Nam przypadł Departament do spraw hodowli i dystrybucji środków magicznych.
Chcielibyśmy, by z naszego ramienia objęła go Hermiona Granger! – powiedział
Potter.
Draco uniósł brew. Serio? Chcą im oddać jeszcze jeden departament za darmo? Aż tak wierzą w lojalność Granger,
pomimo tego, że dobrowolnie oddała się w ręce ich wrogów? Ciekawe…
- Przykro mi ministrze Potter, ale to niemożliwe – Draco słyszał triumf w
głosie ojca i doskonale wiedział, co za chwilę się stanie... – Tak się składa,
że mój syn Draco Malfoy, zostanie szefem departamentu sądownictwa, a jego żona,
Hermiona Malfoy obejmie funkcję szefowej departamentu sprawiedliwości.
Śmierciożercy zaczęli klaskać, naprawdę głośno i entuzjastycznie.
Widział szok zebranych po drugiej stronie stołu, gdy te słowa powoli do nich
docierały i widział rozpacz Granger, gdy nawet nie miała odwagi, by spojrzeć przyjaciołom
w oczy. Złapał ją za rękę i uścisnął, co wcale nie miało być gestem pocieszenia…
Zreflektował się co robi i pociągnął jej dłoń ponad blat, by pokazać wszystkim,
że to nie żart. Ona naprawdę ma obrączek i jego klejnot rodowy. Naprawdę jest
teraz jego żoną.
Żoną. Chyba do niego samego też to jeszcze w pełni nie dotarło.
Draco skupił się na oglądaniu Weasleya. Tak… On był najciekawszy. Widać, że był
w kompletnym szoku. Pewnie liczył, że wcześniej oni jakoś skrzywdzą Granger,
niż włączą ją do rodziny… Pewnie w tej chwili nawet to by wolał. Chyba
świadomość tego, że ją traci na zawsze była gorsza…
Tak Weasley, to koniec. Nie odzyskasz jej już nigdy. Teraz jest moja.
- Ty pierdolony śmierciożerco!!! – ryknął niczym dziki zwierz Weasley, zrywając
się ze swojego miejsca tak, że krzesło się przewróciło.
Draco trzymał prawą dłoń na różdżce, wstrzymując oddech i czekając na to co się
wydarzy. Wiedział, że musi pozwolić zranić się Weasleyowi pierwszemu. Z
naprawdę wielu powodów.
Pierwszym był Rozejm – jeśli ma teraz upaść, to z winy Feniksów.
Drugim była ona… - jeśli zobaczy, że jej były chłopak atakuje nieuzbrojonego
czarodzieja, może łatwiej jej będzie kiedyś o nim zapomnieć.
- Ron, nie! – krzyknęło kilka gardeł na raz, ale on bardziej poczuł, niż
zobaczył, że była wśród nich Granger.
Poczuł nagły, piekący ból w nosie i wardze. Syknął najciszej jak mógł i szybko złapał się
za twarz, czując ciepłą krew na swoich dłoniach.
To już? Tylko tyle? Marna klątwa tnąca. Och, Weasley ty nieudaczniku… Gdyby ta
sytuacja była odwrócona, Ryży zwijałby się z bólu na podłodze pod stołem.
Wstał i postanowił pójść do łazienki, choć mógłby się uleczyć już tutaj. Nie
chciał jednak pokazywać tych krwawych ran wszystkim. A zwłaszcza Granger. Ostatnio
miała dość przygód, więc skoro mógł, to postanowił jej tego oszczędzić.
Odchodząc, słyszał jeszcze jak jego ojciec krzyczy głośno: Potter!
🐉🐉🐉
Toalety zostały już odnowione, więc skorzystał z wody i opłukał twarz przed leczeniem
zranienia.
Drzwi się otworzyły, a on uniósł głowę, spodziewając się Blaise’a lub Pansy.
Oddech na chwilę mu się zatrzymał, gdy zobaczył bladą jak śmierć Granger.
- Jak dobrze, że twój były tak słabo czaruje – powiedział pierwsze, co mu
przyszło na myśl.
- Zaatakował nieuzbrojonego człowieka… - wyszeptała, a Draco ledwo powściągnął
swój uśmiech.
Plan wypełniony idealnie. Tego właśnie chciał.
- Przykro ci, że kochasz takiego niehonorowego gnojka? – nie mógł sobie
podarować odrobiny drwiny.
- Pomóc ci z tymi ranami? – zapytała go cicho i patrzył, jak wyciąga z torebki
różdżkę.
Naprawdę chciała to zrobić? Mała, słodka altruistka, zawsze na posterunku…
- Nie obraź się gryfonico, ale dłoń tak ci drży, że chyba
podziękuje. Wiem, że umyślnie nie możesz zrobić mi krzywdy, ale kto wie co
wyjdzie, jak w dobrych intencjach oderwiesz mi nos? – znów drwił, co widać
wyłapała, bo parsknęła cichym śmiechem.
Miły dźwięk, jakby ktoś chciał koniecznie wiedzieć…
Zamarł, gdy zobaczył, jak Granger rusza w jego stronę i wyciąga do niego dłoń. Naprawdę?
Serio chciała go uleczyć swoją magią jeszcze raz? Tego zupełnie się nie
spodziewał.
Zadrżał lekko, gdy dotknęła jego nosa. Miał nadzieję, że
tego nie zauważyła. A chwilę później, gdy przejechała palcem po jego ustach,
jego kręgosłup przeszedł dreszcz gorąca, a krew spłynęła mu prosto do krocza.
Salazarze… sam jej dotyk działał na niego w niewyobrażalny sposób!
Granger zaczęła płakać, ukrywając twarz w dłoniach. Wyglądała na totalnie
załamaną. Pierwszy raz, od kiedy przyszło jej go poślubić, stała przed nim tak
totalnie rozbita. Czy właśnie docierało do niej, że jej poprzednie życie się
definitywnie skończyło?
Wiedział, że nie uspokoi się szybko, dlatego złapał ją w talii, starając się w
jak najmniejszym stopniu rejestrować ciepło w swoich dłoniach i szybko posadził
ją na blacie obok umywalki. Wyjął z kieszeni swoją czarną chusteczkę – pozostałość
po naukach matki, która uważała, że dżentelmen zawsze powinien mieć przy sobie
jedwabną chusteczkę, by posłużyć nią damie. Dziś ją zabrał, bo czuł, że może
być potrzebna. Nie pomylił się…
- Wypłacz się teraz – powiedział cicho. Naprawdę nie chciał, by dobre wrażenie,
że jakoś się dogadują, zostało teraz zatarte. – Nie chcę, żebyś płakała jak wrócimy do
stołu.
- Przepraszam… - wyszeptała, a on zastanowił się za co go tak właściwie
przeprasza.
Za chwilę słabości czy za głupotę Weasleya?
- To nie twoje przeprosiny powinienem teraz usłyszeć – powiedział, nim zdążył
się powstrzymać.
- Naprawdę zniszczyłam nam życie… - rozpaczała i on właśnie zrozumiał, że dławi
ją poczucie winy, a on chyba jest też jego częścią.
Nie mógł jej na to pozwolić. Choć jaka część jego na początku tego bagna, chciała
zwalić całą winę na nią, to teraz nie mógł na to pozwolić. Jeśli mieli kogoś
obwiniać, to razem powinni skierować to uczucie na Lucjusza Malfoya. To on i
jego chore plany, sprawiły, że byli teraz razem w ministerialnej łazience, ona
płakała, a on nie potrafił jej pocieszyć.
- Nie. Tylko od nas zależy czy tak naprawdę będzie. Na razie tylko trochę nam
je pokomplikowałaś – powiedział to, co czuł.
Bo może jednak, jeśliby spróbowali, mogliby się jakoś dogadać. Mógłby być jej
wsparciem, a ona jego ozdobą. Mógłby ją przytulać w chwilach, gdy tego
potrzebowała. Albo nawet… Nie. Nie powinien tego teraz roztrząsać.
Stał z rękami założonymi na piersi i patrzył na nią ze spokojem w swych
stalowych oczach.
Uniosła głowę i spojrzała na jego twarz.
- Dziękuję, że nie sięgnąłeś po różdżkę w odwecie...
Naprawdę? Podziękowała mu za to, że nie uszkodził jej byłego. Merlinie…
Dlaczego ona tak mocno kocha tego głupka? Co w nim widzi? Wkurzało go to.
- Wiedziałem, że Weasley nie odpuści. Byłem na to gotowy. I tak sądzę, że
zareagował nad wyraz łagodnie. Gdyby ktoś poślubił moją ukochaną, to zabiłbym
go bez mrugnięcia okiem – przyznał to głośno, w głębi ducha myśląc, że gdyby
Weasley przyszedł tu teraz po nią i spróbował ją od niego zabrać, to Draco
sięgnąłby po różdżkę bez chwili zawahania.
Poczuł się jak zachłanne dziecko, patrząc na to, jak ona unosi głowę i uśmiecha
się do niego delikatnie. Ona była teraz jego. Należała do niego. Nie odda jej…
- Biedny Marcus Flint – powiedziała w
żartobliwym tonie, a Draco nie się spiął.
Flint? Czyżby ona myślała, że on był naprawdę zakochany w Greengrass? W sumie
na początku chciał żeby tak pomyślała, ale teraz? Czy wciąż mu na tym zależało?
Nie. Wcale nie.
Popatrzył na to, jak Granger z cichym westchnieniem kontempluje w lustrze swoje
mocno podpuchnięte oczy. Nie mogła tak wrócić do stołu.
- Daj, pomogę ci – zaproponował, w myślach przywołując jedno z zaklęć
estetycznych Pansy.
Nie zaprotestowała, gdy podszedł do niej z różdżką i stuknął w jej powieki.
Zaufała mu, że nie zrobi jej krzywdy? Chyba tak.
- Dziękuję – szepnęła. – Szczerze mówiąc, nie sądziłam, że znasz się na
zaklęciach estetycznych.
Nie mógł powstrzymać uśmiechu. To było z jej strony takie uszczypliwe, ale i sympatyczne.
Chyba naprawdę zaczynała się już do niego przyzwyczajać.
- Pansy swego czasu lała bardzo dużo łez i tak jakoś weszło mi w nawyk –
wyjaśnił jej bez zagłębiania się w szczegóły.
- Wracamy? – spytała cicho, a on patrzył jak chowa jego chusteczkę do torebki.
Nie zamierzała mu jej oddać? Ciekawe…
- Jeśli jesteś gotowa.
- Tak – Granger wyglądała na lekko sfrustrowaną, co nie było wcale zaskakujące.
- Staraj się nie rozpłakać przy wszystkich, dobrze? – powiedział to tak, by nie
wyczuła presji.
Świat się nie skończy, jeśli się popłacze, ale liczył na to, że jednak tego nie
zrobi.
- Spróbuję – jej słowa zabrzmiały, jak obietnica, co go trochę uspokoiło.
Nagle jednak uświadomił sobie, dlaczego tak naprawdę nie chciał, by płakała.
Nie obchodził go przecież ojciec czy Potter. To był Flint. To zawsze był Flint.
To przed nim chciał ukryć jej słabość. Nim się zorientował co robi, złapał ją
za ramię i odwrócił twarzą do siebie.
- A co do Marcusa Flinta, to masz się zawsze trzymać od niego jak najdalej,
rozumiesz? – wyszeptał patrząc jej prosto w oczy, czując jak strach zaczyna
zakradać się do jego wnętrza.
Flint będzie chciał ją skrzywdzić. Flint będzie chciał mu ją odebrać. Flint
spróbuje go dosięgnąć, za pomocą niej… Nie mógł do tego dopuścić!
- Rozumiem – odpowiedziała spokojnie.
- To dobrze. Chodźmy – Malfoy znów zaofiarował jej ramię, a ona ujęła je bez
zbędnych protestów, co znów go zdziwiło.
Zaczynała się w nim rodzić nadzieja, że ta piękna kobieta, idąca obok niego i
nazywana przez wszystkich jego żoną, może w końcu kiedyś zaakceptować ich
układ. Układ, bo na prawdziwy związek zapewne nie było żadnych szans.
🐉🐉🐉
Weasleya nie było, gdy wrócili do stołu. Zapewne wrócił już do ich kwatery, bo
był zbyt niestabilny, by zostać na obradach. Palant. Za to Draco nie krył
małego uśmieszku, patrząc, jak Potter morduje go wzrokiem, prawie jakby znów
stał przed Voldemortem. Granger się nie odzywała, ani nie patrzyła na swoich
przyjaciół, ale Draco mimowolnie nabrał podejrzeń, że nie miała głębszych
relacji z bliznowatym, poza przyjaźnią. Czyli, że to było zupełnie jednostronne…?
Kolejny, biedny głupek. Granger była jak pajęczyca, wabiąca mężczyzn w swą
lepką sieć urody, seksapilu i inteligencji. Tyle, że ona chyba była tego zupełnie
nieświadoma.
Skromna, inteligentna, odważna, piękna i wychodzi na to, że wierna. Mógłby
trafić lepiej?
- Wyjaśnisz mi, czemu wydałeś moją najlepszą przyjaciółkę za swojego synalka? –
zapytał Potter, gdy obrady się wreszcie skończyły, a stanowiska rozdzielono.
Widział, jak jego ojczulek uśmiecha się cynicznie, a w jego oczach błyszczy
triumf.
- A cóż przypieczętuje nasz rozejm bardziej, niż małżeństwo mojej i twojej
prawej ręki? – zadrwił.
Ich małżeństwo nie miało kompletnie nic wspólnego z przypieczętowaniem rozejmu.
Doszłoby do niego, nawet gdyby Granger musiała zostać porwana i siłą zmuszona.
Ta cała otoczka, próba odbudowy ministerstwa i nowego podziału świata, była
kpiną i nierealną mrzonką. Na razie jednak, jakoś się to układało.
Potter był ewidentnie wkurwiony i Draco coraz mocniej się przekonywał o tym, że
on też pożądał Granger. Pewnie czekał na dobry moment, by zagarnąć ją dla
siebie. Kolejny na jego liście ludzi, których trzeba będzie pilnować, by trzymali
się z daleka od jego żony… Który to już?
- Jak śmiałeś ją do tego zmusić? Ty…
- Nie zmusiłem jej. Sama się zgodziła. Prawda, synowo? – Lucjusz popatrzył na Granger,
licząc, że uspokoi przyjaciela.
Bzdura ojczulku! Zmusiliśmy ją… Wykorzystaliśmy jej lojalność i odwagę, a także
przyjaźń, wskazując różdżką na jej przyjaciółki, by zmusić ją, by powiedziała „tak”
podczas ceremonii.
- Tak, Harry. Sama się zgodziłam – wyszeptała z bólem w głosie Granger.
Jak daleko posuwała się jej potrzeba chronienia wszystkich poza sobą? Jak
bardzo próbowała być lojalna wobec swoich wyborów.
- Ale… dlaczego? – jęknął Potter, wyglądający, jakby ktoś go właśnie przeklinał.
On też chyba właśnie próbował sobie uświadomić, że może już jej nigdy nie dostać.
- Bo widzi w tym same korzyści, Potter! – warknął Draco, by powstrzymać swój
komentarz o tym, by o niej zapomniał, raz na zawsze.
- Niemożliwe! Hermiono…- Potter uderzył w błaganie.
- Daj spokój, Harry… Proszę…
- Właśnie Potter, daj spokój. O nic więcej nie pytaj, tylko zaakceptuj, że tak
się stało i już!
I odpierdol się od niej i więcej nie waż się nawet o niej myśleć w ten sposób,
albo pożałujesz – dodał w swoich myślach, uświadamiając sobie, że przemawia
przez niego zazdrość.
Cholera…
- Herm… Dlaczego akurat ty… Tak mi przykro… - siostra Weasleya szlochała, jakby
co najmniej Granger właśnie umierała. No doprawdy, co za dramat! Wyszła za mąż
za przystojnego milionera, który nie planuje zrobić jej krzywdy! Serio woleliby
żeby oni uwięzili ją w lochu i bili od czasu do czasu?
Naprawdę wydanie jej za mąż, ustawienie na piedestale, oddanie jej jednego z
najważniejszych departamentów w ministerstwie było gorsze niż tortury i gwałty
na niej? Co za skończeni egoiści!
- Wszystko jest w porządku, nie płacz, proszę… - Widział, jak Granger ostatkiem sił próbowała
powstrzymywać swoje łzy. Znów chciała być lojalna wobec tego, co mu obiecała w
łazience. Dzielna i waleczna… Nie mógł wyjść z podziwu.
- Lucjusz, ty stary draniu! – usłyszeli nagle gdzieś z tyłu.
Odwrócił się i ledwo ukrył uśmiech. Wiedział, kto do nich idzie. Nigdy nie
przedstawiono mu ciotki Andromedy, ale matka lubiła o niej opowiadać. Żałowała
trochę, że nie mogły się spotykać, po jej zniknięciu, niemniej Draco miał
podejrzenia, że Andromeda wie, że jago mama jednak żyje…
- Andy… Kopę lat… - Jego ojciec się uśmiechnął, ale Draco widział, jak spięły
mu się ramiona.
Nie chciał konfrontacji ze swoją szwagierką i gdyby mógł, pewnie teraz by
zwiał.
- Ty podły śmieciu! Co znów kombinujesz? Mów zaraz! – wypluła pani Tonks,
patrząc na niego z czystą pogardą.
Draco podniósł się z krzesła, a Granger zrobiła to samo. Obydwoje stanęli
przodem do Andromedy i patrzyli, jak pluje pogardą w Lucjusza.
To był bardzo przyjemny widok!
- Zapewniam cię, że zależy mi tylko na pokoju, Andy… - sztuczny uśmieszek nie
opuszczał ust Lucka.
Dobrze ci tak stary. Nie trzęsiesz tyłkiem przed nikim, a tu prawie staruszka ustawia
cię do pionu. Jak wybornie – zaśmiewał się w duchu Draco.
- Wcześniej niedziela wypadnie w piątek, niż tobie zacznie zależeć na
czymkolwiek innym, poza twoim własny tyłkiem! – warknęła. – Jak mogłeś im to
zrobić? – zapytała, wskazując na nich.
- Niby co? – Lucjusz nieudolnie udawał, że nie wie o co chodzi.
- Poślubić ich ze sobą! Zabrać im ich życie dla jakiś własnych, chorych celów!
– krzyczała.
- Uspokój się, Andromedo. Dobrze wiesz, że…
- Och zamknij się, ty podły gnomie! – warknęła złowrogo, po czym podeszła prosto
do niego.
Draco nerwowo przełknął ślinę, patrząc jej w oczy.
- Draco… - zaczęła spokojnie.
- Tak? – zapytał, starając się okazać jej szacunek.
Była siostrą jego matki, odważną kobietą, która wybrała w swoim życiu własną
drogę, poślubiając czarodzieja mugolskiego pochodzenia. W zasadzie to ich teraz
łączyło, tyle, że on podążał drogą zaplanowaną przez innych…
- Domyślam się, że cię zmusił… Ale dbaj o nią. Hermiona to cudowna kobieta! Nie
zrób jej żadnej krzywdy, proszę cię… - Andromeda mówiła do niego, ale zerkała
na Hermionę.
Draco ledwo się powstrzymał, by też tego nie zrobić. Nie zamierzał skrzywdzić
Granger po raz drugi. Nigdy w życiu. Chciał ją ochronić i jakoś jej pomóc się z
tego wyplątać. Liczył, że w końcu znajdzie jakiś sposób.
- Możesz być spokojna, ciociu. Matka nauczyła mnie, co to szacunek do kobiet –
powiedział, starając się brzmieć przekonująco.
Ciotka uśmiechnęła się do niego z aprobatą, po czym objęła go i mocno go
uściskała, a potem rzuciła się w objęcia nieco zaskoczonej tym Granger.
Wyszeptała jej na ucho coś, czego Draco nie usłyszał.
- Dziękuję, Andromedo… - wyszeptała Granger w odpowiedzi.
- Idź już Tonks! Nie potrzebujemy twoich dobrych rad! Nasza rodzina sobie bez
nich poradzi! – jego ojciec wyraźnie się pieklił.
Widać konfrontacja z dawną szwagierką mocno dała mu w kość.
Andormeda oderwała się od Hermiony i zmierzyła Lucjusza
nienawistnym spojrzeniem.
- Wojna się skończyła, a my chcesz tego czy nie, wciąż pozostajemy rodziną,
dlatego oczekuję, że Draco i Hermiona odwiedzą mnie w moim domu z kurtuazyjną
wizytą – wyjaśniła, siląc się na spokój, ale nadal sztyletując Malfoya seniora
wzrokiem.
Lucjusz skrzywił się paskudnie i już otwierał usta, by zapewne za nich odmówić,
ale Draco nie zamierzał mu na to pozwolić.
- Dziękujemy za zaproszenie, ciociu. Chętnie przyjdziemy, prawda? – zwrócił się
bezpośrednio do Granger, szukają jej aprobaty.
- Oczywiście! – zgodziła się natychmiast, a Draco ledwo zamaskował parsknięcie
śmiechem.
Zapewne desperacko chciała mieć kontakt z kimś z dawnego obozu, by móc wypytywać
o Weasleya i resztę.
- Widzę, że jednak Cyzia naprawdę dobrze cię wychowała, chłopcze! – Adromeda
podeszła i delikatnie pogłaskała go po policzku, a on ledwo powstrzymał
wzdrygnięcie.
Dawno nikt go nie dotykał z taką czułością, bezinteresownie. To było… miłe.
- Mówiłem, już że pora na ciebie, ty stara intrygantko! – Draco znał ojca na
tyle, by wiedzieć, że był teraz na skraju wściekłości.
- Idę, ale tylko dlatego, że śpieszę się do wnuka, ty wymuskana,
arystokratyczna łajzo! – prychnęła, po czym odwróciła się i odeszła.
Patrzył jak Granger oddycha płytko i rzuca stęsknione spojrzenie w stronę
pozostały jeszcze w atrium Feniksów.
- Idź do nich – odezwał się, zanim zdążył dobrze to przemyśleć.
Nie żałował jednak. Mógł jej to dać. Tę chwilę na pożegnanie się jeszcze raz…
- Co? – nie zrozumiała w pierwszej chwili.
- Idź do swoich przyjaciół. Masz pięć minut – poinformował ją, po czym sam się
odwrócił i ruszył w stronę Zabinego, Notta, Parkinson i jeszcze kilku innych
swoich znajomych. Musiał się powstrzymać, by się nie odwrócić tylko po to, by
zobaczyć jej minę. Nie może być tak słaby… Ale nie chce też być jej tyranem.
Musiał znaleźć kompromis. Desperacko potrzebował pogadać teraz z Pansy.

Jeszcze raz Wszystkiego Dobrego! Lecę czytać ❤
OdpowiedzUsuńPrzebiegły Draco❤
UsuńCzekam na rozdział na przyjęciu "zateczynowo-weselnym" 😁😁
Dla Ciebie i całej rodziny wszystkiego cudownego. Wesołych Świąt! 🥂
Wesołych Świąt także dla reszty czytelniczek i czetelnika! 🎄🎁🎉
Ja też bardzo czekam jak on ją weźmie na kolana i jak dogryzie Flintowi
UsuńWszystkiego dobrego. Wesołych świąt 🎄😘🥰❤💜
OdpowiedzUsuńWesołych i Zdrowych Świat Bożego Narodzenia! 🤶🏼
OdpowiedzUsuńCudowny prezent Venetiio:) Dziękujemy:))
OdpowiedzUsuńUwielbiam te historię:) A oczami Draco ona jest jeszcze bardziej ciekawa. I na prawdę super, że zdecydowałaś się ją dla nas pisać:)
Wesołych Świąt dla Cebie i wszystkich czytelniczek oraz czytelnika:)
Buźka:**
Cudowny prezent świąteczny 😀
OdpowiedzUsuńDraco jest nią zauroczony i dostrzega w niej wiele zalet- to bardzo urocze... podobają mi się wszystkie jego przemyślenia, spojrzeć na świat jego oczami 😀
Jak zawsze czekam na więcej.
Wesołych Świąt! ❄🎄🎁
O będzie co czytać wieczorkiem ❤️😍
OdpowiedzUsuńO tak! Ciocia Andy! Miło poznać uczucia Draco względem tej cudownej kobiety!😁 Widać, że bardziej wdał się do Blacków niż do Malfoyów xD No cóż, mając takiego ojca, nic nie jest dziwne w tym przypadku. Draco specjalnie się nie dał podejść Ronowi i nie pokazał po sobie nic. To było bardzo mądre zagranie z perspektywy czasu. No i gdyby wtedy Draco wiedział, jak bardzo powinien chronić Hermionę przed Potterem i Ronem, ale siebie jeszcze bardziej przed Ginny 🙈 Dla niego spotkanie z jej znajomymi też nie było łatwe. Już wtedy zaczął coś do niej czuć i bolał go jej ból 😔 To pokazuje tylko, że naprawdę Hermiona nie mogła trafić lepiej. Był dla niej idealny.
UsuńPozdrawiam cieplutko i życzę Wesołych Świąt 🎄🎅🎄❤️😘
Cudowny prezent, dzięki 😘
OdpowiedzUsuńKochani życzę Wam Wszystkim Zdrowych, Wesołych Świąt Bożego Narodzenia 🎄🎅❄
Wesołych Świąt ❤🌲
OdpowiedzUsuńZdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia! Dużo radości, refleksji i rodzinnego ciepła! 🎄🌟❣️
OdpowiedzUsuń💚 Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaWOW 💚
#wenadlaOPC-ROS 💚
#wenadlaTNMŻ 💚
#WENADLAVENIKA 💚
Wspaniały prezent na święta 🎅 wesołych świąt 🙂
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Wesołych Świąt, kochani <3
OdpowiedzUsuńOch te emocje Draco ❤
OdpowiedzUsuńZ jednej strony znamy te wszystkie fakty, a z drugiej jest zupełnie inaczej ❤
To wszystko co przeżywał i co czuł Draco na przestrzeni tego co się działo jest tak cudowne ❤
Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt 😀🎄
OdpowiedzUsuńA to spryciarz ten nasz Draco❤️💛💙💚
OdpowiedzUsuńZdrowych i spokojnych świąt i dużo szczęścia dla Was wszystkich 💚💙💛❤️
Cudowny prezent na święta. Co przeżywał Draco jak widział Harrego i Rona i jak dostrzegł Harrego co do niej to bardzo idealnie opisane.
OdpowiedzUsuńOczami Draco i Hermiona pierwsza rozmowa zawsze jest bardzo emocjonalna
Zdrowych i wesołych świąt Bożego Narodzenia.
Wesołych i spokojnych świąt! ☃️
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najlepsze Veniiku 🌲🌲🤩🥰
OdpowiedzUsuńWesołych świąt kochani!! ❤️❤️
OdpowiedzUsuńCudownie jest móc znów przeżywać to opowiadanie! ❤
OdpowiedzUsuńCzekałam bardzo właśnie na reakcję Draco na Rudego, ależ on był tutaj zazdrosny o niego! I ta żałosna próba Weasleya, żeby go zranić... totalnie nieudana jak sam Rudzielec.
Reakcja Smoka na Hermione pojawiającą się w łazience była bezcenna, z kazdym jej niespodziewanym zachowaniem intrygowała go coraz bardziej 🥰
To ciągłe powtarzanie, że Hermiona jest tylko jego i że teraz do niego należy, a do nich nie wróci tylko pokazuje jaki był zaborczy od samego początku!
Ahh kocham!
Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział 😍😍
Wesołych świąt i dużo zdrówka kochana! ❤❤🌲
Taki cudowny prezent. Wesołych świąt dla wszystkich♥️♥️
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!!! ♥ dużo pysznego jedzonka, które wiadomo, gdzie ma pójść :D
OdpowiedzUsuńa rozdział świetny! bardzo polubiłam Rozejm i sobie czytam prespektywę Draco i Hermiony jednocześnie :D
przemyślenia Dracona są ciekawe, ogólnie poznanie myśli mężczyzny, marzenie! :D hahhaha
Duużo weny i zdrówka ☺
Wspaniały prezent. Chciałabym życzyć wszystkim Wesołych świąt ❄️🎅❄️❤️❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały, uwielbiam odczucia Draco. Bardziej rozumiem jego niż Mionę.
UsuńŻyczę mnóstwo weny i pozdrawiam Morsmordre 💜🐲💜
Cudowny prezent, uwielbiam to opowiadanie ❤️
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wesołych świąt ❤️
Draco to równy gość. Czytajac "Rozejm "wiele razy nawcisksłam mu od napuszonych przychlastow.
OdpowiedzUsuńA on tylko grał....❤❤❤❤
Codziennie dawka dobrej energii i dużo weny. Przesyłam MOC
OdpowiedzUsuń#WENADLATNMŻ
#WENADLAOPC-ROS
#WENADLAWOW
#WENADLAZNAKOMITOŚĆ
Wesołych ❤️❤️
OdpowiedzUsuńI zdrowych i spokojnych i dużo dramione ;)
Buziaki
Gdyby wtedy wiedział jak bardzo się myli. Że on stworzą prawdziwy związek. W zasadzie wydaje mi się, że od początku był prawdziwy. Tutaj widać jak troszczył się o nią. Hermiona też bardzo stara się to ułatwić. I ta deklaracja, że ona jest jego. Uwielbiam w Rozejmie tą jego zaborczość😍😍
OdpowiedzUsuńAle szybko chłopaka wzięło, np ale co się dziwić? Przy takiej kobiecie? To opowiadanie było świetne ale z perspektywy Draco staje się po prostu boskie!
OdpowiedzUsuńAndromeda ❤️❤️❤️ Uwielbiam. Bardzo chciałam przeczytać ta scenę z perspektywy Draco 😃 wyszła idealnie 😃
OdpowiedzUsuńAkcja zaczyna się fajnie rozwijać i coraz bardziej wciąga! Bardzo mi się podoba bystre oko Draco i zdolność do szybkiej, ale trafnej dedukcji. Chcemy więcej! Prosimy o więcej!
OdpowiedzUsuń#idziemypo4mln
OdpowiedzUsuńNie poddamy się!
💪🏻💪🏻💪🏻
Oh! Ta scena w łazience cudna! Teraz przypominam sobie jak pozniej bede nienawidzić Pottera i Ginny! Szuje!
OdpowiedzUsuńNo i Lucjusz... ten kutas!
Już nie mogę się doczekać sceny jak Hermiona bedzie siedzieć mu na kolanach... albo seks z perspektywy Draco!
❤️🐼
Już nie wiem który raz czytam ten rozdział. I zawsze dochodzę do jednego wniosku. Chce już seksy albo chociaż pocałunek
OdpowiedzUsuńZnowu się wykręciłam w to opowiadanie 🤗🤩
OdpowiedzUsuńPrawie zapomnialam jak bardzo je uwielbiam 😍