Draco Malfoy był
poirytowany. A nie lubił taki być. Lubił być zabawny, seksowny,
przystojny, bogaty, sławny, ale nie zły i wkurzony, a właśnie
taki się czuł.
-
Próba zapachu, kochani, wszyscy już sprawdzili, czym pachnie ich
amortencja? - zawołał wesoło Slughorn. No właśnie. On, Draco
Lucjusz Malfoy, pierwszy raz w swoim idealnym życiu, popsuł coś w
eliksirze. Bo jak wytłumaczyć to, co czuł? Zapach whisky – ok,
zgadzało się, to jego ulubiony alkohol. Zapach wosku do polerowania
miotły – w porządku, kochał latać. Zapach świątecznego
piernika – no dobra, obciach i w ogóle, ale lubił święta, bo
lubił dostawać prezenty... Tylko ostatniego zapachu nie rozpoznał.
Nie miał pojęcia, co tak pachnie ani skąd ten zapach w jego
eliksirze i właśnie to go irytowało. Musiał coś spieprzyć...
Wielka skaza na jego pięknych ocenach!
-
Panna Granger, jak zwykle idealnie! - zaklaskał w dłonie profesor.
Draco odwrócił się w stronę ławki Gryfonów. Potter niezbyt
pewnym wzrokiem zaglądał do swojego kociołka, natomiast z kociołka
łasica wydobywał się jakiś straszliwy fetor. O dziwo, Granger,
mimo że została pochwalona za eliksir, wcale nie wyglądała na
zachwyconą. Była lekko czerwona, a po chwili podniosła głowę i
spojrzała prosto na niego. Draco szybko się odwrócił, po pierwsze
dlatego, że nie miał powodów, by dłużej niż to konieczne gapić
się na Granger, a po drugie dlatego, że Slughorn właśnie zbliżał
się do jego stolika.
-
No, Draconie... - Pewnie zaraz powie, jak się zawiódł tym razem –
pomyślał kwaśno Smok. - Doskonały eliksir, jak zwykle
perfekcyjnie! - Profesor uśmiechnął się do niego ciepło, po czym
wpisał w swój notes wielkie, wesołe W.
♐♐♐
Draco pakował swoje
książki, wciąż nie wierząc, że eliksir okazał się właściwy.
To, czym był tajemniczy zapach, dręczyło go teraz okropnie. Chciał
się dowiedzieć, co kochał tak mocno, by poczuć to w swojej
amortencji... Zapach ten bowiem nie chciał ani na chwilę go
opuścić. Tak bardzo był zamyślony, że niechcący przy drzwiach
wpadł na Granger, która również nie patrzyła, gdzie idzie,
najwyraźniej pochłonięta myślami.
-
Sorry – przeprosili się odruchowo, po czym Draco przepuścił ją
przodem, a ona tylko skinęła z podziękowaniem i szybko wyszła z
sali.
♐♐♐
Kilka dni nie potrafił
spać, co noc rozkładając na czynniki pierwsze wszystkie sytuację,
które miło wspominał, ale w żadnej z nich nie potrafił odnaleźć
powiązania z tym tajemniczym zapachem eliksiru miłości.
Denerwowało go to i wkurzało, ale wiedział, że nie ma możliwości,
by rozwiązać tę zagadkę. Chyba, że zniży się do obwąchiwania
wszystkich dziewczyn w szkole... Wzdrygnął się lekko, wyobrażając
sobie, że ten zapach mógłby się okazać perfumami na przykład
Milicenty Bulstrode albo Eloise Middleton... Albo co gorsza jakiejś
Gryfonki! Choćby tej śliniącej się do niego idiotki... Lefredner
Braul albo jakoś tak. Przewrócił się na bok, wtulając twarz w
poduszkę i przypomniał sobie minę Granger na tej pamiętnej lekcji
eliksirów. Ciekawe czym pachniała jej amortencja? Uderzył pięścią
w poduszkę, jednak nie po to, by ją lepiej uklepać, ale po to, by
odpędzić od siebie te głupie myśli. Co go obchodziła Granger i
zapach jej eliksiru miłości? Nic... Totalnie, zupełnie nic!
♐♐♐
Nauka do OWuTeMów,
pochłaniała sporą część jego wolnego czasu. Do tego treningi
Qudditcha i ciągłe imprezy, jakie odbywały się w weekend,
sprawiły, że problem z tajemniczym zapachem został zepchnięty na
dalszy plan. Draco postanowił odpuścić sobie pomysł z wąchaniem
wszystkich. Wolał zająć się czymś pożyteczniejszym, jak na
przykład powtórkami z tej piekielnie nudnej transmutacji. Siedział
dziś nad tym prawie do zamknięcia biblioteki, ale udało mu się
zrobić naprawdę dobre notatki, więc był w miarę zadowolony.
Trochę żałował, że nie może, tak jak Potter czy Weasley spisać
notatek od Granger, jednak wcześniej połknąłby język niż ją o
to poprosił. Nie obrażał jej już i nie zaczepiał, bo... bo... bo
mu się najwyraźniej nie chciało. Tak. Właśnie dlatego.
♐♐♐
Spakował swoje książki
oraz pergaminy i ruszył do wyjścia. Jednak mijając jeden ze
stojących z przodu stolików, zobaczył na podłodze jakąś
tkaninę. Zaintrygowany podszedł i podniósł kawałek materiału,
który okazał się delikatną, białą apaszką w niewielkie
błękitne kwiatki, która była bardzo miękka i przyjemna w dotyku.
Draco przyjrzał się jej uważnie, próbując odgadnąć do kogo
może należeć. Nie kojarzył jednak, by widział ją na szyi
jakiejś dziewczyny. Przyłożył apaszkę do nosa... i stało się.
To było, jak uderzenie
gromu. Ten zapach w sekundę wypełnił każdy fragment jego ciała.
Ten zapach znał. Ten zapach kochał.
Ten zapach czuł w swojej
amortencji...
♐♐♐
Tej nocy również nie
mógł zasnąć, gapiąc się w ciemnozielony baldachim nad swoim
łóżkiem, a w dłoni trzymając apaszkę i co jakiś czas
przykładając ją do nosa. Rozpoznał już zapach konwalii i innych
składników perfum, jakimi była spryskana tkanina. Subtelne,
delikatne, kobiece perfumy... Nie potrafił jednak stwierdzić, która
dziewczyna ich używała. Było to dziwne uczucie. Był pewien, że
zna odpowiedź, że ma ją gdzieś w swoim umyśle, gotową do
odkrycia, jednak nie potrafił do niej sięgnąć i odgadnąć, kto
jest osobą, której zapach zaprząta jego umysł... Tą, która
najwyraźniej zdobyła sobie cząstkę jego zimnego serca...
Był jednak Ślizgonem, a
Ślizgoni zawsze myślą racjonalnie i korzystają ze swojego
niebywałego sprytu. Szybko wymyślił, jak odkryć kto jest
właścicielem, a raczej właścicielką, ślicznej apaszki.
Pokrzepiony gotowym planem działania i odrobiną ekscytacji wreszcie
zasnął.
Następnego dnia zaraz po
lekcjach i obiedzie znów udał się do biblioteki. Wielu uczniów
było jeszcze w Wielkiej Sali, więc niezauważony przez nikogo
powiesił apaszkę na jednym z wieszaków tuż obok biurka pani
Pince. Miał nadzieję, że właścicielka apaszki przyjdzie znów
dziś do biblioteki i odnajdzie swoją zgubę. Usiadł przy jednym ze
stolików – tym, z którego miał idealny widok na wieszak i
otworzył książkę, by sprawiać wrażenie, że się uczy. Jednak
za każdym razem, gdy drzwi biblioteki się otwierały, a ktoś
wchodził do środka, on unosił głowę, by zobaczyć, czy nie sięga
po apaszkę.
♐♐♐
Godziny mijały i powoli
dobiegała pora kolacji, a piękna tkanina nadal tkwiła tam, gdzie
ją zostawił. Czuł się rozczarowany, ale postanowił nie
rezygnować. Jutro znów miał zamiar przesiedzieć popołudnie w
bibliotece. Zaczął powoli zbierać swoje rzeczy, gdy obok jego
stolika przeszła właśnie Granger w asyście rudej siostrzyczki
Weasley'a, która szczebiotała wesoło. Granger jak zwykle miała
nos w książce. Draco jednak zdziwiłby się, gdyby było inaczej.
Książka była nieodłącznym atrybutem Granger, jak korona była
atrybutem króla.
-
Hej, Miona, to nie przypadkiem twoja chustka? - zapytała Weasley,
wskazując na apaszkę. Czas jakby zwolnił, a Draco z
niedowierzaniem patrzył, jak Hermiona odrywa wzrok od książki i
spogląda na apaszkę, którą pokazuje Ginny.
-
Znalazła się! Zdaje się, że wczoraj wypadła mi z torby w
bibliotece. Dobrze, że nikt jej nie wziął, to prezent od babci -
ucieszyła się Gryfonka, odbierając od przyjaciółki tkaninę i
obwiązując nią swoją smukłą szyję. Draco nie mógł w to
uwierzyć. Siedział tępo, gapiąc się przed siebie, wciąż nie
dowierzając, że to prawda. Gryfonki już dawno sobie poszły, a on
nadal się nie otrząsnął z tego, co odkrył. Wystarczyło mu tylko
przypomnieć, że całą ostatnią noc przespał słodko wtulony w
apaszkę Hermiony Granger...
♐♐♐
-
Kolejna nieprzespana noc. Która to już w tym tygodniu? -
zastanawiał się, przekręcając się z boku na bok w poszukiwaniu
upragnionego snu. Zbyt wiele myśli dręczyło jego skołataną
głowę, a ostatni tydzień był jak wielka udręka. Dlaczego nie
potrafił o tym zapomnieć? Nie potrafił! Co więcej, nie potrafił
przestać patrzeć. Codziennie zaczynając od śniadania poprzez
zajęcia, obiad, naukę w bibliotece aż do kolacji w każdej
możliwej sytuacji gapił się na nią, nie potrafiąc tego
powstrzymać. Dopiero teraz zauważył, że jej loki są takie
piękne... Mógłby się założyć, że były też równie miękkie
w dotyku, co jej apaszka. Zauważył też te urocze piegi na jej
lekko zadartym nosku oraz to, że ma równe, białe zęby, a
najlepiej wyglądają, gdy jej malinowe usta układają się w
uśmiechu. Patrzył i czuł, że z każdą chwilą coraz bardziej nie
potrafi przestać...
Nie mógł wciąż
uwierzyć, że czuł do niej coś więcej, niż tylko podziw dla jej
urody i inteligencji. To było takie nierealne. Przecież
nienawidzili się kiedyś tak mocno...!
Musiał się upewnić, że
na pewno jest to coś więcej. Chciał być pewny, że się nie
pomylił. Musiał to wiedzieć, nim zrobi kolejny krok... Jeśli to
jej chce, to ona będzie jego. Był Ślizgonem, a oni przecież nigdy
się nie poddają!
♐♐♐
Do swojego planu
postanowił wykorzystać Zabiniego. Blaise był zawsze skory do
żartów i nawet nie pytał, czemu ma coś zbroić. Zresztą Draco
wiedział, że brunet zauważył to, jak gapi się na Granger od
kilku dni, Diabeł był bowiem tak samo zabawny, jak i
spostrzegawczy. Kolejna lekcja eliksirów zdawała się być
doskonałą okazją do przeprowadzenia jego planu. Przyszli razem z
Blaisem pod salę odpowiednio wcześniej, by zaimprowizować ich
małe, przyjacielskie zapasy.
Ślizgonki chichotały,
widząc, jak Draco i Zabini przepychają się i siłują,
jednocześnie kłócąc się, który z nich ma rację, jeśli chodzi
o taktykę na kolejny mecz. Blondyn kątem oka obserwował wejście
do lochów, chcąc mieć pewność, że jego pomysł wypali. I
wreszcie ją zobaczył. Szła sama, jak zwykle przeglądając jakieś
opasłe tomiszcze i w ogóle nie zwracając uwagi na to, co się
dookoła niej dzieje.
-
Teraz Zabb – szepnął do kumpla, a Diabeł popchnął go mocno,
wprost na niczego nie spodziewającą się Gryfonkę. Książka
wypadła jej z ręki, gdy przystojny blondyn przycisnął ją do
ściany swoim ciałem, kładąc dłonie po obu stronach jej twarzy.
Hermiona na chwilę straciła oddech, zaskoczona tym niespodziewanym
atakiem i bliskością Ślizgona. Draco, nie tracąc czasu, pochylił
się, by powąchać tą śliczną, smukłą szyję, którą
wielokrotnie kąsał ostatnio w swoich snach...
To był strzał w
dziesiątkę. Teraz miał już pewność. To był zapach jego
amortencji. To Hermiona Granger pachniała tak cudownie
pociągająco... Uniósł lekko głowę i spojrzał w jej zaskoczone
oczy. Dziewczyna chyba nie wiedziała, co myśleć o tym, że jeszcze
się od niej nie odsunął... Draco wiedział, że zbyt wiele osób
się na nich gapi, by mógł sobie pozwolić na choć jeszcze chwilkę
jej bliskości. Niechętnie zrobił krok w tył i schylił się po
książkę, którą dziewczyna opuściła.
-
Sorry, Granger, ale Zabini to czasem strasznie dziecinny idiota –
powiedział, uśmiechając się do niej uprzejmie.
-
W porządku – powiedziała cicho, wyciągając rękę po swoją
książkę. Draco podał jej ją specjalnie tak, by ich palce choć
na chwilę się spotkały. Hermiona lekko wzdrygnęła się od tego
dotyku, a Smok uśmiechnął się z satysfakcją. Działał na nią!
Wiedział już, że to kwestia czasu, gdy będzie jego...
-
A swoją drogą, całkiem ładne perfumy, Hermiono – wyszeptał,
pochylając się nad nią na chwilę, po czym szybko się odwrócił
i odszedł do patrzącej na niego ze zdziwieniem grupy Ślizgonów.
♐♐♐
Hermiona obserwowała
uciekający za oknami krajobraz. Będzie bardzo tęskniła za szkołą.
Za biblioteką, Wielką Salą, przygodami... Za spojrzeniem
niebieskich oczu, przystojnego chłopaka, który przez ostatnie dwa
miesiące wpadał na nią średnio dwa razy w tygodniu... Za każdym
razem miała wrażenie, że trwa to dłużej, nim wreszcie wypuści
ją ze swoich ramion... Tak, na pewno za tym zatęskni. Z lekkim
uśmiechem spojrzała na swoich przyjaciół. To był naprawdę
ciekawy, pełen emocji rok. Fajnie, jednak było wejść w dorosłe
życie. Liczyła, że ułoży jej się jak w bajce...
Pociąg zatrzymał się
na stacji, a wszyscy żegnali się ze łzami w oczach. Hermiona po
raz ostatnio postanowiła sprawdzić, czy ktoś nie został w
przedziałach. Właśnie wychodziła z ostatniego i gdy tylko się
odwróciła, wpadła prosto w czyjeś ramiona. Od razu rozpoznała
ten zapach. Ostatnio cały czas ją prześladował... Doskonale go
znała.
-
Znów na mnie wpadasz, Granger. – Draco Malfoy uśmiechnął się
zawadiacko, zamykając ją w swoich ramionach. Hermiona lekko uniosła
głowę i spojrzała mu w oczy. Były takie piękne...
-
To raczej ty masz manię wpadania na mnie, Malfoy... Nie mogłeś
sobie odmówić tego ten ostatni raz, co? - zapytała z triumfującym
uśmiechem, opierając swoje dłonie o jego klatkę piersiową. Draco
pochylił się nad nią.
-
Nie, nie mogłem... - wyszeptał tuż przy jej ustach, po czym
wreszcie ją pocałował. To było właśnie to, czego oboje chcieli
od tak dawna... - I to nie był ostatni raz, Hermiono, jeszcze nieraz
na ciebie wpadnę. Na pewno już wkrótce się o tym przekonasz –
mruknął, całując ją po raz drugi, a ona z przyjemnością
odwzajemniła ten pocałunek.
Jednak w tamtej chwili
nie sądziła, że Malfoy mówił poważnie z tym, że jeszcze nieraz
na siebie wpadną... A już na pewno, nie przypuszczała, że to
wpadnie zakończy się hucznym weselem i trójką blondwłosych
urwisów...
♐♐♐
Koniec
chętne wracam
OdpowiedzUsuńSkorzystałam z twojej rady i zajrzałam na Twojego bloga miniaturki są po prostu fenomenalne.
OdpowiedzUsuńByłoby z tego świetne opowiadanie :-)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak Draco przekręca imię Lavender :) Kolejne genialna miniaturka. Pomysły jakie masz są po prostu niesamowite.
OdpowiedzUsuńNawet nie zauważyłam, że on mówił o Lavender, po prostu pominęłam ten fakt, bo było to dla mnie rzeczą drugoplanową
UsuńJak zawsze cudowne
OdpowiedzUsuńJaka urocza miniaturka<3 Lefrender Braul mnie rozwaliła hahahah
OdpowiedzUsuń