Odbudowa szkoły zajęła trzy
miesiące. Specjalna jednostka Personelu Technicznego z Ministerstwa Magii
pracowała dniami i nocami nad tym, by przywrócić Hogwartowi jego pierwotny
wygląd. Na szczęście się udało. Jedynie wielki pomnik, na którym wypisano
nazwiska poległych oraz cmentarz, zlokalizowany wokół mauzoleum Dumbledora,
były przypomnieniem tego, co tak niedawno wydarzyło się w tym miejscu.
Hermiona cieszyła się, że w samym zamku nic się nie zmieniło. Te same rzeźby, te same stare zbroje, te same wielkie okna i nawet te same setki świec, unoszące się nad zaczarowanym sufitem w Wielkiej Sali. Mimo wszystko, dobrze było tu wrócić.
Usiadła przy stole Gryffindoru w towarzystwie Parvatii, Deana Thomasa, Seamusa Finnigana oraz Nevillea Longbottoma. Tylko oni z ich rocznika wrócili na ostatni rok szkoły. Ogólnie cała siódma klasa liczyła teraz osiemnaście osób. Sześciu ślizgonów, pięciu gryfonów, trzech puchonów i czterech krukonów. Hermiona rozejrzała się po innych stołach i od razu zauważyła, że jest przy nich sporo pustych miejsc. Wiedziała, że tak będzie, ale mimo to był to przygnębiający widok. W tym wszystkim była jednak i dobra wiadomość. Tak nieliczna grupa najstarszych uczniów oznaczała, że od teraz większość lekcji będą realizować wspólnie. Będzie mogła mieć oko na ślizgonów tak często, jak wymagał tego jej plan.
Wstępna przemowa McGonagall była krótka, a piosenka Tiary Przydziału smętna i ponura, co wprowadziło wszystkich w nieco kiepski nastrój. Dlatego też podczas uczty mało kto rozmawiał, a wszyscy bardziej starali skoncentrować się na jedzeniu i powstrzymywaniu łez... Hermiona po kolei przyglądała się uczniom z Domu Węża. Malfoy spiął swoje przydługie włosy czarnym rzemykiem, co zapewne spowodowało jęki zachwytu u wielu jego wielbicielek. Siedział lekko przygarbiony, niemrawo grzebiąc widelcem w talerzu. Siedząca obok niego Tracey nieustannie coś do niego paplała, ale chłopak nie wydawał się specjalnie zainteresowany rozmową, najwyraźniej mocno pochłonięty przez własne myśli. Hermiona odszukała wśród ślizgonów Parkinson. Pansy siedziała dość daleko od Malfoya, co nieco ją zdziwiło. Ona również była przygarbiona i najwyraźniej ledwo tknęła jedzenie. Hermiona uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Parkinson pewnie zachodziła w głowę, jaki to układ będzie miała jej do zaproponowania. Cóż, już wkrótce się tego dowie…
- Herm, nadal będziemy miały wspólne dormitorium? – zapytała Parvati.
- Niestety nie, będę miała osobne komnaty.
- Czyli ja też będę mieszkać sama? – zmartwiła się.
- Jeśli chcesz możesz zamieszkać w pokoju z dziewczynami z szóstego roku… - zaproponowała Hermiona.
- Właśnie, możesz zamieszkać z nami! Ja, Romilda i Luisa bardzo się ucieszymy! – Demelza Robins pomachała zachęcająco do Parvati.
- Albo z nami, jeśli chcesz! – zaproponował z łobuzerskim uśmieszkiem Dean, a Seamus gorliwie mu przytaknął.
Patil zaśmiała się lekko.
- Będziesz mogła do mnie przychodzić kiedy zechcesz… – zapewniła ją Hermiona.
Wiedziała, że Parvati była praktycznie na nią skazana. Wcześniej nie miała innych koleżanek w ich domu, bo zawsze trzymała się tylko z Lavender…
- Dziękuję wam, jesteście wszyscy bardzo mili! – Dziewczyna uśmiechnęła się do nich z wdzięcznością.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz... - wyszeptała do niej Hermiona. Patil skinęła lekko głową, choć w jej oczach znów błysnęły łzy.
Na zakończenie uczty profesor McGonagall, postanowiła powiedzieć jeszcze kilka słów o nowych zasadach panujących w szkole.
Na ten moment właśnie czekała Hermiona. Usiadła tak, by móc dobrze widzieć twarz Malfoya. Była bardzo ciekawa jak zareaguje...
- Na początek chciałam was poinformować, że profesor Slughorn pozostaje opiekunem Slytheriniu. Nowym nauczycielem transmutacji został pan profesor Terence Higgs. Młody, wysoki, przystojny blondyn podniósł się z krzesła i ukłonił wszystkim. Hermiona od razu go rozpoznała. Był kiedyś w ślizgonem. Grał na pozycji szukającego, aż na jego ostatnim roku Malfoy wygryzł go z drużyny za pomocą góry galeonów swojego ojca...
- Nauczycielem Obrony przed Czarną Magią, oraz nowym opiekunem Gryffindoru, będzie w tym roku Oliver Wood. Zgodził się on również uczyć młodsze grupy latania na miotle oraz sędziować wszystkie mecze Qudditcha. - McGonagall gestem wskazała Olivera, który również wstał, by ukłonić się uczniom. Hermiona uśmiechnęła się i pomachała do niego. Zawsze bardzo lubiła Wooda. Doskonale pamiętała, jak dzielnie walczył po ich stronie w czasie Wielkiej Bitwy. Przystojny i dobrze zbudowany Wood prezentował się bardzo dobrze w profesorskiej szacie - wiele dziewczyn westchnęło tęsknie na jego widok. Dwaj nowi profesorowie chyba mieli szansę złamać kilka niewieścich serduszek w nadchodzącym roku szkolnym...
- I wreszcie… - kontynuowała swą przemowę dyrektorka...– Chciałabym was poinformować, że od dziś wchodzi w życie nowy Dekret Ministerstwa Magii. W tym roku szkolnym zostanie powołana specjalna grupa, której zadaniem będzie udział w resocjalizacji uczniów, którzy na mocy porozumienia z Wizengamotem, wrócili do Hogwartu, by móc kontynuować naukę…
Przy stole Slytherinu zapanowało małe poruszenie, a Hermiona kątem oka obserwowała, jak Malfoy zaciska ze złością szczękę.
- Koordynatorem tej grupy zostanie Prefekt Naczelna, Hermiona Granger!
Hermiona podniosła się ze swojego miejsca, nie spuszczając wzroku ze stołu Slytheriniu. Miała wysoko uniesioną głowę, a na jej ustach błąkał się mały, cyniczny uśmieszek. Wiedziała, że to nieco prowokacyjne z jej strony, ale tak właśnie musiało być. Malfoy popatrzył jej prosto w oczy, a widelec który trzymał w dłoni uległ deformacji, po tym jak ścisnął go z całej siły.
Ledwo opanowała wybuch śmiechu. Doskonale!
- Panna Granger, będzie składała w ministerstwie comiesięczne raporty na temat postępu resocjalizacji… - wyjaśniała McGonagall – …będzie również miała prawdo do kontroli w pokojach wspólnych oraz dormitoriach…
- Co?! Ta szlama ma mieć prawo wchodzenia do naszego pokoju?! – ryknęła bezceremonialnie Tracey Davis.
W całej Wielkiej Sali przetoczyła się fala szeptów, a wszyscy zaintrygowani popatrzyli na Hermionę, ciekawi, jak zareaguje.
- Panno Davis, szlaban u pana Filcha jutro wieczorem! A teraz cisza! – ucięła krótko tę scenę Minerwa.
Tracey wykrzywiła usta w grymasie pogardy i niezadowolenia, ale nic już nie powiedziała.
Hermiona w ogóle się nie przejęła się tą obelgą. Nie miała wątpliwości, że jeszcze nie raz spotka się z butnością uczniów z domu węża. Wiedziała też, że będzie mogła temu raz-dwa zaradzić, jeśli tylko zechce.
- Reszta informacji zostanie wam przekazana przez opiekunów domów lub na tablicach ogłoszeń w waszych pokojach wspólny. Życzę wszystkim dobrej nocy! – Zakończyła nowa pani dyrektor.
Rozległy się nikłe brawa i wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia.
- Hermiona! Gratuluję, ale nie sądzę żeby to… - zaczął mówić Neville, niespokojnie spoglądając w stronę siedmiorocznych ślizgonów, którzy właśnie całą grupą opuszczali Wielką Salę.
- Później wam wszystko wyjaśnię. Proszę żebyście wszyscy zaczekali na mnie w naszym pokoju wspólny, dobrze? – zwróciła się do kolegów ze swojego rocznika.
- Jasne, nie ma problemu! – zapewniła ją Parvatii.
Hermiona ruszyła w stronę stołu nauczycielskiego. Profesor McGonagall i Horacy Slughorn. wyraźnie na nią czekali.
Hermiona cieszyła się, że w samym zamku nic się nie zmieniło. Te same rzeźby, te same stare zbroje, te same wielkie okna i nawet te same setki świec, unoszące się nad zaczarowanym sufitem w Wielkiej Sali. Mimo wszystko, dobrze było tu wrócić.
Usiadła przy stole Gryffindoru w towarzystwie Parvatii, Deana Thomasa, Seamusa Finnigana oraz Nevillea Longbottoma. Tylko oni z ich rocznika wrócili na ostatni rok szkoły. Ogólnie cała siódma klasa liczyła teraz osiemnaście osób. Sześciu ślizgonów, pięciu gryfonów, trzech puchonów i czterech krukonów. Hermiona rozejrzała się po innych stołach i od razu zauważyła, że jest przy nich sporo pustych miejsc. Wiedziała, że tak będzie, ale mimo to był to przygnębiający widok. W tym wszystkim była jednak i dobra wiadomość. Tak nieliczna grupa najstarszych uczniów oznaczała, że od teraz większość lekcji będą realizować wspólnie. Będzie mogła mieć oko na ślizgonów tak często, jak wymagał tego jej plan.
Wstępna przemowa McGonagall była krótka, a piosenka Tiary Przydziału smętna i ponura, co wprowadziło wszystkich w nieco kiepski nastrój. Dlatego też podczas uczty mało kto rozmawiał, a wszyscy bardziej starali skoncentrować się na jedzeniu i powstrzymywaniu łez... Hermiona po kolei przyglądała się uczniom z Domu Węża. Malfoy spiął swoje przydługie włosy czarnym rzemykiem, co zapewne spowodowało jęki zachwytu u wielu jego wielbicielek. Siedział lekko przygarbiony, niemrawo grzebiąc widelcem w talerzu. Siedząca obok niego Tracey nieustannie coś do niego paplała, ale chłopak nie wydawał się specjalnie zainteresowany rozmową, najwyraźniej mocno pochłonięty przez własne myśli. Hermiona odszukała wśród ślizgonów Parkinson. Pansy siedziała dość daleko od Malfoya, co nieco ją zdziwiło. Ona również była przygarbiona i najwyraźniej ledwo tknęła jedzenie. Hermiona uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. Parkinson pewnie zachodziła w głowę, jaki to układ będzie miała jej do zaproponowania. Cóż, już wkrótce się tego dowie…
- Herm, nadal będziemy miały wspólne dormitorium? – zapytała Parvati.
- Niestety nie, będę miała osobne komnaty.
- Czyli ja też będę mieszkać sama? – zmartwiła się.
- Jeśli chcesz możesz zamieszkać w pokoju z dziewczynami z szóstego roku… - zaproponowała Hermiona.
- Właśnie, możesz zamieszkać z nami! Ja, Romilda i Luisa bardzo się ucieszymy! – Demelza Robins pomachała zachęcająco do Parvati.
- Albo z nami, jeśli chcesz! – zaproponował z łobuzerskim uśmieszkiem Dean, a Seamus gorliwie mu przytaknął.
Patil zaśmiała się lekko.
- Będziesz mogła do mnie przychodzić kiedy zechcesz… – zapewniła ją Hermiona.
Wiedziała, że Parvati była praktycznie na nią skazana. Wcześniej nie miała innych koleżanek w ich domu, bo zawsze trzymała się tylko z Lavender…
- Dziękuję wam, jesteście wszyscy bardzo mili! – Dziewczyna uśmiechnęła się do nich z wdzięcznością.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz... - wyszeptała do niej Hermiona. Patil skinęła lekko głową, choć w jej oczach znów błysnęły łzy.
Na zakończenie uczty profesor McGonagall, postanowiła powiedzieć jeszcze kilka słów o nowych zasadach panujących w szkole.
Na ten moment właśnie czekała Hermiona. Usiadła tak, by móc dobrze widzieć twarz Malfoya. Była bardzo ciekawa jak zareaguje...
- Na początek chciałam was poinformować, że profesor Slughorn pozostaje opiekunem Slytheriniu. Nowym nauczycielem transmutacji został pan profesor Terence Higgs. Młody, wysoki, przystojny blondyn podniósł się z krzesła i ukłonił wszystkim. Hermiona od razu go rozpoznała. Był kiedyś w ślizgonem. Grał na pozycji szukającego, aż na jego ostatnim roku Malfoy wygryzł go z drużyny za pomocą góry galeonów swojego ojca...
- Nauczycielem Obrony przed Czarną Magią, oraz nowym opiekunem Gryffindoru, będzie w tym roku Oliver Wood. Zgodził się on również uczyć młodsze grupy latania na miotle oraz sędziować wszystkie mecze Qudditcha. - McGonagall gestem wskazała Olivera, który również wstał, by ukłonić się uczniom. Hermiona uśmiechnęła się i pomachała do niego. Zawsze bardzo lubiła Wooda. Doskonale pamiętała, jak dzielnie walczył po ich stronie w czasie Wielkiej Bitwy. Przystojny i dobrze zbudowany Wood prezentował się bardzo dobrze w profesorskiej szacie - wiele dziewczyn westchnęło tęsknie na jego widok. Dwaj nowi profesorowie chyba mieli szansę złamać kilka niewieścich serduszek w nadchodzącym roku szkolnym...
- I wreszcie… - kontynuowała swą przemowę dyrektorka...– Chciałabym was poinformować, że od dziś wchodzi w życie nowy Dekret Ministerstwa Magii. W tym roku szkolnym zostanie powołana specjalna grupa, której zadaniem będzie udział w resocjalizacji uczniów, którzy na mocy porozumienia z Wizengamotem, wrócili do Hogwartu, by móc kontynuować naukę…
Przy stole Slytherinu zapanowało małe poruszenie, a Hermiona kątem oka obserwowała, jak Malfoy zaciska ze złością szczękę.
- Koordynatorem tej grupy zostanie Prefekt Naczelna, Hermiona Granger!
Hermiona podniosła się ze swojego miejsca, nie spuszczając wzroku ze stołu Slytheriniu. Miała wysoko uniesioną głowę, a na jej ustach błąkał się mały, cyniczny uśmieszek. Wiedziała, że to nieco prowokacyjne z jej strony, ale tak właśnie musiało być. Malfoy popatrzył jej prosto w oczy, a widelec który trzymał w dłoni uległ deformacji, po tym jak ścisnął go z całej siły.
Ledwo opanowała wybuch śmiechu. Doskonale!
- Panna Granger, będzie składała w ministerstwie comiesięczne raporty na temat postępu resocjalizacji… - wyjaśniała McGonagall – …będzie również miała prawdo do kontroli w pokojach wspólnych oraz dormitoriach…
- Co?! Ta szlama ma mieć prawo wchodzenia do naszego pokoju?! – ryknęła bezceremonialnie Tracey Davis.
W całej Wielkiej Sali przetoczyła się fala szeptów, a wszyscy zaintrygowani popatrzyli na Hermionę, ciekawi, jak zareaguje.
- Panno Davis, szlaban u pana Filcha jutro wieczorem! A teraz cisza! – ucięła krótko tę scenę Minerwa.
Tracey wykrzywiła usta w grymasie pogardy i niezadowolenia, ale nic już nie powiedziała.
Hermiona w ogóle się nie przejęła się tą obelgą. Nie miała wątpliwości, że jeszcze nie raz spotka się z butnością uczniów z domu węża. Wiedziała też, że będzie mogła temu raz-dwa zaradzić, jeśli tylko zechce.
- Reszta informacji zostanie wam przekazana przez opiekunów domów lub na tablicach ogłoszeń w waszych pokojach wspólny. Życzę wszystkim dobrej nocy! – Zakończyła nowa pani dyrektor.
Rozległy się nikłe brawa i wszyscy zaczęli zbierać się do wyjścia.
- Hermiona! Gratuluję, ale nie sądzę żeby to… - zaczął mówić Neville, niespokojnie spoglądając w stronę siedmiorocznych ślizgonów, którzy właśnie całą grupą opuszczali Wielką Salę.
- Później wam wszystko wyjaśnię. Proszę żebyście wszyscy zaczekali na mnie w naszym pokoju wspólny, dobrze? – zwróciła się do kolegów ze swojego rocznika.
- Jasne, nie ma problemu! – zapewniła ją Parvatii.
Hermiona ruszyła w stronę stołu nauczycielskiego. Profesor McGonagall i Horacy Slughorn. wyraźnie na nią czekali.
◈◈◈
- Jest pani pewna, że chce to załatwić osobiście? – dopytywała nieco zmartwiona pani dyrektor.
- Oczywiście! Proszę się nie martwić, poradzę sobie. – zapewniła ją pogodnie Hermiona.
- W takim razie proszę za mną – burknął nieco skwaszony Slughorn.
McGonagall wręczyła Hermionie maleńkie pudełko i z niepokojem patrzyła, jak jej ulubiona uczennica idzie wraz z opiekunem Slytherinu w stronę lochów.
Przy zejściu do nich czekał na nich Ernie Mcmillan.
- Na pewno dasz sobie sama radę z siedmiorocznymi? – zapytał, gdy w trójkę ruszyli w dalszą drogę. - Z szóstych klas mamy tylko trzech z podpisanym porozumieniem. Możemy zrobić jedną grupę i razem…
- Nie trzeba Ernie. Tak będzie najlepiej. Ty zajmiesz się tymi młodszymi, a ja wezmę na siebie tę szóstkę z ostatniego roku. Nie martw się, będę miała kilka osób do pomocy… - zapewniła go z uśmiechem.
- Właściwie to nie wiem, czy to naprawdę konieczne… - wtrącił się Slughorn.
- Tak zdecydowało ministerstwo! – ucięła dość szorstko Hermiona.
Nikt się więcej nie odezwał i w ciszy dotarli do kamiennej ściany, za którą znajdował się pokój wspólny Slytheriniu.
- Nowe hasło to: „Jad Akromantuli” – burknął Horacy i od razu wszedł do środka, gdy tylko kamienna ściana się rozsunęła.
Wrzawa i szum rozmów jaki panował w salonie wspólnym natychmiast ucichła, gdy tylko wszyscy spostrzegli kto właśnie wkroczył w ich progi.
Malfoy i reszta uczniów z siódmego roku zajmowała zieloną, skórzaną kanapę umiejscowioną tuż przed bogato zdobionym kominkiem, w którym wesoło trzaskał ogień. Blondyn na ich widok znów zacisnął szczęki, ale w żaden sposób nie skomentował na głos obecności Hermiony.
- Moi drodzy, w związku z zaistniałą sytuacją, chciałbym wam przekazać kilka informacji… – zaczął nieco nieudolnie opiekun Slytherinu.
- Dziękuję panie profesorze! Sama im wszystko wyjaśnię – Hermiona wyszła na środek pomieszczenia i odstawiła pudełko, które dostała od McGonagall na jeden ze ciężkich, wykonanych z ciemnego drewna stołów, które najpewniej służyły ślizgonom w czasie odrabiania prac domowych. Następnie spokojnie wyjęła z kieszeni szaty swoją różdżkę oraz gruby plik pergaminów.
- Niech wstaną: Astoria Greengrass, Jessica Multon oraz Steven Bletchley.
Dwie dziewczyny i jeden chłopak z szóstego roku niechętnie podnieśli się ze swoich miejsc.
- Pójdziecie teraz z drugim Prefektem Naczelnym, Erniem Mcmillanem, który wyjaśni wam na czym będzie polegać wasz program resocjalizacji.
Powiększyła pudełko za pomocą zaklęcia i otworzyła je. Wyjęła z niego trzy podłużne paczuszki i podała je Erniemu.
- Zapraszam! – Mcmillan wskazał trójce szóstoklasistów wyjście z lochów i po chwili już ich nie było.
- Wszelkie niezbędne informacje dotyczące dyspozycji dotyczących nadchodzącego semestru, w tym godziny konsultacji, spotkań klubów i kółek zainteresowań oraz zaplanowane terminy rozgrywek Qudditcha znajdziecie na tablicy ogłoszeń! – Machnęła krótko różdżką i kilka pergaminów powędrowało na wcześniej wspomniane miejsce.
- Będą też wznowione spotkania Klubu Ślimaka! – wtrącił z entuzjazmem Horacy, a Hermiona ledwo się powstrzymała przed głośnym jękiem. Nie miała najmniejszej ochoty znów przesiadywać w dusznym lochu Slughorna i wysłuchiwać tych jego pustych przechwałek, wiedziała jednak, że nie będzie mogła się tak łatwo z tego wykręcić.
- Proszę by zostali tylko uczniowie siódmego roku. Reszcie dziękuję, możecie się rozejść do swoich dormitoriów.
Zapanowało małe zamieszanie, zaszurały krzesła i znów pojawiły się szepty. Nie miała wątpliwości, że większość uczniów z młodszego rocznika z przyjemnością, by się dowiedziała co też Prefekt Naczelna ma do powiedzenia grupie byłych Śmierciożerców. Hermiona przezornie od razu rzuciła zaklęcie antypodsłuchowe.
- Dziękuję panie profesorze, teraz już może nas pan zostawić. – Uśmiechnęła się z przymusem do Horacego.
- Jest pani pewna, panno Granger? Może powinienem zostać… - Mistrz eliksirów z niepokojem popatrzył po najstarszych uczniach swojego domu. Wyglądało na to, że wciąż nie do końca im ufał.
- Jestem absolutnie pewna, że dam sobie radę! Dziękuję bardzo i życzę panu dobrej nocy.
- Dobrze, w takim razie do zobaczenia na jutrzejszych zajęciach i dobranoc…
Gdy Slughorn wyszedł w pokoju zapanowała ciężka cisza. Hermiona po kolei zmierzyła wzrokiem całą grupę. Ich nienawiść do niej można by praktycznie pokroić nożem. Już mogłaby robić zakłady z samą sobą, o to kto z nich w nadchodzącym roku sprawi jej najwięcej problemów…
Westchnęła ciężko i za pomocą zaklęcia przywołała sobie krzesło.
- Szlama rozsiada się w naszym pokoju, Salazar Slytherin właśnie przewraca się w grobie! - sarknął Zabini.
- Głośniej Blaise, bo chyba nie wszyscy usłyszeli co tam mamroczesz pod nosem! – zachęciła Hermiona, przeglądając swoje zapiski, tak by niczego nie pominąć.
- On miał na myśli to, że jesteś dość odważna, jak na szlamę, Granger! Nas jest tu sześcioro, a ty zostałaś sama! – Tracey Davis patrzyła na nią z nieskrywaną agresją.
- No coś ty! To żadna odwaga! - Hermiona zaśmiała się i machnęła ręką, jakby chciała podziękować za komplement. – Po prostu, doskonale wiem, że i wy doskonale wiecie, że wystarczy jedno moje słowo i ani góry złota w goblińskich skarbcach, ani dobre koneksje waszych rodzin, nie uchronią was przed wakacjami w obskurnym, ciemnym i okropnie pachnącym lochu w towarzystwie jakże uprzejmych dementorów. Jestem przekonana, że wszyscy na samą myśl o tym, dosłownie robicie pod siebie ze strachu, prawda? – zaszydziła.
- Jeśli myślisz Granger, że pozwolimy ci się szantażować… - Theodore Nott, wyraźnie się zdenerwował.
- Szantażować? Ja was tylko informuję, jak obecnie i w najbliższej przyszłość, będzie wyglądać wasza sytuacja. Zapewniam, że nie odnajduję żadnej przyjemności w przebywaniu w waszym towarzystwie i szczerze mówiąc, jestem nieco rozczarowana, że nie gnijecie wszyscy właśnie w zapleśniałych celach. Mimo to, podjęłam się zadania nawrócenia was na właściwą drogę w trakcie trwania tego roku szkolnego. Jednak jeśli komuś to nie odpowiada, to jeszcze dziś bez chwili zawahania mogę wam załatwić transport prosto do więzienia.
- Nie zaczynaj z nami Granger, bo gorzko pożałujesz! – zagroził Zabini.
Hermiona zaśmiała się cicho.
- Chyba wciąż się nie rozumiemy, Zabini! To ja was uprzedzam, że to wy macie nie zaczynać ze mną! Nie jestem już tą miłą, cierpliwą kujonką, która dba tylko o oceny i szkolny regulamin. Zapewniam was, że z ogromną przyjemnością i bez krzty wyrzutów sumienia, zamienię wasze życie w piekło, jeśli tylko pomyślicie o tym, by spróbować zajść mi za skórę.
- Draco! Zrób coś! Zareaguj! – Nalegała nieco histerycznie Tracey.
- Nie daj się jej prosić, Malfoy! Koniecznie zareaguj! Szczerze przyznam, że tylko na to czekam! – Drażniła się z nim Hermiona.
- Granger… - Oczy Parkinson zaszkliły się łzami, a cała jej postawa wyrażała skrajne napięcie. Z niepokojem patrzyła to na Draco, to na gryfonkę, jakby spodziewając się, że zaraz rzucą się sobie do gardeł.
Malfoy wciąż zaciskał szczęki i pięści, ale nie odezwał się ani słowem i ani nie drgnął, wciąż pozostając na swoim miejscu na kanapie.
Hermiona wstała.
- Nie muszę wam mówić, że jestem chroniona przez wszystkie możliwe zaklęcia i inne aurorskie sztuczki, jakimi obecnie dysponuje ministerstwo? Jakakolwiek próba zaczarowania, przeklęcia, otrucia czy fizyczne ataku na mnie zostanie natychmiast udaremniona, a osoba, która tego spróbuje, gorzko przekona się o przykrych konsekwencjach takiego postępowania. Dodatkowo na wasze różdżki został ponownie nałożony namiar. Wystarczy, że tylko pomyślicie o tym, by rzucić jakieś podejrzane zaklęcie, a gwarantuje wam, że od razu się o tym dowiem.
- Już my znajdziemy sposób… - warknął nabuzowany Ress.
- Z niecierpliwością będę wypatrywała tej chwili! – Hermiona wciąż się szyderczo uśmiechała, doskonale wiedząc jak mocno ich tym prowokuje.
- Skończ już to marne przedstawienie, żałosna szlamo! – Malfoyowi nie udało się ukryć gniewu w swoim głosie.
- Jak sobie życzysz mój drogi! – Hermiona mrugnęła do niego porozumiewawczo.
Draco zmiął w ustach jakieś przekleństwo, jednak nie odezwał się na głos po raz drugi. Mimo to, była prawie pewna, że znów udało jej się doprowadzić go skrajnej wściekłości. Idealnie!
- Odbierzmy nasze różdżki, zabijmy ją i ucieknijmy… - zaproponował butnie Ress.
Hermiona zaśmiała się w głos.
- Świetny pomysł! Tak sobie pomyślałam, że dwie noce w Azkabanie sprawią, że wpadniesz na jeszcze kilka innych, zapewne równie genialnych, Davidzie!
Szybko machnęła różdżką, a z jej końca wyskoczyła urocza, srebrna wydra.
- Wiadomość od Koordynatora Resocjalizacji Hermiony Granger do patrolu Aurorów w Hogsmeade. Zgodnie z prawem nadanym mi przez dekret Ministerstwa Magii, David Ress ma zostać przeniesiony na dwa dni do Azka…
- Co?! Nie! Nie! Przestań! Natychmiast przestań! – Wydarł się Dave.
- Czyżbyś miał mi coś jeszcze do powiedzenia, Ress? – Hermiona uniosła brew w geście oczekiwania.
- Przestań Granger! Ja nie mogę iść do więzienia! – Chłopak chyba powoli zaczął wpadać w histerie.
- Oczywiście, że możesz. Za góra piętnaście minut już cię tu nie będzie, a za dwa dni opowiesz nam, jak tam było...
- Przepraszam! Przepraszam Granger! Kurwa mać! Przestań! – Błagał bliski płaczu.
- No cóż… - Hermiona postukała swoją różdżką o dłoń, jakby rozważając jakieś opcje. - Dobrze. Nie wezwę teraz aurorów, ale zapamiętaj sobie, że to było moje pierwsze i jedyne ostrzeżenie! – Pogroziła Ressowi różdżką, a potem znów machnęła nią krótko, a jej patronus zniknął. – I radzę wam wszystkim zapamiętać, że nie mam zamiaru tolerować takich głupich odzywek!
- Nie możesz nam grozić więzieniem, Granger! Tylko ministerstwo może…- Tracey wyglądała na kompletnie zdezorientowaną całą sytuacją.
- Ja wam nie grożę, tylko swobodnie korzystam ze swoich uprawnień. – Wskazała im na stos pergaminów. – To akt prawny wydany przez nowego Ministra Magii, nazywany: „Dekretem o Resocjalizacji”, który nadaje mi takie upoważnienie. Jednorazowo mogę odesłać was do Azkabanu na: od jednego do czternastu dni… Oczywiście mogę też poinformować ministra o odwołaniu porozumienia, jakie podpisaliście i wtedy traficie tam na całość zasądzonej wam kary.
- To niemożliwe! Nasze prawa…
- Zrozumcie wreszcie, że wy nie macie już żadnych praw, tchórzliwe szumowiny! – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – W tej wojnie zginęło wielu porządnych ludzi, a was i wasze rodzinny powinno się raz na zawsze wyeliminować z naszego świata! Powinniście wszyscy razem zawisnąć na szubienicach, ustawionych na samym środku Pokątnej! Przebrzydli zdrajcy! Myśleliście, że po tym wszystkim, tak łatwo się teraz wywiniecie? Wasze niedoczekanie! Już ja dopilnuję, żebyście raz na zawsze zapamiętali tę karę! – Ostatnie zdanie wykrzyczała ile sił w płucach.
Nie sposób było nie zauważyć, że jej słowa wywarły piorunujący efekt. Cała szóstka spoglądała na nią w niemym szoku. Dobrze! Na to właśnie liczyła!
- Daj nam spokój Granger… – Poprosiła płaczliwe Parkinson – Odpuść sobie, albo to się naprawdę źle skończy… - zaszlochała.
- Zapewniam was, że to się skończy dokładnie tak, jak ja będę sobie tego życzyła! – Hermiona wyprostowała się i dumnie uniosła głowę. – Zostawiam wam dekret do przeczytania i polecam dobrze się z nim zapoznać. Jeśli w tej chwili, naszła was nagła ochota, żeby poskarżyć się waszym rodzinom, o to jak źle zostaliście potraktowanie, to bardzo proszę, ale uprzedzam, że będę miała pełen wgląd w całą waszą korespondencję, więc radzę rozważnie dobierać słowa…
Zabini i Nott z niedowierzaniem kręcili głowami. Hermiona mogła się założyć, że obaj zaczęli się właśnie zastanawiać, czy to nie jakiś koszmarny sen. Granger – znienawidzona przez nich wszystkich szlama, miała mieć teraz całkowitą kontrolę nad ich życiem? To było absurdalne…
- Spotkania w ramach resocjalizacji będą odbywały się trzy razy w tygodniu. Poniedziałki, środy i w soboty, zawsze o szesnastej w starej auli na poddaszu. Zaznaczam, że nie mam zamiaru tolerować żadnych spóźnień! – Recytowała, jednocześnie za pomocą zaklęcia wysyłając rozkład zajęć na tablicę ogłoszeń.
- To jakiś żarty?! Aż trzy razy w tygodniu?! – zaperzył się Blaise.
- Powtarzam, ze możemy się pożegnać od razu, jeśli coś wam nie pasuje. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się z nami zostać, to zaznaczam, że obecność na każdym spotkaniu jest obowiązkowa, chyba, że będziecie leżeć w stanie agonalnym w Skrzydle Szpitalnym. Innych usprawiedliwień nie przyjmuje! Pamiętacie też, że będę składała comiesięczne raporty na temat waszego zachowania prosto do Wizengamotu.
- Będziemy wiedzieć co w nich jest? – zapytała z niechęcią Davis.
- Oczywiście, że nie! Ze swej strony, mogę wam jednak obiecać, że będzie tam wszystko. Nawet to ile stracicie punktów dla swojego domu albo ile szlabanów złapiecie…
- Możemy znów należeć do drużyny? – Odważył się zapytać Nott.
- Niechętnie, ale na to się zgadzam. Dodatkowo doszłam do wniosku, że każdy z was powinien znaleźć sobie jakieś kółko zainteresowań, tak by mieć jak najmniej czasu na zbędne głupoty, albo knucie, jak mnie skutecznie unieszkodliwić. – Zaśmiała się z własnego, dość ponurego dowcipu.
- A co jeśli te twoje spotkania, będą kolidowały z treningami? – dociekał Zabini.
- Na pewno dasz sobie sama radę z siedmiorocznymi? – zapytał, gdy w trójkę ruszyli w dalszą drogę. - Z szóstych klas mamy tylko trzech z podpisanym porozumieniem. Możemy zrobić jedną grupę i razem…
- Nie trzeba Ernie. Tak będzie najlepiej. Ty zajmiesz się tymi młodszymi, a ja wezmę na siebie tę szóstkę z ostatniego roku. Nie martw się, będę miała kilka osób do pomocy… - zapewniła go z uśmiechem.
- Właściwie to nie wiem, czy to naprawdę konieczne… - wtrącił się Slughorn.
- Tak zdecydowało ministerstwo! – ucięła dość szorstko Hermiona.
Nikt się więcej nie odezwał i w ciszy dotarli do kamiennej ściany, za którą znajdował się pokój wspólny Slytheriniu.
- Nowe hasło to: „Jad Akromantuli” – burknął Horacy i od razu wszedł do środka, gdy tylko kamienna ściana się rozsunęła.
Wrzawa i szum rozmów jaki panował w salonie wspólnym natychmiast ucichła, gdy tylko wszyscy spostrzegli kto właśnie wkroczył w ich progi.
Malfoy i reszta uczniów z siódmego roku zajmowała zieloną, skórzaną kanapę umiejscowioną tuż przed bogato zdobionym kominkiem, w którym wesoło trzaskał ogień. Blondyn na ich widok znów zacisnął szczęki, ale w żaden sposób nie skomentował na głos obecności Hermiony.
- Moi drodzy, w związku z zaistniałą sytuacją, chciałbym wam przekazać kilka informacji… – zaczął nieco nieudolnie opiekun Slytherinu.
- Dziękuję panie profesorze! Sama im wszystko wyjaśnię – Hermiona wyszła na środek pomieszczenia i odstawiła pudełko, które dostała od McGonagall na jeden ze ciężkich, wykonanych z ciemnego drewna stołów, które najpewniej służyły ślizgonom w czasie odrabiania prac domowych. Następnie spokojnie wyjęła z kieszeni szaty swoją różdżkę oraz gruby plik pergaminów.
- Niech wstaną: Astoria Greengrass, Jessica Multon oraz Steven Bletchley.
Dwie dziewczyny i jeden chłopak z szóstego roku niechętnie podnieśli się ze swoich miejsc.
- Pójdziecie teraz z drugim Prefektem Naczelnym, Erniem Mcmillanem, który wyjaśni wam na czym będzie polegać wasz program resocjalizacji.
Powiększyła pudełko za pomocą zaklęcia i otworzyła je. Wyjęła z niego trzy podłużne paczuszki i podała je Erniemu.
- Zapraszam! – Mcmillan wskazał trójce szóstoklasistów wyjście z lochów i po chwili już ich nie było.
- Wszelkie niezbędne informacje dotyczące dyspozycji dotyczących nadchodzącego semestru, w tym godziny konsultacji, spotkań klubów i kółek zainteresowań oraz zaplanowane terminy rozgrywek Qudditcha znajdziecie na tablicy ogłoszeń! – Machnęła krótko różdżką i kilka pergaminów powędrowało na wcześniej wspomniane miejsce.
- Będą też wznowione spotkania Klubu Ślimaka! – wtrącił z entuzjazmem Horacy, a Hermiona ledwo się powstrzymała przed głośnym jękiem. Nie miała najmniejszej ochoty znów przesiadywać w dusznym lochu Slughorna i wysłuchiwać tych jego pustych przechwałek, wiedziała jednak, że nie będzie mogła się tak łatwo z tego wykręcić.
- Proszę by zostali tylko uczniowie siódmego roku. Reszcie dziękuję, możecie się rozejść do swoich dormitoriów.
Zapanowało małe zamieszanie, zaszurały krzesła i znów pojawiły się szepty. Nie miała wątpliwości, że większość uczniów z młodszego rocznika z przyjemnością, by się dowiedziała co też Prefekt Naczelna ma do powiedzenia grupie byłych Śmierciożerców. Hermiona przezornie od razu rzuciła zaklęcie antypodsłuchowe.
- Dziękuję panie profesorze, teraz już może nas pan zostawić. – Uśmiechnęła się z przymusem do Horacego.
- Jest pani pewna, panno Granger? Może powinienem zostać… - Mistrz eliksirów z niepokojem popatrzył po najstarszych uczniach swojego domu. Wyglądało na to, że wciąż nie do końca im ufał.
- Jestem absolutnie pewna, że dam sobie radę! Dziękuję bardzo i życzę panu dobrej nocy.
- Dobrze, w takim razie do zobaczenia na jutrzejszych zajęciach i dobranoc…
Gdy Slughorn wyszedł w pokoju zapanowała ciężka cisza. Hermiona po kolei zmierzyła wzrokiem całą grupę. Ich nienawiść do niej można by praktycznie pokroić nożem. Już mogłaby robić zakłady z samą sobą, o to kto z nich w nadchodzącym roku sprawi jej najwięcej problemów…
Westchnęła ciężko i za pomocą zaklęcia przywołała sobie krzesło.
- Szlama rozsiada się w naszym pokoju, Salazar Slytherin właśnie przewraca się w grobie! - sarknął Zabini.
- Głośniej Blaise, bo chyba nie wszyscy usłyszeli co tam mamroczesz pod nosem! – zachęciła Hermiona, przeglądając swoje zapiski, tak by niczego nie pominąć.
- On miał na myśli to, że jesteś dość odważna, jak na szlamę, Granger! Nas jest tu sześcioro, a ty zostałaś sama! – Tracey Davis patrzyła na nią z nieskrywaną agresją.
- No coś ty! To żadna odwaga! - Hermiona zaśmiała się i machnęła ręką, jakby chciała podziękować za komplement. – Po prostu, doskonale wiem, że i wy doskonale wiecie, że wystarczy jedno moje słowo i ani góry złota w goblińskich skarbcach, ani dobre koneksje waszych rodzin, nie uchronią was przed wakacjami w obskurnym, ciemnym i okropnie pachnącym lochu w towarzystwie jakże uprzejmych dementorów. Jestem przekonana, że wszyscy na samą myśl o tym, dosłownie robicie pod siebie ze strachu, prawda? – zaszydziła.
- Jeśli myślisz Granger, że pozwolimy ci się szantażować… - Theodore Nott, wyraźnie się zdenerwował.
- Szantażować? Ja was tylko informuję, jak obecnie i w najbliższej przyszłość, będzie wyglądać wasza sytuacja. Zapewniam, że nie odnajduję żadnej przyjemności w przebywaniu w waszym towarzystwie i szczerze mówiąc, jestem nieco rozczarowana, że nie gnijecie wszyscy właśnie w zapleśniałych celach. Mimo to, podjęłam się zadania nawrócenia was na właściwą drogę w trakcie trwania tego roku szkolnego. Jednak jeśli komuś to nie odpowiada, to jeszcze dziś bez chwili zawahania mogę wam załatwić transport prosto do więzienia.
- Nie zaczynaj z nami Granger, bo gorzko pożałujesz! – zagroził Zabini.
Hermiona zaśmiała się cicho.
- Chyba wciąż się nie rozumiemy, Zabini! To ja was uprzedzam, że to wy macie nie zaczynać ze mną! Nie jestem już tą miłą, cierpliwą kujonką, która dba tylko o oceny i szkolny regulamin. Zapewniam was, że z ogromną przyjemnością i bez krzty wyrzutów sumienia, zamienię wasze życie w piekło, jeśli tylko pomyślicie o tym, by spróbować zajść mi za skórę.
- Draco! Zrób coś! Zareaguj! – Nalegała nieco histerycznie Tracey.
- Nie daj się jej prosić, Malfoy! Koniecznie zareaguj! Szczerze przyznam, że tylko na to czekam! – Drażniła się z nim Hermiona.
- Granger… - Oczy Parkinson zaszkliły się łzami, a cała jej postawa wyrażała skrajne napięcie. Z niepokojem patrzyła to na Draco, to na gryfonkę, jakby spodziewając się, że zaraz rzucą się sobie do gardeł.
Malfoy wciąż zaciskał szczęki i pięści, ale nie odezwał się ani słowem i ani nie drgnął, wciąż pozostając na swoim miejscu na kanapie.
Hermiona wstała.
- Nie muszę wam mówić, że jestem chroniona przez wszystkie możliwe zaklęcia i inne aurorskie sztuczki, jakimi obecnie dysponuje ministerstwo? Jakakolwiek próba zaczarowania, przeklęcia, otrucia czy fizyczne ataku na mnie zostanie natychmiast udaremniona, a osoba, która tego spróbuje, gorzko przekona się o przykrych konsekwencjach takiego postępowania. Dodatkowo na wasze różdżki został ponownie nałożony namiar. Wystarczy, że tylko pomyślicie o tym, by rzucić jakieś podejrzane zaklęcie, a gwarantuje wam, że od razu się o tym dowiem.
- Już my znajdziemy sposób… - warknął nabuzowany Ress.
- Z niecierpliwością będę wypatrywała tej chwili! – Hermiona wciąż się szyderczo uśmiechała, doskonale wiedząc jak mocno ich tym prowokuje.
- Skończ już to marne przedstawienie, żałosna szlamo! – Malfoyowi nie udało się ukryć gniewu w swoim głosie.
- Jak sobie życzysz mój drogi! – Hermiona mrugnęła do niego porozumiewawczo.
Draco zmiął w ustach jakieś przekleństwo, jednak nie odezwał się na głos po raz drugi. Mimo to, była prawie pewna, że znów udało jej się doprowadzić go skrajnej wściekłości. Idealnie!
- Odbierzmy nasze różdżki, zabijmy ją i ucieknijmy… - zaproponował butnie Ress.
Hermiona zaśmiała się w głos.
- Świetny pomysł! Tak sobie pomyślałam, że dwie noce w Azkabanie sprawią, że wpadniesz na jeszcze kilka innych, zapewne równie genialnych, Davidzie!
Szybko machnęła różdżką, a z jej końca wyskoczyła urocza, srebrna wydra.
- Wiadomość od Koordynatora Resocjalizacji Hermiony Granger do patrolu Aurorów w Hogsmeade. Zgodnie z prawem nadanym mi przez dekret Ministerstwa Magii, David Ress ma zostać przeniesiony na dwa dni do Azka…
- Co?! Nie! Nie! Przestań! Natychmiast przestań! – Wydarł się Dave.
- Czyżbyś miał mi coś jeszcze do powiedzenia, Ress? – Hermiona uniosła brew w geście oczekiwania.
- Przestań Granger! Ja nie mogę iść do więzienia! – Chłopak chyba powoli zaczął wpadać w histerie.
- Oczywiście, że możesz. Za góra piętnaście minut już cię tu nie będzie, a za dwa dni opowiesz nam, jak tam było...
- Przepraszam! Przepraszam Granger! Kurwa mać! Przestań! – Błagał bliski płaczu.
- No cóż… - Hermiona postukała swoją różdżką o dłoń, jakby rozważając jakieś opcje. - Dobrze. Nie wezwę teraz aurorów, ale zapamiętaj sobie, że to było moje pierwsze i jedyne ostrzeżenie! – Pogroziła Ressowi różdżką, a potem znów machnęła nią krótko, a jej patronus zniknął. – I radzę wam wszystkim zapamiętać, że nie mam zamiaru tolerować takich głupich odzywek!
- Nie możesz nam grozić więzieniem, Granger! Tylko ministerstwo może…- Tracey wyglądała na kompletnie zdezorientowaną całą sytuacją.
- Ja wam nie grożę, tylko swobodnie korzystam ze swoich uprawnień. – Wskazała im na stos pergaminów. – To akt prawny wydany przez nowego Ministra Magii, nazywany: „Dekretem o Resocjalizacji”, który nadaje mi takie upoważnienie. Jednorazowo mogę odesłać was do Azkabanu na: od jednego do czternastu dni… Oczywiście mogę też poinformować ministra o odwołaniu porozumienia, jakie podpisaliście i wtedy traficie tam na całość zasądzonej wam kary.
- To niemożliwe! Nasze prawa…
- Zrozumcie wreszcie, że wy nie macie już żadnych praw, tchórzliwe szumowiny! – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – W tej wojnie zginęło wielu porządnych ludzi, a was i wasze rodzinny powinno się raz na zawsze wyeliminować z naszego świata! Powinniście wszyscy razem zawisnąć na szubienicach, ustawionych na samym środku Pokątnej! Przebrzydli zdrajcy! Myśleliście, że po tym wszystkim, tak łatwo się teraz wywiniecie? Wasze niedoczekanie! Już ja dopilnuję, żebyście raz na zawsze zapamiętali tę karę! – Ostatnie zdanie wykrzyczała ile sił w płucach.
Nie sposób było nie zauważyć, że jej słowa wywarły piorunujący efekt. Cała szóstka spoglądała na nią w niemym szoku. Dobrze! Na to właśnie liczyła!
- Daj nam spokój Granger… – Poprosiła płaczliwe Parkinson – Odpuść sobie, albo to się naprawdę źle skończy… - zaszlochała.
- Zapewniam was, że to się skończy dokładnie tak, jak ja będę sobie tego życzyła! – Hermiona wyprostowała się i dumnie uniosła głowę. – Zostawiam wam dekret do przeczytania i polecam dobrze się z nim zapoznać. Jeśli w tej chwili, naszła was nagła ochota, żeby poskarżyć się waszym rodzinom, o to jak źle zostaliście potraktowanie, to bardzo proszę, ale uprzedzam, że będę miała pełen wgląd w całą waszą korespondencję, więc radzę rozważnie dobierać słowa…
Zabini i Nott z niedowierzaniem kręcili głowami. Hermiona mogła się założyć, że obaj zaczęli się właśnie zastanawiać, czy to nie jakiś koszmarny sen. Granger – znienawidzona przez nich wszystkich szlama, miała mieć teraz całkowitą kontrolę nad ich życiem? To było absurdalne…
- Spotkania w ramach resocjalizacji będą odbywały się trzy razy w tygodniu. Poniedziałki, środy i w soboty, zawsze o szesnastej w starej auli na poddaszu. Zaznaczam, że nie mam zamiaru tolerować żadnych spóźnień! – Recytowała, jednocześnie za pomocą zaklęcia wysyłając rozkład zajęć na tablicę ogłoszeń.
- To jakiś żarty?! Aż trzy razy w tygodniu?! – zaperzył się Blaise.
- Powtarzam, ze możemy się pożegnać od razu, jeśli coś wam nie pasuje. Jeśli jednak ktoś zdecyduje się z nami zostać, to zaznaczam, że obecność na każdym spotkaniu jest obowiązkowa, chyba, że będziecie leżeć w stanie agonalnym w Skrzydle Szpitalnym. Innych usprawiedliwień nie przyjmuje! Pamiętacie też, że będę składała comiesięczne raporty na temat waszego zachowania prosto do Wizengamotu.
- Będziemy wiedzieć co w nich jest? – zapytała z niechęcią Davis.
- Oczywiście, że nie! Ze swej strony, mogę wam jednak obiecać, że będzie tam wszystko. Nawet to ile stracicie punktów dla swojego domu albo ile szlabanów złapiecie…
- Możemy znów należeć do drużyny? – Odważył się zapytać Nott.
- Niechętnie, ale na to się zgadzam. Dodatkowo doszłam do wniosku, że każdy z was powinien znaleźć sobie jakieś kółko zainteresowań, tak by mieć jak najmniej czasu na zbędne głupoty, albo knucie, jak mnie skutecznie unieszkodliwić. – Zaśmiała się z własnego, dość ponurego dowcipu.
- A co jeśli te twoje spotkania, będą kolidowały z treningami? – dociekał Zabini.
- Nie będą. Profesor Wood poda wam terminy kiedy będziecie mogli w spokoju
trenować.
- Co z wyjściami do Hogsmeade? – Zadała pytanie Parkinson.
- Będziecie mogli tam wychodzić tylko ze swoimi opiekunami. – Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo.
- Opiekunami? – zdziwił się Nott.
- Wszystkiego się dowiecie jutro na pierwszym spotkaniu, a teraz podejdźcie w kolejności w jakiej będę was wyczytywała. Davis ty pierwsza.
Tracey niechętnie zbliżyła się do Hermiony, która w tym czasie odszukała w pudełku jej różdżkę. Podała ją dziewczynie z szerokim, bezczelnym uśmiechem.
- Wreszcie będziesz mogła rzucić na siebie kilka zaklęć upiększających! – zakpiła, wręczając dodatkowo Davis kilka pergaminów.
- Ty…!!!- Tracey aż się zapowietrzyła.
- Masz tu dekret i regulamin do przejrzenia, jedynie dwadzieścia pięć stron. Jutro rano, przed zajęciami chce widzieć te dokumenty z twoim podpisem. Wszyscy macie je przeczytać i podpisać! Teraz ty Nott.
Theodore podszedł do niej sztywno wyprostowany.
- Jesteś z nich wszystkich najmniej głupi, więc polecam ci słuchać instynktu, jeśli wiesz co mam na myśli… - Poradziła mu, jednocześnie przekazując różdżkę i naręcze dokumentów.
Nott lekko skinął głową, po czym pośpiesznie się oddalił.
- Twoja kolej Ress.
David wciąż wyglądał na lekko oszołomionego, gdy podszedł odebrać od niej swój magiczny atrybut.
- Pierwszy minus za dziś Dave, obyś nie zarobił szybko kolejnego, bo Azkaban czeka… - Do niego Hermiona również uśmiechała się w ten sam, bezczelny sposób, ale chłopak nic nie odpowiedział, tylko odszedł z opuszczoną głową.
- Zabini.
Blaise podszedł tak szybko, jakby goniło go stado rozwścieczonych Hipogryfów i chyba miał zamiar wyrwać pudełko ze swoją różdżką z jej ręki, jednak Hermiona mu na to nie pozwoliła, odsuwając je z pod zasięgu jego placów.
Chłopak syknął złowrogo i nerwowo zacisnął pięści.
- Dobra rada Blaise, mniej pyskowania i mniej picia alkoholu… - Zabini wyglądał jakby właśnie dała mu w twarz.
- Jak śmiesz! Ja…
- Ty jesteś alkoholikiem. Cały magiczny świat już o tym wie. Niestety po wojnie, wiele osób ma ten sam problem, ale tobie radzę zacząć z nim walczyć, jeśli nie chcesz źle skończyć… - Wyszczerzyła się do niego, niczym dobroduszna ciotka, która właśnie pouczyła swojego ulubionego siostrzeńca.
Zabini nic nie odpowiedział, tylko zabrał swoją różdżkę i odszedł na drugi koniec lochu, najwyraźniej chcąc być jak najdalej od niej.
- Pansy, zapraszam! – Hermiona pomachała do niej, jak do dobrej koleżanki.
Parkinson podeszła z niezbyt pewną miną.
- Nie martw się, wkrótce ci wszystko wyjaśnię – Wyszeptała, chcąc ją w tym sposób zapewnić, że ich umowa z peronu, nadal obowiązywała. Musiała jeszcze tylko dokładnie to przemyśleć...
Pansy ledwo zauważalnie skinęła głową, odebrała różdżkę oraz dokumenty i wróciła zająć swoje miejsce przed kominkiem.
- I na koniec mój ulubieniec! – Musiała przyznać, że ta chora satysfakcja, jaką teraz odczuwała była nie do końca właściwa. Nie powinno ją aż tak cieszyć upokarzanie swoich wrogów, ale wprost nie mogła się powstrzymać.
Draco nie podszedł do niej od razu. Siedział chwilę, wciąż wygodnie rozparty na kanapie i wpatrywał się w nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Hermiona wiedziała, że najchętniej zabiłby ją na miejscu. Cóż, ona jego też, ale zamiast tego, wciąż uśmiechała się do niego wyzywająco.
Wreszcie wstał i powoli ruszył w jej stronę, w tym czasie reszta kolegów z jego domu, wyjęła już swoje różdżki z pudełek.
Blondyn był kilka kroków od niej, gdy w pokoju rozległ się wielki huk i pojawiły się kłęby czarnego dymu. Tracey Davis krzyknęła z bólu i zachwiała się na nogach, a jej twarz wyglądała jakby ktoś właśnie oblał ją kwasem.
- Przecież was ostrzegałam! – zaśmiała się z satysfakcją Hermiona.
Pozostali patrzyli na tę scenę kompletnie zdezorientowani.
- Parkinson i Nott, zaprowadźcie ją do skrzydła szpitalnego i powiedzcie pani Pomfrey, że dostała zaklęciem odrazy. – Nakazała im bez cienia współczucia, Hermiona.
- Czy właśnie to próbowała rzucić na Granger? - zapytał szeptem Ress.
- A co gdyby próbowała rzucić avadę…? – Zabini wyglądał na lekko skonfudowanego.
Hermiona nie mogła podarować sobie uśmiechu satysfakcji, gdy spostrzegła na ich twarzach prawdziwy lęk.
Parkinson i Nott wyprowadzili wciąż szlochającą z bólu Davis, a ona znów odwróciła się w stronę Malfoya.
- I tak by było warto… - mruknął, gdy podszedł na tyle blisko, by tylko ona mogła go usłyszeć.
- To prawda. Też o tym myślałam. Cóż z tego, że bym zginęła, jeśli przy okazji pociągnęłabym za sobą takie ścierwo jak ty?
- Nie ciesz się Granger. To dopiero początek… - Draco głęboko popatrzył jej w oczy, a w jego spojrzeniu można było dostrzec, że poniekąd właśnie składał jej coś na kształt przysięgi.
Zrobiła krok do przodu i nieco wyżej uniosła głowę, by móc spojrzeć jeszcze głębiej w te oczy o niespotykanym kolorze.
- Dla ciebie mam specjalne warunki gry…, to znaczy resocjalizacji, Malfoy. – Szeptała, nie chcąc by reszta usłyszała co miała mu do przekazania.
- Doprawdy? Niby jakie? – zapytał, nieudolnie maskując to, że jej słowa wywołały w nim niepokój.
- Azkaban jest w pewnym sensie środowiskiem naturalnym dla robaka twojego pokroju, więc zesłanie cię tam nie byłoby zbyt dotkliwą karą…
- Granger! – W jego głosie słychać było ostrzeżenie i wiedziała, że znów ledwo nad sobą zapanował.
- Jeden fałszywy krok, jakaś dziwna sytuacja czy choćby nawet krzywe spojrzenie w moją stronę, a do Azkabanu trafisz nie ty, tylko twoja matka i odsiedzi tam całą wymierzoną ci karę… - Uśmiechnęła się przekornie i praktycznie wcisnęła mu do ręki pudełko z jego różdżką.
- Nie możesz! – Widać było, że to co mu przekazała, naprawdę poważnie go przeraziło.
- Uwierz mi, że mogę i zrobię to z przyjemnością, jeśli zajdzie taka potrzeba…– Hermiona odsunęła się, nie chcąc dłużej stać tak blisko niego i obcesowo rzuciła mu pod nogi plik pergaminów.
- Nie ośmielisz się! - wydusił przez zaciśnięte zęby.
- Sprawdź mnie, jeśli masz odwagę. – Posłała mu kolejny złośliwy grymas, po czym zabrała się za pomniejszanie pustego kartonu, chcąc wreszcie stąd wyjść.
- Nie mieszaj jej w to! – zażądał, a w jego głosie i spojrzeniu Hermiona dostrzegła objawy desperacji. Miała rację, sądząc, że jedyna groźba, jaka zadziała na Malfoya, to wciągnięcie w to wszystko jego matki. Wiedziała, że tak naprawdę, tylko na niej mu zależało. Nie chciała tego robić, ale nie miała innego wyjścia. Fretka powinna pozostać na tyle grzeczna i posłuszna, by ona mogła bez przeszkód przeprowadzić swoje dochodzenie.
Odwróciła się w jego stronę i znów robiąc krok w przód, delikatnie oparła swoją dłoń na jego piersi, ponownie spoglądając mu głęboko w oczy.
- Współpracuj ładnie, a nikomu nic się nie stanie… – zapewniła.
Draco wzdrygnął się od jej dotyku, ale nie odsunął się ani nie odtrącił jej ręki.
- Ministerstwo nie będzie cię chroniło wiecznie… - wyszeptał i ku zdziwieniu dziewczyny, położył swoją dłoń na jej i uścisnął ją lekko. Hermiona mogła wyraźnie poczuć, jak szybko i mocno biło jego serce.
- Sama umię o siebie zadbać! Zresztą zapewne wkrótce się o tym przekonasz! - Wyszarpała rękę z jego uścisku i odwróciła się w stronę Zabiniego i Ressa.
- Davis dostała już dziś małą próbkę tego, co się stanie jeśli zaczniecie coś kombinować. Więcej ostrzeżeń nie będzie.
- Idź sobie wreszcie, Granger! Wynoś się stąd! – Nie zabrzmiało to miło, ale mimo to Hermiona postanowiła posłuchać Zabiniego i spokojnym krokiem skierowała się w stronę wyjścia.
- Słodkich snów! Wprost nie mogę się doczekać naszego jutrzejszego spotkania! – Zażartowała na odchodne, spoglądając na nich przez ramię, ale nikt jej nie odpowiedział.
Kątem oka widziała, jak Malfoy tępo wpatruję się w swoją dopiero co odzyskaną różdżkę. Wyszła na ponury i zimny korytarz lochów, a kamienna ściana od razu się za nią zasunęła. Dopiero teraz pozwoliła sobie na głębszy oddech. Udało się! Wszystko wyszło dokładnie tak jak tego chciała…
Nie bała się ich zemsty, bo i nie bała się śmierci. Wiedziała jednak, że musi się ciągle mieć na baczności. Wojna nadal nie wypleniła ze Ślizgonow ich buty i bezczelności. Trudno, będzie się musiała zająć i tym…
- Co z wyjściami do Hogsmeade? – Zadała pytanie Parkinson.
- Będziecie mogli tam wychodzić tylko ze swoimi opiekunami. – Hermiona uśmiechnęła się tajemniczo.
- Opiekunami? – zdziwił się Nott.
- Wszystkiego się dowiecie jutro na pierwszym spotkaniu, a teraz podejdźcie w kolejności w jakiej będę was wyczytywała. Davis ty pierwsza.
Tracey niechętnie zbliżyła się do Hermiony, która w tym czasie odszukała w pudełku jej różdżkę. Podała ją dziewczynie z szerokim, bezczelnym uśmiechem.
- Wreszcie będziesz mogła rzucić na siebie kilka zaklęć upiększających! – zakpiła, wręczając dodatkowo Davis kilka pergaminów.
- Ty…!!!- Tracey aż się zapowietrzyła.
- Masz tu dekret i regulamin do przejrzenia, jedynie dwadzieścia pięć stron. Jutro rano, przed zajęciami chce widzieć te dokumenty z twoim podpisem. Wszyscy macie je przeczytać i podpisać! Teraz ty Nott.
Theodore podszedł do niej sztywno wyprostowany.
- Jesteś z nich wszystkich najmniej głupi, więc polecam ci słuchać instynktu, jeśli wiesz co mam na myśli… - Poradziła mu, jednocześnie przekazując różdżkę i naręcze dokumentów.
Nott lekko skinął głową, po czym pośpiesznie się oddalił.
- Twoja kolej Ress.
David wciąż wyglądał na lekko oszołomionego, gdy podszedł odebrać od niej swój magiczny atrybut.
- Pierwszy minus za dziś Dave, obyś nie zarobił szybko kolejnego, bo Azkaban czeka… - Do niego Hermiona również uśmiechała się w ten sam, bezczelny sposób, ale chłopak nic nie odpowiedział, tylko odszedł z opuszczoną głową.
- Zabini.
Blaise podszedł tak szybko, jakby goniło go stado rozwścieczonych Hipogryfów i chyba miał zamiar wyrwać pudełko ze swoją różdżką z jej ręki, jednak Hermiona mu na to nie pozwoliła, odsuwając je z pod zasięgu jego placów.
Chłopak syknął złowrogo i nerwowo zacisnął pięści.
- Dobra rada Blaise, mniej pyskowania i mniej picia alkoholu… - Zabini wyglądał jakby właśnie dała mu w twarz.
- Jak śmiesz! Ja…
- Ty jesteś alkoholikiem. Cały magiczny świat już o tym wie. Niestety po wojnie, wiele osób ma ten sam problem, ale tobie radzę zacząć z nim walczyć, jeśli nie chcesz źle skończyć… - Wyszczerzyła się do niego, niczym dobroduszna ciotka, która właśnie pouczyła swojego ulubionego siostrzeńca.
Zabini nic nie odpowiedział, tylko zabrał swoją różdżkę i odszedł na drugi koniec lochu, najwyraźniej chcąc być jak najdalej od niej.
- Pansy, zapraszam! – Hermiona pomachała do niej, jak do dobrej koleżanki.
Parkinson podeszła z niezbyt pewną miną.
- Nie martw się, wkrótce ci wszystko wyjaśnię – Wyszeptała, chcąc ją w tym sposób zapewnić, że ich umowa z peronu, nadal obowiązywała. Musiała jeszcze tylko dokładnie to przemyśleć...
Pansy ledwo zauważalnie skinęła głową, odebrała różdżkę oraz dokumenty i wróciła zająć swoje miejsce przed kominkiem.
- I na koniec mój ulubieniec! – Musiała przyznać, że ta chora satysfakcja, jaką teraz odczuwała była nie do końca właściwa. Nie powinno ją aż tak cieszyć upokarzanie swoich wrogów, ale wprost nie mogła się powstrzymać.
Draco nie podszedł do niej od razu. Siedział chwilę, wciąż wygodnie rozparty na kanapie i wpatrywał się w nią z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Hermiona wiedziała, że najchętniej zabiłby ją na miejscu. Cóż, ona jego też, ale zamiast tego, wciąż uśmiechała się do niego wyzywająco.
Wreszcie wstał i powoli ruszył w jej stronę, w tym czasie reszta kolegów z jego domu, wyjęła już swoje różdżki z pudełek.
Blondyn był kilka kroków od niej, gdy w pokoju rozległ się wielki huk i pojawiły się kłęby czarnego dymu. Tracey Davis krzyknęła z bólu i zachwiała się na nogach, a jej twarz wyglądała jakby ktoś właśnie oblał ją kwasem.
- Przecież was ostrzegałam! – zaśmiała się z satysfakcją Hermiona.
Pozostali patrzyli na tę scenę kompletnie zdezorientowani.
- Parkinson i Nott, zaprowadźcie ją do skrzydła szpitalnego i powiedzcie pani Pomfrey, że dostała zaklęciem odrazy. – Nakazała im bez cienia współczucia, Hermiona.
- Czy właśnie to próbowała rzucić na Granger? - zapytał szeptem Ress.
- A co gdyby próbowała rzucić avadę…? – Zabini wyglądał na lekko skonfudowanego.
Hermiona nie mogła podarować sobie uśmiechu satysfakcji, gdy spostrzegła na ich twarzach prawdziwy lęk.
Parkinson i Nott wyprowadzili wciąż szlochającą z bólu Davis, a ona znów odwróciła się w stronę Malfoya.
- I tak by było warto… - mruknął, gdy podszedł na tyle blisko, by tylko ona mogła go usłyszeć.
- To prawda. Też o tym myślałam. Cóż z tego, że bym zginęła, jeśli przy okazji pociągnęłabym za sobą takie ścierwo jak ty?
- Nie ciesz się Granger. To dopiero początek… - Draco głęboko popatrzył jej w oczy, a w jego spojrzeniu można było dostrzec, że poniekąd właśnie składał jej coś na kształt przysięgi.
Zrobiła krok do przodu i nieco wyżej uniosła głowę, by móc spojrzeć jeszcze głębiej w te oczy o niespotykanym kolorze.
- Dla ciebie mam specjalne warunki gry…, to znaczy resocjalizacji, Malfoy. – Szeptała, nie chcąc by reszta usłyszała co miała mu do przekazania.
- Doprawdy? Niby jakie? – zapytał, nieudolnie maskując to, że jej słowa wywołały w nim niepokój.
- Azkaban jest w pewnym sensie środowiskiem naturalnym dla robaka twojego pokroju, więc zesłanie cię tam nie byłoby zbyt dotkliwą karą…
- Granger! – W jego głosie słychać było ostrzeżenie i wiedziała, że znów ledwo nad sobą zapanował.
- Jeden fałszywy krok, jakaś dziwna sytuacja czy choćby nawet krzywe spojrzenie w moją stronę, a do Azkabanu trafisz nie ty, tylko twoja matka i odsiedzi tam całą wymierzoną ci karę… - Uśmiechnęła się przekornie i praktycznie wcisnęła mu do ręki pudełko z jego różdżką.
- Nie możesz! – Widać było, że to co mu przekazała, naprawdę poważnie go przeraziło.
- Uwierz mi, że mogę i zrobię to z przyjemnością, jeśli zajdzie taka potrzeba…– Hermiona odsunęła się, nie chcąc dłużej stać tak blisko niego i obcesowo rzuciła mu pod nogi plik pergaminów.
- Nie ośmielisz się! - wydusił przez zaciśnięte zęby.
- Sprawdź mnie, jeśli masz odwagę. – Posłała mu kolejny złośliwy grymas, po czym zabrała się za pomniejszanie pustego kartonu, chcąc wreszcie stąd wyjść.
- Nie mieszaj jej w to! – zażądał, a w jego głosie i spojrzeniu Hermiona dostrzegła objawy desperacji. Miała rację, sądząc, że jedyna groźba, jaka zadziała na Malfoya, to wciągnięcie w to wszystko jego matki. Wiedziała, że tak naprawdę, tylko na niej mu zależało. Nie chciała tego robić, ale nie miała innego wyjścia. Fretka powinna pozostać na tyle grzeczna i posłuszna, by ona mogła bez przeszkód przeprowadzić swoje dochodzenie.
Odwróciła się w jego stronę i znów robiąc krok w przód, delikatnie oparła swoją dłoń na jego piersi, ponownie spoglądając mu głęboko w oczy.
- Współpracuj ładnie, a nikomu nic się nie stanie… – zapewniła.
Draco wzdrygnął się od jej dotyku, ale nie odsunął się ani nie odtrącił jej ręki.
- Ministerstwo nie będzie cię chroniło wiecznie… - wyszeptał i ku zdziwieniu dziewczyny, położył swoją dłoń na jej i uścisnął ją lekko. Hermiona mogła wyraźnie poczuć, jak szybko i mocno biło jego serce.
- Sama umię o siebie zadbać! Zresztą zapewne wkrótce się o tym przekonasz! - Wyszarpała rękę z jego uścisku i odwróciła się w stronę Zabiniego i Ressa.
- Davis dostała już dziś małą próbkę tego, co się stanie jeśli zaczniecie coś kombinować. Więcej ostrzeżeń nie będzie.
- Idź sobie wreszcie, Granger! Wynoś się stąd! – Nie zabrzmiało to miło, ale mimo to Hermiona postanowiła posłuchać Zabiniego i spokojnym krokiem skierowała się w stronę wyjścia.
- Słodkich snów! Wprost nie mogę się doczekać naszego jutrzejszego spotkania! – Zażartowała na odchodne, spoglądając na nich przez ramię, ale nikt jej nie odpowiedział.
Kątem oka widziała, jak Malfoy tępo wpatruję się w swoją dopiero co odzyskaną różdżkę. Wyszła na ponury i zimny korytarz lochów, a kamienna ściana od razu się za nią zasunęła. Dopiero teraz pozwoliła sobie na głębszy oddech. Udało się! Wszystko wyszło dokładnie tak jak tego chciała…
Nie bała się ich zemsty, bo i nie bała się śmierci. Wiedziała jednak, że musi się ciągle mieć na baczności. Wojna nadal nie wypleniła ze Ślizgonow ich buty i bezczelności. Trudno, będzie się musiała zająć i tym…
Hej! :)
Jak myślicie, czy Hermiona nie jest trochę za ostra? To dopiero początek... :D Wiem, że to bardzo mocna zmiana kanonu, ale tak mi się zamarzyło raz przeczytać opowiadanie, w którym to Śmierciożercy będą ofiarami... Ale nie będę teraz zdradzać za dużo! :)
Bardzo dziękuję za wszystkie wiadomości i komentarze! Wspaniale jest wiedzieć, że wam się podoba - nawet nie macie pojęcia jaka to motywacja!
Chciałabym móc publikować dla Was coś chociaż raz w tygodniu, ale zobaczę jak mi to wyjdzie :)
Będę wdzięczna jeśli nadal zechcecie podzielić się ze mną swoimi opiniami! :)
W razie pytań możecie mnie znaleźć:
venetiia.noks@gmail.com
https://www.facebook.com/
Jak myślicie, czy Hermiona nie jest trochę za ostra? To dopiero początek... :D Wiem, że to bardzo mocna zmiana kanonu, ale tak mi się zamarzyło raz przeczytać opowiadanie, w którym to Śmierciożercy będą ofiarami... Ale nie będę teraz zdradzać za dużo! :)
Bardzo dziękuję za wszystkie wiadomości i komentarze! Wspaniale jest wiedzieć, że wam się podoba - nawet nie macie pojęcia jaka to motywacja!
Chciałabym móc publikować dla Was coś chociaż raz w tygodniu, ale zobaczę jak mi to wyjdzie :)
Będę wdzięczna jeśli nadal zechcecie podzielić się ze mną swoimi opiniami! :)
W razie pytań możecie mnie znaleźć:
venetiia.noks@gmail.com
https://www.facebook.com/
Pozdrawiam Wszystkich i jak zawsze życzę Wam dużo zdrowia!
Venetiia.
PS. Kolejne "Sny..." - się piszą. Mam nadzieję, że wena pozwoli szybko je skończyć :)
Venetiia.
PS. Kolejne "Sny..." - się piszą. Mam nadzieję, że wena pozwoli szybko je skończyć :)
To całkiem miła odmiana Hermiony :) Chętnie zagłębie się bardziej w jej zadziorny charakterek🤣😜😜
OdpowiedzUsuńOj będzie taki :)
UsuńDziękuję Ci kochana za komentarz i Pozdrawiam! :)
UsuńKomentarz to ogromna motywacja dla piszącego 😁😁,wiec sie staram. Chociaż czasami ciężko napisać coś na prawdę budującego,żeby dać dobry motor napędowy do dalszego pisania. Treść i przekaż komentarza jest ogromnie ważny . Ale się rozpisałam😜😜🤣🤣🤣. Ściskam!!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńUważam, że Hermiona mogła by być jesze bardziej ostra i wredna niż teraz. Ze świecą szukać opowiadania pokazującego normalne konsekwencje śmierciożerców. No i też twój styl pisania jest niesamowity.
OdpowiedzUsuńTo dopiero początek :D Uroczyście obiecuję przekazać jej całą swoją wredotowatość :) Dziękuję za komentarz :)
UsuńZ każdym kolejnym rozdziałem nie mogę się doczekać dalszej części historii:)
OdpowiedzUsuń"Twoja" Hermiona ma bardzo ciekawy charakter, więc jestem bardzo ciekawa jak rozwinie się jej postać, tak samo jak reszty bohaterów.
Pozdrawiam
Ciesze się bardzo :) Postaram się dać z siebie wszystko :)
UsuńI serdecznie dziękuje za komentarz! :)
UsuńPowoli zaczynam akceptować tę konwencję, aczkolwiek nie do końca przekonuje mnie sama postać Hermiony. Tak, wiem, pisałaś, ostrzegałaś, że będzie mało kanoniczna, niemniej jednak nie dostrzegam w jej zachowaniu osoby z traumą powojenną, tylko rozwydrzoną smarkulę, która dostała stanowisko po znajomości i w związku z tym ma problem z własnym przerośniętym ego. Ufam, że wyrobi się dziewczyna, bo ma potencjał.
OdpowiedzUsuńOczywiście, nie krytykuję pomysłu - ciekawie się zapowiada i sądzę, że będzie lepsze niż "Jego prawdziwa twarz" - lecz prosiłaś o opinie, więc się dzielę moją. Mam nadzieję, że nie weźmiesz tego do siebie i mnie nie zbanujesz czy coś w tym guście;), bo skąd wezmę dobre dramione na poprawę humoru? Poza tym, wszystkie Twoje utwory mam wydrukowane i zbindowane, bo tak mi się najlepiej czyta, i gdybym miała niekompletny komplet, byłabym głęboko nieszczęśliwa;)
Z kwestii technicznych - brak paru przecinków ( wiem, jestem purystką interpunkcyjną, ale uważam że swoje liczne zboczenia trzeba pielęgnować, zwłaszcza w czasach zarazy ), jedna literówka ( zamiast "(...)i wyd doskonale wycie(...)" winno być "i wy doskonale wiecie" ), a przynajmniej tylko ta mi się rzuciła w oczy. No i ten jeden kolokwializm, ale już nie przeciągam struny, bo zarobię tego bana:)
Dziękuję za umilenie wieczoru!
Jestem szczerze rozczarowana, że tak to odebrałaś, bo mój zamysł był totalnie, zupełnie inny. Miałam nadzieję, że wyraźnie udało mi się nakreśli to, że Hermiona robi to wszystko "pod publiczkę" (stąd liczne wtrącenia takie jak - "Dobrze! Na to właśnie liczyła!" czy też: "Wiedziała, że to nieco prowokacyjne z jej strony, ale tak właśnie musiało być"). Liczyłam, że wszyscy w mig zrozumieją, że Hermiona wcale nie wróciła do szkoły po to by się popisywać swoją władzą, czy też serio brać się za naprawianie charakterów Śmierciożerców. Po porostu musiała wywrzeć na nich określone wrażenie, chcąc osiągnąć swój cel, który chyba każdy dobrze zna :)
UsuńChyba muszę się dużo bardziej postarać, by nikt więcej nie odebrał jej, jako nadętej smarkuli, bo takiej Hermiony w życiu bym nie chciała wykreować! :)
Kiedyś brałam udział w bardzo ciekawej konferencji, która dotyczyła pomysłu na zniesienie pewnych zasad gramatyki, ortografii oraz interpunkcji w polskiej mowie i piśmie, padło tam dużo ciekawych argumentów i przyznam, ze wyszłam z niej całym sercem za! :D
Z drugiej strony, to naprawdę fantastycznie, że są jeszcze ludzie, którzy szanują mowę ojczystą. #szacunek! :)
Pozdrawiam i dziękuję za obszerny komentarz :)
Usuń
Toteż napisałam, że dziewucha ma potencjał. Zobaczymy, jak to rozwiniesz, bo także uważam, że będzie ciekawie. Na razie - wybacz - po ponownej lekturze rozdziału, nie zmieniam zdania co do tej postaci. Z drugiej strony, to nie jest zupa pomidorowa; nie musi się wszystkim podobać.
UsuńJeśli chodzi o polszczyznę - wszak ona cały czas żyje, zmienia się i ewoluuje. Dla przykładu, od dłuższego czasu w mowie potocznej zakorzeniła się paskudna kalka z języka angielskiego - przymiotnik "epicki", którego znaczenie w języku polskim jest zupełnie inne niż w angielskim. W durnych reklamach bądź w mowie potocznej jest do zniesienia - c'est la vie - ale gdy mi Kurkiewicz w felietonie w "Książkach" podsuwa ten wyraz, i to bez cienia sarkazmu czy ironii, to lekko wyłazi mi żyła. I to nie z zachwytu nad biegłością literacką autora. Interpunkcja jest niezbędna w piśmie - proszę sobie wyobrazić mój bądź Twój powyższy post bez niej lub polskich znaków diaktrycznych. Ciężko byłoby ogarnąć, o co chodzi interlokutorowi.
Kończąc - czekam na ciąg dalszy. Obaczym, czy Hermiona się wyrobi, czy też pogrąży:) Życzę dużo natchnienia i mam nadzieję, że w dalszym ciągu nie uraziłam Cię tym, że nie pieję z zachwytu nad początkową koncepcją postaci Hermiony.
Szczerze się zmartwiłam tym jak to odebrałaś, bo jak wspomniałam - nie tak to miało wyglądać. Przez pół nocy dyskutowałam o tym z kilkoma innymi czytelniczkami i one miały zupełnie inne spostrzeżenia, więc trochę mnie to uspokoiło :). Koniecznie muszę jakoś wyraźniej zarysować tę postać, co i tak miałam zamiar zrobić, bo drugi akapit czwartego rozdziału (który już powstał) dość mocno opisuje emocje i rozterki Hermiony :) Myślę, że praktycznie zupełny brak kanoniczności w tej postaci może być dla ciebie zawsze nieco drażniący, ale i tak zapraszam na kolejne rozdziały w przyszłości :)
UsuńPozdrowionka!
To już nawet nie chodzi o niekanoniczność, bo byłam na nią nastawiona, lecz o ten charakter Hermiony, który się mi wyłonił z powyższego rozdziału. W moich oczach nie jest to osoba z traumą powojenną, tylko rozkapryszoną pannicą skoncentrowaną li i jedynie na sobie. Kanoniczna Hermiona była zdecydowana, rzutka, konkretna, ale przy tym nie pozbawiona empatii ( vide: np. słynne stowarzyszenie WESZ ). Proszę mnie źle nie zrozumieć; tu nie chodzi o pochylanie się nad losem biednych śmierciożerców, ale mściwa i pozbawiona skrupułów, wręcz makiaweliczna postać jak na razie do mnie nie przemawia TAK, JAK POWINNA.
UsuńNiemniej - już to napisałam - ważne, by to Tobie się podobało i zyskało aprobatę w Twoich oczach. Wszystkim i tak nie dogodzisz, zawsze znajdzie się jakiś malkontent;) Ale i niżej podpisana maruda przyjdzie po raz kolejny, bo dobrej twórczyni należy dać szansę zaprezentować fabułę w szerszym kontekście. A uważam, iż Twoje powieści mają sens i logikę. I dlatego tu wracam, pomimo, że nie wszystko będzie mi odpowiadać.
Miłego weekendu majowego życzę i czekam na czwarty rozdział!
Ooo tak! I to już jest bliżej mojej wizji! :)
UsuńZero empatii, makiaweliczna, pozbawiona skrupułów, wredna ... dokładnie tak!
Nie chcę zdradzać za dużo, ale tu właśnie znajdzie się pole do pokazania tej "traumy" - Ludzie na wojnie tracą empatię. Bardzo się zmieniają. Zostają egoistami. Oczywiście, to wszystko ma jasną przyczynę i nie dzieje się "od tak".
Mam zamiar wpleść w fabułę małe wyjaśnienie, dlaczego Hermiona tak mocno odlatuje od tego co o niej wiemy i zmierza prosto w stronę "zimnej, egoistycznej suczy". :)
Jak zapowiedziałam dość "głośno" (bo ja to w ogóle jestem strasznym ekscentrykiem :D) - To opowiadanie będzie pisane pod mój osobisty gust. Chcę napisać coś, co sama chciałabym wielokrotnie przeczytać. Dotychczas ze wszystkim moich opowiadań, tylko jedno sprawia, że wracam do niego ze szczerym uśmiechem (nie jest nigdzie dostępne). Inne mnie irytują i nie zadowalają.
Przyznam, że sama do końca nie wiem czego szukam, ale chyba zależy mi na jakiejś wersji Dramione bez takiej przesadnej ckliwości. "Jego Prawdziwa Twarz" miała taka być, ale z drugiej strony odczuwam teraz w niej zdecydowanie za mało emocji, zbyt wielki dystans, zbyt wiele wrogości, by to mogło się udać... Marzę, by wreszcie to jakoś wypośrodkować.
Najłatwiej by było zmienić GJS - dodając tam więcej mroku, a kasując kilka słodkich scenek, albo własnie zmodyfikować "JPT" nieco je ocieplając. Jednak nie mam w zwyczaju zmieniać fabuły już ukończonych opowiadań, stąd więc pomysł na "WOW". Kto wie, może wreszcie osiągnę swój cel? :)
Ciesze się, że tu zaglądasz! Bardzo cenię zadanie wszystkich komentujących, a ty zawsze przedstawiasz bardzo ciekawe argumenty, co niezmiernie mnie inspiruje i motywuje.
Dziękuję bardzo, że znajdujesz czas na odwiedziny i komentarze! :)
Obiecuję zrobić wszystko, by rozczarować jak najmniejszą pulę czytelników, a już najbardziej zależy mi na tym, by nie rozczarować samej siebie.
Pozdrawiam i życzę spokoju oraz dużo, dużo zdrowia! :)
Pozwól Joanno, że Cię poprawię. Kiedy piszemy nawias, to nie robimy po jego otwarciu spacji, tylko od razu piszemy dany wyraz, np. (tak piszemy zdanie w nawiasie), natomiast ( tak nie piszemy ).
UsuńTak jak pisałaś, język polski jest piękny i powinniśmy go szanować poprzez poprawną pisownię i niepowielanie błędów.
A co do słowa "epicki" faktycznie oszaleć można. Podobnie irytuje mnie "kontent", w znaczeniu zawartość. Wszak w języku polskim słowo to funkcjonowało od dawna jako "zadowolony" i jakoś tak niezmiernie mnie irytuje.
Werciu, masz stuprocentową rację - to moja pięta achillesowa, te nieszczęsne nawiasy. Oczywiście, znam prawidłowy sposób pisowni, jednak natura ciągnie wilka do lasu - bo ongi ubzdurałam sobie, że tak jest pięknie i nim zdążę zrobić gruntowną korektę posta, to zdecydowanie wcześniej naciskam "wyślij". Mea maxima culpa, ale obiecuję się poprawić:)
UsuńDo irytujących słów ostatnio również zaliczam "dedykowany" w znaczeniu "przeznaczony". Papier toaletowy dedykowany do wszystkich toalet. Na przykład.
Venetio - ja nie napisałam, że jestem rozczarowana! A nawet gdybym była (a nie jestem - hurra, zapisałam poprawnie!), to nie ma to najmniejszego znaczenia. Nie zadowolisz wszystkich. Napisałam tylko o charakterze Hermiony, że nie do końca jest dla mnie spójny.
Nie jestem zawodowym psychologiem ani socjologiem, choć miałam na studiach sporo wykładów z ww. przedmiotów, ale chyba nie ma tak prostego przełożenia typu: wojna - ludzie tracą empatię, stają się egoistyczni. Wszystko zależy od człowieka, jego cech. U wielu pewnie tak to zadziała, ale spory (na szczęśćie) odsetek wykazuje inne zachowania. Wystarczy przywołać szmalcowników i - na przeciwległej szali - Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Nie wiem, czy jestem dobrze zrozumiana - w mojej opinii Hermiona kanoniczna nie stałaby się tym człowiekiem, którego Ty stworzyłaś. Harda, wredna - tak. Ale nie odrażająco mściwa.
A - i nie zmieniaj poprzednich powieści! Na tamtym etapie Twego życia uznałaś, że są w porządku - więc warto zostawić tak, jak jest. Oczywiście, przez całe życie warto wyciągać wnioski, te literackie również, więc "W otoczeniu wroga" pełni rolę poligonu doświadczalnego. Jestem bardzo ciekawa, w jaki sposób pokierujesz narracją.
I ja naprawdę miałam nie odpisywać, by nie zaśmiecać miejsca pod rozdziałami, ale poczułam się wezwana do odpowiedzi i mus to mus:) Zresztą, ja tu jeszcze wrócę!
Ostra Hermoona jest świetna. Widać, że wojna ją zmieniła i tak jak napisałaś, nie jest już kujonką, która martwi się tylko o oceny.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle bardzo przyjemny, przeczytałam go w mgnieniu oka, ciekawa co się w nim wydarzy.
Abstrahując, Twoje opowiadania czytam już od dawna i nigdy się nie ujawniałam, jednak jeśli dzięki komentarzom łatwiej jest Ci pisać, to oto mój;) nie mogę się doczekać dalszej części.
Dziękuję Ci bardzo za to, że znalazłaś w sobie motywację do zostawienia komentarza! :) Naprawdę to doceniam! Hermiony kujonki w ogóle nie przewiduję w tym opowiadaniu :) Pozdrawiam!
UsuńSporo literówek, ale wg mnie to świadczy tylko o tym, że nie chciałaś byśmy zbyt długo czekali na kolejną odsłonę opowieści, wiec wybaczamy ;)
OdpowiedzUsuńCiężko przyzwyczaić się do ostrej Hermiony, ale to niesamowicie miła i mega ciekawa odmiana :)
Moment z dłonią na piersi Malfoya... mistrzostwo. Emocje juz prawie sięgnęły zenitu, aż strach pomyśleć co będzie dalej. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Zarówno tej historii jak i Snów :)
Pozdrawiam i życzę miłej nocy
Literówki to dzieło tego, że zmieniałam ten rozdział chyba z milion razy :D Nie znoszę rozdziałów, gdzie występuje dużo osób na raz, bo potem ciężko mi jakoś sensownie napisać tyle dialogów. Dlatego tak kochałam pisać "GJS" bo z zasady "byli tam sami" i pisało się łatwiej :D Obiecuję niedługo wrócić i jeszcze raz poprawić te wszystkie literówkowe chochliki, ale na jakieś 2 dni muszę koniecznie odpocząć od WOW :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
UsuńOoooooo maaatkoooo! Ale czad! Ten moment fizycznego kontaktu pomiędzy Hermioną i Draco był tak elektryzujący, że musiałam to przeczytać kilka razy! To jest po prostu WOW! :D Jak dla mnie, możesz dodawać rozdziały codziennie. Haha :D Połknę każdą ilość tekstu jaką wypuścisz spod swoich palców. :) W jednym tylko fragmencie pomyliłaś nazwisko Davis z Greengrass. Wtedy, kiedy Parkinson i Nott wyprowadzają ją do skrzydła szpitalnego. Oprócz kilku literówek jest naprawdę pięknie. :) Totalnie w sedno mojego gustu literackiego, jeżeli mówimy o fanfiction. Ja już czuję te iskry pomiędzy Hermioną i Draco. Bardzo, ale to bardzo trzymam kciuki za doprowadzenie tego opowiadania do końca. Jeszcze więcej weny życzę niż dotychczas i ściskam mocno! :)
OdpowiedzUsuńDostałam dużo wiadomości mailowych od czytelniczek, właśnie dotyczący tego momentu gdy go dotknęła :D Ciesze się, że się podobał :) Mogę obiecać, że fizycznych kontaktów będzie naprawdę sporo :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie!
UsuńA mi się wydaje że to jest świetny pomysł aby śmierciożercy poczuli się gorsi a Hermiona świetnie się do tego nadaje i że nie jest taka potulna tylko pokazuje swoje pazurki. A te ich docinki które nie ranią Hermiony są obłędne i jeszcze potrafi im odpowiedzieć równie zjadliwie. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
I życzę dużoooo weny oby szybko skończyć to opowiadanie bo nie mogę się doczekać co z tego wyjdzie :D
Super, że zrozumiałaś moją Hermionę, tak jak mi o to chodziło :) Dziękuję za komentarz i Pozdrawiam! :)
UsuńHermiona jest świetna i widać, że nie wolno z nią zadzierać. Takiej Hermiony mi brakowało. Już nie mogę się doczekać kolejnej części
OdpowiedzUsuńHej! Ciesze się, że taka nowa Hermiona została zaakceptowana przez wielu stałych czytelników, bo szczerze się bałam, że wszyscy z miejsca ją znienawidzą :D Dziękuję za komentarz i Pozdrawiam!
UsuńJak zwykle świetnie czekam na więcej dużo weny :)
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo! :) Chwilowo wena fajnie dopisuje jeśli chodzi o to opowiadanie - mam nadzieję, że zostanie ze mną na dłużej :) Dzięki za komentarz! Pozdrawiam!
UsuńDziękuję za dedykację!! Moją pierwszą w całym życiu! Już wiem jakie to świetne uczucie ☺
OdpowiedzUsuńPodoba mi się taka ostra Hermiona, do bólu sprawiedliwa oraz dla przyjaciół mogąca zrobić wszystko. Jak dla mnie brzmi realistycznie. Wojna jest okrutna, tylko najsilniejsi przetrwają i pokazuje jakie piętno odcisnęła na naszej Hermionie.
Dużo weny i zdrówka! :)
Na taką Hermionę liczyłam. Jest twarda, zdecydowana, dąży do wyzaczonego celu. Miałam ciary jak czytałam fragment że Ślizgonami :D Myślę, że w głębi duszy nie czuje się tak swobodnie w roli kata jak odbierają ją Ślizgoni, ale jest bardzo zdeterminowana, bo wypełnić jak najlepiej swoją rolę :) Bardzo mi się podobał ten rozdział, a przed chwilą zobaczyłam, że jest już następny :) Zabieram się za czytanie <3
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać to opowiadanie i trzeba przyznać, że pomysł na nie ma potencjał. Niestety, wybacz ale mam odczucie jak Joanna R. odnośnie Hermiony. Wiem, że pisałaś, że postacie będą odbiegać od kanonu ale jednak Hermiona dla mnie jest za bardzo inteligentna i przyjacielska żeby stać się suką, która nadużywa władzy, a niestety tak ją odebrałam. Jakby nagle dostała władzę i woda sodowa uderzyła jej do głowy. Jest mściwa i tak jakby to ona była ta "zła". Jakby role się odwróciły.
OdpowiedzUsuńCo do literówek to nie znam się to raz, a po drugie opowiadanie mnie wciągnęło i nawet nie zwróciłam na nie uwagi (jeśli jakieś były).
Lecę czytać kolejny rozdział, może faktycznie Hermiona się wyrobi.
Pozdrawiam,
Alexis
No cóż, a ja uważam, że jak najbardziej wojna mogła ją zmienić w wredną, emocjonalnie ograniczoną sucz :) Widziałam w swoim życiu ludzi, którzy z naprawdę wysokich stanowisk staczali się na samo dno. Oczywiście nie będę tu wnikała w szeczgóły... Po prostu uważam, że taka zmiana jest jak najbardziej możliwa. Nie cieszy mnie, że tak odebrałyście Hermionę, bo bardziej chodziło mi o to, że jej determinacja, jest ważniejsza od innych jej przekonań, zalet czy uczuć, niż to, że będzie teraz sadystycznie nadużywać swojej wyimaginowanej władzy i kogoś tam torturować. A już na pewno nie chciałam by była rozkapryszona czy infantylna. Oczywiście zapraszam do czytania dalej, mam nadzieję, że dostrzeżesz, że nadal jest tam też ta przyjacielska Hermiona :)
UsuńCóż rozdział robi wrażenie! Mam nadzieję że Hermiona nie zmieni się tylko z ofiary w oprawce... Lecę czytać z ogromnym zaciekawieniem następne rozdziały.
OdpowiedzUsuńPS I oby nie zabrakło weny
Bardzo mi się podoba ten rozdział. Uważam, że jak na razie najwięcej się dzieje. Podoba mi sie taka wersja Hermiony, ale i Draco bardzo mnie intryguje. Mam nadzieję, że wena nie będzie Cię opuszczać podczas tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńWow, takiej Hermiony jeszcze nie było. Bardzo mnie ciekawi jak rozwinie się jej relacja z Draco, bo jak na razie nigdy bym nie pomyślała, że mogą się między nimi zrodzic ciepłe uczucia
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc, nie mogę wyobrazić sobie Malfoya w dłuższych włosach. Ale muszę przyznać, że perspektywa Hermiony trzymającej ślizgonów w garści jest niezwykle satysfakcjonująca.
OdpowiedzUsuńWow, ale Hermioma ma charatkter!
OdpowiedzUsuńCiekawy rozdział.
Pozdrawiam
Matko, to jest już "character development" na zupełnie innym levelu :D Jeszcze nigdy nie widziałam aby jakikolwiek autor przedstawił naszą Mionkę w taki sposób. Jestem przerażona i oczarowana jednocześnie hahah
OdpowiedzUsuńChcę więcej tej nowej Hermiony :D pierwsze opowiadanie w którym to ona jest górą a ślizgoni muszą się podporządkować. Super idę po więcej 😁
OdpowiedzUsuńOmg po prostu uwielbiam Hermione tutaj ! Niech da im popalić ! Chociaż tęsknie z kochanym blaisem i Teodorem i Pansy 😭
OdpowiedzUsuńOstra i asertywna Hermiona, uwielbiam ja w tym opowiadaniu. Dosłownie w głowie widzę jej cyniczny uśmieszek. Rolę się odwróciły, mała rządzi 🤩🤩
OdpowiedzUsuń