Betowała: Addie Della Robbia
♒♒♒♒♒
Wydeptywała
ścieżkę we własnym dywanie, wciąż nie potrafiąc się uspokoić.
Głupek, idiota, skończony kretyn! Miała ochotę go udusić,
zmiażdżyć, poćwiartować, a później wskrzesić, torturować i
ponownie zabić. Jak on śmiał jej to zrobić? Jak mógł ogłosić
ich zaręczyny, nawet nie czekając na jej odpowiedź? Czy był aż
tak bardzo pewny, że się zgodzi? Naprawdę sądził, że w ich
związku wszystko było w porządku, a ona z radością przyjmie jego
oświadczyny? Zaślepiony egoista. Miała ochotę wypatroszyć go
swoją różdżką, jak tylko znajdzie się w jej mieszkaniu.
Wiedziała jednak, że musiała się opanować. Trzeba było to
wszystko zakończyć raz na zawsze. Spokojnie, bez zbędnych napięć,
kłótni czy wyzwisk. Chciała mieć to już za sobą.
Usłyszała
chrzęst klucza w zamku, a po chwili do salonu wszedł Ron. Miał na
sobie wczorajsze, wciąż wymięte ciuchy i wyglądał, jakby nie
przespał nocy. Hermiona przez chwilę poczuła coś jakby uczucie
żalu, że był on w takim stanie, jednak jednego była pewna – nie
zmieni swojej decyzji. To koniec.
–
Dostałem twoją sowę – zaczął, uśmiechając się
niepewnie.
–
Dobrze, że jesteś – odpowiedziała, siląc się na
spokój. – Mógłbyś mi to wytłumaczyć? – spytała, podnosząc
ze stolika najnowsze wydanie ,,Proroka codziennego”.
Ron
przez chwilę spoglądał to na nią, to na gazetę, a jego mina
wskazywała na to, że czegoś tu nie rozumiał.
–
To po to mnie tak pilnie wezwałaś? Nie wiesz, że mam
teraz trening?! – Widać było, że jest rozzłoszczony.
–
A ty myślałeś, że niby o czym chcę z tobą
rozmawiać? – zapytała z niedowierzaniem.
–
Byłem pewien, że przemyślałaś sobie wszystko i
chcesz się pogodzić!
–
Pogodzić? – prychnęła z pogardą. – Nie, Ron, nie
mam zamiaru się z tobą godzić. Chcę tylko, żebyś mi wyjaśnił,
jakim prawem dałeś ogłoszenie o naszych zaręczynach do gazety,
skoro wcale się nie zaręczyliśmy! – Hermiona ledwo tłumiła
złość.
Weasley
uśmiechnął się krzywo i z zakłopotaniem podrapał się po
głowie.
–
Byłem pewien, że to tylko formalność... No, wiesz,
twoja zgoda...
–
Formalność... – wyszeptała sama do siebie. –
Formalność – powtórzyła głośniej, jakby chcąc, by dosadniej
dotarł do niej sens tego słowa.
–
Hermiona, jesteśmy razem tak długo... – Ron zaczął
się do niej zbliżać. – Ślub to miało być tylko takie
przypieczętowanie tego. Byłem pewien, że tego chcesz. Rozumiem
jednak, jeśli nie. Zapomnijmy o tym i wróćmy do tego, co było.
Jest nam razem tak dobrze...
–
Dobrze? Nie, Ron. Może tobie było dobrze. Miałeś
sprzątaczkę, kucharkę i kochankę w jednym. Nic więcej nie było
ci potrzebne do szczęścia, prawda? Postanowiłeś mi się
oświadczyć tylko dlatego, że Ginny i twoja mama na to nalegały.
Pewnie zauważyły, że z dnia na dzień mam cię coraz bardziej
dość.
–
Nieprawda! Ja cię... – Ron chrząknął, jakby to
słowo nie chciało mu przejść przez gardło.
–
Kochasz? Nie mów tego. Nie ośmieszaj się na sam
koniec, Ron. Masz tydzień na zabranie swoich rzeczy. Później ma
cię tu nie być. A to… – Hermiona z impetem rzuciła gazetą o
stół. – Masz to odwołać i to jak najszybciej albo obiecuję ci,
że wybuchnie taki skandal, który magiczny świat zapamięta na
długo.
Dopiero
teraz poczuła, że do jej oczu napływają łzy. To był naprawdę
koniec. Nieodwołalnie.
–
I to wszystko? – krzyknął Ron – Po dziesięciu
latach razem od tak każesz mi się wynosić? – Weasley z
wściekłości chwycił stojący na stoliczku przy drzwiach
kryształowy wazon i z całej siły nim rzucił, rozbijając go o
ścianę.
Hermiona
patrzyła na to niewzruszona. Wiedziała, że gdy Ron wreszcie
zrozumie, że ona nie żartowała, to czeka ją karczemna awantura.
–
To koniec. Nic więcej nie mam ci do powiedzenia. –
Sięgnęła po niewielką torbę, do której spakowała
najpotrzebniejsze rzeczy. Miała zamiar tydzień pomieszkać u
rodziców, tak by Ron na spokojnie mógł się spakować i wynieść
z jej życia.
–
Hermiona! – Rudy doskoczył do niej i złapał ją za
ramiona. Zrobił to tak szybko, że Hermiona nie zdążyła nawet
sięgnąć po swoją różdżkę. – Nie rób mi tego. To
niemożliwe! My jesteśmy dla siebie stworzeni! Dwójka najlepszych
przyjaciół Wybawcy razem! Nie pamiętasz już, jak po wojnie gazety
rozpisywały się na temat naszego związku? Jesteśmy parą idealną!
–
Puść mnie, Ron. – Hermiona strzepnęła jego ręce.
– Nie jesteśmy parą, bo tak naprawdę od dawna nic nas już nie
łączyło. Ten związek dawno się skończył. Nie utrudniajmy sobie
tego. Jeśli będziesz miał do mnie jakąś sprawę, skontaktuj się
przez sowę.
Wyminęła
go i pewnym krokiem ruszyła do wyjścia. Nie było w niej już ani
cienia wątpliwości. To była jedyna, słuszna decyzja.
–
Będziesz tego żałowała! – krzyknął za nią Ron.
Zatrzymała
się i spojrzała na niego przez ramię.
–
Ja już żałuję, Ron. Żałuję, że zmarnowałam przy
tobie tyle czasu. Zostaw po sobie porządek, proszę. Powodzenia. –
Wyszła, nie oglądając się drugi raz za siebie.
♒♒♒♒♒
Tydzień
później
–
Musimy coś zrobić. Za pięć dni jest rozprawa, a on
odpisał mi, że nie ma zamiaru wracać – denerwował się
Theodore, stukając końcówką swojego pióra w blat biurka.
–
A może po prostu wypowiedz Granger umowę o pracę?
Wiem, że jest świetnym prawnikiem, ale bez Smoka ta kancelaria
przestanie istnieć. – Siedząca po przeciwnej stronie biurka Pansy
również wyglądała na zmartwioną.
–
Draco w życiu by mi na to nie pozwolił. Wspominał
coś, że przepisze mi swoje udziały, jeśli dopilnuję, by Hermiona
zachowała pracę.
–
Sama nie wiem. Może to i lepiej, że trzyma się z
daleka? Wiesz, że dręczyła go już sama jej obecność, a
świadomość, że ona wychodzi wkrótce za tego głąba, Weasleya,
na pewno budzi w nim skrajne emocje. Jeszcze mógłby zrobić coś
nierozsądnego...
–
Nierozsądne to jest to, że przez kobietę ryzykuje
całym naszym interesem. Ale cóż mogę zrobić, nawet poniekąd go
trochę rozumiem. Źle ulokował uczucia...
–
No pewnie. Kto go zrozumie, jak nie ty, nasz czołowy
romantyku? – zaśmiała się Parkinson.
–
On musi być na tej rozprawie, to nasz kluczowy klient,
a nikt nie zna tej sprawy lepiej od niego. Musimy coś wymyślić. –
Theodore wciąż rytmicznie stukał końcówką pióra o blat biurka.
–
No, to daj Granger wolne. Powiedz jej, że z okazji
zaręczyn firma funduje jej dwa tygodnie płatnego urlopu. Draco
wróci na rozprawę, a później znów wyjedzie. Tym sposobem
dopilnujemy, że na nią nie trafi.
–
Pansy, jesteś genialna! – krzyknął Nott, zrywając
się z miejsca. – Już do niej idę, a ty pisz do Smoka. Ma pakować
swoją bladą dupę i najdalej we wtorek rano chcę go widzieć w
biurze. – Theo nie czekając na odpowiedź przyjaciółki, szybko
wyszedł.
♒♒♒♒♒
Hermiona
właśnie kończyła pisać raport ze swojej ostatniej rozprawy, gdy
do pokoju bez pukania wkroczył jej szef.
–
Witaj, Hermiono! – zawołał od progu z szerokim
uśmiechem, po czym usiadł na jednym z dwóch krzeseł przed jej
biurkiem.
–
Witaj. Czy coś się stało? – zapytała szczerze
zdziwiona. Nott bardzo rzadko przychodził do jej biura.
–
W zasadzie tak. – Wyszczerzył się w uśmiechu. –
Nie miałem ci jeszcze okazji pogratulować z okazji zaręczyn.
Wszystkiego najlepszego na nowej drodze życia. – Theo uśmiechnął
się nieco kwaśno.
–
Jeśli o to chodzi... – zaczęła Hermiona.
–
Tak sobie pomyśleliśmy, że pewnie przed ślubem masz
mnóstwo przygotowań, dlatego firma chciałaby ci zaproponować dwa
tygodnie pełnopłatnego urlopu. Możesz go wziąć już od
poniedziałku...
–
Dziękuję ci bardzo, ale muszę odmówić – przerwała
mu, czując, jak ogarniało ją coraz większe zażenowanie.
–
Dlaczego? Masz jakieś rozprawy? Hanna albo Susan mogą
je przejąć.
–
Nie o to chodzi, po prostu... – Hermiona głęboko
odetchnęła. – Nie było żadnych zaręczyn. W zasadzie to ja i
Ron... rozstaliśmy się – wyjaśniła.
–
Co?! – Theodore zerwał się na równe nogi.
Hermiona
spojrzała na niego w lekkim szoku. Jego reakcja była nieco dziwna.
–
Tak się złożyło...
–
To znaczy, że nie wychodzisz za mąż? – Twarz Theo
rozjaśnił szeroki uśmiech.
–
Nie wychodzę. – Hermiona wciąż patrzyła na niego
zdziwiona. Z czego on się tak cieszył? Przecież wszyscy
wiedzieli, że Nott wolał mężczyzn.
–
Wspaniale! Zapomnij o urlopie i bierz się do pracy,
sprawy się same nie wygrają! – zarządził, wciąż się
szczerząc, po czym wyszedł z jej biura prawie tanecznym krokiem.
–
Dziwak – mruknęła pod nosem, wracając do pracy.
♒♒♒♒♒
Pansy
właśnie dopisywała ostatnie zdanie, gdy Theo wrócił do biura.
–
Odłóż to, Pansy i otwieraj szampana! Sukces! –
zawołał radośnie.
–
A tobie co się stało? Granger z wdzięczności napoiła
cię eliksirem euforii? – zdziwiła się.
–
Słuchaj! Ona wcale nie wychodzi za mąż! Rozumiesz?
Wręcz przeciwnie, rzuciła tego głąba, Weasleya, i teraz jest
wolna, i do wzięcia!
–
Poważnie?! – Pansy aż podskoczyła na krześle.
–
Podrzyj ten list i pisz do Smoka, że ma natychmiast
wracać! Jego ukochana już czeka! – Theo rozsiadł się wygodnie w
swoim fotelu, nie mogąc przestać się szczerzyć.
–
A może by tak... No, wiesz, trochę im to ułatwić?
Zorganizować coś, by spotkali się tylko we dwoje, poza pracą? –
Pansy uśmiechnęła się chytrze.
–
Ułatwić? Niby jak?
–
Wiesz, że Draco wyjechał do swojego zamku w Szkocji?
–
No, wiem, do Eilean Donan.
–
Właśnie! A ja słyszałam, że Granger kocha stare
zamki! Może po prostu ją tam wyślemy z jakimiś dokumentami? –
zaproponowała.
–
Draco ją odeśle, gdy tylko służący mu powie, kto
przyjechał. Każe mu odebrać dokumenty, a sam nawet się do niej
nie zbliży... – marudził Theo.
–
Przecież wcale nie musi tam jechać do niego! Może
pojawić się tam w celach, powiedzmy, turystycznych...
–
Pansy, ty serio zasługujesz na podwyżkę! Naprawdę
jesteś genialna! Mam znajomego w Dornie. Każę jej tam pojechać i
przekazać mu jakieś papiery!
– Ja
podsunę jej pomysł, by przy okazji zwiedziła zamek! Będzie
zachwycona! – zawołała Parkinson.
–
Fantastycznie! Oby tylko Draco był w domu i gdzieś ją
zauważył... – Theo nieco się zmartwił.
–
Będzie. Już przeznaczenie o to zadba. – Pansy
mrugnęła łobuzersko i wstała. Ich plan musiał się udać.
♒♒♒♒♒
–
Lewy prosty, odchylenie, blokuj! Dalej, Malfoy, no,
dawaj! Blok, a później prawy sierpowy! – pouczał go Lennox, jego
trener pięściarstwa.
Draco
uderzał z całą siłą i determinacją, na jaką było go w tej
chwili stać. A miał jej naprawdę wiele. Wyobrażał sobie bowiem,
że zamiast Lennoxa, stał przed nim Ronald Weasley. Chciałby móc
zatłuc go na śmierć!
–
To ma być boks, Malfoy? Tylko na tyle cię stać?
Dawaj, stary, walczysz jak pięcioletnia dziewczynka – szydził
trener, by go bardziej sprowokować.
–
Pokonam cię – warknął Draco.
Pokonam
to wszystko... już wkrótce, obiecywał
sobie w duchu. Nie miał żadnego wyboru. Skoro ona zgodziła się
wyjść za Weasleya, pomimo tego, co zrobił na przyjęciu, to mogło
oznaczać tylko jedno. Naprawdę mocno kochała tego głupiego
nieudacznika. Nie mógł nic na to poradzić. Musiał zapomnieć.
Teraz, natychmiast.
–
Lewy prosty, Malfoy! Nie wiesz, gdzie jest lewa? –
wciąż krzyczał trener, a on walczył, marząc tylko o tym, by
naprawdę pokonać całe to głupie uczucie.
♒♒♒♒♒
Eilean
Donan był zamkiem uznawanym za wizytówkę Szkocji. Początki jego
powstania datowano na trzynasty wiek, co sprawiało, że już od
progu tej budowli można było wyczuć tu ducha historii.
Hermiona
była zachwycona. Mugolski przewodnik oprowadzał ich po starych
komnatach, a ona chłonęła każde jego słowo. Początkowo była
zdziwiona tym, że Theodore wysłał ją do wioski nieopodal zamku,
by dostarczyła jakieś papiery. Mówił, że to bardzo pilne, a
przecież ledwo godzinę wcześniej proponował jej urlop. Już
chciała się jakoś z tego wykręcić, gdy Parkinson mimochodem
wspomniała jej, że koniecznie powinna zwiedzić ten zamek, skoro
już będzie w okolicy. Nie mogła sobie tego odmówić. Popołudnie
z dala od rozmyślania o jej nieudanym związku i tym, co teraz
będzie się działo z jej życiem. Tego było jej trzeba.
–
A teraz przejdziemy do zachodniego skrzydła, zobaczą
tam państwo...
Hermiona
już miała pójść za resztą grupy, gdy nagle zauważyła na końcu
bocznego korytarza coś dziwnie znajomego. Portret Roberta Burnsa,
pędzla Archibalda Skirvinga, który niedawno widziała w Barbican
Centre.
Skąd
on się tam wziął? Czyżby właściciele Eilean Donan wypożyczyli
go tylko na wystawę? Wiedziała, że ta część zamku jest
wyłączona ze zwiedzania, świadczyły o tym purpurowe liny na
złotych stojakach, ale wprost nie mogła się oprzeć pokusie, by
jeszcze raz przyjrzeć się temu dziełu. Podejdzie bliżej tylko na
chwilę...
Rozejrzała
się nerwowo dookoła i szybko przekroczyła przeszkodę. Okazało
się, że w korytarzu wiszą też inne znakomite dzieła. Przyglądała
się im zafascynowana, zupełnie nie słysząc zbliżających się
kroków.
♒♒♒♒♒
Draco
wbiegał po schodach, jednocześnie zdejmując elastyczne bandaże.
Trening był tak intensywny, że całe włosy miał mokre od potu.
Marzył już tylko o tym, by jak najszybciej znaleźć się pod
prysznicem.
W
pierwszej chwili nawet nie zorientował się, że ktoś stał na
korytarzu prowadzącym do jego prywatnych komnat. Dopiero gdy
podszedł bliżej, spostrzegł, że jakaś kobieta podziwiała
obrazy. Skrzywił się pod nosem. To nie pierwszy raz, gdy jakiś
turysta zabłądził w miejsce, gdzie nie powinien. Takie były uroki
posiadania w domu muzeum. Już otwierał usta, by ją stąd wygonić,
gdy kobieta odwróciła się w jego stronę. Na sekundę zaparło mu
oddech.
–
Hermiona? – wyszeptał kompletnie zaskoczony,
zastanawiając się, czy przypadkiem nie miał omamów.
Hermiona
otworzyła szerzej oczy, wprost nie mogąc uwierzyć w to, co
widziała. Albo zwariowała, albo naprawdę stał przed nią jej szef
ubrany w sportowy strój, spocony i z rękawicami bokserskimi
przewieszonymi przez ramię.
–
Co tu robisz? – zapytał.
–
Ja... – zaczęła niepewnie. – Odłączyłam się od
grupy...
–
Od grupy? Przyjechałaś zwiedzić zamek? – Teraz
zrozumiał. Faktycznie była zbłąkaną turystką. A przez chwilę
pojawiła się nadzieja, że być może przyjechała tu do niego.
–
Theodore wysłał mnie do Dornie, bym przekazała
dokumenty jego znajomemu. A Pansy opowiedziała mi o tym zamku, więc
pomyślałam, że go zwiedzę... – zaczęła mówić z prędkością
karabinu maszynowego.
–
Theodore i Pansy – powtórzył Draco, usiłując
powstrzymać grymas. Jak oni mogli mu to zrobić? To on uciekał
przed nią z Londynu, a oni przysyłali mu ją prosto do domu? Czy
tak postępowali prawdziwi przyjaciele?
–
A co ty tu robisz? – odważyła się zapytać.
–
Mieszkam – odpowiedział, uśmiechając się z
przymusem.
–
To twój zamek? – zapytała z niedowierzaniem.
Dlaczego Pansy i Theo nic jej o tym nie powiedzieli?
–
Owszem, kupiłem go po powrocie ze Stanów. Przyjechałaś
sama, czy narzeczony jest tu z tobą? – Nie mógł dłużej
powstrzymać tego pytania. Było jak drzazga pod skórą. Jeśli
Weasley był w jego zamku, to musiał go stąd jak najszybciej
wyprosić.
–
Jestem sama – odpowiedziała – Nie tylko tutaj... –
dodała, czerwieniąc się i odwracając wzrok.
–
Nie bardzo rozumiem... – przyznał, czując, jak
przyśpieszyło mu tętno.
–
Ja i Ron ostatecznie się rozstaliśmy – wyznała,
chcąc mieć to już za sobą. Uznała, że jako jej szef powinien to
wiedzieć.
–
Naprawdę? Przykro mi z tego powodu... – Draco ledwo
powstrzymał się przed podskoczeniem w miejscu. To, co poczuł w tej
chwili, było uczuciem totalnie skrajnym od przykrości.
–
Tak wyszło. Przepraszam, że weszłam tu pomimo zakazu.
Po prostu rozpoznałam obraz z wystawy, na której byliśmy.
–
Tak, wspominałem ci, że kupiłem jeden z nich. Może
chciałabyś zwiedzić cały zamek? – zapytał, starając się nie
robić sobie zbyt wielkich nadziei.
–
Naprawdę? – Hermionie zaświeciły się oczy. –
Byłoby wspaniale!
–
Chętnie cię sam oprowadzę, ale na początek może
przejdziemy do biblioteki. – Wskazał jej schody prowadzące w dół,
czując, że właśnie spełniał się jeden z jego snów.
–
Och, bardzo chętnie! – Już samo słowo ,,biblioteka”
wprawiło ją w zachwyt.
♒♒♒♒♒
Biblioteka
była obłędna. Setki książek na pięknych, drewnianych regałach
pnących się po całej wysokości ścian. Coś niesamowitego.
–
Wezwę mojego kamerdynera, który poda ci coś do picia,
a ja tylko szybko skoczę pod prysznic, właśnie wracam z treningu –
poinformował ją, podchodząc do umieszczonego w ścianie interkomu.
Hermiona
patrzyła na niego zdziwiona. Kamerdyner? Mugolskie urządzenia
komunikacyjne?
–
Nie masz tu skrzatów domowych? – zapytała, nie mogąc
się powstrzymać.
–
Nie uznaję służby skrzatów domowych. To czysty
wyzysk. – Draco uśmiechnął się lekko, a Hermiona poczuła, że
uginają jej się nogi. Jak mogła kiedyś myśleć o Malfoyu w
samych najgorszych kategoriach, skoro on był taki idealny?
–
Twoi służący to czarodzieje? – dopytywała.
–
Nie, tutaj pracują sami mugole, więc zapewne
rozumiesz, że lepiej nie wspominać im o magii – zaśmiał się
lekko.
–
Jasne, nic nie powiem. – Hermiona uśmiechnęła się
oczarowana, nie magią, ale nim. Jej dawnym wrogiem.
–
Robert poda ci coś do picia, a ja zaraz wracam. Dobrze,
że jest dziś ładna pogoda, będziemy mogli zobaczyć również
ogrody. – Draco zdawał sobie sprawę, że najpewniej uśmiechał
się jak jakiś kretyn, ale nie mógł się powstrzymać. To była
jego szansa i nie miał zamiaru jej zmarnować.
♒♒♒♒♒
Theodore
siedział przy kominku w swoim londyńskim apartamencie i raz po raz
popijał pyszne, czerwone wino. Pełen relaks. Jednak tę chwilę
przerwało ciche stukanie w szybę. Od razu rozpoznał szarą sowę
swojego najlepszego przyjaciela. Nieco się zmartwił. Czyżby ich
plan się nie powiódł, a Draco wysłał mu list pełen pretensji?
Odetchnął
jednak, gdy otworzył kopertę. Była w niej tylko niewielka kartka,
a na niej jedno słowo skreślone ręką Smoka.
"Dziękuję"
♒♒♒♒♒
Witajcie :)
Cz. IV "Syndromów" zgodnie z obietnicą. Ostatnia część nr. V powinna pojawić się gdzieś z początkiem Października. Na razie pracuję nad "Pogryź mnie". Na pewno pojawią się również kolejne rozdziały "Rubinu i Stali" oraz oczywiście "Snów Wybranych" - zapraszam Was już dziś :)
Pozdrowienia,
Pozdrowienia,
Venetiia
Wspaniałe 😍😍
OdpowiedzUsuńUrocza ta miniaturka, Ron jak zwykle przedstawiony jako kompletny idiota, - ale jakoś mi to nie przeszkadza ;) Pansy i Theo są prawdziwymi podstępnymi Ślizgonami :D No i w końcu Dramione zaczyna się rozkręcać, czekam niecierpliwie do października
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Dannie
Ven... Umiesz sprawić, że dzień idealny jest jeszcze bardziej idealny.
OdpowiedzUsuńPoważnie :)
Jak zawsze, same ochy i achy.
Do następnego napisania :)
Bosko bosko bosko♥ Miniaturka idealna. Mam jednak złe przeczucia, że w następnej części stanie się coś bardzo złego. Niech Malfoy tego nie zepsuje. Czekam z niecierpliwością na kolejną część
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNic nowego jak zwykle świetne :) Ta twoja stanowcza Hermiona jest wspaniała. Mam nadzieję, że choć trochę przemówiła Rudzielcowi do rozsądku. Ciekawi mnie też , co wydarzy się w zamku...
OdpowiedzUsuńCzekam na next i inne opowiadania, PF
ah jak wspaniale ❤❤
OdpowiedzUsuńCudowne ❤ zapewne Ron spróbuje jeszcze im coś popsuć... na eliksir miłosny jest za głupi, ale stawiam że będzie próbował jakoś zaszkodzić Smokowi 😠 taka stanowcza Hermiona jest cudowna, a Theo i Pansy są świetni 😃 już nie mogę się doczekać października 😉
OdpowiedzUsuńNo urocza! Uśmiechałam się przez cały czas! Już nie mogę doczekać się końcówki, mam nadzieję, ze będzie równie słodka! Och, uwielbiam takie teksty ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Charlotte Petrova
Tak jest! :) Dokładnie tego brakowało mi dzisiaj, odkąd rano obudziłam się o tragicznej porze, jaką jest godzina szósta, i zobaczyłam jedynie mgłę. Zdecydowanie poprawiłaś mi humor tą częścią.
OdpowiedzUsuńBo to właściwie było takie ogromne "jebut!". Hermiona w końcu się ogarnęła i wzięła sprawy w swoje ręce. Mam jeszcze tylko nadzieję, że Ron chociaż raz ogarnął, co się dookoła niego dzieje, i spakował swoje rzeczy. Choć mam też dziwne wrażenie, że to wcale nie będzie takie łatwe... No ale od czego jest Draco-bokser :D
On swoją drogą był dzisiaj taki... Nie-Dracowaty. Tzn. ta rezygnacja z pracy, ucieczka w izolację, do tego w zamku... w Szkocji. W ZAMKU?! Matko... Do tego jeszcze ta służba i tekst o skrzatach domowych. Zaczynam lubić tę wersję Malfoya coraz bardziej!
Na koniec zostawiłam sobie naszą parę swatów. Nie ma co, postarali się, żeby wszystko wyszło naturalnie. No naprawdę, nikt się nie zorientował xD Swoją drogą, entuzjazm Theo był po prostu uroczy. A skoro Draco nadał już sowę z radosną nowiną, to teraz Nott i Pansy mogą w końcu usiąść i z zadowoleniem patrzeć na rozwój sytuacji. W końcu w dobrym kierunku!
Ściska mocno i do następnego!
A.
Czyli przed nami został rozdział, w którym Draco daje Ronowi w twarz :D
OdpowiedzUsuńLudu, jak ja nie lubię Weasleya w tym opowiadaniu, sama mam ochotę go ukatrupić, jest takim idiotą, że aż mnie dziwi, że Hermiona sama nie rzuciła w niego jakiegoś zaklęcia. Tym bardziej po tym, co odstawił.
"Byłem pewien, że to tylko formalność..."- Śmiechłam, naprawdę.
I teraz Draco i Hermiona sami w zamku, cudownie. Nie mogę się doczekać zakończenia.
Do napisania! <3
Kochany, wspaniały i nieoceniony Theo! Mua!
OdpowiedzUsuńTeraz może być już tylko lepiej :D
Pozdrawiam ;*
Kocham, kocham, kocham !!! <3
OdpowiedzUsuńNo więcej chyba nie muszę mówić.. ;)
The Truth
<3
OdpowiedzUsuńCudo <3
OdpowiedzUsuńTen rozdział podobał mi się najbardziej z dotychczasowych "Syndromów...". Hermiona pokazuje, że nie da sobą rządzić, a Draco zachowuje się dokładnie tak, jak powinien.
OdpowiedzUsuńNajbardziej jednak wzruszyła mnie scena z Teodorem i Pansy. Prawdziwi, prawdziwi przyjaciele! Mam nadzieję, że przed zakończeniem wyjawisz nam, jak ich życie się potoczyło :) Jestem też ciekawa, w jaki sposób zakończył się ten wieczór dla Hermiony i Dracona.
Nie mogę doczekać się kolejnej część!
Pozdrawiam.
Rozdział - złoto i diamenty.
OdpowiedzUsuńWeny, czasu i jak najszybszego dodania kolejnego rozdziału,
MJ
Rozdział - złoto i diamenty.
OdpowiedzUsuńWeny, czasu i jak najszybszego dodania kolejnego rozdziału,
MJ
Aaaaaa😍😍😍 KOCHAMMMMM😍😍😍😍😍😍
OdpowiedzUsuńPrzyjaciele tacy jakich ma Draco to największy skarb. Swoją drogą... przeczytałabym jakieś dłuższe opowiadanie z Nottem jako gej - pomysł bardzo ciekawy i jakoś tak nie wiem pasuje mi. Nigdy o tym nie myślałam i raczej nie przepadam za opowiadaniami gdzie panowie są homoseksualistami to jednak ten pomysł jest bardzo kuszący.
OdpowiedzUsuńTo angielska przypadłość - multum opowiadań, gdzie Theodore jest gejem - najczęściej z Potterem :D Często też jest parowany z Astorią - znaczy kocha ją, a ona musi wyjść za Draco - to druga przypadłośc. Przeczytałam też z 2-3 opowiadania, gdzie Theo i Blaise byli parą :D
UsuńCo do Syndromów - to na blogu tego nie ma, ale miniaturka ma seks-kontynuację jeśli chcesz - na blogu 18+, a jeśli nie masz dostępu to mogę Ci podesłać na maila :)