poniedziałek, 4 maja 2020

[WOW] Rozdział 5 - "Cały ten blask"

Dedykacja: Dla Joanny R. - dziękuję za nasze rozmowy :)

◈◈◈


Komnaty były bardzo gustowne, i cieszyła się, że je dostała. Nie żeby miała coś przeciwko mieszkaniu z Parvati, ale uznała, że będzie potrzebowała prywatności. Jako stała czytelniczka Historii Hogwartu, wiedziała, że dawniej Prefekci Naczelni zawsze mieszkali osobno. Nie wiadomo kiedy tego dokładnie zaniechano, niemniej specjalnie przygotowane pokoje nadal istniały, chwilo przerobione na stare graciarnie. Gdy tylko Hermiona zdecydowała się na powrót do szkoły, Kingsley zadbał, by jego Personel Techniczny odremontował i odświeżył również jej nowe lokum. Komnaty znajdowały się bezpośrednio nad salonem Gryffindoru, na samym szczycie, a właściwie poddaszu ich wieży. Wchodziło się do nich zaraz obok wejścia Gryfonów, a Violet, najlepsza przyjaciółka Grubej Damy z przyjemnością została strażniczką przejścia.
Żeby było sprawiedliwie Ernie Mcmillan, również dostał prywatne pokoje. Hermiona przypuszczała, że niechcący zapoczątkowała powrót systemu, w którym to głowni prefekci znowu będą zawsze mieszkać osobno.

◈◈◈

                Zaraz za przejściem pod portretem znajdowała się kręta klatka schodowa, która prowadziła bezpośrednio do jej własnego salonu. Nie był specjalnie duży, ale Hermiona i tak z miejsca pokochała go za wielkie okno, zaczynające się od podłogi, a kończące wysoko na sklepieniu. Z zewnątrz było ono niewidoczne, więc będzie mogła godzinami się w nie gapić, a nikt nawet tego nie zauważy.
Miała tu też kominek, czerwoną, aksamitną kanapę i mały, szklany stoliczek. Ściany miały piękny odcień piaskowego złota, co wspaniale współgrało z wszechobecnym bordowym kolorem. Wszystko począwszy od dywanu, a skończywszy na ciężkich zasłonach było tutaj w barwach Gryffindoru. Zastanawiała się chwile czy zawsze tak było, czy to może znów Kingsley o to zadbał? Jedne drzwi znajdujące się z lewej strony pomieszczenia, prowadziły do małego gabinetu. Zmieściło się w nim biurko i krzesło, a wszystkie ściany zajmowały regały z książkami. Hermiona jeszcze przed rozpoczęciem roku szkolnego odesłała tu całą swoją prywatną biblioteczkę, którą ktoś już zdążył poukładać na półkach. Wiedziała też, że Shacklebolt miał tu dosłać kilka starych tomów, które ministerialne archiwum miało zamiar oddać do zniszczenia. Musiało być tego dość sporo, bo wszystkie regały były teraz pełne. Hermiona ucieszyła się niczym głodny kot na widok śmietany i już miała sięgnąć po pierwszy tom, gdy zrozumiała, że nie powinna. Lubiła naukę i ceniła ludzi, którzy chcieli chłonąć wiedzę. Naprawdę chciałaby móc zdać owutemy na samych wybitnych, jednak teraz to wszystko nie miało znaczenia… Nie przyjechała tu, dla podtrzymania  swojej reputacji najmądrzejszej czarownicy od czasów Roweny Ravenclaw. Miała inną misję, cel, zadanie… Nie mogła tracić czasu. Wyszła z gabinetu i przeszła przez salon do drugich drzwi, tych umiejscowionych po prawie stronie kominka.  Za nim znajdował się niewielki korytarzyk oraz kolejna para drzwi. Jedne tylko ledwo uchyliła. To była łazienka. Bordowe kafelki, prysznic, lustro, umywalka i toaleta. Na co dzień wystarczyło. Na prawdziwie relaksujące kąpiele i tak miała zamiar wybierać się do specjalnej łazienki prefektów. Zamknęła drzwi i przeszła do pokoju, który jak mniemała miał być jej nową sypialnią. Autentycznie wzruszył ją widok łóżka z czterema kolumienkami i baldachimem, dokładnie takiego samego, jak w jej starym dormitorium. Szafa, krzesło, komoda i kufer stojący w nogach łóżka. W tym pokoju znajdowało się okno dachowe. Hermiona przeszła po miękkiej, bordowej wykładzinie i usiadła na posłaniu. Z przyjemnością rzuciłaby się w objęcia ciepłej pościeli, ale miała jeszcze coś do zrobienia. Otworzyła swój kufer i wyjęła z niego swoją małą, wysadzaną koralikami torebkę. Wciąż miała do niej sentyment, po tym wszystkim co razem przeszły. Wróciła do gabinetu i zapaliła stojącą na biurku lampkę o złoconej podstawie, w kształcie Gryfa. Przez chwilę przypatrzyła się temu małemu dziełu sztuki, po czym odsunęła skórzane krzesło z wysokim oparciem i usiadła wygodnie.
Otworzyła torebkę i wyjęła z niej po kolei: trzy skrawki pergaminu, które znaleziono w zaciśniętych dłoniach martwej Ginny. Nie miała wątpliwości, że na jednym z nich było zapisane jej imię. Nie chciała zbyt często o tym myśleć, ale szybko doszła do wniosku, że swój pożegnalny list, Ginny zaadresowała właśnie do niej. O czym wtedy myślała? Czy nie znienawidziła jej za to, że jej przy niej nie było? Takie myśli zawsze bardzo bolały…
Następny był zielony krawat Slyterinu. Wielokrotnie dokładnie go oglądała, ale niestety nie znalazła na nim żadnej metki czy monogramu, który mógłby ją naprowadzić na jakiś trop dotyczący właściciela. To było frustrujące… Odszukała w czeluściach torebki szmaragdową spinkę do mankietu. Przed rozpoczęciem roku szkolnego odwiedziła kilku jubilerów na Pokątnej i na innych magicznych ulicach, ale niestety żaden nie przypominał sobie, by kiedyś sprzedał coś podobnego. Trochę ją to martwiło, ale wciąż liczyła, że odnajdzie tego, do którego należała ta błyskotka. Ostatnim co wyjęła była droga rękawica do Qudditcha. Z tego co zdążyła ustalić, to wszyscy zawodnicy, poza obrońcą, nosili takie same rękawice. Nie mogła więc stwierdzić czy należała ona do szukającego, ścigającego czy pałkarza. Wyjęła z torebki swoje notatki i choć znała je na pamięć, zajrzała do nich jeszcze raz. Theodore Nott był obrońcą w drużynie Slytheriniu w zeszłym roku. Jednak to wcale nie oznaczało, że nie posiadał innego typu rękawic. Nie mogła go wykluczyć ze swojej listy, przynajmniej na razie. Nott był przystojny i trochę mniej zadzierał nosa, niż reszta tych bałwanów. Czy taki ktoś mógłby zawrócić Ginny w głowie? Sama nie wiedziała…
Zabini. Tu trop był nieco mocniejszy, bo jeszcze na jej szóstym roku, chodziły plotki o tym, że Blaise potajemnie strzelał oczami za Rudą. Może kiedy wreszcie pilnujący jej Ron i Harry zniknęli z pola widzenia, postanowił coś zrobić i jakoś ją poderwać? No i butelka po ognistej, jaką Hermiona znalazła w śmieciach w jej mieszkaniu. Zabini bardzo dużo pił… Jednak musiała szczerze przyznać, że nie potrafiła sobie tego wyobrazić. Blaise był taki poważny, zdystansowany…  Zupełnie nie w stylu Ginny. Z drugiej strony zajście w nieplanowaną ciążę i samobójstwo także nie były w jej stylu. Dlatego też Hermiona analizowała to wielokrotnie w swojej głowie i wciąż nie potrafiła uwierzyć. Bała się najgorszego – tego, że ktoś odebrał siłą życie jej najlepszej przyjaciółki. A ona jej nie obroniła… Musiała jak najszybciej poznać prawdę!
Ress… On nie był nigdy w drużynie i nie wyglądał na amatora szmaragdowych spinek do mankietów, ale Hermiona i jego nie mogła wykluczyć. Może kupił rękawicę specjalnie, by zaimponować Ginny? To było przecież możliwe… Też był dość przystojny i wygadany. Na pewno umiał bajerować dziewczyny. Nie mała żadnych podstaw, by na tym etapie móc wykluczyć go ze swojej listy.
No i został jej jeszcze Malfoy. To była najbardziej abstrakcyjna ze wszystkich jej teorii. Bo Ginny nienawidziła go prawie tak samo mocno, jak Harry, Ron czy Hermiona. Niemniej… Drogi sprzęt do Qudditcha, kosztowna biżuteria oraz uwielbienie w poniżaniu rodziny Weasleyów. To wszystko bardzo mocno pasowało do Dracona. Może jakoś to zaplanował? Może próbował w ten sposób wyciągnąć od Ginny informację?  Zrobić z niej szpiega Śmierciożerców? W końcu tylko ona została w jego zasięgu, gdy oni we trójkę wyruszyli na wyprawę po horkruksy…
- To by było najgorsze… - mruknęła sama do siebie. Naprawdę nie chciała, by okazało się, że to Malfoy podstępem zdobył zaufanie Ginny, a potem ją skrzywdził i pchnął do samobójstwa, albo co gorsza sam zabił. Oznaczałoby to, że wtedy najbardziej zawiodła. Bo ostrzegała Ginny przed nim już w czasie jej podróży na pierwszy rok nauki. Nawet nie przypuszczała, że już wtedy Lucjusz krzywdził jej przyjaciółkę za pomocą starego dziennika Voldemorta.
Westchnęła ciężko i potarła skronie. Była taka zmęczona…
Istniała jeszcze możliwość, że Ginny skrzywdził ktoś spoza tej czwórki, ale to również była słaba teoria. Crabb’e zginął w czasie Bitwy o Hogwart, a Goyle zwariował po tym, jak zobaczył śmierć przyjaciela. Z rocznika Ginny w Slytherinie było jeszcze tylko trzech chłopców. Jednego rodzice wywieźli z kraju, zanim w ogóle doszło do Wielkiej Bitwy, a drugi co prawda był pałkarzem w ich drużynie, ale był też niskim, krępym głupkiem i Hermiona szczerze wątpiła, by miał w ogóle odwagę zagadać do popularnej i powszechnie lubianej Rudej. Nie przypuszczała też, że byłby on zdolny do tego, by wymyślić jakiś pokrętny plan na jej skrzywdzenie. Ostatni był Steven Bletchley. Przystojny i inteligentny oraz aktywnie popierający Śmierciożerców, dlatego też po wojnie został osądzony wraz z resztą. Mimo to Hermiona miała co do niego pewne podejrzenia. Chłopak był bardzo pedantyczny i okazywał przesadną egzaltację. Ponadto bardzo lubił chodzić na treningi wszystkich drużyn Qudditcha i piszczeć z ekscytacji na widok kolegów latających na miotłach… Oczywiście mogła się mylić, ale od dawna przypuszczała, że młody Bletchley jest gejem. I z tego co wiedziała, Ginny też tak o nim myślała. A to oznaczało, że raczej nie zaczęłaby się z nim nagle umawiać...
Chciałaby móc kogokolwiek już wykluczyć z tej listy, ale nie miała jak tego zrobić. Tu w Hogwarcie miała sześciu podejrzanych i to na nich musiała skupić swoją uwagę, choć tak naprawdę interesowała ją tylko ta najstarsza czwórka.
Jeszcze raz spojrzała na nazwisko Malfoya na swojej liście. To nie on… - nie wiedziała czemu, ale odczuwała takie wewnętrzne przeświadczenie.  Za to miała też przypuszczenie, graniczące z pewnością, że on wiedział kto to był. Musiała go jakoś zmusić, by jej to wyznał!
Powoli… jutro znów go sprowokuje, pojutrze kolejny raz i może w końcu się dowie gdzie najlepiej uderzyć, albo co zrobić, by go do tego przekonać…

◈◈◈

Okazało się, że poniedziałki będą dla uczniów siódmego roku dość przyjemne. Był to dzień, gdy mieli zajęcia tylko z tych przedmiotów, które kontynuowali od trzeciej klasy. Dla Hermiony były to Starożytne Runy i Numerologia, na które poza nią, chodzili jeszcze tylko trzej krukoni. Miała więc jeden dzień w tygodniu bez lekcji z ślizgonami. Cztery godziny zajęć i spokój. Mogła wreszcie się rozgościć w swoich komnatach i zerknąć jeszcze raz na swoje notatki dotyczące pierwszego spotkania w ramach Grupy Resocjalizacyjnej.
Mimo dalszej niechęci względem wykorzystywania skrzatów domowych, postanowiła, że poprosi o obiad bezpośrednio do pokoju. Załatwiła to poprzez Mrużkę, która nadal pracowała w Hogwarcie. Skrzatka z przyjemnością spełniła jej życzenie, wielokrotnie dziękując jej za to, że ich uratowała. Hermiona uśmiechnęła się i przekazała jej pozdrowienia dla Stworka, bo nie miała wątpliwości, że nadal się ze sobą kontaktowali. Harry po wojnie zamieszkał na Grimmauld Place, a Stworek ponownie zaopiekował się nim i jego domem. Hermiona wiedziała, że Ron najpewniej wkrótce zamieszka z przyjacielem, bowiem Nora stała się bardzo ponurym miejscem, od kiedy zabrakło tam Freda i Ginny. Bill mieszkał z żoną, Charlie wrócił do Rumunii, a Percy nadal mieszkał w centrum Londynu. George rzucił się w wir pracy i praktycznie nie wychodził ze swojego sklepu, a Ron starał się mu pomagać i przebywać w domu na tyle często, by okazać wsparcie rodzicom, ale też na tyle rzadko, by móc uciec od ich głębokiej rozpaczy. Hermiona bardzo mu współczuła. Minęły ledwo dwa miesiące od ich rozstania… I wiedziała, że on wciąż nie pogodził się z tym, że to co tak gwałtownie wybuchło pomiędzy nimi pod koniec wojny i zaraz po niej, już zdążyło się skończyć. Ona sama wciąż w to czasem nie wierzyła. Kochała go przez prawie cztery lata. Każdy dzień, każda myśl – wszystko poświęcała jemu. Czasem dochodziła do wniosku, że od zawsze czuła się zbyt mało warta, by zakochać się w kimś taki jak Harry czy Wiktor Krum. Oni byli słynni, byli gwiazdami, a Ron był Ronem. Miłym, znajomym, ciepłym i słodkim. Był czarodziejem czystej krwi z tą fantastyczną magiczną rodziną, której tak mu zazdrościła… Czy nie wyobrażała sobie, jak to cudownie byłoby być jedną z nich? Teraz sama nie rozumiała dlaczego tak bardzo go pragnęła, ale przypuszczała, że było to jedno z tym młodzieńczych, silnych uczuć, które zapalają się gwałtownie niczym fajerwerk, ale nawet jeśli płoną długo, to na koniec i tak wybuchają z głośnym hukiem. Tak było z nimi. Gdy Ron stanowczo odmówił towarzyszenia jej w wyprawie po odnalezienie rodziców, coś w niej pękło. Przez lata to ona ciągnęła go w górę. Pomagała, chroniła, tłumaczyła. Wtedy poczuła, że on w zamian nie dał jej nic. Naprawdę nic. Na dodatek porzucił ją i Harryego w momencie, gdy najbardziej go potrzebowali. Nie mogła mu tego zapomnieć. Jeszcze przez pewien czas się łudziła, próbowała, przekonywała samą siebie, że to się uda. Na krótko po tym co przeszła po odnalezieniu rodziców, zapragnęła wrócić do niego. Był bezpieczną przystanią. Jej stabilizacją. Niestety śmierć Ginny była ostatni gwoździem do trumny tego już i tak martwego związku… Najgorsze było to, że nie potrafiła płakać. Czuła ból, jakby ktoś dosłownie rozrywał jej serce, ale mimo to z jej oczu nie poleciała nawet jedna łza. Ron najwidoczniej wziął to za objaw jej skrajnej oziębłości. Nic nie powiedział, ale zamiast z tęsknotą czy miłością, od wtedy patrzył już na nią tylko z niechęcią i złością. A ona wciąż czuła się tak cholernie winna, a gdy znajdowała się blisko niego i jego rodziny, poczucie winy dosłownie odbierało jej oddech. Po czasie doszła do wniosku, że to tak naprawdę nigdy nie mogło się  udać. Był zbyt słaby i zakompleksiony, by znieść jako partnerkę kogoś tak mocno stąpającego po ziemi jak ona. Wcześniej czy później i tak by wybuchło, być może nawet z większą siłą. Teraz było dobrze.
Niczego nie żałowała. Przynajmniej nic już jej nie hamowało. Plan, cel, misja, rozwiązanie, zemsta. Tylko to istniało w jej głowie. I tak powinno zostać…

◈◈◈

Założyła ciemnoczerwoną bluzkę, której dekolt i rękawy składały się z samej gęsto plecionej koronki. Do tego czarną spódnicę, kończącą się przed kolanem. Szpilki były konieczne. Włosy upięła w wysoki kok, a usta musnęła czerwoną szminką. Wyglądała bardzo dorośle i poważnie. Trochę jak mugolska nauczycielka. Elegancka i intrygująca, ale wciąż budząca respekt. Doskonale. Taki efekt chciała osiągnąć dzisiejszego dnia.
Zabrała swoje notatki oraz różdżkę i wyszła. Pożegnała krótko Violet i podała hasło Grubej Damie, chcąc zerknąć jeszcze do pokoju wspólnego.
Seamus, Dean i Neville znów siedzieli razem na kanapie przed kominkiem.
- I jak tam, jesteście gotowi? Za niecałą godzinę zaczynamy! – zagadnęła, podchodząc do nich.
- Co dziś będziemy tam robić? – zapytał Dean.
- Dziś tylko wyjaśnię im kilka spraw, przedstawię was jako opiekunów i puszę ich wolno. Myślę, że to zajmie góra pół godziny.
- Świetnie wyglądasz, Hermiono – zauważył Neville z zadziornym uśmiechem.
- Dzięki! Właściwie to po to tu przyszłam. Zapomniałam wam powiedzieć, że nie musicie na spotkania przychodzić w szkolnych szatach. W końcu, to nie egzaminy z transmutacji…
- Serio, mogą być jeansy? – zdumiał się Dean.
- Pewnie! Wszystko co zechcecie poza bikini! – zażartowała.
- Lepiej powiedź to Parvati…
- Co mi powiedź? – Zainteresowała się dziewczyna, podchodząc do nich i witając się z Hermioną buziakiem w policzek.
- Zapomniałam ci wcześniej wspomnieć, że na te spotkania naszej grupy możesz się ubierać, jak zechcesz. Szkolne szaty i mundurki nie obowiązują…
- No właśnie widzę! – Parvati z prawdziwym podziwem przyjrzała się strojowi koleżanki.
- Może też założysz spódnicę i tę twoją śliczną, czerwoną bluzkę? Możemy razem wyglądać jak papużki nierozłączki – zaproponowała z rozbawieniem Hermiona.
- Nie ma problemu, już idę się przebrać! – Parvati pobiegła do dormitorium niczym uskrzydlona, a Hermiona uśmiechnęła się lekko. Ona naprawdę potrzebowała przyjaciółki…
- Jeśli wy będziecie takie eleganckie, to nam chyba jednak nie wypada iść w jeansach – wtrącił Seamus.
- Macie tam przyjść ubrani tak, jak się najlepiej czujcie.
- Dean, to może założymy ciemne jeansy i białe koszule? – zaproponował Seamus.
- Niezła myśl, w końcu jesteśmy drużyną – zaśmiał się Dean.
- Drużyną Hermiony! – zawołał rozbawiony ich rozterkami Neville. Pierwsze spotkanie jego grupy, prowadzonej przez Erniego miało odbyć się dopiero jutro.
- Na pewno będziecie wyglądać super! – uśmiechnęła się do nich ciepło. – Niestety ja muszę już uciekać, więc jak coś, to spotkamy się na miejscu – mruknęła w przelocie patrząc na swój zegarek.
Gdy chłopcy poszli do swojego dormitorium, Hermiona z niecierpliwością rozejrzała się po salonie. Ciekawe czy nowa opiekunka Malfoya, już poszła do auli? Wiedziała, że była ona bardzo podekscytowana wyznaczonym jej zdaniem. Dobrze! Miała tylko nadzieję, że Draco też okaże jakieś emocje, gdy zobaczy kogo mu przydzieliła – uśmiechnęła się złośliwie i ruszyła do wyjścia.

 ◈◈◈

Atmosfera, jaka panowała w auli, była ciężka niczym mrożona czekolada. Hermiona siedziała na blacie biurka i swobodnie wymachiwała nogami, patrząc na zebraną przed nią grupę pięciu skazańców.  Dean, Susan, Parvati i Seamus, zajmowali krzesła po obu stronach biurka, a ślizgoni hardo patrzyli im w oczy, nie chcą okazywać strachu.
- Czy Davis serio jest w stanie agonalnym, że nie mogła dziś przyjść? – zapytała nonszalancko Hermiona.
- Pani Pomfrey jej zabroniła – wyjaśniła krótko Pansy.
- No cóż… Seamusie, musisz więc iść do Skrzydła Szpitalnego i wyjaśnić jej, jak wygląda sytuacją – zwróciła się do kolegi.
Finnigan wstał i skinął potwierdzająco, po czym bez słowa opuścił aulę.
Hermiona jeszcze raz rozejrzała się po zebranych. Cała piątka miała na sobie szkolne szaty. Przekazała im więc, że od następnych zajęć nie muszą się tu w nich pojawiać. Nikt tego nie skomentował.
Parkinson siedziała w pierwszym rzędzie, nieco znudzona, nieco niespokojna. Patrzyła na Hermionę spod swojej bujnej, czarnej grzywki, jakby wyczekująco.
Ress siedział zaraz za Parkinson, przygarbiony i najwyraźniej zniesmaczony. Złożone ręce trzymał na blacie ławki i patrzył na nich wszystkich czujnie, jakby spodziewając się, że zaraz zaatakują go całą grupą.
Zabini zajmujący stolik na prawo od Ressa, nonszalancko położył swoje ramię na oparciu krzesła. Ze wszystkich sił starał się zrobić na nich wrażenie wyluzowanego, albo wręcz ospałego. Nott siedział w trzecim rzędzie i wyglądał jak przykładny uczeń na ciekawej lekcji. Siedział prosto, patrzył w skupieniu. Hermiona przypuszczała, że przemyślał sobie jej wczorajsze słowa. To by dobrze wróżyło…
No i wreszcie Malfoy. Usiadł w ostatniej ławce z dala od reszty. Dumnie wyprostowany, z rękami założonymi na piersi i znów zaciskając z całą siłą szczęki, patrzył na nią z nieskrywaną nienawiścią, pogarda i obrzydzeniem. Jego włosy opadały mu swobodnie na ramiona, co dodawało mu powagi i atrakcyjności. Parvati i Susan raz po raz zwracały swój wzrok w jego stronę, nawet nie kryjąc tego, że jego wygląd robił na nich oszałamiające wrażenie. Hermiona również często na niego spoglądała i nie miała najmniejszej wątpliwości, że w jego głowie kotłowały się obecnie tylko dwa słowa: „avada kedavra”! I to właśnie ona miała być ich celem. Dlatego też z premedytacją patrzyła mu prosto w oczy, szczerząc swe pomalowane na czerwono usta w wredny, prowokacyjnym uśmieszku. W jej głowię też huczały słowa dotyczące jego osoby, a brzmiały one: „Jeszcze cię załamię, Malfoy!”. Szczerze wierzyła, że jej się to uda.
Na wstępie wyjaśniła im, jak w ogóle wygląda plan ich resocjalizacji. Gdy usłyszeli o wykładach aurorów:
Nott jękną z bólem, Zabini prychnął wściekle, Pansy mruknęła coś niezrozumiałego, Ress cicho zaklął, a Malfoy tylko mordował ją wzorkiem.
Później opowiedziała im o konieczności prowadzenia dziennika aktywności i znów:
Ress schował twarz w dłoniach, Zabini zasyczał niczym rozjuszony kot, Nott walnął głową o ławkę w akcie desperacji, Pansy wyszeptała gorzko „no nie!”, a Malfoy nadal z całych sił zaciskał szczęki i mordował ją wzorkiem.
Przyszła pora na przedstawienie im planu porządkowania zamku w sobotnie popołudnia.
Pansy fuknęła z irytacją, Ress prawie załkał z żalu, Nott zaskamlał niczym potępieniec, a Zabini stęknął, jakby już był tym wszystkim potwornie wykończony. A Malfoy wciąż niezmiennie, mordował ją wzrokiem.
Hermiona niechętnie musiała przyznać, że zaczynało ją to irytować i budziło w niej dziwne uczucie gorąca. Jego nienawiść dosłownie paliła ją od środka.
Na koniec zostało najlepsze – przedstawienie ślizgonom ich opiekunów.
- Pansy, twoim opiekunem, osobą, przed którą będziesz odpowiadała i prezentowała swoje postępy w ramach resocjalizacji przez cały rok szkolnym, został… - Dean Thomas.
Parkinson skrzywiła się, jakby właśnie zjadła cytrynę, ale skinęła potakująco.
- Ress, twoim opiekunem zostanie Susan Bones.
Delikatna i skromna Susna, uniosła rękę w geście powitania, a Ress znów schował twarz w dłoniach, prawie łkając z żalu.
- Nott, ty przypadłeś w udziale naszej kochanej Parvati – Hermiona wskazała na koleżankę. Theo uśmiechnął się krzywo pod nosem i wydukał coś co zabrzmiało jak „ok”.
- Jak pewnie już się domyśliliście, opiekunem Tracey Davis został Seamus Finnigan, a trzej uczniowie z szóstego roku również mają opiekunów, których przydzieli im Ernie Macmillan.
- Zostaliśmy tylko my… - Blaise odwrócił się w stronę Malfoya i uśmiechnęła się do niego porozumiewawczo.
Hermiona ledwo powstrzymała się od okazania ekscytacji.
Doskonale wiedziała, że Draco właśnie nabrał przekonania o tym, że sama zdecydowała się zostać jego opiekunką, by go jeszcze bardziej pognębić.
- Zabini, ty trafisz prosto pod moje skrzydła… - wyjaśniła, jednocześnie patrząc prosto na Malfoya. Miała rację! To co powiedziała zaskoczyło go na tyle, że na chwilę poluzował swój szczękościsk.
Zabiniego zresztą też, bo odważył się zapytać:
- Serio?
- Serio! Zobaczysz, będzie super! – Hermiona pomachała do niego, jakby obiecując mu świetną zabawę.
Znów spojrzała na Malfoya. Nareszcie przestał mordować ją wzrokiem, za to widać było, że jest nieco zaniepokojony.
- Tego na pewno się nie spodziewasz, głupku! – myślała mściwie Hermiona.
Na głos jednak oznajmiła:
- Została nam ostatnia osoba do przydziału, więc czas zaprosić tu jej opiekuna!
Zeskoczyła z biurka i przeszła przez aulę w stronę drzwi, które prowadziły do gabinet wykładowców. Zwykle przygotowywali się oni tam do zajęć, a wkrótce, ona i inni opiekunowie mieli oczekiwać tam na zakończenia wykładów swoich podopiecznych. Gdy Granger weszła do tego pomieszczenia, Draco pozwolił sobie na nieco głębszy oddech. Miał ochotę zabić ją przy wszystkich za te szpilki, szminkę i spódnicę...
Nie miał wątpliwości co do tego, że Granger aż chora z nienawiści do niego, na pewno wymyśliła coś naprawdę podłego...
- No hej, zapraszam! – oznajmiła pogodnie Hermiona i odwróciła się, znów łapiąc jego spojrzenie.
Jej cyniczni uśmieszek zapowiedział mu, że się nie pomylił. Przygotowała coś okrutnego…
Ładna, choć nieco wyzywająco ubrana dziewczyna, wkroczyła do sali z olśniewającym uśmiechem.
Draco w panice zamkną oczy jakby blask jaki roztaczała jego nowa opiekunka dosłownie go poraził. To było niemożliwe!
Nie mógł się powstrzymać, więc jedno zdanie komentarza opuściło jego usta, a brzmiało ono: O ja pierdole!
- Moi drodzy! Chciałabym oficjalnie, poinformować was, że opiekunem Dracona Lucjusza Malfoya w ramach realizacji programu resocjalizacyjnego w nadchodzącym roku szkolnym zostanie nie kto inny, a… Romilda Vane! 


◈◈◈

Hej, hej, hej ! :) 
Rozdział mocno przejściowy, ale niestety takie też muszą być :)
Pewnie zdziwiło was, że tak szybko dodaje teraz rozdziały. Cóż... Napisałam kilka do przodu, a poza tym nie czuje się ostatnio najlepiej. Nie chcę krakać, ale podejrzewam, że to może nie być zwykła grypa, więc lepiej pisać, póki jeszcze mam siłę i możliwości.
Jak dalej będzie się miała sytuacja z moim zdrowiem - będę dawała wam na bieżąco znać.
Dziękuję za liczne komentarze i za to, że jesteście! :)
Venetiia.


PS. 

Szukam osoby, która byłaby dla mnie skłonna wykonać grafikę na portal wattpad dotyczącą opowiadania "W otoczeniu wroga".
Jeśli ktoś byłby mi w stanie pomóc byłoby fantastycznie!
Okładka - Draco i Hermiona stoją blisko siebie + tytuł opowiadania.
Fajnie by było gdyby Draco zgodnie z opisem z opowiadania miał długie włosy, ale to nie jest konieczne.
Przyjmę z wdzięcznością wszystko.
Mój mail: venetiia.noks@gmail.com
Z góry dziękuję!











20 komentarzy:

  1. Przeczytałam w mgnieniu oka, bo prawdę powiedziawszy lubię takie spokojne, wolne rozdziały, gdzie czas jest na przemyślenia bohaterów, lekkie zwolnienie akcji. Czas też był na krótki opis, co się z Hermioną działo i jak potoczyły się losy chłopaków.

    I abstrahując od powyższego, cieszę się, że nie ma tutaj zbyt dużo Harrego i przede wszystkim Rona. Zarówno w książkach, jak i w Twoich opowiadaniach, nigdy nie byli moimi ulubionymi bohaterami, tak więc cudownie, że tylko czasem ich wspominasz.

    Wracając do tematu, chociaż niby to był rozdział przejściowy, to jednak jego końcówka była dla mnie obłędna, chyba nawet lepsza niż scena, w której Hermiona położyła Draconowi dłoń na piersi. Aż widziałam te iskry skaczące między ich oczami. Lubię takie sytuacje nie wprost i ta Ci wyjątkowo wyszła.

    PS czy ja też mogę prosić tę usuniętą scenę z poprzedniego rozdziału na maila? weronika.j3@gmail.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! Się doczekałam! Kolejny rozdział - i to z dedykacją dla mnie. Bardzo dziękuję za sympatyczne wyróżnienie - jest mi niezmiernie miło z tego powodu.

    Muszę powiedzieć, że Hermioną przypomina znów kanoniczną siebie. Mam nadzieję, że etap, kiedy zachowywała się jak rozkapryszona latorośl bogatych rodziców, minął bezpowrotnie - bo ten twór hermionopodobny bardzo mnie mierził. Ten rozdział bardzo mi się podobał - właśnie za dopracowanie detali narracyjnych. Takie fragmenty budują odpowiednią atmosferę fabuły. Powiem szczerze, przez chwile poczułam się, jakbym była w Hogwarcie;)

    Tylko ta Romilda Vane? Serio? Nie wiem, czemu ubzdurałam sobie, że do pilnowania postępów resocjalizacji Malfoya przeznaczysz Longbottoma, choć przecież wiedziałam, że wtryniłaś mu jakąś ślizgonkę. Ale Neville tak mi w wyobraźni dopasował się do odpowiedniej wizji, że ciężko mi było uwierzyć w tę całą Vane. Cóż, licentia poetica:)

    Trochę brak mi Harry'ego i Rona - w kanonicznej wersji bardzo lubiłam te postaci. I o ile można sobie wyobrazić (z wielkim trudem, ale jednak) cykl bez Rona, to bez Pottera już nie bardzo... Ale rozumiem Twój zamysł. Bohaterowie osiągnęli pełnoletność i każdy poszedł w swoją stronę. Cieszę się, że nie robisz z Rona i Harry'ego nadętych buców, bo ciężko mi znieść takie kreacje:)

    Venetio, dużo, dużo zdrowia - miejmy nadzieję, że to nie to paskudztwo, tylko zwyczajna, pospolita grypa:) Albo lepiej - żebyś miała hipochondryczne zapędy i byłby to zwykły katar sienny (tak, ludzie w tych czasach nie przestali chorować na inne przypadłości). W każdym razie - kuruj się, zdrowiej i wracaj tutaj z nowymi pomysłami. Będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  3. Brałam tyle opcji po uwagę, kto będzie opiekunem Draco! Nawet przez myśli mi przeszło, że może Ron się zjawi 😂 to byłby cios poniżej pasa dla naszej Fretki 😜 A tu jak zawsze niespodzianka...
    No i znowu mnie zaintrygowałaś, co z tą Romildą? No bo to nie może być przypadkowy wybór, prawda?
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! Życzę weny i pozdrawiam! 💪🏼💕

    OdpowiedzUsuń
  4. O rety, idziesz jak burza! To doskonale się składa,bo specjalnie założyłam dziś konto na blogerze, żeby móc aktywnie komentować Twoją twórczość.
    Podoba mi się, jak rozbudowujesz postać Hermiony i z odrobiną żartu zaznaczasz, że mimo wydarzeń wciąż jest w niej ta odrobina młodzieńczej buńczuczności, że nie jest zupełnie dorosła i poważna.
    Myślę, że zwolnienie bardzo dobrze zrobi opowiadaniu - da moment na złapanie oddechu i poszerzenie wiedzy na temat bohaterów. Przecież akcja nie musi pędzić, wystarczą te elektyzujące momenty między Hermioną a Draco, które robią robotę.
    Co do Romildy, musiałam ją sprawdzić, bo kompletnie nie pamiętałam o jej istnieniu. Mam jednak wrażenie, że masz na to dużo ciekawszy plan, skoro wybrałaś akurat dziewczynę, która szalała za Potterem. Trzymam kciuki, żeby dała Draco w kość!
    Życzę Ci dużo zdrowia! Oby to nie okazało się niczym poważnym, żebyś mogła jak najszybciej poczuć się w pełni sił! Ponownie życzę Ci także weny i mnóstwa nowych pomysłów.
    Trzymaj się ciepło!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no tak, jak mogłam zapomnieć - jeśli mogę, również poproszę o "nieocenzurowaną" wersję poprzedniego rozdziału
      mmilka.e@wp.pl

      Usuń
  5. Dziś już nie jestem pierwsza ������. Rozdział klasa��. Rozjasnił mi parę spraw,które urodziły się w mojej głowie po ostatnich częściach��. Ciekawi mnie co z do powiedzenia w całej tej sprawie będzie miała Romilda. Z góry życzę zdrówka,oby to tylko było przejściowe ������

    OdpowiedzUsuń
  6. No to ciekawie się zapowiada.😋 Jeszcze ten strój Hermiony 😎 Draco nie bedzie mógł spać w nocy przez to. 👉👌
    Pozdrawiam ciepło i życzę zdrowia. ❤
    Ps. rowniez poproszę ostrzejsza wersje z poprzedniego rodziału wrednakocica@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Musze przyznać że jesli chodzi o opiekunkę Draco, umiesz stopniować napięcie 😁 nie spodziewałam się Romildy, zupełnie. Z tego co widzę po komentarzach, nie ja jedna 😁
    Jestem ogromnie ciekawa co z tego wyniknie, bo na pewno poprowadzisz tę historię bombowo😁
    Dużo zdrówka życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajna jest ta paczka Gryfonów! :) Podoba mi się jak siebie wspierają i że są zgodni. Jestem zdziwiona pojawieniem się Romildy, w życiu się nie spodziewałam tej postaci jako opiekunki Malfoya. Tym bardziej, że ona jest taką postacią trochę epizodyczną, nie była powiązana mocno z Gryfonami, których już dobrze znamy. Myślę, że będzie ona na pokuszenie dla Malfoya, tylko jeszcze nie wiem po co. W każdym razie, czekam na rozwój sytuacji i kolejne zbliżenia Hermiony z Draconem. <3 Na to zawsze czekam najbardziej. :D
    Pozdrówki, buziaki i nie choruj! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana! Przede wszystkim życzę Ci dużo, dużo zdrówka i trzymam mocno kciuki, żeby to nie było nic poważnego! Bardzo się zmartwiłam :(
    Jeśli chodzi o rozdział, to rozdziały przejściowe są bardzo ważne, bo wiele rzeczy porządkują, osobiście bardzo lubię :) Spodobało mi się nowe lokum Hermiony, myślę, że mogłabym tam zamieszkać :D Odrobinę szkoda mi Malfoya, cierpi katusze widząc Granger w takim wydaniu, ale mam nadzieję, że jeszcze trochę pocierpi :D wspominałaś, że nazwisko opiekuna Malfoy już padło, ale w ogóle nie przyszła mi do głowy Romilda :D Cieszę się, że Ci wena dopisuje, oby nigdy Cię nie opuszczała:) jeszcze raz życzę zdrowia, pozdrawiam i czekam na więcej! Moc uscisków :)

    P. S. Na grafice się niestety nie znam, ale popytam znajomych, może akurat się ktoś znajdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam nadzieję, że to zwykła grypa! Dużo zdrowia Ci życzę! Dziękujemy Ci za nowy rozdział! Ciekawi mnie czemu wybrałaś na opiekunke Malfoya akurat Romilde. Czekam na kolejne rozdziały.
    Jeszcze raz dużo zdrówka 😊

    OdpowiedzUsuń
  11. świetnie czekam na więcej dużo weny i przerwane tak, żeby ciekawość nie pozwalała zasnąć :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Byłam pewna, że to będzie Luna, czemu jej w ogóle nie uwzględniłaś? :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj będzie, będzie jeszcze Luna, ale w dalszej części opowiadania :) Zapewniam, że o niej nie zapomniałam, a wręcz przeciwnie, odegra mocną rolę :)

      Usuń
  13. Cieszę się, że w tym rozdziale pojawiło się trochę więcej humorystycznych wstawek, ich reakcje były bezbłędne. Romildy Vane tu się nie spodziewałam..

    OdpowiedzUsuń
  14. Romilda.. haha,ale to wymyśliłaś. Super rozdział;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Jesteś okrutna dla Draco 😂🤣
    Super😘

    OdpowiedzUsuń
  16. Romilda? Spodziewałam się Luny xd ale ciekawa jestem co z nią wymyślisz

    OdpowiedzUsuń
  17. OK musiałam przerwać w połowie póki pamietam 🤣 długie włosy malfoya odejmują mi w moich oczkach przynajmniej 50 punktów w skali atrakcyjności. Coś czuje, ze polubię Teo i Pansy obym się nie myliła :D a zabili to by się gwiazdor Żr spalonego teatru ogarnął ! Gdzie mój zabawny Blaise ja się pytam !? 😂

    OdpowiedzUsuń
  18. „ Ress, twoim opiekunem zostanie Susan Bones.
    Delikatna i skromna Susna, uniosła rękę w geście powitania, a Ress znów schował twarz w dłoniach, prawie łkając z żalu.” hahaha popłakałam się ze śmiechu hahahaha i reakcja blaisa i malfoya tez była boska 😂😂😂😂

    OdpowiedzUsuń