Witajcie!
Dziewczyny z grupy EGS, odpowiedzialnej za nasza ulubioną "Pijacką eskapadę" postanowiły w tym roku napisać w moim imieniu do Mikołaja i załatwić u niego wymarzony prezent dla mnie 😍 Jestem im za to niesamowicie wdzięczna, bowiem Miniaturka, jaką od nich dostałam to sam szczyt marzeń każdego czytelnika dobrego, pełnego emocji dramione. Muszę się tym z Wami koniecznie podzielić! 😁
A moim kochanym EGS-iczką bardzo, bardzo dziękuję! Sprawiłyście mi ogromną niespodziankę i samą radość. Miliony całusów dla Was Kochane! 😘😘😘😘😘💓💝💕💗
🎅🎅🎅
Drzwi windy rozsunęły się powoli. Większość młodych, skąpo
ubranych dziewczyn, obecnie pozujących na okładkę świątecznego wydania
MagicSport właśnie doznało widoku w slowmotion. Najpierw z windy wysunęły się
idealnie wylakierowane buty, a następnie mężczyzna w szytym na miarę
garniturze, doskonale podkreślającym wysportowaną sylwetkę. Lekko ironiczny
uśmiech odsłaniał rząd śnieżnobiałych zębów. Bystre stalowoszare oczy schowały
się za okularami przeciwsłonecznymi, na które opadała ułożona w nieładzie
grzywka. Mężczyzna eleganckim gestem poprawił spinki od mankietów i podszedł do
wysokiej brunetki, która z rozbawieniem obserwowała jak wzrok wszystkich kobiet
w pomieszczeniu z rozmarzeniem śledzi
każdy jego ruch.
- Dobrze, że jesteśmy w Londynie a nie na Antarktydzie, bo
od tego wzrostu temperatury lodowce by się roztopiły jak nic i Malfoy znów
byłby na pierwszych stronach gazet. Ten to ma wejście – pomyślała kręcąc głową
rozbawiona Pansy.
- Ja nie wiem co one w tobie widzą - zaśmiała się mierząc wzrokiem
z dezaprobatą śliniące się kobiety. - Pod tą interesującą powłoką kryje się
jedynie kawał chama – dodała ze złośliwym uśmieszkiem.
- Ale za to jakiego interesującego chama - odpowiedział ukazując
swoje idealnie proste zęby.
- Ty lepiej weź te swoje interesujące cztery litery i
skieruj w stronę studia – powiedziała, po czym przybliżyła się by wyszeptać do niego
konspiracyjnie. - Spadaj stąd, woźny ma urlop, a takiej ilości śliny sama
sprzątała nie będę.
Jeszcze raz rzucił okiem w stronę kobiet i z satysfakcją
stwierdził, że właśnie na taką uwagę zasługuje jego perfekcyjny wygląd. Może
któraś z nich będzie miała to szczęcie i spędzi z nim dzisiejszy wieczór –
pomyślał, po czym odwrócił się na pięcie i opuścił pomieszczenie.
- Jakieś spotkania na dziś? - Spytał wiedząc, że Pansy
krocząc za nim zaczęła przeglądać kalendarz.
- O 12 telekonferencja z radą nadzorczą, na 13.30 spotkanie
z gwiazdą magickoszykówki Oliverem Woodem.
- Dobra na razie wystarczy - przerwał jej codzienny monolog.
- Już mnie głowa boli - wszedł do swojego biura i od razu skierował się do
barku.
- Jak jest robota ciebie zawsze głowa boli ale jakby na
horyzoncie pojawiła się jakaś długowłosa bogini, to od razu byś leciał z
wywieszonym ozorem. A właśnie! A propos twoich ostatnich podbojów... Pochwal
się która, lub które kobiety wylądowały na liście boskiego Draco. Bo obawiam
się, że jak nie zwolnisz tempa, to w Anglii zabraknie kobiet i będziesz musiał
przerzucić się na mężczyzn. Myślę, że kilku chętnych by się znalazło. Słyszałam
jak ostatnio Dean zachwalał twój tyłek.
- Żeby to tylko on. Wiesz ile muszę płacić za porządnego krawca,
który zrobi mi fenomenalny garnitur, a przy okazji nie obmaca tego, czego nie
trzeba?
W tym czasie zaczął dzwonić telefon.
- Chyba najwyższy czas żebyś odebrał od swoich panienek.
Każda z nich dobijała się do ciebie przez cały weekend.
Draco westchnął.
- Połącz mnie - napił się konkretnie ze swojej szklanki.
- Z którą? - zapytała.
- Z każdą - odparł przełykając ostatni łyk.
- Ale na raz? - Pansy zdziwiona zatrzymała się w pół kroku.
- Tak, chce mieć już to z głowy… - odpowiedział masując
swoją skroń.
- Ale z ciebie złamas. Nawet nie masz ochoty zrobić to
poświęcając im uwagę indywidualnie. Zbiorowo to można uprawiać seks, a nie
zrywać - mówiąc to i tak wykonała polecenie.
Draco w tym czasie dolał sobie do szklanki udając, że jej w
ogóle nie słyszy. Kiedy wracał żeby usiąść na swoim fotelu Pansy zabrała mu
whisky.
- Za chwilę masz spotkanie z radą - powiedziała szczerząc
się, że chociaż tak może mu dokuczyć.
Usiadł zrezygnowany i w tym samym momencie na monitorze
pojawiły się trzy różne od siebie kobiety. Łączyło je tylko spojrzenie
wygłodniałych oczu skierowane prosto na niego.
- Witam moje Panie - uśmiechnął się czarująco, jak to miał w
zwyczaju.
- Witaj skarbie! - odpowiedziała Roksana.
- Cześć kochanie! -
powiedziała Sonia.
- Hej kociaku! - pomachała Eva.
- Kogo ja słyszę oprócz ciebie Draco?! - zapytała od razu
Roksana.
- Witam was razem, gdyż wszystkie usłyszałybyście to samo, a nie
mam zbyt wiele czasu… Zaczynając od początku. Było mi z wami dobrze i bawiłem
się świetnie w waszym towarzystwie ale nadszedł czas żeby zakończyć tę jakże
miłą znajomość.
- Ale jak to zakończyć? - Zapytała zszokowana Eva.
- O czym ty mówisz kochanie!? - Sonia z oczami pełnymi łez patrzyła na niego
z niedowierzaniem.
- Każda z was oczekuje czegoś więcej, a ja nie jestem w
stanie wam tego dać - kontynuował.
- Jak to nie możesz dać? Mówiłeś mi, że jestem twoją
księżniczką! - krzyczała Roksana.
- Ja się po prostu nie wiąże. Mnie interesuje tylko
niezobowiązująca znajomość, a dokładnie seks. Dlatego muszę was pożegnać życząc
wszystkiego dobrego - machając na pożegnanie szukał na klawiaturze przycisku
żeby się rozłączyć.
Zanim to zrobił dobiegł go płacz Soni oraz okrzyki Evy, że
jest złamanym fiutem. Wreszcie - pomyślał słysząc tylko ciszę. Mógłby się
zdziwić, że nie ma w tym momencie Roksany ale kobieta należała do tych
wyuzdanych i z większym poczuciem swojej wartości. Chociaż ona nie robi
problemu – pomyślał.
Jakie było jego zdziwienie kiedy zobaczył ją ponownie na
ekranie.
- Co takiego? Nie chcesz mnie? Ty chyba nie czujesz się
dobrze. Nie ma takiej opcji żebyś mógł nie chcieć mnie! - piekliła się.
- Nie wiem słonko co wzięłaś ale odstaw te prochy... Ja się nie angażuje i dobrze o tym wiesz -
Draco westchnął zmęczony.
- Może i się nie angażujesz ale to tyczyło się innych
panienek! Nie mnie! Mnie się nie rzuca!
- Jak widzisz właśnie to robię. Przykro mi ale to nie moja
bajka - odparł bez ogródek.
- Chyba nie wiesz z kim masz do czynienia... - mówiąc to
nagle na monitorze pojawiły się zakłócenia. Roksana w tym czasie zaczęła szeptać
jakieś dziwnie brzmiące słowa. Draco nic z tego nie rozumiejąc próbował się
rozłączyć. Nim połączenie zostało przerwane powiedziała tylko:
- Nadszedł czas byś zapłacił za swoje czyny...
Coś zabłysło, coś trzasnęło, obraz jakby się odwrócił i
nagle po tych słowach Draco widział już tylko swój pulpit. Wzruszył ramionami,
wstał i skierował się do sali konferencyjnej.
Załatwił ekspresowo wszystkie te błahe sprawy, które
wymagały jego uwagi podczas spotkania zarządu, a potem udał się na spotkanie z
Woodem. Pamiętał go z czasów szkoły oraz to jak kiedyś Granger wspomniała, że
podobno był on najprzystojniejszym z Gryfonów. No cóż... Nie jest to zbyt
wielkie osiągnięcie, jeśli za konkurencję ma się same trolle i troglodytów… ale
musiał być profesjonalny i uprzejmy.
Po załatwieniu biznesu Olivier miał już wychodzić kiedy
nagle odwrócił się i dodał:
- Widzimy się w sobotę?
- Sobotę? Z tego co wiem to nie z tobą jestem umówiony na
weekend Wood... – powiedział z politowaniem Draco.
Olivier nie wyczuwając ironii odpowiedział:
- W sobotę na weselu Ginny i Blaise’a. Podobno jesteś jego
głównym świadkiem. Ja też się wybieram. Mam nadzieję odnowić kilka znajomości i
…
- I? Nie bój się mówić tego na głos Olivier. Jeśli chcesz
kogoś wyrwać i zaliczyć, to jak najbardziej popieram. Tylko pamiętaj żeby nie
zostawać na noc, bo potem sobie wyobrażają, że seks znaczy więcej niż
rzeczywiście.
- Malfoy, pewnych kobiet się tak nie traktuje.
- Nie znam takich kobiet i dzięki temu moje życie jest dużo
łatwiejsze i przyjemniejsze. Polecam! - zakończył Draco ściskając na pożegnanie
dłoń byłego gryfona. - A przynajmniej już nie znam takich kobiet… - dodał w myślach.
On żył z dnia na dzień, od jednej przygody do drugiej. Był
przystojnym i bogatym właścicielem najlepszego magazynu sportowego w magicznym
świecie. Miał przywileje, szybkie samochody i kobiety chętne na choćby
jednorazowy numerek, jednak marzące po wszystkim o szybkim powrocie w jego
ramiona. Ale on się nie wiązał. Nie było kobiety, którą widziałby u swojego
boku. Pięknej, inteligentnej, obytej, dobrej i wyrozumiałej.
Nigdy się z nikim nie wiąż - powtarzał w głowie nauki
swojego wuja jak mantrę. Kiedyś o mały włos złamałby główną zasadę, ale to był
tylko jeden raz, gdzie prawie dał się ponieść chwili. Potrząsnął głową
odganiając od siebie te myśli. Muszę się spakować na wesele, na pewno znajdą
się chętne na niezobowiązujący seks - pomyślał, a na jego ustach rozciągnął się
ironiczny uśmiech.
🎅🎅🎅
Obudził go dzwonek mugolskiego telefonu. Przeciągnął się i
szukając go ręką napotkał kobiece ciało. Uśmiechnął się do siebie przypominając
sobie te podniecające krągłości gibko wyginające się pod nim w nocy. Telefon
jednak nadal dzwonił niemiłosiernie, nie dając mu czasu na rozpamiętywanie.
Znalazł go na stoliku i odebrał. Odezwała się z niego Pansy:
- Wstawaj matole! Gdzieś ty wczoraj zabalował? Nawet na imprezę
najlepszego kumpla nie możesz być o czasie? Zabb dzwonił, że nadal cię nie ma!
- Już, przecież się nie pali. Wesele dopiero jutro. Co za
różnica kiedy się pojawię.
- Taka, że jesteś jego drużbą idioto! I powinieneś go
wspierać! - Darła mu się do ucha przez komórkę.
- Dobra już się zbieram. Napiszę do Diabła, że jadę -
rozłączył się i zwlekł z łóżka.
Obudził śpiącą jeszcze kobietę i kazał jej się wynosić.
Przyjęła to nadzwyczaj dobrze nie robiąc mu niepotrzebnych scen. Wykąpał się i
ubrał. Zgarniając po drodze spakowaną torbę zjechał windą do garażu.
Czas cię ożenić debilu z tą rudą małpą, albo raczej
przekonać jaką głupotę robisz - pomyślał i odpalił silnik.
Po godzinie podjechał pod rezydencję przyjaciela. Ośnieżony
podjazd, okazałe przystrojone drzewka i dekoracje. Urokliwe grudniowe wesele
dla dziedzica rodu. Zaśmiał się w duchu ciesząc, że nikt go już nie zmusi do
takiej szopki. Mógł robić co chce.
Drzwi otworzył mu lokaj specjalnie zatrudniony na tę okazję.
Wziął jego rzeczy i przekazał, że dostał sypialnię w zachodnim skrzydle
nieopodal sypialni pana młodego. Rozejrzał się po holu, słysząc dochodzące z
salonu głosy skierował się w tamtą stronę. Nagle za zakrętu wyłoniła się
kobieta. Miała obcisłą czerwoną kieckę, z której wylewały się spore cycki. Seksowny
MILF - pomyślał Draco. Nigdy nie dyskryminował kobiet ze względu na wiek. Dyskryminował
tylko te brzydkie… Dlatego szybko udał się w kierunku dojrzałej kobiety.
- Witaj piękna - przywitał ciemnoskórą piękność. - My się
chyba jeszcze nie znamy, a bardzo chciałbym cię poznać bliżej - powiedział czarująco
uśmiechając się do niej.
Spojrzał na nią swym seksownym wzrokiem zbliżając dłonie do
jej kształtnych piersi.
- Miseczka DD jak sądzę... mam coś co idealnie będzie do
nich pasowało rozmiarem - wyszeptał Draco i poruszył brwiami dość dwuznacznie.
- Wyrosłeś na bardzo przystojnego mężczyznę Draconie – drapieżny
uśmiech pojawił się na twarzy kobiety. - Pamiętam jeszcze jak za małego z
Blaisem bawiliście się w basenie i pokazywaliście sobie kto ma większą fujarkę.
Mam nadzieję, że twoja wyrosła tak
dobrze jak ty sam. - W tym momencie zatrzymał swoje dłonie centymetr od celu. -
Ale jakkolwiek by nie wyrosła obawiam się, że i tak masz mniejszego niż ja
koteczku... – piękność w czerwonej sukience widząc skonfundowaną minę Draco jakby go piorun trzasnął, dodała. – Draco, to
ja, wujek Brutus.
- Co... wujek Brutus? Ale jak?! Nie poznałem cię, wyglądasz
trochę inaczej...
- Trochę schudłam to prawda, jak miło, że zauważyłeś. Magia
jest wspaniała kochany. Jak chcesz możemy zaraz ocenić kto ma większego...
Wujek chętnie pokaże ci co nieco.
- Może jednak niech wujek pokazuje swoje dolne wdzięki komuś
innemu - odpowiedział. Ja zdecydowanie musze się napić - pomyślał, ale żeby wyjść
z twarzą z zaistniałej sytuacji dodał. - Wujku zapamiętaj Draco Malfoy ma
największego i może to potwierdzić duża część damskiej populacji Londynu,
zresztą nie tylko Londynu – uśmiechnął się pod nosem. - Może już przejdziemy do
salonu, gdzie na moje przybycie czeka całe towarzystwo?
Gdy tylko weszli do pomieszczenia odwróciły się w ich stronę
wszystkie głowy. Jedne spojrzenia wyrażały szok, inne, należące do większości
kobiet, czysty zachwyt. A oczy jednej brązowowłosej przebiegła iskra bólu,
który szybko postanowiła ukryć odwracając się do kelnera po kieliszek.
- Co to za stypa? No chyba nie spóźniłem się aż tak bardzo?
- powiedział rozglądając się.
Jego wzrok padł na grupkę stojących kobiet. Lustrując po
kolej wszystkie druhny dotarł do ostatniej. Zaczynając od zgrabnych nóg
wędrował wzrokiem w górę zaznaczając spojrzeniem zarys jej smukłej sylwetki. Podążał
intuicyjnie do kształtnego biustu na chwilę zatrzymując tam wzrok.
Ona nie mogąc oprzeć się pokusie spojrzała w jego stronę w
momencie kiedy on zahaczając o jej ponętne usta ostatecznie zatrzymał się na
ślicznych bursztynowych oczach. Przez ułamek sekundy poczuł coś w sercu jak
muśnięcie skrzydłami motyla. Gdyby zdjął okulary można by było dostrzec w jego
oczach ten błysk, który ostatnim razem był tam lata temu.
Ten moment między nimi przerwał Diabeł, który z wielkim
uśmiechem podszedł do Draco szybkim krokiem i przygarnął go do siebie w męskim
uścisku.
- Dobrze, że jesteś stary!
- Taaa… myśleliśmy, że musimy szukać dla Diabła nowego
świadka, bo wielmożny jaśnie pan Malfoy musi się spóźnić niczym jakaś diva -
powiedziała podchodząc do nich Ginevra jeszcze Weasley.
- Witaj Ginn, widzę, że sarkazm i humor się ciebie trzymają
jak zawsze - powiedział całując ją w oba policzki.
- Ja wcale nie żartowałam, w głębi duszy miałam nadzieję, że
jednak Theo będzie naszym świadkiem - szepnęła tak żeby tylko on usłyszał. -
Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jednak jesteś! - Dodała już podniesionym
głosem odsuwając się od niego i uśmiechając nieszczerze.
Nagle Draco poczuł silny ból. Ktoś z zaskoczenia zaczął
wykręcać mu ucho niczym pięciolatkowi. Odwrócił się zaskoczony widząc wściekle patrzącą
na niego Molly.
- Ty rozkapryszony paniczyku! Oni wszyscy tu na ciebie
czekali! Spóźnić się na przyjęcie przyjaciela, który się żeni, do tego będąc
jego drużbą! Wstyd! Dobrze, że twoi rodzice tego nie widzą! Przewracają się w
grobie!
- Ależ Molly daj spokój chłopakowi! Na pewno miał ważne
sprawy do załatwienia! - Wstawił się za nim Artur.
Kobieta niechętnie puściła ucho Dracona, które zaczął on odruchowo
rozmasowywać. Z drugiej jego strony pojawiła się Lavender. Ze słodkim śmiechem
położyła mu rękę na ramieniu i powiedziała:
- Biedaku! Daj przyłożę ci lodu! - Po czym szeptem dodała,
tak aby tylko on słyszał. - A w nocy jak chcesz mogę ci zrobić masaż.
- Zastanowię się - odburknął do niej, strzepując jej dłoń z
ramienia. - Przydaj się na coś i przynieś mi whisky - dodał już uprzejmiej.
- Uuu jaki jesteś zadziorny przystojniaku - odpowiedziała
Brown patrząc na niego maślanymi oczami. - Lecę jak na skrzydłach spełnić twoje
życzenie.
- Salazarze co za idiotka - pomyślał krzywiąc się w jej
stronę. - Cudownie - odpowiedział na głos.
- Wspaniale pani wygląda – powiedział do Molly siląc się na
uprzejmość. - Miałem mały poślizg dlatego trochę się spóźniłem - dodał myśląc o
tym jak ślizgał się pomiędzy nogami pewnej blondynki... Miała chyba na imię
Anna, a może Kate.
- Kolejny wierny piesek do kolekcji Malfoy’a - aksamitny
głos aż ociekał ironią. Zdjął okulary i stalowe spojrzenie skrzyżowało się z
bursztynowym.
- Ciebie też miło widzieć Granger - powiedział siląc się na
swój typowy ton.
- Nie powiedziałam, że miło cię widzieć - odgryzła się. Spojrzała na niego ironicznie
i zapytała. - Z tego co kojarzę Lavender nie lubi seksu grupowego - zastanowiła
się przez chwilę. - Pozbyłeś się już ze spodni swoich lokatorów?
- Zabawne - syknął mierząc ją wzrokiem.
- Teraz możesz się śmiać, ale nieleczona kiła powoduje
nieodwracalne zmiany w mózgu - dodała przejęta. - A wszyscy wiemy, że nie masz
czym szarżować.
- Mam mózg jak kaszalot - odpowiedział z zacięciem Draco.
Hermiona uniosła brew i odpowiedziała.
- A powiedz mi geniuszu, w której głowie trzymasz to ośmio
kilkogramowe cudo. Bo jak na ciebie patrzę - przesunęła wzrokiem po sylwetce
Malfoya - to żadnej.
Całe towarzystwo gruchnęło śmiechem. Nawet Molly musiała się
odwrócić żeby zamaskować uśmiech.
Draco przez chwilę zbierał szczękę z podłogi po czym
uśmiechnął się wrednie.
- Panna Wiem-To-Wszystko, nawet największymi bzdurami jak
zwykle się popisujesz… Nic dziwnego, że budzisz się rano sama, Złotko. Kto by
to wytrzymał?
Hermionie zaszkliły się oczy na wspomnienie pewnego poranka,
kiedy faktycznie obudziła się sama, choć kiedy zasypiała czuła męskie perfumy i
ciepło ciała obok... Ale nie chciała dać mu satysfakcji widoku jej łez, więc odchodząc
rzuciła przez ramię:
- Wolę być sama niż w objęciach chama Malfloy!
Chwilowo go zamurowało i poczuł dziwne ukłucie w klatce
piersiowej na widok jej smutnych oczu.
- Muszę się napić - warknął. - Gdzie ona jest kiedy jest
potrzebna? - Syczał zdenerwowany rozglądając się za Brown.
A ona jak za sprawą magicznego zaklęcia pojawiła się przy
nim z drinkiem.
- Proszę kochaneczku... mogę tak do ciebie mówić skoro
spędzimy razem noc?
Draco uśmiechnął się z politowaniem. No cóż nie zawsze sypia
z dziesiątkami. Lavender była siódemką, ale na pocieszenie może ją bzyknąć…
- Jeśli będziesz grzeczna to mogę ci zrobić ten zaszczyt.
Tylko przynieś mi kolejnego drinka - dodał wypijając na raz swoją whisky.
Brown ucieszona niemal pobiegła do baru, a w tym czasie do
Draco podszedł przyszły Pan Młody.
- Przyjacielu.. proszę cię, zachowuj się. Byle jak ale się
zachowuj, bo inaczej moje „nie opuszczę cię aż do śmierci” nastąpi szybciej niż
bym chciał…
- Diable co ja poradzę, że tak działam na kobiety -
wyszczerzył się w odpowiedzi. - Gdybyś był równie mądry też nie marnowałbyś się
przy jednej. Ale możesz jeszcze spróbować naprawić swój błąd, powiedz słowo, a
załatwię sprawę migiem i spieprzymy do Vegas na weekend!
- Draco ja wiem, że co się dzieje w Vegas, zostaje w Vegas,
jednak po ostatnim męskim wypadzie lepiej się tam nie pokazywać przez jakiś
czas.
- Daj spokój… przecież
pokryłem wszystkie szkody, dałem kasę na leczenie, nie wspominając już o
gigantycznym datku na tamtejsze zoo.
- Zobaczysz Smoku, kiedyś i ciebie tak pierdolnie. Poznasz
tą jedyną kobietę, z którą będziesz chciał spędzić resztę życia, a ona
prawdopodobnie kopnie cię w cztery litery jak zobaczy listę twoich zdobyczy.
Jesteś jak papier toaletowy stary, zaliczasz każdą dupę – przyjaciel pokręcił
głową i dodał po chwili. - A pokryć może
i pokryłeś... ale ja do dzisiaj mam o czym rozmawiać z moim terapeutą. A do
tego jeszcze Ginny bardzo mnie ciśnie o znaczenie tego pijackiego tatuażu.
- Jeszcze nie masz obrączki, a ona już zrobiła z ciebie
pantofla. Nie patrz tak na mnie wiem, że ty i ona to wielka miłość. Serduszka i
te sprawy. Tylko stary jak tak dalej pójdzie, to będziesz musiał pytać ją o
zgodę żeby się odezwać. Zastanawiam się kto tu nosi spodnie.
- Oboje je nosimy. Gdybyś ty zaczął nosić swoje, to może w
końcu coś by dotarło to tego twojego pustego łba. Jak miłość lub potrzeba
zwykłej bliskości? - odparował Diabeł.
- Stary ja tego nie potrzebuję… Blisko to ja jestem każdej nocy
z inną dziewczyną i jest to... głęboko satysfakcjonujące dla obu stron. Miłość
jest dla romantyków i mięczaków. Bez urazy... - Draco nie dawał się przekonać
przyjacielowi. W końcu miał wszystko czego tylko chciał - kasa, seks, alkohol i
popularność. Ale czy to było wszystko czego potrzebował?
Na tym skończyli swoją rozmowę ponieważ Zabba wzywały
obowiązki. Podeszli do rozstawionego stołu, na którym Molly wyczarowała małe
gnomy udające gości weselnych.
- Naniosłam ostatnie poprawki w ustawieniu stołów. Wszystko
musi być idealnie, nie chcę kłębiących i szukających miejsc gości! Ginevra i
Blaise zaraz po ceremonii wyjdą na krótką sesję zdjęciową... - Draco wyłączył
się słuchając trajkotania pani Weasley, która momentami przypominała wydającego
rozkazy generała przed bitwą. Stanął z
boku udając, że zwraca uwagę na to co się dzieje. Otrzeźwił go dopiero dźwięk
jego imienia. Zobaczył, że Molly przestała już musztrować całe towarzystwo,
które rozeszło się już po salonie, a przed nim pojawiła się panna młoda w
towarzystwie mężczyzny.
- Draco ... - syknęła Ginny, a on zauważył wyciągniętą przed
sobą dłoń. - Poznaj proszę Henry’ego Edwardsa.
Przeniósł swój wzrok z wypielęgnowanej dłoni na, co z
niechęcią musiał przyznać, wyjątkowo przystojną twarz. Lekki grymas wpłynął na
jego usta, gdy przejechał wzrokiem po wysportowanej sylwetce ukrytej pod równie
drogim, co jego, garniturem. No cóż, pomyślał, najwyraźniej będzie miał
konkurencje... Ale po chwili do głosu doszło jego ego - jaką konkurencję?
Przecież drogi garnitur i wysportowana sylwetka to nie wszystko! Trzeba mieć to
coś, które miał w sobie tylko on.
- To mój stary znajomy - kontynuowała Ginny, po czym
wyszeptała tak żeby tylko on usłyszał - i mam nadzieję nowy znajomy Hermiony...
a przynajmniej na ten weekend... –
dodała z wrednym uśmieszkiem. Podniosła głowę i tak, aby wszyscy w
okolicy zwrócili uwagę, odparła - Jest lekarzem, ostatnio wrócił z misji w
Afryce. No co tu dużo mówić… to doskonała partia. A jaki przystojny! Dobrze, że
mam Diabła, bo inaczej pewnie bym się zastanawiała.
Henry zarumienił się lekko, po czym przywitał z Draco mocnym
uściskiem dłoni.
Misja w Afryce? I co jeszcze? - pomyślał blondyn. Zapewne
pomaga ubogim i przeprowadza staruszki przez ulicę - frajer. Nawet uścisk dłoni
ma jak baba! To ma być facet dla Granger? O kurwa! To całkiem możliwe, że
spodoba jej się taki Pan Idealny.
- Cześć - przywitał się Henry. Jego głos był męski i
głęboki.
Draco pomyślał, że ktoś robi sobie z niego żarty. No bo jak
może istnieć ktoś tak bardzo przystojny, że choć w jednej setnej przypomina
jego wspaniałość?
- Uważaj na niego Henry - dodała Ginny. - Merlin jeden wie
jakie choróbska nosi - po czym przesłodko się uśmiechnęła. - O Hermiono! -
zawołała do brunetki. - Pozwól tutaj na chwilkę, chcę ci kogoś przedstawić - pomachała
ręką do przyjaciółki.
Malfoy stał piorunując wzrokiem rudowłosą bestię. Jak ona
śmie! W swojej wyobraźni właśnie sztyletował przyszłą żonę przyjaciela. Nagle
poczuł znajomy zapach i głęboko odetchnął.
- Co jest Ginny? - brązowowłosa zapytała przyjaźnie.
- Chciałabym ci przedstawić Henry’ego - mrugnęła
porozumiewawczo. - Bardzo, ale to baaaaardzo chce cię bliżej poznać.
Draco odwrócił głowę w kierunku Granger chcąc zobaczyć jej
reakcję. Dawna Gryfonka zarumieniła się i przesłodko uśmiechnęła w kierunku
lekarza.
- Witaj – powiedziała z uśmiechem.
- Salazarze… - warknął Draco zirytowany całą tą sytuacją. W
sumie do końca nie wiedział dlaczego tak się zdenerwował. - Strasznie mi
przykro, ale muszę zająć się czymś innym - dodał po czym ruszył w kierunku
Lavender.
- Brown masz czekać na mnie w sypialni, zaraz przyjdę i cię
przelecę. Zrób jakąś rozgrzewkę – rzucił w stronę kobiety i nie czekając na
odpowiedź popędził w kierunku baru.
Zamówił whisky, które wypił jednym haustem wciąż wkurwiony.
Kątem oka widział, jak blondynka kieruje się w kierunku schodów.
- Fantastycznie - pomyślał starając się przegonić Hermionę
ze swoich myśli.
Pokręcił przecząco głową chcąc zapomnieć o niej i o tym, co
kiedyś było między nimi. Szybkim krokiem poszedł w kierunku najbliższej
łazienki chcąc ochłonąć w spokoju.
Ochlapał twarz wodą i nachylił się nad umywalką patrząc
wprost na swoje odbicie w lustrze.
- Kurwa… - warknął uderzając dłońmi o brzeg zlewu. Co za
złośliwy gnom ściągnął mu na głowę tego pozera? Już on sobie porozmawia z Zabinim
na ten temat. Ta ruda Wiewióra przesadziła dzisiaj! I on Draco Malfoy nie może
sobie na to pozwolić!
Wziął głęboki wdech. Musiał się uspokoić i przeskoczyć
myślami do czegoś przyjemniejszego. Granger... – westchnął. Była jeszcze piękniejsza niż zapamiętał. Długie
brązowe loki kaskadami opadały na jej odsłonięte, przez wycięcie w sukience,
smukłe plecy. Koronkowy materiał idealni opinał jej seksowne ciało. I ten
pociągający zapach… Salazarze… Na samo jej wspomnienie, spodnie robiły się
niekomfortowo ciasne. Taaaak…. teraz już zdecydowanie mógł iść i sprawdzić, jak
Brown poradziła sobie z rozgrzewką. Nagle z rozmyślań wyrwał go tak dobrze
znajomy mu głos.
- Coś ty taki spięty młody?
Powoli, z szokiem wymalowanym na twarzy, odwrócił się w
stronę okna, gdzie stał mężczyzna z ironicznym uśmiechem na ustach. Czarne jak smoła
włosy miał idealnie zaczesane do tylu. Bladą twarz zasłaniały przyciemnione
okulary. Ubrany w czarny dopasowany garnitur i koszule tego samego koloru. Uważnie
i z lekką ironią przyglądał się blondynowi.
- Wujek Sev!? - powiedział totalnie zaskoczony.
- Nie. Voldek w spódnicy jako primabalerina - rzucił
sarkastycznie Severus. - Oczywiście, że to ja!
Mojej zajebistości nie da się z nikim pomylić.
- Może i w spódnicę by się wbił, bo faktycznie kościsty to
on był, ale primabaleriny mają nosy. Wiem, bo dwie takie z rosyjskiego baletu obracałem
na jachcie w zeszłym roku wujaszku - powiedział Draco. - Czy Wasza Zajebistość
zrobiła nas w ciula i żyłeś sobie jak król na prywatnej wyspie z laseczkami,
gdzie alkohol lał się strumieniami? Czy wypiłem już tyle drinków, że mam jakieś
haluny? A może ta ruda małpa wrzuciła mi coś do drinka, żebym czasem nie
namówił Blaise’a do ucieczki, tylko padł w jakieś komórce na miotły? - Zastanawiał
się na głos blondyn.
- Ani to, ani to młody - sarknął Severus ściągając okulary.
Niech piekło zamarznie, bo tak gorącej wersji nietoperza jeszcze nie
widzieliście - Pamiętasz jak powtarzałem ci „nie zadzieraj z wiedźmami z
Bułgarii”? - zapytał blondyna posyłając mu kpiący uśmieszek.
- Taaaak? - Bardziej zapytał niż stwierdził.
- Dzisiejsza noc jest „prezentem” od pewnej bułgarki-
powiedział czarnowłosy i zrobił w powietrzu znak cudzysłowu.
- Bułgarki? - zdziwił się. - Nie kojarzę - dodał drapiąc się
po brodzie.
- A dziki seks za tarczą Big Bena, za co masz mój dozgonny
szacunek, a raczej powinienem powiedzieć pozgonny - uśmiechnął się ironicznie -
to może pamiętasz? - zapytał
- Aaaaaa... - Malfoy uśmiechnął się z rozmarzeniem, a po
chwili dodał. – Moment! Ona przecież urodziła się w Londynie - zastanowił się.
- Pansy czytała mi jej akta gdy szukaliśmy modelki do reklamy Diora.
- Tak, ale jej rodzina ma wieloletnie powiązania z
czarownicami z Bułgarii, a tak się składa, że jej Świętej Pamięci Mamusia dała
mi równo do wiwatu - otrzepał się na samo wspomnienie miesiąca bólu jakie
sprawiało mu każde zbliżenie do innej kobiety. - Musiałem ją BARDZO długo
prosić o wybaczenie – zasępił się.
- A tak - uśmiechnął się wrednie blondyn - to było wtedy gdy
nie mogłeś się bzykać - roześmiał się na samo wspomnienie.
- Ten się śmieje kto się śmieje ostatni młody - powiedział z
ironiczny uśmiechem Sev. - Módl się żeby pojawianie się tak zajebistych duchów
jak ja było twoim największym zmartwieniem, bo z tego co ostatnio słyszałem
modne stało się rzucanie zaklęcia ex.
- Zaklęcie ex? - Zapytał Draco. - Nie słyszałem.
- Powiem tak, im więcej ruchasz, tym bardziej twój kolega
robi się mniejszy, aż w końcu pyk i tyle go widzieli. A z twoim trybem życia za
3 dni może być po sprawie… - Snape przerwał na chwilę jakby zastanawiając się,
po czym kontynuował. - Chociaż w sumie pewnie żadna z twoich zdobyczy nie ma
zbyt wielu neuronów zdolnych do przyswojenia tego typu zaklęcia skoro lecą na
takiego lalusia.
Duch wyszczerzył się w swoim firmowym uśmiechu i zanim Draco
zdołał cokolwiek powiedzieć już go nie było. Rozglądał się po pomieszczeniu
zupełnie zdezorientowany.
Czy on właśnie widział swojego zmarłego chrzestnego?
Podszedł do umywalki i ponownie ochlapał twarz wodą.
Spojrzał w lustro na swoje odbicie. Źrenice w normie, więc nie wygląda na to,
aby ktoś potraktował jego drinka jakimś narkotykiem. Wyciągnął z kieszeni
różdżkę, rzucił kilka zaklęć ale żadne z nich nie wskazywało na jakikolwiek
odbieg od normy. Był idealny. Przystojny, bogaty i niesamowicie seksowny.
- Widocznie wczorajszy brak snu i alkohol zrobiły swoje -
stwierdził sam do siebie.
Otrząsnął się przypominając sobie o druhnie czekającej na
niego w sypialni. Ogarnął swój wygląd jednym machnięciem różdżki i ruszył w
kierunku pokoju.
Dotarł tam w kilka minut i z rozmachem otworzył drzwi.
Oczekiwał, że Lavender będzie już na niego czekać. Jednak nie zobaczył jej w
pokoju. Rozglądnął się po pomieszczeniu. Jego wzrok przykuło łóżko, a dokładniej,
kształt i dźwięki wydobywające się z niego. Delikatne kobiece pomruki docierały
do jego uszu i na wstępie już odpowiednio stymulowały.
- Grzeczna dziewczynka, od razu przechodzi do rzeczy - pomyślał
i uśmiechnął się na myśl, że zastanie pod kołdrą nagą już kobietę.
Szedł w tamtą stronę pewnym krokiem wyciągając po drodze
koszulę ze spodni. Był już prawie przy kolumnach, gdy spod kołdry wyskoczyła
blondwłosa dziewczyna.
- Buuuu! - wykrzyczało roześmiane dziewczę.
Draco stanął jak wmurowany wpatrując się w nią. Zamiast
Brown w jego łóżku znajdowała się jego dziewczyna ze szkolnych lat. Kiedy
odzyskał zdolność myślenia, po takim szoku, powiedział:
- Astoria? Co ci się stało? Coś poszło nie tak twojemu
magicchirurgowi plastycznemu? Chyba nie chciałaś aż tak odmłodnieć?
- Co? Jestem duchem Astorii z przeszłości, Sevik cię nie
ostrzegł? - Dziewczyna rzuciła się w jego stronę, a on uciekając potknął się o
dywan i wylądował na swoich arystokratycznych czterech literach.
- Nie zbliżaj się! Kurwa! Czy oni jakieś żarty sobie z niego
robią - zaczął się zastanawiać.
- Kochany ty mój, żadne żarty! Smoczku ty mój najsłodszy, mam
ci coś przypomnieć - odpowiedział mu duch. Spoważniała na chwilę wydymając
swoje młodzieńcze usta. - Byłeś niezbyt grzecznym chłopcem Dracusiu. Wujek
Sevik miał ci przekazać, że dzisiejszej nocy powędrujesz w zapomnianą przez
siebie krainę uczuć. UCZUĆ! Bo ty mój skarbeńku chyba już nie pamiętasz co to
znaczy…
- Uczuć? Ja dobrze wiem co to znaczy. Jeszcze żadna kobieta
nie narzekała na noc spędzoną ze mną. Zawsze słyszę „Draco jesteś taki
wspaniały”.
- Mylisz pożądanie z uczuciem. Jesteśmy dziś tutaj z tobą
żeby otworzyć ci oczy na kilka spraw.
- Kobiety tylko wmawiają sobie, że potrzebują miłości. One
chcą dobrego rżnięcia - prychnął. - Każda jest taka sama. Najpierw się
zachowują jak pierwszorzędne dziwki z burdelu na Nokturnie, a kiedy jest po
wszystkim chcą jakiejś obietnicy... Miłości - wypluł z siebie ostatnie słowo.
- Oj Smoczku, Smoczku... Jak ty mało wiesz o otaczającym cię
świecie. To jednak nie czas i miejsce, abym cię o tym uświadomiła, bo wcześniej
chcę, żebyś coś zobaczył.
Na usta nastoletniej Astorii wpłynął złośliwy uśmieszek,
jednym ruchem nadgarstka przysunęła go bliżej siebie i pstryknęła palcami.
Obraz przed jego oczami nagle zaczął wirować, następnie
nastała ciemność, poczuł dziwne szarpniecie, a gdy wszystko ustało zorientował
się, że otaczają ich teraz tak dobrze znajome mu mury zamku.
- Czy to Hogwart? Gdzie jesteśmy?
- Tam gdzie pierwszy raz popatrzyłeś na nią inaczej...
Duch nie mówiąc nic więcej skierował się w stronę wejścia do
Wielkiej Sali. Zatrzymali się obok jego nastoletniej wersji, która teraz jak
zaczarowana wpatrywała się w jeden punkt. Chcąc zobaczyć co się tam znajduje
odwrócił głowę i nagle przypomniał sobie ten moment. Chwila, która zmieniła
wszystko i on teraz bardzo dobrze zdawał sobie z tego sprawę. 14-letni Draco
właśnie lustrował schodzącą po schodach gryfonke, odkrywając, że jest ona
najpiękniejszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widział.
- Co my tutaj robimy? Czy to jest przeszłość? Jak to się kurwa
stało!? Oni nas widzą? – pytania wydobywały się z niego niekontrolowanie, ale
dalej nie odrywał wzroku od nastoletniej Hermiony.
- No misiaczku mówiłam przecież, że muszę ci pokazać kilka
rzeczy. Jestem duchem przeszłości, który cię przeprowadzi przez nią –
dziewczyna odpowiedziała wyraźnie zadowolona.
- Po co to wszystko? - mężczyzna ocknął się, odgonił od
siebie natłok wspomnień i zapytał zirytowany tym, że go sprowadziła na Bal
Bożonarodzeniowy na 4 roku nauki w Hogwarcie.
- A po to Smoczku abyś mógł sobie przypomnieć dokładnie co
wtedy poczułeś. A jestem pewna, że to właśnie ten moment był kluczowy w twojej
przemianie z rozkapryszonego dzieciaka chłonącego każde słowo rodziny w
myślącego chłopaka, który postanowił sam wyrobić sobie zdanie w kwestii
poszczególnych spraw i poglądów - powiedziała przesłodzonym głosem i pstryknęła
go delikatnie w nos jakby był wyjątkowo niedomyślnym dzieckiem.
Nagle wspomnienia z tej nocy zaczęły się przewijać w
zawrotnym tempie. Widział Kruma tańczącego z Hermioną i nie opuszczającego ją
na krok. Ciągle donosił jej napoje, śmiał się z jej słów, a ona patrzyła na
niego szczęśliwa.
Nieopodal nich cały czas kręciła się młodsza wersja jego. Dokładnie pamiętał, że przez cały wieczór jego oczy wpatrzone były tylko w nią. Obserwował ich i sam siebie nie poznawał w tym, że zastanawiał się dlaczego to on nie mógł być na miejscu Bułgara. Tańczyć z najpopularniejszą i najładniejszą dziewczyną w szkole. Przez to, że miała inną krew… Nagle to, w co do tej pory wierzył wydało mu się bezsensownym gadaniem uprzedzonych staruchów. Jednak po tylu latach wpajania mu określonych zachowań i narzucania poglądów nadal targało nim wiele skrajnych uczuć. To wtedy zwątpił we wszystko w co do tej pory wierzył. Hermiona była jego iskrą, przebudzeniem umysłu, zmieniła w nim tak wiele nie mając nawet świadomości. Z biegiem czasu zrozumiał, że gdyby nie to, jego życie mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Astoria miała całkowitą rację, to był kluczowy moment jego przemiany. Tylko skąd ona, na Salazara, mogła o tym wiedzieć! I dlaczego teraz tańczy z udawanym partnerem? Chyba nie tylko jej ciało odmłodniało, najwyraźniej mózg również cofnął się w rozwoju ale o wiele bardziej - pomyślał załamany przecierając twarz dłońmi.
Kolejne obrazy pokazywały wspomnienia z następnych lat w
Hogwarcie. Momenty, w których on i pyskata gryfonka sprzeczali się nieustanne o
jakieś mało ważne kwestie. On prowokujący ją w przeróżny sposób, byle tylko móc
zobaczyć te ogniki wściekłości w jej oczach. Ona hardo unosząca głowę z
godnością patrząc na niego udawała, że wcale nie denerwują ją słowa
arystokraty.
Rozbawiony stał i właśnie obserwował sprzeczkę 16-letnich
uczniów po tym jak razem z Zabinim całe zajęcia lewitowali w nią kulki z
papieru, które teraz tak zaciekle próbowała wyjmować z loków, jednocześnie
kłócąc się z nim.
- Nigdy już nie nazwałeś jej szlamą - Astoria bardziej
stwierdziła niż zapytała. Nie patrząc nawet w jego stronę przekrzywiła głowę i
z zaciekawieniem dalej obserwowała scenę ich sprzeczki.
- Faktycznie, po balu na 4 roku tylko raz próbowałem to
zrobić, ale nie chciało mi to słowo przejść przez gardło. Później wolałem ją
bardziej denerwować niż obrażać. Lubiłem te nasze kłótnie, stały się one dla
mnie normą, której nie chciałem tracić, tylko tym sposobem mogłem liczyć na to,
że się do mnie odezwie. - Ostatnie słowa wypowiedział cichym, zachrypniętym
głosem przez ściśniętą emocjami krtań. Odchrząknął żeby się opanować i usunąć powracające
uczucia wywołane tym wspomnieniem.
- Dracze, byłeś żałosny - blondynka zaśmiała się w głos ignorując
zirytowany wzrok mężczyzny. - Masz racje, takie zachowanie było całkowicie normalne.
Przecież zamiast starać się przekonać ją do siebie, lepiej było jej dogadywać i
jednocześnie trzymać przy sobie jej zdjęcie - to zdanie było przesiąknięte
sarkazmem, a ona śmiała się, tańczyła i kręciła wokół niego jak niesforne
dziecko. Tego już nie mógł dłużej znieść. Nie pozwoli żeby jakaś cholerna
paniusia oceniała jego zachowanie nie mając pojęcia o nim, ani o tym co się
działo w jego głowie.
- Natychmiast przestań! O czym ty kurwa mówisz?! Mam już
dość tej chorej sytuacji! To jest tak popieprzone! Wracamy! - Powiedział
patrząc na nią ponaglająco. - No już! Pstrykaj tymi palcami!
Był nieziemsko wkurwiony. Miał nadzieję, że to jest jednak jakiś
koszmar z którego za chwilę się obudzi.
- Kochanie nie walcz z tym, to bez sensu, musisz po prostu zobaczyć te wspomnienia. A to nie jest koniec.... jeszcze wiele twoich bardziej żałosnych zachowań przed nami - widząc jego mordercze spojrzenie posłała mu całusa w powietrzu i rozbawiona całą sytuacją zaklaskała w dłonie.
W tej chwili znajdowali się w jego starym dormitorium,
nastoletni Malfoy siedział na łóżku trzymając wycinek z gazety i gładząc
znajdującą się na nim twarz gryfonki.
- Właśnie o tym mówiłam Smoczku! O Salazarze ale był z ciebie
uroczy przystojniaczek! - zaćwierkała w jego stronę dziewczyna.
Mężczyzna podszedł do swojego młodszego odbicia i przyglądał
się z konsternacją temu obrazkowi. Blondyn sięgnął do biurka, wziął w dłoń różdżkę
i wypalił dziurę w miejscu gdzie znajdowała się twarz Wiktora Kruma.
- Oj, uroczy ale ze skłonnościami psychopatycznymi - Asti
wybuchła śmiechem i po chwili dodała - Nie martw się, takiego cię lubię
najbardziej - puściła mu oczko i wróciła do bezmyślnego chichotania.
Smok przeszył ją groźnym spojrzeniem.
- Jeśli o tym komukolwiek powiesz...
- Mój słodziakuuu... a komu miałabym powiedzieć? Jestem
tylko duchem, który prowadzi cię przez najbardziej istotne wspomnienia, abyś w
końcu zrozumiał, że źle postępujesz.
- Źle postępuje? Mam najlepsze życie ze wszystkich! Nie
muszę się przejmować jakimiś głupimi zobowiązaniami. Popatrz jaki byłem kiedyś
ponury! Teraz robię co chce, mam tyle kobiet ile chce i kiedy chce. Nie muszę
się przejmować ich humorami, bo zanim zaczną je mieć, znikają z mojego życia!
Jestem cholernym szczęściarzem! Takiego życia nauczył mnie wuj Sev i takiego
dla mnie chciał!
- Mylisz się mój drogi... - Nagle rozbawienie zniknęło, a
ona zatrzymała się i spojrzała na niego karcąco. - Widzę, że jeszcze długa
droga przed nami... - oboje spojrzeli w stronę młodego blondyna, schował
zdjęcie gryfonki do notesu, z którym nigdy się nie rozstawał i wyszedł z
pomieszczenia.
Astoria odwróciła się w jego stronę i pstryknęła palcami,
najpewniej po to by ich gdzieś przenieść.
Nagle znaleźli się w kwaterze głównej Zakonu Feniksa. Draco
dobrze pamiętał te święta. Ostatnie jakie spędził z rodzicami i jedne z najszczęśliwszych.
Pomimo, iż trwała wojna i wszyscy żyli w wielkim strachu on pierwszy raz czuł,
że te święta są wyjątkowe. Nie było miliona prezentów, kilkunastu choinek i
domu ozdobionego złotymi dekoracjami. Tutaj ozdoby, które wisiały na ścianach zrobili
własnoręcznie bliźniacy i Ginny. Draco pamiętał, że cały czas zastanawiał się
kiedy odlecą ze ścian i zrobią wielką rozpierduche, która była murowana, jeśli Fred
i George w czymś uczestniczyli.
W rogu salonu zobaczył swoją ukochaną matkę z uśmiechem na
ustach, który mimo wielu trosk często gościł na jej twarzy od czasu zmiany
stron. Rozmawiała z Molly i zawieszała na choince lukrowane pierniki, które
dziwnym trafem co chwilę znikały. Zobaczył Lucjusza, który wszedł do pokoju z
dwoma kubkami czekolady. Na twarzy Dracona pojawił się szeroki uśmiech.
- Gdyby Voldemort zobaczył go w tym swetrze na bank sam w
siebie rzuciłby avada - powiedział ze śmiechem.
Co jak co, ale widok wiecznie pochmurnego, dumnego
arystokraty w zielonym swetrze z gigantyczną literą L na piersi nie zdarzał się
codziennie. Kiedy Molly podarowała mu rano paczkę w ramach wcześniejszego
prezentu i podziękowań za pomoc w uratowaniu Artura wszyscy wstrzymali oddech.
Draco był przekonany, że udusi on kobietę gołymi rękami. Jednak na twarzy
Lucjusza pojawił się delikatny uśmiech i po podziękowaniu założył sweter i
nosił go cały dzień. Wtedy skomentował to tylko do niego: „jest straszny ale
dzięki temu wiem, że jesteśmy jednymi z nich a nie obcymi”.
Lucjusz we wspomnieniu podszedł do kominka i podał kubek
czekolady Hermionie. Nie przypuszczał, że coś takiego w ogóle miało wtedy miejsce,
dlatego postanowił podejść i przysłuchać się rozmowie.
Dziewczyna stała zapatrzona w ogień. Wyrywając się z
zamyślenia z uśmiechem odebrała kubek dziękując mu za fatygę.
- Oni na pewno nas nie widzą? - Draco upewniał się
jednocześnie podchodząc jeszcze bliżej.
- Głuptasie to jest przeszłość. Nie masz już na nią wpływu i
nie możesz jej zmienić - powiedziała
Astoria podążając za nim.
Zatrzymał się na tyle blisko, że mógł zobaczyć jak płomyki
wesoło tańczą w oczach gryfonki. Znów patrzył na nią jak zaczarowany.
- Ale przeszłość może mieć wpływ na ciebie - wyszeptał duch
stojąc tuż za nim jednocześnie wyrywając go z transu.
Obserwowali jak przez chwilę Lucjusz wraz z Hermioną stali zapatrzeni w ogień w kominku milcząc, ale w tej ciszy nie czuło się żadnego napięcia. Jedynie Draco patrząc nerwowo na ojca zastanawiał się o czym on do cholery chciał z nią wtedy rozmawiać. Choć okazało się, że to Hermiona odezwała się jako pierwsza.
- Nie miałam jeszcze
okazji podziękować panu za uratowanie pana Wesleya. Dla wielu nie byłoby to
łatwe, a może i niemożliwe tyle ryzykować dla kogoś… - zawiesiła wzrok na
Arturze szukając odpowiedniego słowa - wtedy obcego - dodała po chwili
spoglądając na blondyna.
- W momencie kiedy
przejrzałem na oczy, co stało się za sprawą Dracona… – mężczyzna widząc
zaskoczone spojrzenie dziewczyny przerwał i spojrzał na nią z zaciekawieniem. –Nigdy
o tym nie wspominałem, ale tak właściwie to on wymógł na mnie zmianę stron. Prawdę
mówiąc od dawna już byłem zmęczony naszym życiem, dlatego nie protestowałem za
bardzo. - Niedowierzanie na twarzy Hermiony powoli zaczęło znikać zastępując je
ciepłym uśmiechem. Lucjusz dał chwilę dziewczynie na oswojenie się z tą
informacją i postanowił kontynuować. - W każdym razie, świat nagle przestał
dzielić się dla mnie na swoich i obcych, a na tych dobrych i złych. W tamtej
chwili widziałem go równemu sobie ale teraz uważam, że wcale nie zasługuje na
stawianie nas na równi. Artur jest na tyle dobry i szlachetny, że widzę w nim
człowieka, którym chciałbym się stać. Żeby kiedyś ktoś tak pomyślał właśnie o
mnie - mówiąc to napił się ze swojego kubka tuszując tym swoje zakłopotanie.
- Tym co pan zrobił
,pokazał pan, że ma w sobie dobro i szlachetność o którym teraz mówi. I nawet
poczucie humoru - uśmiechnęła się i ostentacyjnie zmierzyła wzrokiem sweter, w
który był ubrany.
- Możliwe... ale
daleko mi jeszcze do wzoru cnót. Nawet jeśli mój strój pokazuje teraz coś
innego - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
Hermiona zaśmiała się
dźwięcznie po czym odezwała się na powrót poważniej.
- Niemniej gdyby nie pan
straciłabym kogoś kto jest dla mnie bardzo ważny i za to jestem panu bardzo
wdzięczna. I proszę przestać widzieć w sobie zło, które przecież w każdym z nas
jest, tylko od nas zależy, co będziemy trzymać w sercu. Zachował się pan
szlachetnie ratując pana Wesleya i pokazał, że jest dobrym człowiekiem. Więcej
nie trzeba już nic nikomu udowadniać, by widzieć siebie inaczej.
- To co zrobiłem nie
jest godne jakiejkolwiek pochwały w porównaniu z tym co wy zrobiliście dla
mojej rodziny - utkwił wzrok w swojej żonie. - Od bardzo dawna nie widziałem
jej tak szczęśliwej. A mój syn zaczął ze mną rozmawiać, bo wcześniej w naszych
relacjach nie istniało coś podobnego. Co z resztą było moją winą - ponownie
utkwił wzrok w kominku.
Hermiona zrobiła coś czego
Lucjusz się nie spodziewał. Chwyciła dłoń Malfoya seniora uśmiechając się czule
i powiedziała:
- Proszę się nie
obwiniać, ani się za to nie karać tylko cieszyć z tego co udało się osiągnąć.
Dobro ma to do siebie, że dawane wraca do nas z podwójną siłą. A to co pan
teraz widzi to dopiero początek.
Draco patrząc na te scenę w końcu zrozumiał czyją zasługą
było, że jego ojciec od tamtych pamiętnych dla niego świąt znowu zaczął się
uśmiechać. Wtedy myślał, że to przez szczęście jego matki i dobroć jaką zaznał
od tych ludzi. Jednak teraz miał pewność, że słowa tej małej gryfonki były
lekiem dla duszy jego ojca. Dzięki temu jaki gest wykonała w jego stronę mimo,
że latami była tak źle traktowana właśnie przez nich. Pokazała, że dobro ma
ogromną moc.
- Dziękuję i
przepraszam za wszelkie zło jakiego zaznałaś ze strony mojej rodziny. Do końca
życia będę ci wdzięczny za to co właśnie zrobiłaś - mówiąc to zacisnął między
swoimi rękoma jej drobną dłoń w ojcowskim geście, jednocześnie patrząc na to ze
szczerym uśmiechem.
- Ale ja nic wielkiego
nie zrobiłam, to tylko zwykły gest pocieszenia - zapewniła z mocą.
- Hermiono tym gestem
pokazałaś, że mimo przeszłości wierzysz we mnie i moich bliskich, co daje mi
nadzieję, że może kiedyś też nam te przeszłość wybaczysz.
- Wczoraj to już
historia, jutro to tajemnica, dziś to dar losu, a dary są po to żeby się nimi
cieszyć.
- Piękne słowa -
stwierdził Lucjusz.
- Nie moje ale tak mi
się skojarzyło - odparła.
- A czyje? - Zapytał
zaciekawiony.
- Z takiej mugolskiej
bajki.
W tej chwili kilka
rzeczy wydarzyło się na raz... Najpierw było słychać krzyk, później rumor, a na
koniec zgasł ogień w kominku, bo w miejscu paleniska siedział cały czarny Draco
zawinięty w lampki choinkowe. Na w półprzytomny próbował się podnieść.
- No to już teraz wiemy dlaczego do tej pory nie widziałem
ich rozmowy - stwierdził dość ponuro starszy Draco zakrywając twarz dłonią w
geście zażenowania.
- Aaaa szkoda, że jak wrócę to nie będę tego pamiętać - powiedziała Astoria dalej zanosząc się śmiechem.
Pstryknięciem palców znów przeniosła ich do Wielkiej Sali,
ale teraz obserwowali już 18-letniego blondyna, którego wojna i utrata rodziców
całkowicie zmieniła. Razem z rodziną szpiegował dla Zakonu Feniksa, później wszyscy
jego bliscy do niego dołączyli, a Lucjusz i Narcyza zginęli oddając życie za
wygraną białej strony. Przez to wszystko stał się bohaterem wojennym oraz
najbogatszym nastolatkiem w magicznym świecie.
Jednak to było nieważne, tamten chłopak wtedy miał w głowie
tylko brązowowłosą gryfonke ubraną w bordową podkreślającą jej idealne kształty
suknie.
- Nie wierze! Nawet teraz ślina ci cieknie na jej widok -
Astoria śmiała się z niego widząc identyczne spojrzenia obu jego wersji rzucane
w jedną stronę.
- Spójrz na siebie lepiej! Wpatrywałaś się wtedy we mnie jak
napalona dzikuska chcąca mnie pożreć! To dopiero było żałosne.
- Żałosne czy nie, ja osiągnęłam swój cel, a ty nie -
odpyskowała mu uśmiechając się triumfująco i wystawiając język jak na małe
dziecko przystało.
Chciał jej coś odpowiedzieć, ale zobaczył jak Draco z
przeszłości dodając sobie odwagi wypija całą whisky ze szklanki i zmierza w
kierunku Hermiony rozmawiającej z Harrym. Po przywitaniu się z Wybrańcem
odwraca się do niej i szarmancko prosi ją do tańca. Pamiętał jak w tamtej
chwili się stresował, czego w ogóle nie było po nim widać. Maska, którą nosił
tak często w tamtej sytuacji również go nie zawiodła. Teraz widział, że będąca
początkowo w szoku dziewczyna zgodziła się z uśmiechem na ustach, chyba przez
emocje jakie mu towarzyszyły nie zapamiętał tego szczegółu. Przez całą piosenkę
nie rozmawiali ze sobą. Wolał w ciszy patrzeć jej głęboko w oczy, delektować
się jej upajającym zapachem gdy był na tyle blisko, aby zaczerpnąć go do płuc.
Jej dotyk zaś wypalał miejsca gdzie czuł ją na sobie. Nawet teraz machinalnie
dotknął skóry dłoni aby przekonać się, że nie jest gorąca i zaczerwieniona. To
było takie dziwne uczucie patrzeć na tą scenę z boku, widzieć siebie i ten
blask w oczach. Był pewien, że to wtedy się stało, uświadomił sobie co tak
właściwie do niej czuje. Przez te wszystkie lata ciężko mu było to jakkolwiek
nazwać, ale tego wieczoru już nie musiał się nad tym dłużej zastanawiać.
Szczęście, jakie niosła jej bliskość, nie trwało długo, do
pary podszedł znienawidzony przez niego bułgar i przerwał taniec odbijanym.
Widział zawód w swoich oczach, brązowowłosa nawet się nie odwróciła, gdy Krum
łapiąc ją za rękę odciągnął w przeciwną stronę. Najgorzej jednak było patrzeć
jak wyciska pocałunek na jej ustach i zamyka ją w swoich ramionach. W tamtej
chwili poczuł pierwszy raz jak to jest być zranionym. Jakby ktoś właśnie włożył
mu rękę w klatkę piersiową i wyrwał z niej serce rzucając je na ziemię jak coś
mało istotnego. Doskonale pamiętał to uczucie i już nigdy nie pozwoli aby znów
mu się to przydarzyło.
- O patrz idziesz do mnie! Zaraz mnie pocałujesz! - zapiszczał
podekscytowany duch dziewczyny. - Byłeś wtedy taki namiętny... - rozmarzyła się
patrząc na nich z przeszłości.
Jednak dorosły Draco ciągle obserwował Hermione. Wcześniej
nie mógł tego zauważyć, ponieważ zraniony i rozwścieczony odwrócił się i prawie
biegiem ruszył w stronę stojącej przy stolikach Astorii, w celu pocieszenia i
zagłuszenia emocji, ale teraz dostrzegł to tęskne spojrzenie brązowowłosej
wędrujące za nim, to jak go obserwowała z zazdrością i jakby uczuciem w oczach.
Po chwili odsunęła się od Kruma i szybkim krokiem wyszła z sali. Mógłby
przysiąc, że gdy odwróciła głowę, aby ostatni raz spojrzeć na to jak wtedy trzymał
w ramionach inną, dostrzegł błyszczącą łzę na jej policzku.
Ten widok poruszył jego sercem. Poczuł tam przeszywający
ból, a myślał, że już nic nie jest w stanie tego dokonać. Jego oddech
przyspieszył i nie do końca był pewny tego co się właśnie z nim działo. Ale w
tej chwili pragnął tylko poczuć ciepło Hermiony przy swojej klatce piersiowej,
jej spokojny oddech na szyi oraz znów zatopić twarz w tych miękkich lokach,
dlatego pędem ruszył za piękną brązowowłosą. Jednak na jego drodze stanęła
Astoria.
- Cieszę się, że ten lód w twoim wnętrzu zaczyna topnieć
Blondasku! Ale teraz już zdecydowanie za późno na jakąkolwiek reakcję. Podczas
gdy my wychodziliśmy z sali w celu znalezienia ustronnego miejsca, Hermiona
płakała w łazience uświadamiając sobie, że jej uczucia do ciebie nigdy nie
miały sensu. Zaskoczony, że już wtedy żywiła jakieś uczucia? – Zapytała widząc
jego minę. – A jak myślisz, dlaczego przyspieszyła swój wyjazd do Australii, a
później tam została?
- Ja.. ja nie miałem pojęcia – odpowiedział zszokowany tym
wszystkim. Za dużo rzeczy mu wtedy siedziało w głowie. Nie potrafił połączyć
tych kilku faktów. Nagle przypomniał sobie, że będąc wtedy z Astorią, podczas
jego pierwszego razu, jedyną osobą o której myślał była posiadaczka
bursztynowych oczu. – To dlatego tutaj jesteś? Tyle dla ciebie znaczył ten jeden
jedyny raz jaki przeżyliśmy razem?
- Koteczku… Skończyłeś szybciej niż byłam w stanie
powiedzieć „Och Draco”. Uwierz mi, że to nie ze względu na moje przywiązanie do
tej nocy tutaj jestem. Tak jak zawsze o tym marzyłeś, wszystko dziś kręci się wokół
ciebie.
Draco opanował się, odrzucił słabość jaka wkradła się do jego zachowania zaledwie kilka chwil temu i spojrzał na nią gniewnie, ale nie zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, bo dziewczyna po raz tysięczny tej nocy roześmiała się w głos, pstryknęła palcami i przeniosła ich do gabinetu Severusa Snape’a.
Ledwo utrzymał równowagę gdy wylądowali na kamiennej
posadzce. Przy mosiężnym drewnianym biurku siedziało dwóch mężczyzn powoli
pijąc ognistą.
- Pamiętasz tą rozmowę? Zmieniła całe twoje podejście do
życia - pierwsza odezwała się Astoria. - To wtedy zrobiłeś się tym snobem jakim
jesteś obecnie - dodała i uśmiechnęła się krzywo.
Draco przez chwilę nie był w stanie wydusić słowa. Stał
tylko i patrzył na ducha.
- Nie, to jakiś koszmar, to mi się tylko śni. Pewnie Weasley
dodał mi coś do drinka, ten ich przeklęty sklep
- Zamknij się Draco i słuchaj! Przed tobą długa noc.
Blondyn już się nie odezwał. Im szybciej zobaczy, to co chce mu Astoria pokazać, tym szybciej to się skończy. Później jakoś zrekompensuje sobie tą chorą sytuację, tyle jest chętnych lasek, z którymi się miło zabawi.
- Draco, bądź
prawdziwym facetem. Jesteś ślizgonem to za tobą kobiety muszą się uganiać i do
ciebie wzdychać. Im więcej lasek tym lepiej. To uczyni się panem i władcą sytuacji.
Miłość? Po co to komu potrzebne, to jest bzdura, którą wymyślili mugole żeby
wytłumaczyć swoją głupotę. My czarodzieje nie możemy okazywać uczyć... Chodź
pokażę ci coś.
Mistrz eliksirów
wstał i skierował się w stronę schowka na eliksiry. Stuknął w jedną z szafek
różdżką, a ta zadrżała wprawiając wszystkie płyny w fiolkach w lekki ruch,
odsunęła się, ukazując rzędy ruchomych zdjęć.
- O żesz w mordę -
sarknął zaskoczony Malfoy
Zbliżył się zszokowany
do najbliższych fotografii, które przedstawiały samego Severusa w towarzystwie
przeróżnych kobiet. Szybko przeglądnął większą cześć i zauważył, że na każdym
zdjęciu jest inna kobieta. Miały tylko jedną wspólną cechę - każda miała rude
włosy, średniej długości. Na niektórych zdjęciach leżały w dwuznacznych
pozycjach, w różnych miejscach londyńskiego mieszkania jego wuja.
- Teraz już rozumiem dlaczego się tak spieniłeś, gdy na czwartym roku myślałeś, że Potter podbiera ci składniki do eliksiru wielosokowego - zaśmiał się młody Malfoy.
Dorosły Draco zaś przyglądał się tej scenie i zaczął się
zastanawiać czy kiedykolwiek był z jakąś rudą panną.
- Czy rude mają jakieś dodatkowe umiejętności w łóżku? -
Zastanawiał się na głos. - Wujek Sev ruchał same rude, Blaise postanowił
swojego małego przyjaciela związać z rudą na wieki wieków.
- Draco - usłyszał syknięcie Ast. - Skup się idioto i patrz!
Młodszy Draco stał i
patrzył na kolekcję Severusa. Jego chrzestny w tym czasie mówił:
- Kobiety mój drogi
pójdą za każdym kto okaże im chwile uwagi, oczaruje swoim zainteresowaniem i
rozbudzi uczucie ciekawości i nienasycenia. Tą na przykład - wskazał na zdjęcie
kobiety rozłożonej na jego kanapie w samych pończochach - poderwałem w sklepie
kupując wino. Zastanawiała się nad wyborem kiedy zjawiłem się ja - uśmiechnął
się złośliwie. - Kobiety przydadzą ci się tylko do jednej rzeczy młody. Seks!
Rozładowanie napięcia. Im szybciej pozbawisz je złudzeń tym lepiej dla ciebie.
Trochę się pozłoszczą, część będzie lamentować, ale pozbierają się aby szukać
tej swojej miłości na całe życie - wypluł te słowa z jadem. - A taka miłość to
tylko balast i ciężar. Słabość, a nigdy nie okazuj słabości Draco. Bo to
wykorzystają i cię skrzywdzą. A po co ci cierpieć skoro możesz ruchać bez zobowiązań
piękne i chętne kobiety? Takich są miliony i wszystkie na ciebie czekają -
kontynuował Snape.
Choć mówił przekonująco w jego oczach można było znaleźć
ziarenko smutku. Ale Draco z tamtego czasu nie dostrzegał go, chłonąc jego
słowa jak nigdy dotąd. Pojął wtedy, że uczucia stanowią tylko komplikację. To
co czuł, gdy widział Hermionę w ramionach innego, ta iskra bólu rozlewająca się
w jego sercu. W jednej chwili zamknął te drzwi. Skupił się na tym co może
osiągnąć, co może zdobyć. Po co ma wzdychać i cierpieć czekając aż znajdzie się
znowu w jego ramionach. Albo co gorsze znowu ją z tych ramion ktoś zabierze.
Jeśli będzie kiedyś jego to tylko na seks. A tymczasem z jego pieniędzmi,
wyglądem i statutem będzie wyrywał najlepsze laski. I jak pomyślał tak zrobił.
Od tej pory z żadną kobietą nie spędził w łóżku więcej niż jedną noc.
Dobrze pamiętał ten wieczór. W jednej chwili jego dotychczasowe życie zmieniło się. Od tamtej pory nie był już dawnym Draco. Z chłopca który nie potrafił działać samodzielnie za sprawą lekcji u Mistrza Casanovy Severusa Snape’a stał się mężczyzną z charyzmą.
Astoria znowu pstryknęła palcami i jakby ktoś przewijał
taśmę widać było, że na każdym spotkaniu z mentorem czerpał wiedze jak nigdy
wcześniej. Słuchał go spisując w umyśle wszystkie rady jednocześnie kształtując
swoje przekonania. Z pełnym podziwem patrzył w galerie zdjęć na ścianie i
upewniał się że właśnie takiego życie chce.
Kiedyś nosił włosy ułożone na tonę żelu zaczesane do tyłu,
od tamtej chwili postanowił układać je w doskonały nieład podkreślający jego rysy
twarzy i dodatkowo nadający ogólnego charakteru. Wygląd niegrzecznego chłopca sprawił,
że nie tylko zwracał na siebie uwagę kobiet ale co najważniejsze, on tę uwagę
na sobie zatrzymywał i kiedy tylko chciał zdobywał.
Przez te kilka minut zobaczył swój własny styl życia i zdał
sobie sprawę, że był bujny i emocjonujący ale mimo tylu kobiet jakie miał pod,
czy nad sobą czuł, że ciągle czegoś mu w nim brakuje.
Nagle obraz zatrzymał się.
- Ooo to jest ten moment! Impreza w mugolskim klubie. To tu spotkacie się po latach – powiedziała Astoria stając za barem żeby mieć dobry widok na rozgrywaną scenę.
- Grenger? Co ty tu
robisz? – młodsza wersja Draco wydawała się być zaskoczona widokiem
brązowowłosej.
- Na Merlina... Malfoy
to ty? Nie poznałam cię... - zmieszana rozejrzała się szukając jego giermków. -
To raczej ja ciebie powinnam zapytać co ty tutaj robisz? Do tego sam. To
mugolski klub. Jesteś wśród szlam. Jak to się stało, że nie masz z tym
problemu?
- Jak widzisz nie
tylko wygląd zmieniłem... Napijemy się?
- Właśnie miałam
wychodzić. Znajomi chcą iść gdzieś indziej - rozejrzała się. Nie widząc nikogo
z paczki odpowiedziała z uśmiechem - ale skoro stawiasz to niech będzie.
Usiedli przy barze.
- Co dla ciebie?
- To samo co dla
ciebie.
- Serio? Whisky? -
zapytał wyraźnie zaskoczony.
- A co? Nie wolno mi?-
Odpowiedziała uśmiechając się zalotnie.
- Nie to miałem na
myśli. Po prostu nie pasujesz mi do tak mocnego trunku. Stawiałem na szampana,
bądź wino.
- Wolę whisky. Mimo
mocy nazajutrz mniej mnie głowa boli.
W czasie rozmowy
barman podał zamówienie.
- Będę wiedział na
przyszłość szukając towarzystwa.
- Myślę, że nie masz
kłopotów z szukaniem. Pani za tobą liczy, że się odwrócisz i mnie olejesz -
mówiąc to wzięła szklankę w dłoń.
- To samo mógłbym
powiedzieć o facecie po mojej prawej.
Spojrzała na barmana i
faktycznie przyglądał się jej. Kiedy zauważył, że spojrzała uśmiechnął się.
Zmieszana odwróciła się
do Draco:
- Za spotkanie -
powiedziała upijając ze szklanki.
- Za ponowne spotkanie
- odpowiedział uśmiechając się. Napił się alkoholu i zlustrował piękną twarz
siedzącej obok niego kobiety. – Co robiłaś po wojnie? Ostatnim razem widziałem
cię trzy lata temu, na balu z okazji zwycięstwa.
- Zaraz po nim
wyjechałam do Australii, znalazłam rodziców, przywróciłam im pamięć i
postanowiłam tam zostać. Poszłam na studia medyczne i teraz jestem magomedykiem
sportowym.
- Wow! Imponujące – jego podziw był namacalny. – Właśnie tego
spodziewałem się po kimś tak ambitnym jak ty. – Na ten komplement na twarzy
Hermiony pojawił się lekki rumieniec.
- A ty? Czym się teraz
zajmujesz? - zapytała zaciekawiona.
- Wiesz jako wysoko
urodzony arystokrata z olbrzymim majątkiem, mógłbym nie robić nic i tylko
korzystać z przywilejów i swojej pozycji. Ale oprócz tego zabójczego wyglądu,
mam inteligencję i jestem niezaprzeczalnie operatywny, więc nie mogłem
pozwolić, żeby to się zmarnowało. Dlatego postanowiłem kupić magazyn sportowy i
przerobić go, tak aby był najlepszy w tym kraju. Co dla mnie było łatwizną,
więc teraz przynosi mi milionowe dochody. Milionowe!
- Wow! Widzę, że
oprócz wyglądu Malfoy, nic się w tobie nie zmieniło… Ale gratuluje sukcesu.
- Zgadza się,
odniosłem sukces – uśmiechnął się do niej zalotnie puszczając przy tym oczko. -
Co cię tak właściwie sprowadza do Londynu?
- Pomyślałam, że wrócę
pooglądać stare kąty. Po trzech latach spędzonych w obcym kraju miło wrócić i
spotkać niektóre znajome twarze – uśmiechnęła się uroczo, patrząc mu prosto w
oczy.
- Czy ja jestem…
Nie dane mu było
dokończyć tej wypowiedzi, ponieważ jakaś brunetka podeszła i zwróciła się w
stronę Hermiony.
- Hej! Tu jesteś!
Idziesz? Wszyscy czekają już na zewnątrz - znajoma wyciągnęła do niej rękę z
jej płaszczem.
- Muszę już iść.
Dziękuję za drinka i rozmowę – gryfonka zwróciła się w stronę zaskoczonego
Dracona.
- Serio zostawisz mnie
tak?
- Poradzisz sobie -
pokazała dyskretnie na blondynkę za nim.
- Zostań! Odprowadzę
cię, pogadamy u ciebie i później zjemy razem śniadanie.
- Ja nie jadam śniadań
z kimś z kim nie mieszkam. Możemy zjeść TYLKO KOLACJĘ.
- No nie daj się
prosić! Przecież jesteśmy dorośli. Robię przepyszne tosty – blondyn puścił jej
oczko dalej próbując przekonać właśnie zakładającą na siebie płaszcz
dziewczynę.
- Baw się dobrze!
Dobrej nocy - chciała odejść ale w tej chwili złapał ją za nadgarstek.
Obecny Draco dobrze pamiętał co wtedy pomyślał. Paniczne: „To
znowu się dzieje. Znowu może mi ktoś ją zabrać”.
- Dobrze, niech będzie
tylko kolacja. Jutro, restauracja Frescobaldi godzina 20?
Poddał się, a ona wahała
się ale tylko chwilę.
- W porządku. TYLKO
kolacja! - Uśmiechnęła się i wyszła.
Mężczyzna stał jeszcze chwilę z uśmiechem na ustach, którego
obecny Draco nie pamiętał, a co zadziałało teraz na jego zimne serce.
- Wtedy wiedziałeś co robić żeby ją zatrzymać – powiedziała
Astoria z wyrzutem.
Widok znowu zaczął się przesuwać pokazując ich pierwszy
wspólnie spędzony wieczór.
- Dużo rozmawialiście, piliście, śmialiście się i ciągle
patrzyliście sobie głęboko w oczy, jakbyście chcieli przejrzeć własne zamiary
co do tej drugiej osoby. Później odprowadziłeś ją do domu.
- Dziękuję za miły
wieczór – powiedziała po czym pocałowała go w policzek i weszła na schody.
Trzymając ją nadal za dłoń chciał iść za nią, lecz gdy dotarli do drzwi
odwróciła się, pokiwała palcem w geście odmowy i uśmiechnęła się.
- Nawet na chwilę? - Zapytał
smutno.
Pokręciła głową.
- Jeśli mam cię
wspominać miło, to tak właśnie musimy się rozstać. - Mówiąc to posłała mu
buziaka. On w tym czasie pomachał na pożegnanie. Kiedy ona zamykała swoje drzwi
odwrócił się i odszedł.
- Usiądź, chwilę tu zabawimy - odparła Astoria wskazując na
ozdobną ławkę znajdującą się przed domem Hermiony.
- Co? Ja jakoś inaczej to pamiętam... - zdziwił się Draco.
W tym czasie ponownie obrazy zmieniały się pokazując kolejne
spotkania i pożegnania na schodach, na przestrzeni kilku tygodni, gdzie z
każdym kolejnym ich czas wydłużał się. Aż pewnego wieczoru kiedy Draco
naturalnie zastosował się do jej reguł i grzecznie pożegnał ją całusem, a następnie
zaczął schodzić ze schodów, ona zatrzymała go dając znak, że może wejść.
- Ooo i to rozumiem! Trochę się musiałem nachodzić ale już
jesteśmy w domu - mówiąc to klasnął w dłonie i nagle za sprawą Astorii znaleźli
się w mieszkaniu Hermiony.
Draco patrzył bez słów jak na przyspieszonym wspomnieniu on
sam tylko młodszy zdejmuje z Granger kolejne warstwy. I mimo, że klatki śmigały
niczym błyskawica nie dało się ukryć, że poświęcał jej więcej uwagi niż
którejkolwiek kobiecie przed nią i po niej. Pocałował tej nocy chyba każdy
fragment jej cudownego ciała, łapczywie zapamiętując najmniejszy jęk jaki
wychodził z jej malinowych ust. Wyglądał jakby delektował się każdym jej
dotykiem i sekundami kiedy ich oczy spotykały się pomiędzy pocałunkami.
Sam przed sobą musiał się przyznać, że był niezwykle
delikatny i postawił ją i jej komfort na pierwszym miejscu wraz z jej
przyjemnością. A kiedy w końcu połączyli się w ten najbardziej pierwotny ale i
magiczny sposób był najszczęśliwszym człowiekiem świata. Nawet teraz miał
przebłysk w swoim ciele tego co czuł tamtej nocy. To były jego najlepsze chwile
w życiu, które na kilka lat zepchnął w odmęty pamięci... tylko po to, by go nie
torturowały.
Jak mógł kiedykolwiek potem cieszyć się w pełni z
jakiegokolwiek seksu skoro dotknął ideału i pozwolił jej odejść? Czy tamten
orgazm z nią był najbardziej intensywnym jaki kiedykolwiek przeżył?
Astoria wyrwała go z przemyśleń.
- Teraz będzie mój ulubiony moment, o którym nie miałeś
pojęcia.
Draco spojrzał na parę obejmującą się w łóżku tuż po
osiągnięciu spełnienia. Draco leżał wtulony w jej szyję, a Hermiona gładziła
jego włosy z czułością. Nagle dostrzegł jej wargi wypowiadające niemo
"kocham cię" po czym mocniej przytuliła się do niego. Nie mógł tego
usłyszeć, a myśl, że go już wtedy kochała złamał mu właśnie serce... Spierdolił
sprawę po całości...
- Tak to jest ten moment.. patrz UWAŻNIE!
Jako duchy nadal stali przed łóżkiem. Obecny Draco z
zainteresowaniem patrzył jak tamten ostrożnie wstaje i próbuje znaleźć spodnie.
Pamiętał jak liczył na to, że cicho wyjdzie żeby uniknąć
skrępowania rano.
- Co robisz? -
Hermiona patrzyła na niego zaspanym wzrokiem..
- Jest już późno, a
mam coś ważnego do zrobienia wcześnie rano.
- Ja też muszę
wcześnie wstać, już nastawiłam budzik. Kładź się - poklepała poduszkę obok
siebie.
- Ale ja...
- Wydaje mi się, że
musimy sobie coś wyjaśnić Draconie. Kobiety dzielą się na dwie grupy: jedne nie
potrzebują czuć się kochane, a drugie tak. Ja niestety należę do tej drugiej
grupy. Jeśli nie jesteś w stanie mi tego dać, to teraz się ubierz i wyjdź, a
każde z nas będzie miało miłe wspomnienie z wczoraj i będziemy żyć dalej. Ale
jeśli potrafisz okazać uczucia albo już czujesz coś więcej to położysz się obok
i zaśniesz ze mną. Masz pięć sekund.
Pięć.. cztery...
trzy..
W tym czasie rzucił
spodnie i wskoczył do łóżka.
- Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że byłeś wtedy
zdecydowanie za bardzo przesiąknięty naukami Snape’a. Gdy tylko przytuliłeś się
do niej i poczułeś to miłe ciepło, które zaczęło skradać się do serca, ocknąłeś
się przerażony wizją wspólnego życia. Wstałeś i wychodząc bezszelestnie z jej
mieszkania zostawiłeś ją bez złudzeń. Ale po takim przebudzeniu wyryłeś jej
obraz siebie jako bezwzględnego drania, jednocześnie raniąc ją tak dobitnie, że
do dziś ma dziewczyna problem z zaufaniem komukolwiek.
Draco zobaczył jak Hermiona właśnie obudziła się po ich
wspólnej nocy. Na początku uśmiechała się delikatnie i chciała wyczuć go ręką.
Gdy uświadomiła sobie, że go nie ma łzy zalśniły w jej oczach. Na ten widok
Draco przełknął głośno ślinę. Zranił ją. Widział to jak na dłoni.
Hermiona walczyła, by nie rozpłakać się całkowicie, aż
usłyszała pukanie sowy w okno.
A Astoria kontynuowała:
- Myślała, że to od ciebie, że przepraszasz albo, że
napisałeś „do zobaczenia wieczorem”. Tymczasem to był list z Australii. Po studiach
pracowała tam i właśnie skończył jej się kontrakt kiedy spotkaliście się w tym
pubie. Wróciła do Londynu, do znajomych, a może nawet z myślą, że trochę do ciebie.
Ale po tej nocy i ponieważ nie wróciłeś do niej, a nawet nie napisałeś, zdecydowała
się zaakceptować kolejny kontrakt. I dzięki Merlinowi, bo to wtedy wynalazła
swoje cudeńko do ekspresowego leczenie kontuzji wszystkich sportowców. A kiedy
już stała się supersławna i wróciła na stałe twoja gazeta chciała przeprowadzić
z nią wywiad. Pamiętasz tamto spotkanie zarządu, kiedy po raz pierwszy od dawna
usłyszałeś jej nazwisko i pozwoliłeś sobie na myśli o niej? A przypominasz
sobie może, jak później całkowicie cię olała mijając w korytarzu twojej własnej
gazety? Ale sam wiesz, że zasłużyłeś na to Draco…
Przed jego oczami migały wszystkie te sceny wymieniane przez
ducha. Dopiero teraz zwrócił uwagę jak smutne oczy miała, gdy go wtedy zobaczyła
w oddali.
- Już wiemy co się stało w przeszłości, a skutki tego wszystkiego odczujesz już za
chwilę.
Astoria pstryknęła palcami i Draco wrócił do rzeczywistości.
Stał pośrodku pokoju z mętlikiem w głowie.
- Ale... - zaczął mówić, ale rozglądając się nie zauważył
Astorii. Zamilkł więc i usiadł na łóżku. - Wszystko wtedy zepsułem - powiedział
sam do siebie.
- Zepsułeś - odezwał się głos Snape'a pod oknem. Zaskoczony
Draco odwrócił głowę w tamtym kierunku, kiedy jego wujek kontynuował - Była dla
ciebie ważna, ale za to dzięki mnie miałeś życie bez problemów, laskę na każdą
noc i spokojny sen - uśmiechnął się pod nosem. - Teraz czeka na ciebie ktoś
inny. Pozdrów ją ode mnie! - I jak szybko się pojawił, tak szybko znikł.
Draco wstał poszukać w barku jakiegoś alkoholu.
Nie znalazł go tam jednak. Wściekły wyszedł na korytarz
zmierzając w kierunku kuchni. Wszedł tam i zastał blaty pełne przygotowanych na
ślub ciast i lodowych rzeźb.
Rozejrzał się po kuchni ale oprócz tych ckliwych ozdób i
słodkości nie dostrzegł żadnego dobrego alkoholu. Jedynie na szafce nie daleko
lodowej rzeźby Amorka stały kartony od szampana. Dopadł się do nich sprawdzając
czy jest coś w środku. Okazało się, że są pełne, na co odetchnął z ulgą.
Rozerwał je tak żeby wyjąć butelkę, przez co kompletnie nie zauważył kartki z
napisem: "NA TOAST ! NIE RUSZAĆ BO KRZEKLNĘ!"
Otworzył butelkę różdżką, nie zarejestrował tylko, że korek
odskoczył w kierunku lodowej rzeźby Blaise'a i Ginny. Po chwili zobaczył jak
zaczyna pękać, rozdzielając tych dwoje, więc szybko doskoczył, aby powstrzymać
upadek dwóch postaci. Przez to nie zauważył, że butelka, z której wcześniej pił
przechyla się i szampan delikatnymi strumieniami wylewa się na podłogę. Draco
próbował stać nieruchomo tak, aby żadna z części nie wyślizgnęła się mu z rąk. Przerażonym
wzrokiem rozglądał się po pomieszczeniu. Szukał jakiejkolwiek rzeczy, która
mogłaby mu pomóc. Jego różdżka leżała tuż przy kartonach z szampanem, bo był
tak pochłonięty butelką, że nawet nie schował jej do kieszeni.
Stojąc i skupiając swoją uwagę na dłoniach, które marzły mu
od trzymanego lodu nie zauważył kałuży jaką miał pod nogami. W chwili kiedy
chciał się obrócić żeby zobaczyć czy może się czymś wspomóc zanim dobiegnie do
różdżki, jego świetnie wypolerowane lakierki zaczęły swój taniec na tafli
szampana. Kompletnie zaskoczony puścił rzeźbę, którą trzymał przez co rozpadła
się w chwili zderzenia z podłogą. Próbując zachować równowagę zrzucił z wyspy
jeszcze ciasta, czym ostatecznie doprowadził oto do swojego spektakularnego
upadku.
Kiedy Hermiona wpadła do kuchni Draco leżał w kałuży
szampana, ciasta i lodu z bolącym kręgosłupem i zmarzniętymi dłońmi. Dopiero po
chwili dotarło do niej co tu się stało. W tym czasie w drzwiach pojawiła się
Ginny, a za nią Blaise i reszta rodziny.
Widząc tego rudzielca wiedział, że jest na straconej
pozycji. Głośno przełknął ślinę.
- Ty.... ty... – Ginny nie mogła się wysłowić, a jej dotąd
blada twarz zaczynała przypominać kolor soczystego pomidora.
- Ja przepraszam, ja naprawie wszystko - jąkał się próbując
załagodzić sprawę.
- Naprawisz? – warknęła. - Ty chyba sobie kpisz!? Nad tą
rzeźbą pracował prawdziwy artysta, stworzenie tego zajęło mu tydzień! A ty
debilu myślisz, że uda ci się to naprawić w jeden wieczór?! - Krzyczała
zbliżając się do niego. - Ja cię zabiję, a twoje zwłoki wypcham i postawię na
stole zamiast tego! A potem powieszę cię nad kominkiem! - Warczała w furii
chwytając w dłoń jego gardło.
- To byłoby ładniejsze... - zaczął ale poczuł, że ten mały
potwór zaciska mocniej dłoń na jego pięknej szyi, więc zrezygnował z
przyznania, że jego podobizna byłaby ładniejszym elementem wesela niż ich
lodowa rzeźba.
- Ginny uspokój się... - zaczęła cicho Hermiona podchodząc w
stronę przyjaciółki. - Coś wymyślimy - dodała kładąc dłoń na jej barku. -
Malfoy i ja się tym zajmiemy - kontynuowała - a ty idź się zrelaksować z
Blaisem - dodała patrząc na Zabiniego, który był jeszcze bardziej przerażony
niż Draco.
- Masz szczęście ty zakało ludzkości, że Hermiona po raz
kolejny ratuje ci twój nic nie warty tyłek - powiedziała Ginny luzując uchwyt.
Po tych słowach Ruda wyszła z kuchni, a z jej postawy widać
było, że kipi wściekłością. Blaise pobiegł od razu za nią, a reszta rodziny
również opuściła kuchnię, pozostawiając tylko Draco, Hermionę i Molly.
Draco siedział na podłodze rozmasowując swoją obolałą szyję.
- Przed ślubem jest jeszcze bardziej urocza - mruknął
patrząc na wejście. To obudziło w Molly
bestię…
- Ty gówniarzu niedomyty! - Syknęła rozwścieczona Molly. -
Jeszcze raz niech zobaczę, że rujnujesz dzień mojej kruszynki to będziesz się
modlił o izolatkę w Azkabanie, a pocałunek Dementora będzie się wydawał miłymi
łaskotkami przy mojej furii - warczała, a żyłka na jej czole niebezpiecznie
pulsowała.
- Ja nigdy... - zaczął.
- Zamilcz! Jeszcze nie skończyłam! – kontynuowała. - Mam cię
na oku ty patałachu, jeszcze jedno przewinięcie - powiedziała unosząc groźnie
palec wskazujący - to jak z tobą skończę, nikt cię nie znajdzie, a nawet jeśli
cię znajdą to nie rozpoznają.
Po czym wyszła z pomieszczenia zostawiając ich samych.
Hermiona patrzyła na niego z takim smutkiem i rozczarowaniem
w oczach, że poczuł się jak mały chłopiec skarcony przez matkę.
- Spodziewałam się po tobie wszystkiego. Naprawdę,
wszystkiego. Nawet tego, że wynajmiesz jakąś prostytutkę i zaczniesz ją posuwać
w trakcie ceremonii ślubnej. Ale żeby rozwalać ślub własnego przyjaciela,
jedynego, który ma do ciebie ostatnie resztki szacunku?! Nie masz za grosz
sumienia.
- Hermiona ja naprawdę nie chciałem. To był wypadek -
tłumaczył się chłopak, otrzepując resztki ciast z ubrania. - To był przypadek,
otworzyłem szampana i tak wyszło.
- Tak, z mojego łózka też tak przypadkiem wyszedłeś -
mruknęła pod nosem dziewczyna.
Podeszła do jednego z ciast i próbowała poskładać
porozwalane kawałki gołymi rękoma.
Patrzył na nią z zafascynowaniem, nie mogąc uwierzyć, że po
tym wszystkim jest gotowa mu pomóc.
- Może porozmawiamy przy drinku? Hermiona naprawdę
moglibyśmy dojść do jakiegoś porozumienia.
- Dojść to ty możesz tylko do drzwi, wyjść i już nigdy nie
pokazywać mi się na oczy - odpowiedziała Miona. Po czym sama nie mogąc znieść
widoku jego szarych oczu zostawiła ciasto i ruszyła w kierunku wyjścia. - Albo
tym razem to ja ucieknę. Tobie wyszło to na dobre jak słyszałam… może mnie też
się uda.
- Hermiona... Wiesz, że to nie tak - próbował się tłumaczyć.
Ruszył w jej stronę ale zatrzymała go unosząc dłoń.
- A jak? Nie chcę cię już więcej widzieć. Po ślubie
wyjeżdżam i mam nadzieję, że nigdy więcej cię już nie spotkam.
- Hermiona... – zawołał desperacko, ale odpowiedziały mu dwa
dźwięki, pierwszym były zamykane drzwi za kobietą, a drugim pyknięcie jak przy
teleportacji.
Został sam w otaczającym go bałaganie. Nie wiedział co ma
zrobić. Wściekłość Ginny i Molly, rozczarowanie Hermiony i Blaise'a odbijały
się w jego głowie. Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi. Ucieszył się widząc wchodząca przez nie
Pansy.
- Jak dobrze, że jesteś! Musisz mi pomóc ogarnąć to wszystko!
- Powiedział do niej z chwilową ulgą.
- O nie Malfoy, nie jestem tutaj, aby po raz kolejny po
tobie sprzątać - odpowiedziała mu ze złośliwym uśmiechem.
- Nie? A za co ja ci płacę? Słuchaj i nie sprzeciwiaj się
mojej woli. Ja idę na górę się umyć, bo jestem cały w torcie i szampanie, co
nie byłoby takie złe gdyby nie te okoliczności. A ty w tym czasie spróbuj coś
tu naprawić, ja do ciebie później dołączę.
- O nie mój drogi, owszem zamierzam coś naprawić, ale ty idziesz ze mną. Może w końcu uda się naprostować tą twoją skrzywioną psychikę przez wujka Seva.
Pstryknięciem palców przeniosła ich do salonu. Zobaczył
Ginny wtulającą się z ufnością w ramiona jego przyjaciela, który delikatnie
gładził jej plecy, próbując uspokoić. Dostrzegł Molly niczym chmurę gradową,
która z zapałem wymachiwała rękoma i Artura próbującego załagodzić jej furię.
Zszokowane druhny i drużbów siedzących cicho i pijących dla rozluźnienia. Całą
grupę rudzielców, którzy wiedzieli, że złość ich matki najlepiej przeczekać.
Słysząc głos Ginny odwrócił się w jej stronę.
- Ta parszywa menda
zepsuje nam ślub Zabb... Naprawdę nie mogłeś wziąć za świadka kogoś kto
prowadzi się trochę lepiej niż on? Przecież on nie dość, że burak i cham to
jeszcze pewnie ma choroby weneryczne, a wolałabym, żeby nikt się tu niczym nie zaraził
i mi tego nie wypominał po latach… - to mówiąc spojrzała na Brown, która szybko
odpowiedziała.
- Ja z nim nie spałam przecież - po czym dodała ciszej ze smutną miną - niestety nie przyszedł.
Draco westchnął zbulwersowany.
- Nie mam żadnych chorób, to kiedyś to była tylko niegroźna infekcja, wypadek przy pracy po trójkącie i każdemu się może zdarzyć... - niestety nikt nie usłyszał jego argumentów oprócz Pansy, która pod nosem dodała, że widziała receptę i infekcja to to nie była.
Tymczasem Blaise
chciał bronić przyjaciela.
- Wiem, że ma wady i
bywa... butny i bezczelny, ale jest dla mnie jak brat. Uratował mi życie i nie
byłbym tu gdyby nie on, Ginny. Nie byłbym z tobą teraz, więc do końca życia
pozostanę mu wdzięczny. To dzięki niemu w wojnie byłem po jasnej stronie. To on
przekonał moja rodzinę, że tak trzeba, gdy chcieli się mnie wyprzeć. To on
pociągnął mnie do tyłu, gdy zielony promień nieuchronnie zmierzał w moja
stronę. Zawsze jest przy mnie, gdy go najbardziej potrzebuje, dlatego ja nigdy
go nie opuszczę, choćby nie wiem co zrobił, zawsze będę go wspierał i bronił,
bo pod tą powłoką chama, jest w nim dobro, które jakiś czas temu ukrył, ale mam
nadzieję, że jednak kiedyś opamięta się i wróci stary lojalny, szlachetny
Dracon.
- Nie możesz wyrażać
wdzięczności przesyłając mu kartki okolicznościowej albo jakąś dobrą whisky na
najważniejsze okazje? - Zapytała Ginny. - On jest większym diabłem od ciebie i
zawsze sprowadza cię na zła drogę. Jest chodzącym problemem, Blaise. Nie wiem
czy jest dla niego miejsce w naszym życiu, dopóki będzie skończonym chamem i
prostakiem. A z wiekiem staje się coraz większym bachorem
- Proszę, daj mu
ostatnią szansę. Wierzę, że tam głęboko w środku jest naprawdę wartościowym
facetem, tylko potrzebuje jakiegoś czynnika zapalnego, aby się uwolnić.
- Dobra, ostatnia
szansa, a jeżeli zrobi cokolwiek, co zepsuje nam ten ślub to ma się natychmiast
spakować i nigdy więcej nie pokazywać mi się na oczy.
- Jesteście dla niego
za dobrzy! - Odezwała się nagle Molly, która nadal czerwona ze złości zaciskała
pięści. - Nie może od tak zjawiać się spóźniony i rozwalać wszystko czego
dotknie. Dobrze, że biedna Narcyza nie widzi swojego jedynego syna takiego
jakim się stał...
Biadoliła jeszcze nad zachowaniem i sposobem bycia Draco, a
on na wspomnienie matki poczuł w sercu ukłucie.
Natomiast w salonie
nadal trwała rozmowa.
- Myśli, że skoro jest
najbogatszym gościem w czarodziejskiej Anglii to wszystko ujdzie mu płazem -
dorzucił swoje zdanie George.
- Brak mu
jakiegokolwiek szacunku dla innych, przyjechał na wesele kumpla, który traktuje
go jak brata, a chce skraść całe show dla siebie i swojego ego - wypomniał
Percy, który z niesmakiem na twarzy popijał whisky.
- Zawsze był egoistycznym
gnojkiem, ale miał jakieś hamulce. Teraz myśli tylko o kolejnych podbojach!
Nawet Brutusowi nie przepuścił... - zmieszał się Ron gdy uświadomił sobie, że
wujek Diabła posługuje się już innym imieniem - przepraszam Beatrycze!
Duch Pansy widząc niewyraźną minę Draco na słowa rodziny
Ginny powiedział:
- Widzisz do czego prowadzi twój styl życia? Odpychasz od
siebie ludzi, którym na tobie zależało. Nie sposób akceptować tego, że ranisz
wszystkich wokół.
- Ale... ale dlaczego tak się dzieje? Nie potrafią
zrozumieć, że nie chce już więcej cierpieć i odsuwam każdego od siebie, aby
nikt mnie nie zranił, a sam ranię innych, nie chcąc, aby to oni mnie pierwsi
odtrącili.
Podszedł do Ginny, która szeptała coś do swojego
narzeczonego.
- …nie wybaczę ci.
Jeśli on znowu skrzywdzi Herm obiecuje, że tym razem wyjedziemy z nią na koniec
świata i odetniesz się od niego już na zawsze. Nie pozwolę, żeby ten pseudo
facet znowu złamał jej serce.
- Tak kochanie, wiem,
porozmawiam z nim...- Diabeł chciał załagodzić sytuację.
- I lepiej dla was
obu, żeby ona skorzystała z okazji i wpadła w ramiona Henry’ego. Bo, na Merlina,
jak Malfloy coś znowu zrobi to go wykastruje i to ręcznie - obiecywała Ginny
Na te słowa Draco przypomniał sobie o tym zuchwałym dupku
Henrym, pseudo ideał... Gdzie on swoją drogą był? - zastanawiał się intensywnie.
Odpowiedziała mu Pansy
- W kuchni. Naprawia to co ty zniszczyłeś idioto, a nawet
więcej…
Przeniosła go tam. Zamurowało go, gdy zobaczył, że Hermiona
najwyraźniej znów wróciła do kuchni i próbowała naprawić jego szkody w czym
pomagał jej wspomniany wcześniej Henry, który z uśmiechem próbował ją pocieszyć
i tłumaczył, że wszystko da się jeszcze posklejać. I skur… wyglądał przy tym
dobrze, choć bardzo niechętnie to przyznawał.
Duch Pansy po prostu ślinił się na jego widok w fartuszku.
- Jak ona go nie weźmie to ja zamawiam. Chociaż kto by nie chciał takiego przystojniaka jeszcze do tego inteligentny i miły… - dalej z rozmarzeniem wpatrywała się w Henry’ego obecnie próbującego właśnie rozśmieszyć Hermionę. Jednak po chwili otrząsnęła się i zwróciła do blondyna – Teraz jednak muszę pokazać ci coś jeszcze - dodała tajemniczo i kolejny raz pstryknięciem palców przeniosła ich w inne miejsce.
Pojawili się w kobieco urządzonym salonie. Wygodne kanapy,
dekoracyjne poduszki, zapalone zapachowe świeczki i świąteczne dekoracje. Spokój
burzył tylko rozlegający się dźwięk płaczu i pociągania nosem...
Trzy kobiety siedziały na kanapie ze spuszczonym nosem na
kwintę.
- Gdzie my jesteśmy? - zapytał.
Nie doczekał się jednak odpowiedzi, ponieważ w tym momencie
do salonu weszła Pansy we własnej osobie. Co ciekawsze nie była już duchem jak
on, lecz człowiekiem z krwi i kości.
- Przyniosłam wam
przepyszne grzane wino - zaszczebiotała odstawiając na stolik tacę, którą
wniosła.
- Aaa... chlip...
nie.... chlip... chcę... - płakała Eva, której Sonia podawała tylko kolejne
chusteczki.
- Nie płacz skarbie,
ten skurwiel nie jest tego wart! - powiedziała miętosząc jedną z chustek w
swoich dłoniach. - Ja mam ochotę przecisnąć tego jego wielkiego kutasa przez wyżymaczkę
- zgniotła chustkę z wielką siłą.
Draco ciężko przełknął ślinę widząc co z nią robiła i co z
chęcią uczyniłaby z jego wyposażeniem.
- Wiecie co ja muszę
znosić pracując dla niego? - Zapytała Pansy. - Nic tylko wiecznie „załatw mi
pokój, zarezerwuj restaurację, umów z kolejną modelką”! A na mnie nawet nie
spojrzy!
- Powiedzcie mi
dlaczego taki drań musi być w tak pięknym opakowaniu?
- Spokojnie, on od
tych swoich ekscesów w końcu skończy przykuty do łóżka, cierpiąc na syfilis,
wypadną mu wszystkie kłaki, a jego majątek zostanie przekazany w moje ręce jako
jego asystentce. Ani się obejrzy, a zostanie mu tylko jedna para gaci i nie
będzie wiedział jak i dlaczego to się stało.
Draco popatrzył na nie i chciał jakby coś powiedzieć. W jego
głowie krążyły myśli jak szalone. "Przecież nigdy nic żadnej nie
obiecywałem, wiedziały że nic oprócz rewelacyjnego seksu nie mogą ode mnie
oczekiwać niczego więcej. Ale może to, że bywałem taki namiętny mogło dać im
nadzieję na coś więcej"
Po chwili ciszy
odezwała się Roksana
- Cóż sprawę zemsty
mamy już raczej z głowy - uśmiechnęła się złowieszczo i upiła drinka.
Błysk olśnienia pojawił się w szarych tęczówkach. Oczy
blondyna zrobiły się okrągłe jak spodki. Z otwartą buzią wskazywał na czwórkę
kobiet siedzących obok. Po chwili otrząsnął się z pierwszego szoku .
- Severus miał rację ostrzegając mnie przed Bułgarkami, od
teraz muszę badać korzenie rodzinne każdej następnej laski jaka wpadnie mi w
oko - złapał się za nasadę nosa i wziął kilka głębszych wdechów.
Miał już serdecznie dosyć słuchania zachwytów dziewczyn nad
zaklęciem Roksany. Wyszedł z mieszkania na ulice, ledwo uchylił drzwi wejściowe
kamienicy, a jego oczom ukazał się Severus z czarnym kapeluszem na głowie i
równie ciemnym garniturem. Leniwy uśmiech ozdobił jego twarz na widok
siostrzeńca.
- No młody coś taki zmięty? - sarknął powoli kierując się w
jego stronę.
- Bułgarka… - burknął jedynie w odpowiedzi i założył ręce na
klatce piersiowej. Po chwili poczuł na swoim policzku pierwsza krople wody,
zwiastująca ulewę. Ledwo Snape rozłożył nad sobą parasolkę, a lunął deszcz.
- Świetnie... - ręce blondyna opadły wzdłuż ciała w geście
totalnego załamania.
- To młody są wszystkie łzy jakie kobiety przez ciebie
wylały - uśmiechnął się wrednie widząc zniesmaczona minę chrześniaka. Po chwili
ulewa zmieniła się w deszcz chusteczek.- A to wszystkie chusteczki jakie przy
tym zużyły - wyjaśnił zmianę pogody - a teraz spadną wszystkie bombonierki
jakie im posłałeś. - Spanikowany blondyn zasłonił się rękami ale nic się nie
stało. Popatrzył zirytowany na wujka.
- Bardzo śmieszne Snape – warknął - umieram wprost ze
śmiechu.
- Nie mogłem sobie darować - odparł zadowolony - a teraz
radzę ci się schować - kontynuował przyglądając się z błyskiem w oku Malfoyowi.
Nim ten młodszy zdarzył zadać jakiekolwiek pytanie spadła mu na głowę lawina
prezerwatyw. - Tego ci nie muszę chyba tłumaczyć - zaśmiał się Severus do
uciekającego w popłochu blondyna.
Wpadł do najbliżej znajdującego się samochodu, dzięki Bogu
ktoś zostawił go otwartego. Oparł głowę o kierownice i przymknął na chwile
oczy. Po sekundzie zamiast twardej kierownicy poczuł miękki, śliski materiał,
który okazał się jego satynową pościelą. Podniósł głowę z poduszki i westchnął
- Potrzebuje się napić
- mruknął sam do siebie.
Wyszedł z pokoju ponownie udając się w stronę kuchni. Miał
nadzieje, że oprócz alkoholu zastanie tam też Hermionę. Zszedł już po schodach
gdy napotkał wychodzących z salonu weselników.
- To ty jeszcze nie wyjechałeś? - zapytała ze złością pani
Weasley.
- A dlaczego miałbym? Przecież przyjechałem na ślub Zabba - odparł
nonszalancko Draco nie przejmując się wrogością Molly.
Rzucił wzrokiem na wszystkich zgromadzonych w holu ludzi. W
większości nie byli zadowoleni z jego obecności. Jedynie druhny patrzyły na
niego z błyskiem w oku i wyraźną ochotą.
Lavender podeszła do niego zalotnie kręcąc biodrami.
Pozostałe druhny patrzyły na nią z podejrzliwością i podziwem, że po tym co się
wydarzyło tak swobodnie postanowiła okazać Malfoyowi swoją atencję.
Draco stał i nie dowierzał, że dziewczyna jest aż tak
zdesperowana.
- Brown czyżbyś czegoś ode mnie oczekiwała? - zapytał.
- Może tym razem dokończymy to co zaczęliśmy wcześniej? -
Lavender pojawiła się jak z pod ziemi obejmując go dłońmi i masując jego
ramiona.
- Wiesz… to chyba nienajlepszy pomysł - sam sobie się dziwił,
że w ogóle to powiedział.
- Coś ci jest? Źle się czujesz? Zaraz coś na to poradzimy -
dalej napierała na niego swoim ciałem.
Nie wiedział za bardzo co się z nim działo ale czuł, że
przez te duchy zaczyna tracić dawny fason casanovy. Nie rozumiał za bardzo jak
to możliwe ale naprawdę czuł się dziwnie z jej propozycją.
- Wiesz… ja i Blaise mamy taką zasadę, że nie poprawiamy po
sobie.
- Ale jak to? - zmieszana zatrzymała się będąc już w połowie
drogi do jego ust. - Przecież ja nie spałam z Blaisem.
- A to sorry... widocznie pomyliłem druhny. - powiedział
zdejmując jej ręce ze swojej szyi jednocześnie odwracając się w stronę schodów.
- Nie mniej jednak muszę z żalem ci odmówić, jutro mam przed sobą ciężki… -
kiedy odwrócił się i postawił dwa pierwsze kroki nie zdążył dokończyć zdania,
ponieważ zobaczył Ginny w wersji w jakiej nigdy nie chciał jej widzieć.
Stała w połowie schodów wyprostowana jak struna dłonie miała
zaciśnięte w pięści, a twarz wykrzywiał taki grymas, że Draco na sam widok miał
dreszcze.
- ZABINI! - Jedyne co krzyczała schodząc w dół jednocześnie
szukając swojego narzeczonego jakby odnalezienie go było wyczynem z tych
niemożliwych.
Draco stał nie rozumiejąc co się dzieje, ale dalej
obserwował poczynania Ginny.
- Co ci się stało? - zapytał kompletnie nieświadomy, że właśnie
wchodzi na linie ognia.
- Pytasz się mnie co się dzieje? Chcesz wiedzieć? To ci
powiem! Właśnie przed chwilą dowiedziałam się mój przyszły mąż zabawiał się z
moją przyjaciółką, która w dodatku jest moją druhną! To się stało kretynie!
Szlak mnie jasny zaraz trafi! ZABINI!!!! - Wrzask rozniósł się po całej
posiadłości. - Pokaż się ty oszuście! - Idąc jak burza wzdłuż korytarza
zaglądała do mijanych pomieszczeń. - Wyłaź natychmiast, bo i tak cię znajdę
choćbym miała cały ten dom rozebrać cegła po cegle!
- Na Salazara, pali się czy jak? Co się dzieje kochanie? - Blaise
zaalarmowany hałasem wyszedł właśnie z salonu, a za nim pojawiła się Parvati i
kilka osób z rodziny.
- Ja ci zaraz dam kochanie! Ty podły kłamco! - Kroczyła
zdecydowanym krokiem w kierunku Blaise’a -
Gdzie jest moja różdżka!? Potrzebuje różdżki! - Krzyczała będąc coraz
bliżej. - Zaraz ci przestawię ten twój szczery uśmiech! Jak mogłeś mi to zrobić!?
- wyrzucała mu słowo po słowie i jednocześnie uderzała go gdzie popadnie raz za
razem.
- Ginny ale o co ci chodzi? - Strzał w ramie. - Za co to? -
Następny w głowę. - Powiesz mi co się stało? - Kolejny poprawiony w głowę.
- Aaaa! Następny pyta co się stało?! Bo oczywiście nie wie! Jest
taki niewinny i nieświadomy, jak ten tleniony arystokata od siedmiu boleści!
Obaj jesteście tacy sami! Ten tu proszę, stoi sobie Pan Żigolo i jak gdyby
nigdy nic robi zamieszanie skupiając na sobie uwagę i nie patrzy czy komuś
zrobi tym przykrość, bo ma wyjebane! W dodatku rucha wszystko co ma niezłą dupę
i cycki! A Hermione zostawił, bo jest skończonym idiotą niepotrafiącym się
zaangażować! To jak ją potraktował po tym wszystkim, co ich łączyło jest
najgorszym co można zrobić! - Mówiąc to patrzyła z pogardą na Draco. - Do dziś
dziwię się, że jeszcze żyjesz ale to dlatego, że Hermiona jest za dobra! I jak
widać Ty też masz podobne podejście! – Tym razem zwróciła się w stronę
zaskoczonego Blaise’a. – Dobrze, że chociaż przed ślubem się tego dowiedziałam!
Ale w sumie to dobrze dla ciebie, bo uwierz mi skończyłbyś gorzej! I nie chodzi
mi o to, że zostałbyś tylko w skarpetkach.. - na koniec po raz enty walnęła go
z otwartej dłoni.
- Ginny, skarbie ja nie wiem o co w ogóle chodzi?! Możesz
przestać mnie bić? - Blaise kompletnie zdezorientowany szukał odpowiedzi wśród
obecnych i zatrzymał wzrok na Draco, który stał jakby nieobecny w tej sytuacji.
- Twój drużba jest z nami tylko JEDEN dzień, a już zdążył
rozjebać cały mój świat!
- Ginny co ty mówisz? - niedowierzał Blaise.
- To co słyszysz! Na słuch ci też padło? Bo na oczy to chyba
już dawno, skoro w czasie, gdy byliśmy ze sobą pomyliłeś mieszkania i zamiast
ze mną wolałeś spać z moją przyjaciółką! – Wydarła się a w jej oczach pojawiły
się łzy.
- Kochanie… ale to nie tak - dukał nie wiedząc jak się
wytłumaczyć – Ginny, proszę cię, spójrz na mnie. – chciał do niej podejść i
chyba złapać ją za twarz, aby prosto w oczy wyznać jej prawdę, ale odsunęła się
i skrzyżowała ramiona.
- Skończ pierdolić, oboje dobrze wiemy jaki byłeś ale
myślałam, że znaczę dla ciebie więcej i że dla mnie przestaniesz taki być i że
my... naprawdę możemy być szczęśliwi... - kończąc te słowa łzy płynęły już
strumieniem po jej policzkach.
- Ginny ale to było za nim my... - Blaise chciał coś
powiedzieć ale powstrzymała go ruchem dłoni, patrząc na niego z takim żalem, że
facet zaniemówił.
- Ale chwila… zaraz - Draco odezwał się jakby się dopiero
ocknął po tym co o sobie usłyszał - O co ty masz problem? Chodzi ci o to co było
między Blaisem i Patil? Bo to była ona, skoro nie Brown? - zwrócił się w stronę swojego przyjaciela aby
otrzymać potwierdzenie. - Dobrze rozumiem? - zapytał rudowłosą.
- Ty to się w ogóle nie odzywaj! - Zastrzegła Ginny wściekła
wskazując na niego palcem - To wszystko przez ciebie! To ty sprowadzałeś go na
taką drogę! Nie chcąc być w tym sam ciągnąłeś go w ten świat ciągłej zabawy
życia dniem dzisiejszym i bez żadnych zobowiązań czy sumienia! - ostatnie słowa
wykrzyczała mu prosto w twarz.
- Co ty kurwa pierdolisz? Przecież wszyscy jesteśmy dorośli!
Ja nikomu nic nie obiecywałem, a Blaise mimo, że tak go teraz widzisz nigdy tak
naprawdę nie potrafił żyć tak jak ja. Oboje dobrze wiemy, że to jak żył kiedyś
wynikało z wieku i priorytetów jakie miał ale wszystko się zmieniło kiedy zaczął
spotkać się na poważnie z tobą! On ma serce, którego mnie brakuje i on nie
umiał by cię zdradzić! - patrzył na nią i sam nie wierzył, że tak to widzi. -
Jeśli tego nie wiesz to znaczy, że go nie znasz! - stwierdził już bardziej
pewny siebie. – Oczywiście masz rację, to jak potraktowałem Hermione nie było
właściwe ale to jest sprawa moja i Hermiony nie wyciągaj tego tutaj! A jak na
razie robisz problem z niczego! On spał z nią za nim zaczęliście się spotkać na
te wasze randki! Był z nią raz nie wiedząc, że będziecie ze sobą! To nie
zbrodnia i żadna zdrada kiedy jeszcze nawet nie byliście razem! - Z każdym
słowem irytacja w nim rosła, aż nie wytrzymał - Co ty myślisz, że Blaise
urodził się po to żeby czekać na ciebie? Żył tak jak żył póki się nie zakochał.
Traf chciał, że niestety padło na ciebie, więc się z tego ciesz, bo mógłby mieć
każdą, a nie taką furiatkę! - Po tych słowach poczuł jak ktoś chwyta go za kołnierz
koszuli i pchnięciem przypiera do ściany.
- Skończ! - Blaise powiedział tylko tyle ale patrzył na
Draco takim wzrokiem, że słowa były tutaj zbędne. Blondyn wiedział, że
przesadził ale co powiedział już nie cofnie, zostało mu jedynie tłumaczenie
się.
- Ona nie może tak o tobie mówić kiedy obaj wiemy jak było i
że nie ma racji! Pozwolisz jej na to? - zapytał.
- Tak. A ty się zamknij i uprzedzam cię jak tu stoję, jeśli
jeszcze raz obrazisz Ginny jakkolwiek, to nie ręczę za siebie. Do tej pory cię
broniłem ale już nie mam na to siły... Kiedy próbuje znaleźć wytłumaczenie na
to co robisz i mówisz ty ciągle mi to utrudniasz... Draco nie mam już
argumentów na twoje zachowanie dlatego jeśli masz odrobinę szacunku do naszej
przyjaźni wyjedziesz stąd jeszcze dziś. - Mówiąc to głos mu lekko zadrżał ale
kontynuował - nie dajesz mi wyboru. A uwierz mi, nigdy nie chciałem wybierać
między wami.
Po tych słowach zapadła cisza, a w niej dałoby się usłyszeć
nawet bzyczenie muchy. W tej chwili Draco po raz kolejny przekonał się na
własnej skórze, że ktoś kto był przy nim od zawsze właśnie z niego rezygnuje.
Kolejna sytuacja mieszająca mu głowie i dająca wiele do myślenia.
- Dobra rozumiem... jak chcesz – odparł wyrywając się
przyjacielowi i powoli wycofując się w głąb korytarza - Jutro mnie już tu nie
będzie - dopowiedział będąc już na schodach po czym wszedł na górę do swojej
sypialni.
Machnięciem różdżki zebrał wszystkie rzeczy do walizki i
spakowany zaczął schodzić na dół zmierzając do wyjścia. Chłód brutalnie wdarł
się pod jego płaszcz, gdy wyszedł na zewnątrz w celu zlokalizowania auta.
Zatrzasnął za sobą drzwi samochodu i oparł głowę na
kierownicy.
- Nie tak miał wyglądać ten weekend – pomyślał Draco. – To
miał być szalony czas na weselu Zabba. A skończyłem wyrzucony z przyjęcia w
środku nocy.
- No i się doigrałeś młody - rozległ się głos wujka Severusa.
Malfoy spojrzał na siedzącego w fotelu pasażera ducha z niewyraźną miną.
- Starałem się żyć tak jak mówiłeś. Bez zobowiązań, bez
uczuć, które komplikują relacje. Z nocy na noc mieć w łóżku inną i żadnej nie
obiecywać nic poza fantastycznym seksem i chwilą uwagi – westchnął
przypominając sobie nauki Snape’a.
- Widzisz młody, to jest jedna strona medalu. Mówiłem ci, że
to największe szczęście jakie mnie spotkało. Prawda jest jednak taka, że
uciekałem przed nieodwzajemnionym uczuciem. Łatwiej było być sukinsynem, byłym
śmierciożercą, wrednym nietoperzem z lochów, niż pokazać słabość i ratować to,
co jeszcze zostało z mojej duszy – powiedział – ale teraz czas na twoją
ostatnią lekcję – wykrzywił usta w
uśmieszku. – Gdyby nie podobała ci się twoja przyszła dziewczyna pamiętaj o
starym wujaszku! – mrugnął do niego okiem i znikł.
Jego oczom ukazała się zjawa, powstała ona, dosłownie, ze
spadających gwiazd. Piękniejszej kobiety w życiu nie widział, wysiadł z
samochodu i ruszył w jej stronę, gdy kiwnięciem palca nakazała się mu zbliżyć.
Niewiele myśląc podążył za nią.
Szli przez las, a on cały czas przeklinał na wiatr, który
mierzwił jego grzywkę, na komary, które go gryzły, pomimo, że był środek zimy,
chociaż z tymi duchami to nigdy nie wiadomo. Nie wiedział nawet dlaczego
odczuwa takie rzeczy skoro jest duchem, a duchy raczej nie powinny odczuwać
takich zdarzeń.
Po około kwadransie znaleźli się nieopodal kościoła, z
którego widać było gości weselnych, czekających na uroczystość.
- Czyli Zabb i Ginny się pogodzą i jednak hajtną. Albo
rzucili jakieś zaklęcia cieplne żeby goście nie zamarzli – powiedział
podchodząc do drzwi. Przeszedł przez nie i jakie było jego zdziwienie kiedy na
miejscu pana młodego stał Henry.
Rozbrzmiała melodia marsza weselnego. Rozglądnął się widząc
roześmianych Weasleyów, Pottera z uwieszoną na ramieniu jedną z sióstr Patil. W
progu stanęła za to najpiękniejsza z panien młodych jakie widział. Wyglądała
zachwycająco w prostej i eleganckiej białej sukni. Hermiona ruszyła powolnym
krokiem uśmiechając się serdecznie na widok przyjaciół. Podeszła do tego idealnego faceta, a on miał ochotę wyrwać mu
ręce, gdy ten pieprzony lekarzyna podniósł jej welon. Draco zaczął wymachiwać
dłonią przed oczami kobiety.
- Hermiona! - krzyknął. - Nie możesz tego zrobić!
Skakał wokół niej mając nadzieje, że jakimś cudem go zobaczy
lub usłyszy.
Spojrzał z wyrzutem na ducha przyszłości.
- Zrób coś! Ona nie może za niego wyjść!
Piękna nieznajoma jednak nie zareagowała, a jego serce
rozpadło się na miliony kawałków wraz ze słowem "TAK"
Nie mógł już dłużej patrzeć na to jak Hermiona kolejny raz
znajduje się w ramionach innego. To była dla niego tortura. Miał już dość. Ta
noc zszargała mu nerwy. Psychicznie był na skraju wykończenia. A teraz jego
brązowowłosa miała przypieczętować związek pocałunkiem. Gdy Henry zbliżył się i
wziął we władanie jej miękkie usta nie wytrzymał i rzucił się na nich ale jako
duch niewiele mógł zrobić, dlatego też leżał teraz na podłodze i patrzył jak
jedyna kobieta, którą kiedykolwiek pokochał wychodzi z kościoła z innym. Nie z
nim. Ten obezwładniający ból wrócił do niego. Przeszywał znów całe jego ciało. Teraz
już był pewien, że więcej razy tego nie zniesie. Zdeterminowany wstał i chciał
właśnie odezwać się do ducha, ale zauważył Blaise'a patrzącego smutno i tęsknię
w jednym kierunku. Kościół był już prawie pusty, a jego przyjaciel siedzący w
ostatniej ławce patrzył na wychodzącą właśnie szczęśliwą rudowłosą. Kiedy
kobieta odwróciła się na chwilę w jego stronę dostrzegł, że to była Ginny.
Trzymała za rękę jakiegoś nieznanego mu faceta, a obrączka błyszczała na jej
palcu. I wtedy rozumiał.
- Ginny nie wyszła za Blaise'a? Dlaczego nie są razem? -
zapytał ducha. Ale ten wskazał palcem jego i ruszył za wychodzącymi Blaisem.
Wyszedł przez drzwi i zobaczył jak jego Zabini kieruje się w
stronę lasku. Dogonił go i stanął zamurowany. Twarz jego przyjaciela była stara
i pomarszczona, lekko siwe włosy sterczały w rożnych kierunkach, na policzkach
malował się widoczny zarost. Zawsze wesołe oczy jego przyjaciela świeciły
pustką. Zniknęły wesołe iskierki, a zastąpił je bezkresny smutek.
- Blaise ...- szepnął patrząc na oddalającego się ponownie
mulata. Rozpacz rozlała się w jego sercu, a myślał, że nic gorszego od widoku
Hermiony w ramionach innego nie może go spotkać. Otrząsnął się ze swoich
zgubnych myśli i ruszył biegiem za Zabinnim.
Gdy go dogonił zobaczył cmentarz, przygotowaną do pochowku
trumnę wkoło, której rozłożone były puste krzesła i księdza, który mimo sędziwego
wieku kogoś́ mu przypominał.
- Myślę, że możemy
zaczynać Crabbe - powiedział ze smutna miną Blaise.
- O ja pierdole - szepnął zszokowany Malfoy, gdy dotarło do
niego kim jest kapłan.
- Nikt więcej nie przyjdzie - dodał jego przyjaciel, spuszczając oczy
na swoje zaniedbane buty.
Wzrok blondyna jeszcze raz przejechał po sylwetce mulata i zauważył,
że po jego przyjacielu nie ma już̇ śladu. Stary znoszony garnitur, zniszczone
buty. Jego Blaise w życiu nie ubrałby tych ciuchów. Czy aż tak załamała go
strata rudej wiewiórki, że stał się wrakiem samego siebie? - Jego rozmyślania przerwał głos.
- No tak - Vincent rozglądał
się̨ w poszukiwaniu kogoś jeszcze, po czym westchnął z rezygnacją zdając sobie sprawę,
że faktycznie już̇ nikt do nich nie dołączy - Zgromadziliśmy się tutaj aby pożegnać
Dracona Lucjusza Malfoya - zastanowił się chwile i spojrzał niepewnie na
Blaise’a. - Wiele można byłoby powiedzieć o tym intrygującym człowieku. Znałem
go bardzo dobrze za czasów szkolnych, nie raz i nie dwa imprezowaliśmy całą
ekipą w pokoju wspólnym - westchnął z lekkim uśmiechem na te wspomnienia. -
Teraz Smoku mam nadzieje, że jesteś́ na najlepszej balandze swojego życia.
Mimo, że nasz kontakt po szkole się urwał, czytałem o tobie i twoich sukcesach –
kontynuował. - Często też rozmawiałem z Pansy, która opowiadała mi o twoich
podbojach. Snape na pewno byłby z ciebie dumny - dodał ze smutnym uśmiechem patrząc
na nieobecnego Blaise’a - Spoczywaj w pokoju – zakończył, podszedł do Zabiniego
i poklepał go po plecach. - Nie warto rozpamiętywać przeszłości, bo tracimy
przez to teraźniejszość i niszczymy przyszłość - powiedział cicho. - Malfoy żył
tak jak chciał, robił i mówił co myślał. Ten pogrzeb jest ukoronowaniem jego życia
- wskazał ręką na puste krzesła i ze smutkiem spojrzał w oczy mulata. - Zabini
nie idź jego ścieżką, mimo wieku ciągle masz czas zaznać spokoju. Na przeszłość
już̇ nie masz wpływu ale na teraźniejszość tak - poklepał go jeszcze raz po
ramieniu. - Do zobaczenia przyjacielu - dodał i odszedł.
Nawet nie zauważył, gdy jedna samotna łza spłynęła mu po
policzku. Dotknął ją smukłymi palcami, które po chwili uniósł na wysokość
oczu. Dobrze pamiętał dzień, w którym po raz ostatni płakał. To był pogrzeb rodziców.
Wspomnienia migały mu przed oczami. W każdym był Blaise, który wspierał go
najlepiej jak mógł. Przeniósł wzrok na przyjaciela, a później na swój nagrobek.
- Naprawie to stary, choćbym miał się przy tym wykończyć nie
pozwolę żebyś tak skończył. Nie zasłużyłeś na to - powiedział zaciskając pieści.
- Na to już chyba za późno Draco - powiedział ponury głosem
Snape’a. - Trzeba było myśleć dużą, a nie małą głową przez ostatnie lata. Twoje
życie było jedną wielką imprezą. Zmieniałeś dziewczyny jak rękawiczki. Te,
które liczyły na coś więcej odchodziły z płaczem, a te, które się chciały tylko
zabawić były tak puste jak pusto jest teraz na twoim pogrzebie. Ale nie martw
się, to już ostatnia impreza, w której brałeś udział - powiedział z mrocznym
uśmiechem po czym wyciągnął różdżkę.
- Wujku co ty robisz?
- zapytał i jednocześnie przerażony blondyn zaczął się cofać. Nie zauważył
jednak, że za plecami jest ogromna dziura, która w wizji była miejscem jego
ostatniego spoczynku i runął w nią z impetem.
- Dziewczyny już jest gotowy możecie zasypywać - usłyszał
Draco i zobaczył nad sobą kilka pięknych kobiet ze szpadlami w rękach, które
zaczęły zasypywać go ziemią.
- Co wy do cholery jasnej robicie? - Darł się niesamowicie.
- Zmienię się, już wiem czego chce! Proszę...
Nagle szeroko otworzył oczy i gwałtownie zerwał się z łóżka.
- Salazarze, to był
tylko sen - odetchnąć z ulgą, po czym dodał - Dobra Draco czas pogrzebać chuja
Malfoya. Nie, nie mówiłem o tobie przyjacielu spojrzał z czułością na swoje
krocze. Muszę naprawić co spierdoliłem i zdobyć kobietę, dla której moje serce
bije od lat.
Draco z radością wyskoczył z łóżka i zbiegł szybko po
schodach. Nagle zatrzymał się i rozejrzał. Coś było nie tak. Wszystkie ozdoby
powoli zaczęły znikać. Spojrzał na małego chłopca niosącego karton z kwiatkami.
- Powiedz mi brzdącu jaki dzisiaj mamy dzień? Czy już po
weselu, że wszystko się zwija? - zapytał z przerażeniem.
- Faktycznie jest Pan idiotą, tak jak krzyczała Pani Molly.
Ślub się nie odbył dzięki Panu, wcale się nie zdziwię jak od jutra w cały kraju
pańska głowa będzie wisieć na plakatach z napisem „zapłacę milion temu kto
ubije tego gnoja” - powiedział z ironią chłopak.
- Jak to się nie odbył? - zapytał przerażony i szybko minął
chłopca, gdy zauważył Blaise’a wychodzącego z opuszczoną głową z pokoju.
- Blaise, mój stary druhu, co tu się do chuja wafla
wyprawia? Przecież jeszcze nie zdążyliśmy złożyć cię w ofierze, a oni już
zdejmują ozdoby - zapytał Draco próbując żartem ukryć swój strach.
- Draco przestań kpić. Przez tą chorą akcję z druhną, Ginny
delikatnie mówiąc kopnęła mnie w dupe. Spakowała siebie, druhny i rodziców i
właśnie wyjeżdża. Nie pomogły łzy, błaganie i czołganie się. Zadowolony jesteś
przyjacielu? - zapytał ze łzami Blaise.
- Nie, nie, nie! To niemożliwe! Jesteście sobie
przeznaczeni! Wiem, że ona jest rudą jedzą, ale która nią nie jest. Ale to
twoja ruda jędza, najjaśniejsza gwiazda jaka kiedykolwiek pojawiła się w twoim
życiu. Musimy ją złapać, szybko! - krzyknął Draco i zaczął biec korytarzem.
- Co ty znowu wąchałeś Draco? - pokręcił głową Blaise i
ruszył za swoim przyjacielem.
- Stójcie, zatrzymajcie się - krzyczał Draco do odjeżdżającego
auta.
Rozejrzał się z desperacją. Śniegu było po kolana, a wszystkie
samochody były przykryte ogromną warstwą białego puchu.
- Kurwa - zaklął soczyście. - Człowiek postanowił się
zmienić i od razu same kłody pod nogi mu świat rzuca.
Nagle zauważył przepięknie zdobione sanie, wypełnione
ozdobnymi kwiatami i futrzanymi białymi kocami. Dwa dorodne araby gotowe były,
aby zabrać młodą parę na przejażdżkę. Rozejrzał się.
- Cholera, a gdzie woźnica? Dobra Draco raz się żyje, jesteś
arystokratą, wiesz jak się jeździ konno - dodał sobie otuchy. Wskoczył do
środka złapał za lejce i krzyknął. - Dobra jesteście jak dwa najlepsze bugatti
jakie mam w garażu. Galopem, bo mamy misję, trzeba zawrócić rudą wiewióre w
stronę ołtarza, bo ze stresu jej się kierunki pomieszały.
W progu domu stał Blaise z niedowierzaniem patrząc jak jego przyjaciel chwiał się niebezpiecznie próbując utrzymać równowagę, gdy sanie nabierały prędkości.
- Juhuuu - krzyczał uradowany Malfoy dopóki nie zobaczył
gwałtownego spadu w dół - Prrrr moje cudowne rumaki - zaczął wrzeszczeć, jednak
nic to nie dało. Konie nie zamierzały zwolnić, tylko żwawo pruły do przodu. -
Na litość boską, no skrzywdziłem dużo ludzi ale zwierząt nigdy nie tykałem -
wyjęczał. - Prrrr ja chce żyć - krzyczał w niebogłosy. Nagle oczy prawie
wyskoczyły mu z orbit. Jego stroma droga była zakończona wniesieniem. Wyglądało
to mniej więcej jakby z pełną siłą pędził na wyskocznie, która wybije go w
górę. - O ja pier… - zdążył jeszcze krzyknąć zanim razem z saniami wyskoczył w
górę.
Tymczasem Ginny cicho chlipała w samochodzie.
- Jak ten drań mógł
mi to zrobić. I ten jego pożal się boże przyjaciel, który twierdził, że nic
takiego się nie stało. Trzeba go było… O Godryku co to? - krzyknęła nagle.
Wszyscy wyjrzeli przez szyby samochodu i obserwowali lot sań
na niebie.
- Czy to Święty Mikołaj? - zapytała Parvati
- To chyba Draco - szepnęła Hermiona.
- Malfoy? Temu to już kompletnie odjebało - powiedziała
Ginny.
- Z pewnością dojrzał do tego, że źle zrobił i chce mnie
przeprosić – powiedziała pewna siebie Brown - jest takim romantykiem - dodała
rozmarzona.
Artur gwałtownie zahamował i wszyscy obserwowali jak sanie
zaczynają spadać w dół prosto w olbrzymią zasnę śniegu. Wszyscy zamarli.
- Dziewczyny siedźcie w samochodzie - powiedział Artur -
pójdę zobaczyć czy zostało z niego coś więcej niż mokra plama.
Nagle z zasypy wyleciała biała postać. Wyglądała jak Yeti
ale była ubrana w markowe ciuchy.
- O matko, na starego Dumbledora i wszystkich świętych ja
żyję! – Draco krzyknął z radością, energicznie poruszając ciałem.
- Masz szczęście chłopcze, do końca ci odbiło! Co ty
właściwie robiłeś w tych saniach? - zapytał.
- Ty karaluchu - zaczęła drzeć się Molly wyskakując z auta.
- Rozwaliłeś ślubne sanie, mało ci tego bałaganu, który do tej pory zrobiłeś?
- Muszę porozmawiać z Ginny - powiedział poważnie patrząc Molly
prosto w oczy.
- Po moim trupie Malfoy - odpowiedziała Molly krzyżując ręce
na piersi.
- No dobra niech będzie, ale jak coś z góry przepraszam -
powiedział Draco i szybko wyjął z kieszeni swoją różdżkę, skierował ją w
kierunku Molly i krzyknął - Drętwota.
Molly runęła prosto w ramiona Artura.
- Chłopcze lepiej bierz nogi za pas i zwiewaj dopóki masz
jeszcze szanse - powiedział cicho Artur.
- Czy ty do reszty zgłupiałeś, zaraz urwę ci łeb i nakarmię
twoimi zwłokami okoliczną zwierzynę - ruda wyskoczyła z auta i zaczęła drzeć
się na Malfoya.
- Ginny chociaż raz w życiu zamknij się i daj mi powiedzieć
co myślę, a potem jak ci się nie spodoba, to co powiem, to możesz mnie nawet
wysłać w kosmos.
- Masz 3 minuty Malfoy.
Nawet nie zauważyli jak szyba w samochodzie delikatnie się
opuściła.
- Po pierwsze przepraszam. Bardzo, bardzo mocno przepraszam.
W pierwszej kolejności, za odrętwienie twojej matki - spojrzał się w stronę
kobiety. - W ramach zadośćuczynienia przez jeden dzień będziesz mogła traktować
mnie jako twojego skrzata domowego, nie będę oczywiście używał różdżki w tym
czasie, żeby moja skrucha była prawdziwa. W drugiej za to, że ciągle gadałem
Blaisowi te farmazony o związkach. On nigdy nie brał tego co mówię na serio,
bardziej przytakiwał mi żebym dał mu święty spokój i bardziej się nie nakręcał.
A w trzeciej za to, że zepsułem twój wymarzony ślub. Wiem, że jestem skończonym,
choć niezwykle przystojnym, gnojkiem, ale Salazar mi świadkiem, że nie zrobiłem
tego specjalnie. Zastanów się jeszcze raz czy wiesz co robisz. Ty i Blaise
jesteście jak dwie połówki jabłka. On nigdy nie patrzył na nikogo tak jak na ciebie.
Jesteś całym jego światem.
- Byłam tym światem kiedy mnie zdradzał? - wcięła się Ginny.
- Posłuchaj to naprawdę zdarzyło się zanim byliście razem,
poza tym jakoś nie widzę żebyś ciągnęła za autem jak ścięte drzewo swoją
puszczalską przyjaciółeczkę - wszyscy spojrzeli na Patil. - Ruda nie bądź
tchórzem.
- Kim Malfoy?
- Tchórzem, Ginny, uciekasz jak szczur z tonącego okrętu
tylko dlatego, że przestraszyłaś się tego, że wybaczyłaś Blaisowi jak tylko
dowiedziałaś się co się stało. Wystraszyłaś się tego co powie twoja matka, bo
pierwszy w raz w życiu nie chciałaś zrobić mu karczemnej awantury w twoim
stylu. Tylko zachować się jak dojrzała, kochająca kobieta, która zamiast walić
patelnia w łeb najpierw chce porozmawiać o problemie.
- Co ty możesz wiedzieć Draco - powiedziała cicho.
- Otóż wiem i to dużo. Jestem mistrzem w uciekaniu i wzorem
tchórzostwa. Nie żebym żałował wielu sytuacji, w których uciekałem, ale tylko
jeden jedyny raz moje serce biło dla innej kobiety, do mojej drugiej połówki
jabłka i jak tylko sobie to uświadomiłem to pobiłem wszystkie rekordy w
uciekaniu. Tylko kurz po mnie pozostał.
Słychać było jak Hermiona głęboko wciągnęła powietrze na te słowa.
- I widzisz gdzie
mnie to zaprowadziło? Kim teraz jestem? Nie pozwolę na to żeby mój najlepszy
przyjaciel stał się wrakiem człowieka, a ty zgorzkniałą starą panną, która
będzie zaliczać przypadkowych facetów, aż może kiedyś znajdzie tego jedynego,
co z pewnością zabije mojego przyjaciela. Ginny posłuchaj serca, czy kochasz
Blaise’a?
- Bardzo – szepnęła bez zastanowienia ze łzami w oczach
- Czy chcesz wyjść dzisiaj za mężczyznę z twoich snów i być
szczęśliwa do końca swoich dni?
- Tak – znów szepnęła.- Chcę - dodała głośniej. - Nawet
jeśli to małżeństwo będzie miało bonus w postaci ciebie - powiedziała z
uśmiechem i przytuliła się do blondyna.
- Jeszcze nie jesteś stracony Draco - usłyszeli głos Molly.
- Jeżeli ktoś jest komuś przeznaczony, ich serca zawsze się odnajdą - dodała z
matczynym uśmiechem - ale w ramach prawdziwej skruchy będziesz robił za skrzata
przez 3 dni i to w weekend kiedy wszyscy Weasleyowie zjadą się na obiad.
- Niech stracę - powiedział Draco. - To co wracamy? Musimy
wydać cię za mąż. – powiedział uśmiechając się uroczo do Rudej.
🎅🎅🎅
- Blaise - krzyknął Malfoy przekraczając próg pokoju. -
Przestań pakować torbę i rusz tyłek, twój garnitur czeka - pomachał pokrowcem,
który trzymał w rękach.
- Draco mówiłem ci, żebyś dal mi spokój, bierz ten garnitur
i spadaj bo nie mam już sił.
- Trochę szacunku przyjacielu, to nie jakiś tam garnitur, to
Armani.
- Armani Srarmani - warknął Blaise.
- Na twoim miejscu bym go posłuchała. Do mojej sukni nie
będzie pasować ten dres, który masz na sobie - powiedziała z uśmiechem Ginny
wchodząc do pokoju.
- Ginny skarbie co ty tutaj robisz? - zapytał zaskoczony
Blaise.
- Ten o to tutaj - wskazała palcem - twój najlepszy przyjaciel
przemówił mi do rozumu. Nigdy nie sądziłam, że będę mu kiedykolwiek za coś
wdzięczna... Kocham Cię Blaise - podbiegła do swojego mężczyzny i rzuciła mu
się w ramiona.
- Halooo - krzyknął ze śmiechem Draco. - Przestańcie się migdalić,
bo jeszcze przed nami kupa roboty! Ślub sam się nie przygotuje.
Blaise odezwał się od ust Ginny i skomentował.
- Smoku, wyglądasz jak mokra kupa główna. Zmień ciuchy, bo
się rozchorujesz i będziesz jęczącym blond utrapieniem. Poza tym jesteś
czarodziejem poradzisz sobie. Daj nam kilka minut, musimy nadrobić czas rozłąki
- powiedział Blaise po czym ponownie namiętnie pocałował Ginny.
Draco postanowił zostawić parę młodą i z myślą o
brązowowłosej dziewczynie zamierzał skorzystać z rady przyjaciela.
Wiedział, że musi ją znaleźć i wytłumaczyć się. Teraz znał
już swoje uczucia i nie wyobrażał sobie życia bez jedynej kobiety, która
zdołała wzbudzić w nim miłość. Musiał jej powiedzieć dlaczego wtedy uciekł i ją
zostawił. Jak przestraszył się tego, co obudziło się w jego sercu i wyparło ten
mrok, który był w nim od zawsze. Marzył o tym, by dała mu jeszcze jedną szansę.
Szansę, której tym razem nie miał zamiaru zmarnować i pokazać jej jak bardzo mu
zależy. Jak bardzo chce dać jej cały świat, aby tylko móc być z nią. Mógł oddać
wszystko co posiadał, jeśli tylko obdarzyłaby go uśmiechem i przyjęła.
Nie znalazł jej w rezydencji. Ubrał swój płaszcz chcąc
poszukać jej w ogrodzie. Szedł po skrzypiącym śniegu wyglądając brązowej burzy
włosów. Przeszedł przez ogród i skierował się w kierunku lasu i polany. Było
mroźnie, a on zapomniał rzucić na siebie czar. Jednak zimno przestało mu
przeszkadzać gdy zobaczył na jednej z ławeczek kobietę. Jakby całe to uczucie,
które tłumił w sobie tyle lat rozgrzewało go od środka.
Podszedł do niej ostrożnie patrząc na jej przepiękną
pogrążoną w zadumie twarz. Jej policzki zaróżowiły się od chłodnego wiatru,
który muskał jej twarz. Usiadł koło niej, a ona spojrzała na niego.
Patrzyli na siebie przez chwilę, a w wokół nich była cisza.
Słyszeli tylko delikatnie szumiący wiatr pomiędzy ośnieżonymi gałęziami i
odgłosy poruszanych lampek rozwieszonych wokół nich.
- Co tutaj robisz? - Hermiona wyszeptała jakby nie zdołała
więcej z siebie wykrztusić tonąc w spojrzeniu jego oczu.
- Chciałem z tobą porozmawiać. Coś do mnie dotarło dzisiaj.
Tyle się wydarzyło i chcę naprawić krzywdy, które wyrządziłem – mówił
spokojnie, pogodzony sam ze sobą i swoimi czynami z przeszłości.
- Myślisz, że po tym wszystkim co się wydarzyło jest jeszcze
na to szansa? – Zapytała patrząc na niego z bólem w swoich czekoladowych
oczach. Wstała i chciała od niego odejść, ale zrobiła zaledwie jeden krok kiedy
on wstał i złapał ją za rękę zatrzymując. Zmusił ja do odwrócenia się i
spojrzenia na niego.
Z nieba zaczął sypać śnieg. Delikatne płatki zaczęły wirować
wokół nich powiewając na delikatnym wietrze. Wziął jej w dłonie w swoje, czując
jak zimne były od siedzenia na mrozie. Przyciągnął je do swoich ust i dmuchając
ogrzewał je swoim ciepłym oddechem.
Trwali tak przez chwilę, kiedy on próbował zebrać w sobie
całą odwagę i miłość, aby przekonać ją do dania mu kolejnej szansy. W końcu
ściszonym głosem przemówił:
- Gdy spotkałem cię wtedy w tym barze nie sądziłem, że
będziesz tą kobietą, która zmieni wszystko w moim życiu. Czułem coś do ciebie
już w Hogwarcie. Gdy zobaczyłem cię na balu w 4 klasie zaparło mi dech.
Zobaczyłem, że nie jesteś tylko molem książkowym. Potem tliło się we mnie
uczucie, które chciałem stłumić na wszelką cenę. Potem wojna i to co wydarzyło
się w moim domu.
- Nie wiem czy... – chciała mu przerwać ale przyłożył jej
palec do ust.
- Daj mi skończyć, bo nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek
zdołałam ci to powiedzieć – odparł, a ona w ciszy skinęła mu głową na znak
zgody. Widział w jej oczach wzruszenie. - Gdy zobaczyłem cię na balu po
zakończeniu wojny taką piękną, radosną, mimo tego co przeżyłaś. Przyciągałaś
mnie jak magnes do siebie. Gdy tańczyliśmy chciałem aby zatrzymał się czas. Aby
ta chwila trwała zawsze. Gdy potem zobaczyłem Kruma i ciebie w jego ramionach
coś we mnie pękło. Czułem się zamroczony nienawiścią do niego tylko dlatego, że
mógł tak jawnie cię całować. Odreagowałem w najgorszy możliwy sposób, a potem
dałem się porwać temu co mówił mi Severus – zauważył jej zdziwiony wzrok, więc
postanowił jej wyjaśnić. - To wujek pokazał mi jak żyć z kobietami bawiąc się
nimi i sypiając tylko raz. Chyba ktoś mu złamał serce, że tak się zatracił.
Kolekcjonował nawet zdjęcia z rudowłosymi kobietami…
- Lily... – wyszeptała Hermiona. A on spojrzał na nią zdziwiony. - Kochał Lily
Evans. A ona wybrała ojca Harry’ego – wytłumaczyła.
- To by tłumaczyło zainteresowanie rudymi pięknościami. Ale
to przez niego ukryłem się w tej skorupie playboya. Zaspokajałem swoje
potrzeby, nie przejmując się innymi. Teraz wiem jaki głupi byłem. A potem gdy
zaczęliśmy się spotykać. Chciałem cię poznać. Chciałem rozśmieszać, gdy
wracałaś zmartwiona po pracy. Być przy tobie, zabierać na kolację. Pokazać ci
cały świat i spędzać z tobą czas w milczeniu. Po naszej cudownej nocy, uderzyło
we mnie to uczucie. Wystraszyłem się. Przeraziło mnie to co czułem. Jak bardzo
pragnąłem dla ciebie szczęścia, ale mój świat był pusty i nie sądziłem, że to
co mogę ci zaoferować będzie wystarczające. Ja playboy i najpiękniejsza,
najmądrzejsza, a do tego tak dobra kobieta na świecie? Dotarło do mnie, że nie
spełnię twoich oczekiwać. Że nie będę umiał być takim mężczyzną jakiego
potrzebujesz. Dopadły mnie wątpliwości i leżąc z tobą w łóżku i tuląc cię
zdecydowałem, że zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie.
Patrzył jej w oczy, widząc zbierające się w kącikach łzy.
Jedna pojedyncza spłynęła po jej zaróżowionym policzku. Starł ją szybko
kciukiem i przyłożył swoją dłoń do jej skóry rozkoszując się jej
delikatnością.
- Wiem jak koszmarnie się wtedy pomyliłem. Powinienem był
zostać i pocałować cię po przebudzeniu. Walczyć o ciebie każdego dnia zamiast
łamać serce, nie tylko twoje ale też samemu sobie. Bo cierpiałem i każdego dnia
tonąłem w pustce, którą czułem nie mając cię w pobliżu... – przerwał na chwilę,
opuścił dłoń z jej policzka, głęboko odetchnął wciągając w płuca mroźne
powietrze odwracając głowę w drugą stronę. Nie mógł spojrzeć w jej oczy. Poczuł
delikatne opuszki na swoim pokrytym lekkim zarostem policzku. Zmusiła go aby
podniósł wzrok.
- Oj Draco... – westchnęła – byłeś takim cholernym idiotą.
Roześmiał się na jej słowa, a ona mu zawtórowała.
- Nie mogę zaprzeczyć na taką oczywistość Panno- Wiem-To-
Wszystko – powiedział nadal się do niej uśmiechając. – Byłem takim durniem
jakiego Salazar nie widział od lat. Ale wiedz, że będę teraz o ciebie walczył.
Choćbyś mnie przeganiała milionem klątw i uciekła na kraniec świata będę cię
szukał.
Zobaczyła w jego oczach szczerość i twarde postanowienie.
Wiedziała, że tak właśnie by zrobił. Zbliżyła się bardziej do niego i
zaplatając ręce w jego jedwabiste włosy wyszeptała:
- Godryk mi świadkiem, że może popełniam największy błąd w
swoim życiu... Ale kocham cię! I zawsze byłam twoja.. – przyciągnęła go do
pocałunku. On mocno otulił ją swoimi ramionami, a ona z czułością przeczesywała
jego włosy.
I stali tak całując się zapamiętale i namiętnie pośrodku
polany oświetlonej migocącymi lampkami w spadających z nieba śnieżynkach.
Pomiędzy jednym a kolejnym pocałunkiem wymruczał jej
odpowiedź:
- Jesteś moją jedyną... Od zawsze...
- Dobra Malfoy - uśmiechnęła się przekornie i lekko odsunęła
od niego. - Dom się sam nie ozdobi, a ślub sam się nie zorganizuje - wskazała
głową na rezydencje. - Chodźmy - dodała i pociągnęła go za rękę w stronę domu.
🎅🎅🎅
Dzięki zdolnościom organizacyjnym Hermiony, i oczywiście
faktowi, że są czarodziejami, bardzo szybko uwinęli się z przygotowaniem
uroczystości. Kwiaty i ozdoby wraz z odratowaną rzeźbą lodową ponownie
znalazły się na swoich miejscach. Goście zgromadzili się w sali głównej, gdzie
miała odbyć się uroczystość. Malfoy stał razem z pozostałymi drużbami obok
Zabiniego gdy rozległy się pierwsze takty melodii. Jego stalowe oczy zwróciły
się w kierunku wejścia akurat w momencie, gdy weszła przez nie Hermiona, w
długiej do ziemi czerwonej sukni na ramiączkach i mini bukietem w smukłych
dłoniach. Burza brązowych loków była zaczesana w koka, z którego wysunęło się
kilka pojedynczych pasm. Delikatny makijaż podkreślał jej naturalną urodę.
- Szczęściarz z ciebie Smoku - szepnął Blaise widząc gdzie
patrzy jego przyjaciel.
Ten uśmiechnął się̨ lekko. Po reszcie druhen wreszcie
pojawił się Artur prowadzący najpiękniejszą Pannę Młodą.
- Obaj jesteśmy wyjątkowymi szczęściarzami, stary -
powiedział Draco uśmiechając się szeroko do przyjaciela.
Ginny szła wolnym krokiem w kierunku ołtarza. W długiej i
obcisłej koronkowej sukni ślubnej wyglądała bardzo kobieco. Delikatne rękawy
wykonane z ręcznie wyszywanej koronki i subtelny dekolt w kształcie serca.
Fason mocno opinający całą sylwetkę, lekko poszerzany od kolan w dół, idealnie
eksponował wszystkie zalety figury. Długie rude włosy były lekko pofalowane i
złapane złotą spinką w kształcie liścia po jednej stronie, dzięki czemu
odsłaniały głęboki dekolt na plecach. Szeroki uśmiech jasno pokazywał jak
bardzo szczęśliwa jest. Podeszli do ołtarza, Ruda skinęła głową w stronę̨
Malfoya, podała rękę narzeczonemu. Wspólnie podeszli do księdza, na którego
uwagę dopiero w tej chwili zwrócił blondyn. Usta rozchyliły mu się̨ w
zdziwieniu. Spoglądał raz na księdza, a raz na Hermione, która miała
sprowadzić́ kapłana na ślub.
- Zebraliśmy się tutaj aby… - zaczął Vincent Crabbe.
Zszokowany rozglądnął się po sali, gdy jego wzrok padł w
najdalszy jej zakamarek, w którym stał uśmiechnięty Snape. Ich wzrok skrzyżował
się, a czarnowłosy uśmiechnął się lekko i po chwili kiwnął mu głowa. Blondyn
odwzajemnił uśmiech i skierował swój wzrok na Blaise’a, który właśnie
wypowiadał przysięgę małżeńską. Powoli przerzucił swój wzrok na Hermione, która
uśmiechała się do niego promiennie ze łzami w oczach, odwzajemnił uśmiech i
bezgłośnie w jednej chwili powiedzieli.
- Kocham Cię już na zawsze.
Po ceremonii i całej oprawie weselnej, życzeniach gości i wystawnym
obiedzie Hermiona siedząca obok niego przy stole kopnęła go delikatnie w nogę
dając znać, że najwyższy czas na toasty. Wstał ze swojego miejsca i zastukał nożem w trzymany kieliszek.
- Ekhm, ekhm – odchrząknął. - Drodzy goście, piękna Ginevro
- ukłonił się jej kurtuazyjnie i wyszczerzył swe zęby w uśmiechu widząc jej
złowrogie spojrzenie. Dobrze pamiętał jak nie znosiła swojego pełnego imienia -
i ty przebiegły i niezbyt urodziwy Diab... Blaisie - Zabb zaśmiał się krótko i
pogroził mu palcem. Draco jednak kontynuował. - Dzisiejszy dzień nie zapowiadał
się zbyt szczęśliwie, jednak prawdziwa miłość potrafi zwyciężyć każdą
przeszkodę - zwrócił się w kierunku Hermiony, patrząc na nią z uczuciem. -
Wielu z was pewnie nie dowierza, że to
właśnie ja mówię o miłości. Znacie mnie. Nigdy nie przywiązywałem wagi do
takich błahostek, żyłem z dnia na dzień, pławiłem się w luksusie i jeździłem
szybkimi samochodami. Wyśmiewałem każdego kto grzeczny i ułożony nie pozwalał
sobie na szaleństwo, bo w domu czekała kobieta z kolacją. A jednak stoję tu i
patrzę na tę dwójkę i dziękuję za to, że jako jedni z wielu pokazali mi co
znaczy moc prawdziwej miłości. Jak można być dla siebie nawzajem całym światem,
jak bezgranicznie pokładać wiarę w drugiej osobie, przezwyciężać przeciwności
wiedząc, że ta druga osoba zawsze będzie obok - rozglądnął się po sali i
zobaczył szlochającą w chusteczkę Molly, wycierającą rąbkiem obrusa kącik oka
Lavender, przytulająca się do Blaise’a Ginny i patrzącą na niego z podziwem i
wzruszeniem Hermionę. - Ten weekend uświadomił mi, że człowiek nie żyje dla
chwil pełnych szaleństwa, lecz właśnie dla tych spokojnych momentów zapomnienia
w otoczeniu tych, których kochamy. Blaise byłeś mi zawsze najlepszym
przyjacielem, bratem, który stał za mną murem, jedyną rodziną jaka mi została.
Byłeś zawsze, gdy cię potrzebowałem i wtedy, gdy myślałem, że sam doskonale dam
sobie radę. Wiem, że o mały włos, a zepsułbym ci coś najcenniejszego, za co
chcę cię przeprosić. A najcenniejsza jest właśnie ta drobna osóbka
siedząca teraz koło ciebie - uśmiechnął
się do nich ponownie, przerywając na chwile. - Nie chcę przedłużać, więc moi
mili życzę wam abyście zawsze pomimo wszystko potrafili w sobie nawzajem
odnaleźć siłę i żebyście każdego dnia potrafili docenić to co jest między wami.
Czysta, prawdziwa i piękna miłość!
Zdrowie państwa młodych – zakończył unosząc wyżej kieliszek z szampanem.
🎅🎅🎅
Wesele państwa Zabinich udało się w stu procentach. Goście
byli zachwyceni, a najbardziej Draco i Hermiona. Para nie mogła się od siebie
oderwać, wszyscy którzy widzieli ich razem uśmiechali się do siebie. Nie mogli
nadziwić się jak Draco Malfoy potrafił zmienić się pod wpływem Hermiony. Miłość
to największa magia.
Przekonali się też o tym inni uczestnicy wesela. Pansy
radośnie szczebiotała w ramionach Henry’ego, Lavender zalotnie uśmiechała się
do Wooda. Otwarte i pełne nadziei serca wzbijały się ponad codzienność.
Nad ranem, kiedy została już tylko garstka gości Hermiona i
Draco postanowili pożegnać się z młodą parą. Trzymając się za ręce i całując
udali się w stronę pokoju Hermiony. Przy drzwiach zobaczyli mamę pani młodej
- Pani Weasley... - Draco chciał jeszcze raz przeprosić za
swoje zachowanie.
- Wszystko dobrze Draco, najważniejsze, że wszystko się
udało. Tak długo jak będę widzieć naszą
Hermione szczęśliwą tak długo nie poznasz mojego gniewu. Nie chce wam
dłużej przeszkadzać. Mam coś dla ciebie.
Blondyn zobaczył, że trzyma w ręce czerwony sweter na którym
znajduje się litera D.
- Draco to twój obowiązkowy strój skrzata. Widzę cię
gotowego do pracy w najbliższy weekend. Witaj w naszej rodzinie – powiedziała uśmiechając się ciepło.
- Dziękuję.. - to było jedyne, co mógł powiedzieć. Był
całkowicie zaskoczony.
Molly popatrzyła na parę jeszcze przez moment po czym
odeszła zadowolona.
- Od dziś będę nazywać się skrzacikiem - Hermiona nie
potrafiła ukryć rozbawienia.
- Zaraz ci pokaże jak twój skrzat potrafi ciężko pracować -
zaśmiał się, wziął ją na ręce i wszedł do pokoju całując jednocześnie.
Kiedy już się tam znaleźli, postawił ją na ziemi i
zagłębiając się w tych bursztynowych oczach przyciągnął ją najbliżej jak się
dało, a po chwili ponownie, gorączkowo pocałował próbując wymazać z głowy lata,
które zmarnował nie będąc przy niej.
- Obiecuję, że już zawsze będziesz się budzić tylko przy
mnie – wyszeptał jej do ucha, gdy już oderwał od niej swoje usta. Wtulił się w
jej smukłą szyję i nabrał głęboko powietrze do płuc rozkoszując się tym
znajomym zapachem wypełniającym go. Zapewniającym wewnętrzny spokój jego duszy.
Wtulony w nią starał się oswoić z ogromem swoich uczuć skierowanych do tej
drobnej kobiety, bez której, już teraz wiedział, żaden kolejny poranek nie
miałby sensu.

Cieszymy się, że Mikołaj się spisał i uszczęśliwił 🥰
OdpowiedzUsuńDokładnie :) do ostatniej chwili nad nim pracował pomiędzy pierogami a krokietami się najważniejsze, że się udało :)
UsuńWesołych świąt wszystkim !!!
Love 3000 ❤️❤️❤️❤️❤️
Mikołaj się postarał w tym roku ❤❤❤
UsuńDokładnie! Bardzo się cieszymy! 🥰🥰
UsuńMikołaj wiedział jaki prezent się spodoba najbardziej ❤
Podpinam się pod dziewczyny ❤️
UsuńTak tak! ❤️❤️❤️
UsuńPiękne to opowiadanie jest, nie mogłam się oderwać ani na chwilkę.
OdpowiedzUsuńZajefajna "Opowieść Wigilijna wg Smoka "
OdpowiedzUsuńOprócz Venika i my dostaliśmy od Was super prezent🎁🎁🎁🎁🎁.
Dziękuję i Życzę zdrowych świąt Bożego Narodzenia.❤
Super prezent 😍
OdpowiedzUsuńDzięki dziewczyny 🎄🎅🎁☃️
💚💚💚
OdpowiedzUsuńCudna 👌
OdpowiedzUsuńPrzecudna ❤❤❤
OdpowiedzUsuńDziewczyny super robota:) Czytałam z bijącym sercem i zaciekawieniem. Świetny pomysł na historię, taki nieszablonowy.
OdpowiedzUsuńNa prawdę gratulacje:)
Buźka:**
Idealny prezent na święta, wspaniała robota!!! ❤️❤️
OdpowiedzUsuńAz się popłakałam 😨
Genialna dramionowa wersja filmu" Duchy moich byłych". Mega sie czytało❤
OdpowiedzUsuńDokładnie to było nasza inspiracja 😃😃😃
UsuńAwwwww... absolutnie cudowne..❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńPrzecudowny prezent dziewczyny! Utrzymany w klimacie Opowieści Wigilijnej, którą po prostu kocham!❤️ Muszę przyznać, że Draco jako ostatni kretyn wyszedł Wam idealnie. Nie dało się go polubić, choć jego poczucie humoru było cudowne xD (Snape ze swoją zajebistością mnie rozwalił przy okazji 😁 uwielbiam Was za to ❤️) Ale znienawidziłam go za to, jak potraktował Hermionę, inne kobiety i jak prawie zniszczył ślub Ginny i Blaise'a. Miałam łzy w oczach czytając to i uroniłam ich kilka, gdy po prostu odszedł od Hermiony, zostawiając ją ze złamanym sercem. Piękna miniaturka dziewczyny!
OdpowiedzUsuńJeszcze raz Wesołych Świąt kochani! ❤️🎄🎅🎄
Bardzo się cieszymy, że prezent się podobał. 💜 Przekażemy Mikołajowi. 😉
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowna miniaturka!! <3
OdpowiedzUsuńŚwietna historia i dziewczyny Wesołych Świat Wam ❤️ Z chęcią poczytam więcej Waszej twórczości 😊
OdpowiedzUsuńPs. Tam jest błąd na gorze 😂 „Co się dzieje z Vegas, zostaje z Vegas” 😂😂😂
Zapomniałam wspomnieć, ze Sev w swojej zajebistosci błyszczy niczym gwiazda na choince, mam go przed oczami takiego! A Draco jako totalny cham świetnie wpisuje się w charakter opowiadania
UsuńPrzepraszam za tak karygodny błąd. Błagam o wybaczenie. 🥺
UsuńŚwięta są to wybaczę, ale pisz więcej! 😉
UsuńMoże coś tam będziemy pisać, jeszcze się zobaczy.
UsuńOoo jaka piękna miniaturka.❤️ Uwielbiam film 'duchy moich byłych', a w tej wersji Dramione jest prześwietne! Uwielbiam takie romantyczne, cudowne zakończenia 😍
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt! 😘🥰
Cudowna, jak dla mnie lepsza niż film :)
OdpowiedzUsuńJeszcze 120 tyś do 4 mln
OdpowiedzUsuń#idziemypo4mln 💪💪💪💪
Idziemy i nic nas nie zatrzyma.
Usuń#idziemypo4mln ❤
Usuń#komuwdrogetemuczas
Usuń#z4mlnwnowyrok
#czasodswiezania !!! 😃
#z4mlnwnowyrok!!!!
UsuńCoraz bliżej 4mln! 😀
UsuńŚliczności ❤️💛💙💚
OdpowiedzUsuńTo było piękne dziewczyny 😁 naprawdę wspaniałe 😁 wielkie brawa i gratulacje 💚💙💛❤️
Piękny opowiadanie i w klimacie Opwieści Wigilijnej.
OdpowiedzUsuńPokazanie uczuć do Hermiony w Hogwartcie i zazdrość na balu w 4 roku
Potem cierpiał jak zobaczył ja jak wychodziła za mąż za innego to bardzo go odmieniło. Snape w tym opowiadanie zniesienia po tym jak nauczył Dracona złych nawyków do kobiet.
Zakończenie idealne narpiew Zabb i Ginny biorą ślub a potem obietnica Draco że zostanie z Hermiona na zawsze
Uczuć dało mi te opowiadanie to dużo wzruszeń i rozmyślaniń.
Jakie to było piękne! 😍 Dziewczyny jesteście WSPANIAŁE!! Bardzo wzruszyło mnie to opowiadanie i wiele razy popłakałam się ze śmiechu 😂🥰 Cudo!
OdpowiedzUsuńO jej! Jaka cudowna miniaturka., a właściwie Miniaturzysko😀 mega długa i świetna 😀❤️ Świetna robota! Cieszę się, że została udostepioniona. Moja ulubiona scena, to jak Draco pertyfikuje Molly😂 oplułam telefon sernikiem 😁
OdpowiedzUsuńSpóźnione Weoslych dla Venika i ekipy od Miniaturzyska🎁🎄
Cudowna miniaturka. Śmieszna 😂 dobrze że się wszystko dobrze skończyło jak to na święta 🎄
OdpowiedzUsuńDziewczyny świetnie się spisałyście! 🥰🥰 „Duchy moich byłych” w wersji Dramione? Idealny pomysł i jak bardzo pasuje 🤣😁
OdpowiedzUsuńGdy tylko znajdę więcej czasu nadrobię jakieś 6 wpisów na blogu, bo jestem totalnie do tylu :(
Spokojnego odpoczynku w te święta!
P.
Duchy moich byłych!
OdpowiedzUsuńDziewczyny, przeszłyście same siebie, to było epickie! Snape kolekcjoner rudzielców! Uśmiałam się i upłakałam, super klimat na święta 😀 tylko taka mało mini ta miniaturka ale to tylko kolejny plus! Brawo!!!
Ps
Ja i moja angina życzymy wszystkim spóźnione wesołych świąt!!!
Bardzo fajnie się to czytało 😍
OdpowiedzUsuńSuper nawiązanie do opowieści wigilijnej, którą uwielbiam ☺️
Niektórzy to maja talenty do pisania ;) zazdroszcze :)
Dziękujemy Venetii za to, że udostępniła to tutaj ❤️❤️❤️
#idziemypo4mln ❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńTo było świetne, wręcz rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńWesołych świąt! ☃️
Piękne ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńUwielbiam Opowieść Wigilijną, ta miniatura bardzo mi to przypomniała, przepraszam, że nie było mnie tu od 5 dni. Ale nie potrafię w Święta czytać o parach i o miłości, siedząc samotnie i oglądając Netflixa.
Życzę mnóstwo weny i pozdrawiam Morsmordre 💜🐲💜
#idziemypo4mln ❤❤❤❤
OdpowiedzUsuń#z4mlnwnowyrok ❤❤❤❤
#idziemypo4mln ❤❤❤❤
Usuń❤Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaWOW ❤
#wenadlaOPC-ROS ❤
#wenadlaTNMŻ ❤
To była przyjemność taki prezent dla Ciebie 😀
OdpowiedzUsuńZostało 100 tyś ❤💜❤💜
OdpowiedzUsuń#idziemypo4mln 💪💪💪💪
#z4mlnwnowyrok ❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńCodziennie dawka dobrej energii i dużo zdrowia.
OdpowiedzUsuńPrzesyłam MOC 💪💪💪
#WENADLAOPC-ROS
#WENADLATNMŻ
#WENADLAWOW
#WENADLAZNAKOMITOŚĆ
Venikuuuuuuu,Usychamy z tęsknoty...
OdpowiedzUsuńKiedy nas poratujesz TNMŻ???
Prooooosimy....
Ja tutaj wyczułam klimat "opowieści wigilijnej"?? To jest niesamowita książka i właśnie w takim świątecznym okresie ma jeszcze większy wydźwięk.
OdpowiedzUsuńDziewczyny świetna robota! Bardzo autentycznie wykreowałyście postać Draco, playboy nr 1 😄 ale ze to wujek Sev go do tego zainspirował? Bym się nie spodziewała..
Momentami czułam się zagubiona czytając, ale dzięki temu poczytałam tą świetną miniaturkę więcej razy! 😄
Wesołych Świąt 😇 👼
❤Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaWOW ❤
#wenadlaOPC-ROS ❤
#wenadlaTNMŻ ❤
Venik czekamy na kolejny rozdział TNMŻ 🙏🏼❤🙏🏼❤🙏🏼
OdpowiedzUsuńAkcja #idziemypo4mln trwa 💪💪💪💪
OdpowiedzUsuńJasne że trwa❤😁❤
Usuń#z4mlnwnowyrok
🧡Codzienna dawka dobrej energii od #venetiiomaniaczek
OdpowiedzUsuńI przesyłam MOC 💪🏻
#wenadlaWOW 🧡
#wenadlaOPC-ROS 🧡
#wenadlaTNMŻ 🧡
Wrocilam po świętach do żywych 🤣🤣🤣🤣🤦♀️🤦♀️🤦♀️
OdpowiedzUsuń#idziemypo4mln
OdpowiedzUsuńJak tam dziewczyny po świętach? Dodatkowy zapas w bioderkach jest? 🤔
Szczerze czuje się chyba bardziej zmęczona niż przed 🤦♀️.
UsuńJej! Jak już blisko do 4 mln❤️😀😱
OdpowiedzUsuńPiękniejszej wersji tej historii wymarzyć sobie nie mogłam <3 cudowna robota!
OdpowiedzUsuńŻyczenia świąteczne przegapiłam, zatem niech Nowy Rok wam sprzyja i niech Wasze marzenia się spełniają !
Och uwielbiam duchy moich byłych, ten film jest cudowny a miniaturka idealnue odwzorowana. Super sie czytało
OdpowiedzUsuńCudowna historia 🥰
OdpowiedzUsuńWzruszająca i piękna ☺️
Bardzo lubię opowieść wigilijną, więc nie było możliwości by to mi się nie spodobało 😉
Piękny prezent, brawo dziewczyny!
OdpowiedzUsuńNie ma lepszego prezentu, taka piękna miniaturka jest idealna ❤️